Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

The Psychiatric. [9. Spieprzyłeś...]
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 19:18, 02 Kwi 2010    Temat postu:

cóż... aktualnie mam mało czasu, stąd to P. mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się do tego wrócić.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Koralina
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ostrołęka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:39, 05 Kwi 2010    Temat postu:

wracaj, wracaj. to opowiadanie jest PRZECUDOWNE. znajduje się w nim parę drobnych błędów, ale są nieistotne, gdyż fabuła, styl pisania, opisy uczuć są przepiękne.

nie chcę być namolna, ale kiedy znajdziesz chwilę, to napisz coś, bardzo ładnie proszę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:19, 23 Maj 2010    Temat postu:

krótko, ale w końcu się udało...

9. Spieprzyłeś...

Był trochę zdenerwowany. Sam nie wiedział dlaczego. Może dlatego, że nie lubił nigdy sytuacji, których zakończenia nie mógł przewidzieć..?

Siedzenie w gabinecie Nolan’a i oczekiwanie na pierwszą poważną terapię było jedną z takich sytuacji. Spodziewał się pytań, które wytrącą go z równowagi, ale nie był w stanie przewidzieć swojej reakcji i może dlatego wszystko, co działo się dookoła było jeszcze trudniejsze.

Skubał więc nerwowo bandaż na nadgarstkach starając się odzyskać równowagę, gdy do pomieszczenia wszedł lekarz. Zajął miejsce za biurkiem, ale ktoś wciąż stał nad House’m. Gdy spojrzał w górę zamarł.

- Witaj. – rzucił nieśmiało James Wilson.

Gregory przerzucał zmieszane spojrzenie ze swojego lekarza na przyjaciela, który nieoczekiwanie pojawił się w jego przestrzeni. Nolan uśmiechnął się łagodnie. Nie miał pojęcia czy to dobry pomysł, ale chciał aby House miał przy sobie kogoś, kto mógłby mu pomóc poskładać do kupy... życie. Albo na początek chociaż namiastkę życia.

- Doktorze Wilson... – Nolan skinał głową wskazując mu fotel obok House’a.

Gregory patrzył na niego z miną a-niech-cię-..., ale starał się to zignorować. Domyślał, że, że przyprowadzenie Wilsona na początku może być trudne, ale później... Może to przynajmniej pozwoli im nawzajem się zrozumieć.

- Hmmm... Rozumiem, że przyszedłeś razem ze mną uporać się z przeszłością... – spojrzał na Wilsona przelotnie. Potem utkwił wzrok w łagodnym spojrzeniu psychiatry. – Wolałbym żebyś radził sobie z nią gdzieś poza budynkiem szpitala. Na przykład na Florydzie... – rzucił przerzucając wzrok znowu na przyjaciela.

- Doktorze House, rozumiem, że obecność doktora Wilsona może na początku być problematyczna, ale wywiad środowiskowy...

- Mam gdzieś te bzdury! Nie będę wywlekał brudów swojego życia przy kimś, kto jest dla mnie obcym człowiekiem.

Zabolało. I zainteresowanego i tego, który rzucił tę śmiałą uwagę.

- Proszę się uspokoić. I proszę spokojnie usiąść... – dokończył Nolan widząc, że House podrywa się do wyjścia. Teoretycznie mógł zrezygnować z wizyty. To wiązałoby się tylko (lub aż) z pozostaniem w szpitalu dłużej niż było to konieczne.

House spojrzał na Wilsona i zatrzymał się. Jakaś dziwna nić porozumienia zawiązała się między nimi. Najśmieszniejsze w tych kilku sekundach było to, że było to porozumienie zupełnie inne niż wcześniej, inne niż kiedykolwiek.
Zachwiał się i gdyby nie laska upadłby. Na szczęście osunął się tylko na krzesło. Ponownie spojrzał na Nolana. Jego wzrok był stanowczy i wyzywający.

Oboje wiedzieli, że to nie jest najlepszy moment na rozpoczęcie terapii, ale przecież ostatecznie należało się w końcu za to zabrać. Lekarz wskazał więc miejsce przy małym stoliku sprawiającym wrażenie jakby został skonstruowany w innym, przyjemniejszym celu niż gmeranie komuś w mózgu. House spojrzał niechętnie na miejsce tortur. Usiadł na jednym z foteli, Wilson zajął miejsce nieopodal. Nolan natomiast wyjął z szuflady wielki, żółty notes i łagodnie się uśmiechając otworzył nowy rozdział życia diagnosty.

*

- House...

- Zamknij się!

- Doktorze House, proszę się uspokoić...

Stała za drzwiami i nasłuchiwała krzyków. Zdołała wywnioskować, że wszystkie trzy osoby były mocno wzburzone, co więcej, odczuwały coś na kształt chorego podniecenia w związku z odkryciem czegoś, co powinno zostać tajemnicą.

Po chwili drzwi otwarły się z hukiem. Gwałtownie się odsunęła i spojrzała w oczy przerażonego mężczyzny. Wyszedł szybko lekko utykając...

*

Zabili mnie... Ale czym jest wobec tego śmierć... Czy tylko jakimś fanatycznym stanem, kolejnym mitem... Nie... Wiem, co to umrzeć za życia.

Tam i z powrotem. Bolała go noga. Ale musiał chodzić... Musiał robić cokolwiek.

Przecież w takich sytuacjach siada się spokojnie w salonie... Otwiera się wieko fortepianu... Odkręca się butelkę burbonu...

Jeden... Drugi... Trzeci krok.

Chciał, ale nie mógł skupić na niczym myśli. O czym z resztą mógł myśleć w takiej sytuacji..? Został obnażony. Przez przyjaciela, którego nie uważał już za swojego przyjaciela. I przez lekarza. Teraz już wiedział... Stał się ofiarą swojego dzikiego cynizmu. Nie mógłby teraz spojrzeć sobie w oczy. Gdyby zobaczył choć skrawek swojej dawnej, nieokrzesanej ironii... Kim on właściwie był..? Za kogo się uważał...

Czy ratując czyjeś życie, ma się nad nim władzę..? Czy ratując człowieka można zrównać go z błotem, bo darowało się mu drugą szansę..? Czy bycie wybitnym lekarzem daje mi prawo do rzeczy na które nie wolno sobie pozwolić..?

Co to za myśli... Słowa...

Do czego go zmuszono...

- House...

- Odejdź...

Szybko zdobył się na odpowiedź. Krótką, ale w pełni wyrażającą jego najgłębsze pragnienie. Nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać teraz z Wilsonem. Tym bardziej, że... w czasie, gdy on zadawał sobie tak błahe pytania, on we współpracy z Nolanem pewnie już stworzył fantastyczny profil psychologiczny człowieka przetrąconego.

- Greg... Wpuść mnie.

Zero odpowiedzi. Może sobie pójdzie... może da mu święty spokój...

- House... Mogę wejść.

Przecież pokój nie był zamknięty. Nie mógł być... Wilson nie wszedł z grzeczności. Chciał uszanować wolę przyjaciela... Z drugiej jednak strony... Chciał mu pomóc. Za wszelką cenę.

House stał pochylony opierając się o parapet. Nie mógł widzieć jego twarzy. Chyba nawet nie chciał...

- Greg... To wszystko... Wiesz przecież, że to nie twoja wina... – zaczął ostrożnie i najciszej jak mógł.

- Co ty do cholery możesz wiedzieć. – powiedział House nieswoim głosem. Czuł, że te słowa muszą paść, ale nie zadbał o to by były wypowiedziane z należytą siłą. Być może dlatego, że zaczął drżeć, a drżący głos nie byłby dobrą rzeczą w takiej sytuacji.

- Nic. Nic nie wiem. Ale czy ty kiedykolwiek coś mi powiedziałeś? – spytał Wilson retorycznie i jakby z lekkim wyrzutem.

- A czy to by coś zmieniło Jimmy..?

- Może... Może gdybyś powiedział komukolwiek...

- Nie było potrzeby żebym mieszał kogokolwiek w to... W ten koszmar... Ja... – sam nie wiedział co mógłby powiedzieć w takiej sytuacji. Jak mógł mu to wszystko wytłumaczyć.

- A zbieranie cię zalanego z baru nie było mieszaniem się? Nie mieszałeś mnie w tym momencie do swojego życia..? Kiedy sprzątałem twoje żygi..? Kiedy załatwiałem vicodin..? Nie uważasz, że na tym polega przyjaźń..? I nie uważasz, że do tego można od czasu do czasu dołączyć w pakiecie rozmowę na temat głębszy niż pornole..? – Wilson był wściekły i rozżalony.

- Chciałem wpuścić cię do tego, ale... Musiałem mieć nad tym kontrolę.

- Kontrolę nad czym..? Nad naszą zażyłością..? Nawet nad tym do cholery musiałeś mieć kontrolę..? Więc... Każde nasze spotkanie było wyważone i przemyślane..? Każde słowo wypowiedziane z diabelską starannością żebym przypadkiem nie dowiedział się więcej niż powinienem..?

- Jeśli powiem tak, znienawidzisz mnie..?

Spojrzenie głębokich niebieskich oczu miażdżyło serce przyjaciela z siłą jakiej nie można sobie wyobrazić.

- Odpowiem, że... Przykro mi.

Zapadła chwila ciszy.

- Dlaczego..?

- Bo spieprzyłeś nawet to, co wydawało się prawdziwe.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IloveNelo
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 31 Lip 2009
Posty: 986
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Caer a'Muirehen ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:55, 24 Maj 2010    Temat postu:

Po pierwsze: bardzo się cieszę, że wróciłaś

Po drugie: podoba mi się pomysł z Wilsonem.

Przepraszam, nie jestem w stanie napisać nic konstruktywnego.

Podoba mi się, czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, mam nadzieję, że już niedlugo

Wena i pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Inne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin