Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Run, baby, run! [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kuba
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:31, 16 Kwi 2009    Temat postu:

amandi napisał:
Ludzie naprawdę tu fajnie piszą, ale ja się raczej nie zaliczam

'Everybody lies.'


amandi napisał:
no, na napisanie części +18 chyba nie jestem jeszcze zbyt gotowa .. House najpierw niech siebie wybawi , bo w tym kawałku, co już napisałam, to na razie Cuddy zaszkodził . Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło . Dzięki


Eee tam, marudzisz. Mam nadzieję, że wyjdzie IM OBOJGU na dobre. Liczymy na Happy End, of course


amandi napisał:
Dzięki - jak nie będziesz spał, to będę miała wyrzuty sumienia


Słusznie, słusznie.
Nie no, bez przesady. Jak trochę nie dośpię, to nic mi nie będzie. Ale! Ja chcę następną część!

Nieee. Ok, rozumiem. Szkoła, te sprawy. Trzeba zachować równowagę we wszystkim (jak możesz!? House schodzi w takim wypadku na boczny tor! ).

Ok, ok. Czekamy cierpliwie (lub nie ) na zakończenie.
I bierz się za naukę!
Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kuba dnia Czw 23:57, 16 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:51, 21 Kwi 2009    Temat postu:

Podoba mi się, jak zwykle dużo akcji, jeszcze więcej niedopowiedzeń, ale przynajmniej wyjaśniłaś czemu House ma te kłopoty. Vera podoba mi się coraz bardziej
Współczuję Ci tylko, że teraz musisz to wyjaśnić w jednej części

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:44, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Cytat:
Strasznie was przepraszam..:
- że tak długo nie wstawiałam kolejnej części, ale to przez egzaminy i dlatego, że ona była taka długa
- i, że chyba do końca mi coś nie wyszła... chyba nie ten klimat i nie ta końcówka , ale ponieważ zakończenie pisałam dzisiaj, po egzaminie matematyczno - przyrodniczym, wytłumaczę się depresją ...

Dziękuję wam za wszystkie tak cudowne komentarze ... Dedykacja dla wszystkich czytelników , w szczególności dla Karoli, runiu, Kuby, Jarii, Scribo, Erato..... po protu dla wszystkich


- Edward – równocześnie bezgłośnie poruszyli wargami. House momentalnie chwycił pilot od DVD ze stojącego obok stolika i wyłączył dźwięk. Vera zamarła w bezruchu, patrząc na spiętego diagnostę szeroko otwartymi oczyma. Greg w końcu zerknął na nią, kiedy schylał się po wazon. Idiotyczna, praktycznie bezużyteczna broń. Prawdopodobieństwo ogłuszenia przeciwnika było minimalne, ale mimo wszystko House czuł się pewniej, mając cokolwiek w rękach.

Vera posłała mu pokrzepiający uśmiech. Przynajmniej w jej mniemaniu pokrzepiający, bo w rzeczywistości był to nienaturalnie radosny grymas. House zaczerpnął powietrza i przymknął na chwilę oczy, jakby nad czymś intensywnie myślał. Po sekundzie przysunął się do niej nerwowo, co rusz zerkając za siebie. Mieli niewiele czasu.
- Spadaj stąd – rzucił przez zaciśnięte zęby. Vera uniosła brwi, nic nie rozumiejąc. Spoglądał na nią twardo, stanowczo... zimno. Przełknęła ślinę. Przecież nie może pozwolić mu zostać tu samemu! Raz już popełniła ten błąd i zbyt drogo oboje za to zapłacili. Dlaczego Greg znów od niej tego wymaga?! Wyprostowała się, robiąc pogardliwą minę. Powoli pokręciła przecząco głową. House prychnął, zdenerwowany. Może i miał ochotę wybuchnąć śmiechem na widok tego dumnego wygięcia warg Very – bo, swoją drogą, wyglądała jak arystokratka na wiejskim obiedzie – ale musiał działać. Gdyby Edward ją tu zastał, to... Nieważne. Nieważne, bo jej nie zastanie.
- No już – powtórzył cicho – Zmykaj. Uciekaj, słyszysz?!

Vera wciąż siedziała nieruchomo. Najwyżej będzie musiał użyć siły, żeby ją stąd wyrzucić. Zaprzyjaźnili się na studiach medycznych: była utalentowaną cheerleaderką. Tak, tą samą, dla której House zgodził przyłączyć się do zespołu. Chodzili ze sobą, dopóki Greg nie poznał Lisy Cuddy. Tamtego dnia szlag trafił całe ich wspólne życie: długie rozmowy (właściwie to kłótnie, ale po tylu latach każdy ma prawo nie pamiętać szczegółów) i pełne uniesień noce. Pijany House wylądował na kanapie, bełkocąc coś o tym, że pomiędzy nimi koniec, Vera zaś w objęciach rozpieszczonego, bogatego blondyna. I to nie ona zdradziła pierwsza. Za każdym razem to ją zdradzano. Najpierw House wprowadził Lisę w tajniki kobiecych rozkoszy, potem Vera przyłapała swojego złotowłosego maminsynka wymieniającego płyny ustrojowe za pomocą aparatu gębowego z dziewczyną podobną do Cuddy. W akcie desperacji zniszczyła wiadomość, którą Greg pozostawił w jednej z szuflad komódki Lisy. Pisał o powodach swojego wyjazdu, podawał numer telefonu i adres. Vera zdawała sobie sprawę, że postępuje irracjonalnie, jak pies ogrodnika, ale... wtedy, w tamtej chwili myślała, że to właściwe. Była pewna, że Cuddy wystawiła Gregory’ego. I była również pewna, że on na to nie zasługiwał. I w tym momencie... dobrze, że nie powiedziała, dlaczego Lisie się nic nie stało...

House znacząco przeniósł wzrok z jej twarzy na dłonie. Drżały. Zauważyła to i natychmiast na nich usiadła. Przewrócił ze złością oczami. Uśmiechnęła się łobuzersko. Z Verą nigdy niczego nie można było załatwić normalnie. Chociaż właśnie tym go uwiodła. Byciem inną niż wszystkie. Jednak czas wszystko zweryfikował. Pojawiła się Cuddy, potem Stacy, i znowu ... Urwał. Pojawiła się Cuddy, potem Stacy i doszedł do wniosku, że Vera nie była jego drugą połówką pomarańczy. Jeśli ktokolwiek mógłby nią być, to... to na pewno nie Vera.

A teraz pozostawało mu tylko ją stąd wyrzucić. I to natychmiast.

Szarpnął ją za ramię, zmuszając, by wstała. Stawiała opór, ale mimo swego kalectwa i tak był od niej silniejszy. Syknęła z bólu, mierząc go gniewnym spojrzeniem. Wzruszył ramionami, lewą rękę odstawiając wazon na bok.
- Nie chcę cię tu. Nie potrzebuję kłopotu, na który cały czas musiałbym uważać. Jesteś zbędnym obciążeniem, rozumiesz? Nie zależy mi, czy będziesz bezpieczna czy nie. Tu chodzi o bezpieczeństwo moje i... i Lisy – mówił powoli, kładąc nacisk na poszczególne wyrazy. Specjalnie dobierał słowa szczególnie raniące, choć wcale tak nie myślał. Dlatego pieszczotliwym tonem nazwał Cuddy Lisą. Dlatego powiedział, że Vera będzie dla niego tylko zawadzającym balastem. Musiał być pewien, że nic jej nie grozi. Za wszelką cenę. Nawet, gdyby miała później cierpieć. Obserwował, jak wyraz jej twarzy stopniowo zmienia się z przestraszonego na zacięty, a potem chłodny i niedostępny. Jak jej usta zaciskają się w wąską linię. Jak wyszarpuje rękę z jego uścisku. Jak na pożegnanie obdarza go spojrzeniem pełnym źle skrywanej goryczy, świetnie udawanego dystansu i akurat prawdziwej nienawiści. Jak zgrabnie wyskakuje przez okno i biegnie w stronę ulicy. Westchnął i odwrócił się, biorąc z powrotem ten tandetny flakon. Zauważył parę wystających z niego kwiatów. Zacisnął zęby. Chwycił je i cisnął za Verą. Parę mokrych listków przykleiło się do jego dłoni, więc wytarł ją o spodnie. Dopiął swego. I co teraz?

---

Kopnęła drzwi obcasem, mając cichą nadzieję, że dzięki temu je zamknie. Udało się aż za dobrze – trzasnęły głośno, powodując kolejny jęk bólu. Odstawiła torby z zakupami na podłogę i przycisnęła dłonie do skroni. Od trzech miesięcy cierpiała na silną migrenę. Guza mózgu już zapobiegawczo wykluczyła, biegając jak szalona po wszystkich znanych specjalistach - neurologach. Pominąwszy obalenie tej hipotezy, żaden nie miał najmniejszego pojęcia, co jej jest. Kiedy pewien znawca od siedmiu boleści nieśmiało zaproponował, że może mieć to związek z jakąś dużą, traumatyczną zmianą w jej życiu, wyśmiała go. Czemu miałaby postąpić inaczej, skoro już na odległość było to czuć strasznym absurdem?

Cuddy wypuściła powietrze przez zaciśnięte spazmatycznie zęby i zmusiła się do podniesienia reklamówek. Zręcznie lawirując pomiędzy kilkoma odłamanymi nogami od krzeseł, dotarła w końcu do kuchni i z westchnieniem pozbyła się siatek. Zrobiła krok w kierunku apteczki „Resztki Nadziei” i... usłyszała cichy trzask rozdzieranego materiału. Cholera jasna! Wykręciła szybko głowę do tyłu, z rozpaczą w oczach spoglądając na wyjątkowej urody kawałek jasnej tkaniny, smętnie zwisający z wystającego gwoździa. A potem, dla porównania, zerknęła na pozostałości swojej prostej, białej sukienki, tak dobrze podkreślającej pierwszą opaleniznę. Nienawidzę go, podsumowała w myślach. A jeszcze bardziej nienawidzę włamywaczy, dodała z wściekłością, tocząc dookoła wzrokiem. Mieszkanie wyglądało niczym po nawiedzeniu przez huragan stulecia. Przynajmniej jej nie zastali w domu. Poszła na służbową kolację ze znajomym House’a, bodajże Edmundem... Emmetem... Edwardem? Tak, chyba z Edwardem. Nie rozumiała, jak to się stało, że cały wieczór przegadali o genialnym diagnoście. A najdziwniejsze było to, że to nie Edward zaczął ten temat, tylko... ona sama. Boże, co było w tym dziwnego? Chyba miała prawo chcieć uzyskać parę informacji o pracowniku, który zapadł się pod ziemię!

Westchnęła, próbując zignorować metalową obręcz ściskającą boleśnie jej czaszkę. Wolno, podpierając się na ocalałych meblach, Cuddy ruszyła w stronę salonu. Włączy jakiś kiczowaty melodramat, żeby tylko zagłuszyć uciążliwą ciszę panującą w domu, i pójdzie się przebrać. Może nawet zszyje porwaną sukienkę. Jeśli będzie miała czas, oczywiście. Ostatnio...

Ktoś wzniósł okrzyk wojenny Apaczów, a chwilę potem powietrze przeciął jej ulubiony wazon, odziedziczony po pra-pra-prababce. Cuddy zasłoniła się odruchowo rękami, częściowo chroniąc twarz, i straciła równowagę od impetu, z jakim zadany był cios. Upadła, uderzając głową o kant ściany. Zanim zapadła ciemność, zdążyła jeszcze tylko usłyszeć soczyste przekleństwo, wypowiedziane przerażonym głosem... House’a?!

---

Pchnął lekko na wpół uchylone okno, podciągając się bezszelestnie na rękach. Przykucnął na parapecie i... osłupiał. Wiedział, że zastanie tu House’a, czekającego na niego z tym śmiesznym wazonikiem w ręku.

Jednak House nie miał już wazonu.

Chociaż może lepiej powiedzieć, że wazon był, ale obok na podłodze i na dodatek rozbity.

A „jeszcze bardziej obok” leżała nieprzytomna kobieta, z dziwnie rozrzuconymi rękoma, podartą sukienką i niewielką kałużą krwi, gromadzącą się koło głowy.

Lisa Cuddy.

Administratorka PPTH, którą dwa tygodnie temu zabrał na kolację, by w tym czasie jego „koledzy” mogli zrobić „porządek” w jej mieszkaniu. Nie chciał, żeby ktoś zrobił Lisie jakąkolwiek krzywdę. Nawet w akcie samoobrony, bo sprawiała wrażenie takiej, która niczego nie odda bez uprzedniej, zaciętej walki. Chodziło tylko i wyłącznie o to, by sprowadzić House’a z powrotem do New Jersey. To on miał ponieść karę, a nie kobieta, która - na swoje nieszczęście – go kochała...

Od kiedy powiedział jej, że jest dobrym znajomym Grega, nie dała mu spokoju, wypytując o jego aktualne miejsce zamieszkania, sytuację materialną i samopoczucie. Tak nie robi szefowa. Ona chciałaby tylko wiedzieć, czy diagnosta zamierza jeszcze łaskawie wrócić do pracy czy nie. Przyjaciółka zaś nie pochyla się nad stolikiem w restauracji, słuchając chciwie każdej – nawet najbardziej ogólnikowej – wiadomości . Jej nie oczy nie odzyskują wtedy blasku, który straciły przed trzema miesiącami. Jej serce nie przyśpiesza swego bicia. I nie udaje mało tym wszystkim zainteresowanej.

A teraz? Jej rycerz na białym koniu przybył na ratunek i co? Sam ją zranił? Bezsens. Coś tu nie grało... Jednak przecież ta ruda nie wspominała o żadnej pułapce.

Edward spojrzał zdezorientowany na przyklękającego przy Cuddy House’a. Pewnie badał jej puls, bo ostrożnie ujął jej nadgarstek i delikatnie ścisnął. A potem ścisnął trochę mocniej. Po chwili napiętego wyczekiwania nerwowo sięgnął Cuddy do szyi, odgarniając włosy i przykładając dwa palce do miejsca, gdzie prawdopodobnie była tętnica.

Chyba nic jej nie jest? Mimo, że rozmawiali o tym dupku, to i tak zrozumiał, że ma do czynienia z wyjątkową kobietą. Uczciwą, silną, pewną siebie i zdolną do poświęceń dla dobra innych. Należała do rzadkiego gatunku, tak jak Renesmee. I dzięki podwójnej ingerencji House’a, gatunku stojącego już co najmniej na krawędzi wymarcia! Edward poruszył się gniewnie i warknął. House znieruchomiał.

---


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:48, 23 Kwi 2009    Temat postu:

---

Czy jest tutaj ktoś, kto nie kocha życia?

A przynajmniej nie jest jego wiernym fanem?

Czy, do jasnej cholery, jest tutaj ktoś, kto chociaż to życie toleruje?!

Nie, Gregory House w tym momencie nie zaliczał się do żadnej z grup Anonimowych Wielbicieli Życia. Ani nie miał pod ręką Burbona, ani swojej tablicy z pisaczkami, ani nawet dowodu ze swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem! Za to z trudnością wyczuwał puls Cuddy, którą zupełnie niechcący ogłuszył wazonem, a za jego plecami Edward szczerzył się, pewnie dumny z „efektu zaskoczenia”. Świetnie!

- Nic jej nie jest? – A jednak House drgnął, zdumiony. W wyjątkowo chłodno zadanym pytaniu kryło się coś jeszcze. Troska? Niepokój? Albo ktoś po prostu skręcał się ze strachu i miał omamy słuchowe. Oczywiście nie chodziło o niego.
- Nie – odwarknął. Po co odpowiadał, no po co? Mógł udawać, że go tu nie ma. Upewniwszy się, że Cuddy oddycha i pewnie niedługo odzyska przytomność, podźwignął się z bolesnym wysiłkiem z klęczek. A potem stanął twarzą w twarz z Edwardem. Czy raczej kamiennym posągiem Edwarda. Po długiej chwili chłopak przewiesił nogi przez parapet i zeskoczył na podłogę. Jego zaciśnięte usta nie rozluźniły się nawet na moment; patrzył tylko na House’a swoimi błyszczącymi od nadmiaru emocji, ciemnymi oczami. Diagnosta poczuł zastanawiający ucisk w okolicach gardła.
- Może mógłbym roztrzaskać na tobie krzesło? – Edward z udawaną nonszalancją oparł się o ścianę i założył ręce. Najwyraźniej jemu nic nie było w stanie zepsuć demonicznej radości płynącej z dzisiejszego spotkania z dr Gregory’m House’em.
- A co, oszczędziłeś jakieś po twojej ostatniej wizycie? – zakpił House, przysuwając się odrobinę w prawo do wspomnianego krzesła. Krok do przodu, dwa kroki w prawo, krok do tyłu, krok w lewo i znowu dwa kroki w prawo.
- Na tą okazję, tak. – Edward umilkł i spojrzał zdziwiony na wykreślającego dziwne wzory w ruchu diagnostę. – Ty tańczysz? – zainteresował się nagle.
- Och, ćwiczę solówkę do turnieju cheeleaderów. Moja partnerka zemdlała po ostatnim obrocie – Greg wskazał obojętnie na Cuddy. Edward zauważył jednak grymas bólu na jego twarzy, kiedy o niej mówił. Chyba jednak mu zależało... Zresztą, co go to obchodziło?
- Mógłbyś wystąpić w Maratonie Uśmiechu. Pewnie nawet na szubienicy drwiłbyś z kata, nie? – chłopak postąpił krok do przodu. House odruchowo zacisnął mocniej palce na lasce.
- Nie.
- Vera dużo mi o tobie opowiadała, wiesz? – powiedział powoli Edward. Udawał zamyślonego, ale widać było, że robi to specjalnie. Niszczy resztkę wiary House’a w porządnych ludzi.
- Vera? Tobie? O mnie? Opowiadała? – Greg opuścił laskę, zaskoczony. Powtórzył mechanicznie cztery, właściwie pięć, słów, nawet nie rozumiejąc ich sensu. Vera bała się zemsty Edwarda za to, że pomaga House’owi. Właśnie. Właśnie! Jęknął. Sprowadzenie go tutaj było ceną, jaką musiała zapłacić za naprawienie swojej sytuacji. Od początku prowadziła go w pułapkę...
- Czy tobie wszystko trzeba tłumaczyć? – Edward zmrużył złośliwie oczy, zmieniając je w dwie czarne, drwiące szparki. House wciągnął powietrze do płuc i popatrzył na niego z całkowitym spokojem. Podszedł rozluźniony, a przynajmniej miał taki być, do stołu, odsunął to jedyne nienaruszone krzesło i na nim usiadł. Stojący koło okna chłopak uniósł zdziwiony brwi. Co on wyprawia? Teraz powinien zrozumieć, że nie ma szans, załamać się psychicznie i prosić o litość. To nie ten scenariusz!
- Nie trzeba, chłopcze. Rozumiem. – odpowiedział chłodno House. Zauważył, że dźwięk „dobrodusznego” słowa „chłopcze”, zmroził Edwarda. Obaj spoglądali na siebie nawzajem z niechęcią. A raczej chęcią. Chęcią mordu. Gdyby tylko mogli, po pokoju fruwałyby już meble. A właściwie czemu nie? Kto im przeszkadzał? „Śpiąca” grzecznie Cuddy? House sięgnął po zgubiony przez kogoś, odrapany scyzoryk leżący na stole. Zerkał na niego już od dłuższego czasu. Zawsze lubił grę w rzutki, a taka z ruchomą tarczą byłaby jeszcze fajniejsza.

Mimo rozbawionego spojrzenia, którym Edward obdarzył House’a i jego skautowski nożyk, nie zamierzał się bić.

Bo i po co?

Można załatwić to szybciej i na czysto.

Nie raniąc przy tym niechcący Lisy.

Rewolwerem.

Edward powolnym, zamaszystym ruchem odsłonił swój uroczy, szary tweedowy płaszczyk i wciągnął lśniącą czernią broń zza pasa. Gregory znieruchomiał, bacznie śledząc wzrokiem każdy ruch przeciwnika. No tak, zdaje się, że był na przegranej pozycji. Cholera. A jeszcze nie zdążył odciąć Verze głowy i zatknąć jej na palu przed swoim mieszkaniem. Wyobraził sobie miny przechodniów i ich nerwowe telefony na policję i... parsknął śmiechem.

Tym razem Edward rozchylił usta. Czy – House – się – właśnie – śmiał? Z jego rewolweru? Nie wyczyścił go czy co?! Chłopak zerknął dyskretnie na wypolerowany pistolet. Cóż. No cóż. Najwyraźniej House miał pierwsze obawy choroby psychicznej. Greg zauważył jego zdezorientowane spojrzenie i uprzejmie przygryzł sobie pięść, udając kaszel. Po paru minutach z wahaniem odłożył scyzoryk i pokazał Edwardowi puste dłonie. Białą flagę?
- Jeśli uznamy, że dziś masz urodziny, nie będziemy musieli brać tego za korzenie się – House mrugnął porozumiewawczo do stojącego naprzeciw faceta z wymierzonym w niego rewolwerem.
- Nie mam.
- Greg...
- Nie byłem z tobą na piwie – głośno zaprotestował House. Edward ściągnął zaskoczony brwi. Co on od niego chce? Nastroszył się. Zabawne, mieli walczyć, darzyli się wzajemną nienawiścią, a tymczasem rozmawiali jak dwaj kumple, jedynie pokłóceni o dziewczynę. To wszystko nie trzymało się kupy. Jeszcze trochę, i na zgodę padną sobie w ramiona.
- Ja też nie. Jeszcze wystarczająco cenię swoje życie.
- Greg...
- Jeśli to nie ty masz taki kobiecy głos... to... – House gwałtownie poderwał się z krzesła akurat w tym momencie, kiedy Edward zadecydował, że trzeba uciąć tą sielską pogawędkę.
- Cholera, co ty..? – wszystko działo się tak szybko. Edward przygryzający wargę, zszokowana mina House’a, momentalnie zmieniająca się w wykrzywiający twarz grymas bólu. Zwierzęce wycie. House upadający i przewracający krzesło i robiący krok do tyłu Edward. A potem ciszę po wystrzale przeszył kobiecy krzyk. Potem parę przekleństw. A potem wszystko zamigotało i zgasło.

---

- Nie. Jestem. Głupia.
- Nie twierdzę, że jesteś.
- Twierdzisz. Opowiadając mi takie brednie.
- Prawdę. Możesz nazywać to jak chcesz.
- Prędzej uwierzyłabym, że to ty zaplanowałeś włam do mojego mieszkania, niż że House cię zastraszał i koniec końców przestrzelił sobie kolano podczas szarpaniny. Jakby nie miał już dość problemów z nogami... Na tych kolanach miał mnie błagać o powrót do pracy.
- Słuchaj...
- Nie, nie mam zamiaru słuchać. Idź sobie. No już. JUŻ.

Życie było absurdalnie proste. Było też absurdalnie absurdalne. Przez te trzy miesiące uciekał. Patrząc obiektywnie, nie miał od czego. Edward mógł straszyć, mógł kipieć żądzą zemsty, ale od kiedy wiedział, że jego córce prawdopodobnie nic nie będzie – w niewytłumaczalny sposób jej system odpornościowy wciąż był sprawny -, nie skrzywdziłby drugiej osoby z premedytacją i czerpiąc z tego jakąś dziką satysfakcję. W sumie cała akcja była niepotrzebna, całe to ukrywanie się, odstawianie szopki przed nowymi sąsiadami w Miami („Ależ oczywiście, że zadbam o rybki podczas pańskiej nieobecności” – na sam koniec wszystkie rybki ćwiczyły pływanie do góry brzuszkiem), zamykanie się w pustym domu i nasłuchiwanie stukotu szpilek na podjeździe. Wszystko to... Boże, nie wiedział, jak to określić. Miał poczucie, że coś go ominęło, ale jednocześnie, że coś zyskał, że parę osób coś sobie uświadomiło.

Pamiętał, że jeszcze przed kompletną utratą przytomności słyszał nerwowy szept Cuddy i czuł jej gorący oddech na swoich ustach. Chwilę potem zaczęła histerycznie krzyczeć, domagając się wyjaśnień od Edwarda, pewnie go też uderzyła. Żałował, że nie widział tego zajścia. Wkurzona Cuddy okładająca pięściami bezradnie unoszącego ręce Edzia... coś cudownego. Jeszcze większa szkoda, że nie mógł się dołączyć. Mieć świadomość, że stoi u jej boku, a ona za niego walczy. Zabawne. Niedawno to on przyjechał tutaj, by o nią walczyć. A wystarczyło tylko, żeby wrzasnęła na Edwarda i wypędziła go z domu. Koniec bajki. Chwilowe napięcie opadło, nie pozostawiając po sobie ani śladu. A on? On leżał na podłodze, udając, że wciąż przebywa w Krainie Nicości. Zielonego pojęcia nie miał, czym Lisa go naszprycowała, ale to coś musiało być bardzo mocne. Nie czuł nic, za wyjątkiem uporczywego ucisku w kolanie. Pewnie uwierały go strzaskane odłamki. Skrzywił się w myślach, na wspomnienie pierwszej fali bólu. Przyszła zupełnie niespodziewanie, elektryzując całe ciało. Najchętniej zacząłby walić głową w ścianę, żeby drugim bodźcem stłumić pierwszy, ale... Nadszedł kolejny atak, gdzie już musiał się poddać. Jedną nogę mógłby przeżyć. Ale nie dwie.

- Myślisz, że ci uwierzę? Otwieraj oczy – zarządził lekko rozbawiony, choć troszeczkę rozstrojony, damski głos, dołączając skuteczny argument w postaci szturchnięcia butem. Cholera. Ona mogła się nie budzić. Wtedy nie byłoby postrzału, a z Edwardem dałby sobie jakoś radę. Robin Hood w spódnicy się znalazł. Burknął coś w proteście i zasłonił dłońmi twarz. Roześmiała się, a on uśmiechnął. I zaraz za to skarcił. Przecież za tym nie tęsknił.
- Boli mnie... – jęknął najbardziej melodramatycznie, jak tylko umiał. Całym sobą próbował teraz przypominać bezbronnego szczeniaczka. Po chwili ciszy poczuł, jak ściąga z niego koc. Ostrożnie zwiększył nacisk na prawą stronę ciała – łóżko ustąpiło pod jego ciężarem. Łóżko? Boże, ona chyba sama go tu nie przytargała! Mimo wszystko trochę ważył, a przecież Cuddy też nie była w pełni sił!
- W to też nie uwierzę. – prychnęła mu nad uchem.
- Nie wątpię. – odprychnął, idealnie naśladując jej ton. Wyobraził sobie, jak jeden niesforny loczek właśnie w tej chwili kołysze się nad jego nosem. Jak Cuddy nieudolnie próbuje zaczesać go za ucho, a on wciąż jej ucieka. Jak w końcu ze złością go rozprostowuje. I znowu bez skutku. Uśmiechnął się i otworzył oczy, chcąc zobaczyć to po trzech miesiącach przymusowego detoksu. Wypuścił powietrze, rozczarowany.

Leżała obok niego, zawinięta po samą szyję w zabrany mu koc. Włosy miała pieczołowicie związane w kucyk, a „niesforny loczek” spięty. Uśmiechnęła się na widok jego niezadowolonej miny, ale nic nie powiedziała. Po paru minutach znowu zaczęła uważnie badać wzrokiem sufit. Dołączył do niej.
- Nie chcesz wiedzieć, co się tak naprawdę stało? – zapytał House, wpatrując się w niezwykle interesującą żółtą plamkę koło żyrandola.
- Nie, nie chcę – odpowiedziała Cuddy z wahaniem, próbując dojrzeć kurz na tym żyrandolu. Greg nie wytrzymał i zerknął na nią kątem oka. Była całkowicie spokojna, poza poruszającymi się szybciej niż zwykle skrzydełkami nosa. To oznaczało, że coś równie szybko falowało. I uświadomiło mu, że bardzo, ale to bardzo długo nie oglądał jej dekoltu...
- Powiesz mi, dlaczego?
- Też nie. Nie musimy sobie nic mówić. Każde zna swoją wersję i wersja wydarzeń drugiej osoby nie jest konieczna do szczęścia. – mruknęła zdawkowo. Domyślił się, że wiedziała więcej, niż przyznawała.
- A jesteś szczęśliwa?
- Teraz tak – odparła takim tonem, jakby oznajmiała podanie obiadu do stołu. Zauważył, że kąciki jej warg powędrowały ledwo dostrzegalnie w górę. Wziął z niej przykład. I również spojrzał na klosz.
- Przydałoby się go odkurzyć, nie?

---

Kilka miesięcy potem na zielono pomalowanym ganku pojawiły się najpierw dwie czarne, gumowe końcówki. Gdyby spojrzeć wyżej, można by zauważyć, że to były końcówki białych, plastikowych i szalenie uciążliwych kul. Z jeszcze bardziej uciążliwym właścicielem.

House ostrożnie balansował ciężarem, próbując nie upaść na schodkach. Na pewno skręcony kark nie pomógłby mu w życiu. Chociaż mógłby coś z tym życiem zrobić. Na przykład je zakończyć. W ogóle nie powinien był wychodzić z domu. Miał leżeć w łóżku i czekać na gorący, aromatyczny rosół. Nawiasem mówiąc, nie cierpiał go, ale ponieważ Hector go uwielbiał... Nie było sensu sprawiać jej przykrości.

Wyszedł, bo ktoś przyczepił do skrzynki na listy rażącą oczy, żółtą karteczkę. Przewrócił oczami i cudem do niej dotarł. Wciągnął rękę, chcąc zerwać ją jednym ruchem i wyrzucić.

Przyjadę jutro. Przepraszam

Zmiął ją w garści i rzucił najdalej jak umiał. A potem nagle doszło do niego, że coś tam pisało... Coś dziwnego! Gdyby mógł, uderzyłby się w czoło. Jednak na szczęście miał kogoś, kogo mógł uderzyć (kulą), gdyby nie zareagował na polecenie...
- Hector, ty leniwa klusko, aport!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez amandi dnia Pią 18:28, 24 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:34, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Przede wszystkim, muszę wyrazić swój żal, że to już ostatnia część.
Poza tym, muszę pochwalić jak zwykle świetny styl i cudne zakończenie.
W między czasie zacytuję moje najulubieńsze zdania z tego fika


amandi napisał:

Wyobraził sobie, jak jeden niesforny loczek właśnie w tej chwili kołysze się nad jego nosem. Jak Cuddy nieudolnie próbuje zaczesać go za ucho, a on wciąż jej ucieka. Jak w końcu ze złością go rozprostowuje. I znowu bez skutku. Uśmiechnął się i otworzył oczy, chcąc zobaczyć to po trzech miesiącach przymusowego detoksu. Wypuścił powietrze, rozczarowany.



O jaki piękny ooopiiiiissss

amandi napisał:

Była całkowicie spokojna, poza poruszającymi się szybciej niż zwykle skrzydełkami nosa. To oznaczało, że coś równie szybko falowało. I uświadomiło mu, że bardzo, ale to bardzo długo nie oglądał jej dekoltu...

Taa. Nie tęsknił za rozmowami, kłótniami, oczami, dłońmi... nie, za dekoltem! FACET!

amandi napisał:

Miał leżeć w łóżku i czekać na gorący, aromatyczny rosół. Nawiasem mówiąc, nie cierpiał go, ale ponieważ Hector go uwielbiał... Nie było sensu sprawiać jej przykrości.

Ooo tak!
Ujęłaś w kilku zdaniach to, o czym marzę jeśli chodzi o Huddy!
Nie chce jej ranić - cute. A jednocześnie nigdy w życiu jej tego nie powie - House.


Amandi, fik jest cudny! I że kocham Twój talent, to już wiesz, prawda?
Niecierpliwie czekam na coś nowego!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:52, 23 Kwi 2009    Temat postu:

Wygospodarowałam trochę czasu sadzajac braci przed telewizorem co mi daje jakieś dziesieć minut ^^.

Na wstępie: dzięukę za dedyk I ściskam mocno, bo to zaszczyt, kiedy tak dobry tekst jest ci dedykowany. O.

Cóż, powiem szczerze, że przerażajaco łatwo było się pogubić. Chwilami ne wiedziałam o co właściwie chodzi. I chyba trochę nie załapałam do końca o co był ten cały cyrk Ale mam wrażenie, że nie ja jedna - bohaterowie sprawiali wrażenie, jakby kazdy znał swoją jedną, jedyną i zupełnie inną niż pozostałe wersję wydarzeń. Każdemu chodziło o coś innego, kazdy bał się czegoś innego i każdy myślał o czyms innym.

Vera zastawiajaca pułapkę na House'a - niezły pomysł, ale... Powiedzmy, że nie łapię czemu ona az tak bardzo bała się Edwarda, żeby to zrobić.

Edward zabiera Cuddy na kolację, rozmawia z nią o Housie, a tymczasem inni demolują jej dom - ostrzeżenie?

Cytat:
Kiedy pewien znawca od siedmiu boleści nieśmiało zaproponował, że może mieć to związek z jakąś dużą, traumatyczną zmianą w jej życiu, wyśmiała go.

Ojej... Biedna Cuddy... I biedny znawca... Naszła mnie szatańska myśl - a może Cuddy zgadzaął się z owym znawcą w głębi duszy i biegałą po specjalistach w nadziei, że któryś wymyśli jej dobrą wymówkę ^^?

Cytat:
Ktoś wzniósł okrzyk wojenny Apaczów, a chwilę potem powietrze przeciął jej ulubiony wazon, odziedziczony po pra-pra-prababce. Cuddy zasłoniła się odruchowo rękami, częściowo chroniąc twarz, i straciła równowagę od impetu, z jakim zadany był cios. Upadła, uderzając głową o kant ściany. Zanim zapadła ciemność, zdążyła jeszcze tylko usłyszeć soczyste przekleństwo, wypowiedziane przerażonym głosem... House’a?!

I w tym miejscu śmiałam się jak wariatka. I oplułam sobie monitor sokiem pomarańczowym, o! I to wszystko przez ciebie Okrzyk wojenny apaczów... Po prostu padłam No i przestraszony House - mistrzostwo. Cziekawa jestem co by zrobił, gdyby ja zabił tym swoim napadem

Cytat:
Po co odpowiadał, no po co? Mógł udawać, że go tu nie ma.

Tak, tak House. Może jeszcze jak zamkniesz oczy to cię nie widać ^^?

Fragmentu z rewolwerem nawet nie będę cytować... Niemniej, spadłam z krzesła i obiłam sobie łokieć - znowu twoja wina

Cytat:
Wyobraził sobie, jak jeden niesforny loczek właśnie w tej chwili kołysze się nad jego nosem. Jak Cuddy nieudolnie próbuje zaczesać go za ucho, a on wciąż jej ucieka. Jak w końcu ze złością go rozprostowuje. I znowu bez skutku. Uśmiechnął się i otworzył oczy, chcąc zobaczyć to po trzech miesiącach przymusowego detoksu. Wypuścił powietrze, rozczarowany.

Oooooch... I tu następuje zbioowe wsetnienie wszystkich fanów Huddy. na serio. Jak w kościele w Shreku No bo to jest tak ślicznie opisane, z taka dbałościa o szczegóły i o całość zarazem. Taka drobnostka, zwykły gest, a jednocześnie niesie w sobie taką melanchole, przywiązanie, świadectwo czeoś więcej... Po prostu pięknie i brak mi słów, żey to opisać tak, jak to odebrałam

Cytat:
Zmiął ją w garści i rzucił najdalej jak umiał.
- Hector, ty leniwa klusko, aport!

Fajne zakońznie Hector rzuci się na wszystko, nawet na żółtą karteczkę xD

Naprawdę bardzo fajny fick, połączenie sensacji z lekkim dramatem, a oprócz tego zdecydowane przemieszanie z poplątniem wszystkiego Skoro House sam powiedział, że ten wyjazd był niepotrzebny, a organizm Renesmee się wybronił to nie wiem po co Edziowi był rewolwer, no ale... Wydaje mi się, że tam kazdy z bohaterów dorobiłby sobe do tego własny scenriusz całości znajac jedynie własną wersję

Słowem bardzo fajne, trzymające w napieciu,aczkolwiek niewyjąsniające wszystkiego do końca. A ja czekam z niecierpliwością aż napiszesz jeszcze coś nowego i równie interesujacego ^^.

Pozdrawiam cię cieplutko


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Scribo dnia Pią 9:35, 24 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kuba
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:03, 23 Kwi 2009    Temat postu:

amandi napisał:
Cytat:
Dziękuję wam za wszystkie tak cudowne komentarze ... Dedykacja dla wszystkich czytelników , w szczególności dla Karoli, runiu, Kuby, Jarii, Scribo, Erato..... po protu dla wszystkich


O boszszsz... Dziękuję!

Cudo. Nie, napiszę wyrażniej: CUDO! Brak mi słów, więc to nie będzie nic mądrego.
Czyta się łatwo, lekko i przyjemnie, nawet bardzo. Pomysł świetny, wykonanie jeszcze lepsze od pomysłu
Super historia. Kojarzę Edwarda ze 'Zmierzchu' (kto nie kojarzy... ) i tam mi się nie spodobał za bardzo. Ale za to tutaj, nadrabia znaaacznie I Huddy takie... jakie chcialibyśmy zobaczyć w serialu. Zdecydowanie.
Seriously, genialne. Następny, poproszę
Pozdrawiam, Amandi, i zazdroszczę talentu
Jeszcze raz dzięki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jarii007
Kardiochirurg
Kardiochirurg


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 2951
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 10:25, 24 Kwi 2009    Temat postu:

A.m.a.n.d.i
To jest przepiękneeeeeee!
Dżizys nie mam słów żeby określić to co teraz czuję. Serio
Już wczoraj to przeczytałam, ale nie byłam w stanie czegokolwiek napisać.
Dziękuję ślicznie za dede kochanie moje
I dziękuję, że mogłam przeczytać taki dzieło, nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa jak mogę przeczytać cokolwiek Twojego autorstwa
Co to będzie w wakacje i po nich... *załamuje się*

Nie przejmuj się, że tak długo. Wiadomo egzaminy najważniejsze
Jak Ci poszły w ogóle? *tuuuli*
Ja się bardzo cieszę, że taka dłuuuuga. I nie pisz, że coś nie wyszło bo jest booskie!

Ja mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz przed wakacjami **

Kochanie, podziwiam Cię za takie wyczucie co, gdzie, jak! I że potrafisz napisać coś TAKIEGO!

Cytat:
Pewnie badał jej puls, bo ostrożnie ujął jej nadgarstek i delikatnie ścisnął. A potem ścisnął trochę mocniej. Po chwili napiętego wyczekiwania nerwowo sięgnął Cuddy do szyi, odgarniając włosy i przykładając dwa palce do miejsca, gdzie prawdopodobnie była tętnica.


Gooooooooosz *rozpływa się*
Jak ja koocham takie sytuacje, sama nie wiem dlaczego
Ten kawałek czytałam chyba z 10 razy

Międzyczasie jak pisałam ten komentarz przeczytałam tą część dwa razy
Ja sobie zapiszę gdzieś tego fika i będę go codziennie czytała *zapisuje*

Nie naskrobię nic z sensem i w ogóle bo nie da rady
Mało jest fików które mnie tak zatykają.

Siedzę i nie wiem co napisać

Pisałam już, że ten fik jest boooski? O, pisałam. To się nie będę powtarzać bo to ogólnie wiadomo ^^

Wszystko pięknie ujęłaś:
House'a, bojowego a za razem spokojnego i troszczącego się o Cuddy
Cuddy, delikatną, osobę która potrafi się wykłócić o swoje i o House'a

Już na serio nic nie naskrobię

Tak więc
Dziękuję, że mogłam przeczytać Twojego kolejnego fika

Kochana moja, wiesz, że ja czekam na następne dzieła i następne?
No to dobrze

*tuuuli, obślinia*

I U !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:43, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Sarusia
Cytat:
Przede wszystkim, muszę wyrazić swój żal, że to już ostatnia część.

mogę napisać epilog . Już mi nawet chodzi po głowie scenka z House'em, Cuddy i Verą

Cytat:
Poza tym, muszę pochwalić jak zwykle świetny styl i cudne zakończenie.

dziękuję , choć ta część nie wyszła mi dokładnie tak, jakbym chciała...

Cytat:
O jaki piękny ooopiiiiissss

dzięki swoją drogą, mi się wydawał zwyczajny, a tu wszystkim się podoba......

Cytat:
Taa. Nie tęsknił za rozmowami, kłótniami, oczami, dłońmi... nie, za dekoltem! FACET!

Za loczkiem tęsknił No, facet stuprocentowy - oni zawsze mają takie odchyły

Cytat:
Ooo tak!
Ujęłaś w kilku zdaniach to, o czym marzę jeśli chodzi o Huddy!
Nie chce jej ranić - cute. A jednocześnie nigdy w życiu jej tego nie powie - House.

Żeby nie było - ja rosół uwielbiam . Noo... on taki jest - w życiu nie przyzna się, że zrobił coś dla innej osoby, a zawsze tak to przeinaczy, żeby i on na tym dobrze wyszedł . Nie licząc przymusowej głodówki . Przynajmniej Hector rośnie w siłę - pił rosół, będziesz wielki

Cytat:
Amandi, fik jest cudny! I że kocham Twój talent, to już wiesz, prawda?

*zarumieniona* dziękuję w imieniu swoim i fika . Nie wiem , ale nawet nie wiesz, jak miło coś takiego słyszeć . Dziękuję ci bardzo, kochana

Cytat:
Niecierpliwie czekam na coś nowego!!

Będzie . Tym razem all na wesoło . Zamierzam napisać parodię House'a , mam już nawet tytuł "FanFiction Drama"

Ściskam mocno

Scribo
Cytat:
Wygospodarowałam trochę czasu sadzajac braci przed telewizorem co mi daje jakieś dziesieć minut ^^.

Że też się ciebie słuchają . Ja mam dwie starsze siostry, z czego jedna nadal mieszka ze mną i... normalnie zero posłuchu

Cytat:
Na wstępie: dzięukę za dedyk I ściskam mocno, bo to zaszczyt, kiedy tak dobry tekst jest ci dedykowany. O.

Nie ma za co . I jaki dobry tekst, no jaki.........

Cytat:
Cóż, powiem szczerze, że przerażajaco łatwo było się pogubić. Chwilami ne wiedziałam o co właściwie chodzi. I chyba trochę nie załapałam do końca o co był ten cały cyrk

*tłumaczy się depresją poegzaminową* wiem, ale to chyba dlatego, że do końca sama nie mogłam się zdecydować, w którym kierunku to poprowadzić..

Cytat:
Ale mam wrażenie, że nie ja jedna - bohaterowie sprawiali wrażenie, jakby kazdy znał swoją jedną, jedyną i zupełnie inną niż pozostałe wersję wydarzeń. Każdemu chodziło o coś innego, kazdy bał się czegoś innego i każdy myślał o czyms innym.

*zastanawia się, czy to dobrze * Każdy inaczej postrzegał sytuację, bo w innym stopniu go dotyczyła, tak myślę . Albo z powodu moich wahań decyzyjnych .

Cytat:
Vera zastawiajaca pułapkę na House'a - niezły pomysł, ale... Powiedzmy, że nie łapię czemu ona az tak bardzo bała się Edwarda, żeby to zrobić.

Chciałam zrobić taki element zaskoczenia . Ale w sumie nie wiemy, czy ona zastawiła tą pułapkę. Tak powiedział Edward. Vera zachowywała się wcześniej normalnie, a "przepraszam" w jej liściku można tłumaczyć jako to, że się wtedy obraziła

Cytat:
Edward zabiera Cuddy na kolację, rozmawia z nią o Housie, a tymczasem inni demolują jej dom - ostrzeżenie?

Dla House'a

Cytat:
Ojej... Biedna Cuddy... I biedny znawca... Naszła mnie szatańska myśl - a może Cuddy zgadzaął się z owym znawcą w głębi duszy i biegałą po specjalistach w nadziei, że któryś wymyśli jej dobrą wymówkę ^^?

O rany.. to ja też mam takie szatańskie myśli . Pewnie nawet liczyła na tego guza mózgu

Cytat:
I w tym miejscu śmiałam się jak wariatka. I oplułam sobie monitor sokiem pomarańczowym, o! I to wszystko przez ciebie Okrzyk wojenny apaczów... Po prostu padłam No i przestraszony House - mistrzostwo. Cziekawa jestem co by zrobił, gdyby ja zabił tym swoim napadem

*puchnie z dumy, a potem grzecznie idzie czyścić monitor * Dzięki :lol, starałam się zrobić z tego komedię sensacyjną z nutami czasem powagi . Wyobrażasz sobie, jak House alias Winnetou zamachuje się wazonem, widzi Cuddy, robi wielkie oczy, ale już wazon na niej ląduje ? Co by zrobił? Przetestował na sobie największą skorupę

Cytat:
Tak, tak House. Może jeszcze jak zamkniesz oczy to cię nie widać ^^?

Dobre xD

Cytat:
Fragmentu z rewolwerem nawet nie będę cytować... Niemniej, spadłam z krzesła i obiłam sobie łokieć - znowu twoja wina

*wygląda już jak balon, tak napuchła z dumy . A następnie znowu z jeszcze bardziej niewinną minę szuka maści przeciwbólowej na łokieć * No co, musiał się upewnić, czy czysty w końcu to nie facet od brudnej roboty

Cytat:
Oooooch... I tu następuje zbioowe wsetnienie wszystkich fanów Huddy. na serio. Jak w kościele w Shreku No bo to jest tak ślicznie opisane, z taka dbałościa o szczegóły i o całość zarazem. Taka drobnostka, zwykły gest, a jednocześnie niesie w sobie taką melanchole, przywiązanie, świadectwo czeoś więcej... Po prostu pięknie i brak mi słów, żey to opisać tak, jak to odebrałam

dziękuję..... *rozpływa się w mokrą plamę wzruszenia i szczęścia*... O, Shreka wszystkie części oglądałam . Kurczę, dzięki - naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że ten fragment może się komuś aż tak spodobać, i że to takie Huddy jest . Ale wiesz, pisałam to po egzaminie, więc mało co by mnie wtedy ruszyło i do mnie dotarło . Jeszcze raz dziekuję

Cytat:
Fajne zakońznie Hector rzuci się na wszystko, nawet na żółtą karteczkę xD

To właściwie miało być:
Zmiął ją w garści i rzucił najdalej jak umiał. A potem przypomniał sobie, że coś tam było napisane... Coś dziwnego!
- Hector, ty leniwa klusko, aport!

poprawić ?

Cytat:
Naprawdę bardzo fajny fick, połączenie sensacji z lekkim dramatem, a oprócz tego zdecydowane przemieszanie z poplątniem wszystkiego Skoro House sam powiedział, że ten wyjazd był niepotrzebny, a organizm Renesmee się wybronił to nie wiem po co Edziowi był rewolwer, no ale... Wydaje mi się, że tam kazdy z bohaterów dorobiłby sobe do tego własny scenriusz całości znajac jedynie własną wersję

taka jakby komedia pomyłek, nie ? A każdy może tak nagiąć fakty, żeby i tak wyszło na jego . Dzięki - nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Ci się podobało

Cytat:
Słowem bardzo fajne, trzymające w napieciu,aczkolwiek niewyjąsniające wszystkiego do końca. A ja czekam z niecierpliwością aż napiszesz jeszcze coś nowego i równie interesujacego ^^.

mogę skrobnąć epilog . Hm... myślę o takiej parodii House'a , ale takiej innej ^^. Może tytuł coś podpowie: 'FanFiction Drama" . Pojawi się na pewno przed wakacjami . Ja też pozdrawiam i ściskam mocno

Kuba
Cytat:
Cudo. Nie, napiszę wyrażniej: CUDO! Brak mi słów, więc to nie będzie nic mądrego.
Czyta się łatwo, lekko i przyjemnie, nawet bardzo. Pomysł świetny, wykonanie jeszcze lepsze od pomysłu

Dziękuję ... To było bardzo mądre, mniej samokrytycyzmu . Mi się w każdym razie podobało , choć wiem, że powinnam nie słuchać pochwał, bo ta część nie wyszła mi tak, jak chciałam...

Cytat:
Super historia. Kojarzę Edwarda ze 'Zmierzchu' (kto nie kojarzy... ) i tam mi się nie spodobał za bardzo. Ale za to tutaj, nadrabia znaaacznie I Huddy takie... jakie chcialibyśmy zobaczyć w serialu. Zdecydowanie.

O, Edzio to wiesz... W książce Steph był taki jakiś... zbyt idealny, nie? taki święty z obrazka zdjęty . W filmie nadali mu tak więcej ludzkich cech (i pomyśleć, że o wampira chodzi ), a ja zrobiłam mu mieszankę jego i Jamesa . Dzieki ... i Huddy też dziękuje , bo ja po egzaminach wiele nie kojarzyłam, co i jak piszę

Cytat:
Seriously, genialne. Następny, poproszę

Bedzie hałsowa parodia, taki fik w fiku ...

Cytat:
Pozdrawiam, Amandi, i zazdroszczę talentu
Jeszcze raz dzięki.

Dziekuję i nie ma za co . Również pozdrawiam i ściskam ciepło

Jarii
Cytat:
A.m.a.n.d.i
To jest przepiękneeeeeee!
Dżizys nie mam słów żeby określić to co teraz czuję. Serio
Już wczoraj to przeczytałam, ale nie byłam w stanie czegokolwiek napisać.

nie komplementuj mnie tak, Jarii, bo się wstydzę i na końcu rozpłynę się tak, że nic ze mnie nie zostanie . Dziękuję ci ślicznie, kochanie ..........

Cytat:
Dziękuję ślicznie za dede kochanie moje

nie ma za co:*

Cytat:
I dziękuję, że mogłam przeczytać taki dzieło, nawet nie wiesz jaka jestem szczęśliwa jak mogę przeczytać cokolwiek Twojego autorstwa
Co to będzie w wakacje i po nich... *załamuje się*

w wakacje i po będę regularnie wysyłać "cosie" na gg do krytycznej oceny . Już nawet jeden mam gotowy . To ja Ci dziękuję, że przeczytałaś moje "nadziejne maleństwo" i wyrażasz się o nim tak miło , mimo że na to kompletnie nie zasługuję ... Wiesz, że ty cudowna jesteś? Wiesz

Cytat:
Nie przejmuj się, że tak długo. Wiadomo egzaminy najważniejsze
Jak Ci poszły w ogóle? *tuuuli*

Humanistyczny i angielski bardzo dobrze, ale z matematycznym trochę gorzej........ napiszę ci, jak przyjdą wyniki..... *pociąga nosem*. A wiesz, że w jednym zadaniu odpowiedzi ułożyły się w "CBA" ?

Cytat:
Ja się bardzo cieszę, że taka dłuuuuga. I nie pisz, że coś nie wyszło bo jest booskie!

Piszę, bo to prawda . To dobrze *oddycha z ulgą*, myslałam, że nie będzie się wam chciało jej czytać

Cytat:
Ja mam nadzieję, że jeszcze coś napiszesz przed wakacjami **

Oczywiście, nie odmówię tego sobie - mam zamiar wstawić niezłą parodię House'a - "FanFiction Drama"

Cytat:
Kochanie, podziwiam Cię za takie wyczucie co, gdzie, jak! I że potrafisz napisać coś TAKIEGO!

*rozpłynęła się całkowicie............................*

Cytat:
Gooooooooosz *rozpływa się*
Jak ja koocham takie sytuacje, sama nie wiem dlaczego
Ten kawałek czytałam chyba z 10 razy
Międzyczasie jak pisałam ten komentarz przeczytałam tą część dwa razy

Nie wiem, co jest w tym fragmencie, że tak się wam podoba . Ale nie będę narzekać . Cieszę się bardzo, słońce ty moje ... Czytaj, ile chcesz

Cytat:
Ja sobie zapiszę gdzieś tego fika i będę go codziennie czytała *zapisuje*
Nie naskrobię nic z sensem i w ogóle bo nie da rady
Mało jest fików które mnie tak zatykają.
Siedzę i nie wiem co napisać
Pisałam już, że ten fik jest boooski? O, pisałam. To się nie będę powtarzać bo to ogólnie wiadomo ^^

Jak będziesz codziennie czytała, to drugiego dnia ci się znudzi . A ja nie wiem, co odpisać...

szalenie ci dziękuję, wiesz? naprawdę, bardzo, bardzo, bardzo ..............

Cytat:
Wszystko pięknie ujęłaś:
House'a, bojowego a za razem spokojnego i troszczącego się o Cuddy
Cuddy, delikatną, osobę która potrafi się wykłócić o swoje i o House'a

dziękuję........... .............. zapomniałaś o Verze i Edziu

Cytat:
Już na serio nic nie naskrobię
Tak więc
Dziękuję, że mogłam przeczytać Twojego kolejnego fika
Kochana moja, wiesz, że ja czekam na następne dzieła i następne?
No to dobrze

Wiem, i postaram sie jedno chociaż dodać . To ja ci dziękuję za wszystko ........... ......... ....... Me too ........ tulIII...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:13, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Genialnie zakończone.Widać cały fik przemyślany bardzo dokładnie i świetnie zrealizowany.Jestem pod ogromnym wrażeniem.
Mam nadzieje,że napiszesz szybciutko nam coś nowego byśmy znowu mogli się napawać twoim talentem.
Naprawdę wielki szacun
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarna kawa.
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:51, 24 Kwi 2009    Temat postu:

No nieźle.
Chociaż nie jestem zagorzałą fanką Edwarda Cullen'a, to mi się podobało.
Zawikłane, zawikłane, ale koniec, końców są razem. I to się liczy.
Akcja z rosołem świetna


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scribo
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 175
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:54, 24 Kwi 2009    Temat postu:

Cytat:
Że też się ciebie słuchają . Ja mam dwie starsze siostry, z czego jedna nadal mieszka ze mną i... normalnie zero posłuchu

Moi nie mają wyboru ^^ Mam przewagę masy, wzrostu, siły i intelektu. Poza tym, gdyby nie słuchali, mogliby się pożegnać z sensem Scooby'ego Doo

Cytat:
*tłumaczy się depresją poegzaminową*

Ojej... Biedactwo... Ale jak pomyślę, że ja tez będę musiała to przejsć to... Oj! Ja sie już boję.... amandi, dodaję ci otuchy i przyjacielsko klepię po ramieniu

Cytat:
Wyobrażasz sobie, jak House alias Winnetou zamachuje się wazonem, widzi Cuddy, robi wielkie oczy, ale już wazon na niej ląduje ? Co by zrobił? Przetestował na sobie największą skorupę

piękny opis sceny... Lepiej weź jeszcze jadną chusteczkę do tego monitora, bo znowu musisz go wycierać

Cytat:
To właściwie miało być:
Zmiął ją w garści i rzucił najdalej jak umiał. A potem przypomniał sobie, że coś tam było napisane... Coś dziwnego!
- Hector, ty leniwa klusko, aport!
poprawić ?

Poprawić, poprawić To lepiej brzmi Oj, biedny Hałsio... Coś tam było napisane... Myśl, myśl! - i tu przypomnia mi się Kubuś Puchatek

Cytat:
Pojawi się na pewno przed wakacjami

Mam nadzieję W końcu jak ja bym dodtrwała do końca roku szkolnego bez jakiegoś Twojego ficka? No jak?

Cytat:
mogę skrobnąć epilog

A czemu nie? Jak możesz to skrob, a jak nie, to wypróbujemy siłę perswazji... xDD Nie no, ale serio, liczę na jkaiś mały epilog

Ściskam moooocnooo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:34, 26 Kwi 2009    Temat postu:

martusia14
Cytat:
Genialnie zakończone.Widać cały fik przemyślany bardzo dokładnie i świetnie zrealizowany.Jestem pod ogromnym wrażeniem.

Dziękuję . Nie wiem, jak to się dzieje, że ja piszę "na żywo", improwizując, a potem jakoś wszystko składa się w całość . Trochę gorzej miałam z tą częścią - przyznam szczerze, że w ogóle nie wiedziałam, jak zakończyć sprawę z Edziem, jak wytłumaczyć, że jedyne, co zrobił House'owi, to przypadkowe przestrzelenie mu kolana. A przecież wcześniej podpalił mu dom . Więc napisałam jakieś wyjaśnienie, które w końcu uczyniło wszystkie zajścia niepotrzebnymi - taką komedią pomyłek . Cieszę się, że ci się spodobało i wyszło tak, że można było to przeczytać i nie wyrzekać na brak logiki ... Jeszcze raz dzięki

Cytat:
Mam nadzieje,że napiszesz szybciutko nam coś nowego byśmy znowu mogli się napawać twoim talentem. Naprawdę wielki szacun

Napiszę, obiecuję . Do wakacji na pewno przynajmniej pojawi się jeszcze jedno, ale czy później coś?... niestety, nie wiem ...
Ściskam serdecznie

czarna kawa.
Cytat:
No nieźle.
Chociaż nie jestem zagorzałą fanką Edwarda Cullen'a, to mi się podobało.

*czerwieni się cała* dziękuję za komplement ... *nie wytrzymuje, biegnie i ściska mocnoooooooooooo*

Cytat:
Zawikłane, zawikłane, ale koniec, końców są razem. I to się liczy.

oj, bardzo chaotyczne wyszło . Szczerze mówiąc, to nawet nie wiem, czy ostatni odcinek pasuje do poprzednich dwóch części ... No.. nie bardzo wiedziałam, jak to napisać . Ale w końcu ktoś musiał Lisie pomóc wyczyścić żyrandol

Cytat:
Akcja z rosołem świetna

Dziękuję ....... ważne, że pies się najadł
Pozdrawiam gorąco

Scribo
Cytat:
Moi nie mają wyboru ^^ Mam przewagę masy, wzrostu, siły i intelektu. Poza tym, gdyby nie słuchali, mogliby się pożegnać z sensem Scooby'ego Doo

Aa, Scooby - jedna z moich ukochanych bajek z dzieciństwa . Chociaż, jak ostatnio razem ze trzyletnim siostrzeńcem zaczęłam oglądać bajki ze Scoobym, Bugsem czy Kojotem i Strusiem Pędziwiatrem, to doszłam do wniosku, że propagują przemoc ! Ten myśliwy cały czas strzela do Bugsa i Duffy'ego, a im nic nie jest . A niech takie dziecko weźmie wiatrówkę dziadka do ręki i co ... Albo Struś... zawsze kibicowałam Kojotowi , bo wcale nie miałam pewności, czy to Struś na pewno jest postacią pozytywną.. A ten francuski skunks i kotka? Przecież jego zamiary względem niej były dość jednoznaczne i zÓe .
O rany, ale się rozpisałam o bajkach
A moje siostrzyczki - jedna 27, druga 29 lat... chyba się nie posłuchają biednej szesnastolatki ... ja nad nimi mogę górować tylko intelektem

Cytat:
Ojej... Biedactwo... Ale jak pomyślę, że ja tez będę musiała to przejsć to... Oj! Ja sie już boję.... amandi, dodaję ci otuchy i przyjacielsko klepię po ramieniu

Dzięki . Bój się, bo to coś... brr... po tym zostaje się tylko ...

Cytat:
piękny opis sceny... Lepiej weź jeszcze jadną chusteczkę do tego monitora, bo znowu musisz go wycierać

Idę do Tesco po kolejną paczkę . No wiesz? Bo powiem Hałsowi, że śmiejesz się z jego pióropusza

Cytat:
Poprawić, poprawić To lepiej brzmi Oj, biedny Hałsio... Coś tam było napisane... Myśl, myśl! - i tu przypomnia mi się Kubuś Puchatek

No, chyba tylko w Puchatku przemocy nie było . Nie licząc pszczół i tych różnych przeróżnych strachów . Już poprawione *melduje* . Hałs zapomniał wziąć rano lekarstwa na pamięć ... to dlatego ...

Cytat:
Mam nadzieję W końcu jak ja bym dotrwała do końca roku szkolnego bez jakiegoś Twojego ficka? No jak? (...) A czemu nie? Jak możesz to skrob, a jak nie, to wypróbujemy siłę perswazji... xDD Nie no, ale serio, liczę na jkaiś mały epilog

Na pewno byś wytrzymała . Gorzej ja bez Twoich . Mam pomysł na epilog, ale zależy czy będę miała czas na napisanie ... Już wymyśliłam scenkę jak u psychiatry . Wieem, że już wysłałam ich tam w "Hypnosis", ale te profesja zawsze kojarzy mi się z Hałsem

Całuję gorrrrrrrrrąco


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JigSaw
Ortopeda
Ortopeda


Dołączył: 10 Gru 2008
Posty: 2349
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Z Doliny Gumisiów ;)
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:33, 26 Kwi 2009    Temat postu:

Amandi Moja kochana Amandi Ponieważ dopiero przed chwilą postanowiłem nadrobić zaległości w czytaniu Huddy fików ( do tej pory zaspokoiłem się zdjęciami B O S K I E J Lisy ) pierwsze co zrobiłem to było wyszukanie wzrokiem Ciebie i Twojego dzieła

Cytat:
Idiotyczna, praktycznie bezużyteczna broń. Prawdopodobieństwo ogłuszenia przeciwnika było minimalne, ale mimo wszystko House czuł się pewniej, mając cokolwiek w rękach.


House używający wazonu w charakterze bejsbola ew. maczugi - widok bezcenny Ale sprytny diagnosta na pewno opanował sztukę zabijania kciukiem i skutecznie zamieni w pył Edwarda


Cytat:
Cholera jasna! Wykręciła szybko głowę do tyłu, z rozpaczą w oczach spoglądając na wyjątkowej urody kawałek jasnej tkaniny, smętnie zwisający z wystającego gwoździa. A potem, dla porównania, zerknęła na pozostałości swojej prostej, białej sukienki, tak dobrze podkreślającej pierwszą opaleniznę. Nienawidzę go, podsumowała w myślach. A jeszcze bardziej nienawidzę włamywaczy, dodała z wściekłością, tocząc dookoła wzrokiem. Mieszkanie wyglądało niczym po nawiedzeniu przez huragan stulecia


Hm...Lubię tego gwoździa, to naprawdę fajny gwóźdź! Szkoda, że nie zdarł całego ubrania z Lisura, ale cóż - nie można mieć wszystkiego

Cytat:
Włączy jakiś kiczowaty melodramat, żeby tylko zagłuszyć uciążliwą ciszę panującą w domu, i pójdzie się przebrać. Może nawet zszyje porwaną sukienkę. Jeśli będzie miała czas, oczywiście. Ostatnio...


Włączy Modę na Sukces i nie pójdzie się przebrać Zabraniam! Sukienki też zabraniam zszywać ...Amandi kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera Najpierw rozbierasz nam Lisę, a teraz chcesz ją ubrać *oj bo się pogniewamy*


Cytat:
Ktoś wzniósł okrzyk wojenny Apaczów, a chwilę potem powietrze przeciął jej ulubiony wazon, odziedziczony po pra-pra-prababce. Cuddy zasłoniła się odruchowo rękami, częściowo chroniąc twarz, i straciła równowagę od impetu, z jakim zadany był cios. Upadła, uderzając głową o kant ściany. Zanim zapadła ciemność, zdążyła jeszcze tylko usłyszeć soczyste przekleństwo, wypowiedziane przerażonym głosem... House’a?!


O nie ! Wiedziałem, że House jest indiańcem, ale Apacz? Siuksowie są bliżsi mojemu A uderzenie wazonem to jakaś gra wstępna? Nie ... już wiem House chciał uleczyć migrenę Cuddy, a najlepszy sposób to klin klinem Chociaż mógł poprosić sąsiadkę Goździkową o interwencję .... Goździkowa przypomina na ból głowy baniak wina

Cytat:
- Może mógłbym roztrzaskać na tobie krzesło? – Edward z udawaną nonszalancją oparł się o ścianę i założył ręce. Najwyraźniej jemu nic nie było w stanie zepsuć demonicznej radości płynącej z dzisiejszego spotkania z dr Gregory’m House’em.
- A co, oszczędziłeś jakieś po twojej ostatniej wizycie? – zakpił House, przysuwając się odrobinę w prawo do wspomnianego krzesła. Krok do przodu, dwa kroki w prawo, krok do tyłu, krok w lewo i znowu dwa kroki w prawo.


Edward chce zabić House'a krzesłem, a ten ćwiczy kroki do fokstrota? I dlaczego mnie to nie dziwi

Cytat:
Och, ćwiczę solówkę do turnieju cheeleaderów. Moja partnerka zemdlała po ostatnim obrocie – Greg wskazał obojętnie na Cuddy.


Prawie zgadłem


Cytat:
Edward powolnym, zamaszystym ruchem odsłonił swój uroczy, szary tweedowy płaszczyk i wciągnął lśniącą czernią broń zza pasa. Gregory znieruchomiał, bacznie śledząc wzrokiem każdy ruch przeciwnika. No tak, zdaje się, że był na przegranej pozycji. Cholera. A jeszcze nie zdążył odciąć Verze głowy i zatknąć jej na palu przed swoim mieszkaniem. Wyobraził sobie miny przechodniów i ich nerwowe telefony na policję i... parsknął śmiechem.


I w tym momencie, przestaje mi być do śmiechu... żeby tylko nie trafili Cuddy przy całej tej szamotaninie vel strzelaninie

Cytat:
A jesteś szczęśliwa?
- Teraz tak – odparła takim tonem, jakby oznajmiała podanie obiadu do stołu. Zauważył, że kąciki jej warg powędrowały ledwo dostrzegalnie w górę. Wziął z niej przykład. I również spojrzał na klosz.


Więc i ja jestem szczęśliwy... Cieszę się szczęściem Cuddy i cieszę się że uzupełniłem dobową dawkę Huddy tak wspaniałym i napisanym po mistrzowsku Fikiem ... Ty wiesz, że Twoje dzieło wcisnęło mnie w fotel i nie mogę się ruszyć

Wierny i oddany czytelnik, JigSaw


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:24, 02 Maj 2009    Temat postu:

Jig
Cytat:
Amandi Moja kochana Amandi Ponieważ dopiero przed chwilą postanowiłem nadrobić zaległości w czytaniu Huddy fików ( do tej pory zaspokoiłem się zdjęciami B O S K I E J Lisy ) pierwsze co zrobiłem to było wyszukanie wzrokiem Ciebie i Twojego dzieła

Jiiiiiig! *krzyczy uradowana i biegnie go ściskać* ! A ty wiesz, jak ja czekałam na twój komentarz po drugiej części? Nie wiesz . A czekałam . Aa... *czerwieni się* cieszę się, że byłam pierwsza, choć kompletnie na to nie zasłużyłam . *ściska jeszcze ponownie, tym razem dużo mocniej*. No, co jak co, ale Lisie urody odmówić nie można

Cytat:
House używający wazonu w charakterze bejsbola ew. maczugi - widok bezcenny Ale sprytny diagnosta na pewno opanował sztukę zabijania kciukiem i skutecznie zamieni w pył Edwarda

bezcenny, na pewno . Szczególnie dla Cuddy, która zaliczyła spotkanie trzeciego stopnia z tą "maczugą" , a ten widok był ostatnim, jaki zapamiętała przed utratą przytomności . Heej, no wiesz? House nie morduje kciukiem słabszych !

Cytat:
Hm...Lubię tego gwoździa, to naprawdę fajny gwóźdź! Szkoda, że nie zdarł całego ubrania z Lisura, ale cóż - nie można mieć wszystkiego

Gwóźdź jest cool podglądacz , dlatego go tu włączyłam. Zresztą, sama miałam przyjemność zawrzeć z nim znajomość . Cóż, you can't always get, what you want

Cytat:
Włączy Modę na Sukces i nie pójdzie się przebrać Zabraniam! Sukienki też zabraniam zszywać ...Amandi kto daje i zabiera ten się w piekle poniewiera Najpierw rozbierasz nam Lisę, a teraz chcesz ją ubrać *oj bo się pogniewamy*

MnS . tak się zastanawiam, jak Kutner zechce wrócić, to może przywrócą go do życia tak, jak Taylor . No wiesz? Toż to biała sukienka! Trzeba zszyć! Na jej ślub z Hałsem ją kupiła!

Cytat:
O nie ! Wiedziałem, że House jest indiańcem, ale Apacz? Siuksowie są bliżsi mojemu A uderzenie wazonem to jakaś gra wstępna? Nie ... już wiem House chciał uleczyć migrenę Cuddy, a najlepszy sposób to klin klinem Chociaż mógł poprosić sąsiadkę Goździkową o interwencję .... Goździkowa przypomina na ból głowy baniak wina

Wiesz, jak Hałs ma naprawdę na imię?....... ale nikomu nie mów....... Pocahontas . baniak wina? No, kochany, to już wiem, czego jutro w sklepach szukać, jak nie będzie mi huczało, tylko ćmiło w głowie .

Cytat:
Edward chce zabić House'a krzesłem, a ten ćwiczy kroki do fokstrota? I dlaczego mnie to nie dziwi

Bo przy House'ie bycie zdziwionym oznacza wieczność . Więc trzeba się odzwyczaić

Cytat:
Prawie zgadłem

Tańczyli fokstrota na turnieju cheeleaderów... ek.. zgadłeś

Cytat:
I w tym momencie, przestaje mi być do śmiechu... żeby tylko nie trafili Cuddy przy całej tej szamotaninie vel strzelaninie

jeśli tylko nie wpadnie na pomysł, żeby się podnieść

Cytat:
Więc i ja jestem szczęśliwy... Cieszę się szczęściem Cuddy i cieszę się że uzupełniłem dobową dawkę Huddy tak wspaniałym i napisanym po mistrzowsku Fikiem ... Ty wiesz, że Twoje dzieło wcisnęło mnie w fotel i nie mogę się ruszyć

*staje się mokrą plamą...* ........ dziękuję - ty zawsze wiesz, jak podnieść mnie na duchu, nawet jeśli miałam nie najlepszy dzień ....... Ja też jestem szczęśliwa i za to ci dziękuję z caaaaałej siły .. *oblewa się... nie, nie kawą , rumieńcem*

Pisząca z dedykacją dla ciebie, i równie wierna czytelniczka, Amandi


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ECC
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 1645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:34, 02 Maj 2009    Temat postu:

Słońce, nawet nie wiesz jak strasznie bym chciała pisać takie cudowne komentarze jak twoje. Przy nich zawsze zatrzymuję się dłużej i puchnę z samozadowolenia.
No... ale nie umiem.

Mam nadzieję, że fakt, iż po twoim fiku postanowiłam przeczytać Zmierzch będzie dla Ciebie najlepszym dowodem twojego kunsztu. Ale przecież Ty i tak wiesz, że jesteś genialna.



Chylę czoła,
A.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:54, 02 Maj 2009    Temat postu:

ECC
Cytat:
Słońce, nawet nie wiesz jak strasznie bym chciała pisać takie cudowne komentarze jak twoje. Przy nich zawsze zatrzymuję się dłużej i puchnę z samozadowolenia.
No... ale nie umiem.

Założę szkołę pisania komentarzy . Nie, ale tak na serio, to ja piszę tak przecież dzięki Twoim opowiadaniom, zaraz po ich przeczytaniu - właściwie to piszą je za mnie moje emocje, które ty rozbudziłaś ... Oo, widzisz, jak ja na ciebie dobrze działam? Od razu podnoszę morale .

Cytat:
Mam nadzieję, że fakt, iż po twoim fiku postanowiłam przeczytać Zmierzch będzie dla Ciebie najlepszym dowodem twojego kunsztu. Ale przecież Ty i tak wiesz, że jesteś genialna.

Czekaj..... ja radzę najpierw obejrzeć film, a dopiero potem książkę przeczytać . Ja nie wiem, czy byłabym tak zafascynowana, gdybym zrobiła odwrotnie .
Kurczę, ECC, ty mówisz, że nie umiesz pisać komentów? Piszesz świetnie , bo w tym momencie to ja powoli zaczynam się rozpływać z radości i dumy, a nie wiem, czy powinnam -> za duża ilość samokrytycyzmu . rany, kochana Tyś moja, dziękuję Ci z całego serduszka i robię się czerwieńsza od ogniście czerwonego topu, który aktualnie mam na sobie ...

Ściskam niesamowiiiiiiiiiicie mocno


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:27, 03 Maj 2009    Temat postu:

ulala! Dawno mnie tu nie było, a tu proszę! Tyle do nadrobienia! Ale już przeczytałam i jestem mile zaskoczona. Ciekawie poprowadziłaś fika do końca i jak już kiedyś pisałam ,,coś" tu się cały czas działo
Naprawdę bardzo fajny pomysł na fika i rewelacyjnie wyklonany. Szkoda jedynie, że to już koniec
Pozdrawiam

P.S. Coś jeszcze przykuło moją uwagę. Egzamin mat - przyr. hmm... Rówieśniczki???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Pon 20:49, 07 Wrz 2009    Temat postu:

No, no, no! Pierwszy losowo wygrzebany fik tego dnia i takie COŚ mi się na początek trafiło.

Przeczytałam jednym tchem wszystko od razu (duży plus czytania fików nie na bieżąco, nie trzeba wyczekiwać kolejnej części, a tutaj czekanie byłoby istną katorgą!).

Muszę powiedzieć, że sporo czasu minęło od tego, kiedy ostatnio trafiłam na tak perfekcyjnie skonstruowaną i OPOWIEDZIANĄ historię. Jestem pod wielkim wrażeniem języka - narracja w nim prowadzona niesamowicie płynnie przeprowadzała przez wydarzenia, pokrótce, ale jak wyraziście nakreślone postaci. Rzekłabym o tym tekście, że napisany ze smakiem, w jakiś nonszalancki i niewiarygodnie łatwy sposób. Odnoszę wręcz wrażenie, że autorka bez żadnego wysiłku, wystudiowanym pewnym ruchem pióra (ołówka, klawiatury) przelała na papier gotowy produkt swojej bogatej wyobraźni. W tym opowiadaniu czuję, ba! widzę nawet między wierszami, po każdej kropce, za każdą sylabą lekkość. To się czyta więcej niż z przyjemnością i zapartym tchem. Aż mnie ciarki przechodzą w momencie kiedy właśnie zdaję sobie sprawę z tego jakim talentem musi być obdarzona osoba, która napisała COŚ takiego. To jeden z tych niewielu momentów, gdy urzeczona tekstem zostaję równie silnie (a może nawet więcej, bardziej, mocniej) zaintrygowana jego autorem.

amandi, spotykam Cię po raz pierwszy (dopiero, niestety albo nie pamiętam wcześniejszego spotkania z Twoją twórczością-to przypuszczenie jest jednak z gruntu zdane na odrzucenie, bo niby jak mogłabym Cię nie zapamiętać?!) i nie mogąc oprzeć się temu magicznemu wrażeniu (którego nie potrafię opisać, ale podejrzewam, że Ty zrobiłabyś to bez najmniejszego trudu), jakie na mnie wywarłaś, niziutko chylę czoła i dziękuję za fantastyczne opowiadanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin