Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rory
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:17, 04 Wrz 2012    Temat postu: Rory

1. Zasady są po to by je łamać
2. Stracona szansa
3. Rozmyślania parkowe
4. Światełko w tunelu
5. Bo miłość jest zawsze blisko
6. Wonderwall
7. Droga do szczęścia
8. You shook me all night long
9. Tam skarb twój, gdzie serce twoje
10. You're not sorry
11. The lovers are losing
12. Szalona impreza


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rory Gilmore dnia Sob 23:34, 22 Wrz 2012, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:20, 05 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 1
Tytuł: Zasady są po to by je łamać
Autor: Rory Gilmore
Fandom: White Collar
Uwagi: BO, pairing Neal/Sara, spoilery malutkie, niezbyt znaczące dotyczące opisu postaci, które nie wpływają na przyjemność oglądania
A/N: coś tam wyskrobałam


Neal stał na balkonie swojego pokoju i spoglądał na, doskonale widoczny z tego punktu obserwacyjnego, budynek Chryslera. Dopiero co świtało, ale on planował spory skok, od którego mogło zależeć wszystko. Tak, wiedział doskonale o zasadach narzuconych mu przez FBI. Nie chciał zawieść Petera, który w końcu pomagał mu już tyle razy, ale nie potrafił się tego trzymać. Nigdy nie był w tym dobry a ta cała lista reguł co mu wolno a czego nie doprowadzała go do szaleństwa. Jak przychodziło co do czego to potakiwał i prezentował swój uroczy uśmiech, od którego mdlały wszystkie kobiety. Tym razem pokusa była spora. Ogromny brylant, który zapewniłby i jemu i Mozziemu dostatnie życie. Tylko z drugiej strony co miałby z tym dostatnim życiem zrobić? W końcu nosił na nodze bransoletę, która kontrolowała prawie każdy aspekt jego życia. Mógł się poruszać tylko dwa kilometry od nadajnika, chyba, że towarzyszył mu ktoś z FBI. Pilnowali go uważnie a on się nie skarżył. W końcu ludzie się nie zmieniają a on był jednym z najsprytniejszych oszustów na świecie aż w końcu udało im się go złapać. On się nie zmienił. Nie to, że się nie starał. Po prostu pokusy czaiły się na każdym kroku. A to Mozzie przynosił informacje na temat jakichś niezmierzonych skarbów lub Alex proponowała mu kolejną współpracę. Zasady były, znał je, miał na uwadze, ale ignorował. W większości.

Teraz w sumie miał dość dobry powód by się zmienić. A przynajmniej bardziej się starać. Sara Ellis z firmy ubezpieczeniowej, która w przeszłości kilkakrotnie działała na jego niekorzyść. Jakoś się tak stało, że zbliżyli się do siebie a wzajemna niechęć przerodziła się w coś głębszego. Wiedział, że nie zmieni się tak do końca a i ona chyba zdawała sobie sprawę z tego, że on nie trzyma się żadnych zasad, przyjmuje je do wiadomości, zna, ale nie stosuje się do nich. Jeśli miało im się udać to musiała zaakceptować to, że zawsze będzie miała jakieś tam wątpliwości dotyczące jego osoby. Wiedział też, że jeśli uda mu się zrobić ten skok to ona nigdy nie zgodzi się żyć z kradzionych pieniędzy. Nie należała do takich osób.

Tak, myślał o przyszłości. Czy z Sarą? Nie wiedział tego. Czy ją kochał? Nie. To jeszcze nie była miłość. Dopiero zalążek czegoś powiażniejszego. Może i miłość, początek pięknego uczucia. Wiedział, że nie jest w stanie przestać o niej myśleć. Było mu z nią prawie tak samo dobrze jak z Kate. To chyba ona była powodem dla którego nie udało mu się jeszcze w pełni zaangażować.

Dzień minął mu szybko. Za szybko. Co prawda wieczorem obiecał Sarze, że zabierze ją na kolację, ale z drugiej strony Mozzie wydzwaniał do niego z planami rabunku. Peter przyglądał mu się bardzo uważnie jakby wiedział, że Neal coś knuje. Rozwiązali kolejną sprawę, oczywiście Neal był z siebie niesamowicie dumny, w końcu kolejny raz FBI dzięki jego wspaniałym zdolnościom i ogromnemu czarowi złapali kolejnych oszustów. Trochę to było jak zdrada, ale wrogów się powinno eliminować. Był zadowolony, że skończyli to dziś i może w spokoju oddać się rozmyślaniu o brylancie. Po kryjomu przekazywał Mozziemu informacje o spotkaniu i planach. Mieli przygotowany częściowy plan. Mozzie jako tymczasowa ochrona a Neal jako zwiedzający. To musiało się udać.


Sara przyszła punktualnie. Ubrana w krótką czarną sukienkę z rozpuszczonymi blond włosami wyglądała uroczo. Neal nie mógł po nią przyjechać przez wzgląd na swoją bransoletę, więc spotkali się na miejsciu. Siedzieli w miłej restauracji i rozmawiali na różne tematu od sztuki poprzez pracę w FBI na jedzeniu kończąc. To była kobieta, z którą mógł rozmawiać o wszystkim co lubił. No, prawie.
Po kolacji Neal zabrał ją na spacer w okolice galerii w której był wystawiony brylant. Nie mówił gdzie idą aż stanęli przed głównym wejściem.
- Po co tu przyszliśmy? - zapytała Sara zaskoczona wyborem miejsca.
- Chciałem pokazać ci wystawę. W końcu oboje lubimy sztukę. - powiedział Neal z uśmiechem i wprowadził ją do galerii. Sara była zaskoczona, ale nie skomentowała wyboru. Neal wiedział, że go uważne obserwuje. On sam rozglądał się dyskretnie dookoła by zerknąć na systemy alarmowe, ochronę i możliwości szybkiej ucieczki. W tym samym czasie rozmawiał z nią o tym co oglądają, wtrącał uwagi, wiadomości i oboje wymieniali swoje komentarze.
- Neal. - odezwała się Sara po pewnym czasie. - Powiedz mi, że niczego nie kombinujesz.
- Niczego nie kombinuję. - powiedział od razu. - Chciałem zapewnić nam również jakieś kulturalne rozrywki zanim pójdziemy do mnie. - uśmiechnął się i objął ją w pasie. Sara odwzajemniła uśmiech, ale nie uspokoiło jej to w ogóle. Nie chciała nic na ten temat mówić, ale nie do końca mu ufała. Chciała, ale nie potrafiła.
Pochodzili jeszcze po galerii aż w końcu udali się do jego pokoju. Nie czekali na nic, od razu po wejściu do środka zaczęli się całować aż ręce Neala rozpięły jej sukienkę. Powoli przesuwali się w stronę łóżka.
- Neal chcę ci powiedzieć, że te alarmy można... Och. - do pokoju wkroczył Mozzie. Urwał w pół słowa i zasłonił ręką oczy. - Nie wiedziałem, że masz towarzystwo.
Neal z Sarą wygrzebali się z pościeli.
- Myślałem, że nauczyłeś się już pukać. - powiedział Neal.
- Nie za późno na taką wizytę? - Sara spojrzała na zegarek. - Możesz? - zwróciła się do Neala mając na myśli jej rozpiętą na plecach sukienkę.
- Wolałbym tego nie robić. - szepnął Neal.
- Nigdy nie jest za późno. - Mozzie odwrócił się w ich stronę. Neal pokręcił głową za plecami Sary, dając mu znak by milczał.
- Nieważne. Nastrój już przepadł. Dobranoc. - Sara pocałowała Neala na pożegnanie i wyszła. Neal wstał z łóżka i zabrali się z Mozziem za ukłądanie idealnego planu.

Sara pojawiła się w biurze. Swoje kroki skierowała prosto w stronę jego biurka, nie patrzyła na nic.
- Sara? - zdziwił się. Nie spodziewał się jej tu zobaczyć.
- Możemy gdzieś porozmawiać? To ważne. - powiedziała. Neal skinął głową.
- Peter, idę na wczesny lunch! - zakomunikował i po chwili oboje wyszli. - Stało się coś?
- Nie rób tego. - powiedziała Sara. Neal spojrzał na nią pytającym wzrokiem. - Nie jestem głupia. Widziałam jak spoglądałeś na ten brylant a potem Mozzie i jego wizyta. Planujecie kradzież. Nie rób tego. - powtórzyła.
- Sara, ja...
- Nie, Neal. Znasz zasady. I nie chodzi tylko o FBI i twój wyrok. Chodzi o to, że ja cię o to proszę. Jeśli to zrobisz to nigdy więcej nie zamierzam z tobą rozmawiać. Jeśli gdzieś tam głęboko coś do mnie czujesz to nie rób tego. Nie chcę cię stracić. - spojrzała na niego swymi ślicznymi błękitnymi oczami. Neal nic nie odpowiedział. Znał zasady, ale nigdy nie przyjmował ich do wiadomości. To nie w jego stylu. Tymczasem w oczach Sary było wszystko. Prośba, uczucie i to coś dziwnego, coś , czego nie czuł od tak dawna. Ten jeden raz mógł to zrobić. Ten jeden raz mógł przyjąć do wiadomości, że zasady nie są po to by je łamać. Przyciągnął ją do siebie i pocałował.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:40, 06 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 2
Tytuł: Stracona szansa
Autor: Rory Gilmore
Fandom: House MD
Uwagi: BO, Hameron i trochę Chaserona
A/N: enjoy!


Siedział w salonie na kanapie w domu przyjaciela i bezmyślnie wpatrywał się w czerwony plastikowy kubek, który stał na stole. Pozostałość po dzikiej imprezie, którą urządził z okazji urodzin swojego przyjaciela. Był alkohol, prostytutki i mnóstwo obcych ludzi. Nie obchodziło go, że to mieszkanie zostało doszczętnie zrujnowane. Impreza może i wymknęła się spod kontroli, ale jednak on nie dbał o to. Chciał ją zobaczyć i tylko to się dla niego liczyło. Nawet nie był pewien czy przyjdzie. Co prawda rozrzucił ulotki z informacją o imprezie po całym holu, ale ona nie wydawała się być tym zainteresowana. Zapytał ją mimochodem czy przyjdzie, ale dostał odpowiedź, że nie wie. Takie przypadkowe pytanie, które miało zręcznie ukryć jego narastające pragnienie by przyszła. Tak, pociągała go, pożądał jej nawet. Kiedy była blisko niego i czuł delikatny zapach jej perfum to wszystkie zmysły mu się wyostrzały i z trudem panował nad chęcią złapania ją w ramiona. Dokuczał jej, drażnił się z nią cały czas. Nie lubiła tego, ale tylko w ten sposób miał dobry powód by się do niej odezwać bez wzbudzania podejrzeń. Sytuacja była o tyle skomplikowana, że razem pracowali. No, on był jej szefem a ona jego podwładną. Kiedyś się z nią umówił, ale był to niewypał. Ale na swoje usprawiedliwienie miał to, że nie czuł wtedy nic. Uważał, że jest dla niego za młoda, że nie wypada tak, że ona chce go bo może się nim zająć. Potem przeszło jej to zauroczenie i zajęła się związkiem z tym dziwakiem z Australii. Och, tak. Wspaniała para, tacy słodcy, że aż zęby zaczęły o boleć od przypływu tej cukierkowatości. Nie. To nie była prawda. Zwyczajny związek, w pracy pełny profesjonalizm. Aż ciężko było uwierzyć, że tą dwójkę coś łączy. To tylko zazdrość przez niego przemawia. Ile to razy widział ich razem objętych i podświadomie chciał by to jednak ona była przy jego boku.

Przyszła. Akurat stał oparty o jeden z filarów, gdy stanęła obok niego. Nie musiał patrzeć w bok by wiedzieć, że jest. Jej perfumy wyczuwał z drugiego końca pomieszczenia, tak bardzo go pociągała. Poczuł delikatny dotyk jej dłoni na jego ramieniu i spojrzał na nią. Uśmiechała się i coś powiedziała, ale jej nie słyszał. Podał jej jeden z plastikowych czerwonych kubków. Podziękowała i odeszła. Po jakimś czasie zobaczył ją na kanapie, gdzie siedziała ze swoim ukochanym. Oboje wtuleni w siebie, najwyraźniej zakochani. I wtedy to zobaczył. Błysk na jej serdecznym palcu lewej ręki. Pierścionek zaręczynowy. Poczuł jak serce zaczyna mu mocniej bić. To nie dla niego, ona nie jest dla niego. Miał szansę i jej nie wykorzystał a teraz już jest za późno na odwrócenie biegu wydarzeń.

Siedział na kanapie i wpatrywał się w czerwony plastikowy kubek. Jej kubek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rory Gilmore dnia Czw 22:21, 06 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:21, 06 Wrz 2012    Temat postu:

Fik nr 1 - czytałam go już wczoraj i pisałam: szkoda, że nie znoszę Sary. Ale sam w sobie fik ciekawy, podobała mi się interpretacja wskazówki, a co za tym idzie puenta opowiadania.

Fik nr 2 - jak nie jestem fanką Hamerona, tak trzeba oddać, że to dziełko jest świetne! Doskonale wyraziłaś uczucia w tym krótkim fiku. Brawo, bardzo mi się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:17, 06 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 3
Tytuł: Rozmyślania parkowe
Autor: Rory Gilmore
Fandom: Jane by design
Uwagi: BO, pairing Jane/Billy, spoilery malutkie
A/N: dla Nisi



Jane przechadzała się ulicami Nowego Jorku i rozmyślała o tym co zaszło wczorajszego wieczora. Billy, jej najlepszy przyjaciel wyznał jej, że... Nie, nie dawało jej to spokoju. Przecież byli przyjaciółmi od tylu lat. Spali u siebie, mówili o swoich największych sekretach a teraz... To wszystko ma zniknąć? ot tak? Przez te trzy słowa. Nie mogła powiedzieć wprost o swoich uczuciach. Pogubiła się w tym zupełnie. Dlatego wyszła i zostawiła go na środku jej własnego pokoju. Nie mogła na niego teraz patrzeć bo... No właśnie, bo co?
- Och, Billy... - mruknęła do siebie. - Coś ty narobił.

Usiadła na jednej z ławeczek parkowych i przymknęła oczy. Jej życie jak dotąd było idealne. Miała świetnych przyjaciół, wspaniałego brata i wymarzoną pracę. Doskonale radziła sobie z łączeniem dwóch światów i jak do tej pory nikt nie dowiedział się, że jest wciąż nastolatką, która nadal się uczy a nie dwudziestokilkuletnią kobietą po studiach. Wszystko układało jej się fajnie aż przyszedł Billy i wszystko zepsuł.

W sumie co ona się miała przejmować? Przecież już kiedyś wpadł do niej i rzucił tajemnicze "to ty" a potem nie powrócił do tematu. Może i tym razem coś mu się pomyliło? Może znowu jak się zobaczą to zmieni temat i będzie znów po staremu?

Jane siedziała na ławce i nie wiedziała co ma zrobić. Pierwszy raz w życiu nie wiedziała co uczynić na taką sytuację. Bo kim był Billy dla niej? Był przyjacielem. Najlepszym przyjacielem. Ale poza tym aspektem? Był przy niej, gdy go potrzebowała. Wspierał ją, gdy odnosiła porażki lub starała się o coś. Chyba nie było żadnego takiego wydarzenia w jej życiu, w którym Billy był nieobecny.

Nie. Nie mogła tego zrobić. Nie. To w końcu Billy. Rozejrzała się dookoła jakby szukała jakiejś wskazówki. Dookoła spacerujące pary, rodziny z dziećmi. Coś miłego, nie można było się nie uśmiechać na ten widok. Jednak nikt nie był w stanie jej pomóc rozwiązać jej problemu.

Chociaż z drugiej strony... Czy to tak naprawdę jest problem?

Jane zaczęła grzebać w torebce w poszukiwaniu komórki. Musi zadzwonić do niego. Musi z nim porozmawiać. Musi... Niech to! Telefon najpewniej został w domu. W końcu wybiegła w takim pośpiechu.
- No nie! - jęknęła. Wstała z ławki i ruszyła w poszukiwaniu telefonu. To nie mogło się dziać naprawdę. Musiała do niego zadzwonić, ale wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Jak zawsze komórka była przedłużeniem jej ręki tak musiała zniknąć.

O, jest telefon! Kilka drobnych i...
- Billy? Tak, to ja. - oparła się o szklaną budkę z ulgi, że słyszy jego głos. - Jestem w Central Parku. Tak, wiem, że daleko. Ok. - odłożyła słuchawkę. Telefony publiczne to zbawienie świata! Jane powróciła na ławeczkę w oczekiwaniu na przyjaciela. Czuła jak żołądek skręca jej się w ósemki, jak jej serce szybko bije. Zajęło jej to trochę czasu, ale znała odpowiedź.

Billy zaparkował swój samochód przed wejściem do parku i szukał Jane. Już robiło się ciemno, ludzie powoli szli do domu i tylko samotna postać tkwiła na ławeczce.
Zobaczyła go od razu. Szedł do niej uśmiechnięty. Billy. Wstała i na drżących nogach podeszła do niego.
- Janie, zapewne zmarzłaś. - już ściągał kurtkę by okryć nią jej ramiona. Poczuła delikatne muśnięcie na ramieniu i wiedziała co chce powiedzieć.
- Billy, ja... - spojrzała mu w oczy. - Też cię kocham.

Więcej słów nie potrzebowali.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:43, 06 Wrz 2012    Temat postu:

5 powodów dla których Cię nie znoszę:
1. Bo wiedziałaś jak mnie przyciągnąć tu
2. Bo wiedziałaś też jak mi zrobić dobrze.
3. Bo znów mi smutno, że tego już nie zobaczymy
4. Bo tęsknię za nimi!
5. Bo za krótko napisałaś!

a tak na serio: me gusta!
Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lacida
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 06 Mar 2012
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Małopolska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:32, 07 Wrz 2012    Temat postu:

Fik 1: można się zmienić z miłości, pięknie to ujęte.
Fik 2: *zachwyca* Housem zakochanym w Cameron i szczerymi słowami o spóźnionej refleksji:

Rory napisała

'' Poczuł jak serce zaczyna mu mocniej bić. To nie dla niego, ona nie jest dla niego. Miał szansę i jej nie wykorzystał a teraz już jest za późno na odwrócenie biegu wydarzeń. ''


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:19, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Mój komentarz odnośnie 2 fika: oosom! Podobała mi się ta klamra w postaci czerwonego kubka, fajnie zinterpretowałaś prompta oczywiście wolałabym, żeby skończyło się na Hameronie... Ale i tak jest nieźle

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alumfelga
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 1927
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: D.G.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:27, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Zastanawiałam się kiedyś, w której części Nowego Jorku Neal mieszka, bo wygląda na to, że w obszarze dwóch mil znajduje się i dom Petera, i Diany, i Jonesa... i biuro FBI chyba też. Kompletnie zapomniałam o Chrysler Building, które pozwala namierzyć okolicę (btw. to kawał drogi od miejsca, w którym kręcą zewnętrze domu)

Mozzie dostał już w fandomie miano cockblockera w White Collar i nie mogę się na niego gniewać, kiedy przerywa chwile Neal/Sara Wiesz, co mi się jeszcze podobało? Neal ostatecznie nie obiecał A on bardzo uważa na to, co mówi


Co do drugiego fika, nie mogę się nadziwić, w jak różne strony można pójść, mając na wejściu czerwony kubek. Poważny fik do niepoważnej piosenki, me gusta bardzo


Trójeczki nie komentuję, bo niestety nie znam fandomu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:38, 08 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 4
Tytuł: Światełko w tunelu
Autor: Rory Gilmore
Fandom: Hunger Games
Uwagi: BO, pairing Katniss/Peeta, częściowe spoilery
A/N: nie wiem co mi z tego wyszło, chyba lekko dobijająco



Siedziała na łące z zamkniętymi oczami. Powoli oddychała świeżym powietrzem i usiłowała nie myśleć o tym co się stało zupełnie niedawno. Rebelia. Śmierć. Strata. Zwycięstwo. Samotność. Powrót. Odzyskanie. Miłość. Brak szczęścia.
Nie potrafiła się cieszyć tym, że żyje. Że on żyje. Że oboje żyją.
Te ostatnie miesiące były jak koszmar. Nie. Nie jak koszmar. To był rzeczywisty koszmar, z którego nie potrafiła się obudzić. Przez tyle czasu widziała tylko śmierć, zniszczenie i cierpienie. Najpierw zmuszono ją do bezlitosnej walki na śmierć i życie a następnie kazano walczyć jako twarz rebelii przeciwko najwyższej władzy. Później musiała patrzeć jak na jej oczach umiera jej ukochana siostra, za którą właśnie zgłosiła się na ochotniczkę by walczyć na arenie. Nie ocaliła jej życia chociaż to było jej największe pragnienie. To był jej życiowy cel. Wszystko co robiła było dla niej, a teraz... Teraz nie było nic.
Do tego doszedł on. Wyprany mózg, czasem miał objawy agresji, ale była przy nim. Trwali razem w tym zawieszeniu. Ona w milczeniu cierpiąca a on będący tam dla niej, gdy tylko go potrzebowała. On starał się jak mógł by powstrzymywać ataki, ale czasem było ciężko. Nie, nie bił jej, nigdy jej nie uderzył ani nie skrzywdził od tamtego pamiętnego dnia. Jednak cierpiał i ona cierpiała razem z nim. Nie mogli sobie pomóc tak do końca, ale wspólne wspieranie się było tym czego obecnie potrzebowali najbardziej.
Czasem zastanawiała się, gdzie podział się ten nieśmiały chłopak, który uratował jej życie tyle razy i który kochał ją bezwarunkowo. Wszystko mogło potoczyć się zupełnie inaczej, ale los tak chciał, że znaleźli się na tej arenie, gdzie mieli się wzajemnie zabić. Może gdyby wcześniej wiedziała, że go kocha i gdyby potrafiła to okazać to byłoby inaczej. Teraz już było za późno.

Minęło kilka lat. Wciąż przychodziła na łąkę, gdzie kiedyś bawiła się ze swoją siostrą. Teraz miała jego. Był przy niej i kochał ją, chociaż wciąż był inny. Jednak po tylu latach już nie bała się, że ją skrzywdzi. Kiedyś, czasami, marzyła by może skrócił jej cierpienia podczas jednego ze swych napadów, ale najwyraźniej jego miłość była silniejsza od żądzy mordu. Nie potrafił jej skrzywdzić świadomie, chociaż podczas jego ataków bardzo cierpiała. Chciała by wrócił ten świetny chłopak, ale nie było to już możliwe. Najważniejsze, że ją kochał. A ona? Kochała go, chociaż długi czas nie potrafiła tego wyrazić. Doceniała jego poświęcenie, jego cierpliwość aż w końcu potrafiła bez namysłu powiedzieć "kocham cię". Wzięli szybki ślub przy dawnym Pałacu Sprawiedliwości, który był już tylko ruiną po ogromnej wojnie. Nie było nikogo z ich rodziny. Jego rodzina nie żyła a jej matka nie odwiedzała ich nawet, zdobywała się jedynie na krótkie listy raz na jakiś czas. Ich życie powoli wracało do normalności. Dużo czasu zajęło im by dojść do takiego stanu rzeczy. Ona polowała, on piekł i czasem zajmowali się swoim byłym mentorem. To on udzielił im ślubu, gdy tego zapragnęli. Kochali się, to było najważniejsze. Tragiczne przeżycia scalają ludzi. Przebyli długą drogę by być razem. Czasem myślała czy to nie stało się dobrze, że trafili na jedną arenę. W końcu zapewne nigdy nie porozmawialiby ze sobą a on nie wyznałby jej miłości i ich życie byłoby zupełnie puste i pozbawione sensu. Tak może było lepiej...

Kolejne lata były już lepsze. Wciąż męczyły ją koszmary, ale on był zawsze przy niej. Poza tym prowadzili normalne życie. On chciał dzieci, ta rozmowa była u nich częstym gościem. Pragnął ich bardzo, ale ona się bała. Nie było już aren, nie było corocznego zabijania, ale były wspomnienia, wspomnienia tak straszne, że sama myśl o tym, że jej dzieci mogłyby przejść przez to co ona była najgorszą z możliwych. Nie zgadzała się na to. On rozumiał i cierpiał, ale jednak często przebąkiwał o założeniu rodziny.

Poczuła w sobie ruch. Najpierw delikatne łaskotanie, a potem już wyraźny ruch. Wstała z miejsca i pobiegła do domu, gdzie czekał on. Lekko przerażona, ale najwyraźniej szczęśliwa powiedziała mu co poczuła. On położył rękę na jej brzuchu a następnie mocno ją przytulił. W ich oczach zaszkliły się łzy. Po tylu latach cierpień może i w końcu nadejdą dla nich lepsze dni. Takie, które przyniosą wspomnienia pełne radości a nie bólu i śmierci. Takie ich własne światełko w tunelu.

Zasnęli wtuleni w siebie. Wiedzieli, że za kilka godzin ona obudzi się z krzykiem i przez długi czas nie będzie można jej do końca uspokoić. Mieli siebie i wkrótce do nich miała dołączyć maleńka istotka, która tak bardzo ich potrzebowała.
Tymczasem spali przy lekkim zapachu kurkumy, który wdzierał się do domu przez otwarte okna.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:56, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Cholera, nie czytam, bo nie dorwałam jeszcze Kosogłosa. Chociaż i tak już przeczytałam, kto umrze, hejt ju!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:57, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Alcusia napisał:
Cholera, nie czytam, bo nie dorwałam jeszcze Kosogłosa. Chociaż i tak już przeczytałam, kto umrze, hejt ju!

Ostrzegłam, że spoilery fajo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:58, 08 Wrz 2012    Temat postu:

Wiem! dlatego hejtuję też siebie samą

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:44, 09 Wrz 2012    Temat postu:

Rory, nie wyszło dobijająco, wyszło właśnie zupełnie odwrotnie. Z nadzieją. I ładnie Mam tylko jedno pytanie: w którym miesiącu była Katniss, że poczuła w sobie ruch, a wcześniej nie wiedziała, że jest w ciąży? Może jestem czepialska trochę, bo fik bardzo mi się ogólnie podobał, tylko ta jedna rzecz mnie zastanowiła

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:46, 09 Wrz 2012    Temat postu:

No w założeniu Katniss wiedziała, że jest w ciąży, ale po prostu po raz pierwszy poczuła ruchy dziecka i reszta to ich refleksja w związku z tym co właśnie poczuli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:51, 09 Wrz 2012    Temat postu:

I wszystko jasne, dzięki za wyjaśnienie tego

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:07, 11 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 5
Tytuł: Bo prawdziwa miłość jest zawsze blisko
Autor: Rory Gilmore
Fandom: House MD
Uwagi: BO, Chaseron
A/N: takie coś mi wyszło, jakiś miks czy coś



Cameron była już porządnie spóźniona na zajęcia. Nie wiedziała dlaczego zaspała. Zazwyczaj siedziała jako pierwsza w klasie i zawsze wiedziała wszystko. No, może z tych konkretnych zajęć. Koleżanki z pokoju się z niej nabijały, że dla swojego profesora by wykuła na pamięć nawet i książkę telefoniczną. Może i nie zrobiłaby tego, chociaż kto wie. Bo i profesor był ciekawy.
Wysoki, przystojny, zarost i te piękne niebieskie oczy, w których można by się utopić. Był dość niekonwencjonalny w swoich nauczaniach. Lata pracy w zawodzie nie tylko nie nauczyły go współczucia do pacjentów, ale wyostrzyły złośliwość. Cameron lekko się go obawiała, ale bardzo jej też imponował. Zawsze była wyuczona, gdyż profesor doktor habilitowany House był wymagający a każdą złą odpowiedź wyśmiewał. Zresztą, jej odpowiedzi często były przedmiotem żartów.
Cameron uczyła się by go zadowolić a te jego drobne złośliwości, które były przemieszane z odrobiną uznania i podziwu to dla niej było coś pięknego. To jak czasem na nią patrzył dawało jej nadzieję na... No właśnie. Na co? Bo w końcu związki studentek z profesorami były surowo zabronione. Zresztą, doktor House nigdy nie sugerował jej niczego konkretnego. Nie w tym sensie. Chociaż zaproponował jej staż w jego szpitalu. Było to dla niej bardzo interesujące. Pracować w takim znanym i świetnym szpitalu z takim wspaniałym diagnostą to marzenie każdego studenta. A ona była tą wyróżnioną.
Wpadła zdyszana na zajęcia i z wymruczanym „przepraszam” usiadła na swoim miejscu obok jej najlepszego przyjaciela, Roberta Chase’a. Oni znali się chyba od zawsze. A przynajmniej od początku studiów. Zawsze razem, zaprzyjaźnili się bardzo. Nie, to nie było nic z rzeczy „przyjaciele z korzyściami”. Ona zawsze uważała go za geja a on nigdy nawet nie próbował do niej uderzać. Zresztą, była zbyt zajęta marzeniem o niebieskich oczach doktora House’a, by zwracać uwagę na kogoś innego.
- Coś się stało? - szepnął Chase.
- Nie wiem, budzik chyba mi się zepsuł. - mruknęła Cameron sadowiąc się na miejscu.
- Skoro panna Cameron zdecydowała się do nas dołączyć to może wróćmy do przypadku. - dobiegł ich głos z dołu. Doktor House patrzył na czerwoną ze wstydu i z powodu biegu do klasy, Cameron.

Cameron i Chase dostali wymarzony staż w szpitalu Princeton-Plainsboro, gdzie głównie służyli jako worek treningowy House'a. A to kawa, a to jakieś złośliwości. Chyba najbardziej obrywało się Chase'owi, który usiłował się podlizywać, a House najbardziej na świecie nie znosił lizusów.
Cameron starała się wykonywać pracę jak tylko mogła najlepiej. Kiedy jednak House pojawiał się w pomieszczeniu i stawał tak blisko niej, że mogła z łatwością zobaczyć każdy najdrobniejszy szczegół na jego twarzy, nie mogła oddychać. Czuła te motylki w brzuchu i nie mogła się ich pozbyć.
- Nie mów, że jesteś zakochana w tym starym... - zaczął Chase, ale Cameron mu przerwała.
- Jest dojrzały a nie stary. - powiedziała krótko i ucięła rozmowę na ten temat. Chase był zły, widziała to w jego oczach, ale co miała zrobić? Usłyszała jak burknął coś o byciu totalnie ślepą i nigdy nie spełniącym się marzeniu, ale nie skomentowała tego.
Wiedziała, że Chase ma rację, że ona i House nigdy się nie spełnią. Ale serce nie sługa.

Chase był na nią obrażony. Tak z dnia na dzień przestał się odzywać a ona nie potrafiła wyciągnąć z niego dlaczego. Gdy pytała o co chodzi on mówił, że nic się nie dzieje i wszystko gra. Jednak nie odbierał telefonów a na korytarzach ją unikał. Nawet House zauważył, że coś jest nie tak, co poprowadziło do serii niewybrednych żartów. Cameron nie mogła już tego dłużej znieść. Po pracy wybrała się do Chase'a by z nim pogadać.

Długo waliła w drzwi, ale nie odpowiadał. Wiedziała, że jest w domu, gdyż słyszała jak się rusza.
- Nie odejdę póki nie pogadamy! - powiedziała do zamkniętych drzwi. - Otwieraj!
Tym razem nie czekała długo aż drzwi się otworzyły i stanął w nich Chase ze skwaszoną miną.
- Och, to ty. - powiedział tylko. Cameron bez zaproszenia wpakowała się do środka.
- Musisz mi wyjaśnić co zrobiłam nie tak. Coś powiedziałam? Co się stało, że nagle przestałeś się do mnie odzywać? - zapytała. Chase westchnął i spojrzał na nią zrezygnowany.
- Jesteś głupia, wiesz? - powiedział. - Ty i House? Nigdy się to nie stanie. Jesteś zapatrzona w niego jak w jakąś świętość. To nie jest ktoś, kogo stawia się na piedestałach. Lekarzem jest świetnym, to trzeba mu przyznać. Ale jako człowiek... Jesteś ślepa. Może i sobie stoi najwyżej w hierarchii wszystkiego, nie to co niektóre szaraczki. Ale jednak...
- Dość! - powiedziała Cameron. - Nie jest to twoja sprawa. - wstała. Chase zagrodził jej drogę.
- Może i nie. - wzruszył ramionami. Patrzył jej prosto w oczy i zobaczyła w nich coś dziwnego, coś innego. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć on nachylił się i pocałował ją. Tak bardzo ją zaskoczył, że początkowo odwzajemniła pocałunek, ale po chwili odsunęła się od niego.
- Co ty robisz? - zapytała patrząc na niego zaskoczona.
- Jesteś ślepa. Ja cię kocham a ty nigdy tego nie widziałaś. Zawsze tylko House i House. Nigdy ja.
- Ale... ty... Nigdy...
- Nie, nie jestem gejem. Nie interesowałem się żadną dziewczyną bo liczysz się tylko ty. Kiedy jestem z tobą to nie liczy się nikt poza tobą.
- Ja.. nie mogę... - Cameron ominęła go i wybiegła z mieszkania.

Wybiegła na ciemną już ulicę. Co on sobie wyobraża? Jak on tak może?
Wróciła do siebie. Leżała w łóżku i nie mogła spać. Myślała o całej tej sytuacji, ale co mogła zrobić?
Fakt, Chase był zawsze przy niej. Jak była chora to przynosił jej lekarstwa, jak miała doła to pojawiał się z kubełkiem lodów i jakimś fajnym filmem, który oglądali razem póki nie usypiała z głową na jego ramieniu. Razem się śmiali, razem uczyli, razem chodzili na spacery i... Nigdy nie przyszło jej do głowy, że ktoś tak pomocny byłby nią zainteresowany. On nigdy nie zdradził się z tym, nigdy nie powiedział nic, by myślała, że to jej chce. A ona gadała mu wciąż o Housie, który... No tak, po przemyśleniu wcale nie był takim ideałem. Bo w końcu on nie był przy niej i nie wspierał jej nigdy. To Chase widział ją w najgorszych momentach jej życia, to on ją wspierał i znał na wylot. Czemu tego wcześniej nie zauważyła? Wypatrywała ideałów a tak naprawdę prawdziwa perełka była przy niej, zapomniana, może niezupełnie chciana.
Przewracała się z boku na bok. Nie, nie może tego tak zostawić. House jest świetny, ale to faktycznie nie miało sensu. A Chase...
Wstała i narzuciła na siebie jakieś ciuchy. Wyszła z domu po cichu, by nie obudzić współlokatorek.
Chase otworzył od razu. Najwyraźniej nie spał, wydawał się być całkiem obudzony.
- Allison? - zapytał zaskoczony. - Co ty tu...
Nie dała mu nic więcej powiedzieć. Pocałowała go a on nie bronił się przed tym w ogóle.
- Miałeś rację. Byłam ślepa. - powiedziała. - To ty, Robercie. To zawsze byłeś ty.
Chase uśmiechnął się i zamknął za nimi drzwi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:31, 11 Wrz 2012    Temat postu:

Ale fajny fik, me gusta bardzo miałam w sumie podobny pomysł, ale na Hamerona ale teraz to już wymyślę coś innego

Rory Gilmore napisał:
- Miałeś rację. Byłam ślepa. - powiedziała. - To ty, Robercie. To zawsze byłeś ty.




Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:52, 12 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 6
Tytuł: Wonderwall
Autor: Rory Gilmore
Fandom: House/Vampire Diaries
Uwagi: 13+, nie podam pairingu, zaskoczcie się
A/N: nie bijcie! Miałam ochotę na napisanie tego już od dawna, ale kurczę... No mam nadzieję, że się spodoba i mnie nie zjedziecie za to co zrobiłam Dodatkowo napiszę, że nie trzymałam się jakoś specjalnie czasów, więc nie sugerujcie się, że jeśli piosenka Oasis jest z 1995 roku to się tego trzymałam.


Pamiętała ten dzień jakby to było wczoraj. Była zwyczajną lekarką, która opatrywała rannych żołnierzy. Codziennie widziała tyle śmierci, ale nie potrafiła opanować łez, gdy kolejny żołnierz umierał na jej oczach. Jej szpital polowy był mały, położony blisko linii frontu i codziennie dało się słyszeć jak w pobliżu spada kolejna bomba. To było coś strasznego, spać i żyć w takich warunkach. Oczywiście czasami było i spokojniej, ale wiedziała, że to tylko cisza przed burzą.
Któregoś spokojniejszego dnia wybrała się z misją do pobliskiego szpitala, który dostarczał im leki. Nowa dostawa się spóźniała, a ona jako osoba odpowiedzialna za to musiała to sprawdzić. Nie było tam daleko, ale jednak kawałek musiała przejechać tym starym, rozklekotanym jeepem, modląc się by się nie zepsuł. Droga była pusta, gdy nagle zobaczyła ją. Mała dziewczynka, która błąkała się na drodze. Zatrzymała samochód i podeszła do niej.
- Hej, skarbie. Gdzie twoi rodzice? - zapytała. Dziewczynka wyglądała na bardzo wystraszoną. Wtedy usłyszała znajomy odgłos odbezpieczanej broni. Nie zdążyła nawet krzyknąć, gdy ktoś strzelił do niej. Przed oczami zrobiło jej się ciemno.
Nie wiedziała jak długo leżała w krzakach, ale kiedy ocknęła się było dość mroczno. Jednak żyła i tak naprawdę nie czuła się źle. Zawsze wydawało jej się, że postrzelenie, zwłaszcza w brzuch zapewnia długą i bolesną śmierć, tymczasem jej nic nie było. Podniosła się powoli w celu obadania rany. Tylko... Nie było żadnej rany. Owszem, dookoła była jej krew, nawet wiele krwi, ale po ranie nie zostało nawet śladu.
- Co do... - mruknęła do siebie. I wtedy to poczuła. Uderzyło w nią tak, jakby ktoś mocno przywalił jej w żołądek. Intensywny zapach, który powodował ogromne pranienie. Krew. Wstała i ruszyła przed siebie, wiedziona zapachem. I wtedy zobaczyła jego. Siedział nieopodal a u jego stóp leżała jakaś dziewczyna. Usłyszał, że przyszła i spojrzał na nią.
- Pij. - powiedział wskazując na nieprzytomną dziewczynę. Zawahała się, ale tylko na moment. Pragnienie było silniejsze niż jej wartości. Podbiegła do dziewczyny, ale wtedy się zatrzymała.
- Nie mogę. - powiedziała. Mężczyzna spojrzał na nią uważniej.
- Pij albo umrzesz. Twój wybór.
- Ale... - nie, nie mogła tego zrobić. Jego oczy, tak intensywne wpatrywały się w nią z oczekiwaniem. Najwyraźniej nie miała ochoty na picie czyjejś krwi, ale on nie mógł pozwolić jej na śmierć. Zanim zorientowała się co się dzieje on był już przy niej. Z ogromną siłą złapał ją i przyciągnął do nieprzytomnej dziewczyny. Zobaczyła jak się zmienia jego twarz, jak wyrastają mu kły. Bała się. On ugryzł pierwszy. Posilał się a ona coraz bardziej czuła narastające pragnienie by zrobić to samo. Nie zdążyła podjąć decyzji, gdy z całej siły przyciągnął jej głowę do martwej już dziewczyny. Nie miała wyjścia. Napiła się. Pierwszy łyk był jak coś wspaniałego. Jakby nie piła od wielu dni i nagle coś się w niej zmieniło. Piła do momentu aż zaspokoiła swoje pragnienie.
Przyjrzała mu się uważnie. Wysoki, czarne włosy i zawadiacki uśmiech. I te oczy. Takie nieprzystępne, ale coś jednak w nich było. Coś, czemu nie potrafiła się oprzeć.
- Kim jesteś? - zapytała. Spojrzał na nią i uśmiechnął się.
- Pytasz o imię czy może o gatunek?
- Chyba o to i o to. Nie wiem...
- Więc nazywam się Damon Salvatore i jestem... No, cóż, oboje jesteśmy wampirami. - powiedział.
- Nie ma czegoś takiego jak wampiry. - odpowiedziała machinalnie. Jednak jak wyjaśnić wyrastające kły i picie krwi?
- Owszem. - ironia. - Może tak dziękuję za uratowanie mi życia?
- To ty?
- Taa... Było z tobą dość kiepsko, ale jednak już lepiej, nieprawdaż? - wstał z miejsca i teraz patrzył na nią z góry.
- Wybacz, ale to dla mnie...
- Coś nowego? Jasne. W każdym razie ja nie usłyszałem twojego imienia. - rzucił jakby od niechcenia.
- Nie podałam go. - wzruszyła ramionami. Piła ludzką krew a on pyta o imię? Ale najwyraźniej czekał na odpowiedź, więc westchnęła głęboko. - Allison. Allison Cameron. Pracuję w pobliskim szpitalu polowym jako lekarka.
- Pracowałaś. - poprawił ją. - Nie będziesz się w stanie kontrolować w tej robocie. Jesteś za młoda.
Nie wiedziała o co mu chodzi, ale nie komentowała tego. Tak, czuła pragnienie a w szpitalu było mnóstwo krwi. Miał rację.
- Chodźmy. - powiedział.
- Dokąd?
- Zobaczysz...


Lata mijały a oni trwali razem. Damon uczył ją jak być wampirem, jak uspokoić potrzebę picia krwi tak, by nie atakowała nikoo, gdy poczuje głód. Po pewnym czasie stali się przyjaciółmi a potem powoli stawali się kimś więcej.
To była trudna miłość. Cameron nie potrafiła zaakceptować czegoś, co robił Damon, gdy miał kaprys zabić kogoś. Czasem nie poznawała tego wspaniałego chłopaka, który nauczył ją jak przetrwać. Damon nauczył ją jak żyć, pomógł w zdobyciu pierścienia, który pozwalał jej na chodzenie w świetle dziennym. Ona z kolei nauczyła go cierpliwości, opanowania i większego współczucia dla innych. Kochali się, nienawidzili, odchodzili od siebie i następnie znowu wracali. Przez wiele lat byli tylko we dwójkę, nie wyobrażali sobie kolejnej osoby do towarzystwa. Mieli wszystko co było im potrzebne do szczęścia. Ona go uratowała z najmroczniejszego miejsca, w którym się znalazł. Gdy budził się w nim wampir, ona go uspakajała. Siedziała z nim i trzymała go w objęciach aż głód minął. Powtarzała mu wciąż „You’re my wonderwall”. Wszystko co najlepsze w życiu, gdy po całym dniu ma się do czego wracać.
Jednak co dobre szybko się kończy. Cameron nie mogła powstrzymać się by nie odwiedzić swoich bliskich. Wiedziała, że nie może z nimi porozmawiać, gdyż w tym momencie powinna być grubo po pięćdziesiątce a jej rodzeństwo, gdyby ją zobaczyli, wpadłoby w panikę.
- Nie możesz tam jechać. Wiesz czym to grozi. - mówił Damon.
- Wiem, ale chcę tego. Nie widziałam ich tyle lat i po prostu muszę to zrobić. Chcę wiedzieć, że są bezpieczni, że żyją sobie spokojnie. - tłumaczyła.
- Allison... - zaczął Damon, ale Cameron chwyciła go za rękę.
- Damonie, nie sprzeczaj się ze mną. Zobaczymy się wkrótce.
- Nie rozumiem dlaczego nie chcesz bym z tobą tam pojechał.
- To jest coś, co muszę zrobić sama. Ale spotkamy się w Nowym Jorku za tydzień.
- Obiecujesz? - spojrzał na nią. Cameron pocałowała go.
- Obiecuję.

Minął tydzień, dwa, miesiąc. Damon siedział w Nowym Jorku i wypatrywał swojej ukochanej. Wiedział, że nie ma na świecie nikogo, kto by czuł do niej to samo co on i to samo było ze strony Cameron. Ona była tą jedyną dla niego, ale czuł, że ich drogi się rozeszły. Zastanawiało go co się takiego stało, że nie wróciła. Nie wiedział, gdzie dokładnie pojechała, więc zrobił wszystko by ją odnaleźć.
Dom był pusty. Ku jego zaskoczeniu, po naciśnięciu klamki drzwi się otworzyły bez problemu a on mógł wejść do środka. Nie był to dobry znak.
- Przepraszam, gdzie są właściciele tego domu? - zagadnął jakiegoś przechodnia.
- Nie słyszał pan? Straszna tragedia. Wszyscy zostali zamordowani. Okrutna śmierć. Jakaś sekta chyba, wytoczyli z nich wszystką krew! - mężczyzna przeżegnał się i szybko odszedł. Damon stał jak sparaliżowany, a następnie biegiem wpadł do domu.
- Allison?! - krzyknął, ale nikt mu nie odpowiedział. Rozejrzał się po domu i wtedy jego wzrok padł na białą kopertę. Najwyraźniej była dość świeża, gdyż pewnie policjanci by ją zabrali. Zobaczył starannie wykaligrafowane jego imię, najwyraźniej pisane przez Cameron.
Najdroższy Damonie,
jeśli czytasz ten list to zapewne wiesz co się stało. Nie mogę tak żyć, zabijać ludzi, którzy mieli rodziny. Kocham Cię, ale nie możemy być razem. Potrzebuję czasu dla siebie. Chcę odpokutować to, co robiłam. Myślę, że znajdziemy drogę do siebie, gdyż [i]after all, you're my wonderwall.

A.[/i]

Czytał list wielokrotnie. Nie potrafił w to uwierzyć, nie mógł przyjąć do wiadomości, że ją stracił.

Minęły kolejne lata, a potem jeszcze więcej lat. Nie było dnia by nie tęsknił, by nie myślał o niej. Marzył o tym by znów wtulić się w nią i leżeć z nią w milczeniu, by mogli być ze sobą, by mógł jej powiedzieć, że ją tak bardzo kocha. Szukał jej. Przejechał prawie cały świat by chociaż odnaleźć jakiś jej ślad. Była w tym dobra, nie dowiedział się niczego konkretnego. Jednak chyba wiedziała, że za nią podąża, gdyż tu i ówdzie odnajdywał napisy "you're my wonderwall".
Powrócił w ten swój czarny okres, gdzie zabijał dla zabawy. Nie obchodziło go to, czy zostanie zdemaskowany. Miał dość życia bez niej. Nie miał się już dla kogo starać.


Usiłował wyrwać się z tego amoku. Zaczął podkradać krew ze szpitala, która może i nie była taka dobra jak świeża, ale zdecydowanie lepsza niż wiewiórki, którymi tak zajadał się jego brat.
Tej nocy też się włamał do szpitala. Znał już drogę do lodówek, więc nie patrząc na nic skierował swoje kroki prosto do celu. To był jak raj dla niego. Tyle torebek z tą cudowną zawartością.
- Nie ruszaj się! - usłyszał za plecami. Drgnął. - Bo strzelę.
Mógł zaatakować, ale ten głos...
- Allison? - odwrócił się twarzą do niej. Stała przed nim, oczywiście bez żadnej broni, w fartuchu lekarskim.
- Damon... - szepnęła. Szybko podbiegła do niego i wtuliła się w jego ramiona. On nie był taki chętny temu gorącemu przywitaniu, w końcu zostawiła go na tyle lat. - Jesteś.
- Gdzie byłaś? - zapytał z wyrzutem.
- Przepraszam, ale nie mogłam wrócić. To było... Coś strasznego. Pracowałam jako lekarka tu i tam. Oczywiście nie mogłam zostawać w jednym miejscu dłużej niż dwa, trzy lata, gdyż się nie starzeję, a poza tym nie chciałam. Znalazłam zabójców mojej rodziny. Przepraszam, ale wtedy znienawidziłam nawet samą siebie. Nie mogłam i ciebie w to wciągać. Ale kocham cię, nigdy nie przestałam.
Damon pokręcił głową.
- Za późno. Powinnaś wiedzieć czego nie robić. Powinnaś być tego świadoma. - wyszedł. Cameron poczuła jak po jej policzkach płyną łzy.

Damon nie potrafił jej wybaczyć, ale nie potrafił też zapomnieć.
Because maybe, you're gonna be the one that saves me
And after all, you're my wonderwall.

Usłyszał to w radiu. Przypomniał sobie piękne chwile, gdy ona śpiewała to trzymając go za rękę, gdy leżeli w łóżku, wtuleni w siebie, gdy ocierała mu czoło, gdy przechodził detoks od ludzkiej krwi. Bo ona była dla niego tą podporą, tą jedyną, do której czuł to, czego nikt inny nie mógł czuć.

Tym razem odnalazł ją od razu.
- You're my wonderwall. - powiedział całując ją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:04, 13 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 7
Tytuł: Droga do szczęścia
Autor: Rory Gilmore
Fandom: White Collar/House MD
Uwagi: BO, pairing Neal/Cameron
A/N: nie wiem sama, jakoś tą dwójkę widzę razem Indżoj! (de sajlens )


Siedziała na tarasie i piła gorącą herbatę. Pogoda już nie nadawała się na siedzenie na zewnątrz, ale gruby koc i kubek gorącego napoju ogrzał ją chociaż na chwilę. Wspominała pewne lato, gdy wybrała się na wakacje po USA. Ambitna decyzja by tanio zwiedzić kraj zaowocowała podróżą autostopem. Miała to być jej ostatnia szansa na poprawienie relacji w swoim upadającym związku. Nie widziała wielkiej szansy na przetrwanie kryzysu, ale nie chciała się poddać bez walki. Skończyło się to niezbyt miło. Jednak całe te wakacje wspominała miło. W zamyśleniu obracała na palcu swoją obrączkę

Pamiętała jak siedziała na poboczu ze swoim bagażem i była wściekła. Na siebie, na świat, na facetów. Nie dość, że wylądowała na totalnym zadupiu to jeszcze została bez transportu, gdyż wpadła na iście genialny pomysł by podróżować autostopem to jeszcze jej już były chłopak postanowił ją porzucić właśnie podczas wycieczki. Tak, uznał, że to idealny moment by powiedzieć jej o tym, że przespał się z jej przyjaciółką. Byłą już przyjaciółką.
Dwójka poprzednich kierowców okazała się być totalnymi zbokami, a trzeci po prostu uznał, że nie będzie jej wiózł dalej, więc zatrzymał samochód na poboczu i zostawił ją na pastwę losu. Było jej już strasznie gorąco, a od godziny nie pojawił się żaden samochód. Zapasy wody kurczyły się w zastraszającym tempie i musiała iść do łazienki. Tymczasem nikt nie nadjeżdżał i kiedy zdecydowała się na załatwienie swojej potrzeby tu i teraz, usłyszała, że coś nadjeżdża. Nie miała siły na łapanie stopa, ale co innego jej zostało? Przecież kolejny transport mógł pojawić się dopiero za godzinę, dwie lub za dwa dni.
- No dobra, Cameron. Weź się w garść. - mruknęła i zaczęła machać w stronę nadjeżdżającego pojazdu.
Za kierownicą siedział młody mężczyzna. Na głowie miał kapelusz a oczy przesłonięte były okularami przeciwsłonecznymi. Miał może ze trzydzieści dwa lub trzy lata, nie więcej. Zatrzymał samochód obok niej.
- Witam. - powiedział z uśmiechem. A uśmiech ten był zniewalający. - Dokąd?
- Do najbliższego miasta. Gdziekolwiek. - powiedziała. Mężczyzna wysiadł z samochodu i pomógł jej wpakować torby do bagażnika.
- Jestem Neal. - zdjął okulary i podał jej rękę. Cameron nigdy w życiu nie widziała tak niebieskich oczu, które były takie piękne, że mogłaby się patrzeć na nie cały dzień i nie miałaby dość.
- Allison. - przedstawiła się. - Dziękuję, że się zatrzymałeś. - powiedziała.
- Drobiazg. - uśmiechnął się i wsiedli do samochodu. - Nie masz żadnych życzeń co do miejsca zatrzymania? - zagadnął.
- W zasadzie to nie. Jestem na wakacjach, chciałam zwiedzić sobie to i owo, ale podróżowanie autostopem to nie dla mnie. Najwyraźniej przeceniłam moje siły. - westchnęła.
- Może to po prostu brak towarzystwa? Taka samotna podróż to nic przyjemnego.
- Racja. Dlatego podróżowałam z kimś, ale cóż... Długa historia.
- Mamy czas. - powiedział Neal.
Cameron opowiedziała mu o tym jak jej były facet ją po prostu zostawił i wrócił pociąiem do domu. Nie, nie żaliła się. Kiedy opowiadała o tym wszystkim nagle poczuła, że nie jest smutna, ale czuje ulgę, że to już jest koniec.
Jechali tak sobie i rozmawiali na różne tematy. On o sobie mówił niewiele. Ot taki tam koneser sztuki z Nowego Jorku, który jedzie do Chicago w interesach. Cameron, która wielbiła sztukę miała w końcu z kim porozmawiać na ten temat. A Neal znał się na rzeczy. Nawet nie wiedziała kiedy dotarli do jednego z większych miast. Cameron wysiadła i pożegnała swojego wybawcę.

Myślała o nim codziennie. O jego oczach, czarującym uśmiechu, jego opowieściach i inteligentnej rozmowie. Żałowała, że nie kazała się zawieść dalej, że nie zapytała o numer telefonu czy coś. Ale z drugiej strony on mógł sam poprosić o jej numer gdyby był zainteresowany. Musiała podróżować dalej, więc po kilku dniach wymeldowała się z pokoju w motelu i zamierzała ruszyć dalej. Wyszła na ulicę i rozejrzała się za taksówką. Kiedy chciała się odwrócić, ktoś na nią wpadł.
- Och, przepraszam. - wymruczał mężczyzna.
- Nic się nie... och. - Cameron spojrzała na niego.
- Witam. W drogę wyruszasz, super. - powiedział chwytając jedną z jej walizek. Ruszył przed siebie, więc Cameron nie miała innego wyjścia jak tylko ruszyć za nim.
- Hej, nie powiedziałam, że chcę... - zaczęła protestować, ale on wrzucił jej bagaż do samochodu a ją samą delikatnie pospieszył. Nie zdążyła jeszcze dobrze zamknąć drzwi, gdy ruszył z piskiem opon.
- Co do... - zaczęła. - Ktoś cię goni? - wymusiła żart. Trochę ją przerażał.
- Owszem. Taki biznes. Nie ma się czym przejmować, zgubimy ich. - Neal kluczył po mieście, wykonywał jakieś dziwne manewry. Cameron kurczowo trzymała się drzwi by czasem nie wypaść.
- To kim ty jesteś?
- Hmm... Szukam, znajduję, zabieram. Nazwij to jak chcesz. - Neal wyjechał poza miasto. Najwyraźniej nikt już ich nie śledził.
- Wypuść mnie. - zażądała. Neal spojrzał na nią, ale zatrzymał samochód. Cameron wyskoczyła z niego jak oparzona. Neal wysiadł za nią.
- Jesteś złodziejem? - zapytała z wyrzutem.
- Noo... nie do końca, ale kradzieże to też moja specjalność. Daj spokój, przecież to nie jest...
- Nie mów tylko, że to nie jest nic złego. - przerwała mu.
- Chciałem powiedzieć, że to nie jest to co myślisz, ale nic złego też pasuje. - wzruszył ramionami. - Och, daj spokój, Allison. To przygoda.
- Nie dla mnie. Nie będę wciągnięta w coś takiego! - zaprotestowała.
- Jak chcesz. Nie spodziewałem się, że to zrozumiesz. Lekarka z renomowanego szpitala, wolontariuszka, która współczuje wszystkim plus osoba, która nigdy nie zaszalała w całym swoim życiu. Znam ten typ.
- Skąd to wiesz? - zdziwiła się.
- Zerknąłem do twojego portfela jak zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej.
- Oczywiście. - mruknęła Cameron. - Mogłam się tego spodziewać.
- Nie możemy tu tak stać. To droga częściej uczęszczana, jak chcesz to zostań tu i ktoś cię zabierze. A jak nie, jedź ze mną. Przeżyj przygodę. - zachęcał.
- To nie mój styl. - powiedziała stanowczo. Neal wyciągnął jej bagaże z samochodu i ruszył z miejsca bez pożegnania. Cameron usiadła na walizce i wypatrywała samochodu.
- Dobra, nie mogę cię tak zostawić. - przed Cameron pojawił się samochód Neala. - Zaryzykuj, będzie całkiem miło.
- Nie chcę iść do więzienia.
- Nie pójdziesz. No co masz taką minę? Nie złapali mnie od roku, więc nie uda im się i teraz. Jestem ostrożny i najlepszy. A ty masz wakacje, czyż nie?
Cameron przewróciła oczami. Po chwili siedziała już na fotelu pasażera.

Nie żałowała nigdy tego, że wsiadła z Nealem do samochodu. Zaryzykowała wszystko, ale w końcu zdobyła się na odwagę i zrobiła coś niezgodnego z regułami. Neal nigdy nie zaproponował jej by brała udział w czymkolwiek niezgodnym z prawem a ona się nie prosiła o to. To było coś innego, wbrew jej zasadom. Przemierzali drogi i czuła się szczęśliwa. Prawie widziała te tabliczki z napisem "szczęście w tą stronę".
Cała historia skończyła się tak, jak się skończyła, ale mimo wszystko była zadowolona z tego jak jej życie się potoczyło. Wtedy kochała Neala całym swoim sercem a on kochał ją. A teraz?
- Wiesz, że się w końcu rozchorujesz? - powiedział Neal wychodząc na taras. Cameron spojrzała na niego. Minęło już sporo czasu a on się wcale nie zmienił. To był wciąż ten sam uroczy i przewrotny mężczyzna, którego poznała na tamtej drodze.
- Nie martw się o mnie. W końcu jestem lekarzem. - uśmiechnęła się. - Jak tam sprawy z Peterem? Mocno cię dziś męczył?
- Nie. Jak to Peter. Zaprosił nas na kolację.
- Zapewne pomysł El.
- Zapewne. - pocałował ją w czubek głowy. - Chodź do środka lepiej. Myślę, że kąpiel będzie wręcz wskazana. - wszedł do mieszkania.
Cameron uśmiechnęła się do siebie i podążyła za nim. Ich droga do szczęścia była długa i wyboista, ale w końcu osiągnęli cel.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:46, 16 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 8
Tytuł: You shook me all night long
Autor: Rory Gilmore
Fandom: New Girl
Uwagi: BO, pairing Nick/Jess, spoilery lekkie, kilka rzeczy zaczerpniętych z finału, jednak całokształt został zmieniony, więc nie zdradza całkowitej fabuły
A/N: tak mi przyszło do głowy, więc napisałam.



Wierzyła w przeznaczenie. No dobra, była może i głupia, ale wierzyła w to. Zresztą, nikt jakoś specjalnie nie dziwił się jej poglądom. Ogólnie rzecz ujmując to po rozstaniu z chłopakiem widziała siebie jako starą pannę z kotem. Taka była jej wizja przyszłości. No bo jaka może być inna, gdy chłopak cię zdradza, a ty zostajesz zmuszona do zamieszkania z grupką obcych facetów? No dobra, przesada. Było jej tam fajnie i w sumie bardzo się z nimi zżyła. Nie było szans by ich nie pokochać. Jednego może aż za bardzo. Kiedy jej najlepsza przyjaciółka wytknęła jej, że on może być nią zainteresowany to wpadła w prawdziwą panikę. Dlaczego? Bo to jej przyjaciel! Bo mieszkają razem! Bo to jest yuk, yuk, yuk! Nie, nei, niet, nein, no! Ona i on? Ach w życiu! Jednak on nie robił żadnych kroków by potwierdzić słowa przyjaciółki, więc się uspokoiła. Zajęła się własnym życiem, poznawała nowych facetów, ale nie potrafiła ich utrzymać przy sobie tak na dłuższą metę.
I w końcu nadszedł ten dzień. Nick postanowił wrócić do byłej dziewczyny i się wyprowadzał. To było coś złego. Więc, gdy utkwili na pustyni miała ostatnią okazję by jakoś go namówić do pozostania. W tym celu wybrali się na mały spacerek, z dala od wścibskich oczu przyjaciół, którzy i tak świetnie bawili się w swoim towarzystwie i raczej nie zauważyli ich zniknięcia.
- Cokolwiek powiesz ja i tak się wyprowadzam. - oznajmił Nick, zanim się w ogóle odezwała.
- Wiesz, nie będę cię namawiać. Jesteś dorosłym człowiekiem, wiesz co robisz.
- Dziękuję. - Nick odetchnął z ulgą.
- Ależ nie ma sprawy. Oczywiście, wiesz... - stanęła i zagrodziła mu drogę. - Zachowujeszsięjakrozpuszczonyjaśniepanktórymyśliżemuwszystkowolno...
- Jess, Jess! Zwolnij może trochę, co? - Nick złapał ją za ramiona. - Nie rozumiem ani jednego słowa.
- Nck. Zależy mi na tobie. Jesteś wspaniałym facetem, a Caroline nie da ci szczęścia. Ty wiesz o tym, ja wiem o tym, wszyscy to wiedzą! Ale nie możesz nawet dopuścić tego do wiadomości.
- Jess...
- Nie, nie jessuj mi tu teraz! Wiesz dobrze, że mam rację. Ostatnio długo nie mogłeś się pozbierać i po co to wszystko? Nie jesteś przy niej sobą. To nie jest ten zwariowany Nick, którego znam. Jak jesteś z nią to gadasz jak jakiś nadęty bufon z wyższych sfer. - odwróciła się i odeszła.
Była zła, załamana. Nie wiedziała czemu. Przecież to jego życie, jego przyszłość. Zawróciła.
- Co, zapomniałaś dodać czegoś jeszcze do tego bufona? - mruknął Nick.
- Nie. Przepraszam. Chcę byś był szczęśliwy, a jeśli oznacza to, że zamieszkasz z Caroline to zrób to. Jednak zastanów się czy to naprawdę da ci szczęście, czy to jest ta jedyna przy której czujesz się w pełni sobą.
- Dziękuję. - Nick podszedł do niej i przytulił ją.

Następnego dnia już go nie było. Podjął decyzję, szkoda. Było jej przykro. Dlaczego? Dopiero teraz w pełni zdała sobie sprawę z tego, że go kocha. Ale było już za późno.
Właśnie kładła się spać, gdy to usłyszała. AC/DC, które dobiegało z pokoju Nicka. Wygrzebała się z łóżka i otworzyła drzwi. Nick zrobił to samo w tym samym momencie. Patrzył na nią z uśmiechem a w tle leciało "You shook me all night long".
- Wróciłeś. - uśmiechnęła się. Nick nie odpowiedział. Dwa kroki i już stał przy niej. Tak blisko.
- Wróciłem. - powiedział całując ją. - To z tobą jestem najszczęśliwszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:14, 16 Wrz 2012    Temat postu:

6 - wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to zrobisz i chociaż ciężko mi sobie wyobrazić Cam, jako wampira i w dodatku w związku z Damonem, to ciekawie było przeczytać tego fika, bo to zupełnie coś nowego więc plus za pomysł

8 - hejtuję scenarzystów za to, że finał tak właśnie się nie skończył, ale czekam na Jess i Nicka razem w kolejnym sezonie skoro nie ma już Caroline mają spore pole do popisu... bardzo przyjemny fik


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:58, 16 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 9
Tytuł: Tam skarb twój, gdzie serce twoje
Autor: Rory Gilmore
Fandom: Once Upon A Time
Uwagi: 13+, pairing Emma/Graham, spoilery do 7 odcinka
A/N: z dedykacją dla Nisi, evi oraz Eriss fanek OUAT i liczę, że ktoś jeszcze się w końcu skusi!


Miał wszystko czego zapragnął. Może i nie do końca, jednak nie narzekał. Zresztą, który facet by narzekał na bycie seks-niewolnikiem takiej kobiety? Bo przecież i Regina miała wszystko czego facet mógłby sobie zamarzyć. Była piękna, seksowna, wiedziała czego chce i potrafiła rozpalić go do czerwoności. Ich znajomość była bardzo namiętna i nie miała się tak szybko skończyć. Nie wiedział dlaczego, ale coś go do niej przyciągało. Nie szukał innych kobiet, liczyła się tylko ona. Kiedy tylko zapragnęła on przybiegał do niej. Na każde jej zawołanie. I chociaż trzymali to w wielkiej tajemnicy to niezbyt mu to przeszkadzało. Liczyła się też jej reputacja, gdyż bogata pani burmistrz i średnio opłacany szeryf to raczej byłby skandal na szerszą skalę.
I kiedy myślał, że on i Regina będą już zawsze razem, pojawiła się ona. Skromna blondynka, która przybyła nagle do tego malutkiego miasteczka i wywróciła świat do góry nogami. Oj, tak. Kłopoty to było drugie imię panny Emmy Swan. Nie obawiała się przeciwstawić Reginie, miała własne zdanie. Jednak przy pani burmistrz wydawała się bardzo skromna i cicha. Graham obserwował ją dłuższy czas. Emma potrafiła się bawić, była seksowna, ale nie w takim wyzywającym stylu. Wpadła mu w oko, co tu dużo ukrywać.
Myślał, że wie o co mu chodzi w życiu. Miał swój cel, ochraniać miasto i być z Reginą. Nagłe pojawienie się nieznajomej wszystko to pokrzyżowało. Nagle okazało się, że w życiu nie chodzi tylko o bogactwo i luksusy, ale o coś więcej. Miłość.
Czemu zaproponował jej bycie jego zastępcą? Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Chciał mieć ją blisko siebie. Pociągała go. Bardzo. On ją chyba też, chociaż zachowywała swój dystans. Może i by coś z tego wyszło, gdyby nie zobaczyła go jak opuszczał dom Reginy. Ten ból, który malował się na jej twarzy, to wszystko mówiło samo za siebie.
Oszalał. Był facetem, który zwariował przy pewnej okazji. Najpierw prawie zabił Emmę rzucając w nią strzałką, pocałował, a potem widział wilka. Nie ma innego wyjaśnienia. Oszalał.
Czuł, że jego życie jest puste. Nagle zorientował się, że nie ma serca. Zła Królowa zabrała mu serce i schowała w tajnej skrytce i uczyniła z niego swojego niewolnika. Seks-niewolnika gwoli ścisłości. Zgodnie z książką, którą posiadał Henry. Nie, to nie może być prawda. Ale jednak wierzył w to. W końcu spędził noc goniąc po lesie wielkiego wilka, który w końcu doprowadził go na cmentarz do krypty ze znakiem, który widział w książce chłopca.
Emma była wystraszona, w końcu Graham gadał straszne głupoty. Brak serca? A co to bije w jego piersi? Nie może kochać? Po prostu nie spotkał odpowiedniej kobiety.
Graham spojrzał na Emmę. To była dziewczyna, która nie pokazywała ciała, a była seksowna. Była spokojna, ale potrafiła się bawić. Była taka ludzka i miała tą ciepłą osobowość i cieszyła się wolnością. Podszedł do niej i pocałował ją. Zobaczył jak przed oczami przelatują mu obrazki z poprzedniego życia. Odsunął się od niej zaskoczony, orzerażony, ale jednocześnie czuł, że coś się zmieniło. Serce. Nagle poczuł to uczucie, które ogarnęło jego serce. Nie czuł się przywiązany do Reginy. Patrzył Emmie w oczy i uśmiechał się.
- Czuję... - powiedział chwytając ją w ramiona.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rory Gilmore dnia Nie 23:14, 16 Wrz 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:25, 16 Wrz 2012    Temat postu:

Rory, dziękuję za dedykację, to miłe

A co do samego fika nr 9. Szkoda tylko, że tak krótko, ale jednocześnie wiem, że nic więcej tu nie potrzeba. W serialu tego szipa nie dali nam wiele, więc fajnie jest przeczytać o nich. Ładnie przedstawiłaś uczucia targające Grahamem, brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:25, 19 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 10
Tytuł: You're not sorry
Autor: Rory Gilmore
Fandom: Once Upon A Time
Uwagi: lekkie spoilery do finału, Rumpelstiltskin głównie
A/N: takie coś mi przyszło na myśl Krótko, wiem.



Siedział w swoim sklepie i z uwagą wpatrywał się w wyszczerbioną filiżankę. To było coś, czego strzegł bardziej niż czegokolwiek innego. Ciągle wracał wspomnieniami do tego czasu, gdy był z nią. Był potworem, każdy się go bał, a tylko ona jedna dostrzegła w nim to, czego inni nie potrafili. Wyzwoliła w nim to co było najlepsze, pokazała mu, że życie jest piękne i nawet ktoś taki jak on zasługuje na miłość. Belle. Jego ukochana Belle, którą stracił przez swoją głupotę i przez nią. Złą Królową. Nienawidził jej. Z czystym sumieniem mógł to powiedzieć. Odebrała mu ukochaną osobę, zabiła ją bo miała taki kaprys. Od dawna prowadzili ze sobą wojnę, nigdy nie ukrywał, że nie przepada za nią, ale czasem przychodziła się poradzić lub ubić interes. Nie znosili się, ale potrzebowali. Jednak po tym co zrobiła on nigdy nie zamierzał jej wybaczyć. Stworzył tą klątwę by ją osłabić, by wyczekać na odpowiedni moment i zaatakować. Jego zemsta była idealna.
Od samego początku wiedział co dzieje się z dzieckiem Śnieżki i Księcia. Śledził jej poczynania aż do pewnego momentu, gdy urodziła dziecko. Łut szczęścia sprawił, że Królowa zapragnęła mieć potomka. Nie wahał się ani sekundy, przyprowadził tu malutkie dziecko Wybawicielki nie mówiąc skąd je wziął. Królowa nawet nie pytała. Potem wystarczyło tylko wcisnąć Śnieżce magiczne historie i wszystko potoczyło się dokładnie tak jak chciał. Mały Henry sprowadził tu Emmę, która miała pokonać Królową, a jego zemsta mogła być już kompletna.

Belle żyje! Przyszła do jego sklepu i powiedziała... Och! Królowa cały czas ją przetrzymywała, a on wierzył, że ją zabiła. Jego nienawiść rosła w siłę. Ta zemsta nie była wystarczająca. Skoro klątwa została zniesiona mógł w pełni działać. Nienawiść przyciągała go jak nigdy dotąd. Nie zwracał uwagi na Belle, nie obchodziło go nic oprócz przepełniającego go nienawiści.
- Rumpelstiltskin, dlaczego to robisz? - zapytała Belle.
- Robię to, gdyż nienawiść jest siłą przyciągającą. Tak jak miłość. - powiedział.
Mógł porównać te uczucia ze sobą, gdyż zaznał i tego i tego. Wiedział, że może i nie jest to dobre, ale jednak było już za późno. Był zaślepiony i chciał tylko jednego. Ostatecznej bitwy.
Udał się do Królowej. Miał teraz wielu sprzymierzeńców wśród mieszkańców miasteczka, którzy nie tylko odzyskali pamięć, ale równie bardzo nienawidzili Królowej jak on. To ich przyciągnęło do siebie i zjednoczyło przeciwko wspólnemu wrogowi.

Pozostało tylko jedno.

Zwycięstwo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin