Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tydzień [Z]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:04, 21 Sie 2008    Temat postu: Tydzień [Z]


zweryfikowane przez Nisię


Nowy fick. Krótki. Jednopartówkowy. Dedykowany wszystkim tym, którzy zebrali się na odwagę by go przeczytać

Enjoy! Mam nadzieje… ;D


„TYDZIEŃ”



Dzień 1.

Kolejny dzień na ER. Kolejny dzień wypełniony po brzegi ranami ciętymi. Kolejny dzień ciężkiej, wyczerpującej pracy.

Wracała właśnie do pustego mieszkania. Mijała po drodze autobusy i wóz strażacki. To dziwne, że zwróciła na niego uwagę. Zwykle mijała je kilka razy dziennie i nie robiły na niej większego wrażenia. Uśmiechnęła się w duchu i skręcając na skrzyżowaniu, pojechała do cichego, ale pustego mieszkanka.

***

Kolejny dzień na oddziale. Kolejny dzień bez ciekawego przypadku. Kolejny dzień nudnej i głupiej pracy w klinice.

Wracał do domu na motorze. Był zły. Wcisnął mocniej pedał gazu, by jak najszybciej móc sięgnąć do wypełnionego po brzegi barku. Nie pocieszył go widok wozu strażackiego, jadącego przed nim. Nie sposób zliczyć jak wiele razy przeklinał go w myślach. Zdjął kask i zamarł. Te płomienie, które migały mu przed oczyma, woda lejąca cię ze strażackiego węża. To wszystko działo się w jego kamienicy. Gdzieś na drugim piętrze. Zaraz nad JEGO mieszkaniem. Serce mu się krajało na myśl, że JEGO mieszkanie, że jakiekolwiek JEGO rzeczy mogły ulec zniszczeniu. Ucieszył się, gdy okazało się, że stracił tylko drzwi, bo ogień doszedł na klatkę schodową. Mniej zabawne było, że przez 6 kolejnych dni, będzie trwał remont i ekspertyzy pożarowe. Zawrócił do szpitala.



Dzień 2

Czekała go noc w gabinecie. I to nie jedna. Dziękował sobie, że wpadł na cudowny pomysł zakupu kanapy. Zrobił to po tym, jak nie mógł już korzystać z kanapy w gabinecie Wilsona. Przynajmniej na razie.

Zwinął ze sobą dwie koszulki i podłożył sobie pod głowę. Starał się ułożyć tak, by jak najmniej cierpiała jego noga. Osiągając jako taką wygodę, zamknął oczy i powoli zasypiał.

Zatrzymała się, gdy zobaczyła lampkę, palącą się w jego gabinecie. Postanowiła zajrzeć i sprawdzić, co się dzieje. Otworzyła drzwi, wybudzając go tym samym z pierwszej drzemki.
Przetarł oczy i zaraz potem je zmrużył. Patrzyła na niego przez chwile poczym zapytała:
-House, co ty tutaj robisz o tej porze? Nie śpisz we własnym łóżku tylko tutaj, w szpitalu?
-Miałem pożar w mieszkaniu.
-Jaaasne. W to, to nawet ja nie uwierzę. Po prostu jesteś na tyle wstawiony, że nie możesz prowadzić.- wskazała, na wpół pustą butelkę- Mogłeś z tym zaczekać do skończenia dyżuru.

Westchnęła ciężko i wyszła zostawiając go samego. Owszem, wypił trochę, ale to nadal nie zmienia faktu, że naprawdę nie ma gdzie spać.



Dzień 3

Skończyła wcześniej dyżur. Zastanawiała się, nad wczorajszym zdarzeniem i mimo, że teoria spalonego mieszkania była absurdalna postanowiła to jeszcze sprawdzić. Skierowała się do jego gabinetu.

Nigdy nie przyszło jej do głowy, że widok jej byłego szefa, leżącego na kanapie i oglądającego ‘General Hospital’ ją zaniepokoi. Odkąd miał dyżury tylko w przychodni, wychodził ze szpitala ok. 15.00. Teraz było grubo po 20.00.

Usadowiła się wygodnie na krześle, zaraz naprzeciw House’a. Wbiła w niego wypytujące spojrzenie.

-Fakt, ze nadal tu jesteś oznacza, że naprawdę miałeś pożar w mieszkaniu.
-Na to wygląda.
-Nic ci się nie stało?- nie mogła powstrzymać swojej troski.
-Nie. Straciłem tylko drzwi wejściowe, ale gdybyś nie wiedziała to trudno się bez nich mieszka.
-I co, będziesz koczował na kanapie w swoim gabinecie?
-Przez nie cały tydzień.
-A twoja noga, chyba nie powinieneś…
-Dam sobie rade. Teraz chętnie dokończyłbym mój serial.

Rzuciła mu krótkie, smutne spojrzenie. Wychodząc wyszeptała jeszcze Dobranoc, które powróciło do niej głośniejszym echem.



Dzień 4

Słyszał jej szpilki, odbijające się od szpitalnej posadzki. Kąciki ust mimowolnie drgnęły w górę. Wiedział, że zaraz tu wejdzie. Nawet trzy lata wspólnej pracy, nie wypaliły jej ogromnego, troskliwego serca. Trzy… Dwa… Jeden… Drzwi otwarły się powoli.
-Wiedziałem!
-Co wiedziałeś?- zapytała z uśmiechem.
-Nic. Co tam masz?- wskazał ręką na dwa, białe pudełka.
-Późną obiadokolacje. Nie zauważyłam, żebyś schodził coś zjeść.
-Obserwujesz mnie?!
-Nie muszę. Po prostu zwykle rzucasz się w oczy. Jak noga?
-Łaskocze.

Z uśmiechem usadowiła się obok niego, co wprawiło go w zdziwienie. Tak bez skrępowania, przerwała magiczną granice prywatności. I to jego prywatności.

-Nie patrz tak. Po prostu nie lubię sama jeść.
-Jasne. Od wielkiego rozstania minął jakiś czas. Powinnaś się przyzwyczaić do samotnych posiłków.
-Jeśli mogę zjeść w towarzystwie…
-Tak przystojnego i inteligentnego faceta jak ja.-przerwał jej teatralnym tonem.
-Nie to chciałam powiedzieć, ale niech ci będzie.

Co jakiś czas rzucając jej ukradkowe spojrzenia, zaopiekował się swoją chińszczyzną.


Dzień 5


Spojrzał na zegar. Pierwsza. NAD RANEM! Nie zmrużył oka od jakichś pięciu godzin. Próbował wszystkiego, leżenia na ziemi, na łóżku, na łóżku z nogą na fotelu. Nic nie zdawało egzaminu. Nie był w stanie zasnąć. Musiał iść poszukać pomocy gdzie indziej.

Wsiadł do windy, po omacku wciskając przycisk. Z trudem utrzymywał stojącą pozycje. Ucieszył się, gdy znalazł się na dole.

Zauważyła go od razu. Wysoka, szczupła postać, słaniająca się na nogach z wyczerpania. Twarz wykrzywiona w bólu. Wymięta koszula. Siedem nieszczęść. Dobiegła w ostatniej chwili. Niemal osunął się na jej drobną sylwetkę. Szybko usadowiła go na krześle i podniosła mu głowę.

Spojrzał na nią zaczerwienionymi oczami. Wyglądało jakby płakał. Piąta noc, na twardej kanapie. W końcu udo, musiało ostro zaznaczyć swoją obecność w jego życiu.

-Potrzebuję Vicodinu.
-Nawet Vicodin nie pomoże, jeśli się nie wyśpisz.
-Odkrywcza porada. Postaram się skorzystać. Potrzebuję Vicodinu.
-Potrzebujesz snu.

Pomogła mu wstać z krzesła. Oparty o jej ramie kroczył gdzieś przed siebie. Nie był w stanie rejestrować każdego zdarzenia, więc poddał się jej mimowolnie.

Odetchnęła z ulga, gdy mogła pozbyć się tego ciężaru. Zaprowadziła go do sypialni. Podała świeży ręcznik i piżamę, którą zdążyła wyszperać w jego gabinecie.

Kiedy wyszedł z pod prysznica był na tyle przytomny, by zorientować się w zaistniałej sytuacji.

-Gdzie ja jestem?
-W moim mieszkaniu. Nie dasz rady spać na kanapie. Ja mam wygodne łóżko.
-Czy ty właśnie…
-Nie. Ja będę spać na kanapie.- przerwała mu pośpiesznie, widząc jego zszokowany wzrok.
Westchnął wielce niezadowolony i pomaszerował do sypialni.
Weszła do niego po cichu zanim jeszcze zdążył zasnąć. Od razu przywitał ją diabelskim uśmieszkiem i odkrył wolną część łóżka.

-House, zostawiam ci dodatkowy klucz. Zostaniesz tu do końca remontu. Nie mam zamiaru czekać, aż zemdlejesz mi pod stopami któregoś dnia.

Zdążył chwyć ją za rękę przed wyjściem. Odległość między nimi, była niebezpiecznie mała.

-Dziękuje.- wyszeptał i puścił jej dłoń.

Wyszła z pokoju z ciepłym uśmiechem na ustach.


Dzień 6

W zamian za uratowanie życia, odwoził i przywoził ją z pracy. Kręcił kierownicą i zastanawiał się czy na siedzeniu pasażera naprawdę ktoś jest. Zwykle gawędzili czy śmiali się. Dziś była grobowa cisza. Gapiła się pustym wzrokiem na mijane budynki, co jakiś czas marszcząc brwi. Zamyślona i nieobecna.

Odezwała się dopiero w mieszkaniu, w celu zaklepania sobie kolejki do prysznica.

Robił herbatę w kuchni i nasłuchiwał, kiedy skończy. Trzask kanapy oznaczał, że jest już w salonie. Ciche kwilenie oznaczało, ze płacze, a to z kolei oznaczało, że coś jest nie tak. Przejrzał kilka szafek i znalazł resztki wina. Rozdzielił ją do dwóch kieliszków i wszedł do pokoju.

-Co się stało?- zapytał podając jej kieliszek.
-Umarł mi pacjent.
-Och rozumiem… Ja po śmierci pacjenta zawsze zjawiam się na jego pogrzebie, a potem przez tydzień tłumacze sobie, z sobie nic nie można było zrobić.
-Ale to…
-Zostając lekarzem miałaś świadomość, że część twoich pacjentów wyląduję w kostnicy. Nie możesz rozpaczać nad każdym nieboszczykiem.
-Dziś mija kolejna rocznica od śmierci mojego męża.
-On umarł kilka lat temu…
-Wiem. Ale w ten jeden dzień w roku, czyjaś tragedia działa tak, jakby była moją osobistą. Wszystko wraca.
-Rozumiem...- pociągnął spory łyk wina i przytulił ją niezgrabnie.

Emocje puściły i już całkowicie rozklejona zatrzymała się na jego ramieniu. Była wyczerpana, bardzo szybko zasnęła. Delikatnie się jej wyśliznął. Ułożył ją w wygodnej pozycji i nakrył grubym kocem. Patrzył na nią jeszcze przez chwilę, odgarniając kosmyki włosów z jej twarzy.


Dzień 7

Czekała na niego ze skromną kolacją. Nie wystroiła się, nawet nie zapaliła świec. Po prostu przygotowała pożegnalną kolacje. Ich wspólne mieszkanie było krótkie, aczkolwiek intensywne. Z jednej strony się cieszyła, z drugiej… z drugiej nie miała pojęcia jak ma teraz żyć. Kilka godzin i wszystkie złożone sobie obietnice przestały obowiązywać. Musiała zrezygnować, zanim zdążyła zacząć.

Spojrzał na stół pełen pyszności i zdał sobie sprawę, że może ich już nie skosztować. Był jej bardzo wdzięczny, za to, co dla niego zrobiła. Dziś nadszedł koniec tej miłej przysługi. Usiadł przy stole i spojrzał na nią smutno, a potem chwycił widelec.

-Nie uważasz, ze powinieneś pogadać jeszcze z Wilsonem?
-Nie uważasz, że twoje pytania mogą kogoś irytować?
-Przepraszam, nie powinnam.
-Ok.

Kolacja dobiegła końca. Nadszedł czas pożegnania. Stali naprzeciw siebie, przy drzwiach.

-Chciałam, żebyś wiedział, że… to współlokatorstwo było… przyjemne.- wyjąkała, obserwując w skupieniu swój dywan.
-Gdyby nie to, że twoje chrapanie było słychać aż do sypialni, a twoje przebywanie w łazience nie sięgało godziny, mógłbym powiedzieć to samo.
-Ja nie chrapie!
-Tego nie możesz wiedzieć.

Miał ochotę coś jej powiedzieć. Nie zdołał ubrać tego w słowa. Schylił się, więc powoli, aż jego twarz znalazła się w linii prostej z jej twarzą. Czekała w osłupieniu na przebieg wydarzeń. Cicho zbliżył się do jej policzka i drapiąc ją, jego kilkudniowym zarostem, ucałował w policzek. Przesunął się potem tak, by patrzeć jej w oczy.

-Dziękuję- wyszeptał.


Wróciła do mieszkania, zaczarowana tym momentem. Nie potrafiła się nawet skarcić za to rozmarzenie. Cóż mogła poradzić. Jej uwagę przykuła złożona kartka, leżąca na stoliku w sypialni. Po jej otwarciu, wypadł z niej srebrny klucz.

„Na wszelki wypadek. Jakbyś nie miała gdzie mieszkać”

Opadła na łóżko, wpatrując się w kartkę z uśmiechem.


K O N I E C


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Couvert de Neige dnia Sob 9:15, 30 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Narenika
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 105 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Czw 15:41, 21 Sie 2008    Temat postu:

Couvert, piszesz naprawdę coraz lepiej Rzucam się na Twoje fiki, jak wygłodniałe lwiątko

I głosuję za napisaniem kontynuacji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:43, 21 Sie 2008    Temat postu:

O matko, jakie to cudne i magiczne:)

Ja też chcę kontynuację! Nie masz wyboru Zmaż ten brzydki napis "koniec" i pisz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:03, 21 Sie 2008    Temat postu:

Nie wiem, co robie w tym dziale, ale ficzek jest cudowny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madzia
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 12 Mar 2008
Posty: 7715
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:20, 22 Sie 2008    Temat postu:

Couvert, normalnie nie czytam za duzo Hameronow..ale ten mnie urzekl. bosko^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MlecznaCzekolada
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Pią 9:36, 22 Sie 2008    Temat postu:

No fic jest cudowny. Mam nadzeje, że jednak będzie kontynuacja. No nie wiem może zaleje mu dom?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez MlecznaCzekolada dnia Pią 9:37, 22 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:51, 22 Sie 2008    Temat postu:

MlecznaCzekolada- może zaleje JEJ dom i będzie mogła skorzystać z kluczyka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:50, 22 Sie 2008    Temat postu:

Czy ja wiem, kontunuacja...Zastanowie się Cięszę się ze się podoba

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:52, 22 Sie 2008    Temat postu:

Świetne. Tak miło mi się czytało...
Oby więcej takich Couvert!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:30, 22 Sie 2008    Temat postu:

Super
jestem jak najbardziej za kontynuacją
***prosi***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mroczny kiciuś
Tasak Ockhama
Tasak Ockhama


Dołączył: 23 Kwi 2008
Posty: 713
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:35, 22 Sie 2008    Temat postu:

mniam mniam prosimy o dokładkę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:09, 22 Sie 2008    Temat postu:

mój pierwsyz Hameronowy fik od daaawno daaawno, ale... dzięki tobie chyba będe tu zaglądac ;p.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m90
Łyżka Lifepaka
Łyżka Lifepaka


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakamarki opolszczyzny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:55, 22 Sie 2008    Temat postu:

Nie, nie, nie, nie i jeszcze raz nie! Nie pisz kontynuacji! To jest genialne zrobione, napisane i pomyślane. Kontynuacja to popsuje całkowicie. Teraz ma taki smaczek, że czytelnik musi sam domyślić się co dalej, oczywiście każdy ma przed oczami podobne zakończenie, a kontynuacja to zburzy.
Jest za dobre, żeby to popsuć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 10:48, 23 Sie 2008    Temat postu:

ja bym prosiła o kontynuację, oraz o więcej ficków tego rodzaju

a ten fick jest bardzo ładny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:18, 24 Sie 2008    Temat postu:

piękne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:34, 26 Sie 2008    Temat postu:

Muszę przyznać, że to opowiadanie znacznie bardziej mi się podoba niż to poprzednie.
Nie ma tu nic zbędnego. Wszystko ma swoje miejsce, miło się czyta. I ta fabuła.. Nie jest zbyt landrynkowo, co lubię


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Betta
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nienacka...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:53, 26 Sie 2008    Temat postu:

Ooo!
Cudne!
Boskie!
Najlepsze!
Tak mi się podoba, że szok!
Romantyczne, słodkie, urocze!
Nie mogę tego słowami wyrazić!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:09, 30 Sie 2008    Temat postu:

Krótka kontynuacja. Nisię obarczam winą za moje niewyspanie, gdyż wszystko przez jej molestowanie. Kontynuacje dedykuje jej jak i reszcie domagającej się dalszego ciągu. Klasyfikacja bez zmian.
Enjoy again.


Piękne, mahoniowe drzwi. Nawet lepsze niż poprzednie. Zastukał w nie kilka razy. Chciał sprawdzić grubość i jakość wykonania. Uśmiechnął się na widok mosiężnej kołatki. Jej zamontowanie to był nagły kaprys i trochę bał się rezultatu, jednak efekt był świetny.
Przekroczył próg i zaciągnął się głęboko. Czuł, jakby nie było go tutaj wieki. Torbę cisnął w kąt i napełniając szklankę, zasiadł przy pianinie.
Czule przejechał dłońmi po klawiaturze. Naciskał na przemian to białe to czarne klawisze, tworząc nową, piękną melodie. Był czymś przepełniony tak mocno, że musiał przelać to w muzykę. Każda nuta ociekała czymś, czego nie potrafił zdefiniować. Tworzył słodką, romantyczną piosenkę i sprawiało mu to przyjemność.



Czy jej łzy były oznaką tęsknoty? Poniekąd tak. Kolejna samotna kolacja, samotne oglądanie seriali, samotna noc. Ostatnie dwa dni były czymś wyjątkowym i… niepowtarzalnym. Chciała go nienawidzić za te spalone drzwi, za ból nogi i nocleg u niej. Rozbudził w niej wszystkie zmysły - znowu. Cała ta walka z samą sobą poszła na marne. Wystarczyło mu jakieś czterdzieści osiem godzin by znów zasypiała z nim w myślach. I jeszcze ten klucz.
Przeklęty klucz. Schowała go głęboko w szufladę, z nadzieją, że los nigdy nie sprawi, by musiała z niego skorzystać.


-Jak mieszkanie?
-Piękne. Jak zawsze. A twoje?
-Nie planuje pożaru, jeśli o to pytasz.
-Niewidome dzieci same sobie nie poczytają. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.

Wyszedł z windy i zastanawiał się, dlaczego ona u licha nie użyła klucza. Klucza do jego mieszkania. Marzyła o nim pewnie od jakichś 4 lat i teraz, kiedy ma go w posiadaniu nie wie, co ma z nim zrobić.
-Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.- mruknął pod nosem.

Kolejny, umierający pacjent. Jakieś fatum, bo nie zasłużyła ostatnio na żadną karę. Należała się jej nawet nagroda, za to, że podjęła ryzyko i ulokowała House’a w swoim mieszkaniu. Nie lada wyczyn, który zresztą na długo zapamięta.
-Doktor Cameron! Dwie kobiety, obrażenia głowy oraz złamanie kończyn. Wypadek samochodowy.- sanitariusz skutecznie wyrwał ją z letargu.

Tymczasem House przekręcał klucz w mieszkaniu niejakiej Alison. Rozglądnął się. Niezmiennie czyste i zadbane. Jego nigdy takie nie było. Skierował swe kroki do łazienki. Jakież szczęście, że akurat dziś włączyła pranie. Wyjął maleńką monetę z kieszeni i począł majstrować przy sprzęcie. Dziwny zbieg okoliczności sprawił, że zaraz po tym coś zacharczało i maszyna wyłączyła się, rozlewając wodę po całej łazience. Z tryumfalnym wyrazem twarzy, oddalił się z miejsca wypadku.

Nie udało się uratować żadnego z nich. Nic gorszego nie mogło jej już spotkać. Po omacku znalazła włącznik na ścianie i zrzucając z siebie ubrania kierowała się do źródła gorącego strumienia prysznica. Po kilku krokach zorientowała się, że stąpa po czymś mokrym. Rozglądnęła się. Ogromna ilość wody w łazience, a także na części parkietu w salonie. Spojrzała ze wściekłością na pralkę i rozpłakała się. Przelała się czara goryczy. Ubrała się ponownie i wycierając strugi czarno-słonych łez wyszła z mieszkania.

Znów grał na fortepianie swą słodką melodie, gdy zabrzmiał, ledwie słyszalny, dźwięk kołatki. Podniósł się ciężko z krzesła i z niezadowoleniem otworzył drzwi. Przeraził się postaci, która przed nim stanęła. Doszczętnie zmoknięta, z rozmazanym makijażem i chlipiąca, co jakiś czas.

-Wyglądasz jak ocalała z tsunami.- przypomniał sobie swój niecny występek i widząc efekt, zaczął przeklinać w myśli swą głupotę.
-Dzięki. Mogę wejść?
-Nie wzięłaś klucza…
-Bo nie brałam pod uwagę, że tu wyląduje. Jednak po zalaniu mojego mieszkania i zepsuciu się samochodu najbliżej miałam do ciebie. Jeszcze ta ulewa. Mogę?
-Wchodź.

Jak zwykle zatopiła się w miękką skórę kanapy. Roztrzęsiona i całkowicie zdołowana, nie powstrzymywała już płaczu. Dygocząc z zimna siedziała z twarzą schowaną w dłoniach.
Po chwili poczuła ciepło na ramieniu. Uniosła powoli wzrok i rozpłakała się jeszcze bardziej.

-Znalazłem jakaś koszulkę. Na noc w sam raz. Weź prysznic i przebierz się, bo nie będę cię opiekował jak będziesz mieć grypę.- pogroził jej palcem i uśmiechnął się.

Skinęła głową i ruszyła do łazienki. Przygotował jej gorącą herbatę i aspirynę. Zapobiegawczo. Gdy wyszła, od razu przykuła jego spojrzenie. Luźno splecione, mokre kosmyki włosów opadały bezwiednie na jej ramiona. Mimo, że koszulka była dwa razy większa, niż jej wątłe ciałko wyglądała uroczo, zwłaszcza, że sięgając do ud ukazywała jej piękne, zgrabne nogi. Czuła, że się rumieni. Spuściła wzrok i nieśmiało podeszła do kanapy. Usiedli w tej samej chwili. Od razu poczuła pochodzące od niego miłe ciepło, jednak nie odważyła się do niego przytulić.

-Więc do takiego stanu doprowadziła cię pralka?- zapytał od niechcenia.
-Znów umarł mi pacjent. Nawet trzech.
-Udało ci się zabić czterech w ciągu ostatnich dziewięciu dni. Nieźle.
Spojrzała na niego oburzona i już chciała wstać, gdy chwycił ją za rękę.
-Siadaj. Żartowałem.
-Nie jest mi do śmiechu.
-Może powinnaś zmienić prace?
-Nie wrócę, Greg, to znaczy, Eee, House.
-Nie przeszkadza mi, gdy ktoś zwraca się do mnie moim imieniem, Alison. Gdybyś mówiła do mnie Greggy mogłabyś się tłumaczyć.- zaśmiał się chłopięco.
-Nie przywykłam do tego.

Ich spojrzenia się spotkały. Trwało to na tyle długo by mogło doprowadzić do czegoś niezamierzonego.

-Wyjątkowo możesz spać w mojej sypialni. Ale nie przyzwyczajaj się do takich luksusów!
-Nie mogę. Twoja noga…
-Wytrzyma jedną noc na kanapie.

Nie miała ochoty na dalszą polemikę, więc ruszyła posłusznie do łóżka. Jego łóżka. Była tu kilka razy, ale dziś widziała to wszystko z innej perspektywy. Pogładziła delikatnie kołdrę i otuliwszy się nią szczelnie, zasnęła, ukołysana najwspanialszym zapachem na świecie. Jego zapachem.

Przyglądał się wszystkiemu prze uchylone drzwi. Wszystkie zamiary, z jakimi pojawił się dziś w jej mieszkaniu, dawno się ulotniły. Zadziwiające, jak ta kobieta potrafiła go zmienić. Sama jej obecność i krótka pogawędka sprawiały, że miał ochotę ją chronić i opiekować się nią najtroskliwiej jak potrafił. Upewniwszy się, że zasnęła wszedł i okrył ją cienkim kocem. Patrzył na nią z myślą, że rujnuje mu wszystko, co tworzył przez ostatnie pięć lat. Ale teraz liczyła się tylko ona, śpiącą i wtulona do poduszki. Widok najcudowniejszy pod słońcem.

Obudził go zapach kawy. Noga rwała go nie miłosiernie i nie zupełnie dobrze zniósł ostatnią noc. Przetarł oczy i zaczął rozmasowywać udo. Podążając jednak za wonią czarnego napoju skierował swój wzrok na stolik. Ujrzał jeszcze francuskie rogaliki, dżem i… buteleczkę Vicodinu. Pamiętała o wszystkim. Otworzył ją, chcąc uśmierzyć ból, ale najpierw wypadła maleńka karteczka.
Przygotowałam to skromne śniadanko w ramach podziękowania. Dziś zajmę się moim mieszkaniem, więc nie będę ci już zawracać głowy. Jeszcze raz Ci dziękuję Greg.
Alison.

Wyrzucił tą kartkę najdalej jak potrafił. Tak po prostu wróciła już do mieszkania. Tak szybko … Wstał z kanapy i zarzucając na siebie płaszcz wyszedł na zewnątrz. Kawa była jeszcze gorąca, więc wyszła nie dawno. Miał racje. Była jakieś kilkadziesiąt kroków od jego mieszkania.

-Alison!- zawołał.
Odwróciła się od razu.
-Nie zjem sam tych rogalików.

Koniec. Myślę, ze nie zasłodziłam zbytnio. Chociaż, gdyby był jakiś niedobór słodyczy, mam jeszcze kontynuacje, kontynuacji. Cóż wy robicie z człowieka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nisia
Killer Queen


Dołączył: 16 Maj 2008
Posty: 11641
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:19, 30 Sie 2008    Temat postu:

Taaaak, tego mi trzeba było. Posłałaś mnie do nieba Couvert i uwielbiam Cię
I nie daruję, kontynuacja kontynuacji być musi, amen


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:24, 30 Sie 2008    Temat postu:

Cudowne. Tak przesłodkie...
Szkoda, że kontynuacja jest jednopartówkowa...
No i teraz będę przez pół dnia szczerzyć zęby z byle jakiego powodu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Betta
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1014
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z nienacka...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:30, 30 Sie 2008    Temat postu:

Aah! *rozpływa się na całą podłogę z błogim uśmiechem na twarzy*
Kontynuacja!
Kontynuacji!
Nie daruję .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MlecznaCzekolada
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sob 10:19, 30 Sie 2008    Temat postu:

No, a jednak zalało. Fajnie!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:23, 30 Sie 2008    Temat postu:

Couvert, obawiam się, że nie masz wyjścia - musisz wrzucić ciąg dalszy, bo złe kobiety to niebezpieczne kobiety
a nas jest już cztery i będzie więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 15 Sie 2008
Posty: 1168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ***
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:24, 30 Sie 2008    Temat postu:

piękne, nie przesłodziłąś
**prosi o kontynuacje kontynuacji**


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 11:14, 30 Sie 2008    Temat postu:

ty nigdy nie przesłodzisz

ja chcę kontynuację kontynuacji !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin