Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

My heart will go on..." - Hypnosis [Z]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:41, 21 Lut 2009    Temat postu: My heart will go on..." - Hypnosis [Z]


Cytat:
Niedawno były Walentynki, więc specjalnie z tej okazji opowiadanie ... Nie wrzuciłam wcześniej, bo cały czas jakiś błąd mi wyskakiwał . Dedykowane wszystkim osobom, których serca płoną miłością, nieważne, czy spełnioną czy też nie. Mam nadzieję, że się Wam spodoba ...


Para niebieskich oczu spoglądała na nią badawczo. Spuściła wzrok i odgarnęła ciemne loki opadające niesfornie na twarz. Za wszelką cenę pragnęła jakoś przedłużyć tę chwilę.
- Zmarzłaś – stwierdził charakterystycznie zachrypnięty głos. Podciągnęła jasnobeżową kołdrę w brązowe łaty pod samą brodę.
- Nie, wcale nie – zaprzeczyła. Leżący obok mężczyzna roześmiał się z niedowierzaniem. Wyciągnął rękę spod głowy i przyciągnął Lisę do siebie. Zadrżała, zapierając się dłońmi o jego klatkę piersiową. Dlaczego on to robi? Odejdzie. Jak zawsze. Znowu odejdzie, a ona zostanie sama.
- Mieszkasz w zamrażarce. Nie pozwól, by lód skuł także twoje serce. Mój rekord stania na łyżwach wynosi jedynie 13-14 sekund- odparł i puścił ją w momencie, kiedy już miała dać za wygraną. Zapach jego rozpalonego ciała wciąż oszałamiał kobietę.
- A próbowałeś zrobić krok do przodu? – spytała retorycznie. Przesunęła szybko długimi palcami po jego szyi i barku. – Nie wstawaj – poprosiła. Uniósł brwi.
- A co, zostanę Pracownikiem Miesiąca za odharowywanie dodatkowych godzin w łóżku? – zadrwił. Odwróciła głowę. Poczuła lekkie, ostrożne szarpanie. Pewnie zaczął bawić się jej włosami. Zanurzył w nich dłoń. Wiedziała, że za chwilę odrzuci kołdrę i wyjdzie. Kilka minut ciszy później, naprawdę zaczęła marznąć. Chłodne powietrze przenikało przez niepraktyczną barierę jedwabnej koszuli nocnej, wywołując na jej ciele gęsią skórkę. Usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Jednocześnie dotarło do niej, że w pokoju obok ktoś płacze.



- wake up, darling –


- Rachel! – Cuddy momentalnie otworzyła szeroko oczy. Rażące światło poranka uderzyło w nie z bolesną precyzją. Nie zasłoniła dokładnie okien wczoraj wieczorem… A raczej w środku nocy. Była wykończona usypianiem małej. Zacisnęła powieki, zrywając się z łóżka. Bose stopy przez dłuższą chwilę bezskutecznie szukały pantofli. W końcu odnalazły je pod nocną szafką i błyskawicznie pobiegły do sąsiedniego pomieszczenia, posłuszne rozkazom ich właścicielki.

Administratorka pochyliła się nad łóżeczkiem córeczki, biorąc ją na ręce. Dziewczynka, czując jej bliskość, zakwiliła spokojniej, żeby zaraz zupełnie ucichnąć. Coś nowego, ale i przyjemnego. Cuddy rozpromieniła się, spoglądając na pulchną twarzyczkę Rachel. Jej własny maluszek… Wyglądała tak uroczo w żółtej piżamce z wielkim, różowym misiem z przodu. Drobna rączka bezwiednie ciągnęła i splątywała wisiorek na piersiach Lisy. Kobieta przytuliła niemowlę, kładąc je do wózka. Błękitne oczy dziecka patrzyły na nią z ciekawością. Westchnęła. Pierwsze uniesienie minęło.

- Te sny są irracjonalne – powiedziała normalnie do Rachel, potrząsając nad nią pasiastą grzechotką. Mała uśmiechnęła się rozczulająco bezzębnymi dziąsłami. – Może powinnam pójść do psychoterapeuty? Wiesz, jaki Yeti prześladuje mamę w koszmarach? Okropny. I nie myje zębów – dodała złośliwie. Podała zabawkę Rachel i poszła do kuchni. Niestety, nie miała żadnego czarodziejskiego stoliczka, który by sam serwował śniadanie. Dopisała go w myślach do najbliższej listy zakupów. Sięgając po wiszący na drzwiach szlafrok, zerknęła na zegarek. Dochodziła piąta rano.
- Dziecko – rzuciła przez ramię, zakładając mięciutką podomkę. – Wykazałabyś się kiedyś odrobiną bezinteresowności i wstała dopiero o dziesiątej.

Rachel zagruchała coś z wózka, ucieszona widocznie zwróceniem na nią uwagi. Cuddy przewróciła oczami. Kochała tą kruszynkę najbardziej na świecie, ale czasem miała ochotę pomachać białą flagą… szczególnie wczoraj, kiedy nosiła ją przez cztery godziny na rękach, a ona wciąż zanosiła się od płaczu; albo podczas wyrzucania zniszczonej „małej czarnej”…

Cuddy odetchnęła głębiej i nastawiła wodę. Wyciągnęła z lodówki mleko oraz pomidory. Odłożyła je na stół i machinalnie włączyła radio.
„Every night in my dreams [każdej nocy w moich snach]
I see you, I feel you [widzę cię i czuję
” – popłynęło z głośników. Cuddy przystanęła w pół drogi po nóż. -„That is how I know you go on [tak jest, kiedy wiem, że odchodzisz]” – zawróciła w miejscu i zdecydowanym ruchem wyszarpnęła wtyczkę z gniazdka. Potarła dłonią czoło, opierając się o blat. To już przesada. Dopiero zaczął się weekend, a już pojutrze musi wrócić z powrotem do pracy. Potoczyła wzrokiem po kuchni. Nie tęskni za niczyim codziennym widokiem. Parę naczyń w zlewie; niedaleko stojaka na sztućce do połowy obrane jabłko; a nad nim kalendarz. Sobota. Czternastego lutego. Walentynki. Nie…, sobota. Sobota!! A ona musi nakarmić małą. Odwróciła się szybko, wkładając butelkę do podgrzewacza. Eee, pustą butelkę?

***

Małe, półroczne dziecko wypełzło spod łóżka. Cmokało smoczek, spoglądając wokoło rozszerzonymi z ciekawości zielonymi oczami.

- Nakarm go! – zawołała krzątająca się po domu kobieta. Jęknął, chwycił laskę, a potem podniósł synka. Idąc do wielkiego, pluszowego fotela, zabrał ze stolika po drodze butelkę. Siadł wygodnie. Dziecko oparło ufnie główkę na jego piersi, wywołując tym mimowolny uśmiech. Wyjął mu smoczek z buzi i wsadził tam końcówkę butelki. Maluch zaczął żwawo ssać, przymykając oczęta. Długie rzęsy rzucały cień na pucołowate policzki. Mężczyzna nieśmiało je pogłaskał.
- Tylko się nie udław, bo mama osobiście mnie wykastruje – ostrzegł syna. I nagle spostrzegł, że nikogo nie ma. Zamiast dziecka przytulał fioletową poduszkę, a z kuchni nie dochodziły żadne odgłosy. Cisza. Wszechobecna, przerażająca cisza…
- Chris? – zapytał w ciemność. Nie, to nie to… on nie istniał. Było jakieś inne imię… Imię, które panicznie usiłował sobie przypomnieć… Li… - Rachel?! – krzyknął. Nikt mu nie odpowiedział. Był sam…


- wake up, sweetheart [obudź się, kochanie] –



- House, czego mogę ci życzyć w ten piękny poranek?

Drażniący głos wdarł się bezlitośnie do jego podświadomości. Greg spróbował zanurkować w pościeli, ale ktoś ją z niego bez skrupułów ściągnął.
- Snu – warknął, obrzucając Wilsona wrogim spojrzeniem. Ubranego Wilsona. Wilsona w zapiętej pod szyję jasnej koszuli, brązowej marynarce i w jednym z krawatów z tej idiotycznej kolekcji. Wilsona, który nie wiadomo z jakich powodów przebywał o szóstej rano w jego mieszkaniu.
- House, doszedłem do pewnego wniosku – zaczął poważnie onkolog, odchrząkując. Przysiadł na rogu łóżka. Greg z bólem w oczach obserwował jego poczynania. W końcu zrezygnowanym ruchem sięgnął za siebie, wymacał Vicodin i połknął parę tabletek. Widocznie wypoczynek nie był mu sądzony.
- Chcesz popełnić samobójstwo? A ja mam ci w tym pomóc? – zapytał z nadzieją, biorąc w obie dłonie poduszkę. Wilson przygryzł wargę. Kiedy pod koniec dnia House się o wszystkim dowie, na pewno będzie wolał użyć jakiegoś bardziej wyrafinowanego sposobu, niż uduszenie. Jednak kto nie ryzykuje… ten żyje. Rany.
-Ktoś powiedział mi coś w sekrecie… - zignorował jego wcześniejszą uwagę.
- Och, a ty oczywiście nie umiesz utrzymać języka za zębami. Rozważałeś kiedyś jego odgryzienie? – House był już lekko podenerwowany. Nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych bzdur na temat życia seksualnego pracowników PPTH. Przynajmniej nie o 6 rano!
- Musisz tam pójść, jeśli… chcesz dowiedzieć się… czegoś… o uczuciach… Cuddy do… ciebie – Wilson nerwowym ruchem wcisnął zdumionemu House’owi skrawek papieru do ręki. Chwilę potem po Wilsonie zostało już tylko echo trzaśnięcia drzwi i zdezorientowany, nieruchomy House. Po mniej więcej pół godzinie spojrzał na karteczkę – wizytówkę. Wstał, wciągnął przez głowę granatową koszulę, założył spodnie, chwycił kurtkę i wyszedł. Musi przemówić temu komuś do rozsądku…

„Far across the distance[przez wielką odległość przychodzisz]
And spaces between us[i przestrzeń między nami]
You have come to show you go on” [przychodzisz, aby pokazać, że odejdziesz]


***

- No jedz, maleńka – schylona Cuddy machała butelką nad skrzywionym noskiem Rachel. Chyba już miała dość. Cuddy wyprostowała się i spojrzała na nią z dezaprobatą. Wypiła tylko 1/4 butelki mleka –stanowczo za mało. Dlaczego więc nie chce już jeść? Dzwonek do drzwi sprawił, że obie podskoczyły.
- Zaraz zobaczymy, kto przyszedł, tak? Poczekaj tu grzecznie – mruknęła Lisa i podeszła szybko do drzwi. Nie zadała sobie nawet trudu zerknięcia przez wizjer. Odsunęła zasuwę, zdjęła łańcuch i otworzyła.
- Ojej… - wykrztusiła zaskoczona, sprawdzając jeszcze raz godzinę. 6:30 i to w sobotę… Niemożliwe… - Co ty tu robisz tak wcześnie?
- Stęskniłem się za Rachel – Wilson pocałował Lisę w policzek i wyminął ją, wchodząc do środka. Nawet nie zaczekał na zaproszenie. Cuddy odprowadziła go zaskoczonym wzrokiem. Jimmy wziął odstawioną butelkę i przyjrzał się jej uważnie.
- Jeszcze nie skończyłyście karmienia?
- Grymasi – administratorka wzruszyła ramionami. Wilson był bardzo pomocny, ale czasem też bardzo… natrętny. Jednak w jego obecności nie zamierzała paradować w szlafroku. Poszła do sypialni. Bordowa bluzka, szary żakiecik i spodnie – była gotowa w ciągu 15 minut. Jeszcze tylko tusz do rzęs, błyszczyk i koniec. Nigdzie nie zamierzała przecież wychodzić. Co najwyżej do sklepu, ale to nieistotne.

- Oo… wow… gratulacje.. – Cuddy przystanęła w progu widząc, jak Wilson karmi Rachel. Mała spokojnie zjadała resztę swojego śniadania. Wyglądało na to, że wszyscy mieli lepsze podejście do jej dziecka niż ona sama.
- Wystarczyła jej chwilka przerwy – wyjaśnił. Cuddy odruchowo przytaknęła. – Jeśli chcesz, mogę z nią dzisiaj zostać. Wspominałaś mi coś o wizycie u psychoterapeuty.
- Naprawdę? – zdziwiła się. Była pewna, że na ten pomysł wpadła dopiero dziś rano, ale może rzeczywiście… Ostatnio z przemęczenia często o czymś zapominała. – Jeszcze nie jest ze mną tak źle – zażartowała. Wilson zachichotał.
- Wiem, ale to cię zrelaksuje. Spróbuj. Masz tu adres telefon do mojego kolegi. Umówiłem Cię na 7. Mieszka tu niedaleko. – podszedł do niej z Rachel na rękach i wręczył elegancką wizytówkę. Lisa popatrzyła na nią poważnie.
- Może masz rację. Pójdę. – sięgnęła po szary płaszcz. Wilson natychmiast poparł jej pomysł. Wyrzuciła łaskoczące włosy spod trencza i położyła dłoń na klamce. – Na pewno opieka nad małą nie będzie dla ciebie problemem? – upewniła się. Onkolog zaprzeczył, więc uspokojona wyszła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez amandi dnia Nie 0:34, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:05, 21 Lut 2009    Temat postu:

No no...i jak zwykle cała wina spadnie na Wilsona hah!
Ciekawie opisane sny podoba mi sie ;D
Czekam na c.d


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:06, 21 Lut 2009    Temat postu:



Bardzo często czytając fiki mam zastrzeżenia do autorów, że dość pobieżnie przedstawiają scenografię, mimikę bohaterów itd.
Jednak w tym wypadku jestem naprawdę pod wrażeniem Każda scena jest tak opisana, że niczego nie musze się domyślać, a tym samym mogę dokładnie odczytać to co Ty chciałaś napisać! SUPER!
Wilson świetnie opisany i jak przypuszczam jest fundamentem intrygi... A te dwa bystre umysły ktoś znowu bedzie wodził za nos???
Acha... i urwałaś akcję też w idealnym momencie



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:13, 21 Lut 2009    Temat postu:

nie no po prostu bomba
to jest po prostu genialnie napisane
pozdrawiam i czekam na cd;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:30, 21 Lut 2009    Temat postu:

wela89r
Cytat:
No no...i jak zwykle cała wina spadnie na Wilsona

Wina.......hm... facet zastawi się w mieszkaniu Cuddy, żeby go nie mogli dopaść . Chociaż oni chyba o nim zapomną.... po pewnym wydarzeniu ....

Cytat:
Ciekawie opisane sny podoba mi sie ;D

dziękuję . Właśnie tak starałam się przedstawić, że Cuddy boi się, że związek z House'em skończy się jego odejściem i jej cierpieniem; a House, że boi się zaangażowania i postawienia na rodzinę, bo myśli, że wszystko rozwali . Jeszcze raz :hislon:

Syśka
Cytat:
Bardzo często czytając fiki mam zastrzeżenia do autorów, że dość pobieżnie przedstawiają scenografię, mimikę bohaterów itd.
Jednak w tym wypadku jestem naprawdę pod wrażeniem Każda scena jest tak opisana, że niczego nie musze się domyślać, a tym samym mogę dokładnie odczytać to co Ty chciałaś napisać! SUPER!

*rumieni się* strasznie, strasznie się cieszę . na samym początku, jak w ogóle zaczynałam pisać, też nie zwracałam na to uwagi (ech, jak czasem czytam wytrzaśnięte z otchłani szafki jakieś moje roczne kartki... nie mogę uwierzyć, że to ja byłam autorem ). teraz właśnie próbuję stawiać na równowagę pomiędzy akcją, dialogami, opisami sytuacji i uczuć.. cieszę się, że uważasz, że mi się to udaje - to duży komplement

Cytat:
Wilson świetnie opisany i jak przypuszczam jest fundamentem intrygi... A te dwa bystre umysły ktoś znowu bedzie wodził za nos???

Dziekuje w imieniu Wilsona . On wymyślił tę intrygę, ale w pozostałych dwóch odcinkach już się nie pojawi i jej przeprowadzenie zda na dwóch swoich kolegów po "hobby" . Te dwa "wyjątkowo bystre" umysły, prawie zawsze ktoś wodzi za nos . Tym razem, to będą rzeczywiście "umysły", a raczej... "podświadomość"

Cytat:
Acha... i urwałaś akcję też w idealnym momencie

No tak... od 2 tygodni próbowałam wstawić to opowiadanie "całe", ale cały czas wyskakiwał mi "500 Internal Server Error" - dopiero dzisiaj, dzięki podpowiedzi mojego "kochanego przyszłego szwagra" i Licence, wpadłam na to, że może uda się, jeśli podzielę tekst na krótsze części . I się udało . Dzięki, bo nie wiedziałam, czy trafię we właściwy moment .

Duży

martusia14
Cytat:
nie no po prostu bomba
to jest po prostu genialnie napisane

*sprawdza w lusterku, jak bardzo jest już czerwona * Dziękuję

Cytat:
pozdrawiam i czekam na cd;)

Ciąg dalszy będzie pewnie jutro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:39, 21 Lut 2009    Temat postu:

Pięknie.
Ale wizyta u psychoterapeuty o 7 rano?
No, jak zwykle Wilson w coś ich wmanewrował!
Czekam na ich reakcję, jak już na siebie wpadną...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nimfka
Reumatolog
Reumatolog


Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 1444
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:09, 21 Lut 2009    Temat postu:

to jest świetne a ja wiem co będzie dalej

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nimfka dnia Sob 17:09, 21 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:57, 21 Lut 2009    Temat postu:

Amandi!

Ale mnei ucieszył nowy fik Twojego autorstwa!!
Zaczynając czytać wiedziałam, że bedzie pięknie i się nie pomyliłam.
Klasa sama w sobie.

Opowiadanie pięknie. Najbardziej mi się podobały sceny Cuddy i Rachel, tak pięknie i ciepło je opisałaś!
House-Wilson też rewelacja No i Wilson-swatka - kupuję to w 100%

Czekam niecierrrrpliwie na CD!

P.S.
amandi napisał:
Wina.......hm... facet zastawi się w mieszkaniu Cuddy, żeby go nie mogli dopaść . Chociaż oni chyba o nim zapomną.... po pewnym wydarzeniu ....

Tylko pamiętaj, żeby potem poprawić na +18


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:25, 21 Lut 2009    Temat postu:

Wow!! Wreszcie doczekałam się Twojego kolejnego fika
Cudnie się zaczyna, więc na 100% będzie w całości cudowny
Ojj ten Wilson..
Czekam na ciąg dalszy
Pozdrawiam i Całuję mooocno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:59, 21 Lut 2009    Temat postu:

czarna kawa.
Cytat:
Pięknie

*uśmiecha się, słodko* dziękuję

Cytat:
Ale wizyta u psychoterapeuty o 7 rano?
No, jak zwykle Wilson w coś ich wmanewrował!
Czekam na ich reakcję, jak już na siebie wpadną...

Właśnie specjalnie dla Wilsona przyjmą ich tak wcześnie i to w sobotę . Facet ma znajomości . Hm... czy wpadną? Nie obiecuję

nimfka
Cytat:
to jest świetne

dzięki

Cytat:
a ja wiem co będzie dalej

Ja też . I jak ci się podoba ?

Sarusia
Cytat:
Ale mnie ucieszył nowy fik Twojego autorstwa!!

Przez Ciebie się zaczęłam wstydzić, że mniej piszę... Obiecuję poprawę

Cytat:
Zaczynając czytać wiedziałam, że bedzie pięknie i się nie pomyliłam.
Klasa sama w sobie.

Znowu się zawstydziłam, choć tym razem z innego powodu... Cudowny komplement, choć nie wiem, czy zasłużony............ ...... dziękuję

Cytat:
Opowiadanie pięknie. Najbardziej mi się podobały sceny Cuddy i Rachel, tak pięknie i ciepło je opisałaś!
House-Wilson też rewelacja No i Wilson-swatka - kupuję to w 100%

Starałam się właśnie oddać cos w rodzaju rodzinnego ciepła w domu Cuddy... cieszę się, że mi się udało .. House-Wilson to moja ulubiona para . Przyjaciół, oczywiście . Zaczynam żałować, że onkologa już tu nie będzie . Ach, on jako swatka - jego życiowe powołanie . W przeszłym wcieleniu na pewno organizował śluby

Cytat:

Cytat:
Wina.......hm... facet zastawi się w mieszkaniu Cuddy, żeby go nie mogli dopaść . Chociaż oni chyba o nim zapomną.... po pewnym wydarzeniu ....


Tylko pamiętaj, żeby potem poprawić na +18

I znowu się wstydzę, bo niestety, nie będzie +18! Obiecałam mamie, że troche sie wstrzymam z takimi fikami . Zresztą moja polonistka zgorszyła się samym snem Cuddy, choć nie wiem, co tam było gorszącego . Nawet mi go do Harlequina przyrównała ! Boże, ja przecież.... nic ten tego..... nikt tam nic nie znalazł, oprócz niej !

Pozdrawiam gorąco

minnie
Cytat:
Wow!! Wreszcie doczekałam się Twojego kolejnego fika

O rany, naprawdę obiecuję, że będę pisać częściej . Już dopadły mnie wyrzuty sumienia ! Ale dziękuję, że tak Wam się podoba moja "pisanina"

Cytat:
Cudnie się zaczyna, więc na 100% będzie w całości cudowny

Dziękuję, ale jestem krytyczna wobec siebie, więc... pozostawię cd. Twojej ocenie

Cytat:
Ojj ten Wilson...

Niezmordowany zawsze ma nowe pomysły w zanadrzu

Ja też mocno całuję , cd. już jutro


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:31, 22 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Hej , z góry przepraszam za niespodziankę, ale okazało się, że mój komputer pozwolił mi łaskawie wrzucić obie części na raz i się nie zawiesił, więc korzystam . Bo gdybym je podzieliła, ta środkowa wyszłaby za krótka , a całość i tak była przewidziana jako opowiadanie . Dedykacja dla wszystkich czytelników ... przy okazji.... mogę się pochwalić? To opowiadanie zajęło I miejsce na gminnym konkursie "O miłości najpiękniej" . Nie wiem, kto był w jury, bo ja sama swojego bym nie wybrała . Miłej lektury :


***


- Co to ma wszystko znaczyć? – wycedził House, wpadając do gabinetu doktora. Wysoki, przystojny Australijczyk o niebiesko-zielonych oczach przywitał wściekłego pacjenta ruchem głowy i olśniewającym, śnieżnobiałym uśmiechem jak z reklamy pasty do zębów.
- Proszę usiąść – wskazał kozetkę płynnym ruchem ręki. Greg poczuł się jak skarcone dziecko. Co oczywiście nie przypadło mu do gustu. – Naprawdę nie wiem, o co panu chodzi. Dr Wilson powiedział tylko, że pan dzisiaj do mnie przyjdzie.
- Dr Wilso-on – House przeciągnął nazwisko przyjaciela, próbując wymyślić wystarczający sposób na vendettę. – A pan jest niewinną ofiarą jego perfidnego planu? Przepraszam, zapomniałem – ja jestem niewinną ofiarą waszego perfidnego planu.
- Może zdejmie pan kurtkę i usiądzie? Wyjaśnimy wszystko na spokojnie. Z reguły nie przyjmuję w sobotę, ale dla Jamesa zgodziłem się zrobić wyjątek. Podobno mam pomóc panu w uporządkowaniu pewnych spraw, tak?

House spojrzał nieufnie na siedzącego za szerokim, mahoniowym stołem psychoterapeutę. Dr Troy. Interesujące. Może rzeczywiście o niczym nie wiedział. Wilson i jego super-niezawodne podstępy. Boże… Czy on nie mógłby znaleźć sobie nowej żony i przestać na siłę ingerować w jego życie? Hm… ciekawe, co powie na niespodziankę… House powiesił na oparciu krzesła swoją czarną, skórzaną kurtkę i usiadł. Pójście na kozetkę byłoby zbyt… poniżające.
- Okay. Chcę uporządkować. Chcę zapomnieć.


***


- Dzień dobry, doktorze Turner – powiedziała Lisa, wchodząc do gabinetu psychoterapeuty. Siedział obok kanapy, wyraźnie pokazując jej miejsce w tym całym „przedstawieniu”. Rozejrzała się szybko, próbując znaleźć wolne krzesło. Tak! Stało parę metrów od drzwi i lekarza. Rozjaśniła twarz w kuszącym uśmiechu i podeszła do krzesła, kołysząc zmysłowo biodrami. Zgodnie z jej oczekiwaniami, dr Turner nie miał absolutnie nic przeciwko takiemu stanowi rzeczy.
- Witam, Lisa. Mogę tak do ciebie mówić? – zapytał zawodowo. Widać jednak było, że jest nieco zmieszany. Był mężczyzną… yy.. powiedzmy trochę „przy kości”, ale z przystojną, pociągłą twarzą i bujną czupryną blond włosów. No i inteligentnymi, piwnymi oczami. Cuddy od razu nabrała do niego zaufania i pokiwała twierdząco głową. Co jej przecież szkodzi? Dzisiaj są Walentynki, dzień dobroci dla tych męskich Casanovów. Wśród tego całego zamieszania z wizytą, jakoś umknął jej fakt, że facet ją zna, mimo że się nie przedstawiła.
- Jasne. Ja chciałabym… chcę… chcę po prostu zapomnieć. – wyrzuciła z siebie.
- Oczywiście. Zobaczymy, co da się zrobić. Tymczasem pozwolisz, że cię przeproszę. Muszę zadzwonić. – przejechał po podłodze swoim obrotowym krzesłem, dopadając telefonu. Cuddy zacisnęła zęby, słysząc nieznośne piszczenie nienaoliwionych kółek. Musi jeszcze raz przeanalizować sprawę zaufania.


***


- Słucham? – Christian Troy podniósł słuchawkę dzwoniącego przeciągle telefonu. Jednocześnie przeprosił spojrzeniem House’a. Diagnosta przewrócił oczami, ale nic nie powiedział.
- Doktorze Troy… dostał pan już prezent od naszego znajomego?
- Tak, tak, dostałem, doktorze Turner – powiedział niechętnie Christian, dyskretnie zerkając na Grega, składającego papierowy samolocik z nie-wiadomo-skąd-wytrzaśniętej kartki papieru. – Zmurszały melonik. – House podniósł zdziwiony głowę.
- Cóż, ja muszę się pochwalić. Mam śliczną laskę, doskonale wyrzeźbioną, najwyższej jakości.
- Laskę. To nie jest zbyt oryginalne – Christian zacisnął pięść. – Co robimy?
- Musimy ich połączyć. Zrób to z melonikiem o… powiedzmy 7:15, okay? Jeśli nie będzie równocześnie, nie uda się.
- 7:15, w porządku. Dlaczego ja musiałem dostać ten zatęchły melonik?! – wybuchnął nagle Troy, prawie że bliski płaczu. House spojrzał na niego z zainteresowaniem.
- Może podać panu chusteczkę? – zaproponował z wdziękiem – Zasmarkał już pan sobie ten drogi garnitur od Armaniego – wykonał nieokreślony ruch ręką. Christian popatrzył na niego z rozpaczą w oczach i jęknął do telefonu:
- Nienawidzę kapeluszy…
- Co ja takiego zrobiłem?– House rozłożył bezradnie ręce i wrócił do składania drugiego samolociku.
- Jeszcze jedno. Dzisiaj partyjka golfa, tak? Po południu, o 14?
- Taak. Ale tym razem muszę wrócić wcześniej. Mam przygotować kolację dla żony… Dobra, to do widzenia, doktorze Turner. Powodzenia… - Christian rozłączył się i odłożył z pełnym beznadziejności uśmiechem słuchawkę na widełki. – Okay, zaczynamy? – zatarł ręce.


***

- 7:15 -

- Skup się, Lisa. Zamknij oczy. Wyobraź sobie pusty pokój bez okien i drzwi. Jest? Dobrze. A teraz umieść w nim osobę, o której chcesz zapomnieć. Masz? W porządku. Policzę do dziesięciu. Kiedy skończę, przeniesiesz się tam…

***

- 7:15 -

- Skup się, Greg. Zamknij oczy. Wyobraź sobie pusty pokój bez okien i drzwi. Jest? Dobrze. A teraz umieść w nim osobę, o której chcesz zapomnieć. Masz? W porządku. Policzę do dziesięciu. Kiedy skończę, przeniesiesz się tam…

***

- sleep like wake up [śnij jak się budzisz]–


- Jezu, kto puścił to kocie zawodzenie? – jęknął House, słysząc w swoim podświadomym pokoju głos Celine Dion. Cuddy spojrzała na niego z niepokojem. Jak na wytwór jej umysłu miał za dużo własnej inwencji. A poza tym ona lubiła tą piosenkę.
- House, chciałam z tobą porozmawiać – jednak w końcu to ona go stworzyła. Musi przezwyciężyć swój lęk, musi o nim zapomnieć. Jeśli chce to zrobić, musi zamknąć wszystkie sprawy, które ją dręczą. Greg podszedł do ściany i przesunął po niej dłonią, zastanawiając się nad realnością doznań. Ściana była prawdziwa. Przynajmniej przez ten czas, kiedy był w hipnozie, naprawdę został dobrowolnie uwięziony w tym pokoju.
- Ja z tobą też. – opuścił rękę. Przed sobą samym - bo przecież ona była jego wyobraźnią - nie musi udawać. Jeśli oczywiście szczerze chce zapomnieć i raz na zawsze z tym skończyć.
- Ostatnio dużo myślałam o tym… co między nami zaszło… Śnisz mi się, ale nawet wtedy wiem, że odejdziesz… To nie ma sensu. Musisz zniknąć. – Cuddy spuściła głowę, jednak po chwili odważnie ją podniosła i spojrzała stanowczo w jego niebieskie, zdziwione oczy. Hej, to nie tak miało być! To miała być jego kwestia! Jego wyobraźnia też śni?! I to o nim?!
- Dlaczego uważasz, że to nie ma sensu? – zapytał przekornie, machnięciem dłoni wyczarowując sobie krzesło. Usiadł na nim, jednocześnie nie spuszczając z niej wzroku. Jego piękna, seksowna szefowa… wymyślona przez niego. Gdyby w prawdziwym życiu miał się zdobyć na taką rozmowę… Potrząsnął przecząco głową. Nigdy.
- Bo… sam to powiedziałeś. – odparła zaskoczona. Zaczerpnęła powietrza, czekając na to, co powie. Gorąco tutaj… Rozpięła powoli żakiet i rzuciła go na podłogę. House jak w transie śledził jej ruchy.
- Od kiedy mi wierzysz? – powiedział z goryczą. – Pewnej nocy dałem ci wszystko. Pewnej nocy mnie kochałaś…

„Love can touch us one time[miłość dotknęła nas w jednym czasie]
And last for a lifetime[raz na całe życie]
And never let go till we're one” [i nigdy nie przeminie, odkąd jesteśmy jednością]


- A ty mnie zostawiłeś. – sprostowała. Za nic nie pozwoli, by jej imaginacja zwaliła na nią całą winę. Siadła na podłodze, układając na bok długie nogi. House zdjął marynarkę.
- Twoja koleżanka powiedziała mi, że nie chcesz mnie widzieć. A ja się nie narzucam, nie włażę
o północy przez okno…– mruknął, przewracając oczami.
- Nie, skąd, po prostu mam halucynacje – wybuchnęła śmiechem. – Od kiedy ty wierzysz ludziom? Myślałam, że twoją złotą zasadą jest teza, że wszyscy kłamią.
- Wyjątki potwierdzają regułę. A poza tym wtedy nie miałem moich kochanych kaczuszek, które sumiennie dokonują włamań do wszystkich podejrzanych domów kłamców.
- Och, no tak. Jak ty sobie radziłeś z profesorami bez swoich lokajów? – zadrwiła. House przywołał na twarz swój demoniczny uśmieszek.
- Kto ci powiedział, że byłem tam sam…

Cuddy rozszerzyła oczy i poczerwieniała.
- Kulawy dupek! – warknęła.
- Gorąca asystentka – odparował. – Zawsze mi towarzyszyłaś…

„Love was when I loved you[miłość była wtedy, kiedy cię kochałam]
One true time I hold to[ jeden prawdziwy czas, zawszę będę]
In my life we'll always go on” [w moim życiu zawsze będziemy iść naprzód]


- Teraz też – powiedziała cicho. Greg spoważniał. – To skomplikowane.
- Żebyś wiedziała – rzucił – Wymagałaś ode mnie stałego związku: od razu skoku na głęboką wodę! I jeszcze twoje przybrane macierzyństwo! Nie rozumiesz, że wszystko popsuję?! To nie jest moja rola!
- Dlatego chcę zapomnieć…

Zamilkli. House oparł się na kolanach, wpatrując ponuro w podłogę. Cuddy automatycznie bawiła się włosami. Oboje jakby nie zauważali swojej obecności. Jeden pokój. Jedna pułapka. Dwoje więźniów. Jedna przestrzeń pomiędzy nimi.
- Przecież wiem – szepnęła w końcu Lisa – Dosadnie oznajmiłeś mi swoje zdanie na ten temat. Tylko po co sprowadziłeś moje biurko z czasów naszych studiów? I to od razu po kłótni,
w której stwierdziłeś, że dla ciebie liczy się tylko moje ciało, a nie ja?
- Primo: bo twoje nowe zniszczyłem. Secondo: żeby zmusić cię do myślenia. Ostatnio jakoś ciężko
ci to szło – mruknął sarkastycznie.
- Widocznie przejęłam jakieś twoje cechy – odcięła.

„Near, far, wherever you are[blisko, daleko, gdziekolwiek jesteś]
I believe that the heart does go on[wierzę, że serce czuje, że bije dalej]
Once more you open the door[raz jeszcze otwierasz drzwi]
And you're here in my heart[i jesteś tutaj, w moim sercu]
And my heart will go on and on” [a ono wciąż bije..]


- Ta piosenka jest idiotyczna – stwierdził autorytatywnie House, wstając z krzesła. Włożył rękę do kieszeni, szukając Vicodinu. Zamiast niego wyczuł palcami zupełnie inny kształt. Kwadratu. Woląc nie dochodzić, co to takiego, zrezygnował z poszukiwań. Cuddy patrzyła na niego, zdumiona. Nie wziął Vicodinu? Czyli na pewno jest tylko iluzją. Dwa słowa i to wszystko się skończy. On zniknie, ona wróci do domu…
- Pasuje. Dzisiaj Walentynki – oświadczyła spokojnie. House spojrzał na nią, zdezorientowany. – Kocham cię.

Po raz drugi zapadła cisza. Cuddy przygryzła nerwowo usta. To głupie, że bała się własnego urojenia.
House stał nieruchomo. W końcu uśmiechnął się z satysfakcją.
- Wiedziałem. Ale nie licz, że powiem to samo.
- Nie liczę. Jakbym śmiała.
- To dobrze. Walentynki to kretyńskie, przesłodzone i przereklamowane święto amerykańskich półgłówków. I nie patrz tak na mnie! – podsumował.
- Sam jesteś Amerykaninem – uniosła brwi. House pokuśtykał do niej i wyciągnął rękę. Spojrzała na nią, nie bardzo wiedząc, co robić. Potrząsnął dłonią ze zniecierpliwieniem, więc chwyciła ją i wstała. Teraz miał lepszy dostęp do…
- Nie licz, że powiem to samo – powtórzył.
… do jej ust…

„You're here, there's nothing I fear, [kiedy tu jesteś, niczego się nie boję]
And I know that my heart will go on[wiem, że moje serce będzie biło, kochając]
We'll stay forever this way[na zawsze zostaniemy na obranej drodze]
You are safe in my heart[jesteś bezpieczny w moim sercu]
And my heart will go on and on” [które będzie biło miłością]


***

- wake up like sleep [przebudzenie jak sen]–

***


- Lisa? – dr Turner przyglądał się swojej pacjentce. Kobieta powróciła do rzeczywistości szybciej, niż zamierzała. Oddychała szybko. – Wszystko dobrze? Czy teraz jest wszystko dobrze? – zapytał.
- Tak… teraz jest.. – odparła z uśmiechem i sięgnęła po torebkę. – Muszę do kogoś zadzwonić – wyjaśniła, szperając za komórką…


***


- Gregory? – dr Troy odchylił się do tyłu na swoim fotelu. Pacjent powoli odzyskiwał poczucie rzeczywistości. Para niesamowicie błękitnych oczu w końcu rozbłysła diabelską radością. – I jak? Wszystko w porządku? Czy teraz jest wszystko w porządku?
- To nie jest komedia romantyczna, więc niech pan nie oczekuje padnięcia w ramiona – mruknął House – Tylko Walentynki. Muszę kogoś odwiedzić. - wyjaśnił na odchodnym…


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez amandi dnia Nie 0:33, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:20, 22 Lut 2009    Temat postu:

Amandi, gratulacje za nagrodę! Jednak niektórzy znaja się na rzeczy....

Pewnie juz się mega nasłuchałaś jak jest napisane, że ciekawie, barwnie, zachowuje odpowiednią równowagę między poszczególnymi partiami tekstu itd...

Więc napiszę co czułam czytając tę część...
czułam się jakbym siedziała wewnatrz jakiegoś wiru razem z Twoimim bohaterami... dwie twarze, kłębowisko myśli i uczuć, dzwięki muzyki...
Kurcze, nieziemskie doświadczenie...
Jakby mnie zahipnotyzowali?!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:59, 22 Lut 2009    Temat postu:

Po pierwsze: Gratuluję wygranej w konkursie, należy się w 100%
Po drugie: Miałam rację, że fik jest cudowny
Po trzecie:Czemu tak krótko?? Ja jestem na "głodzie fikowym", bo brak mi Twoich opowiadań
Po czwarte: Czekam na Twoje kolejne pisarskie dokonania
Ściskam ciepło
Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez minnie dnia Nie 13:00, 22 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:45, 22 Lut 2009    Temat postu:

Syśka
Cytat:
Amandi, gratulacje za nagrodę! Jednak niektórzy znaja się na rzeczy....

Dziękuję ! Ja tam wiem, czy oni się znają? gdyby się znali, wybraliby inne opowiadanie

Cytat:
Pewnie juz się mega nasłuchałaś jak jest napisane, że ciekawie, barwnie, zachowuje odpowiednią równowagę między poszczególnymi partiami tekstu itd...

moja polonistka skupiła się głównie na podobieństwie (?!)w początkach do Harlequina, a potem pochwaliła mnie za to, że już nie używam moich pytań retorycznych i zaczęłam opisywać szerzej właśnie tą scenografię . Czyli właściwie się nie nasłuchałam , a Tobie dziękuję

Cytat:
Więc napiszę co czułam czytając tę część...
czułam się jakbym siedziała wewnatrz jakiegoś wiru razem z Twoimim bohaterami... dwie twarze, kłębowisko myśli i uczuć, dzwięki muzyki...
Kurcze, nieziemskie doświadczenie...
Jakby mnie zahipnotyzowali?!

naprawdę tak to odebrałaś? Nie wiem, co ci odpowiedzieć..... może po prostu tyle, że jestem ci za te słowa niesamowicie wdzięczna ......... bardzo dużo dla mnie znaczą, że ktoś odebrał nie tylko "oczami", ale i "sobą" mój tekst... Jesteś kochana dzięki

minnie
Cytat:
Po pierwsze: Gratuluję wygranej w konkursie, należy się w 100%

Raczej w 0,01% , ale bardzo, bardzo Ci dziękuję

Cytat:
Po drugie: Miałam rację, że fik jest cudowny

*zawstydzona* dzięki , skoro tak uważasz ......

Cytat:
Po trzecie:Czemu tak krótko?? Ja jestem na "głodzie fikowym", bo brak mi Twoich opowiadań

Jak już mówiłam, obiecuję poprawę i postaram się częściej coś wrzucać . Przepraszam za niedokończenie "That's a bad, bad, bad world...", ale 4 ostatnie odcinki jakoś mnie odstraszają . Za to mam pomysł na nowego fika... ... thriller psychologiczny ... może być ? A to opowiadanie nie było krótkie ! 8,5 strony A4 !

Cytat:
Po czwarte: Czekam na Twoje kolejne pisarskie dokonania

Jeśli w ogóle jakieś będą . Na razie wiem tylko tyle, że kocham pisać, ale nie wiem, czy robię to wystarczająco dobrze

Buziaczki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:20, 22 Lut 2009    Temat postu:

Pięknie.
Każde z nich malowało w swojej wyobraźni tę samą scenę. I w końcu zrozumieli.
Tylko on liczył się dla niej, a ona dla niego. Choćby nie wiem jak bardzo starali się to wszystko ignorować.
Nagroda w pełni zasłużona. Gratuluję
Napisz epilog!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:01, 22 Lut 2009    Temat postu:

Świetny fik,a ten Wilson to jednak spryciula jest
Bardzo fajny pomysł, zrealizowany w iście mistrzowski sposób


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 22 Lut 2009    Temat postu:

Amandi, no i co ja mogę powiedziec, zeby się nie powtarzać, albo nie kopiować innych? Niewiele mi zostało, poza potwierdzeniem moich wcześneijszych słów i dodaniem, iż:

- napisane faktycznie po mistrzowsku, nagroda w pełni zasłużona, gratuluję serdecznie
- zakręcona akcja, trochę niesamowitości (chyba mi neologizm powstał, ale doskonale opisuje to, co zawarłaś w swoim opowiadaniu) i cudne, romantyczne a nie przesłodzone zakończenie.
- House-Kapelusz + Cuddy-laska = Sarusia z mega bananem na ryjku

Czekam na coś nowego Twojego autorstwa, a sobie i innym życzę, obyś nam pisała do końca świata i jeden dzień dłużej
Ściskam cieplutko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:57, 23 Lut 2009    Temat postu:

czarna kawa.
Cytat:
Pięknie.
Każde z nich malowało w swojej wyobraźni tę samą scenę. I w końcu zrozumieli.
Tylko on liczył się dla niej, a ona dla niego. Choćby nie wiem jak bardzo starali się to wszystko ignorować.

dziękuję, że właśnie tak to odebrałaś . Zakochani ludzie często zamykają się w swoim nieszczęściu, myśląc, że ta druga osoba nic do nich nie czuje. Bo nie umieją zdobyć się na szczerą rozmowę... A każde z nich jest dla siebie nawzajem całym światem, tylko nie ma kto im tego uświadomić.. I właśnie Cuddy i House znaleźli się w takiej pułapce...

Cytat:
Nagroda w pełni zasłużona. Gratuluję
Napisz epilog

Dzięki , chociaż nie wiem, czy w pełni zasłużona . Epilog? ale tam będzie fragment, ykh.. +18, a ja chyba nie jestem jeszcze na to gotowa

Dziękuję

JigSaw
Cytat:
Świetny fik,a ten Wilson to jednak spryciula jest

Ha, Wilson to zawsze był sprytny ,a teraz postanowił zagrać na tym, na czym dzięki swojemu hobby praktykowanemu na biednym House'ie , zna się najbardziej . Jig, ale ten to rewelka jest - nie mogłam oderwać wzroku od jego zmysłowych ruchów

Cytat:
Bardzo fajny pomysł, zrealizowany w iście mistrzowski sposób

*czerwona jak burak cukrowy* Dziękuję

Sarusia
Cytat:
- napisane faktycznie po mistrzowsku, nagroda w pełni zasłużona, gratuluję serdecznie

*gorący rumieniec pokrył już całą twarzyczkę* dziękuję

Cytat:
- zakręcona akcja, trochę niesamowitości (chyba mi neologizm powstał, ale doskonale opisuje to, co zawarłaś w swoim opowiadaniu) i cudne, romantyczne a nie przesłodzone zakończenie.

Własnie chciałam tak ten fik zakręcić, ale nie pokręcić . Dobrze, że się udało . Jeszcze trochę tych komplementów o niesamowitości i rozpłynę się tak, że nic ze mnie nie zostanie . Tak myślałam, żeby nie robić takiego zakończenia już z dzwonami weselnymi , ani w ogóle mało przesładzać, choć moja mama stwierdziła autorytatywnie, że w takim razie to w ogóle o miłości nie jest . Cóż ......

Cytat:
- House-Kapelusz + Cuddy-laska = Sarusia z mega bananem na ryjku

AAA!! Komuś wreszcie spodobał się ten dialog !! A tak się w nim starałam , żeby przypadkiem z kapelusza i laski nie powstał Charlie Chaplin . Biedny Greg "Zmurszały Melonik" House ... co on się ze mną ma

Cytat:
Czekam na coś nowego Twojego autorstwa, a sobie i innym życzę, obyś nam pisała do końca świata i jeden dzień dłużej

naprawdę, naprawdę dziękuję... to bardzo miłe *amandi rozpłynęła się w mokrą plamę* .... postaram się niedługo coś dodać , uściski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:44, 23 Lut 2009    Temat postu:

W takim razie trzeba zacząć od gratulacji
Bardzo ciekawy pomysł, Wilson jak zwykle odgrywa w nim swoją rolę.
Wyjątkowy klimat, na który składa się i warstwa dialogowa i opisowa, przy tym jeszcze trochę romantyzmu, bo to przecież fik walentynkowy. Od razu widać, że to Twoje dzieło.

Nie lubię tej piosenki (moja mapa skojarzeń-piosenka-"Titanic"-Kate Winslet) i to mi pewnie trochę przeszkodziło w odbiorze.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:18, 24 Lut 2009    Temat postu:

Dziękuję za gratulacje . Co do Wilsona... przez chwilę chciałam powierzyć tę rolę Kutnerowi lub Taubowi, ale pomysł, żeby to oni wparowali jak gdyby nigdy nic do mieszkania diagnosty o 6 rano i jakoś przekonali go do pójścia do psychoterapeuty (i znali jakiś ), wydał mi się lekko naciągany . A więc poczciwy Wilson standardowo został swatką .

Dziękuję ślicznie razem ze stroną techniczną, emocjonalną i fabularną , chociaż moja mama stwierdziła, że tutaj nie ma ani krzty romantyzmu . Widać, że to moje dzieło? Jeżeli masz na myśli to, że wypracowałam sobie wreszcie swój własny styl pisania, to jestem naprawdę szczęśliwa . A co do piosenki, to... wiesz, ważne, że ci się tekst podobał . Ściskam cieplutko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:57, 24 Lut 2009    Temat postu:

Amandi, a czy dasz się namówić na jakiś epilog?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:49, 26 Lut 2009    Temat postu:

na epilog? raczej nie, bo to było przewidziane jako zamknięta całość , a poza tym, kto chciałby czytać +18 . Ale dziękuję za propozycję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:55, 26 Lut 2009    Temat postu:

Oczywiście szanuję Twoją decyzję, ale to:
Cytat:
kto chciałby czytać +18

było w formie żartu, co?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:52, 26 Lut 2009    Temat postu:

no oczywiście - przecież Huddzinki i Huddzini uwielbiają wszechpotężne ZÓO - sama jestem jego fanką

niedługo będzie inny fik na pocieszenie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:06, 01 Mar 2009    Temat postu:

Amandi, ja się nie dziwię, że to cudo zajęło pierwsze miejsce
Seriouslyy

Do rzeczy ;]
To że Cię kocham to już wiesz i to że kocham Twoją twórczość też wiesz to napiszę że kocham to jeszcze bardziej i nie wiem czemu mnie tutaj nie było wcześniej
Za to przepraszam i już zabieram się za pisanie komentarza

Pięęęęękne
Mam nadzieję, że to mówi samo za siebie

Cz.1.

Cytat:
Wiesz, jaki Yeti prześladuje mamę w koszmarach? Okropny. I nie myje zębów


Że co?
Że Hał...
Że Yet...
Że Hałs nie myję zębów?
Że co ?!

Cytat:
Zamiast dziecka przytulał fioletową poduszkę, a z kuchni nie dochodziły żadne odgłosy.


Fioletową?
Może jednak zÓłtą

Cytat:
- House, czego mogę ci życzyć w ten piękny poranek?


Caaaały Łilson
Troszczący, wkurzający i nicniekaupący

Cytat:
Jednak w jego obecności nie zamierzała paradować w szlafroku.


zÓo?
Noo tak
zÓo jest zawsze i wszędzie

Cuddy u psychoterapeuty. Wilson z Rachel. Hałs yyy... Hałs w zÓu
To mi się podoba

Cz.2.

Cytat:
- Cóż, ja muszę się pochwalić. Mam śliczną laskę, doskonale wyrzeźbioną, najwyższej jakości.


Nie jedną *zÓe myśli*


Cytat:
- Może podać panu chusteczkę? – zaproponował z wdziękiem – Zasmarkał już pan sobie ten drogi garnitur od Armaniego – wykonał nieokreślony ruch ręką. Christian popatrzył na niego z rozpaczą w oczach i jęknął do telefonu:
- Nienawidzę kapeluszy…
- Co ja takiego zrobiłem?– House rozłożył bezradnie ręce i wrócił do składania drugiego samolociku.


*padUa*
Powaliłaś mnie tym dialogiem

Cytat:
Wyobraź sobie pusty pokój bez okien i drzwi.


Aaa *panikaa*
W takim pokoju mnie za niedługo zamkną
Już mi to uświadomili

Cytat:
- Kulawy dupek! – warknęła.
- Gorąca asystentka – odparował.


*padUa znowu*



Aaaaamandii!
Końcówka jest niezwykłaa
Taka inna, jedyna w swoim rodzaju

Czemu ja dopiero teraz trafiłam na tego fika, dlaaczego?! *uderza głową w ścianę*

I U

*tuuuuuuuuli i obściskuje Amandi*



PS. Koocham tą piosenkę


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Jarii007 dnia Pon 14:20, 02 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin