Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Porozmawiaj z nim [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:32, 12 Sie 2008    Temat postu: Porozmawiaj z nim [M]

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez Richie117


A/N
Nie moje. Ani jedno, ani drugie. Taak, mamy mały crossover, o którym myślałam, dkąd Siostra mi powiedziała o Pewnym Serialu... XD

OSTRZEŻENIE: Hilson f-ship, spojlery zwiastunów 5 sezonu, x-over z Aktualnie Ulubionym Serialem Siostry (nazwa za dużo zdradzi XD)

Dla Siostry. Za wieczną inspirację i bycie, gdziekolwiek i kiedykolwiek bym jej nie potrzebowała. (Strasznie poważnie to zabrzmiało, nie? ;] Kocham Cię, Kallie.)

Porozmawiaj z nim

Szybko wydało mu się oczywiste, że potrzebuje pomocy. Nie mógł jednak iść do swojego poprzedniego psychiatry (i tak uważał go za świra) ani do swojego poprzedniego poprzedniego psychiatry (była przyjaciółką Julie). Potrzebował opinii kogoś innego, kogoś z zewnątrz, w ogóle go nie znającego (co, Bogu dzięki, wykluczało Cate Milton). Postanowił więc poszukać psychiatry w staromodny, acz wypróbowany przez wielu sposób: w książce telefonicznej.

***

- Jest pan za wcześnie, panie…
- Wilson. James Wilson.
- Oczywiście. Doktor James Wilson, czyż nie, doktorze?
- … Owszem.
- Ach! Doskonale. Herbaty?
- Dziękuję, nie pijam.
- Wielbiciel kawy, prawda? Proszę mi wybaczyć, jednakże herbata o piątej to dla mnie świętość.
- Jest pan Anglikiem, tak?
- … Herbata mnie wydała?
- Akcent.
- Druga z rzeczy, której rodowity wyspiarz nigdy nie powinien się wyrzekać. Pierwszą herbata, oczywiście.
- …
- Czy zastanowił się pan kiedyś, jaki pan naprawdę ma problem?
- Moja dziewczyna nie żyje.
- Tak, czytałem raport policyjny. Ale z tym pan sobie chyba jakoś radzi, prawda? Wie pan wszystko o żałobie, smutku, rozgoryczeniu. W końcu jest pan onkologiem. Nikt nie ma do czynienia ze śmiercią tak często, jak pan.
- …
- Taak, z tym pan sobie da radę. Jest pan silny. Więc…? Jaki jest pana prawdziwy problem?
- Mój przyjaciel był z nią w tym autobusie.
- No tak… I obwinia pan go o jej śmierć?
- Nie. To był wypadek, nic nie mógł poradzić, wiem o tym.
- Wie pan o tym. Ale czy pan w to wierzy?
- …
- Proszę się nad tym zastanowić i wrócić do mnie w sobotę. Ale proszę przyjść po południu, bo rano umówiłem się z hydraulikiem.
- … Do widzenia.
- Do widzenia, doktorze Wilson.

***

Wilson miał wiele rzeczy do przemyślenia przez te cztery dni. Co zrobić z rzeczami Amber, gdy już nie będzie mógł dłużej usprawiedliwiać się sentymentem? Czy zatrzymać sobie ich mieszkanie? Czy oddać pierścionek do jubilera? Dokąd się udać, gdy Cuddy już zrozumie, że nie zostanie w Princeton? W tym całym zamieszaniu ze wszystkimi pilnymi pytaniami Wilson zapomniał zastanowić się nad jednym, prostym pytaniem od psychiatry.

***

- Witam doktorze Wilson. Jak pana głowa po tych czterech dniach? … To taki nasz psychiatryczny dowcip, rozumie pan…
- … Powiedziałem mu, że rezygnuję.
- … Rezygnuje pan. Ze swojej pracy, tak?
- Tak.
- Jakiś powód?
- Potrzebuję zmiany otoczenia. To samo powiedziałem House’owi.
- I ten… House to zaakceptował?
- Kazał mi kupić sobie roślinkę. Po czym następnego dnia przyszedł do mojego gabinetu i oświadczył, że wraca do domu i nie zamierza się stamtąd ruszyć, dopóki nie zdecyduję się zostać.
- Szantaż. Interesujące.
- Żałosne.
- Wręcz przeciwnie. Jemu na panu zależy.
- …
- Naprawdę. I proszę tak na mnie nie patrzeć.
- … Powiedziałem mu, że mam prawo od niego odejść.
- Interesujące… Nie zastanowił się pan nad moim pytaniem, prawda?
- … Nie.
- Proszę wrócić do domu. Przemyśleć to. I przyjść do mnie jutro. Ale rano, bo wieczorem wykładają mi kostką ścieżkę przed domem.
- Do widzenia.
- Wzajemnie, doktorze Wilson.

***

Wilson nie spał tej nocy. Nie żeby spał którejś z poprzednich nocy, ale tamto było spowodowane koszmarami. Natomiast dzisiaj… Dzisiaj w nocy James Wilson myślał. I najgorsze było to, że nie wymyślił, co za dziewięć godzin powie upierdliwemu psychiatrze.

***

- Dzień dobry.
- Dzień dobry, doktorze Wilson! Proszę siadać. Herbaty?
- Dziękuję, nie pijam.
- No tak, oczywiście. … Zanim pan zacznie, opowiem panu historię.
- Pan będzie opowiadał mnie?
- Tak, bo myślę, że to dość adekwatna historia. Zdarzyła się z górką czterdzieści lat temu…
- Doktorze…
- Panie Wilson, proszę słuchać. Ja tu leczę.
- …
- Moi rodzice byli archeologami. Często się przeprowadzaliśmy, ja zmieniałem szkoły i nigdy nie miałem takiego prawdziwego, stereotypowego przyjaciela. Jednak kiedy miałem kilkanaście lat, poznałem tego chłopaka. Był fascynujący, przyznaję to nawet dzisiaj. Podziwiałem go i chciałem, by choć raz ze mną porozmawiał. Aż, któregoś dnia, przysiadł się do mnie w stołówce szkolnej. I tak to się zaczęło. Nas dwóch, wiecznie razem. Uważałem go za przyjaciela, choć większość ludzi mówiła, że się mylę. Bo mój przyjaciel ciągle coś ode mnie brał i niczym się nie rewanżował. Powoli zacząłem wątpić w tę naszą przyjaźń. Aż zdarzył się wypadek.
- … Wypadek?
- Poszliśmy razem na skałki. Mój przyjaciel, jako starszy, szedł pierwszy. Nagle moja linka asekuracyjna się rozwiązała. Spadłem, dość poważnie się połamałem. Byliśmy dobre kilkanaście kilometrów od cywilizacji. Jednak mój przyjaciel jakoś zebrał mnie do kupy i na wpół przyprowadził, na wpół zaniósł do najbliższego szpitala, gdzie osobiście dopilnował, by te pajace doszły do tego, co mi się stało. Spędził ze mną dwa dni, mimo iż wiedział, że nieźle mu się za to oberwie. I to nie w przenośni, jego ojciec do wyrozumiałych nigdy nie należał. A jednak, został ze mną. Dla mnie.
- Poświęcił się dla pana. W końcu był pan jego przyjacielem.
- Wtedy tak nie myślałem. Wtedy myślałem, jak cholernie go nienawidzę. Jak cholernie go nienawidzę za to, że dopuścił do wypadku. Że tego nie przewidział i mnie nie uratował. Kiedy po dwóch dniach pozwolono mi wrócić do domu, powiedziałem mojemu przyjacielowi, by nawet mi się na oczy nie pokazywał. Odprawiłem go, mimo że poświęcił się dla mnie w imię naszej przyjaźni. Odprawiłem go, bo chciałem go winić za to, że kupiona przeze mnie linka była felerna, że wbrew jego radom nie wziąłem wysokich butów. Chciałem go uczynić winnym czegoś, co zupełnie nie było jego winą.
- …
- I myślę, że ty myślisz podobnie.
- … Nie, to nie tak. Ja wierzę, że to nie była wina House’a.
- Dobrze. Wreszcie do czegoś dochodzimy.
- … Jestem spóźniony na spotkanie.
- Nie ucieknie pan. Ani przede mną, ani przed swoim przyjacielem. Ani tym bardziej przed sobą samym.
- Do widzenia.
- Do widzenia, doktorze Wilson.

***

Wilson naprawdę, ale to naprawdę chciał uciec. Przed wspomnieniami (z zaskakującą przewagą tych dobrych), przed ludźmi, przed światem. Ale ten cholerny Anglik miał rację – nie mógł. Nie potrafił tak po prostu rzucić całego swojego życia w przeszłość. Na pewno nie, gdy jego własne sumienie wciąż mu o tej przeszłości przypominało. I z pewnością robiłoby to dalej, nawet gdyby wyjechał na drugi koniec świata. Wilson podjął decyzję: powie psychiatrze. I razem zastanowią się, co dalej.

***

- Witam, doktorze Wilson.
- Wiem, jaki jest mój problem.
- To… dobrze.
- I myślę, że panu powiem.
- Jeszcze lepiej. Właśnie o to od początku mi chodziło!
- Wykorzystałem mojego przyjaciela.
- … Interesujące.
- Niech pan przestanie mówić interesujące!
- Wydaje mi się, że ludzie określają interesujące rzeczy jako „interesujące”.
- …
- Niech pan kontynuuje, doktorze.
- Zażądałem, by zaryzykował własne życie, żeby uratować moją dziewczynę.
- Nawet zrozumiałe. To była pana dziewczyna.
- A on jest moim przyjacielem! Przyjaciele nie mają prawa prosić, byś ryzykował dla nich życiem. Nawet, gdyby to była moja żona, nie tylko dziewczyna, której nie znosił.
- W porządku. To dlaczego pan poprosił?
- Bo nie myślałem, że się zgodzi.
- Nie?
- Nie. Myślałem, że powie „nie”. Myślałem, że odmówi, bo miał takie prawo, bo jego życie jest równie cenne, co życie Amber.
- I nie przeszkadzałoby to panu?
- Że odmówił? Nie! Prawdę mówiąc, byłbym szczęśliwy. House by odmówił i byłby bezpieczny, a ja nie miałbym wyrzutów sumienia, że nie zrobiłem dla Amber wszystkiego.
- Ale on się zgodził.
- Tak, zgodził się i dlatego nie mogę na niego patrzeć. Bo on… on się sprzedał. Pozwolił mi grzebać w swoim mózgu, bo myślał, że Amber jest dla mnie ważniejsza. Że jej życie może być warte więcej niż jego.
- A nie jest?
- Nie! Nie jest! Nigdy nie było i nigdy nie będzie. House to mój przyjaciel, mój najlepszy przyjaciel.
- Który poświęcił się dla pana w imię waszej przyjaźni. Na początku wydawało się panu, że zrobił to z powodu wyrzutów sumienia, ale później dotarło do pana, że zrobił do właśnie dla niego. Że jest pan dla niego na tyle ważny, że zaryzykowałby wszystkim, co ma, by panu pomóc.
- … Nie mogę, nie potrafię koło niego być. Cały czas myślę, że on mnie znienawidził.
- Nie, nie mógłby. Nie potrafiłby. Co najwyżej to on boi się, że pan go znienawidził.
- …
- Za nieuratowanie narzeczonej.
- Nie była moją narzeczoną.
- Co za różnica.
- …
- Musi pan z nim porozmawiać.
- Co mam mu niby powiedzieć? „Cześć, House, jak leci? Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego, że cię bezczelnie wykorzystałem?”.
- Nie wykorzystał go pan. Poprosił go pan o coś, on tę prośbę spełnił. Na tym polu nic między wami się nie stało i powinien pan w to naprawdę uwierzyć.
- … To co mam mu powiedzieć?
- Że jest dla pana ważny. Że jest pan mu wdzięczny za staranie się. Że jest pan mu wdzięczny za bycie tam dla pana. Że pan go kocha. I że mu pan dziękuje.
- …
- Proszę to zrobić. Nim będzie za późno.
- Czy pan podziękował swojemu przyjacielowi?
- Nie. Nigdy nie miałem szansy. Kiedy wreszcie dotarło do mnie, że to w ogóle nie była jego wina i że pokazał mi, ile nasza przyjaźń dla niego znaczy, jego już nie było. Zdążył się wyprowadzić. I zostałem sam.
- … Powinien pan go odnaleźć.
- I co miałbym mu powiedzieć? Minęło czterdzieści lat!
- Powiedziałby mu pan, że mu pan dziękuje. Że zawsze chciał mu pan podziękować, ale nigdy nie dostał szansy.
- … Jest pan dobrym człowiekiem, doktorze Wilson.
- A pan dobrym psychiatrą.
- Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.
- Ja również. Do niewidzenia.
- Do niewidzenia, doktorze Jamesie Wilson.

***

Wilson stanął pod mieszkaniem House’a i nerwowo zapukał. Nie liczył na wiele, ale spróbować musiał. Po chwili drzwi się otworzyły i w wejściu stanął Gregory House.
- Cześć – mruknął Wilson. House spojrzał na niego podejrzliwie. – Mogę… wejść?
- Bez chińszczyzny nie wpuszczam – burknął House, po czym przepuścił Wilsona, gdy ten wsadził mu w rękę siatkę z pachnącym żarciem. Mężczyźni usadowili się w salonie na swoich zwyczajowych miejscach. Rozmowa jednak się nie kleiła.
- Ja… - zaczął Wilson, po czym zamilkł. Próbował jeszcze kilka razy, po czym wypalił: - Przepraszam. – Zaczerwienił się. – I… dziękuję.
House spojrzał na niego badawczo, po czym uśmiechnął się lekko, niemal niedostrzegalnie, ale Wilson znał go wystarczająco dobrze, by poprawnie zinterpretować to skrzywienie kącików ust.
- Zostaniesz?
Mogło to dotyczyć zostania na nocny maraton horrorów klasy B, jak i wszystkiego innego. Szpitala, Princeton, życia House’a. Wiele pytań i tylko jedna odpowiedź.
- Tak.
Jedyna poprawna.

***

Tej nocy psychiatra nie mógł zasnąć. Wciąż rozpamiętywał swoją ostatnią rozmowę z najnowszym pacjentem. W gruncie rzeczy, mężczyzna miał rację. Pewne rzeczy nie ulegają przedawnieniu. Psychiatra spojrzał na zegarek – była 23:43, nie było jeszcze tak strasznie późno… Lekarz zerwał się z łóżka, podszedł do komputera i włączył to irytujące pudło. Wyszukał w ’ach swojego przyjaciela z lat młodości, po czym odszukał go w książce telefonicznej (mieszkał w Princeton, ależ ten świat był mały!). Psychiatra wziął telefon i wykręcił numer. I czekał.
- Cześć, Greg, tu Gordon. Gordon Wyatt. Chodziliśmy razem do szkoły w Japo… Pamiętasz? Nie myślałem, że będziesz pamiętać, w końcu… Mój nos? Dalej krzywy, dziękuję. Dzwonię, żeby powiedzieć – w końcu – że… dziękuję. Za to, że mi wtedy pomogłeś i że przy mnie byłeś. Chciałem również przeprosić. Byłem głupcem i postąpiłem, jak król głupców. … Tak, tylko po to dzwonię do ciebie w środku nocy. Tak. Wiesz, ktoś mi po prostu uświadomił, że na pewne wyznania nigdy nie jest za późno. … Właściwie, aktualnie mieszkam w Princeton. Zostawiłem stolicę na rzecz czegoś kameralnego. … W weekend? Chyba nic. Oczywiście. Byłoby wspaniale. Zakładam, że dalej nie lubisz herbaty. … W porządku. W takim razie do zobaczenia.
Doktor Gordon Wyatt odłożył słuchawkę z uśmiechem na twarzy. Tak, onkolog James Wilson miał rację. Niektóre sprawy po prostu trzeba było w końcu zamknąć, a przed tą uciekał wystarczająco długo. Wreszcie nadszedł czas na koniec.

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Sob 17:40, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:43, 13 Sie 2008    Temat postu:

Jaki ten świat mały
Bardzo fajny ficzek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:33, 13 Sie 2008    Temat postu:

Gordon Gordon Wyatt!!!
Uwielbiam cię, uwielbiam ten fic i uwielbiam Fry&Laurie w jednym opowiadaniu!
Już przy propozycji herbaty wiedziałam, że to będzie jeden z najfajnieszych, serialowych psychiatrów - Gordon Gordon xD
Kocham Cię! XDDD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kallien dnia Śro 12:15, 13 Sie 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Śro 11:01, 13 Sie 2008    Temat postu:

Świetny fik. Pod każdym możliwym względem. Jeśli by się nad tym zastanowić, to twój powód, dla którego Wilson nie będzie już przyjacielem House'a jest chyba najbardziej prawdopodobnym. A ten psychiatra był najlepszy . I nie mówię o jego zachowaniu, ale o tym, że kiedyś był najlepszym przyjacielem House'a. Bo kiedy opowiedział swoją historię, pomyślałam, że to tak bardzo pasuje do House'a.

Jestem pod naprawdę dużym wrażeniem. Prawdę mówiąc, ogromnym. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś napiszesz równie świetnego fika .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:22, 13 Sie 2008    Temat postu:

Znakomity fik! I ten psychiatra - powalił mnie. Facet był bezbłędny. Te rozmowy. I ta jego historia - pomyślałam to samo co Em. Że to tak bardzo pasuje do House'a.

Fik jak zawsze bardzo mi się podobał. I też mam nadzieję że nie przestaniesz pisać takich świetnych fików.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:26, 14 Sie 2008    Temat postu:

Świetne. Bardzo podobają mi się dialogi bez opisów. W ogóle cały fik mi się bardzo podoba

- Jest pan za wcześnie, panie…
- Wilson. James Wilson.

Bond. James Bond. O, nawet imię to samo

- Czy zastanowił się pan kiedyś, jaki pan naprawdę ma problem?
- Moja dziewczyna nie żyje.

Przy tym poległam. Chociaż nie wiem, czy powinnam, w końcu to poważna sprawa

Psychiatra wspaniały. A to hydraulik, a to układanie kostki...

- Potrzebuję zmiany otoczenia. To samo powiedziałem House’owi.
- I ten… House to zaakceptował?
- Kazał mi kupić sobie roślinkę.

To niesamowicie podobało mi się w zapowiedzi, podoba mi się również tutaj. Roślinka wymiata.

- Zostaniesz?
Mogło to dotyczyć zostania na nocny maraton horrorów klasy B, jak i wszystkiego innego. Szpitala, Princeton, życia House’a. Wiele pytań i tylko jedna odpowiedź.
- Tak.
Jedyna poprawna.

Oooch... Miód na moje oczy, od zakończenia czwartej serii czekam na ich pogodzenie się. A skoro na serial muszę jeszcze trochę poczekać, dobrze jest chociaż przeczytać taką śliczną scenkę.

(A tak nawiasem mówiąc, tytuł skojarzył mi się z filmem Almodovara ).

Edit: O, wiem, co jeszcze mi się podoba! Nikt nie umiera


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Czw 23:27, 14 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
chocoeyed
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:41, 15 Sie 2008    Temat postu:

Pure delight.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:07, 15 Sie 2008    Temat postu:

Aj! Obejrzałam 3x07 i wiem skąd wzięły się skałki i Japonia! O ja, o ja, ale jestem mistrzem spostrzegawczości! :>

I Gordona Gordona tam wepchnęłaś? A to ci niezły crossover.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:21, 27 Sie 2008    Temat postu:

Szybko wydało mu się oczywiste, że potrzebuje pomocy
tuż po tym, jak wyszedł z sali House'a, nie odzywając się ani słowem? :smt010 (pewnie nie AŻ TAK szybko, ale powinien był :smt002 )

I obwinia pan go o jej śmierć?
- Nie. To był wypadek, nic nie mógł poradzić, wiem o tym.

"wiedza" i "świadomość" często nie idą w parze... coś jak "Rozumiem, tylko pojąć nie mogę" :smt005
poor Wilson (szkoda, że MNIE nie było w jego książce telefonicznej :smt016 )

Wie pan o tym. Ale czy pan w to wierzy?
a to druga sprawa... wg mnie mocno związana ze świadomością :smt003

Wilson zapomniał zastanowić się nad jednym, prostym pytaniem od psychiatry
nie "zapomniał" tylko robił wszystko, żeby o tym nie myśleć :smt001
a poza tym to pytanie było cholernie trudne... tak trudne, że gdyby się nad nim długo zastanawiać, to odpowiedź pewnie nie byłaby prawdziwa, tylko racjonalna... coś na kształ "wiem o tym, że w to wierzę"... heh...

Po czym następnego dnia przyszedł do mojego gabinetu i oświadczył, ze wraca do domu i nie zamierza się stamtąd ruszyć, dopóki nie zdecyduję się zostać
House! Powinieneś walczyć, a nie stawiać bierny opór!

Jemu na panu zależy.
- …
- Naprawdę. I proszę tak na mnie nie patrzeć

Wilson, ty idioto - jak możesz w to wątpić, po tym, co House zrobił? :smt090

Nie żeby spał którejś z poprzednich nocy, ale tamto było spowodowane koszmarami
poor Wilson
(całe szczęście, że jak w "Gimme" Wilsonowi przyśni się koszmar, to będzie przy nim House :smt016 )

I najgorsze było to, ze nie wymyślił, co za dziewięć godzin powie upierdliwemu psychiatrze.
wg mnie, to było najlepsze :smt003 niech mówi prosto z serca, a nie jakieś "wymyślone" bzdety :smt003

Ja wierzę, że to nie była wina House’a
ale tak szczerze, Wilson? *patrzy badawczo i z nadzieją*

- Nie ucieknie pan. Ani przede mną, ani przed swoim przyjacielem. Ani tym bardziej przed sobą samym
to jest najgorsze, kiedy próbuje się uciekać... :smt009

Przed wspomnieniami (z zaskakującą przewagą tych dobrych),
dla kogo to jest zaskakujące? :smt003

Nie potrafił tak po prostu rzucić całego swojego życia w przeszłość.
hakuna-matata nie dla Wilsona
(chyba że wróci do House'a i zapomni o Amber )

Wykorzystałem mojego przyjaciela. [...] Zażądałem, by zaryzykował własne życie, żeby uratować moją dziewczynę. [...] Przyjaciele nie mają prawa prosić, byś ryzykował dla nich życiem. Nawet, gdyby to była moja żona, nie tylko dziewczyna, której nie znosił.
taaak, właśnie o to powinno chodzić! o to, albo o cokolwiek innego, byle tylko Wilson nie obwiniał House'a o śmierć Amber :smt041

Tak, zgodził się i dlatego nie mogę na niego patrzeć. Bo on… on się sprzedał. Pozwolił mi grzebać w swoim mózgu, bo myślał, że Amber jest dla mnie ważniejsza. Że jej życie może być warte więcej niż jego.
buu... z Wilsonem musi być naprawdę źle, skoro rozpatruje przyjaźń w kategoriach handlowych :smt009
a z tą wartością życia... Wilson, sam przyznałeś, że powinien zaryzykować własne życie, żeby ratować Amber... heh... poor Wilson

- Nie! Nie jest! Nigdy nie było i nigdy nie będzie. House to mój przyjaciel, mój najlepszy przyjaciel
to miód na moje skołatane serce :smt007
to teraz niech już Wilson przestanie zachowywać się jak idiota i z nim pogada :smt003

- … Nie mogę, nie potrafię koło niego być. Cały czas myślę, że on mnie znienawidził.
House myśli to samo i obaj żyją w światach własnych złudzeń :smt009

Nie, nie mógłby. Nie potrafiłby. Co najwyżej to on boi się, że pan go znienawidził.
no dokładnie. Niech ktoś wreszcie otworzy Wilsonowi oczy, bo będzie bez końca błądził, jak dziecko we mgle :smt041

Nie wykorzystał go pan. Poprosił go pan o coś, on tę prośbę spełnił. Na tym polu nic między wami się nie stało i powinien pan w to naprawdę uwierzyć.
taaak, panie doktorze - prawda prosto w twarz i kop w tyłek na rozpęd :smt041

To co mam mu powiedzieć?
- Że jest dla pana ważny. Że jest pan mu wdzięczny za staranie się. Że jest pan mu wdzięczny za bycie tam dla pana. Że pan go kocha. I że mu pan dziękuje.

szczególnie podoba mi się kwestia o kochaniu :smt002

Wilson stanął pod mieszkaniem House’a i nerwowo zapukał. Nie liczył na wiele, ale spróbować musiał. Po chwili drzwi się otworzyły i w wejściu stanął Gregory House.
trochę się martwiłam, że Wilson znajdzie trupa na kanapie... (nadal pochodzę z lękiem do Twoich fików, Kat :smt002 )

- Zostaniesz?
Mogło to dotyczyć zostania na nocny maraton horrorów klasy B, jak i wszystkiego innego. Szpitala, Princeton, życia House’a.

(kanapy/łóżka House'a :smt005 )

Wiele pytań i tylko jedna odpowiedź.
- Tak.
Jedyna poprawna.

:smt007 tak, tak, TAK :smt041
i niech już zacznie się 5. sezon i jak najszybciej skończy się to ich idiotyczne zachowanie... Bo moje hilsonowe serduszko tego nie wytrzyma :smt016

**
Wyszukał w ’ach swojego przyjaciela z lat młodości
w jakimś fiku trafiłam na wzmiankę o amerykańskiej/światowej "naszej-klasie" :smt005

Cześć, Greg, tu Gordon
oglądałam dziś 3x07 i dopiero wtedy sobie przypomniałam o tej historii ze skałkami... Ale nawet czytając to wcześniej, czułam, że tym tajemniczym przyjacielem był House :smt003

***

okej, nie znam tego drugiego serialu, ale kocham tego psychiartę :smt005 pacjent od razu czuje się lepiej, kiedy wie, że jego wizyta wypada między hydraulikiem a kamieniarzem :smt043 i to odpowiadanie samemu sobie na pytania :smt007 (chociaż na studiach uczą mnie czegoś innego :smt016 )

Katuś, wspaniały fik!!! Więcej takich :smt003
(stwierdziłam, że po angstowych mam koszmary :smt016 nawet dzio obiecała, że spróbuje mnie już nie straszyć :smt003 )

*****
marengo napisał:
Edit: O, wiem, co jeszcze mi się podoba! Nikt nie umiera

no dokładnie :smt005


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Pią 22:22, 16 Sty 2009    Temat postu:

Ha, pamiętam ten pomysł z historią z dzieciństwa psychiatry Wilsona i House'a. Ich wspólnej przeszłości w zasadzie. Bardzo mi się wtedy spodobał. Szukałam tego fika, cieszę się, że po kilku miesiącach wywołuje podobne uczucia.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:57, 20 Sty 2009    Temat postu:

Świetne, twoje fiki miniaturki są super wszystkie razem, i każda z osobna

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gora
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:58, 15 Lut 2009    Temat postu:

Krótkie i przyjemne

"Tak". Rzeczywiście, jedyna słuszna decyzja. Przyjaźń jest najważniejsza. Nawet jeśli czasem jest trudno. A może wtedy nawet bardziej widzimy jej wagę.

Pozdrawiam
g


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin