Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Still alive...[M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:06, 24 Mar 2011    Temat postu: Still alive...[M]

Witajcie!

Wyszło, jak wyszło... Nie kamienujcie za błędy, Bety dalej nie mam. Mam nadzieję, że tym razem udało mi się rozwinąć Pomysł wpadł, oglądając „Licencję…”

Dedykuję Gorzacie za te cenne wskazówki

No nic, zapraszam do czytania




Still alive[M]

Słońce wzeszło, budząc mieszkańców New Jersey. Cuddy powoli wstała i poszła do łazienki. Głowa jej pękała, oczy miała zapuchnięte od płaczu. Przypomniała sobie wczorajszy wieczór i łzy spłynęły po jej policzkach. Pokłóciła się z Housem. Ich pierwsza poważna kłótnia. Powiedziała o jedno słowo za dużo, ale on też nie był bez winy. A przecież poszło o taką głupotę, taki drobiazg. W efekcie diagnosta wyszedł, trzaskając drzwiami, a Lisa przepłakała prawie całą noc. Teraz żałowała tego, co powiedziała w złości.„On naprawdę się stara. Przynajmniej próbuje.”- pomyślała, mierząc temperaturę. Ból głowy dalej nie ustępował. „ No pięknie, 37.8”.Mimo to, Cuddy zaczęła szykować się do PPTH. Musiała porozmawiać z Housem. Przyzwyczaiła się do niego. Lubiła się przy nim budzić, przy nim zasypiać… poznała go od tej innej strony. Nie chciała tego stracić. House nie zawsze był taki doskonały, ale ona go kochała. I tylko to było ważne.
Z tymi rozmyślaniami wsiadła do auta i pojechała.



Ciągle go nie było, chociaż wybiła już 13.00. Owszem, Gregory zawsze się spóźniał, ale nigdy aż tak. A Lisa czuła się coraz gorzej. I psychicznie i fizycznie. Tak jej na nim zależało. I czasami zastanawiała się, czy nie bardziej, niż jemu na niej. On nigdy nie powiedział wprost, że ją kocha. Często nie było go wtedy, kiedy Lisa najbardziej go potrzebowała. „ Ale dobrze mi z nim.”- Cuddy zganiła rozum za podsuwanie wątpliwości, które tylko psuły jej humor. Wyjęła kolejną już, piątą paczkę chusteczek.
„No tak, Wilson!”- pomyślała i poszła do swojego przyjaciela.

- Boże, Cuddy, ale się zaprawiłaś. – Onkolog pokręcił głową.
- Tak, wiem. Widziałeś House’a?
- O ile się nie mylę, jeszcze nie przyszedł do pracy. Ale czemu… O nie, tylko nie mów, że się pokłóciliście!
- Tak jakby. I to o taką głupotę… Ja powiedziałam za dużo, on też. Wczoraj wyszedł, trzaskając drzwiami. Wilson, mi na nim zależy. Kocham go.
- Lisa, on też cię kocha. I na pewno nie jest mu łatwo. Moim zdaniem teraz powinnaś iść do domu i położyć się. Jesteś ostro przeziębiona. A House na pewno do ciebie przyjdzie. Wszystko będzie dobrze. – Wilson uśmiechnął się do swojej przyjaciółki. Czasami był strasznie zły na House’a. Zachowywał się jak dziecko. Postanowił, że gdy tylko House się pojawi, powie mu, aby poszedł do Cuddy.
- Chyba masz rację. Tylko ja… po prostu boję się. Że on pewnego dnia odejdzie bez pożegnania, po kolejnej głupiej kłótni.
- Musiałby upaść na głowę. Cuddy, myślisz, że czemu tak komentował twój wygląd przez te wszystkie lata? Czemu psuł każdą twoją randkę? Naprawdę mu na tobie zależy, chociaż nie zawsze umie to okazać. Wiesz, jaki on jest. A kłótnia na pewno się wyjaśni. Teraz idź do domu i zaparz sobie ciepłej herbaty. – uśmiechnął się Wilson.
- Dobrze. Dzięki, Jamie. – Cuddy uścisnęła swojego przyjaciela i skierowała się do wyjścia. Będąc przy drzwiach, odwróciła się.
- Wilson?
- Tak, Cuddy?
- Jak House przyjdzie, to powiedz mu… powiedz mu, żeby przyszedł.
- Tak zrobię, Lisa…




Weszła do domu i położyła torebkę na stoliku. Naprawdę źle się czuła. Zdjęła płaszcz i skierowała się do kuchni po tabletki przeciwgorączkowe. Nagle w salonie zapaliło się światło.
- Boże, House, chcesz, żebym umarła ze strachu? – krzyknęła, widząc siedzącego na kanapie diagnostę.
- Przepraszam. – House był jakiś inny. Poważny. – Lisa…
- Tak, wiem. – Usiadła na kanapie obok Grega i chwyciła go za ręke. – Co do wczorajszego wieczoru…
- Poczekaj, pozwól mi dokończyć. – Spojrzał na nią i pogładził ją po policzku. – Przepraszam. Za wczoraj, za wszystko. Wiem, że było ze mną ciężko.
- Było?
- Znaczy… jest. Jestem nieodpowiedzialny, nie wspieram cię w trudnych chwilach… I chcę, żebyś wiedziała… Ja bardzo się kocham.
- Ja ciebie też. – Po jej policzku spłynęła łza. Łza szczęścia. Nie minęła doba, a tak się za nim stęskniła. Uświadomiła sobie, że przez te wszystkie lata, on, w jakiś pokrętny, niezrozumiały sposób zawsze był przy niej. Gdy komentował jej wygląd, czepiał się o wszystko… Przytuliła się do niego. Poczuła jego perfumy, których zapach był dla niej najpiękniejszy na świecie.
- Jesteś rozpalona. – Diagnosta położył jej rękę na czole. – Połóż się, a ja przyniosę ci tabletki. – Pocałował ją w policzek i poszedł do kuchni. Lisa popatrzyła rozmarzona za oddalającym się Housem. Wzruszyła ją jego opiekuńczość. Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał.
Przebrała się w pidżamę i położyła do łóżka.
- Proszę. – House wszedł do sypialni i podał Lisie tabletkę i szklankę wody. Cuddy posłusznie popiła lek. Gregory już chciał wyjść, ale brunetka przytrzymała jego rękę.
- Zostań ze mną. – spojrzała na niego. Była pewna, że odmówi, że wymyśli jakąś bzdurną wymówkę, jak to zwykle robił, ale tym razem uśmiechnął się do niej ciepło i usiał obok, na fotelu.
- Łał.
- O co chodzi? – spytał.
- Już myślałam, że wymyślisz jakąś wymówkę, byle tylko ze mną nie siedzieć. W ogóle jesteś dzisiaj inny.
- Po prostu… uważam… Nie zasługiwałaś na to, jak cię traktowałem. – zaczął. Lisa widziała, że jest mu ciężko o tym mówić. Od zawsze miał problem z wyrażaniem uczuć. Trzeba było analizować, domyślać się, czytać między „wersami”. Jednak dzisiaj, po tej kłótni, wreszcie postanowił się otworzyć.- Mam na myśli to, że nie zawsze zachowywałem się w porządku… a właściwie nigdy. I nie potrafiłem powiedzieć ci, jak bardzo jesteś dla mnie ważna. Przez te wszystkie lata bezskutecznie starałem się zwrócić twoją uwagę.- House uśmiechnął się na to wspomnienie.
- Ale teraz już nie musisz. – Lisa pocałowała diagnostę w usta. Była szczęśliwa. Wreszcie nie musiała analizować.
- Wiem.-uśmiechnął się. – Spróbuj zasnąć.
- Ale nie pójdziesz? – spytała sennym głosem, spoglądając mu w oczy. Gdy w nie patrzyła, widziała tylko błękit. To był jej ulubiony kolor.
- Nie pójdę. Będę cały czas. – spojrzał na zasypiającą Lisę i pogładził jej delikatną skórę wierzchem dłoni. – Będę nawet wtedy, gdy nie będziesz o tym wiedziała…




Obudziło ją pukanie do drzwi. Cuddy wstała i rozejrzała się po mieszkaniu. „House już poszedł? Dziwne.”- pomyślała, idąc co drzwi. Poczuła jakąś pustkę. Wyszedł tak bez pożegnania, nie obudził jej…
Cuddy otworzyła. Na wycieraczce stał Wilson.
-Cześć, James. – Cuddy uściskała przyjaciela.
- Witaj, Lisa. Muszę….
- Pogodziliśmy się z Housem! – powiedziała radośnie, wpuszczając onkologa do domu.
- Co? Ale jak to?
- Jak wczoraj przyszłam do domu to on był. Jakiś inny. Pierwszy raz powiedział, że mnie kocha.
- Lisa. – Onkolog spojrzał na nią uważnie. – O której to było?
- Wieczorem. James, jestem taka szczęśliwa. On się zmienił. Był taki troskliwy, siedział ze mną całą noc. To znaczy chyba całą. Rano już go nie było. Zniknął bez słowa. Pewnie dostał nowy przypadek. – spojrzała na przyjaciela. Miał bardzo dziwny wyraz twarzy. Malował się na niej smutek i przerażenie.
- Jesteś pewna, Cuddy?
- James, przecież sobie tego nie wymyśliłam. To był najpiękniejszy wieczór w moim życiu. Ale… coś się stało? – spytała zaniepokojona. Zaczynała mieć złe przeczucia. Gdy spojrzała na Jamesa, ten spuścił wzrok. Coś było zdecydowanie nie tak.
- Lisa… to co mówisz jest niemożliwe. Ja… nie wiem, jak ci to powiedzieć. House..on nie żyje, Cuddy. Został potrącony przez samochód, wczoraj o 14.00. – wydusił z trudem. Było mu bardzo ciężko mówić o tym Cuddy. Ona otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i nie mogła wymówić ani jednego słowa. Czuła się, jakby wyfrunęła ze swojego ciała i z boku oglądała jakiś durny dramat. To do niej kompletnie nie docierało.
- James… James, to niemożliwe! Słyszysz?! To nie jest prawda! Pomyliliście się! To nie jest on. House u mnie wczoraj był! Był przy mnie. Powiedział, że mnie nie zostawi, słyszysz?! – Była strasznie roztrzęsiona.
- Nie ma mowy o żadnym błędzie. Kazali mi…. Zidentyfikować ciało. Lisa, mi też jest ciężko w to uwierzyć. – chciał ją przytulić, ale ona się wyrwała.
- To nie prawda! – krzyknęła – on tu wczoraj wieczorem był! – Łzy zaczęły spływać po jej gładkich policzkach. Była taka bezsilna. – Nie wierzysz mi… Był przy mnie. Rozmawiałam z nim, pogodziliśmy się. Powiedział, że mnie kocha… - Lisa zaniosła się szlochem. Nie wierzyła. Po prostu nie wierzyła! Wczoraj było tak pięknie. A teraz dowiedziała się…
- Cii… Lisa, spokojnie. – Wilson mocno przytulił przyjaciółkę. On też bardzo to przeżywał. Ale najbardziej martwił się teraz o Lisę. Ona tak bardzo go kochała.
- Wilson, ja nie wierzę...Ja po prostu nie wierzę...- powtarzała to zdanie jak mantrę. Wierzyła, że on wczoraj u niej był. Chciał jej powiedzieć. Chciał powiedzieć, jak bardzo była dla niego ważna. Że ją kochał. A teraz już nigdy go nie zobaczy...

Now I feel I am on my road
Now I feel I can change the world
You're never die
And you're all my life
I say you're never die
In my heart your still alive...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gorzata
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 12 Lut 2010
Posty: 3805
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:38, 24 Mar 2011    Temat postu:

Wow, dzięki. Nie spodziewałam się takiej dedykacji. Ale miło. Cieszę się, że mogłam pomóc.
Tekst mi się podoba. Początkowo myślałam, że będzie z jakimś happy endem, a tu niespodzianka. I nie bardzo wiem, co o tym myśleć. Masz plusa za zaskoczenie mnie. Tak do końca nie wiemy, czy Lisa miała omamy, czy to jakiś duch (to fick - wszystko może się zdarzyć). Ładnie opisane, rozwinęłaś rozmowy, to dobrze. Ja wolę szczęśliwe zaskoczenia, ale może dzięki śmierci nie przesłodziłaś tej historii. Podziwiam Cię, że ciągle coś nowego piszesz, bo moje ficki leżą i kwiczą. A ilekroć mam się za coś zabrać, wynajduję wymówki.
Co do części technicznej - widzę postępy, choć kilka rzeczy przeoczyłaś. Nie rzuca się to już tak w oczy. Kilka błędów w zapisie dialogów, parę razy przeoczyłaś spację po znaku interpunkcyjnym.
Jeszcze raz dziękuję za dedykację i życzę Weny na nowe ficki!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:27, 24 Mar 2011    Temat postu:

To było takie... paranormalne?

Do rzeczy. Po pierwsze - beta. Po drugie - sztuczne dialogi. Po trzecie - Lisa mi się podoba, trafnie opisałaś jej uczucia. Po czwarte - przesłodzone. Po piąte - przy odrobinie pomocy i regularnie pisanych tekstach (trening czyni mistrza) mogłabyś może stworzyć coś co nas niemal powali na kolana.

Powodzenia


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LissLady
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Sty 2011
Posty: 185
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: R-sko
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:12, 25 Mar 2011    Temat postu:

Gorzata, dziękuję!
Starałam się jakoś to opisać, bo wcześniej mi nie wychodziło. A co do końcówki, to tak właśnie miało być Chciałam, żeby czytelnik sam sobie dopowiedział. Czy Cuddy miała omamy, czy on tam naprawdę był?
Jeszcze raz dzięki

Pinky, no cóż, dziękuję za wskazówki.
Ciągle coś piszę, praktycznie codziennie. Starałam się przy tym ficku, ale spodziewałam się słów krytyki. House miał być taki miły. O to mi właśnie chodziło. A co to tej "paranormalności", to tak jak powiedziałam Gorzacie. Czytelnik sam miał sobie dopowiedzieć.
Co do gramatyczności, wiem, nie mam jeszcze bety.
To chyba tyle Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin