Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Treasure. [10/?]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:44, 30 Gru 2008    Temat postu:

Any. czy odpowiedź "Ómrę" jest wystarczająca? Aaaaa to mnie naprawdę przeraża. XD

Pół roku to trochę długo, nawet jak na mnie. let's say... 5 months? XD


Foxglove napisał:

Vic, Ty tu robisz takie napięcie, że mi aż lodówka z prądu wysiadła Niechże ten Lucas się stleni i da możliwość szczerej rozmowy chłopakom. Ale też z drugiej strony Lu ma problemy z byciem dyskretnym i odczytywaniem aluzji XD
Dołączam się do czekania z niecierpliwością.


Lu się stara. I już niedługo wkorczy do akcji i... zniknie ze sceny. Na krotko, bo jego plan... nie, nie zdradzajmy supertajnegoiskutecznego planu Lu... po prostu da im pogadać. XD

Dzięki ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vicodin_addict dnia Wto 10:47, 30 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:52, 30 Gru 2008    Temat postu:

Jak Ci dam 5 miesięcy, to się nie pozbierasz!!!!! *drze mordę*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:59, 30 Gru 2008    Temat postu:

Ouchie? *trzęsie się i chowa do szafy*

Dobra, nie chcę ci podpaść. MOże od razu usiądę do pisania, bd szybciej XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:06, 30 Gru 2008    Temat postu:

No! Już! Pisz!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:09, 05 Sty 2009    Temat postu:

Nowa część. Tak, doczekaliście się. Miała być wcześniej, ale mój kochany Greg (komputer) ma focha. Uh, nevermind, ważne, że jest, prawda?

Dedykowane Richie.

N'Joy, then







Weekend zbliżał się ku końcowi.
House nakrył głowę poduszką, udając, że nie słyszy dźwięku budzika w telefonie Lucasa i samego detektywa jęczącego sennym głosem coś w stylu „niejeszczenieprosz”, zanim wstał i wolnym krokiem skierował się w stronę łazienki.
Diagnosta uniósł głowę, szukając wzrokiem zegarka. Było dwadzieścia siedem minut po dziewiątej. Z jednej strony przyjął to jako dobrą wiadomość, z drugiej zaś... cóż, miał coraz mniej czasu, żeby porozmawiać z Wilsonem.

Kiedy udało mu się wreszcie wstać z łóżka i założyć ubranie, które starannie wybrał, łapiąc po prostu to, co pierwsze wpadło mu w ręce, postanowił nie marnować okazji. Miejscem, gdzie najczęściej przebywał James była kuchnia i tam też postanowił na niego czekać.

Kiedy wszedł do pomieszczenia, na stole stały już dwa kubki (w tym jeden czerwony), z których unosił się przyjemny aromat gorącej kawy. Obok na talerzu znajdowały się cztery tosty. House rozejrzał się, po czym sięgnął po czerwony kubek. Kawa była wyborna. Dużo lepsza niż ta, którą robiła Cameron w pracy, pomyślał mężczyzna.


Po śniadaniu razem z Douglasem siedzieli w kuchni. Czekali na resztę. Czekali, aż ktoś się pojawi.

- Czy twój plan przewiduje jeszcze jakieś atrakcje na dzisiaj? – House przerwał milczenie.
- Nie wiem. To zależy, jak rozwinie się sytuacja. – Lucas uśmiechnął się.
- Myślałem, że już wiesz, że nie lubię niespodzianek.
- Wiem. Więc postaraj się, żebym nie musiał wkraczać do akcji.
- Nie chcę ci psuć nastroju, ale na razie twoje wkraczania do akcji wszystko psuło. Masz złe wyczucie chwili.
- Niekoniecznie. Po prostu mam pecha, bo zaczynasz działać, kiedy ja wiem, że potrzebujesz małego wsparcia.
- Wsparcia? Gdybym potrzebował wsparcia, to bym cię zawołał, naprawdę.
- Powiedziałbym teraz „no to zobaczymy”, ale wiem, że jeśli to powiem, to nie będę miał żadnej okazji, żeby doprowadzić mój plan do końca.

Obaj zaczęli się śmiać, gdy do kuchni wkroczył Jimmy, unosząc brew i włączając ekspres do kawy. House zapatrzył się na figurę młodego onkologa. Jeśli potrafił dostrzec coś pod ewidentnie za dużym jasnoniebieskim T-shirtem. Objął oczami całą postać przyjaciela, zatrzymując na chwilę wzrok na jego bokserkach (Cholera, dlaczego on jest w samych bokserkach), po czym odwracając głowę, kiedy zorientował się, że James też na niego patrzy.

- Rodzice wyszli do sklepu. – powiedział tylko krótko, kierując się z powrotem do swojego pokoju.
- Zauważyliśmy. To znaczy, domyśliliśmy się. – odpowiedział House.
- Ach, ok.

House patrzył, jak drzwi zamykają się pod naciskiem ręki onkologa, po czym wstał. Zanim popchnął drzwi, odwrócił się jeszcze do Lucasa:
- I żebym cię nie widział w tej części domu, tak? – powiedział krótko.
- Jasne. – odparł Lucas. – Wyjdę na spacer.

House pokiwał głową i wyszedł z kuchni. Wspiął się po schodach na górę. Pokój Jamesa był otwarty, ale diagnosta nie chciał przekraczać progu nieproszony. Chociaż może nie do końca, bo i tak miał zamiar do tego pokoju wejść. Chciał po prostu uprzedzić Wilsona, że wchodzi. Stanął więc w progu i chrząknął znacząco.
James odwrócił się i spojrzał mu w oczy.

- Czego chcesz, House? – zapytał, może odrobinę zbyt ostro. Wcale nie chciał tak zabrzmieć.
- Chciałem... porozmawiać. – oczy Grega nabrały proszącego wyrazu opuszczonego psiaka. – Mogę wejść?
- A jeśli powiem, że nie, to odejdziesz?
- Jeśli będziesz nalegał. Jeśli naprawdę nie widzisz szansy dla naszej przyjaźni. Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej. Wtedy, owszem, odejdę. – powiedział House, w duchu mając nadzieję, że Jimmy, jego Jimmy, jego najlepszy przyjaciel jednak wierzy w ich przyjaźń i nie pozwoli mu odejść.
- Pakuję się, Greg. Wiesz...
- Mam wrócić później? – House przerwał mu, uśmiechając się lekko.
- To nie tak, że chcę cię nagle wyrzucić ze swojego życia. Nie, nie chcę. I ty, z tego co widzę, też tego nie chcesz. Ale ja potrzebuję czasu. Wiem, że to, że tutaj za mną przyjechałeś... to znaczy, że się nie poddasz. Ale zupełnie niepotrzebnie. Bo znam cię na tyle, żeby wiedzieć, że ty się nie poddajesz. A jeszcze fakt, ze przyjechałeś tutaj z nim, z tym... Lucasem, tak? – House pokiwał głową. – To nie był najlepszy pomysł.
- Czy zmieni coś fakt, że to nie był mój pomysł? – wtrącił starszy mężczyzna.
- Tak. Zmienia bardzo dużo. Z tym, że wcale ci to nie pomaga.
- Więc... – House zawahał się. Nie, to on zasłużył na złość onkologa, on, nie Lucas. – To był mój pomysł. – powiedział i dodal szeptem: - Przepraszam.

Wilson cały czas patrzył na niego. Patrzył na jego ruchu, na jego zachowanie, na jego opuszczoną głowę. Nie mógł spojrzeć mu w oczy, bo tamten wyraźnie tego unikał. James zrobił kilka kroków naprzód, tak, że znalazł się teraz naprzeciwko przyjaciela, bardzo blisko niego.

- Spójrz mi w oczy, House. Proszę, spójrz mi w oczy i powiedz, że to prawda.

Greg spojrzał mu w oczy (były tak blisko, tak bardzo blisko) i powiedział:

- To prawda. – po czym zrobił jeszcze krok to przodu.

Nagle zorientował się, że ich twarze są stanowczo za blisko, ich usta prawie się stykały, ich wargi prawie połączył pocałunek. Ale on o to nie dbał, on chciał tego pocałunku, chciał, żeby Wilson wreszcie zrozumiał, że to co ich łączy... że to coś więcej niż przyjaźń.

Spod półprzymkniętych powiek widział zdezorientowany wzrok Wilsona. Widział, jak przyjaciel, zagubiony, nie wiem, co zrobić. Zdążył lekko musnąć jego wargi swoimi, gdy przyjaciel zrobił gwałtownie krok do tyłu.

- House... co ty...
- Nic, James. Nic, nieważne. – powiedział Greg i wyszedł z pokoju. Gdzie, do jasnej cholery, był Lucas, myślał.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:56, 05 Sty 2009    Temat postu:

AAAA!!! Nareszcie!!

Było dwadzieścia siedem minut po dziewiątej.
Tak, to faktycznie blady świt... ;D
Cholera, dlaczego on jest w samych bokserkach
Czemu on się martwi?! Toż to cute

CZEMU TO SIĘ TAK SKOŃCZYŁO?! JAK MOGŁAŚ?! JESTEŚ ZUA, ZUA, BARDZO ZUA!!!!!!

Mam przeczucie, że teraz też wesoło nie będzie...
Co nie zmienia faktu, że jest pięknie...



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:01, 05 Sty 2009    Temat postu:

anyway napisał:
AAAA!!! Nareszcie!!


No i widzisz, doczekałaś się

Cytat:
Tak, to faktycznie blady świt... ;D


Dla House'a to prawie jak środek nocy XD

Cytat:
Czemu on się martwi?! Toż to cute


Nadal jest w szoku. Bo wreszcie zrozumiał, że Jimmyjest cute. I think so ;3

Cytat:
CZEMU TO SIĘ TAK SKOŃCZYŁO?! JAK MOGŁAŚ?! JESTEŚ ZUA, ZUA, BARDZO ZUA!!!!!!


Wiem, że jestem zua. ;<
Przepraszam. Ale to już siła wyższa XD

Cytat:
Mam przeczucie, że teraz też wesoło nie będzie...
Co nie zmienia faktu, że jest pięknie...



Przeczucia nie zawsze się sprawdzają.
Dziękuję


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:17, 05 Sty 2009    Temat postu:

Jak Ci dam siłę wyższą, to się przez tydzień z podłogi nie zbierzesz!!!!
Było już tak blisko, tak blisko... *rozpacza*
Ty ... ty... ty... aż mi słów zabrakło, no.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:51, 05 Sty 2009    Temat postu:

Wiesz, że twoje groźby są całkiem niezłą motywacją? XD
Mam jednak nadzieję (cień nadziei?), że przed sesją trochę mi odpuścisz.

Aż się boję pomyśleć, co byś mi zrobiła, gdyby było jeszcze bliżej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Foxglove
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Sie 2008
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod biurka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:08, 05 Sty 2009    Temat postu:

Normalnie tego Lucasa to ja bym udusiła. Jak ma się dyskretnie stlenić, to siedzi jak ten kołek. Natomiast jak ma się zjawić i uratować sytuację, to oczywiście biega gdzieś po krzakach. I jak tu normalnie go nie zamordować? XD
Vic, ale teraz namieszałaś. Ja chcę kolejną częęęęęęęść (a jak House poszedł do pokoju Wilsona to byłam cała dzika, że może coś więcej z tego będzie XD Ale może innym razem ;] )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:21, 05 Sty 2009    Temat postu:

Ale nie denerwujcie się na Lu. Ale Lu jest cudowny. No, ale no weźcie *trzyma Lu i nie puszcza*

Hah, wiem, ja lubię mieszać. Dobre mieszanie nie jest złe. Ale to się wszystko kiedyś odkręci. Chyba. Bo nie obiecuję XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:31, 05 Sty 2009    Temat postu:

Mhoczny plan Lucasa w aaakcjii!!! XD Ja wiem, ja WIEM, że on to wszystko zaplanował! Lu, trzecia miłości mojego życia, jak ja cię uwielbiam! XD Poza tym, Lu jest mój! *przytula do piersi bujnej i dziewiczej*

Łaaa, vic, to była jedna z lepszych części. Dialogi wciąż mają błędy, ale... Mhm. Gubi się to trochę w akcji. Nawiasiki! Kocham nawiasiki! I kocham Lucasa, który ZAWSZE wie, kidy i gdzie być. No i chłopców, zestresowanego Wilsona, House'a kłamiącego prawdą i mówiącego prawdę kłamstwami. Squee!

Ładnie, ładnie. (Tylko błędy popoprawiaj. Nadmiar kropek w nieodpowiednich miejscach, jak tu:
Cytat:
Jasne. – odparł Lucas

albo brak dużych liter:
Cytat:
- Chciałem... porozmawiać. – oczy Grega
)
Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:12, 08 Lut 2009    Temat postu:

wreszcie przepisalam. Nie jest to dlugie, ale widząc takie zakończenie, naprawdę nie moglam się powstrzymać. *chowa się przed Any* Następmny part będzie dłuższy, I'll do my best.

A narazie, witajcie znów ;]


________________________




- Jesteś idiotą! – to były pierwsze słowa wypowiedziane do Lucasa, który wszedł do pokoju, zastając diagnostę, pośpiesznie zapełniającego plecak.
- Pakujesz się? – młodszy mężczyzna zignorował pierwszą wypowiedź House’a. – Dlaczego?
- Dlatego, że znowu wszystko zepsułeś.
- Przecież tylko cię słuchałem. Sam powiedziałeś, żebym trzymał się z daleka, kiedy będziesz rozmawiał z Wilsonem – zawahał się. – Coś się stało? Coś się ruszyło, tak?
- Tak. Ruszyło się. Zaczęło się cofać. A teraz my się stąd ruszamy – złapał plecak, oparł się na lasce i kazał mu się pakować.

Lucas sięgnął po swoje rzeczy i zaczął upychać je do torby. Uśmiechał się lekko, dowiedziawszy się, że wszystko układa się znakomicie. Nawet, jeśli on sam niewiele miał do roboty.

Chociaż nie. Ktoś to wszystko musiał przecież zaplanować.

Doliczę sobie do rachunku, pomyślał detektyw, a jego twarz rozjaśnił odrobinę szerszy uśmiech.


W szpitalu nic się nie zmieniło. Takie było stwierdzenie Grega, kiedy w poniedziałek, jak zwykle spóźniony, przekroczył próg budynku. Potwierdzeniem tego faktu była Cuddy, spiesząca do niego korytarzem z plikiem bliżej nieokreślonych dokumentów.

Diagnosta wiedział, że jej nie ucieknie, więc po prostu stał w miejscu, czekając na rozwój wydarzeń i uśmiechając się na myśl o tym, jak duży dekolt ma tego dnia jego szefowa.

- House! – krzyknęła.
- Nie krzycz. Przecież na ciebie czekam – odpowiedział jej, usmiechając się i zniżając wzrok do najbardziej, przynajmniej według niego, interesującej jej części.
- Przestań gapić się na mój biust – warknęła, podchodząc. – I wyjaśnij mi, co to ma znaczyć?
- Nie mogę się na niego nie patrzeć, jeśli go eksponujesz. Co odbieram jako znak, że chcesz, żebym się na niego patrzył. Nie potrafię ci też wyjaśnić o co chodzi, jeśli wciąż będziesz mi machać przed oczami stosem kartek. Jak mam wiedzieć o co chodzi, skoro nawet nie mogę ich zobaczyć?
- Nie wiesz, o co chodzi? To ja ci powiem – Cuddy wyraźnie traciła cierpliwość. – Chodzi o historie chorób pacjentów. Mam tutaj stos takich kartek, na każdej jest napisane tylko ostatnie stadium choroby. Nie ma nic wcześniej, nie ma leczenia, nie ma leków, jest tylko rozwiązanie zagadki.
- Ah, o to chodzi – diagnosta wzruszył ramionami. – Cameron nie miała czasu, żeby się tym zająć, a ty nalegałaś, więc zrobiłem to sam. Chyba nie myślisz, że tak ważne zadanie powierzyłbym Foremanowi lub Chase’owi?
- Na to właśnie liczyłam. Wiesz, co możesz sobie z tym zrobić? Wytapetuj sobie salon – powiedziała, wciskając mu papiery w ręce. – Za tydzień chcę mieć na biurku to samo, tylko wykonane rzetelnie. I nie wiem, jak to zrobisz…
- NIE LUBIĘ CIĘ! – przerwał jej głośno, upewniając się, że usłyszy go jak najwięcej osób.
Cuddy spojrzała na niego i wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się i odeszła w stronę gabinetu, wiedząc, że kontynuowanie z nim rozmowy i tak nie ma sensu.

House wkroczył do gabinetu, zadowolony z faktu, że jedyny bliższy kontakt na razie miał tylko z Cuddy. Pod żadnym pozorem nie chciał widzieć Wilsona. Nie po tym, co się prawie wydarzyło, nie po tym, do czego sam doprowadził.

To go przerażalo. Przerażało na tyle mocno, że gotowy był sam zapłacić za lunch.


James siedział w swoim gabinecie. Właśnie pożegnał pacjenta dobrze znanymi już słowami „wszystko będzie dobrze, robimy co w naszej mocy”. Ale myślami był zupełnie gdzie indziej. Myślami wciąż wracał do tamtego momentu… Czy to możliwe, żeby on… cholera jasna, myślał, coraz bardziej przerażony reakcjami własnego organizmu na jakąkolwiek wzmiankę o diagnoście.

Przecież jeszcze tak niedawno.. najpierw chciał się od niego odizolować, później chciał go odzyskać, zazdrosny o Lucasa. A teraz? Teraz sam już nie wiedzial, czego chciał. Nie potrafił tego jednoznacznie stwierdzić.

Długo myślał nad tym, co powinien zrobić. Może nie był to najodpowiedniejszy moment ze względu na miejsce. I na to, że House nie będzie tego chciał. Ale James już podjął decyzję. Wstał i, z duszą na ramieniu, wyszedł z gabinetu. Skierował się w lewo, w stronę miejsca pracy przyjaciela.

- James? – uslyszał po chwili.

Cholera. Cholera jasna.
- Tak? – odpowiedział i odwrócił się na dźwięk głosu swojej przełożonej.

Kobieta podeszła do niego. W jej oczach dojrzał troskę.

- James? Eeee… jak tam? – zapytała.

- Wszystko w porządku – odpowiedział z wymuszonym uśmiechem.
Idź sobie. Nie mów do mnie.

- To… dobrze. A…

- Cuddy… - przerwał jej. – Przepraszam, ja... Trochę się spieszę.

Popatrzyła na niego badawczo i pokiwala głową. Wiedziala. Cholera jasna, wiedziała, że to ma coś wspólnego z House’em. Czemu wszyscy zawsze wiedzieli. Wszyscy zdawali się mu sugerować, że House był dla niego wszystkim, że to właśnie z nim wszystko robił, że to z nim zawsze był.

Cudownie, pomyślal, patrząc jak odchodzi w przeciwnym kierunku, kiedy już zapewnił ją, że oddzwoni. Po prostu cudownie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vicodin_addict dnia Pon 16:02, 09 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 8:19, 09 Lut 2009    Temat postu:

Vic napisał:
*chowa się przed Any*

Vic, Ty paskudne stworzenie, co to ma znaczyć?
*z groźną miną idzie czytać*

- Jesteś idiotą!
Uwielbiam takie kwestie.

Uśmiechał się lekko, dowiedziawszy się, że wszystko układa się znakomicie.
Hej, hej, Lu, coś mi się przestajesz podobać...

Co odbieram jako znak, że chcesz, żebym się na niego patrzył.
Aaaaaa! Nobel dla House'a!

Mam tutaj stos takich kartek, na każdej pisze tylko ostatnie stadium choroby. Nie ma nic wcześniej, nie ma leczenia, nie ma leków, jest tylko rozwiązanie zagadki.

Uwielbiam gościa!! Po co pisać wcześniejsze objawy skoro najważniejsze, iż problem został rozwiązany?

A teraz? Teraz sam już nie wiedzial, czego chciał.
Łał, on tego nie wie, ale ja - owszem.

- James? Eeee… jak tam? – zapytała.
*załamała się*
Tak. To jest pytanie bardzo odpowiednie dla wieku rozmawiających. Cuddy, gdybyś nie wiedziała, to tak wita się z koleżankami moja 11-letnia siostra!

Idź sobie. Nie mów do mnie.
Mądry człowiek.

Po prostu cudownie.
Włąśnie tak mogę ocenić tę część. Bałam się czegoś gorszego, ale jak na razie widzę tylko niepewność. Niepewność, z której, mam nadzieję, już niedługo rozwinie się coś mocniejszego.

Love it.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:10, 09 Lut 2009    Temat postu:

Cytat:
Vic, Ty paskudne stworzenie, co to ma znaczyć?
*z groźną miną idzie czytać*


Bo... bo... bo ja naprawdę chciałam, zeby to bylo dłuższe i nie chciałam zostać zabita (albo żebyś zabiła Chuckoladkę) tylko dlatego, że nie mogłam się powstrzymać przed zakończeniem w takim momencie XD *tłumaczy się nieudolnie*

Cytat:
Uwielbiam takie kwestie.


Ja teeeeż >

Cytat:
Aaaaaa! Nobel dla House'a!


Nobel? Ooooniewiemcopowiedzieć. XD

Cytat:

Uwielbiam gościa!! Po co pisać wcześniejsze objawy skoro najważniejsze, iż problem został rozwiązany?


Prawda? Krótko i konkretnie ;> Ja nie wiem, czego Cuddy się czepia

Cytat:
Łał, on tego nie wie, ale ja - owszem.


Przydaloby mu się uświadomienie ;>

Cytat:
*załamała się*
Tak. To jest pytanie bardzo odpowiednie dla wieku rozmawiających. Cuddy, gdybyś nie wiedziała, to tak wita się z koleżankami moja 11-letnia siostra!


LOL *wybuchęła śmiechem*
Zadziwia mnie fakt, że moich fikach Cuddy zawsze traktuje Wilsona jak nieszczęśliwe dziecko. Nie wiem, czemu ja to robie *head!desk*

Cytat:
Mądry człowiek.


*nods*

Cytat:
Włąśnie tak mogę ocenić tę część. Bałam się czegoś gorszego, ale jak na razie widzę tylko niepewność. Niepewność, z której, mam nadzieję, już niedługo rozwinie się coś mocniejszego.


*gwiżdże*
Dziękuję bardzo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:24, 09 Lut 2009    Temat postu:

Nie masz za co dziękować. (Czy ja się przypadkiem nie powtarzam?)

Piękniepiękniepięknie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:22, 14 Lut 2009    Temat postu:

Uwaga, pobiłam rekord. Chyba. Właśnie wstawiam nową część. Ale no bo to V-day, wypadałoby dostarczyć wam prezent w postaci... małego love!hilsonka

No nic, hope you enjoy ;3




__________________________________




- House?

Odpowiedziala mu cisza.

- House? – James ponowił pytanie, licząc na cud.
- Co?

No, brawo, pomyślał Wilson, mamy pierwszy sukces.

- Chciałbym porozmawiać.
- Cały czas rozmawiasz. W zasadzie to nawet rozmawiaMY – diagnosta zaakcentował ostatnią sylabę. – Bo przecież ci odpowiadam.
- House, ale…
- Jak chcesz, to możesz nawet sobie wyobrazić, że naprawdę cię słucham. Bo zaraz założę sluchawki, więc wyobraźnia będzie ci rzeczywiście potrzebna.

James popatrzył na niego. Naprawdę nie chciał, żeby tak wyszło, ale nie dostrzegł w nim osoby, którą widział do tej pory, nie dostrzegł osoby, za jaką do tej pory go miał. Po raz pierwszy dostrzegł w House’ie osobę, którą można kochać, osobę, którą ON kochał.

Oczy diagnosty uniosly się znad wyników badań najnowszego pacjenta i zatrzymały na postaci onkologa. To, do działo się z młodszym mężczyzną było równie, jeśli nawet nie bardziej, interesujące.

- Chciałeś coś? – zapytał.
- No… tak. Porozmawiać.
- Więc może wykrztuś to z siebie wreszcie, zanim skończę dyżur i będę musiał cię opuścić.
- Chodzi o to... No wiesz, o to, co się stało.

Oczy starszego mężczyzny nabrały tego charakterystycznego blasku zainteresowania.

- A coś się stało? – zapytał, unosząc brwi.
- No, tak. Chyba tak – James był wyraźnie rozkojarzony. – Tak to odebrałem. Jako zmianę, jako krok do przodu w naszych… - zawahał się. – W naszych stosunkach.
- Stosunkach? Czekaj, jakich stosunkach? Bo, wybacz, ale nie przypominam sobie, żebym z tobą spał. Kiedykolwiek.
- Nie, nie w tym sensie. Ale musisz przyznać, że coś się ruszyło, że to… Że idzie do przodu.
- Niech sobie idzie. Ty się cofnij. Cofnij się do drzwi, odwróć i otocz się garstką umierających pacjentów. Odrobina łez powinna ostudzić twój zapał.

James był naprawdę bliski zrobienia tego. Naprawdę chciał po prostu wyjść. Po latach spedzonych z Gregiem wiedział, kiedy się wycofać, kiedy po prostu dać sobie spokój. Zrobił już krok do tyłu, ale zreflektował się i naprawił to dwoma krokami do przodu.

- Nie.
- Co?
- Powiedziałem, że nie.

Podszedł do House’a i pochylił się nad nim tak, że stykali się czołami.

Oboje czuli to charakterystyczne ciepło, przenikające ich ciała, tą atmosferę bycia tak blisko, a jednocześnie daleko. Patrzyli sobie głęboko w oczy, przysuwając swoje usta coraz bliżej, aż w końcu stykali się wargami.

House zupełnie zapomniał o tym, gdzie się znajdują i oparł dłonie na ramionach Jimmy’ego. Ten początkowo zdumiony, otworzył szeroko oczy, ale nie przerwał pocałunku. Nie, nie teraz, kiedy wreszcie mógł poczuć slodki smak ust przyjaciela, a kto wie, czy nie kochanka. Już niedługo.

- Czekaj, co my właściwie robimy? – House odsunął się od niego gwałtownie.
- Chyba się właśnie… całowaliśmy – usłyszał w odpowiedzi.
- No brawo, co za perfekcyjna odpowiedź. Skąd wiedziałeś, Watsonie? Czyżbyś znalazł gdzieś poszlakę?

James, znów zdezorientowany, nie potrafił zdobyć się na odpowiedź.

- Oczywiście, nie żeby mi się nie podobało – diagnosta uśmiechnął się łobuzersko. – Chciałem tylko zasugerować, że moje mieszkanie byłoby chyba odpowiedniejszym miejscem.
- House, czy ty właśnie...
- Zapraszam cię do siebie na szybki, niezobowiązujący numerek .
- CO?
- Żartowałem. Tak, zapraszam cię do siebie. Chyba powinnismy porozmawiać, zanim rozpoczniemy życie w tym… - westchnął ciężko. – Związku.


Kiedy uslyszał pukanie do drzwi swojego mieszkania, bez zbędnych pytań po prostu je otworzył i już na progu powitał swojego kochanak głębokim pocałunkiem, jednocześnie wciągając go do środka, jakby chciał go ukryć przed wścibskim wzrokiem sąsiadów.

Obojgu jakimś cudem udało się dotrzeć do kanapy w salonie, na ktorą opadli ciężko, wiedząc, że i tak nie będą na niej spać. Nie, nie dzisiaj, dzisiaj House przygotował dodatkową poduszkę na swoim łóżku.

- House! – Jimmy z trudem oderwał się od niego. – Mieliśmy porozmawiać.
- Nie sądzisz, że to jest dużo lepsze, niż rozmowa? I tak wiele wyjaśnia.
- Tak, jak się spodziewałem… - mruknął młodszy męczyzna, wciąż umiejętnie unikając bliższego kontaktu z ustami diagnosty. – Ale to ty chciałeś porozmawiać. I chyba naprawdę powinniśmy…
- Wszystko potrafisz zepsuć. – Greg zrobił obrażoną minę i przesunął się na drugi koniec kanapy.

Jimmy ostrożnie przysunął się do niego i wyciągnął ramię, żeby go objąć.

- Idź sobie – usłyszał tylko, doskonale zdając sobie sprawę, że Greg się z nim droczy. Postanowił podjąć potyczkę słowną.
- Dobrze, ale nie proś mnie poźniej, żebym wrócił.
- Nie będę.
- Jesteś pewien, że tego chcesz?
- Oczywiście, że tak. Pójdziesz sobie?
- I nie będziesz tego żalował? Ani dzwonił za dwadzieścia minut, zebym wrócił?
- Chciałbyś. Czy ty myślisz, że nie mam do kogo dzwonić?
- Szczerze… tak właśnie myślałem.
- Wciąż zapominasz o Cameron. Ona cały czas martwi się o moją skromną – w tym momencie Wilson nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. – osobę – House rzucił mu pełne wyrzutu spojrzenie.
- Prze… przepraszam. Nie mogłem się powstrzymać – James zakrywał sobie usta dłonią.
- Jeśli zaraz nie przestaniesz, to nie wpuszczę cię do łózka.
- Tak. Bo na pewno nie poradzę sobie z mężczyzną o lasce i pod wpływem vicodinu…
- Nie, jeśli zdecyduje, że zasłuzyłeś na uderzenie laską.
- Byłbyś do tego zdolny?
- Jeszcze nie wiem – House zostanowił się. – Ale są sposoby, by nade mną zapanować. Na tyle, na ile pozwolę, oczywiście – dodał po chwili.

James spojrzał w jego oczy i po chwili znów całowali się, zapominając o całym świecie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vicodin_addict dnia Sob 22:35, 14 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:57, 15 Lut 2009    Temat postu:

Ach, ach, ach, jest już nowa część!!
*tańczy indiański taniec radości*

Cytat:
W zasadzie to nawet rozmawiaMY – diagnosta zaakcentował ostatnią sylabę.– Bo przecież ci odpowiadam.

Czy ja już mówiłam, że go kocham?

Cytat:
Bo zaraz założę sluchawki, więc wyobraźnia będzie ci rzeczywiście potrzebna.

Vic, jesteś niesamowita!Jakby słyszała House'a.

Cytat:
Po raz pierwszy dostrzegł w House’ie osobę, którą można kochać, osobę, którą ON kochał.

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wreszcie, wreszcie!!!!!
...
Hm. No tak. Uspokójmy się.

Cytat:
Bo, wybacz, ale nie przypominam sobie, żebym z tobą spał. Kiedykolwiek.

House, skleroza cię chyba dopada... Zresztą, trudno się dziwić, masz już swoje lata...

Cytat:
Oboje czuli to charakterystyczne ciepło, przenikające ich ciała, tą atmosferę bycia tak blisko, a jednocześnie daleko.


Nic więcej.

Cytat:
- Chyba się właśnie… całowaliśmy – usłyszał w odpowiedzi.

Zawsze uwielbiałam tę jego bystrość!

Cytat:
Chyba powinnismy porozmawiać, zanim rozpoczniemy życie w tym… - westchnął ciężko. – Związku.

Tak, Greg, wiemy, że życie w związku to dla ciebie coś niewyobrażalnie trudnego, ale zastanów się, w końcu tu chodzi o Wilsona...

Cytat:
Chciałbyś. Czy ty myślisz, że nie mam do kogo dzwonić?
- Szczerze… tak właśnie myślałem.

*leży i kwiczy*

Cytat:
James spojrzał w jego oczy i po chwili znów całowali się, zapominając o całym świecie

Aaaaaaach....

Vic, i co ja mogę powiedzieć po takiej części? Chyba nie powiem nic. Zatkało mnie.
Było przeniesamowicierewelacyjniewspanialecudownieboskopięknieromantycznie.

Kocham.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:33, 15 Lut 2009    Temat postu:

anyway napisał:
Ach, ach, ach, jest już nowa część!!
*tańczy indiański taniec radości*


*patrzy niepewnie*
*sięga po telefon*
Psychiatrist ward, good morning... XD
...
joke, 'course

Cytat:
Czy ja już mówiłam, że go kocham?


Coś chyba kiedyś wpominałaś
ale dziękuję

Cytat:
Vic, jesteś niesamowita!Jakby słyszała House'a.


*bow*
Dziękuję, dziękuję. Polecam się na przyszłość ;3

Cytat:
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Wreszcie, wreszcie!!!!!
...
Hm. No tak. Uspokójmy się.


You are so predictable, dude!
Ale to pewne dlatego, że moja rekacja na coś takiego byłaby podobna

Cytat:
Zawsze uwielbiałam tę jego bystrość!


Haha, ja tez, ja teeeż!

Cytat:
*leży i kwiczy*


Podnosi Any i otrzepuje


Cytat:
i co ja mogę powiedzieć po takiej części? Chyba nie powiem nic. Zatkało mnie.
Było przeniesamowicierewelacyjniewspanialecudownieboskopięknieromantycznie.

Kocham.


Awh, dziękuję ci bardzobardzo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin