Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Prezent [Chasecentric]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
E.Abey
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:44, 25 Maj 2009    Temat postu: Prezent [Chasecentric]

W 10x4 Chase wygląda podejrzanie dobrze. Postanowiłam to naprawić i pomeczyć was moją twórczością wesołą.
Smacznego.
Ester, xxx.

Zbulwersowany, można by rzec wręcz wyprowadzony z równowagi Robert Chase zamaszystym ruchem otworzył drzwi do pokoju konferencyjnego. Były szef coraz bardziej działał mu na nerwy, a dzisiaj przekraczał już wszelkie granice.
- Nie możesz robić biopsji mózgu w trakcie operacji łękotki, koleś zejdzie zanim zdążysz powiedzieć ‘Wilsonkupmilunch’!
- Przecież on nawet nie poczuje. Jest chemicznie uśpiony.
- To się nazywa śpiączka farmakologiczna, po pierwsze, a po drugie – co zrobisz jak się obudzi na stole?
- Zacznę się zastanawiać, jaki idiota zatrzymał cię na studiach. C h e m i c z i e u ś p i o n y, mówi ci to coś?
- Ale...
- Och, zamknij się i przygotuj blaszane foremki. Będzie ostra zabawa. – Gregory House szturchnął ramieniem niskiego blondyna, przy okazji stawiając mu na stopie laskę i bezceremonialnie wyszedł z pomieszczenia. Chase, gdzieś pomiędzy krzykiem oburzenia a grymasem bólu wydał zdumione ‘Oi’, gdy starszy doktor wcisnął mu w ręce niewielki, opakowany w czarny, szorstki papier przedmiot.
Ten sam doktor odwrócił się w pół kroku i wymamrotał ‘poza tym wszystkiego najlepszego’. Zanim zdążył ujrzeć zdziwiony uśmiech Chase’a zniknął za rogiem, tak szybko na ile pozwalała mu – dzisiaj wyjątkowo dokuczająca - noga.
Robert okręcił pakunek w palcach, lecz nie zauważając żadnego możliwego punktu zaczepienia, niecierpliwie rozdarł papier i otworzył solidnie wyglądające pudełko. W tym momencie jego oczy zaświeciły się jasnym blaskiem, a kąciki ust zdawały się iść na spotkanie uszom. Przed sobą miał najcudowniejszą, najpiękniejszą, najmisterniej wykonaną, rzecz na świecie. Nieśmiało pogładził materiał ręką. Jedwab. Poczuł, że jego serce zaczyna szybciej bić.

-

Niezliczoną ilość vicodinu wcześniej.

- Co ona do cholery sobie wyobraża! To że się zgodziłem na, na..
- Doktorze House, mam pacjenta. – Wilson sugestywnie wytrzeszczył oczy i skinął głową na niziutką, starszą panią w okolicach osiemdziesiątki, która siedziała na krześle wesoło majtając nogami. Wyglądała dość osobliwie, nawet jak na pacjentkę Jamesa. Srebrne włosy były zaplecione w warkoczyki (związane fluorescencyjnymi gumkami),na nogach miała czerwone trampki sięgające połowy łydki. Przez szyję przewieszone było karmazynowe boa.
- Co? Jimmy, ona ma obwisłe dyndaski, może poczekać.
- House! – Wilson wstał powoli z krzesła (w myślach licząc do dziesięciu) i podszedł do niego. Próbując wyglądać na bardzo rozzłoszczonego warknął
- Pani Virginia Phoebe właśnie się pozbyła dyndasków i przyszła mi podziękować za uratowanie życia. A gdzie twój, szalenie ważny powód?
- Cameron. Postawiła mi ultimatum.
- Ulti...w jakiej sprawie? – House przewrócił oczami coś mamrocząc pod nosem, a gdy James otwierał usta położył palec na ustach i wybełkotał ‘ciii’. Przez moment trwali w zupełnej ciszy, zakłócanej jedynie odgłosem pękanych balonów z gumy, którą Phoebe intensywnie żuła. Wilson podparł ręce biodrami odrzucając biały kitel do tyłu, nie pozostawało mu nic innego jak wpatrywać się w przyjaciela.
- Teraz! – James znów spróbował coś powiedzieć – Właśnie rozpoczęła się twoja przerwa na lunch. Bierz pod pachę Panią Bibi i idziemy.

-

Kiedy weszli do eleganckiego sklepu poczuli na sobie wzrok wszystkich obecnych. House wystawił ekspedientce język i pogroził jakiemuś wystrojonemu wyrostkowi palcem. Wystawił laskę przed siebie uderzając przypadkowych klientów w żebra i mamrocząc ‘zero szacunku dla kalek’. Kiedy już miał zasygnalizować obsłudze że jest bardzo, bardzo wymagającym klientem, podeszła do nich niewysoka, rudawa dziewczyna (plakietka na żakiecie informowała że mają przyjemność z ‘Hope T.’) i gapiąc się na całą trójkę (w szczególności na koszulkę Gregorego z okładką płyty Iron Madien, przełożony przez szyję stetoskop Wilsona, i filcowy żakiet Virginii Phoebe w kolorze dorodnych buraczków) zapytała, czy może w czymś pomóc.
- Szukamy... – spojrzał sugestywnie na Phoebe - ...dyndaska.
Hope rozdziawiła usta i zamrugała nienaturalnie długimi rzęsami. Chrząknęła.
- Druga półka od lewej, na pewno państwo znajdą coś dla siebie – wytrzeszczyła oczy i znów zamrugała - Życzę miłego dnia – tyle ją widzieli.
- House, przestraszyłeś tę biedną dziewczynę.
- Serio? To po co się głupio pyta, chyba wie, że pracuje w sklepie z samymi d y n d a s k a m i.

-

Czterdzieści pięć minut później.

- House, zaraz się kończy moja przerwa na lunch.
- Moja się dopiero zacznie. Wyluzuj. – Phoebe czknęła. – Czy ona dobrze się czuje?
- A co to, do ciasnej anielki za różnica! Powiesz mi co robimy w tym sklepie, czy mam stąd wyjść, a ty wrócisz autobusem? – House parsknął śmiechem. Kluczyki Wilsona spokojnie leżały w wewnętrznej kieszeni jego kurtki.
- Czy ty właśnie powiedziałeś do ‘ciasnej anielki’?

-

Siedzieli na kanapach (cały czas wzbudzając niemałe zainteresowanie odwiedzających). Wilson wpatrywał się w sufit, a Gregory z niemym zachwytem wlepiał oczy w Phoebe, która trzęsącymi rękoma malowała sobie paznokcie na wściekły, metaliczny pomarańcz. Ekspedientki były zbyt onieśmielone by zwrócić im uwagę.
Wszyscy czekali, aż House’owi zbierze się na wyznania, co nastąpiło – nawet jak na niego - wieki później.
- Cameron. Zagroziła że wyda mnie Cuddy, więc obiecałem zrobić dla niej jedną rzecz. I wiesz, co ta matka Teresa wymyśliła?
- Zamierzasz wypełnić jej żądania? Coś nabroił? – zmarszczył brwi, szukając w głowie zdarzenia, które mogło by wywołać u Cuddy furię większą niż napastowanie jej podczas randek.
- Pamiętasz niebieskie tabletki Guy’a Scavinsky’ego? – Wilson pamiętał. Każdy pamiętał. Cały szpital żywił się tą historią przez tydzień. Aż dziwne że Cuddy o niczym nie wiedziała, szczególnie że sprawa dotyczyła całkiem alternatywnych metod łagodzenia wysypki w dość intymnym miejscu. Scavinsky dwa dni po rozpoczęciu leczenia u doktora House’a wylądował na toksykologii. To, że był liderem ulubionego boysbandu Lisy Cuddy niczemu nie pomagało. Skinął ze zrozumieniem.
- Właśnie. Wyda mnie, jeśli nie przeproszę Chase’a za, um, chodzi o... to w karcie – prychnął. Uważał, że Cameron zupełnie nie ma poczucia humoru. Nie widział nic niemiłego w wpisaniu trzynastu różnych przebytych chorób wenerycznych do akt byłego pracownika. Szczególnie że to było prima aprilis.
- Pierwszy kwietnia, kontrola z urzędu, nie?
- Mhm.
- Zrobiła mi wściekłą awanturę i kazała kupić coś na urodziny, w ramach przeprosin. Mać, który się spodoba temu rozpieszczonemu dzieciakowi?
- House, on ma trzydzieści lat.
- Wygląda na piętnaście.
- Ale tylko jak się ogoli – Gregory uniósł brew. Od kiedy Wilson obserwował wygląd Chase’a? – Nieważne, po prostu wybierz najpaskudniejszy. Będzie zachwycony.

-

Robert Chase, wyprostowany jak struna, dumny jak paw i szczęśliwy jak świnka morska wolnym krokiem wszedł do laboratorium. Niskim, jowialnym tonem oznajmił:
- Doktor House prosi na salę operacyjną – i obdarzył zgromadzonych szerokim uśmiechem i zalotnym spojrzeniem spod rzęs. Wdzięcznie obrócił się na pięcie i wymaszerował z pomieszczenia.
Trzynaście stłumiła śmiech kaszlem, wyraz twarzy Tauba był nadzwyczaj trudny do odczytania, a Kutner niczym urzeczony wpatrywał się w drzwi.

-

- Wyjście z pracy przy umierającym pacjencie! Porwanie kolejnego!
- Cuddy...
- Biopsja mózgu i operacja na łękotkach jednocześnie! Coś ty sobie ubzdurał! Pozew już pewnie jest w drodze!
-...zezujesz na Chase’a.
-Słucham?

-

Od samego rana – to znaczy od wyjścia z gabinetu House’a – zbierał same uśmiechy i nieśmiałe spojrzenia, głównie od pielęgniarek. Zaraz po otrzymaniu Prezentu (w myślach oprócz dużej litery dostawiał mu również dwie szóstki z Shiftem). Pobiegł na palcach do szatni, dziękując sobie w duchu, że zawsze ma przy sobie zapasową koszulę. Dzisiejsza pasowała i d e a l n i e. Szybko się przebrał i wyruszył na poszukiwania Allison. Zdawał sobie sprawę (przecież nie był głupi, prawda?) że to ona maczała w tym palce i przez całe popołudnie cierpliwie przetrząsał całą klinikę, pediatrię oraz chirurgię w poszukiwaniu ukochanej. Przy okazji mógł zaprezentować większości personelu i pacjentów Prezent.

-

Allison, zaniepokojona szeptami, które – falami - milkły, gdy przechodziła, a wraz z odejściem nagle się ożywiały, postanowiła wszcząć poszukiwania swojej drugiej połowy. Ludzie często mawiali ‘Jak nie wiesz, o co chodzi to chodzi o seks’. Kiedy kończyli czterdziestkę ‘seks’ zamieniali na ‘pieniądze’, natomiast w przypadku Cameron na końcu zdania trzeba było postawić imię jej wybranka.
Wreszcie po piętnastu minutach chodzenia w kółko zobaczyła Roberta opierającego się o filar w holu, rozdającego fikuśne mrugnięcia zachwyconym dwunastolatkom. Przeniosła wzrok lekko poniżej brody i pokręciła z niedowierzaniem głową. „House, zamorduję cię z zimną krwią. Długopisem, wziernikiem, czymkolwiek.’

-

Kutner wpatrywał się maślanym wzrokiem w przystojnego doktora, któremu właśnie podawał skalpel. Przez cienki materiał kitla prześwitywała jego bladoróżowa koszula, tak seksownie opinająca się na szerokich barkach i, och, ten niesamowity krawat. Gdyby tylko mógł, skalpel przypadkiem wyślizgnąłby mu się z ręki i rozdarł strój ochronny. Ale, jako że był dobrym kolegą, jedynie mógł się wpatrywać w Roberta i czekać na chwilę, w której zdejmie niepotrzebną odzież. Zapowiadała się długa operacja.

-

Siedzieli obok siebie, pijąc herbatę i wygrzewając się przed sztucznym kominkiem. Allison owinęła się grubym kocem tak, że było jej widać tylko czubek nosa – styczniowe noce nie należały do najcieplejszych. Robert odmówił tego luksusu, mimo że gołym okiem było widać jak drży. Ach, ci Australijczycy.
Cameron nieśmiało na niego spojrzała. Po kilku sekundach, modląc się w duchu by to nie zabrzmiało zbyt ofensywnie, zapytała.
- A więc, zastanawiałeś się już, na jaki wzór go wymienić?
Chale powoli odwrócił się w jej stronę, zadrżała, gdy zobaczyła w jego oczach niebezpieczny błysk. Uniósł rękę (zamknęła oczy), wydał pełne oburzenia warknięcie (otworzyła oczy) i płynnym ruchem przejechał po całej długości krawata.
Bordowego, upstrzonego setkami rombów (zgniłozielonych), z kobaltowymi lub żółtymi figurami w środku. Każdy z nich obszyty był nachalną amarantową nitką. Wszystko to tworzyło niepowtarzalną mozaikę uwieńczoną u dołu akcentem, wisienką na torcie – niemalże calowym, przezroczystym o niebieskim zabarwieniu, fałszywym brylantem.
- Nigdy – nadął policzki, zacisnął usta i odwrócił się w stronę źródła ciepła. Na jego nosie wesoło igrało światło odbijane przez uroczy falsyfikat. Westchnęła i delikatnie pogładziła nastroszone blond włosy. Od biedy mogą zostać obaj.

Dient.

Wytknięcie ewentualnych błędów mile widziane.

•Phoebe czyta się ‘Fibi’. House mówiąc ‘Bibi’ po prostu przedrzeźniał Wilsona.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:12, 03 Sie 2009    Temat postu:

hahaha świetne

a co do błędów... tylko kilka literówek


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pismak
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Maj 2009
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: że znowu!
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:17, 04 Sie 2009    Temat postu:

GENIALNE kocham fiki, w ktorym chase wychodzi na totalnego idiote

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Repika
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Kwi 2009
Posty: 154
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Nibylandii
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:42, 14 Sie 2009    Temat postu:

Pismak nie zgadzam się z tobą, Chase nie wyszedł na totalnego idiotę, bycie dziecinnym nie znaczy bycie idiotą, tylko infantylnym, a i tak nie całkiem, bo każdemu chyba podobał by się taki krawat. Ja w każdym razie byłabym zachwycona.
Komentarz główny, prosiłaś o wytknięcie błędów;
Pierwszy dialog House'a i Chase'a, mi akurat nie pasuje, bo to chyba podstawy i rozumiem , że musiałaś zrobić jakąś rozmowę z jakimś małym bo małym, ale podłożem medycznym. Ale chyba o chemicznym uśpieniu był uczony i jako, że jest chirurgiem, wie o tym więcej niż House, może, z racji wieku, tyle samo. W każdym razie na podstawach powinien się znać. Ale to już zupełnie moje zdanie i na prawdę nie duży błąd.
Cytat:
- Co ona do cholery sobie wyobraża! To że się zgodziłem na, na..
(początek drugiej sceny) zamiast '..', powinno być'...'.
To tyle jeżeli chodzi o błędy.
Teraz tak, podobało mi się praktycznie wszystko. Reakcja Cameron, jej ultimatum, radość Chase'a i wybór House'a.
Cytat:
Niezliczoną ilość vicodinu wcześniej.
ciekawa miara czasu
Cały dialog House'a i Wilsona w sklepie jest przezabawny z 'ciasną anielką' i przerwą House'a i Wilsona, no mniam!

No i w tym tekście zachwycił mnie przede wszystkim Chase, który był tak cudownie prawdziwy, słodki no i przede wszystkim słodki, że aż mi się zakręciło w głowie.
Pozdrawiam i życzę wiele puchatego Wena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Cudna :D
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 11 Sie 2009
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:09, 30 Sie 2009    Temat postu:

Mnie rozbroił Kutner.
Mam ochotę zacytować cały fik, ale to byłoby przegięcie, powiem więc tylko jedno: świetny.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin