Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Me against the world [10/10+epilog][NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:13, 22 Lut 2010    Temat postu:

sunshine

przepraszam, że dopiero teraz, ale dopiero się ogarnęłam

Cytat:
Po przekroczeniu progu drzwi znów była administratorką. Nie Lisą Cuddy, rodziną pacjenta, a dziekanką medycyny zajmującą się szpitalem. Założywszy sztuczny uśmiech na twarz ruszyła korytarzem szpitala, zmierzając do gabinetu. Życie było za trudne, zwłaszcza gdy musiała nosić na swoich barkach tajemnicę której nie znał nikt oprócz jej rodziny.




oczywiście bardzo mi się podoba jak zawsze

kocham,
baby


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:25, 22 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
- Nie mówiłam, że teraz ci je zadam. Nie znam cię na tyle, żeby muc zapytać cię o coś konkretnego. – stwierdziła. Oczy diagnosty śmiesznie zabłysły.

Cytat:
Za długo leczyła samą siebie z ran, aby muc teraz zranić jedną z najdroższych jej osób.

móc, móc, móc, móc, móc!
Cytat:
Dedykuję go też mojemu słońcu, a mianowicie Jakastam, która lubi zagadki, i za to, że ma wspaniałą osobowość. I przeklinam każdego idiotę, który ma szansę na taki skarb jak Ona, a nic nie widzi.

Dziękuję, kochana Zagadki owszem lubię, bardzo A pewien osobnik nie jest aż takim idiotą, pokusiłabym się o nazwanie go mądrym, nawet
Cytat:
P.S. Przepraszam za długość. Tak jakoś wyszło.

I za co ty przepraszasz? Przecież my się cieszymy

Angstowo się zrobiło, nawet bardzo. I dobrze, bo ja kocham angsty

Eliza? Cóż, wciąż ją lubię. Nawet bardziej niż wcześniej. Jest taka... no... sympatyczna i ma fajny (chociaż nie lubię tego słowa, to mam jakąś lukę w pamięci i nie wiem czym je zastąpić, wybacz) charakter. Jedyne co mi się w niej nie podoba to, to, że słucha Celine Dion. Nie pytaj, po prostu przez pewne wydarzenia nie jestem w stanie słuchać jej piosenek. Zbyt wiele wspomnień.

Jak już Ci mówiłam, piszesz dobrze, wręcz bardzo dobrze. Lubię Twój styl i już. Czyta się lekko, co jest niewątpliwie zaletą tego opowiadania, a oprócz tego, nie zapomina się tego co się przeczytało i nie nudzi się, czytając.

Masz talent, nie da się zaprzeczyć.

Kochana, jesteś moim słońcem, ale Ty dobrze o tym wiesz
Weny i czasu, aby Ci nie zabrakło i tego i tego.
Pozdrawiam,
na zawsze oddana () jakastam


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pon 21:26, 22 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:41, 27 Lut 2010    Temat postu:

Jestem oszołomiona! Wiele z Was napisało do mnie na PW z 'potencjalnym ' rozwiązaniem, ale żadne nie jest trafne. Jesteście BARDZO blisko, ale nie wystarczająco. To będzie moja słodka tajemnica
Nie wiem jak Wam podziękować na te niezasłużone, piękne komentarze.

Ley:
Cytat:
Od dziś jestem twoją WIELGAŚNĄ fanką!


To nie jest dobry pomysł. Być fanką takich słabych wypocin.
Tak czy siak, dziękuję Ci. Ty zawsze wiesz, jak mnie uszczęśliwić

Dzięki Ci, Alu

GosiaczeQ_17 Jak możesz chcieć zabić Josepha?!
To niczego Bogu winny człowiek! Następnym razem, jak napiszę fika to umieszczę tam twoją postać, a potem zabiję ją w niewyjaśnionych okolicznościach Dzięki za komentarz

Oić, Mazeltov! Chciałabym teraz stanąć z tobą twarzą w twarz i na ciebie nakrzyczeć!!! Twoje fik są cudowne i nieważ się sądzić inaczej, bo stanę się twoim koszmarem Twoje pomysły były najbliższe prawdy, ale wciąż nietrafne Dzięki

Piłeczko Hahaha, twój komentarz mnie rozbawił. Takie 'nie wiem o co kaman, a nagle OŁ GASZ!!" Nie pamiętam czy z tobą też rozmawiałam, ale chyba tak, i z tego co pamiętam ty też nie trafiłaś. I wstawaj z kolan!!! Dzięki

Roksi.. Roksi, roksi, roksi. To nie było nawet w połowie tak dobre jak to opisujesz i czuję się zawstydzona. Strasznie dużo ludzi w tym temacie nagina prawdę!! Ja + mistrzyni = Dzięki

Lisek!!! U mnie normalka to góra błędów i masło maślane, ale dzięki, że próbujesz mnie pocieszyć *łyka antydepresant*
Następna guru! Zaraz się Ciebie zapytam co wymyśliłaś, i jestem pewna, że Ci się nie uda Dzięki, myślałam, że o mnie zapomniałaś Fenk ju

Gorzata, krótka?! To są cztery strony w Word'zie!! Ja zazwyczaj piszę dwie i pół!! Powinnaś się wziąć w garść i napisać coś, serio, chętnie przeczytam twoje utwory. Dzięki za komentarz

Baby Twoje komentarze zawsze są takie słodkie, że się rozpływam... może to wina twojego nick'a?! cieszę się, że się podobało

No i nareszcie moje <i>słońce</i> "muc" wiedziałam, że coś jest źle!! Tylko czemu Word nie podkreślił? Dobra, może i być mądry, ale ślepy... i w ogóle
C.D. - Ona jest genialna, i cieszę się, że znów jej słuchasz. Czasem trzeba zapomnieć o przeszłości. Dziękuję Ci

****

Teraz dedyk dla:
Ley aby się nie poddawała na nowych zajęciach, bo to jest super sprawa [Ty wiesz o co biega ]
Liska, bo nie zapomniała
Jakiejśtam, aby wszystko czego chce spełniło się jak najszybciej, i aby w lipcu w kinach puścili ciekawy film najlepiej z dwoma mężczyznami

P.S. Przepraszam za błędy! Pisałam bardzo późno w nocy, i jeszcze taka istotka mnie nawracała na Hilson'a (ona wie kto!) więc nie skupiałam się na tekście



IV - <i>Zaśnij, jutro też jest dzień...</i>

Lisa masowała skronie. Jej głowa buntowała się przed dalszą pracą, i wcale nie miała zamiaru kapitulować. Spojrzała na zegarek który wskazywał dwudziestą. Lubiła swoją pracę, ale wszystko miało swoje granice, zwłaszcza gdy tona innych problemów zwaliła się na jej głowę wodospadem. Oparła się wygodnie w fotelu i sięgnęła po telefon. Powinna zadzwonić do Lucasa i uprzedzić go, że nie przyjedzie sama. Wpatrzyła się w zdjęcie Rachel na tapecie jej komórki. Pamiętała jak Elizabeth była taka malutka, jak miała rok. Były jej pierwsze urodziny, a ona nie przyszła. Nie mogła. Widok tej dziewczynki sprawiał, że rozdzierało się jej serce, które tak usilnie chciała poskładać. A Liz nie była niczemu winna, bo była tylko małą istotką ledwo trzymającą się na dwóch nóżkach. Teraz nauczyła się śmiać w jej towarzystwie, a wszystkie wspomnienia schowała do kieszeni gdy z nią była. W momencie gdy rozmawiały nie liczyło się nic innego, i teraz, gdy patrzyła jak Rachel dorasta, była pewna, że jej relacje z nią będą takie same jak z Elizabeth. Przynajmniej bardzo tego pragnęła. W pokoju rozległ się dźwięk pukania.
- Proszę. – powiedziała i odłożyła telefon na bok.
- Mogłabym panią prosić do kliniki? Mamy pacjenta który uparł się zapłacić za zbadanie. – powiedziała niezręcznie pielęgniarka. Tego jeszcze nie było. Zdarzało się, że ktoś nie chciał wyjść bez złożenia pozwu na lekarzy, a raczej lekarza, ale żeby chciał zapłacić? To przecież klinika dla tych którzy właśnie nie mają pieniędzy.
- Już idę. – westchnęła zdziwiona Cuddy i rzucając ostatnie spojrzenie na ekran telefonu ruszyła do drzwi.

Elizabeth stała w głównym lobby i oparta o ladę śpiewała cicho piosenkę. Czekała na ciocię, aż w końcu skończy wszystko co ma skończy i pojedzie z nią do domu. Za jej plecami znalazł się właśnie diagnosta, który kończył swoją pracę. Nienormalnym dla niego było siedzieć tyle w tym miejscu, ale jego pacjent go zmusił.
- Lubię tą piosenkę. – stwierdził i oddał wypis pielęgniarce.
- Ja też. – uśmiechnęła się Elizabeth widząc jak mężczyzna rozpakowuje czerwonego lizaka.
- Wiesz ile taki lizak ma kalorii? – zapytała.
- Nie, i jakoś mnie to za bardzo nie interesuje. – mruknął.
- Będziesz grubszy niż jesteś. – powiedziała cicho Liza. Uwaga nie umknęła diagnoście.
- No wiesz! Ranisz moje uczucia – udał oburzenie.
- Twoje co? – zapytała Cuddy. Dwójka odwróciła się i zobaczyła kobietę która właśnie opuszczała miejsce pracy.
- Ha, ha! – rzucił sarkastycznie. – Bardzo śmieszne. Lisa popatrzyła na niego miło. Zwykła rozmowa, jak zawsze nie miała w intencji go obrażać. Oni tak rozmawiali i już.
- Idziemy? – zapytała Eliza podnosząc z ziemi swoją torbę. Walizka z urwanymi uchwytami znajdowała się teraz w pokoju jej ojca. Ona nie miała zamiaru tego nosić, więc jeżeli ktokolwiek się nią zajmie w powrotnej drodze do domu, to będzie tylko i wyłącznie on.
- Tak. – zwróciła się z uśmiechem do dziewczyny. Ta odwzajemniła go i wyminęła dwójkę dorosłych kierując się ku wyjściu.
- Cześć, Boże. – zażartowała przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę na huśtawkach.
- Cześć. – odpowiedział House i z powrotem odwrócił się do Cuddy która miała pytający wyraz twarzy.
- Nie pytaj.
- Dobrze. – Powiedziała i poprosiła o kartę wypisu.
- Ciociu! – usłyszeli i zwrócili głowy w lewo. – Kluczyki. Lisa sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła przedmiot. Srebrny pęk uniósł się w powietrze i wylądował w dłoni nastolatki. Dziewczyna łapiąc z powrotem torbę odwróciła się i powoli zniknęła za drzwiami szpitala. Wraz z znikającą Elizabeth, z twarzy Cuddy znikał uśmiech, a do oczu wrócił ten sam strach który diagnosta dostrzegł w parku. Teraz też z niej tego nie wyciągnie, wiedział to.
- Wszystko będzie dobrze. – powiedział. Oczy Lisy spotkały się z jego.
- Słucham? – zapytała.
- Widzę, że się martwisz. Cokolwiek by to nie było, pewnie i tak będzie dobrze. – wyjaśnił. Kobieta uśmiechnęła się słabo. Lubiła gdy próbował być taki opiekuńczy, był wtedy taki przejęty. Zacisnęła dłoń na teczce w ręce.
- Tym razem niestety nie. – powiedziała smutno. – Dobranoc House. – pożegnała się i poszła za Elizabeth.
- Dobranoc. – odpowiedział bardziej do siebie i zagłębił się we własnych myślach.

Drzwi trzasnęły charakterystycznie, a progu pojawiła się Elizabeth. Rzuciła ciężką torbę na ziemię i westchnęła cicho. Marzyła, żeby położyć głowę na poduszce i zasnąć. Cały dzień potwornie ją wykończył. Usłyszała cichy śmiech dziecka z salonu. Nie czekając ani chwili dłużej wparowała do owego pomieszczenia. Jak się spodziewała, Rachel siedziała na środku dywanu i uśmiechała się przygłupio do niej.
- Kwiatek. – jęknęła z uwielbieniem i ruszyła w jej kierunku. Dziewczynka wyciągnęła rączki do góry i po chwili znalazła się w objęciach cioci. Minutę później w salonie zjawiła się Cuddy. Lucasa nie było w pobliżu więc miała jeszcze chwilę na wyjaśnienie.
- Liza, kochanie, muszę ci o kimś powiedzieć – zaczęła niepewnie przyciągając oczy dwóch dziewczynek na siebie. Nie zdążyła. Nagle słychać było skrzypienie schodów i w pomieszczeniu, obok Lisy znalazł się mężczyzna. Był przystojny, dobrze zbudowany. Jego twarz od razu wzbudzała sympatię. Wzrok Elizabeth patrzył na Cuddy, to na nieznanego mężczyznę. Czy on był… Tak, co do tego nie było pewności, gdy owy mężczyzna pocałował jej ciocię w usta.
- Lucas, to jest Elizabeth, moja chrześnica. Liz, to jest Lucas mój…
- Chłopak, tak, to oczywiste. – powiedziała nastolatka odkładając Rachel na ziemię. Oczy dziewczynki momentalnie zgasły. – Z pewnością nie przyjaciel. Przyjaciół nie całuje się w usta. – stwierdziła z wyrzutem.
- Posłuchaj, miałam Ci powiedzieć, ale nie chciałam zapeszać. – wyjaśniła Cuddy. Cała ta sytuacja była strasznie niezręczna.
- Ok., rozumiem. – przytaknęła Eliza, wciąż gdzieś w środku czując żal do kobiety. Przecież mówiły sobie wszystko. I tak jak myślały, ona i Lisa, w pokoju nastąpiła ta nie lubiana przez nikogo cisza, którą przerwał… jak mu… a, Lucas.
- Jesteście głodne? – Jego pytający wzrok padł najpierw na Elizę, która pokręciła przecząco głową. Jego wzrok skierował się na uśmiechniętą administratorkę.
- Z chęcią. – powiedziała.
- Pięć minut. – oznajmił mężczyzna poczym pocałował ja czule i zniknął w korytarzu. A cisza została z kobietami w pokoju i nigdzie się nie wybierała. To rozczarowanie wypełniało te cztery ściany po brzegi. Dziewczyna po sekundzie ruszyła do wyjścia z pokoju i skierowania się na górę. Stanęła przy cioci i unikając jej wzroku zapytała bezuczuciowo.
- Pokój na wprost schodów, tak? – Kiedy ostatnio tu była, nocowała właśnie tam. Właściwie to jedną noc, bo resztę spędziła w jej sypialni.
- Liz, ja chciałam ci powiedzieć…
- Tak? – nacisnęła nastolatka.
- Ta. – szepnęła smutno. Eliza wyminęła ją, i szybkim ruchem zebrała torbę z ziemi wbiegając po schodach. Cuddy stała jeszcze przez chwilę w miejscu. Była ciekawa ile teraz minie do póki nie przyjdzie. To był plus ich ‘związku’. Nigdy się nie przepraszały. Wystarczyło jedno spojrzenie i już wiedziały, że czują się czemuś winne. Były na siebie podąsane najwyżej godzinę, a później jedno spojrzenie i wszystko wracało do normy. Lisa wzięła Rachel na ręce i ruszył do łazienki. Najwyższy czas do łóżka.

Zeszła po cichu na dół. Słyszała głosy dobiegające z kuchni. Byli tak ciepli wobec siebie. Drugi raz w życiu słyszała ten szczęśliwy ton w głosie cioci. Gdy pierwszy raz go słyszała miała dziewięć lat. Byli na święta u babci, gdy zadzwonił jej telefon. Dopiero wieczorem, gdy już wszyscy spali, dowiedziała się, że niejaki House miał zakład z niejakim Wilsonem i przez to, że przegrał musiał jej złożyć życzenia. Tak, ten entuzjazm i rumieńce na twarzy gdy z nim rozmawiała był nie do opisania. Gdy weszła do kuchni ich głosy natychmiast umilkły. Elizabeth podeszła do szafki i wyciągnęła szklankę którą napełniła wodą z kranu. Oparła się o zlew i wpatrywała się w przeźroczysty płyn z nieśmiałością. W końcu podniosła głowę a jej wzrok od razu znalazł wzrok Cuddy. I już. To były sekundy, a ona zdążyła ją przeprosić. Na tym polegała ta magia.
- Kwiatek śpi? – zapytała po chwili już kompletnie rozluźniona Eliza. Zauważyła kontem oka zdziwioną minę Lucasa. Lisa przytaknęła biorąc łyk herbaty. Tak nazywała małą Rachel. Była jak stokrotka, maleńka i słodziutka. Z biegiem czasu zmieniła się, ale Liza już przyzwyczaiła się do tego przezwiska. Odwróciła się i umyła szklankę stawiając ją na suszarce.
- Jestem padnięta, idę spać. Dobranoc. – powiedziała i wyszła z kuchni.
- Aha i jeszcze jedno. – wróciła i wystawiła głowę zza winkla. Chcę odpocząć dzisiaj w nocy, bo to wszystko stało się tak nagle. – I znów ta mina. – Ciocia ci wytłumaczy. – dodała. – A więc chcę się wyspać. – zrobiła pauzę i spojrzała groźnie w stronę Lucasa. – Jeżeli usłyszę w nocy choć jeden dźwięk, i nie mówię tu o szuraniu kapci czy przesuwaniu krzesła, to obiecuję, że następną noc będę spała z wami w łóżku. – oznajmiła. Lucas spojrzał na Cuddy lekko wstrząśnięty. Ta natomiast jakby nigdy nic dokańczała swoją herbatę.
- Miłej nocy. – uśmiechnęła się i poszła do pokoju.

- Proszę. – powiedziała zakładając bluzę. W pokoju było zimno, ale jej to nie przeszkadzało.
- Jak tam? – usłyszała głos cioci. Kobieta weszła i zamknęła drzwi za sobą. Eliza westchnęła ciężko.
- Jestem zmordowana – podsumowała dzień i pociągnęła za gumkę sprawiając, że czarne włosy okoliły jej ramiona gęstą kaskadą.
- Wierzę. – uśmiechnęła się patrząc jak dziewczyna pakuje się do łóżka. Podeszła do niej i otulając ją mocniej kołdrą poczym usiadła obok. Zobaczyła jej zieloną bluzę. Nagle przypomniało jej się, że to ta której Laura szuka od trzech lat.
- Mama znalazła bluzę? – zapytała Cuddy.
- Nie.
- Złodziejka!
- Wcale nie! – broniła się dziewczyna. Oby dwie dobrze wiedziały, że kłócą się w żartach. – Po prostu to jedyna rzecz która mi ją przypomina.
Lisa pogładziła ją po włosach. Była przebojową nastolatką, ale widziała, że brakuje jej matki.
- Czasami się zastanawiam czy ona w ogóle jest moją matką. – powiedziała patrząc w jakiś, tylko dla niej widoczny punkt. – Czasami mam wrażenie, że to ty nią jesteś. – spojrzała na Lisę. Kobieta nie okazała nic oprócz pocieszającego uśmiechu, ale w środku ta uwaga rozpruła ją na pół. Nie powinna tego mówić, zwłaszcza jej.
- Śpij słońce, jutro będzie nowy dzień. – powiedziała kobieta. Tylko na tyle ją było stać. Eliza spojrzała przez okno. Już zmierzchało.
- <i>Znowu zmierzch, kolejny dzień dobiega końca, choćby nie wiem jak piękny jego miejsce zajmie noc.</i>* - wyrecytowała.
- Ładne. – stwierdziła Lisa i wstała podchodząc do drzwi. Odwróciła się po raz ostatni kładąc palec na wyłączniku od światła. – Śpij dobrze. – powiedziała. W tym momencie pokój spowiła ciemność. Lisa długo nie spała wiercąc się z boku na bok. Nie wiedziała czy to przez silne światło księżyca, czy przez wrażenie, że zgubiła gdzieś ważną część jej życia.

Ciąg dalszy nastąpi...

* - Saga "Zmierzch". Nie lubie tego, ale aż się prosiło żebym wkleiła.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:52, 27 Lut 2010    Temat postu:

pjerfsza!
kwiatuszku! jak zwykle ślicznie.

Znowu zmierzch, kolejny dzień dobiega końca, choćby nie wiem jak piękny jego miejsce zajmie noc.*

lubię to zdanie, dobrze, ze je umieściłaś

czeemu on się na nią na dłużej nie obraziła? może to by jej do rozumu przemówiło

głupi lucas.

kocham,
baby


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez baby dnia Sob 14:03, 27 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:21, 27 Lut 2010    Temat postu:

Cytat:
Jakiejśtam, aby wszystko czego chce spełniło się jak najszybciej, i aby w lipcu w kinach puścili ciekawy film najlepiej z dwoma mężczyznami

I żeby J. była w lipcu w W-wie (od kiedy ja mówię o sobie w trzeciej osobie? nie jestem normalna)
Cytat:

P.S. Przepraszam za błędy! Pisałam bardzo późno w nocy, i jeszcze taka istotka mnie nawracała na Hilson'a (ona wie kto!) więc nie skupiałam się na tekście

Ekhem... czyżby chodziło o mnie?
Błędów było parę, ale jak już mówiłam, u Ciebie wyjątkowo nie rażą mnie one w oczy.
Już wspominałam wiele razy i powtórzę kolejny, masz talent.
Lubię Twój styl i Twoje pomysły i na tym zakończę swój antykonstruktywny komentarz. Wybacz, ale jak coś mi się piekielnie podoba, to wolę milczeć. Po prostu nie wiem co mam napisać.

Weny, słońce me.
Pozdrawiam,
całkowicie oddana jakastam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:53, 27 Lut 2010    Temat postu:

mam nadzieje ze mloda wypersfaduje cioci zwiazek z Lucasem
kolejna swietna czesc jak zreszta trzy poprzednie
ja dalej mysle o co tutaj chodzi a skoro mowisz ze bylam najblizej musze tylko lekko zmienic poprzednie teorie i zaraz jak to zrobie to ci napisze na pw
swoja droga ciekawi mnie jaki zwiazek pojawienie sie Elisabeth ma z Huddy
dobra uciekam musze znalezc moja szklana kule i zaparzyc sobie herbatke z fusami zeby przepowiedziec co bedzie dalej, i jeszcze raz dzieki za takiego fika czuje sie prawie jak Sherlock Holmes
czekam na cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:37, 27 Lut 2010    Temat postu:

z tym, że za krótka tamta część była, to nie chodziło mi tak na serio
co do moich... em... tworów to szukam wena, bo gdzieś zwiał ostatnio
ale wracając do twojego dzieła...
oczywiście świetne!
czy mi się wydaje, czy Elizabeth nie lubi Lucasa?
fajna (niestety krótka) rozmowa z House'm
czekam na kolejną część!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:00, 27 Lut 2010    Temat postu:

Aaaaaaaaaawww! Cudne.

Oddałaś taką spokojną, melancholijną atmosferę.
Czytało się bardzo lekko.
Ja też zauważyłam, że Liza nie trawi Lucasa.
Może woli, żeby Cuddy była z House'em?
Albo po prostu, jest zawiedziona, że Lisa jej nie powiedziała o nim.

Podobało mi się! Dziękuję za dedykację!
Ty mnie również uszczęśliwiasz na różne sposoby.
Jeden z przykładów to właśnie ten niesamowity fik!

Wena! Aby cię nie opuścił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:32, 28 Lut 2010    Temat postu:

Huddyfan ja i zapomnieć o Tobie
Przesadzasz z tą skromnością Piszesz świetnie i masz wielki talent, co udowadniasz każdym Swoim fikiem
Dedyk dla mnie niezasłużony, ale bardzo mnie ucieszył
I pamiętaj, zawsze pamiętam

Bardzo dobrze się Ciebie czyta
Masz pomysł i pięknie go realizujesz.
Bardzo podoba mi się relacja House'a i Elizabeth, nie wiem, jest w niej coś niezidentyfikowanego.
Również realcja Lisy i jej chrześnicy też została świetnie poprowadzona Sama mam podobną ciocię
I Elizabeth nie polubiła Lucas'a ( Tak mi się wydaje)

Bardzo tajemniczy i wciągający fik. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
Wena
Podziwiam, pamiętam...
lisek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:25, 02 Mar 2010    Temat postu:

Dobra, wciąż nie wiem co to za tajemnica. .Ale tak bardzo chciałabym wiedzieć. . A chyba jeszcze trochę do końca. . I nie mogę wytrzymać. . Wstrzykniecie mi środek uspokajający ? . Ok, ok obędzie się bez tego. . Szkoda że tata Elizy umrze. . Lecz to chyba będzie potrzebne do wyjawienia tajemnicy. Kończę, czekam na dalszą część i życzę Wena.

P.S. Huddyfan świetnie piszesz !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:48, 10 Mar 2010    Temat postu:

Gwiazdeczko!

Dziękuję za oba dedyki.

Elizabeth, hmm... stworzenie od podstaw postaci nie należy od zadań najłatwiejszych. Na początku, jak już było wspomniane była troszkę, za idealna? Wygrała pierwszą gierkę z Housem, a moim zdaniem powinna trzymać poziom, jednak ostatecznie powinien wygrać ten, który siedzi w tym od ładnych paru lat. Potem ładnie wyrównałaś poziom. (; Reakcja na Lucasa, jak najbardziej mi odpowiada w końcu toż to jeszcze nastolatka. Podobała mi się scena na huśtawkach, ta magia, rozmowa i ciekawa jestem pytań. ^.^

Cytat:
- Nie mam? – udał zszokowanie. – To ta prostytutka musiała być wyjątkowo brzydka.
Diagnosta usłyszał śmiech Elizabeth, co było dla niego czymś nowym. Rzucał żartami przez całe życie, ale zazwyczaj nikt się nie śmiał, bo udawał, że dowcipy go urażały lub było nietaktowne. A teraz, ta istota obok szczerze się uśmiechała.

I tak się ciepło na serduchu robi, szczery śmiech, akceptacja, sympatia. To Wszystko spakowane w zgrabnym pudełeczku.

Cytat:
- Elizabeth wierzy, że Laura jest jej matką i tak jest dla niej lepiej. – powiedziała i podeszła do okna.
- Nie sądzisz, że było by jej łatwiej, gdyby znała prawdę. Jesteś jej ukochaną ciocią. – powiedział Joseph. Po policzku Lisy spłynęła łza.
- Ona na to zasługuje. – próbował ją przekonać.
- Ale to córka Laury. – wyszeptała.
- Obydwoje wiemy jaka jest prawda, i nic jej nie zmieni. Wiem, że tego chcesz. – powiedział.
- To zniszczy jej życie. – Cuddy ścisnęła powieki jakby chcąc wycisnąć ostatni łzy, poczym wytarła policzek ręką.
- A może da jej szanse na nowe, lepsze? – zapytał. Kobieta spojrzała na niego. W jego oczach ujrzała błaganie. Bardzo chciał żeby Elizabeth wiedziała, ale ona nie umiała jej tego powiedzieć. Za długo leczyła samą siebie z ran, aby muc teraz zranić jedną z najdroższych jej osób.

);

Cytat:
Po przekroczeniu progu drzwi znów była administratorką. Nie Lisą Cuddy, rodziną pacjenta, a dziekanką medycyny zajmującą się szpitalem. Założywszy sztuczny uśmiech na twarz ruszyła korytarzem szpitala, zmierzając do gabinetu.

O! To ładne. Ukazuje ten kontrast pomiędzy pełnionymi funkcjami, że czasem trzeba odłożyć swoje problemy na bok i stanąć na wysokości zadania, wypełniać należycie swoje obowiązki bezwzględu na to, co dzieje się w naszym życiu prywatnym.

Cytat:
Życie było za trudne, zwłaszcza gdy musiała nosić na swoich barkach tajemnicę której nie znał nikt oprócz jej rodziny.

>

Cytat:
I tak jak myślały, ona i Lisa, w pokoju nastąpiła ta nie lubiana przez nikogo cisza, którą przerwał… jak mu… a, Lucas.

Pięknie. Po prostu pięknie oddane uczucia narratora do Lucasa. Potraktowanie go jako kogoś nieważnego, "małego".

Cytat:
- Aha i jeszcze jedno. – wróciła i wystawiła głowę zza winkla. Chcę odpocząć dzisiaj w nocy, bo to wszystko stało się tak nagle. – I znów ta mina. – Ciocia ci wytłumaczy. – dodała. – A więc chcę się wyspać. – zrobiła pauzę i spojrzała groźnie w stronę Lucasa. – Jeżeli usłyszę w nocy choć jeden dźwięk, i nie mówię tu o szuraniu kapci czy przesuwaniu krzesła, to obiecuję, że następną noc będę spała z wami w łóżku. – oznajmiła. Lucas spojrzał na Cuddy lekko wstrząśnięty. Ta natomiast jakby nigdy nic dokańczała swoją herbatę.

I padłam. W dodatku żywcem. Kto mnie podniesie z podłogi? *nieśmiało rozgląda się po otaczającym ją towarzystwie*

Cytat:
Lisa pogładziła ją po włosach. Była przebojową nastolatką, ale widziała, że brakuje jej matki.
- Czasami się zastanawiam czy ona w ogóle jest moją matką. – powiedziała patrząc w jakiś, tylko dla niej widoczny punkt. – Czasami mam wrażenie, że to ty nią jesteś. – spojrzała na Lisę. Kobieta nie okazała nic oprócz pocieszającego uśmiechu, ale w środku ta uwaga rozpruła ją na pół. Nie powinna tego mówić, zwłaszcza jej.

Oczka mnie zapiekły. Takie smutne. Ona w głębi duszy chciałaby, żeby to Lisa była jej matką, nie tylko chrzestną, lecz zdaje sobie sprawę z tego, iż to niemożliwe. Lisa znowu, gdzieś tam czuje, że chciałaby być matką, ale nie przyzna się do tego przed dziewczyną, bo nie chce rozwalić jej życia. Po za tym, jak to boli i w ogóle powiedzieć, tak naprawdę jestem twoją matką i okłamywałam cię cały czas? Ciężko jej musi być strasznie dodatku po takim wyznaniu.

Cytat:
Drugi raz w życiu słyszała ten szczęśliwy ton w głosie cioci. Gdy pierwszy raz go słyszała miała dziewięć lat. Byli na święta u babci, gdy zadzwonił jej telefon. Dopiero wieczorem, gdy już wszyscy spali, dowiedziała się, że niejaki House miał zakład z niejakim Wilsonem i przez to, że przegrał musiał jej złożyć życzenia. Tak, ten entuzjazm i rumieńce na twarzy gdy z nim rozmawiała był nie do opisania.

Pod wpłyem twego tekstu w mej wyobraźni zaczęły samoistnie malować się obrazy tego wydarzenia. Te rumieńce, szczęście w głosie, ekscytacja.

Cytat:
Pamiętała jak Elizabeth była taka malutka, jak miała rok. Były jej pierwsze urodziny, a ona nie przyszła. Nie mogła. Widok tej dziewczynki sprawiał, że rozdzierało się jej serce, które tak usilnie chciała poskładać.

): Patrzeć na własne dziecko i wiedzieć, że nigdy nie będzie twoje. Nie dowie się, kto jest jej rodzicielką. Jak boli...
Cytat:
- Znowu zmierzch, kolejny dzień dobiega końca, choćby nie wiem jak piękny jego miejsce zajmie noc.* - wyrecytowała.

Masz rację, aż się prosiło. C:

Tak się chyba coś tak jakby rozpisałam, więc może już się zamknę?

Ty, wiesz przecież, że wspaniały styl, rewelacyjne opisy i cała reszta jest mrau. Tylko mam jedno malutkie "ale". Zmolestuj narzeczonego niech się w betę pobawi, a jak się buntować będzie to przyślij do druhny. ^_^ Już my sobie z nim poradzimy. Oczywiście nie licząc wyjazdu. (;

Dużo, dużo wena i czasu.

Ściskam najmocniej jak potrafię,
spóźniona czarodziejka ;***


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez czarodziejka dnia Śro 21:03, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:33, 12 Mar 2010    Temat postu:

Że tak zapytam
Kiedy ciąg dalszy
Bardzo mnie ta historia wciągnęła a tu nie chce się pojawić jej kolejna część

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:57, 14 Mar 2010    Temat postu:

Cytat:
Czasu mam jak na styk, więc dziękuje Wam wszystkim razem, i z osobna Jesteście kochani, że znajdujecie czas na moje gnioty.

Dedyk dla:
Nitki – aby odpokutować, i za to, że mnie natchnęła albowiem mi się… śniła
i dla Liska, który nie mógł się doczekać



V - <i>Im szybciej tym lepiej…</i>

Słońce wkradało się przez zasłonki okien, bezczelnie zabierając resztki snów ze sobą, sprawiając, że Elizabeth zmrużyła oczy i naciągnęła kołdrę na głowę. Zastanawiała się, która godzina. Sądząc po żarliwości promieni, musiało być po dziesiątej. Liza wyciągnęła jedną rękę na zewnątrz i po omacku próbowała znaleźć telefon, który jeszcze wczoraj znajdował się na szafce nocnej obok łóżka. Wreszcie poczuła pod palcami ten cud techniki i wciągnęła go pod niebieską pościel. Wyświetlacz wskazywał pięć po jedenastej. ‘Chyba trzeba wstać’ – pomyślała i odkryła się pozwalając złotym paskom światła dręczyć ją uciążliwie. Po dwóch minutach namawiania samej siebie na podniesienie się, wstała i ściągnęła z siebie bluzę. W tym pokoju było wyjątkowo gorąco. Złożyła czarny t-shirt i biały top, poczym wyszła z pokoju. Stanęła w korytarzu, zerkając na uchylone drzwi od sypialni cioci. Chyba nikogo w niej nie było, oprócz małej, słodkiej istotki, która próbowała bezsilnie założyć sukienkę lalki na wielkiego, żółtego kaczora. Ten widok był niezastąpiony. Eliza pchnęła lekko drzwi i w natychmiastowym tempie, wzrok Rachel skierował się w stronę gościa. Jej oczka zabłysły wesoło na widok nastolatki.
- Cześć kwiatku – uśmiechnęła się przyjaźnie. Dziewczynka zakwiliła radośnie, zrzucając swoje dotychczasowe zajęcie na bok i wyciągając jednoznacznie rączki. Liza podeszła powoli i ją w ramiona. Była taka mała, że wyglądała jakby tonęła w jej objęciach. Dziewczyna złożyła całusa na głowie maleństwa. Rachel uśmiechnęła się od ucha do ucha, sprawiając, iż pokój rozjaśnił się jeszcze bardziej niż planowało słońce. Włosy tej dziewczynki skręcały się we wszystkie strony dodając jej niewyobrażalnego uroku. Nagle Elizabeth usłyszała jak drzwi za jej plecami otwierają się. Powoli odwróciła głowę i ujrzała mężczyznę w ręczniku przepasanym w biodrach. Nie wyglądał na swój wiek. Zdecydowanie, Lucas wyglądał na znacznie młodszego niż był w rzeczywistości, wręcz dziecinnie . Nastolatka uniosła jedną brew do góry, gdy zobaczyła jak się speszył na jej widok. To był chyba jedyny z dotychczasowych partnerów Lisy Cuddy, który nie przypadł jej do gustu.
- O, już wstałaś. – stwierdził mężczyzna sięgając po koszule przerzuconą przez oparcie krzesła. Lizie strasznie zachciało się śmiać. Był taki zawstydzony, jakby był nagi… a nie był.
- Tak, wstałam. – odpowiedziała potwierdzająco ukrywając zadziorny uśmiech odwracając się do Rachel. Po chwili milczenia odłożyła dziewczynkę do kojca i odwróciła się z powrotem do Lucasa, który niezdarnie próbował założyć na siebie spodnie.
- To ja… ten, no.. . – Liza wskazała palcem wyjście z sypialnie i wyszła z pokoju ostatnimi siłami zatrzymując śmiech. Zamknęła drzwi od swojego pokoju, i opierając się o nie parsknęła śmiechem. Pokiwała głową z politowaniem, aby się uspokoić. Ten mężczyzna, można by rzec chłopak, sprawiał, że Liza zaczęła się zastanawiać czemu ciocia z nim jest. Na usta wdarł się podejrzany uśmiech. Znalazła sobie zajęcie na dzisiejszy dzień. Na samą myśl o dręczeniu Lisy, zrobiło jej się ciepło na sercu. Ściągnęła jedną ręką spodnie od piżamy i założyła czarne rurki, poczym wymknęła się z pomieszczenia delikatnie zamykając za sobą drzwi. Schodząc po schodach, usłyszała ‘Lisa!”. Stanęła na stopniu i wsłuchała się w dźwięk dochodzący z sypialni cioci. Po chwili to się powtórzyło, a Liza westchnęła bezsilnie zeszła na dół. W kuchni stała Lisa Cuddy, która jak zwykle była nienagannie ubrana. Grafitowa spódnica i niebieska bluzka z dekoltem. Liza zastanawiała się czy piżamę też ma taką elegancką, na przykład chodzi spać w garsonce. Lisie wypadła kartka z folderu który właśnie wertowała, i leciutko jak płatek śniegu doleciała do ziemi zatrzymując się u stóp dziewczyny. Brązowowłosa schyliła się i podniosła kartkę z uśmiechem wręczając ją kobiecie.
- Cześć. – powiedziała i podała jej biały kawałek dokumentów.
- Cześć. – Uśmiechnęła się ciepło i odebrała papier. Elizabeth odsunęła krzesło i usiadła podciągając nogi pod brodę. Usłyszała znów głos Lucas’a i uśmiechnęła się złośliwie.
- Twoje dziecko ryczy. – powiedziała z uśmiechem nastolatka. Lisa spojrzała na nią i spróbowała wyłapać płacz Rachel, ale nic takiego nie usłyszała. Zmarszczyła lekko brwi.
- Nie Rachel, to drugie. – dodała tryumfująco. Cuddy stała chwilę lekko zdezorientowana, by po chwili domyślić się o kogo chodzi. Zaśmiała się pod nosem i ruszyła w stronę schodów. Gdy mijała chrześnice, klepnęła ją lekko w głowę niebieskim folderem. Dziewczyna zaśmiała się, robiąc unik. Później już tylko usłyszała stukot obcasów w zetknięciu ze schodami. Nastolatka rozejrzała się po słonecznej kuch, gdy zadzwonił telefon. Leniwym ruchem sięgnęła do słuchawki leżącej na stole.
- Tak słucham? – zapytała. Przez chwilę w słuchawce brzmiała cisza, by po chwili przerwał ją dźwięk zakończonego połączenia. – Halo? Halo? – powtarzała, ale nikt nie odpowiadał. Lekko zdziwiona wyłączyła telefon i odłożyła go na miejsce. Podeszła do lodówki i wyjęła sok pomarańczowy. Sięgnęła po szklankę i wypełniła ją pomarańczowym płynem. Zimno soku miło zwilżyło jej usta. Nagle usłyszała dzwonek telefonu komórkowego Cuddy. Odstawiła szklankę i sięgnęła po przyrząd. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.
- Tak słucham? – W odpowiedzi usłyszała głośne westchnięcie.
- Czemu jesteś przy końcu każdego telefonu? - zapytał zgryźliwy głos.
- Umiem się teleportować. – uśmiechnęła się.
- To będziesz mnie musiała nauczyć, to mi pomoże w szybszym ukrywaniu się przed Cuddy, a teraz, daj mi ją do telefonu.
- Nie może podejść, uspokaja dziecko. – stwierdziła patrząc w stronę schodów.
- Które? – zapytał House. Liza parsknęła śmiechem. Obydwoje go nie lubili.
- Coś nas jednak łączy. – powiedziała.
- Tak, tak rozmowa, a teraz kończę, bo mojemu pacjentowi zachciało się umierać.
- To cześć. – rzuciła, i nie czekając na odpowiedź wyłączyła się. Biorąc znów szklankę do ręki spojrzała przez okno. Niebo było bezchmurne, a słońce świeciło jakby brało udział w konkursie na najgorętszy dzień lata. Cóż, ten wtorek zapowiadał się nieciekawie. Bo co ona miała tu robić? Nic, poza ojcem nie trzymało jej w tym mieście. Usłyszała kroki na schodach i odwróciła się opierając o szafkę kuchenną. Lisa weszła do kuchni z lekkim uśmiechem skierowanym w kierunku dziewczyny.
- Ktoś dzwonił? – zapytała.
- House. – rzuciła krótko Liza. Cuddy szybko wzięła telefon do ręki i wybrała numer, który zapewne znała na pamięć. Na twarz Elizabeth wkradł się uśmiech. Prawie natychmiast po tym jak ona wspomniała, że dzwonił diagnosta, ona wręcz rzuciła się do słuchawki, i na dodatek znała numer na pamięć. Czy to nie układało się w logiczną całość?
- Co? – zapytała kobieta podchodząc do dziewczyny.
- Nic. – odpowiedziała niewinnie i odstawiając szklankę do zlewu ukrywała uśmiech. Ruszyła do wyjścia i gdy już miała iść na górę odwróciła się jeszcze w stronę kobiety, która stała przodem do okna. „Co chciałeś?” – zapytała, a w jej głosie można było wychwycić nutkę uradowania. Liza pokiwała głową i wyszła z kuchni.

~*~

- Cześć. – powiedziała wchodząc do gabinetu konferencyjnego z kubkiem kawy w ręce.
- Pa - powiedział i wrócił do przeglądania dokumentów. Eliza podeszła do niego i usiadła na krześle obok. Diagnosta wywrócił oczami demonstracyjnie. Oprócz ich dwóch, w pomieszczeniu nie było nikogo. Dziewczyna zerknęła na napis widniejący na koszulce, który brzmiał: „God learn to give. Guess he was lady of the night”* Liza uśmiechnęła się pod nosem.
- Nie jesteś za stary na takie teksty? – zapytała. Mężczyzna zerknął na nią poczym wrócił do akt.
- A ty za młoda na kawę? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
- To jest bezkofeinowa kawa bez mleka, cukru, słodzików i innych obrzydliwych rzeczy, więc jedyne co mnie może mi w niej zaszkodzić to połknięcie rureczki. – stwierdziła.
- Albo ktoś inny ci ją wepchnie jak się nie uciszysz. – powiedział. W pokoju nastała krótka cisza która zakłóciło wtargnięcie zespołu medycznego.
- Pacjent miał zapaść. Leki nie działają. – powiedziała Trzynastka. House westchnął zrezygnowany i przetarł twarz dłonią. Wstał i ruszył do swojego gabinetu w całkowitym skupieniu.
- House, nie moż… - przerwał Foreman, wiedząc, że to i tak nic nie da.
- Co z nim? – zapytała Liza wodząc za diagnostą wzrokiem. Hadley usiadła obok zmęczona i również westchnęła.
- Teraz będzie siedział tak, aż nie wymyśli rozwiązania, a w tym czasie pacjent zdąży zejść. – wyjaśniła. Liza pokiwała głową ze zrozumieniem wciąż wodząc za Gregory’m wzrokiem. Nagle mężczyzna wyparował z gabinetu do sali gdzie znajdowali się pozostali lekarza i wyszedł na korytarz, kierując się do wind. Taub uśmiechnął się pod nosem.
- Może jednak nie zejdzie. – stwierdził i wraz z przyjaciółmi poszedł za przełożonym. W pokoju została tylko Elizabeth. Po krótkiej chwili postanowiła, że znów odwiedzi ojca. Chciał jej powiedzieć coś bardzo ważnego, ale Liza nie zwykła była do ciężkich rozmów, dlatego przekładała wizytę do granic możliwości. Ale ileż można?

~*~

Lekko rozsunęła szklane drzwi i weszła do szpitalnej sali. Joseph leżał na łóżku, i któryś już raz z rzędu spał. Wydawało jej się, że od pewnego czasu jest bardziej zmęczony, więc przyda mu się sen bez względu jak długo miał spać. Może to i dobrze, że spał. Przynajmniej ta rozmowa odbędzie się później. Liza podeszła do okna i wyjrzała przez okno. Park, późnym popołudniem wyglądał naprawdę zjawiskowo. Dziewczyna otworzyła torbę ojca i wyjęła z niej swój szkicownik, który nie zmieścił się w jej torbie. Złapała ołówek i zaczęła malować to co widziała, dodając malunkowi własnych uczuć. Uwielbiała malować. To pozwalało jej wyrażać siebie, własne przeżycia, bo mimo, iż była bardzo otwartą i śmiałą nastolatką, uczucia, a zwłaszcza jej własne, był tematem którego nie lubiła poruszać. Aż w końcu znalazła rozwiązanie na ich wyrażanie poprzez malowanie. Siedziała na parapecie pół godziny i zmazując, dodając kreski na białej kartce tworzyła nowe dzieło. Mężczyzna otwierał powoli powieki i ujrzał swoją córkę naprzeciwko łóżka. Rysowała, więc coś ją dręczyło. Uśmiechnął się słabo. Mimo iż spał prawie cały dzień, wciąż czuł się zmęczony. Nabrał powoli powietrza w płuca.
- Liz… - dziewczyna odwróciła natychmiast głowę i spojrzała na ojca.
- Już nie śpisz. – powiedziała i odkładając zeszyt na bok, zeszła z parapetu i podeszła do mężczyzny.
- Musimy porozmawiać. – wyszeptał wpatrując się w nią.
- Wiem. – odparła smutno.
- Posłuchaj, jest coś o czym powinnaś wiedzieć…

~*~

Cuddy robiła właśnie popołudniowy obchód, w którym na celu miała sprawdzenie pracy i pracowników szpitala. Idąc korytarzem zatrzymała ją pielęgniarka. Wymieniając zdania, Lisa dostrzegła Elizabeth siedzącą na łóżku u Josepha. Jej smutna mina włączyła światełko alarmowe w jej głowie. Od dziesięciu sekund nie słuchała co mówiła jej podwładna tylko wpatrywała się w salę na końcu korytarza.
- Przepraszam – rzuciła pielęgniarce ciepłe spojrzenie i szybkim krokiem skierowała się do owego pokoju. Szybko pociągnęła drzwi, przerywając monolog Josepha.
- Elizabeth, House cię szuka. Mówi, ze masz go nauczyć teleportacji. – uśmiechnęła się kręcąc głową. Wspominał o tym w dzisiejszej kłótni o biopsję. Dziewczyna wpatrywała się w ciocię. Serce Cuddy na chwilę stanęło. Spóźniła się? Na twarz nastolatki wdrapał się uśmiech.
- Czy ten człowiek kiedyś dorośnie? – zapytała. – Chętnie bym poszła, ale tata che o czymś porozmawiać. Lisa spojrzała na Josepha.
- Twój tata musi teraz odpocząć. – powiedziała tonem lekarza.
- Ale…
- Żadnego ‘ale’. Musi teraz dużo spać. – dodała. Eliza popatrzyła z czułością na mężczyznę i pogładziła jego rękę.
- Porozmawiamy jak dojdziesz od siebie. – uśmiechnęła się i wyszła z pomieszczenia. Gdy tylko zniknęła z pola widzenia, zabrała ze sobą uśmiech Cuddy. Kobieta spojrzała na szwagra z niedowierzaniem.
- Jak możesz?!
- Ty jej tego nie powiesz! – powiedział z wyrzutem.
- Skąd wiesz?! A może już jej powiedziałam?!
- Serio? – zapytał ironicznie. Cuddy chciała coś powiedzieć, ale zamilkła.
- Nie. – wyszeptała.
- No właśnie. Za bardzo się boisz, że cię znienawidzi, a ja umrę. – powiedział.
- Wolisz żeby cię nienawidziła w ostatnich dniach twojego życia?! – zapytała.
- Wolę to, niż żeby mnie nienawidziła, że jej nie powiedziałem.
- Wszyscy kłamią. – rzuciła Cuddy.
- Ale nie w takich sprawach!
- Daj mi jeszcze trochę czasu. – poprosiła. Joseph popatrzył na nią z zawahaniem.
- Masz jej powiedzieć. – syknął. Lisa popatrzyła w okno powstrzymując łzy, palące jej oczy. Wyszła z sali lekko zasuwając drzwi. Skręciła w lewo i udała się do gabinetu.
- Nie umiem. – wyszeptała do siebie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Nie 18:36, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:36, 14 Mar 2010    Temat postu:

świetne!
rozmowa Lizy z House'm genialna, ale potem fragment z Josephem smutny...
bardzo mi się podobało!
tylko tak trochę długo tej części nie było i mam nadzieję, że kolejna szybciej będzie
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zraniona
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 352
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze Swojego Szczęśliwego Miejsca
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:10, 14 Mar 2010    Temat postu:

Huddyś bardzo ładnie, ale wyłapałam rażący po oczach błąd
Cytat:
Grafitowa spódnica i niebieska spódnica z dekoltem.

Nie wiem jak ty, ale ja jeszcze spódnicy z dekoltem nie widziałam
Elizabeth jest cudowna i nie lubi Lucasa. Jeśli dobrze zrozumiałam to córka Cuddy, ale nie mogę wyłapać kto jest ojcem
Cytat:
- Twoje dziecko ryczy. – powiedziała z uśmiechem nastolatka. ... - Nie Rachel, to drugie. – dodała tryumfująco. ...

Yes! Nareszcie Lucas w odpowiedniej dla niego roli: dziecka. Bo do faceta to mu daleko A Liza chyba będzie kombinować

Niecierpliwie czekam na cd. Szybki *ładnie prosi* cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piłeczka Haus'a
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 249
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:36, 14 Mar 2010    Temat postu:

Eliza a mnie tez nauczysz? Wiesz tak fajnie. Ze sklepu do domu, z domu do szkoły, ze szkoły przed komputer czytać ten fik normalnie bomba! Zgadzam się z Elizabeth i Gregiem, tez nie lubię Lucasa. Nadal mi coś nie pasuje. Ooo... Ale co ? Za głupia jestem aby to rozwiązać. A ten środek uspokajający z poprzedniego komentarza na pewno się przyda. Kto mi wstrzyknie ?


P.S. Najlepiej by było jakby ten środek uspokajający pochodził od Ciebie HuddyFan w rodzaju, no na przykład kolejnej części...

P.S.2. Jak się pewnie domyślacie z komentarza życzę Wena i czekam na ciąg dalszy !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:46, 14 Mar 2010    Temat postu:

No narescie kolejna czesc juz sie balam ze porzucilas tego fika a tu patrze *szeroko otwiera oczka* i nie moze wrecz uwierzyc

Lucasa podsumowalas pieknie nic dodac nic ujac
Teleportacja az dziw bierze ze to nie jego corka, bo charakterek i gadane ma jak po nim
Widze ze Wilson bedzie mial wakacje od swatania Cuddy, ktos inny przejmie jego obowiazki
Ciagle nie moge sie polapac co to za tajemnica, ktora Joseph chcial wkoncu wyjawic corce i dlaczego Cuddy tak sie boi i dodatkowo mam wrazenie ze masz zamiar usmiercic Josepha zanim przeprowadzi rozmowe z corka a wtedy to Cuddy wyjawi prawde tylko w jakich okolicznosciach swoja droga ze tez musial sie szwendac tam jak oni rozmwiali i wpasc przed rozmowa
Zaciekawiasz
pozdrawiam mazeltov


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:21, 15 Mar 2010    Temat postu:

Huddyfan
Och, ach i ech...
Uwielbiam Lizy jaka ona domyślna, od razu rozgryzła kochaną ciocię ( mam na myśli telefon od House'a i to, że zna jegonumer na pamięć i w ogóle, strasznie mi się ta scena spodobała nie wiem dlaczego, ale jest super ) I rozmowa House'a i Lizy, i to
"...uspokaja dziecko.
Które?"
Wszystkie te ich rozmowy wychodzą Ci
Kocham wszystkich, którzy kochają nienawidzieć Lucas'a
Tylko, dlaczego tu nadal nic nie wiadomo

Wena

Oby kolejna część pojawiła się jak najszybciej
Ta tajemnica doprowadza mnie do szału Ja chcem wiedzieć o co chodzi Ale ok, poczekam, nawet kolejne pięć części jeśli będzie trzeba zwłaszcza jeśli będą tak rewelacyjne jak poprzednie

I dedyk...
Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr Tygrysolka
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 25 Kwi 2009
Posty: 284
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: W-wa

PostWysłany: Pon 18:42, 15 Mar 2010    Temat postu:

*pada na kolana, błagając o wybaczenie*
Ale lepiej późno niż wcale, co?
Soł...

Cytat:
- Tak słucham? – W odpowiedzi usłyszała głośne westchnięcie.
- Czemu jesteś przy końcu każdego telefonu? - zapytał zgryźliwy głos.
- Umiem się teleportować. – uśmiechnęła się.

Dobre.

Cytat:
Prawie natychmiast po tym jak ona wspomniała, że dzwonił diagnosta, ona wręcz rzuciła się do słuchawki, i na dodatek znała numer na pamięć. Czy to nie układało się w logiczną całość?

Układa się, układa! *podskakuje do góry* Dlaczego widzą to wszyscy oprócz głównych zainteresowanych, hę?

Uwaga, uwaga. Tygrys wygłasza najbanalniejsze zdanie świata=> generalnie bardzo mi się podobało
I czytałam każdą część po kolei, tylko cierpię na chroniczny niedoczas!
Jedyny, malutki szczególik - osobiście plątała mi się Lisa z Lizą. Głosuję za skracaniem imienia "Elizabeth" do "Eliza". Ale to właściwie... nieistotne.

Wena wielkiego, kudłatego, pasiastego i z fioletowymi kropkami!

Pozdrawiam, Tygrys


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:39, 19 Mar 2010    Temat postu:

Zdążyłam przed kolejną częścią!


Po pierwsze.

Cytat:
- Twoje dziecko ryczy. – powiedziała z uśmiechem nastolatka.

Powinno być:
- Twoje dziecko ryczy - powiedziała z uśmieszkiem nastolatka.

Cytat:
- Umiem się teleportować. – uśmiechnęła się.

Powinno być:
- Umiem się teleportować. – Uśmiechnęła się.

Ogólnie zasada zapisywania dialogów jest taka, że gdy zdanie po wypowiedzi odnosi się do niej, np. stwierdził, krzyknęła, odpowiedział; zapisujemy je bez kropki i z małej litery, np.:
- To na pewno on - powiedziała Ola.
Jeżeli zaś zdanie znajdujące się po wypowiedzi nie odnosi się bezpośrednio do niej, dotyczy na przykład zachowania danej osoby, wypowiedź kończymy kropką, a owo zdanie zaczynamy z dużej litery.
- Chodźmy już. - Odpowiedziało jej jedynie głośne westchnienie.
Mam nadzieję, że zbytnio nie nagmatwałam. (;

Po drugie:
Nie co błędów interpunkcyjnych, ale z tym to do męża proszę iść. ^.^

Po trzecie:
Trzymasz poziom.
Było zabawnie, dobry humor, ale jednocześnie dramatycznie, smutno, czyli wszyscy szczęśliwi.

Cytat:
- No właśnie. Za bardzo się boisz, że cię znienawidzi, a ja umrę. – powiedział.
- Wolisz żeby cię nienawidziła w ostatnich dniach twojego życia?! – zapytała.
- Wolę to, niż żeby mnie nienawidziła, że jej nie powiedziałem.
- Wszyscy kłamią. – rzuciła Cuddy.
- Ale nie w takich sprawach!
- Daj mi jeszcze trochę czasu. – poprosiła. Joseph popatrzył na nią z zawahaniem.
- Masz jej powiedzieć. – syknął. Lisa popatrzyła w okno powstrzymując łzy, palące jej oczy. Wyszła z sali lekko zasuwając drzwi. Skręciła w lewo i udała się do gabinetu.
- Nie umiem. – wyszeptała do siebie.

Piękne! Naładowane emocjami. Przykre, takie... ogarnione niemocą, brakiem odwagi, strachem.

Opisy rewelacyjne, jak zwykle. Akcja sobie płynie, niczym spokojna rzeczka i nie zamienia się w wielki wodospad. Chociaż to Ci chyba nigdy nie groziło. xD

Zraniona, są tylko dwie możliwości! No, ewentualnie trzecia, ale szczerze wątpie w to rozwiązanie. ^^

Wena i czasu. ;*

Ściskam,
czarodziejka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez czarodziejka dnia Pią 15:42, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GosiaczeQ_17
Proktolog
Proktolog


Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 3357
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraina wiecznej młodości
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:49, 23 Mar 2010    Temat postu:

No tylko ja jestem zdolna przegapić 2 części wspaniałego ficka
Ale już szybciutko nadrobiłam i jestem w pełni zadowolona
Nie wiem co takiego jest w Twoim stylu ale mnie się to podoba I to bardzo. Świetnie opisujesz emocje, tworzysz śmieszne dialogi, bohaterowie są jakby żywcem wyciągnięci z serialu... itd... itd... itd...
Czekam na cd Ja to bym chciała od razu cały fick, żeby nie przegapić znowu No ale poczekam cierpliwie A jak skończysz to jeszcze raz przeczytam cały


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
HuddyFan
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 325
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:05, 27 Mar 2010    Temat postu:

Gorzata - no nie było długo, ale robię co mogę Dzięki
Zraniona - Jak ja mogłam napisać coś takiego? No, oto właśnie przykłąd mojego niechlujstwa...
Cytat:
Yes! Nareszcie Lucas w odpowiedniej dla niego roli: dziecka.


Czy ktoś na sali widzi dla niego inną rolę, bo ja nie!
Dziękuję za komentarz
Piłeczko - Właśnie przybywam z zastrzykiem A twoje komentarze są dla mnie jak zastrzyki szczęścia, dzięki
Mazeltov -
Cytat:
swoja droga ze tez musial sie szwendac tam jak oni rozmwiali i wpasc przed rozmowa


Tak, musiała bo inaczej zrujnowałaby mi cały fik, a tego byśmy nie chcieli Dzięki, jesteś naprawdę kochana
Lisek -
Cytat:
Kocham wszystkich, którzy kochają nienawidzieć Lucas'a

Załóżmy klub - Kocham nienawidzić Lucasa
Cytat:
zwłaszcza jeśli będą tak rewelacyjne jak poprzednie

Och, błagam! Ja i rewelacyjne to wyrazy dalekoznaczne! (szczerze mówiąc, nie wiem czy jest takie słowo jak 'dalekoznaczne' )
Dziękuję
Tygrysku -
Cytat:
Wena wielkiego, kudłatego, pasiastego i z fioletowymi kropkami!

Oł gad! Nie chciałabym spotkać takiego zwierza
W takim razie podziękuję Ci, w ten nasz 'ciekawy' sposób:
Fekju soł macz, ju ar de best
Czerodziejka -
Cytat:
Po trzecie:
Trzymasz poziom.

Tak, chyba pod poziomem morza
Cytat:
Opisy rewelacyjne, jak zwykle

Na żartach to Ty się znasz, motylku Dzięki
Gosiu -
Cytat:
No tylko ja jestem zdolna przegapić 2 części wspaniałego ficka

Uwierz, nie tylko Ty Cieszę się, że się podobało Dzięki [/size]
~*~
Dedyki:
Czarodziejka - za wspaniałą pomoc przy budowaniu fika.
[E]liza - jako prezent powitalny.
Lisek - bo... tak
Mazeltov - bo ona chyba lubi mojego fika.
~*~

VI - <i>Jeden dzień, w ktorym słońce świeciło bardziej...</i>

Elizabeth siedziała w sali konferencyjnej i z nudów rysowała coś na białej kartce papieru. Sama dokładnie nie wiedziała co to jest, ale za bardzo ją to nie obchodziło. W pomieszczeniu był także Robert i Chris którzy usilnie kłócili się która z diagnoz jest trafniejsza. Niebyło tu nikogo kto mógłby przejąć ich stronę. Ani House, ani Trzynastka nie byli w pobliżu. W uszach nastolatki dźwięczały w kółko powtarzane choroby, ale nie mogła im pomóc, nie była lekarzem. I tak znudzona, czekała na zbawienie, albo chociaż na jakiegoś sprzątacza, który przerwie tą farsę. Nagle do pomieszczenia wpadła Remy i zabrała jakieś papiery ze stołu. Wokół zapadła cisza. Brunetka nerwowo wertowała dokumenty próbując znaleźć jakąś ważną informację.
- To guz mózgu – powiedziała po chwili.
- Mówiłem! – krzyknął Chase. Minutę później trójka lekarzy znajdowała się w drodze do sali pacjentki, a Liza została sama w pokoju usilnie próbując coś narysować. Nic jej dziś nie wychodziło. Wszystko przez to, że bliscy zapomnieli. Nie złożyli życzeń, nawet nie rzucili zwykłego ‘najlepszego’. Nic. Ale czemu miała się dziwić, ojciec był w ciężkim stanie, mama pracowała gdzieś na drugim końcu świata, a ciocia miała prawo zapomnieć. Była tak zajęta kilkunastoma rzeczami na raz, dziecko, praca, House, zarząd, House, papiery i… House.
Elizabeth ledwo wierzyła, że udaje jej się to wszystko robić samej. Przecież nikt jej nie pomagał. Nagle do pokoju wpadła owa kobieta, a z jej oczu pałała złość.
- Gdzie jest House? – zapytała.
- Nie wiem, nie widziałam go od rana – odpowiedziała Liza i wzrokiem odprowadziła nabuzowaną administratorkę. No, House się doigrał. Piętnaście minut później, do gabinetu, powolnym wręcz żółwim krokiem, wszedł nie kto inny jak diagnosta.
- Gdzie wszyscy? – zapytał, rzucając plecak na fotel.
- U pacjenta – mruknęła Liza, wciąż zapatrzona w kartkę. Po chwili podniosła wzrok i spojrzała na House’a. – Cuddy cię szuka.
- Wiem, ma darmowe minuty więc dzwoniło mnie co pięć sekund. – Podszedł do aneksu i nalał do czerwonego kubka, czarny jak smoła płyn. W pokoju rozległ się dźwięk komórki. Mężczyzna westchnął ostentacyjnie i sięgnął do kieszeni. Liza wsłuchiwała się w słowa piosenki ustawionej na dzwonek i uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że to nie przypadek, że te słowa z pewnością opisywały jej ciocię.
- Tak… w gabinecie… dobrze, mamo. – zakończył rozmowę zamykając klapkę. Przybliżył kubek do ust i pociągnął spory łyk. Chwilę później już szedł w kierunku drzwi.
- Twoja ciotka jest niewyżyta. – syknął.
- Powiedz mi coś czego nie wiem. – stwierdziła z uśmiechem wpatrując się w kartkę. Podeszła do niego chcąc zwinnie wyminąć.
- Czujesz to? – zapytał wciągając zapach w nozdrza. – Truskawki?
- To mój żel pod prysznic. – Zarumieniła się dziewczyna.
- W takim razie dopilnuj aby Cuddy ‘przez przypadek’ go użyła – zaproponował i puścił do Elizy perskie oko, poczym odwrócił się i poszedł do windy.
- Nie ma sprawy. – Uśmiechnęła się.

~*~

- Mogę się dosiąść? – zapytała Eliza stojąc przy stoliku.
- Jasne. – Trzynaście odsunęła krzesełko jednoznacznie. – Nie nudzi ci się tu?
- Nie. – powiedziała dziewczyna siadając. Poczuła podejrzliwy wzrok lekarki na sobie. – No, może troszeczkę. – Pokazała na palcach.
- Nie dziwie się. – stwierdziła Remy wsadzając do ust frytkę. Liza wgryzła się w jabłko i rozejrzała po bufecie. W pewnym momencie dojrzała diagnostę siedzącego na końcu sali pod oknem.
- On zawsze je sam? – zapytała się Eliza nie tracąc House’a z oczu.
- Nie, zawsze je lunch Wilsona, ale, że on ma pacjenta to biedak sam musiał sobie coś zafundować. – parsknęła.
- Czemu z nim nie usiadłaś? – Nastolatka zwróciła się z powrotem w jej stronę.
- On tak naprawdę nie widzi nas jako przyjaciół, takich jak Cuddy czy Wilson. On po prostu z nami koegzystuje. – podsumowała Hadley i pociągnęła przez słomkę napój. Do kafeterii weszła Cuddy. Pewnym krokiem podeszła do miejsca w którym znajdował się House i usiadła przed nim na czerwonej, obitej skórą ławce żywo gestykulując. Eliza wgryzła się w jabłko ponownie i biernie przyglądała się zdarzeniu. W sposób jaki na siebie patrzyli, mówił więcej niż znała słów. Mogłaby się założyć z kimkolwiek, że jeżeli teraz zawaliłby się szpital, jedyne co by ich ruszyło to podmuch eksplozji. Dziewczyna odwróciła się i spojrzała na zajętą jedzeniem lekarkę.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne. – rzuciła Remy i spojrzała na nią zaciekawiona.
- Czy Cuddy i House’a coś łączy? – zapytała. Trzynastka na początku zatrzymała wzrok na nastolatce, później na oddaloną od nich, wspomnianą parę, i z powrotem z uśmiechem spojrzała na Lizę.
- Zawsze coś między nimi jest, czy to przestrzeń czy coś emocjonalnego. Wiesz, zawsze w wolnych chwilach zastanawiamy się, to znaczy ja, Eric i Robert, dlaczego oni nie są ze sobą. Oni są ze sobą prawie zawsze, a jednak nie pod właściwym tego słowa znaczeniem. Czują coś do siebie, ale boją się do tego przyznać. James próbuje ich zeswatać od lat. – podsumowała wracając do jedzenia. Eliza wpatrywała się przed siebie z lekkim uśmiechem.
- Your body is a wonderland. – wyszeptała.
- Hmm? – Hadley spojrzała na nią z nad talerza.
- „Your body is a wonderland”*, tą piosenkę House ma ustawioną, gdy moja ciocia dzwoni. Z pewnością nie przypadkiem. – Spojrzała na młodą kobietę, która parsknęła śmiechem. Elizabeth puściła jej perskie oko i wstała z miejsca. – Muszę coś załatwić. Do zobaczenia! – rzuciła i zniknęła w drzwiach mijając Chase’a i Tauba w progu kafeterii, zostawiając ich za sobą.
- Szła jak zahipnotyzowana, co jej jest? – zapytał Robert. Trzynastka uśmiechnęła się i spojrzała w miejsce w którym zniknęła Elizabeth.
- Chyba mamy drugiego Wilsona. – rzuciła i z powrotem zabrała się za jedzenie, zimnego już lunchu.

~*~

- Mogę wejść? – zapytała wysuwając głowę zza drzwi.
- Oczywiście. – powiedział z uśmiechem onkolog. Elizabeth wślizgnęła się do gabinetu zamykają delikatnie brązowe drzwi za sobą. Rozejrzała się dookoła nabierając powietrza w płuca. Jej nozdrza podrażnił zapach wody kolońskiej mężczyzny.
- Co cię do mnie sprowadza? – zapytał, i korzystając z wizyty dziewczyny wyciągnął się w fotelu robiąc sobie przerwę.
- Nic konkretnego. – westchnęła i usiadła na kanapie.
- Coś się stało? – Bardziej stwierdził niż zapytał. Liza otworzyła szeroko oczy i powoli przeniosła wzrok ze ściany na twarz Wilsona.
- Wiesz co? Może to co mówią inni, o tym, że pomyliłeś specjalizacje, to jest prawda?
- Czyli coś się stało.
Liza odchyliła głowę i położyła ją na oparciu kanapy.
- Mam dzisiaj urodziny. – wyszeptała.
- Wszystkiego najlepszego. – uśmiechnął się. – Nie mam prezentu, bo mnie nie uprzedziłaś.
Liza odwzajemniła słabo uśmiech i spojrzała mu w oczy.
- Wiesz, że jesteś pierwszą osobą która złożyła mi życzenia? – powiedziała. Mężczyzna popatrzył na nią wzrokiem żądającym wyjaśnień.
- Nikt tu nie zna mnie na tyle dobrze aby znać moją datę urodzenia. Tata nie może mi złożyć życzeń, bo ciągle śpi, mama… mama pewnie nawet nie pamięta…
- Nie mów tak! Z pewnością pamięta tylko nie ma czasu zadzwonić. – Próbował ją przekonać. Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem.
- A Lisa… - kończyła swoją wypowiedź. – To jedyna osoba dla której nie mogę wymyślić żadnej wymówki.
- Przecież wiesz jaka twoja ciocia jest zabiegana, w kółko pracuje. A na dodatek Lucas wyjeżdża do Londynu…
- Kto? – zapytała. Wilson spojrzał na nią zszokowany. – Tak się zgrywam. – Uśmiechnęła się.
- Więc mówisz, że Lucas wyjeżdża? No, przynajmniej dostałam jakiś prezent od losu.
- Nie powinnaś tak o nim mówić. – Pouczył ją.
- Och, przestań Jimmi, też go nie znosisz. – zerknęła na niego.
- Co prawda, to prawda. – westchnął.
- A właśnie, słyszałam, że próbujesz zeswatać moją ciocie z House’m. – Popatrzyła na niego zadziornie.
- Tak, i od dwudziestu lat mi nie wychodzi. Widocznie moje taktyki są do kitu.
- Pomogę ci. – powiedziała i wstała z kanapy żwawym ruchem.
- Ty? – zapytał z niedowierzaniem.
- Ja.
- Mnie się nie udało przez tyle czasu, a ty chcesz to zrobić w przeciągu paru dni?
- Nic nie jest niemożliwe. – uśmiechnęła się i podeszła do biurka, poczym wyciągnęła dłoń w stronę onkologa. – Wchodzisz w to?
James popatrzył na nią przez chwilę, zauważając w jej spojrzeniu zaciekłość i niezwykłą determinację. Miał przeczucie, że ta dziewczyna namiesza w niejednym życiu. Po krótkim zastanowieniu się, przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw, lekarz wstał z fotela i uścisnął dłoń dziewczyny.
- Masz to jak w banku. – powiedział.
- Super! Czyli mamy układ. – Uśmiechnęła się i po minucie zamyślenia dodała. – Czyli Lucas wyjeżdża… wiesz o której?
- Nie mam pojęcia.
- Operację „Huddy” czas zacząć. – powiedziała dziewczyna i zatarła ręce.
- Jaką? – zapytał lekko skołowany Wilson.
- Huddy. – spojrzała na niego.
- …?
- Chryste! House i Cuddy daje Huddy, rozumiesz? – wytłumaczyła.
- Aaa. – Onkolog pojął o co chodziło dziewczynie. – Co masz zamiar zrobić?
- Mam dzisiaj urodziny, zaproszę kogoś na obiad. – powiedziała i puszczając mu perskie oko, zniknęła za drzwiami.

~*~

- O której wyjeżdża Lucas? – Głowa Elizabeth wychyliła się zza drzwi.
- Skąd wiesz, że…
- No o której? – zapytała zniecierpliwiona.
- O 15:00 – poinformowała Cuddy i zanim zdążyła mrugnąć, dziewczyna zniknęła w szpitalnych korytarzach w poszukiwaniu pewnego diagnosty.

* - "Your body is a wonderland" - Twoje ciało jest cudowną krainą.

C.d.n.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez HuddyFan dnia Sob 19:14, 27 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:25, 27 Mar 2010    Temat postu:

Klepię!


edit:


Po pierwsze.
Dziękuję Ci bardzo Kochana za dedykację.

Po drugie.
Pomęczę Cię, muszę, bo Ciebie stać, żeby błędów w dialogach nie robić. Tak, będę upierdliwa, dopóki się nie nauczysz. ^.^

Cytat:
- Tak… w gabinecie… dobrze, mamo. – zakończył rozmowę zamykając klapkę.

- Tak... w gabinecie... dobrze, mamo. - Zakończył rozmowę zamykając klapkę.

Cytat:
- Twoja ciotka jest niewyżyta. – syknął.

- Twoja ciotka jest niewyżyta - syknął.

Cytat:
- Powiedz mi coś czego nie wiem. – stwierdziła z uśmiechem wpatrując się w kartkę.

- Powiedz mi coś czego nie wiem – stwierdziła z uśmiechem wpatrując się w kartkę.

Cytat:
- Nie. – powiedziała dziewczyna siadając.

- Nie – powiedziała dziewczyna siadając.

Cytat:
- Nie dziwie się. – stwierdziła Remy wsadzając do ust frytkę.

- Nie dziwie się – stwierdziła Remy wsadzając do ust frytkę.

Cytat:
- Nie, zawsze je lunch Wilsona, ale, że on ma pacjenta to biedak sam musiał sobie coś zafundować. – parsknęła.

- Nie, zawsze je lunch Wilsona, ale, że on ma pacjenta to biedak sam musiał sobie coś zafundować – parsknęła.

Cytat:
- Jasne. – rzuciła Remy i spojrzała na nią zaciekawiona.

- Jasne – rzuciła Remy i spojrzała na nią zaciekawiona.

Cytat:
- On tak naprawdę nie widzi nas jako przyjaciół, takich jak Cuddy czy Wilson. On po prostu z nami koegzystuje. – podsumowała Hadley

- On tak naprawdę nie widzi nas jako przyjaciół, takich jak Cuddy czy Wilson. On po prostu z nami koegzystuje – podsumowała Hadley

Cytat:
- Zawsze coś między nimi jest, czy to przestrzeń czy coś emocjonalnego. Wiesz, zawsze w wolnych chwilach zastanawiamy się, to znaczy ja, Eric i Robert, dlaczego oni nie są ze sobą. Oni są ze sobą prawie zawsze, a jednak nie pod właściwym tego słowa znaczeniem. Czują coś do siebie, ale boją się do tego przyznać. James próbuje ich zeswatać od lat. – podsumowała wracając do jedzenia.

- Zawsze coś między nimi jest, czy to przestrzeń czy coś emocjonalnego. Wiesz, zawsze w wolnych chwilach zastanawiamy się, to znaczy ja, Eric i Robert, dlaczego oni nie są ze sobą. Oni są ze sobą prawie zawsze, a jednak nie pod właściwym tego słowa znaczeniem. Czują coś do siebie, ale boją się do tego przyznać. James próbuje ich zeswatać od lat – podsumowała wracając do jedzenia.

Cytat:
- Your body is a wonderland. – wyszeptała.

- Your body is a wonderland – wyszeptała.

Cytat:
- „Your body is a wonderland”*, tą piosenkę House ma ustawioną, gdy moja ciocia dzwoni. Z pewnością nie przypadkiem.

Tak przy okazji. Nie tą piosenkę tylko tę piosenkę.

Cytat:
- Chyba mamy drugiego Wilsona. – rzuciła i z powrotem zabrała się za jedzenie, zimnego już lunchu.

- Chyba mamy drugiego Wilsona – rzuciła i z powrotem zabrała się za jedzenie, zimnego już lunchu.

Cytat:
- Oczywiście. – powiedział z uśmiechem onkolog.

- Oczywiście – powiedział z uśmiechem onkolog.

Cytat:
- Nic konkretnego. – westchnęła i usiadła na kanapie.

- Nic konkretnego – westchnęła i usiadła na kanapie.

Cytat:
- Coś się stało? – Bardziej stwierdził niż zapytał.

- Coś się stało? – bardziej stwierdził niż zapytał.

Cytat:
- Mam dzisiaj urodziny. – wyszeptała.

- Mam dzisiaj urodziny – wyszeptała.

Cytat:
- Wszystkiego najlepszego. – uśmiechnął się.

- Wszystkiego najlepszego – uśmiechnął się.

Cytat:
- Och, przestań Jimmi, też go nie znosisz. – zerknęła na niego.

- Och, przestań Jimmi, też go nie znosisz. – Zerknęła na niego.

Cytat:
- Co prawda, to prawda. – westchnął.

W tym przypadku, jeśli westchnął w trakcie wypowiedzi: - Co prawda, to prawda – westchnął. , zaś jeżeli po niej powinno być: - Co prawda, to prawda. – Westchnął.

Cytat:
- Pomogę ci. – powiedziała i wstała z kanapy żwawym ruchem.

- Pomogę ci – powiedziała i wstała z kanapy żwawym ruchem.

Cytat:
- Nic nie jest niemożliwe. – uśmiechnęła się

- Nic nie jest niemożliwe. – Uśmiechnęła się

Cytat:
- Masz to jak w banku. – powiedział.

- Masz to jak w banku. – powiedział.

Cytat:
- Operację „Huddy” czas zacząć. – powiedziała dziewczyna i zatarła ręce.

- Operację „Huddy” czas zacząć – powiedziała dziewczyna i zatarła ręce.

Cytat:
- Mam dzisiaj urodziny, zaproszę kogoś na obiad. – powiedziała i puszczając mu perskie oko, zniknęła za drzwiami.

- Mam dzisiaj urodziny, zaproszę kogoś na obiad – powiedziała i puszczając mu perskie oko, zniknęła za drzwiami.



Po trzecie.
Po raz kolejny tekst napisany stylowo na wysokim poziomie, łądny dobór słów, lekko się czyta, a jak poprawisz dialogi to będę Cię kochać. I czarodziejka już nie wie, co dodać, żeby się zbytnio nie powtarzać. xD Podobało mi się, nawet bardzo. Liza i Jamesem im pokażą!

Po czwarte.
Cytat:
Na żartach to Ty się znasz, motylku

Ależ ja jestem całkowicie poważna.

Dużo Wena, czasu i cierpliwości.
Ściskam,
czarodziejka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez czarodziejka dnia Wto 16:33, 30 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:53, 27 Mar 2010    Temat postu:

Świetne!!!
operacja Huddy... będzie się działo
coraz bardziej mi się podoba!
Ale przerwać w takim momencie? Nieludzkie! Ja chcę wiedzieć, co dalej!
Czekam na ciąg dalszy i wena życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:14, 27 Mar 2010    Temat postu:

Huddyfan
Ty nawet jak napisałabyś osiem stron to dla nas byłoby za mało Zaczynam czytać, wtapiam się w atmosferę fika, jest cudownie i nagle koniec
Cytat:
" Jeden dzień, w ktorym słońce świeciło bardziej..."
Kupiłaś mnie już samym tytułem części
Nie mogę wyjść z podziwu dla Twojego talentu
Skupiasz się na szczegółach, drobnostkach, które w efekcie dodają tekstowi tego czegoś. Choćby ta piosenka Ktoś inny napisałby, że Cuddy zadzwoniła do House'a i tyle, a Ty ze zwykłej czynności zrobiłaś coś więcej, nie wiem, czy wiesz o co mi chodzi na pewno wiesz a to jest tylko jeden z wielu takich przykładów. Właśnie dzięki tej dbałości o szczegóły czytelnik widzi wszystko bardzo wyraźnie, może być takim obserwatorem stojącym z boku i przyglądającym się Huddy konspiracji
Cytat:
"- Wiesz co? Może to co mówią inni, o tym, że pomyliłeś specjalizacje, to jest prawda?
- Czyli coś się stało."
coś w tym jest
Oboje są niezwykle przenikliwi
A i pa, pa Lucas Wybacz, ale nikt nie będzie tęsknił

Dziękuję za dedyk
Wiesz, czuję się najbardziej wyróżniona bo dostałam go ot tak
Wena na więcej
I pamiętaj, osiem stron worda wydaje się tu najbardziej optymalne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin