Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wakacje Cuddy [Z][T]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:10, 02 Sie 2009    Temat postu: Wakacje Cuddy [Z][T]

Cytat:
Znów ja... i znów tłumaczenie. Tym razem zakończone, więc na kolejną część nie trzeba będzie oczekiwać tygodniami.
Ograniczenie wiekowe dodane na podstawie pierwszej części, w razie czego później zmienię.
Dajcie znać, jeśli macie mnie już dosyć!

Cytat:
Autor: missaleatoire
Tytuł oryginalny: Cuddy's Vacation






Cuddy westchnęła, patrząc na spływajace po szybach krople deszczu. Miała przed sobą ogromny stos papierów do wypełnienia i absolutnie żadnej motywacji, aby rozpocząć pracę.
- Kiedy tylko skończę tę stertę, pojawi się jeszcze większa. Jaki to ma sens?
Była rozkojarzona i otumaniona. Na dodatek łapało ją przeziębienie, co tylko pogarszało sytuację. Sięgnęła po chusteczkę i wytarła nos, po czym celnie wrzuciła ją do kosza.
Z głośnym jęknięciem oparła głowę na stoliku.

- Dzień dobry, Słonko - usłyszała znajomy, acz dziwnie wesoły głos. Cudownie. Wisienka na czubku jej idealnego dnia.
- Czego chcesz, House? - warknęła, podnosząc się.
- Musisz to podpisać - powiedział, podsuwając jej notatnik. - Wyglądasz okropnie - dodał, mrużąc oczy.
- Och, dzięki - odpowiedziała znużona. - Każda kobieta chciałaby to usłyszeć. - Od niechcenia podpisała kartkę, nawet na nią nie patrząc.
- Nie przeczytałaś tego! - popatrzył na nią podejrzliwie.
- Naprawdę nie mam siły się z tobą dzisiaj kłócić, poza tym średnio mnie to interesuje. Więc idź i rób co tam chcesz, tylko zostaw mnie w spokoju.
- Dzięki! - wykrzyknął niemal promieniejąc i ruszył w kierunku wyjścia. - Mam nadzieję, że wkrótce poczujesz się lepiej.
Spojrzała na niego nieco zszokowana.
- Co powiedziałeś?
- Powiedziałem: mam nadzieję, że wkrótce poczujesz się lepiej - powiedział zupełnie szczerze. - Przez to przeziębienie nosisz golfy i długie spodnie. Potrzebuję z powrotem tych wydekoltowanych koszulek i krótkich spódnic, albo nie wiem, co zrobię.
- Jak miło. Dziękuję, House - mruknęła.
- Nie, to ja tobie dziękuję - powiedział, wychodząc za drzwi - za zezwolenie mi na przerwanie ośrodkowego układu nerwowego mojego pacjenta.
- CO?! - wrzasnęła, ale już go nie było.
"A zresztą... Wie, co robi. Mam nadzieję" - pomyślała, ponownie kładąc głowę na stoliku.

- Doktor Cuddy?
- Co?! - warknęła, tracąc nad sobą panowanie.
- Naprawdę przepraszam, pani doktor - nieśmiało powiedziała jej asystentka - ale ma pani spotkanie zarządu za pięć minut.
- Och... W porządku, dziękuję.

Po trzydziestu minutach spotkania, w czasie których Cuddy miała ochotę się zastrzelić, szczęśliwie nadszedł koniec.
- Jeszcze jedno, doktor Cuddy - powiedział prezes zarządu, przecierając okulary.
Lisa była już gotowa by wstać i pobiec do bufetu po gorącą herbatę.
- Tak? - zapytała, przyklejając uśmiech do twarzy.
- Nasze rejestry wskazują, że ma pani zaległy urlop, nie miała pani wakacji od osiemnastu miesięcy.
- Och, niekoniecznie muszę - powiedziała, nawet nie chcąc sobie wyobrażać, że będzie miała wolne, kiedy jest tyle do zrobienia.
- Proszę wziąć choć tydzień, czy dwa. Pojechać w jakieś słoneczne miejsce. Szpital przetrwa, nawet bez pani - prezes uśmiechnął się do niej serdecznie.
- Pomyślę o tym, dziękuję - odpowiedziała. W żadnym wypadku nie zamierzała pójść na urlop.

- Pojedź gdzieś, Cuddy! - przekonywał Wilson. - Potrzebujesz tego.
- Nieprawda - ledwo to powiedziała, dostała ataku kaszlu.
Onkolog poczekał aż kaszel ustąpi, po czym znacząco uniósł brwi.
- Myślę, że to mówi za ciebie.
- Mam tyle pracy... - powiedziała, sięgając po herbatę. - Poza tym, nie mogę sobie wyobrazić jak siedzę w samolocie przez Bóg wie ile godzin, kaszląc i zarażając wszystkich innych pasażerów.
Wilson zamyślił się na moment.
- Więc spędź tydzień w domu. Możesz tam pracować, będziesz na miejscu gdyby coś się stało, a dobrze ci to zrobi.
Lisa odruchowo chciała się nie zgodzić, ale kiedy przypomniała sobie swój brak sił i złe samopoczucie, uległa.
- Cóż, dobrze. Być może.

Następnego dnia House postanowił wpaść do biura Cuddy z właściwym sobie dramatyzmem. Kiedy jednak tam dotarł, drzwi były zamknięte, a żaluzje zasłonięte.
- Gdzie Cuddy? - zapytał jej asystentki.
- Wzięła wolne - odpowiedziała. Niechlujny kuternoga wyraźnie ją przerażał.
- Tak! - rozpogodził się. - Koniec rygoru złośliwej wiedźmy! Żegnaj, kliniko!
Asystentka spojrzała na niego oburzona, kiedy odchodził sprężystym krokiem.

- Ding-dong, wiedźma jest martwa! - zanucił House, wpadajac do gabinetu Wilsona.
- Nie jest martwa, House - odpowiedział onkolog, nie przerywając pracy.
- Och, wolałbym, żeby była. Widziałeś ją? - usiadł na krześle przy biurku i wyciągnął nogi. - Zoombie mogą wyglądać na pełne życia.
Wilson westchnął i podniósł wzrok.
- Kuruje się w domu, więc może raz w życiu zechciałbyś nie robić czegoś głupiego, żeby jej nie kłopotać.
- Co niby miałbym zrobić? - zapytał niewinnie.
- Podpalić szpital? Narazić ją na wydatki związane z procesem sądowym? Wszystko to, co robisz codziennie.
House zastanawiał się nad czymś.
- Kto zajął jej miejsce? Cameron? - diabelski uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Nie. Doktor Richardson.
Uśmiech House'a zniknął równie szybko jak się pojawił. Richardson był rygorystycznym, starym zgredem, kompletnie pozbawionym poczucia humoru. Zostając szefem szpitala, miał prawo zwolnić House'a gdyby tylko ten przekroczył granice. Tacy ludzie nie byli głupi - mógł zablokować wszystko, czego tylko House chciałby spróbować.
- Ojej, nie będzie frajdy? - zakpił Wilson, domyślając się o czym myśli przyjaciel.
- Daj spokój, Jimmi - powiedział diagnosta wstając. - Jest House, jest impreza! Jeszcze tego nie wiesz?

W gruncie rzeczy, ostatnie wypowiedziane przez House'a zdanie było kłamstwem. Zrobił to tylko dla zachowania twarzy. Nie miał pojęcia co robić. Okropnie się nudził. Kaczuszki przeprowadzały testy, Wilson był zajęty i wyraźnie oznajmił, że nie życzy sobie aby mu przeszkadzano. Normalnie House zlekceważyłby Richardsona i mimo wszystko odstawił cyrk. Ale nawet House wiedział, że byłoby okrucieństwem zawracać Cuddy głowę, kiedy była tak poważnie chora.
"Dobrze wiesz, że wymyślasz te wszystkie gierki tylko po to, by zwrócić jej uwagę" - usłyszał gdzieś wewnątrz swojej głowy. Głos podejrzanie przypominał ten należący do Wilsona.

House odbijał piłkę od biurka. Miał kilka pomysłów dotyczących diagnozy, ale i tak musiał poczekać na wyniki testów. Richardson miał swój gabinet gdzieś w szpitalu i House jeszcze go nie widział, więc wywnioskował, że jak długo będzie unikał jego, tak długo uniknie też pracy w przychodni.

"Cóż, pozostało mi tylko jedno..." - złośliwy uśmiech ponownie wstąpił na jego twarzy, gdy sięgał po laskę. Czas złożyć Cuddy domową wizytę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Czw 15:30, 03 Wrz 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
xOlka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Kwi 2009
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:57, 02 Sie 2009    Temat postu:

jest House, jest impreza.
ciekawa jestem, czy te papiery podpisane przez Cuddy nie były żadnym podstępem House'a.
czekam na następną część, podoba mi się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:23, 02 Sie 2009    Temat postu:

Dajcie znać, jeśli macie mnie już dosyć!

Ciebie Sarusia i twoich fików nigdy dość,lecz mam pytanie masz jeszcze dwa niedokończone "Huddy.com" i "Randka w ciemno" mam nadzieję,że o nich nie zapomniałaś

A teraz co do tego

- Jest House, jest impreza! Jeszcze tego nie wiesz?
Oj już nie raz się o tym przekonaliśmy

"Dobrze wiesz, że wymyślasz te wszystkie gierki tylko po to, by zwrócić jej uwagę"
Dobrze powiedziane bez niej biedaczek się zanudzi

-Czas złożyć Cuddy domową wizytę.
:jupi: Nareszcie.Ale się zdziwi jak go zobaczy

Jak zawsze podobało mi się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:17, 03 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Dzięki! - wykrzyknął niemal promieniejąc i ruszył w kierunku wyjścia. - Mam nadzieję, że wkrótce poczujesz się lepiej.


To powiedział House? Nie dam rady sobie tego wyobrazić

Cytat:
Jest House, jest impreza! Jeszcze tego nie wiesz?


Wilson może i wie... ale z pewnością wiekszość imprez House'a nie pamięta

Cytat:
"Dobrze wiesz, że wymyślasz te wszystkie gierki tylko po to, by zwrócić jej uwagę"


Dokładnie wszyscy o tym wiedzą!

Cytat:
"Cóż, pozostało mi tylko jedno..."


Kurde, a miało nie być pożaru

Cytat:
Czas złożyć Cuddy domową wizytę.


i nagle u drzwi Cuddy pojawiła się taka

Zarąbisty fik i super tłumaczenie . Jak idzie tłumaczenie new części?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:51, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:53, 03 Sie 2009    Temat postu:

Och Sarusiu Wybrałaś świetny fik!

Zacznę od jednej literówki, którą znalazłam

Cytat:
- Dokto<b>r</b> Cuddy?

O znalazłam kolejną malutką literówkę xD

Cytat:
Onkolog poczekał aż kaszel ust<b>ą</b>pi,


Cytat:
- Wzięła wolne - odpowiedziała. Niechlujny kuternoga wyraźnie ją przerażał.

Po "odpowiedziała" chyba powinien być myślnik, no nie?
A może nie xD

Ja tu tylko wytykam błędy, a trzeba napisać coś milszego
Cytat:

- Nasze rejestry wskazują, że ma pani zaległy urlop, nie miała pani wakacji od osiemnastu miesięcy.

18 miesięcy? Półtora roku? Kto tyle wytrzyma bez paru dni wolnego? No oczywiście nasza Cuddy.

Cytat:
- Zoombie mogą wyglądać na pełne życia.

Hah
Cytat:

- Jest House, jest impreza! Jeszcze tego nie wiesz?

Chyba "Jest House, są kłopoty"

Cytat:
"Cóż, pozostało mi tylko jedno..." - złośliwy uśmiech ponownie wstąpił na jego twarzy, gdy sięgał po laskę. Czas złożyć Cuddy domową wizytę
.
Myślę, że Lisa nie będzie zadowolona z tej wizyty.
A może?

Podobało mi się bardzo. Czekam na następną część.
Mam nadzieję, że jeszcze dokończysz swoje inne fiki jak, np Huddy.com
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisie
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:43, 03 Sie 2009    Temat postu:

Rewelacyjny fik ! Domowa wizyta - ciekawe co z tego wyniknie ... ? Czekam z niecierpliwością na cd ! Pozdrawiam !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lisa_Cuddy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 149
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:10, 03 Sie 2009    Temat postu:

No no świetny fik !

Ah te wizyty domowe....

Czekam na ciąg dalszy!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:35, 03 Sie 2009    Temat postu:

Cieszę się, że Wam się podoba
Dzięki temu, że chce Wam się czytać, mam jeszcze większą frajdę z tłumaczenia.

Kolejną część postaram się wrzucić jak najszybciej, może jeszcze i trzecią zdążę, ale w środę wyjeżdżam na ponad tydzień i nie będę miała jak pisać.

Ley - dziękuję za literówki, jesteś niezastąpiona!


Ley napisał:
Cytat:
- Wzięła wolne - odpowiedziała. Niechlujny kuternoga wyraźnie ją przerażał.

Po "odpowiedziała" chyba powinien być myślnik, no nie?
A może nie xD

Nie, bo fragment o kuternodze nie jest wypowiedzią asystentki, tylko opisem jej przeżyć. Być może źle to ujęłam, przepraszam.


----


Przepraszam, ale nie wyrobiłam się z kolejną częścią, a zaraz wyjeżdżam... odcinek drugi zaraz po moim powrocie, ok 15 sierpnia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Wto 17:31, 04 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cameron_25
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 369
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubelskie ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:45, 10 Sie 2009    Temat postu:

Śliczne, czekam na kolejne części, ciekawa jestem co wyniknie z tej domowej wizyty. ;D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:30, 16 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Przepraszam, że tak późno. Dzięuję raz jeszcze za komentarze.
Enjoy!




Cuddy, ubrana w dresowe spodnie, szlafrok i kapcie, z dużym kubkiem imbirowej herbaty w ręku, zaczęła wypełniać dokumenty. Po dziesięciu minutach dała sobie spokój, bo zatkane zatoki i ból głowy nie pozwalały jej się skupić.
- Och, chrzanić to - mruknęła, porzucając pracę i sadowiąc się przed telewizorem. Zaczynał się maraton "Przyjaciół".
- To nawet całkiem fajne - pomyślała. Mimo, że wciąż była chora, spędzanie czasu w domu czyniło przeziębienie łatwiejszym do zniesienia.
Na erkanie Joey, Rachel i Phoebe ostro się sprzeczali, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Zastanawiając się kto może ją nachodzić, poszła otworzyć. Gdy zobaczyła House'a ogarnęły ją sprzeczne uczucia - z jednej strony była zaskoczona, z drugiej zupełnie nie.

- House - powiedziała, pocierając skronie. - Wzięłam wolne, żeby się od ciebie uwolnić.
- Kupiłem zupę - wyciągnął w jej stronę karton z jedzeniem. Zauważyła, że zupa wyciekła do plastikowej torebki, prawdopodobnie na skutek przewożenia jej motorem. Pomimo tego gest był uroczy i... zupełnie niehouse'owy.
Musiał wyczytać z jej oczu tę ostatnią myśl, bo powiedział:
- Nie przelewaj na mnie swoich infantylnych fantazji. Przywiozłem ją tylko dlatego, żebyś nie mogła zatrzasnąć mi drzwi przed nosem.
Ucieszył go fakt, że Cuddy - przejęta jego dobrym uczynkiem - nie zauważyła, że powinien być teraz w pracy.
- Dzięki - uśmiechnęła się do niego, ostrożnie biorąc cieknący karton.

Poszła do kuchni, wlała zupę do miski i wyjęła łyżkę. Kiedy wróciłą do salonu, zobaczyła House'a siedzącego przed telewizorem.
- Co to za bzdety? - wzkazał na "Przyjaciół", gdy zajęła miejsce obok niego.
- Cóż, to raczej popularny serial komediowy.
Cuddy zauważyła, że odkąd House u niej był, poprawiło jej się samopoczucie.
- Cóż, to raczej bzdety - odpowiedział i sięgnął po pilota zanim zdążyła zareagować. Włączył wyścigi NASCAR.
- House! - rzuciła mu gniewne spojrzenie. - Nie możesz wpadać do mnie i zmieniać sobie kanałów w telewizji! Nie powinieneś być w pracy, swoją drogą?
Cholera. Zauważyła.
Przyłapał się na tym, że Cuddy nawet chora, nieumalowana i ubrana w stare ciuchy była dla niego atrakcyjna.
- Nudzi mi się - odpowiedział. - Wyniki badań jeszcze nie przyszły, więc nie mam co robić. I wiem, że byś chciała, ale nie możemy uprawiać seksu, bo jesteś chora i mogłabyś mnie zarazić.
- House! - wrzasnęła.
- Więc równie dobrze możesz pozwolić mi pooglądać NASCAR - dokończył i wrócił do oglądania.
- Wracaj do pracy - zarządziła jednak Cuddy, sięgając po pilota.
- Zmuś mnie - mówiąc to, skrzyżował ręce na piersi. Wyglądał jak duże dziecko. Nie mogła się nie uśmiechnąć. - Nie potrafisz, prawda? Nie potrafisz, bo jesteś chora - zakpił.
- Chyba nie będę musiała - powiedziała, kiedy odezwał się jego pager.
- Pa, Cuddles. I dla własnego bezpieczeństwa pamiętaj, że to nie był ostatni raz kiedy Gregory House złożył ci wizytę - dodał dramatycznym tonem, zanim zatrzasnęły się za nim drzwi.
- No ja myślę - mruknęła z uśmiechem. Przełączając z powrotem na "Przyjaciół" uznała, że oglądanie z nim wyścigów nie było takie złe.

"Ostra toksyczność" zapisał House na tablicy z objawami.
- Obumierają komórki nerwowe. Nasza pacjentka zamawiała za dużo chińskich dań na wynos.
- Ostra toksyczność wiąże się ze stwardnieniem rozsianym, stwardnieniem zanikowym bocznym, parkinsonem, alzhimerem... - wyliczał Foreman.
- Pacjentka ma dwadzieścia pięć lat! - zaprotestował Taub.
- Uraz mózgu albo udar też mogą dawać takie objawy - powiedział Kutner.
- Nie przydarzyło jej się nic z tych rzeczy.
- Alkoholizm? - rzuciła Trzynastka.
- Toksykologia ujemna.
- Huntington - powiedział cicho Kutner, patrząc na Remy. Lekarka przygryzła wargę. - Niewiele wiemy o jej rodzicach, nie możemy tego wykluczyć.
- Testy na pląsawicę i na wszystko, co wymienił Foreman - zarządził House. - Nie możemy dyskryminować niektórych chorób ze względu na wiek pacjentki, nieprawdaż?

Kiedy Kaczuszki wyszły, do gabinetu zajrzał Wilson.
- House?
- I kto tu komu przeszkadza?
- Byłem u Cuddy w przerwie na lunch.
- Udając rycerza w lśniącej zbroi - dokończył i skinął na niego.
- Przyniosłem jej zupę - ciągnął Wilson, ignorując przyjaciela. - Ale ona powiedziała, że ty już to zrobiłeś. Kupiłeś zupę chorej osobie? - dodał, mrużąc oczy.
- W twoich ustach brzmi to jak największa zbrodnia - odpowiedział diagnosta, podążając do swojego biurka.
- Co będzie następne? Pomożesz babci staruszeczce przechodzić przez ulicę? - niedowierzanie w głosie Wilsona było wyczuwalne na odległość.
House teatralnie westchnął i usiadł przy biurku.
- Przepytywanie mnie za każdym razem, kiedy zrobię coś dobrego, nie jest dobrą motywacją do kontynuowania tych działań.
- Nie, nie - James podniósł dłonie w obronnym geście. - Jeśli o mnie chodzi, życzę ci samych rycerskich czynów. Ale wydaje mi się, że gdybym to ja był chory, czy ktokolwiek inny, nie spieszyłbyś się tak bardzo z tą zupą.
- Zaczyna się - warknął House.
- Lubisz Cuddy. I nie tylko z powodu jej tyłka.
- Nie, są jeszcze piersi.
- Gdyby chodziło ci tylko o seks, nie poszedłbyś do niej kiedy jest chora.
House uznał, że to już mu wystarczy.
- Dobra, dobra, przyznaję się! Powodem, dla którego do niej poszedłem było to, że chciałem uniknąć pracy. A zupę kupiłem, żeby nie mogła mnie wyrzucić. Tyle. Przepraszam, że w tej historii nie było ukrytych romantycznych motywów, które mógłbyś analizować i którymi mógłbyś żyć.
Wilson pokiwał głową.
- W porządku. Zrozumiałem - odwrócił się do wyjścia. - Przy okazji. Myślałem, żeby wpaść do Cuddy również po pracy.
- Kim ty jesteś, jej matką?! - zawołał za nim House. Wydawał się być wściekły. Wilson uśmiechnął się do siebie.


House został w pracy do późna. Musieli zdiagnozować pacjenta. Dotarł do domu kiedy na dworze zrobiło się już ciemno. Podgrzał w mikrofalówce jakieś mrożonki. Był zbyt głodny, by czekać na dostawcę pizzy. Uderzyła go bolesna świadomość, że od tygodni nie jadł przyzwoitego obiadu. Taki był urok jego pracy. Przynajmniej miał towarzystwo: nikt z jego zespołu nie jadał pięciodaniowych posiłków. Poza Taubem, któremu gotowała żona. Wilson był kolejny w ich klubie. No i jeszcze Cuddy. Ale ona przynajmniej nie miałaby apetytu na porządny posiłek w tym stanie.

Wyrzucił kawałek mdłego mięsa i warzywa, po czym ustadowił się na kanapie z butelką szkociej. Dźwięk rozpoczynającego się w telewizji programu próbował przeciwstawić się ponurej samotności w mieszkaniu. House zakończył jego cierpienia, wyłączając odbiornik.

Łyknął kilka Vicodinów i rozcierając nogę szykował się do snu. Nagle coś mu się przypomniało. Sięgnął po telefon i wybrał numer Cuddy.
- Taak..? - odezwał się jej zaspany głos.
- Cześć. Czy Wilson przyszedł do ciebie po pracy?
- Nie, dlaczego? - zapytała zaskoczona.
- Po prostu byłem ciekaw. Dobranoc, Cuddles.
Rozłączył się. Cień uśmiechu przemknął po jego twarzy kiedy kładł się do łóżka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Pon 18:50, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:33, 17 Sie 2009    Temat postu:

Świetna część
Zgadzam się z Wilsonem w 100%
- Lubisz Cuddy. I nie tylko z powodu jej tyłka.

Dużo weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:40, 17 Sie 2009    Temat postu:

*skacze ze szczęścia jeszcze wyżej niż wcześniej waląc głową o sufit i nabijając sobie guza*

Kolejna część! *wrzeszczy na cały dom*
Cytat:

- Kupiłem zupę - wyciągnął w jej stronę karton z jedzeniem.

Co, proszę? Że, co zrobił? Że, co kupił? *przeciera oczy, bo myśli, że nie dowidzi*
Cytat:

- Zmuś mnie - mówiąc to, skrzyżował ręce na piersi.

O House buntownik

Znów, jak zwykle znalazłam literówki.
Cytat:

- Udając rycerz<b>a</b> w lśniącej <b>zbroi</b> - dokończył i skinął na niego.


i.....

Cytat:
- W twoich ustach brzmi to jak największa zbrodnia - <b>odpowiedział </b>diagnosta, podążając do swojego biurka.


tu
To chyba wszystko co rzuciło mi się w oczy.
Świetnie przetłumaczone.
Czekam na kolejną część z kolejną wizytą House'a u Cuddy

Muuaah


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Pon 17:41, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:47, 17 Sie 2009    Temat postu:

Ley, jesteś niezastąpiona z tymi literówkami, dzięki!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:22, 17 Sie 2009    Temat postu:

Cudnie ci idzie to tłumaczenie
Oby tak dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
LicenceToKill
Bond's Girl


Dołączył: 27 Lip 2008
Posty: 1243
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Siedziba MI6
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:34, 18 Sie 2009    Temat postu:

Sarusiu, rzadko tu zaglądam, ale widzę, że naprawdę warto, skoro są tutaj takie perełki! Chwała Tobie i wszystkim Tłumaczom!
To naprawdę kawał dobrej roboty

Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy,
LTK


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:52, 18 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Licencjo kochana, dziękuję za takie miłe słowa Pietruszka, Martusia, Ley - Wam również
Zapraszam na część trzecią, moim zdaniem niezwykle uroczą




- Wyniki na Huntingtona ujemne - zakomunikował Kutner. Spojrzał w kierunku Trzynastki, ale jej twarz nie drgnęła. Nie wiedziała, czy cieszyć się, że pacjentka nie cierpi na tę samą chorobę co ona, czy po raz kolejny poczuć rozczarowanie faktem, że jest sama w chorobie, która powoli ją zabija.
- Na stwardnienie rozsiane i zanikowe boczne też - powiedział Foreman, a Taub dodał:
- I na Altzhimera.
Trzynastka próbowała się skupić na swoich testach. Westchnęła, kiedy otrzymała wyniki.
- To Parkinson.
- Wow. Naprawdę?
- Wczesne stadium. Zdarza się - Foreman wzruszył ramionami. - Sprawa rozwiązana. Zacznę podawać lewodopę. Chyba powinniśmy powiadomić House'a.

House opuścił szpital. Zatrzymał się na czerwonym świetle. Normalnie pojechałby prosto, do domu. Skręcając w lewo, dotarłby do domu Cuddy.
- Skręć - usłyszał napominający głos Wilsona. - Zobacz, jak się miewa.
- Nie ma mowy - odciął się. - Jestem zmęczony i chcę pójść do domu. Jadę prosto.
- W lewo.
- Prosto.
Zapaliło się zielone światło i House, wiedziony impulsem, skręcił w lewo.

Zaparkował motor przy krawężniku. Przypomniało mu to noc szaleństwa, kiedy prawie zapukał do drzwi i zaprosił Cuddy na randkę. Wszystko przez Wilsona. Szczęśliwie, House opanował się w ostatniej sekundzie.
Wszedł po schodach i zapukał. Nie było odpowiedzi.
- Cuddles! - wrzasnął. - Otwieraj!
Kiedy wytężył słuch, dosłyszał słabe jęknięcie a po nim atak kaszlu. Zaniepokojony sprawdził krawędź doniczki stojącej na ganku i znalazł zapasowy klucz. Otworzył drzwi.
- Tu jestem! - zawołała słabym głosem.
Podążył za nim i znalazł się w sypialni Lisy Cuddy. Cóż za ironia! Był tutaj pierwszy raz od dawna, a ona była na tyle chora, że nie mogło być mowy o nieprzyzwoitościach.
Cuddy była owinięta kocami i kołdrami, a mimo to wciąż przeszywały ją dreszcze.
- Cześć - powiedziała, szczękając zębami. House podszedł do łóżka i dotknął jej czoła. Niemal parzyło.
- Jak wysoką masz gorączkę? - zapytał, zauważając na stoliku termometr, szklankę z wodą i otwarte opakowania środków przeciwbólowych.
- Cz...czterdzieści i pół - odpowiedziała.
- I brałaś to? - wskazał na leki. Pokiwała głową i dodała:
- Nie działają.
Rany! Miała wysoką gorączkę, fakt, ale nikt jeszcze na to nie umarł! Zwykła grypa. House nie miał co diagnozować i wszystkim, co powinien zrobić było wyjść i poczekać, aż jej system odpornościowy rozprawi się z wirusem.
- Przepisać ci antybiotyki? - zapytał. Wiedział równie dobrze jak ona, że antybiotykami nie leczy się wirusów, ale istniała znikoma szansa, że jej objawy były spowodowane przez bakterie.
- N...nie. Nie zadziałają, a ja nie chcę się uodpornić. Czuję się d...dobrze.
Zamknęła oczy, a jej ciałem wstrząsnął kolejny dreszcz.
Nie potrzebowała go. Mógł iść. Grypa była niczym w jego diagnostycznym świecie, nie musiał się nią przejmować. Otworzyła oczy spodziewajac się, że już go nie będzie.
Nadal był i spoglądał na nią z mieszaniną troski i wahania na twarzy. Uznała, że zastanawia się czy zostawić ją samą, czy nie.
- Idź, House - powiedziała, ale on wciąż się wahał. Co, jeśli jej gorączka wzrośnie? Bez wątpienia Cuddy potrzebowała kogoś, kto się nią zajmie, ale nie był pewny, czy jest właściwą osobą na tym stanowisku.
"Powiedziała, żebym poszedł" - odezwała się mizantopijna część jego osobowości. "Gdyby to w przychodni był pacjent z gorączką, nakrzyczałbym na niego, kazał pić dużo płynów i bez namysłu odesłał do domu."
"Ta..." - odezwał się znów głos Wilsona. "Ale ten pacjent miałby w domu kogoś, kto się nim zajmie. Ona nie ma."
"Ależ ma. Zadzwonię do Wilsona, a on będzie więcej niż szczęśliwy, mogąc siedzieć przy jej łóżku i przykładać zimne ręczniki do jej czoła."
"Oczywiście, możesz to zrobić. Ale kiedy wyzdrowieje, chciałbyś, żeby przypomniała ci, że zostawiłeś ją podczas choroby i że zajmował się nią Wilson?"
To ostatnie zabolało. "Na litość boską, to tylko grypa!" - próbował jeszcze oponować, ale to były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała gorsza część jego. Usiadł na krześle obok jej łóżka.
- Nie - odpowiedział nonszalanckim tonem. - Kiedy wreszcie wdarłem się do miłosnej jaskini Lisy Cuddy stwierdziłem, że równie dobrze mogę zostać i przechwalać się tym jutro w szpitalu. Słaby uśmiech pojawił się na jej błyszczącej od potu twarzy.
- Dziękuję, House - powiedziała tak cicho, że nie był pewien, czy faktycznie to usłyszał.

Martwiło ją, że nie wystarczająco dotrzymuje House'owi towarzystwa, co chwila zapadając w sen. Miała problem z odróżnieniem omamów od rzeczywistości. W jednej chwili House był tuż obok, by w następnej zniknąć. Kiedy go widziała, bała się, że to tylko sen, że za moment już go nie będzie.
- House - westchnęła.
- Cudownie, jęczysz moje imię - mruknął. - Szkoda, że nie we właściwych okolicznościach.
Jej dłoń była zaciśnięta w pięść. Nie do końca wiedząc czemu to robi, pochylił się i lekko ją uścisnął. Powoli rozluźniła rękę. Był niemal jak zahipnotyzowany. Kiedy zorientował się co robi, cofnął dłoń, jakby się sparzył.

Kiedy w końcu się obudziła, czuła się o wiele lepiej. House czytał jeden z jej magazynów, którego okładka głosiła: Makijaż dla Jesieni.
- Myślę, że jesteś Zimą - zażartowała słabo. Odłożył czasopismo.
- To niezwykle inspirujące - powiedział, stukając w połyskującą okładkę. - Czuję się jak pionier w świecie pokręconych babskich umysłów. Na przykład: wiedziałaś, że zieleń to nowy róż?
- To było w zeszłym sezonie, House. Teraz czerń jest nową zielenią.
- Widzisz jakie to głupie? Jak się czujesz?
- Lepiej.
House sięgnął po termomentr.
- Otwórz szeroko - powiedział z uśmiechem sugerującym seksualny podtekst. Wywróciła oczami, ale posłusznie otworzyła usta. Czekając, aż termomentr wskaże temperaturę, Cuddy doskonale zdawała sobie sprawę, że House bacznie się jej przygląda. Czuła się nieco niekomfortowo, skupiała więc wzrok na suficie, dłoniach, ścianach... wszędzie, byle nie na nim. Ale kiedy ich oczy w końcu się spotkały, wstrząsnęła nią intensywność jego spojrzenia. Jakby była częścią tego, czego chciał... nie, czego potrzebował do rozwiązania zagadki.
W końcu przerwał tę grę spojrzeń, sięgając po termometr.
- Trochę spadła. Chcesz coś zjeść? Zamówiłem.
Obawiając się, że może go uznać za zbyt miłego, dodał szybko:
- Użyłem twojej karty kredytowej. I wypożyczyłem też kilka pornosów, do czasu, aż wyzdrowiejesz na tyle, by pomyśleć o seksie.
- Dobrze wiedzieć - odpowiedziała. Powoli podniosła się i usiadła. House wyszedł odgrzać jedzenie.
"Dlaczego on to robi?" - zastanawiała się. Ostatnią osobą, dla której był tak miły była... Stacy.
Och...

Cuddy zdołała dokończyć posiłek, mimo iż kilkakrotnie czuła mdłości i nieodpartą chęć wyrzucenia go do śmieci.
Po upewnieniu się, że zjadła i wypiła więcej wody, House wstał, sięgnął po laskę i ruszył do drzwi.
- Wychodzisz? - zapytała. Zaskoczyło ją, że jej głos zabrzmiał nieco rozpaczliwie. Co miała zrobić? Poprosić go, by został? Spał na kanapie, mimo swojej nogi?
House również to usłyszał. Zatrzymał się na moment.
- Tak - odpowiedział.
- Och... - za wszelką cenę starała się odzyskać godność. - W porządku.
- Jutro muszę iść do pracy. No wiesz, w przeciwieństwie do ciebie.
- Tak, załapałam - uśmiechnęła się. Chciała poprosić, by przyszedł po pracy, ale wszystkim, co powiedziała, było tylko "cześć".
- Cześć - odpowiedział i wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Wto 22:53, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:22, 18 Sie 2009    Temat postu:

ten takst ma w sobie to COŚ..
taki uroczy..
byle house sam wpadł na ten jakże genialny pomysł i wpadł doniej po pracy pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:12, 19 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Myślę, że jesteś Zimą - zażartowała słabo. Odłożył czasopismo.


Nie jestem pewna. Może lato?

Dobrze, że House z nią nie został. Co za dużo, to nie zdrowo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:30, 19 Sie 2009    Temat postu:

Mmm... słodko, te Huddy było fantastyczne *rozpływa się, przemieniona w ciecz cieknie na podłogę brudząc dywan*

A wiesz co? Nie znalazłam żadnego błędu ani literówki
Albo napisałaś bezbłędnie, albo mój wzrok stanowczo się pogarsza
Myślę, że te pierwsze

Ta część była jedną z najlepszych. Pokazuję, że House nie ma "gdzieś" Cuddy i się martwi o nią.
Oby Lisa nie rozchorowała się jeszcze mocniej.
Czekam z niecierpliwością na następną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:19, 19 Sie 2009    Temat postu:

Moim zdaniem najcudowniejsza część,ponieważ miała w sobie pewną nieokreśloną magię :rozpływa się:
House troszczący się o Cuddy był świetny aż chce się go przytulić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nike
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Lip 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:45, 19 Sie 2009    Temat postu:

Och, ta cześć była zachwycająca.

Autorka, nie przesadziła z opiekuńczością i troską Housa, a przy tym świetnie ukazała to, że mu zależy na Lisie. Nie zapomniała, także o niezbędnej, w przypadku diagnosty, dawce humoru.

Sarusio, ty też zrobiłaś kawałek niezłej roboty. Podobnie jak Ley, nie znalazłam żadnej literówki.

Będę śledzić i czekam na następną część.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sarusia
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 882
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:00, 27 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Oto jestem Z przyjemnością przedstawiam Wam przedostatnią część. Przepraszam, że tak późno. Miałam urwanie głowy w sensie niemal dosłownym.

Z dedykacją i całusem dla Ley, nieocenionej w komentarzach i wyłapywaniu literówek!
Tudzież dla Was wszystkich czytających, dziękuję Wam, bo dzieki temu tłumaczę z jeszcze większą przyjemnością





House nie przyszedł następnego dnia. Cuddy wmawiała sobie, że nie ma prawa czuć rozczarowania, bo właśnie tego należało się po nim spodziewać. Prawdopodobnie uznał, że poprzedniego dnia zrobił za dużo i trzymał się z daleka by pokazać jaki jest niezaangażowany.
Ale nie ważne jak dobrze go rozumiała - i tak tęskniła.

Czuła się o wiele lepiej. Jej gorączka wciąż się obniżała, a do południa zniknęła całkowicie. Zajęła się więc wypełnianiem akt i oglądaniem telewizji, starając się nie myśleć o tej jakże pochrzanionej relacji z jakże pochrzanionym facetem.


Wilson wpadł do niej po pracy,
- Jak się czujesz? - zapytał zaniepokojony.
- Dobrze - odpowiedziała. - O wiele lepiej niż wczoraj.
- A co się działo wczoraj? - zmarszczył brwi.
- Miałam dość wysoką gorączkę, czterdzieści i pięć kresek. Ale już mi przeszło! - dodała w pośpiechu, kiedy oczy Wilsona niebotycznie się rozszerzyły.
- Czterdzieści i pół? - wykrzyknął. - I nie miałaś nikogo, kto mógłby się tobą zająć? Tak mi przykro, Cuddy! Powinienem przyjść! Chodzi o to, że byłem strasznie zajęty i dotarłem do domu dopiero o...
- W porządku! - przerwała mu Cuddy ze śmiechem. - W porządku, House tutaj był.
Zapadła głucha cisza.
- House? - powtórzył w końcu Wilson.
- Tak.
- Gregory House? Zmasowany kretyn?
- Tak, Gregory House.
- I... co on dokładnie robił? - dopytywał się ostrożnie Wilson.
- Och, po prostu chciał się upewnić, że sobie radzę. Że coś zjadłam i takie tam - odpowiedziała Cuddy, przyglądając się z bliska twarzy przyjaciela. Malujący się na niej wyraz zaskoczenia przeobraził się w niedowierzanie, a potem w nieskrywany zachwyt.
- Wilson! - warknęła ostrzegawczym tonem.
- O niczym nie myślałem! - skłamał nieumiejętnie. - I nie przyszedł dzisiaj?
- Nie - odpowiedziała przygnębiona. Ku jej zaskoczeniu, Wilson był niezrażony.
- Daj mu czas - powiedział pewnym głosem. - Nie będzie w stanie wytrzymać z daleka od ciebie przez dłuższy czas.


Od kiedy House usłyszał od Wilsona, że Cuddy ma się o wiele lepiej, postanowił jej nie odwiedzać. W tym przekonaniu utwierdziło go tylko to, że Wilson był podejrzanie pogodny kiedy przekazywał mu najnowsze wieści i Greg domyślił się, że przyjaciel wie o jego wczorajszej wizycie u Cuddy. House nienawidził potwierdzać oczekiwań innych.
Kiedy więc dotarł do skrzyżowania, bez wahania pojechał prosto, do swojego mieszkania. Nie był świadom, że nie odwiedzając Cuddy robił dokładnie to, czego się po nim spodziewano.

Z butelką szkockiej do towarzystwa, House próbował usprawiedliwić samego siebie. Obawiał się, że był zbyt miły. Mogła go źle zrozumieć.
- Zbyt miły? - szydził głos Wilsona. Boże, to było wkurzające! - Nie boisz się, że byłeś zbyt miły. Boisz się, że za bardzo się do niej zbliżyłeś!
- Zamknij się.
Jeden Wilson był wystarczającym złem. Nie potrzebował kolejnego wewnątrz swojej własnej głowy.
- Swoją drogą, związek z Cuddy nigdy by nie wypalił. Skończyłoby się zranieniem i odepchnięciem jej, jak ze Stacy.
- Może Cuddy jest bardziej elastyczna. Poza tym, ona była z tobą przez te wszystkie lata, nawet w najgorszych momentach. Na dodatek jest jedna ważna różnica pomiędzy sytuacją jej, a Stacy.
- I cóż to jest, o głosie Wilsona?
- Stacy miała Marka, który ją kochał. Kiedy ty zostawisz Cuddy... Cóż, zostanie sama.


Następnego dnia, w piątek, Cuddy była już zupełnie zdrowa. Upajała się faktem, że jej zatoki były czyste, a kończyny przestały boleć. Była pełna energii. Skończyła papierkową robotę, usiadła więc przed telewizorem przerzucąjac kanały, ale nie znalazła niczego ciekawego.

Była znudzona i niespokojna.
- Może powinnam wrócić do pracy?
Z drugiej strony, to był ostatni dzień jej urlopu, nie licząc weekendu. Wilson nie podarowałby jej, gdyby wróciła do pracy tak wcześnie.
Nie miała pomysłu jak spędzić ten dzień. Praca była jej całym życiem od tak dawna, że mając czas wolny czuła się zagubiona.
- Chrzanić to, wracam!
Właśnie kończyła się ubierać, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.


Wilson miał rację. House nie mógł unikać Cuddy dłużej niż jeden dzień. Coś znowu przygnało go na jej ulicę.
- Jestem tu tylko dlatego, że się nudzę - poinformował głos Wilsona.
- W porządku - odparł nonszalancko tamten.
- Z żadnego innego powodu!
- Jasssne....
Zapukał do jej drzwi.


- House! - wykrzyknęła. Boże, wydawała się szczęśliwa, że go widzi. Dlaczego?!
- Cześć - powiedział. - Pobiłaś już demona grypy? - nie musiał pytać, było to widać. Jej policzkom wrócił zdrowy kolor, a oczy na powrót błyszczały.
- Tak. Właśnie się wybierałam do szpitala.
House uniósł brwi.
- Dlaczego, skoro możesz mieć legalne wagary?
Uderzył dłonią w czoło udając, że coś sobie uświadomił.
- Czekaj, zapomniałem! Jesteś Cuddy!
- Podczas gdy TY wagarujesz bez żadnej wymówki.
- Mój przypadek jest rozwiązany. Poza tym, musiałem się upewnić, że pani dziekan medycyny wciąż żyje - powiedział, kręcąc laską.
Westchnęła.
- Nie od razu chciałam wracać do pracy, ale w domu nie mam co robić - wyznała.
- Naprawdę...? - miał dziwny wyraz twarzy. Taki, jak zawsze wtedy, gdy coś mu wpadnie do głowy.
- Co? - zapytała ostrożnie.
- Mógłbym pomyśleć o czymś, co możemy robić.
Lisa wywróciła oczami.
- House, mówiłam ci, że się z tobą nie prześpię.
Diagnosta wydawał się być zszokowany.
- Cuddy! Przestań myśleć o takich rzeczach! Wcale nie to chciałem zaproponować. Chociaż... mogę zmienić zdanie, skoro tak ewidentnie o tym myślisz.
- Więc co chciałeś zaproponować? - przerwała.
- Myślałem o wycieczce po mieście... na motocyklu - z rozmachem wskazał laską swój pojazd.
- Nie dam się złapać w tę pułapkę śmierci - odpowiedziała stanowczo, jednak jej zdradzieckie serce podskoczyło na samą myśl.
House przycisnął ręce do piersi i udawał wielce zranionego.
- Nigdzie nie będziesz bezpieczniejsza niż ze mną!
Powiedział to żartem, ale zaskoczyło go jakże prawdziwe były te słowa. Najwyraźniej i na niej wywarły efekt. Zawahała się.
- W porządku. Jeśli coś nam się stanie, jesteś zwolniony - dodała, wsiadając na motor. Powiedziała to jednak tylko po to, by zachować pozory, bo prawdą było, że nigdy nie czuła się bezpieczniej.


Mknęli ulicami Princeton wzdłuż lśniących wód jeziora Carnegie, gdzie trenował studencki klub wioślarski.

Cuddy obejmowała House'a w pasie, brodę zaś oparła o jego plecy. Wydawał się być tak wspaniale pewny siebie. Słońce ogrzewało jej twarz a wiatr pokrzepiał ją i odświeżał po tak długim "areszcie domowym".

House zawsze kochał jazdę na motorze, bo było to jedyne zajęcie, które pozwalało mu osiągać wielką prędkość bez martwienia się o nogę. Tylko wtedy nie czuł się jak kaleka. Podobało mu się też to, że miał z sobą Cuddy.

Zostawili jezioro za sobą i kierowali się w stronę cmentarza. Tam się zatrzymali. Cuddy spostrzegła, że stali na wprost Ferry House. Była to jedna z najlepszych restauracji w mieście.
- House? - zagadnęła, zsiadając z motoru.
- Pora lunchu. A ja jestem głodny - odpowiedział.
Lisa nie wyglądała na przekonaną. Ta odpowiedź niczego nie wyjaśniała. Skoro był głodny, mogli się przecież zatrzymać w Burger Kingu. Nie musiał zabierać jej do drogiej knajpy.
House westchnął głośno.
- W porządku, panno Potrzebuję-Wyjaśnienia-Na-Wszystko. Nie jadłem przyzwoitego posiłku od tygodnia i zgaduję, że ty też nie. Jedzenie na wynos i gluty z bufetu zbrzydły nawet takiemu niewybrednemu podniebieniu jak moje. Przyszedłem wiec tutaj zjeść trochę prawdziwego jedzenia. Zjesz ze mną? - spojrzał na nią pytająco.
Zabierał ją na lunch! Uświadomiła to sobie z radością. W sumie miłe rzeczy robił od tygodnia, chociaż zawsze w przebraniu samolubnego drania, jakim zwykle był.
- Żartujesz? - uśmiechnęła się. - Umieram z głodu!
Rzeczywiście, była niezwykle głodna. Choroba zwykle odbiera i apetyt, i kilka kilogramów. Wzięła go pod ramię. Przez moment wydawał się być zaskoczony, ale nie protestował.

Kiedy usiedli, rozmawiali niewiele. Byli zbyt zajęci demolowaniem koszyczka z chlebem. Kiedy przyniesiono ich posiłki, rozprawili się i z nimi w rekordowo krótkim czasie.
W końcu zaspokoili głód. Siedzieli popijając wino. Greg unikał jej wzroku.
- House? - chciała zapytać go, dlaczego się o nią troszczył gdy była chora, ale nie do końca wiedziała jak to powiedzieć.
- Tak?
- Dlaczego się o mnie troszczyłeś gdy byłam chora?
Och. Cóż, bezpośrednie podejście mogło zadziałać.
- Bo chciałem podwyżki i seksualnej przysługi - powiedział bez mrugnięcia okiem, patrząc na nią swoimi przeszywajaco niebieskimi oczami.
- Tak myślałam - odpowiedziała pogodnie. Nie spodziewała się, że wyzna swoje uczucia. Wystarczyły czyny.
- Więc? - zapytał, unosząc brwi.
- Więc co?
- Dostanę je?
- Nie - odpowiedziała z uśmiechem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sarusia dnia Czw 22:31, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ley
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 24 Cze 2009
Posty: 4088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Huddyland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:24, 27 Sie 2009    Temat postu:

Och dedykacja? Dla mnie? Dziękuję

Bardzo, ale to bardzo mi się podobało, a Cuddy na motorze..
Chciałabym ją kiedyś zobaczyć jeżdżącą z House'em.
Jeśli była w spódniczce to nieźle musiało jej podwiewać
Jak ja kocham troskliwego House'a. Na swój sposób

A teraz moja ulubiona część postu. Literówki!
Trochę się ich nazbierało.

Cytat:
- Nie będzie w stanie wytrzymać z daleka od ciebie przez <b>dłuższy</b> czas.

Jeednaa...
Cytat:

House <b>nienawidził</b> potwierdzać oczekiwań innych.

Druugaa...
Cytat:

Skończyła papierkową robotę, usiadła więc przed telewizorem przerzucaj<b>ą</b>c kanały, ale nie znalazła niczego ciekawego.

Trzeeciaa... Ty taki mały błąd, ale jak wszystkie to wszystkie

Cytat:
- W porządku - odparł nonszalancko <b>tamten.</b>

Czwaartaa...

Cytat:
<b>Westchnęła.</b>

Piątaaa... Kiedy nadjedzie koniec?

Cytat:
<b>Powiedziała</b> to jednak tylko po to, by zachować pozory, bo prawdą było, że nigdy nie czuła się bezpieczniej.

Szósstaa...

Cytat:
Bo chciałem podwyżki i seksualnej przysługi - powiedział bez mrugnięcia okiem, patrząc na nią swoimi przeszywaj<b>ą</b>co niebieskimi oczami.

Siódma literówka

Uff koniec . Czekam na następną, ostatnią część tego fika.
Pozdrawiam

PS. Zapomniałam dodać, a co do koszyczka z chlebem...
Czy mam to rozumieć, że rzucili się na chleb mało nie łamiąc koszyczka? Kto dostanie lepszą, większą kromkę?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ley dnia Czw 22:35, 27 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:30, 27 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Mógłbym pomyśleć o czymś, co możemy robić.
Lisa wywróciła oczami.
- House, mówiłam ci, że się z tobą nie prześpię.
Diagnosta wydawał się być zszokowany.
- Cuddy! Przestań myśleć o takich rzeczach! Wcale nie to chciałem zaproponować. Chociaż... mogę zmienić zdanie, skoro tak ewidentnie o tym myślisz.

Cuddy ty niegrzeczna kobieto chcesz House'a sprowadzić na złą drogę
House jest słodki jak jest nawet miły wobec Cuddy

Cytat:
Kiedy usiedli, rozmawiali niewiele. Byli zbyt zajęci demolowaniem koszyczka z chlebem.


Czekam na ostatnią część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lisek
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 1684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 27 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:49, 28 Sie 2009    Temat postu:

Gratuluje zdolności w tłumaczeniu świetnie ci idzie
Tak się zastanawiam dokąd to wszystko zmierza?
Więc powiem krótko:
Wena, wena, wena na tłumaczenie ostaniej części
Czekam niecierpliwie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin