Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Szorty
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Śro 23:32, 01 Paź 2008    Temat postu:

Mała impresja.

Latte

Wiedziała, jaką lubi kawę. Wiedziała, jaką każdy z nich lubi kawę. Foreman pijał cokolwiek, dolewając śmietanki i wrzucając tyle kostek cukru, ile akurat chwycił. Chase zmieniał upodobania, zależnie od tego, z kim akurat sympatyzował. Sama pijała czarną ze słodzikiem. A House dosładzał swoją dokładnie jedną kostką cukru, omijając szerokim łukiem mleko, czy śmietankę. Jego kawa musiała być czarna, zapewne korespondując z kolorem otaczającego go świata. Po Stacy zrezygnował z cukru. Reszta pozostała bez zmian. Odruchowo pakował do kawy mieszadełko, mimo że nie bardzo było co w niej mieszać. Po Tritterze zwykła amerykańska lura przestała mu wystarczać. Parzyła więc coraz mocniejszą esencję, zastanawiając się, kiedy w końcu do dzbanka zaczną spadać same fusy. To był jego świat, jego ekspres i kawa również była dopasowana do niego. Reszta zespołu dopasowała się do kawy, jak do wszystkiego innego. Foreman przerzucił się ze śmietanki na mleko, bardzo dużo mleka. Chase przerzucił się na spojrzenia pełne wyrzutu i dolewanie wody, aż w końcu przestawił się na herbatę i kawy z automatu w jednorazowych kubeczkach. Sama przerzuciła się na jedną kawę dziennie i zrezygnowała ze słodzika. Cierpki smak mocnego naparu był tak intensywny, że można go było kroić. Podobnie intensywny smak miało życie w tamtych dniach.

Kiedy odeszła, porzuciła nie tylko jego, ale i ekspres. Tęskniła za nim. Za nim też; za znajomym niedopasowaniem wkładu filtra, pożółkłymi rurkami i zawsze zabawnym napisem „Good Coffee Cheaper Than Prozac”. Na ER zakup ekspresu wiecznie ustępował miejsca innym, niecierpiącym zwłoki zakupom, a budżet zawsze był zbyt skromny, by to zmienić. Pielęgniarki miały mały czajnik elektryczny, w którym gotowały wodę do swoich rozpuszczalnych nesek i jacobsów. Przed Housem sama takie pijała. House zmienił to bezpowrotnie, podobnie jak wiele innych aspektów jej życia. Kupowała więc kawę w szpitalnej kafeterii, niezmiennie podwójne espresso, bez cukru, bez mleka, bez House'a. Kawa była za mocna, żeby wypijać ją duszkiem. Piła ją więc stopniowo, małymi łyczkami, czasami nawet przez pół dnia. Kilka razy ktoś wyrzucił jej kubek, ale szybkie dochodzenie wskazywało winowajcę, który solennie obiecywał nie popełniać więcej tego błędu. Początkowo wzbudzała współczujące pytania pielęgniarek, czy może nie chce ciepłej, a potem już tylko małe uśmieszki. Wreszcie wszyscy przywykli, że na kontuarze stoi kubek z pokrywką, do którego co jakiś czas przyznaje się szefowa oddziału.

Po odejściu Wilsona jej kawa zaczęła znikać. Nikt na oddziale nie tylko nie przyznawał się do winy, ale nawet nie potrafił podać rozsądnego wytłumaczenia. Ot, tajemniczo znikał albo cały kubek, albo tylko jego zawartość. Denerwowało ją to niemożebnie. Starała się pilnować kubka, ale zawsze w końcu ktoś ją odwoływał na drugi koniec oddziału, a gdy wracała, było już po sprawie. Wreszcie irytacja zdeterminowała ją do zaczajenia się na tajemniczego podpijacza. Niewiele brakowało, a i tym razem nic by nie odkryła. Zdążyła sobie jednak przypomnieć o swoich śledczych planach wystarczająco wcześnie, żeby dostrzec znikającą już w wahadłowych drzwiach wysoką, chudą sylwetkę, sprawnie biorącą wiraż przy pomocy laski. House. Byłoby kłamstwem twierdzenie, że ją to zdziwiło. Byłoby kłamstwem, gdyby upierała się, że nie żywiła skrycie nadziei, że to on. Ale największym kłamstwem byłoby, gdyby udawała, że nie zamierza podnieść rzuconej jej rękawicy. Musiała coś zmienić.

Jak co rano, stanęła w kolejce do bufetu, a barmanka na jej widok od razu ruszyła w stronę ekspresu. Powstrzymała ją cichym okrzykiem. Nie chciała tego, co zwykle. Tym razem poprosiła o latte z dodatkową mleczną pianką. Zadowolona zaniosła kubek na oddział i uroczyście ustawiła go na środku kontuaru, zapominając o wypiciu choćby łyka. Kiedy po godzinie, czy dwóch zajrzała na stanowisko pielęgniarek, kubek nadal stał dokładnie tam, gdzie go zostawiła. Uśmiechnęła się zwycięsko i sięgnęła po swoją nagrodę. Ale kubek okazał się pusty. Przechodzący wlaśnie stażysta aż odskoczył, gdy wściekła trzasnęła papierowym kubkiem w blat.

Następnego dnia poprosiła o macchiato z dodatkową porcją wiórków czekoladowych. Pół godziny później po macchiato zostało tylko wspomnienie w postaci resztek wiórków na dnie kubka. Kolejne dni upłynęły na szukaniu właściwej kombinacji, która odstraszy House'a. Kiedy nie pomogło nawet latte z podwójnym syropem rumowym, poddała się. Wróciła do kafeterii, kupiła dwa kubki podwójnego espresso bez niczego i pojechała z nimi na trzecie piętro. House, o dziwo, siedział w swoim gabinecie. Sądziła, że poszukiwania zajmą jej więcej czasu. Wyglądał... jakby na nią czekał. Widziała to w mimowolnym błysku w jego oczach, chociaż jego twarz nie wyrażała absolutnie niczego, co chociażby przypominało zainteresowanie powodem jej wizyty. Ze stuknięciem tak efektownym, jak to było możliwe w przypadku stukania papierowym kubkiem pełnym kawy, której nie planuje się wylać, postawiła przed nim kawę i usiadła naprzeciwko. Podniósł brwi, ale bez słowa sięgnął po kawę. Wziął łyk i uśmiechnął się krzywo.
- Chcesz czegoś ode mnie, - zauważył uprzejmie, nie zapominając o dobitnym pominięciu znaku zapytania.
- House, jaką ty właściwie lubisz kawę?
Pociągnął drugi łyk i przybrał wyraz najgłębszego zamyślenia. Po chwili spojrzał na nią i uśmiechnął się jeszcze bardziej krzywo.
- Twoją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:30, 02 Paź 2008    Temat postu:

całość bardzo zabawna , a ostatni fragment piękny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Tasak Ockhama


Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:56, 02 Paź 2008    Temat postu:

O raaany - cudo. Lubie malutkie cuda - są jeszcze słodsze niż duże

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:21, 02 Paź 2008    Temat postu:

cud, miód i orzeszki! więcej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:50, 02 Paź 2008    Temat postu:

Masz prwdziwy talent. Wszystkie 3 sa piękne *_______*.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 17:29, 02 Paź 2008    Temat postu:

Aaaaaaaach
Śliczne cudeńko, czytałam z wielkim uśmiechem na ustach.
Narenika, Ty to potrafisz pisać zakończenia!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:30, 03 Paź 2008    Temat postu:

To o kawie świetne. A ja siedzę w szkole i o tym szlachetnym napitku mogę jedynie pomarzyć. Przez ciebie mam smaaaaka : >
(A jak już zdobędę kawę, to niech znajdzie się ktoś, kto będzie ją zabierał )

Cudny Hameron (wirtualne piwko)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:01, 03 Paź 2008    Temat postu:

śliczne. Strasznie mi się podoba, taka perełka. A koniec rewelacyjny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 20:37, 12 Paź 2008    Temat postu:

Jak ja mogłam pominąć miniaturkę o kawie? Biję się w pierś ze słowami "Moja wina..." Jestem zachwycona, jak zwykle przy każdym tworze, gdzie jest coś o kawie, jak zwykle przy każdym tworze, który jest napisany przez ciebie. Pointa też świetna, dokładnie taka, jakiej bym się spodziewała, gdybym wiedziała, czego się spodziewać . W każdym razie widzisz, że jestem zachwycona .

Szkoda, że rzadko bywam w hameronie, PRAWIE bym to przegapiła .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Nie 20:43, 12 Paź 2008    Temat postu:

Em. buhahaha ja nie mogę z Twoich komentarzy Normalnie Rumba Latte

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Sob 8:14, 06 Gru 2008    Temat postu:

Kiedy przeczytałam tego fika, od razu wiedziałam, że po prostu muszę go przetłumaczyć, skoro nie wpadłam na to, żeby go napisać. Dlatego, a także z racji jego krótkiej formy, wrzucam go tutaj, a nie w osobny temat.

Z dedykacją dla wszystkich Hameronek, które po prostu nie są w stanie uwierzyć w to, co ostatnio widzą na ekranie.

Dziękuję Richie za korektę




Brzemię prawdy (The burdens of Truth)
Autor: [link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]



Beztroski uśmiech igra na jej ustach na pokaz dla jednoosobowej publiczności, jednak wewnątrz czuje się jak oszustka.

Dźwiga to dziwaczne brzemię: zasady. Trzymała się ich przez całe życie; tych złych, gdyby kierowała się tym, co powiedział jej kiedyś House. Tym niemniej to są jej zasady, więc trzyma się ich mocno.

Szuflada wynika z tego, co jest fair, to proste.

A jeśli wystarczająco mocno wmówi sobie, że tego chce, być może któregoś dnia okaże się to prawdą.

Chase nie zrobił nic, tylko ją kochał. Zasługuje na wzajemność. Więc niech sobie ma tę przeklętą szufladę, niech sobie zostaje na jedną noc w tygodniu. Zasłużył na to.

Co za przewrotność, myśli, przyglądając się, jak on wypakowuje swoje koszule i rzeczy wprost w jej życie, że tak prosta rzecz może tak go uszczęśliwiać.

Łagodna poświata zadowolenia Chase'a wydobywa na powierzchnię jej umysłu mroczne myśli. Jej udawany uśmiech odrobinę blaknie. Jak długo musi robić niewygodne rzeczy, żeby uszczęśliwiać innych, zanim sama poczuje się szczęśliwa?

Już niemal skończył, przejęty swoim zadaniem z gorliwością dziecka, układającego pod świeżo udekorowaną choinką lśniące prezenty. Dopija swoje wino i uśmiecha się do niej. Ona daje z siebie wszystko, odstawiając jasełka.

Słuszne postępowanie nigdy nie jest łatwe, myśli, chrzanić to.

Wie, że Chase nie znosi jej przyjaciółek, jednak one go uwielbiają. W jego towarzystwie zachowują się, jak u Jane Austen Nadskakują i chichoczą, i obłapiają go za ramię przymilnie, kiedy tylko powie coś, co one uznają za słodkie.

Rozpieszcza ją: kwiaty i czekoladki, i małe drobiazgi, które zawsze wywołują uśmiech na jej twarzy, jednak zawsze pozostawiają uczucie, że na nie nie zasługuje.

Ma jeszcze inne brzemię, a jego jakość nie jest już tak świetlana. Wina ściśle wpisała się w jej duszę. Przy każdej miłej rzeczy, jaką Chase robi, czy mówi, wibruje pod opanowaną powierzchnią pozorów, jęczy jej o bolesnej prawdzie, o tym, że ona go nie kocha i nigdy nie pokocha. Doszła do niezłej wprawy w przełykaniu jej.

Ignorancja stała się błogosławieństwem.

Według jej przyjaciółek, matki i większości pielęgniarek na E.R., chyba oszalała, że nie oszalała jeszcze na punkcie Chase'a. Cudna grzywka i jędrny tyłeczek są owszem, bardzo fajne, ale nie potrafi czuć czegoś, czego nie ma, choćby nie wiadomo jak irytował ją ten brak i pomimo jego bardzo adekwatnej powłoki zewnętrznej.

Będzie udawać dla dobra wszystkich, że Chase jest tym, czego pragnie. Wszystkim, czego pragnie dziewczyna, zgrabnie opakowanego, ładnego blond Australijczyka. Ale go nie kocha. To potworne mieć taką pewność, ale to jednak nie odbiera ani grama z tej pewności.

Przysiada się do niej na łóżku, zabiera jej z dłoni kieliszek z winem i zaczyna ją całować.

To tak wiele oznacza - to, co ich łączy, i to musi się udać. Ona musi sprawić, żeby się udało, ponieważ dokonała wyboru - udawać, że jest zakochana i że jest szczęśliwa.

A w dzisiejszych czasach nie ma już praktycznie kiedy zajmować się swoim ostatnim, bolesnym brzemieniem. Teraz jest pogrzebane tak głęboko, że musiałaby użyć specjalistycznych narzędzi, żeby je wydobyć. Ale jest tam i istnieje.

Jej miłości nie da się podzielić. Dla niej istnieje wszystko albo nic. Jej miłość nadal należy do House'a; niechciana i całkiem nie fair, co za ironia.

Cameron z pewnością zastanawia się, czy kiedykolwiek zdoła się otrząsnąć z godnego potępienia wpływu miłości do House'a, jakkolwiek głęboka i wypaczona jest ona dzisiaj.

A kiedy Chase zaczyna subtelną posługę duszpasterską, która sygnalizuje początek czegoś, co będzie wymagało zabezpieczenia, jej myśli zwracają się – zazdrośnie – w kierunku House'a i Cuddy, gdy próbuje rozgryźć, od jak dawna ci dwoje uprawiają seks.


~ ~ ~

To wszystko jest nie tak.

Oto kobieta, która ma niezaprzeczalnie świetne cycki, dupkę jak brzoskwinia i Wilson ma rację - leci na niego, ale kiedy patrzy na Cudy przez jej okno, House wie, że traktuje to jakoś źle. Drastycznie źle.

Stanie tutaj - nawet myślenie o staniu tutaj jest pomyłką. Ale musi tu stać, żeby rozpracować, dlaczego czuje się tak, jak się czuje.

Ależ miałby przechlapane, gdyby obróciła się i zobaczyła go teraz. Wycofuje się.

To coś, co jest nie w porządku, cokolwiek to jest, wysysało z niego soki od chwili pocałunku. Zasadniczo to był idealnie adekwatny pocałunek, ale gdy wyszedł tamtej nocy oszołomiony, delikatnie dotykając ust i zastanawiając się, co u diabła właśnie zaszło, miał świadomość jakiegoś braku, braku czegoś wielkiego, jakby oczekiwał czegoś, co się nie zmaterializowało.

Co prawda minęło trochę czasu od chwili, gdy kogoś tak całował, więc może jego kompas był ciutek rozregulowany, jeżeli chodzi o to, co powinien odczuwać jako dobre czy złe. Całowanie to zawsze było wielkie nie-nie, jeśli chodziło o dziwki. Zresztą kto by je chciał całować? Lepiej sprawdzały się w połowie drogi w dół, całując tę część niego, którą Prince mógł całować sobie sam, dzięki usunięciu żebra i, najwyraźniej, braku poczucia wstydu, jeśli wierzyć mediom.

Ale odkładając na bok Prince'a, całowanie i świetne cycki, zanim zdał sobie sprawę, co robi, wycofuje się i odjeżdża spod domu Cuddy.

I już jedzie z nadmierną szybkością w miejsce, w które w pewnym sensie nie chce jechać, ale naprawdę nie ma wyboru.

Musi wiedzieć.

Kiedy ma teorię, musi ją sprawdzić. A przy pewnej dozie szczęścia, nie będzie to bolało aż tak, jak wsadzenie noża w gniazdko elektryczne.


~

- Cześć? - mówi Cameron. Proste słowo brzmi bardziej, jak pytanie, niż powitanie. Zauważa jej wilgotne włosy i ten zapach wprost spod prysznica, przyjemny i dziewczęcy: balsam, brzoskwiniowa odżywka, lekko zabarwiona wonią kremu skóra.

- Ja tylko muszę coś zrobić, - mruczy House, rzucając spojrzenie za nią, w głąb przedpokoju, w poszukiwaniu jakichś oznak Chase'a.

To super, myśli House, że to zawsze jest mieszkanie Chase'a.

Kontynuować.

Zamyka za nią drzwi - na wszelki wypadek - i zagląda jej przez chwilę w oczy.

Tak. To nadal tam jest. Musi to zrobić teraz, żeby mieć pewność.

Werbel proszę.

Ujmuje jej ramiona. Ona skanuje jego oczy, jakby próbowała zgadnąć, o co mu chodzi, ale to go nie powstrzymuje przed przytknięciem swoich ust do jej i zamknięciem oczu.

Cameron go nie powstrzymuje. Czuje, że jej ciało zastyga w zaskoczeniu, ale nie wciska hamulców. Wsuwa ramię za nią i umieszcza dłoń na jej policzku. Jej dłonie tańczą po bokach, niespokojnie, wreszcie się zdecydowała i wędrują w jego włosy.

Cameron się rozluźnia. A potem Cameron zatapia się w jego pocałunku i w jego ramionach.

I wtedy to pojmuje. Usta przy ustach, zanim splatają się języki i stykają zęby, ma swoją odpowiedź; to coś, co go wysysało do cna - gorsze od ugryzienia komara - od chwili innego pocałunku.

Elektryzowanie. To znaczy, brak wymienionego.

Całował Cameron raz, znaczy się, ona całowała jego. Nawet jeśli to był jeden wielki sfingowany pocałunek, nadal potrafi przywołać tamte iskry: elektryzowanie; w dół i w górę kręgosłupa, w żołądku i łaskoczące go w usta. Ona też je wyczuła, widział to tańczące w jej oczach, zanim bez tchu wytknęła mu, że 'he'd kissed back'.

Cóż, robi to ponownie dla potwierdzenia i tym razem to ona oddaje pocałunek.

The End


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:07, 06 Gru 2008    Temat postu:

Uch... to jest po prostu rewelacyjne. I ja sobie tak to właśnie wyobrażam, że tak jest. O.
Opowiadanko boskie a tłumaczenie jeszcze lepsze
Dzięki Narenika, za to małe cudo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:09, 06 Gru 2008    Temat postu:

*milczenie, wielkie milczenie*
...bo w jaki sposób cokolwiek powiedzieć???

Może tak:
Bardzo mi się podobało (- wiem, banalne).
Rewelacyjny pomysł, rewelacyjne ujęcie tematu, rewelacyjnie dopowiedziane niedopowiedzenia.

A ja? Już wiem!
Jestem powalona, ale.... żyję

Wielkie dzięki Narenika!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:39, 06 Gru 2008    Temat postu:

To jest po prostu takie prawdziwe i ja to sobie podobnie wyobrażałam. To jest po prostu rewelacyjne ! Opowiadanie wprost śliczne, a tłumaczenie takie samo. Po prostu składam ci pokłony Narenika

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:23, 06 Gru 2008    Temat postu:

Perełkę wynalazłaś Narenika!
Ja po prostu nie wiem, co napisać.
Cudo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pino
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:41, 06 Gru 2008    Temat postu:

Trafna dedykacja... W to co się dzieje ostatnio ekranie n i e m o ż n a uwierzyć xD
Ten tekst wyraża to, na co wciąż mam nadzieję... Nie pozostaje mi nic innego jak tylko sięgnąć jeszcze po oryginał. To nie to, że mam coś do Twojego tłumaczenia... Po prostu nie mam innego wyjścia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wolfgang
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Wrz 2008
Posty: 263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:18, 06 Gru 2008    Temat postu:

Cytat:
Ona skanuje jego oczy


och, wyobrażam to sobie.
chciałabym, być zeskanowana przez Cam ^^

ciekawe. inne. niespotykane. zazwyczaj to ona o niego walczy. a tu on o nią.

Nareniko, jesteś genialna!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:22, 06 Gru 2008    Temat postu:

Miód na Hameronkowe serduszko... Niech Bozia Cię w dzieciach wynagrodzi Narenika za to tłumaczenie i odnalezienie tak świetnego opowiadania.
Oby takich więcej... *rozmarzyła się*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wika
Anestezjolog
Anestezjolog


Dołączył: 02 Lis 2008
Posty: 1384
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:08, 09 Gru 2008    Temat postu:

Narenika, co ja mogę powiedzieć ? Jestem w głębokim szoku.
ELEKTRYZOWANIE nonono ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:28, 09 Gru 2008    Temat postu:

Eithne napisał:
Niech Bozia Cię w dzieciach wynagrodzi Narenika za to tłumaczenie

w jakości nie w ilości, bo przez takie tłumaczenia byś niezłą gromadkę miała obrazowo na myśl mi przychodzi "Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje, a miał ich wszystkich 123.."

Świetne tłumaczenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
annniczka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Lip 2008
Posty: 179
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: krakow
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:34, 12 Gru 2008    Temat postu:

cóż mogę powiedzieć? GENIALNE!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:04, 12 Gru 2008    Temat postu:

Wreszcie coś co podnosi na duchu Hameronki
Co się dzieje w serialu to coś strasznego. [A w ogóle to Cuddy powinna być z Lucasem.]
Świetny fik. Bardzobardzo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hebdomadariuszMD
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Lis 2008
Posty: 267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 22:54, 16 Gru 2008    Temat postu:

Narenika, dziękuję. To było wspaniałe.

A "Roller Coaster" jest w zasadzie uniwersalny. Niekoniecznie [H]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:20, 23 Gru 2008    Temat postu:

piękne
narenika dzięki za tłumaczenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pią 21:03, 16 Sty 2009    Temat postu:

Publiczność domaga się Bajek, ale to, co dzieje się w serialu ciągle wchodzi w paradę Wenowi.

Dlatego postanowiłam wykonać skok w czasoprzestrzeni i napisać coś innego. W zalożeniu miała to być miniaturka. Jakoś nie wyszło. Pewnie dlatego, że jak już wyobraziłam sobie te sceny, to nie potrafiłam się z nimi rozstać. Dajcie znać, czy nie wyszłam z wprawy i nie wypadłam za bardzo z serialowej konwencji. A jakby gdzieś byki były, to na PW




Wanna ride?


- Ty idioto, - powiedziała poddając się w końcu. Pokiwał głową, zgadzając się z jej diagnozą. Przyciągnął ją bliżej, nie zważając na resztki oporu. Oparła się o niego czołem. Przewrócił oczami, gdy poczuł, jak jego koszula wilgotnieje. Nigdy nie potrafił poradzić sobie z kobiecymi łzami. Musi ją kiedyś o to zapytać.

***

Wanna ride?
Zmięła w dłoni karteczkę wyciągniętą zza wycieraczki. Było późno, była zmęczona, nie miała ochoty na głupie dowcipy. Chciała wrócić do domu bez zastanawiania się, co tym razem miał na myśli House. A już na pewno nie zamierzała tego sprawdzać. Mogło się okazać, że skończyłaby zakopana w jakichś jego zaległych dokumentach, albo szukając mu ciekawego przypadku na nudę, albo po prostu fundując mu posiłek. Dwa lata temu, kiedy w końcu wyłączyła kroplówkę związkowi z Chasem, sama szukała okazji do kontaktów z Housem. Okazało się wtedy, że przegapiła fakt, że House nagle stał się własnością Cuddy. Zaskoczyła dopiero, gdy po raz trzeci Cuddy automagicznie wyrosła na drodze, gdy zmierzała z dokumentacją ciekawego przypadku do gabinetu House'a. Droga okazała się zamknięta. Pewnych rzeczy po prostu nie da się przeskoczyć. Rok później, kiedy już przestała się zastanawiać, czy może nie przegapiła tego jednego momentu w życiu, House znowu się uaktywnił. Karteczki i wiadomości na pager zawsze były lakoniczne i intrygujące. Nie potrafiła się oprzeć pokusie i w końcowym efekcie regularnie lądowała obarczona jakimiś znienawidzonymi przez House'a obowiązkami, których wykonywania odmawiali nawet jego podwładni. Zwykle sprawiało jej przyjemność, że House nadal jej potrzebował. Ale nie dzisiaj. Dzisiaj chciała zwyczajnie dotrzeć pod prysznic i zapakować się do łóżka. Bez myślenia o czymkolwiek. Ukochane autko nie chciało jednak odpalić. Zapłon tylko jęczał przy kolejnych próbach, nie wywołując żadnej reakcji w silniku. Sfrustrowana waliła pięściami w kierownicę, kiedy tuż obok zawył motor. House, oczywiście. Siedział na motorze, kręcił manetką i patrzył wyczekująco. Podniosła ręce do góry w geście poddania, sięgnęła do stacyjki, wyciągnęła kluczyk i wysiadła z samochodu.
- Skąd wiedziałeś? - zapytała, ale odpowiedział jej tylko ogłuszający ryk. Sięgnęła po podany jej hełm i lekko ociągając się wsiadła na motor. W samochodzie zostawiła teczkę, ale klucze miała przy sobie, a parking przy szpitalu był dobrze dozorowany. Równie dobrze mogła pojechać tak, jak stała.

'Jasna cholera! Dlaczego na motorze musi być tak zimno?', jęczała w duchu pięć minut później. Brak skórzanej kurtki dawał się jej we znaki, a przytulanie się do pleców House'a nie pomagało zbytnio. Zamarzała na kość. 'A mogłam wziąć taksówkę, to nie, jak zwykle musiałam dać się podpuścić.' Zajęta wymyślaniem samej sobie z poślizgiem zorientowała się, że jadą w złym kierunku.
- House! - krzyknęła z całej siły, próbując przebić się przez ryk motoru i pęd powietrza. Bez skutku. Ścisnęła go mocniej, ale reakcja była zerowa.

Pół godziny później nadal nie miała pojęcia, gdzie jechali. Światła miasta zniknęły już za nimi i teraz mknęli w ciemność. Złość, że House'owi znowu odbiło, tylko trochę ją rozgrzewała. Przejażdżka stawała się koszmarem. Kiedy już myślała, że nie zdoła dłużej się utrzymać, zjechali na boczną drogę i zwolnili, żeby zatrzymać się w środku niczego.

Środek niczego był do niczego. W nagłej ciszy po urwanym ryku silnika, ciemność znienacka zwaliła się jej na głowę. Nie widziała absolutnie nic. Otumaniona szaleńczą jazdą, zsunęła się motoru z ulgą tak wielką, że prawie zapomniała, co strasznego miała zrobić House'owi, kiedy się w końcu zatrzyma. House oparł motor na stopce, zdjął hełm, odpiął laskę i bez słowa ruszył przed siebie. Znikające plecy uruchomiły ją w końcu.
- House! Gdzieś ty mnie przywiózł? - zawołała odruchowo, zupełnie jakby spodziewała się odpowiedzi. Szybko ruszyła za nim, ale kiedy próbowała zastąpić mu drogę, potknęła się i poleciała do tyłu, lądując na czymś, co zdaje się było schodami. Drewnianymi schodami. Schodami prowadzącymi do domku. Drewnianego, jak zauważyła, kiedy House zapalił światło na ganku po tym, jak wdzięcznie ją ominął. Patrzyła w osłupieniu, jak wyłuskał z kieszeni kurtki klucz, otworzył drzwi i po prostu za nimi zniknął.
- House! - krzyknęła.
Wystawił głowę.
- Wchodzisz, czy nocujesz na ganku? - zapytał uprzejmie i znowu zniknął.

Na myśl o nocy na ganku tylko zaszczękała zębami. Wściekła, podniosła się z trudem, bo najwyraźniej przy upadku na schodki mocno ucierpiała jej kość ogonowa. Kulejąc weszła do domku. Ogarnęło ją ciepło. Pokój był prosty, ot stół, trzy krzesła, mała sofa ustawiona frontem do żarzącego się jeszcze kominka, do którego House dorzucał właśnie drewno. Niezgrabnie ruszyła w kierunku sofy.
- Przedrzeźniasz mnie? - zapytał rozbawiony.
- Taak, - odparła, opadając z ulgą na miękkie poduszki. - I będę to robić tak długo, aż powiesz mi, gdzie do cholery jesteśmy!
- W małym, prawie białym domku, nie widzisz?
Wiedziała, że nie będzie łatwo uzyskać rozsądną odpowiedź, ale nie zamierzała się poddać.
- Czyj to domek?
- Mój. - Skończył dorzucać drewno, odszedł do kilku szafek w kącie i zaczął coś z nich wyciągać.
- Jasne. Bo jesteś właśnie takim typem, który spędza weekendy poza miastem, rozkoszując się pięknem przyrody.
- Niech ci będzie, Wilsona. - Nadal odwrócony do niej tyłem pobrzękiwał i szeleścił niezidentyfikowanymi obiektami.
- Ukradłeś mu klucze?
- Skąd ci to przyszło do głowy?
- Pewnie stąd, że na kominku tlił się ogień, co świadczy, że ktoś tu wcześniej był i przygotował domek do zamieszkania. Ciebie o to nie podejrzewam. Czyli Wilson zaplanował tu weekend z narzeczoną, a ty mu to właśnie uniemożliwiasz.
- Cóż za dedukcja, drogi Watsonie, - odparł z nosowym brytyjskim akcentem i odwrócił się do niej z tacą, a na której stała butelka szkockiej, dwie szklanki i kilka kanapek łudząco podobnych do tych ze szpitalnej kafeterii. Zawahał się ostentacyjnie i zrobił zbolałą minę. Szanse na to, że doniesie to w całości do stolika przy sofie były mniejsze, niż wydobycie z niego jakiejkolwiek prawdy. Cameron przewróciła oczami i podniosła się, żeby wziąć od niego tacę. - Jak zawsze skora do pomocy. - Uśmiechnął się z samozadowoleniem i pokuśtykał za nią, po drodze zrzucając z siebie kurtkę.
- Jest mi zimno. Jestem głodna. I nie lubię jeść z podłogi. - Ustawiła tacę na stoliku i nalała szkockiej do szklanki, po czym wypiła ją jednym łykiem. House zastygł w pół ruchu, przyglądając się z niedowierzaniem, jak nawet się przy tym nie zatrzęsła.
- No, no. To dopiero. Od kiedy masz problem z piciem? - Opadł wreszcie na sofę.
- Nie mam problemu z piciem i to na moje pytania masz odpowiadać. - Stała ze szklanką w ręku i patrzyła na niego z góry, robiąc najbardziej groźną minę, na jaką było ją stać, gdy w żołądku zaczynało rozlewać się ożywcze ciepło. Wolałaby zamruczeć z zadowolenia.
- Nie, twój wzrok nadal nie jest w stanie mnie zabić. Musisz spróbować czegoś innego. Ale może najpierw coś zjedz i nabierz siły? - Podsunął w jej kierunku tacę, biorąc najpierw jedną z kanapek.
- Po co mnie tu przywiozłeś? - Nie chciała już jeść. Miała raczej ochotę na kolejny łyk szkockiej.
- Nie wypij wszystkiego od razu. - Zakpił, widząc jej wzrok. - Mamy jeszcze tylko jedną butelkę, a do rana daleko.
- Do rana? Po co ty mnie w ogóle tu przywiozłeś?
- A tak ci dobrze szło z dedukcją... - Nadal patrzył na nią kpiąco. Sięgnął po butelkę i kiwnął nią w jej stronę. Machinalnie podsunęła szklankę. Tym razem nie wypiła wszystkiego za jednym zamachem, tylko kręciła złotobrązowym płynem, wpatrując się uważnie w House'a. Nalał sobie whisky, połknął i nalał ponownie, jakby kopiując jej poczynania. Sprawiał wrażenie całkowicie rozluźnionego i gdyby nie znała go tak dobrze, nie dostrzegłaby cienia napięcia widocznego w przelotnym spojrzeniu, jakie jej rzucił. Czekał, aż sama się domyśli.

Rozejrzała się wokół. Żadnych zdjęć, osobistych rzeczy, dwie pary drzwi. Jedne zapewne prowadziły do łazienki, ale nie zaszkodziło sprawdzić. Jeżeli miała coś odkryć, to równie dobrze mogła być to toaleta i na przykład jakieś lustro. Sądząc po liczbie spojrzeń, jakie rzucał bez słowa House, mogło się okazać, że się czymś usmarowała na nosie i wygląda, jak miś panda. Podeszła do pierwszych drzwi i zajrzała. W malutkiej sypialni stało wielkie łóżko z lśniąco czystą pościelą, co stanowiło widok niezwykle zachęcający, a jednocześnie niepokojący. Cofnęła się do pokoju z kominkiem. Zawahała i dla pewności otworzyła jeszcze drugie drzwi. Nie zdziwiła się widząc mikroskopijną łazienkę. Odruchowo odnotowała dwa ręczniki i dwie jednorazowe szczoteczki. Nie miała pojęcia, kiedy nauczyła się odnotowywać drobne szczegóły, ale pewne było, że tej umiejętności nabyła od House'a. Zamknęła drzwi od łazienki i obróciła się.
- House, tu jest tylko jedno łóżko, - powiedziała odruchowo.
- Wiedziałem, że się domyślisz, - odparł swobodnie, ale w jego oczach malowało się już niemożliwe do ukrycia napięcie. Podrzucił w dłoni tabletki i szybko je połknął, niemal nie odrywając od niej wzroku. Wiedział, że wiedziała. Teraz tylko czekał na jej reakcję.

W ciszy jaka zapadła trzaskały jedynie polana w kominku. Cameron stała bez ruchu. Jak to jest, kiedy ktoś znienacka weźmie twoje poukładane pieczołowicie życie, jak pudełko z układanką i przewróci je do góry dnem? Czy stoi się wtedy bez ruchu, czy może krzyczy z wściekłości, albo radości? Z pewnością dobrze jest mieć wtedy pod ręką alkohol, przynajmniej jest czym zająć ręce. Cameron powoli pociągnęła łyk. Właściwie wyjścia miała dwa. Mogła się oburzyć na jego bezczelność i tak pewnie postąpiłaby wiele lat temu, kiedy rozpoczynała pracę w jego zespole. Ale mogła też po prostu zadać sobie tylko jedno pytanie: czy miała na to ochotę? Odrobina szczerości wobec samej siebie. Tego też nauczyła się od House'a.

***

Stała przed nim, sącząc czystą whisky, jakby to był sok jabłkowy. Wiedział, że była wstrząśnięta. Być może nawet wstrząśnięta to zbyt słabe słowo. Powinien był to rozegrać inaczej, dać jej czas i słowa. Ale nigdy nie był dobry ani w jednym, ani w drugim. Zastanawiał się, czy zacznie krzyczeć. Zawsze miał słabość do eksperymentów na ludziach.

- Dlaczego ja? - Drgnął, gdy to powiedziała. Wiedział, że tam, gdzie dążyła tym pytaniem, była tylko ślepa ściana, od której się odbije i wszystko schrzani się w oka mgnieniu. - Przecież nawet mnie nie lubisz, - dodała, a on odetchnął z ulgą. Na to umiał zareagować.
- Everybody lies, - uśmiechnął się samymi ustami. Prawie mógł dostrzec rozbłyski myśli galopujących w jej głowie. Rozpaczliwie pragnął powiedzieć coś, co ją zatrzyma. - Zawsze uważałem, że jesteś bliska ideału.
- Ale nie idealna. - Pokiwała głową. - Dlaczego teraz przestało ci to przeszkadzać?
- Masz dzisiaj urodziny, - powiedział. Wyraźnie ją zaskoczył. Czyżby sądziła, że nie wiedział tak podstawowych rzeczy? Wiedział o niej wszystko. Wiedział ile artykułów opublikowała, w których programach zdrowotnych brała udział, ile korzystnych dla jej kariery ofert pracy odrzuciła przez te wszystkie lata, żeby pozostać na ER i w PPTH. Wiedział, że odkąd rozstała się z Chasem, umawiała się z różnymi facetami, ale nigdy więcej niż dwukrotnie z tym samym. Wiedział, że chociaż ludzie nigdy jej nie doceniali, to nie potrafili się bez niej obyć. Wiedział to wszystko, ale jej nie rozumiał. Wymykała się jego wszystkim racjonalnym analizom motywacji kierujących ludźmi. Nie potrafił jej zdiagnozować i miał tego dość. Ale przecież tego nie mógł jej powiedzieć.

- I co to ma do rzeczy? To ma być prezent urodzinowy? - zapytała i nerwowo wypiła resztę alkoholu, po czym gwałtownie odstawiła szklankę. Wiedział, że zaraz wybuchnie. Podniósł się z kanapy tak szybko, jak to było możliwe.
- Skończyłaś trzydzieści pięć lat, - spróbował łagodnie.
- Do tej chwili udawało mi się o tym nie pamiętać, - zadrwiła, ale w jej głosie zabrzmiała nuta zmęczenia. Wiedział, że była po podwójnym dyżurze, który wzięła zapewne po to, żeby zapomnieć.
- Teoretycznie whisky można pić od razu po destylacji, - powiedział, podchodząc bliżej. Dłonią machnął w kierunku butelki szkockiej, ale nie odrywał wzroku od jej oczu. Nie chciał przegapić nawet najmniejszej zmiany ich wyrazu. - Jednak nikt, kto choć trochę zna się na jej piciu, nigdy by się do tego nie posunął, bo dopiero, kiedy osiągnie właściwy wiek, picie jej staje się prawdziwą przyjemnością, - kontynuował, robiąc kolejne kroki w jej kierunku. Jej oczy nabierały głębi w miarę, jak docierał do niej sens jego słów. Teraz patrzył już na nią z góry, a ręce same wyciągnęły mu się do niej.
- Chcesz powiedzieć, że przez te wszystkie lata czekałeś, aż osiągnę właściwy wiek leżakowania? - Niemal niedostrzegalnie pokręciła głową z niedowierzaniem. - Dlaczego akurat trzydzieści pięć?
- W moim prywatnym rachunku dopiero teraz nikt nie będzie podejrzewał mnie o pedofilię, - zażartował i wyciągnął dłoń, żeby dotknąć jej twarzy. Palcem delikatnie musnął jej łuk brwiowy i zatoczył kółko wokół jednego z winowajców, odpowiedzialnych za to, że nie potrafił o niej zapomnieć. - Twoje oczy. Masz zmarszczki w kącikach. - Odsunęła się od niego, ale przytrzymał ją i kontynuował. - Teraz jesteś idealna.
- Ty idioto, - powiedziała poddając się w końcu. Pokiwał głową, zgadzając się z jej diagnozą. Przyciągnął ją bliżej, nie zważając na resztki oporu. Oparła się o niego czołem. Przewrócił oczami, gdy poczuł, jak jego koszula wilgotnieje. Nigdy nie potrafił poradzić sobie z kobiecymi łzami. Musi ją kiedyś o to zapytać.

***

Więc stali tak dłuższą chwilę. Mężczyzna i wtulona w niego kobieta. Ogień oświetlał ich łagodnie. Ona słuchała bicia jego serca. On gładził ją po plecach i wdychał zapach jej włosów. Zazwyczaj w filmach, w takiej chwili następowało ściemnienie i pojawiały się końcowe napisy. Ale to nie był film, a oni nie byli zwyczajni.

Cameron poczuła, jak House coraz mocniej przenosił ciężar ciała na lewą stronę. Wiedziała, że jego uszkodzona noga nie wytrzyma dłużej tej pozycji. I chociaż mogłaby słuchać bicia jego serca w nieskończoność, to odsunęła się od niego, obróciła i ruszyła w kierunku drzwi. Na swoich plecach poczuła jego zdziwiony wzrok, kiedy za nimi znikała.

- Idziesz, czy zostajesz na sofie? - zapytała, wystawiając głowę z sypialni. - Bo wiesz, proponowałeś mi dziś przejażdżkę... - I zniknęła znowu.

Ze śmiechem dogonił ją, zanim zdążyła zdjąć spodnie.


*** KONIEC ***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin