Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Bardzo długi weekend [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:39, 28 Gru 2008    Temat postu:

Przerywając tak świetnego fika możesz być pewna, że w końcu sobie o nim przypomnimy i będziemy Cię ciągle nachodzić, abyś go dokończyła.

My nie śpimy, my czuwamy...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nutka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Paź 2008
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:20, 28 Gru 2008    Temat postu:

Ja również czekam na cd
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 21:50, 09 Sty 2009    Temat postu:

Hej, hej, jest tam kto?
Ten długi weekend przerodził się już w długi miesiąc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedlce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:03, 10 Sty 2009    Temat postu:

<up> jeszcze!! jeszcze!! <up>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:01, 10 Sty 2009    Temat postu:

Kawałek z sekcją zwłok misia...myślałam ze padnę
No...to kiedy ta następna część? czekamy z niecierpliwością !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erato
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:25, 10 Sty 2009    Temat postu:

To było po prostu NIESAMOWITE!!!

Przed wszystkim - inne. W każdym razie inne od wszystkiego, co do tej pory czytałam. Zwykle w fickach mama Cuddy jest taką jej starszą wersją, przerzuca się sarkastycznymi docinkami z Housem i w ogóle jest idealna. A do mnie dużo bardzie przemawia Twoja Sela, która woli Emmę.
Emma zdecydowanie mnie do siebie nie przekonała. W ogóle te jej relacje z mężem i siostrą są dziwne. Czemu mam wrażenie, że jakoś w ogóle jej nie przeszkadza to, co się wyraźnie dzieje między Rickiem a Cuddy? Zwłaszcza biorąc pod uwagę to przypadkowe dotknięcie Grega.
Bardzo jestem ciekawa, jak się rozwinie akcja między tymi postaciami. Co z tego weekendu wyniosą? Mam nadzieję, że Rick nabierze trochę męskości, bo jak na razie, to w moich oczach George stoi wyżej od niego

Czekam ze zniecierpliwieniem na ciąg dalszy.

P.S. I oczywiście zapomniałam, że panowie w rodzinie Lisy są wspaniali (wyjąwszy Ricka, ale nadal mam nadzieję, że dozna przemiany). William, Jacob, George - wspaniała trójka. Za to kobiety... Tylko Abigail do mnie przemówiła. No i Cuddy, oczywiście.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Erato dnia Nie 13:04, 11 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
000paulina000
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:44, 11 Sty 2009    Temat postu:

niecierpliwie czekam na dalszy ciag wydarzen, Twoj swietny fik tak mnie wciagnal ze chyba nie zasne poki nie bedzie kontynuacji

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:41, 12 Sty 2009    Temat postu:

gdzie jest ciąg dalszy?? Tęsknię

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:15, 12 Sty 2009    Temat postu:

czekam i czekam

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:46, 17 Sty 2009    Temat postu:

A/N
Miałam przeprosić za takie koszmarne czekanie i opóźnienie, ale stwierdziłam, że cokolwiek bym nie powiedziała, to i tak będzie za mało. Niewiarygodnie. Nie będę się więc usprawiedliwiać. Powiem jedynie, że spróbuję nie dać się porwać Prawdziwemu Życiu na tak długo, następnym razem.

Powstawanie tego rozdziału było długie i złożone. Chciałam tu podziękować Laurze za podrzucenie przepisu na kurczaka, Oldze za ciągłe poganianie mojego leniwego tyłka, Krzysiowi i Sylwce za pomoc w opracowaniu listy win, Annik za podsunięcie pomysłu na tytuł, Tannis za słuchanie moich długich monologów, nie tylko na temat "House'a", i wspieranie mnie moralnie. Kocham Was wszystkich, moi drodzy.

ROZDZIAŁ IV. Wspomnienia pana House’a.

To, że coś kiedyś łączyło Cuddy i tego wymuskanego prawnika, była akurat oczywiste. Większy problem stanowiło pytanie, czym to coś kiedyś było. Przelotny, studencki romans? Więcej? Przez pół wyjątkowo długiej godziny, dzielącej go od obiadu, House leżał na swojej połowie łóżka, wpatrzony w tańczące na suficie promienie słońca – odbijające się od tych wiszących wszędzie gówien, niech je szlag – zastanawiając się nad całą sytuacją. Zaskakująco mało zaskakujące było, jak łatwo przyszło mu zmieszanie Ricka z błotem i oskarżenie o wszelkie zło (może z wyjątkiem głodu na świecie i wojny w Iraku). Bo, doprawdy, najbardziej logiczne było wyjaśnienie najprostsze – Bennet, niereformowalny sukinsyn, rozkochał, zdradził i porzucił Cuddy, po czym związał się z jej śliczną, choć nieco niepokojącą siostrą, Emmą. Teraz jednak ten… ciul (po nocy w jednym łóżku z szefową, wybornym śniadaniu, prywatnej wojnie na klawisze z Rickiem i sekcji pluszowych zwłok wszelkie wysublimowane słownictwo stało się House’owi obce) najwyraźniej doszedł do wniosku, że zostawiając tak wspaniałą, niewiarygodną i seksowną kobietę jak Lisa Cuddy, popełnił życiowy błąd i postanowił go odkręcić. Bez względu na cenę, którą przyjdzie mu za to zapłacić.
- Pierdolony Ken – burknął House, zdejmując z uszu słuchawki, gdy zauważył, że klamka w drzwiach się porusza.
- Jesteś potrzebny na dole. – Rick wsadził głowę do pokoju i uśmiechnął się zachęcająco, błyskając swoimi idealnymi, białymi zębami. House zacisnął zęby i posłał prawnikowi coś, co na upartego mogłoby ujść za wyrażające zgodę uniesienie kącików ust.
- Jasne.
Diagnosta wstał i powoli ruszył za Bennetem. Na korytarzu, na niewielkim stoliczku obok drzwi pokoju Cuddy stał wazon z kwiatami. House użył całej swojej silnej woli, by się przed tym powstrzymać, lecz i tak zobaczył to oczami wyobraźni – cudowną scenę, w której cała zawartość flakonu ląduje na pięknych, zadbanych, fantazyjnie splątanych brązowych włosach prawnika.

***

- Mam nadzieję, że nie masz uczulenia na kurz. – Było to pierwsze pytanie, które zadał mu William, gdy tylko House z Rickiem pojawili się w salonie. – Pytałem się o to Fistaszka, ale nie była w stanie sobie przypomnieć. – William skrzywił się lekko, wyraźni dając do zrozumienia, co myśli o niemożności przypomnienia sobie tak istotnego szczegółu z życia ukochanej osoby. – Bo tam, gdzie idziemy, jest trochę duszno.
- Nie, nie jestem uczulony – odparł House. I zmarszczył brwi. – Gdzie idziemy?
- W dół. – William zatarł ręce z uciechą. – Jeśli to nie stanowi problemu – dodał, zezując na laskę diagnosty. Lekarz pokręcił przecząco głową – teraz nie robiło mu to już większej różnicy, w ciągu jednego dnia wyrobił swoją roczną normę w chodzeniu po schodach. – No to świetnie.
William wyszedł z salonu i przeszedł do holu, gdzie zaraz dołączył do niego Rick z House’m, który powlókł się smętnie za prawnikiem, czując się jednocześnie jak ostatni idiota. Albo gorzej, jak jedno z jego własnych Kaczątek (nie żeby wiedział, jak one się czują), zmuszone do podążania za kimś mądrzejszym.
- Voila! – William otworzył znajdujące się z boku schodów drzwiczki i poprowadził dwóch młodszych mężczyzn na dół, do czegoś, co najprawdopodobniej było fragmentem piwnicy. – Musicie mi pomóc, chłopcy, bo sam nie dam rady.
- Co w zasadzie robimy? – spytał diagnosta cicho. Było kiepsko; teraz naprawdę zaczynał się czuć jak jedno z Kacząt. To źle wróżyło na przyszłość i jego zdolności do znęcania się nad podwładnymi.
- To piwniczka z winami – wyjaśnił równie cicho Rick, jednocześnie znajdując na ścianie przełącznik i zapalając światło. House zmrużył na chwilę oczy; jednak gdy tylko te przyzwyczaiły się do nagłej jasności, ukazało im się kilka rzędów stojaków i szaf, zawierających zakurzone butelki z winem. – Czego szukamy, Bill? – zawołał w kierunku buszującego wśród regałów teścia.
- Czerwonego półsłodkiego – odkrzyknął William, wystawiając głowę z szafy. – Muszę się tu niestety zdać na waszą znajomość win, chłopcy. Jestem cholernym ignorantem i nie znam się na żadnym, które nie ma słowa „wytrawne” w nazwie.
House wysłuchał komentarza w podwójną satysfakcją. Raz, Rick wyglądał, jakby kazano mu przełknąć łyżkę piołunu. Dwa, co jak co, ale on sam na alkoholach znał się świetnie.
- Oczywiście – powiedział nad wyraz uprzejmie (Rick poderwał głowę ze zdziwieniem) - z chęcią pomożemy. Prawda, Rick?
- Mhm – potwierdził prawnik, uśmiechając się niewyraźnie. I bardzo, bardzo niepewnie. – Oczywiście.
House klepnął bruneta w plecy i powędrował w stronę stojaków, przyglądając się butelkom z miną znawcy. Rick natomiast wałęsał się smętnie między regałami z miną cierpiętnika.
- Może być to? – spytał w końcu prawnik, ściągając z półki butelkę. – Cordici Rosso? - House parsknął śmiechem. Rick popatrzył na niego, wyraźnie oburzony. – Co?
- Nic – zaprzeczył mało przekonywująco diagnosta, wciąż szczerząc się jak wariat.
- Cordici Rosso? – powtórzył Bill, zezując na trzymaną przez Ricka butelkę zza stojącej obok szafki. – To przecież półwytrawne.
Punkt dla drużyny lekarzy, pomyślał House biorąc do ręki butelkę i zdmuchując kurz z etykiety.
- Może Kadarka, Bill?
- Kadarka?
Bill brzmiał na zmieszanego. Jak na właściciela piwniczki bardzo kiepsko znał się na jej zaopatrzeniu. Zaraz… House mentalnie pacnął się w głowę. No tak. William w ogóle nie wyglądał na osobę, która zajmowała się jakimkolwiek aspektem prowadzenia domu, nawet wyposażeniem alkoholowym. Sela musiała być za to odpowiedzialna, a mężem wysługiwała się w tych pięknych chwilach, gdzie trzeba było zejść do zakurzonego pomieszczenia. Typowe.
- Bułgarskie wino? Najlepsze do dziczyzny? – podpowiedział diagnosta. William pokręcił głową.
- Nie, szukamy czegoś do deserów. Na jutro.
Czyli nie Kadarka, stwierdził House, odkładając butelkę i rozpoczynając inspekcję pozostałych półek. Wytrawne, wytrawne, półwytrawne, znowu wytrawne (co za monotonia), o, słodkie i…
- Może Diamond Egri Merlot? Węgierskie. Nieco kwaskowe w smaku.
- Półsłodkie? – dopytywał się William. House przytaknął. – To bierz, mnie to na dłuższą metę obojętne.
House podał butelkę Rickowi, który nie wiedział, na co patrzeć z większą niechęcią – na nią czy na lekarza.
- Poszukam jeszcze czegoś lepszego. - Nie było to całkowicie nieprawdziwe; było to jednak prawdziwe tylko w połowie, gdyż – przede wszystkim – House’a po prostu interesowała zawartość pozostałych półek. Chciał zobaczyć, czy ma do czynienia z koneserem, czy z osobą, która bezmyślnie kupuje te wina, które są najdroższe i udaje, że się zna. Zawartość piwniczki państwa Cuddy go nie rozczarowała – widać było, że Sela należy do tego pierwszego gatunku winopijców. – Cofam wszystko, co mówiłem o Merlocie – oświadczył House, gdy tylko przetarł ręką jedną z interesujących go etykiet. – To jest dobre wino. – Diagnosta podniósł ciemną butelkę. – El Cortez. Hiszpańskie.
- Znam tę nazwę. – William podszedł bliżej i spojrzał diagnoście przez ramię. – Sela i Jacob zawsze zamawiają to w restauracji. Nie wiedziałem, że mamy własną butelkę.
- Dość starą – mruknął House, oddając butelkę. William uśmiechnął się wesoło.
- Dzięki wielkie, Greg.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odparł diagnosta, z koszmarną satysfakcją przyglądając się stropionemu Bennetowi. Aktualny wynik: dwa zero dla Gregory’ego House’a. House uśmiechnął się nieco drapieżnie, mijając prawnika i idąc w stronę schodów. Rick jedynie westchnął z rezygnacją.

***

Zapach przygotowywanej przez Selę potrawy unosił się w całym domu. House nie był pewien, jak powinien na to zareagować; z jednej strony wszystko pachniało przepięknie, z drugiej jednak tak dziwnego połączenia zapachów nie czuł nawet w domu znanej z mniej lub bardziej udanych eksperymentów kuchennych pani Wilson. Czosnek, imbir, papryczki chili, soja… W którymś momencie diagnosta był pewien, że rozpoznał również prażone orzechy.
- Twoja mama lubi eksperymentować? – spytał, nachylając się w stronę Cuddy.
- Tak – odpowiedziała natychmiast administratorka, szybko jednak dodała: - Ale jest w tym świetna, naprawdę. Wychowałam się na jej przepisach udoskonalanych metodą prób i błędów i jeszcze się nie otrułam. Mama jest nieszkodliwa.
- Tak, ale ty jesteś jej córką. – House rzucił spojrzenie w kierunku kuchennych drzwi. – Za mną natomiast nie przepada.
Sela wybrała właśnie ten moment, by tryumfalnie wkroczyć do jadalni z dużą miską pełną nieco podejrzanie wyglądającego sosu.
- Wiem, że wszyscy lubią kurczaka – zaczęła pani Cuddy (nieprawda, pomyślał House) – więc postanowiłam wypróbować mój nowy przepis drobiowy. – House rzucił Cuddy wymowne spojrzenie. Administratorka przewróciła oczami. – Kurczak z orzechami.
Sela postawiła miskę na stole i usiadła obok męża. Oczy prawie wszystkich zebranych w jadalni najpierw spoczęły na potrawie, po czym przeniosły się na Cuddy. Kobieta sapnęła z irytacją, sięgnęła po miskę i nałożyła trochę sosu, dokładając go do leżącego już na talerzu ryżu.
- Na litość boską – mruknęła, biorąc do ręki widelec. – Przecież nikomu nic się nie stanie.
Cuddy nabrała trochę ryżu z sosem na widelec i wsadziła do ust. Smakowała potrawę, podczas gdy rodzina patrzyła na nią z napięciem.
- I? – zapytała w końcu Sela. Cuddy zmarszczyła lekko brwi.
- Przesadziłaś z czosnkiem, mamo – oświadczyła i nabrała na talerz więcej sosu. – Oprócz tego pyszne.
Delikatny uśmiech rozjaśnił twarz surowej matrony. W tym jednym momencie podobieństwo między nią a Cuddy było naprawdę bardzo widoczne.
- Super – skwitował to krótko Jacob, zabierając miskę, nakładając sobie sosu i podając ją dalej. Miska z sosem krążyła po całym stole; wkrótce w ruch poszły widelce i salaterka i obiad rozpoczął się na dobre.
- Powiedz mi… Greg - Sela skrzywiła się lekko – kto uczył cię grać? Brałeś lekcje w dzieciństwie?
- Nie – odparł House, odkładając widelec. – Uczyłem się w domu. Ja… - urwał. – Mój ojciec mnie tego nauczył – dokończył cicho. Cuddy wrażenia zastygła z widelcem w połowie drogi do ust i House patrzył teraz, jak kawałek kurczaka z „pac!” ląduje na obrusie. Sela zganiła córkę wzrokiem.
- Lisa grała kiedyś na wiolonczeli – powiedziała po chwili, wciąż patrząc na córkę jak na krnąbrnego kilkulatka. – I muszę przyznać, że była w tym naprawdę dobra. – Cuddy zarumieniła się lekko. – Myślałam nawet, że pójdzie do Juilliard’s. - Sela westchnęła. – Ona jednak stwierdziła, że nie chce grać i poszła na medycynę. Jeden z pierwszych błędów, które popełniła…
- I których nie żałuje – wtrąciła się szorstko Cuddy. Obydwie kobiety zaczęły się mierzyć wzrokiem. William – najprawdopodobniej podobnie jak House przeczuwający zbliżającą się katastrofę – szybko powiedział:
- Drogie panie, proszę.
Zarówno Cuddy jak i jej matka momentalnie odwróciły głowy, z identycznie naburmuszonymi minami. W końcu Sela odchrząknęła.
- Jak przedstawia się sytuacja z dzieckiem?
Dzieckiem?, zastanowił się House i mentalnie pacnął się głowę. Dziecko, tak. Dziecko, które Cuddy chciała zaadoptować. Dziecko tej martwej nastoletniej pacjentki.
- Nieciekawie, mamo – odparła administratorka. – Dziadkowie ze strony ojca wciąż nie mogą się zdecydować, czy zgadzają się na adopcję, czy też chcą to maleństwo wychować.
House uniósł ze zdziwieniem brwi i spojrzał na zapatrzoną w talerz towarzyszkę. O, to była nowość. Tego nie wiedział. Ostatni raz, gdy o dziecku była mowa, on miał problemy techniczne, a Cuddy… Cóż. Cuddy przejmowała się wizytą jakiegoś gościa z opieki. Temat małej Rachel nigdy więcej nie wypłynął.
- Może to i dobrze – zaczęła powoli Sela, spoglądając na House’a. – Twój chłopak nie wygląda na najlepszy materiał na dobrego ojca.
- Selly, kochanie – odezwał się niespodziewanie Jacob, kładąc rękę na dłoni córki. – To jest chłopak Lisy i jest on naszym gościem. W związku z tym mam dla ciebie propozycję: zachowuj się trochę bardziej jak przyszła teściowa, a mniej jak lodołamacz. - Zebrani wokół stołu wybuchli głośnym śmiechem. Sela skrzywiła się nieco, ale przewróciła z rozbawieniem oczami. – Zmieńmy temat.
- A właśnie! – Siedząca naprzeciw House’a Emma machnęła widelcem w stronę siostry. – Nigdy nie zgadniesz, kogo widziałam w San Francisco dwa tygodnie temu.
- Nie, nie zgadnę – odpowiedziała Cuddy. – Kogo?
- Tę kobietę, która była radcą prawnym w twoim szpitalu. Stacy… cośtam.
Tym razem to House zamarł z kawałkiem kurczaka, balansującym niebezpiecznie na końcu widelca. (Sela demonstracyjnie wzniosła oczy.) Cuddy rzuciła diagnoście zaniepokojone spojrzenie.
- Naprawdę? – spytała nerwowo. Emma przytaknęła. – I co?
- Miała tam jakąś sprawę. – Emma podniosła szklankę i napiła się trochę wody. – Nie wyglądała na wyjątkowo szczęśliwą. Rozmawiałam ze znajomymi z palestry; mówią, że Stacy nie może pogodzić się z faktem, że jej mąż jest na wózku. – House i Cuddy wymienili spojrzenia; ostatnim razem, gdy go widzieli, Mark Warner dobrze sobie radził z rehabilitacją. Coś się zmieniło? - Podobno mają masę problemów.
Niezauważalnie dla rodziny, Cuddy wciąż spoglądała na House’a z zaniepokojeniem. Sam diagnosta również był zaniepokojony, z zupełnie innych jednak powodów. Praktycznie od momentu, gdy Stacy wyjechała, starał się o niej nie myśleć, gdyż to po prostu bolało. Teraz jednak, przez wesołą paplaninę Emmy, nie miał wyjścia i tu spotkała go niespodzianka. Niespodzianka w postaci braku jakiejkolwiek reakcji na imię Stacy. Żadnego ściskania w dołku, żalu, smutku czy żądzy mordu, które kiedyś towarzyszyły rozmowie o byłej dziewczynie. Nic. Nada. Niepokojące odczucie „motylków w brzuchu” (jak on nie cierpiał tego określenia) wywoływała jednak myśl, że Cuddy przejmuje się tym, jak House zareaguje na informacyjną wpadkę jej siostry. Że Cuddy przejmuje się, co House czuje.
- Wielka szkoda – odparł diagnosta, podnosząc głowę i spoglądając prosto w pełne troski niebieskie oczy administratorki. – Ale mam nadzieję, że jakoś sobie poradzą. Wyglądali na miłą parę.
Cuddy uśmiechnęła się, gdy House mrugnął, mówiąc jej bezgłośnie, że wszystko w porządku.

***

Po obiedzie George’owi udało się namówić kilka osób na grę w Monopoly, Sela i Emma szybko powynosiły więc naczynia i zrobiły porządek na stole, by dało się tam grać. Jacob z uśmiechem odmówił i wycofał się do gabinetu. House podążył wkrótce za nim, pewien, że od gadatliwego i wesołego staruszka najszybciej wyciągnie pożądaną informację.
- Co było między Lisą a Rickiem? – spytał, gdy tylko Jacob umościł się wygodnie w fotelu i wyciągnął papierosy. Dziadek zaśmiał się cicho.
- Tak się zastanawiałem, kiedy o to zapytasz – przyznał z rozbrajającą szczerością. – Udało ci się wytrzymać prawie pół dnia, gratuluję. Sądziłem, że złamiesz się wcześniej. – House zgrzytnął zębami. – Niewiedza wcale nie jest błogosławieństwem, prawda?
- Nie. Nie jest.
Jacob zapalił papierosa i wyciągnął nogi. Wolną ręką wskazał diagnoście kanapę naprzeciwko swojego fotela, na której House posłusznie usiadł.
- Byli narzeczeństwem, wiesz? – zaczął swoją opowieść Jacob. – Oświadczył się jej w dniu ukończenia studiów, na oficjalnym bankiecie. Lisa była wniebowzięta. Wydawało się wtedy, że dziewczyna ma wszystko: studia ukończyła z pierwszą lokatą, miała zagwarantowaną pracę u Andersona w PPTH, zaręczyła się z przystojnym i świetnie się zapowiadającym prawnikiem. – Staruszek zagasił papierosa. – Wprawdzie pojawił się problem w postaci miejsc zamieszkania – Lisa dostała pracę w Princeton, Rick szkolił się w Waszyngtonie – ale byli szczęśliwą parą. Odwiedzali się przy każdej możliwej okazji; najczęściej to Lisa jeździła do Waszyngtonu, gdyż przy okazji spotykała się z siostrą – Emma pracowała wtedy w biurze prokuratorskim w stolicy. - Jacob umilkł na chwilę i potarł dłonią czoło. – Nie wiem, kiedy wszystko zaczęło się psuć i nie wiem czemu. Może związek na odległość o coraz mniej pewnej przyszłości stał się męczący? – Staruszek pokręcił głową z westchnieniem. – Nie wiem. Faktem jednak pozostaje, że widywali się coraz rzadziej. Faktem jednak pozostaje, że Lisa postanowiła kiedyś zrobić Rickowi niespodziankę i przyjechała z niezapowiedzianą wizytą, tylko po to, by znaleźć go łóżku. Z Emmą. – Jacob sięgnął po kolejnego papierosa, mamrocząc równocześnie, że skoro i tak ma raka płuc to nic złego mu się nie stanie. Po kilku minutach kontynuował: - Skończyło się wielką awanturą, wrzucaniem pierścionka z brylantem do rzeki i urywaniem wszelkiego kontaktu z rodziną. – Kolejny pet wylądował w popielniczce. - Lisa odezwała się dopiero z okazji chrzcin George’a. Od tamtej pory Emma próbuje jakoś odbudować z nią kontakty.
- Emma? – zdziwił się House. – Myślałem, że…
Jacob zmarszczył brwi, a następnie zaśmiał się sucho, ze zrozumieniem.
- Frederick? Ten prawnik z miną zbitego spaniela? Greg, z całym szacunkiem, ale twój intelekt poraża. – Staruszek pokręcił głową z rozbawieniem. – Freddie kochał Lisę i w pewien sposób nadal ją kocha. Nigdy sam nie szukałby sobie kochanki, całe to uwodzenie… To była robota Emmy.
House zapatrzył się w trzaskający w kominku ogień. Po raz pierwszy od dawna stwierdził, że być może wiedza była przereklamowana.

***

Jacob zdążył już dawno wyjść, pod pretekstem zaczerpnięcia świeżego powietrza w ogrodzie. House został w salonie, wpatrując się w płomienie wesoło tańczące w kominku. Drzwi za kanapą skrzypnęły i mężczyzna poderwał głowę. Do salonu wślizgnęła się Emma.
- Przepraszam – odezwała się dziewczyna, zamykając za sobą drzwi. – Nie wiedziałam, że ktoś jest w środku.
- Nic nie szkodzi – odparł diagnosta. Sięgnął po laskę i wstał. Emma zawahała się przez chwilę, ale w końcu zrobiła kilka kroków wprzód i stanęła naprzeciw mężczyzny. – Rozmawiałem z Jacobem – powiedział House najbardziej lodowatym tonem, na jaki go było stać.
- I co?
- Powiedział mi.
Nie musiał precyzować, co dokładnie Jacob mu powiedział. Emma wiedziała. I, najwyraźniej, nie bardzo się tym przejmowała – takie wrażenie House odniósł, słysząc jej łagodny śmiech.
- O, i teraz jestem dwulicową zdzirą, tak? – Emma przymknęła swoje wielkie, sarnie oczy i westchnęła teatralnie. – Tak naprawdę… Ja go uratowałam. Ricka – dodała.
- Uratowałaś? – spytał House głosem pełnym sceptycyzmu.
- Tak, uratowałam. – Emma zrobiła kolejny mały krok w kierunku diagnosty. – Zmarnowałby sobie życie z moją siostrą. Był dla niej za dobry.
- Wiesz, to powinna być jego opinia – mruknął House, robiąc krok w tył, za którym podążył kolejny krok do przodu Emmy.
- To była jego opinia. – House parsknął niedowierzająco. – To była wszystkich opinia. Rick… Pozostali… Oni wszyscy byli dla Lisy za dobrzy. Tak samo, jak ty.
Nim House zdążył wymyślić jakąś ciętą ripostę, delikatne dłonie Emmy ujęły jego twarzy i diagnosta znalazł się w niezwykle dziwnym położeniu bycia całowanym przez siostrę swojej pracodawczyni. Emma przygryzła wargę mężczyzny i musnęła jego usta językiem, jakby prosząc o pozwolenie na pogłębienie pocałunku. House trzymał się dzielnie, jednak taka już natura człowieka, że oddychać potrzebuje. W momencie, gdy diagnosta zmuszony był odetchnąć, język Emmy dotknął wnętrza jego zębów. W tym właśnie momencie rozległ się głośny śmiech i drzwi salonu się otworzyły.
- Będziemy szli na spacer, może…
House próbował odepchnąć od siebie Emmę; żenujący pocałunek już się skończył, kobieta wciąż jednak trzymała go za koszulę.
- Emma! – sapnął Rick. Emma puściła koszulę diagnosty, nie spuściła jednak głowy, wręcz przeciwnie – wysunęła do przodu podbródek i twardo spojrzała po wszystkich. Rick pokręcił z niedowierzaniem głową i zaczął robić kilka kroków w tył, po czym odwrócił się i naprędce wyszedł z salonu, mijając niebotycznie wzburzonego Williama. Chociaż, kipiącego złością byłoby w tym przypadku dobrym określeniem. Na Cuddy House wolał nie patrzeć.
- Ja… - zaczął diagnosta, ale zmuszony był przerwać, gdy pięść Williama weszła w bliski kontakt z jego twarzą. House poczuł metaliczny smak w ustach; miał szczerą nadzieję, że siła uderzenia skupiła się na szczęce i nie miał złamanego nosa.
- Ostrzegałem cię, chłopcze – syknął jadowicie William, łapiąc House’a za kołnierz koszuli. – Ostrzegałem cię, że nie pozwolę, byś skrzywdził moją córeczkę. Dlatego teraz cię grzecznie proszę, wynoś się z mojego domu zanim zrobię ci coś gorszego.
William puścił House’a i zrobił krok w tył. Lekarz potarł dłonią twarz; świetnie, krew ciekła mu z nosa, ale nie wydawał się on być złamany. House podniósł laskę.
- Dobrze. Pójdę tylko po plecak – wymamrotał, starając się opuścić salon jak najprędzej. Cuddy nigdzie nie było widać. Może i dobrze, bo House zupełnie nie wiedział, jak miałby się teraz zachować. Mężczyzna zaczął powoli wchodzić po schodach, w towarzystwie dochodzących z salonu zsynchronizowanych krzyków Emmy i Williama.

***

Spakowanie wszystkich rzeczy zajęło mu dosłownie kilka minut, tak więc w ciągu niecałego kwadransa House był z powrotem u dołu schodów, gotowy, by pożegnać się z Mansfield i posiadłością państwa Cuddy. Mężczyzna miał w portfelu kilkadziesiąt dolarów i kartę kredytową: wystarczy, by zamówić taksówkę na najbliższe lotnisko i kupić bilet do Princeton. House westchnął. Cała sytuacja wymknęła się spod kontroli, coś, co zapowiadało się na miły weekend w towarzystwie Cuddy, zakończyło się kosmiczną katastrofą. Cholera.
- … jak kompletna idiotka.
House przystanął na chwilę przy kuchennych drzwiach. Z środka dobiegały dwa głosy. Jeden, zapłakany, na pewno należał do Cuddy; House słyszał ten ton wystarczającą ilość razy, by rozpoznać go bezbłędnie. Drugi był ostry i szorstki – głos Seli.
- Uspokój się, kochanie.
- Dlaczego myślałam, że teraz będzie inaczej? – chlipnęła Cuddy. Po tej wypowiedzi Sela kilka razy powtórzyła „cichaj” i House wyobraził ją sobie, przytulającą córkę i głaszczącą ją po włosach. Może nieco wyidealizowany pomysł, ale hej, przecież to była jej córka.
- Od początku ci mówiłam, że on nigdy nie będzie ciebie wart.
House uśmiechnął się pusto i ruszył w stronę drzwi wejściowych. Otworzył je, wyszedł na podwórze i ruszył przez podjazd, w stronę chodnika i ulicy prowadzącej do miasta. Nie obejrzał się za siebie ani razu i usilnie próbował zignorować palące uczucie pustki w (złamanym) sercu, bo… w pewnym sensie, Sela miała rację.
- House? – zapytał się pewien jakże znajomy głos w momencie, gdy diagnosta zbliżył się do znajdującego się niedaleko posesji państwa Cuddy przystanku autobusowego. – Co do cholery…?

CDN


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Śro 13:37, 04 Lut 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cave
Rezydent
Rezydent


Dołączył: 25 Maj 2008
Posty: 1411
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:28, 17 Sty 2009    Temat postu:

no mam nadzieje ze nie bedziesz juz nam kazala tak dlugo czekac
nawet nie wyobrazasz sobie jak bylam szczesliwa jak zobaczylam ze jest kolejna notka xD
Zdziwilo mnie zachowanie Cuddy ..czy ona grala? przeciez nawet nie byli razem..
normalnie uwielbiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kama
She-Devil


Dołączył: 17 Mar 2008
Posty: 2194
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:16, 18 Sty 2009    Temat postu:

Cave napisał:
Zdziwilo mnie zachowanie Cuddy ..czy ona grala? przeciez nawet nie byli razem...

Ja sądzę, że to nie o House'a w tym kawałku Cuddy chodzi... Przynajmniej nie przede wszystkim o niego

Kat, warto było czekać, co nie znaczy, że wolno Ci nas tak długo trzymać w oczekiwaniu na kolejne części

Nadal jestem pod wrażeniem tej pozornie sielskiej rodzinnej atmosfery, pod którą kryje się masa napięć.
Bergman normalnie
Ujęła mnie scena z Cuddy - córką marnotrawną - która okazuje się wyznaczonym przez wszystkich "testerem" kuchni Seli.
Coraz dokładniej rysują się bohaterowie. Dowiadujemy się na przykład, że "Ken" to bezwolna marionetka, relacja Cuddy z matką ukazuje kolejne warstwy... Ciekawa jestem, czy masz zamiar jakoś pogłębiać postać Emmy. Na razie to po prostu "dwulicowa zdzira" (jakaż urocza aluzja). Przydaje się jako motor akcji, ale nurtują mnie jej głębsze motywy. O ile takowe posiada.

I jak zwykle zachwycasz mnie drobiazgami. Prawie każdy fikopisarz spoza USA napisałby "konserwatorium". A Ty wrzucasz Juilliard.

Żeby nie było, że tylko słodzę: stylistycznie opowieść Jacoba ma chyba lekkie przeoczenia. Ale może coś mi się miesza przez późną porę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 3:59, 18 Sty 2009    Temat postu:

Kama napisał:
Żeby nie było, że tylko słodzę: stylistycznie opowieść Jacoba ma chyba lekkie przeoczenia.

Faktycznie, mea culpa, wcięło mi gdzieś jedno "ale" i kilka zdań mogło wprowadzić zamieszanie. Cała wypowiedź jest już poprawiona, serdecznie dziękuję za wytknięcie błędu.

Kama napisał:
Ujęła mnie scena z Cuddy - córką marnotrawną - która okazuje się wyznaczonym przez wszystkich "testerem" kuchni Seli.

Nie wiem, czy zamierzenie się udało, ale chciałam pokazać, że to była od zawsze rodzinna rola Cuddy; była ona pierwszą osobą, która próbowała nowych przysmaków Seli, i nie działo się tak dlatego, że to Cuddy, a nie Emma i Seli nie byłoby żal, gdyby się otruła. House ma rację, to jest jej córka i mimo różnic i spięć Sela ją kocha.
...
I bardzo jej zależy na zdaniu Cuddy na temat swojej kuchni. Choć tego nie okazuje.

Kama napisał:
bohaterowie. Dowiadujemy się na przykład, że "Ken" to bezwolna marionetka

Mhm. Tego nie planowałam. Rick to taki pocieszny i poczciwy facet. Wie, że wdepnął, śpiąc z Emmą, dlatego nawet nie próbował Cuddy zatrzymać, gdy jak burza wypadła z jego mieszkania - wiedział, że ma rację i że ma prawo. Ma też nieco "romantyczne" poglądy, uznał, że skoro noc z Emmą zniszczyła mu jeden związek, to może tak miało być i może, jednak, wyniknie z tego coś dobrego - dlatego pozwolił sobie na romans ze starszą siostrą, który skończył się przed ołtarzem. I byciem w miarę szczęśliwym, aż do teraz, przynajmniej.

Kama napisał:
... Ciekawa jestem, czy masz zamiar jakoś pogłębiać postać Emmy. Na razie to po prostu "dwulicowa zdzira" (jakaż urocza aluzja). Przydaje się jako motor akcji, ale nurtują mnie jej głębsze motywy. O ile takowe posiada.

Czy pogłębiać... Cóż. Emma na pewno się jeszcze pojawi, mam w zanadrzu jeszcze kilka opowieści "z lat młodości", że tak powiem, i mam Plan. Muszę jednak przypomnieć, że ten fik to raczej crack jest, a nie dramat rodzinny, więc... Nie wiem. Mogę rozczarować?

Kama napisał:
um". A Ty wrzucasz Juilliard.

Jak już dawać Cuddy instrument, to tylko z najlepszym zapleczem.

Dziękuję bardzo!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:35, 18 Sty 2009    Temat postu:

Fragment niesamowity, naprawdę warto było na niego czekać, chociaż mam nadzieję, że następny pojawi się szybciej. Bardzo podoba mi się sposób w jaki nakreśliłaś relacje w rodzinie państwa Cuddy, szczególnie te Sela - Lisa. Scena z próbowaniem obiadu - majstersztyk. Zachowania Emmy nie potrafię zrozumieć, chociaż czegoś podobnego się spodziewałam.

Z niecierpliwością i niepokojem czekam na ciąg dalszy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erato
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 2359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:47, 18 Sty 2009    Temat postu:

Czekałam i czekałam, ale było warto! Wspaniała część.
O dziwo, dzisiaj Rick mnie nie denerwował. Albo to ja mam dobry humor, albo to on trochę się wybielił. Myślę, że przez kontrast z Emmą. Podejrzewałam, że był z Cuddy i zdradził ją z siostrą, więc tu nie było specjalnego zaskoczenia, natomiast w ogóle nie liczyłam na to, że pozostawisz go w tym tak... bezbronnego. Emma jako motor wszystkiego? Ciekawe
Jest jakaś sielskość w tym, co prezentujesz... Cieplutkie, chwytające za serce fragmenty, jak ten w piwniczce czy ten, w którym pojawia się Stacy. Takie, w których House udowadnia Cuddy, że się zmienił, że teraz jest jej. Choć pewnie sam się do tego nie przyzna...
Tym bardziej boli to, jak dzisiejszy fragment się skończył. Pocałunek Emmy i House'a, którego świadkami byli William, Rick i Cuddy, to dla mnie najbardziej emocjonujący moment odcinka. Sama nie wiem, kogo mi tu bardziej żal - pani administrator czy może jednak diagnosty. Chyba wybieram House'a, bo to on znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Co ma powiedzieć? Nie całowałem jej, to ona całowała mnie? Wymówka stara tak, jak i sama zdrada. Poza tym, nie w stylu House'a. A na dodatek - o to chodziło, prawda? Podejrzewam, że takie stanowisko obierze House. W końcu miał wszystkich do siebie zrazić, miał się z Cuddy rozstać.
Chyba nie muszę mówić, że Emma sobie grabi O ile wcześniej podchodziłam do niej z taką litościwą pogardą, mało tego! nawet jej żałowałam, bo spodziewałam się kompleksu młodszej siostry, czyli zabiorę Ci wszystko, bo i tak jesteś starsza, o tyle po dzisiejszym rozdziale miałam ochotę kopnąć ją w cztery litery (i nie, nie w ucho ) A najsmutniejsze, choć świadczące o Twoim talencie, jest to, że w nią uwierzyłam. Uwierzyłam w taką postać, która świadomie krzywdzi swoich bliskich i, co najgorsze, nie widzi w tym nic złego.
Ale w rozmowie Cuddy i Seli w ogóle nie widzę House'a. Czemu mam wrażenie, że rozmawiały o Emmie i Ricku? Czemu myślałam, że tym razem będzie inaczej? odnoszę do zachowania Emmy, do tego, że po raz kolejny skrzywdziła siostrę. Zaś Mówiłam ci, że on nigdy nie będzie ciebie wart widzę jako opis Ricka. Czyżby Sela nie była jednak tak niezorientowana, jak się wydawało? Wiadomo, że matka wie najwięcej. Kto wie - może to ona ostatecznie doprowadzi do zejścia się naszej Pierwszej Pary?

Ale moment - co to za głos? Ja to muszę wiedzieć! Znajomych głosów jest na tym świecie mnóstwo. Odrzucam Jacoba i Williama, bo dla nich to raczej forma Greg jest zarezerwowana, poza tym ten drugi jeszcze pewnie nie skończył z Emmą. George to to nie jest. Czyli, że z Cuddy family został Rick i przyznam, że to jego bym tu widziała najchętniej, bo brakuje mi momentu, w którym będzie mógł się zrehabilitować. Może by tak próbował zatrzymać House'a? Bo przecież on jeden wie, jaka Emma jest naprawdę, więc jako jedyny mógł wyciągnąć właściwie wnioski z zaobserwowanego pocałunku.
Mimo wszystko jednak czuję, że to był Wilson Tylko co on tam robi, u diabła?
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że nie utonęłaś w odmętach tego komentarza
I na koniec moja perełka odcinka:
Cytat:
House trzymał się dzielnie, jednak taka już natura człowieka, że oddychać potrzebuje.

Pozdrawiam i życzę taaakiego Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:05, 18 Sty 2009    Temat postu:

Świetne, fajnie że taka długa ta część, niecierpliwie czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję że przerwa nie będzie tak długa jak poprzednia
Życzę wena


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:58, 18 Sty 2009    Temat postu:

Czy warto było czekać? A czy jest warto czekać na tort czekoladowy? Na Wigilię i prezenty? Na ferie, wakacje? Oczywiście, że było WARTO czekać!

Nie potrafię opisać wrażenia, jakie na mnie robią twoje, wielowymiarowe, dopracowane w każdym, nawet najmniejszym calu, odcinki. Postaci nie są sztuczne, ani papierowe - mają historię, która kształtuje ich obecny charakter..

Przyznam, że spodziewałam się czegoś w stylu, że to Emma odbiła Cuddy Ricka. Z drugiej strony zdziwiły mnie słowa Emmy skierowane do House'a, że "wszyscy są za dobrzy dla Lisy". Czyżby Emma była o coś zazdrosna? Czyżby uważała się za lepszą od Cuddy i ze wszelkich sił starała się ją zepchnąć w cień, pokazać, jak niewiele jest warta, jak bardzo ją nienawidzi? Nie chciałabym mieć takiej siostry... Nawet moja, z którą prawie codziennie się kłócę, potrafi być przyjaciółką . Pokłony dla ciebie za to, że tak wspaniale narysowałaś postać Emmy...

Wizyta w bogato zaopatrzonej piwniczce - House wchodzi z kaczątkowym nastrojem, a wychodzi jako znów Wielki Gregory House jest świetna . Tak samo jak obiad, w którym wszyscy, a najbardziej - o dziwo - Sela, liczą się ze zdaniem Lisy. Doskonale odmalowany . I w końcu House uświadomił sobie, że już naprawdę nie kocha Stacy. I, że to miejsce w sercu być może (albo na pewno ), zajął już ktoś inny ...

A wracając jeszcze raz do tego zdradzieckiego, zgubnego pocałunku... Cuddy naprawdę chyba czuje się pokonana przez siostrę. Jeśli coś się nie stanie, to chyba przywiążę Emmie kamień do szyi i utopię w najbliższym stawie . Biedny House - to uderzenie, wyrzucenie z domu, zranienie Lisy, niefortunne postawienie go w złym świetle, - mimo, ze się w końcu opierał... Żal mi ich wszystkich - nawet Ricka... Może wreszcie Sela przejrzała na oczy i dostrzegła ciemną stronę ukochanej córuni? I może wreszcie wszyscy niech zauważą, że to nie Greg się na nią rzucił i przygwoździł do ściany. W końcu to nie on był na górze . Proszę, niech to się jakoś wyjaśni... Coś czuję, że nieszczęśliwe zakończenie źle by na mnie podziałało ...

A ta osoba?... Z czasów szkolnych?.. Bo to chyba nie Wilson, ani żadna z kaczuszek ? A może? Mina Wilsona na widok zakrwawionego House'a, uciekajacego z podkulonym ogonem, pełnym niezasłużonego poczucia winy (mógl ją odepchnąć, bardziej się starać . Mógł nawet się udusić . I mogli dać mu się wytłumaczyć) - bezcenna ...

Katty, powinnaś poważnie przemysleć wydanie książki . A tymczasem czekam na cd... z zapartym tchem


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fortibuss
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:09, 18 Sty 2009    Temat postu:

Bardzo dobry fik

Podoba mi się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:24, 18 Sty 2009    Temat postu:

Nie cierpię Emmy, bo miałam nadzieję na 'coś' między Housem i Cuddy już w tej części! Bardzo podoba mi się opis obiadu i historia miłosna z przeszłości Lisy.
Spodziewałam się Ricka jako drania, który chce wrócić z podkulonym ogonem, a tu się okazuje, że to walka sióstr. I House, który mógł poszczycić się przed 'teściem' znajomością najlepszych win!
Myślałam, że Greg zacznie się tłumaczyć, choć to nie w jego stylu, a on, z krwawiącym nosem, wziął plecak i poszedł! Podła Emma!

Czekam z niecierpliwością na część kolejną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:06, 19 Sty 2009    Temat postu:

O rany... Ta Emma to ekhem, jakby to łagodnie powiedzieć, dwulicowa zdzira. Naprawdę, działa na nerwy. Ja nie wiem, co bym jej zrobiła, gdybym mogła jej coś zrobić xD Ricka da się jeszcze przeżyć, ale ta wredna siostrzyczka, to już szczyt szczytów dwulicowości i zwykłego chamstwa. A rywalizacja między House'm a wyżej wspomnianym Rickiem jest bardzo, a to bardzo fajna. A wszystko dlatego, że House wygrywał. Chociaż teraz, po tym wszystkim już się nie liczy. No cóż. Trochę dziwnie Emma chce naprawić relacje z Lisą. Odbijanie wszystkich facetów raczej nie należy do naprawiania tychże stosunków. Tak mnie zdenerwowała ta Emma, że aż mi się krew do tej pory gotuje xD Tylko najgorsze w tym wszystkim jest to, że niepokorna siostra Cuddy nie weźmie na siebie odpowiedzialności za to co się stało, i cała wina jest po stronie diagnosty. Trudno. Tylko zastanawia mnie kogo on później spotka XD No ale tego dowiemy się wszyscy za jakiś czas. Tylko żeby nie był to za długo czas. I niech Ci wen dopisze, droga Katty B. Czekam z niecierpliwością. Naprawdę.

Pozdrawiam,
Dis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:04, 25 Sty 2009    Temat postu:

Bardzo fajne
Czekałam na kontynuacje, a gdy wyjechałam ona się ukazała
Teraz przeczytałam i mogę powiedzieć, że to jest świetne
Pozdrawiam i czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
000paulina000
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sty 2009
Posty: 47
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:05, 01 Lut 2009    Temat postu:

kiedy dalsze dzieje ? juz sie nie moge doczekac

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:59, 02 Lut 2009    Temat postu:

Taki fajny fik a tu dalej nie ma c.d...
Katty B. czekamy!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:34, 02 Lut 2009    Temat postu:

Jak dla mnie to ten weekend jest straaaasznie długi
Czekam i czekam i... czekam, przecież nie mogę przez całe życie czekać xD
Musisz coś z tym zrobić
Szkoda, że tak się wszystko pokomplikowało...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:40, 02 Lut 2009    Temat postu:

ja chce cd ten fik jest super

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin