Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Tego się nie robi (House'owi) [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:18, 12 Lut 2009    Temat postu: Tego się nie robi (House'owi) [M]

W przypływie ...właściwie nie wiem jakiej odmiany Wena popełniłam poniższego potworka.

Instrukcja obsługi:
1. Jest przydługi, bo nie wiedziałam jak podzielić.
2. Inspirowany jak widać filmem, i jak nie widać wierszem.
3. Trudno powiedzieć czy powinien się znaleźć w tym dziale.

PS. Na dole możecie oficjalnie wieszać na mnie psy
PS.2. Dedykuję tym, którym mimo wszystko się spodoba



Zweryfikowane przez Syśkę

"TEGO NIE ROBI SIĘ (HOUSE'OWI)"

Słup ostrego światła wdarł się do wnętrza pokoju przez nie zasłonięte okno. Grymas na twarzy Gregory’ego Housa zwiastował jego rychły powrót na jawę. Zanim jednak otworzył oczy otulony jasną, kwiatową kołdrą upajał się przez chwilę zapachem świeżej pościeli stłumionym słodką nuta jej Indian Summer.
Miniona noc była dla niego jak sen, i to taki sen, z którego nie chcesz się obudzić. Oddychał głęboko z błąkającym się na twarzy delikatnym uśmiechem.
Czuł się jak ułaskawiony w ostatniej chwili od śmierci skazaniec. Jakiż był głupi broniąc się wszystkimi siłami przed tym co i tak okazało się być nieuniknionym.
Los zakpił sobie z nich. Teraz patrząc na szczęście, które ich rozpierało musiał rechotać w głos ze swojego żartu.

House zaśmiał się głośno wtórując mu.
Podniósł się z łóżka i złapał leżące na podłodze jeansy.
- Odpowiedzialni ludzie już od świtu są w pracy - zakpił na głos przeczesując rękami włosy.

Na stole w kuchni stał talerz z kanapkami. Spojrzał na lodówkę, do której Lisa przyczepiła karteczkę.
„JEDZ SZYBKO! OD GODZINY POWINIENEŚ BYĆ JUŻ W PRZYCHODNI! L. : ) ”

Włączył ekspres do kawy i złapał jedna z kanapek.
I co teraz? Będziemy paradować za rączkę po korytarzach PPTH? Nieee.. to żadnemu z nich się nie przysłuży. On miał swoją złą reputację, której dla dobra ogółu nie mógł utracić.
Gdyby Kaczuszki zobaczyły go migdalącego się z Cuddy na korytarzu jego autorytet byłby zrujnowany, weszliby mu na głowę, podważali jego diagnozy i co gorsza nie przejmowali by się jego docinkami.
A pacjenci?? Aż strach pomyśleć… uśmiechy, podziękowania, uściski rąk. Na samą myśl robiło się niedobrze.
Czy „chwila zapomnienia” miałaby przewracać jego życie do góry nogami?

Zaśmiał się do swoich wywodów.
Zresztą Cuddy – poważna, szanowana Administrator Szpitala nie mogłaby się pokazać publicznie w towarzystwie najbardziej nieokrzesanego, nietaktownego i… nieogolonego faceta w New Jersey!
Uśmiechnął się ponownie zadowolony z udanej samo-perswazji. Mógł teraz spokojnie dokończyć śniadanie.

Dzwonek do drzwi.
"Cholera, zawsze przychodzą nie w porę"
Z kanapką w ręku dokuśtykał do drzwi i spojrzał przez wizjer.
W progu stał ubrany w policyjny mundur młody chłopak.
House otworzył zdziwiony przełykając kęs jedzenia.
- Czy tu mieszka Lisa Cuddy? – chłopak zapytał poważnie.
- Tak – House był trochę zdezorientowany.
- Czy jest pan jej mężem? – kontynuowała policjant.
- Ona kazała o to zapytać? – prychnął ze śmiechem Greg – proszę jej przekazać, że niedoczekanie… Niech pan jej powie, że kanapki to zdecydowanie za mało, żeby mnie zmusić do oświadczyn.
- Proszę pana! – policjant najwyraźniej nie znał się na żartach – Ta kobieta została napadnięta.
House spojrzał na chłopaka jakby ktoś odłączył mu zasilanie. Głupawy uśmiech zastygł mu na twarzy.
- Karetka zabrała ją do szpitala. Prawdopodobnie był to napad rabunkowy
Kolejne słowa policjanta hulały w jego głowie bez konkretnego ładu. Torebka. Nóż. Karetka.
Mięśnie twarzy drgały mu bezwiednie, a oczy patrzyły gdzieś nie widząc.
- Który szpital? – wargi Housa wypowiedziały tę kwestię bez wiedzy mózgu.
- Princeton - Plainsboro
Trzask drzwi przerwał rozmowę.
Mózg Housa próbował wrócić do swoich podstawowych funkcji.
Machinalnie wciągnął T-shirt. Założył kurtkę i buty.
Wyszedł.

W korytarzu na ostrym dyżurze szpitala PPTH panował jak zwykle chaos i harmider. Greg szybko przesuwał się między błądzącymi pacjentami szukając wzrokiem dr Cameron.
Wypatrzył ja wreszcie pod ścianą, przytuloną do Chase’a.
Zamiast wziąć się za swoją robotę to się obściskują po kątach” – pomyślał z wściekłością.
- Gdzie ona jest?! – krzyknął gniewnie w ich stronę.
Cameron spojrzała na niego zaczerwienionymi oczami. Szybko podeszła i bez słowa objęła go.
- Nie wieszaj się na mnie tylko powiedz gdzie jest Cuddy? – powiedział oschle rozglądając się po sali coraz bardziej zirytowany.
Pacjenci i personel przyglądający się tej scenie patrzyli na niego zaciekawieni, inni skonsternowani.
Czuł się jak na jakiejś cholernej karuzeli. Migające twarze, młyn w głowie, nawet ucisk w żołądku.
- House, nie możesz jej … - Cameron mówiła wolno drżącym głosem.
- Ja jej nie zamierzam w niczym pomagać! Nie rozumiem tylko dlaczego Chase tu stoi i się głupio gapi zamiast ją operować!
Czy oni wszycy są naprawdę takimi idiotami za jakich ich miał?! Stali tu i gapili się na niego zamiast ratować Lisę!
Cameron spuściła głowę trzymając go nadal za ramiona.
O w dupę! Ten też się będzie wieszał?!” – pomyślał House na widok Chase'a śpieszącego na pomoc Alison.
- Co to do cholery jest?! Mamy Cię?! Ukryta kamera?! Ludzie, co się dzieje?! – Greg nie był pewien czy te słowa wypowiedział na głos.
Kiedy ta szopka się skończy? Niech go puszczą do Lisy bo chyba nikt tu nie jest zainteresowany jej zdrowiem.
Zrobił krok w tył, aby się uwolnić. Zamierzał znaleźć kogoś kompetentnego w tym cyrku osłów.
- House… House!- Chase powtórzył głośniej, bo odniósł wrażenie, że diagnosta go nie słyszy.
Sam nie wierzył jeszcze w to co chciał mu powiedzieć. Czuł się skołowany, ale widział, że Cameron nie potrafi wydobyć z siebie słowa – Ona nie żyje, House. Cuddy zmarła w kartce! Nic nie mogliśmy zrobić.
Chirurg aż cofnął się pod naporem lodowatego spojrzenia niebieskich oczu. Wyrażały gniew… wręcz wściekłość i… nic więcej. Jakąś nieodgadnioną pustkę.
- Nie mogliście nic zrobić, bo jesteście idiotami! – House rzucił przez zaciśnięte zęby i odwrócił się.
Zamierzał ją odnaleźć gdziekolwiek była!
Nie żyje? Co znaczy nie żyje?! Ci kretyni z pogotowia mogli wszystko pokręcić. Jak może nie żyć, skoro dopiero co robiła kanapki!?

House przemierzał korytarze szpitala z obojętną twarzą.
Chciał już obudzić się z tego chorego snu. A może to vicodin? Może ma halucynacje? O tak, po takiej dawce endorfin jak wczoraj, nie mógł się dziwić, że jego chory mózg równoważy sobie doznania stwarzając obraz martwej Cuddy. To było chore, ale logiczne.

Pchnął drzwi do prosektorium.
- Doktorze House, bardzo mi przykro… - na drodze stanął mu niski, pięćdziesięcioletni patolog – Wszyscy jesteśmy zszokowani tym co się stało
House przesunął go ręką jak odstawia się ustawione bezmyślnie na środku pokoju krzesło.
Widział już tylko leżącą za nim na stole Lisę.
Podszedł powoli.
Miała na sobie cieniutką, jasną bluzkę w liliowe kwiaty. Wąską ciemną spódnicę, która tak dobrze eksponowała jej krągłe biodra. Twarz pokrywał staranny makijaż. A włosy zwinięte w niepokorne loki opadały na bok.
- Zniszczył jej ulubioną bluzkę – wyszeptał patrząc na nie pasujący do pozostałych czerwonobrązowy kwiat pod biustem.
Uniósł palce i przesunął delikatnie po jej dłoni. Była sucha i chłodna. Lisa nadal nie otwierała oczu.
- Dlaczego jesteś taka głupia?! – krzyknął, aż patolog ze strachu cofnął się o krok. – Głupia i uparta!

W tym momencie do pomieszczenia wpadł zdyszany, ale blady na twarzy Wilson. Zatrzymał chwytając za ramię starszego lekarza. Gestem poprosił, by zostawił ich na chwilę samych.
- Dlaczego nie oddałaś mu tej przeklętej torebki?! – Greg mówił wolno, ale z każdego słowa sączyła się wściekłość i… rozpacz.
- Czy zawsze musi być po Twojemu?! Czy nie mogłaś raz przegrać? – jego głos odbijał się od pokrytych zielonymi kaflami ścian i metalowych drzwi szuflad. – Trzeba było się bać! Robić co kazał! Teraz jesteś wygrana???
Jęk Housa splótł się z tępym odgłosem upadającej na podłogę drewnianej laski.

Z oczu Wilsona zaczęły płynąć gorące stróżki. Nie odważył się jednak podejść do przyjaciela. Stał nieruchomo przy drzwiach będąc jedynym świadkiem tej intymnej sceny.
- To najmniej odpowiednia chwila Cuddy – jego głos przypominał teraz głos matki łagodnie próbującej nakłonić dziecko do zmiany zdania. – Miałem dać Ci te cholerne dzieci… Przecież tego właśnie chciałaś, prawda? …I kanapki… nie zdążyłem podziękować Ci za kanapki

Jego głos drżał, ale twarz pozostawała kamienna. Dłonią przebierał wśród ciemnych loków, które zaczepnie okręcały się na palcach.
- House, ja… - Wilson próbował coś powiedzieć, ale słowa więzły mu w gardle. Zagryzł wargę próbując uspokoić zbyt szybki oddech.
- Zrobiłem tak jak mówiłeś. Poszedłem do niej. – House uśmiechał się gorzko. Oczy jednak patrzyły w pustkę. – Przy drzwiach pocałowałem ją…. A potem kochaliśmy się… Słyszysz James!? KOCHALIŚMY!!!
Krzyk Housa rozrywał powietrze jak tępy topór. Słowa obijały się i z hukiem roztrzaskiwały na podłodze.
Zimne oczy Grega utkwiły w otępiałej twarzy Wilsona.
Przez wiele ostatnich miesięcy słowa, spojrzenia, gesty Lisy drążyły w jego prywatnym, oddzielającym go od tego znienawidzonego świata murze drobne wyrwy. Aż do wczoraj. Wczoraj pozwolił, żeby ten mur pękł i zawalił się całkowicie. I pozbył się go bez żalu…
A teraz ten mur wznosił się na nowo, rósł w zastraszającym tempie. Zamykał go w środku zasłaniając ostatnie promienie światła.


Wilson przetarł oczy.
- House, jedź do domu, zajmę się wszystkim… - James powiedział to cicho jakby dokonywał świętokradztwa.
- Wiem – House uśmiechnął się jakby go obudzono z pijackiego snu. - Musisz tylko poszukać szerokiej…
Zamknął oczy.
Stał tak przez chwilę.
Po czym wyszedł bez słowa.

---

Ciepłe promienie kwietniowego słońca omiatały twarz Housa stojącego na dachu szpitala PPTH.
Z dołu dobiegał dźwięk ulicznego ruchu.
Spojrzał w górę.
- Drwisz sobie ? – zapytał głośno, z kpiną.
Uśmiechnął się.
To był ostatni ludzki gest Gregory’ego Housa.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Syśka dnia Pon 8:58, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:42, 12 Lut 2009    Temat postu:

PS. Na dole możecie oficjalnie wieszać na mnie psy

Oczywiście, ze bede wieszac na Tobie psy Syśka. Jak mogłas ja uśmiercić.
Po fikach oczekuję wzbudzenia emocji pozytywnych, a nie dołujących. Rozpacz House jest mi obca, dlatego tak trudno mi ją zaakceptować.

Z drugiej strony cieszę sie, ze jesteś płodną fikotworczynią, pomysłową i grająca na ludzkich emocjach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jeanne
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 6080
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 18 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:49, 12 Lut 2009    Temat postu:

"Tego nie robi się" w przed walentynkowych opowiadaniach - zabija się Cuddy kiedy wszystko wychodziło na prostą.
*wiesza na Syśce psy*
Chcesz wprowadzić mnie w depresję, prawda? Bo tak sądzę. Wszystko świetne, tylko dlaczego ją zabiłaś? (wiem, że nie wszędzie są szczęśliwe zakończenia, ale to nie przeszkodzi mi takowych lubić)
Cytat:
nie zdążyłem podziękować Ci za kanapki…

Sama nie wiem dlaczego, ale jakoś to we mnie uderzyło. Przywaliło mi i powaliło na kolana.
Weny! I czekam na następne opowiadanie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pikaola
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 23 Mar 2008
Posty: 380
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: B-B
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:51, 12 Lut 2009    Temat postu:

Cudne, nie wiem co napisać.
Myślałam, że Cuddy ostatecznie ożyje, tak wiem głupi pomysł
Zrobiło się tak smutno i znowu zabrano House`owi to co kochał...
Niech weny nachodzą Cię częściej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
minnie
Internista
Internista


Dołączył: 10 Lip 2008
Posty: 663
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:57, 12 Lut 2009    Temat postu:

Oj, oj, oj.....
W prawie Walentynki, takie opowiadania??
Ja w cudownym nastroju, a tu taka tragedia
Jednak mimo smutnej fabuły mi się bardzo podoba
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:03, 12 Lut 2009    Temat postu:

Tu Mąż Syśki!

Wieszajcie na Niej psy - nie miejcie umiaru!
Tak jak ja wieszałem ogromniaste dogi kiedy dowiedziałem się co zrobiła z Cuddy!


Takim zakończeniom mówie stanowczo NIE!!!!!

Tak to prawda! połowa rodziny się na mnie fochnęła!
Ale jeśli znajdziecie w tym opowiadaniu drugie dno zobaczycie, że jest idealne na Walentynki - JEST O MIŁOŚCI

Zresztą w kolejnych wielu fikach Cuddy na pewno będzie żywa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Syśka dnia Pią 8:51, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:11, 12 Lut 2009    Temat postu:

Obiecuję odwiesić jednego jesli następne twoje opowiadanie będzie z big love i 18+.
Obiecuję odwiesić wszystkie jesli zaraz ją ożywisz. Wymyśl coś, np. ze to byl sen albo sama wiesz. w końcu to ty masz pomysły.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pinky
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 252
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: okolice Częstochowy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:51, 13 Lut 2009    Temat postu:

Ja widzę drugie dno:)
podoba mi się ten pomysł, choć smutny. Lubię fiki, gdzie coś się komplikuje, gdzie nie ma koniecznie happy endu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:40, 13 Lut 2009    Temat postu:

no nie kolejny fik doprowadzający mnie do łez
jak mogłaś uśmiercić Cuddy

ale i tak ten fik bardzo ale to bardzo mi się podobał
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sapphire
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 01 Wrz 2008
Posty: 122
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Krainy Szynszyli

PostWysłany: Pią 19:40, 13 Lut 2009    Temat postu: Re: "TEGO NIE ROBI SIĘ ..." [M]

Syśka napisał:

Ciepłe promienie kwietniowego słońca omiatały twarz Housa stojącego na dachu szpitala PPTH.
Z dołu dobiegał dźwięk ulicznego ruchu.
Spojrzał w górę.
- Drwisz sobie ? – zapytał głośno, z kpiną.
Uśmiechnął się.
To był ostatni ludzki gest Gregory’ego Housa.


bardzo podobał mi się ostatni akapit... taki symboliczny... Ale ten fik nie powinien mieć kontynuacji, jest piękny tak jak jest. Wyrzucasz z siebie opowiadania jak karabin maszynowy, a każde jest dobre...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dr. paula
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:16, 13 Lut 2009    Temat postu:

Chociaż dołujący, ale mi przypadł do gustu! Fajnie opisałaś ich uczucia i te House'a żalenie się nad ciałem Cuddy... Po prostu pierwsza klasa!
Cytat:
- Drwisz sobie ? – zapytał głośno, z kpiną.
Uśmiechnął się.
To był ostatni ludzki gest Gregory’ego Housa.



Mimo wszystko super fik taki inny i to w pozytywnym sensie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Izabella
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 227
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 20:21, 13 Lut 2009    Temat postu: Re: "TEGO NIE ROBI SIĘ ..." [M]

Sapphire napisał:
Ale ten fik nie powinien mieć kontynuacji, jest piękny tak jak jest.


Ja też tak uważam, choć wieszałam na tobie psy. Metaforyczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:22, 13 Lut 2009    Temat postu:

Bardzo dziękuję i za psy i za pozytywne komentarze

Cytat:
Ale ten fik nie powinien mieć kontynuacji, jest piękny tak jak jest.


Bardzo dziękuję Sapphire i oświadczam uroczyście, że nigdy nie zamierzałam go kontynuować! Zresztą Cuddy i tak już nie żyje

Cytat:
Fajnie opisałaś ich uczucia i te House'a żalenie się nad ciałem Cuddy... Po prostu pierwsza klasa!


Bardzo się cieszę dr. paula, że odebrałaś to tak jak chciałam to napisać. Z jednej strony było to dla mnie najtrudniejsze opowiadanie, bo nie w moim stylu zupełnie... ale jakoś poszło

Cytat:
Jak mogłas ja uśmiercić.

"Tego nie robi się" w przed walentynkowych opowiadaniach - zabija się Cuddy kiedy wszystko wychodziło na prostą.

Myślałam, że Cuddy ostatecznie ożyje,

Ja w cudownym nastroju, a tu taka tragedia

jak mogłaś uśmiercić Cuddy


Szanowne Wieszające Na Mnie Psy Za Taką Fabułę,
Zastanawiałam się, co musiałoby się stać, aby House mógłby wyrazić swoje uczucia w stosunku do Lisy i... tylko to mi przyszło do głowy

Cytat:
Cytat:
nie zdążyłem podziękować Ci za kanapki…

Sama nie wiem dlaczego, ale jakoś to we mnie uderzyło. Przywaliło mi i powaliło na kolana.


Cieszę się jeanne bo to oznacza, że odniosły zamierzony skutek

Cytat:
Wyrzucasz z siebie opowiadania jak karabin maszynowy, a każde jest dobre...


Sapphire, tak to jest z tym nieznośnym Wenem, że jak juz się go dorwie to trzeba wycisnac do ostatniej kropli bo inaczej możesz go przez ładne tygodnie nie oglądać...

Jeszcze raz dziękuję *bije pokłon czytającym swoje wypociny*
...acha, i wszystkim życzę Hudownych Walentynek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Syśka dnia Pią 22:24, 13 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
runiu
Internista
Internista


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 615
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów Wlkp.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:31, 14 Lut 2009    Temat postu:

Nie wieszam na Tobie psów, bo nie mam psa.

Fik mi się spodobał, bo jest inny niż wszystkie i napisany z pomysłem, co nie zmienia faktu, że smutnych, dołujących zakończeń nie cierpię. Bardzo dobrze i przekonująco opisałaś uczucia House'a.W sumie zgodzę się z Tobą, że fik reprezentuje to, co musiałoby się stać, żeby House wyraził swoje uczucia w stosunku do Lisy. Fik jest bardzo realistyczny i taki rozwój wypadków mógłby się spokojnie w serialu znaleźć, dlatego przekonałaś mnie.

Cytat:
- Musisz tylko poszukać szerokiej…
To taka znaleziona przeze mnie perełka, która obok tej zacytowanej przez jeanne stanowi o klimacie tego fika, z jednej stony ponurym, a z drugiej chyba housowym, takie określenie mi tutaj najlepiej pasuje

Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:45, 16 Lut 2009    Temat postu:

...ktoś zwrócił mi uwagę, że ten tytuł jakiś taki...
...dlatego uzupełniam frazę i podaję linka do [link widoczny dla zalogowanych], który był inspiracją... warto znać, wszak to Nasza Noblistka



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:28, 16 Lut 2009    Temat postu:

Co wyście się wszyscy na moją biedną Cuddy uparli?

Tak pięknie napisane, w dobrym stylu i wogóle, weź dołącz epilog, halucynacje po vidodinie, za dużo wypił czy cokolwiek...
Buuuuuuuuuu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
amandi
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 954
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:44, 17 Lut 2009    Temat postu:

napisane absolutnie cudownie , zwyczajnie, a jednocześnie wprowadzony do tej słodkiej "zwyczajności" napad. Rozwalenie jej na drobne odłamki. Cuddy... Cuddy nie żyje. To nie może byc prawda.. House i Lisa odnaleźli ukryte szczęście, szczęście dane - i zabrane - od losu.......... było tak normalnie, a jednocześnie wspaniale i ekscytująco.. House zjadł śniadanie, które mu przyrządziła, a potem..... potem dowiedział się, że została napadnięta. JEGO Cuddy.. Nic nie mogli zrobić? Jasne, wszyscy tak mówią! Bo czy ktoś przyznał się kiedyś do swej nieudolności? Nie............

Rozmowa House'a z martwą Cuddy była........ nie wiem, jak to opisać.... ściskało mnie w sercu, gdy ją czytałam, gdy czytałam jego wyrzuty... jak ona mogła mu to zrobić? Dlaczego umarła??

I ten ostatni akapit... To pytanie "drwisz sobie?" i ostatni ludzki gest..... skoczył?

Niesamowita opowieść.................... pozostaje mi tylko Tobie pogratulować i życzyc więcej takich, owianych nutą poezji, tekstów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nana
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 367
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tam, gdzie nie sięga wzrok...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:58, 19 Lut 2009    Temat postu:


Cudowne!


Tak, nie powinno się jej uśmiercać!
Ale miałam łzy w oczach przy czytaniu rozmowy House'a z martwą Cuddy. Naprawdę. Twój fik tak niesamowicie wciąga, uzależnia, gra uczuciami...

Mam prośbę.
Nie przestawaj pisać.

Wena(tym razem na dobrze kończącego się fika)
I dziękuję za tego


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madziax
Fasolka


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 3188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: puszka Pandory
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:12, 19 Lut 2009    Temat postu:

a właśnie że powinno się uśmiercać, bardzo fajny fik, Syśka.
tylko nie wiem co myśleć o rozmowie z martwą Cuddy... powiedzmy, ze jak się zapomni o dotychczasowych dokonaniach House'a to można uznać to za bardzo realistyczne
wzruszyłam się
hmm...
Cytat:
Ciepłe promienie kwietniowego słońca omiatały twarz Housa stojącego na dachu szpitala PPTH.
Z dołu dobiegał dźwięk ulicznego ruchu.
Spojrzał w górę.
- Drwisz sobie ? – zapytał głośno, z kpiną.
Uśmiechnął się.
To był ostatni ludzki gest Gregory’ego Housa.

to mój ulubiony fragment!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madziax dnia Czw 14:13, 19 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin