Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Plan dwufazowy [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 11:54, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Weszła do jego pokoju, przypominając sobie z ironią cytat z Dantego. "Porzućcie nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie". "Właśnie tak - jestem naprawdę beznadziejna" - pomyślała niejasno, może dlatego, że zwyczajnie się bała.
Stanęła w drugim końcu pokoju nie zapalając światła. Sylwetka diagnosty, wysoka i tak odległa, że równie dobrze mógłby stać na księżycu, majaczyła przy oknie. Nie chciała widzieć jego twarzy i nie chciała, aby on widział ją.
- Wiem, że jesteś na mnie wściekły. Nic nowego - oświadczyła zimno zaciskając pięści. - Daruj więc sobie. Mam ci do powiedzenia dwie rzeczy i nie chcę słuchać twoich wrzasków. Jeśli tylko jesteś w stanie, w co szczerze wątpię, to zamknij się i nie przerywaj.
Coś się w nim zagotowało, ale nie przerywał milczenia. Skoro ona uważa, że nie potrafi być cicho, to oczywiście musiał jej udowodnić, że się myli.
- Po pierwsze - ciągnęła przygaszonym głosem - to był mój pomysł i tylko mnie możesz winić. Wilson już ci powiedział, co zrobiliśmy. Nie będę się powtarzać.
Przerwała na moment, żeby nabrać więcej powietrza.
- Komórki macierzyste pochodziły od nienarodzonego dziecka - głos się jej załamał, ale podjęła rozmowę. - Od czteromiesięcznej dziewczynki, którą poroniłam trzy miesiące temu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:18, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Umilkła na moment i dodała: - To było nasze dziecko.
Zakręciło mu się w głowie, musiał usiąść na łóżku. Szlag trafił jego opanowanie.
- Czy ja przypadkiem czegoś nie przegapiłem? - spytał z lodowatą furią przez zaciśnięte szczęki. - W takim razie nasz seks musiał być wyjątkowo szybkim numerkiem. Tak szybkim, że nawet go nie zapamiętałem! Wiedział, że w bardziej normalnej sytuacji stać go było na dużo więcej, ale ta chwila była o całe lata świetlne od normalności.
- Ja... ja - powiedziała cicho - kupiłam nasienie od jednej z twoich prostytutek.
Gdyby sufit zwalił mu się na głowę, pewnie czułby się lepiej niż teraz. Był lekarzem, wokół niego wciąż rozgrywały się ludzkie dramaty. Ale nigdy dotąd nie słyszał czegoś równie smutnego, żałosnego, równie... nie mógł znaleźć słów. Zwiesił głowę i czuł, że - dziwne - pęka mu serce? Zawsze myślał, że go po prostu już dawno nie ma.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 14:19, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:52, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Łykała łzy upokorzenia zbierając siły, aby ciągnąć to dalej.
- Nie chcieli mi jej pokazać, kiedy umarła. Może to i lepiej. Ale czułam, że jestem jej coś winna. Za te wszystkie dni, które mogłaby przeżyć, bawiąc się, gaworząc, rosnąc przy mnie. Gdybym była trochę lepszą matką - dodała gorzko. - Zdecydowałam, że muszę jej zwrócić... - szukała jakiegoś słowa, ale nie wiedziała, jak ma wyrazić to co czuje - ... godność. Nie jestem jakoś specjalnie wierząca, znasz mnie. Ale chcę, muszę wierzyć, że ona jest teraz jasnowłosym aniołkiem, że bawi się w niebie stawiając babki z chmurek. I chciałam, żeby patrząc na mnie - przełknęła łzy - czasem pomyślała "kocham cię, mamo".
Wytarła łzy obiema rękami, żeby móc powiedzieć:
- Dlatego kazałam pobrać od niej te komórki. Dlatego zmusiłam twojego najlepszego przyjaciela i oddanych współpracowników, szantażując ich rzecz jasna, żeby mi pomogli. Żebyś mógł dostać od niej coś więcej niż tylko zdrową nogę - nowe życie.
Odwróciła się i podeszła do drzwi.
- Jeśli tego nie zrobisz, jeśli coś spaprzesz, bo nie znajdziesz w sobie dość siły czy rozumu, którego ci zresztą zawsze brakowało - nie mogła sobie odpuścić, żeby tego nie dodać - to powiem ci jedno: - Wtedy ona umarła na darmo. A ty - zmarnujesz jedyny prezent, który mogłaby ci dać.
Wyszła, zamykając za sobą drzwi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Czw 13:31, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:57, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Rehabilitacja House'a postępowała szybciej niż się spodziewali.
- I dobrze - podsumował Wilson na zebraniu zespołu "małych porywaczy", jak zaczął ich nazywać w myślach. - Bo jutro kończy mu się urlop, powinien wrócić do pracy.
- Ciekawa jestem, kto podrobił jego podpis na podaniu o urlop - Cameron postukała palcem o zęby w zamyśleniu.
Wilson uśmiechnął się. - Oczywiście, że Cuddy. Już dawno nauczyła się podrabiać jego podpis. Tyle razy musiała go kryć, że ta umiejętność była jej naprawdę niezbędna do życia. Szkoda tylko, że nigdy nie podrobiła go na akcie ślubu, to by znacznie uprościło sytuację.
Panowie wybuchnęli gromkim śmiechem.
- To co, wypuszczamy go? - zasugerował Foreman pytająco unosząc brwi.
- Czemu nie. Odkąd Lisa Cuddy przeprowadziła z nim tą... rozmowę - zaczął onkolog. - I nie, nie mam pojęcia, o czym rozmawiali - dodał widząc ich pytające spojrzenia. - W każdym razie musiała mu dać mocno... do myślenia, bo mój serdecznie upierdliwy przyjaciel radzi sobie zupełnie nieźle.
- Czyli postanowione - podsumował Foreman i zwrócił się do Cameron: - Idź, wypuść go. Kobiety przecież nie uderzy.
Na co ona przewróciła tylko oczyma.
- Zaraz, a co będzie, gdy w klinice się zorientują, że przestał kuleć? - zainteresował się Chase.
Wilson zbył go machnięciem ręki i szerokim uśmiechem. - Jak to co, natychmiast zaczną uważać, że przez te wszystkie lata tylko udawał.
Znowu wybuchnęli śmiechem. "To niedorzeczne. Ale w końcu, co mnie to obchodzi" - pomyślała Cam i poszła wypuścić "więźnia".


Foreman tymczasem, po wyjściu z domu dr Cuddy poszedł prosto do siebie, porozmawiał telefonicznie ze swoją szefową, po czym - najwyraźniej bardzo niechętnie, ale jednak - wrócił do kliniki i włamał się do prosektorium.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Czw 14:28, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:19, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Greg House po raz pierwszy przekroczył próg szpitala tylko na własnych nogach. Uśmiechnął się sam do siebie i postanowił, że jak tylko rozezna się w sytuacji, najdalej w porze lunchu, pójdzie poszukać Lisy i poważnie z nią sobie porozmawia. Jeśli będzie chciała - podsunął mu cichy głosik w jego głowie. No dobra, jeśli tylko nie wywali go jak zwykle za drzwi...
Siedząc zamknięty w pokoju w JEJ domu przemyślał sobie parę spraw, ułożył z milion scenariuszy dzisiejszego dnia, ale nie przewidział jednego. Że życie jest nieprzewidywalne.

Wszedł głównymi drzwiami i natychmiast się zorientował, że coś jest nie tak; nikt na niego nie patrzył! Zresztą, na korytarzach przebywało bardzo mało ludzi, prawie żadnych pracowników.
Rozległo się parę trzasków i głos jednego z członków rady nadzorczej szpitala rozległ się przez interkom:
- Wszyscy pracownicy, którzy mogą w tej chwili odejść od łóżek pacjentów, proszeni są o przejście do auli na zebranie zwołane w trybie awaryjnym.
Głośnik umilkł.
Niespodziewający się niczego dobrego dr House skierował się do auli. Za wysokim stołem prezydialnym siedzieli wszyscy członkowie rady. Krzesło Lisy Cuddy było puste.
Odnalazł wzrokiem Wilsona siedzącego przy końcu auli i opadł bez słowa na wolne miejsce obok niego.
- Szanowni Państwo - zaczął przewodniczący. - Zebraliśmy się tu, gdyż mam dla was bardzo niepomyślne wieści.
"Niepomyślne" - skrzywił się House. "Co za idiota".
- Niestety, śmiertelna ofiara wczorajszego wypadku została zidentyfikowana - zamilkł i spojrzał w kierunku pustego krzesła.
- Lisa Cuddy zginęła na miejscu. Wszyscy wiemy, jaka to ogromna strata dla tej kliniki.
Greg House zamarł na moment i w panice pomyślał: "Dla kliniki?? A co ze mną?" Wciąż nie miał zamiaru w to uwierzyć. Rozejrzał się, smutne twarze lekarzy, szlochające pielęgniarki, ból w oczach Wilsona... Wstał z krzesła i wyciągając swoje długie nogi pognał do prosektorium.
- Wpuść mnie, ty idioto! - parę minut później wrzeszczał na patologa zasłaniającego podwójne, dziwnie odpychające drzwi do kostnicy. Wreszcie stracił resztki samokontroli i walnął go pięścią w brzuch. Musiał ją zobaczyć.
I zobaczył. Rozszerzonymi oczyma, trzęsąc się pod wpływem szoku, oglądał nadpaloną kupę pokrwawionych, umazanych miazgą szmat, która leżała na obitym blachą stole. Na drugim stole - jej rzeczy, jakaś pozostałość torebki, strzaskane lusterko i rozerwany portfel, w którym tyle razy grzebał pod nieobecność właścicielki. W najmniejszej z kieszonek, pod stosikiem paragonów nosiła jego malutkie zdjęcie wycięte z jakiejś gazety.

Nie miał pojęcia jak stamtąd wyszedł. Niczego po drodze nie widział, niczego nie słyszał. Dopiero widok własnego motoru i świeże powietrze na parkingu trochę go otrzeźwiło. Odpalił silnik i pojechał do domu.
Zatrzasnął za sobą drzwi, złapał butelkę burbona i wypił połowę zawartości. Wywalając z szafek całą zawartość, zaczął szukać vicodinu. Ale jego "kryjówki" były puste. Uśmiechnął się przez zęby, szepcząc coś, co mogło brzmieć "spryciara". Przycisnął flaszkę do piersi i zaczął przesuwać kolanami fotel stojący w roku pokoju. Opadł na parkiet i opukując deszczułki, odnalazł miejsce, w którym zrobił kiedyś tajną skrytkę. O tej nie mogła wiedzieć.
Wyjął deskę, wypił resztę zawartości butelki i zajrzał do środka. Nic. Walnął ze złości pięścią w parkiet, aż zabolały go kości stawów. Wtedy zauważył, że w skrytce jednak coś jest. Zaciskał w ręku czerwone koronkowe stringi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Czw 15:22, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:01, 30 Lip 2009    Temat postu:

Jak szybko pojawiają się części
Bardzo dobrze mi się czyta
Czekam na więcej ;*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:03, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Dlaczego dopiero wtedy załamał się naprawdę? Kto wie? Może dlatego, że dla niego miłość objawiła się za późno... w tym pełnym aluzji kawałku koronki? Wszystkim, co mu po niej pozostało... Tłukąc głową o parkiet, bo przynosiło mu to chwilową ulgę, myślał unoszony już donikąd na fali alkoholu: "Wiedziała. Wszystko wiedziała. Skąd? Bo zawsze była mądrzejsza ode mnie. Nawet kiedy wydawało mi się, że to ja wygrywam, ona rozdawała karty. Dlaczego wcześniej to do mnie nie dotarło? Idiota!"
Nie zauważył wchodzącego Wilsona, dopóki nie objęły go ramiona przyjaciela.
- Czy ty naprawdę myślisz, że stałem się gejem, bo właśnie umarła jedyna kobieta, którą kochałem? - spytał trzęsącym się głosem.
James, nie zwracając na to uwagi wyjął z kieszeni czystą chustkę i obtarł mu twarz. - Popatrz na mnie - zwrócił się do przyjaciela.
Greg House wbił przekrwione, zapadnięte oczy w twarz onkologa, jednocześnie pokazując mu, co trzyma w zaciśniętej pięści. - Zostawiła mi to zamiast vicodinu. Zaśmiał się ochryple. - Zupełnie jakby... wiedziała.
Wilson zdawał sobie sprawę, że niewiele może zrobić. Ale obiecał kiedyś pewnej swojej bardzo zainteresowanej diagnostą przyjaciółce, że w razie czego będzie miał na niego oko. Może to i truizm, ale czas najlepiej leczy wszelkie rany. Potrzebował więcej czasu, spróbował więc zająć czymś myśli House'a.
- Greg - zaczął. Żadnej reakcji.
- House - nie dawał za wygraną, przemawiając jak tylko mógł najłagodniej. Podziałało. Wilson mówił więc dalej: - Czy jesteś pewny, że to jej majtki? Że je nosiła?
- Żartujesz? - wybełkotał House. - Jestem pieprzonym ekspertem od bielizny Cuddy. I od niczego więcej - dodał z goryczą.
- Jeśli tak, to możemy zrobić analizę DNA, rozumiesz? - James potrząsnął ramieniem przyjaciela. - Zwłoki zidentyfikowano na podstawie dokumentów i przedmiotów znalezionych przy niej. Porównamy DNA.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 8:29, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:12, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Lodowaty prysznic trzymany mocno przez Wilsona (musiał ocucić tego pijanego durnia, na którym tak mu zależało) podziałał.
- No to przynajmniej mam jak w banku, że najdalej za tydzień zejdę na zapalenie płuc - wyrzekł ociekający zimną wodą, posiniały House.
- Przestań marudzić - odparł onkolog. - Będziemy musieli skorzystać z wyjścia ewakuacyjnego, bo jak ktoś cię zobaczy w szpitalu, wezwą pogotowie psychiatryczne. Wreszcie doczekałem tego dnia, że dla wszystkich, a nie tylko dla mnie, stało się oczywiste, że jesteś cholernym wariatem.
- To jest nas dwóch - odgryzł się diagnosta. - Ciągnie swój do swego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:05, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
Nie był w stanie pójść znowu do prosektorium. On, twardziel, za którego się uważał. Dla którego zmarli byli tylko kawałkiem mięsa. Myślał, że stępił u siebie jakąkolwiek wrażliwość na ich widok. Ale prędzej czy później, wszechświat zawsze się upomni o swoje. Wilson wyczytał to w jego oczach. Usadził go w fotelu w gabinecie diagnosty i poszedł zdobyć próbkę. Kiedy wrócił 10 minut później, miał wrażenie, że cofnął się w czasie. Greg nie poruszył się nawet o milimetr.
- Chodźmy do laboratorium - powiedział James.

Pisk aparatury wydał się diagnoście tak złowieszczy i donośny w otaczającej ich ciszy jak pogrzebowy dzwon. Odwlekał moment otwarcia oczu, bo nie chciał patrzeć na ekran ani znać wyniku, który i tak był dla niego oczywisty.
- Wygląda na to - odezwał się Wilson takim tonem, że House czym prędzej otworzył oczy - że właścicielka czerwonych stringów ma się dobrze. Próbka z prosektorium nie ma nic wspólnego z Lisą. Oprócz jej dokumentów i rzeczy osobistych.
Obaj spojrzeli na siebie szeroko otwartymi oczami.
- Wpuściła nas w maliny - wyszeptał House z zachwytem na twarzy. Cały się nagle rozpromienił. "Jakby wstąpiło w niego jakieś światło" - skojarzył James z podziwem. "Może go wreszcie oświeciło, bo jak nie, to osobiście wetknę mu w zadek stuwatową żarówkę" - obiecał sobie w duchu i wyciągnął rękę, aby "przybić piątkę" przyjacielowi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 14:30, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:26, 30 Lip 2009    Temat postu:

Boziu! Myślałam, że Lisa nie żyję, a ty taka niespodzianka
Ale się ucieszyłam.
Ciekawe gdzie ona teraz jest?
Czekam na dalsze losy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:41, 30 Lip 2009    Temat postu:

Bardzo fajny fik
Ja również tak jak Ley myślałam że Lisa nie żyje ale dobrze,że tak nie jest
Podoba mi się to,że kolejne części pojawiają się w szybkim tempie i nie trzeba na nie długo czekać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:25, 30 Lip 2009    Temat postu:

***
- Gdzie ona może być? - zastanawiał się Wilson. - Jeśli oczywiście z całą pewnością nie zajmuje szufladki w prosektorium.
- Przestań - skarcił go diagnosta, nadspodziewanie poważnie. - To wcale nie jest śmieszne.
James Wilson teraz dopiero naprawdę się zdziwił. Tego rodzaju słowa usłyszał od przyjaciela po raz pierwszy. "To chyba rzeczywiście było oświecenie" - pomyślał z radością. "Nie pozwolił zażartować z jej sfingowanej śmierci. Wow. Naprawdę nie sądziłem, że tego kiedykolwiek dożyję".
- Kogo to obchodzi, gdzie ona teraz jest - burknął House, myśląc nad czymś głęboko.
"Aha, jaasne. Już ci wierzę" - skomentował w myślach Wilson.
- Ważne, gdzie będzie jutro o 8.00 rano - spuentował diagnosta.
- Ej. Zapomniałeś? Starcza skleroza? Mówimy o Cuddy. Jutro rano o ósmej będzie w swoim gabinecie - oświadczył pewnym głosem onkolog.
- Brawo! - z podziwem odpowiedział mu House. - Wreszcie widać u ciebie wpływ mojego geniuszu. Założę się, że ta diablica wpadnie jutro jak gdyby nigdy nic do kliniki, najpierw oczywiście przestraszy cały personel...
"O mój Boże, przecież ona nie żyje!!!" - zapiszczał udając głos przerażonej pielęgniarki i machając zabawnie rękoma.
A potem rzecz jasna oświadczy...
- Że ktoś jej ukradł torebkę ze wszystkimi dokumentami - wpadł mu w słowo Wilson.
- Taaak - rozmarzył się House. - Nie wiedziałem, że tuż pod nosem mam najbardziej zwariowaną, perwersyjną, sadystyczną, pokręconą i na szczęście, niezwykle atrakcyjną diablicę na świecie.
- No to wszystko pasuje - zatarł ręce James. - Bo oprócz tego sadyzmu nic was właściwie nie różni.
- Mylisz się, mój drogi. Sadyzm też pasuje. Do mojego masochizmu. Wybacz, wiem, że twoje niewinne uszka nie powinny tego słuchać, ale po prostu musiałem to powiedzieć. Dziwne, że nie wiedziałeś - wydął wargi widząc teatralne zdziwienie Wilsona. - Tylko masochista mógłby się z tobą zaprzyjaźnić.
Kiedy skończyli się śmiać, a James spytał Gregory'ego, co ma zamiar dalej zrobić, House po krótkim namyśle (Wilson był pewny, że od początku do końca udawanym), oświadczył z dumną miną:
- Wymyśliłem dla niej właśnie najgorszą możliwą karę, która jednocześnie rozwiązuje wszystkie nasze problemy.
- Geniusz w akcji - zachichotał James popatrując na przyjaciela.
Greg, niezrażony jego śmiechem, ciągnął dalej:
- Po pierwsze, musimy mieć nad nią dożywotnio kontrolę, bo skoro w ciągu paru dni zaplanowała taki szatański ciąg zdarzeń, to już się boję co mogłoby się stać, gdyby np. miała do dyspozycji, powiedzmy, miesiąc, albo (co gorsza) rok - udał, że wstrząsnął nim dreszcz przerażenia.
- Po drugie, należy się jej za to, że przez jedno jej zdanie nigdy więcej nie będę mógł skorzystać z usług żadnej prostytutki. A przecież skądś muszę czerpać jakąś radość z życia, nieprawdaż? Pytam ciebie, bo wiesz na temat seksu dużo więcej niż ja.
- Mówisz serio? - spytał zdumiony Wilson. Jednym zdaniem? Załatwiła cię tak jednym zdaniem?
House ponuro pokiwał głową.
- Niepojęte! - oświadczył James. I rzeczywiście tak było. - Nie sądziłem, że to w ogóle możliwe, a co dopiero jednym zdaniem.
- Po trzecie, wreszcie miałbym pretekst, żeby kupić sobie Guitar Hero - wykrzywił się w uśmiechu na samą myśl. Na szczęście Wilson nie miał pojęcia, co to do cholery jest.
- No sam widzisz - rozłożył ręce House. - Naprawdę nie ma innego wyjścia.
- A co konkretnie masz zamiar zrobić? - podpuścił go James, doskonale się bawiąc, bo od początku śledzenia pokrętnego toku myślenia swojego najlepszego przyjaciela wiedział, co teraz powie.
- Ożenię się z nią - twardo oświadczył House, a wesołe chochliki w jego elektrycznie niebieskich oczach rozbłysły. - Rzecz jasna, jak tylko z powrotem zaliczą ją do grona żyjących.
- Pytanie brzmi - mówił dalej, jakby wzmianka o ożenku nie była warta, by poświęcać jej więcej uwagi - czy rzeczywiście ktoś jej ukradł torebkę, a potem, zapewne za sprawą kary boskiej, został sprawiedliwie sprasowany na miazgę w zderzeniu czołowym z autobusem, czy... - zwiesił znacząco głos, zerkając w stronę Wilsona.
- Czy ktoś podrzucił bezimiennym zmasakrowanym zwłokom tą cholerną torebkę wrabiając je w kradzież - dokończył za niego przyjaciel. I dorzucił: - Myślisz, że sama to zrobiła?
- Ha. Ha. Ha. - powiedział Gregory robiąc śmieszną minę. - Przecież to sadystka, myśl, a nie zgaduj. Po prostu znalazła sobie murzyna, który zrobił to za nią... - Czy zauważyłeś, jak zgrabnie to ująłem? - zwrócił się do Wilsona zupełnie innym tonem.
- Zgrabniej wygląda tylko i wyłącznie twój tyłek - zapewnił go przyjaciel, pękając ze śmiechu. Poza tym, właśnie sobie wyobraził przerażony personel szpitala na widok zmarłej administratorki powracającej zza grobu. I solennie postanowił, że musi, ale to MUSI wziąć ze sobą jutro miniaturową kamerkę szpiegowską, którą dostał od pewnego zaprzyjaźnionego detektywa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 14:31, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:32, 30 Lip 2009    Temat postu:

Nie wiem od czego zacząć

Tempo w jakim pojawiają się kolejne części jest niesamowite, oby tak dalej.
Tylko - zgadzam się z przedmócami - łącz z sobą mniejsze fragmenty, wrzucaj jako dużą całość - będzie się lepiej czytało.

Styl masz świetny - dynamiczny, zabawny, genialne dialogi, dobrze oddane postacie. No i fabuła! Na jej temat powiem tylko: WOW!

Denerwują mnie za to braki przecinków i myślinków, albo błędy wynikające z pośpiechu - pomieszanie osób itp.

Ominęłam część z domniemaną śmiercią Lisy, z zamiarem porzucenia fika w ogóle, ale poniżej zauważyłam cudowne zmartwychwstanie, więc jednak doczytałam. Wiedz jednak, że w obronie Cuddles gryzę i kopię.

Pozdrawiam i życzę Wena!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Czw 21:33, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:40, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
House pojawił się w szpitalu przed siódmą. Jakby nigdy nic wszedł głównym wejściem i skinieniem głowy pozdrowił wszystkich zgromadzonych przy stanowisku rejestracji. Ich miny były bezcenne - zapewne spodziewali się, że po śmierci Cuddy prędzej zobaczą go w plastikowym worku jako topielca niż w szpitalnym korytarzu. "Jak miło z ich strony" - pomyślał z przekąsem. Po czym udał się do gabinetu, w którym urzędował nowy, tymczasowy administrator.
Po wymianie kilku uprzejmych zdań przekonał faceta, aby zaliczył mu wczorajszą absencję, spowodowaną nagłą wieścią o śmierci starej (nie miał serca odmówić sobie tego określenia) przyjaciółki na poczet zaległego urlopu.
Załatwiwszy co trzeba, udał się do swojego gabinetu nastraszyć "kaczątka".
Rzeczywiście, gdy wchodził, spojrzeli na niego jak na ducha. Zwłaszcza Foreman zbladł, co wyglądało dość komicznie.
- Jakie to pocieszne, o przepraszam, chciałem powiedzieć pocieszające, że ciężko pracujecie o tak wczesnej porze. Nareszcie bierzecie ze mnie dobry przykład - pochwalił ich z lekkim uśmiechem.
Następnie zamknął się w swoim pokoju, czekając aż Wilson, zaczajony ze swoją kamerką w okolicach parkingu, wezwie go na początek przedstawienia.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 14:37, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:00, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
- Boże, ten facet jest nienormalny- jęknął wstrząśnięty Chase, patrząc w kierunku gabinetu swojego szefa. Prędzej by się spodziewał, że przywiozą go jako trupa niż tego, że przyjdzie sam, dowcipkując beztrosko - jak zwykle. - Przecież widzieliście go wczoraj, gdy usłyszał o śmierci Cuddy - zwrócił się do pozostałej dwójki, oczekując od nich poparcia. - Wyglądał, jakby zatrzaśnięto już nad nim wieko od trumny - wstrząsnął się Chase.
- Widocznie już z niej wylazł - z pogardą stwierdziła Cameron. - Pewnie pomogła mu jakaś prostytutka i ukryta pod poduszą flaszka whisky. Zapomniał, że Lisa Cuddy kiedykolwiek istniała. Wiecie, jak traktuje zmarłych.
Tylko czarnoskóry neurolog nie powiedział absolutnie nic. Chyba że House po prostu wiedział. I to właśnie było dla Foremana najstraszniejsze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 14:40, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:40, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
Pozbawiony przez podwładnych wszelkich ludzkich uczuć House zerwał się na równe nogi, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknął na ekranik pagera i pobiegł do sali wejściowej, roztrącając po drodze przyglądających mu się w niemym zdumieniu współpracowników. I tak był zresztą pewien, że jak tylko ochłoną, ruszą za nim.

W samą porę, bo "umarlaczka" właśnie zmierzała przez parking do wejścia.
Główny diagnosta, oparty o framugę drzwi znajdujących się po drugiej stronie pełnego ludzi pomieszczenia udawał, że z zawodowym zainteresowaniem studiuje historię choroby kolejnego pacjenta.
Cuddy weszła, rozejrzała się i wtedy właśnie rozpętało się piekło. House wtulił głowę w ramiona ogłuszony przerażającym zwielokrotnionym krzykiem. Wrzaski pielęgniarek i lekarzy dotarły też do pacjentów. Diagnoście udało się rozróżnić wśród kakofonii głosów treść niektórych: "Wróciła zza grobu!", "To żywy trup, uciekajcie!" i innych w tym stylu, czemu towarzyszyła oczywiście gremialna ucieczka wszystkich zgromadzonych w dalsze rejony szpitala.
Zachwycony destrukcyjnym efektem, jaki udało się osiągnąć administratorce w tak krótkim czasie i totalnym chaosem panującym wokół, patrzył spokojnie, jak Lisa Cuddy zmierza w jego kierunku, mrugając długimi, wytuszowanymi rzęsami z miną mającą wyrażać zdziwienie i niezrozumienie całej tej sytuacji.
- Witam, doktor Cuddy - powiedział wydymając wargi i nadal udając, że z zaciekawieniem studiuje kartę pacjenta, którą trzymał w ręce. - Czy mi się wydaje, czy czuje się dziś pani wyjątkowo dobrze? - zapytał, nie zwracając najmniejszej uwagi na jej dekolt.
- Właściwie, jeśli już był pan łaskaw o tym wspomnieć, to rzeczywiście, świetnie - oznajmiła z uśmiechem, dołączając trzepot rzęs. - Nie do końca jednak rozumiem nagłą ucieczkę mojego personelu. Czy to ma coś wspólnego ze mną? Może mam coś na twarzy... - spojrzała na niego unosząc brwi.
- Oprócz ust, nosa, oczu, a także tony pudru, szminki, różu, tuszu do rzęs i innych podobnych banalnych produktów, mających ukryć zmarszczki? - upewnił się grzecznie. - Nie, absolutnie nic. Och, już mi się przypomniało. To może być zgubny wpływ oglądania przez nich podrzędnych horrorów w rodzaju "Noc żywych trupów".
- Dlaczego pan tak sądzi? - spytała wyglądając prawie jak wcielenie niewinności.
- Nie mam pojęcia... Nie, zaraz. Może to kolejne genialne skojarzenie faktów. Wczoraj cały personel szpitala dowiedział się, że doktor Lisa Cuddy zginęła w wypadku samochodowym, podczas zebrania zwołanego przez zarząd, a dziś zobaczyli panią w klinice... - zawiesił znacząco głos.
- A dlaczego pan nie uciekł, doktorze House? - spytała Lisa mając nadzieję, że nie zabrzmiało to zbyt dwuznacznie.
- Zawsze powtarzam, że lepiej oglądać kiepskie pornosy niż nawet najlepsze horrory. I na widok jej uśmiechu spytał natychmiast tonem ucinającym beztroską pogawędkę:
- Pozwoli pani, że już pójdę, mam dziś sporo pracy w klinice.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 14:44, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:12, 31 Lip 2009    Temat postu:

Hah

No to się uśmiałam.
Te przerażenie personelu Już sobie wyobrażam jak uciekają i krzyczą :"Trup! Trup!"

A Cuddy myśli, że to sprawka House'a
Czekam na dalsze części

Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:02, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
Gregory House nie miał zamiaru dłużej sterczeć w sali wejściowej. Najlepsza część przedstawienia już się dla niego skończyła, nie widział więc ku temu żadnego powodu. Podglądający zza winkla jego rozmowę z administratorką pracownicy musieli już dojść do logicznego wniosku, że najwyraźniej zaszło jakieś nieporozumienie, a Lisa Cuddy jest jak najbardziej żywa. Zostawił ją więc na pastwę losu i członków zarządu, a także policji, którą ktoś przytomnie wezwał.
Podczas perturbacji, które wówczas nastąpiły, dr Cuddy przekonywała pozostałych pracowników i funkcjonariuszy, że żyje i nie ma nic wspólnego z zaświatami, zarówno słownie, tłumacząc, że ktoś ukradł jej wczoraj torebkę ze wszystkimi dokumentami, jak i czynem - pozwalając się uszczypnąć w rękę paru niedowiarkom.
Kiedy została już obejrzana pod kątem wszelkich oznak życia, powitana i oplotkowana przez cały szpital, łącznie z zarządem, a także odzyskała swój gabinet i pozbyła się policji, składając niezbędne wyjaśnienia na piśmie, usiadła za swoim biurkiem i pomyślała o kawie, a następnie - jakżeby inaczej - o Housie.
W takiej właśnie kolejności, żeby nie było wątpliwości, co jest dla niej w życiu najważniejsze.
Zachowywał się troszkę... dziwnie, to znaczy jakoś zbyt normalnie jak na swoje standardy. Chyba że to wynik odstawienia vicodinu. To nawet logiczne. Skoro ustąpiło utrzymujące się całymi latami działanie prochów, mógł nieco znormalnieć. No i wcale nie wydawał się zdziwiony jej "powrotem z zaświatów"...
"To zbyt skomplikowane, żeby teraz się nad tym zastanawiać" - zadecydowała. Poza tym jak zawsze miała mnóstwo pracy administracyjnej, a więc rozwiązywanie zagadkowego sposobu zachowywania się głównego diagnosty wolała zostawić sobie na później.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 15:17, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:40, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
Kiedy uporała się już jako tako z nawałem bieżących spraw, okazało się, że ma doskonały pretekst, żeby zajrzeć na oddział diagnostyczny. Przywieziono kolejnego pacjenta, którego kartę zamierzała dostarczyć Gregory'emu House'owi, aby przy okazji sprawdzić jak radzi sobie on z nową sytuacją.
- Witam ponownie, doktorze House - oświadczyła wchodząc do jego gabinetu z niebieską teczką zawierającą dane nowego pacjenta.
Niebieskooki diagnosta skinął głową, wyciągnął rękę po teczkę, wziął ją bez słowa i otworzył na pierwszej stronie, najwyraźniej zamierzając pogrążyć się w czytaniu. Zawiedziona Lisa odwróciła się już, aby wyjść, kiedy kątem oka uchwyciła moment zażywania przez niego jakiejś białej pastylki. Tym samym, znanym chyba wszystkim w tym szpitalu, gestem...
- Co ty robisz? - krzyknęła do niego, wypadając nagle z roli, którą sobie dziś nie wiedzieć czemu oboje narzucili.
"Zupełnie jak harpia" - pomyślał wesoło Greg, zachowując kamienny spokój. "Wygląda na to, że Wilson nie uznał za stosowne opowiedzieć jej o swoim substytucie vicodinu".
- Trochę wiary w ludzi, pani dyrektor - odpowiedział powściągliwie. Podniósł się zza biurka, podszedł do niej i hipnotyzując kobietę swoim niebieskookim spojrzeniem, włożył jej do ust drugą wyciągniętą z pudełeczka pastylkę.
Obserwował, jak zmienia się jej twarz w miarę rozpoznawania, co takiego właśnie trzyma w ustach.
- Nigdy bym się nie ośmielił podpaść pewnemu jasnowłosemu aniołkowi, zwłaszcza że na pewno jest niezwykle podobna do matki - powiedział delikatnie i nie chcąc widzieć jej zakłopotania, wyszedł z pokoju, zostawiając ją sam na sam z własnymi myślami.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 15:56, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:37, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
Jak na sumiennego diagnostę przystało, zdecydował, że właśnie nadeszła pora zapoznać się z nowym przypadkiem.
- Chase, pozwól ze mną - powiedział przesłodzonym tonem. - Zreferujesz mi historię choroby po drodze, bo mam ważną sprawę do załatwienia.
- Obiadek? - spytał drwiąco Australijczyk. Było mu wszystko jedno, bo i tak wiedział, że za ten numer z porwaniem będzie musiał płacić do końca życia.
Jego szef zrobił minę wyrażającą totalne zgorszenie.
- Ależ z ciebie zimny drań! Człowiek jest ciężko chory, może nawet umiera, a ty proponujesz mi obiad?? No, ale skoro nalegasz...

Siedząc w stołówce i napychając się obiadem z dwóch dań (od siódmej zdążył już poważnie zgłodnieć) udawał, że nie widzi niesmaku na twarzy blondyna o anielskiej urodzie.
- Spokojnie możesz przyjąć, że dam radę jednocześnie jeść i słuchać, jak referujesz mi stan pacjenta - pouczył Chase'a. Mój iloraz inteligencji pozwala mi na podzielność uwagi. Odczekał, aż Australijczyk otworzy usta, po czym wszedł mu w słowo mówiąc:
- Ups. Musisz mi tylko podpowiedzieć, w której ręce trzyma się widelec. W lewej czy prawej?
Chase zignorował błazenadę swojego szefa i zaczął czytać mu notatki na temat pacjentki, która w opinii zespołu diagnostycznego była psychopatką.
- Dwudziestopięciolatka. Dotychczas nie była leczona u żadnych specjalistów. Brak przewlekłych chorób. Kochający mąż przywiózł ją do nas, kiedy po raz trzeci obudził się w małżeńskim łóżku z nożem, który trzymała mu na szyi. Mieli w domu kota, ale któregoś dnia, jakiś tydzień przed pierwszą akcją z nożem, ktoś w nocy zrobił zwierzęciu sekcję, a flaki powiesił na lustrze w łazience.
A ona nie wiedzieć czemu, miała rano zakrwawione ręce.
- Ładna? - spytał House z pełnymi ustami nie przestając pożerać obiadu.
Zszokowany blondyn przytaknął, po czym nie omieszkał dodać: - Zwłaszcza jak w pobliżu nie ma ostrych narzędzi.
- A mąż? - pytał niezrażony diagnosta, zastanawiając się, czemu psychopatka trafiła do kliniki, zamiast do wariatkowa.
Chase wydął wargi. - W przeciwieństwie do ciebie nie gustuję w mężczyznach, więc nie wiem czy jest ładny - najlepiej sam go obejrzyj.
Greg House rzucił z brzękiem sztućce na stół. Zainteresował się wystarczająco tym przypadkiem, żeby poznać kolejne szczęśliwe małżeństwo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Sob 10:22, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:30, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
Coś zaczęło chodzić po głowie głównego diagnosty, gdy - po bliskim spotkaniu z nową pacjentką i jej załamanym mężem, który z zaczerwienionymi oczami prezentował się niezbyt atrakcyjnie - stał przy tablicy i czarnym mazakiem wypisywał kolejne fragmenty układanki.
- Jedynym widocznym objawem jest drobna wysypka na nogach i pod pachami. Oczywiście jeśli pominiemy mordercze skłonności. To nie nasza działka. A zresztą, ja tam ją rozumiem. Przynajmniej kilka razy dziennie mam ochotę poderżnąć komuś gardło - wyznał miłym głosem.
- Co ciekawe, mąż na pierwszy rzut oka kocha ją tak bardzo, że za wszelką cenę doszukuje się jakieś przyczyny fizycznej, nie chcąc, żeby wylądowała w psychiatryku. Coś wam to nasuwa? Jakieś pomysły? - spytał swojego zespołu.
Patrzyli na niego milcząc i kręcąc przecząco głowami.
- Tak myślałem. Nieoczytani i niekumaci - jak zawsze. Westchnął i podchodząc do drzwi powiedział znacząco: - Pracujcie dalej. Będę miał na was oko.
Najzabawniejsze było to, że już wiedział, co jest pacjentce, ale nie miał zamiaru się przyznać. Co więcej, wypowiadając swoją tyradę, dał im trzy wyraźne wskazówki, bo był pewien, że i tak nie będą mieli o tym pojęcia.
Czując, że należycie wywiązał się z zawodowych obowiązków jak na jeden dzień, postanowił zająć się własnym życiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Pią 22:57, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:02, 31 Lip 2009    Temat postu:

***
Diagnosta wrócił do siebie, usiadł kładąc nogi na biurko i zaczął coś skrobać w notatniku, przygryzając co jakiś czas z namysłem końcówkę ołówka.
Minęło może z półtorej godziny, a już usłyszał pod drzwiami głosy.
"Aha" - pomyślał. "Pękli".
Zmartwione miny wchodzących podwładnych świadczyły o tym, że się nie mylił.
- Poddajemy się - słabo powiedział Foreman trzymając się na nadgarstek. - Pomóż się nam jej pozbyć! Właśnie próbowała podciąć mi żyły narzędziem diagnostycznym. Wszyscy boją się do niej podejść.
- Prosicie, czy błagacie? - krótko zapytał House z wyrazem satysfakcji na twarzy.
Foreman, kopnięty dyskretnie acz mocno w kostkę przez kolegę i uszczypnięty w ramię przez Cam, wycedził przez zęby: - Błagamy.
- Dam wam wskazówkę za trzy tygodnie zastępstwa w przychodni. Po tygodniu na łebka. Stoi? - spytał rozkoszując się swoją przewagą.
- Dobrze wiesz, że nie mamy wyjścia - skrzywił się Chase.
- OCZYwiście, że wiem - powiedział szef diagnostów patrząc na nich znacząco i z naciskiem wypowiadając dwie sylaby. - Ale gdybyście byli OCZYtani, nie musielibyście się poniżać, a ja nie musiałbym psiOCZYć na waszą marną inteligencję. Łapiecie już?
- Mamy zbadać oczy tej psycholce? - upewniła się Cameron.
- Nie jej - zniecierpliwił się jak geniusz próbujący wytłumaczyć imbecylowi prawidłowy sposób korzystania z krzesła.
- A więc jemu? Mężowi? - odgadł Chase.
- No wreszcie! - Gregory House skrzyżował ramiona.
- No cóż. Mąż tej baby ma zaczerwienione powieki, to może być jakieś schorzenie okulistyczne..., chyba że po prostu płacze nad swoim losem - kontynuował blondyn. - Tylko jaki to ma związek z wysypką na nogach i pod pachami oraz patologiczną chęcią pocięcia wszystkich wokół przejawianą przez żonę.
- Brawo! - ironicznie stwierdził diagnosta. - Jeszcze moment, a oddam ci moje stanowisko i zostanę gitarzystą rockowym. I nagle zmieniając całkiem temat zwrócił się do swojej pracownicy:
- Cameron, podciągnij nogawkę spodni i postaw nogę na moim biurku.
Na widok ich zgorszonych min zachichotał w duchu. - No dalej - ponaglił dziewczynę.
Kiedy zrobiła to, o co ją poprosił, House wyciągnął rękę i pogładził ją po łydce bezczelnie patrząc w oczy Chase'owi, który na ten widok zacisnął pięści tak mocno, że zbielały mu kostki.
- Jaka gładka skóra... - skomentował. - Depilujesz nogi?
Cameron nie miała zamiaru dać swojemu niemoralnemu szefowi satysfakcji i udała, że nic ją to nie obeszło.
- Jasne - rzuciła. - I używam balsamu do ciała. Codziennie. Poradzić ci, jakie kosmetyki warto kupić?
- Lepiej powiedz nam, napalonym samcom, którą część ciała jeszcze depilujesz - wymruczał House, żeby jeszcze bardziej wkurzyć Chase'a. Sadząc po wściekłości na twarzy blondyna, udało mu się w stu procentach.
Cameron, wciąż zachowując zimną krew, teraz już tylko ze względu na przystojnego Australijczyka, powiedziała spokojnie:
- Pod pachami. W obecnych czasach to standard, chociaż ty możesz o tym nie wiedzieć, skoro nie wiesz nawet, że istnieje coś takiego jak dezodorant.
- Nieźle - pochwalił ją diagnosta. - No, a teraz, skoro już tyle wam powiedziałem, może w końcu uda się wam zmusić parę szarych komórek do pracy. I jeszcze jedno, nie ważcie się pytać męża bezpośrednio o chorobę oczu!
- Dlaczego? - spytał zaskoczony Foreman.
- Bo wam nogi z tyłków powyrywam. Wydepilowane czy nie.



Lisa Cuddy tymczasem, kończąc swój męczący dzień pracy, myślała już tylko o jednym. Chciała z oczywistych przyczyn dowiedzieć się, co się działo w dniu, w którym "umarła". Gdy wchodziła do pokoju Wilsona (po co zbierać plotki po całym szpitalu, gdy można się dowiedzieć wszystkiego od jednej osoby), onkolog na jej widok z irytacją potrząsnął głową.
"No nie, tylko mi nie mów, że wróciliśmy do punktu wyjścia" - pomyślał wściekły. "Jeśli ten idiota nadal nie powiedział, co czuje, to na serio skoczę do sklepu elektrycznego..."
- James - przymilnie uśmiechnęła się Cuddy. - Chyba się na mnie nie gniewasz, prawda? Czy to moja wina, że ktoś mi ukradł torebkę, wpędzając w taką nieprzyjemną sytuację?
- Nieee, absolutnie! - zapewnił ją Wilson ze złością. - Przecież to jasne, że nie chciałaś aż tak zaszantażować Foremana. Sam wpadł na to, żeby się włamać do prosektorium - wypalił.
Pani administrator z pewnym zakłopotaniem wydęła wargi.
- A więc wiecie... Wy dwaj zawsze...
- Gdybyśmy się nie dowiedzieli, miałabyś już na sumieniu prawdziwego trupa. Zdajesz sobie z tego w ogóle sprawę, kobieto?! - wysyczał James.
Widać było po poszarzałym nagle odcieniu twarzy Lisy, że nie tego się spodziewała.
- Jak to? - wyszeptała.
- Tak to - warknął Wilson, nie mając zamiaru się nad nią litować. - Kiedy usłyszałem o twojej śmierci, ścisnęło mi się serce, bo zawsze cię bardzo lubiłem - dodał z naciskiem, podkreślając specjalnie czas przeszły. - Ale jak zobaczyłem twarz swojego najlepszego przyjaciela... - wstrząsnął się. - Nawet nie będę próbował tego opisać. Jak chcesz się dowiedzieć więcej, to pogadaj z nim, na miłość boską. Ja mam już dość. Wypisuję się. Zanim wpędzicie mnie do grobu lub co gorsza - do wariatkowa.
James wypchnął oszołomioną szefową za drzwi i wrócił do swojego pokoju, żeby zebrać swoje rzeczy przed pójściem do domu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Sob 10:29, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 9:25, 01 Sie 2009    Temat postu:

***
Gregory House kończył właśnie instalować na służbowym komputerze grę muzyczną Guitar Hero, którą przywiózł do szpitala kurier z firmy transportowej obsługującej transakcje na platformie e-buy.
"Nareszcie!" - pomyślał z lubością, trzymając jedną ręką gitarkę, będącą częścią zestawu. Odszukał w notesie wyciągniętym z szuflady kod do poziomu trudności, o jaki mu chodziło i wpisał ciąg znaków, nie patrząc na klawiaturę.
Po chwili rozległy się pierwsze tony barokowego, pełnego słodyczy i radości utworu niemieckiego kompozytora o nazwisku Pachelbel, by za moment przekształcić się w dynamiczną rockową aranżację. House, grając na trzymanym instrumencie błyskawicznie przeskakującymi ze struny na strunę palcami, skupił się całkowicie na ekranie monitora, starając się nadążyć za różnokolorowymi wskazówkami dotyczącymi linii melodycznej, wyświetlanymi na wirtualnym gryfie.
Tymczasem szefowa diagnosty podeszła go szklanych drzwi jego gabinetu i przystanęła, patrząc i słuchając. Zawsze lubiła tę melodię. Ale nie miała pojęcia, że komuś udało się ją przerobić na rockowy przebój.
"Jak to w ogóle możliwe?" - myślała, obserwując z niedowierzaniem ręce gitarzysty. "Człowiek nie może przecież tak szybko poruszać palcami...". Na próbę starała się powtórzyć jego ruchy swoją prawą ręką, ale nic z tego nie wyszło. Z tym większym podziwem obserwowała zza szyby, jak zwinnie i precyzyjnie radził sobie z pulsującą nieopanowaną radością i ciągłymi zmianami melodią. Wiedziała przecież, że Greg uwielbia muzykę rockową i grę na gitarze elektrycznej. Nie zdawała sobie jednak dotychczas sprawy, że jest aż tak w tym dobry.
Gdy utwór dobiegł końca, diagnosta odstawił urządzenie opierając je o biurko, otarł rękawem pot z czoła i pomachał rękami, aby rozluźnić mięśnie palców. Wtedy dopiero zorientował się, że miał publiczność. Zaprosił szefową gestem do środka.
- Nieźle daje w kość - powiedział z chłopięcym uśmiechem. - Palą mnie palce. Jak na pierwszy raz mogło być lepiej, ale co tam, poćwiczę - powiedział skromnie.
- Pierwszy raz to grałeś? - spytała niedowierzająco Cuddy.
- Tak. Dopiero co przywieźli. A czemu pytasz? - zainteresował się House.
- Bo zastanawiam się, czy dałbyś radę zagrać Canon D w tej wersji na swoim fenderze. Lisa uśmiechnęła się jak znikający kot z "Alicji w Krainie Czarów". - Stawiam sto dolców i kolację, że ci się nie uda.
- Stoi. A co będzie na kolację? - spytał niewinnie.
- Niespodzianka - pokręciła głową Cuddy.
- Cudnie - oznajmił diagnosta i zajął się odłączaniem kabli od instrumentu. To jadę do domu poćwiczyć. O której będziesz?
- Po ósmej? Nie wiem, ile czasu mi zajmie gotowanie. Lisa też zbierała się do wyjścia. Może to był tylko wpływ tej barokowej melodii, ale wydało się jej nagle, że życie jest naprawdę piękne.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Sob 10:32, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:38, 01 Sie 2009    Temat postu:

Och House i Cuddy umówieni na "randkę" Super!
Ciekawe co się wydarzy?
I to jeszcze tak późno się umowili ;p
Czekam jak zwykle na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ziemniaczarka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 65
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:56, 01 Sie 2009    Temat postu:

***
Przez żołądek do serca prawdziwego mężczyzny można trafić tylko w jeden sposób: wykorzystując soczysty i pysznie przyprawiony, spory kawałek mięsa. To atawizm, który rodzaj męski zawdzięcza swoim neandertalskim korzeniom.
Zatem nic dziwnego, że bystra pani administrator uznała za stosowne przygotować potrawę nie tylko mięsną, pikantną i przepyszną, ale i łatwą. Krojąc na duże kawały świeże filety z kurczaka i dusząc je na maleńkim ogniu z czosnkiem, oliwą z oliwek i sosem pomidorowym, a następnie doprawiając miodem i sproszkowaną ostrą papryką, stworzyła potrawę idealną na dzisiejszy wieczór. Pod koniec rozerwała soczyste kawałki mięsa na mniejsze cząstki za pomocą dwóch widelców, żeby nasiąkły aromatycznym sosem i przełożyła zawartość do pojemnika, w którym zamierzała przewieźć jedzonko. Wzięła też miękkie bułki posypane sezamem. Takie, jakich zazwyczaj używa się do hamburgerów. Miała zamiar nadziać bułki pyszną zawartością dopiero po dotarciu na miejsce, żeby zbytnio nie namiękły.
"No - pomyślała pod adresem Gregory'ego House'a - teraz tylko powiedz, że Wilson i tak lepiej gotuje, a gorzko tego pożałujesz."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ziemniaczarka dnia Sob 10:58, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin