Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dumanie Koto o Cytrynowych Drzewach.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:54, 17 Lut 2010    Temat postu: Dumanie Koto o Cytrynowych Drzewach.

Kategoria: love

Zweryfikowane przez Richie117

Cytat:
Kiedy wraca się do domu i nie wie jak kontynuować zaczęte wcześniej fiki, trzeba zacząć coś nowego.

A to chybione dzieło dedykuję wszystkim hilsonkom, które znałam i znam, bo mają cierpliwość by znosić moje zniknięcia. A szczególne dzięki dla Soft. Mój anioł ;3



I'm sitting here in a boring room
It's just another
Rainy sunday afternoon
I'm wasting my time
I got nothing to do
I'm hanging around
I'm waiting for you
But nothing ever happens - and I wonder


Wilson siedział, wpatrzony w przeciwległą ścianę. Krzesło, które wybrał kiedyś do gabinetu jako szczególnie wygodne, teraz uwierało i zdawało się jakby z kamienia. Jednak nie można powiedzieć, by tylko to go bolało. Onkolog James Wilson był przerażony. O, to dobre słowo. Był przerażony stanem psychicznym swojego przyjaciela. Bo było czego się obawiać. House coraz częściej znikał na długie godziny, przechadzając się samotnie po opustoszałym sąsiedztwie ich nowego domu. Kręcił się tak smętnie, głowę miał wiecznie spuszczoną, a długi i ciemny płaszcz podkreślał tylko wrażenie, jakby obserwowało się najstraszliwszy dramat egzystencji. Diagnosta stał się milczący, przyciszony. Już nie był tym samym House'm co zawsze. On po prostu... myślał? Tak można było uznać. Piękne niebieskie tęczówki mężczyzny wpatrywały się w coś dalekiego, coś czego nie było. I może nawet nigdy nie będzie.
Wilson siedział nieruchomo, głęboko w swym umyśle ukrywając wyobrażenie swego najlepszego przyjaciela. Dawniej - potrafił się z nim śmiać, widział wszystko i wiele więcej. Teraz zaś można było postawić mu parującą kolację przed nosem, a zauważał to dopiero po sygnale "House, jedzenie stygnie!" Wilson nie wiedział co się dzieje. I dlatego właśnie się bał.


I'm driving around in my car
I'm driving too fast
I'm driving too far
I'd like to change my point of view
I feel so lonely
I'm waiting for you
But nothing ever happens - and I wonder


House szedł wolnym krokiem w kierunku swego nowego domu. Od kilku dni nie pojawiał się w szpitalu. Nie odbierał telefonów, bojąc się ataku ze strony Cuddy. Wiedział, że jest obecnie w stanie który wyklucza zwycięstwo w potyczce z nią. Toteż krył się, znikał na całe dnie, unikał pytań Wilsona. Gdy onkolog mówił, House starał się tego nie usłyszeć. Uciekał myślami od jego przyjemnego głosu i zmartwionego spojrzenia o barwie ciemnej czekolady. A, na czekoladę też nie mógł ostatnio patrzeć. Bo przypominała mu o jego najlepszym przyjacielu. Przyjacielu, którego traktował jak powietrze.. Jakie to bolesne, stracić uczucia i zastąpić je wszystkie rozmyślaniami. Jednak na rozmyślania potrzebne jest miejsce. Więc uczucia na jakiś czas trzeba było odwiesić na haczyk.

Poza tym jednym.

I wonder how I wonder
Why yesterday you told me
About the blue blue sky
And all that I can see is just
A yellow lemon tree
I'm turning my head up and down
I'm turning turning turning turning
Turning around
And all that I can see is just
Another lemon tree


Wilson stał koło samochodu, wyjmując swoje rzeczy z tylnego siedzenia. Gdy unosił głowę, dostrzegł powracającego House'a. Westchnął, widząc że diagnosta ocenia w milczeniu, czy ten już go widział. Wiadmo - chciał się wycofać. Ale nie dał rady. Stali naprzeciw siebie, patrząc jeden na drugiego. House widział w oczach przyjaciela troskę i obawy. I odbicie starego, uzależnionego od prochów sukinsyna, który doprowadził biednego Jamesa do takiego stanu.
A Wilson? Wpatrzony w oczy House'a wspominał zdarzenie sprzed kilku miesięcy.
Siedzieli na ławce w parku, podziwiając pierwsze dni wiosny. Uśmiechali się do siebie, wymieniając uwagi na temat tego i owego. Po chwili ciszy diagnosta spojrzał w niebo i, zapominając o całym świecie, westchnął coś o niebieskim niebie, o całym tym nielogicznym świecie.. I o tym, że nie wszystko, co piękne jest logiczne.
Teraz jedynym intensywnym kolorem, dorównującym bezchmurnemu niebu, było niewielkie cytrynowe drzewko, które Wilson ustawił na parapecie w kuchni, chcąc jakoś rozjaśnić deszczowe dni. Popatrzył na roślinkę, wzdychając. Kiedy znów spojrzał na House'a, diagnosta nie stał już nieruchomo. Przeciwnie, wykorzystał moment nieuwagi Jamesa i zwiał w stronę domu.

I'm sitting here, I miss the power
I'd like to go out taking a shower
But there's heavy cloud inside my head
I feel so tired, put myself into bed
Where nothing ever happens - and I wonder


Gregory House po raz pierwszy w życiu musiał przyznać, że jakaś sprawa kompletnie go przerosła.
Była noc, a on w długim płaszczu siedział... na płocie, okalajcym ich dom. Wpatrywał się w niebo, szukając rozwiązania. Co on może niby zrobić? Sam przed sobą wstydził się przyznać, jaki ma problem. Czemu? Bo nie potrafił się pogodzić z tym, że pojawiło się coś takiego. On, genialny diagnosta, powinien być wolny od takich rozmyślań. Bo kto to widział, żeby tak się zachowywać? Z takiego powodu? Dlatego właśnie House udawał, że jego zachowania nie mają przyczyny. I nawet sam w to zaczynał wierzyć.

Isolation - is not good for me
Isolation - I don't want
To sit on a lemon tree
I'm stepping around
In a desert of joy, baby
Anyhow I'll get
Another toy and
Everything will happen
And you'll wonder


Któregoś dnia trwania tego dziwnego zjawiska Wilson nie wytrzymał. Brakowało mu dawnego House'a, kogoś z kim mógł się pośmiać i komu mógł się wyżalić. Ten nowy House już nie był jak jego przyjaciel. Był jak robot bez uczuć, machinalnie wykonujący te czynności, których się kiedyś wyuczył.
Onkolog czekał w progu, wypatrując powracającego mężczyzny. I doczekał się. Oto pochylona postać wysokiego diagnosty okutana w ciemną tkaninę poruszała się w kierunku domu. Stopniowo House zwalniał, dostrzegając oczekującego go Jamesa. Jednak było za późno. Wilson wyszedł mu bowiem naprzeciw.
- House.. - zaczął, tak łagodnie jak tylko umiał. Odpowiedziała mu cisza.
- House, martwię się. Proszę cię, odezwij się chociaż raz.
Coś w spojrzeniu onkologa uderzyło House'a tak mocno, że po prostu musiał coś powiedzieć.
- Wilson, daj mi spokój. Jestem dużym chłopcem. - warknął. O, powiedział coś. Jednak nie pomogło to na rozterki jego przyjaciela, którego oczy z wolna stawały sie wilgotne.
- Daj sobie pomóc!
Krzyk. Rozpaczliwa prośba. House, wróć do mnie.
Diagnosta wpatrywał się w mężczyznę w osłupieniu. Otrząsnął się jednak i odparł szybko:
- Mnie nie można pomóc.
Chciał wejść do domu, jednak onkolog powstrzymał go, stając pomiędzy nim a drzwiami. Chwilę mierzyli się wzrokiem, badając zamiary przeciwnika.
- Przestałeś ze mną rozmawiać. Wszędzie chodzisz sam. Nie byłeś w szpitalu od dwóch tygodni, a ostatnim razem tylko zajrzałeś do swojego gabinetu i wyszedłeś po dziesięciu minutach. Nawet nie chcesz już jeść tego, co gotuję. House, co się stało?
Zabrzmiało to tak błagalnie, tak smutno, że nie można było już dłużej tego ignorować. Diagnosta spojrzał wprost w ciemne oczy Wilsona. Może naprawdę pora to powiedzieć? Prychnął cicho, nie rozumiejąc własnego punktu widzenia. Po co mu mówić? Jaki w tym sens?
- Po prostu zdałem sobie z czegoś sprawę i próbuję to zrozumieć. - odparł. Ot, House'owe dylematy. Jednak Wilsonowi to nie wystarczało.
- Ale.. co takiego odkryłeś?

I wonder how I wonder
Why yesterday you told me
About the blue blue sky
And all that I can see is just
A yellow lemon tree
I'm turning my head up and down
I'm turning turning turning turning
Turning around
And all that I can see is just
Another lemon tree


- Skoro już musisz wiedzieć... - diagnosta pierwszy raz od tak dawna uśmiechnął się szeroko. Bo pierwszy raz stawiał wszystko na jedną kartę. Nawet ta jego nowa, pozbawiona uczuć forma musiała się tym ekscytować. - ...usiłuję poradzić sobie z faktem, że zakochałem się w onkologu nazwiskiem James Wilson.

Zabijcie mnie, ale to koniec.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:24, 17 Lut 2010    Temat postu:

Pierwsza moja myśl: ooo Kotuś wróciła!
Druga: Łaaa, ale świetne.
Trzecia: Już? Ejj, czemu?
No właśnie, czemu już koniec?
Ehh, piękne. Co ja mogę więcej powiedzieć?
Cieszymy się, że wróciłaś. I to w jakim stylu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:28, 17 Lut 2010    Temat postu:

Kotuś, mój ty Light'cie kochaany

Godness! Jak ja kocham tą piosenkę... I teraz to opowiadanie. Ty mnie w kompleksy wprowadzasz. Ale to dobre kompleksy póki będę mogła czytać twoje perełki
Ale skończ te inne cuda, które pozaczynałaś, coo? ^^'
Wenu, kochanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:36, 17 Lut 2010    Temat postu:

Atris! Soft! Hej, kochane :3

Dzięki wam za komentarze i witam się po raz kolejny. Tęskniłam, koty!

A opowiadanko skończyłam w takim momencie, bo nie miałam siły na ciąg dalszy. Może kiedyś, jak skończę moje inne dzieła *ukłony w stronę soft* to się wezmę za wydłużenie tegoż fika. :3

^_^

*nie wytrzymuje i skacze na Soft z wrzaskiem "L!"*
;3


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Revy Koto-san dnia Śro 13:37, 17 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:42, 17 Lut 2010    Temat postu:

Koot! *gleba* Weź ty mi tak już nie znikaj, co...? ;P
Wiesz, że byłyśmy nominowane w horumowych hoskarach na ship roku 2009? ;33 Chyba za te dwa czy trzy nie udane śluby Jak widać nie jesteśmy istotami stworzonymi do formalności i stan narzeczeństwa jest jak najbardziej okeej ;PPP


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Revy Koto-san
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 05 Maj 2009
Posty: 535
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: spod tęczowego krawata w Wilson'owej krainie.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:37, 17 Lut 2010    Temat postu:

Pseplasam. Już nie będę.
Ty, serio? Miło. A ten ślub.. czy on nam serio jest potrzebny? dajemy sobie radę tak, jak jest.. prawda? :33
kocham cię ^_^
*zbiera ją z ziemi i przytula*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soft
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 1128
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tu te truskawki?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:03, 18 Lut 2010    Temat postu:

*tuli* Ja ciebie też
Cóż, ja nie uważam ślubu za jakoś koniecznie potrzebnego ;P Ale kiedyś wesele bezpoślubne możemy zrobić, bo każdy powód jest dobry na imprezę w Still Not Pron ;333 ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:55, 08 Mar 2010    Temat postu:

Czeeść ^^

Klimatycznie, idealnie dopasowane do tekstu (i nawet to drzewko tak zgrabnie wplotłaś, że bez chwili zastanowienia przyjęłam je za najbardziej oczywistą rzecz pod słońcem ^^) i Była noc, a on w długim płaszczu siedział... na płocie, okalajcym ich dom. jest takie jakieś magiczne, takie działające na wyobraźnię, takie nie chcące dać spokoju *_* (Uhm, mam nadzieję, że to nie okaże się jednym z moich dziwacznych zboczeń, których nie rozumieją inni )

Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin