Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Usychając z tęsknoty [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:27, 23 Cze 2010    Temat postu: Usychając z tęsknoty [M]

Kategoria: love


Może ktoś mnie w tym dziale jeszcze pamięta, skoro okazuje się, że w innych pamiętają. W każdym razie to ta, co kiedyś tak namiętnie pisała i dzień w dzień dzieliła się z tym działem swoją twórczością. Tak więc po miniaturce o Cameron i po tej House/Chase, córka marnotrawna powróciła z krótkim, praktycznie bez fabularnym tworem do jej rodzimego Hilsonka.

Mam nadzieję, że wam się spodoba. Uczulonym na Chase'a nie polecam.

Miłego czytania.




Był bal. Jedna z tych zwykłych imprez, które Cuddy organizowała, by przyciągnąć pacjentów i inwestorów do szpitala. House wciąż twierdził, że gdyby tylko ogłosiła, iż zbiera na dobrego psychiatrę dla siebie, nie musiałaby już więcej wydawać pieniędzy na kolejne bale. Lecz administratorka nadal nie doceniała jego bezcennych rad.

Właśnie dlatego House stał teraz ubrany w niewygodny garnitur i powoli sączył kolejnego drinka. Dokładnie. Sączył. Ponieważ Cuddy już wcześniej uprzedziła go, że jeśli odważy się upić na jej imprezie, dostanie karę gorszą, niż te kilkanaście godzin więcej w klinice. A House nie miał zbyt wielkiej ochoty, by się o tym przekonywać.

Jego wzrok od niechcenia lustrował szpitalną kafeterię, która na czas balu została zmieniona w główną salę. Zaczynał poważnie zastanawiać się nad cichą ucieczką do wind, a później do swojego biura, ale administratorka, niczym rasowy owczarek, tylko czyhała na jego niesubordynację. W końcu zrezygnował i wygodniej rozparł się na krześle, nie licząc na rychłą ucieczkę.

Kątem oka wychwycił zbliżającą się szybko blond czuprynę Roberta. Ten stanął przy nim i zamówił dla nich dwa kolejne drinki, bo gdy House spojrzał do swojej szklanki, okazało się, że jest pusta. Z wdzięcznością, której oczywiście nie okazał, przyjął od przyjaciela trunek. Rozglądając się wokoło i przeszukując tłum, powoli zakołysał szklanką. W przeciwnym kącie kafeterii zauważył Jamesa, którego starał się znaleźć cały wieczór. Odstawił szklankę na blat.

Gdy do Wilsona podeszła młoda kobieta, House zatrzymał się w miejscu. James pochylił się nad nią, jego usta naparły na jej wargi, jego ręce odnalazły jej biodra, a sala zawirowała w oczach diagnosty. Nie poczuł nawet, że paznokcie wpiły mu się w skórę dłoni, a pod nimi powstały dwa półksiężyce. Gdyby nie Chase, który położył mu dłoń na ramieniu, spod palców pociekłaby mu krew. Zorientował się, że nie może złapać oddechu.

- Co z tobą, House? Jesteś jakimś cholernym masochistą? – zapytał, gdy diagnosta, zamiast odwrócić głowę, jeszcze szerzej otworzył oczy, by widzieć zaistniałą między Jamesem, a tą kobietą sytuację.

- Chase – wyszeptał, próbując odetchnąć, ale jego płuca były tak ściśnięte, że wciąż nie mógł oddychać. – Chase, zrób coś – wydyszał błagalnie. Wirowało mu w głowie, w oczach pociemniało, ale wciąż widział Wilsona całującego tą przeklętą Jennifer. Robert chwycił stanowczo jego rękę i pociągnął go w stronę drzwi. Cuddy, widząc stan House’a, nie protestowała, gdy wyprowadzał go na zewnątrz. Podziękował jej skinieniem głowy. Jej usta zacisnęły się w wąską, pobielałą kreskę.

Chase pozwolił House’owi opaść na jedno z krzesełek i stanął nad nim, nachylając się, by zbadać jego puls. Był przyspieszony. Już miał coś powiedzieć, gdy diagnosta odezwał się pierwszy.

- Dziękuję. – Szczere wyznanie sprawiło, że w gardle Roberta uwięzły te wszystkie ostre słowa, które planował wypowiedzieć. Uśmiechnął się blado i spojrzał na swojego byłego pracodawcę.

- Nie ma za co, House. – Diagnosta popatrzył mu w oczy i głęboko odetchnął.

- Wiem, jak to musi wyglądać – dodał, odwzajemniając uśmiech i naprawdę, naprawdę starając się zapomnieć o tym, co zobaczył. – I jakie to musi być męczące, ciągłe wysłuchiwanie mnie.

Chase pomyślał, że House już dawno nie był w stanie wytrzymać tyle szczerości bez sarkastycznego komentarza. Wyglądał teraz na trochę starszego niż normalnie i zmęczonego. Pod jego oczami rysowały się szare cienie. – Nie uwierzyłbyś – zaśmiał się Robert i zamilkł, na widok tej bezgranicznej wdzięczności, jaką wyrażał wzrok House’a. – Kiedy ostatnio spałeś?

Diagnosta wzruszył ramionami, więc Chase pomógł mu wstać i ruszyli powoli do samochodu.

- Jestem w lekkim szoku – przyznał House, wsiadając do środka i zapinając pas. – Nie myślałem, że tak szybko kogoś znajdzie. Nie byłem przygotowany...

Robert pokiwał głową. Znał go już wystarczająco długo, ostatnimi czasy trochę lepiej niż wcześniej, by wiedzieć, że był w stanie wytrzymać niemal każdy cios ze strony Jamesa, jaki tylko mógł przewidzieć. Uruchomił wóz i wytoczył się z parkingu. Jechali niespiesznie, w całkowitej ciszy.

- Nie uważasz, że powinieneś mu powiedzieć? – zapytał w końcu Robert, gdy zatrzymał auto, a House wystawił jedną nogę na zewnątrz.

- Nie – uciął diagnosta i zatrzasnął drzwiczki. – I nie licz na to, że jutro będę tak samo miły - rzucił przez ramię do Chase’a. Ten westchnął i ponownie uruchomił auto. Po chwili zgasił go i wysiadł. Wbiegł po schodkach do domu i zapukał do drzwi mieszkania House’a. Nie doczekał się odpowiedzi, więc nacisnął klamkę. Gdy tylko zrobił krok do środka, w jego stronę poszybowała puszka piwa. Złapał ją w ostatniej chwili, inaczej nabiłaby mu dosyć dużego siniaka. House uśmiechnął się.

- Wiedziałem, że zbyt jesteś podobny do Cameron, żeby pozwolić mi być samotnym w mojej żałosnej sytuacji – powiedział, opadając na kanapę i jednym ruchem zdejmując krawat. – To co oglądamy?

***

Wilson był w szoku, gdy Cuddy orzekła mu, że jest zakochany w swoim najlepszym przyjacielu. Czy to, że chciał spędzać z nim każdą wolną chwilę swojego czasu, myślał o nim częściej, niż o kimkolwiek innym i lubił go dotykać, od razu znaczyło, że go kocha? House był wyłącznie jego przyjacielem. Tylko przyjacielem i nie było mowy o tym, żeby Wilson kiedykolwiek go pokochał.

Ale minęło od tamtego dnia sporo czasu i James wiele rzeczy sobie poukładał. Wiele rzeczy zrozumiał. Na przykład to, że istotnie kocha swojego przyjaciela, człowieka, który był bardziej hetero, niż jakikolwiek inny człowiek, którego znał. Taka była prawda. I Wilson musiał się z nią pogodzić.

Próbował przez to wszystkiego, by udowodnić sobie, że go nie kocha. Znajdował kolejne kobiety (tak, jak Jennifer. Była kolejną próbą ucieczki), kolejne sposoby, choć od początku było jasne, że żaden z nich nie zadziała. Jego wewnętrzna walka ze sobą była po prostu... nierówna. Z góry był skazany na przegraną. Dlatego właśnie przegrał.

Wiedział, że kocha Gregory’ego House’a. I równie mocno wiedział, że nigdy mu tego nie powie. Cokolwiek by się nie stało.

Tak samo jak House. Teraz byli tacy sami, jak miliony ludzi na świecie. Tacy sami jak setki usychających z tęsknoty i miłości dusz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Atris dnia Czw 12:25, 24 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:18, 24 Cze 2010    Temat postu:

Wiem, miało być wczoraj, ale wiesz, jaka jestem Poza tym, Niemcy grali! Jak ja miałam pisać, jak Niemcy na stadionie byli?
Ale przejdźmy do tego, po co tu przyszłam

Nie napiszę Ci mega ślicznego komentarza, gdyż moje zdolności intelektualne (zakładając, że je mam) mi kompletnie na to nie pozwalają, poza tym, jak ja mam napisać mega cudaśne słowa, jak Wilson zachowuje się jak idiota, żyje w zaprzeczeniu (swoją drogą, przypomniał mi się fik J2 z kreskówkami, pamiętasz? ), raniąc przy tym House'a? No co za matoł, za przeproszeniem.

Jak House zobaczył Wilsona całującego jak-jej-tam, myślałam, że zemdleje. I siedziałam z otwartą buzią, bo się nie spodziewałam czegoś takiego. W sensie, że Wilson będzie robił wszystko, by nie myśleć o tym, że może być zakochany w swoim przyjacielu. (swoją drogą, znowu wtrącę, widziałam takiego fika J2. Tylko tam się skończyło o wiele gorzej. W sensie jakości, nie samej końcówki).

Ale w sumie fajnie, że zaoferowałaś taki tekst. Inny, nie mówiący o wielkiej słit lof, gdzie jeden drugiego by pożarł na miejscu, gdyby mógł. Ewentualnie zrobiły co innego. Bo przecież życie to nie tylko bajka.

I bardzo lubię ten tekst za Chase'a. Jezu, jak ja go uwielbiam tutaj. W ogóle go uwielbiam. Ale chyba bardziej mi chodzi o jego przyjaźń z Housem. Nie narzuca się, spokojnie czeka, przeczuwa, co się dzieje, stara się pomóc. I dobrze, że kogoś takiego dałaś House'owi. Chyba nie chciałabym, żeby był w takiej chwili sam

Swoją drogą, dlaczego w serialu tak bardzo bronią się przed pokazaniem przyjaźni Chase - House?

Bardzo lubię jak piszesz (I tak w to nie wierzysz, nie?). Masz śliczny styl, który oczarowuje czytelnika, który powoduje, że się po prostu wtapia w tą całą sytuację i potrafię wyobrazić sobie, jak House przyglądał się Wilsonowi. Dla mnie to jest niesamowite przeżycie. I podobają mi się Twoje postaci.

OBoże, wreszcie napisałam. Podziękujesz mi później

*zabiera się powoli do działu "Inne", mając nadzieję, że uda się jej napisać coś tam dzisiaj*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atris
Knight of Zero
Knight of Zero


Dołączył: 24 Wrz 2009
Posty: 3395
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: A z centrum :D
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:43, 24 Cze 2010    Temat postu:

Ależ ja was do niczego nie zmuszam, a na komentarze naprawdę mogę poczekać. Bo kto by się nie oparł Niemcom i Podolskiemu

Izoch, mam wrażenie, że Wilson bardzo często zyje w zaprzeczeniu. A to takie irytujące i frustrujące. Mógłby się przyznać i byłoby po krzyku

Cytat:
Jak House zobaczył Wilsona całującego jak-jej-tam, myślałam, że zemdleje. I siedziałam z otwartą buzią, bo się nie spodziewałam czegoś takiego.

Nie dałabym House'owi zemdleć. Zostawmy mu trochę jaj, co?
Wystarczy, że zachowywał się jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka
Cytat:

Ale w sumie fajnie, że zaoferowałaś taki tekst. Inny, nie mówiący o wielkiej słit lof, gdzie jeden drugiego by pożarł na miejscu, gdyby mógł. Ewentualnie zrobiły co innego. Bo przecież życie to nie tylko bajka.

Ty chyba nie czytałaś One step colser away. Jeśli nie chcesz słit miłości, to tam jej nie znajdziesz wcale. Powinnaś sobie poczytać Gwad, już nawet nie pamiętam, co tam się działo, tylko najważniejsze punkty

Cytat:
I bardzo lubię ten tekst za Chase'a. Jezu, jak ja go uwielbiam tutaj. W ogóle go uwielbiam. Ale chyba bardziej mi chodzi o jego przyjaźń z Housem. Nie narzuca się, spokojnie czeka, przeczuwa, co się dzieje, stara się pomóc. I dobrze, że kogoś takiego dałaś House'owi. Chyba nie chciałabym, żeby był w takiej chwili sam

Uwielbiam mojego wyobrażonego Chase'a. Jest taki troskliwy i uroczy. Chyba się zakochałam *ukradkiem dorzuca Chase'a na półkę, pomiędzy House'a, a Damona*

Właśnie nie wiem. Może myślą, że przyjaźń szef - pracownik jest niezdrowa, czy cuś?

Dziękuję ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izoch
Okulista
Okulista


Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 2248
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Sammyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:54, 24 Cze 2010    Temat postu:

Czytałam OSCA, ale to był jeden z BARDZO nielicznych tego typu xD Fajnie więc poczytać coś innego ;D Mam zamiar napisać kiedyś coś bardzoniesłodkomiłościowego I z... Dobra, nie, to po wielokropku zostanie w mojej głowie ;D

I wiesz, House ma jaja, jak mdleje! O! A House jako rozwydrzona nastolatka to już zupełnie

Podziel się z Izochem, dając mu trochę Chase'a Twojego, co? *błaga na kolanach*

Jak mi się udało wcześniej napisać bez emotek? xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Czw 20:25, 24 Cze 2010    Temat postu:

*zaciera ręce* Tak to ja! Już widzę ten "długi i mądry" komentarz xD

Dla mnie to i tak duży krok ku złemu, bo Chase... Tak, jak ja go "kocham" xD

Zaczynając. Ciekawie zaczęte. Całę wprowadzenie jest takie miłe. podobał mi się nacisk na słowo <i>sączył</i> Tak jestem nienormalna xD
Wejście Roberta i zachciało mi sie przestać czytać, ale myślę sobie "To Atris jest co czytać". Więc czytałam dalej i poczułam dziwne ukłucie. Bo biedny House zobaczył Jamesa z jakąś-tam-dziewką. ej to było nie fair. A potem cała ta sytuacja z Robertem. I oczywiście to zamkniecie sie w sobie, odnośnie tego, że nie powie prawdy. To jest takie smutne

Ale jak już napisałaś opowieść z drugiej strony to się załamałam. Nawet nie wiem co można rzec. Może tyle: "Jak mozna być takimi idiotami?". Obaj ranili się nieświadomie. A mogłoby być tak ładnie.

Ale dobrze napisane. Styl dobry. Lekki.

Weny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin