Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Z] Jak być powinno
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 16:02, 15 Maj 2011    Temat postu: [Z] Jak być powinno

Jako że nikt z Was nie widział mnie wcześniej na forum, mimo że dość często je odwiedzam, oficjalnie się ze wszystkimi przywitam.
Cześć.
Poniżej zamieszczam swojego pierwszego fan ficka. Mam nadzieję, że za bardzo mnie nie zmieszacie z błotem.
Przed przystąpieniem do czytania radzę przypomnieć sobie odcinek 5x07 he Itch, którego moje opowiadanie jest kontynuacją. Jeśli zauważycie, że opisywane przeze mnie zachowanie zupełnie nie pasuje do bohatera - piszcie śmiało w komentarzach. Postaram się poprawić.
Daję klasyfikację wiekową 16+, ponieważ taką - o ile mnie pamięć nie myli - otrzymał serial na TVP2. Nie będę opisywać żadnej sceny, która nie spełniałaby kryteriów wiekowych oryginału.
Na zakończenie życzę miłej lektury.





Jak być powinno


Pogodny dzień w Princeton miał się ku końcowi. Choć na dworze już zmierzchało, w wielu domach paliło się światło. W pobliżu jednego z nich dało się słyszeć delikatne brzmienie gitary. Doktor Gregory House relaksował się po kolejnej rozwiązanej zagadce. Właśnie grał jedną ze swoich ulubionych melodii, gdy na jego lewej dłoni usiadł komar.
House zamarł w mgnieniu oka. To przez tego skurczybyka nie mógł spać po nocach, a najlepszy przyjaciel uważał go za świra. Jeden szybki ruch i będzie po wszystkim!
Zamachnął się, a wtedy dojrzał przekrwiony plaster, który zakrywał ugryzienie. Przyjrzał się wyciągniętym przed siebie dłoniom. Nigdy wcześniej nie zauważył, jak bardzo się zestarzał. Samotność doskwierała mu, sam już nie wiedział, od jak dawna. Mimo iż od dłuższego czasu usiłował przekonać sam siebie, że jest inaczej. I jeszcze ta sprawa z Cuddy. Nie poszedł tam, żeby ją całować. Samo wyszło. Z niewiadomych przyczyn nie mógł przestać o tym myśleć. Może Wilson i jego pokrętna logika mają rację? Może rzeczywiście nie było żadnego ugryzienia, a on po prostu zamienił jedną obsesję w drugą?
Przysunął dłoń do ust i zdmuchnął z niej komara. Na co on właściwie czekał przez te wszystkie lata? Przed chwilą skrytykował pacjenta, który zamknął się w czterech ścianach, udając, że jest szczęśliwy, a sam nie był lepszy. Czas na zmiany. Pojedzie do Cuddy, zapuka do jej drzwi i zaprosi ją na randkę. W końcu raz się żyje!
W jednej chwili zerwał się na równe nogi. Odstawił gitarę. Jedną ręką chwycił kurtkę, drugą klucze i wybiegł z mieszkania, nie wyłączając nawet światła.
Kilka chwil później był już pod domem Cuddy. Zaparkował motor na skraju drogi. Szybkim krokiem dokuśtykał do drzwi. Spojrzał przez okno. Siedziała tam. Piła herbatę, jakby nigdy nic.
Wtedy spanikował. Co on jej w ogóle powie? Że chce ją gdzieś zaprosić? Na pewno wyśmieje go i odmówi. A jeśli z nią się nie uda, to już chyba z nikim. Jak nie spróbuje, przynajmniej pozostanie mu nadzieja. Może w innych okolicznościach spróbuje znowu. Nic na siłę.
Zrobił trzy kroki w tył, odwrócił się i ruszył przed siebie.
- House! – usłyszał nagle za plecami. – To ty?
Spojrzał za siebie, zaskoczony. W drzwiach stała Cuddy.
- Tak – odpowiedział po chwili. – Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
- Widziałam cię przed drzwiami. Co tu robisz? – zapytała.
- No więc… - usiłował kupić sobie trochę czasu na wymyślenie dobrej wymówki. Na darmo. – Pacjent doszedł do wniosku, że szpital to pożyteczna instytucja, skoro zdołała uratować mu tyłek, i wycofał pozew. Doszedłem do wniosku, że powinnaś o tym wiedzieć.
- Jasne… - zdziwiła się Cuddy. – To nie mogło poczekać do jutra, bo…?
- Mogło, ale, skoro już miałem po drodze, stwierdziłem, że nie zaszkodzi cię o tym poinformować.
- House – przerwała mu. – Twój dom jest w przeciwnym kierunku.
- Kto tu mówi o domu? – zreflektował się. – Jadę do Wilsona. Miał zamówić prostytutki na dzisiejszy wieczór. Od dawna marzył o czworokącie.
- To dziwne, bo dzwonił do mnie przed chwilą. Powiedział, że ma dwa bilety na „Mrocznego Rycerza” i pytał, czy mam dzisiaj wolny wieczór. Ani słowem nie wspominał, że jest już umówiony.
House’owi opadła szczęka. Jak mógł być taki nieuważny? Przecież Wilson próbował go wyciągnąć na ten film od tygodnia! Wyszedł na kompletnego durnia.
- Wejdź, napijesz się kawy – niespodziewanie oświadczyła Cuddy, wciągając wciąż osłupiałego lekarza za rękaw do mieszkania. – Nadal sądzę, że musimy porozmawiać. Gdzie posiałeś laskę?

***

- Proszę – Cuddy postawiła na stoliku przed House’em tacę z dwiema filiżankami gorącego napoju.
- Dzięki.
- Jak twoja ręka? – zapytała z troską, siadając koło niego na kanapie.
- Lepiej – odpowiedział, zerkając na dłoń.
Przez chwilę milczeli, unikając swojego wzroku. Ciszę przerwała Cuddy.
- Więc, wracając do tematu – zaczęła ostrożnie. – powiedz mi, co się tak właściwie stało zeszłej nocy.
House spojrzał na nią, zdziwiony bezpośredniością jej pytania. Już drugi raz tego dnia usiłowała wyciągnąć od niego tę samą informację. Problem w tym, że on nie za bardzo chciał się dzielić odpowiedzią. Spuścił wzrok.
- Nic – odparł. – Przyszedłem napawać się triumfem.
- O nie! – zaprotestowała. – To moja wersja. Nie idź na łatwiznę.
- Dlaczego tak cię to nurtuje? – wypalił nagle, odwracając się w jej stronę i patrząc głęboko w szare oczy przełożonej. Cuddy straciła pewność siebie, ale postanowiła nie odpuszczać.
- Bo jesteś moim pracownikiem. I nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
- Zapomnij – powiedział, siląc się na obojętność. – Nie kręcą mnie biurowe romanse.
- Dupek z ciebie – uśmiechnęła się, popijając herbatę. – Przyznanie się do dobrego uczynku nie zepsuje twojej reputacji. Za bardzo jest ugruntowana.
House nie odpowiedział. Wypił kawę jednym haustem, jakby była mocnym alkoholem. Podniósł się z kanapy.
- Muszę iść – powiedział.
Cuddy, kompletnie zbita z tropu, nie zaoponowała.
- Okej – odparła smutno i odprowadziła go pod drzwi.
- Dobranoc – powiedział w progu.
- House.
Zatrzymał się wpół kroku. Cuddy miała deja vu poprzedniego wieczora. House pojawił się w jej domu znikąd, dotrzymał jej towarzystwa dosłownie przez chwilę i uciekał, gdy tylko zaczynało się robić nieco intymnie. Tym razem nie da mu odejść bez słowa. Podeszła i pocałowała go w policzek.
- Dziękuję – wyszeptała.
Reakcja kobiety zszokowała House’a. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Ocknął się dopiero, gdy zamykała mu przed nosem drzwi. W ostatniej chwili zatrzymał je ręką. Cuddy spojrzała na niego, zaskoczona. Zdanie, które wypowiedział, ledwo przeszło mu przez gardło:
- To nie był tylko pocałunek.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez cyndaquil dnia Wto 19:05, 28 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:17, 15 Maj 2011    Temat postu:

Fajne. Tylko praktycznie wygląda na to, że cała akcja już się rozwinęła.
Chociaż ''you never know'' ... Więc pisz dalej, bo sama jestem ciekawa; )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:32, 16 Maj 2011    Temat postu:

ilobeyou - bardzo Ci dziękuję za komentarz. Co do rozwoju akcji - pozory, uwierz mi. Gdyby tyle wystarczyło, widzielibyśmy ich jako parę w trzecim sezonie, lekko licząc.

Dzisiaj będzie krótko. Obmyślanie dalszego rozwoju akcji może mi trochę zająć.



Spojrzał na Cuddy niepewnie, oczekując jej reakcji. Stała w bezruchu. Na jej twarzy malowało się napięcie.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – wydusiła w końcu przez zaschnięte wargi. – Chcesz… ze mną chodzić?
- Jeśli przez chodzenie rozumiesz dziki, niepohamowany seks każdego dnia…
- House! – przerwała mu. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, kiedy dostrzegła jego lodowate, pełne strachu oczy. Westchnęła.
Już myślał, że wszystko stracone. Przesadził. Zaprzepaścił najlepszą szansę, jaką dostał. Jak głupi i naiwny musiał być, by w ogóle tu przychodzić. Wtedy wypaliła:
- Co trzeci dzień.
Spojrzała na niego z wyzywającym uśmieszkiem na twarzy. Dokładnie taki sam miała pewnego zimowego wieczoru, gdy zapytała, czy ją lubi. House nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- C… Co? – wykrztusił.
- No dobrze, co drugi. Stoi? – zapytała i, jak gdyby nigdy nic, wyciągnęła rękę na znak zawierania umowy. Tylko drżące palce zdradzały, jak bardzo się denerwowała.
Mężczyzna, nie zastanawiając się dłużej, chwycił ją za przegub i przyciągnął do siebie. Złapał kobietę w talii i pocałował czule.
- Uznam to za tak – usłyszał, gdy tylko odsunął od Cuddy swoje usta.
- Mam nadzieję, że liczymy od dzisiaj – odezwał się, robiąc aluzję do jej propozycji.
- Nie tak szybko – zaoponowała. – Nie sypiam z facetami przed pierwszą randką.
To mówiąc, odwróciła się na pięcie i wróciła do domu, zostawiając House’a samego. Zanim drzwi do końca się zamknęły, dostrzegł przez szparę jej zalotny uśmiech.
- Miło – wyszeptał, śmiejąc się od ucha do ucha.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:18, 16 Maj 2011    Temat postu:

Hmmm, nawet bardzo krótko ale podoba mi się, pisz dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:41, 16 Maj 2011    Temat postu:

Hej
Jak na pierwszy fick bardzo dobrze ci idzie.
Zdecydowanie za krótko! Rada: Lepiej pisz dłużej, bo już niedługo mogą zacząć dręczyć się fani
Czekam na więcej i na dłużej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:14, 21 Maj 2011    Temat postu:

alcusia, vicodinka - witam w skromnym gronie czytelników
dzisiaj trochę dłużej, zgodnie z prośbą. za kilka dni powinna dojść następna część.
na takie sceny już nie mamy szans w serialu, więc jakoś trzeba odreagować. miłego czytania!




- Cześć, kochanie!
- O Boże! – Cuddy aż podskoczyła. – House, spałeś tu?
Zadowolony z siebie diagnosta stał na ganku, podczas gdy już nieco mniej zaspana pani administrator zamykała drzwi wejściowe od własnego domu.
- Chciałem być pewien, że zobaczę cię przed pracą.
- Wiesz, że chodzimy ze sobą, a nie ZA sobą? – spytała sarkastycznie.
- Tylko ty myślisz, że to śmieszne – powiedział, uśmiechając się mimo woli. – Nie zamykaj drzwi, powinnaś się przebrać.
- House, nie założę czerwonej mini, mam dziś kilka spotkań.
- Chodziło mi raczej o coś mniej przewiewnego – sprecyzował, przyglądając się jej czarnej spódnicy. – Każdy przechodzień będzie mógł bezkarnie podziwiać twój seksowny tyłek, jak wsiądziesz w tym na motor. Czułbym się zazdrosny.
Szefowa posłała lekarzowi zdziwione spojrzenie.
- Nie wiedziałam, że od teraz będziesz mnie podwoził – skwitowała.
- Nie idziesz dziś do pracy – oznajmił. – Zabieram cię na małą wycieczkę.
- Owszem, idę. Nie mogę ot, tak brać wolnego.
- Oj, Cuddy… - zaczął marudzić House. – Daj już spokój, dobra? Od drugiego roku studiów nie opuściłaś dobrowolnie zajęć. Jeden dzień wolnego cię nie zabije, zobaczysz.
Na widok jej nie do końca przekonanej miny wywrócił oczami, po czym dodał:
- Ja stawiam.
- Tak już lepiej – usłyszał w odpowiedzi. – Daj mi pięć minut, okej?
- Jasne.
Gdy tylko zniknęła za drzwiami, House odetchnął w duchu. Tak naprawdę wcale nie był pewien, czy uda mu się ją przekonać.

***

Cuddy zaczynała się już trochę niecierpliwić. I denerwować. Nie, żeby nie ufała House’owi. Nie bała się go. Przerażały ją jego nieprzewidywalne zachowanie i szalone pomysły. A może jej własna wyobraźnia?
- House, daleko jeszcze?
- Tuż przed owulacją stajesz się nerwowa – usłyszała zamiast odpowiedzi. - Wytrzymaj jeszcze chwilę.
Kobieta ostrożnie stawiała kroki na niepewnym gruncie. Co to może być? Żwir? Błoto? Piasek? Sama już nie wiedziała. Zanim zdążyła wybadać grunt stopami, House zatrzymał ją delikatnie ręką.
- Już – oznajmił, zdejmując z głowy pani administrator czarny szalik pełniący rolę przepaski na oczy. Jasny blask niemal ją oślepił. Po chwili, gdy przyzwyczaiła się do światła słonecznego, rozejrzała się dokoła. Widok, który ujrzała, zapierał dech w piersiach.
Stali pośrodku piaszczystej plaży, zaraz obok starej, wysuszonej kłody. Przed nimi rozciągał się ocean. Po horyzont nie było widać żywej duszy. Oprócz nich.
- House - wyszeptała. – Jak tu pięknie…
Nim spojrzała na niego, mężczyzna zdążył już się rozsiąść. Wymownie poklepał miejsce zaraz obok. Cuddy usiadła bez słowa, uśmiechając się. Diagnosta objął ją ramieniem.
- Smacznego – odezwał się znienacka, podając jej plastikowe opakowanie.
- Kiedy to kupiłeś? – zdziwiła się.
- Po drodze – odpowiedział, otwierając swoją porcję. – Jedz, bo wystygnie.
- Kebab…? – Kobieta zrobiła zniesmaczoną minę, zaglądając mu przez ramię. – Nie mogłeś wziąć dwóch sałatek z fetą?
- Nie jem byle czego – odparł zaczepnie, za co zarobił szturchańca.
- Kobieta mnie bije! – House złapał minę pięciolatka dostającego lanie od rodziców za przewinienia, których wyjątkowo nie był sprawcą. Jego reakcja rozbroiła panią administrator. Pochyliła się i dała mu buziaka, po czym zapytała:
- Lepiej?
- No nie wiem… - kombinował lekarz. – Może troszkę.
Cuddy powtórzyła pocałunek.
- To ci musi wystarczyć – podsumowała. – Aż tak mocno cię nie uderzyłam.
Zjedli śniadanie, napawając się widokiem. Nie tylko okolicy.
Nagle zadzwonił telefon.
- Tak? – Kobieta odruchowo krzyknęła do słuchawki. – O Boże… Przepraszam, zupełnie zapomniałam. – Odwróciła się do swojego chłopaka. – Wybacz, to bardzo ważne. Zaraz kończę. – Przysunęła z powrotem słuchawkę do ucha. – Odwołaj wszystkie spotkania i spróbuj przełożyć na przyszły tydzień. Ze mną? Wszystko w porządku. Nie, nie będzie mnie. Czemu? Bo, ja właśnie…
Wreszcie House stracił cierpliwość. Zabrał jej komórkę i kontynuował rozmowę.
- Halo? Doktor Cuddy dziś nie będzie. Ważne sprawy rodzinne.
- A pan to kto? – zabrzmiał męski głos w słuchawce.
- Pan do towarzystwa.
- Niemożliwe, doktor Cuddy nie wygląda na taką, która…
- Tak? – diagnosta nie dał mu dokończyć. – Patrz, a jednak!
- Może pan ją dać z powrotem do telefonu? Muszę zapytać o jedną sprawę.
- Przepraszam, nie da rady. Nie zachowuj się jak mała dziewczynka, zacznij myśleć sam – skarcił go. – Pa!
Wyłączył telefon i oddał go szefowej. Spojrzała na niego spode łba.
- Nie musiałeś tego robić.
- Ależ oczywiście, że musiałem – skwitował mężczyzna. – Wiem, że zatrudniasz idiotów, ale nawet oni przez jeden dzień poradzą sobie sami. Szpitalowi nic nie będzie.
- Zwłaszcza, gdy nie będą mogli dodzwonić się do przełożonego w obliczu kryzysu.
Nie wydawała się ani trochę bardziej przekonana. House przytulił ją mocniej i przyłożył głowę do jej czoła.
- Ja potrzebuję cię o wiele bardziej.
Pocałował ją delikatnie, usiłując dowieść swoich słów. Widząc, że pośpiechem nic nie wskóra, zwolnił. Chciał dać pani administrator chwilę do namysłu. W końcu w jej życiu od wielu lat to właśnie praca zajmowała zaszczytne pierwsze miejsce.
Cuddy nie wiedziała, jak powinna zareagować. Jej zwykły dzień ani trochę nie przypominał dzisiejszego. Co nie znaczy, że jej się nie podobało. Nawet jeśli plaża to ostatnie miejsce na randkę, jakiego spodziewała się po Housie. No, może oprócz baru ze striptizem. Męskim.
Była ciekawa, czym jeszcze ją zaskoczy. Ale czy narażanie kariery zawodowej było tego warte? Tego nigdy nie będzie pewna. Postanowiła jednak zaryzykować.
- Przepraszam – powiedziała po chwili. – Wynagrodzę ci to.
Jej podwładny uśmiechnął się, jakby tylko na to czekał.
- Już ja wiem, jak…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vicodinka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Sty 2010
Posty: 802
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Taka planeta Ziemia...Może słyszałeś?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:08, 22 Maj 2011    Temat postu:

PJERFSZA!!

Suuuuper!
Odkryłam tego ficka szperając tutaj (bo podczas szperania można trafić na prawdziwe perełki)
To jest prawdziwa perełka!
Mam nadzieję że po zakończeniu tego ficka napiszesz następnie, bo naprawdę, świetnie piszesz.
Ach, aż mi się przypomina jak sama napisałam pierwszego ficka... Byłam taka przerażona, co sobie pomyślą o tym inni... Ach, wspomnienia...

Pisz, pisz!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:23, 22 Maj 2011    Temat postu:

Jeeejku! to jest cudowne od razu mam przed oczami te słynne fotki z plaży rozmowy House'a i Cuddy takie... Prawdziwe! Świetnie Ci się udały a rozmowa Grega z przypuszczalnie? asystentem Cuddy niemalże jak z 7x01 zgadzam się z Vicodinką, prawdziwa perełka pozdrawiam i czekam na więcej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 13:09, 24 Maj 2011    Temat postu:

Przed wami następna część przygód House'a i Cuddy poza obrębem PPTH. Enjoy!


- O nie! – niemal krzyknęła, gdy tylko to zobaczyła. – Nie wejdę tam. Zapomnij!
Od dziecka nie była w wesołym miasteczku. Nawet jako nastolatka nigdy nie dała się namówić znajomym na przejażdżkę kolejką górską. Teraz stała pod największą, jaką w życiu widziała. Nawet biorąc pod uwagę fakt, że od ostatniego razu urosła o ładnych kilka centymetrów.
- Nie psuj zabawy, dobra? – House przybrał najbardziej czarujący ton, na jaki było go stać. – Zobaczysz, będzie fajnie.
- Planowałeś to od początku, przyznaj się.
- Nawet jeśli, teraz nie masz wyboru – stwierdził z uśmiechem na twarzy. – Obiecałaś.
Cuddy roześmiała się, zakrywając oczy dłonią. Zastanawiała się, co lekarz chce tym osiągnąć. Myśli, że ze strachu wtuli się w jego męskie ramiona? W sumie to nie taka zła opcja.
- Bo nie wiedziałam, na co się godzę. – Zbliżyła się do mężczyzny. – Jak zamierzałeś mnie przekonać?
- Urokiem osobistym! – Diagnosta wypiął pierś, bardzo dumny z siebie.
- Czym? – Nie mogła się powstrzymać.
Pocałowała go, zanim zdążył poczuć się oburzony.
- No już dobrze – powiedziała pojednawczo. – Niech ci będzie.
- Dzień dobroci dla House’a? – Zaśmiał się szyderczo.
Pani administrator zrobiła krok do tyłu. Zmarszczyła brwi i przyglądała się przez chwilę swojemu chłopakowi.
- Co? – Mężczyzna rozłożył ręce.
- House – zaczęła niepewnie. – Ty jesteś… szczęśliwy.
- A ty seksowna – usiłował zmienić temat. Nie sądził, że aż tak to po nim widać.
Objął szefową ramieniem i zaczęli iść razem w kierunku wejścia. Po dwóch krokach złamał się pod ciężarem jej wzroku.
- Niecodzienny widok, co? Tylko nie mów o tym Wilsonowi – dodał po chwili. – Jak się dowie, że jego moralizatorskie gadki działają, w życiu się ode mnie nie odczepi.

***

- Nie było tak źle, prawda, Cuddy?
Drzwi od damskiej toalety, pod którymi stał diagnosta, uchyliły się. Zza nich wyjrzała pobladła twarz pani doktor. Patrzyła na podwładnego z wyrzutem.
- Już po wszystkim? – zapytał z troską.
- Chyba mi przeszło.
House złapał swoją dziewczynę pod rękę i zaprowadził do najbliższej ławki. Pani administrator opadła ciężko na twarde deski. Mężczyzna delikatnie usiadł obok.
- Muszę przyznać – zaczęła po chwili, gdy odzyskała rumieńce – że całe życie zastanawiałam się, co tracę. Teraz już wiem. Nie żałuję tej przejażdżki.
- Ani ja – poparł ją lekarz. – Zwłaszcza patrząc na to zdjęcie!
Wyjął z kieszeni ich wspólną fotografię. Kobieta spojrzała z zaciekawieniem.
- Ze wszystkich zdjęć, jakie nam zrobili, wybrałeś to, na którym haftuję za wagonik?! – Nie mogła wyjść z podziwu.
- Najlepiej na nim wyszedłem – uzasadnił. – Poza tym, zawsze możesz powiesić je sobie nad łóżkiem. Za każdym razem, gdy pomyślisz, że już gorzej być nie może, przypomnisz sobie dzisiejsze atrakcje.
Cuddy szybkim ruchem wyrwała mu fotografię z dłoni i schowała do torebki.
W tym samym momencie odezwała się komórka House’a.
- Wyłączyłeś moją, a swojej nie? – oburzyła się szefowa.
- W przeciwieństwie do ciebie mam na głowie pacjentów, którzy mogą naprawdę umierać. – Odebrał telefon. – Oby to było coś ważnego.
- House, gdzie ty, do cholery, jesteś? – usłyszał w słuchawce głos Kutnera.
- W wesołym miasteczku – odparł zgodnie z prawdą. – Właśnie zaliczyłem kolejkę górską.
- Przestałbyś ćpać i przyjechałbyś do pracy! – To tym razem Foreman.
- Przykro mi, mam zbyt napięty grafik. – Spojrzał w błękitno-szare oczy brunetki siedzącej obok. – Co wy tam jeszcze robicie, tak w ogóle?
- Chcesz przez to powiedzieć, że mamy sobie pójść? – niepewnie spytał Taub.
- Gratulacje, mistrzu dedukcji. A teraz sio! Korzystajcie z życia.
Wyłączył telefon. Cuddy przyglądała mu się z uwagą.
- I tak nie mam żadnego przypadku – wytłumaczył. – Nie ma potrzeby, żeby tam siedzieli.
- Jaki się wspaniałomyślny zrobiłeś.
Pani administrator wtuliła się w jego męskie ramię. Gdy słońce zaszło za chmury, zdała sobie sprawę, że ubrała się zdecydowanie za lekko, jak na imprezę na świeżym powietrzu. A mężczyzna był taki gorący…
Jedna rzecz przykuła jej uwagę, choć ciężko było się do tego przyznać. Nawet przed sobą. Chodziła do tej pory z wieloma facetami, ale diagnosta był pod jednym względem wyjątkowy. I nie chodziło tu o jego wygląd czy podejście do świata. Przy nim czuła się bezpiecznie.
- Gotowa na nowe wyzwania? – wypalił znienacka.
- Tym razem ja wybieram, co będziemy razem robić.
- Ale mamooo… - House wykrzywił usta w podkówkę.
- Nie sądzisz, że jesteś mi to winien?
- Nie taka była umowa.
- Może małym druczkiem?
Diagnosta westchnął głęboko. Doskonale wiedział, jak wygrać tę walkę. Przez lata pracy nauczył się w miarę skutecznie manipulować szefową. Czy jednak o to teraz chodziło? Nie są przecież w pracy. Nie istnieje relacja przełożony - pracownik-który-i-tak-zawsze-postawi-na-swoim. Powinni być sobie równi. Inaczej związek trafi szlag.
- Okej – skinął delikatnie głową. – Gdzie chcesz jechać?
- To kawałek stąd. – odpowiedziała. – Weźmiemy twojego rumaka.
- Tylko jedna sprawa, Cuddy – głos diagnosty brzmiał śmiertelnie poważnie. – Gdy łapiesz mnie za brzuch, trzymaj swoje śliczne rączki odrobinę wyżej. Tym razem mogę nie wyrobić i wjechać w tego tira.
Obydwoje wybuchnęli śmiechem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez cyndaquil dnia Wto 20:30, 24 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:56, 29 Maj 2011    Temat postu:

Faktycznie, świetnie się rozwinęło! Dawaj nową część! Mam niedosyt!

I w ogóle...masz świetny sposób pisania...Nawet się nie obejrzę, a już koniec...i chcę dalej.

Wciąga strasznie:D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:31, 31 Maj 2011    Temat postu:

Kolejna część przed Wami. Miłej lektury!


Niespełna trzydzieści minut później para lekarzy znalazła się niebezpiecznie blisko kasy biletowej.
- Chyba żartujesz – zaprotestował House. – Przecież nienawidzisz opery!
Cuddy posłała mu zalotne spojrzenie.
- Dopuszczałeś kiedyś do wiadomości fakt, że nie wiesz o mnie wszystkiego?
- A co ważniejsze, ja również nienawidzę opery – kontynuował, niezrażony. – Co oznacza, że męczenie mnie jest dla ciebie niezłą rozrywką albo to próba sił.
- House, nie możesz się po prostu zamknąć i obejrzeć przedstawienia?
- Mówisz, jakbyś w ogóle mnie nie znała – zauważył.
Cuddy pocałowała go, żeby pokazać, jak bardzo się myli. Wzięła mężczyznę za rękę i uśmiechnęła się promiennie. Musiał przyznać, że, gdy czegoś bardzo chciała, jego szefowa wiedziała dokładnie, gdzie uderzyć. Jeszcze chwila, a zgodziłby się na wszystko.
- Idziesz czy nie? – spytała w końcu.
- Oczywiście, że idę. Pod warunkiem, że będziesz trzymała mnie za rękę. – poprawił się. – Wtedy może jakoś to zniosę.

***

- Nie pamiętam gorzej wydanej stówy – podsumował House, ledwo opuścili budynek.
- Co ty możesz wiedzieć? Zasnąłeś, nim na dobre się zaczęło.
- Nie byłaś wcale lepsza – podjął temat. – Nawet we śnie słyszałem, jak chrapiesz!
- Kłamczuch – powiedziała Cuddy, przyspieszając kroku. – Ja nie chrapię.
- Chciałabyś! Do dziś pamiętam.
Pani administrator obrzuciła go zdziwionym spojrzeniem. Po chwili uśmiechnęła się.
- Przeszło mi – złapała mężczyznę pod ramię. – Jak wiele innych rzeczy. Jeszcze zanim cię zatrudniłam.
Diagnosta nagle stracił humor. Jakby go piorun trafił. Kobieta natychmiast wyczuła, że coś jest nie tak.
- Coś się stało? – zapytała z troską w głosie. Zatrzymali się.
House patrzył chwilę przed siebie. Spuścił wzrok.
- Przepraszam – powiedział w przestrzeń. – Powinienem był zadzwonić.
- O czym ty…
Przerwała, kiedy zdała sobie sprawę, o czym właściwie mówił jej chłopak. Panią dziekan przeszedł zimny dreszcz. Nie wiedziała, dlaczego poruszył ten temat właśnie teraz.
- Daj spokój – wypaliła chyba tylko po to, by przestał rozgrzebywać starą ranę. – Dawne dzieje.
Rozejrzała się szybko dookoła.
- Głodny?

***

- Przykro mi, ale muszą państwo poczekać – tłumaczył się kelner. – Nie mamy teraz wolnych miejsc.
- Dziękujemy – odpowiedziała Cuddy. – Poszukamy czegoś innego. House?
Diagnosty już tam nie było. Rozglądał się po sali wypełnionej ludźmi. Wypatrzył w tłumie elegancko ubranego mężczyznę w towarzystwie długonogiej blondynki, który wciąż nerwowo zerkał na dwie plotkujące przyjaciółki. Uśmiechnął się do siebie. Natychmiast poszedł do pań zbyt zajętych rozmową.
- Na pani miejscu nie mógłbym spać po nocach, wiedząc, że mój mąż to ostatnia świnia zdradzająca mnie z małolatami! – krzyknął na całe gardło.
Brunetka zrobiła się purpurowa na twarzy, gdy spojrzała w punkt wskazywany przez drewnianą laskę intruza. Wstała z miejsca, zawisła nad stolikiem męża niczym burza gradowa, a po krótkiej wymianie zdań niewierny małżonek został ostro spoliczkowany. Z drugiej strony wyrównała nastolatka.
Cała czwórka w pośpiechu opuściła lokal. House, dumny z siebie, wrócił do kelnera, który nie wierzył własnym oczom.
- Nie staraliście się za bardzo – powiedział do zdruzgotanego chłopaka. – W dwie minuty znalazłem dwa wolne stoliki. Ciekawe, ile bym znalazł w dziesięć.
- Nie ma takiej potrzeby! – w mig zareagował młodzieniec. – Proszę, zaprowadzę państwa.
Cuddy zakryła twarz dłonią, nie próbując nawet skomentować całego zajścia. Oczy wszystkich gości były skierowane na nich.

***

Do pary przeglądającej właśnie propozycje szefa kuchni podszedł były właściciel stolika.
- Nie myśl, że nie odegram się na tobie tylko dlatego, że jesteś kaleką! – krzyknął lekarzowi prosto w twarz.
- Skąd! – odparł House, krzyżując ręce. – Nie odegrasz się, bo jesteś ostatnim idiotą!
Niedoszły Casanova niemal stracił panowanie nad sobą.
- Jeszcze mnie popamiętasz – odgrażał się. Poprawił kapelusz i odszedł w sobie tylko znanym kierunku.
- To co jemy? – zapytał diagnosta, jakby nic się nie wydarzyło.
- Przesadziłeś – powiedziała oskarżycielsko Cuddy, wskazując mężczyznę palcem.
- Ja przesadziłem? – House zareagował trochę zbyt gwałtownie. – Facet wyrywa trzy razy młodszą laskę, podczas gdy jego żona siedzi dwa stoliki obok, ale to ja przesadziłem?!
Wstał, niemal trzaskając kartą dań o stół.
- Zamów mi homara. Zaraz będę – rzucił, oddalając się ku toalecie. Mocno kulał.
Gdy wreszcie został sam, oparł się o umywalkę, patrząc na własne odbicie w lustrze. Twarz miał białą jak papier.
Wyjął z kieszeni opakowanie Vicodinu. Wrzucił do zaschniętego gardła trzy tabletki naraz. Po raz pierwszy od dawna musiał popić je wodą.
Niewiele pomogło.
Kręcił się po całej łazience, usiłując rozchodzić starą ranę. Wszystko na nic. Ból nie ustępował. Szczerze mówiąc, od wejścia do restauracji tylko się wzmagał. A właściwie odkąd zdał sobie sprawę, że powinien jej wreszcie powiedzieć. W końcu to było ważne wydarzenie w ich życiu, w ich wzajemnej relacji. Wspominanie tamtych dni nie należało do przyjemnych. W dodatku ona wszystko utrudniała. Jakby wiedziała, do czego zmierzał, i za nic nie chciała poznać prawdy.
Chodzenie też nic nie dawało. Zdesperowany, spuścił spodnie. Usiłował rozmasować udo. Nie potrafił ustać w miejscu, a dżinsy mocno przeszkadzały w poruszaniu się. Zdjął je do końca i cisnął pod umywalki. Wiercił się dalej, wierząc, że ból wreszcie ustanie.

***

Cuddy czekała przy stoliku kilkanaście minut. House nie wracał. Zaczynała się powoli martwić. Mężczyzna zachowywał się dziwnie, odkąd nie pozwoliła mu dojść do słowa. Wiedziała, że powinna go wysłuchać, jednak nie mogła. Za bardzo bolało.
W końcu nie wytrzymała. Wstała i szybkim krokiem ruszyła w stronę męskiej toalety. Zbyt długo nie przychodził. Coś się mogło stać.
Wzięła głęboki oddech i weszła do łazienki.
- House? – zawołała.
Po prawej rozciągał się rząd kabin. Tylko w jednej było widać znajome adidasy. Zajrzała do środka.
Diagnosta siedział na zamkniętym sedesie i masował obolałą nogę. Spojrzał na nią, zdziwiony. W błękitnych oczach widać było ból. Pani administrator kucnęła i położyła chłopakowi dłoń na kolanie.
- Gorzej z nogą? – zapytała cicho, choć znała już odpowiedź. Zawsze, gdy lekarza coś dręczyło, odczuwał ból podwójnie. I fizycznie, i psychicznie. Nie odezwał się.
- House - postanowiła zrobić pierwszy krok. Nie sądziła, że to będzie aż tak trudne. – To ja przepraszam. Nie powinnam pozwolić Stacy decydować za ciebie. W końcu to twoja noga. Zrozum, tak bardzo nie chciałyśmy cię…
- O czym ty mówisz, Cuddy?
Podniosła wzrok. On naprawdę nie wiedział.
- To za to mnie przepraszałeś, prawda? – czuła, jak traci grunt pod nogami. – Że nie odezwałeś się do mnie po operacji. Powinniśmy już dawno o tym porozmawiać.
- Co? Nie. Cuddy… - teraz to House był zbity z tropu. Wyciągnął rękę i delikatnie podniósł jej podbródek do góry tak, by na niego spojrzała. Mówił wolno i wyraźnie. – Nigdy nie winiłem cię za swoją nogę.
Kobieta czuła, jak schodzi z niej całe napięcie. Nie sądziła, że kiedykolwiek to usłyszy. Po tych wszystkich latach. Zrobiło jej się lżej na sercu. W jej oczach pojawiły się łzy.
- W takim razie o czym chciałeś mi powiedzieć?
Diagnosta westchnął ciężko. Mówił, nie patrząc jej w oczy.
- Pamiętasz naszą pierwszą wspólną noc?
Oczywiście. Jak mogłaby zapomnieć.
- Następnego ranka dostałem wiadomość od dziekana. Wyrzucili mnie ze studiów, kazali się pakować. Nie widziałem sensu, by do ciebie dzwonić. – Głos zaczynał mu się łamać. – Przepraszam, że cię zostawiłem.
Cuddy aż wstrzymała oddech. Przez dwadzieścia lat miała go za ostatniego dupka, który wykorzystał chwilę słabości niedoświadczonej dziewczyny i nie omieszkał nawet się odezwać. Po pewnym czasie nauczyła się z tym żyć. Wybaczyła mu. Teraz dowiedziała się, że nie było czego. Sama nie postąpiłaby inaczej.
Tymczasem House obwiniał się. O wszystko. O to, że ją zranił, że zmarnował jedyną szansę, jaka mu się do tej pory przytrafiła. Nie wiedział, czy kiedykolwiek mu wybaczy. Dopiero teraz miało to znaczenie.
Własne myśli tak go pochłonęły, że aż podskoczył, gdy poczuł zimną, spoconą dłoń na udzie. Mimo protestów, Cuddy klęknęła i pocałowała jego bliznę.
- Przestań – wydusił przez zaciśnięte zęby, pomagając szefowej wstać. – To facet powinien klękać przed kobietą.
- Dziękuję – powiedziała tylko.
House podniósł się zaraz za nią. Noga nareszcie przestawała boleć.
Wtem do łazienki wszedł starszy mężczyzna w garniturze. Gdy ich ujrzał, wymamrotał szybkie "przepraszam" i błyskawicznie się ulotnił.
- Wracajmy, nim mój homar ostygnie – ocknął się diagnosta.
- House – zatrzymała go pod drzwiami. – Gdzie twoje spodnie?
Rozejrzeli się dookoła.
- Powinny być… - zaczął, pokazując ręką na umywalki. Nagle zrozumiał. – Sukinsyn!
Popchnął drzwi tak mocno, że uderzyły o ścianę. Wparował na sam środek sali. Niemal podbiegł do wyjścia. Na próżno. Faceta już nie było.
- Daj spokój – szefowa podeszła i złapała go za rękę. – Zjemy i będziemy wracać.
- Chyba na piechotę – zauważył.

***

Taksówka podjechała pod restaurację dwie minuty po czasie. Para lekarzy zajęła miejsca z tyłu wozu. Kierowca ruszył z miejsca. Widząc w lusterku mężczyznę bez spodni, nie mógł się powstrzymać przed komentarzem:
- Ostra popijawa, co?
- Striptiz – odgryzł się diagnosta. – Na środku parku. Nie dała mi dokończyć.
Zwrócił się do Cuddy, która wciąż trzymała dłoń na jego udzie.
- Już mnie nie boli.
- Tak, wiem.
Kobieta przysunęła się bliżej i spojrzała na partnera.
- Naprawdę sądziłeś, że ci nie wybaczę?
- Naprawdę myślałaś, że obwiniam ciebie? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Już uznał dyskusję za skończoną, gdy Cuddy postanowiła odpowiedzieć.
- Tak – przyznała. – W końcu byłam twoim lekarzem.
- Miałaś w ręku podpisaną zgodę. Na twoim miejscu postąpiłbym tak samo.
- Na swoim miejscu upierałeś się zupełnie przy czym innym – przypomniała.
- I o mało nie zginąłem.
House doskonale pamiętał, jak się czuł, gdy po raz pierwszy zobaczył ogromną dziurę w prawej nodze. Zły. Zdradzony. Bezsilny. Znienawidził najbliższych za coś, co bez wahania wyrządzał swoim pacjentom. Czy żałował swojej decyzji? Może. Ale przecież nie mógł wiedzieć, że to się tak skończy.
- Nie sądziłem, że znów zaufasz palantowi, który wystawił cię do wiatru – postanowił odwdzięczyć się odpowiedzią.
- Przecież jestem tutaj, prawda?
- Tak – zgodził się. – Jesteś.

***

- Świetnie się dziś bawiłam – powiedziała Cuddy, gdy House odprowadził ją pod drzwi.
- Ja też – przyznał, spoglądając w dół. - Przez większość czasu.
Obydwoje uśmiechnęli się, wspominając wydarzenia minionego dnia. Po chwili pani administrator dodała:
- Widzimy się jutro w pracy.
- Nie mogę się doczekać.
Podeszła krok bliżej, zarzuciła mężczyźnie ręce na szyję i pocałowała go na do widzenia. Diagnoście mimowolnie zrzedła mina. „To wszystko?” – cisnęło mu się na usta. Ale nie odezwał się. Tak bardzo nie chciał zaprzepaścić dobrego wrażenia, na które pracował cały dzień. Ruszył powoli w kierunku taksówki.
Cuddy nie wytrzymała długo. Chciała pobawić się jego kosztem, nie go torturować.
- House – krzyknęła za oddalającym się lekarzem. – Może wejdziesz do środka?
- Boże, już myślałem, że nie zapytasz! – wyrwało mu się.
Nigdy nie przypuszczała, że ktokolwiek potrafi tak szybko iść o lasce.

***

Wszedł do środka, jednym płynnym ruchem zatrzaskując drzwi. Puścił laskę, która z hukiem uderzyła o parkiet. Już jej nie potrzebował. Podszedł do Cuddy i zaczął ją całować. Nie odrywając od niej ust, rozpiął bluzkę, która niedużo później wylądowała na podłodze. Kobieta, nie pozostając dłużna, sięgnęła po jego koszulkę.
Wtedy rozległo się pukanie do drzwi.
- House, ktoś puka – niewyraźnie wypowiedziała pani dziekan, nie przerywając pocałunku. Rozległ się natarczywy dźwięk dzwonka.
- House – powtórzyła. Zero reakcji. Nieproszony gość dobijał się coraz intensywniej. Cuddy niechętnie odsunęła mężczyznę na bezpieczną odległość. – Tylko zobaczę, kto to.
- Oby szybko! – krzyknął za nią.
Pani administrator zarzuciła na ramiona bluzkę i, nie tracąc czasu na ponowne jej zapięcie, uchyliła drzwi.
- Cześć, Cuddy – przywitał ją zmartwiony, odrobinę zniecierpliwiony głos onkologa. – Widziałaś dzisiaj House'a? Nie było go w pracy. Martwię się o niego.
- Cześć, Wilson – odezwał się diagnosta, stając tuż za Cuddy. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie objąć kobiety w pasie przynajmniej jedną ręką. – Przyłączysz się?
Dopiero wtedy Wilson zauważył, że przyjaciółka niezdarnymi ruchami zapina guziki, zaś jego najlepszy przyjaciel stoi przed nim w niepełnym ubiorze. Nie trzeba błyskotliwości House'a, żeby domyślić się, co jest grane.
- O mój Boże – krzyknął, wysuwając ręce przed siebie. Odwrócił wzrok. – Bardzo was przepraszam. Nie przeszkadzajcie sobie, już mnie tu nie ma!
Dosłownie pobiegł w kierunku samochodu, nie oglądając się za siebie. Gdy odjeżdżał, pojął, co się tak naprawdę wydarzyło. Nie posiadał się z radości. Wiedział, co prawda, że to, co widział, jeszcze o niczym nie świadczy. House był mistrzem w rujnowaniu związków. Nie tylko cudzych. Sukcesem samym w sobie było to, że diagnosta posłuchał rady przyjaciela. Spróbował. Przyznał, iż chce być szczęśliwy. Teraz to już z górki. Onkolog oddalił się w kierunku własnego domu. Trzeba to oblać!
Diagnosta zamknął drzwi wejściowe. Swoją uwagę skupił na bluzce towarzyszki. Zabrał się za ponowne pozbawianie jej elementów garderoby.
- Na czym to stanęło? – zapytał zaczepnie.

***

Zadzwonił budzik. Pani dziekan odruchowo uderzyła w przycisk dłonią, ustawiając w ten sposób "drzemkę". Z powrotem wtuliła się w klatkę piersiową mężczyzny śpiącego obok. Było jej tak dobrze, ale wiedziała, że za chwilę musi wstać. Po drugim dzwonku postanowiła się podnieść, gdy obejmujące jej talię, bezwładne dotąd ramię przyciągnęło ją z powrotem.
- Zostań jeszcze chwilę – wyszeptał lekarz.
- Nie mogę – odparła. – Muszę iść do pracy. Ty też ją masz, pamiętasz?
- Owszem. Z tym, że ja nie jestem aż takim służbistą – odgryzł się.
- Przykro mi, ale mam zebranie za niecałą godzinę – powiedziała, oswobadzając się z silnego uścisku. – Wstawaj, jeśli nie chcesz tłuc się autobusem.
House niechętnie podniósł się do pozycji siedzącej. Zerknął na zegarek.
- Cuddy, mamy jeszcze sporo czasu.
Złapał szefową i zaciągnął z powrotem do łóżka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez cyndaquil dnia Sob 11:04, 18 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:52, 31 Maj 2011    Temat postu:

Piękne!


Tak! To właśnie na to czekałam!!!





Nie wierzę, jak można mieć taki talent do pisania!



PS.-->KOŃCÓWKA świetna! W Twoim fiku wszystko jest dokładnie tak, jak powinno być! I Wilson...Pojawił się w absolutnie idealnym momencie!






CZEKAM na KOLEJNĄ CZĘŚĆ!!!



...



TAK! JA naprawdę CZEKAM!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:05, 31 Maj 2011    Temat postu:

dzięki wielkie.
naprawdę świetnie się czyta takie komentarze, zwłaszcza gdy większość ludzi ma do Ciebie pretensje, że mogłeś coś zrobić lepiej.
ale może, tak dla odmiany, poproszę o coś bardziej konstruktywnego? jak na przykład: "dobrze Ci wychodzi opis wydarzeń, ale kreacja postaci już nie bardzo".
wszystko nie może być dobre. ideały nie istnieją.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:10, 31 Maj 2011    Temat postu:

Ale ISTNIEJĄ WYJĄTKI

Mnie się wszystko podoba!

No...może jedyną wadą, według mnie, jest to, że...

Trzeba czekać na kolejne części!

Dlatego, jeżeli liczysz się z tym, co napisałam, miło by było, gdybyś wstawiła nową część jeszcze dzisiaj!

PONIEWAŻ WYJĄTKI ISTNIEJĄ!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soffi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Sty 2011
Posty: 85
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:18, 31 Maj 2011    Temat postu:

EJ EJ. Genialnie Czekam na więcej.

Humor jest, uczucia są, no i to HUDDY


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:35, 31 Maj 2011    Temat postu:

Witamy nowego czytelnika! Miejmy nadzieję, że zostaniesz na dłużej.
Jako że trzy strony A4 wrzucone po południu nie pomogły, dorzucam czwartą. Prawie się mieszczę w "jeszcze dzisiaj".
Na kolejną część musicie cierpliwie poczekać. Inne obowiązki wzywają.




- Wieczorem pojedziemy po twój motor – powiedziała pani administrator, gdy weszli do szpitala. Podwładny przepuścił ją w drzwiach.
- Super. Już się za nim stęskniłem.
- No wiesz? – Cuddy udała, że jest zazdrosna.
- Za tobą jeszcze nie zdążyłem.
Pocałowali się na środku holu.
- O tak! – usłyszeli za plecami krzyk Chase'a. Wzrok wszystkich zebranych błyskawicznie przeniósł się z wrednego dupka obściskującego dyrektorkę na uradowanego chirurga.
- Przepraszam – dodał po chwili, zauważywszy niestosowność swojego zachowania. – Kontynuujcie.
Cały w skowronkach pobiegł do kliniki. Odprowadziły go zdziwione spojrzenia. Kilku lekarzy wyszło zaraz za nim.
- Co go napadło? – zapytała Cuddy.
- Kto go tam wie – zbył pytanie House. – Przecież to Chase.
Odwrócił się z powrotem do swojej dziewczyny i pocałował ją raz jeszcze. Kobieta poklepała go po niedokładnie ogolonym policzku.
- Już starczy. I tak wszyscy się na nas gapią. – Ruszyła w kierunku windy. – Widzimy się o piątej.
- Wiesz, kiedy nie będą się gapić? Jak zamkniemy się w twoim gabinecie. Przy zasuniętych żaluzjach, rzecz jasna.
- Do zobaczenia, House – powiedziała dobitnie, nim zniknęła za drzwiami.

***

Zespół diagnostyczny siedział przy stole, przeglądając przypadki medyczne, gdy drzwi od gabinetu otworzyły się na oścież. Po chwili do środka wparował ich szef, podśpiewując wesoło "Never had nobody like you". Na całe gardło.
- Dobrze dzisiaj spałeś? – zapytał Kutner.
- Seks był świetny – House puścił do niego oko. – Dzięki, że pytasz.
Rozejrzał się po podwładnych, po czym dodał:
- Ile wygrałeś?
- Trzy kawałki – Kutner uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Sądząc po waszych minach – diagnosta zwrócił się do reszty. – nie wierzyliście we mnie. Zawiodłem się na was, chłopaki. I biseksualna dziewczyno.
Członkowie zespołu spojrzeli po sobie.
- Straciłem nadzieję kilka miesięcy temu – odparł Foreman. – Mogłeś nas ostrzec.
- Przykro mi, byłem zbyt zajęty.
- Nie wyglądasz na przygnębionego – zauważył Taub. – Ile wygrałeś?
House zabrał się za parzenie kawy.
- Połowę stawki Chase'a.
- I on na to poszedł? – zdziwiła się Trzynastka.
- Oczywiście – lekarz napełnił kubek wrzątkiem. – Inaczej do Cuddy mógł dotrzeć anonim, dzięki któremu nie zobaczyłby ani centa.
Do pomieszczenia weszła Cameron.
- House, mam dla ciebie sprawę. Dwudziestopięcioletni mężczyzna, problemy z oddychaniem…
- Heh – spojrzał na nią, zaskoczony. – Tylko ciebie nie interesuje moje życie prywatne. A przez prywatne rozumiem seksualne. Zazdrosna?
- Chodzę z Chasem.
- Właśnie o tym mówię.
Wykorzystując chwilę nieuwagi, wyrwał jej akta z ręki.
- Wiedziałem, że to będzie interesujące.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:12, 01 Cze 2011    Temat postu:

Wczoraj jakoś nie miałam wena na komentarz, ale przeczytałam!


Ooh, YEAA


Świetna akcja na środku holu


Rzecz jasna, czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:16, 08 Cze 2011    Temat postu:

Mała przerwa w sesji


- Cześć, Wilson!
Onkolog podskoczył na krześle, niemal zrzucając stos papierów na podłogę. W międzyczasie diagnosta rozłożył się wygodnie na kanapie.
- Cześć, House… – wydusił Wilson.
- Krępuje cię moja obecność?
- Co? Nie… Skąd! – Szef zakładu onkologicznego zawzięcie czegoś szukał.
- To dobrze – podsumował House. – bo miałem wrażenie, że mnie unikasz.
- Unikałem Cuddy – przyznał po chwili. – Dziwnym trafem zawsze byłeś obok.
Nie chciał mówić o wczorajszym zajściu. Znalazł się wtedy w bardzo krępującej sytuacji. Jednak ciekawość, co stało się przed, a przede wszystkim po jego wizycie, wzięła górę.
- Co się wczoraj właściwie stało? – zapytał w końcu.
- Sądziłem, że masz już obraz sytuacji.
Onkolog zaśmiał się nerwowo. Postanowił dokładnie przemyśleć swoje następne pytanie.
Diagnosta zrobił rozczuloną minę.
- Jakie to słodkie. Nasz malutki Wilson się zawstydził.
- Przepraszam, że czuję się niekomfortowo po tym, jak wparowałem wczoraj do Cuddy, gdy wy…
- Uprawialiście dziki seks – dokończył za przyjaciela.
- Właśnie – Wilson poczuł się odrobinę pewniej. – Przestań robić uniki. Dwa dni temu wmawiałeś mi, że lepiej ci samemu. Co się zmieniło?
- Nic.
Onkolog posłał mu jedno ze swoich podejrzliwych spojrzeń. Diagnosta odwdzięczył się tym samym.
- Okej – dał po chwili za wygraną. Porozmawia z Cuddy. Powinno pójść o wiele łatwiej.
- Okej? – powtórzył House, wstając. – To tyle?
- Przecież nie zamierzasz mi powiedzieć, prawda? Po dwóch dniach i tak przybiegniesz tu, błagając, żebym cię wysłuchał. Mogę poczekać.
- Psujesz całą zabawę – rzucił mu przyjaciel na odchodne.

***

Stał pod drzwiami jej gabinetu dobre pół minuty. Kilka razy wyciągał rękę, by nadusić klamkę, lecz rozmyślał się w ostatnim momencie. Pewnie by go zignorowała, gdyby nie to, że jego widok rozpraszał uwagę. A miała jeszcze bardzo dużo pracy.
Podniosła się i otworzyła mu.
- Czego chcesz? – zapytała speszonego onkologa.
- Cześć. Chciałem pogadać.
- Dlaczego po prostu nie wszedłeś? – zauważyła.
- Chciałem, tylko… – zaczął kombinować. W oczach przełożonej dostrzegł, że z każdym kolejnym słowem coraz bardziej się pogrąża. Odpuścił. – Mogę?
Odsunęła się, robiąc mu miejsce. Wilson stanął na środku pomieszczenia i złączył dłonie palcami.
- Mazel tov – pogratulował jej. – Przepraszam, że dopiero teraz.
- W porządku – odparła Cuddy, siadając z powrotem przy biurku. – Do tej pory byłeś zbyt zajęty unikaniem mnie.
Mężczyzna speszył się. Przesunął dłonią po twarzy.
- Powiedz mi, Cuddy – postanowił wybadać teren. – Co się właściwie wczoraj wydarzyło?
- Czemu pytasz? House ci nie powiedział?
- Chciałem to usłyszeć od ciebie.
Pani administrator westchnęła. Oparła brodę na dłoniach i, patrząc przed siebie rozmarzonym wzrokiem, zwierzyła się wścibskiemu onkologowi:
- Trudno w to uwierzyć, ale House… zaprosił mnie na randkę. Mniemam, że to twoja zasługa. Spędziliśmy razem bardzo miły dzień. Na początku zastanawiałam się, czy nie chce po prostu zaciągnąć mnie do łóżka…
- I co? – dopytywał, zniecierpliwiony.
- I nic. Nie chciał. Był… – myślała chwilę nad odpowiednim słowem. – uroczy. Zupełnie jak dawniej.
Wilson uśmiechnął się na widok miny przełożonej.
- Więc przyznajesz, że nie jest tylko przyjacielem?
- Spaliśmy ze sobą – podsumowała. – Nawet ty nie kupisz takiej bujdy.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
- To coś poważnego? – postanowił wyciągnąć z niej, ile tylko się da.
- No nie! – House wparował do gabinetu, nim Cuddy zdążyła odpowiedzieć. – Co ty, Wilson, biegłeś tu? Ile z ciebie wyciągnął? – zwrócił się do swojej dziewczyny.
- Nie wiedziałam, że jestem przesłuchiwana – zdziwiła się kobieta. – Od kiedy nasz związek to tajemnica?
- Od kiedy Wilson lubi wtykać nos w nie swoje sprawy – odparł, wskazując ręką onkologa.
- Hej! – przyjaciel zaczął się bronić. – Ja chcę tylko pomóc.
- Dzięki, ale wiem, co robią ptaszki i pszczółki – powiedział diagnosta, wystawiając go za drzwi. – Poradzę sobie sam.
Odwrócił się do Cuddy, kładąc obie dłonie na lasce. Po jego minie było widać, że coś kombinuje.
- Mam do ciebie sprawę.
- Myślisz, że Wilson nie załapałby tej subtelnej aluzji?
House załamał ręce.
- Co z wami, ludzie? – zapytał w przestrzeń. – Nie pamiętacie już, co to zabawa?
- House?
- Tak, słonko?
- Chciałeś coś.
Mężczyzna podszedł do biurka i oparł się o blat. Pochylił się tak nisko, że czuła jego oddech. Patrząc jej głęboko w oczy, sięgnął za marynarkę. Podał szefowej niebieską teczkę.
- Potrzebuję zgody na biopsję.
Podpisała papiery i oddała mu bez słowa. Jeszcze chwilę po jego wyjściu mogłaby przysiąc, że chciał od niej zupełnie coś innego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez cyndaquil dnia Sob 11:05, 18 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:49, 08 Cze 2011    Temat postu:

Nadrobiłam teraz wszystkie zaległe części za jednym razem i jestem zachwycona wspaniała akcja, i świetnie opisane scenki! Masz szalenie ciekawe pomysły, a to rzadkość w dodatku piszesz bardzo poprawnie pod względem ortograficznym i stylistycznym, dzięki temu jeszcze lepiej się czyta tego fika. Naprawdę, Huddy w najlepszym wydaniu pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na następną część, teraz już będę na bieżąco

P.S. Może zmienisz klasyfikację wiekową i uraczysz nas czymś +18? jestem pewna, że wspaniale by Ci to wyszło


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Śro 18:50, 08 Cze 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:20, 11 Cze 2011    Temat postu:

alcusia: na razie nie czuję się na siłach, ale później... kto wie? nigdy nic nie wiadomo.


House siedział na podłodze swojego gabinetu. Spośród wielu spraw zaprzątających mu głowę jedna martwiła go najbardziej. Co też, u licha, dolega pacjentowi? Dzieciak trafił tu dziś rano, a jego stan od czasu przyjęcia sukcesywnie się pogarszał. To normalne, że ludzie trafiający do szpitala chorują. Jasne, że tak. Ale co łączy ostrą niewydolność oddechową, paraliż prawej ręki i drgawki? Do tej pory nie uzyskał odpowiedzi. Czas naglił. Chłopak umierał. Najgorzej, że diagnosta nie miał pojęcia, dlaczego.
Słyszał, jak wchodziła. Choć bardzo się starała, żeby jej nie zauważył.
- Jeśli chcesz się na mnie drzeć, to nie jestem w nastroju – powiedział, nie odrywając wzroku od punktu na ścianie, o który odbijał piłeczkę. Już od wielu godzin.
- Nie przejmuj się, odebrałam motor – odparła Cuddy nad wyraz spokojnie. – Słyszałam o twoim pacjencie.
- Zdziwiłbym się, gdyby najświeższe plotki do ciebie nie docierały.
Pani administrator, widząc, że mężczyzna nie jest skory do rozmowy, usiadła obok niego.
- Mogę ci jakoś pomóc? – zapytała z troską w głosie.
- Nikt nie może mi pomóc – odpowiedział cicho, wciąż odbijając piłkę.
- O czym ty mówisz?
- Jestem kiepskim lekarzem.
Szefowa spojrzała na współpracownika z niepokojem. Starała się pojąć sens słów, które właśnie usłyszała. House nie był samokrytyczny. Pod warunkiem, że to nie jedna z jego gierek, mężczyzna naprawdę tak myślał. Ale czy miał powody?
- Co zrobiłeś?
- Nic – westchnął. – W tym problem. Nie kiwnąłem palcem. Nie pomogłem w diagnozie, nie miałem genialnych pomysłów. Nie jestem w stanie trzeźwo myśleć. Praktycznie zabiłem tego dzieciaka.
Cuddy pogłaskała go po policzku.
- Chłopak jeszcze żyje – stwierdziła dobitnie. – A ty nie zrobiłeś niczego złego. Każdy miewa gorsze dni.
- To nie to – nie zgodził się. – Rozpraszasz mnie.
- Wystarczyło powiedzieć, że mam sobie pójść.
- Mówię ogólnie – sprecyzował. – Przez ciebie nie mogę skupić się na pracy.
- House – wyszeptała mu do ucha. Dźwięk własnego imienia wypowiadanego z uczuciem działał na niego kojąco. – Nie jesteś ze mną szczęśliwy?
Piłka uderzyła o szafkę i potoczyła się w kierunku drzwi.
- Cuddy… - diagnosta jakby trochę oprzytomniał. – Nie mów tak.
Gdy na nią spojrzał, dostrzegła, jak bardzo go rani jej sugestia. Jego oczy mówiły więcej niż tysiąc niewypowiedzianych nigdy słów. Pani dziekan nie mogła uwierzyć, jak bardzo był naiwny. Złapała twarz mężczyzny w dłonie i spojrzała głęboko w zwężone źrenice otoczone niebieskimi ognikami.
- House – powtórzyła odrobinę głośniej niż za pierwszym razem. Chciała być pewna, że uważnie wysłucha tego, co ma mu do powiedzenia. – Masz prawo być szczęśliwy. Musisz tylko nauczyć się z tym żyć.
- Co, jeśli nie będę już tak dobry, jak przedtem?
Oddech zamarł mu w piersi. Mógłby przysiąc, że kobieta czuje bicie jego serca.
- Zawsze pozostaniesz najwspanialszym facetem, jakiego w życiu spotkałam.
To wyznanie wiele ją kosztowało. Jednak nie mogła mu tego nie powiedzieć. W tym stanie mężczyzna mógł zrobić coś głupiego. Na przykład zakończyć najlepszą rzecz, jaka im się przytrafiła.
- Mówisz tak, żeby mnie pocieszyć.
- Przez większość życia byłeś sam – kontynuowała drżącym głosem. – Nieszczęśliwy. Twoja sytuacja diametralnie się zmieniła. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Przebrniemy przez to razem.
Cuddy nie mogła wiedzieć, jak wielką ulgę sprawiły mu te słowa. W swoim mniemaniu diagnosta nie był przystojny ani zabawny. Nikt przy zdrowych zmysłach nie nazwałby go duszą towarzystwa. Do tego był kaleką. Jedyne, co miał do zaoferowania, to swój błyskotliwy umysł. Umiejętność kojarzenia faktów i rozwiązywania zagadek. Która ostatnio go zawiodła. Bardziej niż czegokolwiek bał się, że wtedy kobieta straci zainteresowanie i odejdzie. Nic takiego się nie wydarzyło.
House objął szefową i przytulił do siebie. Pani dziekan wtuliła się w mężczyznę z całych sił.
- Sytuacja się zmieniła… - powtórzył jej słowa.
Zwolnił uścisk. Z trudem podniósł się z podłogi, złapał laskę i niemal wybiegł z gabinetu, zostawiając dziewczynę samą. Cuddy uśmiechnęła się ze zrozumieniem. Chociaż raz pomogła w rozwiązaniu medycznej zagadki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:52, 11 Cze 2011    Temat postu:

Króciutko dziś ale to nic, i tak mi się podoba no i bardzo typowe dla House'a odgadnięcie zagadki super!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ilobeyou
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 08 Sty 2011
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:25, 13 Cze 2011    Temat postu:

Nie, no piękne!

TAKIE historie lubię najbardziej, nie jakieś sielanki, ale faktycznie COŚ się DZIEJE...xD

Dla mnie cały czas pozostajesz w czołówce, jeżeli chodzi o polskie fiki ;D

Tylko gdybyś jeszcze trochę częściej pisała...

Ale i tak fajnie xdd

Bynajmniej mam na co czekać ;D



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cyndaquil
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:56, 13 Cze 2011    Temat postu:

@alcusia, ilobeyou - dzięki, dziewczyny, za krzepiące komentarze
naprawdę chcę częściej pisać. musicie wytrzymać jeszcze 2 tygodnie. sesja za pasem, nie mogę odpuścić egzaminów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:14, 13 Cze 2011    Temat postu:

Jak na nowy narybek na forum idzie Ci świetnie. Piszesz emocjonalnie, ale nie jest to na granicy kiczu. Przyjęłabym Twój fik jako fabułę serialu, więc jest dobrze.

Moim zdaniem musisz ćwiczyć, ale naprawdę mało jest rzeczy, do których mogę się przyczepić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
baby
Neurochirurg
Neurochirurg


Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 3013
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:55, 14 Cze 2011    Temat postu:

Ojej
Podoba mi sie wszystko, od wspaniałej akcji, przez opisywane przez Ciebie uczucia, po kropki i przecinki
Gratuluje pomysłów i udanego debiutu!

Cytat:
Pani administrator zarzuciła na ramiona bluzkę i, nie tracąc czasu na ponowne jej zapięcie, uchyliła drzwi.
- Cześć, Cuddy – przywitał ją zmartwiony, odrobinę zniecierpliwiony głos onkologa. – Widziałaś dzisiaj House'a? Nie było go w pracy. Martwię się o niego.
- Cześć, Wilson – odezwał się diagnosta, stając tuż za Cuddy. Nie mógł się powstrzymać, żeby nie objąć kobiety w pasie przynajmniej jedną ręką. – Przyłączysz się?
Dopiero wtedy Wilson zauważył, że przyjaciółka niezdarnymi ruchami zapina guziki, zaś jego najlepszy przyjaciel stoi przed nim w niepełnym ubiorze. Nie trzeba błyskotliwości House'a, żeby domyślić się, co jest grane.
- O mój Boże – krzyknął, wysuwając ręce przed siebie. Odwrócił wzrok. – Bardzo was przepraszam. Nie przeszkadzajcie sobie, już mnie tu nie ma!

uwielbiam zawstydzonego Wilsona :3

No i oczywiście również oczekuję scen +18, mru

Pozdrawiam i zÓego WENA życzę,
baby


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin