Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Jeden dzień - Zajączek 2010 dla jakiejstam [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jane
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Sie 2009
Posty: 111
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:46, 10 Kwi 2010    Temat postu: Jeden dzień - Zajączek 2010 dla jakiejstam [M]

Cytat:

KTO: Jane
DLA: jakastam
Życzenie: ŻYCZENIE NR 3: fick, śmieszny lub angstowy, bez Lucasa, dziecko House'a i Cuddy
Przepraszam, że tak, ale dzisiaj nie dałam rady dokończyć tego lepiej. Najlepszego!



Zweryfikowane przez autorkę niniejszego.

- Sarah?
- Tak się nazywała żydówka z mięsnego na rogu. Cathy?
- Może jeszcze Heatcliff, co? Nie wymagaj za wiele. Annie?
- Zbyt pospolite.
- Za to sympatyczne.
- Amber też jest sympatyczne, a jakoś nie chcę nazwać córki po trupie dziewczyny Wilsona. Megan?
- A to się da jakoś zdrabniać?
- A imię Rachel da się jakoś zdrabniać?
- Dobra… Co myślisz o Fran?
- Jeśli chcesz zamienić nasz dom w scenerię sitcomu…
- To sam coś wymyśl.
- Wymyśliłem, tylko tobie nic się nie podobało.
- Wiesz co?
- Co?
- Idę po herbatę.
- Idę z tobą.
- Nie potknę się na odcinku trzech metrów.
- Nic nie mówiłem o podtrzymywaniu cię. Mnie też chce się pić.
- Uroczy jak zawsze.
- Wiedziałaś o tym, kiedy za mnie wychodziłaś.
- Niestety.
- Żałujesz?
- Nie, i lepiej, żebym nie zaczęła.
Lisa z wysiłkiem podniosła się z kanapy. Ostatnio było coraz ciężej. Bolały ją kostki i kręgosłup, a brzuch utrudniał już i tak ograniczone ruchy. A Greg zaczynał wariować, chociaż się do tego nie przyznawał. Wszędzie za nią chodził, zawsze znajdując jakiś dobry pretekst. Lisa przysięgła sobie, że w końcu własnymi rękami udusi Wilsona, bo nie miała żadnych wątpliwości, że to był jego pomysł.
W kuchni też było trudniej niż zazwyczaj.
- Siadaj, kobieto. Wolisz English Breakfast czy…
- Cokolwiek. Nie mam już na nic siły.
Spojrzał na nią uważnie.
- Jeszcze tylko tydzień.
- A my nadal nie mamy pojęcia, jak ją nazwać.
- A czy ona w ogóle musi mieć jakieś imię? Może po prostu Apple czy Raspberry*?
- Tylko ty mógłbyś coś takiego wymyślić.
- To akurat był pomysł Wilsona.
- Bo uwierzę.
House z hukiem postawił obie herbaty na stole.
- Wypij ten drogi trunek, a poczujesz napływ energii – oznajmił teatralnie.
- Ale nic tam nie wlałeś, prawda? – zapytała, ostrożnie wąchając napój.
- W normalnych warunkach z chęcią bym cię upił, ale nie uśmiecha mi się zarobienie wielkiego siniaka.
Lisa uśmiechnęła się nieco krzywo. Siniak byłby nie tylko wielki, ale też koszmarnie bolący – musiała się na kimś wyładować. Upiła łyk. Kiedy herbata znalazła się na wysokości jej żołądka, kobietę złapał skurcz. I to jaki!
- House…
- Cuddy…
- Nie – machnęła ręką. – Ja tak na poważnie. Chyba naprawdę się za… – Au!
Z początku patrzył na nią ciekawie, przekrzywiając głowę, ale dopiero po chwili dotarła do niego powaga sytuacji. Rzucił się do telefonu, po drodze potykając się o wszystko, co było na horyzoncie. Ból nogi odsunął się daleko, daleko od niego.
Piętnaście minut później karetka na dzikim sygnalne – chociaż Lisa stanowczo sprzeciwiała się temu środkowi transportu – mknęła przez miasto z prędkością samochodu wyścigowego.

Sześć lat później…

- Nie.
Janey wiedziała, że kiedy rodzice mówią jednocześnie to samo, nie ma już żadnej nadziei. Spuściła głowę i podciągnęła kolana pod brodę. W jej oczach zalśniły łzy.
Usłyszała głośne westchnięcie.
- No dobrze – zgodziła się mama.
- Hej! – oburzył się ojciec.
- No co? To tylko jeden dzień, przecież nie będzie ci tak bardzo przeszkadzać – próbowała go przekonać.
- Ostatnim razem zeswatała na dobre Foremena i Trzynastkę. Sądzisz, że teraz dam jej wejść do mojego gabinetu? Bóg jeden wie, co mogłoby się stać.
- Foreman i Trzynastka nie mieli jej tego za złe.
- Ale ja tak.
- Hej, ja tu wciąż jestem, wiecie? – włączyła się Janey.
- Czy oskarżony ma coś na swoją obronę? – House uniósł brew.
- No, właściwie to nie – przyznała.
- To niech oskarżony się nie odzywa.
- Świetnie! Jak skończycie, to przyjdźcie do mnie i powiedzcie, co w końcu ustaliliście!
Podniosła się wściekle, wyszła z pokoju i chętnie trzasnęłaby drzwiami, ale nie bardzo miała jak. Nie chciała niszczyć swojego pokoju.
Usiadła na łóżku, otworzyła książkę i spojrzała na zegarek. Piętnaście minut. Maks. Potem ktoś przyjdzie, albo to ona pójdzie sobie do kuchni po jogurt. Zaczynała być głodna.
Kiedy doszła do momentu, w którym główny bohater zabija swojego brata trucizną znalezioną w szufladzie ciotki, do drzwi zapukała mama. Miała zmęczoną twarz, ale mimo to się uśmiechała.
- Tata się zgodził. Możesz jutro iść z nim do pracy.

- Słuchaj, umówmy się – zaczął tata, kiedy weszli do windy. – Ja mówię, ty siedzisz cicho z cukierkami.
- A masz cukierki? – zdziwiła się.
- Nie. Trzynastka ma. Uwielbia dzieci – skrzywił się.
Janey siorbnęła głośniej sok. Dwa kucyki przy uszach zatrzepotały.
- A będę mogła wam pomagać?
House spojrzał na nią. Właśnie w takich przypadkach poznawał empirycznie znaczenie słowa „dylemat”. Jego córka była doprawdy piekielnie bystra, ale jednocześnie miała dopiero sześć lat. Najbezpieczniejszą odpowiedzią wydało mu się wymijające:
- Zobaczymy.
Janey aż podskoczyła. Po dotarciu na odpowiednie piętro popędziła prosto do gabinetu taty.
- Cześć, Jenny! – usłyszała, a zaraz potem wpadła w ramiona Remy. – Długo się nie widziałyśmy, prawda?
- Prawda – potwierdziła dziewczynka, uważnym spojrzeniem obrzucając cały pokój. Największy błysk w jej oczach wzbudziła biała tablica, niepomazana jeszcze markerami. Tata dostrzegł jej spojrzenie.
- Nie ma mowy. Umawialiśmy się, że siadasz w kącie i cię nie słychać, pamiętasz?
- Pewnie, tato – powiedziała wesoło. Otworzyła swój ulubiony zeszyt ze słonikami i zaczęła w nim bazgrać kolorowe wzorki. Nie zdawała sobie sprawy, że cały zespół dusił w sobie wybuch śmiechu, spowodowany nazwaniem House’a tatą.
- Mamy dzisiaj jakiś przypadek?
- Nie – odparł Foreman. Założył ręce za głowę.
- Niemożliwe.
- A jednak – potwierdził Taub.
- W Izbie nic nowego?
- Same złamania – potwierdziła Trzynastka, przerzucając papiery.
- Idźcie do domu – oznajmił nieoczekiwanie. Zespół spojrzał na niego jak na wariata.
- Co?
- Idźcie do domu, mówię – powtórzył diagnosta. – Spędźcie trochę czasu razem. Taub, ciebie to nie dotyczy.
- Zorientowałem się – mruknął.
- Ale… jesteś pewny? Nie będziesz potrzebował naszej pomocy czy coś… - mówiła Remy. Taub spojrzał na nią groźnie.
- Tak, jestem pewny. A teraz zmykajcie, bo każę wam przeprowadzić testy na wszystko z każdej próbki, jaką…
- Dobra, zrozumieliśmy – przerwał Foreman. – Już sobie idziemy.
Janey odprowadzała ich wzrokiem. Remy pomachała do niej na pożegnanie. Odmachała jej i w milczeniu spojrzała na ojca.
- A co my będziemy robić?
- To chyba oczywiste – wyszczerzył się. – Pójdziemy do Wilsona.



*Apple czy Raspberry – jabłko czy malina.[/img]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jane dnia Wto 18:09, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:13, 10 Kwi 2010    Temat postu:

Dziękuję ślicznie

Jane! Zdaje mi się, że nic Twojego wcześniej nie czytałam, żałuję. I to strasznie.

Strasznie mi się podobało. Podoba mi się całość. Ot taka sympatyczna miniaturka na poprawę humoru i do tego śmieszna i zgrabnie napisana.

Cytat:
- A co my będziemy robić?
- To chyba oczywiste – wyszczerzył się. – Pójdziemy do Wilsona.

Cały House. Końcówka jak najbardziej na miejscu

Dziękuję jeszcze raz.

Pozdrawiam i ściskam (nie całuję, bo by mi się jeszcze dostało od HuddyFan ),
J.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:04, 10 Kwi 2010    Temat postu: Re: Jeden dzień - Zajączek 2010 dla jakiejstam [M]

Jane napisał:

- A co my będziemy robić?
- To chyba oczywiste – wyszczerzył się. – Pójdziemy do Wilsona.



Boskie Esencja tegoż fika


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:46, 13 Kwi 2010    Temat postu:

Jane
Piękniste toż to
"- Wiesz co?
- Co?
- Idę po herbatę.
- Idę z tobą.
- Nie potknę się na odcinku trzech metrów.
- Nic nie mówiłem, o podtrzymywaniu cię. Mnie też chce się pić.
- Uroczy jak zawsze.
- Wiedziałaś o tym, kiedy za mnie wychodziłaś.
- Niestety.
- Żałujesz?
- Nie, i lepiej, żebym nie zaczęła."
- to jest właśnie to za co kocham Huddy

"- Ostatnim razem zeswatała na dobre Foremena i Trzynastkę. Sądzisz, że teraz dam jej wejść do mojego gabinetu? Bóg jeden wie, co mogłoby się stać." - jeszcze zeswatałaby Chase'a z Taubem

"- A co my będziemy robić?
- To chyba oczywiste – wyszczerzył się. – Pójdziemy do Wilsona."
- taaa... cóż, w końcu jego też trzeba zeswatać

Jane, boskie, urocze i w ogóle cacy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez lisek dnia Wto 17:55, 13 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin