Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

W ramionach kobiety [NZ, T, .../13]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:41, 19 Lut 2010    Temat postu: W ramionach kobiety [NZ, T, .../13]



Zauważyłam, że na forum publikowane są fiki z zagranicznych stron, tłumaczone przez was, drogie dziewczęta (i chłopcy). Postanowiłam więc opublikować fic w 13 odc. pt. "W ramionach kobiety".
Dla czytelników powyżej 13 r.ż. Naprawdę, żadnych strasznych scen, o których nie wiedzieliby już pierwszoklasiści.
Fic będzie składał się z 13 części.

Autorka: [link widoczny dla zalogowanych].
Tytuł oryginału: [link widoczny dla zalogowanych].
Para: House/Cameron, trochę House/Stacy
Nawiązania: Autopsy (Sekcja Zwłok 2/02); Failure to Communicate (Trudności z komunikacją 2/10)
Tematyka: Dominują uczucia odrzucenia, żalu i cierpienia. Czy pomimo przeszkód House i Cameron odnajdą siebie?
Tłumaczenie dokonane przeze mnie. Mam nadzieję, że się spodoba.

Całość tłumaczenia możecie znaleźć na moim blogu [link widoczny dla zalogowanych], poświęconym temu serialowi. Tłumaczenie zamieszczone tamże jest dodatkowo ilustrowane screenami z epizodów.
Tłumaczenie za pozwoleniem autorki.
No to jedziemy z tym koksem!


W ramionach kobiety 1/13

Kochałaś się z nim.
A bardziej precyzyjnie – uprawiałaś z nim seks. Raz. W szpitalnej kostnicy. Znalazłaś go tam po śmierci Andi, kiedy przykrywał prześcieradłem jej sine ciało, sztywne i naprężone jak nigdy w ciągu jej krótkiego życia.
Zmarszczki na jego twarzy, niczym rejestr wszystkich jego trosk, mocno kontrastowały z lazurowym błękitem jego oczu. W surowym świetle jarzeniówek jego skóra wydawała się blada jak zwłoki zmarłej. Był niemal zgięty w pół, tak nisko pochylony nad jej ciałem, że obawiałaś się, iż za chwilę straci równowagę. Zwarłaś się w sobie, ledwo powstrzymując impuls, by pobiec w jego kierunku.
Niezauważona, stałaś ukryta w półmroku przy drzwiach, zdumiona nieobecnością jakichkolwiek oznak kpiny czy arogancji, które mu zwykle towarzyszyły, tak naturalnych niczym dobrze dopasowane T-shirty, jakie zwykle nosił. Czułaś się, jak gdybyś zobaczyła go, spojrzała w niego, po raz pierwszy, i zdałaś sobie sprawę, że tak naprawdę nie znasz go tak dobrze jak myślałaś.
Ale to się nie liczyło. Jego smutek przyciągał cię niczym niewidzialna siła. Podeszłaś więc, chcąc zaoferować mu słowa pociechy.
Słowa zamarły ci na ustach pod intensywnością jego spojrzenia. Na twoją obecność zareagował natychmiast – chwycił cię brutalnie i przyciągnął, kryjąc twarz w twoich objęciach jak dziecko szukające pocieszenia. Następna rzecz, jaka pamiętasz, to twoje rzeczy porozrzucane na błyszczącym metalowym blacie i jego gwałtowne, posuwiste ruchy w tobie, chaotyczne, jak gdyby opanowała go jakaś nieznana siła. Nie byłaś pewna, czy szukał w tym ulgi, rozgrzeszenia, czy może czegoś, co choć na chwilę odwróci jego uwagę. Wiedziałaś tylko, że szpitalna kostnica już nigdy nie będzie ci się tak jednoznacznie kojarzyła.
W pokoju pełnym śmierci, on przywrócił życie twemu ciału.
Gdy skończył, zapiął spodnie, podał ci twoją bluzkę, obdarzając cię zaledwie przelotnym spojrzeniem, i wyszedł bez słowa. Wiedziałaś, że oboje będziecie teraz udawać, iż między wami nic się nie stało.
Osamotniona w kostnicy i pełna żalu, zapięłaś bluzkę, pewna, że zawsze odtąd będzie przypominać ci jego szczupłe palce rozpinające guziki i zsuwające ją z twoich ramion. Nigdy nie zapomnisz tego spojrzenia bardziej intymnego niż uścisk jego ramion i jego głosu wyszeptującego twoje imię tak miękko, że prawie niedosłyszalnie.
Dzisiaj zaś, czyli trzy tygodnie później, nie dostałaś miesiączki, a on, cóż, on jest teraz całkowicie zaabsorbowany nieoczekiwanym powrotem Stacy do jego życia.

c.d.n


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:07, 19 Lut 2010    Temat postu:

missbetty - witaj w tym gronie!

Cóż mogę powiedzieć? Tyle, że ciekawie się zaczyna i że dawno już nie było tutaj czegoś z "importu".

Pewnie nie wytrzymam i zajrzę do twojego bloga w poszukiwaniu kolejnych części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:30, 19 Lut 2010    Temat postu: W ramionach kobiety 2/13

Kolejna część:

W ramionach kobiety 2/13

Cisza, jaka panuje w jego biurze, sprawia, że twoje słowa brzmią bardziej doniośle, niż wydaje się to możliwym.
„Jestem w ciąży” – twój głos jest miękki i buntowniczy zarazem. Nie oczekujesz od niego niczego, i dokładnie to otrzymujesz.
Zastyga na chwilę, a jego twarz zachmurza się: „Przerwij ją” – mówi tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jakakolwiek miękkość, którą w nim widziałaś (wyobraziłaś sobie?), znikła, tak jakby na twoich oczach zmienił się w kamień.
„Nie potrafię. Wiesz, że nie mogę. Nie musisz w tym brać udziału. Wcale tego od ciebie nie oczekuję. Potrzebuję tylko wiedzieć, czy poradzisz sobie ze mną tutaj czy też mam zacząć szukać innej pracy?”
Zawahał się, a ty uświadamiasz sobie, że przecież nie znosi zmian tak bardzo, iż woli, abyś została. Przymrużył oczy i spojrzał na twój wciąż płaski brzuch. „Co powiesz, gdy ludzie zaczną pytać, kto jest ojcem?”
Nie ma się co dziwić, że nie chce, by ktokolwiek wiedział, że dziecko jest jego. Bez wahania podajesz mu odpowiedź, którą powtarzałaś w myślach tysiące razy: „Powiem im, że zrobiłam coś głupiego jednej nocy po tym, jak straciliśmy pacjenta. A teraz muszę radzić sobie z konsekwencjami.”
Nie jest to wprawdzie pełna prawda, ale nie jest to również kłamstwo. Reszta to nie ich interes. Zresztą, przez lata miałaś wystarczająco dużo praktyki, jeśli chodzi o trzymanie poufnych informacji w sekrecie, więc nie będzie to stanowić żadnego wyzwania.
Zamierzasz wyjść z biura, ale zatrzymuje cię słowami: „Nie oczekuj specjalnego traktowania tylko dlatego, że hodujesz w sobie pasożyta.”
„Nie będę” – odcinasz się, kręcąc ze smutkiem głową, i zostawiasz go samego.
Czasami jest taki przewidywalny.


Teraz z perspektywy czasu wydaje mi się, że tłumaczenie jest trochę pompatyczne... No cóż, please bear with me ;-)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:33, 19 Lut 2010    Temat postu: W ramionach kobiety 3/13

W ramionach kobiety 3/13

Jest tak zaabsorbowany Stacy, że jego podejście do ciebie lawiruje między całkowitą ignorancją a uznawaniem cię za jakieś paskudztwo, które trzeba zetrzeć z buta. Jego obietnica traktowania cię bez żadnych przywilejów nie była żartem. Zrzuca na ciebie wszystkie swoje godziny pracy w klinice, nakazuje codziennie notować w tabelach dane kliniczne zanim zakończysz dzień pracy, i bezwzględnie wyśmiewa każdy twój pomysł podczas diagnozy różnicowej.
Wprawdzie nie spodziewałaś się niczego innego, ale nie ułatwia ci to wcale życia. Trzymasz głowę wysoko, a kręgosłup masz sztywny niczym metalowy słup, powtarzając sobie, że nie byłby tak okrutny w swoim zachowaniu gdybyś go w żaden sposób nie obchodziła (nigdy nie zdołał całkowicie wyperswadować ci twoich freudowskich teorii).
Ale w twoim chłodnym i obojętnym zachowaniu pojawiają się rysy. Wyobrażasz sobie, że jesteś jak szlachetny metal poddany procesowi rafinacji w ogniu i masz nadzieję (wiesz), że w końcu uczyni cię to silniejszą. Najtrudniejszą rzeczą jest obserwowanie House’a uganiającego się za Stacy i świadomość, że nigdy nie będzie twój. Być może byłoby to łatwiejsze do zniesienia, gdybyś nigdy się z nim nie przespała: nigdy nie dowiedziała się, jak delikatnym może być ten szorstki mężczyzna, poczuć jak jego ręce przesuwają się po twoim ciele a wargi chłoną twoją skórę, kiedy czule ogarnia cię spojrzeniem a twoje imię wypowiada niczym modlitwę.
Powinnaś być szczęśliwa, że przynajmniej dowiedziałaś się, iż jest zdolny do miłości, nawet jeśli nie ty jesteś jego wybranką. Zazdrość to nie twoja rzecz: wcale nie nienawidzisz Stacy. Pragniesz tylko, aby obdarzył cię choć ułamkiem tego uczucia, które jest zarezerwowane dla niej. Nigdy jednak nie wierzyłaś, że te marzenia mogą się ziścić, bez względu na to jak mocno tego chciałaś (lub udawałaś). Nosisz w sobie jego dziecko i wiesz, że tylko w ten sposób możesz mieć go blisko.
W końcu, po kolejnej zarwanej nocy w szpitalu, doznajesz obfitego krwotoku. Życie wycieka z ciebie niczym karmazynowy potok. Z medycznego punktu widzenia nie możesz nic zrobić. Zwijasz się więc w kłębek na swoim łóżku i cicho szlochasz za dzieckiem, które właśnie utraciłaś.
Następnego dnia wstajesz i jak zwykle udajesz się do pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:34, 19 Lut 2010    Temat postu: W ramionach kobiety 4/13

W ramionach kobiety 4/13

Twoim kolejnym pacjentem okazuje się niezwykle potężny mężczyzna, lecz nie ze względu na swoją tuszę. Jest to raczej bardzo masywny, muskularny i wysoki człowiek, z nagłym paraliżem będącym jednym z objawów choroby. Przeniesienie go należy do herkulesowych prac, nawet z pomocą wykwalifikowanego personelu pielęgniarskiego. Chase i Foreman udali się do mieszkania i miejsca pracy pacjenta w poszukiwaniu toksyn, zaś tobie nakazano pobrać krew do badania i wykonać nakłucie lędźwiowe.
Zanim zdążyłaś się zorientować w głupocie takiego postępowania, zaprotestowałaś, pytając House’a czy możesz poczekać do powrotu chłopców. Powinnaś była wiedzieć lepiej niż zadawać takie pytania.
„Jeśli nie potrafisz wykonać roboty, dlaczego miałbym cię tutaj trzymać?” – spogląda poza ciebie na korytarz, nagle roztargniony.
Odwracasz głowę i zauważasz przechodzącą Stacy. Już wiesz, że momentalnie o tobie zapomniał. „Zrób, co do ciebie, do cholery, należy!” – mruczy pod nosem i odprawia cię pogardliwym gestem.
Powinnaś była wiedzieć, że ci nie odpuści. Z wyprostowanymi ramionami opuszczasz jego biuro, ocierając się nieomal o Stacy, z uśmiechem przyklejonym do twarzy, aby ukryć grymas bólu.
Z pomocą trzech pielęgniarek udaje ci się przewrócić pacjenta na bok. W momencie, kiedy jesteś już gotowa na wkłucie igły, mężczyzna doznaje nagłego ataku, wyrywając się z uścisku pielęgniarek i wymachując bezwładnie rękami we wszystkich kierunkach.
Jego pięść ląduje na twojej skroni. Uderzenie jest tak mocne, że z impetem zderzasz się z wózkiem z zestawem do nagłych wypadków i uderzasz o podłogę. Ledwo świadoma, obserwujesz jak personel medyczny uwija się wokół pacjenta, próbując powstrzymać napad. Na minutę tracisz przytomność, po czym świat zaczyna kręcić ci się przed oczami i powoli wraca na swoje miejsce.
Przed tobą stoi dwóch Wilsonów, wyciągających do ciebie ręce. Potrząsasz głową, aż zlewają się w jedno i pozwalasz onkologowi pomóc stanąć ci na nogi.
„Nic mi nie jest” – mówisz, zbywając jego niepokój, a następnie podchodzisz do już uspokojonego pacjenta, aby skończyć to co zaczęłaś. Wiesz, że jesteś uparta, ale za nic w świecie nie pozwolisz komuś innemu wykonać robotę, którą ci zlecono. Nie jeśli w ten sposób dostarczysz House’owi dodatkowej amunicji przeciwko tobie.
„Cameron, niech zrobią to pielęgniarki. Pozwól mi skontrolować ci oko” – nalega Wilson.
Dopiero teraz uświadamiasz sobie, że twoja głowa krwawi, a lewe oko zaczyna puchnąć. Ramię i żebra również są mocno obolałe, co cię dziwi, gdyż nie pamiętasz uderzenia.
„Nic mi nie jest” – powtarzasz, i kończysz nakłucie zanim lekarz zdoła cię odciągnąć i delikatnie zmusić do usadowienia się na krześle.

Na przyszłość - nie piszemy posta pod postem. Myślę, że nie będzie problemu jeśli umieścisz dwie części w jednym, oddzielone pogrubionym nagłówkiem
/Eithne


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pią 16:40, 19 Lut 2010    Temat postu:

Witaj Missbetty!

Bardzo lubię ten fik, który wybrałaś i cieszę się, że go tłumaczysz. Tłumaczenie też zresztą mi się podoba.

Eith, kropka ma inne zdanie, z tego co wiem I pozwala na pisanie postów pod postem w dziale fiki. W ten sposób rozdziały są bardziej widoczne.

Missbetty, zasada niepisania postów pod postem wynika stąd, że nie chcemy, żeby forumowicze nabijali sobie sztucznie liczbę postów. Ale nie o to w tym wypadku chodzi.

Czekam na dalsze części.
Powrót do góry
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:41, 19 Lut 2010    Temat postu:

Hm, ciekawe, choć dość ostre. House potrafi być nieprzyjemny, ale jeszcze go nie poznałam w tak okropnym wydaniu. Czekam więc z niecierpliwością na dalszy ciąg

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pią 17:17, 19 Lut 2010    Temat postu:

kin, my piszemy mało fików typu hurt/comfort. Raczej fluufujemy
Powrót do góry
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:35, 22 Lut 2010    Temat postu: W ramionach kobiety 5 i 6/13

Oto dwa kolejne odcinki. W międzyczasie POV zmienia sią - z Cameron na House'a.

W ramionach kobiety 5/13

Kilka szwów oraz środków uśmierzających później jesteś w laboratorium, przeprowadzając testy i wykonując swoją pracę. Zakładasz, że Wilson opowie House’owi o twoim starciu z pacjentem – nie masz nic przeciwko temu. W tym momencie naprawdę nie czujesz się na siłach na żadną rozmowę ze swoim przełożonym.
Na dźwięk otwieranych drzwi laboratoryjnych odwracasz głowę. Oto i on: stoi opierając się na lasce i przeszywając cię wzrokiem. Nie potrafisz nic odczytać z jego twarzy – jest jak strona zapisana językiem, którego nie znasz. Odwracasz wzrok i skupiasz się na swojej pracy, zastanawiając się, czy nie posiada on czasem swego rodzaju radaru, który ostrzegałby go przed momentami, w których pragniesz zostać sama.
„Przebadałaś się?” – pyta, stukając lekko laską o podłogę.
„Kilka szwów i siniak. Z diagnostycznego punktu widzenia nudne. Czuję się dobrze” – mówisz, znudzona koniecznością powtarzania się.
„Ale czy ktoś cię zbadał?” – nalega, wskazując na twój brzuch. Nagle pojmujesz, o co mu chodzi.
„Trzy dni temu poroniłam” – mamroczesz, wzruszając ramionami. Moment później ponownie słyszysz szum otwieranych drzwi i House opuszcza laboratorium.
Nie chcesz się nawet domyślać, jaką ulgę prawdopodobnie w tym momencie czuje.



W ramionach kobiety 6/13


Kuśtykając, wracasz do swojego biura i opadasz na fotel. W żołądku czujesz dziwny ucisk na myśl o poronieniu, które przeżyła Cameron. Nawet nie chciałeś tego dzieciaka, więc nie ma powodu, żebyś czuł się tak jakbyś coś utracił. Ale tak właśnie się czujesz – zupełnie jakby wbrew twojej woli wydarto z ciebie kawałek twojego ciała. Akurat to uczucie dobrze znasz.
Starała się nie patrzeć ci w oczy, ale i tak zauważyłeś okropny siniak na jej twarzy, którego równie dobrze sam mógłbyś być sprawcą, oraz równiutki rząd szwów wzdłuż jej skroni. Nigdy wcześniej nie próbowała wymigać się od obowiązków związanych z opieką nad pacjentem i żałujesz, że jej wcześniej nie posłuchałeś. Nie jesteś nawet pewien, dlaczego zachowujesz się wobec niej jak drań od czasu… od czasu, gdy przeleciałeś ją w kostnicy. Byłeś wtedy zły, gdy skończyłeś, ponieważ działała na ciebie, i to nie tylko fizycznie.
Ta kobieta jest uosobieniem ukojenia. Jest jak żywy, oddychający balsam na duszę – uświadamiasz sobie z ironią.
Kiedy tamtego dnia znalazła cię w prosektorium, czułeś się jak nieudacznik, zły, że kolejne życie zostało stracone. Co więcej, nie był to jakiś anonimowy pacjent, lecz Andi. Cameron znalazła cię wtedy, jak zwykle piękna i szczera, pełna empatii, boleści oraz nadziei. Myślałeś może, że uda ci się skraść jej trochę tej nadziei, gdy ją dotkniesz, albo może była to po prostu chwila szaleństwa? Wiedziałeś jednak, że musiałeś ją mieć, właśnie tam i wtedy.
Zawsze uważałeś, że jest krucha, ale teraz zaczynasz sobie uświadamiać, że tak naprawdę jest ona najsilniejszą osobą, jaką kiedykolwiek znałeś. Być może właśnie dlatego stanowi dla ciebie tak wielką zagadkę. Nie ucieka od ciebie nawet wtedy, gdy traktujesz ją najgorzej jak potrafisz. Jest jak lustro, w którym odbijają się wszystkie twoje słabości i klęski w obliczu jej siły. Oboje jesteście uszkodzeni, ale, podobnie jak Andi, ona ma odwagę przeżyć swoje życie nie pogrążając się w swym nieszczęściu.
Zamiast tego skupiasz swoją uwagę na Stacy. Wiesz, że – choć przypominanie sobie o tym, co miałeś, co mogłoby się stać i co mógłbyś odzyskać, jeśli dobrze rozegrasz swoje karty, jest tak samo bolesne – jest to znajomy rodzaj bólu. Nigdy nie zaprzeczałeś, przynajmniej przed sobą, że masz w sobie coś z masochisty. Ale wolisz wybrać zło znane niż nieznane.
Popołudniowe słońce szybko zachodzi, a twoje biuro ogarnia półmrok. Zapadasz się w swoim fotelu wiedząc, że tutaj właśnie należysz, do ciemności i mroku.
Ale nie możesz przestać myśleć o tym… Nie możesz przestać myśleć. Nigdy nie mogłeś.
Pochylasz się i kładziesz rękę na okiennej szybie, czując jak jej chłód przenika twoją dłoń. Jutro ma spaść śnieg, ale ty będziesz wtedy w Baltimore razem ze Stacy, więc jest ci to obojętne.
Naprawdę nic cię to nie obchodzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
missbetty
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Sty 2010
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z rodu Kraka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:47, 25 Lut 2010    Temat postu: W ramionach kobiety 7 i 8/13

Hmm, mam nadzieję, że mnie nie ukarzą za pisanie posta pod postem, ale brak komentarzy, a historia czeka. W związku z czym publikuję kolejne części.

W ramionach kobiety 7/13

Śnieg zatrzymał was w Baltimore, Stacy zaprosiła cię do swojego pokoju hotelowego, a ty już wiesz, co się szykuje. Przecież właśnie tego szukałeś, odkąd Stacy powróciła do twojego życia, a mimo tego teraz jesteś w rozterce.
Zaczęła cię właśnie całować, gdy rozdzwoniła się jej komórka. Podaje ci ją z westchnieniem zniecierpliwienia.
Na linii Wilson informuje cię, że Cameron rozwiązała przypadek afazji i zrobiła to właściwie samodzielnie. Stacy ponownie pokrywa cię pocałunkami, pomimo że wciąż rozmawiasz przez telefon. Jej usta są wymagające, będąc całkowitym zaprzeczeniem ciepła i życia, które ofiarowywała ci Cameron. Doskonale wiesz, że jest to zły moment na takie porównania, ale nie możesz się powstrzymać.
Kilka metrów od was znajduje się hotelowe łóżko; uświadamiasz sobie, że łatwo mógłbyś teraz dostać to, co tak długo ścigałeś. Czujesz na sobie usta Stacy, jej chętne ciało naciska na ciebie, w uszach rozbrzmiewa ci jazgot głosu Wilsona – wszystko jest nie tak jak powinno. Nie tylko z etycznego i moralnego punktu widzenia – między wami zabrakło również chemii.
To nie to samo, co kiedyś. To uczucie jest ci obce. Niewygodne. Nie sexy. Nie… jak z Cameron. Te myśli uderzają cię jedna po drugiej, zupełnie jak Louisville Slugger* celnie wymierzony w splot słoneczny.
Stacy to nie Cameron. Cameron to nie Stacy.
Wiesz, której kobiety tak naprawdę pragniesz, i nie jest nią ta, która przed tobą teraz stoi, na prostej drodze do cudzołóstwa z powodu kłótni ze swoim mężem. Zdrada przychodzi jej zbyt łatwo, ale przebaczenie jest dla ciebie wyjątkowo trudne. Ona wydarła ciało z twojej nogi i odeszła, zabierając ze sobą fragment twego serca.
Dla Cameron, zaufanie to bóstwo. Czci je padając do jego stóp, bije ukłony przed ołtarzem tego, co moralnie właściwe. Przy niej byłbyś albo martwy albo stanowił całość, tak jak tego zawsze pragnąłeś. W końcu, pewny co do swoich uczuć po raz pierwszy od tak długiego czasu, uświadamiasz sobie, że pragniesz właśnie jej. Potrzebujesz jej.
Kochasz ją.
Odrywasz się od Stacy i patrzysz, jak ciężko opada na łóżko, pełna oczekiwania.
„Gdzie Cameron?” – rzucasz w słuchawkę, przerywając wywód Wilsona na temat niedźwiedzi polarnych czy czegoś w tym rodzaju, czego słuchałeś tylko połowicznie.
„Wcześnie dziś wyszła” – odpowiada – „Mówiła, że jest umówiona na jakieś spotkanie.”
„Racja” – potwierdzasz, przypominasz sobie bowiem, że informowała cię o tym wczoraj. Konsultacja medyczna z ginekologiem po tym, jak poroniła.
Chwytasz swoją laskę i ruszasz w kierunku drzwi, mrucząc do Stacy, że pożyczasz jej komórkę. Na jej twarzy i w jej oczach pożądanie ustępuje miejsca poczuciu klęski. Jednak ty nie czujesz już niczego, może z wyjątkiem zażenowania i żalu, że zmarnowałeś tyle tygodni, goniąc za tą kobietą zamiast zmierzyć się z tym, czego naprawdę pragnąłeś.


*Nazwa kija baseballowego (przyp. tłum.)


W ramionach kobiety 8/13

Za oknem płatki śniegu wirują szaleńczo w powietrzu, jakby w niemej imitacji tłumów ludzi na lotnisku, desperacko starających się opuścić Baltimore drogą powietrzną. Ponad gwarem ludzkiej masy do twoich uszu dociera zgrzytliwy odgłos pługów próbujących odśnieżyć płytę lotniska. Utykając, przebijasz się przez tłum w poszukiwaniu cichego miejsca, oczyszczając swoją drogę laską. Spostrzegasz teren z niedokończoną jeszcze budową, dla bezpieczeństwa odgrodzony kordonem od reszty lotniska, i kierujesz się w tamtą stronę, ściskając w wolnej ręce telefon Stacy.
Myślisz o Cameron, schowaną przed światem w ciszy swego mieszkania. Wyobrażasz sobie, jak leży zwinięta w kłębek w swoim pokoju, i pragniesz być tam teraz, otulając ją sobą niczym kocem. Ta myśl napawa cię spokojem, który miesza się z uczuciami pożądania i desperacji, strachu i potrzeby.
Zapach trocin z drewna unosi się w powietrzu w tej opuszczonej sekcji lotniska. Ukryta za prowizorycznymi ogrodzeniami konstrukcja została wstrzymana na noc, dzięki czemu możesz zostać tutaj sam na sam ze swoimi myślami. W oddali, tam gdzie lotnisko wciąż rozbrzmiewa życiem, zauważasz kiosk z pluszowymi misiami, ułożonymi w szeregach na półkach. Mimowolnie, w twojej żywej wyobraźni pojawia się postać dziecka – małego chłopca o oczach niebieskich jak twoje i z niesforną czupryną delikatnych brązowych włosów. Ciągnąc za sobą misia, chłopiec wspina się na twoje kolana i opiera głowę na twoich piersiach. Przysięgasz, że możesz nawet poczuć zapach włosów dziecka – delikatną woń potu połączoną ze słodyczą, zapachem trawy i nieba – wszystko to przemieszane razem, wypełniające cię nieopisanym poczuciem… możliwości.
Bycie ojcem nigdy nie znajdowało się na twojej liście spraw priorytetowych. Doświadczenia z twoim własnym rodzicem skutecznie zdusiły pragnienie ojcostwa, jeśli kiedykolwiek takowe posiadałeś. A po epizodzie ze Stacy, operacją uda i następującym po tym uzależnieniu od leków… tym bardziej taki pomysł stał się odpychający. Wciąż nie jesteś pewien, czy naprawdę szukałbyś tego rodzaju doświadczeń, ale być może wraz z Cameron mógłbyś udźwignąć taką odpowiedzialność, gdybyś dostał drugą szansę.
Siedząc na zimnych, twardych płytkach podłogowych, wykręcasz numer telefonu Cameron. Jest już późno i uświadamiasz sobie, że prawdopodobnie już śpi, ale to cię nie powstrzymuje. Naprawdę potrzebujesz usłyszeć jej głos.
Po czterech sygnałach jesteś gotów przerwać połączenie, kiedy…
„Halo?” – słyszysz jej głos i wyczuwasz niepewność, która nieco osłabia twoje postanowienie, aby opowiedzieć jej… o wszystkim.
„Hej” – mówisz – „Obudziłem cię?”
„House?”
„Oczywiście! A myślałaś, że kto?” – Kulisz się w sobie, kiedy słyszysz sarkazm w swoim głosie – wcale nie miałeś zamiaru odpowiadać w ten sposób.
„Wyświetlacz pokazuje Stacy Warner” – odpowiada, a tobie robi się głupio. Zapomniałeś, że dzwonisz z telefonu Stacy.
„Słusznie. Mój telefon jest na wyczerpaniu. Musiałem pożyczyć od Stacy” – Przebiegając ręką po swojej zmęczonej twarzy, przypominasz sobie sprawę, którą rozwiązała. „Słyszałem, że mówisz teraz językiem afazji” – przerywasz, gdy uświadamiasz sobie, że byłeś wobec niej tak długo okrutny, iż twoje zachowanie jest teraz niemal instynktowne. Cameron może być silna, ale nie jest niezniszczalna, a ty nie chcesz jej już ranić. Nie chcesz jej złamać.
„Jestem z ciebie… dumny” – wypowiadasz to z trudem, prawie krztusząc się słowami, mimo że tak właśnie się czujesz. A może właśnie dlatego? Szczerość nie należy do języków, którymi posługujesz się płynnie.
Następuje długa, krępująca cisza, po czym słyszysz jej ciche: „Dzięki”.
„Jak poszło twoje spotkanie?” – pytasz, ponieważ jesteś autentycznie zatroskany. Z medycznego punktu widzenia wiesz oczywiście, co dzieje się z jej ciałem i jak traumatyczne może być dla kobiety poronienie w pierwszym trymestrze ciąży, przynajmniej jeśli chodzi o fizyczną stronę tego procesu. Ale chcesz również wiedzieć, jak wpłynęło to na nią emocjonalnie, chcesz wiedzieć, czy dobrze się czuje.
Nagle zdajesz sobie sprawę, że właściwie to czekałeś na to, aż ciało Cameron zacznie się zmieniać wraz z dojrzewaniem dziecka. Zaokrąglenia bioder i brzucha oraz piersi – mentalny obraz Cameron noszącej twoje dziecko w sobie ma na ciebie zaskakująco erotyczny wpływ.
„Było… w porządku. Wszystko OK” – odpowiada tonem rzeczowym i obojętnym – „Czy dlatego dzwonisz?”
Krzywisz się, gdy słyszysz cynizm w jej głosie, i decydujesz, że nadszedł czas twojej spowiedzi.
„Nie” – z łokciami opartymi na kolanach, dłonią przecierasz twarz i bierzesz głęboki oddech. – „Chciałem tylko powiedzieć, że jest mi przykro.”
„Przykro? Za co?” – pyta, a ty słyszysz, że tym razem jest naprawdę zaaferowana.
„Za wszystko…” – w myślach przygotowujesz już całą listę swoich grzechów wobec niej, kiedy uświadamiasz sobie, że pewnie nie potrzebuje przypomnienia.
„O…kej” – odpowiada. W tej chwili zawahania mieści się tak dużo: przebaczenie, ale też sceptycyzm. Zupełnie jakby myślała, że cierpisz na chwilową niepoczytalność i że z pewnością następnego dnia znów będziesz tym samym starym draniem. Nie próbuje cię udobruchać, po prostu myśli, że ta chwila szlachetności z twojej strony długo nie potrwa. Ty zaś uświadamiasz sobie, że nie chcesz jej już dłużej ranić i że czeka cię trudne zadanie, jeśli chcesz odzyskać jej zaufanie.
To powoduje, że zaczynasz mówić, przyznając się do rzeczy, o których myślałeś, że nigdy nie przejdą przez twoje usta:
„Czy kiedykolwiek pragnęłaś czegoś tak bardzo, że byłaś gotowa zrobić wszystko, aby to otrzymać?” – nie czekasz na odpowiedź, ponieważ boisz się, że stchórzysz, jeśli teraz przestaniesz. – „Stacy zaprosiła mnie do swojego pokoju hotelowego. Pocałowała mnie, a ja… nie poczułem niczego” – roześmiałeś się z ironią, mając jednocześnie nadzieję, że Cameron nie odłoży w tym momencie słuchawki.
„Później pocałowała mnie ponownie… a ja wciąż nic nie czułem! Wtedy zadzwonił Wilson i powiedział mi, że rozwiązałaś przypadek afazji, a ja zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę… chciałem usłyszeć twój głos.” – Słyszysz, jak ze zdziwienia nabiera głęboko powietrza, i serce ci się zaciska. Kontynuujesz pośpiesznie, słowa wysypują się z twoich ust jak tabletki vicodinu z butelki:
„Więc siedzę teraz tutaj, na podłodze lotniska, na zewnątrz sypie śniegiem, a ja w tym momencie chciałbym tak naprawdę po prostu przytulić się do ciebie i zasnąć.” – Pewny, że jeszcze nigdy w życiu nie wypowiedziałeś na głos czegoś równie oklepanego, parskasz śmiechem z rozdrażnieniem i zastanawiasz się, czy teraz na pewno nie pomyśli, że oszalałeś.
Cisza gęstnieje jak opady śniegu na zewnątrz. I wtedy słyszysz…
„To piękne” – mruczy. Czujesz, jak gdyby tymi słowami odgarnęła śnieg z twojego serca i przygotowała je do nowego startu.
„Tęsknię za tobą” – mówisz w końcu, i wydaje ci się, że słyszysz jej cichy szloch. Nie miałeś zamiaru doprowadzać jej do płaczu, ale podejrzewasz, że i tak uczyniłeś to już wiele razy wcześniej.
„Cameron” – twój głos jest ciężki i chrapliwy od emocji. Z trudem przełykasz ślinę – „Czy dasz mi jeszcze jedną szansę?”
„Tak” – w jej głosie wyczuwasz jednak ostrożność, co wydaje ci się całkiem uzasadnione. Ale przecież powiedziała „tak” i to wszystko, co się teraz liczy! Jeśli miałbyś otrzymać to, na co naprawdę zasłużyłeś, już dawno odłożyłaby słuchawkę.
„To dobrze, to naprawdę… wspaniale” – to wszystko, co zdołałeś powiedzieć, zanim telefon Stacy nie zaczyna popiskiwać, informując cię, że również i jego bateria jest na wyczerpaniu. Naprawdę nie chcesz się teraz rozłączać. W zasadzie mógłbyś tak przesiedzieć całą noc, słuchając oddechu Cameron. Jakkolwiek może się to wydać naiwnym, w tym momencie pragniesz być z nią w kontakcie z pomocą wszelkich dostępnych środków.
„House, twój telefon jest na wyczerpaniu.”
„Myślisz, że ten dźwięk właśnie o tym informuje?” – komentujesz ze złością, i natychmiast tego żałujesz. Nie chcesz wyładowywać na niej swoich frustracji.
„Wracasz jutro, prawda?”
„Tak, jutro” – potwierdzasz. „Cameron?” – w tym momencie cholerne urządzenie coraz bardziej natarczywie daje o sobie znać, wytrącając cię niemal z równowagi.
„Słucham?”
Z całych sił pragniesz powiedzieć jej „Kocham cię”, ale nie jesteś w stanie. Jeszcze nie teraz. Więc zamiast tego rzucasz: „Śpij dobrze. Do zobaczenia jutro.”
„Dobranoc, House” – odpowiada, a jej głos oblewa cię niczym ciepły balsam. Możesz sobie tylko wyobrażać, jak zadziała na ciebie jej dotyk. Żałujesz, że tak się spieszyłeś, kiedy ostatnio byłeś z nią tak blisko ten jeden jedyny raz. To błąd, którego więcej nie powtórzysz.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:59, 25 Lut 2010    Temat postu:

Nie mogłam się powstrzymać i całe na blogu przeczytałam.

Fik jest bardzo fajny.
Takie nawrócenie House'a (jak to dziwnie brzmi), gdy miał być z Stacy. Cud - miód - orzeszki.
A jeśli chodzi o wiersz, który pojawi się w ostatniej części, to naprawdę jest house'owy xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:31, 26 Lut 2010    Temat postu:

Hm... jestem w stanie powiedzieć tylko: PIĘKNIE.
Pewnie znasz resztę słów których użyłabym do opisania tego co przetłumaczyłaś


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Przechowalnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin