Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rory
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:24, 19 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 11
Tytuł: The lovers are losing
Autor: Rory Gilmore
Fandom: Leverage
Uwagi: 13+, bez spoilerów, Eliot i pewna tajemnicza postać
A/N: chodziło to za mną od dawna Nie trzeba znać serialu by czytać, ale głównie dedykuję to opowiadanie dwóm ossom fankom Leverage - Eriss, która mnie przekonała, że nie powinnam porzucać serialu i evi, która mnie namawiała wraz z Eriss do sięgnięcia po tą pozycję Dziękuję! I ogólnie to fik miał wyjść inny. Nie chciałam by wyszło dokładnie jak to, ale musiałam skrócić dosyć, chociaż i tak wyszło długo. Myślałam o tym w częściach, ale starałam się jednak coś niecoś naskrobać. Liczę, że się spodoba jednak.


Pojawiła się nagle. Nikt nie wiedział skąd, gdzie i po co. Sophie powiedziała, że ją zna z Londynu czy skądś tam i że jest to najlepsza oszustka jaką widzieli. Faktycznie, jej osiągnięcia były dość imponujące. Potrafiła z łatwością zakręcić facetów tak, że praktycznie jedli jej z ręki. Wygląd miała do tego celu idealny. Wysoka, szczupła, brązowowłosa dziewczyna o imieniu Jessica. Wyglądała na bardzo młodą, ale zgodnie z jej opowieściami miała około 28 lat. Sophie nie chciała zdradzić gdzie ją spotkała czy w ogóle spotkała, ale Nate nie miał żadnych oporów przed przyjęciem jej do zespołu. W końcu była tu z polecenia Sophie, która przecież miała ostateczny wpływ na decyzje szefa.

Jessica szybko odnalazła wspólny język z Hardisonem, z którym rozmawiała o skomplikowanych komputerowych sprawach. Parker uczyła ją jak otworzyć zamek spinką w kilka sekund a Nate... Cóż, Nate tęsknił za Sophie i w sumie niezbyt zwracał uwagę na nową osobę. Kazał ją mieć na oku, ale sam był zbyt zajęty piciem whisky. Jedynie Eliot nie ufał nowej w zespole. Obserwował ją uważnie przy każdej możliwej okazji. Nie ufał jej i wyrażał to głośno.
Jessica się starała. Była idealnym zastępstwem Sophie. Może czasem za idealnym. Usiłowała jakoś dostać się w łaski Eliota, ale komplementowanie jego kuchni czy prośby o nauczenie jej kilku chwytów nie przynosiły rezultatów. Eliot był mrukliwy i niezbyt chętny do robienia z nią czegokolwiek.

Tak się jakoś złożyło, że jakimś cudem wpadli. Zostali zamknięci w jakimś pomieszczeniu i nie było mowy o wydostaniu się. Posiłki już nadchodziły, ale oni byli zdani na siebie.
- Dlaczego mnie nie lubisz? - zapytała Jessica. Siedziała oparta o ścianę i niezbyt wydawała się zainteresowana próbami wydostania się.
- Nie ufam ci. To różnica. - mruknął Eliot, który po raz enty usiłował otworzyć okno. Jessica nie skomentowała tego. Siedziała zadumana wpatrując się w swoje kolana. Nie minęło wiele czasu, gdy zostali uwolnieni.

- Więc mnie lubisz? - jak gdyby nigdy nic usiadła na blacie kuchennym i wpatrywała się w Eliota tymi swoimi brązowymi oczami.
- Co?
- Jak zapytałam czemu mnie nie lubisz nie zaprzeczyłeś.
- Nie mam na to czasu. Jestem zajęty. - mruknął Eliot.
- Co gotujesz?
- Leczo. Jakby to miało znaczenie...
- Nauczysz mnie? Wiesz, nigdy nie gotowałam, w końcu jestem cały czas w biegu.
Eliot spojrzał na nią uważnie. Nie wątpił w to, że nie miała czasu na gotowanie. Jej nawyki żywieniowe ograniczały się do pizzy i burgerów na mieście. Poddał się. Co mu szkodziło nauczyć ją przyrządzać jedną potrawę.
Jessica była pojętną uczennicą. Z nożem obchodziła się prawie tak dobrze jak on. Patrzył na nią trochę innym wzrokiem, ale jednak nieufność pozostała. Może i by jakoś to wszystko przeszło gdyby nie to, że się potknęła. Eliot złapał ją w locie i wylądowała w jego ramionach. Wystarczyło jedno długie spojrzenie w oczy i ich usta powoli zaczęły zbliżać się do siebie.
- Co tu tak nieziemsko pachnie? - zapytał Hardison wkraczając do kuchni.

Od tamtej pory Jessica miała lekcje walki, które osobiście przeprowadzał Eliot. Korzystali z każdego momentu by być blisko siebie. Poprawianie postawy, jego ręce na jej biodrach, jej twarz blisko jego twarzy. Te jakże ulotne i krótkie momenty. Eliot złapał się na tym, że wodzi za nią wzrokiem i myśli o niej, gdy nie ma jej w pobliżu. Ten uroczy widok, gdy Jessica siedzi w pokoju obłożona książkami i szuka w nich jakichś sobie tylko znanych rzeczy. Praktycznie tonąca w ilości książek. Jedna na kolanach, dwie w ręce, trzecia na kanapie, pozostałe rozrzucone na stole i podłodze. Ten obrazek był jakże znany wszystkim. Eliot uważał, że to urocze.
Nie. Wróć.
Eliot niczego nie uważał za urocze.
On był tym twardzielem, który ukrywał swoje uczucia. On nie mógł się rozpłynąć pod wpływem jakiejś tam oszustki, która w końcu uwodzeniem mężczyzn zarabiała na życie. Jakkolwiek to nie brzmiało.
- Eliot, może pokażesz mi jeszcze raz ten chwyt co wczoraj? Nie wiem czy załapałam do końca. - głos Jessiki przerwał mu te rozważania. Westchnął i cierpliwie tłumaczył jej jeszcze raz. Szło im dobrze aż w końcu znaleźli się tak blisko siebie, że nie było wyjścia. Pożądanie wzięło górę i nic się więcej nie liczyło.
Jedno było pewne, nie mogli już patrzeć tak samo na kanapę w salonie.

Ich "związek" trwał w najlepsze, minęło już tyle czasu i Jessica na stałe została wpisana w skład zespołu. Nawet wtedy, gdy powróciła Sophie.
I wtedy przyszło największe zlecenie. Złapanie jednego z tych złych, który, jak pech chciał, pozostawał pod ochroną Sterlinga, który zamierzał wsadzić drania do więzienia. Najpierw trzeba było z facetem pogadać, więc należało się przemknąć obok byłego przyjaciela Nate'a.
Plan był idealny. Przenieść nieprzytomnego gościa do innego pokoju, wydobyć informacje i znów powrócić z nim do pokoju. To wszystko pod nosem Sterlinga. Trudne? Nie dla ekipy Leverage. Byli gotowi na wszystko.
Eliot i Jessica musieli zająć jakoś ochronę. Szło wszystko dobrze, Jess ich kokietowała, a Eliot powalał na ziemię. I wtedy powrócił Sterling. Nie tylko powrócił, ale prowadził wsparcie. Zostali skuci i wrzuceni do jednego z pokoi.
- Ekipa Nate'a. Wspaniale. - powiedział Sterling z zadowoleniem. To było coś, czego pragnął od bardzo dawna. - Jeszcze tylko czterech i mamy komplet. - zostawił ich w pokoju i wyszedł. Oczywiście przed drzwiami stała ochrona.
Nie było zbyt ciekawie, ale co mieli zrobić? Po chwili jednak Jessica uwolniła siebie i Eliota z kajdanek i wskazała drogę ucieczki. Wszystko szło ok, gdyby nie nagłe nadejście Sterlinga. Byli właśnie na korytarzu, gdy usłyszeli dobrze znany brytyjski akcent. Jessica niewiele myśląc wprowadziła ich do jednego z pokoi.
- Skąd masz klucz? - zapytał.
- Ukradłam. No co tak patrzysz? Uczę się od mistrzów. - uśmiechnęła się. - Co teraz?
- Czekamy na znak. Musimy jakoś stąd wyjść. Co robisz? - była zdecydowanie za blisko. Rozpraszała go. Skutecznie.
Pozbawiła go koszulki, a potem spodni. Całowała go tak, jak nigdy dotąd. Była namiętna i pewna tego co robi. Gdy już leżeli na łóżku, Jess spojrzała na niego.
- Przepraszam. - szepnęła.
- Za c... - nie dokończył. Poczuł ukłucie i stracił przytomność.

Kiedy się ocknął leżał w samych bokserkach przywiązany do łóżka.
- Co do... - szarpnął się w więzach.
- Nie szarp się. - usłyszał głos Jessiki.
- Co mi zrobiłaś? - warknął.
- Nie miałam wyjścia. Przepraszam. - podeszła do niego. - Naprawdę mi przykro.
- Oszukałaś nas!
- Nie do końca. Ale... - urwała. Cokolwiek nie powie to i tak będzie źle.
Ktoś zapukał do drzwi. Jess poszła otworzyć i po chwili do pokoju wszedł Sterling z Parker i Sophie.
- Widzę, że mamy prawie wszystkich. Moi znajomi rozprawią się z Hardisonem, ale Nate'a chcę dorwać sam. - powiedział. - Pan Spencer, jak miło, że powrócił pan z krainy snów. Nie rozumiem tylko dlaczego nie nosi pan ubrania.
Jessica wzruszyła ramionami.
- Nie możesz nas przetrzymywać. - odezwała się Sophie. - Nic nie zrobiliśmy.
- Nie mogę? Mam na was taką kartotekę, że nie wywiniecie się z tego tak łatwo. - Sterling był z siebie wyjątkowo zadowolony.
- Skąd... - zaczęła Sophie.
- Przez nią. - Eliot wskazał głową na Jessicę, która siedziała cicho.
- Ty? - Parker i Sophie spojrzały na nią.
- Ach, nie dokonałem prezentacji. Pozwólcie, że przedstawię. - Sterlin wyciągnął rękę w stronę Jess, która podeszła do niego i stanęła po jego prawej stronie. - Moja córka, Jessica. Podobno się znacie.
Tych zaskoczonych spojrzeń nie da się opisać.


Sterlingowi nie udało się aresztować nikogo. Był wściekły na wszystkich, że Nate i spółka ulotnili się jakimś cudem. To była jego największa porażka, której nie potrafił sobie darować.
Minęło kilka miesięcy. W ekipie powoli wszystko wracało do normy. Główna zasada była taka, że nie przyjmuje się już nikogo nowego do zespołu.
Nowe zadania, nowe osoby. Eliot nie potrafił zapomnieć o Jessice, ale nie potrafił również jej wybaczyć. Wiedział, że kobiety to nic dobrego i wymyślał sobie, że udało mu się ulec jej czarowi.

Przyjęcie, Eliot jako jeden z kelnerów, Nate i Sophie jako bogata para, Hardison na posterunku, Parker gdzieś tam. Akcja prosta, zlikwidować ochroniarzy i dostać się do magazynu, gdzie trzymano cenny klejnot. Eliot był na dobrej drodze, gdy usłyszał głos Hardisona.
- Eliot, zbliżają się do ciebie. Dwóch jest zaraz za rogiem, trzeci zaraz do ciebie dotrze.
Nie było dobrze. Eliot zaatakował pierwszy, ale się przeliczył. Jakaś drobna postać przydusiła go do ściany.
- Jessica? - zapytał zaskoczony.
- Zamknij się i mnie pocałuj. - powiedziała przylegając do niego. Nie sprzeczał się z nią. Szybkim ruchem rozerwała mu koszulę i zaczęła odpinać spodnie.
- Co wy tu robicie? - usłyszeli za plecami. Oderwała się od niego. - Och, przepraszam panno Sterling. - ochroniarz wydawał się bardzo skonfundowany. - Ale uruchomiła pani alarm i...
- Przepraszam. Trochę nas poniosło. - powiedziała słodkim głosikiem. - Już idziemy. - złapała Eliota za rękę i poprowadziła w głąb korytarza. Za plecami słyszeli chichot ochroniarzy, którzy zapewne nie mogli doczekać się aż opowiedzą o tym innym.
- Co ty do cholery tu robisz? - warknął Eliot, gdy weszli do jednego z pokoi.
- To dom mojej matki. - wyjaśniła. - Czasowo tu mieszkam. Było blisko, co nie? - uśmiechnęła się.
- Ciesz się, że nie rozwaliłem ci głowy tam...
- Serio? Bo to chyba ja byłam na górze. - uśmiechnęła się przewrotnie. - Eliot, nie jestem twoim wrogiem.
- Nie? Chyba jasno odebrałem znaki, gdy przywiązałaś mnie do łóżka i wydałaś w ręce swojego ojca. Córka Sterlinga? Serio?!
- Chyba zauważyłeś, że nie zostałeś aresztowany, prawda? Daj spokój, Eliot. Dzięki mnie nie zostaliście aresztowani.
- Co przez to rozumiesz?
- Miałam układ z Nate'em. On od samego początku wiedział kim byłam. W końcu jest moim ojcem chrzestnym.
- Czekaj... On i Sterling znają się jakieś dwadzieścia lat.
- Owszem. Mam dwadzieścia lat, a nie dwadzieścia osiem czy ileś tam. My też mamy dobrych hakerów. - wzruszyła ramionami.
Pięknie.
- W każdym razie miałam układ z Nathanem. Pozwolił mi wynosić pewne informacje, wiedział, że mój ojciec mi nie popuści. Wszystko było fałszywe. Więc, gdy tylko wyszłam z pokoju, Hardison was uwolnił, a ja odebrałam Nate'a z jego posterunku. Cała historia. Może początkowo byłam po stronie ojca, ale wiem, że to co robicie jest słuszne. Między innymi dlatego mnie ojciec wykopał i zostałam zmuszona by mieszkać z matką.
- Jesteś kłamczuchą. - warknął Eliot. - Skąd mogę wiedzieć, że teraz też nie kłamiesz?
- Zapytaj Nate'a. - podała mu telefon z wybranym już telefonem Nate'a. Eliot się rozłączył.
- Nie muszę mieć telefonu.
- Ach, tak, zapomniałam. - Jessica wyjęła swoją słuchawkę z szuflady. - Witaj Hardison. Skontaktowałeś się już z Nathanem?
- Witam panno Sterling. - usłyszała w uchu głos Hardisona. - Nate już jest w drodze.
Eliot rozejrzał się po pokoju. Najwyraźniej była to jej sypialnia, gdyż wszędzie były porozrzucane książki. Jakieś ukryte drzwi do innego pokoju. Kręcił się po pokoju aż jego wzrok padł na zdjęcie na szafce.
- Eliot... - Jessica podeszła do niego, gdy zobaczyła na co patrzy.
Nie słuchał jej. Odrzucił zdjęcie na łóżko i szybkim krokiem podszedł do ukrytych drzwi i wszedł do pokoju obok.
Pokój urządzony był w przytulnym stylu. Fioletowe ściany, mnóstwo maskotek, a na środku kołyska.
- Chciałam ci powiedzieć... - odezwała się Jessica. Eliot nie słuchał. Wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:17, 20 Wrz 2012    Temat postu:

Na początku dziękuję bardzo za dedykację

Co do fika - ciekawy pomysł i fajne wykonanie. Najbardziej mi się w nim podoba już sama końcówka, dwa ostatnie zdania. Takie... hm... dramatyczne? Pasują tutaj idealnie. Podoba mi się również to, iż nie ma happy-endu, tylko otwarte zakończenie. Każdy może dopisać sobie je podług własnego mniemania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:26, 20 Wrz 2012    Temat postu:

Cieszę się, że się spodobał fik. Ogólnie miałam to w głowie ułożone trochę inaczej, ale to bym musiała w częściach pisać bo bym zapewne napisała wieeele stron. Ale jednak jestem w miarę zadowolona. Dzięki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:05, 22 Wrz 2012    Temat postu:

HMF WSKAZÓWKA 12
Tytuł: Szalona impreza
Autor: Rory Gilmore
Fandom: Supernatural, VD, WC, Glee, TBBT, Sherlock, House, GA, Perception, Heroes
Uwagi: bez spoilerów, szalestwo
A/N: jako ostatni mój fik w fikatonie dedykujé to Nisi, alcusi, Al, evi i Eriss I z góry przepraszam za to co przeczytacie


Zatrzymał się w okolicy parkingu. Miał mieć tutaj spotkanie, chociaż nie bardzo wiedział jaki jest cel spotykania się w barze na środku niczego. Stanął przed wejściem tak, że widział dokładnie umieszczoną na górze nazwę. Co za wołowa nazywa bar "Marchewkowe Pole"? Pokręcił głową i wszedł do środka. Bar prezentował się tak, jakby przeszło przez niego tornado. Wolał nie wiedzieć. Od razu dostrzegł swojego "znajomego", który siedział wciśnięty w najmroczniejszy kąt baru.
- Castiel. - powiedział i przysiadł się do mężczyzny w beżowym prochowcu.
- Crowley. Spóźniłeś się. - Castiel nie podniósł nawet wzroku na przybyłego.
- Wyglądasz jakby cię piekielne ogary przeżuły i wypluły. - Crowley zastanawiał się czy nie zaryzykować i nie napić się szkockiej, ale nie sądził by ten bar posiadał coś więcej niż sok marchewkowy.
- Wolisz chyba nie wiedzieć co się stało. - mruknął Castiel. Crowley uniósł brwi. To samo sobie pomyślał jak tu wszedł.
- A może jednak?
Castiel odetchnął głęboko.
- Tak więc wszystko zaczęło się od pewnego zjazdu.
- Zjazdu? - zapytał Crowley. - Jakiego zjazdu?
- Nie przerywaj. Tak więc zaczęło się to od pewnego zjazdu...


Bar "Marchewkowe Pole" jak sama nazwa wskazuje mieścił się obok pola marchewkowego. Nikt nie wiedział kto i po co zasadził marchew na środku niczego, ale marchew rosła i w sumie tak zostało. ogólnie mało kto tu zaglądał, czasem jakieś tam pojedyńcze jednostki. Barman "Marchewkowego Pola" (całkiem niezwiązany z poniższą historią poza tym, że był barmanem i serwował drinki i jedzenie) nie należał do ludzi, którzy są mili. Może dlatego klientela była dość ograniczona. Tkwił sobie na tym zapomnianym polu i wyklinał swój żywot, w którym zostawiła o żonaW każdym razie tego dnia pojawili się oni. Najpierw przybyli ważnie wyglądający ludzie w garniturach. Usiedli przy jednym ze stolików i z rozmowy wyniknęło, że są to agenci FBI. Barman niezbyt się tym interesował, ale po co mu takie informacje? Zamówili sobie obiad, a jeden z nich dość się krzywił na jakość podanego posiłku. Po nich pojawił się nastoletnio wyglądający chłopak, który podśpiewywał sobie pod nosem. Chyba zgubił się na wycieczce szkolnej. Następnie pojawili się razem pan z dość ładną fryzurą oraz blady jegomość, który wyglądał jakby padł trupem jakieś sto lat temu lub oczywiście jakby miał dość kiepski makijaż. Osobnik z ładną fryzurą coś mu zawile tłumaczył, jakieś anemie, anoreksje czy nie wiadomo co. Blady osobnik patrzył na niego spod byka, ale kiwał posłusznie głową. Tylu gości to jeszcze chyba nikt nie widział w tym barze! Barman nie potrafił się nadziwić. Ale zanim zdążył się zdziwić na poważnie, do baru wkroczyło dwóch uczenie wyglądających jegomości. Jeden był wysoki i chudy w koszulce ze Star Wars, a drugi niższy i lepiej zbudowany w okularach, trzymający swoją teczkę w ramionach, jakby bał się, że ktoś mu ją ukradnie. Na końcu zjawił się mężczyzna w płaszczu oraz jakiś pan z laską w ręku. W sensie drewnianą.

- Czekaj, czekaj. - przerwał mu Crowley. - Skąd TY to wiesz?
- Przecież mogę być niewidzialny, prawda? - obruszył się Castiel.
- Owszem, ale jednak nie wiem skąd u ciebie taki wygląd?
- Słuchaj dalej. Tak więc siedzieli sobie oni w barze i jedli, rozmawiali i tak jakoś czas mijał. W pewnym momencie pojawił się ktoś jeszcze...
- W tym małym pudełeczku wciśnięto kogoś jeszcze? - zdziwił się Crowley.


Drzwi kolejny raz się otworzyły i do baru weszło pięć dziewczyn. Dość głośno dyskutowały, a jedna z nich niosła mapę. Najwyraźniej się zgubiły. Podeszły do baru i rozłożyły mapę przed nosem barmana.
- Przepraszam, czy może nam pan powiedzieć gdzie my dokładnie jesteśmy? Bo alcusia zgubiła drogę. - powiedziała jedna z dziewczyn patrząc wymownie na wspomnianą osobę.
- Nie pomyliłam drogi bo to evi mi mówiła gdzie mam skręcić!
- Czy ja wyglądam na informację? - przerwał tą wymianę zdań. Nie obchodziło go kto i jak i gdzie. Ważne by coś zamówiły i zapłaciły i się wyniosły.
- Może ja pomogę? - usłyszały głos za plecami. Stał tam jeden z agentów FBI, który obecnie uśmiechał się promiennie. Podszedł do lady i wskazał miejsce na mapie. - Tu jesteśmy właśnie. Bar "Marchewkowe Pole". 250 kilometrów od NY.
- Dziękujemy panu. - powiedziała rudowłosa dziewczyna w okularach.
- Och, jestem Neal. - podał jej rękę i uśmiechnął się jeszcze promienniej i wrócił do swojego stolika. Dziewczęta zbiły się w ciasną grupkę i zaczęły coś omawiać.


- Co omawiały? - dopytywał się Crowley coraz bardziej zainteresowany.
- To jest właśnie najlepsza część.


- Nie wierzę, ale dziewczyny, rozejrzyjcie się tu! - powiedziała ta, która rozmawiała wcześniej z Nealem. - To są postacie z seriali! - pisnęła do koleżanek. Dziewczyny rozejrzały się dookoła i faktycznie!

- Z seriali? Takich telewizyjnych seriali dla piszczących nastolatek? - Crowley skrzywił się.
- Dokładnie. Nie jestem zaznajomiony z tym zjawiskiem, ale jednak to była prawda. Najwyraźniej wszystko się może zdarzyć.
- To jakaś otchłań piekielna czy coś? - Crowley poczuł dreszcze.
- Ty mi to powiedz, jesteś w końcu King of Hell. - powiedział Castiel.
- Zabawne. Dobra, co dalej.


Dziewczyny o wdzięcznych pseudonimach evi, Al, alcusia, Nisia i Eriss zastanawiały się co powinny zrobić. Bo kogo tu nie było! Różnorodne wariacje serialowe! Każda znalazła kogoś dla siebie. No, teoretycznie, gdyż każdego bohatera było prawie po dwóch. Tylko teraz jak tu do nich zagadać?

- Czekaj. Chcesz mi powiedzieć, że sobie tkwiłeś tu jak jakieś warzywo by mi opowiedzieć ckliwe fandomowe historyjki? - wkurzył się Crowley.
- No wysłuchaj do końca. Poza tym co to znaczy "fandomowe"? - zapytał Castiel.
- Nie mam pojęcia. - skonfundował się Crowley. Przecież nie powie mu, że czasem zdarza się, że przegląda internet i czyta fiki Hameron.
- Mam kontynuować czy nie?
- Tak, kontynuuj. - machnął ręką Crowley.


Tak więc każda dziewczyna dostrzegła swojego ulubionego bohatera serialowego. Nie można przecież opuścić takiej okazji! Skoro już tu trafiły to jakaś impreza musi być!
Dla poprawy odwagi zamówiły sobie po drinku. Potem po kolejnym drinku. I tak po dziesiątej kolejce (a może i dwudziestej? Straciło się rachubę po ósmej) Al wskoczyła na bar i krzyknęła:
- Impreza!!!!
- Impreza! - zawtórowały jej koleżanki. Ktoś, nie wiemy kto, włączył muzykę i zaczęła się impreza. Niektórym panom przy stolikach nie trzeba było powtarzać dwa razy, że jest muzyka, jest alkohol i jest impreza. Jeden z nich, Damon, wskoczył na bar i zaczął tańczyć. Bioderko w lewo, bioderko w prawo, ach jak gorąco, jeden guzik od koszuli i drugi, a co tam, wszystkie! Ku uciesze niektórych.
- Nie rozumiem chęci bawienia się i słuchania tak głośniej muzyki w miejscu do tego nie dostosowanym. - powiedział Sheldon do swojego towarzysza Daniela.
Niektórzy bawili się wyśmienicie, dziewczyny tańczyły ze swoimi ulubieńcami. Nisia tańcowała w objęciach Damona, alcusia przeczesywała włosy Dereka, Eriss wyciągnęła Petera na parkiet, evi tuliła się do Neala, a Al okryła się płaszczem Sherlocka siedząc mu na kolanach. W zasadzie wszystko zaczęło się rozkręcać, gdy Blaine i House zaczęli tworzyć duet do piosenki "I touch myself", a Sheldon wykonywał dziwne ruchy na parkiecie w towarzystwie alcusi, która jednocześnie tańczyła z Derekiem. Damon poczuł nagłą chęć by zatopić zęby w powabnej szyi Nisi, ale w tym momencie muzyka ucichła i do baru wkroczył ktoś jeszcze.
Iskry leciały z jego rąk, oczy rzucały chęć mordu.
- Szukam pewnej cheerleaderki. - powiedział głębokim głosem. Zapadła głucha cisza, w której słychać było jedynie odgłos odrywania się evi od Blaine'a.
- Nie ma tu cheerleaderki, ale jest mnóstwo alkoholu. - to Nisia odważyła się by przemówić. Sylar, bo to był on, popatrzył na nią z zaskoczeniem. Raczej spodziewał się strachu, ucieczek i pisku. A tu szok. Ktoś włączył muzykę, a z jego dłoni wystrzelił prąd elektryczny, który zrujnował połowę baru. Ale kto by się tym przejmował?
Bar na środku pola marchewkowego dudnił życiem. Co się mogło jeszcze stać? Dyskoteka na całego i w tym stanie było wszystkim świetnie. Dziewczyny bawiły się zacnie w towarzystwie swoich ulubionych postaci, postacie bawiły się idealnie w towarzystwie innych postaci. Chyba takiego crossovera świat nie widział.

- No dobra, ale gdzie w tym wszystkim jesteś ty? - zapytał Crowley.
- No cóż, ja pojawiłem się na chwilę w sumie, ale zostałem upity, sponiewierany i chyba mam na szyi coś, co jedna z nich nazwała malinką. - pokazał czerwony ślad na szyi. - I śnił mi się ogród marchewkowy.
- Castiel, co się z tobą stało... - Crowley pokręcił głową. - Miałeś po mnie dzwonić jak takie cuda się dzieją!
- Nie było jak. To było istne szaleństwo!
- Marchewkowe pole rośnie wokół mnie... - zaintonował Daniel usiłując wyczołgać się spod stołu pod którym spał razem z House'em.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rory Gilmore dnia Nie 0:08, 23 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:18, 22 Wrz 2012    Temat postu:

Jesu, muszę powiedzieć, że dawno się tak nie uśmiałam z żadnego fika

Rory Gilmore napisał:
- Przepraszam, czy może nam pan powiedzieć gdzie my dokładnie jesteśmy? Bo alcusia zgubiła drogę. - powiedziała jedna z dziewczyn patrząc wymownie na wspomnianą osobę.


Po pierwsze: czemu to ja zgubiłam drogę? czyżby moja beznadziejna orientacja w terenie stawała się coraz sławniejsza?

Rory Gilmore napisał:
- Nie rozumiem chęci bawienia się i słuchania tak głośniej muzyki w miejscu do tego nie dostosowanym. - powiedział Sheldon do swojego towarzysza Daniela.


Cały Sheldon

Rory Gilmore napisał:
- No cóż, ja pojawiłem się na chwilę w sumie, ale zostałem upity, sponiewierany i chyba mam na szyi coś, co jedna z nich nazwała malinką. - pokazał czerwony ślad na szyi.


Najfajniejszy cytat z całego fika naprawdę ciekawie napisane (ogólnie bardzo fajny pomysł), lekko i zabawnie, me gusta. Zostawiłaś na koniec najlepsze brawo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evi
Messi Oosom Łajf
Messi Oosom Łajf


Dołączył: 05 Lip 2008
Posty: 8577
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:37, 22 Wrz 2012    Temat postu:

Rory napisał:
- Nie pomyliłam drogi bo to evi mi mówiła gdzie mam skręcić!


Dementuję plotki, jakobym prowadziła tę wycieczkę!

W ogóle Rory - zabiłaś mnie. Jak teraz nie będą mi się śniły różne dzikie harce z Nealem i Blainem, to ja już nie wiem. Idę spać w bardzo dobrym nastroju!

No i już wspomniany przez alcusię cytat z Castiela, to mój zdecydowany faworyt. Było lekko, zabawnie i przyjemnie. Super!

edit:
Po namyśle jednak nie dementuję. Gdybyśmy nie skręciły, w barze byśmy się nie znalazły, nie? *przypisuje sobie zasługi*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez evi dnia Sob 23:38, 22 Wrz 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eriss
Queen of the Szafa


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 5595
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 1:15, 23 Wrz 2012    Temat postu:

*leży pod biurkiem i ryczy ze śmiechu*
oficjalnie Cię uwielbiam za tego fika

cytować nawet nie będę, bo za dużo tego by było


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ave
Dzida Kutnera


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 7239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z sypialni Wilsona
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:45, 24 Wrz 2012    Temat postu:

Poczytałam Twoje fiki, Roru i ...

Zasady są po to by je łamać

Już myślałam, że Neal całkowicie zejdzie na złą drogę, ale na szczęście w ostatniej chwili się opamiętał!
BTW, lubię Neala i Sarę razem.


Bo prawdziwa miłość jest zawsze blisko

Bardzo fajny Czejseron wyszedł.


Wonderwall

Zrobiłaś z Cameron wampira! Ju mejd maj najt!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Konkursy / Fikaton Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin