Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: Dwie trzecie (House M.D. odc. 0x03) [NZ/P]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:02, 20 Lip 2009    Temat postu: Fic: Dwie trzecie (House M.D. odc. 0x03) [NZ/P]


Zweryfikowane przez autorkę.

Dla zainteresowanych linki do poprzednich odcinków:
0x01 - Stanąć na nogi, 0x02 - Nic nie rób.

Poniższe udowadnia, że nie umiem dotrzymać danego sobie słowa. Chciałam zacząć to wklejać po skończeniu całości, żeby nie było potem czekania miesiąc na kolejną część i żebrania ze strony kochanych czytelników, ale wena pozwoliła mi spłodzić 8 stron i pojechała na wakacje. Mam nadzieję, że początek wklejania (i ewentualne komentarze) przywoła ją do porządku.

Stosunek ilości dialogów do opisów sprawia, że poniższe mi się nie podoba. Pisane kawałkami w dużych odstępach czasu, co pewnie będzie widać. Ale mam plan akcji i może w końcu uda mi się to poprowadzić dalej.

-----------

Prolog

Była czterdziestoletnią, niebieskooką blondynką, na pierwszy rzut oka wykazującą cechy bycia ostrą bizneswoman. Obecnie ubrana w szarą, służbową garsonkę, walczyła przed lustrem z nieotwieralnym tuszem do rzęs.
- Niech to szlag! – wykrzyknęła, kiedy potraktowany zbyt brutalnie tusz upadł do umywalki, po drodze ochlapując jej kosztowny strój.

Tego dnia nic jej nie wychodziło. Zaspała, przypaliła mleko na śniadanie, podarła dwie pary rajstop, już była spóźniona, a teraz to.
- Mamo! – rozległ się chłopięcy krzyk z sąsiedniego pokoju.
Kobieta spojrzała w lustro, próbując ocenić sytuację za nią, jednocześnie rozpinając guziki żakietu.
- Matty? – zawołała do lustra.

- MAMOOOOO! – ten krzyk był zdecydowanie bardziej paniczny.
- Matty! – kobieta dała sobie spokój z poplamioną garsonką i ruszyła w kierunku źródła głosu.
W jej ramiona wpadł śmiertelnie przerażony, sześcioletni, czarnowłosy i niebieskooki chłopczyk.
- Matty, co się dzieje? – spytała, tuląc synka.
- Niech mama go weźmie! Goni mnie!
- Kto, słoneczko?

Chłopiec obejrzał się do tyłu i wydał z siebie tak przenikliwy wrzask, że kobieta sama spojrzała i też się przeraziła.
Nikogo tam nie było.
Mały chłopiec z przerażenia stracił przytomność.

[H]ouse, M.D.
odcinek 0x03, pt. „Dwie trzecie”


[w rolach głównych:
Hugh Laurie jako Gregory House...]

Była średniego wzrostu, chuda, dwudziestosześcioletnia i wyraźnie speszona. Tylko stetoskop przewieszony przez szyję i biały fartuch do kolan mógł świadczyć, że jest lekarzem. Bez tego byłaby tylko zagubioną dziewczynką.

Wyłożone boazerią biuro, wedle napisu na drzwiach należące do Gregory’ego House’a, chwilowo nie zawierało właściciela. W przyległym pokoju lekarskim, oddzielonym od biura szklaną ścianą, było ciekawiej. Dość wysoki brunet, mniej-więcej w jej wieku, obejmował przyjacielsko blondyna, stojącego do lekarki tyłem. Obaj byli również lekarzami. Brunet poklepał blondyna po plecach, powiedział coś z kojącym uśmiechem, obdarował kolegę ostatnim klepnięciem w ramię, wziął pod pachę kartonik ze swoim dobytkiem i opuścił pomieszczenie.
Przestraszonej lekarki nie zauważył.

[... Lisa Edelstein jako Lisa Cuddy...]
Nieznajoma obserwowała przez chwilę pozostawionego w samotności blondyna. Widziała tylko jego plecy, jak usiadł ciężko przy szklanym stole, oparł głowę na dłoni i zatopił palce w niesfornej, gęstej czuprynie.
W tym momencie lekarka zdecydowała się zapukać i przerwać zadumę jej przyszłego kolegi.

[…Robert Sean Leonard jako James Wilson...]
Blondyn odwrócił się na odgłos otwieranych drzwi. Oczom przybyłej okazała się chłopięca, miła twarz z jasnymi, ciepłymi oczami.
- Cześć – zaczęła lekarka. – Jestem Allison Cameron, od dziś tu pracuję.
- Robert Chase – przedstawił się blondyn, oferując uśmiech, australijski akcent i wyciągniętą w stronę Allison dłoń. – Nawet nie wiesz, jak miło mi ciebie poznać.
[a pozostałe dwie role już są chyba znane ]

***

Jak on nienawidził przychodni.
Miał w życiorysie dziewiętnaście lat praktyki lekarskiej, dwie specjalizacje, kilkadziesiąt napisanych artykułów i wygłoszonych wykładów, jeszcze kilka lat temu zatrudnić go chciało kilka szpitali jednocześnie. Obecnie mógł być wizytówką PPTH. Należał do czołówki lekarzy w kraju, był najlepszy w regionie. A musiał się kisić w cholernej przychodni.

House westchnął ciężko, wypisując receptę dla siedzącej na leżance, otyłej kobiety. Czy ludzie naprawdę nie potrafią skojarzyć zwyrodnienia stawów biodrowych i kolanowych z dźwiganiem stu pięćdziesięciu kilogramów patologicznej masy? Sam był szczupły jak na swój mocno siedzący tryb życia, ale tak się czasami zdarza, nawet, jak ktoś żywi się głównie masłem orzechowym i frytkami. Nie miał ochoty i prawa przytyć. Jego lewa noga potrafiła zamarudzić nawet na jego obecne osiemdziesiąt kilka kilogramów.

- Ograniczyć spożycie cukrów prostych – rzekł, podając pacjentce wyrwaną z bloczka receptę.
- Łatwo panu mówić – burknęła kobieta, z trudem stając na nogi.
- Przy galopującej cukrzycy, która często spotyka panie o tak powabnych kształtach, będzie trudniej to zrobić, niż teraz – odparł House, już z samej irytacji wypełniając odpowiednie rubryczki w karcie choroby pacjentki, która naburmuszona wyszła z gabinetu.

- Następny! – zawołał Greg, stawiając pod raportem swój krótki podpis i rzucając kartę na blat szafki.
Zamiast kolejnego pacjenta w drzwiach stanęła jego szefowa.
- Mam coś dla ciebie – rzekła.
- Lizaka? Wiesz, że uwielbiam czerwoooone – odparł House, obdarzając ubraną w czerwoną garsonkę szefową przeciągłym jak ostatnie słowo spojrzeniem.

Lubił na nią patrzeć, bo było na co. Trzydziestosiedmioletnia Lisa Cuddy była seksowna, piękna, pociągająca i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Umiała podkreślić największe atuty swojej urody, jakimi były smukła szyja, kształtny biust i wąska talia. Narażała się przy tym jednak na dość częste i chwilami mocno zjadliwe komentarze „starego zgreda” w osobie Grega. Przyzwyczajona do nich Cuddy właściwie nie reagowała wiedząc, że walka z nim tylko go przekona do dalszych złośliwości.

- Dlaczego akurat czerwone? – spytała, krzyżując ręce na piersi, tym samym nieco zasłaniając dość odsłonięty dekolt.
- Kolor miłości. Wiesz przecież, jakie mam wrażliwe serce – odparł House tonem sugerującym ironię. Dobrze wiedział, że większość znających go osób wątpiła w posiadanie przez niego tego symbolicznego organu. Cuddy należała jednak do tej mniejszości, która wiedziała, że House serce ma i że raz złamane nie goiło się praktycznie nigdy. To z powodu złamanego serca inteligentny, całkiem przystojny i zakochany w swej pracy lekarz pozostawał sam od czterech lat. Konsekwencje jego samotności dawały się coraz bardziej we znaki otaczającym go ludziom.

Cuddy jednak miała inną sprawę.
- Nie mam lizaka. Mam za to przypadek od niejakiej Meredith Angell, podobno się znacie jeszcze z Bostonu.
House spojrzał na nią dziwnie i Cuddy już wiedziała, że coś jest nie tak.
- Znasz może jakieś jej wcześniejsze nazwisko?
Cuddy zerknęła do karty.
- Sullivan.

- Nie jestem zainteresowany – odparł House, wstając i kierując się do wyjścia.
- Mówiła, że jej bardzo zależy, że się znacie i że będziesz ją pamiętał – rzekła Cuddy, cofając się na korytarz, żeby uniknąć staranowania przez dość postawnego pracownika.
- Zależeć to jej może, znamy się, pamiętam ją i nie chcę mieć z nią nic wspólnego – warknął House, idąc coraz szybciej do windy.

- Nie chodzi o nią, tylko o jej synka, Matthew – wyjaśniła szybko Cuddy wiedząc, że Greg prezentuje nieco inne podejście wobec dzieci, niż względem dorosłych. House zatrzymał się, ale nie odwrócił do szefowej. – Chłopiec ma sześć lat, od półtora miesiąca cierpi na halucynacje, kończące się atakiem epilepsji. Jego stan się pogarsza.

House po kilku sekundach myślenia odwrócił się, wyrwał z dłoni szefowej niebieską teczkę i burknął na odchodnym:
- Nie patrz tak na mnie, nie ja spłodziłem tego dzieciaka.
Cuddy odprowadziła go spojrzeniem do windy.
Trzeba będzie ostrzec Wilsona.

c.d.n.

PS.: Tym razem udało mi się powtórzyć schemat początku prawdziwego odcinka [/url]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez joasui dnia Pią 20:35, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:37, 20 Lip 2009    Temat postu:

Genialne jak zwykle :> Kocham caałą tę serię Twoich fików:>

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:17, 21 Lip 2009    Temat postu:

łał. Czy dzisiaj jest dzień dobroci dla zwierząt? Chyba tak... Ja nie mam nic przeciwko, żeby był częściej powróciła Aga, powróciłaś Ty. Obie w przewidywalnym stylu (czyt. nieziemskim). a podobno poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia? (kto TAK kłamie?;>) Od dziś lubię pierwsze dni tygodnia:). Życzę weny (jak gdzieś uciekła jestem gotowa wysłać kilka listów do interpolu;p) i oczywiście nie mogę sie doczekać new częsci:*.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:53, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:06, 21 Lip 2009    Temat postu:

Udało mi się niemal ciągiem napisać kolejne dwie strony. Czyli chyba działa. Ale nie będę wklejać codziennie sporych kawałków, bo się za szybko tekst skończy.

Za wszelkie komentarze (z góry) dziękuję

-----------

Kiedy House dotarł na oddział diagnostyczny, zastał swoich pracowników na miłej pogawędce przy kawie. Allison siedziała przodem do szklanej ściany, oddzielającej pokój lekarski od korytarza, więc House mógł z pewnej odległości ocenić ją w świetle dziennym.
- Oby w kolejce do Boga zdążyła się załapać też na inteligencję – mruknął, widząc jej uroczą, ciepłą twarz i zachowanie pełne dziewczęcego wdzięku. – I żeby między tymi dwoma nic się nie wykluło...
Nie zniósłby wiecznej atmosfery miłości i szczęścia.

Młodzi lekarze podskoczyli na swoich miejscach, kiedy ktoś gwałtownie otworzył drzwi.
- Witam na naszym cudnym oddziale, doktor Cameron – zawołał House, rzucając kartę pacjenta na stół. Teczka wylądowała z hukiem. Allison poderwała się na nogi. – Tu pozna pani nowe podejście do etyki lekarskiej i alternatywne sposoby myślenia. Dla nas wszyscy to idioci i jak idiotów ich traktujemy.
- Dzień dobry, doktorze House – zdołała wykrztusić Allison, wpatrując się wielkimi, pełnymi zaskoczenia oczami w długą, chudą i z lekka zaniedbaną postać jej nowego szefa, opierającego się na lakierowanej lasce z czarnego drewna.

Ten ostatni element był dla niej najbardziej zaskakujący. Kiedy rozmawiała z nim w sprawie pracy, był już wieczór, House siedział przy swoim biurku w nieco ciemnym biurze. Oczywiście słyszała, że jest kaleką, ale nie wiedziała, na czym to kalectwo polega.
Teraz mogła w pełni ocenić jego cyniczną, już z lekka pobrużdżoną zmarszczkami twarz i niesamowicie błękitne oczy. Wysoki i szczupły, mówiący niskim, spokojnym głosem, z neutralnym akcentem, miał w sobie jakiś dziwny magnetyzm i autorytet, ale było w nim też coś odpychającego, jakby nosił na szyi tabliczkę z napisem „Trzymać się ode mnie z daleka”.
I nawet nie wiedział, jak bardzo miał na wstępie przerąbane przez ten czarny kawałek drewna przy prawej nodze.

- Miller już poszedł? – spytał House Chase’a.
- Tak. Później powiem, co kazał szefowi przekazać – odrzekł Robert, zerkając niepewnie na nową koleżankę, która wpatrywała się w punkt gdzieś pod drzwiami na szarej wykładzinie.
House tylko się uśmiechnął.
- Nie musisz. Domyślam się. Przechodzimy do przypadku – polecił. – Pacjent lat sześć. Reszta w karcie.
Młodzi lekarze usiedli. Chase sięgnął po kartę i zaczął ją przeglądać, House podszedł do białej tablicy i wypisał dwa wiodące objawy: halucynacje i ataki epilepsji, rozdzielając je strzałką.

- Pierwsze skojarzenia? – spytał.
- Infekcja – rzuciła Allison, wcześniej wstępnie poinformowana co do stylu pracy na tym oddziale. – Wysoka gorączka czasami powoduje halucynacje i drgawki u dzieci.
- Wszystko fajnie, ale dzieciak nie ma gorączki – House uniósł brwi.
- Chyba, że to nie przez gorączkę chłopiec ma te objawy, tylko przez infekcję samą w sobie – stwierdził Chase. – Brak gorączki niekoniecznie wskazuje, że nic się nie dzieje.
House skinął głową z minimalnym uśmiechem.

- Zrobicie posiewy krwi, moczu, stolca, plwociny i wszystkiego, co wam przyjdzie do głowy. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że jeśli ktoś ma drgawki i halucynacje, to pierwszym specjalistą, do którego się wybierze, raczej nie będzie zakaźnik.
- Neurologia – mruknęła Allison. – Trzeba zrobić przynajmniej TK głowy.
- Psychiatria – dopowiedział głośniej Chase. – Może ktoś się nad nim znęcał i chłopiec reaguje w ten sposób. Trzeba go obejrzeć.

- Toksykologia – dodał House. – Może czegoś się nażarł. Zlecicie odpowiednie badania krwi i obejrzycie mieszkanie matki chłopca. Na początek tyle może być. Zabierzcie się do roboty.
Robert skinął głową do Allison. Oboje wstali i ruszyli do wyjścia z pokoju lekarskiego.
- To od czego zaczynamy? – spytała Cameron.
- Od posiewów i toksykologii, potem małe włamanko – uśmiechnął się Australijczyk.

***

- Znamy się od dziewięciu lat. Kiedy go spotkałem, był wolny i nie miał ochoty ani powodu chwalić się swoimi podbojami miłosnymi. Potem poznał Stacy. Sama wiesz, co było później – pokiwał głową Wilson.
Cuddy westchnęła.
- Boję się, co z tego wyniknie. Zareagował niemal alergicznie na nazwisko tej kobiety.

- Najwyraźniej miał powód. Cokolwiek dziwnego by nie zrobił, zawsze ma jakiś powód. I nie, nie będę próbował go wybadać – onkolog wyprzedził prośbę szefowej i przyjaciółki. – Podejrzewam, że wszystko i tak wyjdzie w praniu. Naciskanie nic tu nie da.
- Zawsze można wybadać ją.
- Lisa... – zaczął Wilson, kiwając głową z dezaprobatą. – Czemu tak to ciebie interesuje? Co?

- Martwię się – Cuddy wzruszyła ramionami.
- Ach, tak. Martwisz się. O kogo niby? O House’a?
- Słucham?
- Daj mu spokój. To duży chłopiec. Poradzi sobie.
- Ostatnio sobie poradził?
- Myślisz, że ta sprawa jest podobnie poważna, co jego zerwanie ze Stacy? – spytał sceptycznie Wilson.
- Mówiłam, że się martwię.
- Będę miał go na oku – zapewnił Wilson uspokajająco. – Jak zawsze.
- No tak – uśmiechnęła się Lisa, wcale nie spokojna. – Jak zawsze.

-----------

c.d.n. nie wiem, kiedy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:59, 21 Lip 2009    Temat postu:

UWIELBIAM SERIĘ ZERO W TWOIM WYKONANIU!

Uff, wyraziłam swój zachwyt. Wyżyłam się używając caps locka .
Przejdźmy teraz może do szczegółów


CZĘŚĆ PIERWSZA

Prolog - omg, o co chodzi? O co chodzi?
I widzę napis:

[H]ouse, M.D.
odcinek 0x03, pt. „Dwie trzecie”

Automatycznie w głowie włączył mi się motyw z czołówki, czułam się, jakbym oglądała to w tv. Radocha wymalowana na mojej gębie nie do opisania Boski pomysł!

Wyjatkowo spodobał mi się fragment 'Jak on nienawidził przychodni.'. Ostatnie zdanie doskonale podsumowuje ten wywód.

Wizyta Cuddy - mooooocno huddystyczne. Podoba mi się . I, co najważniejsze, nie przesadzone i naturalne.

House jest tu w 100% sobą, a jednocześnie wydaje się być lepszym człowiekiem. Lepszym, niż jego uproszczone wyobrażenie, które mnie osobiście nigdy nie przekonywało ( zimny sk****el, ale genialny i z poczuciem humoru ). 'Greg prezentuje nieco inne podejście wobec dzieci, niż względem dorosłych' - te zdanie mnie ujęło.


CZĘŚĆ DRUGA

'I żeby między tymi dwoma nic się nie wykluło...' - Greg zazdrosny? Hameron się kroi?

'Nie zniósłby wiecznej atmosfery miłości i szczęścia.', czyli moje oddane, na wskroś huddzinowe serce wybija radosne 'Alleluja' w poobijanej ( od innych fików) klatce piersiowej.

Świetny opis elektryczno-magnetycznej postaci Housa.

'I nawet nie wiedział, jak bardzo miał na wstępie przerąbane przez ten czarny kawałek drewna przy prawej nodze.' - mimowolnie pomyslałam o opiekuńczych instynktach Cameron

Wspólna praca - Cam i Chase. Taka niewymuszona nić sympatii. I uśmiech Roberta. Świetne.

'Zawsze można wybadać ją.' - subtelnie pokazuje charakterek Cuddy

Wilson, czyli analizy, analizy, analizy... Wspaniały jest.

Przyjacielskie Wuddy zawsze sprawia, że cieplej mi się na sercu robi . Obrazek sielski, anielski, ale nienachalnie wpisuje się w krajobraz Twojego fika.


Strraszliwie sie rozpisałam, ale ten fik szalenie mi sie podoba. Ba-je-czny!

Co więcej mogłabym powiedzieć? Niewątpliwie jestem fanką Twojej twórczości i będę czekać na kolejne części.

Pozdrawiam serdecznie oraz życzę częstych i regularnych dostaw weny najwyższej jakości,

K.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pietruszka
Truskawkowa Blondynka


Dołączył: 17 Wrz 2008
Posty: 1832
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:05, 23 Lip 2009    Temat postu:

Oh, świetnie!
Duża ilość medycyny, przychodnia i tym podobne dają wrażenie, jakby oglądało się serial. Dzieki Bogu prowadzisz świetne opisy, idealnie trafiające w mój gust
Gdzie byłaś całe moje życie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:45, 24 Lip 2009    Temat postu:

- Dzień dobry pani Angell, jestem Robert Chase, to Allison Cameron, przyszliśmy przeprowadzić kilka badań pani synka – rzekł oficjalnie Australijczyk, wchodząc do pojedynczej sali, gdzie na bardzo dużym łóżku leżał bardzo mały chłopiec. Matka siedziała przy nim.
- Cześć, Matthew. – Uśmiechnęła się ciepło Allison, podchodząc do małego pacjenta. – Mogę tak do ciebie mówić?

- Jestem Matty – odparł chłopiec pewnie.
- Dobrze, Matty. Pobiorę trochę krwi, dobrze?
- Gdzie jest doktor House? – spytała Meredith, patrząc nieco nieufnie na młodych lekarzy.
- Doktor House rzadko osobiście bada pacjentów – wyjaśnił Robert. – Ale o wszystkim będzie wiedział i miał sytuację pod kontrolą. Pracujemy dla niego.

- Od jak dawna?
- Pół roku – odparł pewnie Australijczyk, wyczuwając nieufność w głosie Meredith. Allison nie widziała powodu, dla którego miała się przyznać, że jej doświadczenie na tym oddziale wynosi pół godziny. – I może być pani pewna, że nie zatrudnił nas, ponieważ mamy miłe buzie. Dobrze?

Meredith spojrzała w zielone, ciepłe oczy młodego Australijczyka. Wydawał się być pewny siebie, świadomy swoich obowiązków. Jego chłopięca twarz, okolona niesforną blond czupryną, bijące od niego ciepło niczym z jego ojczyzny i spokojna, wyraźna wymowa mimo obcego akcentu budziły zaufanie. Meredith wcale by się nie zdziwiła, gdyby Greg zatrudnił tę parkę z powodu, któremu zaprzeczał młody lekarz. Z taką twarzą znacznie łatwiej było zażegnać wszelkie konflikty, które powstałyby przez znaną jej manierę House’a.

Zerknęła na doktor Cameron, która pobierała kolejne próbki krwi Matthew. Allison w jej oczach wyglądała na mniej pewną siebie, ale to mogło wynikać raczej z troski o małego pacjenta, ze strachu, że chłopiec się przestraszy albo że stanie mu się krzywda. Matty jednak znosił zabiegi lekarki całkiem nieźle, nie patrzył na wypełniające się, próżniowe fiolki, a ponieważ wszystko odbywało się przez już założone wkłucie dożylne, nie wiązało się to z dodatkowymi nieprzyjemnościami.

Meredith postanowiła zaufać młodym medykom.
- Dobrze – rzekła w końcu. – Na co go badacie?
- Na razie infekcje i zatrucia. Niedługo będziemy chcieli zrobić mu TK głowy – wyjaśnił Robert.
- Ale Matty już miał te badania.
- Doktor House lubi sprawdzić wszystko jeszcze raz. Chciałbym zadać pani kilka pytań, możemy wyjść na zewnątrz?

Allison, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami z kolegą, miała wykorzystać ten moment na obejrzenie ciała chłopca w poszukiwaniu śladów znęcania się. Po pobraniu ostatniej próbki krwi poprosiła Matthew, żeby ściągnął górę od piżamy.
Chłopiec wyraźnie się zawahał.
- Chcę cię osłuchać – wyjaśniła Allison, wskazując stetoskop. – Przez piżamkę gorzej słychać.

- Ale ja nie kaszlę – odparł chłopiec ze spojrzeniem wbitym w koc przykrywający mu nogi.
- Zawsze wszystkich osłuchujemy, nieważne, czy kaszlą, czy nie – Allison uśmiechnęła się najsłodszym ze swoich uśmiechów.
Matty w końcu niechętnie uniósł piżamę. Allison, zgodnie z obietnicą, przyłożyła słuchawkę do pleców chłopca. Pleców, na których widniały ślady po rozległych siniakach powstałych dobrych kilka dni wcześniej.

***

- Matka twierdzi, że wszystko zaczęło się dość nagle, kilka tygodni temu – referował doktor Chase na kolejnym „zebraniu” w pokoju lekarskim. Cała trójka siedziała przy stole, House u szczytu, pod regałem. – Poza halucynacjami i drgawkami zaraz po nich nie zauważyła nic niepokojącego.
- Fakt, nie ma się czym martwić – mruknął House, wpatrując się zamyślonymi oczami w jakiś punkt przed nim.

Allison zmarszczyła brwi. House przecież musiał wiedzieć, że nie o to chodziło Robertowi. Chase jakby nie usłyszał ironicznej uwagi szefa; mówił dalej:
- Chłopiec podobno nie ma styczności z żadnymi niebezpiecznymi substancjami, nie bierze żadnych leków. Według matki w historii rodzinnej brak podobnych przypadków. Do Princeton przeprowadzili się cztery miesiące temu. Mocno zastanawiające są te sińce na plecach.

- Chłopak ma sześć lat. Nigdy nie wywaliłeś się z roweru w tym wieku? – przerwał mu House, wbijając w pracownika nieco jadowite spojrzenie. – Albo mamuśka pilnowała, żebyś sobie czegoś nie uszkodził.
Teraz nawet Chase się zdziwił. House rzadko atakował bez powodu.
- Tak czy siak, warto zainteresować tym psychologa dziecięcego – odważyła się powiedzieć Allison.

- Mam poza tym wrażenie, że matka coś ukrywa, jakby coś było nie tak – przyznał Robert.
Wyczytał z twarzy szefa, że zorientował się on co do dziwnego brzmienia swojej ostatniej uwagi i że nie miał zamiaru jej rozwijać.
Najwyraźniej House też coś ukrywał.
Tym razem House tylko otworzył i zamknął usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zmienił zdanie.

- Ja nic nie zauważyłam. – Allison wzruszyła ramionami. – Wyraźnie martwi się o synka, więc może zachowywać się dziwnie, w waszym mniemaniu.
- Podsumowując, dowiedzieliśmy się czegoś nowego? – House postanowił przejść do sedna.
- Poza siniakami nie – stwierdził Robert. – Czekamy na wyniki badań krwi.

- Jedźcie do ich mieszkania, może tam znajdziecie coś ciekawego – polecił House, wstał i ruszył do swojego biura.
- Zawsze taki jest? – spytała cicho Allison.
- Ćśśś – Robert przystawił palec do ust. – Te ściany słyszą – dodał szeptem, uśmiechnął się i ruchem dłoni zaprosił ją, by poszła za nim.

***

Pozostawiony samemu sobie House stał na środku biura i wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w szarą wykładzinę na podłodze.
- Dee Sullivan – mruknął do siebie.
Meredith „Dee” Angell-Sullivan. Wiedział, że miała więcej nazwisk. Obecne było jej panieńskim. Najwyraźniej znudziło jej się ciągłe wymienianie dokumentów.

Ciekawe, czyim synem był ten sześcioletni chłopiec.
House prychnął, pokiwał głową i ruszył w stronę biurka.
Na pewno nie Marka Sullivana. Próbowała się z nim rozejść dziewięć lat temu. Nie wytrzymałaby z nim kolejnych trzech lat. Czy raczej on by nie wytrzymał z nią.
Czyli może Adama? Wredny numer, ale bardzo w jej stylu. Spłodzić dziecko z bratem byłego męża.
House usiadł na krześle.

O ile, oczywiście, dzieciak był synem któregokolwiek z nich. Nie dało się jednak tego stwierdzić. Badanie na ojcostwo nie wchodziło w grę, a nazwisko w karcie o niczym nie świadczyło.
- Dać się wpakować w taki burdel... Gdzie ty miałeś oczy? – House ponownie pokiwał głową i sięgnął po jakieś administracyjne papiery, przez które Cuddy co chwilę właziła mu na głowę. Rzadko kiedy rozwiązywał problemy z natrętami przez robienie tego, czego od niego chcieli, ale wiedział, że od tego się nie wymiga.
Ciekawe, czy doktor Cameron jest dobra w wypełnianiu dokumentów?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:16, 27 Lip 2009    Temat postu:

ehh nie wiem co napisać wszysto jest jak zwykle na baaardzo wysokim poziomie i nigdy nie zawodzi, raczej zaskasuje. Myslałaś nad 0x04? Weny! Oczywiście nie mogę się doczekać new części (ale to raczej oczywiste ;p).

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:52, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:12, 28 Lip 2009    Temat postu:

Najpierw muszę 0x03 skończyć, potem zająć się studiami, a z odzewu wynika, że nawet na ten odcinek zapotrzebowanie jest znikome, więc szanse na 0x04 są praktycznie żadne. Chyba, że skoczę w przeszłość i się zajmę przypadkiem Ester, ale przy podchodach marnie to wyglądało.
Jak komentarze będą dalej tak wyglądać (czyli właściwie nie wyglądać), to ja to wszystko czarno widzę. Komenty karmą wena! Jak ktoś uważa, że powinnam sobie darować, to też niech to napisze, to sobie daruję.

Wiadomość pocieszająca: mam gotowych do wklejenia 5 krótkich części, albo 3 nieco dłuższe, zależy, jak na nie spojrzeć.

Pierwszą z tych krótkich wkleję dziś wieczorem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:50, 28 Lip 2009    Temat postu:

Nie którzy po prostu mogą nie wiedzieć, że jest new część albo gdzieś wyjechali. Napewno Twój fik jak nie teraz to w przyszłości nie obejdzie się bez echa, bo zapowiada się naprawdę super.
A tak ode mnie jak nie napiszesz do końca i nie przeczytam zakończenia to znajde zabije zakopie odkopie dobije i zostawie na pastwe drapieżców ;D


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:51, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kamylka
Córka Rozpusty


Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 1737
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z bocianiego gniazda
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:56, 28 Lip 2009    Temat postu:

Przeczytałam ostatnio wszystkie części z serii 0 i jestem zachwycona.
Czytając to czułam się jakbym oglądała kolejny prawdziwy odcinek House'a.
Wena!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:13, 28 Lip 2009    Temat postu:

Części trochę mniejsze od pierwotnie planowanych.

----------

Allison i Robert siedzieli w samochodzie Australijczyka. Lekarka przez chwilę spodziewała się, że wehikuł jej kolegi będzie miał kierownicę po prawej stronie – tak bardzo australijski był jej towarzysz. Ale nie, kierownica była po stronie lewej, zaś sam kierowca widocznie przyzwyczaił się do ruchu prawostronnego.

Allison podczas drogi dzieliła uwagę między widoki za oknem a Roberta. Doktor Chase był zamyślony, dziwnie cichy w porównaniu z tym, co przedstawiał wcześniej. Allison domyślała się, że powodem takiego zachowania mógłby być dziwny atak House’a, z drugiej strony nie znała ich obu na tyle, by mieć prawo wyciągać jakieś wnioski. Jednak przez przedłużającą się ciszę czuła się coraz bardziej nieswojo, pomijając już fakt, że Robert nie wytłumaczył jej dokładnie, gdzie i po co tak właściwie jadą.

- Co powinnam wiedzieć o Housie? – spytała w końcu pozornie niewinnie.
Robert drgnął, jakby oprzytomniał.
- W telegraficznym skrócie? Poza tym, że to totalny świr? – Uśmiechnął się.
Tu ją zaskoczył.
- Hę?

- Facet jest stuknięty – rzekł Robert swobodnie. – Stuknięty na punkcie swojej pracy.
- To chyba dobrze, prawda?
- Czasami, zwłaszcza dla pacjenta. O ile jego „stuknięcie” nie przelewa się na pozostałych ludzi dookoła.
- To znaczy? – Allison zaczęła się gubić w opisie tworzonym przez kolegę.

- No dobra, zaczniemy od początku – westchnął Chase, wyczuwając owo zagubienie koleżanki. – Jak coś idzie źle z pacjentem, wykazuje objawy obsesji i nic go nie powstrzyma przed rozwiązaniem zagadki. I fajnie. Ale jeśli coś go zaintryguje, zwłaszcza coś z prywatnego życia osób koło niego, nie odpuści, dopóki tego nie rozpracuje do końca. Nieważne, jak bardzo osobista jest ta sprawa. Poza tym potrafi być naprawdę... trudny.
Allison patrzyła tylko na kolegę, czekając na ciąg dalszy.

- Przez dwa lata pracował u niego jeden gościu, Jonathan Miller*. Zaczynał jako stażysta. Facet był inteligentny, fajny, szybko myślący. Ale raz coś mu odbiło i przyznał się, że poznał jakiś mocno osobisty szczegół z życia House’a i postanowił to rozgłosić. Szefowi udało się jakoś przekonać wszystkich, że krążące rewelacje to nieprawda, ale wytoczył też ciężkie działa przeciwko Millerowi. Nie chciał go zwolnić tak po prostu, więc się nad nim znęcał. Upokarzał go. Ciężko to w ogóle opisać. Miller chciał wytrzymać, twierdził, że to minie, ale cała afera trwała już dwa miesiące i jakoś nie wyglądało na to, że House odpuści. W końcu odszedł z pracy.

- Czemu Miller zrobił szefowi taki numer?
- Szczerze powiedziawszy, nie wiem. House nie ma nic przeciwko, kiedy się mu sprzeciwiamy, robimy coś wbrew niemu, o ile potrafimy to uzasadnić. Twierdzi, że po to nas zatrudnił, żebyśmy myśleli, rzucali nowymi pomysłami. Gdyby Miller zrobił coś takiego, żeby na przykład pomóc pacjentowi albo utrzymać się w pracy w szpitalu, nie byłoby takiego problemu. Ale on to zrobił dla zabawy. Znał House’a lepiej ode mnie. Gdyby chciał odejść, mógł wymyślić jakiś mniej nieprzyjemny sposób.

Allison myślała przez chwilę nad otrzymanymi informacjami.
- A tak poza tym? – zagadnęła.
- Nie zdziw się, jeśli będzie mówił do ciebie wyłącznie po nazwisku, bo on to robi wobec wszystkich, nawet najbliższego kumpla. Więc nie próbuj się obrażać. Najpierw będzie używał słowa „doktor”, potem ograniczy się do samego nazwiska. Z metrykalnych: w listopadzie stuknęły mu czterdzieści cztery lata**. Stary, bezdzietny kawaler. O rodzinie i pochodzeniu nic nie wiem.

- Czytałam gdzieś, że zmienił uczelnię w trakcie studiów – wtrąciła Allison, w myślach licząc, w którym roku w takim razie urodził się ich szef. 1959. Jeśli poszedł na studia ze swoim rocznikiem, skończył je w 1984 roku. Miała wtedy 6 lat i włosy wiązane w kucyki, a na pytanie, kim chciałaby być, gdy dorośnie, piszczała, że aktorką. O, rany.

- Owszem – skinął głową Robert. – Studiował na Hopkinsie i potem na stanowym w Michigan. Ma specjalizacje z chorób zakaźnych i nefrologii. W sumie to wszystko – wzruszył ramionami. – Aha, jeszcze jedna ważna informacja, bardziej praktyczna: jego najbliższym przyjacielem, sojusznikiem, ale też pierwszym do robienia mu głupich żartów jest świetny onkolog, rezydujący w gabinecie za ścianą naszego pokoju lekarskiego, James Wilson. Po wsparcie moralne i kojące słowa można się zgłaszać do niego.

Dla Allison ostatnie zdanie zabrzmiało nieco dziwnie, jakby było przesycone... Sama nie wiedziała, czym. Postanowiła jednak przerwać chwilowo przepytywanie kolegi. Na dalsze pytania przyjdzie jeszcze czas. A chciała się dowiedzieć jeszcze tylu rzeczy...

--------------
Komentarze karmią Wena!

* Jonathan Miller – postać może się wydać znajoma osobom, które niedawno czytały 0x02
** House urodzony w listopadzie – tak, wiem, data podana w 2x24. Ale urodziny House’a w bodajże 1x06 na pewno nie odbywały się w czerwcu, zaś prawie całe 2x24 było halucynacjami. Wiki tworzą zwykli ludzie, więc mają prawo się mylić, toteż ja mam prawo do własnych teorii


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camelia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:00, 28 Lip 2009    Temat postu:

Oficjalnie karmię Twojego Wena. Niech rośnie piękny, dorodny, na chwałę Horumowiczów . Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy . Proooooszę pięknie o kolejne, dłuższe części, bo chyba zdechnę z ciekawości. Nie wolno się tak znęcać, wiesz, że mogę Cię za to pozwać do sądu? Każdy sędzia by mi przyznał rację - poniosłam uszczerbek na zdrowiu. Psychicznym.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agaSek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Cze 2009
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:51, 29 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
Komentarze karmią Wena!


bo, komentarze karmią wene, a ja chcę żeby ona jak najszybciej do Ciebie przyszła! ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agaSek dnia Pon 18:51, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:56, 29 Lip 2009    Temat postu:

joasui chętnie dokarmię Twego wena
Niech owy wen się nie leni, bo wszyscy czekają na kolejne party (jaaa teeeeeż).
Piszesz świetnie i nie trzymaj nas długo w oczekiwaniu na kolejny kawałek!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:15, 29 Lip 2009    Temat postu:

Ooooooooooooooooooooooooooooooooooo nareszcie!!!
Tak więc karmię twojego wena z radością, niech rośnie w siłę
Jak zawsze dobre i interesujące. Niecierpliwie czekam na cd zaciekawiona bardzo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:49, 29 Lip 2009    Temat postu:

Rozkręca się z wolna fik pełen wydarzeń i bohaterów. Połączony w dodatku z odkrywaniem tajemnic z przeszłości.

Właściwie wygląda mi na scenariusz odcinka lub kilkuodcinkowego epizodu.

O zaletach fika nie będę pisała, bo musiałabym powtarzać jak papuga stwierdzenia poprzedników. Poza jednym stwierdzeniem, które muszę podkreślić - udało ci się oddać wiernie znaną nam atmosferę PPTH oraz charaktery postaci.

P.S. Przyłączam się do twojego zdania na temat daty urodzin House'a. Zgodnie z filmową chronologią urodził się w zimie, a dokładniej na przełomie grudnia i stycznia. Na co odcinek 1x05 (Boże Narodzenie) i 1x06 (urodziny House'a) wyraźnie wskazują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:17, 29 Lip 2009    Temat postu:

Skoro komentarze karmią wena, to ja też go podkarmię, a co!
Czytam od dawna chociaż odważyłam się pierwszy raz napisać komentarz. Wątpię, żebym wniosła coś nowego, bo przecież już wiesz, że klimat odcinka oddajesz idealnie, że House jest u ciebie dokładnie taki jaki powinien być, że opowiadanie jest tak wciągające, że kiedy kończę czytać jedną cześć całymi dniami wyczekuję kolejnej. Powtórzyłam to co inni mówią, nie? A to chyba oznacza, że to prawda.
A więc pisz Wena życzę i dużo pomysłów. Będę zaglądać codziennie w oczekiwaniu na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:18, 29 Lip 2009    Temat postu:

O żesz q...! Nie tylko młodsi czytelnicy, ale i Stara Gwardia się odezwała, ja pierdziu!
Noooo, przy takich komentach nawet najbardziej oporny Wen topnieje

Do wklejenia mam 2 części nieco krótsze (wliczając poniższą) i 2 nieco dłuższe. Pisze się kolejna.

Nefrytka, co dalej z "O, mówi diabeł, Luizjana"?

----------------

- Pani Angell? Nazywam się Caitlin Saleeba, jestem psychologiem dziecięcym. Mogłabym porozmawiać z Matthew na osobności?
- Jestem Matty – odezwał się chłopiec ze swojego łóżka.
- Zapamiętam, Matty – uśmiechnęła się ciepło psycholog. Meredith nie była przekonana.

- Doktor House panią przysłał? – spytała, wbijając swoje lodowate spojrzenie w panią psycholog. – Dlaczego?
- Tak. Najwyraźniej uznał, że to konieczne w przypadku pani syna i może pomóc w określeniu przyczyny jego problemów ze zdrowiem.
- W sensie jego problem ma podłoże psychiczne?
- To właśnie chcę określić.

Caitlin świetnie sobie radziła z zachowaniem spokoju pod spojrzeniem matki chłopca. Była niewiele starsza od Meredith, ciemnowłosa i ciemnooka, jej śniada cera mogła wyjaśniać egzotycznie brzmiące nazwisko. Wyraźnie korzystała z usług kosmetyczki w celu utrzymania młodego i zadbanego wyglądu, ubrana była w satynową bluzkę pod jasnym żakietem i spodnie do kompletu, ze skromną, ale stylową biżuterią. Stanowiła obraz całkiem zadowolonej z życia, pewnej siebie i swoich kwalifikacji profesjonalistki. Potrafiła wyczuć nastrój ludzi na kilometr i wiedziała, jak się dostosować, by jej rozmówcy nie czuli się lekceważeni. Szybko domyśliła się, że pani Angell do skończonych laików nie należy i pojawienie się psychologa dziecięcego pozwoliło jej wyciągnąć mało przyjemne wnioski.

- Co konkretnie chce pani określić? – wycedziła Meredith.
- Matty, zaczekaj chwilę, porozmawiam z twoją mamą na zewnątrz, dobrze? – rzuciła psycholog do chłopca i wyprowadziła Meredith za drzwi sali. – Halucynacje i drgawki mogą być spowodowane problemami w domu lub szkole. U dorosłych też czasem problemy natury psychologicznej manifestują się w bardzo fizyczny sposób...

- Schorzenia psychosomatyczne, wiem – przerwała jej Meredith. – Przeszłoby mi to przez myśl, gdyby te problemy nie zaczęły się prawie trzy miesiące od ostatniego stresującego wydarzenia, czyli przeprowadzki tutaj. Matty zniósł to jednak bardzo dobrze, zresztą on się łatwo adaptuje. Poza tym jest ze mną szczery i gdyby miał jakiś problem, to by mi o nim powiedział.
- Są rzeczy, o których nie powie nawet najbardziej szczere dziecko – odrzekła Caitlin.

- Jestem jego matką – stwierdziła z naciskiem Meredith. – Powiedziałby mi o wszystkim, co go gnębi.
- Myślę, że czasem matka jest ostatnią osobą, której by powiedział o niektórych sprawach.
- Na przekład?
- O takich, które przynoszą mu wstyd. O które według niego może być pani zła. Które pani sama... – zaczęła Caitlin, ale dokończyło jej mocno podejrzliwe spojrzenie.

- Które ja sama spowodowałam? O czym pani mówi? Bicie? W życiu bym mu tego nie zrobiła! Nie ma też powodu...
- Tak czy siak nadal chcę porozmawiać z Mattym i wolałabym, żeby pani zaczekała za drzwiami – przerwała jej doktor Saleeba.
- Mam sobie w ogóle pójść? – spytała Meredith, gniew wyraźnie wyczuwalny w głosie.
- Nie. Proszę pozostać niedaleko, ale poza zasięgiem spojrzenia pani syna z sali – odparła rzeczowo Caitlin. – Chciałabym móc panią zawołać w każdej chwili.

- Mogę jednak pójść na kilka minut? – spytała Meredith, uspokajając się zewnętrznie. Wewnętrznie nadal kipiała. – Chcę obedrzeć doktora House'a ze skóry – dodała szeptem, jakby do siebie.
Caitlin skinęła głową i weszła do sali. Meredith pomachała ręką synkowi, gestami nakazała mu porozmawiać z psychologiem, dała też znać, ze za chwilę wróci, po czym niemal biegiem ruszyła w kierunku schodów na trzecie piętro*.

-------------

* trzecie piętro – w końcu ostatecznie ustaliłam, że po naszemu to tam znajduje się oddział House’a. Raz pisałam o trzecim, bo tak mi się wydawało, potem o czwartym, bo tak przeczytałam napis na ścianie PPTH w którymś z odcinków, po czym się dowiedziałam, że w USA nasz parter liczą jako pierwsze piętro (chociaż nazywa się „ground floor”), więc wszystko powyżej jest 2nd, 3rd etc. floor, co za tym idzie, od ich numeracji trzeba odjąć 1, żeby wyszło po naszemu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:50, 29 Lip 2009    Temat postu:

Chcę obedrzeć doktora House'a ze skóry
Ciekawa jestem strasznie tego obdzierania ze skóry
Fajna mamusia, zawsze musi mieć ostatnie słowo To teraz mam nadzieję, będzie jakaś konfrontacja i się co nieco dowiemy, dlaczego House zareagował tak a nie inaczej na tę uroczą panią

To mi przypomniało stare czasy, gdy chciałam być psychologiem...

Obyś dalej mogła dodawać dzień po dniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:10, 29 Lip 2009    Temat postu:

Wiadomość pocieszająca: do wyżej wymienionych części doszła jedna dłuższa.
Wiadomość mniej pocieszająca: tempo wklejania zależy od tempa pisania, poza tym od 10 sierpnia przez 4 tygodnie będę się pojawiać tylko w weekendy. Chyba, że stał się cud i ktoś w okolicy mojej stancji założy i nie zabezpieczy sieci radiowej.
Wiadomość tragiczna: jeśli nie skończę tego fika do końca września, jest spore ryzyko, że będę je wykańczać w ferie świąteczne. Jedne albo drugie. Albo dopiero w lipcu. A fikopisarze pewnie wiedzą, jak to jest przyjemnie pisać pod presją, kiedy Wen tupnie nóżką i stwierdzi, że on pie**li, nie robi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez joasui dnia Śro 21:19, 29 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:07, 30 Lip 2009    Temat postu:

Cytat:
A fikopisarze pewnie wiedzą, jak to jest przyjemnie pisać pod presją, kiedy Wen tupnie nóżką i stwierdzi, że on pie**li, nie robi.

Wiadomość dla Wena: Słuchaj Ty! Zachowuj się porządnie, żadnego tupania i grymaszenia! Inaczej to cała "Stara Gwardia"... będzie bardzo.... zła

Nie mogę doczekać się następnego kawałka fika!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joasui
Dentysta- Sadysta
Dentysta- Sadysta


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 2116
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Okolice 3miasta
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:53, 30 Lip 2009    Temat postu:

Ostatnia z krótkich części. Następnie będą przynajmniej 4 dłuższe. Tylko, kurde, mało House'a mi na razie wychodzi w tym odcinku House'a...
Komentarze... wiecie co.

----------

- Co tak właściwie masz zamiar zrobić? – spytała Allison Roberta, który pewnie prowadził ją przez korytarz w nowoczesnym budynku mieszkalnym, gdzie swoje lokum miała pani Angell z synem. Budynek był nowy, mieszkanie tutaj stanowiło o dobrym statusie finansowym mieszkańców. Dozorca rezydujący przy wejściu głównym umożliwiał utrzymanie spokoju i porządku, jednak dość łatwo dał się przekonać do przepuszczenia dalej „młodego małżeństwa”, które przyszło z gościną do jednej z par, mieszkających na trzecim piętrze.

- Oboje mamy zamiar sprawdzić mieszkanie pani Angell pod kątem trucizn, pleśni i innych paskudztw – wyjaśnił szeptem Chase. – Standardowa procedura w procesie diagnostycznym na oddziale doktora House'a.
- Masz klucze, prawda? – próbowała się upewnić Allison.
- Nieprawda – odparł z uśmiechem Robert.
- Chyba żartujesz. – Allison stanęła jak wryta.

- Nie. Chodź – ponaglił ją Robert, chwytając za nadgarstek i praktycznie ciągnąc za sobą.
- Chcesz się tam włamać?
- Cicho bądź – syknął Robert. Allison ostatnie pytanie prawie wykrzyczała. – Spokojnie. Robiłem to już kilka razy.
- Nie twierdzisz chyba, że...

- O to właśnie chodzi – przerwał jej Robert. Doszli do drzwi mieszkania Meredith. – Pacjenci czy ich rodziny rzadko kiedy zgadzają się na przeszukanie domu przez policję bez nakazu, a co dopiero przez parę zahukanych przez szefa doktorków. Dlatego nie pytamy. Parę razy już się okazało, że jakieś trucizny domowe miały wpływ na rozwój choroby naszych pacjentów. Więc standardowo w programie mamy ryzykowanie założenia kartoteki policyjnej. O ile już takowej nie masz. – uśmiechnął się Chase, dokładnie przeszukując okolice drzwi mieszkania. Dopiero stojąca kilka metrów dalej doniczka ze sztucznymi, jak się okazało, kwiatami, zawierała tak pożądany przez nich klucz – ale by go wydobyć, należało wyciągnąć jej zawartość i dogrzebać się do kawałka metalu na dnie.

- Skąd wiedziałeś, że tam jest?
- Nazwij to przeczuciem – odparł Robert. Sam nie wiedział, skąd wziął ten pomysł. – Mam tylko nadzieję, że to klucz od tego mieszkania, a nie sąsiadów.
Okazało się, że był to klucz Meredith. Młodzi lekarze rozejrzeli się po korytarzu z ciekawością.
- Czyli szukamy czegokolwiek, tak? – upewniła się Allison z uśmiechem.
- Dokładnie tak – skinął głową Robert i ruszył w stronę sypialni, zaś jego koleżanka weszła do łazienki.

Mieszkanie, składające się z dwóch sypialni, salonu, kuchni, łazienki i toalety, było jasne, urządzone w nowoczesnym stylu, z białymi, prostymi, drewnianymi meblami w pokojach mieszkalnych i dużą ilością metalu w kuchni i łazience. Ściany zostały pomalowane w jasne, pastelowe, ciepłe kolory. Całość była czysta i praktyczna, bez stojących wszędzie „durnostojek” zbierających kurz. Nawet w pokoju Matthew wszystkie zabawki były umieszczone w wiklinowych koszach, nie leżały wszędzie. Pani Angell wolała ozdabiać mieszkanie obrazami znanych, współczesnych malarzy, zasłonami i poszewkami z naturalnych materiałów. Młodzi lekarze szybko wykluczyli obecność pleśni i możliwość zatrucia się Matthew domowymi środkami czyszczącymi: wszelkie detergenty, leki i inne niebezpieczne materiały były zamknięte na klucz w wysoko położonej szafce w kuchni. Ogólnie Meredith bardzo się starała zapobiegać ewentualnym wypadkom – poza środkami czyszczącymi poza zasięgiem chłopca pozostawały szklane naczynia, a sprzęt RTV i AGD, jeśli nie był gdzieś schowany lub zbyt ciężki, został przymocowany do podłoża, na którym stał.

- Jakoś ciężko mi uwierzyć, że pani Angell mogłaby znęcać się nad Matthew lub na to w ogóle pozwolić, gdyby o tym wiedziała – rzekła nagle Allison, przeglądając dyplomy powieszone w salonie.
- Czemu? – spytał Robert.
- Spójrz. – Wskazała na proste, estetyczne ramki. – Wiesza na ścianie chyba każdy dyplom Matty’ego ze szkoły. Najwyraźniej potrafi docenić osiągnięcia chłopca. A to, jak bardzo chroni go przed wypadkami, raczej wyklucza przyczyny domowe takiego, a nie innego stanu jej synka.
Chase pokiwał głową.

- W sypialni nie ma śladu, żeby czasem nocował tu jakiś mężczyzna. Żadnych koszul, dodatkowej szczoteczki do zębów i tym podobnych.
- Mieszkają tu od kilku miesięcy, może jej ewentualny partner nie doszedł z nią jeszcze do etapu pomieszkiwania razem – uśmiechnęła się Allison.
- Czyli dom uznajemy za czysty. Jeszcze trzeba obejrzeć okolicę – stwierdził Robert. Obrzucił jeszcze mieszkanie szybkim spojrzeniem, po czym wyprowadził Allison na hall, zamykając za sobą drzwi na klucz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:53, 30 Lip 2009    Temat postu:

Chase taki stanowczy, pewny siebie, bez wątpliwości. Ja go nie poznaję.

Cameron, jakbym na nią patrzyła.

Fakt, House się nie pojawił, ale moja ciekawość nie zamarła. Wprost przeciwnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akneisa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:34, 31 Lip 2009    Temat postu:

Cameron jak z serialu Dosłownie Już ją widzę z tymi dyplomami Matty'ego, święcie przekonaną, że matka bardzo go kocha i nie zrobi mu krzywdy
To że nie ma House'a nie znaczy, że jest źle:) Przeciwnie, ten moment przeszukiwania domu daje jeszcze więcej realizmu, i bardzo dobrze:)
Czekamy więc na te dłuższe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin