Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

8x22 "Everybody dies" FINAŁ !!!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 8
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Na ile punktów oceniasz odcinek?
1
2%
 2%  [ 1 ]
2
0%
 0%  [ 0 ]
3
4%
 4%  [ 2 ]
4
2%
 2%  [ 1 ]
5
4%
 4%  [ 2 ]
6
0%
 0%  [ 0 ]
7
8%
 8%  [ 4 ]
8
10%
 10%  [ 5 ]
9
12%
 12%  [ 6 ]
10
57%
 57%  [ 29 ]
Wszystkich Głosów : 50

Autor Wiadomość
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:34, 22 Maj 2012    Temat postu:

A ja uwierzyłam przez chwilę, że on umarł. Po prostu tak mi się wydawało, ale potem telefon u Wilsona i w ogóle...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
stasienka
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:36, 22 Maj 2012    Temat postu:

Też byłam pewna, że nie żyje. Dopiero sms spowodował, że aż zastopowałam odcinek bo nie mogłam przetrawić co się właśnie stało .

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:37, 22 Maj 2012    Temat postu:

Przyznam, że mina House'a wyłaniającego się z płomieni, tuż przed eksplozją, wywołała u mnie szkliste oczy. Hugh jest/był genialny w tej roli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:44, 22 Maj 2012    Temat postu:

No ogólnie odcinek był taki do rozmyślań, rozważań. I łezka mi się zakręciła na samym końcu już jak pokazywali życie innych itp.
Hugh to w ogóle jest zarypistym aktorem!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wielmożna Aleksandra
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Mar 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Odwiecznie paranoiczne miasto Tyrmanda.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:49, 22 Maj 2012    Temat postu:

Ej, przestańcie, bo jeszcze mi się spodoba ten odcinek!
Było minęło, ale jak już o aktorach, to mam nadzieję, że Leonard jeszcze się "zhańbi" pracą przed kamerą, a Laurie nie odda się li tylko reżyserowaniu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sharley_paramonov
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 19 Wrz 2008
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:51, 22 Maj 2012    Temat postu:

Jeszcze przed finałem miałem nadzieję, że House nie zginie, że autorzy jakoś z tego wybrną. Fakt, tytuł odcinka "Everybody dies" nie był zbyt pozytywny, ale w głowie brzmiał mi cytat z Doctora Who: "Everybody knowes that everybody dies. But not every day. Not today. (...) Some days, nobody dies at all.". I bardzo się cieszę, że naprawdę nobody died at all.

Cały odcinek oglądałem w napięciu, czy House może jednak przeżyje.
Wizyta Stacy - bum! Takiej niespodzianki się nie spodziewałem i nie zepsuło mi jej nawet wspominanie o Cuddy (której nieobecność ucieszyła mnie... nie da się tego opisać jak bardzo).
Moment wybuchu w budynku był lekko przełomowy - całe napięcie opadło, nadzieja upadła. Pozostała tylko myśl "a jednak".
Pogrzeb - kicz, totalny kicz, myślałem, że ten nastrój utrzyma się do końca odcinka i obawiałem się takiego końca. Przemowa Wilsona idealnie wpisała się w tą kiczowatość - nawet "nagłe" "House was an ass" było przewidywalne. O mało się nie popłakałem przez śmierć fikcyjnego bohatera.
Ale to, co się stało później... Mistrzostwo.
Finał skończył się prawie tak jak chciałem, chociaż wcześniej nawet nie wiedziałem, że chcę, żeby się tak skończył. Po prostu nie wiedziałem, co myśleć - zakończenie było tak dziwne i tak bardzo, bardzo w stylu Sherlocka Holmesa (wprawdzie zamiast wody ogień), a jednocześnie pozostawiło tyle mieszanych uczuć, że stwierdziłem, że nie ma sensu się nad nim rozwodzić w jakiś logiczny sposób. Skoro finał potrafił wywołać u mnie tak silne reakcje i uczucia, jakich prawie nigdy nie mam oglądając telewizję, to znaczy, że jest genialny.

Jedna rzecz mnie tylko zastanawia i nie daje mi spokoju - co to za auto, którym jeździ Wilson?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:09, 22 Maj 2012    Temat postu:

stasienka napisał:
LE w "Swan Song" się jeszcze pojawiła, tym bardziej szkoda, że nie było jej w odcinku finałowym.


Wydaje mi się, że w Swan Song to było jakieś stare video z LE, bo ona tam mówi w czasie teraźniejszym - jakby nadal pracowała. Ale nie wiem, może to tylko przesłyszenie swoją drogą jestem ciekawa, czy to twórcy nie chcieli LE, czy ona nie chciała ich ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:11, 22 Maj 2012    Temat postu:

W Swan song dali po prostu stare materiały też i ona się tam pojawiła. Bo przecież jej pominąć nie mogli.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 1:00, 23 Maj 2012    Temat postu:

No cóż....


oczekiwałem jednak czegoś innego.

Oczekiwałem czegoś, co mnie przybije, nie ukrywam, że lubię smutne zakończenia.

Oczekiwałem czegoś pokroju Wilson's heart, ale tyczącego się House'a i ze złym zakończeniem....





A dostałem .... hmmm....


Po kolei: Pierwszą połowę odcinka oceniam bardzo, bardzo wysoko. Dałbym za nią 10/10 - zagłębienie się w psychikę House'a jest zawsze fascynujące. Zabawne, że jego podświadomość zdradziła wszystkie jego ideały - nawet ateizm.

Kolejny ogromny plus za Stacy - bardzo lubię tę postać, ten ship - i bardzo ładnie wyszło "I still love him". Sela Ward świetnie zniosła upływ czasu - o wiele lepiej niż o wiele młodsza przecież JM, która się strasznie postarzała...


A teraz minusy....

Druga połowa odcinka - moment, gdy House wstaje z podłogi. Tutaj wszystko się wali, dosłownie... Zaczyna się groteska i absurd, który mi w ogóle nie podpasował.

Wilson. Do jasnej ciasnej, RSL mnie zawiódł w finale, 99% czasu miał taką minę jakby zaraz miał parsknąć śmiechem... nie wiem czemu, ale kompletny niewypał. Nawet jego przemówienie wyszło nieudolnie w swojej nieudolności... innymi słowy, wiem, że miał zagrać je nieudolnie, ale nieudolnie i kiepsko zagrał nieudolność

Zawalający się dom + eksplozja, a House zupełnie bez śladu, rany? Po pierwsze, nie miałby prawa tego przeżyć, po drugie - nie dałby rady wyjść o własnych siłach (po prostu zemdlałby od gorąca i spalił się na węgiel), nawet gdyby przeżył - a już o "po trzecie" vel miałby co najmniej rany i poparzenia na ciele - nie wspomnę... Mogli to rozegrać znacznie lepiej...

Następnie, podmiana papierów... jakim cudem? w jaki sposób House dostał się do szpitala "po swojej śmierci", żeby podmienić papiery? Przecież jest tam ochrona chociażby, ktoś musiałby go widzieć. Żeby jeszcze dali scenę, w której po "śmierci" odwiedza Wilsona i namawia go na taki numer... to powiedzmy, że mielibyśmy naciągany sens. A tak ? Kompletnie nierealny scenariusz. Równie nierealny, jak Cuddy samotnie wyciągająca stukilowego faceta z rozbebeszoną nogą z wanny i zanosząca go do samochodu w "After Hours". Ale tam było to po prostu niedopatrzeniem, a tutaj mamy już fatalnie zaplanowany scenariusz.

No i sam pogrzeb. Krótki i kiczowaty. Już w jego trakcie wiedziałem, że to podpucha. W śmierć House'a przestałem wierzyć po 10 sekundach - jak zobaczyłem minę RSL, który - zdaje się, że nieświadomie - zdradził zakończenie swoim wyjątkowo drewnianym wyrazem twarzy (a umie facet dużo lepiej, nie oszukujmy się...)

Dam 7/10. Ostatni raz oceniam odcinek, więc żal, że nie 10 - ale jedyną "dziesiątkę" daję za "Wilson's Heart". "Everybody Dies" to jednak nie ta sama klasa - potworne przekłamania logiczne sprawiają, że nie da się ocenić go wyżej.

A sam happy end... no cóż. House i Wilson odjeżdżający na motorach w stronę zachodzącego słońca - czy czasem tego miało nie być? Ach tak, zapomniałem... Everybody lies


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Kaiketsu dnia Śro 1:04, 23 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 8:56, 23 Maj 2012    Temat postu:

Kaiketsu napisał:

Kolejny ogromny plus za Stacy - bardzo lubię tę postać, ten ship - i bardzo ładnie wyszło "I still love him". Sela Ward świetnie zniosła upływ czasu - o wiele lepiej niż o wiele młodsza przecież JM, która się strasznie postarzała...


Polać mu (za ciepłe uczucia co do Hacy )

A co do JM i Seli Ward to ta druga no cóż hmm jest trochę zakonserwowana... Polecam obejrzenie "Ściganego" (1993)

Kaiketsu napisał:

Zawalający się dom + eksplozja, a House zupełnie bez śladu, rany? Po pierwsze, nie miałby prawa tego przeżyć, po drugie - nie dałby rady wyjść o własnych siłach (po prostu zemdlałby od gorąca i spalił się na węgiel), nawet gdyby przeżył - a już o "po trzecie" vel miałby co najmniej rany i poparzenia na ciele - nie wspomnę... Mogli to rozegrać znacznie lepiej...


Że o zaczadzeniu nie wspomnimy A te rany to i owszem, gdyby na mnie zawalił się płonący strop to przynajmniej miałabym lekko zjarane włosy, ale olejmy to


Uważam, że na pogrzebie (biorąc poprawkę na to, że to pogrzeb i o zmarłym mówi się zazwyczaj dobrze) wyszło to, że House był kochany i kochał moim zdaniem. I mógł ułożyć sobie życie, ale bał się odpowiedzialności za swe szczęście i wybrał opcje "only Wilson"... Tak ciekawa jest reakcja House'a na te dziecko... Czyżby on uważał, że życie, którego "nie było" jest powodem dla którego warto umierać? Czyżby żałował, że nie ma dzieci?


A i moim zdaniem ten Wilsonowy rak to można to było inaczej rozegrać... Chłopcy mogli sobie wyjechać na jakiś czas, pobyć trochę ze sobą nie wiem dwa tygodnie... House by jeszcze zdążył iść do paki, a Wilson mógł podjąć leczenie dla House'a... A tak to niezbyt wiarygodne wyjście z budynku i tak jak mówił Wilson - House zepsuł całe swoje następne życie... Ale, że tak powiem mam to w dupie... Co ile się najbardziej w tym odcinku wg mojej skromnej osoby?

STACY


Za nią wybaczę twórcom wszystkie niedociągnięcia


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez justykacz dnia Śro 8:59, 23 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yummycake
Lekarz w trakcie specjalizacji
Lekarz w trakcie specjalizacji


Dołączył: 25 Sie 2010
Posty: 544
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Candyland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:13, 23 Maj 2012    Temat postu:

Generalnie mówiąc nie jestem specjalnie zachwycona, ale zażenowana też nie, więc chyba nie jest źle ;-)

Według mnie i abstrahując zupełnie od faktu, że byłam Hudziną jedna rzecz mi się zdecydowanie się kupy nie trzyma. W halucynacjach House'a pojawili się wszyscy prócz Cuddy. To duża nieścisłość, rozumiem, że nie mogli/nie chcieli przekonać Lisy do zagrania w jeszcze jednym odcinku, ale mimo to, wyszło to bardzo dziwnie. Skoro Kutner czy Stacy się pojawiają niezrozumiałe jest, że brak Cuddy, z którą znał się tyle lat i która odcisnęła duży wpływ na jego życie.

Muszę przyznać, że uroniłam parę łez, gdy House "niby umarł". Byłam jednocześnie wściekła, że zrobili coś tak przewidywalnego, czego od początku odcinka można się było spodziewać, ale gdy zadzwonił telefon Wilsona, wiedziałam już o co chodzi;-) Końcówka odcinka według mnie rozegrana świetnie - te przemowy na pogrzebie były bardzo trafne i wzruszające, taka końcowa synteza osobowości House'a. Hilsonowe zakończenie też jest dla mnie satysfakcjonujące, wszak ta przyjaźń istniała od początku w serialu jako stały i niezmienny element i zasługiwała na takie ukoronowanie:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:52, 23 Maj 2012    Temat postu:

Widzę że połączenie House/Stacy mimo upływu lat ma wciąż fanów To był bez wątpienia najlepiej rozegrany ship w serialu. Naturalny, czuło się chemię między postaciami, po prostu pasował - wszystkie pozostałe były co najmniej naciągane. Jedyne, czego żałuję, to że nie spróbowali reanimować go w sezonie ósmym, po niestrawnym Huddy...

No ale kto wie, może House po tych pięciu miesiącach pójdzie po rozum do głowy? zobaczyć już tego nie zobaczymy, ale można się domyślać.

Żałuję że nie rozegrano tego lepiej z "sfingowaną śmiercią" Grega. Po prostu absurdy i niedociągnięcia aż kłują w oczy. Najgorsze jest chyba mimo wszystko ta podmiana wzoru zębów - to jest po prostu nierealne do zrobienia w takiej sytuacji.

Co do końcowych scen - bardzo podoba mi sie, że pominięto Adams i Park, postacie-tło. Chase zostający "nowym House'm" - optymalne wyjście, chociaż naturalnie daleko mu do swojego genialnego mentora.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaiketsu dnia Śro 9:57, 23 Maj 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
blackzone
Internista
Internista


Dołączył: 17 Mar 2011
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:47, 23 Maj 2012    Temat postu:

Dobra. Wczoraj odsypiałam, więc pisze dzisiaj ;p

Wszystko na tak. Mogła bym napisać o tym odcinku książkę, ale mam wrażenie, że nie o to tu chodzi. Najpierw zrobiłam wielkie O.o, bo to wszystko, co się działo, House będący jednocześnie pacjentem, było co najmniej dziwne, potem mnie zamurowało, cieszyłam się na powrót Amber, złościłam się na powrót Stacy i byłam nieco zadowolona, że "jak zawsze dobra" Cameron uświadomiła House'owi, że warto się zmienić. Dla jedynej bliskiej osoby. Dla Wilsona. Pozytywnie. Ale umierałam, kiedy House umierał. Myślałam, że ta belka go jednak przygniotła, spaliła. A jak się okazało wynosili ciało pacjenta z przychodni, czyli stary House umarł, spalił się, nowy House żyje i jest szczęśliwy. Rozpoczęło się Sherlockiem, skończyło się nim. Jestem zadowolona, że Shore postanowił właśnie w taki sposób zakończyć serial. To było przyzwoite i wydaje mi się, że właśnie tego potrzebowałam. Fikcyjna postać, co z tego, ważne, że żyje i kto wie, może kiedyś spotkam go na słonecznej plaży Malibu z dziwkami po jego lewicy i Cuddy o jego prawicy Dziękuję House za wspaniałe 4 lata mojego życia, za wszystko złe, co się od ciebie nauczyłam *devil* i za wszystko dobre, za to, że mnie zmieniłeś i wiem, gdzie mam podążać!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pawelw90
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Maj 2012
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:01, 23 Maj 2012    Temat postu:

Zakończenie według mnie było bardzo dobre. Ja wiedziałem, i zawsze tak jest ze nie wszystkim sie final spodoba, otwarte zakonczenie było dobrym wg mnie wyjsciem. Ja nie przejmuje sie niedociągnięciami z walącym sie budynkiem i podrobionymi papierami, serial rządzi sie własnymi prawami.
Myśle ze przez to zakończenie powstanie jeszcze jakis specjalny odcienk pokazujący dalsze losy housa i wilsona.
Koniec uwazam za bardzo dobry, cieszę sie ze final zakończył sie tym co w Housie było zawsze najlepsze czyli Hilsonem.
Dla wszystkich którym finał sie nie podobał "you can't always get what you want.."


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kacper
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 16 Cze 2009
Posty: 792
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Piotrków Trybunalski
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:55, 23 Maj 2012    Temat postu:

Ojej.

Ostatni odcinek House'a jaki oglądałem, to ten, w którym powraca 13. w siódmym sezonie. Później przeleciałem tylko przez ,,Moving On" i od tamtej pory nie widziałem się z serialem.
Jednak jako stary fan (tutaj to mnie ktoś pamięta?! ) nie mogłem nie obejrzeć ostatniego odcinka, toteż gdy usłyszałem muzykę z intra przypomniały mi się stare, dobre czasy

No to tak.

Amber, Kutner, ale... STACY
Wiedziałem, że kiedyś musi wrócić! Świetny występ, na marginesie chyba najmniej żałosna wypowiedź podczas pogrzebu

Cameron i Masters. Powiem wam, że moja irytacja związana z pojawianiem się tych postaci na ekranie nie zmalała, a jednak... Cameron nic się nie zmieniła i chwała Bogu. Masters... mimo wszystko przyjemnie było zobaczyć młodą na pogrzebie House'a

Brak Cuddy wyjątkowo dawał się we znaki. Jak wszyscy to wszyscy... dziwi mnie w sumie nawet LE, na jej miejscu, po tylu latach w serialu, bez względu na wszystko wróciłbym do TAKIEGO odcinka. Ale w sumie... Justykacz, może dzięki temu, że jej zabrakło, więcej czasu poświęcili Hacy?


A teraz do rzeczy, czyli Hilson. Oparcie zakończenia serialu na tym shipie - jak najbardziej na + (choć, jak to już ktoś pisał, wszyscy onkolodzy umierają na raka... ). Jednak chyba nie podoba mi się sposób poprowadzenia wątku.
Wilson umiera, a House poprzez Stacy próbuje wmówić sobie, że bardziej od Jamesa potrzebuje zagadek. Dobra, to można w sumie zrozumieć jako oszukiwanie samego siebie (to o czym mówiła Amber). Ale przemowa Wilsona na pogrzebie? Jego reakcja na śmierć House'a? Fejk fejkiem, ale jakieś pozory można było zachować... No bo w sumie co to miało być. Wyglądało to trochę tak, jakby wszystko spłynęło po nim jak po kaczce, a bardziej przejął się Foreman.

Ja wolałbym jednak myśleć, że House nie żyje, bo to przynajmniej przykryłoby niedopatrzenie (głupotę?) scenarzystów. To już jest odcinek finałowy i nie można było sobie pozwolić na akcje typu oddaj Cuddy szczotkę wjeżdżając jej w jadalnię.

Co jeszcze... kopalnia sentencji, które w dość zgrabny sposób zwieńczyły osiem lat z psychiką House'a. No i samo zakończenie... okazało się, że House nie musi umierać

Enjoy yourself...


Podsumowując. Mogło być lepiej, poprowadzenie Hilsona kompletnie mi się nie podoba, a ucieczka House'a z płonącego budynku (Towering Inferno ) zakrawała o śmieszność...

Ale w ostatecznym rozrachunku, biorąc pod uwagę Stacy, Enjoy yourself, starania House'a o odroczenie wyroku, Chase jako MD... jestem w stanie to kupić. I chyba tylko zostało podziękować za te osiem lat i wybaczyć ostatnie trzy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
FeRu89
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 11 Paź 2011
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:06, 23 Maj 2012    Temat postu:

Pomysł na finał bardzo dobry aczkolwiek uważam, że można było go zrealizować znacznie lepiej. Szkoda że odcinek finałowy nie trwał więcej czasu np pełnych 90 minut,wtedy mogliby dopieścić ten odcinek w pełni,a tak widać że było w trakcie montażu kilka sporych i dość drastycznych cięć, żeby wyrobić się w tych 40minutach. Dialogi w tym odcinku są chyba jednymi z najlepszych w historii, sporo rewelacyjnych cytatów i ogólnie poziom daleko wybijający się ponad cały 8my sezon. Nie ukrywam że wykrzyczałem głośne "NOSZ KU*WA!" gdy Greg uswiadomił sobie że chce i że ma po co dalej żyć i tuż przed wyjściem wali mu się na głowę płonący kawał sufitu....Załamałem się w tym momencie...rozpacz pogłebiały przemówienia na pogrzebie do momentu gdy Wilson dostał tego cudnego smsa : "...Shut up you idiot" Wtedy zrozumiałem że Greg jednak przeżył,no i potem gdy Wilson go spotyka siedzącego na schodach i mówi, że przez to Greg wróci do pierdla,że nie będzie już lekarzem, to House odpowiada "I'm dead" i pyta się Jamesa jak chce spędzić te ostatnie 5 m-cy...Wtedy już stało się jasne że Wilson zawsze był dla niego najważniejszy. Na prawdę godnie zakończyli serial, z Happy Endem jakby nie patrzeć, mimo że nic tego nie zapowiadało.
Ciekaw jestem dokąd udali się Ci dwaj panowie.... Ale to nie ważne, ważne że House ciągle żyje(bo nie ukrywam nigdy nie chciałem aby uśmiercono tą postać),a co zrobi później ze sowim życiem?... Można rozmyślać nad tym godzinami,dniami,tygodniami.... Ja obstawiam iż z zagadek tak łatwo nie zrezygnuje. Myślę,ze Greg wciąż będzie leczył ludzi pod zmienionym nazwiskiem, w innym kraju,albo będzie znachorem w jakiejś wiosce
Ocena odcinka 9/10.
Goodbye!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez FeRu89 dnia Śro 20:09, 23 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
NiEtYkAlNa
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 27 Paź 2009
Posty: 1519
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 2:42, 24 Maj 2012    Temat postu:

Nie sądziłam, że przyjdzie mi się jeszcze kiedyś wypowiedzieć na łamach tego forum, ale nadszedł taki moment

Przede wszystkim: Antilus - to dało mi do myślenia:

Antilus napisał:
Otóż House nie ma laski po wybuchu w budynku... Może to być błąd scenarzystów, może nie miał skąd wziąć nowej... ale mam pewną teorię, otóż House umarł w wybuchu tego budynku, a późniejsze jego ukazanie się to nic innego jak halucynacja Wilsona, który chciał by jego przyjaciel był z nim do końca. Wydaje mi się, że na pogrzebie nikt nie słyszał tego telefonu oprócz Wilsona, i nie było żadnej wiadomości. House wydaje mi się później młodszy (ma ciemniejsze włosy? ) i nie ma ze sobą laski.


Jednak pierwsze skojarzenie jeszcze przed wyemitowaniem odcinka, a po obejrzeniu wywiadu z Hugh, w którym to nawiązuje do śmierci Sherlocka nad wodospadem Raichenbach, pomyślałam - na pewno będzie mistyfikacja, no i chyba była, jeśli to nie halucynacja Wilsona...

10/10

Pozdrawiam House'owiczów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kosiek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 12 Lut 2011
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 7:24, 24 Maj 2012    Temat postu:

Sam nie wiem. Ja nie wiem, czy ostatnie 3 sezony to był House, czy coś, co tylko nazwali tym tytułem...

Sam nie wiem, co myśleć o tym odcinku.
Co więcej, chcę zacząć od początku, a nie wiem, gdzie tu początek. Mam na myśli, kompozycja serialu się totalnie rozleciała. Co jest ważniejsze - medycyna, Hilson, dylematy moralno-logiczne, czy może uczucia? Wszystko przez ostatnie 3 sezony się rozpadło kompletnie. I dokładnie to czułem oglądając ten odcinek. To już nie to. Wilson zachorował na raka, co jest już dość dużą groteską samo w sobie. DS i scenarzyści nie mieli pojęcia, jak zwrócić serialowi należny mu poziom. Rozczarowałem się, bo serial próbował naśladować w ostatnich odcinkach pierwsze sezony, ale oni nie połapali się, co było takiego świetnego w początkach. I zrobili to, co było widoczne, a nie to, co było dobre. I tak zafundowali nam średni ostatni sezon i marny finał.

Jednak - spodobała mi się psychoanaliza. Kutner - TAK! House był punktowany kawałek po kawałku. Historyjka z pacjentem była kompletnie na siłę, byłą obrzydliwa i totalnie nie pasowała, czułem się tak nią obrzydzony, że przewijałem te sceny, ale... Ale psychoanaliza, chciałem napisać że była świetna. Ale no niestety... nie była. Była świetnie zagrana. Świetny powrót Kutnera, średni powrót Amber. Dlaczego Amber nie mówiła nic dobijającego o Wilsonie? Amber była House'em w spódnicy, mówiła rzeczy, które nie są wygodne, ale są prawdziwe - ale tutaj - nie umiano zrobić takich dialogów, które by wyprowadziły Grega z równowagi.
Potem pojawiła się Stacy - świetnie znów ją widzieć. Ale martwię się, że to nie ta sama Stacy. Chociaż, go Stacy! Dowaliła nieźle do pieca.
Ale i tak - najbardziej spodobało mi się podejście Cameron. Bo zgadzało się z moją opinią - House powinien był tam zostać i zginąć. Może nie w ten sposób. Ale po prostu ten serial został zmęczony, obity i zostawiony obolały i zasługiwał na mocne zakończenie ze śmiercią Grega.

Cała reszta - ten pogrzeb i motocykle - to było takie sztuczne, kiczowate, tanie. Te mowy końcowe - tylko Wilson stanął na poziomie. Potem ten SMS - dobra, to było w porządku. Ale już przedostatnia scena i jazda na motocyklu - taniocha.

Oceniając resztę - smuci mnie brak Lisy Edelstein - pasowałaby tu, jak ulał. Nie wiem czemu to zrobiła, ale wolę wierzyć, że zrobiła to, bo nie chciała wracać do grania na żenującym poziomie ostatnich odcinków - bo mam taką samą opinię.

Cóż, finał mnie nie zadowolił. Tyle. Będę rozpamiętywał Three Stories, będę pamiętał No Reason, Euphorię 1 i 2. Wilson's Heart i House's Head zostaną w mojej głowie na zawsze. W Broken też będę wspominał. Nie chcę grzebać już tego serialu, chociaż został skończony fatalnie.
Dziękuję za te wszystkie lata serialu. Pora iść dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Henry_w
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:45, 24 Maj 2012    Temat postu:

Nie podobało mi się, ale też się nie rozczarowałem. Te rozmówki z duchami i podświadomością do niczego niepotrzebne. Przecież to finał serialu. Odbiorcą jest widz, który zna House'a na wylot i nie potrzebuje jeszcze raz wyłożenia wszystkich jego rozterek. Uważam, że słabizna. Pomijam już pojawienie się dwóch martwych postaci, za którymi nie przepadałem. Żeby się ograniczyli tylko do martwych to jeszcze... ale pojawili się i żywi, a tu uderzył brak Cuddy. Ta część finału moim zdaniem do niczego.

Pogrzeb - niektórzy z was wcześniej już się wypowiadali, że byli przekonani, że to mistyfikacja. Ja miałem mieszane uczucia. Z jednej strony miałem nadzieję, że po wszystkim zobaczymy jak rzekomy denat gdzieś kuśtyka, bo trudno by było pogodzić się z tym, iż zmarł. A z drugiej strony miałem nadzieję, że pogrzeb jednak jest prawdziwy, bo to by było dobre mocne zakończenie nie obrócone w głupi żart. A tak trochę zapachniało banałem.

Ostatecznie jednak samym zakończeniem nie jestem rozczarowany. Dwa poprzednie odcinki były kapitalne. Zanosiło się na coś naprawdę strasznego. Śmierć Wilsona, może ich obu. A tu zaskoczenie - widz został oszczędzony i dostaje otwarte zakończenie z nutą optymizmu. I nie rozczarowałem się, bo w ten sposób jakoś łatwiej się pogodzić z końcem. Nic nie zostało całkowicie przekreślone i można snuć domysły co było dalej. Całkiem mi to odpowiada


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaiketsu
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 17 Maj 2011
Posty: 171
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:20, 24 Maj 2012    Temat postu:

Kosiek napisał:
Dlaczego Amber nie mówiła nic dobijającego o Wilsonie? Amber była House'em w spódnicy, mówiła rzeczy, które nie są wygodne, ale są prawdziwe - ale tutaj - nie umiano zrobić takich dialogów, które by wyprowadziły Grega z równowagi.
Potem pojawiła się Stacy - świetnie znów ją widzieć. Ale martwię się, że to nie ta sama Stacy. Chociaż, go Stacy! Dowaliła nieźle do pieca.
Ale i tak - najbardziej spodobało mi się podejście Cameron. Bo zgadzało się z moją opinią - House powinien był tam zostać i zginąć. Może nie w ten sposób. Ale po prostu ten serial został zmęczony, obity i zostawiony obolały i zasługiwał na mocne zakończenie ze śmiercią Grega.



Ale to nie były rzeczywiste postacie Więc nie można ich oceniać pod względem ich podobieństwa z realnymi. To były omamy House'a. House rozmawia z samym sobą, a nie z Cameron czy Stacy. A że ich zachowanie odbiega od "rzeczywistości"? No cóż, ja uważam raczej, że ich zachowanie pasowało do tego, z czym House'owi się kojarzyły. Cameron = współczucie, Stacy = miłość, Kutner = tajemnica.



Henry_w napisał:
Nie podobało mi się, ale też się nie rozczarowałem. Te rozmówki z duchami i podświadomością do niczego niepotrzebne. Przecież to finał serialu. Odbiorcą jest widz, który zna House'a na wylot i nie potrzebuje jeszcze raz wyłożenia wszystkich jego rozterek. Uważam, że słabizna.


To nie były rozmówki House'a z duchami, tylko z samym sobą. I mnie to osobiście zaskoczyło, że jednak "w środku" House kwestionuje swój ateizm, uważa, że zasługuje na lepsze życie z uwagi na swoje niesienie pomocy innym, czy też uważa, że zasługuje na to, by się wreszcie poddać. Czy też z pewną dozą niepewności podchodzi do tego, czy poświęcić się dla Wilsona, czy też odczepić się od niego na zawsze.

Bo przecież to nie Cameron mówi mu że jest dobrym człowiekiem, tylko on sam sobie to mówi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaiketsu dnia Czw 10:21, 24 Maj 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kosiek
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 12 Lut 2011
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:53, 24 Maj 2012    Temat postu:

@Kaiketsu: to było oczywiste, że to omamy i rozmawianie z samym sobą, ale właśnie to mi się nie spodobało. To był tylko czaso-zjadający chit-chat.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madzia-cuperek
House's Head


Dołączył: 25 Sie 2009
Posty: 3049
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 122 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:11, 24 Maj 2012    Temat postu:

A moim zdaniem to było potrzebne. House "rozliczył się" sam ze sobą, ale czy to coś mu dało?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:18, 24 Maj 2012    Temat postu:

Madziu, gdyby mu nic to nie dało, zostałby w tym budynku, albo po wyjściu pokazałby się Wilsonowi i Foremanowi, wylądował w więzieniu, Wilson by umarł bez niego i House znalazłby się w punkcie wyjścia, tylko gorzej bo już bez Wilsona. To co zrobił, zrozumiał, dało mu nadzieję. Na to ze być może znajdzie sobie innego przyjaciela/przyjaciół być może kobietę. Nadzieję, że bez medycyny może żyć, zajmując się czymś innym. Zagadki są wszędzie.
Ponadto w końcu może ukraść tożsamość Wilsona, i być lekarzem gdzieś w Europie, Ameryce Południowej, Australii i już nawet nie jako onkolog ale w swoich specjalizacjach. Foreman dałby mu oszałamiające rekomendacje
W tym budynku naprawdę zginął Gregory House. A teraz żyje ktoś inny.
I jak znam życie, ma już następny plan a może nawet kilka W końcu jest geniuszem, a kiedy zrozumiał za czym tęskni i czego chce, dostanie to
I ja sądzę, że tam w tym budynku, pogodził się z faktem śmierci Wilsona, praktycznie przeszedł wszystkie pięć stadiów żałoby i może funkcjonować normalnie (normalnie jak na niego ).


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
JaYeti
Half-Wit


Dołączył: 11 Sty 2010
Posty: 2384
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 235 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Rzeszów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:59, 24 Maj 2012    Temat postu:

Dobra, oglądnęłam po raz drugi- na spokojnie, bo poprzednim razem była ta ekscytacja, że to już ostatni odcinek.

Nie będzie po kolei...

Lubię oglądać halucynacje House'a, bo pokazują jego psychikę, która jest fascynująca IMO. No i dużo plus, za to, że te halucynacje są spowodowane narkotykiem. Tylko okoliczności mogłyby być inne, a i House mógł zdecydować się na coś lepszego niż heroina.

Pojawienie się Stacy było w tym odcinku najlepszym posunięciem. I cieszy mnie, że nie tylko ja tak uważam. Wątek Stacy i House'a większość lubi, bo: po pierwsze kojarzy się ze starymi, dobrymi sezonami, a po drugie scenarzyści z tym nie przesadzili. Pokazali super związek- dwójkę ludzi, między którymi było mnóstwo chemii i to było widać. Jednak ten wątek nie zdominował drugiego sezonu.
Kwestie Stacy w tej halucynacji były bardzo dobre. Kto inny mógłby mówić House'owi o miłości, jak nie kobieta, z którą był przez pięć lat i w dalszym ciągu obydwoje coś do siebie czują? Albo inaczej- kogo House mógł sobie przypomnieć rozmyślając nad miłością? Bo to halucynacje przecież.
Bardzo podobało mi się też to wyobrażenie sobie domu, który House mógłby mieć- ze Stacy i dzieckiem. Jednak zdał sobie sprawę, że to nie możliwe. Wizja jego i Dominiki traci na uroku, kiedy obok stoi Stacy. I wielki plus za Stacy namawiającą House'a do życia.
Uwielbiam tę postać- nic na to nie poradzę Byłam strasznie zdziwiona i ucieszona, kiedy ją usłyszałam.

Pojawienie się Amber też mi się podobało, bo to właśnie ona pierwsza 'objawiła się' House'owi w piątym sezonie. Brakowało mi tylko tej jej dobitności. Przecież za pierwszym razem też była halucynacją, a potrafiła mówić lepsze rzeczy.

Kutner- lubiłam go, ale teraz mi kompletnie nie pasował. Może był dobry trochę ze względu na to, że popełnił samobójstwo, a cały ten pobyt House'a w płonącym budynku było rozważaniem nad samobójstwem. Ale oprócz tego Kutner nie wypadł zbyt dobrze.... Może tylko tak to odbieram, bo Kala Penna widziałam w kilku innych filmach, przez które teraz już nie potrafię zobaczyć w nim Kutnera- widzę kolesia, który kocha palić trawkę, albo psychoterapeutę z HIMYM. Ale to już by była moja wina Więc na korzyść serialu niech będzie, że nie podobała mi się jego obecność, bo to ja nie widzę w nim tego, kogo grał.

Dalej- Cameron: Podobało mi się, co mówiła i chciałabym, żeby House posłuchał tego głosu. Nie pasowało mi jednak to, że Cameron to mówiła, nie wiem dlaczego House wybrał sobie właśnie ją, jako osobę, która popiera jego śmierć. Dla jego dobra, lub nie- nie ważne.

Nie rozumiem pojawienia się Nolana. W przedostatnim odcinku 6. sezonu House wychodzi, bo Nolan nie zna odpowiedzi na pytanie jak być szczęśliwym. I wydawało mi się, że na tym skończyły się ich wizyty. Chyba, że scenarzyści chcieli wprowadzić jak najwięcej postaci. W takim wypadku wolałabym Lydię jako halucynację, zamiast kilku sekund z Nolanem.

Pacjent - jako jeden z niewielu przypadków ten mnie zaciekawił. Chyba go rozumiem. Podobało mi się, jak mówił, że nie przestanie brać, bo kiedy to robi jest szczęśliwszy. Może tak jest, może tylko mu się wydaje, że jest szczęśliwy, ale jaka to różnica, skoro czuje się dobrze?
I bardzo dobrze, że to House z nim rozmawiał. Inaczej wypowiedzi pacjenta straciłyby na wartości- kiedy mówiłby to np. Adams, albo Chase'owi. A tak- House wie o czym ten gość mówi. Nie mówię, że się z nim zgadza, ale po prostu coś o tym wie.

No ale ćpanie z pacjentem heroiny? Jakoś mi to nie pasuje.

Dalej- scena 'śmierci' była strasznie hollywoodzka- główny bohater ginie w płomieniach, po czym następuje zwolnienie obrazu- jego przyjaciel rusza, żeby mu pomóc, chociaż oczywistym jest, że to niemożliwe.

Scena wyciągania ciała była mocna. Obecność Park i Tauba mi wszystko zepsuła- bo niby po co mieliby tam być? W sumie Wilson owinięty kocem i z kubkiem kawy w ręce pasowałby mi bardziej do bujanego fotela przy kominku, niż do miejsca, w którym zmarł jego jedyny przyjaciel.
Ale chodzi mi o samo wyciąganie zwłok- kiedy myślałam, że to na prawdę House i zobaczyłam ten czarny worek wkładany do wozu- tu po raz pierwszy lekko się wzruszyłam. Ale za lekko jak na taki fragment.

Pogrzeb:
I za to brawo. Nie wiem dlaczego, ale mi się podobał. Nie wydawał mi się żałosny, czy naciągany, żeby wyciskać łzy.
Podobało mi się, że była tam Stacy. To co mówiła było najlepsze- albo przynajmniej Sela Ward tak to zagrała. Bo tak naprawdę to tylko Stacy i może 13 w tej scenie wyglądały jak na pogrzebie. Łzy Cameron jakoś nie wzbudziły we mnie podziwu do JM, chociaż nic do niej nie mam.
No właśnie- 13 powiedziała coś strasznie fajnego. Cieszę się, że tam była.
Chase... co on w sumie powiedział? Każdy z przemawiających powiedział o House'ie coś dobrego, a wypowiedź Chase'a ucięli. Właściwie dlaczego? Bo nie mieli pomysłu co mógłby powiedzieć?
A i obecność Masters mi się bardzo spodobała. Dopóki była w zespole nie lubiłam jej. Ale w jej ostatnim odcinku zrobiła coś, co mi się spodobało. I fajnie, że przyjechała na pogrzeb- House był jej nauczycielem. Z resztą House był nauczycielem wszystkich- czy tego chcieli, czy nie- każdy się czegoś dzięki niemu nauczył, albo to zrozumiał.
Matka House'a- tez mi się podobało, że została uwzględniona w scenariuszu. I jej wypowiedź była krótka, ale to przy niej się wzruszyłam (nie tak jakbym chciała, ale coś tam poczułam). W ogóle Park ze swoim niepoważnym głosem wypowiadająca się jako pierwsza to chyba pomyłka.

Wilson- dziwne mi się wydało, że był taki spokojny... w ogóle nie wzruszony. Ale przynajmniej dobrze, że powiedział prawdę.

A później wszystko się zepsuło... SMS- oczywiście, House żyje. I zero opierniczu od Wilsona, że zmarnował sobie życie i że brał heroinę... to takie wilsonowe nie mieć nic przeciwko ćpającemu przyjacielowi. Umiera, czy nie, podobno się o niego troszczy, więc nie rozumiem dlaczego nie powiedział ani słowa.

Pokazanie wszystkich bohaterów pod koniec też mi się nie podobało. To pokazało jak bardzo obyczajowy [H]ouse się zrobił w ostatnich sezonach.

Podsumowując widzę, że dużo rzeczy mi się podobało, ale kiedy chcę to ocenić jako całość (odcinek) i jako całość w sensie zakończenia całego serialu- jestem na nie. Nie tak to sobie wyobrażałam. Lubię postać House'a, ba- uwielbiam- a chciałbym zobaczyć jak się stacza, jak się zabija (ale nie w płonącym budynku). Ewentualnie mógłby wrócić do więzienia. Ale takie zakończenia pewnie byłoby passe, bo House jest 'przechujem', który nie może ot tak umrzeć- musi zrobić coś niemożliwego, bo jest superbohaterem...

A na koniec muzyka- 'You Can't Always Get What You Want' byłoby idealne. Pasuje do serialu i pojawiło się w pierwszym odcinku. A piosenki, które nam zaserwowali mi się nie podobały. Może tekst pasował, ale jakoś melodia 'Enjoy yourself' do finału mi nie bardzo podeszła.

Znowu nie potrafię ocenić. Bo nie oceniłabym za jakość odcinka, tylko za zakończenie serialu. A nienawidzę clifhangerów.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez JaYeti dnia Czw 16:28, 24 Maj 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:10, 24 Maj 2012    Temat postu:

Ja tylko żałuję, że to Stacy nie była ostatnią halucynacją

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Sezon 8 Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 4 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin