Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Śniący i śnieni [M]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gehnn
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 17 Lis 2009
Posty: 743
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z zamku pięciu Braci
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:19, 05 Lip 2010    Temat postu: Śniący i śnieni [M]

Mwahahaha. Wróciłam z Open'era i już zamęczam was moimi wypocinami. W prawdzie konkursowymi, ale zawsze. Po pierwsze - LUDZIE. Jak ja kocham Alison Mosshart! Jest idealna, idealna, cholernie idealna. (Koniec części psychofankowej). Po drugie - LUDZIE. Jak ja was kocham! Drugie miejsce! Miałam naprawdę świetne przeciwniczki, było ich sporo i wyłonienie mnie z nich na drugie miejsce jest rzeczą cudowną. Ponadto zobaczyłam tabelkę i łezka mi się w oku zakręciła. Tak więc: ogromniaste dzięki. Naprawdę.

Mam w planach napisanie dwóch miniaturek do działu Inne i miałam wrzucić je ze Śniącymi na doczepkę, ale zmieniłam zdanie, bo pewnie realizacja ich zajmie mi kilka miesięcy -...-

Co do fika: tytuł wziął się od gaimanowskiego opowiadania Karmiący i karmieni - jest naprawdę genialne, polecam wam. Chociaż, oczywiście, treść nijak ma się do mojego tforu. Ale i tak.





Śniący i śnieni


Chase lubi noce. Ciemność jest miejscem, gdzie może odkryć wszystkie swoje skrywane w świetle dnia pragnienia, obawy, porażki i marzenia. Jego łóżko jest ciepłe i bezpieczne. Nieważne, co dzieje się za dnia – jego sypialnia jest miejscem, gdzie zawsze może wrócić i się ukryć. W ciemności wszystko jest prawdziwe. Z chwilą, kiedy gasi światło, ukazuje sobie siebie samego tak prawdziwego, jak nigdy za dnia.

Pierwszą rzeczą, którą widzi po zgaszeniu światła, jest stół i te cholerne truskawki. W pokoju jest ciemno, ale mebel i miska z owocami jest widoczna doskonale. Patrzy na nie oskarżycielsko, kiedy mienią się czerwienią, kontrastując z bielą naczynia, w którym się znajdują. Nie wie, co zrobić, więc zaczyna się zastanawiać, czy tęskni za smakiem truskawki. Czy tęskni?...

Wtedy po drugiej stronie pojawia się ona, tak jakby stała tam od zawsze. Ma czarną sukienkę i blond włosy upięte w luźny kok. Uśmiecha się ciepło i pobłażliwie, ukrywa w tym geście tyle uczuć. Ma takie piękne oczy, piękną skórę… cała jest piękna. Stoi tam i jaśnieje, niczym jakaś bogini. Chase karci się w myślach za takie porównanie. Wydaje mu się zbyt proste i przyziemne jak na nią. Tkwią w tym dziwnym miejscu, razem, a on myśli, że mogliby tak stać wieczność. Zapomina kompletnie o dzielącym ich stole i misce z truskawkami, które na nim stoją. Ona przechyla głowę, a Chase nagle czuje wielką potrzebę, żeby pójść tam do niej, objąć, pocałować, kochać ją i spędzić całe życie obok niej. Już ruszał, aby obejść stół, ale ona pokręciła przecząco głową, mówiąc:

- Najpierw truskawki.

Co? Co on ma zrobić z tymi truskawkami, wyrzucić je, zgnieść? Przecież może spokojnie przejść obok nich i wtedy będą razem, już na zawsze.

- Najpierw truskawki. Zjedz truskawki.

Ona powtarza to w kółko jak jakaś maszyna i Chase czuje niepokój. Nagle staje się zimna, nierealna. Jak ma zjeść truskawki? Nie może ich zjeść. Próbuje jej to wyjaśnić, ale żaden dźwięk nie wydobywa się z jego ust.

- Truskawki.

Wyciąga rękę i pokazuje mu miskę z czerwonymi owocami. Tak, przecież je widzę, wiem gdzie są, myśli zirytowany Chase, problem w tym, że ja nie mogę ich zjeść!

Jej twarz pochmurnieje, a on czuje, że ją traci, widzi jak się oddala. Nie. Nie. Zaczyna pakować sobie te cholerne truskawki do ust, wiedząc, że pewnie go zabiją…

…otwiera oczy, pokój nadal jest pogrążony w ciemności. Obok leży Allison, patrzy na niego z niepokojem.

- Znowu krzyczałeś przez sen – mówi, głaszcząc go po ramieniu troskliwie. On patrzy na nią nieprzytomnie, ale przypomina sobie po chwili gdzie jest i wzdycha z ulgą. Uśmiecha się do niej.

- To tylko zły sen. Ten sam, który śni mi się od kilku dni.

Allison smutnieje.

- Nie martw się – mówi, obejmując Roberta mocno – to tylko zły sen. Ja jestem przy tobie zawsze.

Zawsze.

Najgorszym momentem nocy jest jej koniec, kiedy do sypialni wpadają promienie słońca, Chase budzi się w pustym łóżku, wzdycha i powraca do swojej roli w tym świecie. Roli, którą wszyscy znają. Nikt jednak nie wie, kim tak naprawdę jest aktor.

*

- To jest żenujące.

- Wcale nie! To pouczające.

- Po tylu latach jeszcze się nie nauczyłem, że spożywanie alkoholu z tobą w piątkowy wieczór źle się kończy.

- „Spożywanie alkoholu”? W jakim języku ty do mnie mówisz?

- Co…? Och, nie wiedziałem, że można aż tak…

- Można.

- Możemy obejrzeć coś normalnego, House? Na przykład jakiś nudny western?

- To jest normalne. Wręcz naturalne!

- To jest naturalne?!

- … W większości.

- O mój Boże, co ona sobie tam…?

- Wiedziałem, że ci się spodoba.

- Źle interpretujesz moją mimikę.

- Podoba ci się to.

- …

- Musimy to robić częściej.

House budzi się z głośnym westchnieniem. Teraz pozostał mu tylko zapach. I ten Wilson, który odwiedza go w nocy, w podświadomości. Robią razem rzeczy, których nigdy dotąd nie robili. Co z tego, że nie naprawdę? Nikt nie wie, jak jest naprawdę. Dla House’a realny jest świat, w którym stoi przy nim Wilson. Nie potrzebuje niczego więcej.

*

Przy łóżeczku dziecka widzi siebie. Stoi tam, szczęśliwa, promienieje. Jest piękna. Atrakcyjna. Taka, jaką zawsze chciała być. Jej ciemne włosy w nieładzie spoczywają na smukłych ramionach. Dostrzega zmarszczki przy oczach – wynik tego, że tak często się śmieje.

Dziecko jest małe, niewinne, kruche. Leży spokojnie i wpatruje się w nią swoim stoickim wzrokiem, macha rączkami ze skupieniem. Jest wszystkim, czego sobie w życiu mogła zażyczyć. Jej szczęściem. Jej przyszłością. Jej teraźniejszością. Sensem jej istnienia. Ta mała istotka, która zabrała jej serce. Niczego już od życia nie chce. Mają siebie nawzajem.

Uśmiecha się przez sen. Potem budzi gwałtownie i zaczyna szybko oddychać. Spogląda na zegarek. Jest trzecia w nocy. Ten jeden sen… koszmar prześladuje Rachel od kilku dni. Przypomina sobie kobietę z jej snu, tę pochyloną nad dziecięcym łóżeczkiem, i szybki oddech zamienia się w łkanie. Możliwe, że to ostatni raz, kiedy ją widziała. W snach zawsze jest taka szczęśliwa. Jak wiele mogłyby zrobić razem, jak bardzo się kochać…

Wie, że w końcu koszmar przestanie ją nękać. Wie też, że ona nigdy nie wróci.

*

Z tych trzech historii tylko jedna nie jest snem, a jawą, tylko jedno z nich ma szansę na bycie szczęśliwym przy ukochanej osobie. Reszta to złudzenie przerwane gorzkim i bolesnym powrotem do świadomości. Drogi Czytelniku… potrafisz wybrać, która?

end.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
a_cappella
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 842
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:13, 05 Lip 2010    Temat postu:

O, no nareszcie żeś wróciła! Klepię! I postaram się wykrzesać z siebie coś bardziej inteligentnego, niż poprzednio. Jest gorąco, tak cholernie gorąco, ale naprawdę się postaram!

Edit: jestem okropna. Wiem. Zaklepuję sobie miejsce i obiecuję ludziom komentarze, do napisania których potem zabieram się przez tysiące lat, a najgorsze jest to, że potem i tak wychodzi z tego jakiś bełkot.

W każdym razie: nawiązując do tego, o czym niżej wspomniała Mazel - taak, są prace, których autora mogę wskazać po przeczytaniu kilku pierwszych zdań. Tu akurat nie byłam pewna (aczkolwiek przyznać muszę, że miałam pewne podejrzenia, które, jak widzę, się sprawdziły xD), tak czy inaczej - przyrzekłam sobie, że tekst skomentuję.

Czas teraźniejszy nadał tekstowi takiej, hmm, powtarzalności (w tym sensie, że bohaterowie przeżywają to cyklicznie, raz, drugi, piętnasty, każdej nocy, każdego dnia), a ponadto nie mogłam pozbyć się wrażenia, że ktoś po prostu siedzi obok i opowiada mi te historie (fajne uczucie, naprawdę).

Cytat:
Wtedy po drugiej stronie pojawia się ona, tak jakby stała tam od zawsze. Ma czarną sukienkę i blond włosy upięte w luźny kok. Uśmiecha się ciepło i pobłażliwie, ukrywa w tym geście tyle uczuć. Ma takie piękne oczy, piękną skórę… cała jest piękna. Stoi tam i jaśnieje, niczym jakaś bogini. Chase karci się w myślach za takie porównanie. Wydaje mu się zbyt proste i przyziemne jak na nią. Tkwią w tym dziwnym miejscu, razem, a on myśli, że mogliby tak stać wieczność. Zapomina kompletnie o dzielącym ich stole i misce z truskawkami, które na nim stoją. Ona przechyla głowę, a Chase nagle czuje wielką potrzebę, żeby pójść tam do niej, objąć, pocałować, kochać ją i spędzić całe życie obok niej. Już ruszał, aby obejść stół, ale ona pokręciła przecząco głową, mówiąc:

- Najpierw truskawki.

Co? Co on ma zrobić z tymi truskawkami, wyrzucić je, zgnieść? Przecież może spokojnie przejść obok nich i wtedy będą razem, już na zawsze.

Och. Ten gragment jest świetny, bardzo podziałał mi na wyobraźnię. Tylko ja widzę ją w białej sukience, to jakoś ulotnie (grr, znowu... ale to słowo jest taaakie fajne! ) kontrastowałoby z czerwienią truskawek. Biel sukienki, kolor owoców, delikatny, drewniany brąz blatu... Wrażenie mary sennej. Właśnie, czy aby na pewno wrażenie?
Nie mogę się powstrzymać przed napisaniem jednej rzeczy - wiesz, z czym mi się skojarzyła ta scena? Z momentem z Harry'ego Pottera i Księcia Półkrwi, kiedy Dumbledore musi wypić ciecz z misy, żeby dostać się do horkruksa. Jej, chyba tylko ja mogłam o tym pomyśleć! *ściana* xD

Cytat:
Drogi Czytelniku… potrafisz wybrać, która?

O. Lubię w tekstach zwroty do odbiorcy. ^.^
A jeśli chodzi o to, czy potrafię wybrać… Hmm. W konkursowym opisie napisałaś, że to jest o tym, o czym chcielibyśmy, żeby było. I dlatego wybieram pierwszą historię – stworzyła mi przed oczami lekki i nieuchwytny obraz, który wydaje się być wysoce nierealny, ale jeśli chcę, żeby był prawdziwy, to wybiorę go i będzie. O.

I tutaj miałam zamiar wspomnieć coś o dwóch następnych częściach – zrobiłam to, ale potem przeczytałam Twojego fika jeszcze raz i potraktowałam wszystko niszczycielskim klawiszem z napisem Backspace. A to dlatego, że uświadomiłam sobie wieloznaczność tych trzech wersji (wieloznaczność, którą być może widzę tylko ja, ale mniejsza ).
Otóż, omójboże, nagle dotarło do mnie, że historia pierwsza, którą na początku uznałam za najmniej prawdopodobną, za sprawą paru słów wypowiedzianych przez Allison stała się prawdopodobna o wiele bardziej.
Jeśli chodzi o historię numer trzy, to na początku z góry założyłam, że kobieta ze snu Rachel to Cuddy, na dodatek Cuddy, która nie żyje, ale później pomyślałam, że to może być również jej biologiczna matka. Jednak ta część może również okazać się tą prawdziwą, jeśli założyć, że w tym przypadku ukochaną osobą byłby, powiedzmy, jakiś mężczyzna, a nie matka.
Co do drugiej części – tutaj chyba tej wieloznaczności wyjaśniać nie muszę… Ten Hilsonowy fragment mówi sam za siebie, może oznaczać coś zupełnie niewinnego, jak i… No, wiadomo.
Kurczę, nieźle to wymyśliłaś!

Kłaniam się niziutko,
a_cappella


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez a_cappella dnia Sob 22:00, 10 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mazeltov
Neurolog
Neurolog


Dołączył: 28 Paź 2009
Posty: 1656
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z poczekalni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:13, 06 Lip 2010    Temat postu:

gehnn, kochana moja
Masz niesamowity styl. Kiedy cztalam fiki konkursowe i doszlam do Sniacych, to juz po pierwszej czesci z Chasem bylam na 90% pewna, ze to Twoje dzielo. Czytajac ostatni akapit, mialam juz 100% pewnosci, a wszystko za sprawa twojego stylu, ktory jest nie do podrobienia.

Jutro rozwine wypowiedz. Ale juz teraz mowie, ze tekst swietny.

pozdrawiam, mazel


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:13, 07 Lip 2010    Temat postu:

Witaj gehnn *; Na wstępie, moje serdeczne gratulacje. Należy Ci się to wyróżnienie, jak najbardziej. Chciałam jeszcze przeprosić, że nie odpowiedziałam na PW, mam zawirowania na trasie Nitka - Horum, jak wiadomo zresztą. -,-

A teraz przechodzę do sedna sprawy, czyli do oryginalnego, genialnego, poruszającego tekstu.

Sam tytuł bardzo przypadł mi do gustu ^^ Jak również pan Gaiman
Podoba mi się jak ukazujesz tę różnicę, tych, którzy śnią, ale i tych, o których śniono.

Ja bym powiedziała, że pierwsza historia jest realna, ale i tak po wielkim namyśle.

Ciekawy pomysł z truskawkami, ta część opowiadania chyba najbardziej przypadła mi do gustu. Bardzo dobrze wykorzystałaś kwestię owoców, tak trujących dla Chase'a. Podoba mi się również, że w Twoim tekście House nie jest głównym bohaterem, dozujesz odczucia, ważysz słowa. Genialne. Może dwa, trzy zdania przekształciłabym, ale znasz mnie^^

Aha, i Chase z Cameron czas teraźniejszy, świetnie.

Cytat:
Już ruszał, aby obejść stół, ale ona pokręciła przecząco głową, mówiąc:

Tu tylko trzeba zmienić chyba, bo się przesły wkradł

Jesteś niesamowita.

Nitka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
House_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 26 Lut 2009
Posty: 4168
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Toruń
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:18, 07 Lip 2010    Temat postu:

Ej, czuję hilsona. Czuję, że ty byś chciała Hilsona. I czuję, że twój fik, zwłaszcza jego zakończenie, bardzo mi się podoba. Nic dziwnego, że stanęłaś na podium.

Więcej sukcesów!

H_a


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:03, 08 Lip 2010    Temat postu:

Gehenn... Ach. Uwaga. Będę się zachwycać...

Przede wszystkim - raz jeszcze gratuluję zaszczytnego drugiego miejsca

Reżyseria. Tak. Ty nie będziesz, Ty już jesteś reżyserem... Za pomocą słów wyświetlasz nam w głowach obrazy i sceny... Tak wyraźne i plastyczne... Taśma fimowa czy papier - to nie ma aż takiego znaczenia, jeśli posiada się talent...

Część pierwsza.
Twój opis nocy mnie urzeka... Skąd Ty wiesz, co ja myślę o nocy...? Co ja czuję, gdy świat pogrąża się w ciszy i ciemności...? Tak, w mroku można się schować i nareszcie, choć przez chwilę, być sobą... Bo nikt tak do końca nie wie, kim jesteśmy naprawdę. Tylko noc posiada ten przywilej.

Ale to pozory. Nawet noc potrafi zdradzić i podsunąć ci... truskawki. Nawet noc może przypomnieć ci o tym, czego zrobić nie możesz. Bo noc się kiedyś skończy i trzeba będzie powrócić do odgrywania nielubianej roli. Do życia wbrew sobie...

Wiesz... Gdy byłam mała, naprawdę mała - miałam może z pięć lat - przyśnił mi się sen, który pamiętam do tej pory... Był na tyle przerazający, że utkwił mi w pamięci... A teraz uderzyło mnie to, jak bardzo przypominał opisany przez Ciebie sen Chase'a... A zatem... Śniło mi się, że na tarasie mojego domu siedziały moja babcia i ciocia i wołały mnie do siebie, uśmiechając się i machając do mnie. Ale wokół tarasu siedziały olbrzymie, ohydne pająki i ilekroć próbowałam wejść do babci i cioci, jeden z nich zagradzał mi drogę.... To było straszliwie frustrujące.. To taki symbol tego, czego nie możemy zrobić, naszej totalnej bezradności, tego, że życie wymyka się nam spod kontroli i nie możemy być tak naprawdę sobą... Czy, aby posiąść tę kontrolę, musimy zrobić coś zupełnie wbrew sobie - zjeść śmiertelnie trujące truskawki, dać się pożreć pająkowi...? To jest to, o czym pisałyśmy pod Dobrym powodem Atris - czy musimy umrzeć, aby poczuć, że mamy na cokolwiek wpływ...? A może szczęście jest po prostu nieosiągalne? A może trzeba umieć odróżnić jawę od snu - tę prawdziwą Cameron od tej jedynie wyśnionej - pięknej, ale kuszącej do popełnienia złego - czynu wymierzonego w nas samych... Noc tak właśnie potrafi kusić - jest piękna, ale nie do końca prawdziwa... Nie wolno jej słuchać... Tak, jak House posłuchał halucynacji Amber - tej złej strony samego siebie - i stracił kontrolę, o mały włos nie zabijając Chase'a... Gdzie jest granica pomiędzy jawą a snem? Pomiędzy prawdą a ułudą i okłamywaniem samego siebie? I czy naprawdę musimy robić to, co inni nam każą, to, do czego zmusza nas świat? Czy naprawdę musimy jeść te przeklęte truskawki? Czy nie możemy po prostu zrobić tego, co sobie zaplanowaliśmy? Czy też zawsze spełnienie marzeń musi być okupione cierpieniem? Czy potrafimy wybrać właściwie, nie dać się zwieść pozorom...? Osiągnąć cel, omijając truskawki, pająki i inne świństwa...?Odróżnić prawdę od fałszu? Obudzić się we właściwym momencie?

Noc jest dobra czy jednak zła...? Czy my sami jesteśmy dobrzy czy źli...? Czy potrafimy zapanować nad naszą złą stroną i pokonać słabości...? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka prosta...

[Jakiś straszny bełkot mi wyszedł... Dwadzieścia pytań z rzędu... Ło matko. Przepraszam. Ale obawiam się, że gdybym spróbowała napisać to wszystko od nowa, wyszłoby jeszcze gorzej... Może ktoś bystrzejszy jednak coś z tego zajarzy... ]

Zastanawiam się nad jeszcze jedną rzeczą... Napisałaś, że Chase budzi się w środku nocy i jest obok niego Cameron, a potem rano budzi się już w pustym łóżku... I mam dylemat - czy ta "nocna" Cameron też mu się tylko przyśniła, czy też może była prawdziwa, a rano nie ma jej w łózku, bo po prostu zdążyła już np. wyjść do pracy...? Bo to zmienia nieco postać rzeczy... Ale obie wersje są równie ciekawe...

Genialnie wykorzystałaś motyw chase'owej alergii.
To opowiadanie jest takie prawdziwe i symboliczne jednocześnie. I w tym tkwi jego moc. To jest duża sztuka - połączyć te dwa aspekty w jedno. A Ty tę umięjętność zdecydowanie posiadasz.
Moje wyrazy uznania.


Część druga.
Hilsonek jak się patrzy
Wiesz, że ja za Hilsonkiem to tak nie bardzo, ale dialog jest absolutnie genialny i normalnie widzę ich przed sobą, a szczególnie tę źle interpretowaną przez House'a mimikę Jimmy'ego
(Dobrze, że napisałaś Hilsonka na wesoło, bo dla osób nie-Hilsonkowych Hilsonek w wersji humorystycznej jest znacznie łatwiej przyswajalny... Tak sądzę )
[Tak, wiem, że zbyt wiele razy użyłam słowa "Hilsonek" ]

I znów - co jest prawdą, a co snem...? Znów noc jako kryjówka... Znów zatarcie się granic pomiędzy rzeczywistością a marzeniami... Jak długo można uciekać w świat nierealny przed przykrą rzeczywistością...? Jak często jednak tak robimy? Żyjemy gdzieś indziej... Lecz nie naprawdę.
Cytat:
Co z tego, że nie naprawdę?

No właśnie - co z tego? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie...?
Tak jak przeczytałam dziś w opowiadaniu Hunting Knife pana Harukiego Murakamiego: Was it all an illusion? Or was I the illusion? Maybe it didn't matter. Come tomorrow, I wouldn't be here any more.

Tak... Life is but a dream for the dead... Zawsze rozumiałam te słowa jako: Życie jest tylko snem (nie marzeniem!) umarłych... Śnimy się zmarłym... To oni są prawdziwi, a my jesteśmy tylko ich snem... Wiem, że to makabryczne, ale strasznie mi się ta wizja podoba...
[Zgadnij czyj to cytat? Tak, tak - MCR You know what they do to guys like us in prison (wbrew pozorom to nie kolejny cytat, tylko tytuł piosenki )].

I znów wypisałam pytania... Ale Ty je wszystkie zadajesz w tym opowiadaniu...
Pytania retoryczne? Miejmy nadzieję, że nie...

W tym fragmencie uderza ten moment, gdy uświadamiamy sobie, że rozmowa - i to, co działo się w międzyczasie - nie jest prawdą... To takie uczucie, jak to, gdy budzimy się ze snu, albo gdy w "Both Sides Now" House uświadomia sobie, że noc z Cuddy była tylko halucynacją... A Ty jakże umiejętnie pozwolilaś czytelnikowi doświadczyć tego samego podczas czytania... Sprytne


Część trzecia.
Tutaj mam kilka wersji... Ale najbardziej przemawia do mnie ta, że Rachel śni o swojej biologicznej matce.
Pięknie to opisałaś... Absolutnie. Nie umiem tego wyrazić, ale coś jest w tych trzech krótkich akapitach... Żal, smutek, tęsknota, niespełnienie, niezrozumienie dla sił, które władają naszym życiem... I ta bezbronność malutkiego człowieczka rzuconego na pożarcie losowi.

Adoptowane dzięcko z pewnością może być szczęśliwe. Ale sądzę, że - przynajmniej tych bardziej wrażliwych - dręczą pytania dotyczące biologicznych rodziców, powody oddania do adopcji, zastanawianie się co by było, gdyby...
Kochali mnie czy mnie nienawidzili? Czy mieliśmy szansę być prawdziwą rodziną...? Tęsknią za mną? Jak wyglądali? Czy byłabym tą samą osobą, gdyby to oni mnie wychowali?
To jest przerażające jak wiele jest takich pytań i jakże często pozostają bez odpowiedzi...

Myślę, że sytuacja osoby adoptowanej jest bardziej złozona niż można by to podejrzewać... Wspaniale to oddałaś. To, że tak trudno - bez poznania własnych korzeni - zrozumieć samego siebie.

Gehenn... Pozwolisz, że nie odpowiem na zadane w końcówce fika pytanie (chcociaż ten zabieg szalenie mi się spodobał ). Bo ja zupełnie nie potrafię spojrzeć na te trzy historie pod kątem odpowiedzi na to pytanie właśnie. Ja te opowiadania odbieram jako trzy subtelnie powiązane ze soba, ale jednak odrębne historie, będace niezwykłymi alegoriami, symboalmi, przenośniami... One nie są prawdziwe bądź nieprawdziwe. One są zawieszone gdzieś na granicy prawdziwości i nieprawdziwości i w tym tkwi ich siła.

Pozdrawiam,

Czerwono-Zielona


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarodziejka
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 814
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: lubelszczyzna ^^
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:38, 15 Sie 2010    Temat postu:

Cytat:
Co do fika: tytuł wziął się od gaimanowskiego opowiadania Karmiący i karmieni - jest naprawdę genialne, polecam wam.

Taak, a moja biblioteka ma AŻ jedną książkę tego cudownego pana, czas zrobić napad na księgarnię. xD

Gehenn, moja droga tegoroczne wakacje nie należą do najleniwszych, a wręcz przeciwnie, ale nie żebym miała coś przeciwko temu. Dlatego tak późny mój odzew, ale lepiej późno niż później.

Chase.

Szczęście nigdy nie jest tak po prostu, aby je osiągnąć musimy coś poświęcić, przejść swego rodzaju próbę, być może coś stracić, jednak przede wszystkim podjąć ryzyko, bo beż ryzyka życie traci swoją wartość, a właściwie to nawet go nie ma, ponieważ życie to ryzyko, czyż nie?

Robert zjada truskawki, mimo iż mogą go zabić, a jednak robi to, bo zbyt bardzo kocha Cameron, by nawet nie podjąć próby bycia z nią.

Cytat:
Najgorszym momentem nocy jest jej koniec, kiedy do sypialni wpadają promienie słońca, Chase budzi się w pustym łóżku, wzdycha i powraca do swojej roli w tym świecie. Roli, którą wszyscy znają. Nikt jednak nie wie, kim tak naprawdę jest aktor.

W objęciach Morfeusza każdy w końcu może być sobą, nie ma presji społeczeństwa, potrzeby bycia takim a nie innym, byleby nie być sobą.
Niejako sny są obrazem nas samych, są tworzone przez naszą podświadomość, więc pośrednio bierzemy w nich udział. Właśnie w nocy dochodzi do głosu nasze wnętrze, coś czego nie jesteśmy do końca świadomi. Co za dnia nie jest ważne, ukryte gdzieś głęboko w nas.

House.
I Wilson, który odwiedza go w podświadomości, co noc, tak chciałby żeby było. Każdy wieczór razem z przyjacielem, a może nawet kimś więcej?
Bo w sumie może to, co teraz przeżywamy jest fikcją? A rzeczywistośc przeżywamy właśnie podczas snu? Ale to bardzo, bardzo zagięta realność. Chociaż w sumie, dla House'a właśnie sen był tym lepszym światem, on uznawał go za ważniejszy, przez cały dzień czekał na noc, podczas której będą "razem", w pewien pokręcony, wyimaginowany sposób. Dla Grega to był świat rzeczywisty. Właśnie noc.

Rachel.
Świadomość, że coś jest nieuniknione jest, co najmniej nieprzyjemna. W śnie tworzymy swój własny świat, ten jedyny, idealny, lecz życie nie zawsze okazuje się przyjazne i nam sprzyja, czasem wprost przeciwnie.

Przy tym fragmencie pomyślałam o Cuddy bądź też biologicznej matce stojącej przy łóżeczku, ale potem odkryłam, że tam jest napisane "Przy łóżeczku dziecka widzi siebie." Czyli to ona stoi nad łóżeczkiem i wpatruje się w jej szczęście. Czyżby to było dziecko Rachel, które ona w jakiś sposób straciła? A teraz rozmyśla o tym, jak to by było, gdyby córka dorosła...
I wie też, że nigdy to marzenie się nie spełni. Życie to nie bajka.

Podoba mi się zakończenie i o nawet bardzo. Lubię zwroty w tekście skierowane do czytelników, sprawiają one wrażenie bliższej więzi autora z odbiorcą, ten pierwszy pyta drugiego o zdanie, nic nie nakazuje, a jedynie uprzejmie pyta. Do mnie najbardziej chyba przemawia pierwsza część tekstu, scena z truskawkami jest taka delikatna, ma swój niepowtarzalny urok, ot co.

Pomysł niezwykle udany. Życzę Weny na dalszy rozwój.

Ściskam,
Czarodziejka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuu
Internista
Internista


Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 657
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:42, 16 Sie 2010    Temat postu:

Przyznam się, że żadko zaglądam do tego działu. To co przeczytałam zadziałało na mnie jakoś tak od wnętrza ... Nie, naprawdę jeszcze niewiem czy raczej na poprawę nastroju czy przygnębienie ale coś w języku jakim piszesz jest ujmującego i zachwycającego
Naprawdę masz Talent przez duże T!
Pozdrawiam i wena życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin