Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Broken [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:39, 11 Kwi 2010    Temat postu: Broken [Z]


Zweyfikowane przez Czerwono-Zieloną

Witam Wszystkich serdecznie

Dzielę się z Wami moimi dwoma nowymi tworami Są one moją reakcją na "Broken". Skrajne emocje, jakie we mnie ów odcinek wywołał, musialy znaleźć ujście. Wszelkie pretensje zatem do scenarzystów i reżysera zgłaszać proszę Bo odcinek z jednej strony mnie urzekł pewnymi historiami, emocjami... Ale z drugiej rozczarował. Nadmiar lukru momentami spływający z monitora przyprawiał mnie o mdłości. Musiałam więc dodać szczyptę goryczy i napisać coś, co zrównoważyłoby ten duszący happy-endowy aromat.

Wrzucam od razu dwa teksty, ale nie są one ze sobą powiązane (poza motywami z odcinka, oczywiście ).

Dłuższy komentarz należy się drugiej miniaturce. Jest ona napisana bowiem... po angielsku. Tak... Od dłuższego czasu "chodziła" za mną myśl, by napisać coś w języku, którym House się posługuje. Sama często do siebie gadam po angielsku House'a też w angielskiej "wersji" mam zazwyczaj w głowie... Powstało więc to "coś". Muszę powiedzieć, że o ile fakt, że Wen jest stworzeniem nieusłuchanym, jest raczej powszechnie znany, o tyle zaobserwowalam, że Wen Angielski to już w ogóle chadza sobie gdzie mu się żywnie podoba... Ten tekst miał być zupełnie inny, o czymś zupełnie innym... Ale napisało się to. Nie mogę powiedzieć, też ciekawie Aczkolwiek to uczucie, że nie ma się wpływu na treść własnego fika, jest dość dziwne Skutkiem tego dostało się nieco po głowie biednemu doktorowi Nolanowi, którego skądinąd darzę nawet sporą sympatią... Ale najwyraźniej mój Angielski Wen ma w tej kwestii inne zdanie W ogóle mam wrażenie, że część mojego mózgu, która "służy" do mówienia po angielsku, ma dostęp do jakichś niedostępnych na co dzień obszarów mojej świadomości... That's strange No nic, czytajcie, jeśli macie siłę i słownik pod ręką Nie, żartuję, chyba nie jest trudne.... Tłumaczenia na razie nie planuję. Mam wrażenie, że po przełożeniu na nasz ojczysty język brzmiałoby to jeszcze bardziej niedorzecznie... Choć z drugiej strony - trochę kusi... Zobaczymy

Jeśli wyłapiecie błędy, błagam - piszcie!

Wstęp oczywiście dłuższy od fika... Już milknę. Jeśli się da - enjoy

UWAGA: "Prepared" zostało przetłumaczone przez nieocenioną Nitkę i tłumaczenie owo znajduje się w osobnym temacie tutaj. Polecam!




FALLEN

„Dziękuję, Greg”.

Powiedział: „Dziękuję, Greg”.
I skoczył.

Poleciał. Pofrunął. Poszybował. Wzniósł się w przestworza.
Władca Wolności. Pan Przestrzeni. Cesarz Niebios. Król Życia.
Odzyskał władzę nad kosmosem. Nad sobą. Uwierzył.

Nie. To ty uwierzyłeś.
Odzyskałeś tę obsesyjnie potrzebną ci do życia kontrolę. Twój narkotyk, którego brak bolał bardziej niż brak Vicodinu. Morfina, którą ci nagle zabrano, zamykając razem z martwą dziewczyną Wilsona w ciasnym pokoju bez klamek. Wolność brutalnie odebrana dzikiemu zwierzęciu, wepchniętemu do zbyt małej klatki. Klaustrofobia. Walisz głową w metalowe pręty. I nic. Każdy krzyk to walka o oddech. Błaganie o wolność. Bezskuteczne.

Musiałeś coś zrobić. Przecież nie da się nie oddychać. Musiałeś uciec z klatki. Uleczyć kogoś swoim szalonym pomysłem. W końcu tylko to potrafisz.

A tak naprawdę chciałeś… uleczyć siebie. Swój własny odwieczny strach. Dziki strach owładniętego paniką zwierzęcia uwięzionego za żelaznymi kratami. Strach przed bezradnością.

Chciałeś udowodnić, że wszyscy potrzebują ciebie, podczas gdy ty nie potrzebujesz nikogo. Pokazać im, że się mylą.

Ale tym razem to ty się myliłeś.

Powiedz, naprawdę uwierzyłeś, że wystarczy zamknąć kogoś w jednym budynku z wariatami, aby odebrać mu rozum i wyprowadzić go stamtąd, by ów rozum odzyskał?! Rozum traci się znacznie wcześniej. A odzyskuje dużo później.

Wiem, zastanawiasz się, czy powinieneś był skoczyć za nim. Ale… Czy to by cokolwiek zmieniło?

Przecież i tak jesteś już złamany. Pęknięty na pół. Rozerwany na strzępy. Roztarty na pył. Skok nie zmieniłby niczego.

Ściskanie w dłoniach zielonej kurtki z czerwonymi plamami na kołnierzu też nie odwróci biegu zdarzeń. Odłóż ją. I tak nikt nie uwierzy, że cię to obeszło.

A jeśli uwierzy, pomyśli jedynie, że zwariowałeś. I wzruszy ramionami. Bo jesteś tylko wariatem, House, nikim więcej. Wariatem, któremu odebrano kontrolę nad wszystkim, nawet nad sobą samym. Pogódź się z tym.

Pogódź się z tym, że Steve nie jest zbawcą świata. Nigdy nim nie był i nigdy nie będzie. Nie potrafi latać. A jeśli znów spróbuje wzbić się w powietrze – znów spadnie. I tym razem już na pewno się nie podniesie.

Ty też nie jesteś zbawcą świata, House.

Pogódź się z tym, że Milcząca Dziewczyna już nigdy nie zagra na wiolonczeli.



****************



PREPARED

You didn’t even ask. So you must have been wrong. And you were.
I didn’t tell you anything important. And I wouldn’t have told even if you had asked.

You were wrong, doctor Nolan. I’m not a doll that will dance to the tune of your brilliant psychoanalysis. You can’t read my mind. You know much less than you think you know. Don’t consider yourself to be someone special.

You were wrong. You were not the first person I've opened up to.

I’ve got a friend. A real one. I want him to be my friend. He wants to be a friend of mine. I’m sure.
He knows a lot about me. I let him know this. I want him to know this. I enjoy him knowing this. It calms me down.

You were wrong. Lydia was not the first person I've been so close with.

There was a woman. I loved her. She loved me. No one was faking. I’m sure.
I let her be so close. I wanted her to be so close. I enjoyed her being so close. It was calming me down.
You were wrong. As you can see, I can talk about my feelings. Yes, it hurt when she left. It still hurts. But it’s my leg, not my heart. Does it make any difference?

I chose Lydia because I knew it was not gonna succeed. I knew she had a husband. I knew she would not stay. I was fully aware of that. She was a safe choice. No risk of disappointment. I still don’t like relationships. I still don’t like people. I just chose to be hurt instead of being hurt without earlier preparation.

No, doctor Nolan, you can’t teach someone how to love in one week. This moving family picture you had showed me didn’t work too. What I feel about my father is still anger and bitterness. Sorry, if I had ruined your plans.

I was wrong too, doctor Nolan. You are not as lonely as I am. You are even more.
That’s why you believed me. But I deceived you. I deceived you so you could deceive yourself.
You wanted me to change because you wanted yourself to change. You wanted to prove it is possible. But it is not. You can’t change, doctor Nolan. I can’t change. I will never be able to. People just simply don’t do that. Or - it doesn’t happen to them. We don’t have as much control as we think we have.
And I let you down. That’s what I always do. That’s all I can do.
Surprisingly, it doesn’t make me happy. Surprisingly, it doesn’t make me sad either.

So keep on hiding in your castle guarded by knights-errant together with your mad courtiers. And pray that no one will recognize you’re not their king. You’re just one of them.
Can I hide there with you? Jump behind these high, thick walls of madness and disappear in the emptiness of illusion…

Say goodbye to all the things you need, doctor Nolan. You can’t always get what you want.
Haven’t you become reconciled to this yet?
I have.
No, it won’t make you feel good. It will make you insensible. To some degree only, of course.
One day you’ll wake up and notice a bleeding gaping hole in the middle of your forehead. But it will be too late.
Do something before it happens. Cut off your ear. Chop off your head. That’s all you can do. Be faster. Brace yourself. Gain control.
Endings always suck. And there is no dignity in it. No romanticism. No beauty.
Be blindly happy in your misery. The world won’t change just because you want.

And don’t listen to me. I’m just a lunatic. Addicted. And obsessed.

You can leave now. I’m already prepared to lose people.

Are you?





*Z "dziwniejszych" słówek:
+knights-errant - błędni rycerze
+courtiers - dworzanie
+to become reconciled to sth - pogodzić się z czymś
+lunatic - to wbrew pozorom nie lunatyk To wariat, szaleniec


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Śro 3:16, 14 Lip 2010, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jestemmaciek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 20 Lis 2009
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:20, 29 Kwi 2010    Temat postu: Re: Broken [NZ]

Drugi tekst podobał mi się znacznie bardziej, bo znacznie bardziej podobała mi się relacja House-Nolan w odcinku. Odebrałem to trochę inaczej niż ty, ale na pewno zgadzam się z tym:
Czerwono-Zielona napisał:
You wanted me to change because you wanted yourself to change. You wanted to prove it is possible. But it is not. You can’t change, doctor Nolan. I can’t change. I will never be able to. People just simply don’t do that. Or - it doesn’t happen to them.
I w dodatku bardzo mądrze to brzmi. :-)

A jeżeli chodzi o język, to jeśli krótkie, rzeczowe zdania były zabiegiem celowym, to bardzo dobrze Ci to wyszło i pasuje tutaj.
Jednak nie wyobrażam sobie tej wylewności House'a, brzmi jakby zaraz miał popełnić samobójstwo. ;-)

Cytat:
Swój własny odwieczny strach.
Swój własny, odwieczny strach.
Jedyny, drobny błąd, zdaje się. :-)

Noc dobra!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 3:27, 30 Kwi 2010    Temat postu:

Jestemmaćku (mogę tak odmienić Twój nick? ) - dziękuję za komentarz!
Tak... Relacja House'a z Nolanem była ciekawa. Z jednej strony - jakby mi czegoś w niej brakowało - albo może po prostu inaczej ją sobie wyobrażałam...? Z drugiej strony jednak - była na tyle interesująca, że aż mi fik z niej wyszedł... Relacja House'a z człowiekiem, przed którym nasz doktor się otwiera, jest zawsze fascynująca, bo pozwala zajrzeć pod tę jego "słynną" już skorupę...

Krótkie zdania - owszem, były zabiegiem celowym, choć nie wiem, czy to właściwe słowo.. Po prostu od poczatku pisania miałam w głowie pewien wewnętrzny rytm tego tekstu...
Poza tym takie zdania - jak i sam język angielski - narzucają pewne ograniczenia, sprawiają, że trzeba byc bardziej rzeczowym i precyzjnym, co w moim przypadku jest dość korzystne, ponieważ mam skłonność do rozbuduwywania swych wypowiedzi ponad miarę, co właśnie na przyklad w tej chwili robię... W każdym razie pisanie po angielsku, jak również pisanie w formie wierszowanej - nieco paradoksalnie, bo poprzez ograniczenie i potrzebę samokontroli - ułatwiają mi wyrażanie myśli... Jeśli mogę pisać co chcę i jak chcę, istnieje groźba, że wyjdzie z tego bełkot... Mam nadzieję, że nie stało się tak tym razem... Bo czytając teraz te teksty chwilami się zastanawiałam: "Co ja miałam wtedy na myśli...?" Tym bardziej więc gratuluję Tobie, jak i innym, którzy być może przez nie przebrnęli i coś z nich zrozumieli...

Co do wylewności House'a - zgadzam się z Tobą całkowcie, że House nigdy by czegoś podobnego nie powiedział... Niestety nie jest to oczywiste, ale ten tekst nie został pomyślany jako faktyczne "przemówienie" House'a do Nolana. To raczej taki nie do końca uświadomiony monolog wewnętrzny...
A z tym samobójstwem, to nie pomyślałabym, że to tak brzmi

Stevem natomiast "zajęłam się", bo zafascynowało mnie dlaczego House, wbrew zdrowemu rozsądkowi, zabrał Freedom Mastera do wesołego miasteczka... I jakie to wydarzenie miało na niego wpływ... Oraz jaki wpływ miałoby, gdyby nie nieszczęsna scena z pozytywką i "cudowne uzdrowienie" wszystkich zgromadzonych, z Housem włącznie...

Jeśli chodzi o wspomniany przez Ciebie, a nie napisany przeze mnie, przecinek, to mam wrażenie, że między słowem "własny" a innym przymiotnikiem nie zawsze stawiamy przecinek... Nie dam sobie glowy uciąć, ale spróbuje to gdzieś to sprawdzić...

Jestemmaćku, dziękuję za wszystkie miłe słowa i cenne uwagi
I pozdrawiam serdecznie


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Pią 3:44, 30 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:44, 02 Maj 2010    Temat postu:

Mi również drugi tekst podobał się znacznie bardziej, w ogóle lubięzagrania "pyk, przykro mi, wszystko było kłamstwem" Miło spojrzeć na Broken pod pryzmatem Wilsona i Stacy, bo w tym odcinku wspomnienia o nich najbardziej mi brakowało. podoba mi się twoje przemyślenia i twoja wizja.

PS. Jest jakaś szansa, że cię zainspirowałam?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 0:08, 08 Maj 2010    Temat postu:

Pietruszko! Dziękuję za komentarz i tak miłe słowa!
Mnie też w "Broken" zabrakło osób odgrywających dotąd w życiu House'a mniejszą lub większą rolę - choć rozumiem, że taki był zamysł twórców - przenieść akcję w zupełnie obce środowisko, pozostawiając jedynie głównego bohatera... I w zasadzie nawet im się to udało - nowe postacie mnie zainteresowały, a wydarzenia "wciągnęły"... Ale jeśli miało nie być znanych nam postaci na ekranie, to zabrakło mi chociaż nawiązania do nich... Wyszło to tak, jakby House do tej pory żył na pustyni.. Wiem, że niezupełnie, ale jednak trochę tak to odbieram... Dlatego postanowiłam, na przekór, wpleść jednak owych "wielkich nieobecnych" w tę historię

Czy mnie zainspirowałaś...? Może nie dosłownie, ale w trakcie pisania i poprawiania moich tekstów, czytałam właśnie Twoją miniaturkę o "Broken"... A ona kazała mi przemyśleć odcinek jeszcze raz, zastanowić się nad naszym drogim doktorem w kontekście wydarzeń z Mayfield, pokazała coś nowego... Kazała mi dalej odcinek rozważać i nie porzucać tematów i pomysłów, i dała tę świadomość, że nie jestem w tym dumaniu nad "Broken" osamotniona A to też działa inspirująco Mam nadzieję, że nie zasmuciłam Cię tym brakiem inspiracji "wprost"... Bo taka inspiracja "w trakcie" jest czasem jeszcze ważniejsza niż "zwyczajne" podsunięcie pomysłu... Chcę Ci jeszcze raz podziękować za Twój niezwykły tekst
I pozdrowić serdecznie
Hej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Sob 0:14, 08 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 5:55, 08 Maj 2010    Temat postu:

Bardzo często zdarza się, że wyśmienite teksty otrzymują stosunkowo niewielką liczbę komentarzy. Teksty, w które należy się zagłębić, podczas czytania których koniecznym jest zrozumienie i przemyślenie tego, co chce przekazać autor. Twój tekst taki jest. Wyśmienity. Głęboki, przepełniony emocjami, jednocześnie dosyć chłodny, ale z pazurem. Mówię o tekście numer dwa, tym napisanym w języku angielskim. Bardzo podoba mi się postawa House'a. Przechytrzył samego boga, którym wydawał się być Nolan. Wspomnienie Lydii z Twojego pov niezwykle trafne - byłabym w stanie uwierzyć, że tak właśnie rozumuje House. No i Wilson, stary dobry Jimmy, przed którym Greg nie ma tajemnic. Stacy - wiem, że bardzo lubisz i cenisz sobie tą postać. Otwarte przyznanie się do miłości do niej, ale zarazem chłodna i dosyć okrutna ocena sytuacji. Wielkie łał, naprawdę. Przepraszam, że nie wspominam o tekście pierwszym, ale przeczytałam na razie tylko drugi, ponieważ nie mam wiele czasu teraz. Postanowiłam jednak skomentować to, co przeczytałam. Co jest naprawdę wspaniałe i napisane z rozmysłem. Bardzo przypadł mi do gustu klimat tego fika. Monolog, jaki wygłasza House jest w jego stylu, a podsumowania i metafory niezwykle trafne.

Cytat:
And don’t listen to me. I’m just a lunatic. Addicted. And obsessed.
You can leave now. I’m already prepared to lose people.
Are you?


Plus genialne, otwarte zakończenie. Otwarte na pozór, bo tak naprawdę House nie daje wyboru ani sobie, ani swojemu psychiatrze. Podaje mnóstwo mocnych argumentów, a potem (jestem pewna) mówi z przekąsem, że nie ma co słuchać uzależnionego ćpuna i wariata. To jest naprawdę esencja jego inteligencji, geniuszu i umiejętności do manipulowania ludźmi. Tekst mnie wciągnął i zaintrygował, dziękuję Ci za niego.

Rodzi się jeszcze pytanie, czy mogę go przetłumaczyć na język polski? Wiem, że mogłabyś zrobić to sama, ale zaszczytem byłoby dla mnie tłumaczenie Ciebie.

I doświadczeniem, bo ciekawa jestem czy postrzeganie tego tekstu przez nas obydwie bardzo by się od siebie różniło...

Pozdrawiam
Nitka


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez NiEtYkAlNa dnia Sob 5:59, 08 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:06, 17 Maj 2010    Temat postu:

O mój Boże, Nitko... To najpiękniejsza recenzja, jaką mogłam sobie wymarzyć...

Gdy czytałam ją po raz pierwszy, miałam 39'C i 135 tętna (z powodu tej gorączki, jak sądzę - zapalenie gardła mnie dopadło), a po przeczytaniu Twojego posta temperatura skoczyła mi chyba do 49'C, a tętno do 490 więc nie byłam wstanie nic napisać...
Piszę więc teraz.
Bardzo Ci za Twoje słowa dziękuję.
Za każdym razem, gdy je czytam (a narcystycznie zrobiłam to już kilka razy ), czuję, jak wyrastaja mi skrzydła i unoszę się parę metrów nad ziemią... Aż sparafrazuję producenta ekspresu do kawy House'a - dobry komentarz tańszy niż prozac Że tańszy, to nic... Lepszy! Dużo lepszy!

Jeśli piszesz, że udalo mi się oddać istotę rozumowania House'a, to jest to dla mnie naprawdę niezwykły komplement... Ja zupełnie nie mam takiego poczucia... Napisałam po prostu, co sądzę o tym odcinku... I tak się właśnie zastanawiam - jak ja w ogóle mogłam się odważyć pisać o Housie w pierwszej osobie i podszywać się pod jego skomplikowaną, nieodgadnioną podświadomość...? Kurczę, ale jeśli udalo mi się dzięki temu napisać coś ciekawego i poruszającego, skłaniającego do refleksji, to mogę tylko się po prostu cieszyć... Mogę się tylko cieszyć, że ktoś tak niezwykły i wrażliwy jak Ty zdecydował się poświęcić mojej tfurczości uwagę i dostrzec w niej więcej niż ja sama dostrzegam...

Tak w ogóle to dziwna sprawa z tym tekstem... Bo ja zazwyczaj "znęcam" się nad moimi "tworami" całymi tygodniami, zmieniając po sto razy każde słowo, dumając nad każdym zdaniem... A w tym przypadku po prostu usiadłam i napisałam. Nie zmieniałam wiele, nie rozmyślałam długo... Hmmm. Ciekawe... Przerzucam się na angielski
Zawsze się zastanawiałam jak Joseph Conrad mógł porzucić swój ojczysty język i pisać tak doskonale w języku obcym. A teraz zaczynam rozumieć, że w języku innym niż ten nauczony w dzieciństwie, można z równym powodzeniem się sprawnie wysławiać. I jakkolwiek niedorzecznie to brzmi, naprawdę czasem jest mi łatwiej wyrazić swoje myśli i uczucia po angielsku... Oczywiście istnieje też przeszkoda w postaci niedostatecznej znajomości gramatyki i słownictwa, bo do biegłości w posługiwaniu się angielskim naprawdę mi daleko, ale w jakiś niewytłumczalny sposób pewne zdania automatycznie rodzą się w mej głowie w wersji angielskiej...
Zupełnie jakbym miała wewnątrz czaszki jakąś drugą anglojęzyczną mnie... Może moje odczucia wynikają z tego, że podobno ośrodek mowy dla języka wyuczonego w późniejszym wieku znajduje się w innym obszarze mózgu niż ośrodek mowy dla języka, który przyswajamy w pierwszych latach naszego życia... Tak, neuropsychologia zawsze mnie kręciła

Tak się jednak zastanawiam... Być może dla polskiego Czytelnika ten tekst jest nawet fajny, ale czy równie dobrze brzmiałby dla native speakera...? Może jest tam mnóstwo - jeśli nie rażących błędów (mam nadzieję!) - to przynajmniej takich różnych niezręczności językowych...
Poza tym - czy dla polskiego czytelnika "atrakcyjność" tego tekstu nie polega jedynie na tym, że jest napisany właśnie po angielsku...? Na szczęście Twój, Nitko, komentarz, oraz słowa Pietruszki i Jestemmaćka, rozwiewają nieco tę wątpliwość..
To krucha materia - takie tworzenie w języku obcym... Trzeba być bardzo ostrożnym...

I tak oto po mojej przydługiej dygresji - ale dziękuję, że mogłam się wygadać - doszłyśmy do kwestii językowych... Nitko, to jest dla mnie zaszczyt, że chcesz przetłumaczyć ten dziwny twór powstały w jakiejś wyalienowanej części mojego mózgu
To dla mnie naprawdę niezwykła sprawa, że proponujesz mi coś takiego...
Gdy o tym myślę, znów unoszę się nad podłogą Będzie mi niezwykle miło, jeśli podejmiesz się tego zadania... Jestem bardzo ciekawa, co z tego wyniknie...
Nie planowałam tłumaczyć tego tekstu osobiście, ale tak sobie pomyślałam, że... jeśli Ty nie miałabyś nic przeciwko temu - to i ja przetłumaczyłabym go - tak eksperymentalnie... Żeby porównać nasze punkty widzenia... Poza tym to by było ciekawe... Bo wiele razy kusi mnie, żeby coś przetłumaczyć, ale zawsze irytuję się, że nie umiem znaleźć odpowiednich słów, że nie umiem oddać tego, co jest zawarte w oryginale... Dlatego ciekawa jestem, czy z własnym tekstem miałabym podobne problemy...
Także Nitko - jeśli tylko znajdziesz czas i ochotę, to będzie mi niezwykle miło przeczytać Twoje tłumaczenie... To będzie dla mnie zaszczyt.

Jeszcze raz bardzo, bardzo Ci dziękuję za wszystkie Twoje ciepłe słowa i za to, że poświęciłaś swój cenny czas, by przeczytać i skomentować mojego fika...
Rób z nim, co Ci się żywnie podoba Bardzo mnie to ucieszy

Pozdrawiam ciepło
Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Pon 9:30, 17 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:15, 19 Maj 2010    Temat postu:

Nitka pod tłumaczeniem Prepared miała rację - jesteś bardzo niedoceniona. Ale nie martw się, tak to już jest, jak się publikuje w dziale Inne, do tego jeszcze coś dobrego. Pozwól, że z moim gimnazjalnym językiem angielskim twój obcojęzyczny twór skomentuję na tłumaczeniu Nitki, dobrze? Po prostu sądzę, że nie odbiorę właściwie całego tekstu, bo nie zrozumiem xD

Fallen.
Już kocham twój dobór słów. Masz w swoim stylu coś niesamowitego, co pozwala z dokładnością, premedytacją układać zdania, łączyć je tak, by wyszło coś naprawdę przepięknego. Nie wiem. Jest w tym coś z monologu Śmierci (i teraz nie mam na myśli tej od Terry'ego Pratchetta), długi, przeczytany spokojnym, ale stanowczym głosem, tworzy coś bezbłędnego, nieuniknionego, przerażającego. Coś, co sprawia, że przechodzi mnie dreszcz po każdym następnym słowie. Coś jak natrętny głosik w głowie, który wie, katuje tym, co mówi, nie chce przestać powtarzać prawdy, której nie chcemy do siebie dopuścić. I pomimo że jestem na nie, jeśli chodzi o takiego House'a, ciągle siedzącego w beznadziei, skończonego, poddanego, to jednak niesamowicie mi się to podoba. Ten tekst jest jak wieża, która bije swym chłodem i dostojnością w tych, którzy na nią patrzą. Najpierw została mozolnie i w każdym szczególe dopracowana, żeby potem szczyciła się wrażeniem, które wywołuje. To, co napisałam, jest niezrozumiałym bełkotem. Ale może ktoś kiedyś zrozumie, co miałam na myśli >.<''

Prepared.

Okej, jednak miałaś rację - spróbowałam przeczytać i sądzę, że rozumiem. Jak to się ma do tłumaczenia nie wiem, ale myślę, że warto spróbować. Odważne tezy postawiłaś w tym tekście. Nie tylko na temat Nolana. Podoba mi się to, że zwróciłaś uwagę na Wilsona i, jak mi się wydaje, Stacy. Podoba mi się znowu dobór słów, przepiękny sposób łączenia i powtarzania zdań. Niesamowitą moc ma ten, znowu, monolog, tym razem wychodzący prosto z ust House'a, który siedzi naprzeciwko Nolana, ze spokojem patrzy mu głęboko w oczy i mówi, mówi, mówi. Rzeczy, których on nie chce usłyszeć. I znowu, nie takiego House'a chciałabym zobaczyć. House'a, dla którego już nie ma ratunku. Bo jestem naiwna i wierzę w ludzi, ale to już inna sprawa. I znowu, pomimo tego, że to nie jest mój House, tekst mi się bardzo, bardzo podoba. Cały fragment z zamkiem i przykrywaniem się pacjentami, ich wariactwem jest niesamowity.

Wiesz, jest takie coś, że jak już nie mogę pisać o stylu, to wysiadam, bo interpretowanie tworów nie wychodzi mi najlepiej. Zwykle niszczę coś, co jest fundamentem ich pewnej tajemniczości, bo przecież każdy bierze z tekstu coś dla siebie i nie dzieli się tym. Dlatego właśnie jest tak krótko. W każdym razie chcę, żebyś wiedziała, że piszesz magicznie. Masz niesamowity styl, z którym możesz zrobić jeszcze wspanialsze rzeczy, niż to wyżej. I tego tobie i sobie życzę.

Moje ulubione fragmenty:
Cytat:
So keep on hiding in your castle guarded by knights-errant together with your mad courtiers. And pray that no one will recognize you’re not their king. You’re just one of them.

Cytat:
Poleciał. Pofrunął. Poszybował. Wzniósł się w przestworza.
Władca Wolności. Pan Przestrzeni. Cesarz Niebios. Król Życia.
Odzyskał władzę nad kosmosem. Nad sobą. Uwierzył.


Pozdrawiam,
G.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez gehnn dnia Śro 18:35, 19 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:42, 21 Maj 2010    Temat postu:

Droga Gehnn...
Dziękuję Ci z całego serca za poruszające słowa Twojego komentarza...
Czytając go, miałam łzy w oczach. To, co napisałaś nie jest w żadnym razie bełkotem! Ja rozumiem wszystko... Twoje refleksje są niezwykle poruszające, szczególnie dla mnie, jako autora, który myślał, że sam napisał bełkot...
Tak pięknie napisałaś o Fallen, odkrywając przede mną rzeczy, których istnienia w tym tekście sama bym zapewne nie dostrzegła... To dla mnie ważne, że coś Cię w nim urzekło, bo jakoś dużo uczuć w niego włożyłam, chociaż teraz wydaje mi się zupełnie niepozorny... A to - całkowicie niezasłużone - porównanie do wieży *zapada się ze wstydu pod ziemię* - jest niesamowite... Ty jesteś niesamowita!

Cieszę się, że podjęłaś się przeczytania Prepared w oryginale I chcę Ci powiedzieć, że jednak go zinterpretowałaś... Bo znów w kilku słowach odsłoniłaś przede mną jakąś nową stronę tego tekstu, wcześniej dla mnie niedostrzegalną.
Niesamowite jest to, że piszesz, że nie przepadasz za takim Housem, jakiego ja tu przedstawiłam, a pomimo tego teksty podobają Ci się, i tak wiele potrafisz w nich zobaczyć... Sądziłam, że to się wyklucza, a Ty pomimo "nie czucia" klimatu, jesteś w stanie jednak go poczuć... Tym bardziej doceniam Twój kometarz.
A dlaczego House akurat w wersji pesymistycznej? Bo - jak napisałam we wstępie - Broken było dla mnie zbyt słodkie, zbyt - wręcz nierealistycznie - radośnie się skończyło... Poza tym ja w ogóle widzę House'a jako bohatera jednak w pewnym sensie dramatycznego. Oczywiście uwielbiam jego wesołą, komediową stronę, ale widzę też ową dark side. Nie wiem, czy ona faktycznie w nim jest, ale na tym przecież polega urok dowolności interpretacji...
Nie chcę Cię oczywiście, broń Boże, pozbawiać Twojej wiary w ludzi... Na szczęście, czegokolwiek bym nie napisala, nie mam takiej mocy Co zaskakujące, ja chyba też taką, nieco naiwną, wiarę posiadam.... Może gdy wyładuję swoje negatywne emocje i wszelkie zwątpienie na wyimaginowanym Housie, potem jest mi łatwiej uwierzyć w prawdziwych ludzi...?
No to zrobilam sobie wilsonową pseudo-psychoanalizę

Jeszcze jedna rzecz. Tak niesamowicie piszesz o moim stylu... Matko, jak to w ogóle brzmi To prawda, lubię język, lubię bawić się słowem, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek, ktokolwiek, napisze coś takiego o wystukanej przeze mnie plątaninie wyrazów...
Razem z NiEtYkAlNą sprawiacie, że niedługo będę musiała remontować mieszkanie, bo teraz to już naprawdę unoszę się z wrażenia tak wysoko nad ziemią, że zaczynam głową zahaczać o sufit... Skończcie z tymi pochwałami, bo niedługo przebiję się do sąsiadów

Jeszcze raz bardzo, bardzo za wszystkie ciepłe słowa dziękuję.

Pozdrawiam gorąco
Czerwono-Zielona

PS. Też lubię te dwa fragmenty, które zacytowałaś


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Pią 2:57, 21 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin