Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ostateczny koniec [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Schevo
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 16 Sie 2008
Posty: 1761
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z daleka ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:33, 13 Lis 2008    Temat postu: Ostateczny koniec [M]


zweryfikowane przez autorkę

Cytat:
Napisane po obejrzeniu po raz kolejny filmu "Uwierz w ducha". Nie wiem, co mi się dzisiaj zebrało na włączenie tego filmu, ale tak się stało. I nabazgrałam to. Nieco inne niż zawsze. Ale czy inne oznacza gorsze?
Znów zamiast pisania next parta 'Groźby' coś innego. Wybaczycie?


Cytat:
Z dedykacją dla... Cóż, dla kilku osób.
Dla:
* jeanne
* LicenceToKill
* amandi
* Martuss
* Werci214
Dlaczego? Bo tak mi się podoba ^^


Ostateczny koniec

Śmierć nie boli. Nagle uświadamiasz sobie, że nie żyjesz, nie odczuwasz bólu, nie oddychasz. Jesteś, ale tak jakby cię nie było. I wtedy pojawia się światłość. Jest w niej coś, co cię pociąga, co karze ci iść w tamtą stronę. Zawsze idziesz, jeśli przyszedł twój czas. Śmierć jest tylko kolejnym etapem. Czego?, mógłbyś zapytać. Nie wiem. Czegoś. Czegoś, czego ludzki umysł nie jest w stanie ogarnąć. Kolejne gadki o Bogu, możesz pomyśleć i właśnie w tym momencie zrezygnować z kontynuowania tej lektury. Człowiek wymyślił Boga, bo za wszelką cenę chce mieć wyjaśnienie. To jest już ta jedna z wielu irytujących ludzkich cech, których nie sposób jest wyprzeć z podświadomego sposobu myślenia. Ludzie po prostu tacy już są. Zawsze oczekuję jakiegokolwiek wyjaśnienia. W takim razie, skoro to nie Bóg, to co?, zapewne myślisz. Nie wiem. Coś tam jest, coś co jest niepojęte dla ludzkiego umysłu. Nigdy nie będzie w pełni zrozumiałe. Dopóki... No właśnie, dopóki sam nie umrzesz.
Niedokończone sprawy zawsze zmuszają do pozostania tutaj. Do ukończenia tego, co zostało rozpoczęte. Każda sprawa ma swój własny, często ukryty cel, dlatego trzeba ją zrozumieć. Po śmierci masz mnóstwo czasu na odnalezienie tego sensu, całą wieczność. Prędzej czy później odkrywasz co to było i odchodzisz. Gdzie? Tam. Dalej. Gdzie jest "dalej"? Nie wiem. Najważniejsze, że to "dalej" istnieje. Czy to ważne gdzie się znajduje? Możesz zapytać, skąd masz wiedzieć gdzie pójść. Nie wiem. Po prostu to wiesz.

Siedział w swoim gabinecie, a właściwie byłym gabinecie, przyglądając się pracy starego zespołu. Trzynastka, Kutner i Taub zawzięcie o czymś dyskutowali, podczas gdy Foreman wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w tablicę zapisaną objawami. Obracał w dłoni marker, zapewne próbując postawić jakąś diagnozę. Przejął ten nawyk od niego, wiedział o tym. Roześmiał się, wiedząc, że i tak go nie usłyszą. Nic się nie zmienili. Czy kiedykolwiek się zmienią? Wstał i podnosząc swoją piłeczkę, nową piłeczkę, która była tak samo niewidoczna jak on, ruszył w kierunku większego pomieszczenia. Wszedł przez otwarte drzwi i stanął przy tablicy.
- Idioci! - krzyknął głośno, mając nadzieję, że go usłyszą. Czasami zapominał o tym, że teraz nikt nie zwraca na niego uwagi. - Nareszcie trafił im się toczeń, a oni nie potrafią go zdiagnozować. A pomyśleć, że wcześniej zawsze z nim wyskakiwali - powiedział do siebie. Prychnął głośno, przyglądając się zmartwionej Trzynastce. Gdyby wiedziała, że ten Huntington to jedna wielka pomyłka, zapewne nie byłaby teraz pogrążona we własnych myślach.
- To może być toczeń... - powiedział powoli Kutner.
House spojrzał na niego z, jeśli można tak nazwać jego spojrzenie, dumą. Wiedział, że on nie jest taki głupi, jakim się na początku wydawał. Z czasem nabierze wiatru w żagle i zacznie pracować na własny interes.
- Wiesz co powiedziałby House, to nigdy nie jest toczeń - usłyszał głos Foremana. Spojrzał na Murzyna. Teraz zaczną się mnie słuchać?, pomyślał. I to w dodatku Foreman, człowiek, który cały czas miał inne zdanie niż ja.
- House poddał by pacjentkę leczeniu, gdyby uznał, że to toczeń - powiedział Taub. - To może być toczeń.
Wyszedł z pomieszczenia, wiedząc, że Wielki Murzyn i tak w końcu ulegnie reszcie. Szedł powoli, chociaż teraz, kiedy nie potrzebował już laski mógł poruszać się o wiele szybciej. Zmierzał w kierunku gabinetu Wilsona. W ostatnim czasie jego ulubioną rozrywką było przyglądanie się pracy przyjaciela. Wszedł do gabinetu i rozsiadł się na biurku. Patrzył, co pewien czas pozwalając sobie na strzelanie dziwnych min. Wybuchł śmiechem, widząc tego Wilsona, z którym nigdy się nie zetknął. No proszę, pomyślał, jakich to rzeczy można się dowiedzieć po śmierci. Więc to jest sekret Jimmiego. Przecież to nie jest takie trudne!
- Jimmy, Jimmy... Jak ty sobie radzisz beze mnie? Nikt nie wyjada ci lunchu, nikt nie posądza cię o romanse. Nuda! - powiedział do onkologa. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie usłyszy. Ale musiał to powiedzieć. Tak naprawdę to... tęsknił za życiem. Nawet za tymi pseudo-psychoanalizami Wilsona. Za wszystkim...
- Proszę się nie poddawać - powiedział James, poklepując po ramieniu wychodzącego pacjenta. - Przecież rak to nie wyrok. Dzisiaj jesteśmy w stanie pomóc panu wygrać tą walkę.
- Dziękuję, doktorze Wilson. Dobrze, że na świecie są jeszcze tacy lekarze jak pan.
House udał, że wymiotuje. Bleh. Czułości, słodkości... Bleh.
- Nie ma za co, panie Clark - powiedział, zamykając za nim drzwi.
Wpatrywał się w przyjaciela, próbując odgadnąć o czym myśli. Opadł na kanapę, ukrywając twarz w dłoniach. House podszedł do niego i usiadł obok. Zastanawiał się, co może zrobić. Przyglądał mu się z zainteresowaniem i... współczuciem. Chciał mu pomóc. Ale nie potrafił. Wilson łkał cicho, a przez jego ciało przechodziły dreszcze.
- Cholera, House, nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakuje - powiedział, kierując te słowa w przestrzeń.
Greg patrzył na przyjaciela, który po tej chwilowej słabości starał się zebrać w sobie. Otarł wierzchem dłoni łzy i wstał. Podszedł do biurka i zajął się wypełnianiem kart pacjentów. Nie mógł skupić na tym swojej uwagi, wciąż wracając do przeszłości.
- Mi też ciebie brakuje, Wilson - szepnął diagnosta.
Wyszedł z pomieszczenia, nie chcąc pozwolić sobie na durne zachowanie. Nie był idiotą, nie zamierzał się wzruszać.
- Cholera - zaklął pod nosem.
Nie wiedział co się z nim dzieje. Pierwszy raz od pożegnania z życiem, czuł smutek i... coś jeszcze. Nie potrafił tego określić, ale czuł. Po prostu czuł.
Znów szedł tymi samymi korytarzami, mijając pielęgniarki, lekarzy i pacjentów. Nic się nie zmieniło od czasu jego śmierci. Szpital był taki sam - może trochę spokojniejszy i cichszy, ale dalej taki sam. Te same ściany, korytarze, niekiedy ci sami pacjenci, których miał "przyjemność" spotkać. Życie toczyło się dalej. Zataczało swoje błędne koło, pozwalając śmierci zebrać swe plony, po to by na świat mogły przyjść kolejne dzieci. Szedł. Mijał kolejne sale, niekiedy puste, innym razem pełne ludzi. Nic się nie zmieniło. Czy kiedykolwiek się zmieni?
Wiedział dokąd idzie. Nogi same go tam prowadziły. Gabinet Cuddy. Kolejne miejsce, w którym spędzał większość swojego "po życiowego" czasu. Wszedł do dużego, przestronnego pomieszczenia. Patrzył na administratorkę, wypełniającą jakieś kolejne papiery. Bezsensowna praca, pomyślał.
- Ładna bluzka, doktor Cuddy. Jak zawsze ukazująca nieco za dużo - powiedział. Po chwili pożałował tych słów. Nie mogła go usłyszeć. Nie mogła wygłosić jakiejś ciętej riposty. Żałował.
Patrzył na nią, jak zawsze pochłoniętą pracą. Po prostu patrzył. Powoli podszedł do jej biurka. Podniosła wzrok. Przez chwilę wydawało mu się, że zauważyła, poczuła jego obecność. Gdyby jego serce jeszcze biło, to zapewne przyspieszyłoby swój bieg. Pomylił się. Ona tylko spojrzała na oprawione w ramkę zdjęcie stojące na biurku. Wiedział czyje to zdjęcie. Nie wiedział, dlaczego tam stoi. Ale wiedział, że to on. Uśmiechnięty, zadowolony, pełen życia Nie próbował się domyślać, kiedy zostało zrobione. Po prostu tam stało.
Widział zbierające się w jej oczach łzy. Poczuł jakieś ukłuci w okolicach klatki piersiowej. Nie chciał, żeby płakała.
- Co się dzieje z tymi ludźmi?! Wszyscy tak beznadziejnie się rozklejają! - powiedział głośno. A tak, przecież to moje urodziny, pomyślał.
Podszedł jeszcze bliżej. Widział jedną łzę spływającą po jej policzku. Okrążył biurku. Spłynęła druga. Stał obok niej. Podniósł dłoń i delikatnie dotknął jej policzka, przesuwając nią wzdłuż jej kości policzkowych. Drugą ręką otarł jej łzy. A raczej otarłby, gdyby miał na nie jakiś wpływ. Podniosła wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Mógł przysiąc, że go zobaczyła. Albo chociaż poczuła jego obecność. Patrzył na nią tymi swoimi intensywnie niebieskimi oczami, chcąc aby zrozumiała. To co przed chwilą sam zrozumiał.
- Kocham cię, Cuddy - powiedział powoli i wyraźni. Gdyby tylko mogła usłyszeć...
- Kocham cię, Greg - powiedziała, patrząc, w jego mniemaniu, w jego oczy.
Czy to możliwe, że go zobaczyła? Czy to możliwe...?
Pochylił się i lekko musnął jej wargi swoimi ustami. Żałował, że ona nie może tego poczuć, że nie wie, że on tu jest. Czuł łzę spływającą po policzku. Jego łzę.
- Zawsze cię kochałem - szepnął.
Zobaczył białe, oślepiające światło. Cofnął się, rzucając ostatnie spojrzenie kobiecie, którą kochał. Wiedział, że to już koniec. Że już jej nie zobaczy. Przynajmniej nie teraz... Ale kto wie co będzie kiedyś?
Ruszył pewnym krokiem w kierunku światłości, odwracając się po raz ostatni.
- Żegnaj.
Wszedł w światło, w tunel, którego końca nie mógł dostrzec. I po chwili zniknął. Na zawsze...

THE END


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Czw 22:10, 13 Lis 2008    Temat postu:

smutne...
Cytat:
- Kocham cię, Cuddy - powiedział powoli i wyraźni. Gdyby tylko mogła usłyszeć...
- Kocham cię, Greg - powiedziała, patrząc, w jego mniemaniu, w jego oczy.
Czy to możliwe, że go zobaczyła? Czy to możliwe...?
Pochylił się i lekko musnął jej wargi swoimi ustami. Żałował, że ona nie może tego poczuć, że nie wie, że on tu jest. Czuł łzę spływającą po policzku. Jego łzę.
- Zawsze cię kochałem - szepnął.
buuuu nie lubię ficków o umieraniu...nawet jeśli są tak piękne jak ten...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DisturbiA
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Wrz 2008
Posty: 61
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ohohoho i jeszcze dalej xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:57, 13 Lis 2008    Temat postu:

O Boże. To było piękne. Więcej nie jestem w stanie napisać, bo żadne słowo nie opisuje tego, co chciałabym teraz wyrazić. Jestem pod wielkim wrażeniem. Twój fik jest naprawdę bardzo, a to bardzo smutny. Kocham takie. Naprawdę szkoda mi się zrobiło Wilsona. Boże, poczułam się, jakbym była wszystkimi postaciami naraz. Uczucie, które spotyka się raz na milion. Jak nie na więcej. Mimo, że ja się nie wzruszam tak przy innych opowiadaniach, to "Ostateczny koniec" poruszył mnie do głębi.

Cytat:
Wilson łkał cicho, a przez jego ciało przechodziły dreszcze.
- Cholera, House, nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakuje - powiedział, kierując te słowa w przestrzeń.


W tej chwili miałam ochotę podejść do Jimmie'go i go przytulić xD Biedaczek. Stracić przyjaciela to nie jest łatwa sprawa.

Cytat:
Czuł łzę spływającą po policzku. Jego łzę.


O rany. Hałś płacze. Szok. Nie wiem dlaczego, ale lubię płaczących facetów xD W tej chwili go pokochałam xD


Teraz oficjalnie mówię: Jestem twoją wierną fanką. Twoją i twojej twórczości. Pięknej twórczości.

Pozdrawiam,
Dis.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:58, 13 Lis 2008    Temat postu:

Aaa! Dedykacja for mi!
*zgon*
Dziękuję
Chyba wolałabym jakbyś napisała cd. "Grozy"
Gosz! Nie lubię zestawień słów "ostateczny" i "koniec" przynajmniej przy moich ulubionych bohaterach
Wyszło ci to... Nadzwyczajnie. Jak ty to robisz, że tworząc coś nowego jest to takie wspaniałe? Nie wiem. Wiem, że ci to wyszło ogromnie realistyczne? Nie, to chyba złe słowo. W każdym razie oczy mam mokre i aż mnie coś ścisnęło w żołądku. House bezsilny. House, który jest, a jednocześnie go nie ma. Wspomnienia. I końcówka.
*ómarła i nie jest jej z tym źle*
Chociaż to mi sie bardziej kojarzy z Ghost Whisperer
Cytat:
podczas gdy Foreman wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w tablicę zapisaną objawami.

Forman tęsknił?
Cytat:
Wiedział, że on nie jest taki głupi, jakim się na początku wydawał.

Ale ma ładne nogi!
Cytat:
Wyszedł z pomieszczenia, wiedząc, że Wielki Murzyn i tak w końcu ulegnie reszcie

Mam zÓe myśli, a ty wiesz dlaczego
Cytat:
Patrzył, co pewien czas pozwalając sobie na strzelanie dziwnych min

OMG! Ja chcę to zobaczyc! ^^
Cytat:

Wyszedł z pomieszczenia, nie chcąc pozwolić sobie na durne zachowanie. Nie był idiotą, nie zamierzał się wzruszać.

Ja w tym momencie też się wcale nie wzruszyłam. Wcale.
Cytat:
Nie mogła wygłosić jakiejś ciętej riposty. Żałował.

Aż mi się tak nieprzyjemnie zrobiło...
Cytat:
Uśmiechnięty, zadowolony, pełen życia Nie próbował się domyślać, kiedy zostało zrobione. Po prostu tam stało.

Dzizas! Ale ty dręczysz czytelnika!
Cytat:
- Kocham cię, Cuddy - powiedział powoli i wyraźni. Gdyby tylko mogła usłyszeć...
- Kocham cię, Greg - powiedziała, patrząc, w jego mniemaniu, w jego oczy.
Czy to możliwe, że go zobaczyła? Czy to możliwe...?
Pochylił się i lekko musnął jej wargi swoimi ustami. Żałował, że ona nie może tego poczuć, że nie wie, że on tu jest. Czuł łzę spływającą po policzku. Jego łzę.
- Zawsze cię kochałem - szepnął.

*wyciąga chusteczki*
To nie dlatego, że sie wzruszyłam, nie. Po prostu mam katar. Na pewno
Cytat:
Wszedł w światło, w tunel, którego końca nie mógł dostrzec. I po chwili zniknął. Na zawsze...

Nie potrafie sobie wyobrazić świata, w którym nie byłoby Housa. Nie mogę, a może i nie chcę. To byłoby nawet zbyt masochistyczne jak dla mnie.
Schevo, ale wiesz, że to cudne było? Taki śmiech przez łzy. Martwy House, który i tak nie stracił swojego poczucia humoru. Piękne... Ten fik będzie mnie prześladował przez długi czas. I teraz nie mam pojęcia jak wrócić do rzeczywistości
Bardzo mi się podobało. Jak zawsze


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:25, 13 Lis 2008    Temat postu:

Wow!
Świetne i tyle, bo po co się rozpisywać nad czymś co i tak z góry jest genialne?
Naprawde mnie wzruszyło
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:32, 14 Lis 2008    Temat postu:

Z reguły nie lubię fików, w których ktoś umiera, ale ten mi się bardzo podoba.

Cieszę się, że House pozalatwiał w końcu swoje ziemskie sprawy. A to, że zrobił to dopiero po śmierci...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:48, 14 Lis 2008    Temat postu:

Pierwsza myśl po przeczytaniu tytułu, o rany, co wszyscy ostatnio tak z tą śmiercią, trochę optymizmu by się przydało.

Cytat:
Kolejne gadki o Bogu, możesz pomyśleć i właśnie w tym momencie zrezygnować z kontynuowania tej lektury.
Nie, przecież wiadomo, że jak coś się zacznie czytać, to trzeba skończyć, bo potem nieprzeczytany fik może wrócić jako koszmar senny

Cytat:
Człowiek wymyślił Boga, bo za wszelką cenę chce mieć wyjaśnienie.

To rzeczywiście zgadza się z poglądami Housa

Opis pracy kaczątek po śmierci szefa świetny, fragment z Wilsonem, to jak bardzo to przeżył piękny i wzruszający, o pożegnaniu z Cuddy nie można za dużo napisać, poza tym, że wzruszyło mnie dogłębnie.
Ukazanie tęsknoty wszystkich po śmierci Housa od Foremana, aż po Wilsona i Cuddy w Twoim wykonaniu to mistrzostwo.

Wiadomo, że House wszystkie ważne sprawy musiał zostawić na "po śmierci".

Ogólnie ciągle gdzieś pojawia się ten motyw "utknięcia" między ziemią , a niebem (nawet w Grey's Anatomy było), jest strasznie dołujący i dlatego go nie lubię, ale Twoje opowiadanie, jak każde Twoje dzieło ma taki wyjątkowy klimat, jest przejmujące i realistyczne, dlatego musiałam je przeczytać.

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kremówka
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 2623
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:58, 14 Lis 2008    Temat postu:

I jak zwykle smutne mi się podoba...
A może właściwie, nie smutne?
Bo przecież, poza tym, że o śmierci, to jednak koniec pozytywny i jakoś nastrój nie-smutny... Albo może po prostu się nie wczułam...
Nie wiem, ale podoba mi się bardzo, z resztą wiedziałam od początku, że mi się będzie podobać, jak tylko zobaczyłam Twojego nicka przy tytule, Schevo
Pozdrawiam i życzę dużo weny

Aha, tak na koniec, widzę, że nie tylko ja doznaję przebłysków weny np. podczas oglądania filmów czy słuchania piosenek, pozornie z House'm nie związanych?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:43, 14 Lis 2008    Temat postu:

Dziękuję za dedykację ... Przy TAKIM opowiadaniu to zaszczyt...
House - duchem... House - nie żyje... House - niewidzialny, nieobecny, martwy... Boże
Chylę głowę przed tym, jak opisałaś jego życie pozagrobowe .. Naprawdę. To..to... to zapierało dech w piersiach - a przynajmniej u mnie.
Jego odwiedziny u zespołu, u Wilsona, wreszcie u Cuddy. Każda z tych wizyt była wyjątkowa i ukazywała prawdziwą tęsknotę - nie rzucane nad grobem frazesy.
Wspaniałe.. Płaczący Wilson... zdjęcie na biurku Cuddy.. Wyznanie, którego żadne z nich już nie podejmie... I jasny tunel światła...
Smutne, przeraźliwie smutne, a jednocześnie - nie wiem, dlaczego - napawające optymizmem i jakimś dziwnym spokojem... Piękne, talencie ty mój .
Pozdrawiam gorrrrrąco


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Martuss
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 11 Paź 2008
Posty: 1633
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:54, 14 Lis 2008    Temat postu:

Na początku powiem że dziękuję za dedykacje
A teraz przejdę do fika...
Jest poprstu wspaniały... cudowny.... wzruszający...
Musze się przyznać że nie udało mi się powstrzymać łez...
Cytat:
Idioci! - krzyknął głośno, mając nadzieję, że go usłyszą. Czasami zapominał o tym, że teraz nikt nie zwraca na niego uwagi. - Nareszcie trafił im się toczeń, a oni nie potrafią go zdiagnozować. A pomyśleć, że wcześniej zawsze z nim wyskakiwali

Cytat:
- Wiesz co powiedziałby House, to nigdy nie jest toczeń - usłyszał głos Foremana


Cytat:
- Jimmy, Jimmy... Jak ty sobie radzisz beze mnie? Nikt nie wyjada ci lunchu, nikt nie posądza cię o romanse. Nuda! - powiedział do onkologa. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie usłyszy. Ale musiał to powiedzieć. Tak naprawdę to... tęsknił za życiem. Nawet za tymi pseudo-psychoanalizami Wilsona. Za wszystkim...

Jakie to smutne
Cytat:
- Cholera, House, nawet nie wiesz, jak bardzo mi ciebie brakuje

I tu zaczęłam się rozklejać
Cytat:
- Kocham cię, Cuddy - powiedział powoli i wyraźni. Gdyby tylko mogła usłyszeć...
- Kocham cię, Greg - powiedziała, patrząc, w jego mniemaniu, w jego oczy.
Czy to możliwe, że go zobaczyła? Czy to możliwe...?
Pochylił się i lekko musnął jej wargi swoimi ustami. Żałował, że ona nie może tego poczuć, że nie wie, że on tu jest. Czuł łzę spływającą po policzku. Jego łzę.
- Zawsze cię kochałem - szepnął.

Cytat:
Zobaczył białe, oślepiające światło. Cofnął się, rzucając ostatnie spojrzenie kobiecie, którą kochał. Wiedział, że to już koniec. Że już jej nie zobaczy. Przynajmniej nie teraz... Ale kto wie co będzie kiedyś?
Ruszył pewnym krokiem w kierunku światłości, odwracając się po raz ostatni.
- Żegnaj.
Wszedł w światło, w tunel, którego końca nie mógł dostrzec. I po chwili zniknął. Na zawsze...

Jeju Poprostu nie mam słów...
Pozdrawiam i liczę na więcej takich fików w twoim wykonaniu... Takich przy których nie da się ukryć łez...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:40, 14 Lis 2008    Temat postu:

Ostateczny koniec...
Ostateczny koniec, ale ze mną...
Przeczytałam tego fika i zorientowałam się, że siedzę 15 cm od monitora z otwartymi ustami...
W ogóle czy można w jakiś normalny sposób skomentować to, co napisałaś? Napisałaś? Niee... To nie jest zwyczajne napisanie... Ty stworzyłaś coś, czego ja nawet nie dałabym rady przepisać A co dopiero, choćby w części inteligentnie skomentować...

Po raz kolejny udowodniłaś, że mogę się od Ciebie tylko uczyć

Strrrrrrasznie spodobał mi się pierwszy akapit... To zwrócenie się bezpośrednio do czytającego - bezcenne. Bo kto nie chciałby poczuć, że te słowa są skierowane wprost do niego? Może taka forma pomaga lepiej zrozumieć intencje i przemyślenia piszącego, a może po prostu, chce wyróżnić czytelnika...
Bo czy nie lepiej brzmi "NIE DEPCZ TRAWNIKA!" od "NIE DEPTAĆ TRAWNIKA!"?

Z dedykacją dla... Cóż, dla kilku osób.
Dla:
* jeanne
* LicenceToKill
* amandi
* Martuss
* Werci214

Dlaczego? Bo tak mi się podoba ^^


Mogę być tylko ogromnie zaszczycona z dedykacji takiego fantastycznego fika dla mnie i dumna, że na naszym forum mamy kogoś takiego, jak Ty


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez LicenceToKill dnia Pią 20:43, 14 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wercia214
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 20 Sie 2008
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Paczyna
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:44, 14 Lis 2008    Temat postu:

Bardzo dziękuje za dedykacje To moja pierwsza ...


Piękne ... to .... było .....

Cytat:
- Kocham cię, Cuddy - powiedział powoli i wyraźni. Gdyby tylko mogła usłyszeć...
- Kocham cię, Greg - powiedziała, patrząc, w jego mniemaniu, w jego oczy.

.. Doskonałe ..

Schevo Twoje fiki to, to .... coś tak doskonałego i fenomalnego, że nie da się tego opisać słowami ...
To co piszesz jest piękne

Ściskam Jeszcze raz dziekuje za dedykacje
Wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisa
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2008
Posty: 942
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Nie 9:44, 16 Lis 2008    Temat postu:

dobra robota Schevo!
piękna, smutna historia, a przede wszystkim poruszająca


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sapphire
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krainy Szynszyli

PostWysłany: Nie 18:41, 30 Lis 2008    Temat postu:

Smutny... Jak czytałam po raz pierwszy raz, to się rozkleiłam. Serio, zwykle mi się to nie zdarza...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin