Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Pierwsza randka (Rebekah & Damon)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> The Vampire Diaries - Pamiętniki Wampirów / VD Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:11, 14 Lip 2012    Temat postu: Pierwsza randka (Rebekah & Damon)

Pewnie się mnie nie spodziewaliście. Cóż mogę powiedzieć, wena Ostatnio nie podoba mi się jak scenarzyści pociągnęli wątek Eleny i Damona. Za to podoba mi się potencjał między ta parą, więc postanowiłam napisać ich pierwszą randkę. Miało być krótko, ale trochę się zapędziłam. Powiedzmy, że akcja dzieje się po torturowaniu Damona, zanim wszystko się pogmatwało.
Postaram się to szybko skończyć


Mimo swojego wieku Rebeka w wielu sprawach wykazywała pewnego rodzaju naiwność. Wiedziała jak się bić, torturować, skutecznie uciekać i jak zacierać za sobą ślady. Jednak w większości pozostałych aspektów życia pozostawała zupełnie niedoświadczona. Przez wieki w ciągłym ruchu i 90 lat spędzonych w trumnie ominęło ją wiele rzeczy.
Atrakcją było dla niej coś tak normalnego jak pianki przy ognisku, młodzieżowe dyskoteki, szkolna popularność, czy zakupy z przyjaciółkami. Chciała wreszcie przeżyć coś znaczącego, zostać gdzieś na dłużej, znaleźć sobie kogoś. Niestety, znalezienie kogoś było bardziej problematyczne niż początkowo przypuszczała. Nie wiedziała ile razy będzie potrafiła przełknąć rozczarowanie jak to ze Stefanem, czy ostatnie upokorzenie z Damonem. Nie mogła sobie wybaczyć, że tak łatwo dała mu się oczarować. Powinna się zorientować, że coś kombinuje.
Jeśli mowa o starszym z Salvatorów, należałoby tu nadmienić, że on również przeżywał pewnego rodzaju objawienie. Doszedł do punktu, w którym musiał pewne rzeczy pozmieniać zanim coś w nim pęknie i wymorduje większość miasteczka. Rozmyślając o bałaganie zwanym jego życiem uczuciowym zauważył wychodzącą ze sklepu Rebekę, obładowaną torbami zakupów. Zatrzymał na niej wzrok przez dłuższą chwilę. Zdał sobie sprawę z tego, że przeżyli już całkiem sporo jak na tak krótką znajomość. Mieli za sobą pierwszy taniec, sex, tortury, oraz próby zabicia członków rodziny. Mimo iż oboje się zranili: on ją emocjonalnie, ona jego fizycznie, żadne przeprosiny nie padły. Jeśli chodziło o niego traktował to jako remis. Musieli nauczyć się z tym żyć, bo nic nie wskazywało na to, że pozbędą się Mikelsonów. Przed samym sobą mógł przyznać, że mu się podobała. Oczywiście, miała wady i psychopatyczną rodzinkę, ale kto nie miał. Pewnie, jak dotąd, chodziło tylko i wyłącznie o sex, ale mimo wszystko rozumieli się. Nie zapomniał również, że pomogła mu ze Stefanem. Były chwile, w których wydawało mu się, że gdyby dali sobie szanse mogłoby z tego coś być. Postrzegał ją jako kobietą, która poświęciłaby wszystko dla swojej rodziny i marzyła o kimś, kto zwróciłby na nią uwagę. Wybrałby ją. Nikt nie rozumiał tego lepiej niż on. Będąc przy temacie wyborów; ostatnio nie miał pojęcia, o co chodziło Elenie. I prawdę powiedziawszy miał już tego serdecznie dosyć. Ewidentnie go nie chciała, ale była zazdrosna za każdym razem, kiedy sobie kogoś znalazł. Nie mógł być szczęśliwy? Na dodatek wiecznie miała do niego jakieś pretensje. Utrudniała mu ratowanie jej życia. Chciała umrzeć, świetnie, jej sprawa. Postanowił się więcej nie wtrącać. Od zniknięcia Stefana nic tylko jej pomagał, a odpłaciła mu złamaniem kręgosłupa. Wielokrotnie powtarzałaby dopuścił do siebie uczucia by na końcu stwierdzić, że to właśnie one są problemem. Z kolei jego brat zdawał się błyskawicznie wracać do łask. Co po wyczynie na moście nieco go zdziwiło. W każdym razie miał dosyć. Raz już to przerabiał, uważali, że wiedzą wszystko lepiej, niech radzą sobie sami. Obecnie znajdował się w miejscu, w którym zaczynał doceniać okrutne słowa Kathrine po jej powrocie. Szczególnie, że jej późniejsze działania dowodziły, że jednak jej na nim zależało. Skoro przebolał Kathrine, przeboleje Elenę. Podjął ostateczną decyzje i postanowił działać. Przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Chciał spróbować czegoś nowego. Wiedział, że nie łatwo będzie mu przekonać Rebekę, ale uwielbiał wyzwania. Więc czemu nie miał by spróbować. Podszedł do ławki, na której siedziała popijając kawą.
- Co robisz jutro wieczorem? - zagadnął dosiadając się po jej lewej stronie. Spojrzała na niego z wyraźnym niedowierzaniem.
- Myślisz, że pójdę z tobą do łóżka po tym numerze z Sage?
- Kto tu mówi o łóżku. Proponuje, żebyś zjadła ze mną kolacje.
- Od czego tym razem próbujesz odwrócić moją uwagę? –
spytała nie przykładając większej uwagi do zaproszenia. Nogą odsunęła od niego torbę, do której zaczął zaglądać.
- Od niczego. Osiągnęliśmy impas. Zabicie was oznacza naszą śmierć. Musiałbym być idiotą, żeby próbować.
- A oboje wiemy, że nim nie jesteś. Dlatego powiedz wprost, o co ci właściwie chodzi?
- Chce skorzystać z rozejmu i trochę się rozerwać.

Widząc jej sceptyczne spojrzenie wyjaśnił.
- Zamierzam ci pokazać jak wygląda prawdziwa randka. To wstyd, że w twoim wieku na żadnej nie byłaś.
- Twoim zdaniem wypominanie mi wieku mnie przekona?
- Kino i kolacja. Obiecuje, że pod koniec wieczoru będziesz mną oczarowana.
- Mówisz poważnie?
- Śmiertelnie –
oznajmił z uśmieszkiem, jak zwykle ironicznie dobierając słowa - Wystroisz się dla mnie, przyjdę po ciebie do domu, zabawimy się, a jeśli będziesz dla mnie wyjątkowo miła pozwolę ci się nawet ze mną przespać.
- Jak wspaniałomyślnie z twojej strony -
zauważyła sucho, wciąż lekko zmieszana propozycją spytała - Zapraszasz mnie na randkę?
- Nie jesteś ciekawa jak wygląda idealna pierwsza randka? Romantyczny wieczór we dwoje? Nie chciałabyś tego przeżyć? -
dopytywał dokładnie wiedząc jak wykorzystać jej słabości
- To prawdziwa okazja. Nie proponuje tego każdej. Sprawię, że będziesz miała, co wspominać przez następne stulecie.
Widział w jej oczach, że zaczynała się wahać. Nie wiedział, czemu aż tak mu zależało by ją przekonać. Może podświadomie, jakaś jego część chciała wynagrodzić jej swoją wcześniejszą manipulację. Zamierzał pokazać jej jak można się bawić, w pełni korzystać z życia.
- A co ty z tego będziesz miał?
- Nie wierzysz, że nie mam ukrytego motywu?
- Nie -
odparła błyskawicznie i wcale się jej nie dziwił - Co więcej muszę przyznać, że obecna faza naszej znajomości, w której nie mamy ze sobą kontaktu bardzo mi odpowiada.
- Kłamiesz
- stwierdził bezczelnie i miał racje, ale nie zamierzała mu tego przyznać - To nie musi być jutro. Sama wybierz dzień, który ci odpowiada.
Gdy nadal nie wyglądała na całkowicie przekonaną podsumował
- Będziemy w miejscu publicznym i przypominam, że jesteś ode mnie silniejsza. W obecnej sytuacji łatwiej było by mi cię zabić niż zaprosić na randkę. Gdybym nie chciał, po co bym próbował? Jeden wieczór beztroskiej zabawy. Nie masz nic do stracenia. Możesz jedynie zyskać wspaniałe wspomnienia.
Trzeba mu było przyznać, że potrafił być przekonujący. Wciąż była nieco podejrzliwa, w myślach szukała drugiego dna zaproszenia. Zdecydowała trzymać się na baczności, ale nie potrafiła odpuścić sobie takiej okazji.
- Dobrze – uległa ostatecznie, po zastanowieniu zaproponowała – Przyszły czwartek.
- Znakomicie. Wpadnę po ciebie o 20:00. Włóż coś sexy.
- rzucił przez ramie odchodząc.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 10:47, 15 Lip 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:46, 15 Lip 2012    Temat postu:

Mimo iż wracając do domu zastanawiała się, po co się zgodziła przez całą drogę uśmiech nie schodził jej z twarzy. Myślała o tym, czy naprawdę aż tak desperacko pragnęła czyjejś uwagi, czy zwyczajnie chodziło o Damona. Nie powinna była mu ufać po tym jak ją potraktował. Była idiotką, że dała się na to nabrać raz, ale dwa razy? Nie wiedziała skąd wzięła się u niego ta nagła potrzeba randki, niemniej była pewna, że miało to jakiś związek z Elenę, jak wszystko w tym miasteczku. Musiała postradać zmysły skoro się na to zgodziła. Ale miał coś w sobie i ewidentnie nie potrafiła się temu oprzeć. Ostatnim facetem, przy którym tak się czuła był, o ironio, jego brat. Teraz, z perspektywy czasu zrozumiała, że jest lepszym wyborem niż Stefan. Pogodził się z tym, kim jest, był zabawny i gotowy na wszystko dla tych których kochał. Nie szkodziło również, że był po prostu piękny. W swoim życiu widziała wielu mężczyzn, ale rzadko, który robił na niej takie wrażenie. Zastanawiała się, jakim cudem był jeszcze sam. I co z współczesnymi kobietami było nie tak?

Następnego dnia Stefan podsłuchał niepokojącą rozmowę telefoniczną, z której jasno wynikało, że Damon umówił się z Rebeką. Od tej chwili wiedział, że w tym tygodniu spokojnie nie zaśnie. Nie mógł rozgryźć, o co chodzi bratu. Wiedział, że nie starał się wzbudzić w Elenie zazdrości, bo nie miała o tym pojęcia. Ponadto nie chwalił się tym, czyli albo naprawdę chodziło o Rebekę, albo miał jakiś ukryty motyw. Jakiś idiotyczny i ryzykowany plan mający na celu pozbycie się jej rodziny z ich życia. Próbował zignorować swoje obawy, wytrzymał do czwartkowego wieczoru.
- Co kombinujesz, Damon? – spytał, gdy ten zbierał się do wyjścia.
- Wychodzę na randkę – odpowiedział nie przerywając sobie wkładania skórzanej kurtki.
- Na randkę? – powtórzył Stefan z powątpiewaniem obserwując go dokładniej – Uważasz, że to dobry pomysł?
Słysząc to jego brat teatralnie spojrzał na swoją ciemno-granatową koszulę i zapytał
- A co, przesadziłem? Mam się przebrać?
Wyciąganie prawdy z Damona było jak tortury, bolesne i czasochłonne.
- Rebeka jest niebezpieczna.
- Wiem, mam zadrapania na plecach, które mogą to potwierdzić –
oświadczył z uśmiechem.
- Mówię poważnie – nie rezygnował, chciał przemówić mu do rozsądku - Muszę ci przypominać, że cię torturowała?
Naprawdę się o niego martwił. Zależało mu również by w miarę możliwości ograniczyć wszelkiego rodzaju głupie zagrania z jego strony.
- Czym jest związek bez odrobiny masochizmu? – wzruszył ramieniem Damon kompletnie bagatelizując jego obawy.
- Nie cytuj mi tu wróżb z ciastek, tylko powiedz, co ty wyrabiasz?
- Idę na kolacje i do kina –
mówił powoli jakby tłumaczył coś osobie przygłuchej.
- Koniec przesłuchania? Trzymam się z daleka od Eleny, więc jaki masz problem?
- Jaki mam problem?
– dopytywał tracąc cierpliwość. Wprost niewiarygodne. Czasami doprowadzał go do szału - Nie wiem… Może nie chce żebyś zginął!?
- Wyluzuj. To tylko randka.
- Tylko randka?! A nie wydaje ci się podejrzane, że po tym wszystkim, co jej zrobiłeś od tak się na nią zgodziła?
- Heloł –
odparł gestykulując obiema rękami od swojej twarzy, wzdłuż torsu do pasa i z powrotem do góry. Stefan mimowolnie się uśmiechnął. Odpowiedź zupełnie w jego stylu. Choć biorąc pod uwagę jak reagowały na niego kobiety przez kolejne stulecia był to jakiś argument.
- Może było by lepiej, gdybyś to odwołał.
- Mhmmmmm. Nie –
widząc, że jego odpowiedź nie rozbawiła braciszka dodał - Znasz mnie, uwielbiam ryzyko.
- Obyś wiedział, co robisz.
- Poradzę sobie z Rebeką –
zapewnił z większą pewnością niż czuł w rzeczywistości. Wiedział, że jeśli dobrze ją oceniał nie będzie najmniejszego problemu. Wiedział również, że skończy się to znacznie gorzej, jeśli się, co do niej pomylił.
- Po prostu uważaj na siebie - poprosił Stefan na koniec rozumiejąc wreszcie, że to kolejna pogadanka, która do niczego nie prowadzi. Miał, co do tej całej randki złe przeczucia. To się nie mogło dobrze skończyć. Było pewne, że jeżeli coś kombinował ściągnie na siebie uwagę całej jej rodziny. Tylko Damon mógł uznać z dobry pomysł wkurzanie najpotężniejszej wampirzej rodziny na świecie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 16:46, 15 Lip 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:58, 16 Lip 2012    Temat postu:

Podchodząc do sprawy obiektywnie powinna była go nienawidzić, a szykowała się na wspólną kolacje. Oczywiście Damon miał racje i nic nie wskazywało na to by miał ukryty motyw, żeby zapraszać ją na randkę. Co więcej brzmiał szczerze. Problem polegał na tym, że wcześniej też jej się tak wydawało. Uwierzyła, że jej pragnął i wyszła na kompletną idiotkę. Jakby tego było mało nie miała pojęcia jak się ubrać na randkę, która mogła okazać się pułapką. Po dwukrotnej zmianie zdania zdecydowała się na ciemnozieloną sukienkę, przewiązywaną czarnym paskiem. Miała dekolt w łódkę, luźne krótkie rękawy i dopasowany dół zakończony tuż przed kolanami. Wyważone połączenie elegancji i luzu. Całości dopełniał wysoki kitek, subtelny makijaż i wiszące kolczyki. Mimo iż była zadowolona z wyglądu wkładając buty wciąż uważała to za fatalny pomysł. Najgłupsze jednak w tym wszystkim było to, że gdy usłyszała dźwięk dzwonka poczuła rosnące zdenerwowanie. Musiała wziąć się w garść. Była od niego silniejsza, jeśli naprawdę coś kombinował, zawsze mogła go zabić. Zeszła na dół, otworzyła drzwi, a przed nią pojawiła się piękna, długa czerwona róża, następnie zza framugi wychylił się Damon.
- Wziąłeś sobie do serca całą tą pierwszą randkę?
Ku jej zaskoczeniu nie zareagował na zaczepkę. Przechylił głowę na bok przyglądając się jej dokładnie. Pierwsze, na co zwrócił uwagę to jej zgrabne nogi. Wysokie buty i długość spódniczki to podkreślały. Drugie to, że wyglądała jak przejęta nastolatka przed pierwszą randką, trzecie, że pasuje do niej zieleń.
- Wyglądasz niesamowicie – powiedział z aprobatą w głosie, zbił ją z tropu tymi słowami. Nie była przygotowana na takie zachowanie. Spojrzała sceptycznie czekając na drugą połowę tego zdania.
- Jak na mój wiek? Jak na 90 lat spędzonych w trumnie? Jak na wiedźmę z piekła rodem?
- Spróbujmy jeszcze raz: Beks –
zaczął ponownie, tym razem zdrobniając jej imię i patrząc w oczy by mu uwierzyła - Wyglądasz niesamowicie, zielony to twój kolor.
- Dziękuje –
odparła kompletnie zmieszana, lecz przekonana, co do jego szczerości. Musiała mu przyznać, że wiedział jak oczarować kobietę.
- Też nie wyglądasz jak pies – zaoferowała w zamian. Uśmiechnął się słysząc swój wcześniejszy komplement. Sprawiło jej ogromną satysfakcje to, że potrafiła go rozbawić.
- Wstawię ją do wody – poinformowała znikając za drzwiami na ułamek sekundy. Po powrocie spytała, dokąd się właściwie wybierają.
- W kinie grają ‘Wielkiego Gatsbego’, pomyślałem, że ci się spodoba.
- Nie widziałam.
- Wiem, niczego nie widziałaś -
skomentował ewidentną dezaprobatą - Musimy nad tym popracować.
Rebeka wciąż pozostawała nieufna. Patrzyła na niego podejrzliwie, gdy otwierał jej drzwi do samochodu. On jednak nie przejął się tym zupełnie, w odpowiedzi tylko sugestywnie poruszył brwiami, po czym wsiadł za kierownicę.
- Co właściwie sprowokowało ten wieczór? Aż tak się nudzisz?
- Chciałem spróbować czegoś nowego.

Była to jedyna wymiana zdań w drodze. Do sąsiedniego miasteczka dojechali słuchając muzyki w radiu. Po przybyciu na miejsce Damon po raz kolejny otworzył dla niej drzwi. Zastanawiała się jak długo pociągnie tą szaradę. Jednak chwile później coś zaskoczyło ją bardziej niż jego szarmanckie zachowanie; mianowicie zapłacił za bilety w kasie. Normalnie nie miał większych skrupułów, sama kilkakrotnie widziała jak wykorzystywał swoje zdolności by uniknąć rachunków.
- Płacisz za bilety?
- Na tym polega randka by facet wydawał pieniądze na kobietę, którą zaprosił.

Na samym początku znajomości zrozumiała, że Damon żył według własnych zasad. Nie przestrzegał tych wyznaczonych przez społeczeństwo, ale te wyznaczone przez siebie traktował poważnie. Jego dzisiejsze zachowanie wydawało się to jedynie potwierdzać.
- Dobrze wiedzieć, zamówię najdroższą potrawę w menu – ostrzegła z nutką złośliwości. Jej stwierdzenie nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.
- Proszę bardzo.
W tym momencie Rebeka zrozumiała, że traktował ich randkę zupełnie poważnie. Nie rozumiała tylko jego motywów. Prawdę powiedziawszy nie miała pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. Nie miała jednak wiele czasu by się nad tym zastanawiać. Damon kupił przekąski i usiedli na swoich miejscach.
 - Co to? Czemu nie jest słony? – spytała zdziwiona słodkim smakiem popcornu.
- Karmelowy. Kolejny boski wynalazek obecnego stulecia – wyjaśnił i rozbawiony patrzył jak blondynka bierze więcej. Podobał mu się wyraz jej twarzy, gdy poznawała coś nowego, lub, kiedy coś polubiła. Kiedy wrażenie na niej robiło coś tak zwykłego. Dziwne połączenie, tego rodzaju niewinnej radości na kimś, kto był na świecie tak długo. Może dlatego podczas seansu poświęcał więcej czasu na obserwowaniu jej reakcji, niż filmu, który dobrze znał..
- Lubiłam lata dwudzieste – wspominała w pewnym momencie z rozrzewnieniem.
Potem już przez cały seans wymieniali krótkie komentarze. Oboje oglądali ten film inaczej niż pozostali ludzie na sali. Nie znali lat 20 z książek, czy filmów, a z wspomnień. Momentów z własnego życia.
- Miałam taką sukienkę – szepnęła parę minut później - Robert Bedford, tak? Nie wykopałabym go z łóżka.
- Irytuje mnie ta cała Daisy.
- Też skręciłbym jej kark –
przyznał, po czym spojrzeli na siebie znacząco. Rebeka starała się ukryć uśmiech, odwracając głowę z powrotem w stronę ekranu. Daremnie, dostrzegł go mimo ciemności. Pomyślał wtedy, że miło było by go widzieć częściej.
- Zastanawiałem się nad tym. Ta twoja trumienna izolacja ma swoje zalety, przed tobą klasyka kina, dopiero poznasz wszystko, co najlepsze. Wielcy reżyserzy, niesamowite kreacje aktorskie, niezapomniane produkcje – podsumował, kiedy wychodzili z filmu – Powinienem zrobić ci listę zanim zaczniesz oglądać jakieś bzdury.
Restauracja, do której zabrał ją na kolacje okazała się niezwykle nastrojowa. Wystrój z klasą, muzyka na żywo, ogień w kominku, sala rozświetlona wyłącznie blaskiem świec. Idealne miejsce na romantyczny wieczór we dwoje. Nie miała pojęcia, że w pobliżu takie miejsca w ogóle istnieją. Kelner zaprowadził ich do ustronnego stolika w głębi lokalu, podał karty i odszedł dając im chwile do namysłu.
- Co o naszym spotkaniu myśli twój brat? – zainteresował się Damon, ciekawy jak to
rozegrała. Ze swojej strony Rebeka miała cichą nadzieje, że o to nie zapyta. Nie chciała się do tego przyznawać.
 - O niczym nie wie, inaczej by cię rozszarpał.
 - Awwwww, wiedziałem, że ci zależy -
dowcipkował odrywając się na chwile od karty.
- Masz prawdziwy talent. W rekordowym czasie wkurzyłeś już chyba wszystkich w mojej rodzinie.
- Nie prawda. Elijaha mnie uwielbia.
- Chyba znasz inną definicję słowa ‘uwielbia’
– stwierdziła z uśmieszkiem blondynka. Ostatecznie oboje zdecydowali się na steki.
- To nie jest najdroższe danie w karcie – nie omieszkał skomentować Damon. Widział jej wybór jako dowód na to, że dobrze się bawiła.
- Gdybyś potrafił czasem milczeć miałbyś znacznie mniej wrogów – podsumowała nie dając się sprowokować.
- I co teraz? – spytała zainteresowana jego wizją wieczoru - Mamy rozmawiać o ulubionych książkach?
- Rozmawiamy, o czym tylko chcemy.
- Wiem jaka jest twoja ulubiona książka.
- Myszkowałaś.
- Trochę –
przyznała bez ogródek – Byłam ciekawa, a obaj jesteście okropnymi gospodarzami.
Nie miał jej tego za złe, na jej miejscu zrobiłby dokładnie to samo. Szybko odkryli, że potrafią ze sobą rozmawiać. Całej kolacji towarzyszył pewien stopień otwartości. Oczywiście, nie zwierzali się sobie z największych sekretów, ale byli ze sobą szczerzy i chwilowo nie prowadzili żadnych gierek.
- Czemu marnujesz czas w szkole?
- To taka zabawa. Po moim trybie życia to jak wakacje.

Był w stanie to zrozumieć. Będąc wampirem, potrzebowałeś od czasu do czasu iluzji normalności, wyłącznie po to, żeby nie zwariować. W ich świecie wszystko szybko się zmieniało, jednego dnia byli śmiertelnymi wrogami, następnego walczyli u swojego boku z czymś znaczenie groźniejszym. Sztuka polegała na tym by się przystosować. Rebeka nie miała łatwego życia. Wiele przeszła i przetrwała. W jego oczach była to oznaka jej siły, czego oczywiście nie zamierzał jej mówić, ale przed sobą mógł przyznać, że mu tym zaimponowała. I tak popijali ulubione wino, flirtowali, śmiali się wspominając historyjki z przeszłości. W pewnym momencie wyznała z nostalgią,że brakuje jej jazdy konnej. Musiała przyznać, że łatwo się z nim rozmawiało. Mimo początkowych obaw pozwoliła sobie pokazać łagodniejszą stronę swojego charakteru. Kiedy skończyli jeść Damon wstał z krzesła, stanął obok niej i wyciągnął do niej rękę. Podała mu swoją i dała się zaprowadzić na parkiet.

This years love had better last
Heaven knows it's high time
And I've been waiting on my own too long


Od pierwszego razu na balu wspólny taniec przychodził im niezwykle naturalnie. Damon prowadził zdecydowanie i pewnie trzymał ją w ramionach. Poruszali się płynnie, z gracją jakby tańczyli razem od zawsze.

But when you hold me like you do
It feels so right
I start to forget
How my heart gets torn
When that hurt gets thrown
Feeling like you can't go on

Damon starał się nie przekładać większej wagi do słów piosenki, do jakiej przyszło im tańczyć, ale i tak zwrócił na nie uwagę. Kto wie, może był to dla nich dobry omen? Może jeden wieczór mógł się przerodzić w coś więcej. Z kolei myśli Rebeki były nieco bardziej przyziemne. Obecnie przeklinała jego oczy. Nikt nie powinien mieć aż tak błękitnych jak on. Czuła jakby się w nich topiła. Oderwanie się od nich było prawdziwym wyzwaniem. Najgorsze jednak było to, że potrafił patrzeć na ciebie jakbyś była jedyną kobietą na świecie. Nie zwracał wtedy uwagi na nikogo poza tobą. Było to niebezpieczne bo uzależniające spojrzenie.

Turning circles when time again
It cuts like a knife oh yeah
If you love me got to know for sure
Cos it takes something more this time
Than sweet sweet lies
Before I open up my arms and fall


Dla własnego zdrowia psychicznego powtarzała sobie w myślach, że to chwilowe. Jeden wieczór beztroskiej zabawy o niczym nie świadczył, tym bardziej, że nie był nią w ogóle zainteresowany. Przestanie się nudzić i wszystko będzie jak wcześniej. Chciała cieszyć się z pozostałego im wieczoru, ale kiedy tylko zaczęła o tym myśleć automatycznie posmutniała. Właściwie, nawet nie rozumiała, czemu to robił. Czemu aż tak się dla niej starał? Może był to rodzaj przeprosin za to, co zrobił z Sage?
- Co jest? – spytał Damon dostrzegając zmianę nastroju, co dziwniejsze na prawdę go to interesowało. Do tej pory dobrze się bawili, nagle coś się zmieniło i nie miał pojęcia, dlaczego.
- Nic – skłamała zrywając kontakt wzrokowy.
- I tak powiedz – nalegał lekko szturchając ją ramieniem by spojrzała mu w oczy. Podniosła wzrok, ale milczała starając się przywrócić szczerość swojego uśmiechu. Tyle, że po tym jak widział jej prawdziwą radość, ten wyglądał sztucznie.
- Rebeka – wyszeptał chcąc zachęcić ją do mówienia. Była na siebie wściekła, że znowu mu ulega. Wyglądało na to, że kiedy chodziło o niego nie miała żadnej samokontroli.
- Po prostu szkoda, że to tylko jeden wieczór.
- Co jeśli nie?

Słysząc to z wrażenia zatrzymała się w miejscu. Stali wśród tańczących par i w milczeniu patrzyli na siebie. Rebeka szukała w jego twarzy szczerości potwierdzającej jego słowa. Jak łatwo się było domyślić miała problemy z uwierzeniem w to, co sugerował.
- A co z Eleną?
 - Co z Eleną?
 - Tyle zachodu i nagle rezygnujesz?
 - Może jestem zmęczony gonieniem za kimś, kto mnie nie chce –
przyznał zupełnie
poważnie, po czym wziął ją w ramiona i wrócili do tańca. Nie spodziewała się aż takiej szczerości. Zaryzykował tym wyznaniem i to ją przekonało, że mówi prawdę. Nie zamierzała mu jednak niczego ułatwiać.
 - Skąd wiesz, że ja cię chce?
 - Tańczysz tu ze mną.

Słuszne spostrzeżenie, na które nie miała wymijającej odpowiedzi. Zapadła cisza. Z chwilą, w której to sobie wyjaśnili wróciła dotychczasowa, miła atmosfera. Damon przesunął rękę w górę pleców Rebeki i ponownie się rozluźniła. W tańcu, po raz pierwszy poczuli potencjał swojego związku.

This years love had better last
This years love had better last


Przykuwali rozmarzone spojrzenia pozostałych gości. Robili wrażenie, młodej zakochanej pary.

This years love had better last
This years love had better last
This years love had better last
This years love had better last


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 9:59, 16 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:05, 24 Lip 2012    Temat postu:

Jeśli ktoś to czyta, wybaczcie. Nie mogłam się zebrać. Potem nic się nie kleiło, ale wreszcie jestem. Została mi jeszcze jedna część, postaram się streścić. Powinno pójść sprawniej, ale kto to tam wie, kiedy wena strzeli focha.

Przetańczyli bez słowa jeszcze jedną piosenkę. Patrząc na obserwujących ich ludzi Rebeka zdała sobie z czegoś sprawę. Mianowicie, jak dotąd Damon ani razu nie rozejrzał się za inną kobietą. Zaskoczyło ją to tym bardziej, że niemal wszystkie rozglądały się za nim. Odwracał głowy w kinie, w drodze do restauracji, a nawet tutaj. Kiedy schodzili z parkietu usłyszała komentarze dwóch dziewczyn z obsługi. Biorąc pod uwagę swój wiek nie powinna czerpać z ich zazdrości aż takiej satysfakcji, ale była zachwycona. Niestety, nawet to nie pozostało niezauważone. Powoli przyzwyczajała się do tego, że ciężko było coś ukryć przed Damonem.
- Dziecinna zazdrość, podoba mi się – szepnął nachylając się do jej ucha. Lubił jej pazur. Zawsze zwracał uwagę na kobiety z charakterem. Ze swojej strony Rebeka starała się wyglądać na zirytowaną, ale kiepsko jej to wychodziło, kiedy czuła jego oddech na swojej skórze. Pewnie doskonale zdawał sobie z tego sprawę i celowo doprowadzał ją do szaleństwa.
- Idę do toalety – poinformowała odsuwając się od niego. Musiała pobyć chwile sama, ochłonąć, zanim zrobi coś niewiarygodnie głupiego. Wróciła kilka minut później do pustego stolika. Kiedy rozglądała się po sali podszedł do niej ich kelner.
- Mąż poszedł do baru, miałem zaproponować deser – powiedział zupełnie zaskakując blondynkę – Mogę spytać, która to rocznica?
- Nie jesteśmy małżeństwem –
sprostowała błyskawicznie, jego słowa natychmiast obudziły w niej podejrzenia. Poprzedni numer Damona sprawił, że była przewrażliwiona na tym punkcie.
- Na prawdę? Przepraszam. Dziwne, mam do tego oko – tłumaczył lekko zawstydzony mężczyzna – Oczywiście nie trzeba być małżeństwem, by być szczęśliwą parę.
- Dasz mi chwilę? –
poprosiła ze sztuczną uprzejmością - Zastanowię się nad deserem.
Potrzebowała trochę czasu by zebrać myśli.
- Oczywiście. Jeśli będą państwo gotowi proszę dać znak.
Kelner odszedł, a ona została z swoimi wątpliwościami. Czyżby Damon coś jednak planował? Próbował ją w ten sposób urobić? Za łatwo dała się mu omotać. Najrozsądniej było by wstać i po prostu wyjść z restauracji przed jego powrotem. Nie była mu nic winna. Zanim jednak podjęła decyzję wampir wracał już z dwiema szklaneczkami whisky.
- Pijesz bez lodu, prawda? – upewnił się siadając do stolika.
- Kazałeś mu to powiedzieć?
- Co? –
spytał kompletnie zmieszany. Widząc jej zdeterminowany wyraz twarzy zrozumiał, że podczas jego nieobecności coś się zmieniło i to na gorsze.
- Kelner spytał, która to rocznica, nazwał cię moim mężem. Uważa nas za piękną parę. To ty?
- Nie, to nie spisek –
zaprzeczył, rozdarty między zdziwieniem, a rozbawieniem – No proszę, więc wysyłamy małżeńskie wibracje.
Po jej reakcji zauważył, że nie jest w nastroju do żartów. W mgnieniu oka atmosfera zrobiła się bardzo napięta.
- Nikogo nie zmanipulowałem, po prostu wziął nas za małżeństwo, tyle – wyjaśnił domyślając się, o co go podejrzewa. Nie chciał zepsuć tego wieczoru. Wiedział, że jeśli teraz jej nie przekona, że mówi prawdę nie będzie mógł liczyć na drugą szansę.
- Możesz sprawdzić, jak mi nie wierzysz. Spytaj go.
Poprzyglądała mu się dokładanie starając ocenić, czy ją okłamuje. Nie była pewna, czy w kwestii Damona może ufać swojemu osądowi. Musiała szybko zdecydować, co zrobić. Wyjść, czy zostać. Obie decyzje pociągały za sobą pewne konsekwencje. Wiedziała, że jeśli teraz wyjdzie nie będą mieli kolejnej szansy. Czy była skłonna zaryzykować? Do tej pory dobrze się bawiła i wydawało się jej, że coś zaiskrzyło. Nie chciała tego popsuć. Z drugiej strony może właśnie, dlatego była taka podejrzliwa. Jej wieczór był za dobry by był prawdziwy. Ukryty haczyk wiele by wyjaśniał. Tylko, co jeśli mówił prawdę, a ona była zwyczajnie przewrażliwiona?
- To nie podstęp?
- Nie –
zaprzeczył nie zrywając kontaktu wzrokowego. Rozumiał, że nie miała logicznego powodu by mu ufać.
- Przysięgasz?
W tej chwili brzmiała prawie nieśmiało.
- Na głowę Stefana – oświadczył bez wahania i automatycznie mu uwierzyła. Życie jego brata było jednym z niewielu tematów, na które nie żartował. Ostatecznie postanowiła zaryzykować
- W porządku.
I ku jego zdziwieniu wróciła do przeglądania oferty deserów. Przez dłuższą chwilę patrzył na nią nie wierząc, że tak szybko ustąpiła. Był pewny, że wyjdzie. A ona nie dość, że wysłuchała jego wyjaśnienia do końca, to nie poszła go sprawdzić. Po tym wszystkim, co przeszli uwierzyła mu na słowo. Próbował zignorować budzące się w nim uczucie ulgi, ale nie było to wcale takie łatwe. Wyglądało na to, że była jeszcze dla nich jakaś nadzieja.
- Więc na co masz ochotę, kochanie? - zażartował sięgając po swoje menu. Musiał przełamać powagę chwili. Kto inny uznał by to za kuszenie losu, ale nie Damon. Nie zamierzał dać po sobie poznać, że się tym przejął.
- Naprawdę nie wiesz, kiedy się zamknąć.
- Część mojego uroku. Więc?
- Ciasto czekoladowe z lodami. Ty?
- Robią tu pyszny Crème brûlée,

Przywołali do siebie kelnera, złożyli zamówienie i czekali popijając whisky. Chcieli przywrócić poprzedni nastrój, ale żadne nie miało pojęcia jak to zrobić, dlatego zdecydowali się na coś, co nie było w ich stylu; milczenie. Wszystko, by nie pogarszać sytuacji. Oboje zdawali sobie sprawę, że był to najcichszy moment ich randki. Atmosfera rozluźniła się dopiero, kiedy Damon poczęstował ją swoim deserem. Uśmiechnęła się oblizując łyżeczkę nieświadomie przykuwając jego wzrok do swoich ust.
- Rzeczywiście pyszne – potwierdziła ze zmysłowym westchnieniem.
- Na przyjemnościach znam się jak nikt.
- Nie wątpię.

Parę minut później, gdy po wyjściu z restauracji kierowali się w stronę jego samochodu przyszło mu coś do głowy.
- Mam pomysł. Niedaleko stąd jest stadnina. Co ty na to? – zaproponował spontanicznie.
- Ale widzisz co mam na sobie?
- Ciężko nie zauważyć –
skomentował z uśmieszkiem, po czym poważniej dodał - Na pewno mają na miejscu coś odpowiedniego do jazdy.
- Chcesz teraz jeździć konno?
- Tak –
odparł, jakby była to jedyna oczywista odpowiedź – Sama mówiłaś jak bardzo ci tego brakuje.
Mimo, że o tej godzinie propozycja brzmiała nieco niedorzecznie pozostawała niezwykle kusząca. Przynajmniej przekonała się, że naprawdę słuchał tego, co mówiła.
- Niech będzie. Prowadź.
Przez całą drogę blondynka dyskretnie na niego zerkała. Nie bardzo wierzyła, że to robią. Ze swojej strony Damon udawał, że tego nie widzi. Szczerze mówiąc sam był trochę zdezorientowany. Na ten wieczór zaplanował wyłącznie kino i kolacje, a cała ta randka miała być jedynie dobrą zabawą i niczym więcej. Nie spodziewał się, że w trakcie coś się zmieni. Jednak dostrzegł szansę i postanowił zaryzykować. Dojechali do wspominanej przez niego posiadłości na obrzeżach miasteczka. Damon zadzwonił do bramy i chwile później pojawiła się właścicielka. Jak można się było spodziewać ze względu na porę nie obeszło się bez drobnych zgrzytów.
- Przykro mi, już zamknięte – poinformowała zdecydowanie.
- Ale z przyjemnością zrobisz dla nas wyjątek – powiedział patrząc kobiecie w oczy - Bo bardzo zależy nam, żeby pojeździć i jesteśmy taką ładną parą.
- Zapraszam do środka –
zaoferowała otwierając drzwi na szerokość.
W takich sytuacjach bycie wampirem miało swoje zalety. Kobieta poszła po klucze i zaprowadziła ich do stajni. Uwagę Rebeki od razu przykuł czarny ogier, stał w boksie dużo dalej niż pozostałe konie. Bez wahania skierowała się do niego.
- Co z nim? Czemu jest odizolowany od reszty? Chory?
- Nie, to Dante, nasz samotnik, ma problemy z pozostałymi zwierzętami, dlatego trzymamy go oddzielnie.

Jej zachowanie wiele o niej mówiło. Damon zerknął na nią nieco rozbawiony. Wiedział, że patrzyła na niego z perspektywy własnej samotności. On sam przeszedł się wzdłuż pomieszczeń i wracając zatrzymał się przy siwej klaczy. Wyciągnął rękę i dał się jej powąchać. Delikatnie głaskał ją po łbie i nieustannie coś do niej mówił. Też długo nie jeździł i coraz bardziej podobał mu się ten pomysł.
- Twój facet ma podejście do koni.
- Lepsze niż do ludzi.
- Konie nic mi nie zrobiły –
odparł Damon pół żartem, niewątpliwie jednak coś w tym było. Właścicielka uśmiechnęła się porozumiewawczo, po czym przeniosła z powrotem wzrok na Rebekę.
- No proszę, polubił cię – zauważyła zdumiona – To nie zdarza się często. Przygotuje ci go do jazdy, a ty idź się przebrać do tamtego budynku.
Kiedy po paru minutach blondynka wróciła w odpowiednim stroju, konie były już osiodłane. Wyprowadzając zwierzęta ze stajni zauważyła, że coś przykuło uwagę Damona. W mgnieniu oka zrobił się strasznie rozkojarzony.
- Na co tak patrzysz?
Nie odezwał się od razu, ale nie nalegała, czekała cierpliwie. Pomyślała, że pewnie zastanawia się, czy powinien jej powiedzieć. Miała racje.
- Widzisz, tam na ścianie? - spytał wskazując wyrzeźbionego w drewnie niewielkiego anioła.Wyglądał dość staro i był pięknie wykończony. Lokalna ozdoba, którą nie uznałaby za jego styl.
- Jak byłem mały moja matka miała bardzo podobnego. Wisiał w pokoju rodziców, nad łóżkiem.
Nie spodziewała się, czegoś aż tak osobistego.
- I co się z nim stało?
- Nie mam pojęcia. Moja wyprowadzka z domu była dość gwałtowna.

Nie dodał nic więcej, a ona nie dopytywała. Nie był to temat na pierwszą randkę. Ucieszyła się, że czuł się na tyle swobodnie by w ogóle jej to powiedzieć. Początkowo szli powoli utartym szlakiem przyzwyczajając się do koni i ciesząc jazdą.
- Kto pierwszy do tamtych drzew – zaproponowała Rebeka wskazując zagajnik przed nimi.
- Zgoda. Na trzy.
Odliczali na zmianę po czym ruszyli razem galopem, po kilku metrach Damon objął prowadzenie. Rebeka nie zamierzała ustąpić, oboje lubili wygrywać. Wstała z siodła i popędziła konia. Zawsze lubiła towarzyszący jeździe smak prawdziwej wolności. Śmiała się beztrosko nabierając tępa. Wyprzedziła go na ostatnich metrach i z wyrazem triumfu na twarzy spokojnie czekała aż dojedzie.
- Dałem ci wygrać – oświadczył podjeżdżając do wampirzycy. Jego zachowanie było do przewidzenia.
- Jasne.
- To takie niepisane zasady na randce –
obstawał przy swoim.
- Tak ci się wydaje. Jeżdżę znacznie dłużej od ciebie.
- Może, ale ja jeżdżę lepiej
– upierał się ani myśląc zrezygnować - Żądam rewanżu w neutralnych okolicznościach, wtedy pokaże ci, na co mnie stać.
- Albo przegrasz po raz drugi bez jakiejkolwiek wymówki. Dla dobra twojej męskiej dumy zostałabym przy tej porażce.

Chwilowo odpuścił, wiedział, że jej nie przekona. Uznał, że zrewanżuje się przy najbliższej okazji. Wyrównali tępo i jadąc obok siebie zapuścili się nieco głębiej w las. Rozglądali się po miejscach, które kiedyś oboje widzieli. Jednak po tak długim czasie nawet lasy wyglądały inaczej. Po powrocie do stajni zapłacił i pożegnali się właścicielką. Mimo późnej pory była niezwykle miła i ewidentnie pod wrażeniem Damona. Zaprosiła ich do ponownej wizyty, tym razem o wcześniejszej godzinie.
- Widzisz, od razu zauważyła jaki jestem wspaniały – mówił poruszając sugestywnie brwiami. Pozostałoby to luźnym komentarzem, gdyby nie niespodziewana odpowiedź Rebeki.
- Smutne jest to, że jestem skłonna w to uwierzyć szybciej niż ty.
Damon spojrzał na nią lekko oniemiały. Odkąd się poznali nie raz powiedziała już coś, co sugerowałoby, że widzi go takiego, jakim jest na prawdę. Zupełnie, jakby widziała poza fasadę, którą prezentował światu. Co więcej sprawiała wrażenie, że właśnie taki się jej podoba. Jakby był wystarczający. Chyba po pierwszy ktoś tak na niego patrzył.
Nie wiedział, co z tym zrobić. Prawda była taka, że mimo zdecydowanie większego doświadczenia w kwestii związków, Damon nie miał doświadczenia w szczęśliwej miłości. Kochał, ale zwykle kończyło się to dla niego cierpieniem. Z Rebeką dobrze się bawił. Pewnie, jeszcze nie był w niej zakochany, ale po tym wieczorze był przekonany, że coś ich łączyło. I choć na tym etapie nie myślał o wspólnej wieczności, chętnie zabrał by ją na kolejną randkę. Urwał swoje rozmyślania, kiedy poczuł rękę Rebeki na swoim przedramieniu. Czekała na niego pewna niespodzianka. Kiedy się odwrócił wyciągnęła zza pleców drewnianą figurkę anioła.
- Ukradłaś go dla mnie? – spytał szczerze zdziwiony. Nawet nie zauważył, kiedy go wzięła.
- Potraktuj to jako podziękowanie za dzisiejszy wieczór.
Rzadko mu się to przytrafiało, ale w tej chwili nie miał pojęcia, co powiedzieć. Z rosnącym uśmiechem patrzył na anioła.
- Nie obowiązują nas już te same zasady.
- Był bym zupełnie inny.
- Cena przetrwania
– podsumowała krótko – Z czasem wszyscy robimy rzeczy, o które byśmy się nie podejrzewali. Stajemy się kimś zupełnie innym.
Musiał przyznać, że spędzanie czasu w towarzystwie kogoś, kto nie był człowiekiem było miłą odmianą. Dobrze było rozmawiać z kimś, kto doskonale cię rozumie, nie ocenia i nie oczekuje od ciebie spełnienia nierealnych standardów. Kogoś, kto jak ty niejedno już przeszedł i pozbył się naiwnej wizji świata. Damon uśmiechnął się do Rebeki, położył anioła na tablicy rozdzielczej, po czym wsiedli do samochodu i ruszyli do Mystic.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Wto 18:09, 24 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:24, 03 Sie 2012    Temat postu:

wiem, wiem. Pozdrawiam wytrwałych.


Po przekroczeniu granicy miasta okazało się, że trafili na jakiś jarmark, przez który zamknięto całą główną ulicę. Wyglądało na to, że nieustające pasmo lokalnych imprez trwało. Ponieważ wieczór był w wprost idealny na przechadzkę postawili samochód w najbliższej uliczce i poszli się rozejrzeć. Chwile później byli już w centrum rozradowanego tłumu.
Niesamowity nastrój robiły sznury lampionów świecące nad głowami przechodniów. Obecnie były one jedynym źródłem światła. W powietrzu mieszały się rozmaite zapachy jedzenia ze różnych stoisk z przekąskami. Zewsząd otaczały ich rozmowy, śmiech i muzyka. Spacerując wśród innych par cieszyli się zwyczajnością chwili. Nie szli za rękę, ale bardzo blisko siebie. Na tyle, blisko, że od czasu do czasu ocierały się ich dłonie. Damon nie odsunął się i nijak tego nie skomentował, co samo w sobie było znaczące.
- To miasteczko jest jak zaraza – podzielił się swoim spostrzeżeniem starszy z braci Salvatore. Tego rodzaju zabawy zwykle przypominały mu, co stracił zostając wampirem.
- Powinieneś pisać broszury reklamowe.
- Pomyślę o tym.

Będąc w połowie ulicy rozdzielili się i dalej szli równolegle po przeciwnych stronach kolejnych stoisk. Było tu wszystko, od tandetnych odpustowych pamiątek po naprawdę unikatowe drobiazgi. Obserwowali oferowane przedmioty i siebie nawzajem. Z czasem ich spojrzenia coraz częściej spotykały się między zwisającymi, kolorowymi paciorkami.
Rebeka odetchnęła z ulgą, gdy na moment stracili się z oczu. Zamiast myśleć o tym, co to może dla nich oznaczać skupiła swoją uwagę na ślicznych bransoletkach na szczęście.
Nie wiedziała, że Damon zauważył, iż spoglądała na jedną dłużej niż na pozostałe. Kupił ją, gdy tylko odwróciła głowę. Chcąc zrobić jej niespodziankę postanowił zbliżyć się do niej niezauważenie. Pewny, że skupiła swoją uwagę na czymś innym ruszył w jej kierunku. Był niezwykle zadowolony, że udało mu się podejść tak blisko.
- Zakradanie się do mnie nie jest najrozsądniejszym pomysłem – poinformowała, gdy był tuż za jej plecami.
- Nikt nigdy nie oskarżał mnie o rozsądek – odparł wzruszając ramieniem. Przywykła już do tego, że miał na wszystko, co najmniej trzy cięte riposty.
- Wyciągnij rękę.
Posłuchała i lekko zaskoczona patrzyła jak zapina jej na nadgarstku bransoletkę, która chwile wcześniej wpadła jej w oko. Brakowało jej takich gestów, na co dzień.
- Wiem, ckliwe.
Podczas całej tej randki Rebeka przekonała się, że jego kobieta była by rozpieszczana, tym bardziej dziwiło ją, że wciąż pozostawał sam.
- Kobieta nie drwi z niczego, co kończy się dla niej nową biżuterią – mówiła kokieteryjnie. Potraktowała jego zachowanie lekko by nie wprawiać go w zakłopotanie, choć w głębi ducha
miała ochotę go pocałować. Ponieważ nie bardzo wiedziała jak na to zareaguje powstrzymała się. Przyszło jej to z pewnym trudem.
- Słyszałam to o tobie.
- Co? Że kupuje bransoletki na jarmarkach?
- Nie, że jesteś niepoprawnym romantykiem. Podoba mi się to
– dodała zanim zdążył zaprotestować. Nie wiedział, co zrobić z tym komentarzem, więc go przemilczał. Dopiero uczyli się jak bezpośrednio ze sobą rozmawiać i nie chcieli tego zepsuć. Z jarmarku udali się na pobliski plac zabaw, korzystając z odrobiny prywatności usiedli na huśtawki. Jak na prawdziwą randkę przystało ciężko było im się rozstać. Ciężej niż oboje początkowo zakładali.
- Więc jak wypadłem?
- W porównaniu z innymi moimi randkami?
- To naprawdę twoja pierwsza? -
spytał z pewnym niedowierzaniem.
- Prawdziwa? Bez przyzwoitek i nieprzewidzianych komplikacji, tak. Moje życie to pasmo przygodnego seksu, nie związki.
- Przyznaj, chociaż, że dobrze się bawiłaś.
- Żeby utwierdzić cię w przekonaniu, że jesteś darem niebios dla kobiet. Nie wydaje mi się.

Uśmiechnął się rozbawiony jej uporem by nie przyznać mu racji, choć nie musiała tego mówić na głos, jej wyraz twarzy mówił wszystko.
Zbliżała się godzina druga, kiedy jego komórka zaczęła dzwonić. Spojrzał na telefon i wywrócił oczyma, oczywiście. Prawdę powiedziawszy był zdziwiony, że jego braciszek aż tyle wytrzymał.
- Musze odebrać, inaczej zorganizuje poszukiwania – powiedział Damon odbierając połączenie - O ile się nie mylę nie mam wyznaczonej godziny powrotów – zaczął pomijając przywitanie
- Na dodatek jestem od ciebie straszy. Nic mi nie jest. Wspominałem już może, że popadasz w paranoje?
W tym momencie pewnie zakończyłby rozmowę, ale blondynka zasygnalizowała ręką by podał jej telefon. Był ciekawy jak to rozegra, więc tak właśnie zrobił.
- Nie zabiłam go i nie zakopałam w ogródku – streściła Rebeka świadoma jego obaw - To dużo zachodu, a ja wczoraj zrobiłam sobie paznokcie. Psujesz moją randkę, Stefan.
- Mówił ci ktoś, że mając to całe sumienie robisz się strasznie marudny?
- Ja mówiłem
– zapewnił jej towarzysz.
- Wiesz, muszę ci powiedzieć, że twój brat jest o wiele lepszym towarzystwem niż ty – kontynuowała swobodnie. Jej słowa wywarły na Damonie wrażenie. Niby drobiazg, ale miło było usłyszeć coś takiego. Szczery komplement, w końcu tak rzadko ktoś go doceniał.
– A teraz bądź skarbem i daj mi się nacieszyć moim wieczorem. Obiecuje, oddam ci go w całości. Dobranoc Stefan – to mówiąc oddała telefon właścicielowi.

Stanęli u progu jej domu około godziny trzeciej. Zapraszając ją na randkę Damon obiecał piękne wspomnienia i dotrzymał słowa. Zdawał się to potwierdzać promienny uśmiech, który od jakiegoś czasu nie znikał z ust Rebeki. Wiedział jak sprawić by poczuła się wyjątkowo.
- Damon – przerwała ciszę, kiedy podniósł wzrok przyznała - Wspaniale się bawiłam.
Zaskoczyła go, nie po raz pierwszy tego wieczoru.
- Mówiłem, że nie będziesz tego żałować. - zauważył z mniejszą arogancją niż zazwyczaj, po czym dodał - Na koniec randki prawdziwy dżentelmen całuje cię na dobranoc i wraca do siebie.
- Dobrze, że nie jesteś prawdziwym dżentelmenem –
wyszeptała zalotnie tuż przed pocałunkiem, jednocześnie zdecydowanym ruchem wciągnęła go do środka. Ta noc znacznie różniła się od ich poprzednich. Tym razem dopuszczali do siebie emocje. Dotykali się delikatniej niż wcześniej, częściej patrzyli sobie w oczy, nawet całowali się nieco inaczej. Zdecydowanie również różnił się poranek.
Tym razem, gdy Rebeka obudziła się przysunęła się bliżej i położyła głowę na klatce piersiowej Damona. Rozpoznał jej zapach zanim otworzył oczy. Nie czuł się przytłoczony, nie odczuwał także potrzeby szybkiego wymknięcia się z łóżka. Powoli podniósł powieki i obserwował jak śpi, po czym ostrożnie przejechał placem po bransoletce. Uśmiechnął się, w raz z tym gestem budziła się w świadomość, że to początek czegoś nowego. Miał jeszcze trochę czasu zanim Stefan znowu zacznie wydzwaniać w panice zamierzał go dobrze wykorzystać. Teraz jeszcze trochę pośpi, a potem znajdzie jakiś interesujący sposób by obudzić Rebekę.


Koniec. Nareszcie.



Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 13:28, 03 Sie 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> The Vampire Diaries - Pamiętniki Wampirów / VD Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin