Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Niespodzianka 2 [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:49, 18 Lut 2009    Temat postu: Niespodzianka 2 [Z]


<i>Zweryfikowane przez autorkę</i>

Pinky napisał:
Specjalnie dla zagorzałych czytelników "Niespodzianki" i na ich prośbę Ufam, że sprostam waszym oczekiwaniom


PART I

Tak bardzo chciała nie żywić urazy. Pragnęła wrócić, popatrzeć w jego błękitne oczy i usłyszeć, że to tylko sen. Chciała zobaczyć jak Stacy wyjmuje spod bluzki wielką poduszkę i krzyczy "Żartowałam!”, a Greg cieszy się, że będą mieli „prawdziwe” dziecko. Otworzyła oczy. To było zbyt nierealne, jeszcze do niej chyba nie dotarło w pełni. Droga była rozmazana, z radia sączyła się uspokajająca melodia.
"To sen. Wystarczy, że się obudzę. W jego łóżku, w jego domu przesyconym jego zapachem… I choćby go tam nie było, to wiem, że kiedyś do mnie wróci. Zmęczony i cyniczny, ale wróci…"
Zamrugała oczami, lecz zamiast sufitu zobaczyła tą samą rozmazaną drogę. Zamiast ekspresu do kawy słyszała muzykę z samochodowego radia. I zapłakała. Ktoś położył jej rękę na ramieniu, więc się odwróciła. Przycisnęła dłoń Wilsona do ust.

Kiedy odebrał telefon od House’a, spodziewał się wszystkiego: wyrzutów, gniewu, cynizmu, zmęczenia, ironii, niepewności. Ale nie spodziewał się próśb. Mówił cicho, nawet bardzo. Jego słowa brzmiały tak irracjonalne, że aż w nie uwierzył.
Kiedy wszedł do mieszkania, zarejestrował dwie dziwne rzeczy: zapłakaną Cuddy skuloną na kanapie i Stacy z wydętym brzuchem, siedzącą na fotelu. Podszedł do Lisy i objął ją. Wsparła się na jego ramieniu brudząc mu koszulę tuszem. Miała napuchniętą twarz i mokre włosy. Pachniała winem, miętą i rozpaczą. Rzucił okiem na Stacy. Była przybita, ale w jej postawie było coś takiego, co skłaniało go do przypuszczenia, że jeszcze się nie poddała. Nagle, nie wiadomo skąd, zjawił się House i jak gdyby nigdy nic usiadł przy fortepianie i zaczął grać. Melodia była wesoła, skoczna, łatwo wpadała w ucho. Kompletnie nie pasowała do obecnej sytuacji.
- Co ty do cholery wyprawiasz? – Wilson był zdenerwowany. Greg nie przestał grać, jego palce ślizgały się po klawiszach. Nagle melodia zwolniła, pojawiło się więcej smutnych nut, aż przerodziła się w kołysankę. Cuddy nie płakała już od dłuższego czasu. Tuliła się do Wilsona, przyciskała mokry policzek do jego ucha i świdrowała House’a wzrokiem. W końcu jej powieki zamknęły się i ułożyła głowę na ramieniu Jamesa. Jednocześnie melodia urwała się jak przecięta nożem. Palce Grega jeszcze drgały nad klawiszami, a on unosił nabożnie głowę i rozkoszował się muzyką rozbrzmiewającą jeszcze w mieszkaniu. Po chwili wstał, zażył Vicodin i usiadł na kanapie. Dotknął czoła Cuddy i ukrył twarz w dłoniach.
- Zabierz ją jak najdalej ode mnie.
Wilson czuł jak gniew zalewa go wielką falą. Miał ochotę rozszarpać przyjaciela na drobne kawałeczki. Chciał ochronić Lisę, wymazać z jej pamięci wszystko co złe, a przede wszystkim House’a. Wziął ją na ręce i nie zaszczycając Stacy wzrokiem wyszedł, a potem wsiadł do samochodu. Kiedy byli już prawie pod jego domem, obudziła się i zaczęła płakać. Położył rękę na jej ramieniu, a ona przycisnęła ją do ust. Była załamana i zrozpaczona. Nie pierwszy raz House ją zranił, nie pierwszy raz dała się zranić.

Był pusty w środku. Tak, to może brzmiało śmiesznie, ale nie miał ochoty się śmiać. Poczuł pustkę, jakby nagle oczy Stacy jakby wyssały z niego wszystko: miłość, nienawiść, sarkazm, ból, radość, strach. Kiedy przeszła przez próg poczuł, że coś się nieodwracalnie zakończyło. Coś, do czego zdążył się już przyzwyczaić. Coś, co już sam miał ochotę uśmiercić, ale nagły atak na jego serce pobudził go do walki. I w końcu ona, tak ukochana i tak nienawidzona, dokończyła za niego to, czego tak się bał. Zabiła w nim wojownika, fałszywego wojownika, bo zrodzonego z resztek miłości, przywiązania i człowieczeństwa, z okruchów nadziei i politowania. Wojownika, który tak naprawdę nie potrafił walczyć. Jej wielki, wzdęty brzuch był jak tarcza przed mrocznymi, rozpaczliwymi spojrzeniami Cuddy, chłonął jej gniew i rezygnację i rósł w siłę. Ten potwór był jego wytworem. Nie chciał, nie mógł w to uwierzyć…
Lecz kiedy zobaczył jaką on ma „moc”, jak działa na wszystkich, zapragnął, z chciwością dziecka zazdroszczącego zabawki, by ten stwór był naprawdę jego. Podziwiał go i bał się jednocześnie. Poczuł się niemal jak Bóg, który właśnie stworzył coś cudownego, a zarazem strasznego, ku własnej uciesze.
A potem pomyślał nad bezsensownością tych słów, tego pragnienia i tej sytuacji. Zmalał się, skurczył, osłabł. Wyszedł z pokoju, bo nie mógł wytrzymać tej atmosfery, tak gęstej, że aż dało się ją kroić nożem. Nie miał sił, by kryć się przed kulami Stacy i pociskami Cuddy. Raniły jego pewność siebie, odwagę i dumę. W akcie desperacji zadzwonił do Wilsona, a po odłożeniu słuchawki zaraz tego pożałował. Teraz będzie musiał walczyć z potworem o trzech głowach, nie licząc Obcego w brzuchu. Oparł się o zimną ścianę i łyknął Vicodinu. Kiedy usłyszał jak James wchodzi do mieszkania, uniósł głowę i wszedł do pokoju. Ogarnął niewidzącym wzrokiem całe towarzystwo i usiadł przy fortepianie. Zawierzył swojej intuicji. Kiedy palce dotknęły klawiszy, popłynęła raźna, wesoła melodia. Obudziło się jego prawdziwe JA. Przecież to Gregory House! Najlepszy diagnosta! A co mi tam! Mogę mieć i setkę dzieci!
Nagle usłyszał Wilsona:
- Co ty do cholery wyprawiasz?
Grał, nie chciał kończyć. Muzyka była wybawieniem, ale jego pewność malała. Czuł się słaby, bezbronny, winny. Jak dziecko, mały Greg, który ucieka przed karą ojca. Palce zaczęły słabiej uderzać o klawisze, przesuwały się w lewo. Do głównej melodii wtargnęły smutne nuty. Pragnął, by ktoś zapłakał nad jego żałosnym losem. Rozmyślał o Cuddy, Stacy, Wilsonie. I wybrał. Odezwało się jego serce. Czuł na sobie potworny wzrok Lisy. Gdyby mógł, zakpiłby z niej tak jak zwykle. Wyobrażał sobie barwę i kształt jej oczu. Czuł zapach Stacy i zachciało mu się wymiotować. Jednocześnie przed oczami stanął mu zarys jej nabrzmiałej od ciąży sylwetki.
Pragnął wyrzucić z siebie cieplejsze uczucia, przywołać to pragnienie, które towarzyszyło mu, gdy jego Lisa była daleko stąd.
Lecz zrozumiał, że te uczucia były wywołane na pokaz, by zabić nudę, monotonię, zaszkodzić Stacy, oszukać i wyśmiać cały świat.
Nie kochał jej.
Prawda uderzyła w niego i powaliła na ziemię. Już nie miał nic, co utwierdziłoby jego samego w przekonaniu, że potrafi żywić głębsze, prawdziwe uczucia do innych osób. Palce nagle oderwały się od klawiszy. Drżały jeszcze, ale już nie uderzały w białe i czarne pola. Uniósł głowę i pomyślał: „Podziwiam Cię za to, że nie ustajesz w próbach pokonania mnie. Nie chcesz mnie tam, na górze, prawda?”
Wstał, łyknął Vicodin i usiadł na kanapie. Dotknął z nabożna czcią czoła Cuddy. Ostatnie, ciepłe pożegnanie… Ukrył twarz w dłoniach.
- Zabierz ją jak najdalej ode mnie.
Usłyszał jak Wilson wychodzi. Potarł czoło ręką i popatrzył na Stacy. Stanęła tuż przed nim, jak wielki znak zapytania. Brzuch go raził, odstraszał, był, sam w sobie, takim osobnym jestestwem, choć jeszcze jego „zawartość” nie pokazała się światu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Pią 21:37, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:38, 18 Lut 2009    Temat postu:

Super że napisałaś drugą część niespodzianki
Hmm zal mi się zrobiło Cuddy dobrze że jest Wilson on się nią na pewno zaopiekuje i jej nie skrzywdzi
mam tylko nadzieje że House będzie z Cuddy a nie ze Stacy

już nie mogę sie doczekać kolejnej części bo ta była wspaniała
pozdrawiam;)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:05, 18 Lut 2009    Temat postu:

Łooojeeej. Co to się porobiło Jeanne nie lubi takich niespodzianek jak Stacy... I nigdy nie polubi *patrzy złowrogo w stronę Stacy* Biedna Cuddy... Aż przez chwile miałam wrażenie, że zacznę płakać... Wilson przyjaciel, który zajmuje się wszystkim... I House, który zostaje sam ( *boisię* ) w domu ze Stacy (!!!). Nie mam pojęcia jak to poprowadzisz dalej Dlatego niecierpliwie czekam na kontynuację

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:32, 18 Lut 2009    Temat postu:

Pięknie. Czekam na kolejne części.
Biedny House tak się w tym wszystkim pogubił, że sam nie wie co czuje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:06, 18 Lut 2009    Temat postu:

rany..... to się teraz pogmatwało....... te uczucia House'a, jego pustka w środku, strach i ciekawość dziecka jego i Stacy.. melodia, która w końcu zaczęła odzwierciedlać jego żałość... wybór, w którym kazał Wilsonowi zabrać Lisę..... Wilson, który jak zwykle musiał się wszystkim zająć bez słowa skargi, choć z lodowatą furią w oczach, gdy patrzył na Grega... Oszukana, zdradzona, ciężarna, zraniona Cuddy, którą znowu ktoś wgniótł w ziemię, zniszczył jej przecież szczęśliwe życie............... I Stacy, która przybyła, by niszczyć i jednocześnie tworzyć, a teraz została sama w domu z House'em.......

Jak to się wszystko potoczy? Nie wiem, ale wiem, że piszesz wspaniale i nie mogę się doczekać następnego odcinka ...... nadzieję zostawia mi tylko to, że dział jest Huddy, a nie Hacy , więc... House... kiedyś... chyba..... pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:53, 18 Lut 2009    Temat postu:

Mój puls niebezpiecznie przyspieszył...
Emocje, dużo emocji. Oj Stacy, Stacy jak ci nie wsytd
Oni są urodzili się po to, żeby się kłócić i godzić, nienawidzić i kochać.

Cytat:
Greg nie przestał grać, jego palce ślizgały się po klawiszach. Nagle melodia zwolniła, pojawiło się więcej smutnych nut, aż przerodziła się w kołysankę. Cuddy nie płakała już od dłuższego czasu. Tuliła się do Wilsona, przyciskała mokry policzek do jego ucha i świdrowała House’a wzrokiem. W końcu jej powieki zamknęły się i ułożyła głowę na ramieniu Jamesa. Jednocześnie melodia urwała się jak przecięta nożem. Palce Grega jeszcze drgały nad klawiszami, a on unosił nabożnie głowę i rozkoszował się muzyką rozbrzmiewającą jeszcze w mieszkaniu. Po chwili wstał, zażył Vicodin i usiadł na kanapie. Dotknął czoła Cuddy i ukrył twarz w dłoniach.
- Zabierz ją jak najdalej ode mnie.


Musiałam to całe wkleić, kocham ten moment. tak jakby grał dla niej, chciał ja odesłać w krainę snów, żeby już przestała cierpieć...

P.S. Dalej nie lubie/nienawidzę (chyba teraz bardziej niż mniej ) Stacy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:06, 18 Lut 2009    Temat postu:

amandi uwielbiam twoje komentarze, one mnie tak motywują to mnie utwierdza w przekonaniu, że ktoś czyta te moje marne fiki

Pikaola masz rację co do tego grania


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:40, 19 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Czuł zapach Stacy i zachciało mu się wymiotować


O tak... też to mam , tylko mi wystarczy widok

Ta sytuacja opisywana oczami Housa skojarzyła mi się z moim fikiem. Pomyślałam sobie, na ileż to różnych sposobów go "UMIERAMY" mimo, że fizycznie nic się jego życiu nie zmienia... Widocznie taki już jego los...
Kłębowisko uczuć i myśli oddane super i jeszcze do tego te cholerne dźwięki ni w natę ni w pietruchę! (tak sobie pewnie pomyślał Wilson)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fortibuss
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 105
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:25, 19 Lut 2009    Temat postu:

Ten fik jest po prostu niewiarygodny ! Znakomicie oddaje "tragizm" sytuacji...

Szkoda Cuddy, szkoda Wilsona --> nie szkoda House'a i nie szkoda Stacy ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:32, 19 Lut 2009    Temat postu:

ho ho, to żeś mu (Housowi) pojechała, Fortibuss

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:01, 20 Lut 2009    Temat postu:

takie smutne się mi wydaje...
Jak napisała Fortibuss:
,,Znakomicie oddaje "tragizm" sytuacji..."
pięknie...
czekam cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:03, 27 Lut 2009    Temat postu:

PART II
And I still hold your hand...

Coś było nie tak. Coś nie współgrało z ogarniającą ich ciszą. Coś zaburzało równowagę, choć było jej częścią. Zamknął oczy i podniósł głowę do góry jakby węsząc. To coś stawało się głośniejsze, aż wypełniło jego umysł tak szczelnie, że nie mógł myśleć o niczym innym.
Kap.
Kap.
Kap.
Miarowe, jak uderzenia piłeczki. Ale przecież nie był w swoim gabinecie. Nie słyszał brzęczenia rozmów, stękania pacjentów, nie czuł smrodu chorób mieszającego się z pomarańczową nutą perfum Cuddy wiecznie roznosząca się po korytarzach i kumulującą się pod jego drzwiami.
Czuł rdzę. Wypełniała go jak fekalia, dusił się i próbował pozbyć tego zapachu. Wbrew woli jednak skupił uwagę na tym zapachu. Sól, rdza, żelazo.
Czerwień. Jak kolor bożonarodzeniowej sukni, bluzki z głębokim dekoltem, świątecznego krawata. Jak krew wypływająca właśnie miarowymi dawkami z ciała Stacy. Otworzył oczy. Kobieta w ciąży klęczała teraz przed nim i trzymała się za napuchnięty do granic możliwości brzuch. Krew już nie kapała. Teraz rozlewała się po drewnianych panelach zalewała u buty. Jego ulubione. Kobieta powstrzymywała jęki, ale do czasu. Nagle krzyknęła, lecz on jeszcze w życiu nie słyszał takiego wrzasku. Rozdzierającego, pełnego bólu. Jak ostatnie dźwięki konającego zwierzęcia. Kobieta uniosła głowę i wbiła w niego oczy nabiegłe krwią.
- Ja rodzę… Zabierz mnie stąd. – Trzęsła się cała i zaciskała czerwone dłonie na jego zdziwionej twarzy.

Niebieski oczy były jak studnie, które pochłaniały ją w całości. Wyrażały wszystkie uczucia, nawet te, których do tej pory nie poznała. Widziała jak House gra dla Lisy i żegna ją muśnięciem dłoni, za które oddałaby wszystkie skarby świata, ale czuła się jakby wcale nie była świadkiem tych wydarzeń. Mały potwór – tak, bo nie mogła inaczej nazwać tego co powoli zabijało ją od środka, z premedytacją i rozkoszą płynącą z tego działania – wiercił się w brzuchu jakby chciał dla siebie zgarnąć jeszcze więcej miejsca kosztem cennych narządów. Kiedy patrzyła jak House kładzie dłoń na jedwabistym policzku Cuddy, niemal widziała iskrę przeskakującą od jego palców na jej skórę. Poczuła, ze te impulsy podziałały również na nią, niezauważalnie, ale z ogromną mocą. Zabolało ją to bardziej niż uparte wysiłki małego monstrum siejącego postrach wśród jej nerek, wątroby i jelit. Ból tam namacalny, że niemal widziała na swojej skórze popatrzenia i siniaki. Czuła jak krew wrze w niej i wypala dziury. Nie mogła, nie chciała dłużej wytrzymać. Przez łzy widziała teraz tylko House’a pogrążonego w apatii. Wstała i podeszła bliżej. Ledwo trzymała się na nogach. Wyciągnęła rękę, lecz natychmiast cofnęła, by przyłożyć ją do brzucha. Czuła jak jakieś niewidzialne szwy pękają, jak coś ciepłego spływa jej po nogach. Wiedziała, ze najpierw wypłyną z niej wody płodowe, lecz nie miała pojęcia, że zaraz po nich popłynie krew. Śmierdząca, napawająca obrzydzeniem, nietykalna i paląca wszystko wokół. Upadła na kolana błagając, by ból się skończył. By dziecko umarło w konwulsjach i cierpieniach porównywalnych z jej cierpieniami. Nie zwracała uwagi na okrutność i bezsensowność swoich modlitw, lecz jej wiara była niezłomna. House popatrzył na nią, a wtedy błękit oczu wyzwolił ją od wszelkich kajdan. Krzyk wypełnił jej gardło, dusiła się nim, nie mogła robić nic innego jak tylko krzyczeć. Chciała zagłuszyć bicie serca małego mordercy. Krew zalewała ją. Położyła ręce na twarzy Grega i zaczęła do niego mówić, jakby chciała go przekonać, że to nie sen. To pierdolona prawda.

Leżała w łóżku otulona ramionami Wilsona i nie powstrzymywała łez. Pozwoliła, by ból zalał ją całą, stłumił żal i rozpacz. Przyciskała ręce do brzucha i starała się opanować drżenie. Wiedziała, że za chwilę coś się skończy. Nieodwracalnie.

Nie przywiązywał dużej uwagi do tego co działo się teraz na sali. Zamknął oczy i wsłuchiwał się w głos Cameron, lecz sens jej słów zupełnie do niego nie docierał. Słyszał jedynie krzyki Stacy, ale na szczęście wciąż nie zapłakało żadne dziecko. Kołysał głową w rytm wyższych tonów w głosie Alison.
Żeby czas się zatrzymał, żeby TO nigdy nie ujrzało świata.
I w tym samym momencie dotarł do niego rozdzierający, połączony krzyk House’a juniora i jego matki. Lecz zdawało mu się, że to nie jedyny krzyk, który słyszy. Zapłakał.

W tym samym momencie Cuddy zwijała się z bólu zalewając krwią czystą pościel Wilsona.
- HOUSE!
Przysięgam, że cię dopadnę…
Zaciskała dłonie na brzuchu i kroczu pragnąc zatrzymać życie wypływające z niej coraz szybciej. Krew na posłaniu mieszała się ze łzami i cierpieniem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:36, 27 Lut 2009    Temat postu:

Hm... chciałam coś napisać, ale teraz nie wiem co...

Opis pierwszej sceny był tak sugestywny i naturalistyczny, że aż miałam cofki...

Jeśli mam tylko jakiekolwiek zastrzeżenie to do porodu Stacy... Jeśli wszystko jest w porządku podczas rodzenia nie ma krwii, a przynajmniej nie tyle, żeby się wylewała...
Byłam przekonana, że to dziecko nie żyje...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:18, 27 Lut 2009    Temat postu:

ale tam NIE MA napisane, że wszystko przebiegało w porządku.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:14, 27 Lut 2009    Temat postu:

no i kurczę. jestem pod takim wrażeniem, że żadnego porządnego komenta chyba nie sklecę..... po prostu : wow.

Mega realistycznie piszesz - tworzysz świat złożony głównie z uczuć miotających ludźmi i scen, które uderzają swoją mocą i siły przekazu w czytelnika.. Naprawdę świetne .

No i to, jak odrętwiały House był świadkiem porodu Stacy, potem zawiózł ją do szpitala. najbardziej zaskoczyło mnie, że ona też nie chce tego dziecka, że prawie je nienawidzi..... to był szok, ale doskonale to nakreśliłaś... wielkie brawa

A Cuddy? ona też rodzi? Też ma komplikacje? Widocznie nad dziećmi House'a coś ciąży, nieuchwytnego i kumulującego się w ludzkich emocjach, których nie da się wyrazić....... ale ty wyrażasz.. I to, jak ona w bólach wzywała jego imię........

Urzekła mnie scena na samym początku, o pomarańczowej nucie perfum - taka subtelna

Pozdrawiam gorrąco i czekam na następny odcinek - oby jak najszybciej ... Czy House będzie też przy porodzie Lisy? Czy dziecko Stacy będzie zdrowe? Czekam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:40, 27 Lut 2009    Temat postu:

Wow!
No i zatkało mnie.
Czasem opowiadania wywołują u mnie emocje, a przy tym opowiadaniu, aż mi książka z ręki wypadła.
Ten fik jest naładowany emocjami, ale tak, że te emocje przeradzają się w realizm, który jest żadkością w opowiadaniach.
Czasem jest suptelnie i radośnie, a czasem...wow
Ahh te dzieci House'a...
Pozdrawiam i Czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
wela89r
Chirurg - urolog
Chirurg - urolog


Dołączył: 20 Wrz 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Nowa Sól
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:25, 27 Lut 2009    Temat postu:

Łał...wszystko opisane w taki sposób! Emocje, zapachy, kolory...Chyba jeszcze raz muszę to przeczytać aby bardziej ogarnąć to wszysko!
To jest dobre, naprawde dobre!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:26, 27 Lut 2009    Temat postu:

Bardzo dobrze opisujesz te ich wewnętrzne przeżycia. Aż się chce czytać dalej.
Myślałam, że dziecko Stacy będzie martwe czy coś w tym stylu, a tu NARAZIE w porządku - urodziło się tylko co będzie dalej? Hmm... skoro oni oboje nie chcieli tego dziecka to ciekawe czemu taka Stacy nie poszła na aborcję, ale to Twoje opowiadanie więc czekam na to co wymyślisz
A to Cuddy też rodzi...? No to House biegnij do niej!
Się hałsiowi na starość dzieci napłodziło
czekam cd


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:59, 28 Lut 2009    Temat postu:

Łał. Na tyle stać mnie w tym momencie.
Opis wzbudził we mnie nienawiść do Stacy i współczucie w stosunku do Cuddy.
Niech okaże się, że to nie dziecko House'a rodzi Stacy! Proszę.
Czekam na ciąg dalszy, niecierpliwie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:16, 28 Lut 2009    Temat postu:

Wen mi dopisuje (a może to przez grypę )
dedykacja dla Syśki

PART III

Czułam zapach krwi. Doprowadzał mnie do szału. Dlaczego nikt nie przyjdzie tego posprzątać?! W moim szpitalu nie ma miejsca na bałagan!
Ale... to nie był mój szpital. Odwróciłam głowę. Leżałam w łóżku, dokładnie przykryta kołdrą. Wenflony w ręce łączyły mnie z kroplówkami. A obok siedział Wilson. Poczciwy, dobry Wilson, zraniony przez moje głupie serce.
Niedawne wydarzenia zaczęły tłoczyć się w moim umyśle jakby chciały zmiażdżyć mi mózg. Niepokój wzrastał, łzy spływały po policzkach.
House. Stacy. I jej monstrualnie wielki brzuch. Z dzieckiem House'a. Żywym, gotowym do przyjścia na świat.
Przypomniałam sobie kołysankę. Zabrzmiała tak żywo... Jak wtedy, kiedy Greg grał ją dla po raz pierwszy. I rozmowę, jaką prowadziliśmy w domu, kiedy przywiózł mnie z lotniska:

Usiadł przy fortepianie i zaczął grać. Smutnie, melancholijnie, pięknie. Siedziałam na kanapie, wciąż w płaszczu, z winem w ręce. Moje walizki miały zostać już u niego na zawsze. Przestał grać i zaczął mówić, jakby czytał w moich myślach:
- Musisz być gotowa na to, że kiedyś te walizki znów wylądują w twoim mieszkaniu. Ja... - Usiadł obok i chwycił mnie za rękę. - Życie ze mną nie jest łatwe. To będzie epizod pełen łez, paradoksów, niesnasek. Dlatego zapamiętaj tę piosenkę. - Wskazał na fortepian. - Ona będzie oznaczać koniec.
- Koniec czego? - Nie mogłam uwierzyć, ze kiedykolwiek nastąpi. Byłam szczęśliwa i ufna. Zbyt głupia, by dostrzegać całą prawdę.
- Koniec tego, co piękne. - Pocałował mój nadgarstek...


Słyszałam tę piosenkę. I nie mogłam uwierzyć.
Położyłam dłoń na brzuchu. Nie czułam już nic. Straciłam dziecko.
Nasze... Jego... Moje dziecko.
Moje krzyki obudziły Wilsona, łzy znów zalewały jego koszule. Byłam bezradna, chciałam zabić ten ból, zabić House'a i wspomnienie o nim.
- Już dobrze... Nic Ci nie będzie...
- Nic nie będzie dobrze! On zabił moje dziecko! Moje dziecko!
- Nie mogłam już krzyczeć. Płakałam, osłabiona bezsilnością, zrezygnowana. James siedział i trzymał mnie za rękę.
- Nie miałem pojęcia, że ronisz. Nie... Nie mogłem w to uwierzyć. - Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem. - Ty... naprawdę byłaś w ciąży?
- Byłam... Chcieliśmy zatrzymać to w tajemnicy jak najdłużej...

Przycisnął usta do mojej dłoni. A ja płakałam i obiecywałam sobie, że zabiję House'a jeśli tylko będę mogła.

- Czy chce pan obejrzeć swojego syna? - Uśmiechnięta pielęgniarka stała przed nim i ściskała w ramionach zawiniątko.
- Nie. - Wstał i łyknął Vicodin. - Bo to nie moje dziecko.
Pielęgniarka popatrzyła na niego w osłupieniu. - Ale ona...
- Chłopak ma pecha. Jego matka jest pomylona. Ja ją tu tylko przywiozłem.
- Odwrócił się i pokuśtykał do wyjścia. Dziecko zaczęło płakać.

Minęło kilka dni. Była tak zdeterminowana, żeby dać popalić House'owi, że wydobrzała bardzo szybko. Mogła wreszcie pójść obejrzeć dziecko na oddziale noworodków. Przyłożyła rękę do szyby i obserwowała jak jej syn leży spokojnie w łóżeczku oznaczonym karteczką z napisem PRESTON HOUSE.
Był zadziwiająco potulny, wydawał się nieszkodliwy. Patrzyła na niego i dopracowywała swój plan, którego pierwszy etap poszedł sprawnie, ale boleśnie.
Lekarz dopadł ją w momencie kiedy próbowała wyjąć Prestona z łóżeczka.
- Co pani robi?! - Mężczyzna złapał ją za ręce.
- Proszę mnie puścić! Mam prawo go stąd zabrać! To moje dziecko!
- Pani syn ma poważne kłopoty z płucami.
- Wyprowadził ją na korytarz. - Nie ma szans, by przeżył przynajmniej ten tydzień. Przykro mi.
Stacy patrzyła na niego z przerażeniem. Nie mogła uwierzyć, że to COŚ nagle chce ją zostawić. Teraz, kiedy tak bardzo potrzebuje go, by wypełnić swój plan!
A kiedy tak bardzo pragnęła jego śmierci, uparł się i żył!
- Dlaczego w ogóle się urodził? - Była załamana.
- To był po prostu cud.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pinky dnia Sob 18:18, 28 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:56, 28 Lut 2009    Temat postu:

Oooo rany ale się porobiło
bardzo dobrze opisałaś uczucia Cuddy .Strasznie żal mi sie jej zrobiło dobrze że ma tego poczciwego Wilsona który jej nie zostawi.
Ciekawi mnie jaki to plan ma Stacy mam tylko nadzieje że jej on nie wyjdzie.
A co do Housa to może on ma racje mówiąc pielęgniarce że to nie jest jego syn.

Ciekawe jak to dalej się potoczy

Świetna wiadomość jest taka że wen ci dopisuje tylko szkoda że to może być zasługa grypy

pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:10, 28 Lut 2009    Temat postu:

ooo...
poor Cuddy... Wilson się nią zaopiekuje... narazie. A co dalej?
Tzn, że PRESTON nie przeżyje? Może to dziwnie zabrzmi, ale ja się cieszę! *zastanawia się czego mamusia uczyła, ale odpędza te myśli*
Właśnie, właśnie może to nie jego syn? Mam taką nadzieję...
No jestem ciekawa co będzie dalej.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:22, 28 Lut 2009    Temat postu:

Pinky. Jestem pełna podziwu dla twojej twórczości, nie mogę wydoyć z siebie słowa.
To jest c u d o w n e. mocne, prawdziwe, cholernie realistyczne.

Cała sytuacja z Cuddy mnie przerasta. Jej ciąża, poronienie i ten dziwny koniec związku. House... jest Housem. Stacey nie lubiłam i nie polubię już chyba, bo to wsyztko jest takie dziwne.

Jeszcze raz gratuluję cudownego, skomplikowanego, no i wciągającego dzieła.
pozdrawiam
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:46, 28 Lut 2009    Temat postu:

Pinki, w dobrym kierunku idziesz - niech Cuddy zamorduje House za to co jej, im zrobił.

podobał mi sie motyw wsteczny o walizkach i melodii, która zwiastuje koniec tego co piekne.

a w ogóle to tak nakręciłas, ze teraz mozna spodziewać się wszystkiego. pisz kolejną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:37, 28 Lut 2009    Temat postu:

Pinky, jest mi bardzo miło, dziekuję *patrzy na dedyka, oczom nie wierzy i zastanawia się czym sobie zasłużyła *

Tekst jak najbardziej mi na złość
Jak zwykle świetne opisy - to Twoja specjalność - przenikające do wnętrza i poruszające najwrażliwsze struny czytelnika.

Wiedziałam już po porzedniej części, że Cuddy roni, ale to, że Stacy urodziła i to choro dziecko to już bezczelność Wstrętna baba powinna sama tam leżeć w tej brunatnej kałuży, a nie biedne dziecko będzie cierpiało!!!
Co gorsza chyba tylko ona może nie czuć żadnych głębszych uczuć do swojego potomka ... wrrr
Chyba wyszło na to, że babsztyla nie lubię

Biorąc pod uwagę emocjonalność mojego komentarza możesz być z siebie dumna...

Ale jak zabijesz jeszcze jedno dziecko, nawet jesli to nie Housowe to Cie znajdę ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin