Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Piekło [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:14, 02 Lip 2010    Temat postu: Piekło [M]

Hm. Hm.
Berek ^^
Wykorzystałam okazję, kiedy Atris dała mi przerwę od tłumaczenia i postanowiłam wreszcie dokończyć to, co znajduje się odrobinkę niżej. Czytałam Dantego i jego "Boską Komedię", kiedy wpadł mi do głowy ten pomysł, jednak jeśli nie czytaliście, to nic nie szkodzi. Atris, która mi betowała, nie zgłaszała uwag co do niezrozumiałości ^^

I zadedykuję, a co!
Atris, bo mnie zaraziła SPN i razem ze mną klika "lubię to" w prawie wszystkie grupy na Fejsbuku. I za betowanie.
Milei, bo pojechała do Włoch, a ja jej kiedyś to obiecałam. W sensie, tego fika

Milusiego czytania ^^




Kategoria: love

Zweryfikowane przez Atris

Piekło


Mówią, że piekło jest czymś okropnym. Straszą nim ciągle – w kościele, w przedszkolu, na ulicy, w tragediach i powieściach. Czytając Dantego nie sposób oprzeć się wrażeniu, iż, lądując w podziemnych czeluściach, skazujemy się na niewyobrażalnie trudne do zniesienia upokorzenie przeplatane z bólem.

Zazwyczaj piekłem rządzi diabeł. Według opowieści, które mi przekazywano, jest koloru czarnego, a w miejscu stóp posiada kopyta. Cechą charakterystyczną każdego z nich są jednak rogi, oczywiście. Do dziś pamiętam, że w każde Halloween przebierałem się za niego. I zawsze dostawałem najwięcej cukierków. Widocznie byłem naprawdę, naprawdę dobrym diabłem.

Wcale nie trzeba być strasznie złym, by dostać się do któregoś kręgu piekielnego. Wystarczy, że nie zostałeś ochrzczony, a już znajdziesz się w pierwszym z nich, zaraz obok Arystotelesa i Sokratesa. W gruncie rzeczy całkiem miło byłoby się z nimi spotkać i porozmawiać. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że oni nie mieliby ochoty na jakikolwiek kontakt z kimkolwiek. Zresztą, chyba sam też bym nie miał, gdybym siedział w tym samym miejscu przez tyle setek lat.

Nie, żebym nagle zmienił zdanie co do życia pozagrobowego. Tylko, z drugiej strony, zawsze jest możliwość poznania tylu genialnych ludzi, że aż żal byłoby nie odwiedzić któregoś stopnia piekła. Wyobraźcie sobie: umieracie, macie okazję spotkać uwielbianą gwiazdę. Serio, ja bym się nie oparł.

Wyląduję pewnie gdzieś na samym dnie piekła. Nie sądzę, że patrzyliby na mój urok osobisty, dzięki czemu mógłbym spodziewać się niższej kary. Pewnie już szykują na mnie kociołek, bagno lub inne rzeczy tego typu. Oczywiście, nie żałuję niczego, co zrobiłem. No dobrze, prawie niczego. Byłbym jednak kompletnym hipokrytą, gdybym teraz wstał i powiedział, jak bardzo wierzę i jak cierpię przez grzechy, które mam na sumieniu.

Właściwie, czego mam żałować? Tylu dobrych posiłków, którymi się objadam? Mnóstwa alkoholu, który czasem jest skutecznym środkiem na zapomnienie? Kradnięcia jedzenia Wilsonowi? A może wszystkich tych nocy, podczas których obaj nie śpimy? Może tych momentów, kiedy przychodzi do mnie i, zgodnie ze swoją dziewczyńską stroną, łapie mnie za rękę, by zaraz odskoczyć, gdy ktoś się zbliża? Dlaczego miałbym tego żałować? Z powodu wielkiego obrzydzenia, które teoretycznie jest w oczach Boga, kiedy obserwuje moje poczynania? Gówno prawda. Jeśli istnieje, to stworzył mnie takiego, jakim chciał, żebym był.

Zresztą, sam Bóg mógłby mi pozazdrościć Wilsona. Uwielbiam patrzeć na jego błyszczące oczy po kolejnej sesji całowania. Z przyjemnością obserwuję, jak rozchyla lekko usta, gdy stoję tuż obok niego. Czasem na policzki wyskakuje mu rumieniec. Wilson boi się ujawnić, jednak jestem pewien, że cały szpital już wie, czemu tak reaguje, kiedy znajduję się w pobliżu. I naprawdę nie ma w tym mojej zasługi.

Wracając do tematu Jamesa: uwielbiam, jak zaciska swoje dłonie na prześcieradle, podczas gdy ja zaczynam powoli otaczać ustami jego członka. Zawsze spoglądam przez ułamek sekundy na pięści Wilsona, zanim zacznę ssać. Wiem, że on sam niezbyt lubi czekać, jednak nie mogę oprzeć się tej czynności. Temu widokowi.

Robi się niesamowicie gorąco w tym ciasnym, ciemnym pomieszczeniu. Znajduję się chyba coraz bliżej celu. Widzę, jak ludzie naokoło mnie zaczynają się denerwować. Na szczęście ja nie mam czym.

Warte odnotowania są dźwięki, które Wilson wydaje podczas seksu. Mógłbym robić sobie tysiące żartów na ich temat, ale w momencie, gdy z jego ust dzięki mnie wydobywa się jeden z nich, czuję tylko rosnącą rozkosz. Lekki, przytłumiony jęk pojawia się zawsze, gdy powoli w niego wchodzę. Przeciągłym informuje mnie, że jest mu cholernie dobrze. Serią cichych mruknięć prowokuje mnie do szybszych ruchów. Jest też jeszcze jeden, którego po prostu nie da się opisać. Pojawia się wtedy, gdy w końcu nadchodzi orgazm.

Sam nie wiem, jak to się stało, że nam wyszło. Byłem, i chyba wciąż jestem, pewien, że w końcu Wilson powie dość i wyjdzie. Nadal smaruję jego dłonie pastą do zębów, po czym łaskoczę go w nos. Nadal wyganiam pacjentów, bo chce mi się jeść, a on zapakował sobie pyszny makaron. Ciągle znajduje w kieszeniach coś, czego nie powinno tam być. Zabawnie jest do czasu, gdy każe mi za karę powstawiać naczynia do zmywarki. Bywa też i tak, że bierze poduszkę i wychodzi spać do salonu. Niestety, jeszcze nie opracowałem skutecznej metody przeprosin.

Najbardziej piekli się chyba Cuddy. Mówi, że jestem teraz dwa razy bardziej nieznośny niż wcześniej, kiedy Wilson miał dość rozumu, by mnie przystopować. Nie wiem, o co jej chodzi. Miłość w końcu uskrzydla i takie tam, nie?

Och, robi się tłok. Na każdym piętrze dosiada się coraz więcej osób. Zastanawiam się, czy ci, którzy kierują ludzi do tej małej klitki, chcą nas podusić w drodze, czy po prostu brak im pieniędzy na dodatkowe windy. W każdym razie, jakiś facet z prawej klika szóstkę otoczoną okropnymi gwiazdkami, a my czujemy szarpnięcie. Na początku musiałem pomyśleć, co trzeba przycisnąć. Na szczęście po paru chwilach udało mi się to rozgryźć.

Ostatnio rozwija się u mnie zdolność schodzenia z tematu.

Tydzień temu Wilson zaczął wypytywać mnie o rodzinę. Graliśmy w jedną z tych głupich gier, „Prawda czy wyzwanie”, i po kilku bardzo idiotycznych pytaniach typu „lubisz zapach truskawkowego żelu?” oraz wyzwaniach takich, jak „doprowadź mnie do orgazmu bez używania rąk”, wyskoczył z czymś takim. Naprawdę, ten facet ma niesamowite wyczucie czasu. W każdym razie, nie odpowiedziałem. Udałem, że śpię. Chociaż doskonale wiem, że Wilson potrafi bez wahania stwierdzić, kiedy oszukuję.

Nie wiedziałem, co mu powiedzieć, nie chciałem, żeby się martwił. On przejmuje się dosłownie wszystkim. Czasem wystarczy, że przejadę nożem po dłoni podczas krojenia czegokolwiek, by Wilson zaczął pieczołowicie przemywać mi ranę wodą utlenioną, obiecując, że nigdy nie pozwoli, bym ponownie wszedł do kuchni. Widzi martwego ptaka i zaczyna prowadzić monolog na temat nieodpowiedzialności ludzkiej. Gdybym zdradził mu cokolwiek o moim dzieciństwie, pewnie by się zapłakał i bałby się mnie dotknąć przez miesiąc. A tego kompletnie bym nie chciał.

Ludzie zaczynają wreszcie wysiadać. Ktoś zaczyna wyciągać mnie w kierunku ciemnego pola. Zabierają mi wszystko: bieliznę, laskę, schowane w skarpetkach karty. Rozglądam się, nie wiem, gdzie jestem i co mam robić. Przed nami stoi jakaś brama, między jej filarami potwór – dosłownie, ma ciemną skórę, przeraźliwe kły i wydaje mi się, że trzyma w ręku coś na kształt trójzębu – sprawdza każdego, kto przez nią przechodzi. Oprócz mnie stoi tu jakaś setka osób, więc mam jeszcze chwilę.

Wilson prawdopodobnie teraz idzie w towarzystwie Cuddy do mojego gabinetu. Jestem niemal pewien, że sam by się tam nie wybrał. I właściwie, chyba dopiero teraz dociera do mnie, co się dzieje. Podejrzewam, że wycieczka w miejsce, w którym znajduję się teraz, nie skończy się prędko.

Och, co za hipokryci. Wszyscy praktycznie stoją i błagają Boga o pomoc. Niektórzy zalewają się łzami i szepczą jakieś modlitwy. Litości. Czuję się jak idiota, stojąc tu i obserwując zbiorową panikę. Mam ochotę wrzasnąć i powiedzieć im, że zachowują się jak banda kretynów.

No cóż, jestem niemal pewien, że to były tylko moje myśli. Zastanawiam się, czy przypadkiem tutaj każdy nie słyszy tego, co dzieje się w głowie innych ludzi. W każdym razie zadziałało. Wszyscy nagle umilkli, chociaż trudno przegapić spojrzenia pełne wyrzutów. Panuje względna cisza i ludzie zaczynają ustawiać się do kolejki. Całkowicie przy okazji, pani z lewej strony nie wygląda aż tak źle. Jak już się dostaniemy za bramę, będę musiał z nią porozmawiać. Samotność w końcu nie jest dobra.

Zaskakujące, że nie odczuwam tu bólu nogi. Zawsze wydawało mi się, że w takim miejscu powinienem cierpieć niemiłosiernie. Cóż, zawsze jest możliwość, że to tylko mała ulga przed kolejnymi latami okropnych tortur. Póki co, upajam się myślą, że postanowiono zrobić mi prezent i będę wiódł miłe życie w piekle. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi.

Po kilku - może kilkudziesięciu, nie wiem, nie mam zegarka - minutach wreszcie i ja dochodzę do bramy. Staję twarzą do tego potwora, który chyba ma wyglądać jak diabeł. W niczym nie przypomina tego stwora, którego oglądałem na obrazkach w szkole podstawowej. Te dziecięce wydają się być przyjemniejsze. Patrząc na tego mam wrażenie, że zaraz rzuci się na mnie i rozerwie na strzępy. Co byłoby niezłym pomysłem, gdyby nie to, że umrzeć drugi raz raczej nie mogę.

Po szybkim sprawdzeniu moich papierów – naprawdę, myślałem, że w tych całych zaświatach nie bawią się w dokumentację – pozwalają mi przejść w ciemną alejkę, która kończy się schodami w dół. Prawdopodobnie dlatego odjęli mi ból nogi, żebym nie narzekał, schodząc do kolejnego kręgu. Cóż, dobre i tyle. Z każdym kolejnym krokiem robi się coraz bardziej nieprzyjemnie, gdzieś przez dziury w ścianach widać zmizerowanych ludzi i parę płomieni.

Po parunastu kolejnych krokach wreszcie pozwalają mi skręcić w lewo. Kiwam głową. Obserwuję miejsce, w którym za chwilę będę. Czuję dziwny dreszcz, który przebiega po ciele. Nawet bez patrzenia na ramiona mogę stwierdzić, że mam gęsią skórkę, chociaż jest grubo ponad trzydzieści stopni. Powoli wchodzę i słyszę, jak zatrzaskują się za mną drzwi. Świetnie.

Gdy tylko przekraczam jakąś linię obok mnie ląduje płonący kamyk. Zabawne, nie sądziłem nigdy, że dane będzie mi zobaczyć skałę w płomieniach. Z każdym kolejnym krokiem jest ich coraz więcej, lądują bliżej moich nóg. Wreszcie któryś uderza mnie w plecy. Nie powiem, żeby było to przyjemne. Wręcz przeciwnie, cholernie piecze.

Instynktownie cofam się z nadzieją, że jak poproszę, drzwi się otworzą. Jednak w miejscu linii nagle wybuchają płomienie. Chyba zaczynam zdawać sobie sprawę z tego, że odwrotu nie będzie.

Mimo wszystko, nie żałuję. I zniosę płonące kamienie. Wilson przecież w końcu także tu wyląduje.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Pią 16:16, 02 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:46, 05 Lip 2010    Temat postu:

Heej ^^
Whoa, jeden z moich ulubionych motywów (zaraz po karnawale), już się cieszę ^^

Cytat:
Może tych momentów, kiedy przychodzi do mnie i, zgodnie ze swoją dziewczyńską stroną, łapie mnie za rękę, by zaraz odskoczyć, gdy ktoś się zbliża?


To. Jest. Kompletnie. Urocze. *__*

A potem, mimo całej house'owskiej ironii narracji, robi się coraz ciemniej i paskudniej, i smoła zaczyna kapać z niewidocznych, wysoko podwieszonych, kamiennych sklepień - prosto na ekran i Twoje literki.
Bardzo piękny (jakkolwiek to nie pasuje, kiedy mówi się o piekle) klimat zbudowałaś

I koniec, bez żadnych koszmarnych opisów cielesnych kar, taki odrobinę cichy i zawieszony, z House'm do końca pamiętającym o Wilsonie i z House'm odrobinę zdziwionym tym piekłem, House'm ciekawym i opisującym to, co widzi, jak biolog opisujący nowy gatunek motyla. (Mam nadzieję, że nie zaczęłam nadinterpretować; ale właśnie takie wrażenie, bardzo dobre zresztą, budzi we mnie koniec).

I dzięki Ci za tego Arystotelesa i Sokratesa, jeden akapit a dodaje smaku całemu tekstowi *_*

Weny, weny! (Drugiej części z Wilsonem? *_*)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:31, 07 Lip 2010    Temat postu:

Hej, bullet

Też lubię motyw piekła, może dlatego Boska Komedia była jedną z nielicznych lektur w tym roku, które przeczytałam z wielką ochotą (Okej, do momentu, kiedy pojawił się Raj, tego już jakoś zdzierżyć nie mogłam).

Cieszę się, że uważasz, że udało mi się zbudować ten klimat. Sama lubię czytać i czuć to wszystko, więc jeśli chociaż trochę mi wyszło, to bardzo, bardzo dobrze

Arystoteles i Sokrates bardzo pasowali mi do House'a. W sumie już jak czytałam Boską Komedię i wpadł mi do głowy ten pomysł to wiedziałam, że muszę ich umieścić

Dziękuję

[co do drugiej części... Może kieeedyś ^^]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:57, 08 Lip 2010    Temat postu:

Izoch! Cudeńko. Perełka. Świetnie Ci to wyszło. Naprawdę. Zachwycona jestem

House'owe. Cudownie house'owe. Chociaż... wyczuwam tam jeszcze jedną ciekawą nutę... Ale to nie zarzut - to na plus, bo podoba mi się ona bardzo

Pomimo tego, że fanką Hilsona specjalnie nie jestem, to ten tu spodobał mi się, był tak ciekawie wkomponowany w całość...

House wędruje przez piekło... I rozgląda się po nim z typową dla siebie ciekawością, jakby zwiedzał nowy, egzotyczny kraj... Pomimo tak przykrych okoliczności, zdaje się być w pewien sposób pogodzony z losem. I ten właśnie swego rodzaju stoicyzm jest dla niego tak charakterystyczny. You can't always get what you want - nie możesz żyć wiecznie, idziesz więc do piekła. I już. Przynajmniej nie jest nudno.

Cytat:
Dlaczego miałbym tego żałować? Z powodu wielkiego obrzydzenia, które teoretycznie jest w oczach Boga, kiedy obserwuje moje poczynania? Gówno prawda. Jeśli istnieje, to stworzył mnie takiego, jakim chciał, żebym był.

Cudowne. Genialne. Lepiej nie można było tego wyrazić. Tej hipokryzji religii postrzegającej homoseksualizm jako coś złego. Całkowicie zgadzam się z Housem. Zresztą nie rozumiem, jak można by się nie zgodzić... Niestety mozna. O zgrozo.
Wiem, banały piszę. Ale musiałam...

Cytat:
Zresztą, sam Bóg mógłby mi pozazdrościć Wilsona.

Kurczę, nie wiem, może Wy tu wszyscy ten dowcip bardzo dobrze znacie, ale nie mogę się powstrzymać... Bo właśnie to zdanie wydobyło go z mej pamięci. I aż się sama do siebie roześmiałam... A zatem pozwolę sobie go przytoczyć:
Dwóch gejów poszło do nieba. Dostali wspólne mieszkanko i było im tam razem bardzo dobrze. Ale po jakimś czasie jeden z nich zauważył, że drugi rano gdzieś się wymyka i potem wraca cały zadowolony. Sytuacja się powtarzała, więc w końcu ten pierwszy nie wytrzymał i postanowilł wypytać partnera o szczegóły:
- Słuchaj, powiedz mi, dokąd ty tak codziennie rano się wymykasz? I co tam robisz, że wracasz w takim dobrym humorze...?
Na to drugi gej odpowiada zdziwiony:
- Jak to? Nie słyszałeś? Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje!

Przepraszam, jeśli zanudziłam...
Izoch, moze napiszesz jeszcze "Niebo"? Z trójkącikiem w tle...? A nawet na pierwszym planie? Przepraszam, jaśli obraziłam czyjeś uczucia religijne... Ale co ja zrobię, lubię ten dowcip, no

Cytat:
Byłem, i chyba wciąż jestem, pewien, że w końcu Wilson powie dość i wyjdzie.

Och, moja angstowa dusza wydaje takie dźwięki, jak Wilson w akapicie wyżej
Cytat:
Niestety, jeszcze nie opracowałem skutecznej metody przeprosin

O, a tu House house'owy, ale jednocześnie tak uroczo rozczulający. Taki, jakiego kocham
Cytat:
Najbardziej piekli się chyba Cuddy.

No, ja myślę Zwłaszcza po końcówce szóstego. Myślała, że ma go w garści, a tu nici!
Cytat:
Nie wiem, o co jej chodzi. Miłość w końcu uskrzydla i takie tam, nie?

Nie wiem dlaczego, ale uwielbiam to zdanie! Chyba dlatego, że po prostu wręcz słyszę, jak House je wypowiada

Cytat:
czy po prostu brak im pieniędzy na dodatkowe windy

To mnie rozwaliło

Cytat:
Tydzień temu Wilson zaczął wypytywać mnie o rodzinę

Ups... Drażliwy temat...?
Fajna gra, btw

Cytat:
Wilson zaczął pieczołowicie przemywać mi ranę wodą utlenioną, obiecując, że nigdy nie pozwoli, bym ponownie wszedł do kuchni.

Och, ten kochany, nadopiekuńczy Jimmy
Cytat:
Gdybym zdradził mu cokolwiek o moim dzieciństwie, pewnie by się zapłakał i bałby się mnie dotknąć przez miesiąc. A tego kompletnie bym nie chciał

Domyślam się
Ale ten fragment podoba mi się także dlatego, że House przyznaje tu, że jego dzieciństwo nie było różowe... Wiesz, że takie fragmenty na mnie działają

Cytat:
Zabierają mi wszystko: bieliznę (...)

Od tego momentu jestem lekko zdekoncentrowana z powodu wizji House'a bez bielizny

Cytat:
Wilson prawdopodobnie teraz idzie w towarzystwie Cuddy do mojego gabinetu. Jestem niemal pewien, że sam by się tam nie wybrał. I właściwie, chyba dopiero teraz dociera do mnie, co się dzieje

Do mnie też w zasadzie dopiero teraz dotarło, co się dzieje. Dotąd "zwiedzałam" z Housem ten "egzotyczny kraj". A. On. Przecież. Umarł. A Wilson został. I nie potrafi sam wejść do jego gabinetu. Tu mnie zmroziło. Ciarki mi przeszły po plecach.

Cytat:
Och, co za hipokryci. Wszyscy praktycznie stoją i błagają Boga o pomoc. Niektórzy zalewają się łzami i szepczą jakieś modlitwy. Litości. Czuję się jak idiota, stojąc tu i obserwując zbiorową panikę. Mam ochotę wrzasnąć i powiedzieć im, że zachowują się jak banda kretynów.

Cały House. Dostrzegający absurd tej sytuacji. Tylko on mógłby w takich okolicznościach wyzywać ludzi od bandy kretynów

Cytat:
pani z lewej strony nie wygląda aż tak źle. Jak już się dostaniemy za bramę, będę musiał z nią porozmawiać.

House, jak możesz? Jeszcze dobrze nie umarłeś, a już podrywasz jakąś laskę?
Cytat:
Samotność w końcu nie jest dobra

Ale cię ten Jimmy zmienił... [Matko, już drugi raz zwracam się do postaci literackiej! ]

Cytat:
Po szybkim sprawdzeniu moich papierów – naprawdę, myślałem, że w tych całych zaświatach nie bawią się w dokumentację

Lubię czarny humor

Tak, House do końca zachowuje ten swój słynny dystans, ciekawość badacza i poczucie humoru (Zabawne, nie sądziłem nigdy, że dane będzie mi zobaczyć skałę w płomieniach), ale w pewnym momencie zaczyna się robić naprawdę nieprzyjemnie... I urywasz właśnie wtedy, zostawiając nas na pastwę naszych najgorszych wyobrażeń i przeczuć...

I ostania linijka. Ta nadzieja i uczucie ponad wszystkim. Nawet ponad piekłem. Prawdziwym piekłem.

Twój opis piekielnych czeluści jest niesamowity. Bardzo, bardzo plastyczny i... nastrojowy. Czuję zapach smoły i żar płomieni. Przerażenie ludzi. Ich rozmowy, krzyki, płacz... A to wszystko z perspektywy House'a - absolutnie niepowtarzalnej i lekko absurdalnej. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale piekło jest urzekające. W Twojej wersji oczywiście

Cytat:
Widocznie byłem naprawdę, naprawdę dobrym diabłem.

Święte słowa
A może... prorocze...?
Wyobrażacie sobie House'a jako diabła...? Bo ja tak!

Gratuluję. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Pod wrażeniem Twojej wizji piekła, Twojej wizji House'a i Twojej wizji Hilsona.

Wena wielkiego, puchatego Ci życzę.

Pozdrawiam serdecznie,
Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:22, 09 Lip 2010    Temat postu:

Heej, krówko

Świetny twór i, czy mnie się tylko wydaje, czy to jest twój pierwszy własny twór, który udało mi się dorwać?
I jeszcze mnie zadedykowany?
Żeś pojechała

Były momenty, w których się zgubiłam, ty wiesz
Mówiłam, przy tych windowych przyciskach, za nic nie mogła tego skumać
Ale finalnie udało mi się ficka przeczytać, zrozumieć 99% i nie zacząć piszczeć na wielorybowych falach
Efekty można spisać na plus

Jest po House'owemu, jest Hilson, jest sarkazm, żarty, ironia, odniesienia do różnych przedziwnych rzeczy. Za wszystko masz plusy
A - pozwolę sobie zacytować - Ruby to suka

Weny, tym razem na coś +18


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
milea
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: The Mighty Boosh
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:38, 12 Lip 2010    Temat postu:

Mój wen do komentowania gdzieś uciekł

Dziękuję za dedyk! I pewnie już wiesz, co zaraz napiszę - więcej +18!

Już widzę Wilsona, stojącego przed bramą, nerwowo pocierającego kark i szukającego pomocy. A nie możesz zrobić tak, jak w filmie Między piekłem a niebem?

Wilson w niebie, House w piekle. Wilson decyduje się zejść do piekieł i odbić House'a!

BTW, co z naszym dramatem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:56, 12 Lip 2010    Temat postu:

Mileaaaa, uciekinierko
Wiedziałam, że napiszesz o więcej +18, moje kości mi to podpowiadały. Póki co, nie, nie przewiduję poza tym, co Atris i Ness obiecałam

Filmu nie widziałam, ale podoba mi się koncepcja Właśnie tak się zastanawiałam wczoraj, czy nie zrobić kontynuacji, niekoniecznie takiej, ale coś w tym stylu. Póki co, za gorąco na to

A nasz dramat siedzi i czeka na Ciebie!




Atris
Nie pierwszy własny twór, a drugi, koguciku! Mój debiut to "Wizyty", ten, co miał być kiedyś do Briana i Justina, zanim go zmieniłam ;D

*wpatruje się w Sama na jej avku i nie może wyjść z podziwu dla tej cudownej prześmiewczej miny, jednocześnie zmusza się do oderwania wzroku i przeczytania ciągu dalszego komentarza*

Tak, wiem, te przyciski Ale chciałam dać House'owe złudzenie normalności, że to zwykła winda, jak każda ;D

Jeśli mówisz, że jest po House'owemu, to się cieszę niezmiernie, bo byłam pewna, że przedobrzę, uff. Hilson to wiadoma sprawa

I powtórzę, póki co +18 to ja mam stopni w pokoju




Czerwono-Zielona! Miło widzieć Cię w Hilsonku, przy mojej +16, na dodatek love. Jestem niezmiernie szczęśliwa, że przeczytałaś, chociaż nie jesteś tego fanką, jej!

Cieszę się, że piszesz, że to House'owe. Jak mówiłam/pisałam Atris - bałam się, że przedobrzę w końcu Wyczuwasz nutkę jakąś? Hm, to interesujące

Tak, stoicyzm House'a to jest coś, co sama w jakiś sposób podziwiam. Dlatego wersja, w której płakałby nad sobą i użalał, była dla mnie całkowicie śmieszna i absurdalna.

Nie piszesz banałów, jeśli chodzi o hipokryzję religijną. Mnie samą strasznie to denerwuje, jestem całkowicie przeciwko wyrywaniom przez ludzi słów Biblii z kontekstu. Fajnie ujął to taki jeden etyk, John Jakiśtam, zapomniałam nazwiska niestety - ludzie traktują poważnie słowa o homoseksualizmie, ale jak w Biblii piszą, że niewolnictwo jest dobre, to od razu krzyczą, że te zdania odnoszą się do przeszłości i nie można ich traktować tak, jakby były aktualne i dzisiaj. Zastanawiam się wtedy, o co chodzi?

Nie kojarzyłam tego dowcipu, ale świetny A Twój pomysł baaardzo mi się podoba, ale +18, jak pisałam wyżej, nie planuję na szczęście
Cytat:

Och, moja angstowa dusza wydaje takie dźwięki, jak Wilson w akapicie wyżej

Moja dusza zgadza się z Twoją duszą i mówi, że ma pomysł na napisanie angstu, ponieważ brakuje jej czegoś naprawdę angstowego.

Cytat:
Myślała, że ma go w garści, a tu nici!

No dokładnie! Hilsonki/Hilsoni wpadną kiedyś na plan i zrobią porządek z tym bałaganem, jaki tam powstał

Cytat:
Fajna gra, btw

Ja już tyle fików się naczytałam, że chyba znam wszystkie gry, które z łatwością mogą przejść w sceny +18

Cytat:
Ale ten fragment podoba mi się także dlatego, że House przyznaje tu, że jego dzieciństwo nie było różowe...

Na początku był cały akapit na temat tego dzieciństwa, wiesz? Ale skasowałam, nijak się nie łączyło. Poza tym, House nie wygląda mi na takiego, co ot tak sobie o takich rzeczach wspomina

Cytat:
A. On. Przecież. Umarł.

Jak kubełek zimnej wody, nie?

Cytat:
Matko, już drugi raz zwracam się do postaci literackiej!

Ja i postać literacka z chęcią Cię wysłuchujemy ^^

Miło mi, że uważasz, że moje piekło jest urzekające I dziękuję za śliczny komentarz, naprawdę, jak to robisz, że nawet w komentarzach Twoich można się zakochiwać?

Dziękuję też za Wena, mam nadzieję tylko, że ten puch nie będzie mnie skłaniał do fluffu wielkiego




Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Izoch dnia Pią 10:47, 23 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
333bulletproof
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 05 Lis 2009
Posty: 827
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:18, 19 Lip 2010    Temat postu:

Pragnę Hilsonowej wersji "Między niebem a piekłem" tak bardzo, że nie uwierzę, jeśli nie powstanie
Co. Za. Genialny. Pomysł.
(Moje pojawianie się i znikanie nie jest wcale dziwaczne )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin