Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Treasure. [10/?]
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:17, 27 Paź 2008    Temat postu: Treasure. [10/?]

Kategoria: love


Zweryfikowane przez vicodin_addict

Hah. Tak. Nowe dzieło by vic Słucham stanowczo za dużo muzyki, co skutkuje zbyt wieloma pomysłami na nowe fiki, co z kolei przekłada sie na zarzucanie Horum moją "twórczością". Ale koniec tego wstępu, mam nadzieję, że bd się dobrze czytało.

Inspiratio: Aerosmith - I don't want to miss a thing.
Dedication: Katty B. Bo Lucas znów. Anyway i Poziomka - Bo Jimmy potrzebuje wsparcia. Ceone - bo mamy podobny gust muzyczny (a przynajmniej tak nam się wydaje )





James był zmęczony. Zmęczony bezczynnością, zmęczony siedzeniem w domu i wpatrywaniem się w przestrzeń czterech ścian. Nie chciał tak więcej siedzieć, potrzebował zajęcia, musiał się czymś zająć, żeby nie zwariować. Zbyt dużo czasu spędził, próbując sobie wszystko poukładać, zbyt długo czekał, aż ból minie. Wydawało mu się, że jest już gotowy na powrót do pracy. Tęsknił. Tęsknił za ludźmi, których tam spotykał, którzy się o niego martwili. Ale przede wszystkim tęsknił za House’em.
Zrozumiał w końcu, że obwinianie go ... że był w błędzie, myśląc, że najbliższy mu człowiek miał coś wspólnego ze śmiercią jego dziewczyny. Chciał wrócić do pracy. Spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że jest mu przykro. Tak bardzo chciał cofnąć czas. Zdawał sobie sprawę, że naprawienie tego, co było kiedyś, będzie trudne. Miał tylko nadzieję, że w końcu mu się uda.

- James! Wreszcie wróciłeś. Jak się czujesz? – Cuddy powitała go w hall’u wejściowym.
- Cześć, wszystko w porządku, a u ciebie? U was?
- Jak widzisz. Szpital ciągle stoi ...
- Więc House musiał się uspokoić, tak? – James uśmiechnął się.
- Taak ... – Cuddy pokiwała głową. – Był aż za spokojny. Zupełnie jak nie on.

Wilson popatrzył na nią. W jej oczach szkliła się nadzieja. Czyżby i jej zależało na tym, aby naprawić przyjaźń obu lekarzy. Rzucił krótkie „do zobaczenia później” i ruszył w stronę skrzydła, w którym znajdował się jego gabinet. Jego i, zaraz obok, House’a. Miał zamiar najpierw zostawić u siebie płaszcz i teczkę, a następnie przywitać się z lekarzami na oddziale diagnostyki. Tak dawno ich nie widział, Cameron i Chase’a, którzy znów byli razem, Foreman’a, który zwykle najlepiej panował nad House’em i samego House’a.

Kiedy jednak mijał gabinet diagnosty, zauważył w nim kogoś jeszcze. Jakiś facet odbijał piłkę o ścianę. Obok niego, oparty o biurko stał Greg. Rozmawiali, śmiali się. James poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Czyżby jego House znalazł sobie nowego kumpla? Czyżby jednak potrafił otworzyć się przed nowym człowiekiem, potrafił rozmawiać z nim od tak, po prostu, zupełnie swobodnie? Onkolog minął szybko gabinet starszego mężczyzny. Opuścił głowę, nie chciał tam nawet zerkać. Szybkim krokiem wpadł do swojego gabinetu i usiadł na sofie. Na sofie, na której zawsze siadał House. Wróciły do niego wspomnienia, dni, spędzane na żartach, na udawanej złości na diagnostę, bo przecież James nie umiał się na niego złościć. Onkolog zdawał sobie doskonale sprawę, że to jego wina, że to on zostawił House’a, biorąc dwa miesiące urlopu, nie chcąc widzieć nikogo, nie chcąc rozmawiać. A mimo to czuł zazdrość. To uczucie oplatało jego serce, zakorzeniało się w nim na samą myśl o tamtym facecie, z którym starszy lekarz tak przyjemnie spędzał czas. I pozwolił mu podrzucać piłkę, pomyślał Wilson z wyrzutem. Pozwolił, chociaż nawet kaczuszki nie mogły jej dotykać. James postawił sobie nowy cel. Odzyskać House’a. Postarać się, aby każdy następny moment, jaki z nim spędzi był lepszy od poprzedniego, aby wszystko było idealne.


House i Lucas siedzieli w gabinecie diagnosty. Śmiali się, żartowali, rozmawiali. House potrzebował kogoś takiego. Potrzebował kogoś, kto pozwloił mu zapomineć o tym, co stracił. Lucas okazał się dobrym materiałem na kumpla, mimo że Greg wciąż wracał myślami do swojego przyjaciela, do onkologa, którego długo nie będzie dane mu zapomnieć. Detektyw potrafił go zastąpić, owszem, może i był irytujący, może i potrafił zdenerwować, ale był też inteligentny. Bardzo inteligentny. Do tego potrafił być bardzo powaźny.

- Co myślisz o małym wieczorku muzycznym? Dzisiaj. U mnie. – zaproponował House.
- Myślisz, ze sąsiedzi nie mają jeszcze dość?
- Sąsiedzi? Czy naprawdę myślisz, że przejmuje się obcymi ludźmi, którzy nie wiedzą, co jest dobrego w muzyce? – obaj zaczęli się śmiać. Lucas był dopiero trzecią, po Wilson’ie i mamie, osobą, przy której House uśmiechał się naprawdę często.

Za drzwiami ktoś przeszedł szybkim krokiem. House był prawie pewien, że rozpoznaje tą postać. Mógłby przysiąc, że so swojego gabinetu właśnie przyszedł Wilson. Miał ochotę wstać i pójść tam, sprawdzić, czy miał rację. Tak bardzo chciał go zobaczyć, tak dawno go tu nie było.

- Idź do niego. – powiedział Lucas, odbijając piłkę o ścianę.
- Do ... – House spojrzał na niego. – Skąd wiesz, że chcę gdzieś iść?
- To był Wilson, każdy by się zorientował, chociażby po tym, jak na niego patrzysz.
- Skąd wiesz, jak patrzę na Wilson’a. Patrzę na niego jak na każdego innego człowieka.
- Nie, widzę, że ci go brakuje. Powinieneś z nim porozmawiać. Obaj powinniście.
- Na razie powinienem iść na lunch. Jeśli zaraz się stąd nie ruszymy, na pewno napatoczymy się na Cuddy, próbującą zagonić mnie do kliniki. – wstali i wyszli z gabinetu. House powstrzymał się od zerknięcia na znajome drzwi. Nie chciał pokazać Douglas’owi, jak bardzo mu zależy na osobie, która się za nimi znajdowała.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vicodin_addict dnia Nie 13:31, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:35, 27 Paź 2008    Temat postu:

*wzruszyła się*
ej, smutno mi , ma ktoś budyń ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:31, 27 Paź 2008    Temat postu:

ceone napisał:
*wzruszyła się*
ej, smutno mi , ma ktoś budyń ?


Awh *daje budyń*
Dziękuje


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:45, 27 Paź 2008    Temat postu:

jest miękki jak aksamit

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 23:36, 27 Paź 2008    Temat postu:

Lubię Lucasa. Jest taki sympatyczny i milutki xD
Bardzo ładny obrazek z Lucasem i House'em. I ten wieczorek muzyczny! Uwielbiam ich wieczorki muzyczne xD. A sąsiedzi powinni się cieszyć, że mają okazję trochę poobcować z House'owo-Lucasową muzyką. Ja bym chciała .

vic napisał:
- To był Wilson, każdy by się zorientował, chociażby po tym, jak na niego patrzysz.
Taak, z miłością i pożądaniem

vic napisał:
I pozwolił mu podrzucać piłkę, pomyślał Wilson z wyrzutem.
Piłka wyznacznikiem stopnia przyjaźni! Iiiiiii! *wypowiedziała się elokwentnie*

(Można by tylko poprawić miejscami zapis dialogów i jakieś literówki ).

ceone napisał:
ej, smutno mi , ma ktoś budyń ?
Jak powszechnie wiadomo, budyń przepędza wszelkie smutki! xD
mari


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 7:10, 28 Paź 2008    Temat postu:

Ła!! Dostrzegłam siebie w dedykacji!!! Dziękuję
*drepcze czytać*

Ładnie. Bardzo ładnie.
Lubię PI, fajnie, że nie chce odebrać House'a Wilsonowi.

Kiedy planujesz następną część?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karola
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lublin
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:15, 28 Paź 2008    Temat postu:

Bardzo mi sie podoba, zwlaszcza opis emocji

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:36, 28 Paź 2008    Temat postu:

Literówki, trochę tego jest. Ale oprócz tego... LUUUUCAAAS! *serce* *trzecia miłość jej życia* Cudownie, że Lucas się pojawia. Cudownie, że kumpluje się z House'm, cudownie, że Wilson jest zazdrosny, zasłużył sobie. Szkoda tylko, że od samego początku wiadomo, że House woli Wilsona, wolałabym, żeby to takie niepewne było, żeby Jimmy się namęczył nad przebiciem Lucasa. O, i piłka! Wilson nie odbija piłki, a Lucas tak! *wdzi, co chce widzieć* Cudne, więcej Lucasa!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:48, 30 Paź 2008    Temat postu:

Hip hip hooray, new part. No dobra, nieważne, przepraszam, że nie odpisywałam na komentarze, mam za wolnego neta ;< Mam nadzieję, że nju part bd dobrą alternatywą dla braku odpowiedzi ... czy coś Pozdrawiam i miłego czytania







- Widzieliście, Wilson wrócił. – zaczęła rozmowę Cameron.
- No, nareszcie. Może House będzie przyjemniejszy. – odparł Chase.
- Daj spokój, on potrzebował tych dwóch miesięcy, musiał dojść do siebie. – dziewczyna broniła onkologa.
- A House i tak nie będzie przyjemniejszy. To nie w jego stylu. – wtrącił się Foreman. – Czy wy kiedyś wdzieliście miłego House’a?
- Dlaczego wy się go tak czepiacie?
- Bo on się czepia nas. – powiedział Chase, patrząc w stronę drzwi, które właśnie otworzyły się pod wpływem nacisku dłoni diagnosty.
- Dzień dobry, kaczątka, co nowego? – przywitał się. Cameron uśmiechnęła się znacząco w stronę kolegów, co Greg uznał za niewarte uwagi.

Cała czwórka zajęła się diagnozowaniem kolejnego nudnego przypadku. Chłopak, 19 lat, zawroty głowy i problemy z sercem. Toksykologia czysta. Rezonans też. Po krótkim differential House wyszedł z gabinetu zostawiając kaczątka z przeforsowanym własnym pomysłem neurosis i zestawem badań do wykonania. On sam tymczasem czekał za rogiem korytarza, aż James opuści gabinet. Chciał go zobaczyć, chciał wiedzieć, w jakim młodszy mężczyzna jest stanie, czy będzie mógł z nim porozmawiać. Stał oparty o ladę z czerwonym lizakiem w dloni, gdy nagle poczuł na ramieniu czyjąś dłoń.

- Wreszcie cię znalazłam. – powiedziała Cuddy, stając naprzeciwko niego.
- Nie oddam lizaka. Powiedziałaś, że mogę je brać. Mamooo! – House zrobił minę pod tytułem przecież-byłem-grzecznym-chłopcem i próbował ją wyminąć.
- Daj spokój nie rób scen i ... – zaczęła, ale mężczyzna przerwał jej, pokazując język. – I może bądź dojrzały. Pacjenci czekają.
- Pacjenci? O ile dobrze pamiętam, mam tylko jednego. Jeśli Cameron przyjęła każdego potrzebującego, to może czuć się zwolniona.
- Pacjenci w klinice, House. Musisz pracować w klinice.
- Ale przecież byłem grzeczny! Daj spokój, nie możesz mnie karać za to, że nie zrobiłem nic nielegalnego. Wręcz przeciwnie, powinnaś mnie pochwalić.

Cuddy popatrzyła na niego groźnie. Nie zamierzała się poddać, wyśle House’a do kliniki, nieważne, jak by się przed tym bronił. House przewrócił oczami i ruszył w stronę kliniki z Lisą, idącą tuż za nim.

- Nie musisz iść ze mną. Przecież nie zabłodzę.
- Wręcz przeciwnie, wydaje mi się to konieczne.
- Dlaczego? Przecież nie mam zamiaru wymigiwać się od obowiązków.
- Wcale w to nie wątpie. Na pewno zupełnie przypadkiem znalazłbyś się zaraz w sali pacjenta w śpiączce lub w gabinecie Wilson’a.
- Nie jesteś na bieżąco. Mam lepsze miejsce. Nigdy byś mnie tam nie znalazła. – uśmiechnął się. Ona odwzajemniła uśmiech i wskazała na drzwi pierwszego pokoju, dając do zrozumienia, że pacjent już czeka. No cóż, pomyślał diagnosta, dziesięć minut zabawy i jestem wolny.


- Tak, to naprawdę nieprawdopodobne, ale wygląda na to, że nowotwór ustępuje. – onkolog pokiwał głową i uśmiechnął się do pacjentki.
- Czy to znaczy... czy to... będę zdrowa? – w jej oczach pojawiły się łzy.
- Tak, ale proszę nie ignorować nowotworu. Mam nadzieję, że nie będzie nawrotu, ale to rak, nigdy nie wiadomo.
- Oh... ja... dziękuję...
- Nie ma za co, to dobra wiadomość również dla mnie. – zarumienił się lekko, gdy kobieta, wciąż łkając, wstała i przytuliła się do niego. Nie wiedziała, czy robi dobrze, ale po prostu nie mogła się powstrzymać, po tym, jak dawano jej maksymalnie pół roku życia, nagle ktoś wrócił jej nadzieję. Odsunęła się od niego i, spojrzawszy w jego czekoladowe oczy, wyszeptała „dziękuję”. Wyszła z gabinetu.

Wilson spojrzał na drzwi wyjściowe na taras. Rzadko w swojej pracy mógł przekazywać tak dobrą wiadomość, ale dzisiaj... dzisiaj, owszem, cieszył się, ale do szczęścia brakowało mu House’a. Chciał tą wiadomością cieszyć się z kimś dla siebie bliskim. Podniósł słuchawkę telefonu.

- Słucham? – usłyszał głos po drugiej stronie?
- Cześć, to ja...
- James? Dobrze cię słyszeć. Co u ciebie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dobi
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 10:21, 30 Paź 2008    Temat postu:

Kończenie w takim momencie powinno być zabronione

Cytat:
- Nie oddam lizaka. Powiedziałaś, że mogę je brać. Mamooo! – House zrobił minę pod tytułem przecież-byłem-grzecznym-chłopcem i próbował ją wyminąć.


Przy tym tekście spadłam z krzesła. Zaraz mi się przypomniało jak w początkowych odcinkach IV sezonu House mówi do Lisy "Mom!" kiedy ta nie pozwoliła zrobić mu jakiegoś badania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:06, 30 Paź 2008    Temat postu:

no coś innego. Ciekawe do kogo zadzwonił Wilson

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:29, 30 Paź 2008    Temat postu:

Evil cliffie! XD Cliffie jest dobry, dobry cliffie nie jest zły. XD Ale niniejszym zamierzam oprotestować tę część. GDZIE JEST LUCAS?! Ja chcę Luuu! *tup nóżką* Scena Cuddy-House świetna. "I've been a good boy, Mommy." -> lololol. No i telefon Wilsona, kto przyjmuje zakłady? Bo ja obstawiam, że zadzwonił do Cam. XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:03, 30 Paź 2008    Temat postu:

Cytat:
Kończenie w takim momencie powinno być zabronione


Hah, wiem, ale ja naprawdę lubię tak zakańczac ;]

Cytat:
Cytat:
- Nie oddam lizaka. Powiedziałaś, że mogę je brać. Mamooo! – House zrobił minę pod tytułem przecież-byłem-grzecznym-chłopcem i próbował ją wyminąć.


Przy tym tekście spadłam z krzesła. Zaraz mi się przypomniało jak w początkowych odcinkach IV sezonu House mówi do Lisy "Mom!" kiedy ta nie pozwoliła zrobić mu jakiegoś badania.


Właśnie jak pisałam fika to mi też ta scena chodziła po łebku, no to musiałam ją wykorzystac jakoś ;]

Cytat:
no coś innego. Ciekawe do kogo zadzwonił Wilson


Coś innego? ;>
O drugiej części komentarza nic nie napiszę, obviously

Cytat:
Evil cliffie! XD Cliffie jest dobry, dobry cliffie nie jest zły. XD Ale niniejszym zamierzam oprotestować tę część. GDZIE JEST LUCAS?! Ja chcę Luuu! *tup nóżką*


Lucas się jeszcze pojawi, po prostu nie miałam na niego tutaj pomysłu. Ale możesz się cieszyc, w następnej już będzie. A ja się postaram, żeby byłlo go sporo (chociaż nie wiem, co z mojego starania się wyjdzie)

Cytat:
Scena Cuddy-House świetna. "I've been a good boy, Mommy." -> lololol. No i telefon Wilsona, kto przyjmuje zakłady? Bo ja obstawiam, że zadzwonił do Cam. XD


Zakłady przyjmuje Chase. Jak zwykle Zgłaszajcie się


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:30, 30 Paź 2008    Temat postu:

To ja stawiam $10 i wirtualny sześciopak, że NIE zadzwonił do House'a. $5 mogę dodatkowo dorzucić, że dryndnął do Cameron-samarytanki.

I dobrze, że będzie Lucas, bo Lucas = miłość.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:12, 30 Paź 2008    Temat postu:

Wilson zronił pierwszy krok .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:18, 30 Paź 2008    Temat postu:

Katty B. napisał:
To ja stawiam $10 i wirtualny sześciopak, że NIE zadzwonił do House'a. $5 mogę dodatkowo dorzucić, że dryndnął do Cameron-samarytanki.

I dobrze, że będzie Lucas, bo Lucas = miłość.


No to mogę ci powiedziec, że wygrałaś $10, bo to nie był House, ale też przegrałaś $5, bo to również nie Cam

Lucas = iLove. Forever


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 23:09, 30 Paź 2008    Temat postu:

I jeszcze sześciopak wirtualny, nie zapomnij! XD I nie Cam...? O, zastanawiające.
...
Mhm... O, już wiem. Lucas! XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:13, 03 Lis 2008    Temat postu:

No to zaszałałam. Nowa częśc bd dośc długa, bo nie wiem, kiedy znajdę czas, żeby napisac następną. Muszę wam dac cos satysfakcjonującego, żebyście uzbroili się w cierpliwośc. Ale najpierw - tak, przekazuje Kat wirtualny sześciopak piwa. I jeszcze muszę dodac, że uwielbiam Juno. Za soundtrack, bo wykorzystała m fragment piosenki A well respected man Kinks'ów. A teraz zapraszam do czytania.







- Część, mamo. U mnie wszystko w porządku, a u ciebie.
- U nas też. Tak rzadko dzwonisz. Opowiadaj, wydarzyło się coś w twoim życiu?
- Masz coś konkretnego na myśli? – James spodziewał się, co może usłyszeć.
- Nic konkretnego, chciałam po prostu wiedzieć, czy jesteś szczęśliwy.
- Ja... tak. Tak, jestem. Właśnie zdiagnozowałem pacjentkę, która jednak nie umrze. Oczywiście, że jestem szczęśliwy – odpowiedział, niezbyt przekonująco.
- Wiesz, że nie o to mi chodziło. – skarciła go kobieta.
- Pomyślałem, że może znalazłbym trochę czasu w przyszły weekend. Nie macie żadnych planów. – zmienił temat.
- Oczywiście, że nie, już nie pamiętam, kiedy ostatnio u nas byłeś, cały czas tylko pracujesz.
- Dzięki. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, synku.

Wilson odłożył słuchawkę. Może ten weekend będzie jego odskocznią od codzienności. Potrzebował tego, musiał sobie wszystko przemyśleć. No i uwolnić się w końcu od wrażenia, że ktoś za nim łazi.

Lucas, zainteresowany słoikiem pełnym lizaków, zerknął przez ramię. House’a nadal nie było. Wilson siedział w gabinecie. W pobliżu nie było nawet Cuddy, na którą mógłby popatrzeć, żeby uprzyjemnić sobie oczekiwanie. Jedyne co mu pozostało, to obserwacja pacjentów, przechadzających się po korytarzach i wybieranie czerwonych lizaków dla Greg’a. Nie wiedział, po co to robił, lizaki miał mu przynieść, gdyby nie dowiedział się niczego ciekawego. Wiadomość o weeken’dzie poza szpitalem powinna usatysfakcjonować diagnostę. Lepiej jednak mieć w coś zanadrzu, pomyślał i schował lizaki do kieszeni kurtki. Oddalił się, sądząc, że nic ciekawszego nie może usłyszeć.

James wyszedł z gabinetu przez taras. Wybrał dość okrężną drogę, żeby znaleźć się przed swoim gabinetem, ale warto było. Zdążył wrócić na górę akurat, gdy Lukad oddalał się w przeciwnym kierunku. Jimmy rozejrzał się szybko w obie strony i poszedł w jego ślady. Spodziewał się, gdzie dojdzie i nie pomylił się – znalazł się przed gabinetem przyjaciela. Już drugi raz był tak blisko i już drugi raz widział go razem z tym detektywem. Cholera jasna, pomyślał, cholera, muszę coś zrobić. Pchnął drzwi i wpadł do gabinetu. Obaj mężczyźni znajdujący się w środku unieśli głowę, po czym starszy szybko schował coś do szuflady.

- Pali się? – zapytał
- Tak. Nie. W pewnym sensie. – James był tak zdenerwowany, że wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinka. – Wróciłem do pracy. Poukładałem sobie wszystko. Chciałem z tobą porozmawiać i co zastaję? Zastaję mojego przyjaciela z jego nowym przyjacielem.
- Jimmy, czy ty jesteś zazdrosny?
- Nie jest. Jest wściekły. – wtrącił się Lucas. – Wściekły i w pewnym sensie również zawiedziony. Bo najwyraźniej poznał cię tylko z jednej strony, tylko jako stroniącego od ludzi dupka. I, nie, to nie jest moja opinia, tak o tobie mówią inni.
- Czy on wie o tobie więcej niż ty sam? – James nie wierzył w to, co słyszał. No pięknie, nie było go przez dwa miesiące, a on dał się komuś tak bardzo poznać.
- Nie sądzisz, że przesadzasz? Co miałem robić? Zamknąć się w domu i czekać aż ci przejdzie. Aż minie ból? Nigdy bym się nie doczekał, bo ból nigdy nie minie. – House wstał i podszedł do Wilson’a. – Ale czekałem. Czekałem na ciebie, tylko na swój sposób.
- To nie jest najlepszy sposób – szepnął Douglas, ale pozostali dwaj mężczyźni wydawali się go nie słyszeć.

James pokręcił głową i machnął ręką ze zrezygnowaniem. Zrobił krok do tyłu. House znieruchomiał. Te dwa miesiące zamiast pomóc, sprawiły tylko, że obaj oddalali się od siebie. James ponownie machnął ręką, przez chwilę wydawałoby się, że chce jeszcze coś powiedzieć, ale odwrócił się i wyszedł z gabinetu. House pozostał w tym samym miejscu jakby wmurowany w podłogę. Gdyby nie Lucas, pewnie długo by tak jeszcze stał, ale detektyw podszedł do niego i oparł dłoń na jego ramieniu.

- Pójdę z nim pogadać. – powiedział diagnosta. – Powinienem, on właśnie tego oczekuje,
- Teraz nie chciał by cię nawet zobaczyć. Ja pójdę. A jak wszystko ułoży się zgodnie z moim małym planem, on wróci do ciebie szybciej niż myślisz. – odpowiedział Douglas i wyszedł, uśmiechając się pod nosem.

James szedł przed siebie. Nie wziął samochodu, nie chciał prowadzić, nie kiedy był wściekły. Chciał iść przed siebie, pozwolić emocjom gdzieś się ulotnić. Poczuł na twarzy krople deszczu, najpierw lekkie, potem mocniejsze. Czuł się fatalnie, czuł, że odrobinę go poniosło, ale naprawdę nie mógł się powstrzymać. Ta sytuacja go przytłaczała. Za dużo się działo, stanowczo za dużo. Zaklął pod nosem na coraz mocniejszą ulewę. Nie dość, że czuł się paskudnie w środku, to teraz jeszcze będzie czuł, że wygląda paskudnie. Tylko tego mi do szczęścia brakowało, ironiczna myśl pojawiła się w jego głowie, kiedy spojrzał w szare niebo. Przechodząc ulicą, usłyszał melodię z radia:

And hes oh, so good,
And hes oh, so fine,
And hes oh, so healthy,
In his body and his mind.
Hes a well respected man about town
Doing the best things so conservatively.


Znał tą piosenkę. A well respected man Kinks’ów. Znów poczuł się jak idiota, znów poczuł, że zrobił największy błąd swojego życia. On zawsze był tym dobrym, tym lepszym. To jego ludzie zawsze lubili, to on był miły. To on zawsze starał się dostrzegać pozytywy i zawsze starał się dodać innym otuchy. House’a wszyscy starali się omijać, jeśli nie zaszła taka konieczność, nie chcieli mieć do czynienia z chamskim, dogryzającym innym człowiekiem. James zatrzymał się gwałtownie. Nie wiedział, co ze sobą zrobić, czuł się beznadziejnie. Chciał zawrócić, wsiąść w samochód i pojechać do domu. Chciał znaleźć się w swoich czterech ścianach. Widząc idącego za nim detektywa, poczuł zalewającą go falę jeszcze większej złości.

- Mało ci?! – podbiegł do niego i krzyknął prosto w twarz – Nie wyraziłem się dość jasno?! Przestań wreszcie za mną chodzić!
- To nie House mnie wysłał. – odpowiedział tamten ze stoickim spokojem.
- Nie?! Więc znikaj. Bo nie mam ochoty cię widzieć. Nie chcę, żebyś za mną chodził.
- Wiem. Ale na tym polega moja praca.
- Więc najwyraźniej źle ją wybrałeś. – James zaczął się uspokajać. – Bo detektywem jesteś beznadziejnym.
- Może i tak. Ale jeszcze żaden z moich klientów się nie skarżył. A teraz pozwól, że ci co powiem.
- Co?
- Zrób coś ze sobą. Cokolwiek. Weź wolne, przemyśl wszystko i porozmawiaj z House’em. Bo jeśli czegoś nie zrobisz, to go stracisz. – powiedział i oddalił się. Miał nadzieję, że Wilson coś z tym zrobi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:52, 03 Lis 2008    Temat postu:

Aaa! Luuucas! I zazdrosny o Lucasa Wilson, to jest fik idealny! (Tylko kilka literówek i błędów w odmnianie.) Wprawdzie akcja strasznie pędzi, wolałabym, żeby Wilson dłużej gryzł się z problemem "wejść do gabinetu House'a czy nie" oraz żeby Super Tajny Plan Lucasa był wprowadzany w życie ZA plecami diagnosty. ^^ Ale i tak cudnie, bo... Jest. Zazdrosny Jimmy. House kumplujący się z Lucasem. No i sam Lucas.

EDIT. Aaa, zadzwonił do maaamy!!! XD Jaa, zadzwonił do mamusi, geez. XD Czy to znaczy, ze ją poznamy? Bo jeśli tak, to rocks, ja ostatnio też planuję fika w którym spotykamy całą rodzinę Wilsonów. XD (Ha, fajna jestem i mamuśce nawet imię dobrałam - Tabitha. XD)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pon 19:55, 03 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:13, 03 Lis 2008    Temat postu:

Cytat:
Aaa! Luuucas! I zazdrosny o Lucasa Wilson, to jest fik idealny! (Tylko kilka literówek i błędów w odmnianie.) Wprawdzie akcja strasznie pędzi, wolałabym, żeby Wilson dłużej gryzł się z problemem "wejść do gabinetu House'a czy nie" oraz żeby Super Tajny Plan Lucasa był wprowadzany w życie ZA plecami diagnosty. ^^ Ale i tak cudnie, bo... Jest. Zazdrosny Jimmy. House kumplujący się z Lucasem. No i sam Lucas.


Dzięki bardzo Literówki postaram się poprawic jak najszybciej Co do akcji, fakt, może leci trochę za szybko, postaram się zwolnic, bd dłużej pisac, a co Z tym fikiem idealnym to trochę może przesadzasz, ale ... miło się zrobiło, naprawdę

Cytat:
EDIT. Aaa, zadzwonił do maaamy!!! XD Jaa, zadzwonił do mamusi, geez. XD Czy to znaczy, ze ją poznamy? Bo jeśli tak, to rocks, ja ostatnio też planuję fika w którym spotykamy całą rodzinę Wilsonów. XD (Ha, fajna jestem i mamuśce nawet imię dobrałam - Tabitha. XD)


Haha nooo, taki mi pomysł do łebka wpadł, to go wykorzystałam Coś tam może się dowiemy, mogę wykorzystac imię mamy Wilsona, bo jakoś nie miałam pomysłu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:59, 03 Lis 2008    Temat postu:

No fik idealny pomysłowow - bo ja mogę się poczepiać tej odmiany. Ale pomysł to CUUUDO. Zazdrosny Wilson, duet House&Lucas... Wszystko to, o czym zapomnieli scenarzyści.

Co do rodzinki - w jakimś offtopie toczy się dyskusja, że o Wilsonie mało wiemy, warto więc trochę nazmyślać na jego temat. Część rodziny Wilsona ruszyłam już w "Rodzinnym amalgamacie", reszta się pojawi. A imię Tabitha bardzo proszę wykorzystywać, ładne, żydowskie imię. I "gazela" znaczy po aramejsku. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lady Makbeth
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 29 Paź 2008
Posty: 2464
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Płaszczyk Bena ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:57, 03 Lis 2008    Temat postu:

Lucas to raczej nadal dość rzadko widziana postać w opowiadaniach, a szkoda, bo bardzo ciekawy z niego facet.

Co do samego opowiadania, pomysł faktycznie ciekawy i dobrze się rozkręca. Lucas w roli mediatora pomiędzy Housem i Wilsonem wypada nawet wiarygodnie, szkoda, że takie rzeczy się nie zdarzają w serialu.
A pisownie, to w każdej chwili można poprawić


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:34, 04 Lis 2008    Temat postu:

Cytat:
No fik idealny pomysłowow - bo ja mogę się poczepiać tej odmiany. Ale pomysł to CUUUDO. Zazdrosny Wilson, duet House&Lucas... Wszystko to, o czym zapomnieli scenarzyści.


Jestem za tym, żeby naprawdę czasami odwiedzali nasze Horum. Może Lu wróciłby do serialu. Cały czas mam cichą nadzieję, że jeszcze się pojawi.

Cytat:
Co do rodzinki - w jakimś offtopie toczy się dyskusja, że o Wilsonie mało wiemy, warto więc trochę nazmyślać na jego temat. Część rodziny Wilsona ruszyłam już w "Rodzinnym amalgamacie", reszta się pojawi. A imię Tabitha bardzo proszę wykorzystywać, ładne, żydowskie imię. I "gazela" znaczy po aramejsku. XD


Nie jestem zbyt kreatywna, jeśli chodzi o tworzenie rodzin bohaterów, dlatego dziękuję za pozwolenie. Aż przejrzę jeszcze raz tego Twojego fika i wypiszę, to, co może się przydac. Trzymajmy się jednej wersji

Dzięki bardzo jeszcze raz

Cytat:
Lucas to raczej nadal dość rzadko widziana postać w opowiadaniach, a szkoda, bo bardzo ciekawy z niego facet.


No właśnie. Jak najwięcej Lucas'a. On jest cudowny.

Cytat:
Co do samego opowiadania, pomysł faktycznie ciekawy i dobrze się rozkręca. Lucas w roli mediatora pomiędzy Housem i Wilsonem wypada nawet wiarygodnie, szkoda, że takie rzeczy się nie zdarzają w serialu.
A pisownie, to w każdej chwili można poprawić


Co do pisowni, nie zawsze mam czas, uni jednak daje się we znaki. Jak wejdę na dłużej, to poprawię. I tak mam włączoną w word'zie autokorektę, więc większośc błędów mi poprawia. Apparently, nie wszystkie. Damn! Ale dziękuję bardzo, cieszę się, że się podoba


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vicodin_addict
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 4562
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: I share my world with no one else.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:05, 19 Lis 2008    Temat postu:

Ja tylko na moment, bo dawno nie "zaszczyciłam" was nową częścią. Jeżeli tęskniliście, to się cieszę i witam. Jeśli nie, to... uhm, trudno?

Tak tylko dodam, że imię mamy Wilson'a jest perfidnie ukradzione od Kat., ale ona już wie i mam nadzieję, że pamięta (patrz. komentarze wyżej) a piosenka w tekscie to "I can wait forever" Simple Plan'u. I, Kat, możesz się cieszyć, bo jest sporo Lu ;>

A teraz miłego czytania, a ja lecę na kolokwium D:







Lucas siedział w salonie diagnosty i grał na gitarze. Starszego mężczyzny jeszcze nie było i jeśli się nie pospieszy, to cały plan będzie stracony już na początku. Detektyw sprawnie poruszał palcami po gryfie, próbując zachować resztki cierpliwości. Kiedy w drzwiach wejściowych zabrzęczał klucz, odetchnął z ulgą.

- No, wreszcie. – szepnął.
- Nie spóźniłem się? – powitał go House – Damn, a tak się starałem.
- Starałeś się spóźnić? Myślałem, że to tobie zależy, żeby to naprawić.
- Tak, zależy. Ale dlaczego według twojego planu, którego nawet nie znam?
- Chociażby dlatego, że jestem obiektywny. Że wiem, jak wam na sobie zależy. I, że to ty zatrudniłeś mnie.
- Zawsze mogę cię zwolnić.
- Możesz, ale myślę, że tego nie zrobisz. – Lucas uśmiechnął się i odłożył gitarę. – To co? Jedziemy? – wziął torbę i ruszył w stronę drzwi. House wzruszył ramionami i po chwili zawahania złapał jeszcze gitarę. Tak na wszelki wypadek, pomyślał, gdyby trzeba było stworzyć nastrój.

Wilson co chwilę zerkał we wsteczne lusterko. Wydawało mu się że szary ford mustang jechał za nim aż z Princeton. Miał szczerą nadzieję, że to przypadek, że to nie House, Zjechał na najbliższą stację benzynową, chcąc się upewnić. Ford pojechał dalej, James odetchnął z ulgą i sięgnął po portfel. Postanowił napić się kawy.

- Co ty zrobiłeś? – House krzyknął na Lucas’a, odwracając się, żeby zobaczyć oddalającą się stację, na której został onkolog.
- Przecież wiesz, gdzie jedziemy. – odparł detektyw spokojnie – Więc zakładam, że znasz adres.
- I co? Podjedziemy tam i z uśmiechami na twarzach po prostu wejdziemy i będziemy na niego czekać w jego własnym salonie?
- Nie wiem, czy w salonie, ale mniej więcej na tym polega mój plan. Jeśli nie chcemy, żeby się domyślił, że mamy na niego oko, musimy zrobić coś, żeby uwierzył, że to przypadek.
- I myślisz, że się nie połapie? Wilson nie jest głupi, domyśli się, że jakoś się dowiedziałem o jego planach.
- Wiem. I dlatego zrób coś, żeby się nie domyślił. – Douglas podkręcil radio.- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, lubię tą piosenkę.

Z głośników popłynęły dźwięki piosenki Simple Plan can wait forever. House oparł głowę o szybę i zamknął oczy. Myślał o tym, czy uda mu się sprawić, żeby było tak jak dawniej, żeby on i Wilson znów byli tacy jak wcześniej, przed poznaniem Amber, przed jej śmiercią. Nie, on już nie mógł czekać, bez Wilson’a czuł się niekompletny. Czuł, że czegoś mu brakowało.

Jimmy uruchomił silnik i powoli wyjechał na drogę. Bawił się pokrętłem radia, próbując trafić na coś, czego dałoby się słuchać.

Another day without you with me
Is like a blade that cuts right through me
But I can wait
I can wait forever
When you call my heart stops beating
When you're gone it wont stop bleeding
But I can wait
I can wait forever


Odsunął rękę i skupił się na drodze, podczas gdy muzyka wypełniła samochód. James nigdy nie słyszał tej piosenki, mało tego, nie wiedział nawet, że istnieje taki zespół jak Simple Plan, ale od razu spodobała mu się ta piosenka. Zaczął myśleć o House’ie. O tym, co razem przeszli, wspominał wszystko, dobre i złe chwile. Nie zdawał sobie sprawy, że w tym samym momencie House robił dokładnie to samo.

- Tabby, chodź, Jimmy przyjechał. – zawołał mężczyzna, stojący przed domem. – Chyba zmienił samochód.
- Już? Strasznie szybko. – kobieta pojawiła się w drzwiach. – Nie, zaczekaj, przecież to Gregory, James nie wspominał, że nie przyjedzie sam.

Samochód zawrócił, żeby zaparkować przodem do bramy i zatrzymał się. Przed wyjściem Lucas mruknął do House’a coś o improwizowaniu i wiarygodności, ale mężczyzna tylko machnął na to ręką.

- Dzień dobry – powiedział, podchodząc aby się przywitać. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Oczywiście, że nie, Greg. – odpowiedziała matka Wilson’a. – Myśleliśmy, że przyjechałeś z James’em, on też miał tu być. – zerknęła w stronę Lucas’a.
- Wilson? Nie, nic nie wspominał, ale w takim razie nie chciałbym przeszkadzać. Przepraszam, że tak bez uprzedzenia...
- Daj spokój, nie przeszkadzasz, zawsze jesteś tu mile widziany. – wtrącił się ojciec James’a.
- Oh, a tak w ogóle to jest Lucas. Lucas Douglas. – diagnosta wskazał ręką na detektywa, stojącego z tyłu.
- Bardzo się cieszę, ze mogę państwa poznać – powiedział tamten. – Dużo o państwu słyszałem. – uśmiechnął się, czym od razu podbił serce Tabithy Wilson,


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez vicodin_addict dnia Czw 8:54, 20 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:45, 19 Lis 2008    Temat postu:

świetny pomysł z tym spotkaniem u jego rodziców

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin