Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Księżniczka i ja [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:19, 11 Maj 2010    Temat postu: Księżniczka i ja [M]


Zweryfikowane przez Autorkę.

A/N
House M.D. należy do Shore'a&Co., ale już nad tym pracuję. Fik jest bezsensownym, bezcelowym crackiem, napisanym, bo miałam taki kaprys. Jest to również prezent urodzinowy dla mojej ukochanej starszej siostry.

Dedykowane Oldze, w dniu jej osiemnastych urodzin. Witaj po ciemnej stronie mocy, kochana, mamy ciasteczka!

Księżniczka i ja

- … Nie lubię cię, wujku House.
- Ja ciebie też nie, bachorku, ale przegrałem zakład z twoją mamą i miałem do wyboru: ty albo klinika. Z dwojga złego, wolę ciebie. Mniejszy kaliber.
- Mama powiedziała, że nie możemy oglądać telewizji, bo spróbowałbyś mnie zdre… zdes…
- Zdeprawować, Boże. Jędza. … I niech zgadnę, Internet też odcięła?
- … Tak.
- Jędza. … To znaczy, że nie będę mógł ci włączyć Teletubisiów czy czegoś równie mózgotrzepiącego i się nie przejmować?
- …
- Wiedziałem, że to nie będzie takie proste. … Dobra, co chciałabyś robić, a co nie wymagałoby ode mnie ruszenia się z tego fotela?
- Opowiedz mi bajkę?
- … Nie znam żadnych bajek.
- Każdy zna jakąś bajkę! … Proszę?
- Nie umiem opowiadać bajek!
- Proszę proszę?
- … Z wisienką na czubku?
- Aha.
- … Robisz się taka sama, jak twoja matka. Siadaj wygodnie na podłodze i słuchaj. No dobra. Dawno, dawno temu…

***

Dawno, dawno temu w Princeton mieszkała księżniczka Lisa. Była bardzo bogata i bardzo piękna, co ma duży związek z naszą historią, ale o tym za chwilę. Księżniczka Lisa mieszkała w ogromnym, nowoczesnym apartamencie w samym centrum…

***

- Nieprawda!
- Co nieprawda? Kto opowiada, ja czy ty?
- Księżniczki nie mieszkają w apartamentach!
- Ta mieszka. To Żydówka, żal jej kupić sobie pałac.
- …
- Kontynuując.

***

Księżniczka Lisa mieszkała w ogromnym, nowoczesnym apartamencie w samym centrum miasta. Była osobą mądrą i dobrą dla innych – w swej mądrości i dobroci postanowiła nawet zasponsorować jeden z miejskich szpitali, w którym – dzięki jej wysiłkom – od tego czasu udawało się wyleczyć każdą chorobę. Księżniczka była otoczona przez równie dobrych i równie mądrych, choć nie tak ładnych, doradców. Każdy z nich starał się pomagać księżniczce w jej licznych książęcych obowiązkach; do najbliższych współpracowników należeli ojciec Robert – młody i wykształcony zakonnik, który w swoim małym, tajnym laboratorium opracowywał wszystkie rewolucyjne lekarstwa – Eric, adiutant księżniczki, lady Trzyn… lady Remy, która szefowała osobistej i przybocznej ochronie, oraz pan James Wilson – najbliższy i najbardziej zaufany doradca oraz od lat najlepszy przyjaciel księżniczki. I wydawać się mogło, że księżniczka Lisa żyje i będzie żyć w spokoju i szczęściu, otoczona wiernymi i oddanymi ludźmi.

Tak się jednak nie stało…

***

Na drugim końcu miasta, w małym, dusznym mieszkanku, żył detektyw. Nie był zbyt lubiany ani za często zatrudniany – jego niekonwencjonalne metody prowadzenia spraw oraz trudny charakter sprawiały, że ludzie woleli wynajmować gorszych śledczych, ale takich, z którymi łatwiej było się porozumieć. Do niego przychodzono tylko w ostateczności, gdy wszystko inne zawiodło.

- Pan House? – Do mieszkania, w którym jednocześnie mieściło się biuro detektywa, wszedł brązowowłosy mężczyzna. Gość uśmiechnął się niepewnie i skłonił detektywowi głowę. – Jestem James Wilson, dzwoniłem do pana…

- Tak – potwierdził detektyw i wskazał gościowi fotel naprzeciw swojego. – Proszę siadać, panie Wilson. Napije się pan czegoś? – spytał gospodarz wstając i podchodząc do barku. Kiedy pan Wilson odmówił, detektyw nalał sobie szklaneczkę burbonu. – Co pana tutaj sprowadza, panie Wilson?

Gość odchrząknął.

- To sprawa bardzo delikatna, ale i najwyższej wagi – zaczął. – Jak pan być może wie, pracuję dla jaśnie księżniczki Lisy.

- Proszę kontynuować – poprosił detektyw, sącząc drinka.

- Mam wszelkie powody by sądzić, że komuś zależy na śmierci księżniczki. W szczególności teraz, gdy księżniczka zaręczyła się z hrabią Lucasem.

- Doprawdy? – Gospodarz dopił burbon i odstawił szklankę na poręcz fotela. – Wnioskuję, że chce pan, bym dowiedział się, kto planuje morderstwo księżniczki i mu zapobiegł?

- Tak – odparł pan Wilson. – To naprawdę ważne. Księżniczka jest dla mnie jak rodzona siostra, moje szczęście zależy od jej szczęścia.

- W porządku. – Detektyw wstał. – Ale to będzie dużo kosztować.

- Koszty nie grają roli – odpowiedział z mocą pan Wilson. – Tu chodzi o życie księżniczki.

Detektyw stanął plecami do klienta i spojrzał za okno. Nad Princeton właśnie wschodziło słońce.

- Zatem w porządku – oświadczył. – Zaraz zabieram się do pracy.

***

Pan House rozpoczął swoje śledztwo – wbrew jakiejkolwiek logice i zdrowemu rozsądkowi – od baru Sherrie’s, znajdującym się niedaleko wylotowej z Princeton w kierunku Trenton. Mężczyzna wszedł do środka, skłonił się Larry’emu, wiecznie uśmiechniętemu barmanowi, i podszedł do siedzącego w najodleglejszym kącie niskiego mężczyzny.

- Masz coś dla mnie? – spytał cicho pan House, dosiadając się do mężczyzny. Ten przewrócił oczyma, wytarł swój wydatny nos w barową chusteczkę i sięgnął do stojącej na podłodze aktówki. Wyciągnął z niej szarą kopertę i podał detektywowi.

- Jasne – odparł. – Zdobycie tego wymagało ode mnie użycia wszystkich umiejętności z arsenału schlebiania kobietom, ale opłaciło się. – Mężczyzna wziął do ręki szklankę z whiskey. – Najbardziej gadatliwa okazała się pokojówka Brenda. W środku masz informacje o wszystkich ludziach z otoczenia księżniczki. – Niski mężczyzna dopił whiskey i wstał od stołu. – Lepiej dowiedz się, kto poluje na naszą koronowaną głowę, House. Leczę się w jej szpitalu.

- Nie martw się, Taub – odparł pan House, otwierając kopertę. – Będę szybszy niż zamachowcy.

Taub kiwnął głową i ruszył w kierunku wyjścia z baru. Pan House zaczął z ciekawością przeglądać materiały, których dostarczył mu jego szpicel. Fascynujące…

- Podać coś, panie House? – spytał Larry, podchodząc do stolika.

- Burbon, Lawrence, dzięki – poprosił pan House, nie odrywając wzroku od dokumentów. Powoli zaczynał rozumieć, co tu się dzieje.

***

- Naprawdę?
- Naprawdę co, smarkaczu?
- Naprawdę on już wie, co się dzieje? Wujku…
- Cicho bądź. Podstawowa zasada rządząca światem brzmi…
- … wszyscy kłamią, wiem.
- No właśnie. Lepiej słuchaj uważnie, bo w tej historii nic nie jest takie, jakim się zdaje…

***

- Rozpoznanie – oświadczył pan House, gdy Larry wrócił z zamówioną szklanką burbonu. – Siadaj, pomożesz mi. – Detektyw wskazał Larry’emu krzesło. – Księżniczka, lat więcej niż podaje, nosi za duże dekolty… Cholernie bogata.

- Zanotowane – powiedział Larry, opierając brodę na złożonych dłoniach i zapatrując się w pana House’a.

- Poznaje o wiele młodszego hrabiego. Po słownie kilku miesiącach znajomości zaręczają się, a księżniczka wszystko, co ma, oddaje we współzarządzanie hrabiemu.

- Jest głupia – zawyrokował Larry – albo naprawdę go kocha.

- Jak się okazuje – pan House wskazuje leżącą na stoliku szarą kopertę – hrabia jest spłukany. Nie ma nic. A tymczasem współpracownicy księżniczki zaczynają obawiać się, że ktoś planuje zabić ich pracodawczynię. Diagnozy, start.

- To dość proste – stwierdził po chwili namysłu Larry. – Hrabia rozkochuje w sobie samotną księżniczkę w średnim wieku, nakłania ją do przekazania sobie części majątku, który jest mu bardzo potrzebny. Aby zdobyć resztę, musi najpierw pozbyć się narzeczonej, więc aranżuje morderstwo.

Pan House przytaknął.

- To takie proste… - przyznał. – Aż za proste. Ale cóż zrobić. – Detektyw wstał od stolika, wyciągnął z kieszeni kilka dolarów i rzucił na blat. – Fakty mówią same za siebie.

Mężczyzna narzucił na siebie skórzaną kurtkę i wyszedł z baru.

***

Droga do pięknego loftu księżniczki nie była długa i pan House pokonał ją w kilkanaście minut. Próbował dodzwonić się do pana Wilsona, by powiedzieć mu, co odkrył – był pewien, że nikt nie wie o problemach finansowych hrabiego Lucasa, ludzie jego pokroju nigdy nie wspominali o swoich mrocznych stronach – ale komórka najbliższego doradcy księżniczki była tajemniczo poza wszelkim zasięgiem. Detektyw postanowił więc udać się do apartamentu księżniczki sam.

Już na wjeździe na podziemny parking jego uwagę zwróciło stare, srebrne Volvo. Zaparkowane było na środku uliczki wjazdowej, całkiem wbrew przepisom. Wyraźnym było, że ktoś zostawiał auto w wielkim pośpiechu. Tknięty złym przeczuciem, detektyw pokazał ochroniarzowi swoją odznakę policyjną – starą i bardzo podrabianą – i pognał na górę, na ostatnie piętro, gdzie znajdował się apartament księżniczki Lisy. Był w połowie schodów – ktoś zablokował windę, kurwa, to było zaplanowane – gdy nagle usłyszał krzyk, dochodzący właśnie z rzeczonego loftu. Mężczyzna przyspieszył; gdy dobiegł na górę, przez jedną ze szklanych ścian zobaczył drobną blondynkę, która z ogromną strzykawką zbliżała się do próbującej wbić się w ścianę brunetki. Pan House szybko otworzył drzwi apartamentu, wbiegł do środka i złapał uniesioną do góry rękę blondynki. Trzymana przez nią strzykawka upadła na podłogę, a sama kobieta pisnęła przerażona.

- Nie tak szybko – burknął House, rzucając dziewczyną o ścianę. – Czy ty w ogóle wiesz, co to dyskrecja? – Mężczyzna rzucił szybkie spojrzenie przestraszonej brunetce, która wciąż stała z plecami przyklejonymi do ściany. – Wszystko w porządku, wasza wysokość?

***

Wyjątkowo kiepska płatna morderczyni – na obronę jej zleceniodawcy powiemy tylko, że była to jedyna płatna morderczyni w Princeton – nie podała prawdziwego imienia i kazała nazywać się Cameron. Dziewczyna była bardzo uparta – nie odpowiedziała na właściwie żadne pytanie pana House’a i odmówiła wskazania zleceniodawcy, nawet za cenę złagodzenia wyroku dla siebie. Uparta, głupia i lojalna, pomyślał pan House, pozwalając sobie przez chwilę powzdychać nad zanikającymi szlachetnymi cechami.

- Zdajesz sobie sprawę, że nie uszczęśliwiasz mojej żony, wyciągając mnie o trzeciej rano z łóżka? – spytał Taub, siadając obok pana House’a przy ich zwyczajowym stoliku w Sherrie’s.

- Potrzebuję pomocy – wyjaśnił pan House, sącząc burbon. – Pilnie.

Taub westchnął.

- Dobra, czego chcesz?

- Wszystkich informacji na temat płatnej morderczyni, która pracuje jako Cameron. Znajdź mi, jak nazywa się naprawdę i z kim kontaktowała się w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Chcę mieć wszystko.

- Coś jeszcze, jaśnie panie? – mruknął sarkastycznie Taub, wstając od stolika. Pan House wyszczerzył zęby i pokręcił przecząco głową. – Będziesz to miał za dwie godziny.

- Jesteś wielki – stwierdził detektyw, zwracając się do wychodzącego współpracownika. – Ale tylko metaforycznie!

***

Cameron – która naprawdę nazywała się Allison i była panią immunolog, która niegdyś pracowała w szpitalu księżniczki Lisy – jak się okazało, miała bardzo ciekawe powiązania z większością ludzi z najbliższego otoczenia księżniczki. Najbardziej intrygująca była jednak informacja – całkowicie prawdziwa, gdyż na Taubie można było polegać – że Cameron swego czasu była kochanką pana Wilsona, o do tej pory nieskazitelnie czystej reputacji. To właśnie ta informacja zaprowadziła pana House’a do domu milady Samanthy, byłej żony pana Wilsona i głównego nadzorcy szpitala księżniczki.

- Dziękuję za przyjęcie mnie, milady – powiedział pan House, kłaniając się przed skrzywioną blondynką.

- Nie powiem, aby przyjemność była po mojej stronie – odpowiedziała chłodno milady, siadając na obitej różowym pluszem sofie.

- Chciałbym zapytać o pani byłego męża, milady.

O ile to możliwe, milady skrzywiła się jeszcze bardziej.

- Oczywiście – odparła przez zaciśnięte zęby. – Czego chce pan się dowiedzieć?

- Czy znał on może drobną blondynkę imieniem Allison?

Milady Samantha roześmiała się zimno.

- Oczywiście. To była jego kochanka. Jedna z kochanek, w każdym razie – dodała po chwili namysłu. – Ją akurat lubiłam najbardziej. – Milady westchnęła dramatycznie. – James jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem, ale bardzo zagubionym. Wie, czego chce, wie też, że nigdy tego nie dostanie, i nie do końca wie, co z tym dalej zrobić.

Pan House zamrugał zdziwiony.

- To znaczy co wie? – spytał. Milady ponownie westchnęła i zaczęła przeczesywać palcami swoje farbowane blond włosy.

- Od zawsze kocha się w księżniczce.

***

- Panie Jamesie Wilson, jest pan aresztowany pod zarzutem przygotowania próby zamachu na jej wysokość księżniczkę Lisę – oświadczył pan House, wraz z policjantem wchodząc do gabinetu pana Wilsona. Pan Wilson zamrugał zdziwiony.

- Co?

- Ma pan prawo zachować milczenie, ale ja radziłbym z niego nie skorzystać, jeśli chce pan jeszcze kiedyś wyjść na wolność.

Policjant skuł pana Wilsona kajdankami i wyprowadził z biura.

- Zaraz, to musi być jakaś…

***

- … pomyłka!
- Żadna pomyłka, po prostu siedź cicho i słuchaj. To jeszcze nie koniec.
- Wiem, wujku. Uśmiechasz się.
- No ba.
- Wujku House…?
- Tak?
- Znowu obraziłeś się na wujka Jimmy’ego, prawda?

***

- Od zawsze kochał się pan w księżniczce Lisie. Wiedział pan jednak, że nigdy pan jej nie zdobędzie. Jednocześnie nie mógł pan też patrzeć, jak pana ukochana układa sobie życie z innym. Wolał pan więc ją zabić niż pozwolić jej na ślub z hrabią.

- I dlatego przyszedłem do pana i poprosiłem o pomoc? – zdziwił się pan Wilson, wpatrując szeroko otwartymi ze strachu oczyma w pana House’a. Detektyw zmrużył oczy.

- Przykrywka – wyjaśnił. – I nie zaprzeczył pan.

- Nie mam czemu! – zdenerwował się pan Wilson. – Połowa z tego to wyssane z palca bzdury!

- A druga połowa?

Pan Wilson westchnął.

- Druga połowa to prawda. Tak, kocham księżniczkę – wyjaśnił – ale nigdy bym jej nie skrzywdził. Zależy mi na niej i na jej szczęściu. Chcę, by sobie ułożyła życie, nawet jeśli nie ze mną.

Pan House przyglądał się przez chwilę aresztowanemu z wyrazem zamyślenia na twarzy; następnie wstał i wyszedł z sali przesłuchań, zostawiając pana Wilsona samego. Detektyw zwrócił się do policjanta:

- Przetrzymaj go przez noc w areszcie, a jutro rano puść. Zobaczymy, co powie w nocy.

***

Była piąta rano, gdy zadzwonił telefon w biurze pana House’a.

- Tak? – spytał detektyw zaspanym głosem, podnosząc głowę znad sterty papierów.

- Panie House? – zaczął policjant. – Mamy problem. W nocy ktoś otruł pana Wilsona.

***

- Czego chcesz, House?
- A gdzie „dobry wieczór, jak tam walka z bachorkiem”, Jimmy? Zapomniałeś o manierach?
- Przepraszam bardzo. A więc… Och, cześć, House, jak miło, że dzwonisz. Jak tam niańczenie Rachel, podczas gdy Cuddy i Lucas są na kolacji?
- Świetnie, dzięki za pamięć. Pasożyt jest w kuchni i robi sobie kakao. Opowiadam jej bajkę.
- … Ty? Bajkę? O czym ona niby jest?
- O księżniczce Lisie z Princeton, którą ktoś próbuje zamordować.
- To… cudownie. … Kto próbuje ją zamordować?
- Jeszcze nie wiem, wymyślam na bieżąco. … Na razie otruto ciebie.
- Nie sądzisz, że to dość… ekstremalne jak na pięciolatkę?
- Daj spokój, małej się podoba.
- Ja nie wątpię.
- Muszę kończyć, pasożyt wrócił z mlekiem, a mnie czeka jeszcze co najmniej jedna rozmową z twoją znowu-byłą żoną.
- … Że co?!
- Abonent jest nieosiągalny.

***

Pan House podał księżniczce chusteczkę, którą ta przyjęła z pełnym wdzięczności wyrazem twarzy.

- To był mój najlepszy przyjaciel – chlipnęła kobieta, rozcierając swój perfekcyjny makijaż. – Nie wierzę, że on…

- Na pocieszenie mogę powiedzieć, że to wyklucza go z grona podejrzanych – stwierdził ciepło pan House. Księżniczka spróbowała uśmiechnąć się przez łzy.

- Dziękuję, panie House – powiedziała cicho. – To wiele dla mnie znaczy. Pana obecność i… i wsparcie… - Westchnęła. – Mój narzeczony nie radzi sobie w czasie kryzysów. Oczywiście ulotnił się gdzieś, wydaje mi się, że poleciał z kolegami na Bahamy. – Księżniczka chlipnęła. – Nie wierzę, że James…

- Już… dobrze – mruknął pan House, klepiąc księżniczkę po ramieniu. Kobieta przycisnęła się do detektywa i wtuliła głowę w jego ramię. – Proszę się nie martwić, wasza wysokość, znajdę tego, kto jest odpowiedzialny.

***

Jedyną osobą, która mogła przygotować tak rewelacyjną i szybko działającą truciznę był zakonnik z grona najbliższych współpracowników księżniczki, ojciec Robert. To do niego pan House wraz z księżniczką udali się najpierw.

- Nawet nie próbuję się ukrywać – oświadczył zakonnik z ciężkim, australijskim akcentem. – To ja opracowałem truciznę.

- Dlaczego, Robercie, dlaczego? – spytała z rozpaczą w głosie księżniczka. Ojciec Robert westchnął i zaprzestał ucierania korzonków.

- Chciałem ratować Allison. Przyszła do mnie zamaskowana osoba i oferowała, że za truciznę ją uwolni … Zeznania pana Wilsona by ją pogrążyły, a ja nie mogłem na to patrzeć – wyznał zakonnik. – Wybacz mi, wasza wysokość, ale Allison… Allison to miłość mojego życia i nie potrafię sobie wyobrazić życia bez niej. Nie! – zakrzyknął, strącając ręką korzonki ze stołu. – To nie byłoby życie, to byłaby smutna egzystencja, pozbawiona celu i sensu…

- Tak, tak, pięknie – burknął pan House, rozglądając się po laboratorium zakonnika. – Masz tendencję do dramatyzowania, to już wiemy. Czy jesteś w stanie powiedzieć nam coś pożytecznego?

Zakonnik mrugnął zdziwiony.

- Och… - Mężczyzna się zamyślił. – Powinien pan porozmawiać z lady Remy. Szefuje prywatnej ochronie księżniczki i nic nie dzieje się bez jej wiedzy i zgody. Ona wie naprawdę o wszystkim.

Pan House kiwnął głową i wyszedł z laboratorium zakonnika. Księżniczka Lisa została w środku; detektyw kątem oka zobaczył, jak przytula zakonnika i chlipie razem z nim. Rozemocjonowani ludzie władzy – zaprawdę nie ma nic od nich gorszego.

***

Lady Remy – w przeciwieństwie do większości ludzi, z którymi do tej pory miał do czynienia – popatrzyła na niego jak na idiotę.

- Praca dla księżniczki to najlepsza fucha, jaką kiedykolwiek złapałam – oświadczyła dumnie i skrzyżowała ręce na piersi. – Nigdy nie miałam żadnego powodu, by zdradzić zaufanie, jakim księżniczka mnie obdarzyła i nigdy tego nie zrobiłam.

- To cudownie – odparł pan House – ale na słowo ci nie wierzę. Wszyscy kłamią.

- Cóż, ja nie – odbiła piłeczkę lady Remy. – Przez ostatnie trzy miesiące ciężko pracowałam wraz z Erikiem i milady Samanthą nad przygotowaniem i zabezpieczeniem oficjalnej wizyty księżniczki w darmowej klinice. W tym czasie mogłam sześć razy przygotować i przeprowadzić zamach, ale tego nie zrobiłam. – Kobieta spojrzała groźnie na detektywa. – Więc niech mi pan nie wmawia, że jestem zdrajcą stanu czy co… Coś się stało?

Ale pan House jej nie słuchał. Wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem, z delikatnym uśmiechem na twarzy.

- Wiem już – oświadczył, spoglądając na przyglądającą mu się z zastanowieniem księżniczkę – kto za tym wszystkim stoi.

***

Adiutant nadzwyczajny Eric Foreman przełknął głośno ślinę.

- Ja… - zaczął, ale pan House gwałtownie mu przerwał.

- Proszę, oszczędź sobie wykręcania się. Wiemy, że to ty kupiłeś truciznę od ojca Roberta, wiemy, że to ty otrułeś Jamesa Wilsona i wiemy też, że to ty planowałeś zamach na życie jaśnie księżniczki. Mamy dowody i zeznania innych. Lepiej przyznaj się teraz, zanim będę musiał ci to wszystko udowodnić.

Eric prychnął.

- Dobra. Tak, to ja kupiłem truciznę, tak, to ja otrułem Wilsona. Miałem dość ciągłego bycia popychadłem dla wszystkich wokół, choć raz chciałem mieć coś tylko dla siebie. A on stanął mi na drodze, kiedy zatrudnił ciebie. – Adiutant rzucił panu House’owi pełne nienawiści spojrzenie. – Jednak to nie ja zaplanowałem zamach. Nie ja zaplanowałem i nie ja wykonałem. Tego mi nie przypiszecie.

Pan House uśmiechnął się tryumfalnie.

- Cudownie, że nam to powiedziałeś, bo – tak naprawdę – nic na ciebie nie mieliśmy. No, nic poza moim przeczuciem.

Pan House zapukał w szybę oddzielającą pokój przesłuchań od reszty posterunku policji. Kiedy wychodził, Eric wciąż wyglądał na zszokowanego.

***

- Zazdrość, złamane serce i nienawiść – wyliczył pan House, wchodząc do domu milady Samanthy. – Trzy rzeczy, które popchną kobietę do zbrodni, prawda, milady? - Milady wysunęła dumnie podbródek i nie odpowiedziała. – Naprawdę pani sądziła, że to się uda? Że nikt się nie zorientuje?

- Wszystko szło zgodnie z planem dopóki pan się nie pojawił – powiedziała nienawistnie milady. – Wszyscy mieli szczęśliwie oskarżać hrabiego, a ja miałam zostać zarządcą całego szpitala.

- A adiutant Foreman?

Milady wzruszyła ramionami.

- Zginąłby po drodze w tajemniczych okolicznościach.

Pan House pokręcił z podziwem głową.

- Milady Samantho, jest pani dobra, ale nie wystarczająco…

***

Pan House potarł twarz. Był zmęczony, cholera, tak zmęczony… Kilka dni ciągłego śledztwa, nieustającego biegania, gonienia, krzyczenia, rozważania… Jak to dobrze, że to wszystko już się skończyło.

- Panie House? - Księżniczka Lisa uśmiechnęła się i nieśmiało założyła kosmyk brązowych włosów za ucho. – Chciałam panu podziękować za oddanie, z jakim rozwiązywał pan tę sprawę. – Księżniczka spuściła wzrok. – Jestem naprawdę pod wrażeniem pana umiejętności, pana osoby… - Księżniczka zrobiła krok do przodu i podniosła oczy. – Panie House, ja…

Kobieta nachyliła się w stronę detektywa, gdy nagle za jej plecami rozległ się krzyk:

- Lisa! - Speszona księżniczka zrobiła krok do tyłu i pozwoliła porwać się w ramiona hrabiemu Lucasowi. – Moja najmilsza, tak się martwiłem… W przerwach w czasie gry w tenisa, ale zawsze! – Hrabia przytulił mocno swą narzeczoną. – Tak się o ciebie bałem, ukochana.

Księżniczka pozwoliła się ściskać, ale ponad ramieniem hrabiego dalej wpatrywała się w detektywa. Z uczuciem i tęsknotą. Pan House uśmiechnął się gorzko, schylił księżniczce głowę i odszedł.

Pewne rzeczy na zawsze będą poza jego zasięgiem.

***

- Nie!
- Co „nie”?
- Tak nie może być! Wujek, ty nie umiesz opowiadać, bajki się tak nie kończą!
- To wymyśl lepsze zakończenie, geniuszu.

***

Pan House potarł twarz. Był zmęczony, cholera, tak zmęczony… Kilka dni ciągłego śledztwa, nieustającego biegania, gonienia, krzyczenia, rozważania… Jak to dobrze, że to wszystko już się skończyło.

- Panie House? - Księżniczka Lisa uśmiechnęła się i nieśmiało założyła kosmyk brązowych włosów za ucho. – Chciałam panu podziękować za oddanie, z jakim rozwiązywał pan tę sprawę. – Księżniczka spuściła wzrok. – Jestem naprawdę pod wrażeniem pana umiejętności, pana osoby… - Księżniczka zrobiła krok do przodu i podniosła oczy. – Panie House, ja…

Kobieta nachyliła się w stronę detektywa i delikatnie go pocałowała.

- Pani co, wasza wysokość? – spytał się cicho pan House.

- Chyba się w panu zakochałam – wyznała księżniczka. – Tak troszeczkę.

- To dobrze – odparł pan House, łapiąc księżniczkę za rękę – bo ja panią też kocham, tak troszeczkę.

I pocałowali się ponownie. Następnego dnia księżniczka zerwała zaręczyny z hrabią Lucasem i wyszła za mąż za detektywa Gregory’ego House’a. I żyli razem długo i szczęśliwie.

***

- Tak się kończą bajki – oświadczyła Rachel z uśmiechem. House przewrócił oczyma.

- Dobra, niech ci będzie, pasożycie. A teraz idź się umyj.

Właśnie ten moment wybrał zamek, by szczękiem oznajmić powrót Cuddy i Lucasa.

- Mama! – zawył dzieciak i rzucił się do drzwi. Cuddy rzuciła torebkę na ziemię i przytuliła córkę.

- Cześć, skarbie. – Kobieta cmoknęła dziewczynkę w czubek głowy. – Dobrze się bawiłaś z wujkiem House’m?

- Wujek opowiadał bajkę – oświadczyła Rachel, ciągnąc matkę do salonu. – Opowiedział złe zakończenie, ale ja je poprawiłam.

Dziewczynka uśmiechnęła się dumnie. Cuddy spojrzała na House’a. W jej oczach tańczyły wesołe iskierki, ale nic ponad to. Nie było w nich tęsknoty, uczucia, pożądania ani miłości. W każdym razie – nie dla niego.

- Tak? – spytała kobieta. – Skończyła się szczęśliwie?

- Ta bajka akurat tak – powiedział House, wstając i zabierając skórzaną kurtkę z oparcia fotela. Mężczyzna przeszedł przez salon, w holu minął rozradowanego Lucasa i doszedł do drzwi. Wyciągnął rękę i nacisnął klamkę; wyszedł z domu i zatrzasnął za sobą drzwi.

***

Nie wszyscy żyli długo i szczęśliwie.

**

KONIEC


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Wto 18:19, 11 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:39, 11 Maj 2010    Temat postu:

to jest boskie
rezerwacja ^^

edit:

Dobry crack nie jest zly Mimo, ze nie jestem specjalnie entuzjastka crackow, to ten mi sie podoba. Poniewaz pokazalas, dwie rzeczywistosci.

Musze przyznac, ze zaskoczylas mnie tym jak House umiejetnie wplata w swoja opowiesc, roznego rodzaju zlosliwosci. Mam na mysli na przyklad, skapstwo zydow, czy dosc smiesznie pokazanie Lucasa jako utrzymanka ksiezniczki Lisy. Oczywiscie nie chce powiedzeic, ze to dobrze tak mowic o zydach i uogolniac, ale tutaj po prostu fajnie wplatlas takie typowe ludzkie uprzedzenia.
Wszystkie postaci, sa pokazane w ciekawy sposob, napewno ma na to wplyw, ze to House je kreuje w swojej historii, zreszta siebie tez przedstwia ciekawie. Z jednej strony, mowi jakim to jest super detektywem, ale tez, ze ma ciezki charakter.

Zagadka rowniez jest niczego sobie, pozwalasz czytelnikowi kroczek po kroczku razem z Housem rozwiazywac ta lamiglowke.

To jak Reachel wydedukowala, ze House robi z Wilsona zla postac, bo jest na niego wkurzony:D urocze
Cytat:
- Znowu obraziłeś się na wujka Jimmy’ego, prawda?


Ciekawe czy ty usmiercilas Jimmiego, rowniez dlatego, ze ci zalazl czyms za skore? moze ostatni ep tak na ciebie wplynal?
Druga rzecz, ktora mnie ciekawi, czy to kogo House widzi w roli ostatecznie winnego proby zabicia Ksiezniczki, mam na mysli Sam to tylko wynik tego, ze jej nie lubi czy tez twoje odczucia co do postaci?
Musze przyznac, ze opowiadanie to idealnie oddaje to co House, moze czuc do poszczegolnych postaci w obecnym sezonie, a zwlaszcza po ostatnich odcinkach.
Podoba mi sie jak, zakonczylas opowiadanie. Z jednej strony jest happy End, ale tylko w bajce, w prawdziwym zyciu juz nie i House po prostu wychodzi. Podoba mi sie tez, ze nie robisz zbednych nadzieji czytelnikom, tylko brutalnie dajesz do zrozumienia, ze w realu nie bedzie happy endu
Cytat:
Cuddy spojrzała na House’a. W jej oczach tańczyły wesołe iskierki, ale nic ponad to. Nie było w nich tęsknoty, uczucia, pożądania ani miłości. W każdym razie – nie dla niego.


Jesli chodzi o twoj styl pisania, to nic dodac nic ujac, pieknie. Akcja swietnie poprowadzona, wszystko na spokojnie bez pospiechu, ladnie opisane. Dlugosc bajki tez mnie satysfakcjonuje, narescie cos dluzszego
Po przeczytaniu tego, moge smialo powiedziec, ze od czasu do czasu crack to dobra rzecz

pozdrawiam mazel


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mazeltov dnia Śro 20:38, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:17, 11 Maj 2010    Temat postu:

rezerwuję.

e: Od razu uprzedzam, że komentarz będzie piętnaście razy krótszy od tych, które zwykle pod twoimi rzeczami piszę, bo opornie mi dzisiaj wszystko idzie, ale już nie chcę być winna nikomu komentarzy, bo ile można czekać.

Katty. Mówiłam już, że mnie zadziwiasz? Zadziwiasz mnie. Uwielbiam absolutnie wszystko, co wyjdzie spod twojej klawiatury. Jak zobaczyłam, że ten huddy'owy twór jest parodią, to już w ogóle. Zwłaszcza, że ostatnio oglądałam Sin City, a to mnie nastawiło na wyraziste postaci. To może po kolei.
House - już pisałam, że uwielbiam twojego House'a. Ten, zarówno w bajce, jak i poza nią, był jak zwykle cudnie zbudowany. Cieszę się, że zrobiłaś z niego detektywa. Od razu wyobraziłam sobie mroczne biuro, które pachnie stęchlizną, z miliardem kartek powiewających na tablicy korkowej, kiedy Wilson otwiera drzwi i wpuszcza do tego miejsca światło i powietrze. Kiedy Greg spokojnie siedzi z nogami na biurku i kapeluszu nałożonym tak, że nie widać jego twarzy. Ma na sobie długi, wytarty i sfatygowany już płaszcz i głęboki głos. I jest świetny w tym, co robi.
Cuddy - księżniczka Lisa. Nie mam pojęcia, czemu, ale mam w głowie wizję jej w różowej sukience lalki Barbie, z berłem i koroną. Władcza i charyzmatyczna, silna i już niedostępna dla detektywa House'a. Wilson jako dobra dusza i najlepszy przyjaciel, a poza tym zakochany w księżniczce - wiedziałam. Zawsze wierzyłam w Wuddy. W tym coś jest. Robert jako zakonnik jest genialny. Moja wizja jego to zakapturzony franciszkanin rodem z Imienia Róży. Plus lśniące włosy. Strasznie mi się podoba poza tym rola Tauba. I dodałaś Lady Samanthę! Uwielbiam cię za to <3

Poza tym napisane prześlicznie, z nutką goryczy pod koniec, która jest bezcenna. Bardzo mi się podobała postawa Rachel, myślę, że w innym życiu ona i House mogliby być czymś w rodzaju Hartigana i Nancy. Ich relacje są świetne. Tak mi się przykro zrobiło, kiedy napisałaś, że w oczach Lisy niczego nie było. Wydaje mi się, że pomimo wszystko w jej oczach zawsze było coś, co ciągnęło ją do House'a. Nawet, jeśli wszystkimi siłami się zapierała.

Genialne i do tego poprawia humor bardzo. Jerzy, jak ja bełkoczę.
Pozdrawiam,
G.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Śro 19:26, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:53, 11 Maj 2010    Temat postu:

Super ! Wreszcie przeczytałam bajkę która wcale się miło i przyjemnie nie kończy !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
daritta
Ginekolog
Ginekolog


Dołączył: 16 Gru 2009
Posty: 2185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Leszno
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:56, 11 Maj 2010    Temat postu:

Cudne.!
Świetna ta bajka
Ale dlaczego u nich nie jest tak dobrze.? : (
Zaraz sobie zmienię zakończenie,tak jak to zrobiła Rachel.!
Jak przeczytałam końcówkę to mi się płakac chciało i się tak troszeczkę () wzruszyłam
Ogólnie to super i wgl. geniastycznie

Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:35, 11 Maj 2010    Temat postu:

Świetny, oryginalny pomysł.
Wykonanie oczywiście perfekcyjne

Cała "baśń" była zabawna, ale zakończene wymyślone przez Rachel powaliło mnie na kolana. Zabrakło mi tylko "i odeszli razem w stronę zachodzącego słońca"

Sama końcówka fika była genialna. Tu nie ma szczęśliwego zakończenia i tak jest bardzo dobrze.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:52, 11 Maj 2010    Temat postu:

Genialne!
bardzo mi się podobało!
ale zakończenie bym trochę inne wolała... takie jak w bajce
ale nie będę narzekać, bo fick cudowny i prawdziwy właśnie przez to zakończenie
ciekawy pomysł, fajnie napisane i w ogóle świetne!
Wena na więcej ficków!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joolka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:10, 12 Maj 2010    Temat postu:

Super fabuła! tzn, podobało mi się, jak zręcznie przechodziłaś między scenami tymi z bajki a tymi z chatki Lisy. Język też mi się podoba.
A już totalnie przypadł mi do gustu pomysł z trzema zakończeniami! Czytelnik może sobie wybrać takie zakończenie, które chce. Widząc przed chwilą oczami wyobraźni Księżniczkę Lisę i Detektywa House'a, nietrudno sobie wyobrazić, że House z Lisą również się tak pożegnali. MEGA!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Joolka dnia Śro 8:13, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:38, 12 Maj 2010    Temat postu:

Joolka napisał:
A już totalnie przypadł mi do gustu pomysł z trzema zakończeniami! Czytelnik może sobie wybrać takie zakończenie, które chce.

Chyba nie zostałam zrozumiana. Bajka House'a ma dwa zakończenia, to prawdziwe i to wymyślone przez Rachel. Natomiast FIK ma tylko jedno: House wychodzi z domu, zostawiając Cuddy i Lucasa z Rachel jako szczęśliwą rodzinkę. Jak to mówią, życie to nie bajka, nie ma co czekać na happy end.

Serdecznie dziękuję za komentarze!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Joolka
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:29, 12 Maj 2010    Temat postu:

Musisz wziąć poprawkę na moją wybujałą wyobraźnię, bo chociaż Fik nie zakończył się szczęśliwie, to nietrudno przeczytawszy przed chwilą zakończenia bajki, wyobrazić sobie, ze kończy się inaczej.
Innymi słowy - to, że zakończyłaś fik w smutnym tonie, dodawszy fakt, że zrobiłaś to bardzo plastycznie, wcale nie eliminuje dowolności interpretacyjnej zakończenia. W każdym razie to komplement z mojej strony, nawet jeżeli trochę pokręcony.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr dom
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:08, 13 Maj 2010    Temat postu:

Super .Miałaś fsjny pomysł-mi nawet do głowy by nie przyszło by napisać bajkę o Gregu i Lisie .Szkoda tylko że zakończenie nie było takie jak bym chciała . Weny

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agnes
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 16 Maj 2010
Posty: 1023
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:28, 16 Maj 2010    Temat postu:

Genialny pomysł. Zgadzam się z Rachel, wujcio House nie umie wymyślać zakończeń. Ciekawe, czy ta bajka kiedyś się ziści...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cuddles
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:23, 19 Maj 2010    Temat postu:

Katty B.:
Cudowne opowiadanie, Lisa jako księżniczka i Wilson który się w niej kocha... i te jego kochanki!
Pięknie i cudnie, gratuluję!



Agnes, , się właśnie ziściowywuje, w 6x22


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez cuddles dnia Śro 13:25, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin