Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Mądrego los prowadzi, głupiego - popycha [+18 NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

House powinien...
Związać się z Cuddy
0%
 0%  [ 0 ]
Związać się z Cuddy
0%
 0%  [ 0 ]
Związać się z Julią
0%
 0%  [ 0 ]
Odpuścić sobie durne baby ;) i zachować statu quo
100%
 100%  [ 1 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:15, 06 Lut 2012    Temat postu:

VII

Na rozbudzenie ciekawości.


Odbijał piłkę od ściany, jednocześnie obserwując Cameron wypełniającą jakieś papiery. Minęły dwa dni od ich wspólnej nocy. Nie składali sobie żadnych obietnic. On starał się uporządkować swoje uczucia… Wiedział, że mają czas.

Przeciągnęła się na krześle i jęknęła. Kręgosłup całkowicie jej zesztywniał. Nie mieli pacjenta za to na pewno nadmiar wolego czasu. House udawał, że ją ignoruję, ale udało jej się uchwycić kilka ukradkowych spojrzeń znad okularów. W windzie ukradkowo dotykał jej dłoni. Subtelna, ale i zarazem seksowna pieszczota.

Stanął za nią i chłoną zapach jej włosów. Kwiatowa nuta szamponu mieszała się z wonią płynu antyseptycznego. Już miał zaproponować małą wycieczkę do składziku z bielizną, gdy do biura wpadła Cuddy.

- House twoja znajoma jest na izbie – oznajmiła z zaciętą miną.

Odsunął się od Allison i beznamiętnym wzrokiem wpatrywał się w swoją szefową.

- Dałabyś spokój z podchodami… Wiem, że masz na mnie ochotę. Nic z tego kochanieńka.
- Przestań pieprzyć i rusz tyłek.
***

Niechętnie powlókł się na izbę przyjęć. Przeklinając pod nosem, łyknął dwie tabletki Vicodinu.

- Mówiłem już. Dziwki to dziwki a nie żadne moje koleżanki - pielęgniarka za kontuarem nie zwróciła uwagi na jego sarkazm.
- Parawan numer pięć – mruknęła znad sterty kart.

Niezbyt zadowolony dotarł na przeciwległy koniec sali. Zastanawiał się, którą ze swoich „znajomych” zobaczy. Dziewczyny zwracały się do niego czasami o pomoc, a on raczej starał się pomóc. Odsunął zasłonkę. Tego, co zobaczył zupełnie się nie spodziewał.

- Julia!? Co ty tu robisz? – mimowolnie uśmiechnął się do niej.
- Ręka mi się popsuła – wskazała na dłoń owiniętą gazą, którą powoli barwiła się na czerwono.
- No i buzia też… - delikatnie dotknął jej siniejącej twarzy.
- Cicho syknęła z bólu, ale mimowolnie zachichotała, zawsze łączyło ich poczucie humoru.

Pogonił stażystkę i sam zajął się zranioną dłonią. Wyglądała gorzej niż było w rzeczywistości, wystarczyło kilka szwów i plaster.

- Na to nic nie poradzę – mruknął niezadowolony. – Przydadzą ci się ciemne okulary.
- Dzięki Greg –powiedziała miękkim głosem.
***
- A teraz opowiesz mi wszystko, najlepiej przy kolacji – opiekuńczo otoczył ją ramieniem i poprowadził do wyjścia.

Zupełnie nie zwrócili uwagi na ciemnowłosą kobietę, która właśnie wychodziła z windy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ania20s dnia Pon 23:55, 09 Paź 2017, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:01, 09 Lut 2012    Temat postu:

VIII.


Kanon strzelił sobie w łeb. Czyli House i Julia Cd.


- Jak można tak mieszkać? – z niesmakiem popatrzyła na prawie pustą lodówkę. Puszka sardynek była przeterminowana o jakieś dwa lata, a kawałek żółtego sera porósł malowniczą pleśnią i lada dzień wymaszeruje z lodówki.
- Od kiedy pracujesz w sanepidzie? – wyjął puszkę piwa i otworzył ją z głośnym sykiem. – Właściwie, kto ci to zrobił no i dlaczego przyjechałaś?
- Jak zwykle gościny i uprzejmy – uśmiechnęła się krzywo.
- Zawsze do usług… - Roześmieli się oboje.

Przez chwilę przypatrywał się kobiecie stojącej w jego zapuszczonej kuchni. Była niezbyt wysoka, ale proporcjonalnie zbudowana. Miała inteligentne ciemne oczy, ciepły uśmiech, prawdziwy anioł dopóki nie otworzyła ust. Nie przyznawał się sam przed sobą, ale bardzo ją lubił. Może, dlatego, że cenił inteligentne kobiety, a może, dlatego, że po prostu był starym wariatem.

Siedziała na kanapie i patrzyła jak Greg gra pianinie, ten widok działał na nią kojąco. House działał na nią kojąco. Sama nie wiedziała, dlaczego przeleciała akurat do niego. Wiedziała, że nie będzie prawił jej żadnych kazań. Sięgnęła po jakieś pismo medyczne i zaczęła bezmyślnie przerzucać kartki. Nuda.
- Kupiłbyś sobie psa albo kota – spojrzała na niego znad gazety. – Mieszkasz tu sam jak palec w towarzystwie gratów i kurzu.
- Miałem szczura, ale wolał łono Abrahama…
- Przykre.
***

Następnego dnie wzięła się do roboty, stwierdzając, że dość już lamentów. Zadzwoniła na lotnisko, okazało się, że jej walizki wybrały się w podróż do San Diego. Pech. Sprawa numer dwa, znaleźć jakieś lokum. Pomimo całej sympatii do Housa, czuła, że nie wytrzymają ze sobą długo na tak ograniczonej przestrzeni. Pozabijają się i trzeba będzie zmywać krew ze ścian.
Wycieczka do supermarketu wydała się konieczna. Jak można żyć bez chleba, herbaty i mydła? Zapełniła lodówkę i odrobinę ogarnęła cały bajzel. Właściwie nie zostało już nic do zrobienia, mogła po raz setny roztrząsać swoje pokręcone życie.

Czekała na niego przy stoliku w szpitalnej stołówce. Wyróżniała się spośród siedzących kobiet delikatną opalenizną i siniakiem w kolorach tęczy zdobiącym jeden z profili.
- Coś mnie ominęło – zapytał sięgając po nie swoją kanapkę.
- Pikle – mruknęła ostrzegawczo.
- Blee, znęcasz się nad kaleką – zrobił minę zbitego psa,
- Ta jest twoja – podsunęła mu schludnie opakowany pakiecik. – Wyprowadzam się.
Wymamrotał coś z ustami pełnymi sałatki z kurczaka.
- Nie mów z pełną buzią, bo to nieładnie…
- Oczywiście mamo. – Spojrzała na niego z naganą.
- Tak, więc słońce wyprowadzam się skończyły się obiadki. W sumie trochę szkoda…
- Koniec tej wrzaskliwej muzyki od rana… Alleluja. Koniec picia Burbona po nocach… Cuddy na horyzoncie – zniżył głos do konspiracyjnego szeptu. – Udawaj… A w sumie…
- House – zabrzmiało wśród brzęku sztućców. – Co robisz po godzinach to twoja sprawa! Ale pogawędki z prostytutkami zamiast dyżuru! To przesada nawet jak na ciebie!
- Prostytutki – zrobił najbardziej naiwną minę, na jaką było go stać. – No wiesz Cuddy… Oskarżać mnie o takie bezeceństwa. I to przy mojej własnej, choć nieco wyrośniętej latorośli.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ania20s dnia Pon 17:18, 09 Paź 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:37, 09 Lut 2012    Temat postu:

Wow, jaki zwrot akcji! Tego się nie spodziewałam... Szczególnie po trzech rozdziałach czułego Hameronka I aż do ostatniego słowa trzymałaś tożsamość Julii w tajemnicy! A ja główkowałam kto kto może być i już różne historie z ich przeszłości w głowie układałam...
Podoba mi się ta zmiana - grunt to umieć zaskoczyć czytelnika Gdyby House i Cameron mieli do końca fika szeptać sobie do ucha czułe słówka, byłoby to, jak sądzę, nieco mniej porywające... ;]

Cuddy jako złośliwa szefowa - taka mi się podoba i niczego więcej od niej nie chcę! ;P

Fajna relacja House-Julia. Taka na luzie i z dystansem, a jednocześnie z sympatią i zrozumieniem. Taka, jakiej oczekiwać można od House'a. Z jednej strony to zabawne, że nie szło się zorientować, że to jego córka, ale to przecież właśnie cały House, a córeczka najwyraźniej odziedziczyła usposobienie po tatusiu Była jednak w tym wszystkim wyczuwalna pomiędzy nimi szczególna nić porozumienia i to było świetne

Jak fajnie, że wspomniałaś o Stevie McQueenie! Mam sentyment do tego stworzonka, poza tym tworzyli z Housem uroczą parę =]

Ach, podziwiam, że do końca trzymałaś nas w niepewności co do tego, kim jest Julia i tak ładnie wodziłaś nas w tej kwestii za nos
Ciekawe, jak teraz zareaguje na to wszystko Cameron i jak to się dalej ułoży...

I znów był humor, i szczególny charakter (i styl życia^^) House'a, i jeszcze tajemnica z przeszłości. Ciekawe czy dowiemy się czegoś więcej o Julii i jej matce... I o tym, kto i dlaczego spuśił Julii takie manto

Dzięki za ciekawą lekturę! Życzę powodzenia w obmyślaniu następnych części, na które z (nie)cierpliwością będę czekać


PS.
Cytat:
Stanął za nią i chłonął zapach jej włosów. Kwiatowa nuta szamponu mieszała się z wonią płynu antyseptycznego.

Nie wiem, czy ten komizm był zamierzony, ale 'woń płynu antyseptycznego' w dość ciekawy sposób burzy romantyzm tej sytuacji Ach, te uroki pracy w służbie zdrowia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Czw 18:50, 09 Lut 2012, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:05, 09 Lut 2012    Temat postu:

Co do "antyseptycznych zapachów" moja mama pracuje w służbie zdrowia, to wiem jak to cholerstwo śmierdzi.

Julia i House z tą parą nic nie jest jak się wydaje... Julia jest nieźle zakręcona.

Co do szczura, lubię gryzonie. Mądre są.

Cameron i Greg - sytuacja jest ciągle otwarta. Sto rozdziałów gruchania chybaby mnie zabiło...

Zapraszam na kolejne części, mam nadzieję, ze was nie zanudzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:30, 14 Lut 2012    Temat postu:

ania20s napisał:
Co do "antyseptycznych zapachów" moja mama pracuje w służbie zdrowia, to wiem jak to cholerstwo śmierdzi.

Kilkoro członków mojej rodziny także ma tę przyjemność
Nie będę ukrywać, że podoba mi się Twoja dbałość o szczegóły i unikanie nadmiaru słodyczy

Cytat:
Julia i House z tą parą nic nie jest jak się wydaje... Julia jest nieźle zakręcona.

O, to brzmi ciekawie! Zakręcona Julia, zakręcony House... Ach! O matko, dopiero teraz to do mnie dotarło Ona nie jest jego córką! On chciał tylko nabrać Cuddy! Mój "słynny" refleks... A może... a może właśnie jest jego córką...? Albo jest matką jego córki? Albo jego siostrą bliźniaczką? Albo siostrą bliźniaczką Cuddy? Albo seryjną morderczynią? No dobrze, chyba ponosi mnie fantazja Ale trzeba przyznać, że robi się coraz ciekawiej!

Cytat:
Co do szczura, lubię gryzonie. Mądre są.

Cieszę się zatem, że mamy podobne zdanie w tej kwestii Miałam nawet kiedyś szczurka, był niezwykłym stworzonkiem. Niestety, przebywa już razem ze Stevem w Krainie Wiecznych Łowów. Ale za każdym razem, gdy przechodzę obok sklepu zoologicznego, przystaję przed szybą i nie mogę oderwać wzroku od klatek ze szczurami... Chyba się kiedyś w końcu skuszę na kolejnego ogoniastego towarzysza

Cytat:
Cameron i Greg - sytuacja jest ciągle otwarta.

To dobrze! A biorąc pod uwagę Julię - sytuacja jest chyba jeszcze bardziej otwarta

Cytat:
Sto rozdziałów gruchania chybaby mnie zabiło...

Nie ukrywam, ze jako czytelnika bardzo mnie to cieszy

Cytat:
Zapraszam na kolejne części, mam nadzieję, ze was nie zanudzę.

Dziękujemy za zaproszenie i jestesmy głęboko przekonani, że zanudzenie nie nastąpi


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Wto 1:45, 14 Lut 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:05, 16 Lut 2012    Temat postu:

IX.


*Jego niebieskie oczy i szelmowski uśmiech. Niebo na ziemi jednak istnieje.



- Odpada mi ręka – stwierdziła rozbawionym głosem.
- Bo?
- Czworo lekarzy obserwuje jak zdejmujesz mi szwy…
- Moje kaczuszki i Wilson.
- Jakie to urocze…
- Nie sądzę. Obserwują szatański pomiot zwany moją córką…
- Miło czuć się docenioną
- Gotowe – przemył dłoń płynem dezynfekującym i nakleił plaster.
***

Siedział przy pianinie i obserwował jak szykuje się do wyjścia. Przypominało to swoiste misterium. Długotrwałe ablucje, perfumowanie, makijaż i dobór odpowiedniej kreacji. Patrzył na to wszystko i miał wrażenie, że ogląda film przyrodniczy. Samica szykuje się do ogłuszenia samca i zrobienia mu wody z mózgu. Musiał przyznać, że Julia była dobra w te klocki. Sińce prawie zniknęły, a ich pozostałości zostały przykryte makijażem. Włosy zostały upięte w elegancki węzeł, a czarna sukienka podkreślała sylwetkę.
- Kimkolwiek jest ten kretyn, z pewnością zrobisz na nim wrażenie.
- Komplement w twoich ustach jest cenniejszy niż złoto – uśmiechała się lekko i pocałowała go w policzek.

Miała do niego słabość, akceptowała wszystkie szalone wyskoki. House był jej pokrewną duszą. Mieli podobne, trudne charaktery, rozumieli się bez słów. Para prawdziwych ekscentryków z pasją. Tylko jej rodzice nie do końca akceptowali tą znajomość.

Zaczął grać „Sonatę księżycową” Beethovena, wiedział, że to jeden z jej ulubionych kawałków. Przypominał mu jeden karnawał parę lat temu. Sylwestra i Boże Narodzenie spędził samotnie, jak zwykle zresztą… Zadzwoniła i zagroziła, że jeśli nie przyleci to ona zjawi się u niego. Te klika dni było wspaniałą odskoczną od codziennej rutyny. Spacerowali po zaśnieżonych, brukowanych uliczkach. Chodzili na kolacje z dużą ilością wina. Pili drinki w zadymionych barach i słuchali jazzu. Starała się, żeby dobrze się bawił i przestał zrzędzić.

Przestał grać i podszedł do półki z książkami. Przez chwilę się zastanawiał. Znalazł to, czego szukał, album oprawiony w bydlęcą skórę. Ostrożnie otworzył okładkę. Dla Grega wypisano granatowym atramentem. Bezmyślnie przerzucił kilka pierwszych kartek, aż wreszcie znalazł to, czego szukał.

Zdjęcia z przyjęcia na rzecz opery. On w smokingu, z tymi swoimi chochlikami w oczach i nieodłączna laską. Lekko posępny Ona w długiej, czerwonej sukni i eleganckiej fryzurze. Uśmiechała się szeroko. Reklamując lokalnego ortodontę. Wybudzali odrobinę sensacji, niczym Piękna i Bestia.

Niespodziewanie zadzwonił dzwonek u drzwi.
- Moja randka przyszła – poprawiła włosy i poszła otworzyć drzwi. Wpuściła gościa do środka i poszła po torebkę.
- Nie trzeba było – wymruczał na widok róży, którą mężczyzna trzymał w dłoni.
- Ciebie też miło widzieć House – z uśmiechem stwierdził Wilson.

* [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ania20s dnia Wto 23:44, 21 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:45, 14 Kwi 2012    Temat postu:

Nudy na razie to taki rozdział na rozbieg.


X.

Obudził ją dzwonek do drzwi. Przez pierwsze pięć minut starała się ignorować natarczywe brzęczenie przeplatane głośnym waleniem w drzwi.
- Idę… - wymamrotała pod nosem, w duchu przeklinając natręta.
- Masz ochotę na croissanta? – Próbowała zatrzasnąć drzwi, ale laska była szybsza.
- Masz jakieś dziwne zwyczaje… - przesunęła się odrobinę i wpuściła o do środka.
- Co cię sprowadza? – włączyła ekspres do kawy.
- Chciałem pogadać.
- Czwarta piętnaście, super pora…
- Byłoby łatwiej gdybyście ty i Wilson zamiast iść na jakiś bzdurny film do kina, wybralibyście się do baru. Tam łatwiej podsłuchiwać.
- A trzeba było kręcić?
- Czyli domyślił się?
- No pewnie.
- Jak ?
- Całkiem prosto Geniuszu… Po za tym durniu, przecież to twój najlepszy kumpel… Chyba trochę cię zna – o ile House pozwoli się komuś poznać. – Dodała w myślach
- Ktoś ci kiedyś mówił, że masz niewyparzoną buzię..
- Zastanówmy się – założyła nogę na nogę i przybrała teatralna pozę. – Rodzice, nauczyciele, podejrzewam, że i współpracownicy… Ale oni się nie przyznają – zachichotała. – A teraz wynocha, pozbawiasz mnie mojego konstytucyjnego prawa do snu – wyszła z kuchni, nie zwracając uwagi na Housa.

Bawiło ją dręczenie Grega, nie fizyczne… To byłoby zbyt proste i okrutne. A ona nie miała zamiaru go krzywdzić jedynie troszkę się z nim podroczyć. Podskórnie czuła, że bawi go to w równym stopniu. Dawno nie miał przeciwnika, no może po za Wilsonem. Ale ten miał skrupuły i miękkie serce.
***

- Wygrałem zakład – onkolog wyglądał jakby trafił, co najmniej szóstkę w lotka. – Julia na 100% nie jest spokrewniona, z Housem.
- Musisz udowodnić… - stwierdził Foreman
- Taaadam - tryumfalnie wyciągną z teczki album zwinięty chyłkiem poprzedniego wieczora. – Na tym widać Julię i pewnego pana. Mają identyczne tęczówki i nie jest to błękit.
- To jeszcze nie, żaden dowód. – Stwierdziła Cudy
- Ale grupa krwi już tak…
- House ma 0 – wyszeptała Cameron.
- A Julia AB…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:51, 03 Maj 2012    Temat postu:

XI.

Nie wiem dokąd zmierza to opowiadanie. Proszę o ewentualne życzenia i zażalenia.


Budził zainteresowanie żywe kobiet. Paskudne maniery i jeszcze gorszy charakter stawały się nieistotne, gdy spoglądał na niewinną ofiarę swymi jasno błękitnymi oczami. Jeśli do tego dodać uroczy, chłopięcy uśmiech ofiara była zgubiona. Biedną ofiarę do rzeczywistości przywoływały kąśliwe uwagi, które rzucał mimochodem. Niczym smagnięcia batem niszczyły pewność siebie. Zbyt dobrze znała ten stan…
A teraz pojawiła się Julia. Domniemana córka, którą nie była. Wyczuła to pierwszego dnia, kiedy zobaczyła jak House prowadził ją do windy. Kolejne strzępki informacji zbierała od osób trzecich. Od jednej z pielęgniarek dowiedziała się jak delikatnie i bez szemrania zajął się zwykłym szyciem. Potem Wilson przyniósł ten przeklęty album…
Zdjęcia niczym z okładki tandetnego romansidła. Para na tle szerokich zabytkowych schodów, każde na swój sposób atrakcyjne. Ale dużo gorsza była fotka zrobiona zwykłym polaroidem. Siedzieli prze stoliku z tym swoim nonszalanckim luzem. Patrząc sobie prosto w oczy nie zawracali sobie głowy resztą wszechświata. Musiała przyznać przed samą sobą, że trawiła ją zazdrość pomieszana z ciekawością. Najgorsze, że nie odbierał telefonów ani od niej – to nie była żadna nowość. Ale do Wilsona i Cuddy zawsze oddzwaniał.
***

- No i wtedy złapałam za wazon i prawie rozwaliłam mu łeb.
- Szkoda, że tylko prawie – wymamrotał pod nosem.
- Wściekłość, zaburzyła mi pole widzenia. Ale w sumie szkoda…
- Że spudłowałaś.
- Wazonu, głupku. Był całkiem ładny i dość drogi. Na szczęście to nie ja płaciłam.
- Masz temperament – stwierdził z dumą jakby to była jego zasługa.
- Dobrze, że nie dorwałam go po ślubie, bo śpiewałby sepleniącym falsetem. A skoro i tak miałam się u ciebie zjawić…
- Oto jesteś…
- W całej okazałości – spojrzała na niego mrużąc oczy. – Jesteś dobrym człowiekiem House.
To oświadczenie wprawiło o w stan konsternacji, którą spotęgował czuły uścisk damskich ramion.
***

Znaleźli go, a raczej ich w jednym z jednym z licznych barów. House i Julia, duet ostatnio nierozłączny. Na stoliku stały dwie butelki whiskey, w tym zaledwie jedna z częścią zawartości. Wokół tej dwójki skupiła się uwaga wszystkich gości, milkły zarówno kłótnie jak i zwykłe rozmowy.
Greg grał na pożyczonej od kogoś zdezelowanej gitarze. A ona śpiewała jedną z tych chwytających za serce.

*In the twilight glow I see
Blue eyes crying in the rain
When we kissed goodbye and parted
I knew we'd never meet again


Rozlewało się po zadymionym pomieszczeniu.

Love is like a dying ember
And only memories remain
And through the ages I'll remember
Blue eyes crying in the rain

Someday soon we'll meet up yonder
And we'll walk hand in hand again
And through the ages I'll remember
Blue eyes crying in the rain
Blue eyes crying in the rain


Julia skończyła śpiewać a on zauważył, że mają towarzystwo.

- Doktor Wilson, doktor Cameron – wypił resztkę płynu ze swojej szklanki. – Też wpadliście na drinka?
- Szukamy pewnego aroganckiego zarośniętego typa, co chodzi o lasce. Znasz takiego?
- Niech się zastanowię…
- House, dlaczego nie odbierasz telefonów – spytała drżącym głosem, wskazującym na przejęcie.
- W sumie mógłbym powiedzieć, że komórka mi się rozładowała… - nie zdołał dokończyć zdania, ponieważ został zaczepiony przez Joego, właściciela tego przybytku. Miłośnika tatuaży, motorów i dobrych cygar niekoniecznie w tej kolejności.

- Doktorku, dzisiaj pijecie na mój koszt. Świetna laska z tej Juli. Gdyby szukała roboty daj jej mój numer. Ma spory potencjał. ta twoja żona.


* Blue eyes crying in the rain


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:06, 11 Paź 2017    Temat postu:

XII.

- To co zdarzyło się w Vegas stanowczo powinno tam pozostać – skrzywiła się. Upiła łyk kawy i ciaśniej otuliła się połami wełnianego swetra. – Chcesz kawy?
- Właściwie przyszedłem sprawdzić co z Housem… - z zaciekawieniem rozglądał się po mieszkaniu.
- To ja sobie zrobię. A Grega tu nie ma. Nie rozglądaj się tak. Przecież nie trzymam go w szafie, ani tym bardziej pod łóżkiem. Pewnie zamelinował się w jakimś ustronnym miejscu. Na geriatrii albo w kostnicy. Ostatecznie pojechał do doktor Cameron…
- Cameron wzięła zaległy urlop i wyjechała - Wilson zaczął intensywnie wpatrywać się w swoje buty.
- Mądra kobieta. Powścieka się, wyładuje złość . Wtedy House będzie miał szansę otworzyć usta. W sumie wszystko wina Joego i jego długiego ozora. Zebrało mu się na chwile szczerości w najmniej odpowiednim momencie.
- Czyli to prawda? A nie kolejna blaga Housa – Wilson był wyraźnie rozczarowany.
- To że umiem śpiewać do kotleta? Najprawdziwsza prawda. Na studiach zdarzało mi się tak dorabiać. W sumie to fajna robota była. I nieźle płatna jeśli doliczyło się napiwki.
- Widzę, że z was obojga nic nie wyciągnę…
- A naprawdę chcesz wiedzieć czy to kolejny szpitalny zakład?
- I to i to…
- Kiedy wy macie czas ludzi leczyć? Ile?
- Dwa tysiące w puli dla tego kto zdobędzie wiarygodny dowód…
- Ja ci nic nie powiem. Za dobrze się bawię.

***
- Wilson próbuje nas przekupić – House niemrawo gmerał w talerzu.
- House! Nie smakuje ci nie jedz! Ale nie baw się jedzeniem – miała wrażenie, że siedzi przy stole z obrażonym czterolatkiem.
- A mi wszystko smakuje – Wilson był zadowolony darmowy, domowy posiłek. To nie zdarzało mu się często. Na dodatek House był zbyt zajęty myśleniem żeby kraść mu z talerza.
- To odbiorę - Julia spojrzała na wibrujący telefon. -A wy sobie porozmawiajcie tak szczerze i od serca – zniknęła za drzwiami sypialni pozostawiając Wilsona z wołowiną po burgundzku i nachmurzonym Housem.
- Tanio nie będzie – diagnosta powlókł się w stronę regału i wyciągnął kieszonkowe wydanie „ Zbrodni i Kary”. Spomiędzy pomiętych kartek wypadł dość zmaltretowany arkusz papieru. – Masz twardy dowód.
***
- Wilson zaprasza nas na kolację. Masz jakąś przyzwoitą sukienkę? Ten sweter jest naprawdę obrzydliwy…
- Ty się mojego swetra nie czepiaj. Pół życia na obcasach przechodziłam. Zresztą komu ja się tłumaczę. Facetowi, który wygląda jak wieczny abnegat. – Upiła łyk czerwonego wina. – To miło z twojej strony Wilson… - uśmiechnęła się mimowolnie Onkologa nie dało się nie lubić.
- Żadna łaska z jego strony. Dwa tysiące piechotą nie chodzą. No i James wyraźnie czuje do ciebie mięte. Ale nie nastawiaj się za bardzo. Jak tylko w szpitalu pojawi się jakaś desperatka wypadasz z gry… Wilson ma dziwny gust.
- House! – twarz lekarza była bardziej czerwona niż jego krawat,
- Wszyscy to wiemy, skoro przyjaźni się z tobą . Z przyjemnością przyjdziemy. Byle nie kuchnia francuska – Julia skrzywiła się z niesmakiem.
- A co ci zrobiła kraina serów i przepłaconego wina? Żabie łódka nie zasmakowały?
- Ze szkoła mi się kojarzy. Internat. Żeński.
- Brzmi ciekawie – House wyraźnie się ożywił.
- Nie ekscytuj się. Zadupie totalne. Zero rozrywek. Narty, piesze wędrówki, zdrowe jedzenie i tak przez rok. Najgorsza kara w moim życiu.
- Co zrobiłaś – Wilson nie zdołał powściągnąć ciekawości i to uszczęśliwiło Housa. Choć raz to nie on wyszedł na ciekawskiego i napalonego samca.
- Romans z nauczycielem fizyki. Dwadzieścia lat starszy i żonaty. Rodzice chcieli wyciszyć skandal…
- Chciałbym to zobaczyć – House się rozmarzył.
- Po roku ojciec odpuścił. W sumie zaszantażowałam go, że rzucę szkołę. Nie pójdę na studia, takie tam… Także House nie jest moim pierwszym skandalem w życiu. Raczej jednym z wielu.
- Czuję się urażony .
***
Doktor Cameron przyglądała się paskudnej tapecie zdobiącej przeciwległą ścianę. Cały motel był dość podrzędny, ale tu House jej nie znajdzie. Była pewna, że był pod jej drzwiami, ba pewnie się włamał.

Czuła się oszukana, upokorzona i zraniona. Nie chciała go słuchać. Wyszła z tego cholernego baru i wsiadła do pierwszej nadjeżdżającej taksówki. House próbował ją dogonić, ale śnieg, noga i szkocka nie dały mu szans…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania20s
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 07 Paź 2011
Posty: 348
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:37, 12 Paź 2017    Temat postu:

XIII.

Oddział diagnostyczny był opustoszały i cichy. Jednymi śladami życia były puste kubki po kawie i zabazgrana tablica. Julia usiadła za biurkiem i zaczęła intensywnie wpatrywać się w drzwi. Nie wierzyła w siłę telepatii. Wierzyła w siłę pieniądza.
- Nie patrz tak na mnie byłem u pacjenta – House wydawał się wyraźnie zadowolony.
- Współczuję mu podwójnie. Umiera i musi cię znosić.
- Masz zespół napięcia przedmiesiączkowego? Idź do Wilsona. Kupi ci lody.
- Przez ciebie mam zespół napięcie permanentnego. I lody to zdecydowanie za mało… Zapoznaj się z tym i daj mi znać! – z torby wciągnęła opasłą kopertę. Prawnik nie może czekać Szybka piłka – rzuciła mu jego ulubioną zabawkę. –Dzięki za samochód – kluczyki z brzękiem uderzyły o blat stołu. – To ja uciekam – naciągnęła na uszy czerwoną czapkę i ruszyła w stronę korytarza. – House? – uśmiechnęła się złośliwie. – Musisz przeparkować. Twój samochód stoi na miejscu Cuddy.

***
- Wilson pamiętaj żebym na tej kolacji czymś ją otruł. Raz, porządnie i będzie spokój. Pomożesz mi ukryć zwłoki.
- Ale ma ładne oczy… I świetnie gotuje.
- Tobie wystarczy dać kotleta i pokazać kawałek tyłka.
- Tyłka nie widziałem, to się nie wypowiadam. Pogadaj lepiej z Cameron… Kwiaty kup. Pluszowego tocznia. Zrób coś, cokolwiek.
- Na początek ukradnę staruszkom z geriatrii żelki. Cukier mi spada.
***
- Znowu gotujesz – wygodnie rozsiadł się na nowiutkiej kanapie, a obie nogi spoczęły na niskim stoliku do kawy.
- A ty znowu tu jesteś. Dostajesz pełną michę i jeszcze narzekasz.
- Daj rękę – na palec wsunął jej metalowy krążek.
- Ładny - obracała dłonią, tak aby oczko rzucało na ścianę kolorowe refleksy.
- W lombardzie kupiłem, z przeceny – w ustach diagnosty wylądowała spora porcja makaronu z sosem pomidorowym.
- Dobrze, że nie ściągnąłeś pacjentce z kostnicy.
- Próbowałem, rozmiar nie pasuje. Baba miała łapy jak ogr, a do tego fatalny gust. Jak Wilson ci się oświadczy, to możesz spodziewać się podobnego szkaradziejstwa.
***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ania20s dnia Pią 1:12, 13 Paź 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
janpola
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Paź 2017
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:11, 23 Paź 2017    Temat postu:

Tekst z pierścionkiem jest moim ulubionym

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin