Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Krótko o Hilsonie :) 5 ficzków
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:37, 16 Mar 2008    Temat postu: Krótko o Hilsonie :) 5 ficzków

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez Richie117

Wszystko, czego mu potrzeba ([link widoczny dla zalogowanych])

Dłonie Jamesa Wilsona drżały, kiedy rzucił na biurko akta ostatniego w tym dniu przypadku i opadł na swój fotel. Nie tego potrzebował.

To, czego potrzebował, to powrót Julie i żeby House przestał zachowywać się jak palant, nawet jeśli miałoby to trwać tylko przez moment. Nie potrzebował kolejnej terminalnej diagnozy. Nie potrzebował umierającego jedenastolatka na końcu korytarza. Tym czego pragnął był uścisk. Nie ważne od kogo. To mógłby być żebrak, siedzący na rogu ulicy House'a, to bez znaczenia. Pragnął tylko ciepłego, empatycznego uścisku.

Wilson rzucił okiem na stojący na biurku zegar. 21:56. Czy House wciąż tu jest? - zastanawiał się, zbierając swoje rzeczy i przygotowując do wyjścia. Kiedy ubrał płaszcz, drzwi się otwarły i stanął w nich House. Wyglądał na zirytowanego. Jak zwykle.

- Czemu ciągle tu jesteś? - zapytał, choć tak właściwie wcale go to nie obchodziło. Po prostu potrzebował kogoś, kto na chwilę zostałby jego słownym workiem treningowym. Jego pacjent był w śpiączce, co normalnie nie obchodziłoby House'a, ale tym razem wszystkie prawdopodobne możliwości zostały wykluczone. Tak jak większość nieprawdopodobnych. Każdy z jego ostatnich pomysłów tego dnia był zły.

Wilson westchnął i spojrzał na House'a. Mógł po prostu poprosić Grega, żeby go objął. Może to by poskutkowało. Ale, gdy kolejny raz spojrzał na House'a, stwierdził, że on prędzej by go udusił, niż objął.

- Idziesz ze mną, czy nie? - burknął House, stukając niecierpliwie laską w podłogę.

- Prawie - Wilson złapał swoją torbę i odwrócił się do House'a. - Jestem gotowy.
House mruknął ponownie z niezadowoleniem, i jak co dzień ruszył na parking.

Jeszcze zanim samochód ruszył, House zaczął się czepiać.

- Naprawdę późno dziś skończyłeś. Zbyt wiele umierających dzieci w New Jersey. Powinieneś się wyprowadzić. Może do Kanady.
Wilson milczał, zaciskając wargi. To była kolejna rzecz, jakiej nie potrzebował tego dnia. Kiedy House zdał sobie sprawę, że jego worek treningowy nie został trafiony wystarczająco mocna, by się rozkołysać, ciągnął:

- Co u Julie? Ostatnio niewiele o niej słyszałem. Nie spodobało jej się granie drugich skrzypiec po twoich kumplach?
Nie - pomyślał Wilson. - nie spodobało jej się granie drugich skrzypiec po tobie. Oczywiście, Wilson nie odpowiedział. Jego najbardziej wartościowy związek, nie był tym, o co chciałby się sprzeczać, szczególnie kiedy House był wściekły z powodu pacjenta w śpiączce.

- Więc... wiesz z kim spotyka się Julie? Może z dentystą... ale, oczywiście, tylko oralnie.
Twarz Wilsona lekko poczerwieniała. Nie miał najmniejszej wskazówki z kim sypia Julie. Chciał po prostu to zakończyć.

- Hmmm... Może jesteś gejem. Wiesz... 3 żony... zawsze za mną łazisz...
Wilson przewrócił oczami. Rozumiał, że jego przyjaciel był rozkojarzony z powodu swojego przypadku, a w efekcie jego umiejętność znieważania wzrosła do tego stopnia. Wilson westchnął House prawdopodobnie roztrzaska samochód i zabije nas obu... nie, żebym się przejmował... słyszałem, że śmierć jest cicha.

Kiedy obaj mężczyźni dotarli do domu, Wilson poszedł do łazienki, żeby wziąć prysznic i przebrać się w piżamę, a House usiał na kanapie, oglądając powtórkę General Hospital i popijając piwo. Kiedy Wilson skończył i przyszedł, żeby usiąść obok House'a, mógł stwierdzić, że Greg nie był w nastroju do rozmowy. Wilson nie wściakał się w samochodzie, więc teraz House był znudzony. Jego ulubionej zabawce wyczerpały sie baterie. House spojrzał na Wilsona.
- To moja bluza - powiedział cicho.
Wilson skinął głową.

- Wiem... zmarzłem. A to są twoje skarpetki - Wilson podniósł nogi, tak że House mógł zobaczyć dwie zbyt duże skarpety, które założył Wilson. House przewrócił oczami.

- Mój boże, jesteś gejem. Nosisz moją bluzę i skarpetki... co dalej - przytulanie?

Wilson wzruszył ramionami i położył się na drugim końcu kanapy, czubki jego palców dotykały nogi House'a. House spojrzał na niego i odepchnął jego stopy.

- Żadnego dotykania! - warknął i pociągnął kolejny łyk piwa.

Wilson przygryzł wargę. Jakkolwiek żałośnie by to zabrzmiało, ten krótki dotyk był przyjemny. Jakikolwiek kontakt z innym człowiekiem właśnie teraz byłby przyjemny. Wilson przymknął oczy, próbując zmusić się do zaśnięcia - żeby nie musieć już dłużej znosić tej samotności.

Gdy nie udało mu się zasnąć, Wilson postanowił wreszcie coś zrobić. Wstał z kanapy i ruszył do drzwi. House spojrzał na niego przez ramię.

- Dokąd idziesz?
Wilson odwrócił się powoli, jego twarz stała się jasnoróżowa.

- Ja... ja... um... zamierzałam pójść... uściskać tego żebraka na rogu - Wilson mówił cicho i trudno było go zrozumieć, ale House poskładał to w całość.

- Czemu? - House gapił się na swojego przyjaciela, który po raz pierwszy tej nocy był ciekawszy niż jego przypadek.

- Ja... potrzebuję się przytulić.
House przewrócił oczami.
- To przywlecz tutaj swój tyłek.
Wilson spojrzał w dół, próbując ukryć niewielki uśmiech na swojej twarzy. Usiadł obok House'a, a on delikatnie otoczył go ramieniem i przytulił. Wilson poczuł ciepło, jakiego nie doświadczał od tygodni. Oparł się lekko na House'ie, czując bicie jego serca. Powieki Wilsona stały się ciężkie. To było dokładnie to, czego potrzebował.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 15:56, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 15:13, 16 Mar 2008    Temat postu:

Jaaa cię.... To jest świetne . Wzruszające, słodkie i takie miiiluuusie . Nie, naprawdę mi się podoba. Ten fragment z za dużymi skarpetami mnie rozczulił - i to chyba pierwszy fik Hilsonowy [czy jakikolwiek] do którego nie mam żadnych zastrzeżeń. Świetny wybór i tłumaczenie, Richie117 .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)

PostWysłany: Nie 15:18, 16 Mar 2008    Temat postu:

Popieram Em. w 100% ^^ Taki slodziutki Hilsonek

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 15:22, 16 Mar 2008    Temat postu:

Pewnie podoba mi sie, bo to nie jest typowy scenariusz, czyli : pożądanie, wspólna noc i jakieś dziwne sytuacje, ale po prostu coś, co można też odczytać jako prawdziwą przyjaźń .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dwukwiat
Forumowy Vicodin
Forumowy Vicodin


Dołączył: 02 Lut 2008
Posty: 1379
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy (tyskie ponad wszystkie!)

PostWysłany: Nie 15:34, 16 Mar 2008    Temat postu:

Wlasnie sie zastanawialam czy to mozna odebrac jako taka prawdziwa przyjazn... W sumie to w obie strony mozna. Oby wiecej takich ^^

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:48, 16 Mar 2008    Temat postu:

EXTRA mam nadzieję że to nie koniec ! .......

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:53, 16 Mar 2008    Temat postu:

Cieszę się, że się podoba
A mój nagły wybór padł na ten twór, bo sama często czuję to, co Wilson w tym fiku :? Świetnie go rozumiem i jeszcze bardziej zazdroszczę mu, że ma House'a koło siebie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aku
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 09 Lut 2008
Posty: 971
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:55, 16 Mar 2008    Temat postu:

lolok25 napisał:
EXTRA mam nadzieję że to nie koniec ! .......

to jest koniec

a co do przyjaźni to już chyba był tutaj Fic o tym, chyba ten z idiotycznym zakończeniem jak bodajże pół forum przyznało ;p (Vicodin jest do kitu przy wannie)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:07, 16 Mar 2008    Temat postu:

Aku napisał:
lolok25 napisał:
EXTRA mam nadzieję że to nie koniec ! .......

to jest koniec

a co do przyjaźni to już chyba był tutaj Fic o tym, chyba ten z idiotycznym zakończeniem jak bodajże pół forum przyznało ;p (Vicodin jest do kitu przy wannie)
obaliłeś całą moją nadzieję na ciąg dalszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:07, 16 Mar 2008    Temat postu:

Aku napisał:

a co do przyjaźni to już chyba był tutaj Fic o tym, chyba ten z idiotycznym zakończeniem jak bodajże pół forum przyznało ;p (Vicodin jest do kitu przy wannie)

O przyjaźni były jeszcze Kara i Ciężka noc
(Nie rozumiem, dlaczego pół forum przyznało, że Delikatny rozpęd kończy się idiotycznie :? ) A że "vicodin jest do kitu przy wannie" :?: Mogę tylko powiedzieć, że morfina jest do kitu przy soli fizjoligicznej (spoiler, ale nie pamiętam którego epa)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:01, 16 Mar 2008    Temat postu:

Richie117 napisał:
Aku napisał:

a co do przyjaźni to już chyba był tutaj Fic o tym, chyba ten z idiotycznym zakończeniem jak bodajże pół forum przyznało ;p (Vicodin jest do kitu przy wannie)

O przyjaźni były jeszcze Kara i Ciężka noc
(Nie rozumiem, dlaczego pół forum przyznało, że Delikatny rozpęd kończy się idiotycznie :? ) A że "vicodin jest do kitu przy wannie" :?: Mogę tylko powiedzieć, że morfina jest do kitu przy soli fizjoligicznej (spoiler, ale nie pamiętam którego epa)
ja chyba a raczej napewno należę do tej drugiej części forum która nie uważa zakończeń tych fików za idiotyczne

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:29, 16 Mar 2008    Temat postu:

lolok25 napisał:
ja chyba a raczej napewno należę do tej drugiej części forum która nie uważa zakończeń tych fików za idiotyczne
Cieszę się

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Nie 19:30, 16 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:33, 16 Mar 2008    Temat postu:

Tak mi się dziś zebrało na tłumaczenie...
A to to jest takie słodkie, że łzy napływają mi do oczu...

Współczucie ([link widoczny dla zalogowanych])

Wilson nie wiedział, jak długo kołysał się powoli w tył i w przód, zaledwie o ułamek cala, uciskając coraz mocniej i mocniej swoje skronie, lewą ręką opierając się o biurko. Wełniana tkanina jego garnituru drapała i drażniła jego skórę, ale nacisk jego ręki na głowę pomagał mu otoczyć się murem, dzięki czemu ból ograniczał się do prawie znośnego obszaru. Mógłby zachować to, bezpiecznie, w swojej kolekcji, prawdopodobnie za jakąś godzinę. Jego lekarstwa powinny zacząć wkrótce działać. Lada chwila.

Boże, proszę, miej litość.

Miał tyle do zrobienia, tak cholernie dużo, ale dziś nie da już rady. Nie mógł pracować w takim stanie. Może z tego powodu wykazywał wyrozumiałość, niewielką, gdy House przychodził do niego po lekarstwa. Ciągle skarżył się na ból, a Wilson mu współczuł, to wszystko, co robił. Kiedyś myślał, że to właśnie jest wszystko, co kiedykolwiek potrzebował lub pragnął robić. Miał nadzieję, że to pomaga.

Być może powinien sprowadzić wszystkie te zakręcone, skomplikowane mechanizmy ich głupiej, pokręconej przyjaźni w jedną prostą transakcję. House cierpi, on cierpi, i pomagają sobie nawzajem.

Był już tym trochę zmęczony.

Ale była pewna różnica. To cierpienie było tylko jego, czy mogło być inaczej? Chwila wewnętrznego spokoju, zanim jego mózg eksploduje? Tak przegrywa się wojny. Atak z wewnątrz.

Drzwi jego gabinetu się otwarły, niespodziewany hałas i błysk światła wdarły się pod jego powieki, mimo że mocno je zacisnął i zakrył je ręką, spowodowały pulsowanie w jego głowie i poczuł mdłości - wystarczająco, by zmusić go opuszczenia jego prywatnego melodramatu.

- Doktorze Wilson?

Cuddy. Z trudem unosząc powieki, tylko odrobinę, podniósł głowę, dotychczas opartą na ramieniu, i spojrzał na szefową, przezwyciężając pulsowanie, które zmusiło go do skulenia się, od głowy, przez wnętrzności, aż do palców stóp, które skurczyły się wewnątrz jego błyszczących czarnych butów.

- Tak - odpowiedział niechętnie. Zirytowało go brzmienie jego głosu, ciche i słabe.

- Ja... mam specjalny przypadek dla ciebie - przerwała, jakby nie była pewna, czy powinna go prosić. - Wszystko w porządku?

- Tak, w porządku - odparł. Nie mógł już dłużej patrzeć na nią na tle światła z korytarza, oparł głowę na ręku, palcami uciskając skronie, żeby sobie ulżyć. - Jeśli to pilne, daj ją Rogerowi. Jeśli może poczekać do jutra - zostaw skierowanie.

- Okay - powiedziała Cuddy. Stukot jej szpilek, gdy podeszła do biurka, wwiercił się w jego czaszkę. - Zostawię to tutaj, kiedy będziesz gotów.
Zawahała się przez długą chwilę. Odejdź już.
- Ból głowy? - spytała.

- Mmm - przytaknął, zrezygnowany. - Migrena.

- Powinieneś iść do domu. I tak jest już w pół do piątej.

- Nie dam rady wyjść - powiedział, skinął słabo głową w kierunku korytarza zalanego fluorescencyjnym światłem i fal białego szumu napływających przez wciąż otawrte drzwi.
Boże, czuł się żałośnie. Deszcz będzie jeszcze gorszy. Nieprzerwanie. Nie był w stanie prowadzić w tym stanie. Lepiej zostać.

- Brałeś już coś?

- Taa. A teraz czekam. Będzie dobrze.

- Okay - powiedziała Cuddy. - Zdrowiej szybko.

Uścisnęła niezobowiązująco jego ramię. Spiął się instynktownie, czując kolejną falę migrenowych dolegliwości przetaczającą się przez jego ciało. Musiała to zauważyć, bo westchnęła ciężko. Stukanie jej obcasów zbliżyło się do wyjścia, i drzwi zamknęły się za nią, o wiele ciszej, niż się otwarły.

Wilson pozwolił swojej głowie z powrotem opaść i oparł ją wygodnie na ramieniu.

Po mniej niż kwadransie, przeklęte drzwi otwarły się ponownie, ale w żaden sposób nie delikatnie. Cholera, jak to bolało.

- Drzemka?

- Odejdź, House.

- Nie mogę. Mamusia kazała przekazać, że czas pozbierać zabawki i wracać do domu. Dalej. Odwiozę cię.

- Nie, dzięki.

Wilson mógł wyczuć wnikliwe spojrzenie House'a.
- Daj spokój. Na zewnątrz leje. Nie możesz pozwolić kalece jeździć na motocyklu w taki deszcz, prawda? Kiedy pada, noga boli mnie jeszcze bardziej. Nawet po vicodinie najwyżej dam radę wsiąść na ten cholerny motor, a potem na pewno się rozwalę. Chcesz mnie zabić, Wilson?

- Jeśli nie zniżysz głosu...

- Tak, tak, tak. Dalej. Rozkaz szefowej. Rusz tyłek.

Wilson westchnął. Czuł się jakby ktoś, może zawodowy bokser, walił go w bok głowy, za każdym razem, kiedy robił wdech. Naprawdę pragnął tylko znaleźć się w domu, zwinąć w kłębek i umrzeć.

- Dobra - powiedział tak głośno, jak był w stanie. Wstał ostrożnie, opierając się o biurko, kiedy jego głowa zaprotestowała, a ból pognał od czaszki w dół jego karku. Głęboki wdech. Teczka. Nie. Nie ważne. Nie zamierzał pracować tej nocy.

Wreszcie otworzył oczy, szukając swojej kurtki, i spojrzał podejrzliwie, gdy stwierdził, że House mu ją podsuwa.

House przewrócił oczami.
- Tylko się pośpiesz, mógłbyś?

Wolno szli przez budynek na parking. Wilson był pewien, że musi wyglądać dziwnie, ale nie zracał na to uwagi, prawie całą drogę pokonał z zamkniętymi oczami.

Usłyszał własny jęk, kiedy wsiadł do samochodu. Żałosne, naprawdę.

- Chcesz vicodin?

Boże, tak. Tak.
- Nie.

- Zostaniesz u mnie, żebym nie musiał rano po ciebie jechać.

- Mmm.

--------

Wilson wsunął głowę do biura Cuddy, kiedy przyjechał następnego dnia.
- Hej - odezwał się. - Chyba powinienem ci podziękować, że kazałaś House'owi zabrać mnie wczoraj do domu.

Cuddy spojrzała na niego zdziwiona.
- O czym ty... oh. Dlaczego? Ja nic nie mówiłam.

~~ THE END ~~

Cytat:
I od razu piszę, co mnie powaliło na kolana:

- Chcesz vicodin?
Boże, tak. Tak.
- Nie.


Po prostu... CUTE


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Pon 20:22, 17 Mar 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:34, 16 Mar 2008    Temat postu:

Richie117 a przejrzałas już te fiki house/chase ??? jak tak to co o nich myślisz??

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:38, 16 Mar 2008    Temat postu:

lolok25 napisał:
Richie117 a przejrzałas już te fiki house/chase ??? jak tak to co o nich myślisz??
[link widoczny dla zalogowanych]
Jeszcze nie, ale jak tylko to zrobię, to dam znać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lolok
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 22 Lut 2008
Posty: 5568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Pit Lane :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:45, 16 Mar 2008    Temat postu:

dzięki bo nie czuję sie najlepiej w roli tłumacza

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 21:27, 16 Mar 2008    Temat postu:

Riechie117, fajny ten fik . House się troszczy o Wilsona, ale nie umie tego przyznać - słodkie . Ten fragment z vicodinem mnie powalił .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosiaaa
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Lut 2008
Posty: 821
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:08, 17 Mar 2008    Temat postu:

Ehh, mieć takiego przyjaciela, i z jednej i z drugiej strony, to skarb. O to chodzi w przyjaźni, dostajesz po dupie,ale podnosisz się, czasami tylko dla tej drugiej osoby. Piękne Richie117 tłumaczenie jak zawsze na 6

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Pon 17:20, 17 Mar 2008    Temat postu:

Richie117 zacznę od tego. Już chyba wiesz, że Cię uwielbiam
teraz przejdę do fików
genialne
genialne
genialne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Holly
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 66
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Hilsonlandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:35, 17 Mar 2008    Temat postu:

Boskie opowiadania xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:21, 17 Mar 2008    Temat postu:

Thanks, everyone
Aż mi się coś robi, jak pomyślę, że zbliżają się święta... Chyba wezmę ślub ze słownikiem :wink:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bruno
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 23 Sty 2008
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice

PostWysłany: Wto 16:28, 18 Mar 2008    Temat postu:

Ty weź ślub ze słownikiem a ja się nad tą adopcją zastanowie

albo nie jestem zbyt zła dla Ciebie nie zniosłabyś takiego zła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
evay
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 09 Gru 2007
Posty: 3045
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mysłowice
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:38, 18 Mar 2008    Temat postu:

mwahahhaah oba są REWELACYJNE ;D
słitaśne! *_*

będzie coś więcej? ;pp


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:11, 18 Mar 2008    Temat postu:

Bruno, nawet nie wiesz, ile zła jestem w stanie znieść... Szczególnie tak pozytywnie zakręconego zła

evay - z całą pewnością będzie Mam już nawet kilka wytypowanych, tylko nie mam czasu ( ) żeby się nimi zająć. Narazie...

No i ogłaszam, że nie roszczę sobie praw do tego tematu - WSZYSCY mogą tu wklejać krótkie Hilsonowe stories (i nie tylko tłumaczenia ) :!:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:18, 20 Mar 2008    Temat postu:

Cytat:
Trochę to "długie" jak na "krótkiego" fika...


Wiedza ([link widoczny dla zalogowanych])

To nie mogła być prawda. On musiał o tym wiedzieć od miesięcy. Ukrywać to przed nim od miesięcy... Nie ważne, gdzie był zlokalizowany, był tak zaawansowany, że musiał dawać jakieś objawy. Trzy różne znaczniki sięgały szczytu. Najbardziej prawdopodobnymi kandydatami były płuca i wątroba. Kości były kolejną możliwością. Ale nie ważne, co to było: Stan był zły. Bardzo zły. Prawdopodobnie terminalny.

Wilson nie mógł uwierzyć, że jego najlepszy przyjaciel ukrył to przed nim. W końcu był onkologiem. Być może byłby w stanie zrobić cokolwiek!

Musiał się stąd zbierać... Wyniki badań, które przypadkowo znalazł na biurku drugiego mężczyzny, wysunęły się z jego zdrętwiałych palców. Wyniki, które prawdopodobnie oznaczały, że jego najlepszy przyjaciel jest trupem.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Wilson odebrał telefon w swoim biurze, ciągle zachowując się jak w transie z powodu szoku.
- Wilson! Mógłbyś mnie podrzucić później do domu? Nie wziąłem dziś motocyka... - House brzmiał tak... zwyczajnie! Jak on mógł to robić!

- Wilson?
Cholera, niczego nie odpowiedział. Jak ma teraz zareagować...

- Uh... yeah. - A po krótkiej przerwie: - Okay! Po prostu przyjdź do mojego gabinetu, kiedy będziesz wychodził.

Trzask.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

- Dlaczego nie przyjechałeś dzisiaj na motorze... - Wilson patrzył na drogę, ale wyczuł, że Greg odwrócił głowę w jego kierunku i obserwował go.

- Ponieważ... padało! - odpowiedział, jakby wyjawiał tajemnicę, wciąż wpatrując się w Wilsona.

Wilson nie odpowiedział od razu.
- Niezwykły powód jak na ciebie... - odparł po chwili, nieco zachrypniętym głosem.

House zmarszczył brwi, widząc dziwne zachowanie swojego przyjaciela. Woląc znajomy grunt, zdecydował się na sarkastyczną odpowiedź.
- Dlaczego, Jimmy... ! Rozsądek to moje drugie imię!

Kolejna krótka przerwa, i onkolog odezwał się znowu; cicho, ostrożnie:
- Może nie czułeś się rano zbyt dobrze...

House skinął głową.
- Może nie czułem się zbyt dobrze... A może po prostu wczoraj mój motor został skradziony! Może mama poprosiła mnie, żebym na nim nie jeździł... - wzruszył ramionami, wreszcie odwracając się i patrząc znowu na drogę. - Możesz wybrać którykolwiek powód, z którym będzie ci wygodnie.

Kilka minut później, Wilson odprowadził spojrzeniem drugiego człowieka, kiedy zmierzał do drzwi swojego mieszkania. Godzinę później, ruszył w drogę.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Następnego dnia Wilson został wezwany na konsultację przez zespół House'a. Wręczyli mu wyniki ich ostatniego pacjenta, a House był w swoim biurze obok, najwyraźniej rozmawiając przez telefon. Usłyszeli, jak zakaszlał kilka razy.

Wilson zwrócił się do trójki młodych lekarzy, zapominając o wynikach badań.
- Jak długo już tak kaszle... - w jego głosie troska mieszała się z rezygnacją.

Chase zmarszczył brwi, słysząc pytanie.
- Może od kilku dni... ? - odpowiedział, z tym swoim australijskim akcentem.

Wilson wypościł z rąk kartę pacjenta, usiadł na jednym z krzeseł i pochylił głowę.
- Coś jeszcze mu dolega... ?

Tym razem to Cameron odpowiedziała, również marszcząc brwi.
- Czemu pytasz? Nie wygląda gorzej niż zazwyczaj... - gdy Wilson nie powiedział nic więcej, wstała. - Dlaczego pytasz? Co się dzieje...

Przerwało im wejście House'a do pokoju konferencyjnego. Wszystkie oczy zwróciły się w jego kierunku.

Spojrzał na nich pytająco.
- Co! Czyżbym przeszkodził w czymś waszej czwórce... ? - przykuśtykał do tablicy. - Diagnozy różnicowe, ludzie! Dzięki, że do nas dołączyłeś, Jimmy... - uśmiechnął się do przyjaciela, który gapił się na niego. Gdy zauważył, jak blady zrobił się onkolog, zmarszczył brwi. - Coś nie tak? - zwyczajowy sarkazm zniknął z jego głosu.

Wilson zamrugał, jego mina nagle stała się zdecydowana.
- Chodzi o twoje płuca, prawda...

- Co! - House zmarszczył brwi jeszcze bardziej.

Wilson wstał powoli, odwrócił się i spojrzał w okno, zamiast na twarz przyjaciela.
- Zrobiłeś już wszystko, co było do zrobienia, czy po prostu to zignorowałeś... - jego głos zabrzmiał nieco zawzięcie, ale w rzeczywistości Wilson był niewiarygodnie zmartwiony.

Usłyszał House'a zbliżającego się do niego nierównym krokiem.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz, Wilson... - jego głos był niezwykle szczery.

Wilson nie mógł już tego dłużej ciągnąć. Odwrócił się nagle, sprawiając, że House cofnął się o pół kroku.
- Nie chcesz o tym rozmawiać przy swoim zespole? W porządku! Ale porozmawiaj ze mną, House! Proszę... ! Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi... Cholera - tyle razem przeszliśmy; sądzę, że zasługuję na to, by wiedzieć, że umierasz... !

Ten wybuch spowodował, że na moment zapadła całkowita cisza, każde z nich momentalnie straciło zdolność mówienia. Na twarzy House'a malowało się nieskrywane zdziwienie.

To Foreman odezwał się następny, robiąc krok w stronę swojego szefa, z niedowierzaniem na twarzy.
- Ty umierasz?
House odwrócił się do niego, krzywiąc się.
- Nie... !

Ich spojrzenia spotkały się na moment.
- To znaczy, wszyscy umieramy, ale oficjalnie nie jestem ani trochę bliżej śmierci, niż wy - zmarszczył brwi, myśląc przez chwilę. - Cóż, okay, może jestem troszkę bliżej, ale...

- House! - Foreman mu przerwał i odwrócił się do jego młodszego współpracownika. - Więc dlaczego doktor Wilson myśli, że umierasz...

Słysząc to, House ponownie odwrócił się do onkologa z pytającym spojrzeniem.
- Nie mam pojęcia...
Wszystkie oczy skupiły się na najbliższym przyjacielu House'a.

Wyglądało na to, że Wilson nie ma już siły - wyczerpany, gwałtownie opuścił ramiona i skupił wzrok na dywanie.
- Znalazłem wyniki badań... - mówił tak cicho, że wszyscy musieli wysilić się, żeby w ogóle go zrozumieć. - na twoim biurku? Nie chciałem... Po prostu zobaczyłem je przypadkiem.

Wolno podniósł głowę, by napotkać zmieszane spojrzenie House'a.
- Nie ma mowy, żebyś nie wiedział, że to rak.

Nagle twarz starszego lekarza przepełniło zrozumienie.
- Oh, cholera, Jimmy, tak mi przykro... !
Kierowany impulsem zrobił szybki krok w kierunku przyjaciela, objął go mocno w geście tak zbliżonym do uczucia, jaki tylko był zdolny wykonać.
- To nie były moje wyniki.

Teraz Wilson wyglądał na oszołomionego. House szybko kontynuował, zamierzając skończyć męki Wilsona raz na zawsze.
- Jest jeden facet w księgowości, który... Powiedzmy, że stwierdziłem, że może mieć problem... Ale on nie chciał dać mi się zbadać, ponieważ nie chciał, żeby ktokolwiek stąd się dowiedział. W każdym razie, zawarłem z nim układ: powiedziałem mu, że zlecę badania pod innym nazwiskiem i... tak właśnie zrobiłem.

Uśmiechnął się przepraszająco do onkologa.
- Przykro mi, że cię przestraszyłem. Nic mi nie jest.

Przez sekundę lub dwie mina Wilsona była zupełnie niezgłębiona, a zaraz potem po prostu złapał swojego przyjaciela w niemal brutalnym uścisku, trzymając go kurczowo, jakby od tego zależało jego życie. House skinął na swój zespół, żeby zostawili ich samych.

Gdy Wilson zwolnił uścisk, powoli uwalniając House'a, jego oczy były mokre, ale uśmiechał się delikatnie.
- Mógłbym cię teraz zabić, wiesz o tym?

House uniósł brwi. Wyraźnie ulżyło mu, że bolesny kryzys został zażegnany i może już wrócić do swojego zwyczajowego, zrzędliwego "ja".
- Czemu, Jimmy! Kilka sekund temu wyglądało na to, że perspektywa, że coś może mnie zabić, zajmowała czołową pozycję na twojej liście "rzeczy, które przyprawiają cię o ból brzucha"...

Wilson uśmiechnął się do niego, typowe dla niego iskierki z wolna powracały do jego oczu.
- Nie rób niczego takiego ponownie, albo powiem Cuddy, żeby zmusiła cię do miesięcznej fizykoterapii... A to nie będzie zabawne... !

Onkolog nagle zmarszczył brwi, udając zamyślenie.
- To mi o czymś przypomniało: Nie przełożyłeś znowu swoich badań okresowych? Może ja powinienem się tym zająć, wliczając w nie przyjemne, gruntowne badanie prostaty... !

Stłumiony jęk i widok zrzędliwego lekarza w średnim wieku kuśtykającego z pokoju tak szybko, jak pozwalała mu laska, był jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał.

~~ THE END ~~


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin