Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Dwie trzecie (House M.D. odc. 0x03) [NZ/P]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:24, 01 Sie 2009    Temat postu:

Kurczę, jak Chase nie do poznania, to muszę jednak sobie przypomnieć wczesne odcinki HMD...
Fragment oddziałowo-House’owaty, gdzie prawie nic się nie dzieje.

------------

Zajęty grzebaniem w Internecie House zerknął na zegarek.
- Ups – mruknął. Saleeba pewnie już rozmawia z synem Dee. Jeśli dobrze znał Meredith, prawdopodobnie już go szuka po całym szpitalu, a zdecydowanie na pewno idzie tutaj.
House szybko wstał, chwycił swoją laskę, do tej pory opartą o biurko i wyszedł na taras. Rzut okiem przez drzwi balkonowe do biura Wilsona pozwolił mu stwierdzić, że onkologa nie było w środku. Jak zwykle jednak pozostawił swoje drzwi na taras otwarte, więc diagnosta mógł schować się w gabinecie kumpla akurat w momencie, kiedy wyraźnie zdenerwowana pani Angell wparowała do pokoju lekarskiego diagnostyki.

Meredith rozejrzała się po sporym pomieszczeniu. Niedopita, zimna kawa w brązowym kubku na stole była jedyną pamiątką po niedawnej obecności pracowników oddziału. Sąsiednie, otwarte na pokój lekarski biuro było bardziej przytulne. Meredith czuła, jak uchodzi z niej złość. Postanowiła bliżej się zapoznać z zawartością pomieszczeń diagnostyki. Zupełnie nie zauważyła House’a, przemykającego w stronę wind.

Podeszła do stołu ze szklanym blatem. Stało przy nim kilka prostych, białych krzeseł. Kawa w kubku była słodka i czarna – Meredith wiedziała, że to nie House z niego pił. Regały były zastawione książkami i jakimiś dziwnymi pamiątkami. W rogu „kuchennym” przewrócony do góry dnem duży, czerwony kubek wysychał na suszarce. W ekspresie nie było kawy.

Meredith podeszła do białej tablicy. Pogładziła końcami palców jej obramowanie, podkreśliła niewidoczną linią napisane czarnym flamastrem słowa. Duże, wyraźne, choć dość niedbałe pismo jej zdaniem bardzo pasowało do House’a. Pismo pisane silną ręką wysokiego, dojrzałego, pewnego siebie mężczyzny – na pewno nie pisał tego ten młody Australijczyk lub jego koleżanka. Ich litery pewnie byłyby drobniejsze, bardziej zaokrąglone w przypadku lekarki.

Wiszące nad biurkiem w rogu cztery czarno-białe zdjęcia, przedstawiające PPTH, wyglądały trochę jak próba zapełnienia czymś ściany, ale Meredith i tak uśmiechnęła się na ich widok. Nic osobistego, ale była pewna, że House przyczynił się do ich powieszenia tutaj. Ten oddział należał do niego, więc to, co się tu znajdowało, mogło stanowił podstawę do oceny osobowości lekarza.

Znacznie cieplejszy i osobisty w wystroju gabinet samego House’a zainteresował ją bardziej. Tu było więcej pamiątek: stary telewizor, gipsowa głowa przedstawiająca ogólną anatomię mózgu, mały mosiężny motor na półce, dziwne zabawki na biurku – Meredith uśmiechała się cały czas, gdy je oglądała.
W końcu jednak przypomniała sobie, po co tu przyszła. Ruszyła do wyjścia.

***

- Hej, Wilson, jesteś zajęty? – rzucił House, siadając naprzeciwko onkologa przy stoliku w bufecie. Wilson zupełnie niechętnie uniósł wzrok znad czytanej przez siebie gazety i westchnął ciężko.
- Nigdy wystarczająco – odparł.
House uśmiechnął się jadowicie i zabrał się za opróżnianie swojej tacy z jedzeniem.
- Słyszałem, że na twoim oddziale sporo się ostatnio dzieje. Wymiana pracowników, nowy pacjent... – zagadnął zupełnie niewinnie onkolog, dziwiąc się, że House jeszcze się nie dobrał do jego chrupek.

- Ani jedno, ani drugie nie powinno cię dziwić – odparł House.
- Miller wytrzymał dwa lata, to niezły wynik. Chase siedzi tu już pół roku i chyba nigdzie się nie wybiera. Twój przerób asystentów naprawdę nie jest imponujący – stwierdził Wilson, doczekawszy się w końcu szybkiej kradzieży chrupki. – A co do pacjenta...
- Mhm, co z nim? – spytał obojętnie House.
Wilson przyjrzał mu się uważnie.
- Po znajomości?

House tylko wbił w niego swoje lodowate spojrzenie. Oczywiście, że Cuddy coś podejrzewała i pobiegła z tym do Jimmy’ego. Bo niby czemu nie.
- Zbyt stare czasy – rzekł w końcu House.
- Z powodu których nieomalże podeptałeś Cuddy?
House przewrócił oczami. Jimmy był sympatycznym gościem, o ile nie próbował go wybadać.
- Czego chcesz? – niemal warknął.
- Wypłoszyć cię stąd, żebyś przestał wyżerać mi chrupki – odparł Wilson z neutralnym wyrazem twarzy.
House parsknął.

--------------
Komentarze... wiecie co


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:29, 01 Sie 2009    Temat postu:

O, kurczę.

Kim dla House'a była Meredith?! Zna go jak złe licho, łączą ją z nim jakieś bliskie wspomnienia. Nie dość, że nie zapałałam do niej sympatią to jeszcze coś znaczy dla House'a.

Umiesz, oj umiesz podsycać zainteresowanie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:40, 01 Sie 2009    Temat postu:

Hihihi, bardzo mnie to cieszy, bo staram się jak mogę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:37, 02 Sie 2009    Temat postu:

Co to za baba jest, no? I czemu ona tak dużo wie o naszym kochanym doktorku? Coś tam musiało się kiedyś między nimi zdarzyć, bo House jej wyraźnie nie trawi... Ciekawość mnie zżera, co to może być?
A Wilson, jak to Wilson Motyw z chrupkami bezbłędny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:53, 03 Sie 2009    Temat postu:

Wydostanie się z budynku mieszkalnego Meredith nie stanowiło problemu, ponieważ młodzi lekarze zjawili się przy stanowisku dozorcy akurat w momencie, w którym był on zajęty i nie zwracał uwagi na to, co się dzieje dookoła. Allison i Robert przebiegli koło niego na palcach, oboje czuli się przy tym jak małe, brojące dzieci.
Bezpieczni poza zasięgiem spojrzenia dozorcy nieco zwolnili i postanowili rozejrzeć się po okolicy.

Osiedle było spokojne, ogrodzone, ciche i z dużą ilością zieleni. Plac zabaw dla dzieci był dobrze utrzymany, zbudowany z myślą o zapewnieniu maluchom maksymalnego bezpieczeństwa. Obecnie okupowało go kilkoro dzieci pod dość czujnymi oczami trzech pilnujących je, starszych pań, dzielących uwagę między ploteczki a pociechy.

Przyjrzenie się placowi zabaw pozwoliło lekarzom wykluczyć zatrucie ze spożycia niebezpiecznych roślin – poza zwyczajnym, starannie przystrzyżonym trawnikiem nie rosło tam nic innego. Robert i Allison mieli już odejść, kiedy usłyszeli znajome nazwisko. Postanowili dalej udawać, że się rozglądają, przy tym niekulturalnie podsłuchując rozmowę pań.
- Pani Angell mówiła, że dziś spróbuje zapisać synka na oddział diagnostyczny w PPTH – mówiła jedna z „niań”. – Ponieważ jeszcze nie wróciła, podejrzewam, że się udało.

- Na ten oddział podobno jest się strasznie trudno dostać – rzekła druga kobieta, pokiwała głową z dezaprobatą. – Ordynator, doktor House, sam dobiera przypadki wedle tego, jak bardzo go zainteresują. Co za głupota! Ktoś może umierać, ale jeśli ma nudne objawy, to nie zostanie przyjęty!

- Pani Angell mówiła, że zna osobiście tego ordynatora i spróbuje się dostać po znajomości – wyjawiła pierwsza kobieta. – Ciekawe, skąd się znają? Przecież pani Angell mieszka tu tak krótko.
- Też to słyszałam – odezwała się trzecia kobieta. – Podobno są bliskimi znajomymi jeszcze z bardzo dawnych czasów. Miała taki dziwny wyraz twarzy, kiedy to mówiła.

- Że niby ona i doktor House...? No wiecie. – Pierwsza kobieta uniosła znacząco brwi. Pozostałe dwie zachichotały.
Młodzi lekarze spojrzeli na siebie i darowali sobie dalszy ciąg dyskusji. Spojrzeli na zielony plac po drugiej stronie ulicy. Właśnie z budynku naprzeciwko wyszedł starszy człowiek ze sporym pojemnikiem. Rozejrzał się podejrzliwie dookoła, po czym zaczął rozpryskiwać jakiś płyn na trawnik na placu.

- Zachowuje się jak wywrotowiec – skomentowała cicho Allison.
- I pewnie nim jest. Założę się, że nie ma pozwolenia na tego typu zabiegi – odrzekł Robert.
Młodzi lekarze znów spojrzeli na siebie. Jeśli chłopiec lubił ten plac, a trawnik był ogólnodostępny i pewnie atrakcyjny dla dzieci... mieli potencjalną przyczynę choroby Matthew.
- Wracamy do szpitala. Tu nic więcej nie zdziałamy – stwierdził Chase i poprowadził koleżankę do samochodu.

***

- Kto to jest? – spytała Allison, wskazując na mężczyznę, idącego obok House’a ze strony bufetu do windy, kiedy w końcu dotarli z Chasem do szpitala. Nieznajomy był młodszy i nieco niższy od diagnosty, wyraźnie zadbany, o ciemnych włosach, uczesanych ze schludnym przedziałkiem, ciemnych oczach i miłej, ciepłej twarzy. House o czymś mu opowiadał, gestykulując umiarkowanie, nieznajomy w pewnym momencie zaśmiał się i pokiwał głową. Diagnosta również się uśmiechał. Obaj wyraźnie dobrze się czuli w swoim towarzystwie. Dla doktor Cameron nieco wyluzowany obraz groźnego i zdecydowanego szefa był dość zaskakujący, ale przecież nie wykluczony.

- Onkolog, James Wilson – wyjaśnił Chase, ciągnąc Allison za sobą w pościgu za starszymi lekarzami w drodze do windy.
- Ach, tak, najbliższy przyjaciel – przypomniała sobie Cameron, dotrzymując koledze kroku mimo szpilek na nogach.
Wpadli do windy w ostatniej chwili.
- Doktorze – wysapał Robert. – Nie możemy wykluczyć zatrucia środkami ochrony roślin, ale w domu nie było możliwości zachorowania, wszystko czyste – szybko wyjaśnił, kiedy House i Wilson spojrzeli na nich jak na wariatów.

House skinął głową.
- W biurze powinny być już jakieś wstępne wyniki – rzekł.
Na drugim piętrze do windy wsiadła doktor Saleeba.
- O, proszę – udała zdziwienie na widok diagnosty i uśmiechnęła się. – Pani A. nie znalazła pana celem obdarcia ze skóry? Sama słyszałam, że miała taki zamiar.
- Dobrze się schowałem – odparł House. Zamilkli, psycholog czekała z wyjawieniem wstępnej diagnozy na dotarcie do pokoju lekarskiego diagnostyki.

- Dobrze, moim wstępnym zdaniem nad chłopcem nikt się nie znęcał – rzekła Caitlin, kiedy trójka lekarzy usiadła przy stole. Sama stała po drugiej stronie mebla, naprzeciwko House’a. – Matka o siniakach podobno wie i była przy tym, jak powstały. Wyraźnie martwi się i troszczy o chłopca, ale w zrównoważony sposób, czyli nie trzyma go pod sterylnym kloszem. Nie jest w stałym ani tymczasowym związku z żadnym osobnikiem obu płci. Do chłopca nie zbliżał się żaden podejrzany człowiek. Wiem, że poprosiłeś mnie o opinię, ponieważ wiesz, że potrafię powiedzieć, kiedy ktoś kłamie, więc mówię: nie, oni nie kłamali i na dziewięćdziesiąt pięć procent choroba chłopca nie ma podłoża psychicznego.

- Dlaczego dziewięćdziesiąt pięć procent? – spytała Cameron.
- Psychologia jest jak medycyna: żadna odpowiedź nie jest na sto procent pewna – odrzekła cierpliwie Caitlin.
- W porządku – stwierdził House.
- Mój pełny raport otrzymasz jutro koło południa, ale najważniejsze już wiecie, więc niniejszym żegnam państwa i miłego diagnozowania wam życzę.

- Czyli jedna teoria odpadła. Czekamy na wyniki badań krwi i toksykologię – podsumował Robert po wyjściu psycholog.
- Morfologia już przyszła, brak odchyleń wskazujących na infekcję – poinformował House. – Wstępna toksykologia również niczego nie wykryła. A posiewy będą gotowe jutro rano.
- Jeśli nie potraktujemy tego jak możliwe wskazówki, ale ostateczne wyniki, to kończą nam się opcje – zmartwiła się Cameron.

- Mamy dużo czasu, wymyślimy kolejne – odparł House ze wzruszeniem ramion. Po cichu żałował, że Saleeba praktycznie wykluczyła podłoże psychiczne. Genetyczna skłonność do odchyłów osobowości bardzo by mu ułatwiła sprawę pozbycia się Dee z najbliższego otoczenia tak szybko, jak to było możliwe...

----------

Komentarze karmią Wena! Proszę go podkarmić, bo utknęłam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:30, 03 Sie 2009    Temat postu:

Karmię Twojego Wena, bo warto - cudnie piszesz. Pozdrawiam, C.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:33, 03 Sie 2009    Temat postu:

Poza słownym dopingiem i zobowiązaniem się, że mogę nawet pogrozić wenowi użyciem wobec niego brutalnych sił nacisku, jeśli nie będzie ci uległy, nic nie pomogę.

Też utknęłam. Nadal nie wiem co łączyło Meredith z Housem, a pozostawiło w nim jakąś urazę, o medycynie nie mam pojęcia, a wydaje się, że z braku objawów diagnozowanie utknęło w martwym punkcie.

Jak nic potrzebna jest, nawet maleńka, konfrontacja House'a z Meredith oraz wymuszenie przez House'a jakiejkolwiek reakcji organizmu chorego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:41, 03 Sie 2009    Temat postu:

Kurczę, szkoda, że wedle mojego planu więcej objawów to oni zauważą dopiero następnego dnia, do końca którego jeszcze ze trzy części i kolejna postać. Ogólnie kicha, a nie odcinek House'a. Się, kurczę, nic nie dzieje. Nawet nie zdołałam wymyśleć jakiegoś rozsądnego wytłumaczenia dla tytułu, bo to, że obecna ekipa stanowi 2/3 ostatecznego pierwszego zespołu chyba nie wystarczy. Wypalenie twórcze jak w pysio strzelił.

Ale mam nadzieję, że wytrzymacie.

EDIT: Wiadomość pocieszająca: postanowiłam nieco przyspieszyć rozwój wypadków i mam nadzieję, że zrobi się w końcu nieco mniej nudno, ale następna część i tak będzie dopiero jutro.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez joasui dnia Pon 13:18, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:17, 03 Sie 2009    Temat postu:

Hej! Ale to nie jest nudne, czeguż Ty się czepiasz? Mnie się to bardzo podoba
Stare plotkary, skąd ja to znam? heh... Że niby ona i doktor House...? Tak, ploty na placu zabaw, zaraz wszyscy wszystko będą wiedzieć, tylko nie my... Ehh... *Głęboki wdech...* Ja chcę wiedzieć, co było "kiedyś".
Zawsze myślałam, że House w życiu nie poprosiłby żadnego psychologa na konsultację, a tu nie tylko to zrobił, ale też zaufał jej osądowi

Dobra, dajcie mi coś ciężkiego. Dziękuję. A teraz słuchaj Wen. Grzecznie i bez kapryszenia masz podsuwać pomysły, jasne? *grozi młotkiem* Łap komenta i nie marudź

Czekam więc na dalszy rozwój wydarzeń. Do jutra zostało jeszcze... niecałe osiem godzin... plus drugie tyle w pracy, czyli że mniej więcej całą dobę muszę czekać... Damy radę... Bo warto czekać nawet miesiąc, wiesz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:24, 03 Sie 2009    Temat postu:

Co do zagadki Meredith, wiadomość pocieszająca: jeszcze jedna nudna część i zacznę to powoli wyjaśniać.

Ale przestaje mi się to wszystko podobać . Piszę, bo chcecie i już...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:07, 04 Sie 2009    Temat postu:

Drugą „częścią” poniższej części zaczynam małego, zakamuflowanego cross-overa. Cross-over zakamuflowany, bo zmieniłam nazwisko bohatera, który by łączył mojego fika ze starym serialem, którego pewnie i tak nikt nie skojarzy, ale to nic. Właściwie to nawet nie jest cross-over. Tylko „motyw zainspirowany”, w mojej „twórczości” jeden z wielu elementów pt. „autorka nie mogła się powstrzymać”.

Nuda, panie, nuda, bez House'a, ale to planuję poprawić Dnia Drugiego. Naprawdę.

---------------

[Special Guest Star: [link widoczny dla zalogowanych] jako Danny]

***

- Mamusiu? – zagadał cicho Matty. Dalej siedział na łóżku, jeszcze chwilę wcześniej rysował, ale obecnie wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w jakiś punkt w okolicy drzwi do sali.
- Tak, synku? – spytała Meredith, unosząc wzrok znad czytanej przez siebie książki. Siedziała w fotelu pod ścianą, spokojna już po nieudanych poszukiwaniach House’a i takoż nieudanej interwencji u doktor Cuddy. Pani dziekan stwierdziła, że diagnosta ma prawo wzywać takich konsultantów, jakich sobie tylko zażyczy i na pewno miał podstawy do zadzwonienia po psychologa dziecięcego. Jeszcze zanim dyskusja stała się burzliwa, Cuddy zdołała wytłumaczyć wściekłej matce, że House w żadne zapewnienia o niewinności nie wierzy i tym bardziej nie ma zamiaru traktować kogoś inaczej ze względu na dawną znajomość. Meredith na tym się poddała, licząc po cichu na to, że w końcu diagnostę dopadnie i poważnie z nim porozmawia.

Na razie jednak postępowała zgodnie z propozycją Cuddy, by być przy synku i wspierać go w trudnych chwilach hospitalizacji.
Widząc dość nieobecne spojrzenie Matthew momentalnie wstała i podbiegła do łóżka chłopca. Widziała już takie oczy.
- Kim jest ten pan na sali? – spytał Matty.
- Jaki pan?

- Ten w drzwiach. Dziwnie na mnie patrzy.
Meredith westchnęła.
- Nie ma tam żadnego pana, Matty.
- Jak to? Jest. Idzie tutaj. On...
Meredith wcisnęła na pilocie przy łóżku przycisk dzwonka alarmowego i szybko podniosła barierki łóżka.

***

Allison siedziała sama w pokoju lekarskim. Nie miała pojęcia, gdzie znowu wymiotło jej szefa – na pewno nie kontrolował przebiegu elektroencefalografii, przeprowadzanej na ich małym pacjencie po kolejnym ataku padaczkowym. To to od prawie godziny robił Robert Chase. Odesłał ją do pokoju lekarskiego twierdząc, że nie jest mu potrzebna. Przy okazji po cichu zaproponował jej skorzystanie z biblioteczki na oddziale i dokształcenie się w kierunku chorób neurologicznych u dzieci, chociaż nie wiedzieli, co konkretnie dolegało chłopcu. „Dodatkowa lektura nie zaszkodzi” – stwierdził z uśmiechem. Więc wróciła na diagnostykę i czytała.

Przy okazji myślała o całej sytuacji. O szefie. O mieszkaniu pani Angell. O diagnozie doktor Saleeby. I o plotkach niań na osiedlu. Najintensywniej o tym ostatnim, bo wolała zagłuszyć czymś lekkim widok małego chłopca ogarniętego drgawkami. Czy pani Angell i doktor House naprawdę się znali? Jak dobrze? Od jak dawna? Robert próbował coś insynuować, tłumacząc się zadziwiającym podobieństwem chłopca do ich szefa. Fakt, obaj mieli duże, niebieskie oczy i czarne, lekko kręcone włosy, ale przecież nie jest to nic niezwykłego. House nie chciał widzieć ani pani Angell, ani Matty’ego, co Chase’a wcale nie dziwiło, z drugiej strony dogryzanie szefa przed ich wyjazdem było nieco podejrzane. Miała nadzieję, że nie kryje się za tym nic głębokiego czy niebezpiecznego... Choć nie miała pojęcia, dlaczego tak myślała.

Z zamyślenia wyrwał ją odgłos otwieranych szklanych drzwi do pomieszczenia. Myślała, że to Chase, ale podskoczyła, kiedy odezwał się zupełnie obcy, ciepły, męski głos.
- Cześć, szukam Bobby’ego. Kiedy będzie szansa, że go zastanę?
Zaskoczona Allison spojrzała w stronę drzwi na korytarz i zobaczyła stojącego w wejściu, ubranego na czarno, najwyżej czterdziestoletniego mężczyznę, chudego, wysokiego, z mocno rozczochraną burzą nieco siwiejących na skroniach, krótkich, ciemnych włosów, okalających przystojną twarz z szarobrązowymi, dużymi oczami i dość wydatnym nosem.

Allison musiała chwilę pomyśleć.
Bobby. Bobby to zdrobnienie od Robert. Robert Chase. No tak.
- Powinien przyjść za chwilę. Może pan zaczekać. – Uśmiechnęła się, wskazując krzesło przy stole.
- Nie, dzięki, koleżanko. – Nieznajomy pokiwał głową. – Wolałbym nie zaliczyć spotkania z jego szefem. Waszym szefem? – Uśmiechnął się, ukazując równy rządek białych zębów.

Mówił dość powoli i zrozumiale. Akcent podobny do tego używanego przez Chase’a i charakterystyczne słowo „mate”, czyli w tym wypadku „koleżanka”, jednoznacznie określiły jego pochodzenie.
- Dlaczego? Doktor House to porządny człowiek. – Allison oddała uśmiech. Wysoki Australijczyk rozejrzał się podejrzliwie po korytarzu.

- Porządny lekarz – poprawił. – Tylko nasze osobowości się ze sobą kłócą. No dobra, nie będę czekał. Powiedz Bobby’emu, że wpadł Danny i że ma nadzieję, że dzisiejsza impreza jest nadal aktualna, bo z jego strony nic nie uległo zmianie. Też jesteś zaproszona. Przyjdźcie razem. – Mężczyzna uniósł znacząco brwi. Choć uśmiechał się ciepło cały czas i ogólnie sprawiał wrażenie bardzo sympatycznego człowieka, Allison wyczuła, że coś w tym obrazie jest nie tak. Nie potrafiła jednak określić, co konkretnie.

- Zobaczę, co da się zrobić – rzekła z uśmiechem.
- Super. To ja lecę. Miło było cię poznać... – zawiesił głos.
- Allison – ujawniła swoje imię Cameron.
- Allison. Ślicznie. Do zobaczenia.
Cameron zaśmiała się cicho, kiedy mężczyzna przy próbie wyjścia prawie zderzył się z drzwiami.
Szybko jej rozbawienie zamieniło się w zaintrygowanie, kiedy Danny został zatrzymany przez... onkologa, Wilsona.

Próbowała się nie gapić. Ale średnio jej wychodziło. Mężczyźni rozmawiali przez chwilę, Danny kiwał głową, uśmiechał się, wyraźnie dziękując, potrząsnął dłonią onkologa po tym, jak ten ścisnął po przyjacielsku jego ramię. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Danny, choć był chudy, wyglądał całkiem dobrze – zdrowo, jak by to określiła. Może prezentował właśnie taki typ urody – był wzrostu House’a, ale też bardziej dbał o kondycję, a czarne ubranie i brak laski jeszcze bardziej go wyszczuplały i wydłużały. Na pewno nie stanowił przykładu kogoś, kogo trzeba pocieszać czy o którego samopoczucie należy się martwić, co od biedy sugerowałoby pacjenta onkologicznego – a tak zachowywał się wobec niego Wilson.

Mężczyźni rozeszli się po kilku minutach rozmowy, dostarczając Cameron kolejnych tematów do przemyśleń.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alria
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Mar 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:49, 04 Sie 2009    Temat postu:

Wracam z wakacji, wchodze na Horum i co widze? Joasui pisze nowego fika! W tym momencie zaczynam uśmiechać się do monitora jak gupia. Siedze tak dobre 5 minut po czym zorientowałam się, że jeszcze nawet nie kliknełam na link. Podczas czytania wielki tylko się powiększa. Czy musze dodawać, że to co piszesz jest świetne cudowne, wspaniałe i godne pozazdroszczenia? Nie wiem, jak tobie może to się nie podobać, a twojemu wenowi jestem gotowa odpuścić to, że odmawia współpracy gdy jest niedokarmiony, bo to co powstaje gdy on się wkońcu odzywa jest tak fenomenalne, że opłaca się na to czekać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:39, 04 Sie 2009    Temat postu:

Wilson traktuje większość ludzi jak swoich pacjentów, ale Cameron przecież jeszcze tego nie wie
Muszę przyznać, że Meredith wzbudza u mnie mieszane uczucia. Wydaje się bardzo porządną babką, ale skoro House coś do niej ma, to znaczy, że coś tam musi z nią być. Bo to mu trzeba przyznać, on zna się na ludziach. Ale domysły, że House miałby być ojcem Matty'ego mnie rozbroiły. Podobieństwo? Cóż, zdarza się
To nic, że bez House'a. Przecież w końcu się znajdzie, a wtedy już nie będzie absolutnie żadnych powodów do narzekania Nie żebym cośkolwiek narzekała Co to to nie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:00, 06 Sie 2009    Temat postu:

Apel do czytaczy: jeśli nie radzicie sobie z medycyną, coś zapomniałam wyjaśnić czy coś w tym rodzaju, ładnie proszę to zgłaszać. To częsta choroba osób kształcących się/z wykształceniem specjalistycznym, że zapominają "ludzkiego" języka na rzecz branżowego. Ja mogę nie wiedzieć, że Wy czegoś nie wiecie.
Z drugiej strony nawet moja koleżanka z roku się przyznała, że się gubiła, więc tym bardziej proszę mnie kijaszkiem .
I nadal proszę o podkarmianie wena, bo nie mogę dokończyć następnej części, a jeśli jej nie dokończę (a będzie długa), to kolejne wklejanko będzie najwcześniej dopiero w następny weekend.

--------------

House wrócił ze swojej kryjówki pół godziny później. Cameron wciąż przebijała się przez opasłe tomisko traktujące o neurologii dziecięcej, ostatecznie darując sobie wszelkie myśli odwracające uwagę od przypadku.
- Słyszałem, że EEG dzieciaka było w normie – rzekł diagnosta, podchodząc do kąta kuchennego celem zdobycia kolejnego kubka kawy. Zadanie miał ułatwione, jako że jego nowa pracownica zadbała o pełny dzbanek życiodajnego płynu.
- Tego nie wiem – przyznała się Allison. – Chase odesłał mnie z badania i nie słyszałam, jak poszło.

House spojrzał na nią obojętnie. Co te dzieciaki wiedziały o zbieraniu informacji... Wsypał trochę cukru i dolał śmietanki do czerwonego kubka, zamieszał zawartość i popił łyk.
W tym momencie wpadł Chase.
- EEG w normie – powiadomił. – Mam też coś ciekawego. Według matki chłopca jego ojciec zmarł na raka płuc, kiedy Matthew miał kilka miesięcy. Podobno pan Adam Sullivan nigdy nie palił.
- W jaki sposób problemy neurologiczne Matthew mogłyby się łączyć ze śmiercią jego ojca na nowotwór obejmujący inny układ? – spytała Allison.

Robert zrobił minę pod tytułem „mogłaś tego nie mówić”, ale House wcale nie wygłosił typowego dla siebie kazania, tylko po kolejnym łyku kawy odparł lakonicznie:
- W bardzo ciekawy, zapewne.
Następnie polecił:
- Zlecicie TK klatki piersiowej i USG brzucha, w razie, gdyby coś siedziało w płucach, nerkach i nadnerczach dzieciaka, poza tym badania krwi na markery nowotworowe. Jak znajdziecie jakiś mile powiększony węzeł chłonny, to zawołacie Wilsona, a on wam powie, co z tym zrobić. Do uzyskania jakichś konkretnych wyników dzieciak pozostanie pod obserwacją.

„Konkretne wyniki pojawią się dopiero jutro rano” – pomyślała Allison, ale postanowiła nie wypowiadać tego na głos. Coś jej mówiło, żeby powiedzieć Robertowi o wizycie Danny’ego daleko poza zasięgiem słuchu szefa.
House poszedł na chwilę do swojego biura, wrócił do pokoju lekarskiego w momencie, kiedy młodzi zbierali się powoli, by wykonać kolejne badania. Diagnosta rzucił okiem na zegarek.

- A ponieważ wyniki pojawią się dopiero jutro rano, niniejszym żegnam państwa i proszę do mnie nie dzwonić pod ŻADNYM pozorem.
House zwyczajnie wziął plecak leżący na krześle i wymaszerował, pozostawiając z lekka osłupiałych, młodych asystentów samym sobie. Nie zdołali nawet pożegnać szefa.
- O co chodzi z tymi badaniami? – spytała w końcu Cameron.
- House bardzo lubi zespół paraneoplastyczny – wyjaśnił Chase. – I choroby z autoagresji, ale w przypadku dziecka na to drugie jest jeszcze za wcześnie.

- Domyślam się, że po to mu jest potrzebny alergolog-immunolog na oddziale – mruknęła Cameron z uśmiechem.
- Tak czy siak, podejrzewa genetyczną skłonność do nowotworów – dokończył Robert.
- A przeciwciała wytworzone przez obecność guza wywołują objawy neurologiczne – Allison domyśliła się dalszego ciągu. – Powiem szczerze, że spotykałam się głównie z zespołem rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego* jako elementem zespołu paraneoplastycznego. Ciekawe, czy pani Angell zgodzi się na to TK, skoro prześwietlenie głowy stanowczo wykluczyła.

Chase wzruszył ramionami.
- Nie pozostaje nam nic innego, jak ją zapytać.
- Aha, miałam ci przekazać wiadomość od twojego krajana o imieniu Danny.
- Wpadł przypomnieć o imprezie? – domyślił się Robert. – W okolicznościach nieobecności szefa chyba damy radę wpaść na godzinkę lub dwie. Pójdziesz ze mną? Założę się, że cię zaprosił.
Allison skinęła głową z uśmiechem.
- Co to za impreza? – spytała.

- Ekipa filmowa świętuje zakończenie kręcenia – wyjaśnił obojętnie Robert. – Typowe „wrap party”, choć podobno zazwyczaj się je robi już po zmontowaniu filmu i oddaniu do dystrybucji.
- Skąd się tu wzięła ekipa filmowa?
- Kręcili niedaleko film obyczajowy. Danny jest reżyserem.
- O! – zdziwiła się Allison. „Wyglądał bardziej na aktora” – pomyślała, wspominając przystojną twarz gościa.
- Chodź, zrobimy to, co do nas należy i wieczór będzie nasz – uśmiechnął się Robert. – Opowiem ci więcej po drodze.

***

House im dalej znajdował się od szpitala i dwóch kobiet – Dee i Cuddy – które były w stanie skutecznie obrzydzić mu życie, tym spokojniej się czuł. Oczywiście wiedział, że wychodzi za wcześnie, że przy braku innego zajęcia powinien diagnozować i wypisywać recepty w przychodni biedakom bez ubezpieczenia, ale minimalną dawkę tego piekła już dzisiaj otrzymał i w jego mniemaniu wystarczyło.

Byle dalej od Dee.
Wiedział też, że prędzej czy później na siebie wpadną. I będą musieli spojrzeć sobie w oczy.
To było siedem lat temu, a nadal pamiętał to, jakby wydarzyło się wczoraj.
- Do mojego biura dziś koło południa zadzwoniła niejaka Dee i poprosiła o przekazanie tobie podziękowań za mile spędzoną noc – wycedziła Stacy tamtego wieczora.
To jedno zdanie wyjaśniło jej zjadliwy nastrój i wypchaną torbę pod łóżkiem.

To był pierwszy raz w życiu zwykle i tak nerwowego House’a, kiedy poczuł, że ma olbrzymią ochotę zamordować człowieka. Załatwić z apteki na lewo dużą dawkę potasu i wbić strzykawkę prosto w serce tej blond zdziry. I z satysfakcją patrzeć, jak umiera.
Nie zdążył mimo wszystko spokojnie poprosić Stacy o pomoc w napisaniu pozwu o zakaz zbliżania się i prób kontaktu, bo prawniczka w tym momencie zatrzaskiwała za sobą zielone drzwi ich mieszkania, w jednej ręce dzierżąc wypchaną torbę.

Przywrócony do rzeczywistości roku 2004 House poczuł, że oj, tej nocy nie pójdzie spać trzeźwy.

-----------

* zespół rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego – ang. disseminated intravascular coagulation, w skrócie DIC.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:19, 06 Sie 2009    Temat postu:

Zdzira... Dlaczego ja nie wpadłam na to? Aczkolwiek wszystko co wykurza Stacy ma swoje dobre strony Tak, tak... nie mam zamiaru ukrywać niechęci do niej.
Chase i Cameron na imprezie? Oho, już jestem ciekawa ^^ Tam może być interesujące towarzystwo. Filmowcy
Karmimy Wena! Przecież do następnego weekendu jeszcze tak daleko

Ale ja wciąż czekam na spotkanie House'a i Meredith


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
unblessed
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:41, 06 Sie 2009    Temat postu:

Za chaotyczność komentarza (pisany wraz z czytaniem) nie odpowiadam, nie bić


Podoba mi się patent z wjeżdżającymi napisami "w roli..." mała rzecz, a już wiadomo że dobijamy do odcinków telewizyjnych.

Cytat:
„starego zgreda” w osobie Grega
rym zamierzony? Nie podobał mi się opis house'a przedstawiony z punktu widzenia Cuddy - jakiś taki pretensjonalny.

Cytat:
- Nie patrz tak na mnie, nie ja spłodziłem tego dzieciaka.
Cuddy odprowadziła go spojrzeniem do windy.
Trzeba będzie ostrzec Wilsona.
dobre, dobre... poziom mojego zaciekawienia gwałtownie wzrósł. Nie ja spłodziłem tego dzieciaka... tak to w stylu house'a... tzn. nie płodzenie, ale taki tekst

Cytat:
- Oby w kolejce do Boga zdążyła się załapać też na inteligencję – mruknął, widząc jej uroczą, ciepłą twarz i zachowanie pełne dziewczęcego wdzięku. – I żeby między tymi dwoma nic się nie wykluło...
Nie zniósłby wiecznej atmosfery miłości i szczęścia.
taaa "Grinch. Miłości nie będzie" w roli Grincha - dr House Podoba mi się twój pomysł - House jeszcze nie wie, że jego złe przeczucie się spełni, a czytelnicy już wiedzą i szczerzą zęby ^^ a Joasui jest zUaaa
Cytat:
Tu pozna pani nowe podejście do etyki lekarskiej i alternatywne sposoby myślenia. Dla nas wszyscy to idioci
Hehe, dobre. Jak ja kocham Twojego House'a - zdaje się że już Co to nawet pisałam... Raz...dwa....dwadzieścia czy raczej sto dwadzieścia... ^^
Cytat:
z neutralnym akcentem
Hju cię przekupił? ;p
Cytat:
halucynacje i ataki epilepsji, rozdzielając je strzałką
strzałka chyba raczej łączy te dwa słowa, niż rozdziela, bo jak rozumiem to wyglądało tak: halucynacje ---> ataki epil.

Ale hej! Esther obiecywałaś kiedyś, więc się teraz nie wykręcaj! My Cię przypilnujemy ;p i nie ważne czy będzie to 0x04 czy jakaś inna cyferka. Maaaamoooooo ja chcę Esther!...

Cytat:
Miała wtedy 6 lat i włosy wiązane w kucyi, a na pytanie, kim chciałaby być, gdy dorośnie, piszczała, że aktorką. O, rany.
Taaa Cameron z tą słodką buźką musiała być uroczym dzieckiem... Czyli dokładnie takim jakiemu my z House'm byśmy popsuli zabawki żeby obserwować jak z rykiem bienie do mamusi

Cameron jest sobą, jak z początkowych odcinków, natomiast Chase jest zbyt... bo ja wiem? Pewny siebie? Zbyt pewnie mówi o Housie? Mało przypomina Chase'a z początkowych odcinków.
Cytat:
House przewrócił oczami. Jimmy był sympatycznym gościem, o ile nie próbował go wybadać.
- Czego chcesz? – niemal warknął.
- Wypłoszyć cię stąd, żebyś przestał wyżerać mi chrupki – odparł Wilson z neutralnym wyrazem twarzy.
House parsknął.
że też serialowy Wilson nigdy nie wpadł na tę taktykę

Dziwi mnie, że gdy Meredith zwiedziała sobie gabinet House'a wydawała się bardzo dobrze znać jego upodobania i charakter, a tymczasem jest tak zaskoczona jego metodami pracy, ze sprowadzeniem psychologa włącznie. Celowa niekonsekwencja?

Danny mnie zaintrygował. Szczerze mówiąc bardziej niż ta cała Dee, którą już zdążyłam znielubić. Na usta ciśnie mi się pewien epitet ale chyba byłby krzywdzący dla pieska płci żeńskiej

Ha! miałam rację i uwaga jednak nie mogę się powstrzymać [cenzura]Dee jest suką[/cenzura] Ech, ma się jednak ten kobiecy instynkt


Podsumowując - jest jak zwykle ciekawie, dobrze że mniej medycyny bo przynajmniej się już tak nie gubię House jak zwykle genialny, nie kupuję Twojego Chase'a. Porozpoczynałaś trochę wątków, ciekawa jestem zwłaszcza Danny'ego. Jeżeli można sobie urządzić konkurs życzeń, to poproszę więcej Stacy (jakiś flashback?) i więcej Wilsona

Niech Wen będzie z Tobą!
u.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:04, 06 Sie 2009    Temat postu:

unblessed napisał:
Cytat:
z neutralnym akcentem
Hju cię przekupił? ;p

Nie, po prostu ktoś mądry gdzieś kiedyś stwierdził, że amerykański akcent Hju jest neutralny, więc House mógłby pochodzić skądkolwiek i była to zaleta. A ponieważ ostatnio jestem zdolna rozpoznać, że np. jakiś serial jest australijski albo że to Polacy śpiewają jakąś anglojęzyczną piosenkę, to i tekst o akcentach się znalazł

Cytat:
Ale hej! Esther obiecywałaś kiedyś, więc się teraz nie wykręcaj! My Cię przypilnujemy ;p i nie ważne czy będzie to 0x04 czy jakaś inna cyferka. Maaaamoooooo ja chcę Esther!...

Z Ester jest problem. Mianowicie tfu!rcy naciągnęli jej przypadek znacznie bardziej, niż ja naciągam swoje ( ). Poza tym różnica czasowa między kolejnymi objawami według moich obliczeń czasami wynosiła nawet 6 godzin, więc nieco to przerasta moje zdolności pisarskie i umiejętności w wypełnianiu luk. To jest ogólnie strasznie ciężkie zadanie, próbowałam, napisałam 6 stron z kawałkiem, powtórzyłam własny schemat (konflikt z kimś ze szpitala w tle diagnozowania przypadku), stwierdziłam, że se ne da i odłożyłam całą sprawę na kiedy indziej, jeśli w ogóle. Sorry.

Cytat:
Cytat:
Miała wtedy 6 lat i włosy wiązane w kucyi, a na pytanie, kim chciałaby być, gdy dorośnie, piszczała, że aktorką. O, rany.
Taaa Cameron z tą słodką buźką musiała być uroczym dzieckiem... Czyli dokładnie takim jakiemu my z House'm byśmy popsuli zabawki żeby obserwować jak z rykiem bienie do mamusi

ROTFL

Cytat:
Cameron jest sobą, jak z początkowych odcinków, natomiast Chase jest zbyt... bo ja wiem? Pewny siebie? Zbyt pewnie mówi o Housie? Mało przypomina Chase'a z początkowych odcinków.

Czyli jednak muszę sobie powtórzyć początkowe odcinki HMD, dammit. Z drugiej strony na swoje usprawiedliwienie mam okres intensywnego oglądania seriali sensacyjnych, gdzie jest dużo silnych psychicznie postaci

Cytat:
Dziwi mnie, że gdy Meredith zwiedziała sobie gabinet House'a wydawała się bardzo dobrze znać jego upodobania i charakter, a tymczasem jest tak zaskoczona jego metodami pracy, ze sprowadzeniem psychologa włącznie. Celowa niekonsekwencja?

Może w tym momencie się w niej odezwała mamuśka pacjenta, a nie dawna "znajoma" Grega. I nie wiem, czy zdążyłam zasugerować, że ona znała metody działania House'a w pracy tak samo dobrze, jak jego charakter.

Cytat:
Danny mnie zaintrygował.

Czym? Proszę, napisz mi jakąś wskazówkę, żebym tego gościa nie zepsuła

Cytat:
Podsumowując - jest jak zwykle ciekawie, dobrze że mniej medycyny bo przynajmniej się już tak nie gubię

Będzie tego więcej

Cytat:
House jak zwykle genialny, nie kupuję Twojego Chase'a.

Postaram się poprawić.

Ślicznie dziękuję za obszerny komentarz.

PS.: Uroczą buzię Danny'ego wyobrażam sobie jak tę na pierwszym zdjęciu z lewej w moim podpisie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:15, 08 Sie 2009    Temat postu:

Z konieczności malutka zmiana pierwotnego planu, ale mam nadzieję, że tylko na korzyść.
Na niekorzyść: pewnie właśnie psuję Danny’ego.
Na niekorzyść2: nie mogę dokończyć tego Dnia. Będzie jeszcze Cam na imprezie, potem postaram się ruszyć dalej z przypadkiem. Ale następne części, z racji, że poniżej wklejam resztę już napisanego tekstu, będą dopiero, jak je napiszę i dorwę się do sieci, czyli najwcześniej w przyszły weekend.

--------------

[Special Guest Star: [link widoczny dla zalogowanych] jako Danny Woods]

***

Pani Angell nie zawiodła młodych lekarzy i zezwoliła tylko i wyłącznie na USG brzucha, wykluczając wszelkie badania związane z magnetyzmem (MRI) i dużą dawką promieni RTG (TK), tłumacząc swoją decyzję niedawnym użyciem przez lekarzy jakiegoś metalowego elementu jako pomocy przy nastawieniu złamanej ręki chłopca i niedawno przeprowadzonym TK głowy, które podobno nic nie wykryło i było wystarczającą dawką promieniowania jonizującego na jakiś czas dla jej synka. To ostatnie badanie z desperacji zastąpiono klasycznym zdjęciem klatki piersiowej, choć Chase doskonale wiedział, co ich szef rano powie na taką uległość wobec matki.

Cameron, słuchając jednym uchem opowieści kolegi o reżyserze Dannym, bacznie obserwowała Matty’ego w pieszej drodze na badania. Chłopiec szybko doszedł do siebie po ostatnim ataku, więc uznano, że sam może powędrować do windy i zjechać piętro niżej na USG, następnie do podziemi na RTG płuc. Krew miała zostać pobrana nieco później, po konsultacji z Wilsonem, który miał na nich czekać przy USG. Wyniki obserwacji dziecka były dla niej niepokojące. Matty miał trudności z chodzeniem w linii prostej, z opóźnieniem, ale jak już, to gwałtownie reagował na nagłe zmiany w otoczeniu. Kurczowo trzymał się dłoni matki i nie mógł dłużej ustać w jednym miejscu, nogi zaczęły mu się uginać. Cameron wiedziała, że do ruszenia dalej z diagnostyką jest konieczne dokładne prześwietlenie głowy, ale stanowcza matka wykluczała taką możliwość. Młoda lekarka zastanawiała się, jak w takim razie mają wyleczyć jej dziecko. Cała nadzieja w interwencji House’a, ale to nastąpi najwcześniej następnego dnia rano.

Chase najwyraźniej myślał to samo, bo do przeprowadzania badań zabrał się bez większego entuzjazmu. Kiedy pod wieczór wieszał na negatoskopie absolutnie idealne zdjęcie płuc sześciolatka, bardziej absorbowała go myśl o „wrap party”. Odradził Cameron zapisanie wniosków na tablicy, choć trochę tego przybyło: USG brzucha w normie, płuca w normie, zauważone obniżone napięcie mięśni, nadwrażliwość na dźwięki. Wszystko zostało zapisane w karcie pacjenta. Czekali na wyniki zaproponowanych przez Wilsona badań krwi w kierunku markerów nowotworowych*, ale nie wiązali z nimi większych nadziei.

Allison zaproponowała, że po imprezie ona będzie pełnić nocny dyżur na oddziale, na co Robert przystał ze skrywanym entuzjazmem.

***

Daniel – Danny – Woods według Roberta miał mieć trzydzieści dziewięć lat i pochodzić z Melbourne, gdzie się zresztą poznali przez przypadek ponad rok wcześniej. Po przeprowadzce do Stanów jako nastolatek, zaczepił się w przemyśle filmowym w wieku lat siedemnastu. Zaczął jako kaskader, potem przeszedł do efektów specjalnych**, a dwa lata temu, po uratowaniu przez jego pomysły potencjalnie mocno drętwego horroru (w których produkcji najczęściej brał udział) został dostrzeżony jako nieźle zapowiadający się reżyser. Lubiany w środowisku za otwartość, chęć pomocy i łatwość w nawiązywaniu przyjaźni, ale też dobre zorganizowanie, świetne pomysły i umiejętność przedstawiania oraz egzekwowania swoich decyzji, szybko piął się po szczeblach filmowej kariery. Oblewana produkcja była jego pierwszym poważniejszym filmem, nakręcona po kilkumiesięcznej przerwie w pracy.

- Jak się poznaliśmy rok temu – mówił Robert – był strasznie nakręcony, miał miesiąc miodowy. Zachowywał się jak małe dziecko, które otrzymało na Gwiazdkę wymarzony od lat prezent. Jego żonę też poznałem, miała na imię Lotus. Byli w sobie śmiertelnie zakochani. Zapoznawaliśmy się przez dwa tygodnie, potem wrócili do Stanów, ale utrzymywaliśmy kontakt. Ponownie spotkaliśmy się pół roku temu, kiedy zaczynałem pracować u House’a.

Na tym Robert się zatrzymał w opowieści toczonej podczas drogi do baru, w którym odbywało się „wrap party”. Allison, ubrana w bardziej „klubowy” strój, spojrzała na prowadzącego samochód kolegę. Wiedziała, że teraz dużo się wyjaśni.
- Pewnie wpadliście na siebie w okolicach gabinetu doktora Wilsona? – rzekła. – Widziałam, jak rozmawiali – wyjaśniła, kiedy Robert spojrzał na nią ze zdziwieniem.
Chase skinął głową.

- Lotus była wtedy w stanie agonalnym. Czerniak złośliwy rozwinął się ze znamienia barwnikowego na śluzówce przełyku*** i przerzucił do mózgu, płuc, kości... Podobno od pierwszych objawów do śmierci minęły niespełna dwa miesiące.
Wyjaśniło się, co nie pasowało do obrazu otwartego i wesołego Australijczyka. Usta się uśmiechały, ale szarobrązowe oczy pozostawały smutne.
- Życie jest strasznie niesprawiedliwe – mruknął Robert. – Facet jest naprawdę świetny, jego żona też, a co ich spotkało...

Allison w tym czasie patrzyła przez okno samochodu i próbowała powstrzymać łzy. Czerniak ze śluzówek był bardziej złośliwy od tego skórnego.
I od raka trzustki, też bardzo agresywnego nowotworu.
Cameron musiała przełknąć, żeby uwolnić swoje gardło od ścisku.
- Jego znajomi mi mówili, że zniknięcie z rynku pracy było jedynym dowodem, że strasznie przeżył stratę żony. Jak wrócił, udawał, że wszystko jest OK. I udaje do tej pory. Aktorem byłby kiepskim, bo nikt w to jego udawanie nie wierzy. Co nie zmienia faktu, że nadal jest świetnym gościem.

Kiedy dojechali na miejsce imprezy, ekipa filmowa była już w stanie umiarkowanego podchmielenia stawianym przez producentów piwem. Kilku osiłków-dźwiękowców właśnie postawiło swojego chudego, ale przecież wysokiego reżysera na stole, po czym jeden z nich złapał swoją szklankę i wykrzyknął na całą salę:
- Wypijmy toast za najlepszego reżysera na świecie! Duble ogranicza do niezbędnego minimum, tworzy możliwy do wykonania rozkład kręcenia scen, potrafi zrozumieć ciężkie sytuacje życiowe i daje żyć. Za Danny’ego Woodsa!

Odpowiedziały mu brawa, cała ekipa zgodnie wypiła toast.
- OK., rozumiem, że jest wam ze mną za dobrze – odparł z uśmiechem Danny. – To się da zmienić przy najbliższej okazji. Więcej nocnych zmian, tańsze jedzenie... – zaczął wyliczać, ale oberwał w głowę poduszką z jednej z sof pod ścianą, co wszyscy, łącznie z poszkodowanym, skwitowali salwą śmiechu.
- Nie myślałam, że filmowcy z Hollywood są tak zżyci ze sobą – skomentowała Allison w drodze do stołu, z którego Danny właśnie próbował zejść.

- Oni nie są z Hollywood, tylko z Nowego Jorku – wyjaśnił Robert, po chwili dopadł przyjaciela i uściskał go serdecznie. Allison darowała sobie zadawanie dalszych pytań. Miała dość niespodzianek.
- Hej, fajnie, że dotarliście – rzekł Danny z uśmiechem. – Nie krępujcie się, naszych producentów stać na piwo – dodał z mrugnięciem okiem.
Allison postanowiła, że jeszcze tego wieczoru z nim porozmawia na temat żałoby.

***

House stał przy szklanej ścianie sali małego Matthew Sullivana. Było już po północy, chłopiec i matka spali. Gregowi to odpowiadało, nie miał ochoty na rozmowę z Dee.
Z Meredith. Meredith Angell. Nie była już „Dee Sullivan”, kobietą, którą znał wtedy, dziewięć lat temu.
Znał... i kochał?
Przecież na samym wstępie jej powiedział, że ich związek będzie trwał najwyżej dwa miesiące, które mu pozostały do przeprowadzki z Bostonu do Princeton.

Powiedziała, że nie ma problemu. A on nie miał zamiaru się angażować.
Ale problem był.
Wiedział, że się nie zaangażował. Jeśli o to chodziło, potrafił pozostać neutralny. Nie zawsze mu to wychodziło, ale tym razem nie miał wątpliwości.
Właściwie, czemu o tym myślał? Przecież była wariatką, leczyła się. To nie była jego wina.
Powód ich rozstania mógł być dobry nawet przy zdrowej umysłowo osobie. Chciała się pozbyć męża, wykorzystała House’a. House’owi się to nie podobało, o czym jej powiedział, wszystko było jasne, do widzenia, nie dzwoń.

Jej zespół maniakalno-depresyjny ujawnił się później, kiedy jednak zaczęła dzwonić. I na tym polegał prawdziwy problem.
Najpierw do kawalerki, gdzie mieszkał na początku. Potem do mieszkania, które zajmował ze Stacy. Wydzwaniała przez dwa lata, aż raz wykręciła numer do biura Stacy w PPTH.
House znowu powrócił do rzeczywistości roku 2004. Wcale nie miał ochoty o tym myśleć.

Była piękna. Wtedy i dziś. Dziewięć lat oczywiście odbiło się na jej wyglądzie, ale głównie uczyniły go po prostu dojrzalszym. Atrakcyjna samotna matka. Gdyby nie to, że miała za sobą leczenie psychiatryczne...
A co z nim się działo przez tych dziewięć lat, które upłynęły od ich ostatniego spotkania?
Meredith otworzyła oczy w momencie, kiedy wysoka, kulawa postać odchodziła sprzed szklanej ściany.
Rozpoznała wysokiego bruneta, ale nie pobiegła za nim. Nie tym razem.

---------------

* markery nowotworowe – na chłopski rozum białka czy inne substancje, które można wykryć we krwi, a które są charakterystyczne dla niektórych typów nowotworów (pamiętna randka Cuddy z Wilsonem w s2 i przypadkowe wykrycie podwyższonego poziomu estrogenu). Powiem szczerze, że nie wiem, jakie nowotwory tym sposobem można wykryć, ale najwyraźniej JAKIEŚ można
** Danny pracujący w efektach specjalnych – i tu mamy cross-overa. Jak ktoś go rozpozna bez czytania filmografii pana Daddo, to się niezmiernie ucieszę.
*** czerniak złośliwy ze śluzówki przełyku – to jest możliwe. Możliwy jest też czerniak bezbarwny. Obrzydliwie wredna kreatura.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:55, 10 Sie 2009    Temat postu:

Cameron jaką znamy i kochamy (O_o?!)
Teraz tylko czekać jak rano House objedzie Chase'a i Cameron za tą uległość i badania Już się nie mogę doczekać

Nie dotykać markerów! I wara od tablicy! Jak Chase odradził Cameron pisanie objawów wyobraziłam sobie House krzyczącego takie słowa
House i Meredith? I to był związek? Oż w mordę, to jeszcze gorzej wygląda niż rozdział temu Ale konfrontacja znów nie nastąpiła.
Najwcześniej przyszły weekend? Oh... poczekam, wytrwale będę czekać I wena dokarmiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:14, 13 Sie 2009    Temat postu:

Co do wena, przeprowadziłam z nim poważną dyskusję, podczas której stwierdziłam, że to, co podpowiedział, mi się nie podoba, że to nie jest żaden pomysł na dalszą akcję i że ma się nad sobą zastanowić.
Więc poszedł się zastanawiać, a ja póki co nie mam co wkleić.

Ale tak czy siak dzięki za podkarmianie. Może się poprawi.

PS dla zmartwionych: Nie, tak naprawdę nie rozmawiałam z żadnym Wenem. ;P


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
unblessed
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:52, 13 Sie 2009    Temat postu:

Znowu mnie wkurza ta Meredith. Jak można przez taką tępotę zabraniać koniecznych badań? Wrr...

Aaa... Kurczę, podejrzewałam że coś z nią nie tak, ale spodziewałam się raczej jakieś kobiecej zawiści, a tu prawdziwa choroba! Zaskoczyłaś mnie. Kurczę, teraz okazuje się że trzeba biednej kobiecie współczuć... Mam to gdzieś! I tak jej nie trawię XD

Oj, chyba faktycznie zepsułaś Dannyego. Myślałam, że to jakiś niepoprawny kobieciarz będzie albo chociaż wredny drań, a tu taka romantyczna historia. Podobnie jak w przypadku małej Cam, też go z Housem nie lubimy ;D
Cytat:
Matty miał trudności z chodzeniem w linii prostej, z opóźnieniem, ale jak już, to gwałtownie reagował na nagłe zmiany w otoczeniu.
Jakoś tak sformułowałaś to zdanie, że nie wiedziałam co on z tym opóźnieniem robi. "Matty miał trudności z chodzeniem w linii prostej, na nagłe zmiany w otoczeniu reagował z opóźnieniem, a kiedy już, to gwałtownie." - co Ty na to?
Cytat:
Czekali na wyniki zaproponowanych przez Wilsona badań krwi w kierunku markerów nowotworowych*, ale nie wiązali z nimi większych nadziei.
Czyżbym dobrze zrozumiała, że oni owe nadzieje wiązali z tym, żeby to był rak? Nieładnie...
Cytat:
Allison postanowiła, że jeszcze tego wieczoru z nim porozmawia na temat żałoby.

Taaa, uroczy temat na imprezki XD

Mało House'a w tym odcinku, za mało ;p Co do Esther - to jasne, rozumiem, ale jeżeli o mnie chodzi to mnie bardziej interesuje psychologia House'a i relacje między bohaterami niż medycyna. Bardzo mi się ten odcinek podobał właśnie ze względu na tę obsesję House i bardzo emocjonującą scenę z waleniem z nadmiaru emocji pięścią w ścianę (chyba to była ściana, nie pamiętam) kiedy Cameron czytała wyniki. Medycyna mnie nie podnieca, bo to nie mój poziom

Niech Wen będzie z Tobą!
u.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:13, 26 Sie 2009    Temat postu:

Chciałam tylko zapytać, tak z czystej ciekawości i tęsknoty za Tobą i Twoim opowiadaniem, jakie są prognozy na najbliższą część? Kiedy możemy się jej ewentualnie spodziewać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:03, 26 Sie 2009    Temat postu:

Wen ma focha. A ja mam focha na wena. Więc coś będzie, jak napiszę. Na razie marnie to wygląda.
Ale dzięki za tęsknotę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cudna :D
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:29, 30 Sie 2009    Temat postu:

To ja też podkarmię wena, może to pomoże. Fik świetny, Cameron jak żywa, wkurzająca matka chłopca... No po prostu cud-miód.
A teraz drogi Wenie proszę z uśmiechem i entuzjazmem pomóc joasi w pisaniu (najlepiej kilku odcinków na raz). I proszę mi tu fochów nie strzelać. :grozi palcem:


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:44, 30 Sie 2009    Temat postu:

Powiem szczerze, że mogę spróbować poprowadzić to dalej. Pod jednym warunkiem: że nie będziecie marudzić, że nic się nie dzieje. Będzie najzwyczajniej w świecie bez spektakularnych zwrotów akcji, bo choróbsko chłopca i plan wydarzeń czegoś takiego nie przewiduje. Może po drodze coś wymyślę, ale na razie muszę sobie przypomnieć początkowe odcinki HMD (żeby Chase bardziej siebie przypominał), a wszystko i tak wychodzi w praniu.

Albo mogę się przyznać wprost: nie mam pomysłu na dalszy ciąg.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin