Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Zabrałeś nasze serca wraz ze sobą [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:30, 15 Lis 2009    Temat postu: Zabrałeś nasze serca wraz ze sobą [M]


zweryfikowane przez autorkę

Przepraszam, naprawdę proszę o wybaczenie. Mój wen postanowił się zbuntować i wrócił do mnie tylko pod warunkiem, że chwilowo zaprzestanę pisać zwariowanych ficków. Chwilowo mam u niego okres próbny, tak więc wyszła taka smutna miniaturka.

Dla kleczy, bo twoje Huddy w przedszkolu pokochałam od pierwszego wejrzenia.

Zabrałeś nasze serca wraz ze sobą

Wydaje się, że czas zmienia wszystko. Ale to nieprawda. Czas nie leczy wszystkich ran.

15 listopada. Dla wielu najzwyklejszy dzień w roku, dla nich czas największej żałoby.

Administratorka Princeton Plainsboro Teaching Hospital szła trzymając za rączkę pięcioletnią dziewczynkę. Tuż obok niej szedł brązowowłosy mężczyzna z drugą, mającą niewiele ponad rok, dziewczynką na rękach. Gdyby spojrzeć na nich z boku można było stwierdzić, że tworzyli szczęśliwą rodzinę. Tak było, ale nie do końca. Nie tego dnia. Tego dnia w oczach około czterdziestopięcioletniej brunetki lśniły łzy, które ocierała dłonią. Mężczyzna nie radził sobie lepiej. Na przemian otwierał i zamykał oczy, chcąc w ten sposób powstrzymać łzy. Nawet pięcioletnia dziewczynka z rozwianymi brązowymi włosami, ubrana z bordowy płaszczyk i o tym samym kolorze czapeczkę, zdawała się pojmować powagę sytuacji. Nie zachowywała się jak na dzieci w jej wieku przystało. Szła koło swojej mamy i lekko głaskała jej dłoń, chcąc jej dać do zrozumienia, że nie jest sama, że ona jest przy niej. Tylko druga dziewczynka, jeszcze małe dziecko, nie zwracała na nic uwagi. Była jeszcze za mała, aby zrozumieć.

Cała czwórka zmierzała powoli w stronę cmentarza. Każdy zatopiony we własnych myślach. Dorośli wspominali lata, kiedy on jeszcze żył. Lata pełne kłótni i docinków. Paradoksalnie lata największego szczęścia dla nich wszystkich. Pięciolatka na swój sposób także wspominała tamte czasy. Bądź co bądź on umarł trzy lata temu. Pamiętała go. Pamiętała stukot jego laski, jego szorstki policzek, którego zwykle nie dawał jej dotknąć, jego prawdziwy uśmiech, który widziała tylko gdy patrzył na jej mamę. Zdawać się to może dziwne zważywszy na fakt, że miała wtedy zaledwie dwa lata. Ale ona pamiętała. Rachel Cuddy była bardzo mądrym i nadzwyczaj inteligentnym dzieckiem. Jenny Wilson, bo tak się nazywała druga dziewczynka, myślała zupełnie o czymś innym. Zastanawiała się bowiem czy tatuś da jej nową grzechotkę, którą jej obiecał. W pewien sposób i ona wiedziała, że ten dzień jest inny niż wszystkie. Dlatego też nie wygłaszała swoich słodkich i nie poprawnych zdań.

Lisa i James Wilson, małżeństwo od niespełna dwóch lat, byli jej za to niebywale wdzięczni. W ciszy wspominali wszelkie nawet najdurniejsze sytuacje z nim związane. Pobrali się po tym jak sobie uświadomili, że przez to wzajemne wspieranie się po jego śmierci, zbliżyli się do siebie tak, że byli na relacjach bliższych niż przyjaciele. Nie wiele później urodziła się im córka. Gdyby urodził im się syn bez zastanowienia nazwaliby go Gregory’m. On po zmarłym przyjacielu, ona po utraconej miłości. Jednak to była dziewczynka. Nazwali więc ją Jennifer Gregoria. Mimo, że była ich córką, zachowywała się tak jak on mógł w jej wieku. Tak jakby w genach miała zakodowane housowe zachowanie. A to tylko przypominało o nim.

W końcu przekroczyli próg cmentarza. Atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta. Jego brak przytłaczał ich. On mimo, że irytujący i wkurzający był w pewien sposób dla nich oparciem. Po prostu jego samo bycie stanowiło ważny element ich życia. A teraz go już nie było… nie żył. Od federalnego wypadku minęły już trzy lata, a oni wciąż nie potrafili o nim zapomnieć. Wszystko kojarzyło im się z nim. Życie bez niego to już nie było prawdziwe życie. Czas nie zaleczył tej otwartej rany, będącej stratą po nim. Tak jakby on ginąc zabrał i ich serca do grobu.

Czarny grób, mający w sobie jakieś dziwne piękno, z wyrytym napisem : Tu spoczywa Gregory House, choć wredny i sarkastyczny, był najlepszym przyjacielem. To tutaj. Doszli na miejsce.

Brunetka wyplątała swoją rękę z uścisku córki i uklękła przy grobie. Położyła na nim czerwone róże symbolizujące uczucie jakim zawsze darzyła tego, który tu spoczywał.

Po chwili wstała i przytuliła się do dwóch córek i męża.

- Jimmy, dlaczego on musiał wsiąść wtedy na ten durny motor? Dlaczego postanowił mi się oświadczyć? – padają pytania. – Przecież było nam tak dobrze…

James Wilson pogłaskał żonę czule po włosach.

Lisa wybuchnęła głośnym płaczem, nie mogąc powstrzymać łez:

- Tak bardzo mi go brak…

- Mi też…

I tak co roku mieli tu przychodzić. Kłaść kwiaty na jego grobie i zapalać znicze. A przede wszystkim wspominać wspólnie spędzone chwile.

The end


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez coolness dnia Pon 13:15, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
klecza
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krakowa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:48, 15 Lis 2009    Temat postu:

Dziękuję za dedykację, aż mi się ciepło na serduchu zrobiło

Rany, jakastam to było śliczne. Piewrszy raz się rozpłakałam przy fiku na tym forum (Zdarzyło mi się wcześniej przy potterowskim, o śmierci Syriusza i innym, o śmierci Lily i Jamesa). Ja naprawdę rzadko płaczę przy opowiadaniach czy książkach. Ale jak jakaś postać jest mi bliska, a ktoś tak ślicznie opisze coś smutnego o niej, to ja nie mogę.
Rany, zabiłaś mnie tym.

Na początku myślałam, że to Wilson nie żyje i choć go też uwielbiam, to jednak nie to samo. Ale po tym:
Cytat:
Bądź co bądź on umarł trzy lata temu. Pamiętała go. Pamiętała stukot jego laski, jego szorstki policzek, którego zwykle nie dawał jej dotknąć, jego prawdziwy uśmiech, który widziała tylko gdy patrzył na jej mamę.

się totalnie rozpadłam. Rozpadłam i pozbierać nie mogę.

I później to obwinianie, te róże, zachowanie dzieci, wspominanie. Ranyyy, napisz teraz coś, gdzie Greg będzie żył i będzie szczęśliwy, hm? Tak dla odmiany

To było śliczne.
Cytat:
Tu spoczywa Gregory House, choć wredny i sarkastyczny, był najlepszym przyjacielem.

A tu już nie mogłam. Uśmiechnęłam się przez łzy, ale i tak zrobiło mi się jeszcze smutniej.

Wspominałam już, że jesteś genialna? Jeśli nie, to powiem, jeśli tak, to się powtórzę. Jesteś genialna. Piszesz niesamowicie, oddajesz uczucia tak dobitnie, że targają całym czytelnikiem. Kocham Cię za ten fanfik, nawet, jeśli teraz ryczę jak głupia

Pozdrawiam i życzę Wena, który będzie Ci kazał tak ślicznie pisać, ale weselej. Chociaż to było piękne.
klecza


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martusia14
Internista
Internista


Dołączył: 08 Paź 2008
Posty: 693
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:15, 15 Lis 2009    Temat postu:

Cytat:
- Jimmy, dlaczego on musiał wsiąść wtedy na ten durny motor? Dlaczego postanowił mi się oświadczyć?


House chciał jej się oświadczyć i mieć ją tylko dla siebie a tu nagle stracił ją na zawsze

Cytat:
Bądź co bądź on umarł trzy lata temu. Pamiętała go. Pamiętała stukot jego laski, jego szorstki policzek, którego zwykle nie dawał jej dotknąć, jego prawdziwy uśmiech, który widziała tylko gdy patrzył na jej mamę.


Kolejny raz łza się kręci w oku

Piękne,lecz smutne.

Cytat:
Przepraszam, naprawdę proszę o wybaczenie. Mój wen postanowił się zbuntować i wrócił do mnie tylko pod warunkiem, że chwilowo zaprzestanę pisać zwariowanych ficków.


Nie masz za co przepraszać.Przecież jak ma się jakiś rewelacyjny pomysł tak jak ty ten to trzeba go pokazać.



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:52, 16 Lis 2009    Temat postu:


chciał się oświadczyć
buuu
Takie smutne, nastrojowe i melancholijne. Bardzo ładne.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
coolness
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 30 Wrz 2009
Posty: 4481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Krainy Marzeń Sennych, w które i tak nie wierzę
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:42, 16 Lis 2009    Temat postu:

Po takich komentarzach mam banana na twarzy.
Myślałam, że zabijecie mnie za coś smutnego. Bądź co bądź większość ludzi woli happy endy.
klecza napisał:
Rany, jakastam to było śliczne. Piewrszy raz się rozpłakałam przy fiku na tym forum (Zdarzyło mi się wcześniej przy potterowskim, o śmierci Syriusza i innym, o śmierci Lily i Jamesa).

Potteroficków fanka? Witamy w klubie...
a ja nie chciałam abyś płakała... przepraszam.
martusia14 napisał:
Piękne,lecz smutne.

dziękuję i przepraszam.
IloveNelo napisał:
Takie smutne, nastrojowe i melancholijne. Bardzo ładne.

Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Huddy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin