Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Synchronia [post-315 Half-Wit] [M] [T]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 23:50, 16 Sie 2008    Temat postu: Synchronia [post-315 Half-Wit] [M] [T]

Kategoria: friendship


Zweryfikowany przez Richie117


Synchronia (lub jak Wilson nabawił się migreny)

Tytuł: Synchronicity (or How Wilson Developed Migraines)
Autorka: Housepiglet
[link widoczny dla zalogowanych]



To po prostu niesprawiedliwe, myślał Wilson, zmierzając korytarzem do gabinetu House’a. Dziewięćdziesiąt procent czasu pracy House spędzał na zrażaniu do siebie współpracowników, pacjentów i ich krewnych, ale wystarczyła jedna niepotwierdzona plotka o tym, że umiera, by pół szpitala ustawiło się w kolejce przed jego drzwiami w celu wyznania mu miłości po wsze czasy. Tymczasem Wilson – zawsze uprzejmy, taktowny i troskliwy – zdawał się być zawieszony w sterylnie bezdotykowej strefie. Żałosna, niekończąca się egzystencja w pokoju hotelowym.

House opowiedział mu z satysfakcją o uścisku, jaki wyłudził od Chase’a. Zdał też relację z zaskakująco gorących awansów Cameron, a był przy tym – według Wilsona – irytująco i wręcz nieprzyzwoicie zadowolony z siebie. I, jeśli wierzyć House’owi – a nie był pewien, czy można to zrobić – udało mu się nawet położyć ręce na tyłku Cuddy! Oczy Wilsona zaszkliły się, gdy rozmyślał nad tą wizją, a myślami powrócił do swojej wieczornej randki, rozpamiętując stracone możliwości.

Tak czy siak, to niesprawiedliwe!, stwierdził. Zbliżył się już na tyle do Oddziału Diagnostyki, że mógł zajrzeć przez szybę do środka. A co, do diabła, on musi zrobić, żeby ktoś go przytulił? Zmrużył oczy, roztrząsając niesprawiedliwości tego świata, i wtedy jego uwagę przyciągnął widok Cameron i Chase’a, którzy delikatnie poszturchiwali się pod stołem nogami. Ta chwila dekoncentracji doprowadziła go do zguby, bo gdy wywracał oczami, nie zauważył stoliczka – czy może wózka inwalidzkiego – który szybko zmierzał w jego kierunku z przeciwległego końca korytarza.

Rozległ się zaskoczony okrzyk, a potem donośny odgłos zderzenia. House oderwał wzrok od Game Boya akurat w porę, by dostrzec znikające pod wózkiem poły kitla Wilsona. Kilka minut później Wilson ocknął się, czując na sobie dłonie House’a, którego twarz wyrażała głębokie zatroskanie i który sprawdzał w profesjonalny sposób, czy jego przyjaciel sobie czegoś nie uszkodził. Wilson poruszył się, chcąc usiąść, ale powstrzymał go House, kładąc mu zdecydowanym ruchem rękę na piersi.

– Nie wstawaj – powiedział. – Nie skończyłem cię badać. – Odwrócił się z warknięciem do małej grupki gapiów, którzy zebrali się za nim w korytarzu. – Jeszcze żyje. Rozejść się! Tu nie ma nic do oglądania. – Wśród zebranych rozległ się niezadowolony pomruk, ale zaczęli odchodzić, więc House odwrócił się z powrotem do Wilsona.

– Ty idioto! Nie ruszaj się przez chwilę. – Głos House’a był szorstki, jego dłonie natomiast nietypowo delikatne. Wilson poczuł ich dotyk na twarzy, gdy House świecił mu w oczy kieszonkową latarką, potem na głowie, gdy badał brzydkie rozcięcie, które było skutkiem nagłego spotkania z podłogą, jeszcze później na szyi, kiedy to House pochylił się, żeby rozpiąć mu kołnierzyk, a nawet na tyłku, gdy przewrócił go na brzuch i sprawdzał, czy nie ma stłuczeń. W końcu poczuł rękę obejmującą go w pasie i razem odkuśtykali do gabinetu House’a. Do tego czasu Wilson zdążył dostać zawrotów głowy, które miały niewiele wspólnego ze wstrząśnieniem mózgu pierwszego stopnia.

House był jednak innego zdania, a Wilson nie zamierzał wyprowadzać go z błędu. Nie czuł, żeby ktoś się tak o niego troszczył, odkąd jego żony ustawiły się w kolejce po alimenty! Prawdę mówiąc, naprawdę trochę kręciło mu się w głowie, gdy House zaprowadził go potem do łazienki. A skoro osunięcie się na podłogę po wyłonieniu się z kabiny było absolutną koniecznością, nikomu nie stała się wielka krzywda. Nie było również absolutnie najmniejszych wątpliwości, że odgłos pospiesznych kroków House’a przemierzającego łazienkę i dotyk jego ciepłych rąk sprawdzających jego puls i układających go w pozycji bezpiecznej sprawiły, że szybko poczuł się o wiele lepiej.

–––––

Szkoda, że tak krótko to trwało, pomyślał Wilson trzy dni później, otwierając kluczem drzwi swojego gabinetu i podchodząc do biurka. Kilka dni wytchnienia od natłoku szpitalnych zajęć powitał z wdzięcznością. Prawie zasmakował w przypalonych tostach House’a i potrójnie mocnej kawie nad ranem. Równie miła była wizyta Cuddy, która przyniosła mu kosz z owocami i wypytywała się z troską o jego zdrowie, i hej!, nawet rzucane kątem oka niespokojne spojrzenia Cameron czy jej propozycje pomocy w wypełnianiu zaległych kart pacjentów nie były zbyt irytujące – a przynajmniej nie dla kogoś spragnionego zwykłego, ludzkiego kontaktu, jak Wilson.

Powinien był jednak wiedzieć, że to nie potrwa długo. Kilka minut wcześniej House zaledwie spojrzał na niego sprzed drzwi Oddziału Diagnostyki. Wilson westchnął ciężko i opadł na fotel, zbierając siły potrzebne do zajęcia się imponującą górą dokumentów, które zgromadziły się podczas jego nieobecności.

Papierkowa robota była nudna, więc po kilku chwilach odłożył dokumenty i odchylił się na krześle. Jeżeli dopiero obrażenia powodowały, że na twarzy House’a uwidaczniała się troska, sytuacja była kiepska. A może jednak nie była taka zła. W głowie Wilsona zaczął kiełkować pewien pomysł.

Zamyślił się nad tym. Hmm... Może rak mózgu? Wilson znał objawy i był całkiem pewien, że udałoby mu się je symulować dostatecznie przekonująco. Albo lepiej nie, stwierdził. To już było. Zapalenie wyrostka robaczkowego? Niezły pomysł, ale zapalenie musi się kiedyś skończyć, a wtedy wróci do punktu wyjścia. Inna możliwość to astma, ale po głębszych przemyśleniach Wilson doszedł do wniosku, że w to raczej nikt nie uwierzy. Przez krótką chwilę rozważał możliwość spadnięcia ze schodków prowadzących do mieszkania House’a, ale i ten pomysł odrzucił. Nie. Potrzebował nawracającej dolegliwości. Czegoś bolesnego i budzącego współczucie, ale jednocześnie niezagrażającego życiu i niewykrywalnego przez jego przyjaciela, który miał przecież do dyspozycji wszelkie najnowsze metody i urządzenia diagnostyczne. Rozbolała go głowa, nieprzywykła do tworzenia tak podstępnych planów, i gdy uniósł rękę, żeby rozmasować sobie kark, wpadł na pewien pomysł...

–––––

Dwa tygodnie później House pomógł Wilsonowi ułożyć się na kanapie, po czym odsunął się, by przygasić światło lampy.

– Jak się czujesz? Lepiej? – zapytał z troską na twarzy. Podszedł do Wilsona i delikatnie okrył go po ramiona kocem.

Wilson skrzywił się dzielnie i zdołał lekko uśmiechnąć.

– Sumatripan nie zaczął jeszcze działać. Może jeśli poleżę jeszcze przez chwilkę...

House skrzywił się.

– Migreny, które pojawiają się tak późno, mogą być trudne do opanowania. Jeżeli Sumatripan nie zadziała, wypróbujemy inne leki. – Skierował wzrok w dół i przez chwilę patrzył na Wilsona, a potem usiadł obok niego na kanapie. Po chwili wahania przysunął się bliżej. – Obróć się – polecił. Gdy Wilson położył się na brzuchu, House okrył kocem jego plecy.

Kiedy Wilson poczuł ciepłe ręce House’a masujące mu plecy i ramiona okrężnymi ruchami, musiał przypomnieć sobie, żeby się przypadkiem nie uśmiechnąć. Jego ciało dostosowało się do kształtu kolan House’a i – co za ironia losu – uświadomił sobie, że po raz pierwszy od bardzo dawna nie czuje żadnego bólu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:49, 17 Sie 2008    Temat postu:

Strasznie fajne!
Zawsze wiedziałam że z Wilsona niezły aparat, ale do tego stopnia? :smt005
Symulowanie migreny po to, by House troszczył się o niego :smt005
Tłumaczenie bardzo fajne, jak i sam tekst. Na dobry początek dnia :smt001


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:13, 17 Sie 2008    Temat postu:

świetne, Wilson wymyślający choroby aby nie pracować

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:57, 18 Sie 2008    Temat postu:

kurcze, nie pomyślałabym,że House może o kogokolwiek tak się troszczyć...

Bardzo fajny fic


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:50, 18 Sie 2008    Temat postu:

Kasinka, motylek, Inka - bardzo dziękuję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gora
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:22, 16 Lut 2009    Temat postu:

Słodkie Wilson, który jest AŻ TAK spragniony troski i bliskości, że zaczyna symulować choroby xD

Jeden błąd: żony Wilsona nie mogły ustawiać się w kolejce po alimenty bo nie miał on z nimi żadnych dzieci.

Pozdrawiam
g


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:04, 17 Lut 2009    Temat postu:

Gora, to nie jest błąd - w Ameryce jest tak, że były mąż płaci żonie alimenty bez względu na to, czy ma z nią dzieci, czy nie. Nawet House śmiał się z niego z tego powodu w serialu

***

No, a skoro już tutaj coś napisałam, to chciałam wyrazić swoje uznanie dla Tłumaczki
sama znalazłam tego fika dawno dawno temu i chciałam się za niego zabrać, ale właśnie w tym czasie poczułam pociąg do dłuższych produkcji i jakoś o nim zapomniałam...

Zastanawiałam się nawet, czy nie od tego fika zaczęła się "popularność" migren Wilsona, bo jak serial długi i szeroki, nie przypominam sobie, żeby Jimmy cierpiał na tę przypadłość

A poza tym Wilson jest taaaaki sprytny - znalazł prosty sposób, żeby House mógł się nim zaopiekować Love it


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Richie117 dnia Wto 15:08, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin