Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Fic: No exit

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
inhibitor
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:55, 04 Sie 2008    Temat postu: Fic: No exit

Ok. fik dość wiekowy, więc jeśli tłumaczenie już było wybaczcie ignorancję. Dobre pióro B. B. nie należy do mnie (żałuję), ani do mnie ani do niej nie należą też postacie znane z Hous M. D. Życzę dobrej zabawyJ

Bez wyjścia
Autor: Barbara Barnett

Rozdział 1 (część 1)

Święta minęły a House nadal siedział na kanapie, cichy i posępny. Ugoda, przeciwko przyjęciu której tak się wzbraniał. Ugoda, która w ostatnich godzinach obowiązywania stała się drogą ucieczki z piekła, w którym się znajdował, została odwołana. House nie miał już żadnych opcji.

Myślał o ostatnich 72 godzinach: bólu, poniżeniu gdy najpierw Cuddy, a potem Cameron zobaczyły go w takim stanie; kradzieży Oxy i o tym, że nic już go nie obchodziło. Błagał tylko, by ból ustąpił. Żeby tylko przestał cierpieć.

Lato przyniosło coś, czego House nie czuł od dawna: nadzieję. House rozpromienił się na wspomnienie—czy to naprawdę było trzy miesiące temu?— palenia w ramionach i nogach, nawet stopach, gdy przymusił się, żeby przebiec te osiem mil. Minęło wiele czasu odkąd czuł lekkość biegu przez park, nie wspomagany przez nic prócz siły własnych nóg. Miesiąc, potem dwa. Dziękował bezgłośnie Moriartiemu( czy ktokolwiek to do cholery był) za postrzelenie i przymuszenie do radykalnego leczenia ketaminą. Dziękował mu każdego dnia za jasność umysłu wolnego od środków odurzających, z którymi tak często musiał staczać batalie.

Ale wizja się zaraz zmieniła. Nadal biegł, tyle że na mechanicznej bieżni. Cisza w laboratorium fizjoterapii sprawiała że głuchy odgłos jego adidasów uderzających o podłoże, niósł się echem w ciemnościach. Wilson rzucił mu wyzwanie. Wilson zawsze wiedział lepiej i zazwyczaj Housowi to nie przeszkadzało; aż do niedawna. Wilson nie chciał mu uwierzyć, kiedy ketamina przestawała działać, chociaż House wiedział, że tak było. Palący, rozdzierający ból w prawym udzie to nie był tylko obolały mięsień. Znał ból—to była bliska znajomość—jak podwórkowy łobuz powracał, by z niego kpić; mówić mu, że nigdy nie będzie normalny. Nigdy więcej. Nie wygra z nim; nie zgarnie szóstki w totka.

Ketamina była jego ostatnią szansą. Jedyną szansą. Teraz jedyne na co miał czekać to lata bólu i mgła środków odurzających... co mu pozostało? Jak wiele czasu, zastanawiał się House, zanim doprowadzi wątrobę do stanu nie-do-naprawienia? Pięć lat? Sześć? Mniej jeśli nie będzie bardziej ostrożny z motocyklem i spożyciem alkoholu.

House zadrżał, czuł się jak gówno, nieskłonny albo niezdolny, żeby wstać z legowiska i rozpalić kominek. Zrozumiał, że ma dreszcze, mimo że nie zdjął nawet płaszcza. Jego mała wycieczka z Oxy tylko nieco wyprzedziła objawy odstawienia Vicodinu. Cuddy dała mu dwie pigułki, kiedy odwoziła go do mieszkania, mówiąc tym swoim uwodzicielsko współczującym głosem, jak bardzo jest jej przykro, że ugoda nie doszła do skutku, ale może winić tylko samego siebie. “To dlaczego dałaś mi Vicodin?” House, z wątpliwym skutkiem, pozorował na bezczelny ton.

“Nikt nie uważa, że nie potrzebujesz ulgi w bólu. Ale House, sposób w jaki…kradnąc bloczek recept Wilsona? Lekarstwa umarłego?” House odwrócił wzrok, niezdolny by znaleźć odpowiedni tekst- koło ratunkowe. “Nie sądzisz, że potrzebujesz pomocy?”

“Jest...” Nie, osądził. Nie było “w porządku.” Nie w dłuższej perspektywie.

“Rozważam, żeby i tak to zrobić; z ugodą czy bez.”

Cuddy uniosła brew na to non-sequitur*. Przez chwilę nie była pewna, co miał na myśli. Nie spojrzał na nią, ale jego głos brzmiał poważnie. Wywołało to u niej przelotne uczucie paniki. Pożałowała, że zgodziła się tak po prostu go podrzucić do mieszkania i nie wchodzić do środka. Nie zostawać z nim.

“House, myślę że powinnam…że nie powinieneś być…” House uśmiechnął się słabo, zdając sobie sprawę, że Cuddy, słysząc jego słowa, spanikowała.

“Odwyk. Myślę, że może…”

“Jesteś pewien? Brałeś go kiedyś pod uwagę?”

“Nie wiem.” Był tak szczery, jak tylko mógł. “Czy nie tego pragniecie: Ty i Wilson?”

“Jasne, odkąd potrzebujesz naszej zgody? Na cokolwiek.”

“Nie potrzebuję. Zostawmy temat. Dzięki, Cuddy. Za podrzucenie.”

House próbował sobie wyobrazic siebie, w PPTH na kuracji odwykowej. Jedna z zagubionych duszyczek: ulotne, bezmyślne widmo ludzkiej istoty z pustymi oczami snujące się bez celu korytarzami—i to dopiero po detoksie. Po tygodniu czystego piekła.

* lat. "nie wynika", z logiki: wniosek nie wynikający z przesłanek; po mojemu wtręt


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*Madziula*
Pulmonolog
Pulmonolog


Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań

PostWysłany: Wto 9:41, 05 Sie 2008    Temat postu:

fajne chcę dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Wto 15:13, 05 Sie 2008    Temat postu:

Świetne. Opisy bardzo realistyczne, pokazują rozczarowanie i ból House'a po tym, jak zawiodła ketamina. Pokazuje jego nadzieje, które tak szybko zostały mu odebrane. Całym sobą burzy się, bo to niesprawiedliwe, ale... no właśnie, nie ma na to żadnego wpływu.

“Jasne, odkąd potrzebujesz naszej zgody? Na cokolwiek.”
“Nie potrzebuję. (...)”


Nie potrzebuje, ale chce zrobić coś, by pokazać najbliższym sobie osobom, że potrafi spróbować się zmienić. Dla nich.

Naśladując Richie : poor House...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
inhibitor
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2008
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:55, 08 Sie 2008    Temat postu:

Zatem część 2 rozdziału 1. Link wkleję jak tylko będzie mi dozwolone (czyli za jeden post). Nic i nikt nie należy do mnie, prócz samego siebie. A i to nie jest do końca pewne. Jako orędownik polskiej muzyki- do tej części polecam „Nie chcę litości” Lady Pank.

“Czy chciałeś się zabić?” słowa Rebecci jak-jej-tam zamigotały mu nagle w głowie.

“Miałem nadzieję, że umieram.” –odpowiedział jej. W tamtym momencie to była prawda. To była też prawda lata temu, kiedy sądził, że traci panowanie w efekcie historii z placebo; i ponownie wiosną, gdy stracił kontrolę nad spiralą bólu a morfina zdawała się jedynym wyjściem. A także we wrześniu, wraz z nawrotem bólu, kiedy ketamina dała mu pierwszy raz od wielu lat nadzieję. I jeszcze wiele innych razy, kiedy ból stawał się nie do wytrzymania a on nie mógł zrobić nic, by go uśmierzyć. Kiedy nieświadomość była jedyną odpowiedzią, dopóki nie odzyskał nad nim choć minimalnej kontroli. Miał nadzieję, że umiera zeszłej nocy i przeklinał odruch gardłowy, który uratował mu życie. Śmierć nie była dobrą odpowiedzią. Godność została utracona. Wyczerpał jej ostatnie niewielkie źródło, kiedy Wilson znalazł go w wymiocinach, niemal nieświadomego otoczenia.

A zatem życie. Próbował już wszystkiego innego. Może odwyk nie będzie koszmarem, którego się obawiał. Z pewnością nie może być gorszy od ostatnich 48 godzin. Jasne, kogo chciał oszukać.

“Zgłaszam się na odwyk.” House nie czekał aż wyraz szoku pojawi sie na twarzach trójki współpracowników. Odwrócił się na pięcie do windy i zniknął z zasięgu ich wzroku.

House wybrał hospitalizację w PPTH, ponieważ sobie nie ufał. Wiedział, że mógłby zrobić detoks na własną rękę. Robił to juz wcześniej. Dwukrotnie. Trzykrotnie gdyby doliczyć zeszły tydzień. Czego nie zrobił. I odwyk na ketaminie też się właściwie nie liczył, skoro lekarstwo odwaliło całą robotę za niego, gdy był w śpiączce. Nie, House zdawał sobie sprawę, że w trakcie detoksu może zapragnąć śmierci. I następnym razem prawdopodobnie, by nie spieprzył.

I, przynajmniej jego zespół mógł przyjść po konsultację jeśli by tego potrzebowali. Złą stroną przebywania w PPTH było to, że... przebywał w PPTH. Daleko mu do anonimowości, przynajmniej wśród pracowników.

“Dr House?” House spojrzał badawczo znad swojego gameboya. Przynajmniej ktoś, kogo nie rozpoznał. “Gdyby zechciał pan ze mną pójść…”

House rzucił tęsknym spojrzeniem na drzwi, myśląc że byłby to idealny moment, żeby wyjść i wrócić do swojego bezpiecznego gabinetu. “Tylko żartowałem” chciał powiedzieć. “Chciałem skontrolować zmianę pielęgniarek o czwartej. Byłem, wykonałem, teraz wychodzę.” Słowa nie wyartykułowałyby się. Wstał w ciszy i podążył za kobietą do jej biura.

“Jestem dr Harrington. Catherine. Mamy wiele dokumentów do wypełnienia. Dr Cuddy dopełniła formalności rejestracyjnych i przysłała pańską dokumentację medyczną. Lecz nadal… dużo roboty papierkowej.” Brzmiała odrobinę przepraszająco, ale wiedział, że to gra. Skorupka autodeprecjacji mogła sprawić, że opuści gardę. Że “przemówi”. Nie miał jej nic do powiedzenia. Przynajmniej nie uśmiechała się w ten szalony sposób, w jaki mieli tendencje szczerzyć się ludzie od nierównych sufitów. Punkt dla niej.

“Wiem, że jesteś lekarzem I rozumiesz wiele z tego, co czeka Cię przynajmniej w ciągu kilku najbliższych dni. Nie mam zamiaru Cię obrażać minimalizując. To będą najprawdopodobniej jedne z najgorszych dni w Twoim życiu, aczkolwiek nie będzie tak źle jak wczoraj …”

“Proszę bez banałów. Ja…”

“To nie tak. Wiem, co się wczoraj wydarzyło.” Otworzyła kartę. House zrozumiał, wzdychając. Cuddy była dokładna. I szybka.

“Czy to oznacza, że dostałem niańkę? Zamierzacie odebrać mi całą prywatność?”

“Nie jestem niańką. Dr Cuddy wyjaśniła mi też okoliczności. Nie sądzi, żeby chciał się pan zabić. Ufam jej osądowi, przynajmniej tymczasowo. Będę pańską terapeutką przez czas, jaki tu spędzisz…i potem, jeśli się nam powiedzie. Co się tyczy mnie: jesteś tu dobrowolnie i moim zadaniem jest zapewnić taką pomoc i wsparcie, jakich potrzebujesz…”

“Banały…”

“…włączając próbę znalezienia odpowiedniego planu terapii przeciwbólowej. Nie zamierzam Cię okłamywać i wmawiać, że nie będziesz na opiatach*…czysty i trzeźwy jak przysłowiowa świnia. Jest możliwe, że będziesz musiał zażywać narkotyki. Dr Cuddy poinformowała mnie, że próbowałeś innych środków uśmierzających ból; od najbardziej powszechnych do eksperymentalnych.. Nawet tych radykalnych. Żadne inne środki nie przyniosły Ci ulgi. To nie będzie łatwe. Fizycznie ani psychicznie. Jak doskonale wiesz, uzależnienie jest skomplikowane przez Twoją uzasadnioną I przekonywującą potrzebę uśmierzania bólu. Znajdziemy coś, co zadziała. Teraz odnośnie dokumentów…”

Wypełnienie zgody na przyjęcie**, formularzy ubezpieczeniowych i cała robota papierkowa zajęła większość poranka. Z każdym podpisanym formularzem House co raz mniej chciał tu być. Zamknięty. Zakluczony.***. Wiedział czego oczekiwać: tygodnia detoksu. Przedawkowanie oxy oznaczało, że musiał przetrwać raz jeszcze większość z tego co przechodził 3 dni wcześniej. Ale teraz przynajmniej będzie miał dostęp do lekarstw, które zniwelują niektóre objawy odstawienia. Ból to inna sprawa.

“Musimy ocenić Twój ból, znaleźć rozwiązanie, które może zadziałać, kiedy już przejdziesz detoks. Jest kilka nowych lekarstw na rynku, które mogą być efektywne bez wprowadzania wielkich ilości hydrokodonu do Twojego krwioobiegu. Musimy też wykonać panel wątrobowy. Miałeś wiele badań po postrzeleniu i w trakcie powrotu do zdrowia po zabiegu ketaminowym, ale po przedawkowaniu oxy, musimy sie upewnić, ze Twoja wątroba nadal jest stabilna. Czy odczuwa Pan teraz ból?” House powiedział ledwie dwa słowa do lekarki, wybierając zamiast tego ostrożną obserwację, zastanawiając się, co sprawia, że stawia haczyki. Co kryje się za tą spokojną i uspokajającą maską profesjonalizmu.

“Ja zawsze czuję ból,” warknął.

“Czy mógłby pan ocenić skalę bólu, czy mam zgadywać?”

“Osiem. Od czasu…”

“Wiem od jak dawna. Wiem o Tobie dużo więcej niż sądzisz. Wiem, że wiele rzeczy, które tu robimy nie są dla Ciebie. Nie jesteś rodzajem “poznaj- moje-uczucia” faceta. Kapuje. Medytacja nie jest w Twoim stylu. Tak jak wizualizacja. Ale słyszałam, że jesteś świetnym muzykiem, więc może to jest droga. Masz lepszą linie defensywy niż Chicago Bears, nigdy dotąd nie spotkałam defensywnego liniowego, z którym bym się nie dogadała, więc …”

“Wiesz, powinnaś popracować nad metaforami.”

“Damy Ci Subutex. Powinien pomóc zarówno z bólem, jak i objawami głodu narkotykowego. Nie jest idealny, ale nie będziesz sie w każdym razie kulić w kącie wyrzygując swój mózg, trzęsąc i pocąc się przez następne cztery dni. Ale najpierw musze zrobić badania wątroby. Później masz spotkanie z anestezjologiem specjalizującym się w terapii przeciwbólowej. Obiecuję, że to nikt, kogo pan zna. Pożyczyłam koleżankę z innego szpitala. Pragnę zapewnić panu tak wiele prywatności I godności, jak to tylko możliwe, dr House.” Catherine wyciągnęła rękę i wstała. Audiencja zakończona.

Nie dała mu żadnej sposobności, żadnej możliwości wycofania się ani wkurzenia jej. House wstał z trudnością; zesztywniały I obolały. Czuł jak jego noga staje w ogniu. Uścisnął zaoferowana dłoń, bez patrzenia właścicielce w oczy.

“Anlee zaprowadzi Cię do pokoju, żebyś mógł sie rozgościć. Świetlica jest na końcu korytarza. Automat telefoniczny zaraz obok, na prawej ścianie. Masz telefon wewnętrzny w pokoju. Zakładam, że wiesz jak z niego korzystać.” Uśmiechnęła się. Przez moment chciał odwzajemnić uśmiech, ale nie było w nim nic, żadnego miejsca, żadnej komórki w całym ciele, która byłaby do tego zdolna. Jeśli cierpienie było jego stałym stanem, jak zawsze zakładał Wilson, to na pewno była nowa jakość piekła. Czuł się w środku martwy i miał nadzieję, że naprawdę umiera.

*opiaty= psychoaktywne alkaloidy opium, jednym z nich jest hydrokodon, który z kolei wchodzi w skład vicodinu
**w USA to waivers-> zrzeczenie się praw na czas pobytu w szpitalu psychiatrycznym
*** gwara poznańska- zamknąć na klucz; ½ krwi we mnie płynie wielkopolskiej, więc roszczę sobie prawo do odrobiny ekstrawagancji:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dioda14
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 187
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:17, 22 Lis 2009    Temat postu:

wow...ekstra...House na detoksie...i cierpiący...mało jest takich fików...ja jako wredna sadystka jestem bardzo zadowolona:D...dodaj jeszcze coś...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dżuczek
Wieczny Rezydent


Dołączył: 22 Wrz 2007
Posty: 862
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Stąd

PostWysłany: Pią 20:40, 27 Lis 2009    Temat postu:

AAA, swego czasu przeczytałam tego fika! I teraz, całkiem niedawno ponownie na niego trafiłam Bardzo mi się podobał, bardzo. Dlatego cieszy fakt, że ktoś postanowił go przetłumaczyć. Nie zauważyłam jakoś tego wcześniej...Szkoda, że praca podjęta i nieskończona jednak Może ktoś inny się podejmie? Mam nadzieję

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:40, 27 Lis 2009    Temat postu:

bardzo mi się podoba. z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anna lee. dnia Pią 21:40, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin