Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wariatka [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:57, 28 Maj 2009    Temat postu: Wariatka [M]


<i>Zweryfikowane przez autorkę</i>

Stanął na chodniku zalanym słońcem. Wyciągnął telefon i powoli kuśtykając do swojego samochodu przeglądał spis telefonów.

Wilson. Zaraz zacznie mi prawić komentarze.
Taub. Sztywniak.
Kutner. A, nie, on przecież nie żyje, no tak. Zapomniałem tym.
Foreteen. Jak zwykle za bardzo zajęci sobą.
Cuddy. Jakaś taka… Mamuśkowata.
Chase. Skąd ja mam jego numer...?
Cameron. Hmmm…

Właściwie to nie miał pojęcia dlaczego jego palec osunął się na przycisk z zieloną słuchawką. Może to ten pobyt w psychiatryku tak bardzo wypaczył jego gust? Nagle przerzucił się na dziewczyny, które mają jeszcze mleko pod nosem i trzymają się rozpaczliwie sukienki mamusi…?

Z wahaniem przyłożył telefon do ucha i liczył sygnały. W głębi ducha był tak przerażony swoim zachowaniem, że błagał siły wyższe, by nie odebrała. Jednak coś jeszcze zagnieździło się w jego umyśle – pragnienie usłyszenia jej głosu po tak długiej przerwie.

Wilson nie znając dokładnie stanu swojego przyjaciela, ale też nie mając żadnych innych tematów do rozmów (monologów), opowiadał podczas wizyt jak najęty o szczęśliwym życiu Chase’a i Cameron. Nie miał kompletnie pojęcia, że te błahe historyjki tylko zwiększyły pragnienie House’a, by zobaczyć jej promienny uśmiech, współczucie w jej oczach, rozbłyski światła w jej blond włosach. Może po prostu odezwało się w nim pragnienie, by pognębić ją, Chase’a i resztę, pokazać, że wciąż jest tym samym starym, zrzędliwym kaleką.

Po pięciu sygnałach odezwała się automatyczna sekretarka. Odsunął od siebie telefon jak jadowitego węża i schował go do kieszeni marynarki. Po chwili znowu do niej sięgnął, by wyciągnąć świeżutkie opakowanie Vicodinu. Z diabolicznym uśmiechem otworzył wieczko, wysupłał białą pastylkę i z namaszczeniem włożył do ust.

Taaak, tylko tego brakowało mu do pełni szczęścia.
I jeszcze… jej?
Nie, głupstwa. Przecież już wszystko mam.

Wyciągnął z kieszeni kluczyki i otworzył drzwi. Dopiero wtedy dostrzegł, że przednie lewe koło to flak. Uniósł jedną brew w geście pogardy dla niedoskonałych maszyn i znowu wyciągnął telefon. Tym razem wybrał numer Wilsona i nie zawiódł się. Odebrał po pierwszym sygnale.

- Wilson, słucham.
- Przyjedź po mnie.
-
- Jesteś tam?
- House, to ty? Wypuścili cię?
- Nie. Matka Teresa. A myślałeś, że kto?
- A sam nie możesz przyjechać? Przecież masz auto…
- Z przebitym kołem.
- Skąd wiesz, że jest przebite?
- Bo nie jest okrągłe. Stało tu pół roku, może ktoś się nim zainteresował.
- Dziwię się, że jeszcze nikt go nie zwinął. Chociaż… To przecież stary grat tak jak jego właś…
- Zamknij się i przyjedź po mnie. - Rozłączył się i oparł o maskę samochodu. Spuścił głowę i przez chwilę wpatrywał się w czubki swoich butów. Właściwie to czemu miałby nie spróbować…

Podszedł do bagażnika i wyciągnął wszystkie narzędzia jakie znalazł. Nigdy nie zmieniał koła w samochodzie, ciągle jeździł na motorze, gdzie nie było miejsca na zapasowe koła i inne duperelki. Kiedy otworzył futerał w bagażniku to okazało się, że żadnego dodatkowego koła w nim nie było. Zaraz potem przypomniał sobie, że niepotrzebnie zajmowało miejsce na inne, bardziej potrzebne w jego mniemaniu rzeczy. Westchnął ciężko, wpakował z powrotem wszystkie narzędzia i zamknął bagażnik. Wyciągnął telefon i oparł się o samochód. Przesuwał palcem po ekranie, zamykał i otwierał klapkę, grał w gry. Wciąż czuł jakiś niepokój.

Jego samochód miał przebite koło, wokół ani żywej duszy, a on sam ledwie przed chwilą wyszedł ze szpitala psychiatrycznego i nie mógł odgonić swoich natrętnych myśli.
O niej.

Przyjechała raz, na samym początku. Pamiętał to dobrze. Przywiozła ze sobą bukiet niezapominajek wciąż mokrych od deszczu. Pojęcia nie miał skąd je wytrzasnęła. Była ubrana w jasnobłękitną sukienkę odkrywającą kolana, włosy miała spięte na karku i opuchnięte od płaczu oczy. Wtedy potraktował ją szorstko i protekcjonalnie – nie znosił, kiedy ktoś się nad nim użalał, a w szczególności ona. Dopiero potem się dowiedział, że niedawno została wdową.

Za to wizyty Cuddy były aż za częste. Kiedy odwyk zaczął przynosić skutki, uświadomił sobie, że nie tylko ten sex był wytworem wyobraźni. Wszystko co czuł i myślał było jakąś halucynacją. Sam nie wiedział, co stało się z namiętnością do Lisy. Może w końcu odpowiednie leki zaczęły działać… W każdym razie bezbrzeżna rozpacz administratorki zniechęcała go, wprawiała w nastrój do pokpiwania z niej i przedrzeźniania. W końcu przestała przychodzić.

Tylko Wilson niestrudzenie co miesiąc w asyście rosłego pielęgniarza Barry’ego siadał w pokoju odwiedzin naprzeciwko najlepszego przyjaciela. Barry, który posiadał wprost anielską cierpliwość, mógł jako jedyna osoba w szpitalu bez przeszkód opiekować się Housem. Wszyscy inni mieli ochotę nafaszerować go lekami i zostawić, by umarł lub, co gorsza, przeżył i dalej kuśtykał po świecie narzekając na wszystko dokoła.
Nagle usłyszał warkot silnika i spojrzał na zegarek. Wilson zjawił się na miejscu w rekordowym czasie dziesięciu minut – albo był gdzieś w pobliżu, albo pędził z Princeton Plainsboro na złamanie karku.

- Wzruszające… - mruknął kpiąco pod nosem. Spojrzał przed siebie i uświadomił sobie, że czerwony opel nie należy do Jamesa. Samochód w końcu zatrzymał się nieopodal. Z chmury kurzu wyłoniła się… Allison. Zdziwienie House’a było ogromne, ale nie dał niczego po sobie poznać. Kiedy była wystarczająco blisko, mógł ją dokładnie obejrzeć. Miała na sobie zwiewną, granatową sukienkę i słomkowy kapelusz. Blond włosy spływały na ramiona. Popatrzyła na niego niepewnie i uśmiechnęła lekko.

- Wilson, to ty?! – Zapytał sarkastycznie.
- Miał za dużo roboty, a ja akurat wzięłam wolny dzień.
- Wolny dzień, dobre sobie…
- Nie wierzę, że cię wypuścili. – Odparła zmieniając temat. W jej oczach igrały wesołe iskierki.
- A ja nie wierzę, że słomkowy kapelusz to nowy odpowiednik czarnej woalki.
- Nie mam zamiaru nosić żałoby całe życie.
- Wspaniale się składa. – Powiedział zanim zdążył ugryźć się w język i oddalił się w stronę samochodu najszybciej jak tylko mógł. Usłyszał jej perlisty śmiech. W końcu dogoniła go i chwyciła pod ramię. Kiedy nareszcie usiadł w fotelu pasażera, a ona za kierownicą, pochyliła się nad nim i pocałowała go w policzek.

- Dobrze, że już wróciłeś. – Odwróciła głowę, odpaliła samochód i ruszyła.
- Ty zła kobieto! Twój mąż umarł zaledwie wczoraj! – Odparł z udawanym oburzeniem.
Cameron nie odpowiedziała tylko docisnęła pedał gazu.
- Wariatka… - mruknął House dotykając policzka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Czw 15:00, 28 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:29, 28 Maj 2009    Temat postu:

Cameron wdową...
No i dobrze. Jest wolna. To dobrze wróży.
Czekam na C.D. Świetnie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:36, 28 Maj 2009    Temat postu:

Mam nadzieję, że opiszesz, w jakich to okolicznościach Cameron została po raz drugi wdową, bo bardzo mnie to zaintrygowało
Zapowiada się ciekawie:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:51, 28 Maj 2009    Temat postu:

ale to raczej w innej miniaturce

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin