Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

"Listy miłości" [Z]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:03, 13 Lip 2009    Temat postu: "Listy miłości" [Z]


Zweryfikowane przez Syśkę

Fick stary, acz w ramach reklamy oryginalnych listów jako lektury na wakacje wklejam...


List pierwszy



    16 Listopada 2013r.
    New Jersey

    Ukochany,

    Piszę list, którego nigdy nie zobaczysz.
    Tylko dzięki temu jestem w stanie napisać prawdę.

    Czy pamiętasz tamten dzień?
    Kiedy on odszedł oboje nie potrafiliśmy się pozbierać. Nie rozumiałam, jak mógł mnie zostawić w taki sposób. Jak mógł zostawić nas oboje… Naturalnie zaczęłam zbliżać się do Ciebie – Jego najlepszego przyjaciela. Patrzyłam na Twoją twarz i wiedziałam, że też cierpisz. Ale przecież musieliśmy żyć dalej…
    Pamiętam jak złapałeś moją rękę i choć chciałam ją zabrać nie pozwoliłeś na to. Wiedziałam wtedy, że już nie pozwolisz mi odejść. A ja… nie chciałam, żebyś na to pozwolił. Bo bez Ciebie James, pewnie nie potrafiłaby dalej żyć.
    Kupowałeś kwiaty, zabierałeś mnie do teatru i coraz rzadziej wspominałeś Jego imię. Chyba nawet złościło Cię, gdy widziałeś moje mokre od łez oczy. Zawsze wiedziałeś dlaczego płakałam…
    A tamtego sierpniowego wieczora, gdy poprosiłeś mnie o rękę… Widziałam jaki byłeś szczęśliwy, gdy usłyszałeś z moich ust odpowiedź.…

    Dlatego wiem, że nie zasłużyłeś sobie na to…, albo to właśnie ja nie zasłużyłam na Ciebie. Zawsze mogłam liczyć na Ciebie, jesteś moją podporą, moim najwierniejszym przyjacielem. Zawsze uczciwy i prawy… a ja? Co ze mną… Tyle razy mówiłam kocham Cię. Nie, to nie było kłamstwo. Naprawdę kocham Cię Jimmy. Tylko to nie jest Ta miłość. Nie jest taką, która rozpala zmysły i strąca w otchłań rozpaczy. Nie kradnie oddechu i nie zabija. A ja wciąż kocham tą miłością… tyle, że nie Ciebie, Najdroższy.
    Twoja miłość jest prosta, i taka lekka. Chyba nie potrafiłam bez niej żyć i... nadal nie potrafię. Ale nie chcę też stracić tamtej. Tej, która rwie mnie na kawałki. Przez, którą płaczę nocami i z drżeniem serca odbieram każdy telefon.
    Co byś o mnie pomyślał, gdybyś wiedział… gdybym odeszła tylko dlatego, że usłyszałam Jego głos? Dlatego nie chcę, by kiedykolwiek zadzwonił… żeby w ogóle dał jakikolwiek znak.
    Za chwilę wrócisz ze szpitala. Ja pocałuję Cię na powitanie i zapytam jak minął dzień. A Ty przytulisz mnie i znów nazwiesz Swoim Skarbem. Nie jestem skarbem, James… a jeśli nawet to skarbem z poważną skazą…
    Czasami patrzysz na mnie tym swoim nie rozumiejącym wzrokiem, a ja ze wszystkich sił staram się odgonić od Ciebie zalążki wątpliwości, które rodzą się w Twojej głowie.
    Dziś też tak zrobię. Uśmiechnę się i zapewnię o tym, że Cię kocham.
    A potem gdy już uśniesz dotknę palcami ust, które On kiedyś całował i zasnę tonąc w błękitnych oczach.

    Wybacz Jimmy,

    Lisa


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Syśka dnia Pią 23:37, 28 Sie 2009, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Repika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:23, 13 Lip 2009    Temat postu:

Ho, ho udało mi się jako pierwszej!
Powiem tak, ciekawe. Ale nie wyobrażam obie takiej pary. Nie wyobrażam sobie Cuddy mówiącej człowiekowi, 'wiesz kocham Cię, ale raczej jak brata, bardziej kocham Twojego przyjaciela. Chociaż gdyby mnie poprosił uciekłabym z nim od Ciebie, ale to nic, nie martw się, on mnie nie chce!' Nie wyobrażam sobie tego. Tym listem Lisa krzywdzi osobę którą kocha. Generalnie bardziej by mi to pasowało jako przemyślenia wewnętrzne, nie jako list.
Jeszcze co do pary jaką stworzyłaś, wyobrażasz sobie ich razem? Bo ja w żadnym razie nie. Na plusie nie zauważyłam żadnych większych błędów. Ładnie napisane chociaż miejscami wkrada się patos. Masz lekki styl. Słowa płynęły, nie wiem na czym to polega ale czytając to, wydawało mi się jakby spływały, myślę że to dobrze bo właśnie taki nastrój miał mieć ten tekst. W pewnym momencie co prawda miałam wrażenie że piszesz o wszystkim i o niczym, ale w takich listach chyba trzeba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:19, 13 Lip 2009    Temat postu:

List drugi



    22 marca 2014r.
    New Jersey


    Kochany,

    Wczoraj wróciłeś do domu z bukietem żółtych tulipanów. Zawsze pamiętasz, żeby kupić mi pierwsze wiosenne kwiaty. I jeszcze to zaproszenie na kolację. Tak się starałeś by wywołać u mnie choćby uśmiech. A ja starałam się cieszyć tą chwilą, tylko nie potrafiłam się na niczym skupić. Wiem, że zauważyłeś moje roztargnienie. Nie wiem natomiast czy uwierzyłeś w tą bajeczkę a natłoku papierkowej roboty. Ja bym sobie nie uwierzyła, ale Ty… jak zawsze taktownie nie naciskałeś, licząc, że sama w swoim czasie o wszystkim Ci powiem.
    I właśnie Ci opowiadam James.

    Rano odebrałam pocztę. Wśród rachunków znalazłam pocztówkę. Nic specjalnego – ot, zdjęcie z Empire State Building. Tyle, że nikt z naszych znajomych nie mieszka w Nowym Yorku. Z tyłu było tylko jedno zdanie „Ucałuj Rachel i Wilsona.” Bez podpisu. Wiedziałam kto nakreślił tych kilka słów i dlaczego nie wspomniał o Paul’u.
    Pamiętam jak śmialiśmy się, że w sukni ślubnej wyglądam jak bałwan, szczególnie z tym wielkim brzuchem. Paul urodził się dwa miesiące później. Poprosiłam Cię, żebyś wybrał mu imię. Chciałam mieć pewność, że potraktujesz go ja własne dziecko. I tak było od początku, a właściwie od dnia gdy patrząc na mój zaokrąglający się brzuch zapytałeś „Czy to dziecko Housa?”. Spojrzałam na Ciebie wtedy i odparłam ledwo dosłyszalnie „Teraz to nasze dziecko…”

    Uwielbiam patrzeć jak bawisz się z nimi, jesteś taki cierpliwy, łagodny… tak jak dla mnie. Każdy kto spojrzy z boku widzi w nas doskonałą, wręcz modelową rodzinę. I ja się bardzo staram, Kochany, żeby tak było. Żebyście Ty i dzieci byli szczęśliwi… Ja też jestem… na swój sposób.

    Ta kartka, niby nic… a jednak przyniosła wspomnienia o Nim. I całą gamę uczuć z jaką codziennie walczę… tęsknotę, troską i bezgraniczną miłość. Kiedyś nie sądziłam, że potrafię tak czuć… Przecież żyliśmy obok siebie tyle lat i każde potrafiło się obyć bez drugiego.
    A jednak te kilka tygodni kiedy byłam z Nim, pokazały mi samej jak potrafię kochać.

    Ta pocztówka z ogromnym budynkiem jest jak On – na zewnątrz zimna i dumna, a po drugiej stronie szczątkowo ciepła, ograniczenie troskliwa i wciąż, gdzieś pod przykryciem, kochająca…
    Nie, nie bój się… nie zamierzam się pakować. Przypuszczam, że robi to złośliwie… Zawsze lubował się w takich gierkach. Aż dziwne, że nie wparował na nasz ślub i nie krzyknął „WETO!” tylko po to, by zrobić zamieszanie… Najgorsze, że ja tego wtedy pragnęłam. Dlatego uparłam się, by wysyłać do Niego zaproszenie, choć przekonywałeś mnie, że i tak nie przyjedzie…

    Teraz siedzę przy biurku dotykając palcami jednego zdania nakreślonego Jego dłonią. Gdy wrócisz z dziećmi z placu zabaw będę musiała odłożyć tę kartkę gdzieś głęboko, tak byś jej nigdy nie znalazł. Może powinnam, ale po prostu nie potrafię jej wyrzucić…

    Całuję,

    Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:29, 15 Lip 2009    Temat postu:

List trzeci



    7 Maja 2014r.
    New Jersey

    Jimmy,

    Od progu patrzyłeś dziś na mnie zaskoczony. Nie, nie dlatego, że rzadko się uśmiecham. Bywam przecież szczęśliwa. Ale dziś nie potrafiłam ukryć tej rozpierającej radości. Twoje ściągnięte brwi, gdy się przyglądałeś jak kąpię dzieci dały mi pewność, że coś podejrzewasz.
    Tylko niby skąd mógłbyś to wiedzieć… Przecież nie zdradziłam się nawet jednym słowem.

    Gdy usłyszałam pukanie do drzwi byłam pewna, że wróciłeś wcześniej… dlatego otworzyłam je, z jak zwykle promiennym uśmiechem, żeby Cię powitać. Ale w progu stał On…
    W pierwszym odruchu chciałam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale wcisnął do środka tę cholerną laskę. Przy wejściu powiedział coś o dobrym wychowaniu. A potem bez zaproszenia wszedł do salonu i rzucił na fotel swój plecak. Nawet na mnie nie spojrzał.
    Za to zaczął przyglądać się naszym zdjęciom… Zawsze był spostrzegawczy, dlatego nie zdziwiło mnie, że wziął do ręki fotografię Paul’a. Przyglądał się jej chwilę… a potem zapytał ile ma lat. Tak po prostu bez opowiadania o sobie i tego, dlaczego w ogóle wrócił. Skłamałam, że dwa… zresztą to zdjęcie jest dość stare. Nie sądzę, że uwierzył. Przynajmniej spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem i zaśmiał się, że z wyjątkiem tyłka raczej nie przypominam słonicy. Nawet nie wiem czemu skłamałam. Może po prostu nie chciałam Go dopuścić do naszej rodziny. Paul był jedynym dobrem, które od Niego dostałam. Reszta była tylko cierpieniem. Ale ten mały, niebieskooki chłopiec był tym co wiązało mnie z Gregiem już na zawsze. Tak jak nigdy nie związało nas.

    Usiadł tylko w fotelu i przyglądał się mojej twarzy. Na pewno zauważył, że mam nowe zmarszczki, że wszystko przez co przeszłam i co przeżywam każdego dnia odcisnęło na mej twarzy niezmywalne piętno. On sam prawie się nie zmienił. Albo ja wyostrzyłam w pamięci rysy jego twarzy, dlatego nie wydał mi się bardziej cierpiący, albo bardziej zimny niż zwykle.
    Po prostu był sobą. Człowiekiem, którego nadal kocham.

    Wiem, powinnam była coś powiedzieć… nie wiem - czy wykrzyczeć to jak bardzo mnie zranił, że zostawił mnie i dzieci, czy po prostu uderzyć go w twarz, bo słowa po prostu nie przebijały się przez jego prywatny mur. Tylko czy to cokolwiek by pomogło? …
    Stałam więc tylko i patrzyłam mu w oczy, bez słowa.
    A On wstał i wyszedł, tak samo jak wtedy, bez pożegnania.

    Pamiętam, że ja wtedy niczego nie podejrzewałam. Byłam szczęśliwa i wydawało mi się, że On też jest. Chociaż nigdy nie powiedział, że mnie kocha – ja to czułam. Myślałam, że znam go lepiej niż ktokolwiek, nawet lepiej niż On sam zna siebie.

    A potem przyszedłeś z małą karteczką. Napisał, żebyś się mną zaopiekował. Najśmieszniejsze, że nawet wściekli na Niego zrobiliśmy jak polecił. Zawsze potrafił manipulować ludźmi. Ale nigdy nie sądziłam, że jestem dla niego wyłącznie pionkiem w głupiej grze. A Ty? Byłeś jego przyjacielem… Tylko czym dla Niego była przyjaźń?...
    Mnie nie zostawił nawet cholernej kartki. Nienawidziłam go wtedy tak strasznie. Myślałam, że nigdy nie przestanę. Aż do momentu, gdy uświadomiłam sobie, że to nie była nienawiść.
    Ja wciąż Go kocham, James.

    Ale Ty byłeś naprawdę zły. Gdy okazało się, że jestem w ciąży powiedziałeś, że nie chcesz go więcej znać. Ale wysłałeś zaproszenie na nasz ślub z satysfakcją, prawda?
    Nie żałuję tego co się stało, Ukochany. Jest nam ze sobą naprawdę dobrze. Ale teraz patrzę na Twoją uśpioną, spokojną twarz i cieszę się, że nie wiesz, że tu był.
    Że patrzył na Twoją żonę takim wzrokiem.
    I że ona pragnęła Jego.

    Śpij spokojnie,

    Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Repika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:07, 14 Sie 2009    Temat postu:

Powiem teraz o drugim liście. Po pierwsze masz manie dwukropków a po trzecie, tak na prawdę nie wyraża niczego nowego. W innych słowach opisałaś to samo zjawisko. Ale cały czas styl melancholijny, za oknem pada deszcz, ale ładny (nie deszcz tylko styl). Podoba mi się. Uważam, że powinnaś ćwiczyć i pisać dalej bo potrafisz.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Repika dnia Pią 19:07, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:23, 18 Sie 2009    Temat postu:

List czwarty



    31 Maja 2014r.
    New Jersey

    Najdroższy,

    Dziś przyszedł kilka minut po Twoim wyjściu z Rachel na trening. Nawet pomyślałam, że musiał specjalnie stać gdzieś i czekać, aż odjedziecie. Zapukał, ja otworzyłam. Wszedł i usiadł na kanapie. Znów bez słowa.
    Nigdy mnie nie prosił, żebym nie wspominała Ci o Jego wizytach. To był raczej ten rodzaj umowy, który zawiera się bez słów i za przyzwoleniem obu stron. Ja nie chcę Cię martwić. Nie wiem jakie on ma powody… ale nie sądzę żeby się bał.
    Nawet przed sobą nie odważę się przyznać jak ucieszyłam się na Jego widok. Nie chciałam tylko, żeby On zauważył, ale w moich oczach pewnie wyczytał już wszystko. Potrafił to robić.

    Kilka dni temu, gdy stałam przed lustrem przytuliłeś się do moich pleców. Powiedziałeś cicho „Nie jest to już takie proste jak zawsze” po czym odgarnąłeś moje włosy i pocałowałeś w kark… Wiem, że uwielbiasz mnie tak całować, dlatego odkąd jesteśmy razem noszę włosy upięte do góry. Chyba też trochę na złość, bo On najbardziej lubił, gdy loki opadały mi luźno na ramiona. Kiedy o tym wspomniałeś przyjrzałam się dokładniej swojemu lustrzanemu odbiciu. Uświadomiłam sobie, że po jego pierwszej wizycie pozwalam brązowym kosmykom niedbale otulać moją twarz i szyję… Tak, by kiedy wróci przypomniał sobie chwile, w których przeczesywał je palcami.

    Znów siedzieliśmy bez słowa badając swoje twarze. Nie chciałam, żeby mówił. Dopóki siedział w naszym salonie i nic nie mówił wierzyłam, że jest tylko wytworem mojej wyobraźni.
    Po chwili Paul wbiegł do salonu z jakąś zabawką. Stanął wyraźnie speszony w progu pokoju i spojrzał na Niego. Odwrócił się i wtulił w moje ramiona. Musiałam jakoś go uspokoić, więc powiedziałam, że wujek Greg przyjechał nas odwiedzić. Widziałam jak sili się, by przesłać dziecku chociaż strzęp łagodnego uśmiechu. Powiedział chyba nawet „Cześć”. Nie wiem czy w jego oczach błysnęły łzy, czy tylko ja chciałam je tam zobaczyć.
    Ucałowałam Paul’a w czoło i odprowadziłam do drugiego pokoju. Wracając usłyszałam tylko trzask zamykanych drzwi. Przemknęło mi przez myśl, aby za nim wybiec. Nie potrafiłam jednak opuścić murów naszego mieszkania.

    I wtedy wybuchnęłam płaczem, który przestraszył nawet mnie samą. Nie, to właściwie nie był płacz tylko jakiś jęk. Nie wiem co dokładnie chciałam nim wyrazić – ból, tęsknotę?…czy płakałam nad sobą czy nad Nim?
    Osunęłam się na podłogę, a mokre stróżki przemierzały drogę od moich oczu, przez policzki, by rozchlapać się maleńkimi kałużami na drewnianych deskach. Brakowało mi tchu, a pierś przygniatał ogromny głaz bezsilności. Poczułam jak każdą komórkę mego ciała wypełnia rozpacz. A złość i wyrzuty sumienia paliły od środka.

    Paul podchodził powoli, jakby obawiając się obrazu, który zobaczył… Po chwili jednak poczułam maleńką rączkę wplątaną w potargane włosy. Powiedział cichutko „Nie pacz, Mamusiu!” i wyszczerzył zęby w tym swoim rozbrajającym uśmiechu.

    Tak nas znalazłeś. Przytulonych do siebie na podłodze w korytarzu. Przestraszony pomogłeś mi wstać, pytałeś co się stało. Nie potrafiłam wymyślić żadnej sensownej odpowiedzi. Zapuchnięte od płaczu oczy, splątane mokre włosy – musiałam wyglądać jak ostatnie nieszczęście. Oddałam Ci dziecko i pobiegłam na górę.

    Podczas kąpieli Paul zapytał o wujka Greg’a.
    Musiałeś tego nie usłyszeć, ale strach jaki wtedy poczułam …i wstyd … Dlatego te listy są jak spowiedź, piszę je dla Ciebie choć nie chciałabym, żebyś kiedykolwiek je przeczytał.
    Zbyt dużo cierpienia by Ci przyniosły, a nie zasłużyłeś na nie, Jimmy.

    Położyłam się pierwsza i odwróciłam plecami, udając, że śpię. Chciałam poczekać, aż zaśniesz, by móc wyrzucić z siebie to wszystko. Musiałam długo czekać, też nie mogłeś spać…
    Czasami zastanawiam się czy nie powinnam wyrzucić tych listów. Albo przynajmniej lepiej ich schować… Tymczasem składam kolejny z nich i wkładam do koperty z Twoim imieniem. A potem otwieram szufladę sekretarzyka, w której leżą te listy jak wyrzuty sumienia opasane czerwoną wstążką.

    Przepraszam Kochany,

    Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:58, 24 Sie 2009    Temat postu:

zdecydowanie chcę przeczytać kolejny liiiiiissssssssst !

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:17, 24 Sie 2009    Temat postu:

OMG!!!!!!!!!!!!!!!!!! Tylko tyle jestem w stanie napisać. Odjeło mi mowę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:54, 24 Sie 2009    Temat postu:

List piąty



    23 czerwca 2014r.
    New Jersey


    Najdroższy,

    Po jego wyjściu długo patrzyłam w lustro. Zastanawiałam się czy od razu zobaczysz w mej twarzy dowody zdrady. Najbardziej przerażający jest fakt, że wcale nie żałuję… Czy to, że Go kocham jest wystarczającym usprawiedliwieniem? Nie, na pewno nie…. Ja sama nie potrafiłabym sobie wybaczyć.

    Po urodzeniu Paula zaczęłam pracować w domu. Chciałam być z dziećmi. Osiągnęłam już w pracy bardzo wiele, a tak tęskniłam za prawdziwą rodziną. I Ty mi to dałeś, James.
    Z radością czekam, gdy wracasz do domu po pracy. Całujesz mnie na powitanie i przytulasz dzieci. Dziś jednak nie czekałam, chciałam, żeby ten moment nie nastąpił…

    Ostatnich kilka jego wizyt było czysto przyjacielskich. Siadaliśmy naprzeciw siebie a on pytał jak żyjemy, co robisz, jakie są dzieci. Oczywiście wszystko musiało zostać okraszone Jego drwinami.
    Wiesz, pod tym względem zupełnie się nie zmienił. Tylko o mnie nie pytał. I dobrze, bo chyba nie wiedziałabym co odpowiedzieć.

    Dzisiaj, gdy już wychodził wreszcie odważyłam się zapytać. „Po co wróciłeś House?”. A on odwrócił się i wbił we mnie swoje błękitne jeziora oczu. A potem dotknął palcami jednego z ciemnych loków, który opadły mi na twarz. Wspięłam się na palce i z największą łagodnością i czułością, na jaką mogły się zdobyć moje wytęsknione Jego warg usta, pocałowałam Go.

    Potem już nad niczym się nie zastanawiałam, James. Tym bardziej nieważne było, że to nasz dom, nasze łóżko, a ja jestem Twoją żoną. Całowałam zachłannie jego twarz, palcami odkrywałam na nowo ukochane skrawki skóry, a moje ciało wręcz żebrało o Jego pieszczoty. On nie był tak niecierpliwy jak kiedyś. Tak jakby starał się powstrzymać mnie przed tym co i tak było nieuniknione. I już nie było odwrotu – pragnęłam go, a on mnie! Tylko to się liczyło. Nasze łóżko chyba nigdy nie było świadkiem takiej namiętności...

    Po wszystkim usiadł odwrócony do mnie plecami i powiedział, że pewnie sam byś się z tego uśmiał, bo, o ironio, tym razem żona zdradza Ciebie. Założył spodnie i T-shirt. A potem wyszedł nawet na mnie nie patrząc.
    Siedziałam w naszym łóżku jak zahipnotyzowana. Czułam wciąż jeszcze unoszący się w pokoju zapach jego skóry. Przytuliłam twarz do jeszcze ciepłej poduszki, na której przed chwilą leżał. Pomyślałam, że za chwilę wrócisz i zastanawiałam się, czy powinnam Ci o wszystkim powiedzieć. Ale nie… to byłoby zbyt okrutne! Dlaczego miałbyś cierpieć tylko dlatego, że to ja zbrukałam nasze małżeństwo. Pozbyłabym się poczucia winy i przelała na ciebie czarę bólu…
    Zagryzłam więc wargi i zmyłam z siebie ślady jego ust. Upięłam do góry włosy, założyłam Twoją ulubioną, zieloną sukienkę. Zmieniłam pościel…

    Wróciłeś z dziećmi dość późno. Może to dobrze, bo miałam więcej czasu, żeby doprowadzić się do porządku i wreszcie przestać oglądać w lustrze oczy, z których mogłeś wszystko wyczytać. Dlatego cały dzień unikałam Twojego spojrzenia. A wieczorem gdy dotykałeś dłońmi moich nagich piersi, brzucha, ud…. znów nie myślałam o Tobie, Ukochany.

    Nie nienawidź mnie,

    Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:00, 24 Sie 2009    Temat postu:

Jezus to jest tak piękne, że ja nie wytrzymam zaraz i się popłaczę

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez OLA336 dnia Pon 18:33, 24 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:31, 24 Sie 2009    Temat postu:

chcę kolejny.. .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Repika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:09, 24 Sie 2009    Temat postu:

Bardzo ładne, wydaje mi się nie tyle spowiedzią Cuddy, a spowiedzią każdej zdradzającej żony, ewentualnie męża. Dobrze ujęłaś punkt zwrotny postaci, chociaż nie jestem pena czy taki nie pojawia się tylko w dramatach. Najwyraźniej był bo tutaj go zauważyłam i pochwaliłam . Całość jest bardzo refleksyjna i w odpowiednio smętkowatym klimacie. Myślę, że powinnaś zacząć uważać, bo przy dłuższym liście taki refleksyjny klimat robi się męczący, przy ostatnim akapicie byłam wyraźnie znużona całością. Więc albo pisz krócej, ale używaj mniejszej ilości patosu. Chociaż, zgodzę się, przy takim temacie patos jest można powiedzieć, nieunikniony.
Gratuluję, bo widać, że się rozwijasz. Porównując pierwszy list do czwartego widzimy przepaść między nimi, na korzyść czytającego. Postaci przedstawiane w tekście, jak dla mnie, są prawdziwie wiarygodne. Na korzyść jeszcze zauważam, że przestałaś używać głupiej kursywy (bardzo możliwe, że przez zaniedbanie) jak dla mnie dzięki temu tekst jest dużo bardziej klarowny. Oczywiście rozumiem zamierzenie pochyłego tekstu, ale z moją wadą wzroku przeszkadzało mi to, innym mogło to odpowiadać, nie przeczę.
PS: Zauważyłam dziwna prawidłowość tego forum, nikt nie czyta tekstów z małą liczba komentarzy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:53, 25 Sie 2009    Temat postu:

List szósty



12 lipca 2014r.
New York


Ukochany,

Jest już późna noc, a za oknem wciąż słychać głośne dźwięki wielkiego miasta. On już śpi. Ciszę przerywają Jego miarowe oddechy. A ja piszę do Ciebie kolejny list, co pewnie każdy zdrowo myślący uznałby za świętokradztwo. Skoro jestem tu, z Nim, powinnam czuć się spełniona… a jednak piszę do Ciebie. I wolę nie myśleć, że z poczucia winy …

Kilka dni temu poprosił, żebym pojechała z nim do Nowego Yorku. Nie, nie! On przecież nie prosi… Powiedział po prostu, że wraca i jeśli chcę, mogę pojechać z nim. Wróciłeś do domu w dobrym nastroju. Zapytałam więc czy nie miałbyś nic przeciwko temu, żebym pojechała na kilka dni na konferencję do Nowego Yorku. Zgodziłeś się bez wahania, sam nawet namawiałeś mnie… Mówiłeś, że powinnam wyrwać się z domu, a dzieci dawno nie widziały się z babcią.
Gdybyś wiedział, czy nadal z uśmiechem pchałbyś mnie w Jego ramiona, Jimmy?

Staliśmy dziś na tarasie widokowym Statuy Wolności. Twarz omiatał mi wieczorny chłodny wiatr, a ja wreszcie czułam, że jestem wolna, że mogę mieć wszystko czego zapragnę... Zastanawiałam się wtedy jak powinno wyglądać moje życie, a z nim życie Twoje James, naszych dzieci i… Jego życie. Jego twarz była jeszcze bardziej surowa niż zwykle a oczy wpatrzone w szarzejące niebo. Nie wiem o czym myślał… może zastanawiał się dokładnie nad tym samym co ja - „co teraz?”…
Dawniej każde z nas liczyłoby na radę w takiej kwestii właśnie od Ciebie…

Rachel pewnie śpi, przytulona do ulubionego, pluszowego króliczka, a Paul rozkopał kołdrę. Ty przed pójściem spać na pewno sprawdziłeś drzwi i okna na parterze, a potem wypiłeś szklankę wody mineralnej i położyłeś się na swojej połowie łóżka.

Każda chwila, kiedy patrzy na mnie, a ja widzę w Jego oczach prawdziwe uczucie. Kiedy tęsknie przytula mnie, by choć przez moment poczuć ciepło mojego ciała. Każdy drobny gest, który przekonuje mnie, że On też cierpiał przez te wszystkie lata naszego rozstania. I moje słowa „Kocham Cię, Greg”, żeby wszystko jedno co się stanie, był pewien, że zawsze będę Go kochała.

Pewnie jesteś ciekaw czy jestem szczęśliwa… nie potrafię odpowiedzieć! Myślałam, że bycie blisko Niego jest dla mnie najważniejsze… a jednak wciąż myślę o dzieciach… i o Tobie Jimmy…

Całuję,

Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
joyjoyjoy
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 05 Sie 2009
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:51, 25 Sie 2009    Temat postu:

będzie szczęśliwa z House;m prawda ? A jimmy im wybacz..przecież wie, jak sie kochają.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:06, 25 Sie 2009    Temat postu:

To jest piękne. Chciałabym napisać coś więcej ale nie potrafię. Za każdym razem jak to czytam zabiera mi na jakiś czas mowę. Współczuję Cuddy jest między młotem a kowadłem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Repika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:11, 25 Sie 2009    Temat postu:

Najpierw, znowu przejawiasz swoją fanatyczną miłość do wielokropków, wszędzie gdzie się nie spojrzę wielokropki, zaczynają mi się mnożyć w oczach. Historia rozwija się ładnie i płynnie. Zastanawia mnie czy Cuddy byłaby wstanie zrobić komukolwiek takie świństwo, jak dla mnie nie, nie byłaby w stanie, ale masz święte prawo twórcy.
Cytat:
I wolę nie myśleć, że z poczucia winy …

bez odstępu.
W sumie to tyle. Generalnie podobało mi się, podoba mi się walka wewnętrzna Cuddy pomiędzy tym co chce zrobić a tym co musi. Jej przeogromne poczucie winy i platoniczną miłość do Wilsona. Podoba mi się.
Jeszcze jedno, Cuddy rozumiem, ale House nawet przy swojej egoistycznej osobie, nie zrobiłby czegoś takiego Wilsonowi, miłość miłością a Wilson Wilsonem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Repika dnia Wto 11:14, 25 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:36, 27 Sie 2009    Temat postu:

List siódmy



    17 lipca 2014r.
    New Jersey


    James,

    W naszym domu nic się nie zmieniło. Moje życie legło w gruzach, odżyło, a potem znów się zawaliło. A tutaj nadal równo ustawione krzesła, kolorowa kapa pokrywa dokładnie nasze łóżko, zasłony są do połowy odsłonięte. Nawet bałagan w pokoju Rachel jest ani mniejszy, ani większy niż zwykle.
    A we mnie tylko pustka, zrównana ziemia, spalona słońcem namiętności, po której tańczy bez celu wiatr poczucia winy.

    Tamtego dnia musiałam podjąć najważniejszą decyzję w życiu. Na hotelowej szafce nocnej leżał powrotny bilet lotniczy. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, a jednak odwróciłam głowę w drugą stronę, spojrzałam na Jego zamknięte powieki i pooraną bólem twarz… W pewnej chwili otworzył oczy i utkwił we mnie zimne spojrzenie. Nie wypływało z nich nic oprócz chłodu. Dotknęłam jego ramienia, ale odsunął moja rękę. Usiadł na łóżku i zapytał przez ramię, o której mam samolot. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Przecież nie podjęłam jeszcze żadnej decyzji – krzyknęłam w Jego stronę, gdy wychodził z pokoju.
    To nie jest Twoja decyzja – powiedział cicho i zamknął za sobą drzwi.

    Siedziałam tam wzgardzona, zbrukana, nieszczęśliwa. Nie wiedziałam: dlaczego? Przecież było nam ze sobą dobrze. Ja potrafiłam już znosić jego kpiny i bolesne uwagi, mając pewność, że mnie kocha. On potrafił zdobyć się na coś więcej niż oschłe gesty czy drwiące półsłówka. Przez te kilka dni razem kochałam Go, a On pozwolił się kochać.

    ***

    Czekałam, ale On chyba nie miał zamiaru wracać. Spakowałam torbę, założyłam buty i zamówiłam taksówkę na 13.00. Czekałam prawie do ostatniej chwili. Nie wrócił.

    Całą drogę na lotnisko walczyłam z rozmywającymi makijaż gorącymi łzami wściekłości i żalu.
    I wtedy przyszły mi na myśl dni, kiedy zostawił mnie po raz pierwszy. Tak strasznie wtedy cierpiałam… aż do chwili, kiedy Ty stałeś się tak ważną częścią mojego życia, James. Tam w tej żółtej taksówce obiecałam sobie nie żyć dłużej marzeniami… nie, nie marzeniami – one czasem się spełniają… życie z Housem, szczęśliwe życie z nim to była ułuda!

    Moim szczęściem i moim marzeniem jesteś Ty, Najdroższy, i nasze dzieci. Patrzę teraz na siebie z pogardą i sama dziwię się, jak mogłam gonić za czymś tak nierealnym, za iskrą, która wydawała mi się być ogromnym płomieniem. Wiem, że On jest i pozostanie nieszczęśliwy… wiem też, że unieszczęśliwiłby nas wszystkich, gdybym zdecydowała się z nim zostać. Dlatego wierzę, że zrobił to dla nas – dla mnie, ale także dla Ciebie… żebyśmy mogli być razem szczęśliwi.

    Postanowiłam spalić te listy. Nie dlatego by ukryć swoją winę, choć mam nadzieję, że nigdy się o tym nie dowiesz – za bardzo byś cierpiał. Ale by móc cieszyć się tym, co dał mi los.

    Kocham Cię Mężu,

    Lisa


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:42, 27 Sie 2009    Temat postu:

To jest piękne, wzruszające i takie bardzo ale to bardzo prawdziwe. Ciekawi mnie jak to zakończysz. Szkoda, że będzie tylko jeszcze jeden list.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ala
Tooth Fairy


Dołączył: 12 Maj 2009
Posty: 350
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wonderland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:31, 28 Sie 2009    Temat postu:

Nadrobiłam zaległości i przeczytałam wszystkie listy na raz. Są wręcz genialne!!! Rzadko się wzruszam, ale tym razem to było nieuniknione. Mimo, że jestem zapaloną Hudzinką jestem zachwycona:)

Będziesz Liso szczęśliwa z James'em:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Syśka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:36, 28 Sie 2009    Temat postu:

List ostatni



    23 lipca 2014r.
    New Jersey

    Ukochana Liso,

    Wiele miesięcy temu szukając jakichś dokumentów natknąłem się na kopertę ze swoim imieniem. Przeczytałem zaledwie kilka słów i już wiedziałem co chcesz mi powiedzieć.
    Nie jestem głupcem, Liso… Wiedziałem, że nawet, gdy Cię porzucił, Ty nigdy nie przestałaś go kochać. Jednak poczułem wściekłość… nie, nie na Ciebie…na siebie samego. Byłem wściekły, że nie potrafię dać Ci tego, czego naprawdę pragniesz…

    Pamiętam też to wiosenne popołudnie, gdy po przekroczeniu progu mieszkania od razu wiedziałem, że coś się stało. Zapytałem, a Ty zbyłaś mnie jakąś banalną odpowiedzią o dużej ilości pracy. Nie było sensu Cię dręczyć. Wiedziałem, że niedługo znajdę kolejny list.

    Kolejne tygodnie, które spędzałaś w napięciu czekając na jakiś jego znak, oddaliły nas od siebie. Nawet zmieniłaś fryzurę - nie dla mnie. Czekałaś ma Niego. Widziałem tryskające z Ciebie szczęście, poczucie spełnienia. Zagryzałem wargi i dalej grałem rolę głupiego męża, który nie wie, co się wokół niego dzieje.
    Nie wiem po co czytałem kolejne listy, były męką. Chociaż nie większą, niż widok Ciebie płaczącej, skulonej na podłodze w korytarzu, z dzieckiem wtulonym w ramiona. Wtedy pierwszy raz pożałowałem swojej decyzji, a właściwie żałowałem jej każdego dnia… ale wtedy już wiedziałem, że ona może zranić nie tylko mnie.

    A potem wiedziałem już co się stało, bez czytania następnego listu. Zmieniłaś pościel mimo, że zrobiłem to samo dwa dni wcześniej. A wieczorem przyjmowałaś moje pocałunki i pieszczoty… z odrazą?
    Bolało Liso, ale czy bardziej niż fakt, że nigdy nie byłaś naprawdę moja?!

    Zapytałaś z tym szczególnym uśmiechem czy możesz jechać na konferencję do Nowego Jorku? Zastanawiałem się jak Ty to robisz... Jak potrafisz trzymać to wszystko w tajemnicy. Ja nigdy tego nie potrafiłem i dlatego skończyły się moje małżeństwa, ale jeśli każdy romans jest tak widoczny, to cóż przyszłoby mi z jego ukrywania… Miał rację, że to zakrawało na ironię losu…
    Czułem, że ten moment nadejdzie, chwila, w której będę musiał pozwolić Ci odejść… Nie potrafiłbym chyba żyć już bez Ciebie, bez Rachel i Paul’a, a jednak namawiałem żebyś pojechała. Czy to jednak miało jakiekolwiek znaczenie, zrobiłabyś to i bez mojego błogosławieństwa...

    A potem wróciłaś…

    Tak, byłem zdziwiony. Byłem też szczęśliwy. Gdy przytuliłem Cię, znów poczułem między nami te szczególną więź. Chcę wierzyć, że to jest miłość.

    Sam jestem sobie winien. Po pierwszym liście zadzwoniłem do niego. Wiedziałem, że musisz go zobaczyć, porozmawiać, by móc spokojnie żyć dalej, nawet jeśli miałoby być to życie, w którym dla mnie nie ma miejsca.
    Nie wiem czy On jeszcze wróci, a tym bardziej nie jestem pewien, co Ty wtedy zrobisz.

    Kocham Cię,

    James


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
OLA336
Narkoman
Narkoman


Dołączył: 30 Lis 2008
Posty: 3408
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:05, 29 Sie 2009    Temat postu:

Piękne!!!!!!!!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:03, 05 Wrz 2009    Temat postu:

pięknie...

Repika napisał:
Jeszcze jedno, Cuddy rozumiem, ale House nawet przy swojej egoistycznej osobie, nie zrobiłby czegoś takiego Wilsonowi, miłość miłością a Wilson Wilsonem.


Być może, jednak nam, jako fanom serialu, bardzo często zdarza się zastanawiać "co by było, gdyby". Fiki są właśnie takim "gdybaniem". Przy obecnej fabule serialu, nieobliczalności i pomysłowości scenarzystów, niczego nie możemy być pewni.

Bardzo spodobał mi się pomysł listów, opis przeżyć wewnętrznych Cuddy, ale chyba najbardziej ostatni list, list Wilsona.
To się nazywa udanym zakończeniem (nie mylić z happy endem ).

Pozdrawiam i życzę weny do następnych dzieł!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agusss
Członek Anbu
Członek Anbu


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 2867
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: bierze się głupota?

PostWysłany: Nie 12:15, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Przeczytałam wszystkie. Muszę przyznać, że z nieufnością zaczęłam, ale skończyłam z zadowoleniem, iż dotarłam do końca.
Opis uczuć Cuddy dość dogłębny.
Ostatni jednak list moim skromnym zdaniem najlepszy. Najbardziej do mnie dotarł
IloveNelo napisał:
To się nazywa udanym zakończeniem (nie mylić z happy endem

Zgadzam się z tym w 100%


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin