Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Rozstania i powroty (S/C, D/E) Z

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> The Vampire Diaries - Pamiętniki Wampirów / VD Fan Fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:52, 04 Mar 2011    Temat postu: Rozstania i powroty (S/C, D/E) Z

Witam, znowu ja.
Moja pierwsza dłuższa próba fika VD, waham się, czy to wysłać, bo nie wiem
czy uda mi się to skończyć. Odzwyczaiłam się i jestem na bakier z systematycznością, a nie chciałabym tego gdzieś w środku porzucić, nienawidzę, gdy ktoś tak robi, ale postaram się zmobilizować. Więc spróbujmy i zobaczymy co będzie.

Konstruktywne uwagi zawsze mile widziane, nawet się za nimi stęskniłam.
Pozdrawiam.



Im bliżej poznawała Stefana, im bardziej się zaprzyjaźniali tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że jej to nie wystarczy. Zanim się zorientowała była zakochana w młodszym z braci Salvatore. Jakby jej nieodwzajemniona miłość była niewystarczająco bolesna miała miejsce w pierwszym rzędzie w inscenizacji „Zmierzchu”. Łatwo się domyślić, że błyskawicznie straciła resztki sympatii do książki obserwując jak rozgrywa się przed jej oczami. Przyglądanie się szczęściu Eleny i Stefana nie pomagało jej o nim zapomnieć. Doszła do punktu, w którym nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie chciała im źle życzyć, byli jej najbliższymi przyjaciółmi i czuła się z tym okropnie. Wszystko zaczęło się parę miesięcy po tym jak postanowiła ostatecznie zrezygnować z Matta. Zdała sobie sprawę, że był człowiekiem i nie mieli przed sobą przyszłości. Dookoła piętrzyły się rzeczy, których nie mogła mu powiedzieć, a powiedzenie mu o nich łączyło się z pozbawieniem go normalnego życia i narażeniem na niebezpieczeństwo. Postanowiła pogodzić się z faktem, że nic z tego nie będzie. Stefan, jak zwykle, chciał pomóc jej w ciężkich chwilach, czym nieświadomie doprowadził do pogorszenia sytuacji. Na zmianę z Bonnie i Eleną robił wszystko by pomóc jej pogodzić się z rozstaniem z futbolistą. Nawet Damon zaoferował pomoc, choć jego rozwiązaniem na wszelkiego rodzaju problemy był alkohol, sex, lub kombinacja obu, więc tym razem nie skorzystała. Skończyło się jednak na tym, że Caroline spędzała w rezydencji coraz więcej czasu. Wszystko układało się świetnie do pewnego wieczora. Po raz kolejny namówiła Stefana na oglądanie filmu, na który nie miał najmniejszej ochoty. Byli sami, siedzieli wygodnie na kanapie w taki sposób, że stykały się ich ramiona. Jedli popcorn i pili krew, co jakiś czas rzucając krytyczne komentarze odnośnie filmu. W porządku, głównie ona rzucała, on komentował jej komentarze, co śmieszyło ją nawet bardziej. Pomyślała, że tak właśnie wyglądał jej ideał związku. Cichy wieczór z kimś, z kim zawsze dobrze się bawisz i kto całkowicie cię akceptuje. Spojrzała na Stefana i zrozumiała, że jej dawne zauroczenie wróciło. Właściwie to nie była prawda. Przedtem jej zainteresowanie nim było zupełnie powierzchowne, przyciągał ją jego wygląd, tajemniczość i fakt, że jest nowy (albo tak przynajmniej się jej wydawało). Teraz, kiedy go poznała, wiedziała, jaki jest naprawdę było o wiele gorzej. Pewnie zrobiłaby z siebie totalną idiotkę, ale na szczęście chwile później do domu wrócił Damon, a ona skłamała, że musi już wracać. Przez następne miesiące jej uczucia tylko się wzmacniały i tak, do chwili obecnej, w której były już nieznośne. Musiała, nie to było za mało powiedziane, potrzebowała się z stąd wyrwać. Nie chciała, ale nie widziała innego wyjścia.


Tego wieczora Caroline ogłosiła przyjaciołom swój plan podróżowania po Europie. Skończyli liceum, na studia miała wieczność; Klaus nie żył, a Kathrine zniknęła bez śladu. Przynajmniej na razie, a byli przekonani, że jeszcze ją spotkają. Znaczyło to jednak, że na chwile obecną byli względnie bezpieczni, ma się rozumieć dopóki nie pojawi się następne śmiertelne zagrożenie, a wszyscy byli zgodni, że się pojawi. W tym miasteczku wydawało się to być nieuniknione. Teoretycznie nie było żadnych przeszkód by wyjechała, jedynie Stefan wydawał się nie podzielać tej teorii. Od samego początku nie spodobał mu się ten pomysł. Myśl, że będzie całkiem sama, nie-wiadomo-gdzie napawała go niepokojem. Po cichu zastanawiał się również jak to będzie w ogóle jej nie widywać i prawdę mówiąc nie mógł sobie tego wyobrazić. Całą drogę powrotną ze spotkania milczał, Damon tylko czekał aż zacznie swoją tyradę. Wiedział, że była to jedynie kwestia czasu, był zszokowany, że wytrzymał aż do rezydencji.
- Musimy ją jakoś zatrzymać, nie powinna podróżować sama – zaczął, gdy tylko przekroczyli próg domu.
- Zależy ci na Caroline? – zadał własne pytanie, kompletnie zbijając brata z tropu.
- Oczywiście, co to za pytanie?
- To musisz pozwolić jej wyjechać.
- Co?
- Potrzebuje tego, nie wytrzyma tu.
- Co ty wygadujesz?

Damon tylko wywrócił oczyma. Jego braciszek skończył tyle prestiżowych uczelni, a czasem nie dostrzegał najprostszych rzeczy.
- A jak ci się wydaje, Casanovo? Kto jak kto, ale ty nie możesz prosić jej, żeby została. Chyba, że następne zdanie jakie padnie z twoich ust to ‘wyjdziesz za mnie?’.
Nie chciał zdradzać jej tajemnicy, ale nie widział innej możliwości. Musiał jakoś przemówić mu do rozsądku zanim przekona ją, żeby nie wyjeżdżała. Był pewny, że jeśli Stefan poprosi to blondynka ostatecznie ulegnie, bez względu na zgubne konsekwencje dla siebie.
- Myślisz, że ona coś do mnie czuje? – spytał upewniając się, że dobrze go rozumie - Mylisz się.
- Naprawdę? Zastanów się. Jej trzy ostatnie wizyty, kiedy wyszła?
- Chwile po tym jak przyszła Elena
– odparł niepewnie po raz pierwszy zauważając prawidłowość.
- Śpieszyła się, to zbieg okoliczności – przekonywał szukając wiarygodnego wytłumaczenia.
- W takim razie wyjaśnij, dlaczego przestała spędzać czas z wami razem i teraz spędza go, albo z nią, albo z tobą?
– To nie… ona po prostu…
- gubił się przypominając sobie jej coraz dziwniejsze wymówki.
- Tak? Po prostu, co?
To pytanie definitywnie uciszyło Stefana, patrzył na brata zdziwiony, nie miał na nie odpowiedzi.
- Uwierz mi, jestem w tych sprawach ekspertem.
Między rodzeństwem zapadła niezręczna cisza. Nie musiał pytać skąd to wie, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że czuje się tak samo. Bracia zgodnie nie poruszali tematu jego miłości do Eleny. Była to rozmowa, której obaj woleli nie zaczynać szczególnie, że wreszcie panowała między nimi zgoda.
- Stąd ta wasza dziwna komitywa – zrozumiał wreszcie Stefan. Mijający rok i ich relacje nagle nabrały dla niego sensu. Zobaczył wszystko w zupełnie innym świetle.
- Cierpienie kocha towarzystwo.
- Czyli wyjeżdża przeze mnie?

Wyrzuty sumienia miał wymalowane na twarzy.
- Teraz będziesz czuł się winny, fantastycznie - skomentował z nieodzownym sarkazmem, po czym położył mu rękę na ramieniu i dodał zupełnie poważnie - Skup się na tym, co istotne. To dobrze, że wyjeżdża.
- Jakim cudem to dobrze?
- Wyluzuj, wróci –
uspokajał, doskonale zdając sobie sprawę z tego, co będzie dalej.
- Może to ja powinienem wyjechać - zastanawiał się na głos Stefan. Słysząc to starszy z barci jedynie pokręcił głową, był przewidywalny do bólu.
- Komu to pomoże? Ciesz się czasem, który ci tu został. Niech jedzie. Zobaczy trochę świata, jest młoda, kiedy jak nie teraz? Nauczy się samodzielności, nabierze doświadczenia, poszaleje. Kiedyś i tak będzie musiała opuścić miasto.
- Uważasz, że jest na to gotowa?
- Poradzi sobie, jest wampirem już prawie 2 lata.
- Po prostu …-
zaczął przeczesując ręką włosy.
- Martwisz się o nią – wtrącił Damon przewidując jego kolejną kwestię - Byłbym zaskoczony gdyby nie fakt, że wiecznie się martwisz. W razie kłopotów zawsze może zadzwonić. Wskakujemy w samolot i kryzys zażegnany.
- Naprawdę uważasz, że to najlepsze rozwiązanie?
- Oczywiście. Zmieni klimat, pozbiera się, wróci i odzyskasz przyjaciółkę
– dodał widząc, że wreszcie do niego dotarło. Jak w większości przypadków, tak i tym razem Damon miał ukryty motyw swojego postępowania. Była to determinacja by przynajmniej jedno z nich zaznało odrobiny spokoju. Postanowił sobie, że oszczędzi Caroline tego uczuciowego piekła i zamierzał dotrzymać słowa. Nawet za cenę zdradzenia jej sekretu.
- Ok. Skoro tak mówisz.
- Tak mówię -
potwierdził z definitywnie brzmiącą pewnością, choć prawdę powiedziawszy nie był do końca przekonany, że tak będzie. Skoro zdecydowała się na wyjazd sprawa musiała być poważna. Jednak to już nie była jego sprawa. Zrobił, co miał do zrobienia i dalej nie zamierzał już się w to mieszać. Stefan ze smutkiem przyglądał się wychodzącemu z pokoju bratu. W takich chwilach patrzył na niego jak dawniej i czuł się z tym fatalnie. Zdawał sobie sprawę, kogo i ile kosztuje jego szczęście. Żałował, że nie mógł jakoś tego naprawić. Że obaj nie mogli dostać wymarzonej dziewczyny i być szczęśliwi.
- Damon…
- Powiedz, że ci przykro
– przerwał odwracając się na moment i patrząc mu w oczy ostrzegł - A wyłamię nogę od krzesła i wbije ją sobie w serce.
Mając tą rozmowę z głowy starszy z wampirów zostawił młodszego by ten mógł w spokoju się po-obwiniać. A był pewny, że będzie się o to obwiniać. Stefan osunął się na kanapę nie bardzo wiedząc, co myśleć. Może Damon miał racje, a taka przygoda wyjdzie jej na dobre. Czym był rok w życiu wampira? W końcu jeszcze ją zobaczy. A jeśli naprawdę coś do niego czuła nie mógł jej prosić, żeby została. Nie, kiedy był z Eleną. Ostatnie, czego chciał to sprawić Caroline ból.



Znowu nie moje, ale uwielbiam ten filmik
- jak wróci link, to go przyślę -


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Wto 12:38, 05 Mar 2013, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:34, 08 Mar 2011    Temat postu:

Odzew nie jest zachęcający, ale może jednak Ktoś to czyta.

Pozdrawiam.

Dwa dni po rozmowie braci Caroline ruszyła w świat. Była z siebie dumna, bo udało jej się przekonać matkę do swojej decyzji nie używając wampirzych zdolności. Więcej, dostała od niej swój fundusz przeznaczony na studia. To plus pieniądze od ojca i jej oszczędności starczyły na kilka miesięcy podróżowania. Doszła do wniosku, że jeżeli po ich upływie nadal nie będzie gotowa wrócić znajdzie jakiś sposób na kontynuowanie wycieczki. Jak można było się spodziewać najbardziej denerwowała się reakcją Stefana. Nie wiedziała, czego się po nim spodziewać.
Zwłaszcza, że gdy tylko usłyszał o jej pomyśle uznał go za ‘nieprzemyślany’ i ‘niebezpieczny’, po czym nienaturalnie zamilkł. Następnego dnia poprosił o spotkanie i nieoczekiwanie oznajmił, że zmienił zdanie, a podróż to świetny pomysł. Tłumaczył, że jego pierwsza reakcja spowodowana była faktem, że najzwyczajniej w świecie będzie za nią tęsknił. Zaproponował jej nawet pomoc finansową, której oczywiście nie przyjęła. Podczas całej rozmowy nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jest jakiś dziwny, jednak dla swojego zdrowia psychicznego nie drążyła tematu.
Z jednej strony czuła ulgę, z drugiej lekkie rozczarowanie, że nie próbował zmienić jej zdania, co do wyjazdu. Utwierdziło ją to w przekonaniu, że postępuje słusznie. Nie wiedziała, czym powinna się przejmować bardziej tym, że najwyraźniej tak mu na niej nie zależało, czy być z siebie dumną, bo wierzył, że poradzi sobie sama. Właśnie, dlatego musiała wyjechać.
Ostatnio nic nie było dla niej łatwe. Wszystko kwestionowała, każdą swoją myśl, gest i zachowanie. Nie czuła się sobą. Chciała wrócić do normalności, lub przynajmniej tego, co uchodziło u niej za normalność. Choć nawet perspektywa odzyskania wewnętrznego spokoju nie ułatwiała rozstania z domem i przyjaciółmi. Ku swojemu zaskoczeniu, poza Stefanem najciężej było jej zostawić jego brata. Miała wrażenie, że go opuszcza, że w jakiś sposób go zawodzi. Komitywa Damona i Caroline wydawała się niespodziewana i dziwna zwłaszcza tym, którzy wiedzieli jak zaczynali, ale od tego czasu sporo się zmieniło. Powszechnie wiadomo, że sytuacje zagrożenia życia zbliżają do siebie ludzi i choć w tym przypadku również miało to pewne znaczenie nie był to czynnik decydujący. Ona uratowała mu życie dwa razy, a on jej tyle, że z czasem przestał liczyć, co zaowocowało wzajemnym szacunkiem i wciąż rosnącym zaufaniem. Jednak to tortury, jakich doświadczali, gdy panował spokój ukształtowały ich relacje. Zbliżały ich do siebie emocjonalne męki rosnące wraz z trwaniem związku jego brata i jej najlepszej przyjaciółki.
O starszym z braci Salvatore można było powiedzieć wiele rzeczy, niektóre niekoniecznie pochlebne, ale jednego nie można było mu odmówić; spostrzegawczości. Jako jedyny z całej grupy zauważył, co się z nią dzieje. Co więcej nie puścił pary z ust (tak przynajmniej myślała), za co była mu niewymownie wdzięczna. Reszta przypisywała jej nietypowe zachowania utracie Matta. Dlatego nie dziwiły ich jej przelotne melancholijne nastroje, nagłe zmiany; jak przefarbowanie włosów na rudo w ostatniej klasie, czy inne chwilowe szaleństwa. Tylko jedna osoba znała prawdę. I tak, oboje przyglądali się w milczeniu rozwijającemu romansowi on zakochany do szaleństwa w Elenie, ona w Stefanie. Mimo iż nie prowadzili długich rozmów na temat swoich uczuć, nie wypłakiwali się sobie w mankiet, ani nie planowali sposobu rozdzielenia pary odnajdowali pewien komfort w swoim towarzystwie. Czasem wystarczyło, że Caroline położyła mu rękę na ramieniu, gdy na kolejnej imprezie przyglądał się wtulonej na parkiecie parze, albo by Damon rzucił jakąś złośliwą uwagę na temat Eleny, Stefana, czy ich związku, gdy Caroline z całych sił starała się nie podsłuchiwać szeptów zakochanych. Nie była pewna, czy robił to celowo, ale to właśnie dzięki jego ciętym komentarzom nie czuła takiego wstrętu do samej siebie.
Pomagało również to, że mogła wpadać do niego bez zapowiedzi i tłumaczeń. Miała azyl. Damon nigdy nie wypytywał o powód jej wizyty, ani nie nalegał na zwierzenia. Mogła wejść do jego pokoju, gdy tylko miała ochotę się ukryć. Wcześniej za nic by się na to nie odważyła. Oboje byli chyba trochę zdziwieni, że ich przymierze nie skończyło się w łóżku. Jednak jakimś cudem ich relacje pozostawały platoniczne. Nie przeszkadzało im to razem pić, czy imprezować, co poważnie niepokoiło Stefana. Nie miał pojęcia skąd u nich ta zmiana, ale martwił się, do czego może doprowadzić. Tak, czy inaczej Caroline miała wrażenie, że tylko dzięki Damonowi zachowała resztki zdrowia psychicznego. Właśnie, dlatego nie chciała zostawiać go samego, choć miał już wprawę i radził sobie z całą sytuacją o niebo lepiej niż ona. Ostatecznie jednak spakowała walizki, podczas pożegnania ścisnęła go mocniej niż pozostałych, szepnęła do ucha, żeby się trzymał i ruszyła w nieznane.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Wto 10:38, 08 Mar 2011, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:42, 10 Mar 2011    Temat postu:

Minął rok, życie w Mystic toczyło się bez większych zgrzytów. Sporadyczne pojawienie się wampirów, czy innych nadprzyrodzonych istot nie pozwalało im się nudzić. Jak dotąd jednak nie było to nic potężnego, czy przerastającego ich możliwości. Czuli się na tyle bezpiecznie, że za najdziwniejsze jednogłośnie uznali fakt, że Bonnie i Jeremy wytrzymali ze sobą pół roku bez większych awantur i nadal byli ze sobą szczęśliwi. Jeśli chodzi o Caroline; pozostawała w stałym kontakcie; przysyłała maile, smsy, co jakiś czas dzwoniła. Regularnie przychodziły kartki i fotki z kolejnych krajów. Jak łatwo się było domyślić najrzadziej odzywała się do Stefana, ale biorąc pod uwagę okoliczności nie miał o to do niej pretensji. Pewnie martwiłby się o wiele bardziej gdyby nie znał prawdziwego powodu jej wyjazdu. Powinno mu pochlebiać, że tak długo nie wracała, ale zwyczajnie mu jej brakowało. Ze swojej strony starał się jej niczego nie utrudniać, poza jej urodzinami nie kontaktował się z nią pierwszy, odpowiadał tylko, gdy sama się odezwała. Uznał, że jeżeli potrzebowała przestrzeni dopilnuje by miała jej w dostatku, przynajmniej tyle był w stanie dla niej zrobić. Zniósłby o wiele więcej byle by nie stracić przyjaciółki. Nie bardzo wiedział, co myśleć o tym, że się w nim zakochała i szczerze mówiąc nie rozmyślał nad tym. Miał tylko nadzieje, że wkrótce ją zobaczy.
Tydzień przed urodzinami swojej matki, Caroline zdecydowała, że najwyższy czas wracać do domu. Było czwartkowe popołudnie, Elena i Stefan grali w bilard, gdy znajomy śmiech przykuł uwagę wampira. Przerwał swoje rozbicie i odwrócił głowę w jego kierunku. Przy barze wypatrzył znajomą sylwetkę, dziewczyna miała na sobie ciemne dżinsy i żółtą tunikę na czarnych ramiączkach. Zastrzeżenia budziły dłuższe o jakieś dwa centymetry blond włosy. Wyjeżdżając była ruda, ale po takim czasie zmiana fryzury mogła być najmniejszą niespodzianką.
- Stefan? Coś nie tak? - spytała zaniepokojona Elena widząc jak zamarł w bezruchu - Straszysz mnie.
Nie odpowiedział, bo w tym momencie blondynka odwróciła głowę i wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Zamiast się tłumaczyć Stefan wskazał Elenie powód swojego zachowania.
- Nie wierzę – szepnęła dostrzegając przyjaciółkę, która akurat spojrzała w ich stronę. Nie widziała jednak Stefana, zasłaniało go jej kilku przechodzących klientów.
- Elena! – krzyknęła zwracając na siebie uwagę obecnych i bez wahania ruszyła w jej kierunku.
- Caroline!
Stęsknione za sobą dziewczyny w połowie drogi padły sobie w ramiona.
- Znowu jesteś blondynką – powiedziała przeczesując jej włosy. Tak się cieszyła, że ją widzi.
- Tęskniłam.
Dopiero wypuszczając przyjaciółkę z żelaznego uścisku zauważyła podchodzącego do nich wampira.
- Hej – szepnął na powitanie, a ona uśmiechnęła się i go przytuliła.
- Jak dobrze być w domu – westchnęła w pełni czując siłę tego stwierdzenia.
Stefan wciąż nie dowierzał, że ma ją w ramionach, wziął głęboki oddech i poczuł niewypowiedzianą ulgę. Nic jej nie było, była cała i zdrowa. Odsuwając się od niego Caroline zatrzymała wzrok na jego granatowej, zapinanej koszuli.
- Nie miałeś na sobie takiej koszuli jak wyjeżdżałam? Muszą zajmować sporo miejsca w twojej szafie - z promiennym uśmiechem skomentowała typowy dla niego sposób ubierania.
- Nie mogłaś poczekać pięciu minut, żeby skrytykować moją garderobę – zauważył Stefan i przez ułamek sekundy czuł się jakby nigdy nie wyjeżdżała. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego jak bardzo za nią tęsknił.
- To nie krytyka. Po prostu cieszę się, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają – dodała radośnie. Za moment mieli się jednak przekonać, że inne zmieniają się całkowicie.
- Chodźcie, muszę wam kogoś przedstawić – oznajmiła nagle ciągnąc ich za sobą w stronę baru. Czekał tam na nią chłopak, góra dwudziestotrzylatek. Na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie wzoru idealnego modela. Wysoki, smukły, opalony z czarnymi włosami ciemnymi oczami i kilkudniowym, lecz starannie przystrzyżonym zarostem. Wyglądał jak żywcem wyjęty z jakiejś kampanii reklamowej.
- Więc ty jesteś ta sławna Elena – przywitał uśmiechnięty nieznajomy, po czym zwrócił się do wampira - A ty? Stefan, czy Damon?
- Stefan Salvatore – powiedział podając mu rękę lekko oszołomiony. Nie był pewny, czy podoba mu się fakt kwalifikowania go w życiu Caroline, w tej samej kategorii, co Damona. Choć biorąc pod uwagę sytuacje jego brat w pełni zasłużył sobie na miano jej przyjaciela. Tylko, czemu go to drażniło?
- Pablo Coletti.
- Mój chłopak –
wyjaśniła rozpromieniona, mimo iż nie było to konieczne. Stefan przyglądał się jak mężczyzna obejmuje ją ramieniem i radość z jej powrotu odsunęła się na dalszy plan.
- Care, nieustannie o was mówi.
- Założę się
- zaśmiała się Elena dodając szybko - Ale nie martw się, nie jesteśmy tacy źli. Czemu nie wspomniałaś, że wracasz?
- Niespodzianka
– oznajmiła podnosząc w górę obie ręce jakby właśnie wyskoczyła z tortu.
- Kiedy przyjechaliście?
- Jakąś godzinę temu, ogarnęliśmy się tylko po podróży. Nie było cię w domu, Jenna powiedziała, że tu jesteś –
streściła, podczas gdy panowie obserwowali się uważnie starając się ocenić z kim mają do czynienia.
- Co macie w planach?
- Niedługo spotykamy się z mamą, a na razie mamy tourne po miasteczku.
- Może spotykamy się wieczorem w rezydencji? –
zaproponowała Elena, czekając na zgodę właściciela odwróciła głowę w jego stronę. Wciąż milczał - Stefan?
- Rezydencji? –
zainteresował się Pablo.
- Dom braci Salvatore, jest stary i przepiękny - wyjaśniła swojemu chłopakowi - Musisz go zobaczyć.
- Koniecznie –
odezwał się w końcu wampir. Rzadko zdarzało mu się uśmiechać tak uprzejmie i zarazem sztucznie jak w danej chwili.
- No to do wieczora – potwierdziła podekscytowana Caroline - Nie róbcie afery z powodu mojego powrotu. Co ja wygaduje? Oczywiście, że róbcie. Musze was wszystkich zobaczyć.
- Dobrze mieć cię z powrotem –
oświadczyła brunetka ściskając ją po raz kolejny po czym zwróciła się do jej towarzysza - Miło było cię poznać, do zobaczenia.
- Was również –
odwzajemnił uprzejmość brunet - I nie mogę się doczekać.
Patrzyli jak para kieruje się do wyjścia.
- Więc mówisz, że twoja mama ma broń? – usłyszeli jeszcze jak zagadnął Pablo rozśmieszając Caroline.
- Nareszcie wróciła – podsumowała nadal nieco zaskoczona Elena.
Stefan kiwnął jedynie głową. Wyglądało na to, że odzyskanie przez niego mowy było chwilowe. Może powiedziałby więcej, ale w uszach nadal dzwonił mu radosny śmiech Caroline


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Czw 9:55, 10 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:29, 11 Mar 2011    Temat postu:

Wieczorem to właśnie Stefan otworzył drzwi parze. Obserwował jak Caroline powoli przekracza próg rezydencji rozkoszując się chwilą i rozglądając dokoła jednak, gdy tylko w zasięgu jej wzroku pokazał się Damon puściła torby z prezentami na podłogę i rzuciła mu się na szyję. Zrobiła to z takim impetem, że ledwo ustał na nogach.
- Barbie - wykrztusił podnosząc ją i obracając dookoła – Aż tak bardzo za mną tęskniłaś?
- Dupek –
oznajmiła ze śmiechem - Przyznaj, że ty też za mną tęskniłeś.
- Bo zostawiłaś mnie z samymi nudziarzami.

Od razu zauważył, że podróż dobrze jej zrobiła. Wydawała się lżejsza; metaforycznie ma się rozumieć - wagowo, była mnie więcej taka sama - pewniejsza siebie i szczęśliwsza. Może on też powinien zrobić sobie wakacje od Mystic.
- Zaczynam być zazdrosny – usłyszeli za plecami. Blondynka oderwała się od przyjaciela by przedstawić sobie panów.
- Racja. Damona Salvatore, Pablo Coletti.
Damon przechylił głowę na bok przyglądając się gościowi. To by tłumaczyło minę Stefana. Kiedy wcześniej oznajmił, że Caroline wróciła do miasta, coś mu się nie zgadzało.
Myślał, że będzie zachwycony, a on wyglądał jak wtedy, gdy jako pięciolatek niechcący ususzył na słońcu swoją ukochaną żabę. Teraz wszystko było jasne. Przywiozła ze sobą faceta, to dopiero będzie ubaw.
- Gdzie się poznaliście?
- Wpadliśmy na siebie, kiedy zwiedzałam Milan -
wyjaśniła blondynka prostując szybko - Mówiąc ‘zwiedzałam’ mam na myśli zakupy.
- Nic się nie zmieniłaś –
zauważył rozbawiony jej doborem słów Stefan. Słysząc to spojrzała na niego niepewnie.
- To dobrze?
- Wspaniale
- zapewnił patrząc jej w oczy. Uśmiechnęła się szerzej, ale szybko odwróciła wzrok.
Pierwsze, na co zwrócili uwagę obaj bracia Salvatore to fakt, że uśmiech znowu sięgał jej oczu.
Gospodarze i goście weszli dalej, gdzie niecierpliwie czekali już Elena, z bratem i drugą przyjaciółką.
- Bonnie, Jere – przywitała ściskając ich serdecznie, a następnie przedstawiła im swojego chłopaka.
- Alaric i Jenna pozdrawiają, ale nie pojawią się dzisiaj– uprzedziła Elena- Ric przygotował wyjątkową kolacje, której nie chciał dłużej odkładać.
- Oświadcza się?
– odgadła bez najmniejszego trudu, po czym zwróciła się do Pablo z krótkim wyjaśnieniem - Alaric uczył nas historii w liceum, spotyka się z ich ciotką.
- Nie dość, że przyjaźnisz się ze swoim byłym –
powiedział wskazując Damona – to jeszcze z ciałem pedagogicznym?
- A ciało ma niezłe –
pochwaliła ochoczo, czując wzrok na sobie dodała - Co? To prawda.
Zebrani nie dali po sobie poznać zaskoczenia stwierdzeniem Pablo, mieli wprawę w blefowaniu, wszelkie pytania zostawili sobie na później. Byli pewni, że do końca wieczora trochę się tego uzbiera,
- Daruj nam łaskawie wzdychania do Rica - prosił bezpośrednio zainteresowany - Byłym? – szepnął, gdy tylko jej kochaś odwrócił głowę.
- Później – odparła równie konspiracyjnie i dodała wesoło - Wpadłam w mieście na Matta, rozmawialiśmy chwile. Ma przerwę w nauce, dostał stypendium futbolowe.
- Kolejny były - wtrącił Damon nie mogąc nie skorzystać z okazji.
- Jest w tym miasteczku ktoś, o kogo nie muszę być zazdrosny? – spytał pół-żartem ich nowy towarzysz.
- Ci dwaj - odparła żartobliwie Caroline wskazując Stefana i Jereme’go. Przy czym mówiąc to patrzyła wyłącznie na brata przyjaciółki, dlatego nie dostrzegła niewyraźnego wyrazu twarzy Stefana.
- Czym się zajmujesz, Pablo? - zagadnęła zaintrygowana Bonnie.
- Jestem modelem.
‘Oczywiście’
niewiadomo, czemu przeleciało przez głowę młodszemu z braci Salvatore, reakcją starszego była myśl 'coraz lepiej'. Można by powiedzieć, że był tym faktem wręcz zachwycony.
- Przesłuchanie później, najpierw prezenty – przerwała podekscytowana Caroline wracając pod drzwi po pakunki. Przywiozła coś dla każdego i nie mogła się doczekać ich reakcji.
- Napijesz się czegoś? - zaproponował modelowi gospodarz.
- Piwo, poproszę.
- Stefan, słyszałeś gościa –
polecił bratu, spodziewał się oburzenia i protestów, ku swojemu zaskoczeniu Stefan udał się do kuchni bez słowa. Podczas jego nieobecności blondynka zaczęła rozdzielać podarunki. Przyjaciele zaintrygowani otwierali swoje prezenty.
- To stuletnia whisky – zauważył Damon oglądając dokładnie butelkę. Był pod autentycznym wrażeniem, a nie łatwo było mu zaimponować.
- Co się mówi? – droczyła się blondynka.
- Kogo za nią zabiłaś?
- Błagam, Europejczycy mnie kochają, wystarczy, że się uśmiechnę.
- Uznajmy, że ci wierzę. Dziękuje.
- Bonnie, mam coś jeszcze –
oświadczyła sięgając do jednej z toreb - Zestaw niezbędnych ziół dla każdej czarownicy.
W salonie zrobiło się ciszej.
- Tych, których kocha też nie oszczędza? - spytał Pablo nie przykładając do jej uwagi większego znaczenie, najwyraźniej uznał to za przyjacielski żart. Nikt nie zamierzał wyprowadzać go z błędu.
- Nigdy, im bardziej kogoś kocha tym bardziej mu dogryza.
- Pocieszające
– przyznał model przechodząc do następnego tematu - Caroline mówi, że macie tu wampiry.
Stefan, który właśnie wrócił z piwem omal nie upuścił butelki. Błyskawicznie zebrał się w sobie podając ją chłopakowi.
- Dzięki. Chciałbym jakiegoś poznać – kontynuował niczego nieświadomy gość.
- Kto wie, może już poznałeś i nawet o tym nie wiesz – rozważał głośno Damon, gdy reszta wymieniała znaczące spojrzenia – Wiesz, zawsze podejrzewałem naszych sąsiadów. Od lat zachowują się dziwnie.
Słysząc to Jeremy z trudem zachowywał powagę, pozostali byli mniej rozbawieni.
- Mieszkacie w pięknym miasteczku. Z bogatą historią. Przy czym wszyscy wydają się tu świetnie ją znać i być do niej mocno przywiązani.
- Czasem czujemy się jakbyśmy to wszystko przeżyli sami -
nie przerywał sobie wampir, tym razem Stefan rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, zawsze musiał prowokować los. Postanowił zmienić temat zanim powie coś więcej. Nie zdążył się jednak odezwać, bo zobaczyła go Caroline.
- Tu jesteś, nie dostałeś jeszcze...
- To nie jest …
- Zamknij się. Pewnie, że konieczne –
przerwała jego protesty - Mam dla ciebie coś specjalnego.
- Pabluś, przyniesiesz z auta jego prezent? –
poprosiła uśmiechając się słodko, od razu wstał i udał się do samochodu.
- Po co jej zdolności kontrolowania ludzkiego umysłu skoro bez tego okręciła go sobie wokół palca – skomentował rozbawiony Damon.
- I mówi to facet, który uśmiechem i jednym ruchem brwi zaciąga dziewczyny do łóżka– wtrąciła Elena.
- Zazdrosna?
Nie dowiedzieli się, czy była zazdrosna, bo właśnie wtedy wrócił Pablo. Miał ze sobą nie dużą, skórzaną walizką z czarnej skóry. Kiedy stawiał ją na kanapie uwaga wszystkich obecnych skupiona była na niej. Sam obdarowany patrzył na nią, ale jej nie ruszył.
- Otwieraj, jest twoja – zachęciła podekscytowana Caroline. Stefan podszedł i powoli otworzył prezent. W środku była zachowana w doskonałym stanie maszyna do pisania. Zatkało go.
Był autentycznie zaskoczony, do tego stopnia, że zaniemówił. Powiedział jej kiedyś, że w Nowym Yorku pisał artykuły pod pseudonimem. Nie mógł uwierzyć, że kupiła mu maszynę do pisania. Prezent idealny, przemyślany, zaskakujący. Więcej niż mógłby oczekiwać, dawno nie dostał tak udanego podarunku. Powoli wyciągnął rękę i delikatnie przejechał po klawiszach. Widząc jego reakcje przyjaciele domyślili się, że musi to być dla niego coś naprawdę wyjątkowego.
- Pamiętałaś?
- Jasne, że pamiętałam. Pisałeś do gazety w czasach ich świetności -
mówiła patrząc mu w oczy. Była tak pochłonięta jego zachwytem, że nie zwróciła uwagi na to, co mówi.
- Co? – zdziwił się jej chłopak przerywając magię chwili - Powiedziałaś ‘pisałeś’.
- Serio? –
zaśmiała się zbywając wpadkę - Miałam na myśli, że zawsze powtarza jakby chciał być dziennikarzem w latach ich świetności.
Zebrani odetchnęli z ulgą gdy płynnie wybrnęła z sytuacji.
- Jest niesamowita – pochwalił Stefan, po czym podszedł do blondynki i pocałował ją w policzek - Dziękuje, Caroline.
Jego starszy brat nie spuszczał z nich oczu.
- Mówił ci ktoś, że masz nietypowe zainteresowania jak na dziewiętnastolatka? – zauważył nieco zdziwiony Pablo, nie było specjalnie zaskakujące, że jako pierwszy zareagował Damon słowami:
- Uwielbia kolekcjonować zabytkowe śmieci.
- Opowiadaj lepiej, jak ci się podobało w Europie
– przypomniała powód ich spotkania Elena.
- Fantastycznie. Przeważnie spędzałam miesiąc w danym kraju – zaczęła, gdy wszyscy otoczyli ją rozsiadając się wygodnie. Jedynie Stefan odsunął się na ubocze, stanął przy oknie i oparty o framugę słuchał jak opowiada.
- Byłam w Anglii, Hiszpanii, Polsce, Rosji, Grecji, Włoszech, Francji, Niemczech i Szwecji. Podszkoliłam hiszpański, gdy potrzebowałam kasy dorabiałam sobie jako kelnerka, w Niemczech doszło do małego nieporozumienia i omal nie zostałam striptizerką.
- O tym chce posłuchać –
stwierdził Jeremy.
Pół godziny później, przy pierwszej możliwej okazji Damon pozbył się gościa. W chwili, gdy zostali sami na korytarzu odwrócił się szybko patrząc mu w prosto oczy. Wiedział, że Blondi jest na tyle zajęta rozmową, że nie usłyszy jego interwencji.
- Jesteś zmęczony podróżą, Caroline powinna tu zostać, dobrze się bawić i pogadać z przyjaciółmi, nadrobić stracony czas – polecił mężczyźnie. W połowie zdania nakrył go brat.
- Co ty wyrabiasz?
- Korzystam z przewagi –
oświadczył kręcąc głową, wiecznie trzeba mu było tłumaczyć rzeczy oczywiste.
- Damon.
- Chcesz, żeby tu siedział przez cały wieczór?
– zapytał zainteresowany, gdy Stefan nie odpowiedział tylko się uśmiechnął - Właśnie.
Problem polegał na tym, że przy nim nie mogli otwarcie porozmawiać, był zbyteczny. Gdy panowie wrócili do salonu Pablo objął Caroline i oświadczył.
- Care jestem wykończony, muszę się położyć.
- Pożegnam się z resztą i pójdę z tobą
– zaproponowała bez chwili wahania, jej gotowość do wyjścia nie przeszła niezauważenie.
- Nie musisz. Zostań, nadrobisz stracony czas, pogadasz ze znajomymi, zobaczymy się u ciebie.
- Skoro nie masz nic przeciwko, na razie
– pożegnała się czule całując go na do widzenia.
– Jeszcze raz – szepnął tuż przy jej ustach, zachichotała i pocałowała go raz jeszcze. Tym razem dłużej i powoli.
- Dobranoc – odwrócił się by pożegnać z pozostałe towarzystwo - Miło było was poznać. Nie musicie mnie odprowadzać, trafię do wyjścia, pogadajcie sobie .
Gdy tylko usłyszeli dźwięk zamykanych drzwi odezwał się Damon, niemogący się już doczekać swojego wyjaśnienia.
- Powiedziałaś mu, że jestem twoim byłym?
- A co miałam powiedzieć? Że jesteś wampirem, który zrobił sobie ze mnie skrzyżowanie bufetu i sex zabawki? Sporo o tobie opowiadałam, spytał, kim jesteś i tak jakoś wyszło. Wtedy wydawało mi się to logiczne.
- Chwaliłaś się mną po całej Europie?
- Nadal nie bardzo rozumiem, czemu ci to wszystko wybaczyłam –
drażniła się, ale oboje wiedzieli, że nie ma już mu tego za złe.
- Mój urok osobisty i oczy koloru lazurowego błękitu .
- Prędzej te oczy –
przyznała, tego nikt z zebranych nie był mu w stanie odmówić.
Przeżyli razem zbyt dużo poważniejszych rzeczy, by chować urazy. Jeśli o nią chodzi zrehabilitował się, kiedy trzeci raz uratował jej życie.
- To była pouczająca podróż – z entuzjazmem wróciła do swojej opowieści Caroline - Nauczyłam się przekleństw w tylu nowych językach, opalałam się na riwierze, po raz pierwszy
jeździłam na snowbordzie, wygrałam nawet zawody, co prawda dziesięciolatkiem, ale zawsze –
pochwaliła się, wywołując uśmiech na twarzy Stefana. Wyobrażał sobie jak ściga się na desce z dziesięciolatkiem i nie mógł się powstrzymać. Jej sposób opowiadania, zachwyt był zaraźliwy.
- Byłam w prawdziwym barze dla wampirów. Nawet jednego zabiłam.
- Co?
- Obcasem od szpilki
- sprecyzowała, co wywołało salwę śmiechu – Co? To jedyne, co miałam pod ręką.
- Nigdy się nie zmieniaj -
poprosił starszy z braci Salvatore. Młodszy skupił się na czymś zupełnie innym. Od razu odsunął się od okna i podszedł bliżej.
- Nic ci się nie stało? – spytał zmartwiony przyglądając się jej jakby szukał widocznych obrażeń.
- Sam zaczął.
- Nie powinnaś tak ryzykować
– pouczył przejęty. Nie podobało mu się, że narażała własne życie.
- Błagam – zbagatelizowała sprawę - po rozgrzewce z Klausem i Kathrine zabicie jednego nowicjusza to jak gra wstępna.
- Nadal uważam, że to głupota.
- Apropo głupot –
przypomniała się jej inna rewelacja - Powiedzieliście mamie, że jesteście wampirami?
- Nie mówiliśmy, nakryła nas w trakcie bójki z czwórką wampirów, widziała jak szybko goi się na mnie rana
– wyjaśnił Damon - Nie mieliśmy wyboru i słowem nie wspominaliśmy o tobie.
- Trzeba było, miałabym to z głowy –
zaskoczyła ich swoim podejściem - Już widzę tą rozmowę. ‘Mamo, nie starzeje się, bo od jakiegoś czasu nie żyje, a moim ulubionym drinkiem została AB – z malutka parasolką’ – narzekała nie wiedząc, co zrobi jak przyjdzie wybrać między zniknięciem, a powiedzeniem prawdy.
- Coś ci mówiła? – spytała Bonnie, nie było tajemnicą, że wszyscy trzymali się razem. Jako jej matka, szeryf i główna tropicielka wampirów nie mogła być tą nowiną zachwycona.
- Oczywiście. Dostałam kazanie, że nic jej nie powiedziałam, że zadawanie się z wampirami jest niebezpieczne, typowe rodzicielskie paranoje - streściła Caroline - Dopiero jak powiedziałam, że wam ufam i wielokrotnie uratowaliście mi życie odpuściła.
- Proszę, jaki z ciebie negocjator.
- Mówiła, że ją wtedy uratowaliście. Dziękuje.
- Ona pomaga nam, my jej. Kwestia przetrwania
– zbagatelizował sprawę Damon. Znali się na tyle, by nie kwestionować jego wyjaśnienia, choć nikt z obecnych w nie nie wierzył.
- Tak, czy owak znowu jestem wam coś winna.
- Zadowoliłby mnie tytuł szlachecki.
- Właśnie –
przypomniało się nagle turystce - Zapomniałabym o najważniejszym. Poznałam księcia Harrego.
- Żartujesz!?
- Nie, w Londynie w jednym z nocnych klubów. Kusiło mnie, żeby namieszać mu w głowie. Była bym teraz księżniczką.

- Jesteś naszą księżniczką – zapewnił straszy Salvatore. Odwdzięczyła się promiennym uśmiechem. Rozmawiali do późna, przez cały wieczór przyjaciele zalewali ją dodatkowymi pytaniami. Tylko Stefan rzadko się odzywał, za to słuchał uważnie każdego jej słowa. Do swoich domów rozeszli się późno w nocy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 21:58, 16 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:41, 13 Mar 2011    Temat postu:

Szczerze powiedziawszy jestem trochę rozczarowana, miałam nadzieje, że poprzednia część będzie na tyle dobra, albo zła, że Ktoś coś napisze, cokolwiek, ale widzę, że nic z tego.
Kiedy decydujesz się już coś wysłać, to dziwnie pisze się bez odpowiedzi. Coś jak gadanie do siebie. Miałam pomysł; chciałam pisać najlepiej jak potrafię w nadziei, że w końcu się odezwiecie, ale sadystyczna część mojej osobowości podsunęła mi plan B: będę pisać do miejsca, które uznam za najciekawsze, a następnie zostawię fika bez zakończenia. Może nie jest to najdojrzalsze podejście, ale może poprawi mi humor.

Pozdrawiam

Następny poranek dziewczyny spędziły w trójkę. Najpierw wysłuchały relacji świeżo upieczonej narzeczonej, potem nadrabiały zaległości w plotkach, na przemian opowiadały o swoim obecnym życiu robiąc zakupy do upadłego. Na koniec usiadły do lunchu przy swoim stałym stoliku.
Było zupełnie jak za szkolnych czasów: znowu mogły śmiać się razem. Po niespełna godzinie Elena spojrzała na zegarek i zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Muszę już lecieć.
‘Dokładnie jak za szkolnych czasów.
’ Nie musiała nawet pytać, dokąd przyjaciółka się urywa.
- Pozdrów od nas Stefana – poleciła Caroline z wszechwiedzącym uśmiechem.
- Nie z nim jestem umówiona – zaskoczyła ją brunetka, ale na tym niespodzianki się nie kończyły - Nie jesteśmy już razem, zerwaliśmy trzy miesiące temu.
- Och, przykro mi -
odparła niemal automatycznie, choć głównie była zszokowana.
Elena i Stefan nie byli już parą. Elena i Stefan nie spotykali się ze sobą. Zerwali. Nie byli razem od trzech miesięcy. Przewracała to zdanie w głowie na różne sposoby, ale jakoś nie mogła zrozumieć jego sensu.
- W porządku, przebolałam to – zapewniła brunetka – Przyjaźń nam służy.
- Wow -
było jedynym i dość trafnym komentarzem ze strony Caroline.
- Wiem. Chciałam ci to powiedzieć osobiście. Nagle pojawiłaś się wczoraj i wśród całej tej zabawy kompletnie wyleciało mi z głowy.
- Rozumiem.
- Dobra, to lecę, pogadamy później
– powiedziała, pocałowała przyjaciółki w policzek na pożegnanie i poszła. Caroline potrzebowała czasu by przetrawić usłyszaną rewelację. Czy ich rozstanie coś zmieniało? Nie, właściwie nie miało znaczenia, a przynajmniej nie powinno go mieć. Tylko, czemu nie mogła się pozbyć wrażenia, że jakoś komplikowało sytuacje.
- Więc? Ty i Jeremy? – zwróciła się do Bonnie. Musiała zająć myśli czymś innym - Mów. Czekam na pikantne szczegóły.
- Skąd to nagłe zainteresowanie naszym związkiem?
- Elena poszła. Przecież nie będę wypytywać o seks przy jego siostrze.
- Nie zamierzam ci opowiadać o seksie.
- Tylko troszkę –
zachęcała przekomarzając się z przyjaciółką – Z Eleną sobie o tym nie pogadasz. Wiem, że chcesz.
Spojrzały na siebie, mina Bonnie była wystarczającym potwierdzeniem jej przypuszczeń. Dziewczyny jednocześnie wybuchły śmiechem. Pozostałą część lunchu spędziły na rozmowie o swoich facetach.

Koniec związku Eleny i Stefana nie należał do dramatycznych, czy spektakularnych. Nie było wielkiej kłótni, zdrady, czy łzawego rozstania. Po prostu pewnego dnia oboje zdali sobie sprawę, że ich czas razem się skończył. Że to co mają żadnemu z nich już nie wystarcza. Zrozumieli kolejną życiową prawdę mianowicie, że nie wszystkie związki muszą kończyć się ślubem, żeby wzbogacić, zmienić coś w życiu człowieka. Przeżyli wspólnie nie jedną ciężką i radosną chwile, pomogli sobie nawzajem i wiele się od siebie nauczyli. Oboje dojrzali i byli razem szczęśliwi.
Nie znaczyło to jednak, że pisana im była wspólna wieczność. Cokolwiek się działo jakaś część podświadomości Eleny kwestionowała początki ich znajomości i ówczesne motywy kierujące Stefanem. Gdzieś w głębi obawiała się, że była tylko zastępstwem Kathrine. Jakby na to nie patrzeć prawda była taka, że nie najlepiej zaczęli, od kłamstw i niedomówień. W jej oczach nie zmieniało to jednak faktu i nigdy nie zmieni, że Stefan Salvatore był jej pierwszą prawdziwą miłością. Dlatego z pewnym niepokojem zorientowała się iż stoją w miejscu. Bardziej przerażająca była jedynie świadomość, że z Damonem zbliżali się do siebie coraz bardziej. Z dnia na dzień trudniej było jej udawać, że łączy ich jedynie przyjaźń. Chwilę, w których miała ochotę go pocałować zdarzały się jej coraz częściej. Była nieco zaskoczona, można by nawet zaryzykować stwierdzenie rozczarowana, że trzy miesiące po zerwaniu Damon nadal nie zrobił najmniejszego ruchu sugerującego, że jest nią zainteresowany. Od dłuższego czasu rzadziej flirtował, przynajmniej z nią. W tym miejscu dodajmy jeszcze, iż odkrycie, że jest o niego zazdrosna nie należało do najprzyjemniejszych. Elena czuła się głupio, gdy przypominała sobie swój poprzedni upór i ostre słowa, którymi niejednokrotnie go zbywała. Chciałaby je teraz odwołać. Miała wrażenie, że ich relacje coraz bardziej się komplikują i nie wiedziała jak zacząć je odkręcać. Damon nigdy nie przekraczał pewnego dystansu, mimo iż teraz była wolna.
Nie rozumiała tego. Wiedziała, że mu zależy, narażał dla niej życie więcej razy niż potrafiła zliczyć. Pocieszała się, że może nie chciał psuć swoich relacji ze Stefanem. Od pokonania Kalusa między braćmi układało się lepiej niż kiedykolwiek. Wolałaby, żeby o to chodziło bo myśl, że ją sobie odpuścił była nieznośna.
Jeśli chodzi o zdanie Damona; obiektywnie, o ile w ich przypadku można było mówić o obiektywiźmnie, uważał, że Elena i Stefan zwyczajnie do siebie nie pasowali. Wątpił jednak by kiedykolwiek zdali sobie z tego sprawę, dlatego wciąż czekał aż do siebie wrócą, jak zawsze. Choć po trzech miesiącach nic na to nie wskazywało był pewny, że dojdzie do tego prędzej, czy później. Uważał, że zrywanie i wracanie do siebie było ich ulubioną rozrywką, szczególnie, gdy nie groziło im żadne śmiertelne niebezpieczeństwo i mieli dużo wolnego czasu. Pogodził się z losem i nie miał o to większych pretensji. Przeważnie, od czasu do czasu pozwalał sobie na chwile użalania się nad sobą i zazdrości. Za każdym razem, gdy zdarzało się, coś, co ich do siebie zbliżało i miał ochotę o nią zawalczyć, powiedzieć, co czuje przypomniały mu się słowa 'to zawsze będzie Stefan' i jej niedowierzanie, że odwzajemniłaby jego pocałunek. Gdyby usłyszał to raz pewnie był by w stanie puścić to w niepamięć, ale dwie kobiety, które kochał wybrały jego brata i potrafił nad tym przejść do porządku dziennego. Jak żałosne by o nie było, jeśli miał wybór być w życiu Eleny jako przyjaciel, albo w ogóle w nim nie być. Z bólem wybierał to pierwsze. Z innymi mógł sobie pozwolić na ryzyko, z nią nie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 11:37, 14 Mar 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:05, 16 Mar 2011    Temat postu:

Późnym popołudniem, już całą paczką, umówili się w barze. Wychodząc z domu Stefan poczuł silny przypływ radości na samą myśl o tym, że zobaczy Caroline. Uznał to za zupełnie normalną reakcje biorąc pod uwagę, że długo jej nie widział i stęsknił się za jej towarzystwem. Zobaczył ją od razu, gdy weszli do pomieszczenia. Nie było to trudne gdyż wyróżniała się wśród ludzi. Stała w środku otoczona grupą przyjaciół. Nie zauważył tego wcześniej, ale sposobem mówienia i zachowania skupiała na sobie uwagę. Jej strój też robił swoje. Ubrana w czerwoną sukienkę na ramiączkach, z głębokim dekoltem dopasowaną u góry i luźno opadającą za kolana robiła wrażenie. Wyglądała niezwykle kobieco. Całości dopełniała kaskada blond włosów. Patrząc na nią teraz doszedł do wniosku, że wolał ją w takich. Pasowały do niej bardziej niż rude. Podkreślały osobowości, przywodziły na myśl promienie słońca. Caroline w ogóle kojarzyła mu się ze słońcem, ciepłem i wszystkim, co optymistyczne i radosne. Właśnie, kiedy o tym pomyślał blondynka odwróciła się do nich i jakby na potwierdzenie rozpromieniła się kiwając braciom na powitanie. Następne półtorej godziny spędzili na beztroskiej zabawie; najpierw panie grały w bilard, panowie w strzałki, następnie doszło do zamiany. Stefan świetnie się bawił dopóki Damon nie zwrócił mu na coś uwagi. Ryzykując popsucie nastroju, postanowili pomówić z nią na osobności. Przy czym tego typu rozmowa była ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę. Nie chciał jej robić wykładów, ale poniekąd zależało od tego ich bezpieczeństwo. Byli starsi i za swój obowiązek uważali bronienie pozostałych. Wykorzystali okazje, kiedy Caroline udała się do łazienki. Blondynka prawie wyskoczyła ze skóry, gdy otworzyła drzwi i zastała ich opartych po obu stronach framugi.
- Zawsze zazdrościłam Elenie, że miała was jako obstawę i proszę, w końcu się doczekałam.
- Na słówko –
polecił Damon wskazując palcem bardziej wyludniony kąt baru. Zatrzymali się gdy byli pewni, że nikt ich nie usłyszy.
- Uuu, poważne wampirze spojrzenie - skomentowała patrząc na Stefana. Długo go nie widziała. Prawdę powiedziawszy nawet się za nim stęskniła.
- Mam kłopoty? Dostanę szlaban? – żartowała widząc, że obaj zrobili się jacyś poważni - Ale macie miny. Stało się coś?
- To próbujemy ustalić, musisz być ostrożniejsza -
zaczął starszy Salvatore - Kiedy się przemieszczasz nie ma to znaczenia, ale to małe miasteczko i ktoś prędzej, czy później zauważy. Na przykład twoja matka. A wtedy jedno z nas będzie musiało się jej tłumaczyć.
Obowiązywały pewne zasady, których przestrzeganie ułatwiało pozostanie dłużej w jednym miejscu.
- O wiele łatwiej było by mi się wykręcać gdybym miała pojęcie, o czym mówicie.
- O śladach zębów na szyi Pablo –
wyjaśnił Stefan po raz pierwszy zabierając głos. Czuł się bardziej niż nieswojo poruszając ten temat, dlatego mówienie zostawił bratu.
- Aaa to...chwila, skąd wiecie?
- Jak ci się wydaje? Rozpiął parę guzików od koszuli prezentując twoje uzębienie.
- Nawet nie pijam jego krwi. Poniosło mnie w łóżku, właściwie to samochodzie –
bez skrępowania sprecyzowała nieścisłość. Słysząc to rozbawiony Damon zerknął na brata; mina Stefana była tego warta. Zauważył, że od tego wyznanie nie bardzo mógł jej spojrzeć w oczy.
- Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Jakoś nie mogłam się powstrzymać, wiecie jak to jest – kontynuowała zwiększając stopień uczucia niezręczności Stefana - Wymazałam mu to z pamięci, bluzkę miał zapiętą pod samą szyję, nie było problemu.
- Rób, co chcesz, tylko dokładniej zacieraj ślady.
- Dopilnuje, żeby nikt tego nie zauważył –
obiecała poważnie, po czym zwróciła się do Damona - Tobie było łatwiej. Dałeś mi apaszkę i problem z głowy. Ślady twoich kłów pewnie nadal mam gdzieś na ciele – narzekała dla samego narzekania. Była to kolejna rzecz, o której Stefan nie chciał myśleć, ani pamiętać. Jego milczenie zostało jednak odebrane jako odraza.
- A ty już nawet nie możesz na mnie spojrzeć? Chcesz mi powiedzieć, że nigdy ci się to nie zdarzyło z Eleną?
- Właściwie to nie
– przyznał szczerze, choć niechętnie.
- Albo jesteś lepszy niż myślałam, albo to cud, że zerwaliście dopiero teraz... - urwała nagle zdając sobie sprawę z tego co mówi - Przepraszam. Straszny komentarz. Pieprze bez sensu.
Nie mogła uwierzyć, że powiedziała to głośno.
- W porządku - zbagatelizował jej zakłopotanie Stefan, w tym czasie Damon starał się za szeroko nie uśmiechać, ale kiepsko mu to wychodziło.
- Ale ze mnie jędza, nie chcia…
- Nie ważne. Naprawdę nie ma sprawy
– zapewnił chwytając ją za rękę, żeby się uspokoiła, uśmiechnął się lekko dodając - Hej, zawsze lubiłem twoją szczerość.
- Dzięki -
powiedziała Caroline nadal speszona - I obiecuje, że od tej pory będę bardziej uważać, jak najdzie mnie ochota by go ugryźć, zrobię to gdzieś niżej - oświadczyła sugestywnie by rozładować napięcie. O ile jednego z braci komentarz rozbawił, drugi zakwalifikował tą nowinę jako kolejną rzecz, której nie chciał wiedzieć.
Dwadzieścia minut później znowu bawili się w najlepsze. Wszyscy poza Stefanem, który obecnie siedział przy barze. Potrzebował chwili dla siebie. Nie wiedzieć, czemu od ich pogawędki jego dobry humor nagle się popsuł. Tak, więc na razie zadowolił się piciem i obserwowaniem pozostałych. W tej chwili Jeremy i Bonnie pomachali mu na pożegnanie i opuścili lokal, w przejściu minęli się z wchodzącym właśnie Alarickiem. Młoda czarownica musiała wstać wcześnie następnego dnia, otwierała księgarnie. To tam pracowała w tygodniu, co niejednokrotnie działało na ich korzyść, w weekendy zaś studiowała w sąsiednim miasteczku. Ogólnie wszyscy związali swoje najbliższe plany z miejscem zamieszkania, przynajmniej tymczasowo. Dla Stefana był to kolejny powód do zadowolenia i poczucia winy. Choć nie o tym myślał patrząc jak Ric serdecznie ściska Caroline. Przypominało mu to, że znowu byli wszyscy razem i chwilowo postanowił się tym cieszyć. Niestety, jego spokój dość szybko został przerwany. Po wymianie paru zdań z nauczycielem Pablo ruszył w jego kierunku. Kiedy się zbliżał, Stefan mimowolnie patrzył mu na szyję, przynajmniej nie było już widać śladów ugryzienia, co nie zmieniało faktu iż wiedział, że tam są.
- Mogę się przysiąść?
Chciał powiedzieć nie, naprawdę chciał, miał to na końcu języka, ale nie byłby sobą gdyby to zrobił, więc zamiast tego uprzejme odparł.
- Oczywiście.
Już, kiedy siadał wiedział jak to się skończy; mieli tylko jeden wspólny temat, na który nie bardzo miał ochotę rozmawiać.
- Ulżyłoby mi gdyby przyjaźniła się z jakimiś brzydrzszymi facetami – oznajmił żartobliwie.
- Chyba powinienem podziękować.
- Jeśli chcesz pobyć sam, nie będę przeszkadzał –
zaproponował życzliwie model, widać było, że robi to szczerze.
- Nie przeszkadzasz.
- Ciężko dostać się do waszej paczki -
podzielił się spostrzeżeniem. Ich zażyłość była jedną z pierwszych rzeczy, jaką dostrzegł.
- Sporo razem przeżyliśmy – wyjaśnił lakonicznie wampir. Tłumaczyło to ich więzi bez wdawania się w niepotrzebne szczegóły.
- Rodzinne nieszczęścia. Care wspominała.
Do pewnego stopnia była to prawda, no i znacznie bardziej wiarygodna wytłumaczenie niż systematyczne zetknięcia ze śmiercią w walce z postaciami z horrorów.
- Damon jest chyba w swoim żywiole – zauważył Pablo patrząc jak Elena i Caroline śmiały się z czegoś, co im opowiadał.
- Cały on - potwierdził Stefan.
- Jest takim kobieciarzem, na jakiego pozuje?
- Mniej więcej.
- Chyba nie łatwo zdobyć jego zaufanie –
zapytał Włoch, widać było, że jego brat go onieśmiela. Stefanowi nie było z tego powodu specjalnie przykro.
- Poznałeś wszystkich, którym ufa.
- Huh. W sumie nie jest to takie dziwne, skoro dorastaliście tylko we dwójkę –
podsumował kolejną pół-prawdę - Za to widać, że jesteście ze sobą zżyci.
- Brzmi jakbyś wiedział, co mówisz.
- Też mam brata, więc wiem jak to jest. Alessandro, cztery lata starszy –
powiedział model, był otwarty w kwestii swojego życia - Nawet, kiedy mam ochotę go ugardlić wiem, że w razie draki mam go po swojej stronie.
Pewnie rozmawialiby dłużej na temat braterskich relacji, ale uwagę Pablo zwróciła Caroline, która teatralnie wyzwała Damona na bilardowy pojedynek.
- Wydają się sobie bliscy, powinienem się martwić? – spytał widząc jak szepczą coś sobie pomiędzy uderzeniami.
- Jeśli zamierzasz ją skrzywdzić to lepiej zacznij szukać kryjówki już teraz i to dobrej, choć uprzedzam, że Damon będzie musiał stanąć w kolejce – ostrzegł lojalnie Stefan, groźba w tym zdaniu była ewidentna – Ale o to, że do siebie wrócą nie musisz się obawiać. Nie ma takiej opcji.
- Uwielbiam Care –
zapewnił otwarcie Pablo, coś w sposobie, jaki ją zdrabniał piekielnie irytowało Stefana – Nie planuje jej skrzywdzić.
- To nie będzie problemu.

Przynajmniej w jednej kwestii mieli jasność, mimo to młodszy Salvatore jakoś nie odczuwał ulgi.
- Dzięki, wracam do pozostałych. Ty zostajesz?
- Posiedzę tu jeszcze trochę –
powiedział wracając do swojego drinka. Mimo to nie spuszczał z niego wzroku, obserwował jak model podkrada się i obejmuje Caroline, jak ta udaje zaskoczenie, śmieje głośno i zrelaksowana wtula w niego. Nie miał pojęcia, co się z nim działo. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Pablo sprawiał wrażenie porządnego faceta. Nie było żadnego racjonalnego powodu, żeby go nie lubić i w pełni zdawał sobie z tego sprawę. Do tej pory nie zrobił nic, do czego można by się było przyczepić. Logicznie rzecz biorąc powinien chcieć się z nim zaprzyjaźnić, tyle, że nie chciał. Coś mu w nim nie pasowało. Miał nadzieje, że ta podejrzliwość jest przejściowa i z czasem minie. W końcu z dziewczynami dogadywał się bez problemu. Choć z jego wyglądem nie było to specjalnie zaskakujące.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 21:55, 16 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:06, 19 Mar 2011    Temat postu:

Sobotni poranek Stefan spędził czytając książkę na jednej z ławek na placu Mystic. Kiepsko spał, więc postanowił wyrwać się z domu, żeby się przewietrzyć. Akurat zrobił sobie przerwę, gdy w zasięgu wzroku pojawiła się znajoma para spacerująca po mieście. Caroline miała na sobie szare, eleganckie spodnie ¾ podkreślające jej nogi. Dziwne, że nie zwrócił na to uwagi wcześniej, ale miała niesamowicie zgrabne nogi. Biały top i granatową skórzaną kurteczkę dopełniały czarne wysokie szpilki z odsłoniętą piętą. Zauważyła go jako pierwsza i pomachała na powitanie, po czym oboje ruszyli w jego kierunku.
- Siemasz Stefan.
- Hej, Pablo.
- Jakoś mnie nie dziwi, że siedzisz tu i czytasz o tej porze
– powiedziała w ramach przywitania uśmiechając się promiennie.
- Pogadajcie sobie chwile, a ja wyskoczę po kawę - zaproponował Włoch widząc pobliskie stoisko - Stefan?
- Nie, dzięki.
- Zaraz wracam –
dodał zostawiając ich samych. Caroline przysiadła się do wampira, odkładając na bok czasopismo i swoją torebkę.
- Skąd ten uśmiech od samego rana? – spytał Stefan, choć po jej ostatnich rewelacjach nie był pewny, czy naprawdę chce wiedzieć.
- Pablo zrobił dziś mi i mamie pyszne śniadanie - pochwaliła się tłumacząc swój dobry nastrój
- Mam szczęście, nie często trafia się facet, który gotuje.
- Ja gotuje -
było jego automatyczną reakcją.
- Nie dla mnie - odpowiedziała kokieteryjnie, kiedy on zastanawiał się skąd bierze się u niego ta dziecinna konkurencja.
- Szybko nawiązuje znajomości - zauważył Stefan patrząc jak Pablo przyjaźnie gawędzi z jakimś sprzedawcą.
- Bo jest uroczy i wszyscy go kochają.
- Najwyraźniej.

Na szczęście Caroline nie zwróciła uwagi na sposób, w jaki to mówił była zbyt zajęta przyglądaniem się jego książce.
- Zamiana - oznajmiła niespodziewanie podkradając mu ją, a w zastaw dając najnowszy numer Vouge, który właśnie skończyła przeglądać. Stefan lekko zdezorientowany spojrzał na gazetę, po czym przeniósł sceptyczne spojrzenie na przyjaciółkę.
- Zostańmy przy tym, co mamy – spróbował zmienić jej zdanie, choć widział, że mówi to śmiertelnie poważnie. Od pierwszej chwili ich znajomości zauważył, że była niezwykle energiczna i zwykle nie przyjmowała odmowy.
- Poszerzam swoje horyzonty, a tobie przyda się znajomość trendów w modzie i współczesnych kobiet.
- Nie skończyłem…
- Jestem pewna, że już to czytałeś
– brutalnie ucięła jego tłumaczenia – Poza tym nie potrzebujesz więcej powagi i dramatów w swoim życiu.
- Nie możesz wiedzieć, że...
- Czytasz to, więc mogę –
oświadczyła i błyskawicznie zmieniła temat - Wiesz, w drodze powrotnej do Mystic wpadłam do taty – zrobiła to na wpół by odwrócić jego uwagę od książki, na wpół by wreszcie to komuś powiedzieć - To dziwne, ale odkąd rodzice się rozwiedli mamy znacznie lepszy kontakt. Kiedy tata wynosił się z domu nie pomyślałabym, że kiedyś wyjdzie to nam na dobre. Mimo wszystko szczerość jednak popłaca. Kto by pomyślał?
Po tym jak zabrzmiała jej ostatnia uwaga przyjaciel od razu wiedział, co jej chodzi po głowie.
- Powiedz jej.
- Zabija wampiry i mam jej powiedzieć, że jestem jednym z nich?
- Przecież nic ci nie zrobi. Nawet nam nic nie zrobiła.
- Zapewne, ale będzie to kolejna rzecz, w której się na mnie zawiedzie
– wyznała ze smutkiem, zwierzanie się jemu przychodziło jej bez większego trudu. Nie wiedzieć, dlaczego, od zawsze miał na nią jakiś dziwny kojący wpływ.
- To nie twoja wina, twoja mama zrozumie. Ostatecznie twojego tatę zrozumiała – dodał próbując ją rozweselić.
- Zażartowałeś? – spytała udając szok. Humor od razu jej się poprawił.
- Mogę pójść z tobą, jeśli chcesz – zaproponował, chcąc w jakiś sposób jej tą rozmowę ułatwić.
- Dzięki, ale nie dzięki – odparła automatycznie - Przynajmniej na razie, ale ostrzegam, że zapamiętam twoją propozycję.
- Zapamiętaj.–

Przez chwile milczeli, po czym Caroline postanowiła wrócić do tematów luźniejszych.
- Za to facet taty ma świetny gust, dostałam od niego idealną sukienkę na imprezę urodzinową mamy. Wyglądam w niej oszałamiająco.
- Wierzę –
zapewnił, na co szerzej się uśmiechnęła. Komplementy Stefana liczyły się u niej bardziej niż innych i wydawało się, że już nic tego nie zmieni. Brakowało jej tego, dobrze było móc znowu z nim swobodnie rozmawiać. Nie zdążyła już mu tego powiedzieć, bo właśnie wtedy wrócił Pablo z kawą i pięknym, dużym słonecznikiem.
- Z jakiej to okazji?
- Bez okazji, przechodziłem koło kwiaciarni i przypominał mi ciebie –
powiedział wręczając jej duży kwiat z piękną kokardą. Kiedy uśmiechnęła się zachwycona Stefanowi jakoś ciężko było na to patrzeć, bez słowa odwrócił głowę. Miał przed sobą kolejny dowód na to, że Pablo był porządnym facetem. Wesołym, otwartym i najważniejsze doceniał Caroline. Więcej, wszystko wskazywało na to, że wielbił ziemię po której stąpała.
- Dziękuje – powiedziała całując go słodko – Jest piękny.
- Widzę, że Mystic ci się podoba –
odezwał się wampir przerywając parze, choć obaj wiedzieli, że ma na myśli coś więcej niż miasteczko.
- Tak, zupełnie mnie zauroczyło.
- Pogadacie sobie o mnie, kiedy indziej –
przerwała ich kodowaną rozmowę Caroline- Mam mu jeszcze pokazać mnóstwo rzeczy, więc się zmywamy.
- Na razie, Stefan.

Wampir pomachał im tylko na pożegnanie, kiedy odchodzili skupił się na ich głosach by nadal słyszeć, co mówią.
- Nie powiedziałam ci, jaką chce kawę– mówiła po pierwszym łyku mile zaskoczona Caroline.
- Wiem, jaką pijasz.
- Rozpieszczasz mnie.
- Zasługujesz…-
właśnie w tej chwili Stefan zdał sobie sprawę z tego, co właściwie robi. Podsłuchiwał jej rozmowę z chłopakiem, do czego to doszło? ‘Co z nim było nie tak?’ myślał zaglądając do gazety by skupić się na czymś innym. Co więcej nie odłożył jej nawet, gdy para zniknęła z jego pola widzenia. Niechętnie, ale musiał przyznać, że czasopismo miało swoje zalety.
Było w nim kilka świetnych zdjęć, ponadto dowiedział się, że wracają trendy, które obserwował jakiś czas temu na żywo na ulicy. Wzbudziło to w nim pewną nostalgię. Po pobieżnym obejrzeniu czasopisma stwierdził, że starczy mu już na dziś świeżego powietrza i wrócił do domu. Jednak późnym popołudniem leżąc na kanapie wrócił do gazety. Piętnaście minut później pojawił się Damon, nie bardzo wierzył w to, co widział.
- Oglądasz Vouge? – upewnił się przyglądając podejrzliwie bratu.
- Najwyraźniej przyda mi się znajomość trendów i współczesnych kobiet - zacytował w ramach wyjaśnienia. Podnosząc się z pozycji leżącej.
- Caroline? – domyślił się bez większego problemu.
- A jakże by inaczej.
Już dawno ustaliła sobie cel by przy każdej możliwej okazji wyciągać go do świata.
- Ale z ciebie pantoflarz - podsumował rozbawiony Damon kiwając głową.
- Ze mnie? - spytał nie pojmując jak on może mu to wypominać - Mam ci przypomnieć, kto na prośbę Eleny spędził ostatni weekend pomagając Jennie?
- To nie miało nic wspólnego z Eleną
- wyparł się zgodnie z przypuszczeniami - Ric poprosił o przysługę.
- To nawet bardziej niepokojące -
dogryzał młodszy Salvatore nie wierząc ani jednemu słowu brata. Damon wziął ze stolika kluczki od samochodu, po, które tu przyszedł i skierował się do drzwi. Miał jeszcze trochę czasu przed wyjściem i początkowo planował spędzić ten czas z bratem, ale teraz chciał tylko uniknąć kontynuacji tej niedorzecznej rozmowy.
- Ric, jasne – powątpiewał Stefan kładąc się z powrotem na kanapie - Niedorzeczne.
- Nadal cię słyszę -
dobiegł z korytarza poirytowany głos Damona.
- Masz słyszeć - odparł z uśmiechem Stefan i wrócił do swojej gazety. Jedną z zalet bycia wampirem, którą obaj sobie chwalili, była możliwość kłócenia się na duże odległości.

Tego samego wieczora chcąc, nie chcąc Stefan zaczął zastanawiać się nad przyczyną wyjazdu Caroline. Nie dawało mu to spokoju, a jedno pytanie pociągało za sobą kolejne.
Był ciekaw, czy rzeczywiście coś do niego czuła i na ile było to poważne? Jak długo to trwało i czemu sam tego nie zauważył? Wreszcie skąd wiedział o tym Damon?
Powiedziała mu? Wśród tych i wielu innych jedno wydawało się najważniejsze, czy naprawdę była w nim zakochana? Nie powinno mieć to dla niego znaczenia teraz, bo nawet, jeśli tak było to ewidentnie jej przeszło, ale miało.
Damon nie był naiwny. Wiedział, co się święciło. Widział, że od paru dni jego braciszka coś gryzło. Chociaż w tym zdaniu należałoby zmienić ‘coś na ‘ktoś’, żeby było prawdziwe.
Stefan był nieobecny, zamyślony i nie spuszczał oka z Caroline odkąd wróciła. Damon nie był pewny, co to właściwie znaczyło, ale co do jednego był przekonany, jeżeli jego przypuszczenia się potwierdzą czeka ich koszmarny bałagan.
- Co z tobą? Zwierz się braciszkowi – zachęcił próbując wciągnąć z niego jakieś wyznanie, ten uparcie milczał.
- Mam czas – zapewnił zakładając ręce za głowę, jakby zamierzał siedzieć na tym fotelu do końca świata, lub momentu, w którym się odezwie. Cokolwiek zdarzy się szybciej.
- Jesteś pewny, że Caroline wyjechała przeze mnie? - spytał Stefan nie mogąc się dłużej nad tym zastanawiać. Był świadom faktu, że przez rok sporo się zmieniło, ale z jakiegoś powodu musiał mieć pewność - Może się pomyliłeś?
- Ja się nie mylę.
- Powiedziała ci to?
- Masz na myśli, czy powiedziała ‘kocham świętego Stefana i jego przeczącą grawitacji fryzurę’? Nie, nie użyła tych dokładnie słów.
- Więc to były tylko twoje domysły?
- Nie, ale mam lepsze pytanie. Czemu nagle cię to interesuje?
- Po prostu -
odparł niezbyt elokwentnie. Słysząc to Damon prychnął z niedowierzaniem. Stać go było na coś o wiele lepszego.
- Niech zgadnę, zdałeś sobie sprawę, że jest piękna. Jesteś zagubiony i wydaje ci się, że może coś do niej czujesz - dopytywał Damon zupełnie jakby czytał mu w myślach - Nie jesteś pewny, czy to tylko sympatia i tęsknota, czy coś więcej. Myślisz, że może ci się podoba – celowo używał jak najbardziej niekonkretnych zwrotów - Nic nie rób. Zostaw ją, bo tylko pogorszysz sytuacje.
- Nie myślę…
- Na tym polega twój problem –
przerwał nie pozwalając mu się wytłumaczyć - Nie myślisz. Może aspirujesz do świętości, ale mam dla ciebie nowinę twoje decyzje dotykają też ludzi wokół ciebie.
- Nie powiedziałem, że…
- Nie musiałeś. Trzymaj się od niej z daleka.
- Lepiej mi wyjaśnij skąd u ciebie ta opiekuńczość?
– spytał lekko poirytowany.
- I wracamy do zazdrości – podsumował zgrabnie Damon dodając w kwestii wyjaśnienia - Poza nią i Rickiem nie mam przyjaciół.
Młodszy z braci nie sprostował jego stwierdzenia. Żaden z nich nie zamierzał mieszać w tą dyskusje Eleny, obaj zdawali sobie sprawę, że nazywanie ją przyjaciółką brzmiało w tych okolicznościach śmiesznie.
- A Jeremy?
- Zatrzymam cię zanim powiesz Bonnie.
- Od jakiegoś czasu nie próbowała cię podpalić
– zauważył pozytywnie Stefan.
- Chyba się popłaczę.
- Nie zamierzam poruszać z nią tego tematu, zakochiwać się, czy nawet dłużej o tym myśleć, chce tylko wiedzieć. Muszę.

Brat nie wyglądał na przekonanego, ale odpowiedział na jego pytanie.
- Była w tobie zakochana, już nie jest, zapomnij o tym – poradził krótko Damon patrząc mu prosto w oczy, po czym poklepał go po plecach i wyszedł z domu zostawiając brata samego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 19:28, 10 Kwi 2011, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:28, 22 Mar 2011    Temat postu:

Dwie sprawy:

1. Za każdym razem, gdy coś wysyłam mam nadzieje, że ktoś tym razem się odezwie i jak dotąd za każdym razem rozczarowanie.
2. Wolę krytyczne komentarze niż ta dołująca i zniechęcająca cisza.


W większość niedziel znajdował się jakiś powód i wieczorem wszyscy zbierali się w domu braci Salvatore. Był już to swego rodzaju rytuał. Pewnie, dlatego, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi żadnego z nich specjalnie to nie zdziwiło. Idąc otworzyć Damon przypomniał sobie wczorajsze słowa brata. ‘Nie zamierzał się zakochiwać’ idiota, jakby ‘nie zamierzanie’ kiedykolwiek działało. Ku swojemu zaskoczeniu, zamiast typowego tłumu w progu Damon zastał jedynie blondynkę i brunetkę. Wyglądało na to, że czekał ich wieczór w czwórkę.
- Witam drogie panie – zaczął ze swoim czarującym uśmiechem - Zdejmijcie buty, bluzki i rozgośćcie się w salonie.
- Marzyciel
– podsumowała Caroline śmiejąc się wesoło – Cieszę się, że ty też niewiele się zmieniłeś.
- Mów, co chcesz, pewnego dnia jedna z was posłucha.

Z kolei przechodząca obok niego Elena spojrzała tylko z wyrzutem, jednak uśmiechnęła się lekko, gdy wampir tylko odwrócił głowę.
- Jeremy nie przyjdzie, ma areszt domowy - po kolei tłumaczyła nieobecności brunetka, zupełnie jakby ich ktoś tu w ogóle zapraszał - Bonnie ma za dużo nauki.
- Moje serce krwawi, jak ja to przeżyje?
- Nie słyszy cię, więc, po co ta teatralna złośliwość?
- Przyzwyczajenie –
oświadczył wzruszając ramieniem, przez całą tą krótką wymianę patrzyli sobie w oczy następnie Damon odwrócił głowę z pytaniem do blondynki – A gdzie twój Włoski cień?
- Okazało się, że Pablo –
tłumaczyła Caroline podkreślając jego imię - ma tu gdzieś niedaleko rodzinę i pojechał ich odwiedzić, wróci jutro wieczorem. A co, z Alarickiem?
- Nie wiem
– przyznała Elena.
- Ric dzwonił, że wypadło mu coś pilnego i nie da rady się wyrwać – streścił ich wcześniejszą rozmowę wampir dodając z uśmieszkiem - ale w słuchawce słyszałem chichot Jenny, więc szczerze wątpię by tak bardzo się starał.
- Przypominam, że to moja ciotka –
skrzywiła się nastolatka.
Kolejną błyskotliwą wymianę złośliwości przerwało im pojawienie się Stefana.
- Hej - przywitał dziewczyny minimalnie dłużej zatrzymując wzrok na blondynce - Co twoja ciotka?
- Ric zalicza właśnie jej ciotkę, więc żadne z nich dziś się nie pojawi –
streścił mu sytuacje brat.
- Muszę pamiętać, żeby czasem nie pytać.
- Apropo Rica, słyszałam, że zostałeś jego drużbą –
droczyła się Elena.
- Najwyraźniej nie ma znajomych - zażartował, ale wiedzieli ile to dla niego znaczy.
- Wyjaśnij, jak można zabić czyjąś żonę – rozważała na głos Caroline autentycznie zaintrygowana sytuacją - Potem tego kogoś, a na końcu zostać świadkiem na jego drugim ślubie?
- To możliwe tylko z Damonem –
krótko podsumował Stefan, po czym trójka przyjaciół skierowała się do części salonu z telewizorem, a Damon udał się do kuchni. Przy czym nie umknęło jego uwadze, że Stefan szedł za wampirzycą nie spuszczając z niej wzroku. ‘Tyle o zamierzaniu’. Choć musiał przyznać, że sposób, w jaki się ubierała pewnie nie ułatwiał mu zadania.
Dziś miała na sobie krótką, czerwoną, mini spódnicę w szkocką kratę i czarną bluzkę na grubych ramiączkach z drobną kokardką wiązaną pod biustem. Wyglądało na to, że jego braciszek wpakował się po same uszy. Gdyby nie fakt, że wkrótce skomplikuje im to życie było by to nawet zabawne. W salonie Caroline wyjęła zawartość swojej torebki i podała ją Stefanowi.
- Przyniosłam filmy.
- To filmy o wampirach
– zauważył oglądając kolejne okładki.
- To dobre filmy o wampirach – poprawiła blondynka. Ulżyło jej, gdy po powrocie odkryła, że znowu może się z nim przyjaźnić.
- ‘Wywiad z wampirem?’ - spojrzał na opakowanie unosząc brew w jej kierunku - Chcesz sobie popatrzeć na Brada Pitta.
- No i?
- No i sobie popatrzysz -
uległ kręcąc głową z rozbawieniem i włożył film do odtwarzacza. Po czym usiedli na kanapie; Caroline na środku z Eleną po lewej i Stefanem po swojej prawej stronie. Byli stosunkowo blisko siebie, ale każde miało na tyle miejsca by rozłożyć się wygodnie. Gdy tylko się rozsiedli wrócił Damon z popcornem, odstawiając go spojrzał na filmy rozłożone na stoliku. Odwrócił się do dziewczyn i spytał z miną między rozbawieniem, a niedowierzaniem.
- Maraton filmów o wampirach? Poważnie?
- Nie było mnie rok, więc moja kolej wybierać.
- Barbie, oczywiście. Powinienem to przewidzieć -
skomentował sięgając po jedną z płyt, której obecność go zaskoczyła - Nosferatu? Nie jest z tobą tak źle.
Jego swego rodzaju komplement sprawił jej przyjemność, a i nie pozostał niezauważony przez pozostałą dwójkę. Oboje spojrzeli na niego po raz kolejny zastanawiając się nad jego nieoczekiwaną więzią z blondynką. On sam, nawet jeśli zauważył na sobie ich wzrok nie przykładał do tego uwagi, zwyczajnie usiadł na fotelu po lewej Eleny.
Przez długi czas oglądali film we względnej ciszy dopiero, gdy Lastat wyciskał szczura do kieliszka Caroline spytała znienacka.
- Mogę być gruba?
Wszystkie oczy momentalnie przeniosły się z ekranu na nią. Nie po raz pierwszy udało się jej zaskoczyć przyjaciół.
- Co?
- Do "życia" potrzebujemy krwi, ale skoro jemy też normalne jedzenie, czy możemy utyć? Nie mogę stracić linii, więc muszę wiedzieć, czy mam się pilnować?

Sposób, w jaki to mówiła sugerował, że musiała sporo o tym myśleć. Bracia spojrzeli na siebie nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Stefan dziwił się, że tego rodzaju najprostsze zagadnienia nigdy nawet nie przyszły mu do głowy.
– Jest jakaś specjalna dieta? – dopytywała dalej drążąc temat - Może mamy przyśpieszony metabolizm?
- Nie mam pojęcia, ale nie spotkałem grubego wampira, jeśli o to pytasz.
- Powinna być do tego jakaś instrukcja
– skarżyła się Caroline wyraźnie zawiedziona - Ogólne wskazówki, lista najważniejszych rzeczy, które powinieneś wiedzieć, kiedy stajesz się wampirem. Hollywoodzkie filmy wprowadzają tylko zamęt.
- To ją napisz -
poradził półżartem Damon - Już to widzę '101 kwestii istotnych według Caroline Forbes. Podręcznik dla początkujących wampirów .' Szykuje się bestseler.
Elena przysłuchiwała się rozmowie przyglądając zmieszanym braciom i z trudem powstrzymując śmiech. Żyli długo, obaj mieli sporą wiedzę, przy tym jeden uwielbiał się mądrzyć, a mimo to jej przyjaciółka zawsze potrafiła ich czymś zaskoczyć. Po chwili namysłu odezwał się w końcu młodszy Salvatore.
- Wydaje mi się, że pozostajesz taki, jaki byłeś w chwili śmierci.
- To ulga –
oznajmiła spokojniej i nagle rozpromieniła się jakby zdała sobie sprawę z czegoś niesamowitego - Nigdy nie będę miała cellulitu.
- To ....miło -
odparł Stefan nie bardzo wiedząc, jak ma to skomentować.
- Miło? - tym razem to ona spojrzała na niego z niedowierzaniem - To fantastycznie.
Jednak po chwili radości wrócił jej poważny humor.
- Nie wiem, czy na dłuższą metę sobie z tym poradzę. Wszystko sprowadza się do umiejętności przystosowania się do zmian. Nie jestem pewna, czy to dla mnie.
Cała trójka musiała przyznać, że w większości przypadków ciężko było za nią nadążyć, skakała z poważnych tematów po błahostki i odwrotnie.
- Jednego dnia jeździliście sobie konno, następnego bum...otaczają was samoloty i samochody.
- Przecież nie stało się to przez noc -
zauważył Damon bez jakiejkolwiek złośliwości - Postęp jest stopniowy, co ułatwia przystosowanie.
- I co mam robić, gdy życie zacznie mi się nudzić?
- Ja irytuje Stefana -
podrzucił swoje rozwiązanie starszy z braci.
- To prawda – potwierdził automatycznie sam zainteresowany. Nie cierpiał, gdy ten się nudził.
- Pomaga, polecam.
- Wy przynajmniej macie siebie, ja będę musiała z nudą radzić sobie sama -
poskarżyła się nie do końca pewna skąd się to u niej bierze. Może dlatego, że znowu była wśród przyjaciół pozwoliła sobie na chwile użalania się nad sobą.
- Chyba wiesz, że to nie prawda - zapewnił odwracając się do niej Stefan - Zawsze możesz na nas liczyć. Zawsze.
- Zawsze? -
upewniła się, gdy spojrzała mu w oczy zrobiło się jakoś poważnie, więc dodała lekko - Nawet jak będziesz śmiertelnie zajęty, a ja bardzo irytująca?
- Zawsze -
potwierdził, zdając sobie sprawę jak to zabrzmiało dodał - Prawda, Damon?
- Oczywiście, braciszku -
potwierdził Damon przyglądając się mu uważnie. Mimo wszystko ulżyło jej, gdy to usłyszała.
- Pożałujecie tego.
- Ja już żałuje
- oświadczył melodramatycznie i zupełnie niezgodnie z prawdą starszy z braci, za co dostał poduszką w głowę.
Od tej pory nie było już poważnych dyskusji, czy obietnic jedynie kolejne wersje domysłów na temat życia wampirów.
W przerwie między filmami brunetka wyszła do łazienki, Damon odebrać pizze. Oboje długo nie wracali i zrobiło się jakoś dziwnie cicho. Może to przez jego wcześniejszy komentarz, albo fakt, że siedzieli tak blisko siebie, ale nagle Caroline poczuła się niepewnie i cholernie niezręcznie. By czymś się zająć nerwowo bawiła się pierścionkiem przekładając go z palca na palec.
Coś, co miało jej pomóc ostatecznie pogorszyło sytuacje, gdy niechcący wypuściła przedmiot z ręki.
- Podniosę - zaoferował Stefan klękając na podłogę i sięgając pod kanapę. Szybko wyłowił pierścionek, usiadł obok niej i bez namysłu wystawił rękę. Nie miał pojęcia, co go podkusiło.
Caroline podała mu prawą dłoń i z lekkim niedowierzaniem patrzyła jak wsuwa pierścionek na jej palec wskazujący. Co dziwniejsze, nie puścił jej, gdy miała go już z powrotem na palcu.
Przez chwile siedzieli tak trzymając się za ręce i patrząc sobie w oczy. Dookoła nie było nic, poza nimi. Nagle Caroline zrobiło się gorąco. Co tu się działo?
'Jest twoja’, przeleciały przez głowę Stefana słowa Bonnie, z dnia, gdy dawała jej ten właśnie pierścionek. Czemu akurat teraz musiały mu się przypomnieć?
Caroline słyszała zupełnie, co innego. 'Ty i ja. Nic z tego nie będzie, przykro mi' dźwięczały jej w uszach jego słowa. Słyszała je ilekroć zbliżali się do siebie, albo wydawało się jej, że istnieje szansa, że Stefan odwzajemnia jej uczucia. Doskonale pamiętała tamto ognisko, jak ją wtedy zbył i poszedł prosto do Eleny.
- Dziękuje - wyszeptała w końcu odsuwając rękę. Czar prysnął, a oni oboje przenieśli swoją uwagę z powrotem na telewizor.
Chwile później wróciła razem pozostała dwójka. Musieli być w kuchni, bo poza pizzą przynieśli również szklanki, sztućce i talerze.
Po czterech filmach dziewczyny pożegnały się i poszły do swoich domów. Poniedziałkowe zajęcia Eleny zaczynały się bardzo wcześnie, jeździła na tą samą uczelnie, co Bonnie, z tą różnicą, że na studia dzienne. Tej nocy Stefan długo leżał w łóżku patrząc w sufit i walcząc z uczuciem rozczarowania. Dla swojego zdrowia psychicznego sytuacje z pierścionkiem wymazał z pamięci. Zastanawiał się nad czymś zupełnie innym. Mianowicie żałował, że do tej pory poza chwilą na ławce nie mieli okazji porozmawiać ze sobą na osobności. Bez przerwy byli w czyimś towarzystwie i dopiero, teraz kiedy wróciła zauważył jak bardzo mu tych rozmów przez miniony rok brakowało.
Z kolei Caroline czuła niewypowiedzianą ulgę, że tak mało czasu spędzili sami, dziękowała w duchu za ciągłą obecność przyjaciół. Dzisiejszy incydent napędził jej stracha. Nawet za najlepsze buty i wszystkie markowe ciuchy świata nie chciała znowu dopuścić do podobnej sytuacji. Zbliżać się do niego za bardzo. Wszystko w obawie, że wróci do punktu wyjścia.

Od pół godziny przyjaciółki gawędziły w studenckiej stołówce. Poprzedniego wieczora umówiły się, że Caroline przyjedzie do kampusu na wspólny lunch. Po pokazaniu jej swoich ulubionych miejsc na uczelni usiadły w jednym z odosobnionych stolików by spokojnie porozmawiać. Jedna rzecz wciąż nie dawała blondynce spokoju. Dlatego, gdy poruszyły temat jej byłego postanowiła zapytać.
- Mówisz, że ty i Stefan to skończona historia? - zaczęła przeklinając samą siebie, że w ogóle drąży ten temat, ale nie mogła się powstrzymać.
- Tak.
- Skoro o nim zapomniałaś to, czemu nie umówiłaś się z nikim przez te trzy miesiące?
- Skąd wiesz?
- Odkryłam nową wampirzą moc, potrafię wyczuć stan życia uczuciowego bliskich mi osób.
- Poważnie?
- Nie, od Bonnie –
wyjaśniła zanosząc się śmiechem.
- Wybacz, miałam chyba chwilowy zanik szarych komórek - stwierdziła lekko zawstydzona Elena.
- Najwyraźniej.
- Ale widziałam już tyle rzeczy, że nic mnie nie zdziwi.
- Coś w tym jest
– przyznała racje przyjaciółce - Więc?
- Chodzi o to...właściwie...chce się umówić z kimś konkretnym
– wyznała, gdy ostatecznie udało się jej złożyć sensowne zdanie. Następnie wzięła głęboki oddech by się pozbierać i zdenerwowana dodała
- Czuje coś do Damona.
Nie było jej łatwo, bo po raz pierwszy przyznała się do tego na głos. Caroline czekała na wiadomość, która byłaby nowiną. Nie słysząc żadnego komentarza odnośnie swojej rewelacji Elena zrozumiała, że przyjaciółka czeka na coś więcej.
- Nie chce być jak Kathrine.
- Nie jesteś
– odparła blondynka z całą stanowczością dodając z uśmiechem - Ona sypiała z nimi w tym samym czasie, a ty będziesz po kolei.
- Dzięki, Caroline
– rzuciła sucho, ale niewielki uśmiech pojawił się na jej twarzy - Tęskniłam za tobą i twoją logiką.
- Wzajemnie i nie ma za co.

Caroline miała jedyny w swoim rodzaju sposób patrzenia na różne sprawy. Nie zawsze najlogiczniejszy, najbardziej oczywisty, czy poukładany, ale jej uwagi zwykle pomagały.
- To mam kolejne pytanie. Skoro chcesz Damona, czemu nic nie robisz w tym kierunku? W czym problem?
- Nie chce zranić Stefana, no i prawdę powiedziawszy nie jestem pewna, czy nadal istnieje taka możliwość –
powiedziała otwarcie, była to jedna z jej większych obaw - Wydaje się, że stracił mną zainteresowanie.
- Zapewniam, że nadal jest zainteresowany
- zagwarantowała wampirzyca - ale nie liczyłabym na to, że wyzna ci, co czuje. Więc wszystko zależy od ciebie.
- Dlaczego?
- Może nie pamiętasz, ale ostatnio, kiedy próbował skończyło się na tym, że skręcił kark twojemu bratu, a ty powiedziałaś mu, że wolisz Stefana, wątpię by chciał to powtórzyć –
wyjaśniła Caroline z typową dla siebie szczerością. Choć zdawała sobie sprawę, że nie była to prawda. Jako jedyna wiedziała, że wyznał jej miłość i wymazał to z jej pamięci.
- To było dawno, ostatecznie mu wybaczyłam - mówiła szczerze, choć to wspomnienie zostawiło w jej pamięci trwały ślad - W ogóle sporo się zmieniło. Może się spóźniłam. Przegapiłam szanse i to tyle.
- Nie spóźniłaś.
- Wydajesz się pewna. Nie możesz tego wiedzieć.
- Wiem.
- Powiedział ci coś odkąd wróciłaś? -
podpytywała z nadzieją jednocześnie bojąc się odpowiedzi.
- Oczywiście, że nie. Mówimy o Damonie.
- Jak to się w ogóle stało, że jesteście tak blisko? -
zapytała o coś, co z kolei jej nie dawało spokoju.
- Zazdrosna?
- Zainteresowana.
- Jasne.
- Długo się nad tym zastanawiałam i nie mam pojęcia -
przyznał, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej - Jednego dnia się tolerowaliście, a potem nagle jakbyście zostali najlepszymi kumplami.
- Cała ta sytuacja z Klausem, sama wiesz najlepiej
- mówiła Caroline zupełnie przekonująco. Było to wymijające i wiarygodne wyjaśnienie. Jednak Elena za dobrze i za długo ją znała.
- Zbliżyliście się przed zabiciem Klausa - zauważyła nie dając za wygraną.
- To taka wampirza tajemnica, ooo spójrz na zegarek, koniec twojej przerwy – zauważyła blondynka nie siląc się na subtelności.
- Naprawdę nie chcesz mi powiedzieć, co? – zrozumiała przyjaciółka, ale nie miała pretensji.
- Kiedyś ci powiem.
- Nie naciskam. Dzięki za lunch i za radę
– powiedziała Elena, uściskały się serdecznie i rozeszły do swoich zajęć. Dobrze było móc znowu spędzać razem czas, kiedy tylko miało się na to ochotę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Wto 22:56, 22 Mar 2011, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:16, 26 Mar 2011    Temat postu:

Miałam to wysłać wczoraj, ale jakoś nie wyszło. Nie wiem, na czym to polega, jednego dnia poprawiam cztery razy to samo zdanie i nie mogą napisać dialogu, drugiego idzie mi jak z płatka.



Po lunchu Caroline wróciła do Mistic, planowała nacieszyć się wolnym popołudniem. Po raz pierwszy od powrotu była sama, miała trochę czasu tylko dla siebie. Mogła się zrelaksować, oswoić z powrotem, na spokojnie przemyśleć parę rzeczy, ale najpierw wybrała się na zakupy. Sześć toreb później wracała do domu. Przechodząc koło liceum zainteresowała się dziewczynami ćwiczącymi układy na boisku. Widok ten wywołał u niej jakąś nostalgię pewnie dlatego postanowiła zostać i poprzyglądać się im nieco dłużej.
Stefan wychodził właśnie z księgarni po rozmowie z Bonnie, gdy jakiś ruch na szkolnym dachu zwrócił jego uwagę. W pierwszej chwili uznał, że coś mu się wydaje. Obecnie nie wykluczałby możliwości, że zaczyna wariować. Jednak moment później zobaczył podniesioną w górę rękę i ostatecznie postanowił to sprawdzić. Tak na wszelki wypadek. Podszedł do budynku, rozejrzał się dookoła, gdy był pewny, że w pobliżu nie ma nikogo jednym zwinnym skokiem znalazł się na górze. Czekała tam na niego niespodzianka. Na dachu ich byłej szkoły wpatrzona w niebo leżała Caroline. Niedaleko, po jej prawej stornie sterta reklamówek z zakupami. Zaśmiał się podchodząc bliżej. Z nią nic go nie było w stanie zaskoczyć.
- Caroline? - zaczął zaintrygowany - Co ty tu robisz?
- Kontempluje –
oświadczyła nie ruszając się z miejsca.
- A co takiego kontemplujesz?
- Przechodziłam tędy i zobaczyłam trening cheerleaderek. Są niezłe. Daleko im do nas, ale są naprawdę niezłe
– kontynuowała zupełnie jakby nie słyszała jego pytania - Mówiłam ci kiedyś, że chciałam pracować w telewizji, zanim to wszystko się zaczęło?
- Mówiłaś –
potwierdził, chciał pomóc, ale widząc jej smutek pomyślał, że może najlepszym rozwiązaniem było by dać jej trochę czasu dla siebie więc zaproponował - Chcesz pobyć sama?
Blondynka dopiero wtedy usiadła i spojrzała na niego po raz pierwszy. Miała na sobie bluzkę w niebieską kratę z rękawami do łokci, z zapiętymi trzema górnymi guzikami i związaną tak, że widać było jej brzuch oraz czarne dżinsy.
- Nie planowałam towarzystwa, ale jakoś przecierpię twoją obecność - oświadczyła z promienny uśmiechem.
- Czuje się zaszczycony - zapewnił dosiadając się do niej, po czym dodał poważniej - Ja chciałem być lekarzem.
- Czyli oboje zostaliśmy wyrolowani
– podsumowała krótko ich dolę.
- Widzisz tych dwoje całujących się pod trybunami? – zagadnęła wskazując mu parę nastolatków - Do niedawna to byłam ja.
Stefan spojrzał na nią z rozbawieniem, ale nie skomentował jej doboru słów, wiedział, że to jedynie przenośnia, że mówiąc to miała na myśli utratę tego, czym dotychczas było jej życie. Beztroski, normalności i tego wszystkiego, co było dla niej ważne.
- Teraz jestem wampirem, pogodziłam się z tym całym bajzlem i głównie nie jest tak źle, ale czasem…
- Czasem jest –
dokończył za nią myśl doskonale rozumiejąc, co ma na myśli. Niektórych rzeczy nie potrafił wytłumaczyć Elenie, z Caroline nie było tego problemu. Wiedziała, jak to jest pragnąć krwi, odebrać komuś życie, walczyć z samą sobą. Naturalnie miało to wpływ na kształtowanie ich relacji. Tego rodzaju szczerość, dzielenie doświadczeń ułatwiało przyjaźń i wzmacniało więzi. Nastolatka popatrzyła mu w oczy i skinęła twierdząco głową. Uśmiechnęła się lekko, dobrze było mieć przy sobie kogoś, kto rozumiał. Położyła się z powrotem na dachu, zaraz po niej Stefan zrobił to samo. Przerwa między ich ciałami miała najwyżej pięć centymetrów.
Po minucie patrzenia w niebo ciszę przerwała Caroline. Nie było to specjalnie zaskakujące.
- Zostały jakieś miejsca na świecie, których nie widziałeś? – spytała, postanowiła przestać się zadręczać i zmienić temat na nieco weselszy.
- Po pierwsze: kilka. Po drugie nie jestem aż taki stary – mówił z fałszywym oburzeniem.
- Jesteś, ale nie o tym teraz mówimy – zaśmiała się nie odbiegając od tematu dodała - Na przykład?
- Wymiennie wszystkich może trochę potrwać.
- W końcu mamy wieczność
– skomentowała drwiąco, co dowodziło, że humor jej się poprawił - Dobrze, pomogę. Byłeś kiedyś na Biegunie Północnym, w Egipcie, Rio Dejaniro, na Hawajach, Francji, Bułgarii, Los Angeles?
- Nie, nie, tak, tak, nie i tak.
- W Polsce?
- Nie.
- Musisz się tam, kiedyś wybrać.
- Miejsca, w które lubisz wracać? –
spytała ciekawa, wampir już miał się odezwać, gdy zastrzegła – Poza Mistic.
- Poza Mistic –
powtórzył szeptem przekonując się, że dobrze go zna, po czym bez dłuższego namysłu wymienił - Nowy York, Włochy i St. Petersburg.
- Założę się, że są ku temu jakieś ponure powody
– skomentowała półserio, Stefan nie zdążył zaprotestować, bo od razu zadała następne pytanie - St. Petersburg jest zachwycający zimą.
- Tak.
- To dopiero prawdziwa, piękna zima
– oświadczyła rozmarzona, po czym zaczęła opowiadać, co przytrafiło się jej w Rosji. Stefan słuchał każdego jej słowa i cieszył się, że wreszcie mógł spędzić z nią trochę czasu.
- Spodobałoby ci się w Tokio - podzielił się na głos swoim przypuszczeniem. Przychodziły mu do głowy kolejne miejsca, które by jej pokazał. Na które chciałby zobaczyć jej pierwszą reakcje.
Kiedy opowiadała o swoich spostrzeżeniach, doświadczeniach i dzieliła uwagami na które sam nigdy by nie wpadł czuł się, jakby widział te miejsca na nowo, inaczej niż do tej pory bo jej oczyma. Przy niej nie czuł, że ma 164 lata, jakimś cudem odkrywał coś jeszcze dla siebie niespotykanego. Leżeli tak i rozmawiali przez ponad dwie godziny. Wstali, gdy pogoda zaczęła się psuć. W mgnieniu oka niebo poszarzało, zerwał się spory wiatr, w powietrzu wisiała ulewa.
- Powinniśmy iść, jeśli nie chcemy zmoknąć – zauważył Stefan.
- Bo jeszcze zachorujemy i umrzemy.
- A twoje zakupy?
- Mój bohater –
westchnęła melodramatycznie podnosząc się z miejsca – Ratujmy zakupy.
Kiedy wstali Stefan bez zastanowienia zdjął swoją kurtkę i położył na jej ramionach.
- Czasami jesteś taki XVIII wieczny - podsumowała chichocząc, ale po cichu wzruszyła ją jego troskę. Nie miał pojęcia, jak to się dzieje, ale odkąd ją poznał jej uśmiech zawsze wywoływał uśmiech na jego twarzy. Była to jakaś niewytłumaczalna reakcja łańcuchowa. Bez słowa wziął połowę jej toreb i podeszli do krawędzi dachu.
- Odprowadzisz mnie do domu cny kawalerze?
- Drwisz sobie ze mnie? -
spytał z trudem udając powagę, oczywiście nie miał jej tego za złe.
- Troszkę.
- Odprowadzę cię, nadobna panienko.

Caroline zaśmiała się głośno słysząc jego odpowiedź. Lubiła, kiedy żartował, bawił się i choć na moment przestawał być poważny. Cieszyła się nawet bardziej, gdy to ona była tego przyczyną.
Para stanęła na skraju dachu, poczekała aż zniknął ostatni przechodnie i równocześnie zeskoczyła na chodnik, następnie, jak gdyby nigdy nic ruszyli w kierunku jej domu. Przez całą drogę Stefan zerkał na swoja kurtkę. Może nie był obiektywny, ale pasowała jej. Nie mógł uwierzyć, że o tym myśli, ale wyglądała w niej jakoś pomiędzy uroczo, a sexy. Zanim zdążył zdecydować zatrzymali się pod jej drzwiami.
- Dziękuje za pomoc i kurtkę. I towarzystwo, no i poprawienie mi humoru – dodawała kolejne rzeczy, który przychodziły jej do głowy. Zdając sobie sprawę, że paple uśmiechnęła się i podsumowała - Ogólnie dziękuje.
- Ogólnie proszę.
- Więc do wieczora?
– spytała oddając mu kurtkę. Nie wiedzieć, czemu to pytanie kompletnie go zaskoczyło.
- Słucham?
- Elena mówiła, że wszyscy spotykamy się wieczorem w barze –
sprecyzowała Caroline widząc jego zaskoczenie - Nie będziesz?
- Aaa, w barze
– powtórzył przypominając sobie o ustalonych wcześniej planach. Chyba myślał na zwolnionych obrotach - Pewnie będę.
- Ciekawe, czy Pablo już wróci –
zastanawiała się głośno blondynka, ostatecznie sprowadzając go na ziemię.
- Jasne, Pablo – powtórzył przypominając sobie o jego istnieniu - Jestem pewny, że będzie. No to do wieczora.
Pożegnał się czując rosnącą potrzebę zniknięcia z stamtąd jak najszybciej.

Wracając do domu Stefan powtarzał sobie, że niebawem wszystko będzie jak dawniej. Niestety jego uczucia zdawały się nie podzielać jego teorii. Zamiast mu przechodzić w niepokojącym tempie się rozwijały. Myślał, że jak spędzi z nią trochę czasu, jak wreszcie porozmawiają na osobności, a jej obecność nie będzie już dla niego taką nowością poczuje się lepiej i wszystko wróci to normy. Tyle, że jakoś wcale nie czuł się lepiej. Jej zapach na jego skórzanej kurtce również nie pomagał. Mimo iż spędził z nią dziś tyle czasu wciąż czuł wyraźny niedosyt. Zauważył również u siebie, coś, czego dotąd nie było. Z dnia na dzień zaczął zwracać uwagę na jej ciało, fryzurę, strój, a nawet makijaż. Nie potrafił oderwać od niej wzroku. To, co do tej pory, było jedynie drobiazgiem zamieniało się w zaletę. Wiedział, że dla własnego dobra musi sobie z tym jakoś poradzić. I to jak najszybciej.
Resztę swojego popołudnia Caroline spędziła z mamą. Wieczorem, kiedy wrócił Pablo wybrali się na umówiony wcześniej bilard. Pojawili się wszyscy prócz Bonnie i Alarica. Spotkanie to okazało się dla przyjaciół niezwykle oświecające. Po godzinie grania Stefan znowu znalazł się przy barze. Przejdzie mu, powtarzał sobie w myślach patrząc, jak ręka Pabla zatacza kółka na biodrze Caroline. Swoje zachowanie uważał za zupełnie niedorzeczne. Naprawdę starał się być taki jak zwykle i nie zwracać na siebie uwagi, jednak nie był, tak dyskretny, jak mu się wydawało, że jest. Szczególnie, gdy Pablo porwał do tańca blondynkę, mimo iż chwilowo nie grała żadna muzyka. Podczas, gdy Stefan obserwował tańcząca parę pozostali przerwali grę i obserwowali jego.
- Ktoś musi mu powiedzieć – stwierdził głośno Jeremy to, co pozostałym chodziło po głowie.
- Że jest zazdrosny?
- Na mnie nie patrzcie –
oświadczył z góry Damon. Marzyło mu się by przynajmniej raz nie być zaplątany w życie uczuciowe brata.
- Jestem byłą dziewczyną, to by było dziwne – wykręciła się Elena przyglądając ciekawie zachowaniu byłego. W czasie, gdy dłoń Pablo znalazła się na nagich plecach Caroline coś w Stefanie zaczęło się gotować. Nieświadomie coraz mocniej ściskał trzymaną butelkę piwa, chwile później nie wytrzymała naporu i pękła.
- Dziwniejsze niż Stefan tłuczący butelki? - dopytywał brat, gdy kawałki szkła rozsypały się na podłogę zwracając uwagę kilku osób.
- Nie - przyznała otwarcie zaskoczona Elena.
- Możemy nie rozmawiać o Stefanie? – zaproponował Damon.
- W porządku, Bonnie myśli, że w mieście pojawiła się nowa czarownica – zmienił temat Jeremy - Ostatnio przyszła do księgarni. Nie jest…
- Możemy nie rozmawiać o paranormalnych dramatach?
– przerwał ponownie wampir.
- Więc jaki temat proponujesz? – zwróciła się do niego brunetka. Momentami odnosiła wrażenie, że jest trudny wyłącznie dla samego bycia trudnym.
- Proponuję, żebyśmy się zamknęli i wrócili do gry, a wszelkiego rodzaju dyskusje zostawili, na kiedy indziej. Im bliżej nigdy tym lepiej – podsumował wampir. Rodzeństwo spojrzało na siebie, porozumiewawczo i bez słowa protestu wróciło do gry. Wiedzieli, że czasem mądrzejszym posunięciem było ustąpić. Rozmowa wróciła dopiero wraz z pojawieniem się roześmianej pary.
Niechęć do rozmowy na ten temat nie znaczyła, że Damon nie widział, co się dzieje. Dlatego przez cały wieczór, co jakiś czas przyglądał się bratu. Wciąż był sceptyczny, ale nie mógł zaprzeczyć, że chodzi o Caroline. Stefan znowu częściej pisał ten swój pamiętnik, snuł się po domu, jak jakiś fantom z opery i od samego początku posyłał Modelowi mordercze spojrzenia. Może jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, ale skoro pozostali już się zorientowali, zorientowanie się jego było wyłącznie kwestią czasu.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 13:21, 26 Mar 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:48, 27 Mar 2011    Temat postu:

Zbliżała się godzina piętnasta, Stefan leżał na kanapie i parzył w sufit od południa. Od wczoraj unikał Damona i nieuchronnej rozmowy na temat incydentu z butelką. Nie mógł uwierzyć, że to zrobił i to w miejscu publicznym. Był ekspertem od nie rzucania się w oczy i nagle to. Miał szczęście nieopodal była kelnerka, która posprzątała szkła zanim zrobiła się z tego afera. Przez resztę wieczoru zebrał tylko kilka dziwnych spojrzeń, ale mimo wszystko nie dawało mu to spokoju. Próbował zebrać myśli, jak dotąd z marnym skutkiem. Jego jedyne logiczne wyjaśnienie było nie do przyjęcia, bo nie mógł być o nią zazdrosny. Po prostu nie mógł. Wiązało się to z całą masą komplikacji, o których nawet nie chciał myśleć. Dlatego jego mocnym postanowieniem było przypisać to wydarzenie nadopiekuńczości i szybko o nim zapomnieć. Jak na razie również z nie najlepszym skutkiem. Najgorsze było to, że nie mógł zaprzeczyć, że od powrotu Caroline nie mógł odzyskać równowagi. Czuł się zupełnie zagubiony i był ku temu tylko jeden powód.
Z dalszych rozmyślań wyrwał go dźwięk przychodzącego SMSa. ‘Gdzie się podziewasz? Miałeś być z nami na festynie’ przeczytał wiadomość od powodu swojego rozdarcia. Właśnie festyn, od dzisiaj w mieście rozpoczynał się pierwszy wiosenny festyn. Wampir nie bardzo miał na niego ochotę, jednak by uniknąć dłuższego rozmyślania postanowił wyjść z domu i znaleźć przyjaciół.
Im bliżej był głównego placu tym robiło się ciaśniej i głośniej. Zewsząd otaczały go rozmaite kramy i stoiska, spacerujące rodziny, muzyka, zgiełk i ogólna atmosfera radości. Wszystkie składniki niezbędnie potrzebne do odwrócenia uwagi od natrętnych myśli. Dość szybko wypatrzył brata w towarzystwie Caroline i Eleny, pochłoniętych rozmową i watą cukrową.
- O spójrzcie, mój braciszek postanowił przyłączyć się do żywych – przywitał głośno Damon widząc go z daleka - Ironia całkowicie zamierzona.
Stefan przywitał się z dziewczynami zupełnie ignorując jego komentarz.
- Hej.
- Waty cukrowej? –
poczęstowała blondynka wyciągając do niego wielką czerwoną chmurę cukru – Wyglądasz jakby ci się przydała.
- Dzięki –
powiedział skubiąc kawałek, choć wątpiłby pomogła na problemy jego rodzaju.
Od razu zauważył okrojony skład grupy, ale nie spytał o Pabla, bo najzwyczajniej w świecie nie chciał wiedzieć. Ważne, że nie było go tutaj. Niestety, po tym jak pilnie obserwował go brat wiedział, że nie zamierza szybko odpuścić.
- Gdzie byłeś? – zgodnie z oczekiwaniami dopytywał Damon.
- W domu.
- W domu powiadasz. Interesujące. Czemu nie mogłem cię zlokalizować? Szukałem cię zanim wyszedłem i nic, zupełnie jakbyś zapadł się pod ziemią.

Widząc, że ci dwaj znowu mają ze sobą jakiś problem sytuacje przejęła Elena.
- Najważniejsze, że się znalazł – wtrąciła, czasem wciąż jeszcze pełniła role negocjatora między braćmi – Skoro już jesteśmy w komplecie, to co teraz robimy?
- Powinniśmy wybrać się do wróżki –
oznajmiła podekscytowana Caroline wskazując namiot nieopodal - Dowiedzieć się, co nas czeka w przyszłości.
- Jasne. Mowy nie ma –
zaprotestował Damon.
- To zostań, a my dowiemy się, co kryje nasze przeznaczenie.
- Ja też nie mam ocho… -
zaczął Stefana, ale Caroline brutalnie ucięła jego wszelkie wymówki.
- Trudno – powiedziała popychając go w stronę granatowego namiotu.
Po wszystkim jednak nie była już taka zadowolona. Za wszelką cenę próbowała wybić sobie z głowy słowa wróżki o czerwcowym ślubie, które kojarzyły się jej tylko z jedną osobą.
Wampirem, o którym nie miała już myśleć. Za to humor brunetki popsuł się dopiero po wyjściu z namiotu madame Ortega, gdy dostrzegła Damona z trzema wdzięczącymi się do niego dziewczynami.
Sam wampir nie wyglądał na szczególnie załamanego. Uśmiechał się czarująco, a jego brwi zdawały się żyć własnym życiem. Dziewczyny wydawały się zachwycone i trudno było się im dziwić. Musiała przyznać, że w kremowym swetrze z bawełny i czarnych dżinsach wyglądał naprawdę świetnie. Kogo ona próbowała oszukać, nie przypominała sobie by kiedykolwiek wyglądał inaczej. W obecnej sytuacji za pewnego rodzaju sukces można by uznać, że milczała tak długo, jak milczała. Jednak, gdy Stefan poszedł po napoje nie mogła się już dłużej powstrzymać.
- Nie mogą być bardziej oczywiste – skomentowała zdegustowana.
- Ty chyba też nie – zauważyła rozbawiona Caroline, na co przyjaciółka rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Co? Jest wolny, seksowny i spójrzmy prawdzie w oczy nigdy nie był specjalnie wstrzemięźliwy. Wiem, co mówię – oświadczyła ewidentnie próbując wywołać reakcje, brunetka spojrzała na nią po raz drugi, ale nie dała się złapać na przynętę. W tym momencie Damon podniósł wzrok i ich spojrzenia się spotkały. Nawet bez żadnej mocy ciężko było oderwać wzrok od jego oczu. Ich kolor, magnetyzm sprawiały, że zwykle z pewnym trudem odrywała
- Mam ochotę coś zrobić – przyznała w końcu nie spuszczając z nich wzroku.
- To zrób, jeśli tak bardzo ci to przeszkadza.
- Pomożesz?
– poprosiła nieśmiało.
- Jasne. Mówimy o trwałym uszkodzeniu ciała, czy gorzej, całkowitej utracie samooceny?
- Miałam na myśli coś pomiędzy.
- Biorę tą w białych szpilkach
- oświadczyła blondynka ze złowieszczym uśmieszkiem. Dziewczyny podeszły pewnym krokiem i cztery komentarze później towarzystwo wampira się rozeszło. Damon przyglądał się podejrzliwie Elenie, ale nie skomentował ich zachowania. Zamiast tego zaproponował partię stojących obok nich piłkarzyków. Caroline wymówiła się potrzebą pójścia do toalety i zostawiła ich samych. Mniej więcej w tym samym czasie wrócił Stefan z napojami. Zamiast podejść od razu obserwował ich przez dłuższą chwile. Patrzył na ich beztroską zabawę i przypomniał mu się sen, który zaserwowała mu niegdyś Kathrine. Co prawda nie całowali się, nie grali w bilard, byli w innym miejscu i zupełnie inaczej ubrani, ale jego klimat widać było tutaj. Kiedy oboje wybuchnęli śmiechem czekał aż pojawi się znajome mu uczucie gniewu i zazdrości. Ku swojemu zaskoczeniu nic takiego się nie stało. Odkrył za to, że perspektywa ich związku wcale mu już nie przeszkadza, a ich widok razem nie wzbudza już tych samych uczuć, co kiedyś. Patrząc, jak Damon daje z siebie wszystko w meczu nie zamierzając dać Elenie wygrać zdał sobie sprawę, że jego brat chyba zawsze widział ją nieco wyraźniej.
Kto wie, może się mylił i rzeczywiście bardziej do siebie pasowali. W tej chwili jednego był pewny, jak nigdy przedtem, że bez względu na to, czy zejdzie się z Damonem, czy nie, Elena i on już do siebie nie wrócą. Podchodząc bliżej Stefana, Caroline wiedziała dokładanie, kogo obserwuje ze swoim poważnym wampirzym spojrzeniem. Pewnie chciałby o tym, z kimś porozmawiać, ale nie była pewna, czy jest do tego odpowiednią osobną. Czuła się przez to samolubnie, jednak nie bardzo miała ochotę słuchać poematów na temat, jak wciąż bardzo kocha jej najlepszą przyjaciółkę.
- Więc Elena i Damon - zagadnęła przyjaźnie przełamując się ostatecznie - Musi być ci ciężko.
- Szczerze mówiąc to mi ulżyło.
- Ulżyło? –
spytała zdziwiona, z pewnością nie tego się spodziewała.
- Przynajmniej wiem, że nie popadam w paranoje - stwierdził decydując się na zupełną szczerość - Czekałem aż coś się między nimi wydarzy. Wiedziałem, że Elena nigdy by mnie nie zdradziła, ale coś mi mówiło, że ich związek to jedynie kwestia czasu. Zdaje sobie sprawę z tego, że częściowo winę za to ponosi Kathrine, ale to nie wszystko. Oni od zawsze się rozumieli, ufali sobie, Elena broniła go więcej razy niż mogę spamiętać, że nie wspomnę o ryzykowaniu życia. To samo tyczy się mojego drogiego braciszka.
- Czyli nie masz nic przeciwko temu, żeby Damon spotykał się z Eleną? -
upewniła się nie wierząc własnym uszom.
- To mój brat i chce, żeby był szczęśliwy, a Elena wydobywa z niego to, co najlepsze, skoro i tak nie będziemy razem, czemu miałoby mi to przeszkadzać? – powiedział logicznie, a co dziwniejsze brzmiał tak, jakby naprawdę w to wierzył.
- Nie niepokoi cię to, że będą uprawiać sex pod tym samym dachem, pod którym do tej pory ty uprawiałeś z nią sex? – spytała bezpośrednio. Spojrzał na nią lekko zaskoczony jej doborem słów. Musiał przyznać, że zawsze miała talent do ujmowania spraw w najbardziej szczery i obrazowy sposób.
- Nie mówiłem, że to nie dziwne - sprecyzował widząc, że nie bardzo mu wierzy - albo że nie będziemy potrzebować czasu, żeby to sobie jakoś poukładać. Przystosować się do sytuacji, ale jeśli na końcu wszyscy mamy być szczęśliwi to warto. Wiem z doświadczenia, że to, co łatwe zwykle nie jest warte zachodu.
- Wy dwaj jesteście najdziwniejszym rodzeństwem, jakie znam -
podsumowała Caroline i na tym postanowiła zakończyć temat. Rozważanie ich nawyku do dzielenia kobiet było w jej przypadku niebezpiecznym tematem i prowadziło w miejsce, które lepiej było zostawić w spokoju.
- Dziękuje w imieniu nas obu – powiedział z uśmiechem Stefan - ale jestem pewny, że jak trochę pożyjesz to się zmieni.
- Nie wydaje mi się.
- Przyłączmy się do nich? –
zaproponował wampir nabierając nagle ochoty na zabawę.
- I jeszcze chcesz grać z nimi w piłkarzyki? – dopytywała z niedowierzaniem blondynka.
- Nie chce grać, chce ich zniszczyć. Ty i ja na nich?
- Ty i ja –
powtórzyła próbując nie przykładać do jego słów większej wagi, otrząsnęła się szybko i beztrosko dodała - Czemu by nie.
Kolejna rzecz, którą zauważył, to to, że w jej towarzystwie przestawał rozkładać wszystko na czynniki pierwsze i zwyczajnie cieszył się jej obecnością. Po dwóch remisach, zmienili składy drużyn i tym razem to panowie wygrali. Podczas meczu Elena zaczęła przykładać większą uwagę do interakcji między przyjaciółką, a swoim byłym chłopakiem. W ogóle tego popołudnia miała okazje uważniej przyjrzeć się ich zachowaniu wobec siebie i musiała przyznać, że coś ewidentnie wisiało w powietrzu. Caroline miała błysk w oku, ilekroć znajdowała się koło Stefana, a on nie przestawał się przy niej uśmiechać. Zastanawiała się, czy coś z tego będzie i zadziwiła samą siebie zdając sobie sprawę, że nie miałaby nic przeciwko temu. Wracając do domu przechodzili obok stoiska, w którym za trafienie w ustawione w wieżę butelki można było wygrać misia.
- Może młodzieńcy chcą wygrać swoim paniom maskotkę? – zagadnął ich sprzedawca.
‘Młodzieńcy’. Damon spojrzał na niego rozbawiony, na oko był od niego jakiś cztery razy starszy.
- Co ty na to Elena? Chcesz, żeby dżentelmen zdobył dla ciebie misia?
- Nie potrzebuje faceta, żeby mi go wygrał –
stwierdziła nastolatka - Zdajecie sobie sprawę postępu świata, istnieniu ruchu feministycznego i równouprawnienia?
- Palenie staników, tak? Jestem za.
- Oczywiście, że jesteś –
powiedziała, ale uśmiechnęła się słysząc jego komentarz - Mam lepszy pomysł. Za ile próba?
- Pięć dolarów –
poinformował mężczyzna – Trzeba strącić trzy takie wieżyczki pod rząd.
- Wiesz, że nie musisz mi niczego udowadniać? –
spytał Damon widząc, jak podchodzi do stoiska ze swoją zdeterminowaną miną. Tą, po której nie dało się już jej przemówić do rozumu. Spojrzał w stronę Stefana czekając na jego wsparcie, ale ten tylko wzruszył ramieniem, jakby chciał powiedzieć ‘nie jest już moją dziewczyną, sprowokowałeś ją, teraz radź sobie sam’.
Pozostała trójka również podeszła do lady, ciekawa, co z tego będzie.
- Damon, wybierz sobie misia – powiedziała Elena wskazując mu ręką wystawę pluszaków-gigantów.
- Co?
- Słyszałeś. Może ten wielki biały miś polarny?
- Niech zrozumiem. Wygrasz go dla mnie?
– spytał Damon nie wiedząc, czy ma mu to schlebiać, czy raczej powinien czuć się zażenowany.
- Tak, a teraz dawaj 5 dolarów – poleciła wyciągając rękę w jego kierunku, co rozbawiło nie tylko jego przyjaciół, ale i sprzedawcę.
- Wygrasz go dla mnie, ale to ja mam zapłacić? – protestował głośno, ale wyciągał już portfel.
- Jesteś w końcu dżentelmenem.
- To jakiś żart? –
dopytywał podając jej pieniądz, o który prosiła.
- Ja też. Ja też chce – ożywiła się nagle Caroline chcąc przyłączyć do zabawy - Chciałbyś tamtą pandę Stefan?
Teraz obaj patrzeli na nie jak na wariatki.
- To zbędne – zapewnił Stefan czując się nieco niezręcznie
- Ale Damon dostanie - przekonywała wampirzyca.
- Wiecie, że nie jesteśmy dziećmi i nie musimy mieć tych samych zabawek?
- Poważnie? Czasem dałabym się nabrać –
skomentowała sarkastycznie Elena. Stefan sięgnął po swój portfel nie zamierzając się z nimi kłócić.
- Stać mnie jeszcze na pluszaka – zbagatelizowała Caroline wyciągając własne pieniądze – Plus nie jestem tak wredna, jak Elena by kazać ci płacić za własnego misia.
Damon uśmiechnął się słysząc jej komentarz, musiał przyznać, że był zaintrygowany. Brunetka stanęła na swoim miejscu, podrzuciła piłkę w górę dwa razy na próbę, po czym szybko wykonała trzy rzuty i wszystkie trafiła. Obaj bracia byli pod wrażeniem.
- Grałam trochę w baseball z tatą i Jeremym, jak byłam mała - wyjaśniła odbierając misia i przekazując go wampirowi - Proszę.
- Dziękuje. Zapewniłaś mi towarzystwo w łóżku po tym jak odstraszyłaś wcześniejsze potencjalne kandydatki.
- Moja kolej –
oświadczyła Caroline. Jej rzuty były wolniejsze i po każdym zmieniała ustawienie ciała, ale również trafiła bez pudła.
- Jestem wampirem - szepnęła konspiracyjnie swoje wyjaśnienie, a następnie dodała głośniej - Kapitan cheerleaderek.
- Nie ma za co
– powiedziała wręczają misia Stefanowi.
- Dziękuje – wymamrotał otrząsając się z szoku – Ale co mam z tym niby zrobić? – spytał patrząc na ogromną pandę z czerwoną kokardą.
- Przechowywać przez wieczność, żeby nigdy o mnie nie zapomnieć – rzuciła półżartem blondynka.
- Jakby to było możliwe.
- Obaj macie niezwykłe dziewczyny
– skomentował rozbawiony sprzedawca – Trzymajcie się ich.
Nikt z nich nie próbował wyprowadzić go z błędu. Jednomyślnie uznali, że prościej będzie po prostu wrócić do domu. Plus każde z nich było zajęte udawaniem, że ta uwaga nie zrobiła na nim wrażenia. Wracali dwójkami do domu, brunetka i blondynka pod rękę z przodu, Stefan i Damon z ogromnymi misiami tuż za nimi.
- Weź to, chociaż ode mnie, żebym nie paradował z nim przez całe miasto - skarżył się starszy z barci Salvatore - Wyglądam niedorzecznie.
- Stefan niesie swojego i nie marudzi
- zauważyła niewzruszona Elena idąc dalej.
- On jest przyzwyczajony do niedorzeczności.
- Bądź mężczyzną, to tylko pluszak.

Prawda była taka, że Stefan był cicho, bo odebrało mu mowę. Idąc patrzył to na padnę, to, na Caroline i wciąż nie wiedział, co powiedzieć. Wiele przeżyli, ale nigdy nie przytrafiło im się coś takiego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 19:08, 27 Mar 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:47, 28 Mar 2011    Temat postu:

Przebudził się w środku nocy i wiedział, że się w niej zakochał. Od jej przyjazdu minęło zaledwie sześć dni, a on był w rozsypce. Usiadł na łóżku, zacisnął mocno powieki i pokręcił głową zupełnie jakby chciał wytrząść z niej sceny z przed chwili. Śniło mu się, że ją ugryzł, znowu. Choć tym razem było o wiele gorzej. Sen był dłuższy, wyraźniejszy i wiele bardziej szczegółowy niż poprzedni. Pamiętał dokładnie całą sytuacje łącznie z uczuciem towarzyszącym mu, gdy wtapiał w nią zęby.
Najpierw podniósł ją i trzymając za pośladki posadził na swoim biurku, a ona oplotła go nogami i za koszulę przyciągnęła bliżej siebie. Uśmiechając się kokieteryjnie leniwie przesuwała ręce w górę jego pleców. Wziął głęboki wdech ciesząc się, że ma ją w ramionach. Bardzo delikatnie odsunął jej włosy z twarzy, a następnie dwiema rękami jednocześnie zaczesał je za uszy. Powtórzył ten gest parę razy, powoli i pieszczotliwie, po czym przybliżył swoje czoło do jej czoła. Przez dłuższą chwile patrzyli sobie w oczy chłonąc swoją bliskość. Pewnie mogliby tak spędzić wieczność, ale Caroline odsunęła się trochę i w geście zaproszenia lekko odchyliła głowę, nie wahał się ani sekundy. Kiedy jego kły przebiły jej skórę, a na języku poczuł smak krwi wydawało mu się, że jego wszystkie zmysły nagle ożyły.
W smakowaniu krwi ukochanej osoby było coś więcej niż w typowym pożywaniu się, chodziło o coś zupełnie innego, niesamowitego, niemalże nabożnego i niewytłumaczalnego dla zwykłego człowieka. Zaspokoiwszy pierwsze pragnienie odsunął się i spojrzał jej w oczy. Na co Caroline zareagowała zmysłowo oblizując usta i szepcząc ‘moja kolej’, jak zwykle doprowadzając go tym do szaleństwa.

Moment później Stefan leżał w swoim łóżku z otwartymi oczyma dysząc ciężko. Próbował dojść do siebie, co wcale nie było takie łatwe, bo mógłby przysiąc, że wciąż czuł smak zlizywanej krwi spływającą po jej smukłej szyi, dotyk jej delikatnej skóry, a nawet słodki zapach jej perfum. Bezskutecznie próbował wyrzucić z pamięci rozkosz wypisaną na jej twarzy i sposób, w jaki wyszeptała jego imię...‘Fantastycznie. To na pewno pomoże mu się pozbierać’ podsumował gorzko wstając z łóżka. Nikogo chyba nie zdziwi, że po takiej pobudce nie mógł już zasnąć. Postanowił wziąć zimny prysznic i pobiegać po lesie, może nawet coś upolować. Wszystko byle zająć czymś myśli. Kierując się do łazienki spojrzał z wyrzutem na biurko. W tym momencie miał ochotę wywalić je przez okno. Może nawet by to zrobił, gdyby nie stała na nim maszyna do pisania od niej, a obok niej wielka pluszowa panda. Szybko odwrócił głowę w druga stronę.
Doszedł do wniosku, że oszaleje. Niestety, była to tylko kwestia czasu i tego ile jest w stanie wytrzymać.

Po nocy spędzonej w lesie zrozumiał, że nie może tego w sobie dusić ani chwili dłużej. Musiał powiedzieć to na głos. Była tylko jedna osoba, której mógł się zwierzyć.
Damon. Od ich powrotu do Mystic stopniowo polepszały się ich relacje. Zawsze byli gotowi za siebie umrzeć, ale obecnie znowu potrafili ze sobą rozmawiać. Stefan miał jednak pewne wątpliwości, po ich wcześniejszej wymianie zdań dotyczącej Caroline wiedział, że brat nie będzie zachwycony jego nowiną. Wyglądało na to, że czekała ich kolejna drobna próba ich braterstwa.
Okazja nadarzyła się szybciej niż przypuszczał, mianowicie zaraz po przekroczeniu progu.
- A ty gdzieś się podziewał? - zainteresował się Damon przyglądając uważniej bratu, który wyglądał koszmarnie.
- W lesie.
- Całą noc spędziłeś w lesie? –
upewnił się, że dobrze go rozumie, po czym żartobliwie dodał
- Zostały nam w Mystic jakieś zwierzątka? Muszę poinformować Bambiego, że jego mama nie żyje?
- Możesz być przez chwile poważny?
- Krótką –
ostrzegł domyślając się, do czego to prowadzi.
- Mogę ci się z czegoś zwierzyć?
- Zależy, czy to będzie coś idiotycznego? –
zastrzegł z góry Damon - Jest cholernie wcześnie i nie mam siły na idiotyczne.
- Może być trochę idiotyczne.
- Tylko mi nie mów, że dopiero teraz zorientowałeś się, że czujesz coś do Caroline –
prosił rozkoszując się zaskoczeniem na twarzy Stefana, po jego minie widział, że trafił w sedno
- O Boże, cała reszta szybciej się domyśliła.
Tyle względem zaskoczenia Damona.
- Co masz na myśli mówiąc cała reszta? - spytał poważnie zaniepokojony Stefan.
- Że to powszechna wiedza - wyjaśnił spokojnie jego brat.
- Jak to?
- Stała się nią, kiedy omal nie wyrwałeś ręki kochanemu Pablito, za to, że położył ją na jej plecach.
- Nie prawda.
- Daj spokój. Widziałem twoją minę. Będziesz mi wciskać, że patrzysz na nią jak na młodszą siostrę? –
spytał z powątpiewaniem dodając - Młodszą siostrę, którą chcesz przelecieć.
- To nie tak...
- Ty naprawdę jesteś beznadziejny.

Damon znał swojego braciszka jak nikt inny, jedno spojrzenie na niego i od razu wiedział, co się święci.
- Z chęcią bym sobie z tobą o tym pogadał, łącznie z prysznicem w środku nocy, który mnie obudził - poinformował nie przepuszczając okazji by go podrażnić - Ale obiecałeś Liz, że pomożemy przy przygotowaniach do jej urodzin. Dlatego w ogóle jestem teraz na nogach, późno wróciłem, a potem zostałem ofiarą twoich nocnych fantazji – skarżył się niewyspany, po czym polecił - Doprowadź się do porządku i popracuj nad udawaniem, bo przez większą część dnia będziesz się przyglądał szczęśliwej parze.
- Zaraz będę gotowy -
zapewnił Stefan kierując się do swojego pokoju. Po nocnej rewelacji tego typu spędzenie dnia nie było czymś, na co miałby specjalnie ochotę, ale obietnica to obietnica.
- Nie ma cię w aucie za 10 minut, ruszam bez ciebie - krzyknął za nim Damon.
Odkąd Liz Forbes poznała ich tajemnice ich życie okazało się znacznie łatwiejsze. Od kiedy przekonała się, że może im ufać połowę zmartwień mieli z głowy. Ich sojusz przynosił korzyści obu stronom. Wymieniali się informacjami, byli dla siebie wsparcie. W razie czego bracia byli kryci, a w razie kryzysu pani szeryf miała do dyspozycji kogoś, kto znał się na rzeczy. Bracia Salvatore nadal odgrywali rolę zwykłych mieszkańców i przykładnych obywateli. W tej sytuacji można by się chyba pokusić o stwierdzenie, że byli lepsi niż przeciętny ‘przykładny’ obywatel, bo niejednokrotnie narażali swoje życie.
Dwadzieścia minut później bracia dojechali pod rezydencję Loockwoodów, gdzie nazajutrz miało odbywać się przyjęcie. Można by rzec, że w samochodzie panowała grobowa cisza.
- Nie zrób czegoś głupiego – polecił Damon zanim wysiedli. Stefan nie mógł uwierzyć, że go poucza. Spojrzał na brata z poirytowaniem i przypomniał.
- Przecież mnie znasz.
- Dlatego ci mówię: nie zrób czegoś głupiego –
powtórzył stanowczo i obaj wysiedli z auta. Według starszego z Salvatorów zapowiadał się cholernie interesujący dzień, według młodszego piekło na ziemi.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 11:19, 28 Mar 2011, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:02, 02 Kwi 2011    Temat postu:

Pierwsze półtorej godziny pomocy było znośne, ale wyłącznie, dlatego, że Caroline się spóźniała. Prowadziło to, co prawda do zastanawiania się nad powodem jej spóźnienia, ale z tym jeszcze jakoś sobie radził, przynajmniej póki miał zajęcie. W ich miasteczku lokalne imprezy były czymś naturalnym, czymś, do czego mieszkańcy zdążyli już przywyknąć. Zawsze znajdował się jakiś powód do wspólnego świętowania. W tym wypadku pani burmistrz uparła się by w związku ze zbliżającą się okrągłą rocznicą pracy Liz Forbes jako szeryfa wyprawić jej huczne urodziny. Miały być one wydarzeniem roku; uroczyste i eleganckie. Dlatego od samego rana Stefan razem z resztą ochotników przygotowywał ogród na jutrzejsze przyjęcie. Do ich zadań należało rozwieszenie dekoracji, przyszykowanie podestu do tańca, ustawianie krzeseł, noszenie stołów. Czyli wszystko to, co niezbędne by wieczór okazał się udany. Stefana nie zdziwiło, że Damon specjalnie się nie przemęczał, ograniczając głównie do nadzorowania prac innych, zdziwił się jeszcze mniej, gdy to właśnie jego brat zgarnął wszelkie możliwie pochwały. Przy tym trzeba mu było przyznać, że wykazał się, kiedy nawalili dostawcy. Pojechał po dekoracje i kwiaty ratując sytuacje. Może nie angażował się we wszystko, ale miał talent zarówno do tworzenia, jak i rozwiązywania kryzysowych sytuacji. Chwile po jego powrocie pojawiła się również nerwowo oczekiwana i sporo spóźniona para. Bracia wieszali właśnie lampiony w altanie. Widząc Caroline Stefan przerwał wbijanie gwoździ i zastygł w bezruchu. Zdawał sobie sprawę z tego, że to banał, ale kiedy podchodziła do nich czuł się jakby zobaczył ją po raz pierwszy. Widział ją zupełnie inaczej niż do tej pory, jakby pełniej. Z każdym jej krokiem przychodziły mu do głowy kolejne jej zalety. To, że była piękna, kobieca, słodka, silna, szczera, niesamowicie radosna, lojalna, odważna, otwarta, pełna ciepła. Wszystko to uderzało go teraz na nowo, z podwójną siłą. Nie podejrzewał, że po rozstaniu z Eleną poczuje jeszcze coś tak silnego i przytłaczającego.
Żył już długo, ale okazało się, że życie wciąż potrafiło go jeszcze zaskoczyć. Trzeba tu dodać, że obecnie nie był szczególnie zadowolony z tej niespodzianki. Wziął głęboki wdech próbując się pozbierać.
- Tęskniliście za mną? – spytała na powitanie Caroline. Dobór jej słów w połączeniu z wyrazem udręki na twarzy młodszego brata sprawiał, że Damon z nadludzkim wysiłkiem powstrzymywał wybuch śmiechu.
- Można powiedzieć, że umieraliśmy z tęsknoty. Prawda, braciszku?
- Gdzie byliście? –
spytał Stefan kompletnie ignorując komentarz, ciekawość przezwyciężyła u niego instynkt samozachowawczy.
- Pokazywałam Pablo moją dziecięcą kryjówkę – odparła wesoło. Wampir po cichu odetchnął z ulgą, jednak na dłuższą metę wcale nie poprawiało mu to humoru. Nie mógł uwierzyć, że był zazdrosny o coś takiego. Seks, w porządku, spędzanie razem czasu, oczywiste, ale zazdrość o wiedzę na temat dziecięcej kryjówki była najzwyczajniej w świecie niedorzeczna.
Tyle, że przypominała mu, że to właśnie Pablo dzielił z nią teraz sekrety i, że są rzeczy, których on nigdy się pewnie nie dowie. Musiał znaleźć sposób by jakoś sobie z tym poradzić.
Nie było to wcale łatwe biorąc pod uwagę, że było to ich pierwsze spotkanie odkąd zdał sobie sprawę ze swoich uczuć i wciąż świeży w jego pamięci sen. Jakby tego było mało to, że był wampirem potęgowało każde uczucie, którego doświadczał.
- Idziemy do mamy po instrukcje i zaraz wracamy - ogłosiła blondynka biorąc swojego chłopaka za rękę i ciągnąc go za sobą w kierunku matki. Wydawała się przy tym niezwykle radosna, co tylko pogarszało nastrój Stefana.
- Zostawiam cię z tą zabawą na chwile – oznajmił Damon znudzony monotonnym zajęciem, widząc jego rozkojarzenie dodał - Drobna rada: nie przybij sobie ręki do tej belki.
Nie była to taka głupia sugestia biorąc pod uwagę fakt, że, od kiedy pojawiła się Caroline Stefan znowu nie spuszczał z niej wzroku. Jej sposób ubierania w ogóle mu nie pomagał.
Na przykład dziś miała na sobie szorty w biało-czarną kratę z drobnym paskiem i szarą bluzka na ramiączkach z tego samego koloru wiązanym bolerkiem. Patrząc na nią nie pojmował, jak w jednej chwili z przyjaciółki przeistoczyła się we wspaniałą kobietę, której nie mógł mieć. Teraz widział wyraźnie wszystko to, co wcześniej u niej przeoczył. Najpierw różnica, jaką sprawił jej powrót, uświadomiła mu parę rzeczy, mianowicie to, że czuł się lepiej, lżej, a jego życie wydawało się łatwiejsze, kiedy była obok. Potem obecność Pablo dopełniła dzieła i otworzyła mu oczy.
Po prostu nie mógł na nich razem patrzeć. Szczególnie, gdy tak jak teraz zanosząc się śmiechem tarzali się po trawie. Niestety oderwać od nich wzroku tez nie potrafił.
- Wiesz, co mówią; najlepszy sposób, żeby kogoś zapomnieć to znaleźć się pod kimś innym - podsumował dowcipnie stojący po jego prawej stronie Damon. Tak się na nich zapatrzył, że nawet nie zauważył jego podejścia.
- Nie jestem w nastroju na popularne powiedzonka - stwierdził ponuro Stefan w nadziei, że brat da mu spokój - Poza tym uważaj co mówisz, może zapomniałeś, że ona też ma super słuch.
- Pamiętam doskonale, ale żeby nas usłyszeć musiałaby celowo podsłuchiwać, a obecnie nie zwraca na ciebie uwagi.
- Dzięki, zawsze wiesz jak mnie dobić –
powiedział odwracając głowę i patrząc mu w oczy.
- Od tego mnie masz.
Negatywne nastawianie Damona nie brało się z czystej złośliwości, a z obawy o Caroline. Bał się, że mimo najlepszych chęci i może nawet zupełnie niechcący Stefan zniszczy ją emocjonalnie. Pewnie, miał wątpliwości, co do jej związku i pozornego szczęścia, ale ogólnie wydawało mu się, że świetnie sobie radzi i ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała to niepewne uczucia jego brata. Dlatego cały czas próbował go sprowokować, sprawdzić jego reakcje, wybadać powagę sytuacji.
Mniej więcej godzinę później Stefan czekał na kogoś, kto miał mu pomóc poprzenosić większe stoły. Oczywiście podniósłby je sam, ale nie mógł sobie na to pozwolić przy świadkach.
- Pomogę ci – zaoferował przyjaźnie przechodzący obok Pablo. Jego uprzejmość i to jak bliski doskonałości się wydawał były naprawdę irytujące.
- Dzięki - odparł z wymuszonym uśmiechem. Nie chciałby jego idiotyczna zazdrość wpływała na jego traktowanie Włocha, ale jak do tej pory jakoś nie bardzo mu to wychodziło.
- Pojawiło się sporo osób – stwierdził model rozglądając się wokół – Miło móc liczyć na taką pomoc.
- Liz i Caroline są tutaj popularne i bardzo lubiane.
- Wcale się nie dziwię. Ponoć Care została Miss Mistic Falls?
- Tak, uczestniczyła nawet w paradzie.

Kiedy nieśli kolejny stół wampira kusiło by zaproponować,
– Słyszałem, w przebraniu. Liczę, że uda mi się dorwać jakieś zdjęcia – mówił Włoch. Starając się wciągnąć Stefana do rozmowy dodał - Nie myślałem, że tu będziesz, nie masz jakiś zajęć?
- Nie, zrobiłem sobie przerwę w nauce.
- Rozumiem, w tym wieku nie łatwo zdecydować o kierunku swojej przyszłości.
- Coś w tym stylu.
- Masz racje. Czasem lepiej dłużej się zastanowić niż potem żałować. Myślałeś o pisaniu?
– zainteresował się Pablo wierząc, że doradza młodszemu koledze - Caroline twierdzi, że masz talent.
- Prawdopodobnie przesadza. Po prostu pisanie sprawia mi przyjemność
– oświadczył zdawkowo zastanawiając się, co jeszcze mu o nim powiedziała - A ty, planowałeś zostać modelem?
Nie żeby go to interesowało, ale zależało mu na szybkiej zmianie tematu.
- Nie, to zupełny przypadek. Agent zaczepił mnie na imprezie, miałem siedemnaście lat – opowiadał o swoich początkach - poszedłem na kasting i z miejsca zaproponowano mi kontrakt. Pomyślałem, że to okazja na niezależność finansową i poznanie świata. Rodzice nie mieli nic przeciwko i podpisali umowę.
- Tak długa przerwa nie wstrzymuje twojej kariery?
- Może trochę, ale czasem warto, a Care jest fantastyczna.
- Tak –
potwierdził szeptem wampir. Właśnie wtedy do nich podeszła.
- Jak idzie praca moim ulubionym facetom? – przerwała Caroline nieświadoma tego, jak jej dobór słów wpływał na Stefana - Dogadujecie się?
- Bez problemu, miałaś racje Stefan to świetny facet .

Słysząc to wampira ogarnęło poczucie winy.
- Wiedziałam, że się polubicie.
Stefan uśmiechnął się tylko nie wyprowadzając jej z błędu. Nie powinien mieć do niego pretensji. Przecież uważał, że zasługuje na to, co najlepsze. Problem polegał na tym, że im więcej czasu spędzali razem tym bardziej żałował, że nie zorientował się wcześniej. Jej osobowość, optymizm i radość życia przypominały mu Lexi, ale mimo iż zawdzięczał przyjaciółce ocalenie nigdy nie budziła ona w nim fali tak głębokich uczuć co Caroline. Próbował zrozumieć brutalną wręcz zmianę w swoim sposobie jej postrzegania i sam nie bardzo rozumiał jak do tego doszło, więc nie potrafiłby tego komuś wyjaśnić. Wiedział, że odkąd zaczął jej pomagać stworzyła się między nimi więź, która umacniała się wraz z każdym kolejnym przeżytym dramatem.
Oczywiście, do pewnego stopnia czuł się za nią odpowiedzialny, chciał pomóc jej się przystosować, ale nie dlatego spędzał z nią czas.

Po południu swoją pomoc przy organizacji uroczystości zaproponował również Alaric. Tego dnia szybciej skończył lekcje, więc jego późne pojawienie się zdziwiło obu braci Salvatore.
- Nie miałeś być wcześniej?
- Miałem, ale wypadło mi nieplanowane zebranie. Mam problem -
oznajmił poważnie nauczyciel - Kilkoro rodziców uważa, że odkąd związałem się z Jenną faworyzuje Jeremego, a, że poprawiły się jego stopnie poszli z tym do dyrektorki
- To jest ten wielki problem? -
dopytywał ewidentnie zawiedziony Damon - Co się do ciężkiej cholery stało z naszymi problemami? Do niedawna były wilkołaki, klątwy, prastare wampiry i inne wszelkiego rodzaju śmiertelne zagrożenie, a teraz ‘kłopoty w pracy’ i ‘zakochałem się w najlepszej przyjaciółce swojej byłej’.
- Damon –
skarcił Stefan uderzając go w ramię.
- Nie musisz go uciszać – zapewnił z pełnym spokojem Alaric - Wiem.
Jego uczucia widoczne były jak na dłoni za każdym razem, gdy patrzył w kierunku nowej pary.
- Cudownie - oświadczył z wyrzutem przenosząc wzrok na brata.
- Na mnie nie patrz, pretensje możesz mieć wyłącznie do
siebie, Romeo.
- Pracuje w szkole
- wyjaśnił historyk - na co dzień mam do czynienia z maślanymi oczami zakochanych nastolatków.
- Nasze życie stało się takie smutne
– westchnął ciężko rozczarowany Damon.
- Przykro mi, że mój problem nie mieści się w twojej skali dramatyzmu – oświadczył nauczyciel - ale mogą wywalić mnie z pracy. Żenię się i nie mogę sobie teraz na to pozwolić.
- A skoro jesteśmy już przy temacie może omówimy twój wieczór kawalerski?
- Damon.
- Jeeez, czyli obaj wyłączyliście dziś resztki poczucia humoru -
wywrócił oczyma wampir dodając poważniej - Mam proste rozwiązanie twojego...
- Nikogo nie zabijemy
- przerwał mu Alaric zanim ten zdążył skończyć zdanie - i żadnego wymazywania, czy modyfikowania rodzicom pamięci.
- Tylko, żebyś potem nie marudził, że nie próbowałem pomóc –
zauważył, po czym odwrócił się i skierował do bufetu.
- Twój brat to fontanna błyskotliwych pomysłów.
- Nie musisz mi mówić –
oznajmił Stefan kręcąc głową - Żałuj, że nie znałeś go jako nastolatka.
Mężczyźni wymienili uśmiechy, po czym zapadła dłuższa cisza.
- Trzymasz się jakoś? – spytał przyglądając przyjacielowi.
- Tak.
- Prawie ci uwierzyłem. Obaj kiepsko kłamiecie, kiedy chodzi o kobiety -
poinformował Alaric i zaproponował - Jeśli znudzą ci się dowcipne docinki Damona zawsze możesz pogadać ze mną.
- Dzięki
– odparł wampir dodając - Wątpię, żeby cię wywalili, ale w razie, czego możesz na nas liczyć. Coś wymyślimy.
Mając z głowy poważne rozmowy wzięli się do roboty.

Patrząc jak jej matka rozmawia z braćmi Salvatore Caroline przypomniała sobie, jak kiedyś opisała Stefana zwrotem ‘nad wiek rozsądny’. Słysząc te słowa z ust matki o mal nie parsknęła wtedy śmiechem. Pewnie, zależy tylko nad czyj wiek. Nastolatka była zaskoczona, kiedy po powrocie dowiedziała się, że mimo wyznania prawdy wciąż się z nią przyjaźnią. Myślała, że nigdy nie będzie w stanie im zaufać. Okazało się, że się pomyliła. Dawało jej to nadzieje odnośnie ewentualnej zmiany ich relacji.

Nawet przez ułamek sekundy Stefan nie brał pod uwagę opcji, żeby wyznać jej miłość. Bo niby jak mógł to zrobić? Teraz, po tym wszystkim miał jej powiedzieć, że coś do niej czuje? Musiałby być najbardziej samolubną istotą na ziemi. Nie zamierzał się wtrącać, niszczyć jej związku i wprowadzać w ich życie niepotrzebnego zamieszania. To, że miała kogoś nie stanowiło jedynego problemu. Istniała cała litania powodów, dla których powinien siedzieć cicho. Główne z nich to fakt, że wyleczyła się z niego i to, że była bliską przyjaciółką Eleny. Myśląc o tym wszystkim wampir po raz setny przeklinał swoje koszmarne wyczucie czasu. Stracił swoją szanse i musiał się z tym pogodzić. Na pocieszenie powtarzał sobie, że do niedawna był przekonany, że to Elena jest tą jedyną, więc może tym razem też się pomylił.

Mimo iż Caroline kategorycznie zabroniła sobie o tym myśleć, nie dawało jej to spokoju. Przekonana, że wkrótce tego pożałuje rozważała sytuacje między Eleną, a Stefanem.
Oboje zgodnie twierdzili, że między nimi koniec i żadne nie chciało odzyskać drugiego. Nie tego się spodziewała wracając do domu. Była gotowa na pocałunki, słodkie wyznania i niekończące się czułości, ale nie na to. Ze swoim dylematem blondynka zwróciła się do tej samej osoby, co zwykle. Podeszła do Damona, gdy ten między przerwą na flirtowanie, a przerwą na irytowanie brata zrobił sobie przerwę na kawę.
- Wrócą do siebie? - spytała bez zbędnych wstępów.
Nie musiała precyzować, o kogo jej chodzi. Damon długo przyglądał się jej z ciekawością zanim odpowiedział na jej pytanie.
- Nie wiem.
- Ty nie wiesz?
- Do niedawna powiedziałbym tak, ale ostatnio coś się zmieniło
– dodał dzieląc się swoimi wątpliwościami - Zachowują się tak, jakby to rzeczywiście był ich definitywny koniec.
I szczerze mówiąc niczego nie jestem już pewien.

Po przyswojeniu i gruntownym przemyśleniu jego odpowiedzi zadała kolejne pytanie.
- Zamierzasz coś zrobić?
- W sprawie? -
spytał jakby autentycznie nie miał pojęcia, o co jej chodziło.
- W sprawie? – przedrzeźniała przeklinając jego niechęć do współpracy – Eleny.
Była wolna od trzech miesięcy, a on nic nie zrobił.
- Zamierzam ją porwać i trzymać w piwnicy dopóki nie wyzna mi miłości – oświadczył Damon najpoważniejszym tonem, na jaki było go stać. Co zirytowało ją jeszcze bardziej.
- Pytam serio.
- A ja odpowiadam.
- Z tego, co wiem nie musiałbyś jej wcale tam tak długo trzymać –
powiedziała wiedząc, że wzbudzi jego zainteresowanie. Zgodnie z jej oczekiwaniami momentalnie spoważniał. Zmianę podejścia od razu można było dostrzec na jego twarzy.
- Coś ci powiedziała? – dopytywał pozwalając ciekawości zwyciężyć.
- Mówiła sporo, ale mogę ci zdradzić tyle, że jest gotowa i myśli o tobie poważnie - odparła chcąc go zachęcić jednocześnie nie łamiąc przy tym słowa danego przyjaciółce - Wiedziałam, że nie będzie ci się opierać w nieskończoność.
- Skąd?
- Bo nie raz widziałam, jak zerkała na ciebie zza pleców Stefana. Prędzej, czy później coś musiało się stać. Jest uparta, więc zanim przyznała się do tego przed samą sobą trochę to trwało.

Powagi rozmowy dowodziło to, że Damon nie zbagatelizował tematu rzucając jakiś dwuznaczny żart, czy aluzje. Zastanawiał się za to nad uwagą Caroline. To, że dostrzegała zainteresowanie Eleny, a nie widziała oczywistego zauroczenia Stefana zakrawało na ironię.
- Zrezygnowałeś z niej?
- Nie wiem, czy kiedykolwiek będę w stanie do końca z niej zrezygnować
- przyznał ze szczerością, na którą u niego mogli liczyć jedynie wybrani.
- To, czemu nie zaryzykujesz?
- Bo jednego jestem pewien, że nie będę w stanie przeżyć kolejnego miłosnego zawodu. Przy czym cały ten dramat z Kathrine byłby jak wiosenny deszczyk w porównywaniu z huraganem -
oznajmił barwnie jak zwykle. Caroline rozumiała jego sytuacje, ale chciała by jej przyjaciółka była szczęśliwa więc dodała jeszcze
- To ty mi mówiłeś, że mam żyć tak, żeby następne lata nie zamieniły się w pasmo żalu po nietrafionych decyzjach.

Ku olbrzymiej uldze Stefana wszelkie prace skończyły się około godziny szesnastej. Szczerze mówiąc nie był pewny ile tego rodzaju tortur był jeszcze w stanie wytrzymać. Cały dzień gorączkowego debatowania z samym sobą wykończył go psychicznie. Jak poprzednio, droga do domu minęła im w całkowitym milczeniu. Damon nie spytał, czy wszystko porządku, bo wiedział, że nie jest w porządku. Nie namawiał do zwierzeń, nie radził, a nawet nie żartował.
Swoje wsparcie i gotowość do wysłuchania brata zademonstrował nie idąc do swojego pokoju zaraz po dotarciu do domu, zwyczajnie usiadł na kanapie i czekał. Zdziwiło go to, co usłyszał.
- Zapakowałeś prezent dla Liz?
- O tym chcesz teraz rozmawiać?
– spytał patrząc z niedowierzaniem na Stefana.
- Jestem zmęczony i głodny.
- Nie wątpię –
stwierdził Damon. Jego milczenie i nagłą zmianę postawy uznał za dziwną - Rano byłeś bardziej rozmowny.
- Bo rano wydawało mi się, że zakochałem się w Caroline.
- Wydawało ci się, czy się zakochałeś? –
poprosił o sprecyzowanie.
- W obecnej sytuacji nie ma to większego znaczenia – oświadczył ze smutkiem Stefan i poszedł do siebie. Tym zdaniem jeszcze bardziej zaintrygował brata. Postanowił bliżej się mu przyjrzeć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 19:37, 02 Kwi 2011, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:43, 03 Kwi 2011    Temat postu:

Według mojego zwyczaju tej piosenki słucham pisząc fika
Zależało mi, żeby ten fragment dobrze wypadł, ale pewnie nie mam co liczyć na wiadomość o efektach.


Cały urodzinowe przedpołudnie Liz Forbes spędziła z córką. Podróż Caroline wpłynęła również na zmianę ich relacji. Przez miniony rok często do siebie dzwoniły, przy czym każda kolejna rozmowa trwała coraz dłużej. Obie strasznie się za sobą stęskniły, co pozytywnie na nie wpłynęło ostatecznie poprawiając ich związek. W rezultacie, czego po powrocie Liz zaczęła traktować córkę jak osobę dorosłą. Co się tyczy pani szeryf wolałaby ona spędzić swoje urodziny w gronie najbliższych zamiast na wystawnym przyjęciu, jednak, gdy Carol Lockwood się na coś uparła nie było dyskusji. W przeciwieństwie do niej, Liz nie lubiła skupiać na sobie uwagi, ale postanowiła wykorzystać okazje i zamiast prezentów zebrać pieniądze na oddział dziecięcy lokalnego szpitala. Impreza zaczynała się późnym popołudniem. Większość gości była już na miejscu, gdy pojawili się bracia Salvatore z towarzyszącą im Eleną. Okoliczność, którą obecnie nikt nie był już zaskoczony. Caroline uśmiechnęła się dostrzegając całą trójkę przypominała sobie, co kiedyś powiedziała przyjaciółce ‘To jakiś trójkąt, ty i bracia Salvatore’. Czas pokazał, że ten komentarz wciąż był jak najbardziej aktualny. Choć nie można było powiedzieć, że nic się nie zmieniło. Tym razem brunetka nie trzymała się kurczowo Stefana, można by nawet zaryzykować stwierdzenie, że stała bliżej jego brata. Tradycyjnie, jak to w ich przypadku bywało, gdzie pojawili się Salvatore natychmiast skupiali uwagę wszystkich przechodzących koło nich kobiet. Jak zwykle również wyglądali swobodnie i szykownie. Obaj ubrani w czarne marynarki; Damon w białej koszuli, Stefan w czarnej z rozpiętymi pod szyją guzikami. Z kolei Elena wystąpiła w dopasowanej sukience koloru czerwonego wina, długiej za kolano z głębokim kwadratowym dekoltem. Jej wizerunku dopełniał niedbały kok, z wypuszczonymi z przodu pasemkami, potęgujący wrażenie lekkości i romantyzmu. Kiedy znaleźli się w ogrodzie Stefan automatycznie wypatrzył Caroline stojącą z matką, blondynka pomachała im rozpromieniona przywołując ich bliżej, podeszli by przywitać się i złożyć życzenia. Na jej widok wampira zatkało. Pierwsza logiczna myśl, którą odnotował to przyznanie, że facet jej ojca rzeczywiście miał gust.
Jedwabna mini spódnica, jaką miała sobie opinała jej ciało idealnie podkreślając wszystkie walory jej figury. W kolorze jasnego turkusu, bez rękawów i wysokim prostym dekoltem wyglądała doskonale. Sukienka była skromna i efektowna, jak bardzo efektowna miał się przekonać za chwile. Do tego czarne szpilki na wysokim obcasie i gładko zaczesane do tyłu włosy z wysokim kucykiem. Poza strojem uwagę przyciągały przydymione oczy. Skąd sto sześćdziesięcioletni wampir znał ten termin w makijażu, zapytacie? Przez te jej cholerne magazyny, które w kółko mu wciskała. Podczas gdy Elena ściskała Liz, Damon postanowił pogorszyć sytuacje.
- Caroline wyglądasz... – urwał nagle zwracając się do brata o pomoc - Jak wygląda, Stef?
Ten spojrzał na niego z wyrzutem. Nie musiał mu na każdym kroku wszystkiego utrudniać.
- Olśniewająco - zapewnił szczerze patrząc jej w oczy, po czym odwrócił głowę do brata i przez zaciśnięte zęby szepnął - A z ciebie palant.
Patrząc na uśmiech Damona można by pomyśleć, że on również usłyszał jakiś komplement. Wszelkie obelgi i cała złość na brata wyleciały wampirowi z głowy w chwili, gdy blondynka odwróciła się po szampana. Okazało się, bowiem, że jej sukienka miała całkowicie odkryte plecy. Chciała go zabić?
- Widzę Pablo, zaraz wracam – oznajmiła i ruszyła w kierunku swojego chłopaka.
- Dobrze, że już nie żyjesz, co braciszku? – skomentował Damon kładąc mu rękę na ramieniu.
- Nienawidzę cię.
- Wiem.

Jeden, z wielu problemów z Damonem polegał na tym, że kiedy już coś zauważył nie odpuszczał. Przyglądając się reakcji Stefana zauważył konflikt w jego oczach. Dowodził on szczerości i potwierdzał, że z jego strony to coś więcej niż ulotne zauroczenie. Przez ułamek sekundy Damon odczuwał satysfakcje, że sytuacja się zmieniła. Że jego braciszek, choć raz nie dostał tego, czego pragnął, radość ta jednak błyskawicznie minęła. Na dłuższą metę nie chciał jego nieszczęścia. Spójrzmy prawdzie w oczy, gdyby potrafił go nienawidzić, tak bardzo, jak twierdził Stefan już dawno by nie żył. W obecnej chwili śmierć wydawała się Stefanowi całkiem przyjemną alternatywą. Obserwował ze swojego miejsca przy barze jak Pablo przyciąga Caroline do siebie na kolana, a ona pieszczotliwie głaszcze mu brodę, słyszał jej śmiech i mógłby przysiąc, że coś w nim pękało.
- Teraz już wiesz, czemu musiała wyjechać? – usłyszał za plecami głos brata - Niezbyt przyjemne uczucie, co?
- To pierwszy człowiek od dawna, którego mam ochotę zabić dla przyjemności.
- Potrzebujesz pomocy? –
zaoferował z uśmieszkiem Damon, nieco zaskoczony jego otwartą agresją - Znam sztuczkę, która pozwoli utrzymać go przy życiu w mękach przez tydzień.
- Nie pomagasz.
- Nawet się nie staram
– przyznał szczerze i zaproponował - Powiedz słowo, a to załatwię.
- Nie zabijesz go.
- Wyluzuj, powiedziałem ‘to’, nie ‘go’. Wyślemy go do LA, albo Nowego Yorku. Jest modelem, niech robi karierę. Daleko, daleko stąd.
- Nie będę niszczył jej szczęścia.

Słysząc to Damon spojrzał na niego z mieszanką niedowierzania i politowania. Teraz był już przekonany o sile jego uczuć. Klasyczny ruch Stefana. Manewr, który sam ochrzcił 'zostawiam cię dla twojego dobra', powinien go opatentować. Z Eleną chodziło o bezpieczeństwo, z Caroline o jej szczęście. Osobiście uważała, że w obu przypadkach była to jedynie wymówka.
- Wiedziałem, że odstawisz coś takiego. Wieczny męczennik, założyłem się nawet ze sobą ile to potrwa. Obstawiałem przyszłą środę.
Mówił to z pełną świadomością tego, iż irytuje brata, ale, od kiedy to irytacja Stefana była go w stanie przed czymkolwiek powstrzymać? W chwili, w której Damon przekonał się, że to szczere uczucie automatycznie zmienił swoje podejście o sto osiemdziesiąt stopni.
- Przejmujesz się tym całym Pablo? To taka duża pamiątka z wakacji.
- Wolałbym, żeby przywiozła sobie torebkę.
- Nie wątpię -
odparł rozbawiony, lecz ostatecznie zlitował się nad młodszym bratem mówiąc
- To zasłona dymna, nie chciała wrócić sama. Co to za związek? Podróżują ze sobą przez ostatni miesiąc. Koleś nie wie, że jest wampirem i nigdy się nie dowie, a wy możecie mieć przed sobą wieczność. Choć znając ciebie to za mało czasu, żebyś odważył się jej powiedzieć, co czujesz.
- Zawsze może powiedzieć mu prawdę –
przypomniał Stefan. Wyglądało na to, że osiągnął zupełnie nowy poziom ponuractwa.
- Jasne, bo te rozmowy zwykle dobrze się kończą.
- Tak jest lepiej.
- Wmawiaj to sobie dalej –
wyraźnie kpił Damon - Zdradzę ci sekret, braciszku - pochylił się i powiedział mu do ucha - Prawdziwa miłość nie zawsze przestrzega zasad.
Po czym odszedł dając mu czas na przemyślenie sprawy. W jego głosie słychać było wyzwanie. Na zmianę jego nastawienia wpłynęło również wspomnienie z popołudnia spędzonego na festynie. To po nim wiedział, że jego brat ma jeszcze u niej szanse. Mimo pozornego rozluźnienia nie umknęło jego uwadze to jak Caroline na niego patrzyła, dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy wyjeżdżała. Nawet teraz, tańcząc z Pablo wciąż wodziła za nim wzrokiem. Kiedy następnym razem ścieżki braci skrzyżowały się Damon wracał właśnie z Eleną z parkietu.
Zobaczywszy Stefan zatrzymał się i zaproponował.
- Zajmę się Pablo, a ty poproś Blondie do tańca.
- Jestem pewny, że robisz to dla mnie
– podsumował Stefan ze stosowną do okazji ironią w głosie.
- Pamiętaj, do kogo mówisz, muszę mieć z tego pomagania jakieś korzyść, inaczej równie dobrze mógłbym być tobą.
- Tak przy okazji -
poinformował młodszy wampir - Nie znoszę, gdy używasz słowa "zajmę się". Dostaje od tego dreszczy.
Damon tylko się uśmiechnął, miał odejść, gdy w miejscu zatrzymało go jedno proste pytanie.
- Czemu chcesz mi pomóc? - zastanawiał się głośno Stefan.
- Wtedy będę miał dla siebie Elenę.
- Pytam serio -
nalegał poważne nie dając mu się spławić. Po dłuższej ciszy Damon wzruszył ramieniem i oznajmił.
- Bo jesteś moim bratem i sam nigdy jej nie powiesz.
Uwierzył w szczerość jego intencji, dlatego, gdy brat ruszył w kierunku Włocha zaczął poważnie rozważać swoją sytuacje. Może to wcale nie był taki zły pomysł. Może powinien zaryzykować. Powie jej o swoich uczuciach, a ona zdecyduje. Może zostanie z Pablo, ale przynajmniej będzie wiedziała i nie spędzi następnego stulecia żałując i zastanawiając się, czy nie popełnił kolosalnego błędu. Młodszy z braci nie był zaskoczony, gdy chwile później Pablo tańczył z Elizabeth. Matka polubiła chłopaka, lecz miała nieodparte wrażenie, że długo nie zabawi w życiu jej córki. Tymczasem nasi zakochani znowu stali w czwórkę, Elena i Damon naprzeciw Caroline i Stefana
- Mam deja vu - oznajmił Damon przypominając reszcie, kiedy ostatni raz stali dokładnie w takiej samej konfiguracji i ile się od tego czasu zmieniło. W ogrodzie rozległy się pierwsze takty zespołu Hurts.

My whole life waiting for the right time
To tell you how I feel.


- Zatańcz ze mną – polecił Stefan oferując rękę blondynce, wzięła ją bez zastanowienia.
- Nie przyjmuje odmowy – dodał z uśmiechem przytaczając jej słowa, na co ona odpowiedziała tym samym. Tym razem
żadne nie miało ukrytego pretekstu. Doszli do altanki i stanęli naprzeciwko siebie. Z chwilą, w której Stefan wziął ją w ramiona cały rok zapominania o nim szlag trafił. Sposób, w jaki ją obejmował sprawił, że mało się nie rozpłynęła. Jej prawą rękę trzymał tuż przy swoim sercu, podczas, gdy jego prawą dłoń czuła na swoich nagich plecach. Kołysali się lekko na parkiecie, gdy Caroline, jak zahipnotyzowana patrzyła na ich splecione palce. W tym momencie nie pamiętała, czy wampiry muszą oddychać.

Know I try to tell you that I need you.
Here I am without you.
I feel so lost but what can I do?
'Cause I know this love seems real
But I don't know how to feel.


Stefanowi wcale nie było łatwiej. Nie zmagał się ze swoimi uczuciami tak długo jak ona, ale nie chciał zmarnować swojej szansy. Musiał od czegoś zacząć. Zrobić, choć drobny krok w odpowiednim kierunku. Postawił na prawdę.
- Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. Za wami wszystkimi -
poprawiła się szybko - Za miasteczkiem. Za całym szaleństwem z nim związanym. Już wiem, czemu tu wróciłeś. Dom, to zawsze dom. Nie było mnie tylko rok, a tęskniłam jak jakaś wariatka.
Chciała powiedzieć coś zupełnie innego, ale nie mogła sobie na to pozwolić. By nie patrzeć mu w oczy przysunęła się bliżej patrząc za jego plecy. Niestety szybko okazało się, że, nie był to przemyślany ruch z jej strony. Ponieważ teraz przytłaczał ją jego cudowny zapach.
Stefan westchnął wyglądało na to, że powiedzenie jej czegokolwiek wcale nie będzie takie proste. Po raz kolejny potwierdziło się, że wiek i doświadczenie nic nie pomagały w miłości.

We say goodbye in the pouring rain
And I break down as you walk away.
Stay, stay.
'Cause all my life I felt this way
But I could never find the words to say
Stay, stay.

Obojgu w uszach brzmiało jedno słowo, ‘zostań’. Może trzeba było ją wtedy poprosić, żeby została. Tylko, co by to tak naprawdę zmieniło?
Stefan odsunął się trochę by móc patrzeć w jej oczy. Speszyło ją to nieco, ale nie odwróciła wzroku. Kiedy tak na nią patrzył, magiczny pierścionek, czy nie, poszłaby za nim prosto w słońce. Instynktownie, co jakiś czas łapała się na zerkaniu na jego usta. Był za blisko niej, było jej za dobrze i nic dobrego nie mogło z tego wyniknąć. Wkrótce piosenka się skończy, a ona będzie musiała się obudzić. Nie wiedziała, co się właściwie dzieje. Stefan wydawał się jej jakiś nieswój. Całe przyjęcie wysyłał jej dziwne sygnały. Najpierw powiedział, że wygląda ‘olśniewająco’, cały czas nie spuszczał z niej oczu, na dodatek w jego uśmiechu było coś z flirtu. Gdyby chodziło o kogoś innego pomyślałaby, że mu się podoba. Co było z jej strony pobożnym życzeniem.
Stefan z nią flirtował. Niedorzeczne. Musiała się opamiętać. Nie mogła sobie pozwolić na fałszywe nadzieje. Byli jedynie przyjaciółmi. Z rozmyślań wyrwała ją jego ręka przesuwająca się w górę jej pleców. Był tak blisko, tak cholernie blisko.

Alright, everything is alright
Since you came along
And before you
I had nowhere to run to
Nothing to hold on to
I came so close to giving it up.
And I wonder if you know
How it feels to let you go?


Wsłuchała się w słowa tej zwrotki, bo doskonale oddawała to, co czuła, kiedy została wampirem. Na samym początku czuła, że nie ma już niczego, Stefan był jej jedyną stałą. Poddałaby się, gdyby nie on. Tyle, że on nie miał nawet pojęcia, jak ciężko było jej go zostawić. Ta cisza była niebezpieczna. Musiała ją przerwać za wszelką cenę. Przyszło jej coś do głowy, ale czuła się strasznie zniżając do czegoś takiego. Posuniecie było nie fair i wiedziała, że zrobi mu tym przykrość, ale musiała się jakoś bronić.
- Pamiętasz jak rzuciłam się na ciebie, kiedy tu przyjechałeś? – zaczęła ze sztucznym uśmiechem, starała się by brzmiało to lekko, żartobliwie i bez cienia pretensji. Jak wspólne zabawne wspomnienie, którym nie było - Żenujące. Kto by wtedy pomyślał, że zostaniem przyjaciółmi. Twoje odrzucenie to chyba najlepsza rzecz, jaka mogła nas spotkać – uczucie do niego kosztowało ją trochę pewności siebie - Nigdy nie czułam się tak fatalnie, jak wtedy, ale miałeś racje nic by z nas nie było - kontynuowała, było to przypomnienie dla niej i dla niego, sposób by wprowadzić między nich niezbędny dystans - Więc w sumie wszystko wyszło nam na dobre.
Jej pomysł okazał się niezwykle skuteczny. Stefan w mgnieniu oka poczuł się idiotycznie i zawstydzony opuścił głowę. Gdy podniósł wzrok atmosfera uległa zmianie, a romantyczny czar prysnął. Nie mógł uwierzyć, że dziewiętnastolatka wprawiła go w zakłopotanie. Miała racje, pewnie tak było lepiej. Miał swoją szansę i ją zmarnował. Nie miał prawa prosić ją o kolejną, kiedy wreszcie była szczęśliwa. Może nieświadomie, ale Caroline wyraziła się jasno. Już go nie chciała. A zaczęło się tak dobrze.

Stay with me, stay with me,
Stay with me, stay with me,
Stay, stay, stay, stay with me.


Mimo iż oboje pragnęliby piosenka nigdy się nie skończyła ostatecznie musieli stawić czoło rzeczywistości.
- Dzięki za taniec.
- Cała przyjemność po mojej stronie
- zapewnił Stefan z trudem utrzymując uśmiech na twarzy.
Jednak jego uśmiech zniknął, gdy Caroline tylko się odwróciła, a on przeniósł wzrok odnajdując w tłumie oczy swojego brata. Stał z Eleną przy barze. Młodszy brat wiedział, że przez całą piosenkę ich podsłuchiwał. Czasem, żeby się porozumieć wystarczyło im by wymienili spojrzenia. Również tym razem oczy Stefana mówiły mu wszystko, co chciał wiedzieć. Do prawdziwej konwersacji nie doszło, bo zawiedziony Stefan wyszedł. Nie miał pojęcia, że Damon miał nieco inne zdanie na temat jej ‘spontanicznego’ dzielenia się wspomnieniami . Był pewny, że powiedziała to celowo i musiał przyznać, że było to z jej strony niezwykle przebiegłe. Zagrała na instrumencie niezawodnym, na jego poczuciu winy. Elena nie miała super słuchu, lecz po minie Stefana wiedziała, że właśnie zaszło coś niedobrego.
- Co takiego mu powiedziała? – spytała tak samo zainteresowana, jak zaniepokojona. Wampir zamiast odpowiedzieć podzielił się swoim życiowym spostrzeżeniem.
- Kiedy kobiety kochają robią się strasznie okrutne.
- Tak źle?
- Będzie się tym dołował przez następne stulecie
- przewidywał całkiem słusznie.
Ciszę jaka zapadła brunetka uznała za swoją szanse, skoro byli przy temacie. Spojrzała na tańczących w oddali Jeremego i Bonnie, oraz Alarica i Jennę i utwierdziła się w swojej decyzji. Inicjatywa należała do niej. Do tej pory to zawsze Damon wystawiał się dla niej, teraz przyszła kolej na nią. Nigdy nie była tchórzem i nie zamierzała tego zmieniać. Postanowiła zaryzykować.
- Jeśli to prawda i stajemy się tym bardziej okrutne im bardziej nam zależy - zaczęła zdeterminowana - To, co ci to mówi o moich uczuciach do ciebie?
Tym razem to drugiego z braci zatkało, nie podejrzewał, że kiedykolwiek się na to odważy. Szczere konfrontowanie uczuć nie było w ich stylu.
- Chcesz zaczynać tą rozmowę tutaj? – zapytał z niedowierzaniem. Za wszelką cenę chciał uniknąć dyskusji na ten temat.
- W ogóle nie chce rozmawiać - szepnęła powoli zmniejszając dystans między ich ustami. Czym zaskoczyła go jeszcze bardziej. Jednak nie na tyle by nie odwzajemnił pocałunku.
Nie potrafił sobie odmówić, nie po tym wszystkim. Nie zastanawiając się nad tym wziął ją w ramiona i zwiększył intensywność pocałunku, który momentalnie przerósł wszelkie oczekiwania Eleny.
I tak wydarzenia tego wieczora zdawały się potwierdzać teorię, że jeden z braci musiał być nieszczęśliwy, żeby drugiego spotkało coś dobrego.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 9:16, 04 Kwi 2011, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:18, 04 Kwi 2011    Temat postu:

Przekonana, że już jej nie widzi Caroline przyśpieszyła kroku. Chciała jak najszybciej wydostać się z ogrodu, zanim łzy napłyną jej do oczu. W głowie kołatała się jej wyłącznie jedna myśl
‘Czy naprawdę nie mogła uwolnić się od Stefana?’ Błyskawicznie wypatrzyła i podeszła do Pabla.
- Zabierz mnie stąd – poprosiła roztrzęsiona, nie mogła tu zostać ani chwili dłużej.
- Nie ma sprawy.
Włoch nie zadawał pytań. Lekko zaniepokojony wziął ją za rękę i wyprowadził, tak szybko jak było to możliwe. Lawirując między gośćmi Caroline rozważała niedorzeczność swojej sytuacji. Najgorsze w tym wszystkim było to, że go lubiła. Był wspaniały, adorował ją i świetnie się razem bawili. Wreszcie znalazła chłopaka, przy którym nie musiała zastanawiać się, czy mu się podoba. Niczego nie mogła mu zarzucić i pewnie od razu by się w nim zakochała, gdyby... no właśnie, gdyby nie Stefan. Blondynka nie była obecnie jedyną osobą doświadczającą objawienia. Tego wieczora zrozumiał coś również Pablo. Żadne z nich nie odezwało się słowem dopóki nie dojechali do domu.
- To przed nim uciekłaś do Europy? – zapytał prosto z mostu, gdy ona oparta o drzwi osuwała się na ziemię. Wszystko stało się to dla niego jasne, gdy zobaczył jak tańczą.
- Co?
- Przed Stefanem?
– sprecyzował patrząc jak próbuje się pozbierać. Nie było sensu zaprzeczać.
- To aż tak oczywiste?
Miała tylko nadzieje, że Stefan się nie domyślił.
- Dosyć –przyznał otwarcie - Jak się poznaliśmy mówiłaś, że musiałaś się wyrwać, bo jakiś facet złamał ci serce.
- Mówiłam.
- Martwiłem się nie o tego brata
- zauważył Pablo dostrzegając szczyptę humoru w swoim położeniu, następnie poważniej zapytał - Nie byliście parą?
- Nie.
- Nie pomogło, co?
- Nie bardzo.
- Powiedz mu
– poradził krótko. Widział, że musi z kimś o tym porozmawiać i chciał jej pomóc.
- Nie mogę - odparła nerwowo kręcąc głową, zupełnie jak małe dziecko. Realistycznie rzecz biorąc, jakie miała u niego szanse? - Nie jestem w jego typie, a on i Elena w końcu do siebie wrócą.
- Na moje oko nie wydaje się nią zainteresowany.

Caroline spojrzała na niego zastanawiając się jak doszli do punktu, w którym jej chłopak pocieszał ją i zachęcał by wyznała uczucia innemu.
- Nie musisz tego mówić.
- Wiem. Ale tak to widzę.
- Tak, czy owak. Jest poza zasięgiem. To były mojej najlepszej przyjaciółki. Nie zrobię tego, znowu –
ostatnie słowo wymamrotała nieco ciszej. Pablo lekko się uśmiechnął.
- Jeśli to prawdziwa przyjaciółka to nie będzie miało znaczenia. Będzie życzyć wam szczęścia – przekonywał dalej dosiadając się do niej - Znowu.
Po czym nie dodał na ten temat nic więcej tylko objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego.
- Jest lepiej zbudowany ode mnie, ale jeśli chcesz mogę spróbować go pobić – zaoferował starając się ją rozśmieszyć. Podziałało.
- Dzięki – powiedziała całując go w policzek.
- Spakuje się jutro i wyjadę – oświadczył po dłuższej chwili ciszy.
- Nie musisz się śpieszyć. Możesz tu jeszcze zostać.
- Dzięki, ale tak będzie lepiej.
- Co zrobisz?
- Zwiedzę Stany
– powiedział Pablo, po czym uściskał ją serdecznie. Ni miał o do niej żalu. Przeżyli razem wspaniałą przygodę.
- Świetnie się z tobą bawiłam.
- Wzajemnie –
zapewnił, a ona oparła o niego głowę. Przesiedzieli tak jeszcze piętnaście minut, po czym rozeszli się do różnych pokoi.
Minęło sporo czasu zanim Caroline zasnęła. Cały czas analizowała sytuacje. Wciąż nie mogła się pozbierać. Myślała, że ma to już za sobą. Zagrzebała te uczucia, ale jak się okazało nie pozbyła się ich skutecznie. Mogła bez niego żyć, była nawet zadowolona, ale nie szczęśliwa. Wciąż pamiętała jak powiedział jej kiedyś, że nie musi przy nim udawać. I nie udawała, niczego poza jednym drobiazgiem. Że nie jest w nim do szaleństwa zakochana. Wyjeżdżając rok temu miała nadzieje, że wyolbrzymiała swoje uczucia, bo jej pomógł, zaopiekował się nią, kiedy wydawało się jej, że nie ma nikogo. Niestety wyglądało na to, że wreszcie musiała pogodzić się z faktami. A to, co do niego czuje jest głębsze niżby sobie tego życzyła i ciężko będzie jej o tym zapomnieć. Zastanawiała się, kiedy coś takiego przechodzi? Za sto lat? I co powinna teraz zrobić? Znowu zniknąć?

Damon nie zdziwił się, gdy po powrocie do domu nie zastał Stefana. Nie zamierzał mu jednak odpuścić, dlatego zrobił sobie drinka, rozsiadł się na kanapie i czekał na jego powrót.
Swój mętlik w głowie związany z Eleną postanowił odłożyć na później. Najpierw musiał przemówić Stefanowi do rozsądku. Ostatecznie był jego młodszym braciszkiem i jego obowiązkiem było chronić go przed popełnieniem największej głupoty w swoim życiu po-życiu. Szczególnie, że jego zdaniem sytuacja nie była jeszcze stracona. To, że Caroline nadal coś do niego czuła było oczywiste i nie rozumiał jak mógł uwierzyć, że było inaczej. Momentami bywał naiwny, jak mała dziewczynka. Pewność Damona brała się stąd, że przez długi czas robił dokładnie to samo, co ona. Caroline, postępowała wedle prostej zasady, w której to, co mówisz, nijak nie pokrywa się z twoimi czynami. Zachowanie Stefana sugerowało, że zrezygnował. Nie zamierzał nic z tym zrobić, świetnie. Tyle, że Damon miał swój pomysł, zamierzał mu to utrudnić, jak tylko mógł.
Kiedy jego młodszy brat wreszcie się pojawił w domu było zupełnie ciemno i cicho. Niestety dla niego, były to jedynie pozory. Przekonał się o tym przechodząc korytarzem.
- Mogę ci zdradzić miejsce na jej ciele – usłyszał znajomy głos z kanapy - Jeśli pocałujesz je z odpowiednią intensywnością zacznie mruczeć jak kotka.
Wampir zatrzymał się patrząc błagalnie w sufit. Choć raz mógłby powiedzieć coś normalnie.
- Czemu mi to robisz?
Słychać było, że komentarz zrobił swoje, a on chwyta się resztek samokontroli.
- A jak myślisz? – spytał Damon z uśmieszkiem wstając z miejsca - Jak żyje się tak długo, jak my trzeba mieć jakieś hobby, ty masz bazgrolenie w tych swoich pamiętniczkach, moim jest doprowadzanie cię do płaczu.
Stefan westchnął ciężko. W tego typu chwilach marzyło mu się by być jedynakiem. Ruszył do swojego pokoju z mocnym postanowieniem ignorowania brata. Wiedział, że nie pozbędzie się go tak łatwo. Nie żeby kiedykolwiek było łatwo się go pozbyć. Po chwili, tuż za sobą, zgodnie z oczekiwaniami usłyszał kroki.
- Użalasz się nad sobą? Teraz ty wyjedziesz? – dopytywał, jak cień idąc za nim po schodach.
- Nie dzisiaj, Damon.
- Właśnie, że dzisiaj. Stracisz ją.
- Już ją straciłem –
oznajmił z rezygnacją w głosie.
Po jego zachowaniu widać było, że naprawdę wierzy, że to koniec.
Tuż u progu swojego pokoju Stefan zatrzymał się gwałtownie, przyszło mu głowy by wejść i szybko zakluczyć za sobą drzwi odgradzając się od brata i tej rozmowy.
- Zamkniesz drzwi, mogę je wyważyć, albo wejdę oknem – ostrzegł Damon, jakby czytał mu w myślach. Gdy obaj znaleźli się w pokoju Stefan spokojnie odwrócił się do niego, przeczesał ręką włosy próbując zebrać myśli. Miał nadzieje, że to, co powie sprawi, że brat da mu spokój. Naprawdę nie miał siły o tym teraz dyskutować.
- Nie było jej rok, chciała wybić sobie mnie z głowy i ewidentnie podziałało – streścił sytuacje ze swojego punktu widzenia, nic nie mógł poradzić na to jak zgorzkniale to zabrzmiało - To zauroczenie. Zwyczajna wdzięczność, bo byłem przy niej, kiedy najbardziej kogoś potrzebowała.
- Tak to sobie tłumacz
– rzucił Damon, był pewny, że powtarzał sobie to zdanie próbując się przekonać odkąd wyszedł z urodzin - Jesteś idiotą, a ona powiedziała ci to wszystko celowo.
- Nie zrobiłaby tego.
- Jasne.
- A nawet, jeśli masz racje, to wyraziła się dość jasno. Nie chce być ze mną.
- Jedyne, co jest jasne to fakt, że odwzajemnia twoje uczucia. A ty rezygnujesz odstawiając męczennika
– niewzruszenie kontynuował Damon.
- I ty mi to mówisz? – spytał z niedowierzaniem Stefan. Bracia stali naprzeciw siebie z założonymi rękami i patrzeli na siebie uparcie.
- To, co innego i nie rozmawiamy teraz o mnie.
Gdyby miał taką pewność, co do uczuć Eleny, jaką miał co do Caroline nie wahałby się ani chwili. Nie zmierzał jednak zaczynać tej rozmowy.
nie po to tu przyszedł, musiał szybko wrócić do tematu. Wpadł właśnie na coś, co gwarantowało reakcje brata.
- Od kiedy się poddajesz? Chciałeś Kathrine i nic cię nie obchodziło byle byś ją dostał.
- I jak się to dla nas skończyło? –
odparł Stefan, mówiąc to myślał o ich zniszczonych relacjach. Jego brat widział to inaczej.
- Dożyliśmy XXI wieku, gdzie poznałeś Elenę, której też nie odpuściłeś - przypomniał przy okazji - i Caroline.
Damon zwykle nie rozpaczał nad swoim losem, korzystał z okazji i tego, co miał w danym momencie. Stefan zamilkł rozważając jego słowa. Rzeczywiście, mogło być gorzej, tak na to nie patrzył. Zwykle rozważał negatywne skutki swojego losu. Jednak, czy to wszystko, co przeżyli do tej pory było tego warto?
- Widocznie się mylę i nie zależy ci na niej tak bardzo, jak przypuszczałem.
- Nie wiesz, o czym mówisz -
oburzył się Stefan.
Słysząc to Damon uśmiechnął się pod nosem. To już lepiej. O taką reakcje mu chodziło. Choćby o cień ochoty do walki.
- Czyżby? Barbie zrezygnowała z ciebie, żebyś był szczęśliwy. Teraz ty rezygnujesz z niej, żeby ona była szczęśliwa, jednocześnie unieszczęśliwiając was oboje. Może najwyższy czas zacząć inaczej udowadniać miłość np. walcząc o nią.
Stefan nic nie odpowiedział. Może coś do niego dotarło?
- Kochasz ją? - spytał wprost decydując się na ostateczny cios.
- Wiesz, że tak.
Sam dziwił się tego jak bardzo. Przecież dopiero co, zdał sobie z tego sprawę, ale uczucie to musiało w nim rosnąc od dawna.
- Nie, pytam; czy naprawdę ją kochasz?
Zapadła cisza, po której Stefan patrząc bratu w oczy oznajmił
- Tak, kocham Caroline.
Dziwnie było powiedzieć to na głos. Było w tym coś urzeczywistniającego, jakby materializującego jego niewypowiedziane dotąd uczucia.
Widząc, że coś zaczynało do jego braciszka docierać zakończył.
- To zrób wszystko, żeby z nią być.
Najbardziej irytujące było to, że mimo upływu lat i długoletnich rozstań, Damon zawsze wiedział jak do niego dotrzeć. Ulżyło mu, gdy brat nagle skierował się do schodów, zwiastowało to trochę niezbędnego mu teraz świętego spokoju. Jednak zanim wyszedł Damon zatrzymał się po raz ostatni. Zaintrygowany Stefan zastanawiał się, co powie dalej i jak pogorszy to jego sytuacje.
- Wiesz, jaka jest między nimi różnica? - zagadnął odwracając się w drzwiach - Elenę chcesz chronić za cenę życia, a z Caroline chcesz żyć.
Powiedziawszy to wyszedł. W tym wypadku Stefan musiał przyznać mu racje. Co wcale nie było łatwe. Jednego był pewny: po takiej rozmowie szybko nie zazna świętego spokoju.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 20:29, 04 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:10, 08 Kwi 2011    Temat postu:

Ze specjalną dedykacją i uściskami dla Saph

Po tej rozmowie Damon nie wracał już do tematu. Znając brata dał mu czas, by to sobie spokojnie przetrawił. I tak od dwóch dni Stefan nie robił nic innego. Zabarykadował się w swoim pokoju i pisał. Wychodził tylko po krew. Cały czas zastanawiał się nad tym, czy Damon miał racje. Zwykle wierzył jego osądom, a ten był przekonany, że Caroline nadal coś do niego czuła.
Nie widział powodu, dla którego miałby go okłamywać, szczególnie, że do tej pory chciał, żeby trzymał się od niej z daleka. Plus jego teoria tłumaczyła jej dziwne zachowanie podczas tańca. Wiedział, że była zdolna powiedzieć coś takiego by się chronić, ale nie chciało mu się w to wierzyć. Myślał o tym tyle, że sam już nie był pewny, która opcja była gorsza. Z jednej strony powinien uszanować jej decyzji i spróbować zapomnieć, z drugiej nie opuszczało go wrażenie, że jeśli to zrobi pójdzie na łatwiznę. Stchórzy. Ale wciąż miał wątpliwości, czy warto było ryzykować wspaniałą przyjaźń dla ‘może coś z tego będzie’. Czy w tej sytuacji w ogóle można było ocalić ich przyjaźń? Obecnie wydawało mu się, że istniały tylko dwie możliwości; albo zostaną parą, albo zniknął ze swojego życia, przynajmniej na jakiś czas. Każde pośrednie rozwiązanie wydawało mu się torturą. Pojawienie się Pablo było tego dowodem. Właśnie, do tego wszystkiego nie mógł zapominać o Pablo. Miał ingerować w jej związek? Co jeśli Damon się mylił, a ona naprawdę była szczęśliwa. Musiał podjąć jakaś decyzję: ryzykować, czy trzymać dystans licząc, że wkrótce mu przejdzie? Jakby tego było mało, coś nie jeszcze dawało mu spokoju; czemu nie było jej tak długo? Pytanie, które dręczyło go wręcz niemiłosiernie. Częściowo, dlatego, że dopiero po jej powrocie pozwolił sobie o tym myśleć. Nie było jej cały rok i był ciekaw ile z tego czasu zajęło jej zapomnienie o nim? Może zauroczenie przeszło jej w tydzień i po prostu pokochała podróże, postanowiła skorzystać z okazji i poznać świat. Był zły na siebie, że nagle przyjaźń to dla niego za mało. Teraz ciągle zastanawiał się, co by było gdyby wcześniej zwrócił na nią uwagę? Perspektywa bycia z nią nie dawała mu spokoju. Nie mógł uwierzyć jak szybko wszystko stanęło na głowie. Za to jego rozterki miały zbawienny wpływ na jego natchnienie. Od dwóch dni niemal bez przerwy pisał opowiadanie. Jak się można domyślić nie należało ono do najweselszych. Jednak po wcześniejszej rozmowie z Pablo zaczął się zastanawiać, czy nie wrócić do pisania i nie wydać czegoś pod pseudonimem. Około osiemnastej Damon szykował się do wyjścia. Przedtem jednak wstąpił do Stefana. Przy odrobinie szczęścia zamierzał wyciągnąć go z domu.
Zajrzał do jego pokoju, jak zwykle bez pukania, jego młodszy braciszek wciąż pisał na maszynie, oczywiście.
- Wychodzę, planujesz opuścić pokój w tym stuleciu?
- W porządku, miłej zabawy –
odparł automatycznie, nie przerywając swojego zajęcia. Może i miał super słuch, ale teraz z pewnością go nie słuchał.
- Będę zabijać ludzi i terroryzować miasto – oświadczył Damon chcąc potwierdzić swoją teorię.
- Z Eleną?
- Z hrabią Draculą -
powiedział wywracając oczyma.
- Pozdrów go.
Kiedy to usłyszał miał ochotę go huknąć, a że zwykle robił to, na co miała ochotę błyskawicznie znalazł się koło biurka wziął pandę i rzucił nią w głowę brata. To zwróciło jego uwagę.
- Nie słuchasz - poskarżył się Damon patrząc, jak jego brat odstawia maskotkę i zwyczajnie wraca do pisania - Na serio cię wzięło.
- Pisze.
- Depresyjne poematy na maszynie od Caroline -
podsumował po swojemu - Wiesz, co powinieneś zrobić?
- Zaryglować drzwi od swojego pokoju?
- odparł Stefan patrząc w końcu na niego, ten komentarz wywołał szeroki uśmiech na twarzy wampira. Był chwilowym powrotem do normalności.
- Uaktualnić swoje hobby. Twój sentyment do grzebania się w przeszłości jest niezdrowy i niepokojący. Zdajesz sobie sprawę, że wynaleźli urządzenie zwane komputerem? – żartował podnosząc z biurka i przeglądając kilka skończonych już stron - Może wyjdziesz gdzieś wreszcie, choćby na bilard z Rickiem i ze mną?
- Wyjdę, ale później.
- Nie wierzę ci.
- Chce to skończyć.
- Tylko nie dawaj mi tego do czytania.–
stwierdził odkładając kartki na swoje miejsce - Od samego patrzenia mam myśli samobójcze.
Dalsze docinki przerwała mu znajoma melodia, Damon wyjął telefon, spojrzał na wyświetlacz ignorując połączenie i schował komórkę do kieszeni. Zachowanie na tyle interesujące, że Stefan wreszcie oderwał się od maszyny. Odwrócił się na krześle by lepiej widzieć brata.
- Zauważyłem, że ostatnio ignorujesz telefony od Eleny.
Może większość czasu spędził w swoim pokoju i nie rozmawiali tyle, co zwykle, ale to zdążył zauważyć.
- To Alaric.
- Nie ten dzwonek -
sprostował Stefan patrząc mu w oczy.
- Zmieniłem - szedł w zaparte starszy Salvatore.
- Na ‘Lady in red? – upewnił się z uśmieszkiem - Tego się trzymasz?
Stefan musiał przyznać, że miło było czasem zamienić się rolami i dla odmiany pobyć zarozumiałym mądralą. Odkąd pamiętał jego starszy brat był niemiłosiernie gadatliwy, a im bardziej chciałeś by milczał tym mniejsze miałeś na to szanse, jednak kiedy się zaciął na jakiś temat, ciężko było z niego cokolwiek wyciągnąć.
- W czym problem? – nie ustępował Stefan, naprawdę chcąc pomóc - Do tej pory to chyba oczywiste, że nie mam nic przeciwko temu, żebyście byli razem. Szczerze mówiąc dziwię się, że tyle czekałeś.
Zamiast przyłączyć się do rozmowy Damon rozglądał się po jego półkach z książkami. Przynajmniej nie wyszedł.
- Wyciągasz ze mnie najbardziej niewygodne szczegóły, a nie stać cię na chwile szczerości? – mówił dalej, czym udało mu się zwrócić na siebie uwagę. Damon oderwał wzrok od półki i przez moment patrzył na brata, jakby rozważał swoje opcje.
- Na urodzinach stało się coś, co nie powinno – wyznał w końcu, Stefan rzucił mu zdziwione spojrzenie - Nie to, za kogo mnie masz? – spytał Damon wiedząc, co mu chodzi po głowie, to pytanie wywołało kolejne spojrzenie z cyklu ‘żartujesz sobie?’
- Racja, słusznie.
Choć obaj wiedzieli, że typowe zachowanie Damona nie dotyczy Eleny.
- A potem powtórzyło się w barze, na jej uczelni i na masce mojego samochodu.
- Chce, żebyś był szczery, a nie się przechwalał –
stwierdził młodszy Salvatore wreszcie rozumiejąc co go ominęło - I teraz nie wiesz, na czym stoicie? Nie łatwiej o tym porozmawiać?
- Próbowaliśmy, zawsze kończy się tak samo.
- Rozumiem, maska samochodu –
przerwał mu zanim wdał się w niepotrzebne szczegóły. Dziwne, ta rozmowa powinna go to niepokoić, boleć, albo zniesmaczyć, ale na razie jedynie bawiła.
- Każda wasza próba rozmowy kończyła się całowaniem, więc twoim genialnym rozwiązaniem jest unikanie Eleny - streścił sytuacje Stefan z lekkim niedowierzaniem - I ty, śmiesz mi robić uwagi?
- Ja nie gnije w domu w nadziei, że moje uczucia do przyjaciółki magicznie zniknął.
- Nie, ty ukrywasz się przed dziewiętnastolatką.
- Jeśli uważasz, że wystarczy mnie zirytować, żebym dał ci spokój… to masz racje
– oświadczył Damon kierując się do drzwi - Wpadnij do baru o 20:00.
- Będę –
zapewnił Stefan i ku zaskoczeniu brata przyszedł.
Męski wieczór okazał się trafionym pomysłem. Do zamknięcia panowie pili, grali w bilard i zgodnie nie poruszali tematu kobiet w swoim życiu.

Po trzech dniach od urodzin Stefan zorientował się, że, ani on, ani pozostali przyjaciele nie widzieli Pablo. Mimo, iż od jego przyjazdu niczego innego nie pragnął, jego nagłe zniknięcie wywołało drobny niepokój. Najpierw postanowił sprawdzić wyjaśnienie oczywiste, w tym celu wystarczyło zejść do salonu, gdzie Damon rozwalony w poprzek na fotelu po raz kolejny czytał
'Przeminęło z wiatrem'.
- Gdzie jest Pablo? – spytał Stefan podchodząc i bezceremonialnie zabierając mu książkę.
Mimo braku lektury wampir nie spuszczał wzroku z pustych rąk, następnie demonstracyjnie przeniósł spojrzenie na brata.
- To było niegrzeczne – skomentował jego zachowanie, po czym siadając normalnie - Skąd mam wiedzieć?
Z czasem przywykł do faktu, że ilekroć coś było nie tak znajdował się na szczycie listy podejrzanych. Stefan nie wyglądał na przekonanego. Założył jedną rękę na drugą wciąż podejrzliwie mu się przyglądając.
- To nie ty? Nic mu nie zrobiłeś?
- Przecież powiedziałeś, że nie mam mu nic robić
– przypomniał zupełnie poważnie. Powinien brać jakieś tabletki na te swoje humory.
- A ty zawsze mnie słuchasz - rzucił sarkastycznie Stefan. No dobra, może miał trochę racji.
- Umknęło twojej uwadze, że od dłuższego czasu zabijam tylko wrogów, lub w bezpośrednim zagrożeniu życia – zauważył Damon dodając z uśmiechem - Pablo miał być braterskim prezentem.
- Będę wdzięczny, jeśli na przyszłość powstrzymasz się od własnoręcznych upominków.
- Awww. To przestaje ci dziergać ten sweter na gwiazdkę –
rzucił ze swoim uśmieszkiem, po czym już zupełnie poważne zapewnił - Nie mam z jego zniknięciem nic wspólnego. Spytaj Caroline, choć żeby to zrobić będziesz musiał się do niej odezwać.
- Nie mógłbyś…
- Nie -
odpowiedział zanim ten zdołał dokończyć prośbę - Nie bądź dzieckiem. Zdecyduj się na coś.
- Książka –
poinstruował wyciągając w jego kierunku ręką.
- Proszę.
Damon pokręcił głową patrząc na wychodzącego Stefan. Caroline nie była nic lepsza. Para nie widziała się od wspólnego tańca i prawdę mówiąc oboje zaczynali mu działać na nerwy.
Postanowił dać im tydzień zanim wkroczy do akcji, na razie wrócił do lektury.
Stefan wziął głębszy oddech i zadzwonił do drzwi. Przychodził tu niechętnie, ale dla świętego spokoju musiał dowiedzieć się, co się stało z Włochem. Mimo całego zamieszania jej pojawienie się w drzwiach wywołało automatyczny uśmiech na jego twarzy. Pozornie była to zwyczajna wizyta u przyjaciółki, w rzeczywistości pewnego rodzaju egzamin. Obojgu nie było łatwo, ale byli zdeterminowani by zachowywać się jak, gdyby nigdy nic. Nawet nieźle im to szło pomijając ukradkiem kradzione spojrzenia. Po przywitaniu i krótkiej rozmowie o niczym Stefan odważył się spytać o to, po co przyszedł.
- Od paru dni nie widziałem Pablo, zachorował?
- Wyjechał do Kalifornii.
- Zostawił cię?

Słysząc to poczuł nieopisaną mieszankę zdziwienia i ulgi. Nie mieściło mu się w głowie, że mógł tak po prostu wyjechać.
- Nie zostawił, zdecydowaliśmy, że nasza podróż kończy się w Mistic.
- Wszystko w porządku? –
zapytał czując się winny z powodu swojego zadowolenia.
- To nie było nic poważnego, po prostu świetnie się razem bawiliśmy - zapewniła bez żalu. Uśmiechała się jak zwykle, ale jej oczy wydały mu się smutne. Może nie lubił Pablo, ale nie chciał, żeby była nieszczęśliwa. Nie zdawał sobie sprawy, że to on jest prawdziwym powodem jej smutku.
- Masz jakieś plany na wieczór? Wychodzisz z dziewczynami?
- Nie, czemu?
- Nigdy nie rozstawałem się z chłopakiem, więc nie wiem, jaka jest procedura.
- Pogadałyśmy, wszystko w porządku. Wciąż lubię Pablo, to było przyjazne rozstanie.
– zapewniła zdawkowo, jak zwykle, gdy chodziło o niego była wzruszona jego troskę jednocześnie ją przeklinając. Żeby nie skupiać uwagi na sobie spytała - A co ty robisz po rozstaniach?
- Po Kathrine; zostałem wampirem, wymordowałem masę ludzi i pokłóciłem się z bratem.
- Przynajmniej nikt nie zarzuci ci braku oryginalności
– zauważyła z uśmiechem blondynka, odgarnęła sobie włos z twarzy i spytała nieśmiało - Po Elenie?
Nie wypytywała przyjaciółki o szczegóły zerwania, ale teraz, kiedy miała okazje się czegoś dowiedzieć jej ciekawość zwyciężyła.
- Skromniej, wyjechałem z Damonem na wycieczkę.
- Poważnie?
- Poważnie. Uparł się, że przydadzą nam się wakacje. Spakowaliśmy samochód i wróciliśmy po tygodniu.
- Przynajmniej tym razem nikt nie zginął -
powiedziała zwracając uwagę na pozytywy.
- Nie zupełnie – przyznał niechętnie. Caroline parsknęła śmiechem widząc jego minę w połączeniu z zażenowaniem w głosie.
- Żartujesz?
- Trafiliśmy na inne wampiry, zaatakowali nas, nie dało się tego uniknąć.
- Was dwoje w przedszkolu znajdą kłopoty.
- Nic na to nie poradzę. To, co powiesz na wieczór filmowy?
- zasugerował czując się niewiarygodnie głupio. Poczuł się gorzej, kiedy Caroline nie odpowiedziała od razu. Była rozdarta słysząc jego propozycje. Chciała z nim spędzić wieczór, ale po uświadomieniu sobie, że wcale o nim nie zapomniała bała się, jak to się dla niej skończy. Stefan dostrzegł wahanie na jej twarzy, dlatego dodał - Ostrzegam, że to kolej Damona na wybieranie filmu.
- W porządku, wpadnę.
- W razie, czego mamy morze alkoholu, a dla rozrywki możesz ponabijać się z podchodów Eleny i Damona.
- Słyszałam o tym, ostatnio oboje dziwaczą
– oceniła wnikliwie, choć sami nie byli nic lepsi.
- Prawda stara jak świat: miłość ogłupia – podsumował krótko Stefan. Nie spodziewała się usłyszeć z jego ust tego rodzaju stwierdzenia odnośnie jego brata i byłej.
Czy to możliwe by naprawdę nie interesował się już Eleną? Chwile później wampir pożegnał się i wrócił do domu do swojego opowiadania. Nie mógł uwierzyć, że doszło do tego by spędzić z nią trochę czasu musiał wspomnieć swojego brata. Przynajmniej miał z głowy Pablo, co w teorii ułatwiało jego położenie, w praktyce zmuszało do podjęcia decyzji.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 16:15, 08 Kwi 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:21, 10 Kwi 2011    Temat postu:

Tego samego wieczora dzwonek do drzwi w rezydencji Salvatore oznajmił pojawienie się Caroline. Przywitał ją starszy z braci. Stefan obsesyjnie ćwiczył, jakby zrobienie miliarda pompek miało sprawić, że wybije sobie ją z głowy.
- Wychodzę z tej naszej randki – poinformował Damon ubierając skórzaną kurtkę - Elena dzwoniła, auto nawaliło jej gdzieś w środku drogi jak wracała z zajęć, Stefan jest u siebie.
- Stef, Caroline przyszła –
powiedział na tyle głośno, by wampir usłyszał, a blondynka nie mogła już się wycofać. Po jej minie widział, że dobrze zrobił. Uśmiechnął się do niej i dodał na odchodnym - Przekaż mojemu braciszkowi, że czasy przyzwoitek już dawno minęły. Na szczęście.
I wyszedł, a ją ogarnęła panika. Nie najlepiej się zaczynało, wieczór sam na sam ze Stefanem. Nie była przekonana, czy jest na to gotowa, ale nie bardzo mogła się wykręcić.
Najchętniej zniknęłaby stamtąd z prędkością światła, niestety ten przeklęty mądrala uniemożliwił jej wyjście bez wzbudzenia podejrzeń. Ociągała się, jak mogła wchodząc po schodach by zyskać trochę czasu na zebranie się w sobie. Po zajrzeniu do pokoju okazało się jednak, że nie szła wystarczająco wolno. Wchodząc do środka zobaczyła, jak Stefan puszcza belkę przy suficie i lekko opada na podłogę. Spojrzała na jego biały podkoszulek, lekko spocone mięśnie i tatuaż. Czemu jej to utrudniał? Widok ten sprawił, że z trudem powstrzymywała się przed oblizaniem ust.
- Hej – szepnęła na przywitanie. Obecnie tylko na tyle było ją stać. Nigdy nie należała do dziewczyn nieśmiałych, ale przy nim tak się czuła.
- Hej, tylko wezmę prysznic, poczekasz?
- Może pójdę na dół –
zaoferowała zanim zdążyła zrobić z siebie większą idiotkę.
- Nie bądź śmieszna, rozgość się.
- Możemy to odwołać -
zaproponowała Caroline chwytając się swojej ostatniej deski ratunku – Słyszałam, że Elena ma jakieś kłopoty z autem, jeśli chcesz pomóc...
- Nie ma powodu -
zaskoczył ją Stefan rezygnując z okazji uratowania byłej dziewczyny na rzecz spędzenia z nią czasu- Nie zadzwoniła z tym do mnie, Damon sobie poradzi, poza tym szczerze wątpię, czy ma jakiekolwiek kłopoty.
- Myślisz, że skłamała?
- Unikał jej jak ognia, ale doskonale wie, że w razie, czego może na niego liczyć.
- Huh. Twierdzisz, że wykorzystała sytuacje?
– upewniła się blondynka, musiała przyznać, że brzmiało to całkiem sensownie - Nie wiem, czym mam być oburzona, czy pod wrażeniem?
- Spróbuj obu -
zasugerował Stefan i zniknął w łazience zostawiając ją samą. Po raz kolejny nie rozumiała jego spokoju. Westchnęła korzystając z chwili samotności, po czym zaczęła rozglądać się po dawno niewidzianym pokoju. Uśmiechnęła się patrząc na pandę siedzącą na jego biurku, tuż obok maszyny, którą mu podarowała. Ucieszyła się jeszcze bardziej, gdy zauważyła, że na niej pisał. Podeszła i zaciekawiona wzięła do ręki zapisane kartki. Pewnie nie powinna tego robić, ale musiała się czymś zająć i prawdę mówiąc nie mogła się powstrzymać. Następnie podeszła do gramofonu. Zainteresowana, czego może słuchać Stefan włączyła urządzenie, pożałowała tego błyskawicznie, gdy w pokoju rozległo się 'This thing called love' zespołu Queen. W pierwszym odruchu chciała wyłączyć płytę. Nie żeby miała coś przeciwko zespołowi, ale i bez tego ledwo się trzymała, nie potrzebowała dodatkowego utrudnienia. Jednak w ostatniej chwili, może pod wpływem wpadającego w ucho rytmu, lub niezwykle trafnych słów zatrzymała rękę i zostawiła piosenkę. Stefan uśmiechnął się słysząc pod prysznicem doskonale mu znaną melodię. Ostatnio w kółko tego słuchał doprowadzając do szału Damona. Lecąca muzyka i znajomość Caroline pozwoliły mu przypuszczać, że blondynka właśnie przeszukuje jego rzeczy.
O ile nie czytała o sobie w jego pamiętniku nie miał nic przeciwko. Tymczasem tuż za ścianą Caroline zdjęła buty i rozłożyła się na jego łóżku z zamiarem przeczytania tego, co znalazła przy maszynie. Jednak najpierw musiała się wygodnie ułożyć. Przekładając jedną z jego poduszek przyłożyła ją do twarzy i powąchała. Zdawało sobie sprawę, że to zupełnie żałosne i wiedziała, że będzie to sobie wyrzucać w najbliższej przyszłości, ale dopóki czuła jego zapach miała to gdzieś. Położyła się na brzuchu i machając nogami zabrała się za czytanie. Dziesięć minut później z łazienki wyszedł Stefan. Zobaczywszy ją leżącą na swoim łóżku zupełnie pochłoniętą lekturą, oparł się o framugę i przyglądał, jak reaguje na jego opowiadanie. Nie potrafił mieć jej za złe tego, że wzięła je bez pytania. Wyglądała tak swobodnie i była tak zrelaksowana wśród jego rzeczy, że nie mógł powstrzymać uśmiechu. W tej chwili niczego tak bardzo nie pragnął jak tego by zatrzymać ją tu na zawsze.
- Ćwiczysz swoje prześladowcze tendencje? - zainteresowała się Caroline podnosząc głowę i siadając na łóżku. Mylił się myśląc, że nie zauważyła jego pojawienia się w pokoju.
Dokładanie wiedziała, kiedy wszedł.
- Co? – spytał ze śmiechem. Był milion sposobów, żeby zapytać jego, co robi, a ona zawsze wybrała taki, którym zupełnie go zaskoczyła. Przy niej znacznie częściej się uśmiechał i wreszcie zaczynał to doceniać.
- Nie udawaj, to twoja specjalność, zakradnie się – przedrzeźniała z wesołym uśmiechem - Obserwacje z ukrycia i inne wampirze rozrywki.
- Nie zakradam się –
zaprzeczył, ale bardziej z przekory, niż dlatego, że naprawdę tak myślał.
- Właśnie, że tak.
- Może trochę -
przyznał, nie wiedział skąd się brała ta łatwość przekomarzania się z nią, ale wiedziała tyle, że na nic by jej nie zamienił.
Kiedy przysiadł się do niej, Caroline doszła do wniosku, że to, w co się przebrał po ćwiczeniach też nie było specjalnie pomocne. Kremowa bawełniana bluzka z długim rękawem, podkreślająca każdy mięsień jego dobrze zbudowanej sylwetki. Wyglądał smakowicie. Miała ochotę ją z niego ściągnąć i … Właśnie, dlatego przyjaźnienie się z nim było kiepskim pomysłem.
- Lubisz Queen? – zapytał przywołując ją ze świata fantazji do rzeczywistości. Był mile zaskoczony, że istnieje coś, co lubią oboje.
- Nie musisz być taki zdziwiony, choć nie zaliczam się do antyków, jak niektórzy to nie jestem kompletną ignorantką.
- Nigdy tak nie uważałem
– zapewnił poważnie patrząc na opowiadanie w jej ręku. Dostrzegła to od razu, bo zawstydziła się nieco.
- Przepraszam – powiedziała automatycznie, dodając w ramach wyjaśnienia - Nie mogłam się oprzeć. Napisałeś to ostatnio?
- Tak i nie szkodzi, nie przeszkadza mi, że to czytasz –
powiedział Stefan sprawiając jej tym ogromną przyjemność - Jak na razie jesteś jedyna, to pierwszy szkic, jest jeszcze niedopracowany.
- Podoba mi się, jest idealny. Nie powinieneś tu nic zmieniać
– pochwaliła dzieląc się swoim pierwszym wrażeniem z opowiadania - Jest mocne, smutne, ale ma otwarte zakończenie pozostawiające czytelnika z nadzieją.
- Dzięki. Ostatnio myślę o powrocie do pisania. Prawdę mówiąc to przez Pablo –
przyznał szczerze, choć niechętnie. Nie wiedział również, czy powinien go wspominać nie znając szczegółów ich rozstania, choć blondynka zapewniała, że odbyło się ono w przyjaźni.
- Taa, Pablo ma dar do otwierania innym oczu, jest niezwykle spostrzegawczy – potwierdziła dodając w duch ‘może nieco za bardzo’, za to na głos dodała - Powinieneś to wydać.
- Pomyślę o tym.
- Byle nie za długo. Masz miesiąc, potem ci to wykradnę i wydam je w twoim imieniu.
- Czuje się ostrzeżony.
- To, co robimy? Oglądamy film, czy masz jakieś inne sugestie?

Miał kilka, szczególnie, gdy tak siedziała w jego pościeli, ale żadna nie była zbytnio przyzwoita, więc zatrzymał je dla siebie.
- Jak ma na imię?
- Co? –
spytał nie wiedząc o czym mówi. Nie po raz pierwszy zresztą.
- Panda - poinformowała wskazując pluszaka, jakby to było zupełnie oczywiste. Stefan spojrzał na biurko, a następnie z powrotem na nią.
- Nie ma imienia, to maskotka, a ja mam 164 lata.
- Twój wiek to żaden powód, żeby nie miała imienia
– stwierdziła nie przyjmując wymówki - Maruda.
- Co to za imię dla maskotki?
– zainteresował się lekko zmieszany.
- Mówiłam o tobie.
- Zejdź ze mnie
– polecił odruchowo.
- Nawet na ciebie nie weszłam – odparła równie automatycznie, czego oboje szybko pożałowali. Byli zdeterminowani by zignorować oczywistą insynuację i zgodnie udawali, że nie zauważają chwilowej niezręczności w atmosferze. Przy czym oboje tłumaczyli sobie, że słowna wpadka drugiego nic nie znaczy.
- Jeśli tak bardzo ci to przeszkadza możesz ją nazwać – zaproponował rozwiązanie problemu pandy Stefan.
- Nie mogę, nie jest moja.
- Nie byłem świadom, że obowiązują jakieś zasady pluszkowego świata, a skoro już mówimy o cudzych rzeczach; zostawiłaś tu trochę swoich w jednym z pokoi
– poinformował przypominając sobie o pokoju, który można by uznać za jej – Może chciałabyś je odzyskać.
Przeszli do pokoju, w którym wcześniej zwykle nocowała, miała tam jakieś swoje ubrania i kilka kosmetyków. Po ich przejrzeniu i posegregowaniu zeszli na dół by zamówić pizzę.
Blondynka wzięła ze sobą dobry jeszcze lakier do paznokci. W oczekiwaniu na jedzenie zaczęła malować sobie paznokcie na morski kolor. Stefan przyglądał się każdemu jej ruchowi podtrzymując rozmowę. Patrzył jak dmucha na paznokcie by je wysuszyć i zastanawiał się jak tego rodzaju drobiazgi mogły doprowadzać go do szaleństwa. Z każdym dniem coraz bardziej chciał jej powiedzieć, co czuje. Odkrył, że wcale nie chce, żeby się z niego wyleczyła, niestety po tym jak już to zrobiła. Żałował, że zdał sobie z tego sprawy wcześniej. Choć wciąż były chwile, takie jak te dzisiaj, w których wszystko wydawało się mu jeszcze możliwe. Nie był jednak pewny, czy to jego pobożne życzenia, czy rzeczywiście miał u niej jakieś szanse? Z kolei Caroline, cały wieczór łapała się na zerkaniu na jego usta. Co się z nią działo? Czemu tak na nią działał? Kompletnie się przy nim rozklejała. Nie raz śniło się, jak się całowali. Bała się, że gdyby go pocałowała na jawie nie było by już odwrotu. Musiała przestać o tym myśleć. W przypadku obojga świetnie się razem bawili póki nie zastanawiali się nad swoimi uczuciami, jednak, gdy tylko zaczynali się nad tym zastanawiać ich wspólny czas przeradzał się w słodką torturę. I tak ponad dwie godziny zleciały im na beztroskich rozmowy przeplatanych walce z samym sobą. Mieli właśnie zacząć oglądać film, gdy trzask frontowych drzwi oznajmił im powrót Damona. Odwrócili się w jego stronę zaskoczeni jego zachowaniem i tym, że jest sam.
- Gdzie Elena?
- Przypuszczam, że gdzieś na poboczu drogi do Mystic
– oświadczył widocznie poirytowany.
- Co?
- Celowo zepsuła samochód, żeby mnie tam zwabić i szczerze porozmawiać –
streścił sytuacje, na co Stefan i Caroline wymienili znaczące spojrzenia.
- Chwila, więc ją tam zostawiłeś?
- Tak.
- Jak wróci? –
spytała Caroline.
- Jest sprytna. Sama to wymyśliła, sama sobie poradzi.
- Robi się późno, a to ponad 20 kilometrów drogi –
zauważył lekko zaniepokojony Stefan.
- Nie mój problem – stwierdził sucho Damon kierując się do swojego pokoju. Był na nią zbyt wkurzony by się tym przejmować.
Pozostała w pokoju dwójka spojrzała na siebie porozumiewawczo.
- Misja ratunkowa?
- Na to wygląda
– potwierdził Stefan biorąc kurtkę i kluczyki z szafki - Powiedziałbym niewiarygodne, ale biorąc pod uwagę tych dwoje nawet nie jestem aż tak bardzo zaskoczony.
- Mogę poprowadzić? –
zapytała, gdy kierowali się do wyjścia.
- Mój zabytkowy samochód? Właściwie nigdy z tobą nie jechałem. Jesteś dobrym kierowcą?
- Sześć wypadków, nie z mojej winy to żaden dowód, że nie jestem –
oświadczyła starając się zachować powagę. Była niezwykle ciekawa jego reakcji.
- Mam nadzieje, że mówisz to, żeby mnie zdenerwować – oświadczył wampir rzucając jej kluczyki od swojego auta. Nie tak mieli spędzić wieczór, ale przynajmniej nie mogli narzekać na brak atrakcji, no i byli razem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Nie 19:55, 10 Kwi 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:13, 13 Kwi 2011    Temat postu:

Stefan znowu znalazł się na ganku Gilbertów. Jednak tym razem z zupełnie innych powodów niż dotychczas. Nigdy by nie pomyślał, że tak to się skończy. Wciąż był rozdarty, jednak całe to nagabywanie Damona powoli wywierało swój wpływ. Ostatecznie uznał, że nawet, jeśli nie wyzna Caroline swoich uczuć, on i Elena muszą w końcu otwarcie porozmawiać. Od zerwania zmieniła się dynamika ich znajomości i nie do końca sobie z tym radzili. Niby się przyjaźnili, wiedzieli, że jedno dla drugiego zaryzykuje życie, spędzali razem czas, ale atmosfera między nimi nie była jeszcze swobodna. Głównie, dlatego, że nie bardzo wiedzieli ile mogą sobie powiedzieć, nie chcieli się nawzajem zranić, więc omijali pewne tematy, co doprowadziło do tego, że wkradła się między nich jakaś sztuczność. W rzeczywistości ich problem był jedynie drobnostką i sprowadzał się do tego, że oboje stanowczo za dużo o tym myśleli. Można go było bardzo łatwo rozwiązać i to właśnie zamierzał zrobić Stefan. Zastanawiał się tylko, co zrobi, jeśli zdecyduje się wyznać miłość Caroline, a Elena będzie miała coś przeciwko? Zamiast zamartwiać się dłużej na zapas zapukał. Jak wiele razy wcześniej drzwi otworzyła brunetka, uśmiechnęła się na jego widok.
- Masz chwile, możemy pogadać?
- Jasne, wejdź –
zaprosiła otwierając szerzej drzwi.
- Może mogłabyś wyjść – zaproponował w zamian. Słysząc to nieco się zdziwiła, ale posłuchała. Przez dłuższą chwile po prostu stali na ganku, w tym czasie Stefan zastanawiał się jak powinien zacząć. Nie mógł znaleźć odpowiednich słów, co nie było normalne biorąc pod uwagę jego wiek i bogaty zasób słownictwa. Jego niecodzienne zachowanie sprawiło, że Elena bez większego trudu odgadła powód jego wizyty. Szczególnie po ich ostatniej przejażdżce samochodem, gdy pojawili się niespodziewanie na szosie po tym jak zostawił ją Damon.
Słuchając ich rozmowy podczas drogi powrotnej do Mystic przekonała się całkowicie, że coś rzeczywiście kroiło się między jej przyjaciółką, a jej byłym.
- Zgaduje, że nie chodzi o jakiś wampirzy kryzys.
- Nie. Chodzi o ...–
urwał nerwowo przeczesując ręką włosy - To trudniejsze niż myślałem.
- Ułatwię ci to –
zaproponowała litując się nad nim - Uważam, że tworzylibyście z Caroline ładną parę.
Musiała przyznać, że jego mina była tego warta.
- Skąd...? Damon miał racje, naprawdę wszyscy wiedzą.
- Jesteś dość oczywisty, kiedy ktoś ci się podoba –
poinformowała z uśmiechem - A co na ten temat miał do powiedzenia Damon?
- Uważa, że jestem tchórzem.
- Bezpośredni jak zawsze.
- Czyli wszyscy wiedzą?
- Wszyscy poza Caroline
– powiedziała, chcąc go uspokoić - Ona nadal uważa, że jesteś nieosiągalny.
- Mało pocieszające
– stwierdził lakonicznie, lecz z ewidentnym rozczarowaniem, po czym przyznał - Nie mam pojęcia, czemu ci to mówię. Nie zmierzałem nawet o tym jej mówić, ale jest mi coraz trudniej milczeć.
- I chcesz wiedzieć, czy miałabym coś przeciwko?
- Jesteście przyjaciółkami i nie wybaczyłbym sobie, gdyby miało to się przeze mnie zmienić. Jeśli kiedykolwiek coś będzie między Caroline i mną.
- Nic nie jest w stanie zniszczyć mojej przyjaźni z Caroline
- zapewniła Elena. Ucieszył się słysząc jej słowa, ale nie ruszył się z miejsca. Zamierzał pójść, powinien pójść. Nie chciał przesadzać ze zwierzeniami jak na pierwszy raz, ale musiał zapytać. Dręczyło go to niemiłosiernie i potrzebował czyjejś opinii. Ma się rozumieć czyjejś poza Damonem, który wygłaszał swoje nieustannie i zupełnie nieproszony. Elena przyglądała się uważnie milczącemu Stefanowi. Widziała, że nadal coś go gryzie.
- Mów, Stefan – poleciła ostro, ale z czułym uśmiechem. Wampir spojrzał na nią i ponownie przeczesał włosy.
- Znasz ją, znasz mnie. Myślisz, że to ma sens? Może powinienem odpuścić.
Nastolatka nie odpowiedziała od razu, rozważała to poważnie przez chwile.
- Myślę, że macie szanse – oznajmiła intrygując Stefana - Na początku uważałam, że chcesz ją chronić, bo czujesz się odpowiedzialny - przyznała szczerze - ale teraz wiem, że to coś więcej. Już podczas całej tej hecy z Klausem tworzyliście zgrany zespół. Nie wiem, na czym to polega, niby nie powinniście, a świetnie się rozumiecie. Wiesz, kiedy kłamie, a ona zawsze potrafi cię rozśmieszyć. Są osoby, które łączy automatyczna więź, coś głębszego niż przyjaźń i nic nie możesz na to poradzić – oboje zdawali sobie sprawę z tego, że po części mówi z własnego doświadczenia - Jeśli to, co do niej czujesz jest tak silne nie odpuszczaj.
- Dzięki –
podziękował Stefan, a następnie zaproponował - Możemy być jedną z tych par, które rozmawiają ze sobą po zerwaniu? Prawdziwymi przyjaciółmi. Nie wymieniać wyłącznie uprzejmości by ostatecznie zniknąć ze swojego życia?
- Chyba możemy.
- Dobrze, nie chciałbym cię stracić.
- Wzajemnie –
zapewniła i uściskała go serdecznie. Oboje poczuli niewymowną wręcz ulgę.
Więc ustaliliśmy, że chodzenie z najlepszymi przyjaciółmi jest w porządku – oznajmiła żartobliwe odsuwając się od niego.
- I z braćmi – dodał zupełnie poważnie Stefan patrząc jej prosto w oczy, na co brunetka uśmiechnęła się znacznie śmielej. Dobrze było wiedzieć, że nie ma o to do niej pretensji. Rozmowa ta na dobre oczyściła atmosferę miedzy nimi i była początkiem zupełnie nowego rozdziału ich znajomości. Po powrocie do domu Stefana ogarnął niezwykle sentymentalny nastrój. Zdarzało mu się to zazwyczaj, gdy był zakochany.
Zwykle wyjmował wtedy szkatułkę z biżuterią matki; przeglądał ją i wspominał. Zawsze żałował, że nie mógł przedstawić matce ukochanej. Bardzo by chciał, żeby jego matka mogła poznać Caroline. Zastanawiał się, co by o niej powiedziała. Wracając do rzeczywistości i zamykając pudełko wampir odłożył na bok jedną z bransoletek.

Kolejne dwa dni pomogły Stefanowi w podjęciu decyzji. We wtorek popołudnie w centrum handlowym i wspólne zakupy. To, że dobrze się tam bawił przypisywał obecności Caroline, drugim wyjaśnieniem było to, że zaczynał wariować. Musiał przyznać, że odczuł niezwykłą satysfakcje, gdy na jego widok zmył się chłopak, który podrywał Caroline. Tego dnia wampir zrozumiał również, że w ich relacjach podoba mu się to, że się uzupełniają. W swoim towarzystwie poznawali nowe dla siebie rzeczy. Rozszerzali swoje horyzonty, robili to, czego normalnie by nie robili, on dzięki niej, ona dzięki niemu.
Środę spędzili w nieco bardziej typowy dla siebie sposób mianowicie na śledzeniu potencjalnej czarownicy wskazanej przez Bonnie. Jednogłośnie postanowili sprawdzić kobietę, gdy w miasteczku zaczęły dziać się dziwne rzeczy, takie jak gwałtowne zmiany pogody w jej obecności. A, że jako jedyni mieli tyle wolnego czasu zostali przydzieleni do tego zadania, podczas, gdy Damon miał zająć się przeszukaniem jej mieszkania. Caroline podjechała pod rezydencje z samego rana, z krwią w termosie z ‘Hello Kitty’ oraz pączkami i kawą, bo tak robią w filmach.
Cały dzień jeździli za nieznajomą po mieście bez jakiegokolwiek rezultatu, mimo to Stefan nie narzekał. Tego wieczora podjął ostateczną decyzję. Miała w tym swój udział rozmowa z Eleną. Postanowił zaryzykować. Doszedł do wniosku, że to, iż ma więcej czasu niż przeciętny człowiek nie znaczy, że ma go marnować. Był pewny, że jeśli nie spróbuje będzie tego żałował do końca swojego nienaturalnie długiego życia.
Niestety to, że Caroline rozstała się z Pablo nie dowodziło jeszcze uczuć do niego. Mimo wszystko postanowił skończyć z analizowaniem i po prostu gdzieś ją zaprosić. Jeśli mu odmówi przynajmniej nie będzie musiał się nad tym dłużej zastanawiać. Tylko jakoś o niej zapomnieć. Od jej powrotu mijały właśnie dwa tygodnie.
Stefan dotował swoje popisowe danie u niej kuchni, mieli je zjeść wieczorem wspólnie z jej matką.
- Od jakiegoś czasu chce cię o coś spytać.
- Tak, uważam, że prowadzenie pamiętnika jest dość babskie -
oświadczyła z przewrotnym uśmieszkiem zerkając znad swojego czasopisma.
- Zawsze wiesz, jak mnie podbudować – stwierdził podziewając błysk w jej oku, który tak uwielbiał.
- Do usług.
- Nie poszłabyś ze mną jutro na kolacje?

To zwróciło jej pełną uwagę. Spojrzała na niego lekko zmieszana.
- Na randkę? - upewniła się, że dobrze go rozumie. Mimo tego ile czasu razem spędzali była całkowicie zaskoczona jego propozycją.
- Na randkę - potwierdził spokojnie, a ona miała ochotę się uszczypnąć. Nie mogła uwierzyć, że Stefan Salvatore zapraszał ją na randkę. Zamiast siebie wyciągnęła rękę i uszczypnęła w przedramię jego.
- Auć. Czy to było konieczne? – spytał Stefan z miną między zdziwieniem, a rozbawieniem.
- Sprawdzam, czy to nie sen.
- Czemu szczypiąc mnie?
- Nie chce mieć śladów.

Był to kolejny dowód na to, że o ile nigdy nie pojmie jej sposobu rozumowania to przynajmniej nigdy nie będzie się z nią nudził.
- Co powiesz? Mogę coś ugotować, albo wyjdziemy do restauracji.
- Nie wydaje mi się, żeby ...

Doskonale zdawał sobie sprawę z jej lojalności, przypuszczał, że martwiła się o to, jak zareaguje jej przyjaciółka.
- Zanim coś powiesz, Elena nie ma nic przeciwko – zapewnił szybko myśląc, że poprawia sytuacje. Caroline automatycznie zamarła. Żył na świecie tyle, że po jej wyrazie twarzy wiedział, że właśnie zrobił coś nie tak.
- Elena? - powtórzyła, wspomnienie przyjaciółki sprowadziło ją do rzeczywistości - Spytałeś Elenę?
- Tak -
przyznał nieśmiało. Teraz już poważnie zdenerwowany.
- Spytałeś ją przede mną? – dopytywała wstając z krzesła.
- Myślałem, że ...
- Założę się…-
wtrąciła nie pozwalając mu skończyć - Mam pytanie. Czy ty i Elena ustaliliście już, kiedy zerwiemy?
Jej problem w relacjach z Eleną polegał na tym, że była jej najlepszą przyjaciółką i największym kompleksem.
- Caroline...
- Jeśli chcesz dożyć następnego stulecia lepiej zejdź mi z oczu-
ostrzegła wściekła.
- Wiesz, gdzie są drzwi - dodała jeszcze bez odwracania idąc do swojego pokoju. O tym, że tam dotarła świadczyło trzaśnięcie drzwiami. Stefan spojrzał w sufit, może zaproszenie jej na randkę nie było wcale takie łatwe jak przypuszczał. Wyłączył palniki, napisał notatkę dla Liz i z ciężkim sercem wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Śro 19:17, 13 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:24, 15 Kwi 2011    Temat postu:

Wracając do domu, Stefan rozważał swoją dotychczasową historię z kobietami. Najpierw zakochał się wampirzycy, która zmieniła go, poróżniła z bratem i zniknęła z jego życia, potem w dziewczynie wyglądającej identycznie, jak owa wampirzyca, a obecnie w przyjaciółce tej dziewczyny. Jak on się pakował w takie sytuacje? Był chyba jedynym osobnikiem na ziemi, który miał tak skomplikowane życie uczuciowe. Poprawka, nie jedynym, Damon miał podobne szczęście w miłości. Obrazek, jaki zastał w domu zdawał się tę tezę potwierdzać. Jego starszy brat siedział na podłodze, sączył drinka i z zapamiętaniem obserwował ogień w kominku. Oderwał się słysząc wchodzącego Stefana, widząc jego minę – autentyczny obraz nędzy i rozpaczy – zaproponował remedium.
- Drinka?
- Tak, błagam –
poprosił zdesperowany Stefan wyciągając rękę - Mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością mam 164 lata i nie rozumiem kobiet.
- Zdrówko -
oświadczył Damon wznosząc szklankę w geście toastu. Biorąc drinka do ręki Stefan przeniósł sceptyczny wzrok z brata na płonący ogień.
- Nie za ciepło na palanie w komiku?
- Miałem ochotę, jakiś problem? –
usłyszał w odpowiedzi, ciężko było przegapić irytacje w jego głosie.
- Skądże - zapewnił dosiadając się do brata.
- Zgaduje, że rozmowa z Caroline nie poszła po twojej myśli.
- Życzyłbym sobie, żeby poszła nie po mojej myśli –
oświadczył Stefan opróżniwszy duszkiem alkohol, po czym machinalnie wyciągnął szklankę po dolewkę - To była katastrofa.
- Miałeś ją tylko gdzieś zaprosić. Co się stało?
– zapytał Damon uzupełniając trunek. W końcu od tego byli starsi bracia: od upijania do nieprzytomności, gdy dziewczyna złamie ci serce.
- Zgadnij.
- Co spieprzyłeś?
- Omal nie odgryzła mi głowy, bo powiedziałem, że Elena nie ma nic przeciwko temu, żebyśmy się spotykali.
- Rada na przyszłość: nie wspominaj byłych, kiedy zapraszasz dziewczynę na randkę.
- Myślałem, że to pomoże. Wiem, że nie umówi się ze mną bez akceptacji Eleny –
wyjaśnił swój sposób rozumowania młodszy z braci, straszy musiał przyznać, że był logiczny.
Niestety, jak obaj przekonali się przez lata w przypadku kobiet z logiką daleko nie zajedziesz - Jestem pewny, że się tym martwi, ale najwyraźniej nie możemy o tym mówić.
- Za kobiecą logikę
– wzniósł kolejny toast Damon. Szkło stuknęło i alkohol zniknął.
Stefan wierzył, że jeśli porozmawia wcześniej z Eleną uniknie kłopotliwej sytuacji. Jakimś cudem okazało się, że cokolwiek zrobi było nie dobrze.
- Może po prostu nie chce się ze mną umówić i tyle.
- To nie to.
- Chciałbym wiedzieć skąd bierze się twoja pewność?
– spytał zaintrygowany Stefan odwracając głowę do brata - Albo lepiej chciałbym mieć twoją pewność.
- Ufasz mi?
- Wiesz, że tak. Jesteś irytujący jak cholera, ale ufam.
- To zaufaj i tym razem. Masz u niej szanse. Więcej stracisz ją, będziesz mógł winić jedynie siebie.

Przez dłuższy czas bracia zastąpili rozmowę piciem. W połowie trzeciej butelki darowali sobie szklanki i przekładali butelkę z ust do ust.
- Twoje problemy mnie relaksują – oświadczył leniwie Damon.
- Cieszy mnie to – rzucił sarkastycznie Stefan - Przynajmniej jednego z nas. Chwila, a ty, czemu pijesz?
- Potrzebuje powodu?
- Damon.
- Stefan.

Jego przedrzeźnianie wcale już nie dziwiło Stefana, w takich sytuacjach zastanawiał się tylko, który z nich był starszy. Choć domyślał się, o kogo chodzi, kto był powodem parszywego humoru brata, chciał to usłyszeć od niego i tym razem nie zamierzał odpuścić.
- Zapytam inaczej, co ci zrobiła Elena?
- Elena nic mi nie zrobiła –
odparł za szybko by brzmiało to wiarygodnie, plus ostatnio wszelkie jego kłopoty sprowadzały się do Eleny.
- Jasne – parsknął Stefan. Następnie dał mu chwile. Nie odrywał wzroku od Damona i cierpliwie czekał. Na szczęście dla niego braterskie irytowanie działało w obie strony.
- Rzuciła mi wyzwanie, żebym się z nią umówił – przyznał niechętnie Damon - Twierdzi, że się boję.
- Sprytnie
– pochwalił rozbawiony Stefan - Zna cię. Wie, że za wszelką cenę będziesz próbował jej teraz udowodnić, że się myli.
- To się przeliczyła. Nie zamierzam nic robić.
- Oczywiście –
podsumował ironicznie młodszy wampir .
- Niech mnie uważa za tchórza, nie będę się bawił w jej gierki. Nie dam się podejść tanią psychologią przez dziewiętnastolatkę.
Młodszy z braci dyplomatycznie milczał, jednak jego mina mówiła sama za siebie.
- Zamknij się – polecił Damon, co wywołało szczery śmiech jego brata. Alkohol powoli zaczynał wywierać swój wpływ. Ponownie zapanował dłuższa cisza, w której obaj rozważali swoje problemy.
- Czy kobiety zawsze były takie skomplikowane? – zastanawiał się głośno Stefan.
- Nie wydaje mi się – oświadczył Damon z znienacka dodając - Wiesz, kogo kochałem?
- Kogo?
- Avę Gardner, utalentowana i przepiękna. A jej śmiech i jak potrafiła krzyczeć
– wspominał z rozrzewnieniem - Trzeba ją było zmienić, kiedy miałem okazje.
Na tego rodzaju wspomnieniach, rozważaniach o kobietach i miłości bogato zakrapianych alkoholem minęła braciom Salvatore reszta nocy.

Bonnie, swój pierwszy wolny wieczór od dłuższego czasu spędzała na randce z Jeremym, zostawiając przyjaciółki w swoim towarzystwie. Elena od razu zauważyła zły humor Caroline. Od pojawienia się u niej w domu była nienaturalnie cicho. Więcej, nie chciała obgadać swojego problemu, co mogło znaczyć tylko jedno: Stefan. Nie chcąc dłużej czekać zapytała.
- Powiesz, co cię gryzie?
- Spytaj Stefana –
odcięła się blondynka nie mogąc powstrzymać złośliwości.
- Caroline.
- Nie ważne, chciałabym dziś nie kłócić się, chociaż z tobą
– poinformowała Caroline wychodząc z pokoju.
- Pokłóciliście się? O co? – dopytywała idąc za nią.
Mówienie o tym, znaczyłoby myślenie o możliwości randki ze Stefanem, a że nie zamierzała tego rozważać siedziała cicho. Powtarzała sobie, że nie mogła wiązać się z kolejnym byłym Eleny. Że to by było kompletne szaleństwo, a zaproszenie Stefana było efektem jakiejś dziwacznej fazy, która niebawem minie. Kto wie, może pił jakąś strutą krew?
- Pogadaj ze mną – nalegała brunetka, chcąc jedynie pomóc.
- I co to zmieni?
Elena doszła do wniosku, że przyszedł najwyższy czas by wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Szczególnie, że popołudniu odniosła wrażenie, iż jej były chłopak jedynie ją uprzedzał, a nie prosił o pozwolenie.
- Nie wrócę do niego – zapewniła Elena w pełni o tym przekonana, niestety znacznie trudniej było przekonać przyjaciółkę.
- Więc mi go dajesz? – podsumowała zaczepnie Caroline, nie na taki rezultat liczyła.
- Wiesz, że to nie tak.
- Wiem? Ponoć dostał twoją zgodę, żeby się ze mną umówić.
- O to jesteś zła? Bo spytał mnie o zdanie? Ty też mnie spytałaś, kiedy zainteresowałaś się Mattem
– przypomniała Elena nie rozumiejąc problemu – Więc nie każ Stefana za to samo.
- Nie ważne.
- To jest ważne –
nalegała brunetka chwytając ją za rękę - Stefan nie chciał żebyśmy się przez niego pokłóciły, nie chciał zranić czyichś uczuć. Przecież go znasz. Taki już jest, staromodny.
- Raczej stary.
- Też –
przyznała rozbawiona Elena, po czym obie szczerze się zaśmiały. Nie było chyba tak źle skoro potrafiły się z tego śmiać
- W czym problem? O co tak naprawdę chodzi? – dopytywała brunetka domyślając się, że za zachowaniem przyjaciółki kryje się coś więcej - Wiem, że ci się podoba, czemu tak bardzo z tym walczysz?
Caroline patrzyła jej w oczy, ale nie podjęła rozmowy. Brunetka westchnęła.
- Zerwaliśmy, minęło trochę czasu, zainteresował się tobą – przedstawiała sytuacje ze swojego punktu widzenia Elena - Jeśli ci się podoba, a myślę, że tak to się z nim umów. Proste.
Słysząc to Caroline poczuła się głupio, jeśli chodzi o nią nie była to do końca prawda. Elena nie wiedziała wszystkiego, przez co miała wrażenie, że w jakiś sposób oszukuje przyjaciółkę.
- Nie będziemy już razem i nie mam nic przeciwko, żebyście wy byli.
- Wiesz, co jest gorsze od ‘byłej’ twojego chłopaka, której nienawidzisz?
– zapytała w zamian Caroline, zupełnie ją tym zaskakując - Taka, którą uwielbiasz. Bo nadal jesteś zazdrosna, niepewna i podejrzliwa. Tylko dochodzi do tego poczucie winy.
Na to Elena nie miała odpowiedzi. Mimo, że były już w podobnej sytuacji z Mattem, teraz wszystko wydawało się nieco inne. Widząc, że do niej nie dociera brunetka postanowiła chwilowo odłożyć temat. Przemyśleć sytuacje z jej punktu widzenia.
- Nie chce już o tym rozmawiać – oznajmiła Caroline.
- To nie będziemy o tym rozmawiać.
- A jak z tobą i Damonem?
- Jak na polu minowym –
scharakteryzowała obrazowo - Zrobiłam co mogła, teraz jego ruch. Mam tylko nadzieje, że się nie przeliczyłam i znam go tak dobrze, jak mi się wydaje - powiedziała zastanawiając się, czy słusznie postąpiła, po czym zasugerowała rozwiązanie ich kłopotów - Przydałyby się lody.
- Olbrzymie lody.

Resztę wieczoru nastolatki spędziły na oglądaniu filmów i pochłanianiu pustych i pysznych kalorii. Wychodziło na to, że obecnie i Elena i jej były mieli sercowe problemy do rozwiązania. O ile zdawała sobie sprawę, że z Caroline wcale nie będzie łatwo Stefanowi, była przekonana, że mu się uda. Tymczasem ona miała o wiele trudniejszy problem, musiała przekonać upartego Damona, że to nie zawsze będzie Stefan.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pią 11:27, 15 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:07, 17 Kwi 2011    Temat postu:

Po rozmowie z Eleną, Caroline była pewna jednego: musiała przeprosić Stefana. Wolałaby tego na razie nie robić i pounikać go jeszcze trochę dla bezpieczeństwa. Wiedziała, że przesadziła, ale był to dla niej drażliwy temat i choćby nawet chciała nic na to nie mogła poradzić. Do rezydencji wybrała się następnego popołudnia. W salonie czekał na nią niecodzienny widok; kilka rozrzuconych dookoła pustych butelek i dwaj śpiący bracia; starszy na kanapie, młodszy tuż pod nim na podłodze. To, co poczuła widząc nieprzytomnego Stefana było dziecinne i głupie, ale świadomość, że upił się przez nią sprawiała, że robiło się jej cieplej na sercu. Zaraz za tym uczuciem pojawiła się myśl. Może do tej pory źle oceniała jego uczucia i całą sytuacje.
Skoro najpierw uprzedził o swoich planach Elenę, a teraz upił się do nieprzytomności, może to z jego strony coś poważniejszego niż przypuszczała? Otrząsnęła się przypominając sobie, po co tu przyszła. Musiała się wziąć w garść, to nie był czas, ani miejsce na fantazjowanie. Bracia Salvatore byli jedynymi z nielicznych mężczyzn w jej życiu, z którymi miała normalne relacje.
Byli prawdziwymi przyjaciółmi. Od pewnego czasu zawsze mogła na nich liczyć i biorąc pod uwagę szacunkową długość jej życia byli jedyną jej stałą w niepewnej przyszłości. Nie mogła sobie pozwolić by komplikować ich relacje skazanym na klęskę romansem.
- Widzę, że postanowiliście znacznie zmniejszyć swoją kolekcje alkoholu - odezwała się w końcu. Jako pierwszy zareagował Stefan.
- Caroline? – upewnił się z trudem otwierając oczy.
- Poznajesz mnie, czyli nie jest z tobą tak źle. Jesteś w stanie rozmawiać? - spytała starając się ukryć swoje rozbawienie. Do tego stopnia zmarnowany Stefan nie był częstym widokiem. Patrzyła jak z trudem podnosi się z podłogi i przeciera twarz i tylko cudem się nie roześmiała.
- Tak, w porządku.
- Nie wyglądasz -
poinformowała, następnie zwróciła się do jego towarzysza - Damon, przestań udawać, że śpisz.
Za długo go znała, żeby się na to nabrać. Wystarczyło, zgodnie z jej przewidywaniami błyskawicznie otworzył oczy.
- Dasz nam chwile? – poprosiła go blondynka, gdy drugi z wampirów równie powoli zbierał się do pozycji siedzącej.
- Kiepsko ze mną skoro nie mam na to błyskotliwej odzywki - skomentował chwytając się za głowę. Czuł się fatalnie, co o czymś świadczyło biorąc pod uwagę tolerancje, jaką wypracował przez lata zapijania kłopotów.
- Bądź delikatna - poprosił Damon w imieniu brata wstając z miejsca - Mieliśmy ciężką noc.
- Domyślam się
– oznajmiła rozglądając się po podłodze, kiedy starszy z braci skierował się do swojego pokoju z zamiarem doprowadzenia się do porządku. Pozostała na dole dwójka zdawała sobie sprawę, że gdyby tylko chciał mógłby podsłuchiwać ich rozmowę z dowolnego miejsca w domu, ale w obecnej sytuacji szczerze wątpiliby to robił. Kiedy zostali sami, a blondynka przeniosła wzrok na Stefana żadne nie odezwało się od razu, tylko na siebie patrzeli.
- Przepraszam za wczoraj – zaczęła Caroline, chcąc mieć już to z głowy - Może przesadziłam.
- Może?
- Przecież powiedziałam przepraszam.
- Wybaczam, bo ewidentnie robisz to po raz pierwszy.
- Oczywiście, że ją zapytasz. Jesteś wrażliwy i bierzesz pod uwagę uczucia innych. Dlatego mi się spodobałeś.
- A podobam ci się jeszcze?
– skorzystał z okazji by spytać. Musiał wiedzieć.
- To nieistotne.
- Mam odmienne zdanie
– zauważył, widząc jej zaciętą minę i wiedząc, że nie zamierza odpowiedzieć na jego pytanie dodał - Więc dlaczego to, że jej powiedziałem to taka tragedia?
Chciał ją po prostu zrozumieć.
- Bo to Elena.
Niewiele mu to wyjaśniało. Myślał, że są przyjaciółkami, a po tym wszystkim co razem przeżyły fazę zazdrości, czy kompleksów mają już dawno za sobą.
- Caroline.
- Co byś zrobił, gdyby miała coś przeciwko? –
spytała Caroline mimo, iż była pewna, że nie chce znać odpowiedzi na to pytanie - Nie ważne, nie przyszłam się z tobą kłócić.
Przyszłam powiedzieć, że nasza randka to nie jest dobry pomysł.

Nie to chciał usłyszeć. Tego rodzaju początek nie zapowiadał satysfakcjonującego zakończenia rozmowy.
- Nie chce nic między nami zmieniać. Chce, żebyśmy nadal byli przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? -
powtórzył rozczarowany. Może gdyby tyle nie wypił miałby na to jakąś odpowiedź. Potrafiłby ją jakoś przekonać. Jednak obecnie zamiast błyskotliwych argumentów miał w głowie zupełną pustkę. No może nie zupełną, był jeszcze nasilający się ból lewej skroni.
- Przyjaciele, albo nic. Takie są twoje opcje.
- Czasem żałuje, że wyjechałaś -
oznajmił sfrustrowany Stefan - Może wtedy byś się we mnie nie odkochała... - umilkł automatycznie zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział.
Dla porządku to też zrzuci później na swojego kaca. Caroline zamarła, a jego ogarnęła panika. Niestety na wyrzuty sumienia było już trochę za późno.
- Co powiedziałeś?
W tym momencie, jak nigdy w życiu żałował, że do zdolności wampirów nie zalicza się cofanie czasu.
- Nie to chciałem ...
- Oczywiście -
przerwała nie dając mu się wytłumaczyć - Damon ci powiedział?
Nagle wszystko ułożyło się dla niej w logiczną całość.
- Posłuchaj ...
- Niewiarygodne! –
uniosła się czując się jednocześnie upokorzona, zawstydzona i zdradzona. Co o niej myślał? Co oboje myśleli? Musieli ją mieć za żałosną idiotkę.
- Caroline! - zawołał za nią Stefan, ale była już na schodach - Szlag by to…
Przez moment wahał się, czy powinien iść za nią, czy pozwolić im najpierw porozmawiać i rozwiązać problem między sobą. Doszedł do wniosku, że da im chwile, poczeka pod drzwiami i w razie, czego wejdzie.
Caroline nie mogła uwierzyć, że Damon powiedział bratu o jej uczuciach. Miała go za przyjaciela, wyglądało na to, że się oszukiwała. Wtargnęła do jego pokoju jak burza, o mal nie wyrywając przy tym drzwi z zawiasów. Zdezorientowany wampir miał właśnie brać prysznic. Wyszedł na chwile z łazienki w dżinsach i bez koszulki.
- Powiedziałeś mu?! - dopytywała zraniona blondynka na nic nie zwracając uwagi. Damon natychmiast zrozumiał, o co jej chodzi. Jego genialny braciszek musiał coś chlapnąć.
- Powiedziałem i zrobiłbym to ponownie – oświadczył spokojnie pogarszając tylko sytuacje.
- Nie wierzę. Myślałam, że mogę ci ufać – skarżyła się rozżalona - Powinnam była wiedzieć. Jak mogłeś?!
- Wiesz, czemu mu powiedziałem?
- Bo skończony z ciebie palant!
- Mówisz jakby to była jakaś nowina -
rzucił arogancko, co znaczyło, że wracał do siebie.
- Wyszłam na totalną idiotkę.
- Zamierzał cię przekonywać, żebyś została –
powiedział zupełnie zaskakując dziewczynę - I oboje wiemy, żebyś to zrobiła. Pytasz, skąd wiem? Bo postąpiłbym dokładnie tak samo. Elena kazałaby mi wejść do groty, skoczyć w ogień, albo zniknąć jej z oczu na zawsze i bym to zrobił. Bez wahania. Stefan spojrzałby na ciebie tym swoim cielęcym wzorkiem i dla twojego bezpieczeństwa poprosił, żebyś została, ty byś uległa, w rezultacie, czego spędziłabyś cały rok, patrząc na ich amory, przy czym z każdym dniem była byś coraz bardziej nieszczęśliwa, zgorzkniała i coraz mocniej nienawidziła samą siebie. Możesz się na mnie wściekać ile tylko chcesz, ale miałem racje – zakończył spokojnie. Wiedział, że ją przekonał, kiedy zamilkła. Słysząc jego uzasadnienie, Caroline nie mogła zaprzeczyć. Wspominała miniony rok, który poniekąd zawdzięczała właśnie jemu. Nowe miejsca, które widziała, wspaniałe chwile, które spędziła w podróży, niesamowici ludzie, których poznała, Pablo, prawdziwe uczucie niezależności. Nie przeżyłaby tego wszystkiego gdyby została tutaj. Może nie osiągnęła zaplanowanego celu i nie przestała kochać Stefana, ale ta podróż jej pomogła, ukształtowała. Dzięki niej dojrzała, poznała swoje możliwości, zyskała pewność siebie i wiedziała, że w przyszłości sobie poradzi.
- Dlatego mnie tak traktuje – oświadczyła nagle wampirzyca. Była to pierwsze, co jej przyszło do głowy, miała wyjaśnienie jego dziwnego ostatnio zachowania - Użala się nade mną.
- Twoim zdaniem proponuje ci randkę z litości?
– dopytywał Damon nie rozumiejąc jej karkołomnych wniosków. Nie mogła być aż tak ślepa, prawda? - Naprawdę wierzysz, że dlatego to robi?
- Pojęcia nie mam, czemu to robi. Nie potrzebuje opiekunki.
- Może jedynie psychiatry.

Caroline puściła jego komentarz mimo uszu, bo jego wyjaśnienie znaczyło, że jego motywy były szczere. Zdradził jej sekret, ale w dobrej wierze, chciał dla niej jak najlepiej, nie zrobił tego na złość, czy z innych egoistycznych pobudek. Poczuła się lepiej, wiedząc, że jednak dobrze go oceniła, że naprawdę uważał ją za przyjaciółkę. Dowodziło to również, że ich więź była prawdziwa, a nie tylko wyłącznie oszustwem, jak podejrzewała przed chwilą. Wciąż mogła na niego liczyć.
- Dzięki.
- Za co? –
zapytał zmieszany Damon. Nie nadążał za nią.
- Za czuwanie nade mną – wyjaśniła z uśmiechem blondynka - No i kto wie gdybyś wtedy w szpitalu nie dał mi swojej krwi mogłabym nie żyć.
- Nie żyjesz -
zauważył żartobliwie by rozluźnić atmosferę.
- Nigdy ci za to nie podziękowałam – przypomniała, przez ten czas zrozumiała, że wolała być wampirem niż nie żyć - Dziękuje.
- Proszę bardzo
– odparł dorównując jej powagą, po czym zniecierpliwiony zagaił - Skończyliśmy? Pojednawczy prysznic?
Pokręciła głową słysząc jego typowe jednoznaczne sugestie, ale uśmiechnęła się jeszcze szerzej. I znowu wszystko było między nimi po staremu.
- Z ciężkim sercem, ale sobie odpuszczę. To na razie – zażartowała, odwróciła i wyszła z pokoju. Na korytarzu oparty o ścianę, czekał na nią Stefan. Powinna się była domyślić, że tak tego nie zostawi.
- Wcale nie użalam się nad tobą – oznajmił na samym początku. Nie miał pojęcia, jak mogło jej to w ogóle przyjść do głowy.
- Podsłuchiwałeś.
- Tak –
przyznał, byli tuż za ścianą, więc nie musiał nawet korzystać ze swoich zdolności - Wiem od roku i nie ma to wpływu na moje uczucia.
- Możemy to zostawić?
- Miał racje, to Damon i bywa samolubnym sukinsynem, ale dobrze zrobił. Nie miałem prawa cię prosić, żebyś została.

Jego bezpośrednie zaadresowanie tematu tylko zwiększyło jej poprzednie uczucie niezręczności. Ciężko było jej patrzeć mu w oczy, wiedząc, że wie, dlaczego wyjechała.
- Stefan…
- Daj mi skończyć
– nalegał i tym razem nie dał sobie przerwać - Kiedy Damon mi powiedział chciałem po prostu odzyskać przyjaciółkę. Wyjechałaś i wszystko było w porządku, miałem zajęcia, Elenę, przyjaciół, raz na jakiś czas kryzys w miasteczku do zażegania – scharakteryzował krótko rok, który ją ominął – Czasem zastanawiałem się tylko, co robisz, albo zobaczyłem coś i byłem ciekaw, co byś o tym powiedziała, albo zauważyłem coś, co by ci się spodobało, albo coś, co mi ciebie przypominało. Raz, jakieś cztery miesiące temu byliśmy grupą na koncercie, zauważyłem w tłumie rudowłosą dziewczynę twojej budowy i myślałem, że wróciłaś – opowiadał nieco zawstydzony, tymczasem Caroline starała się nie pokazać, jakie wrażenie robią na niej jego słowa - Ucieszyłem się i poszedłem za nią, jak ostatni idiota. Oczywiście się wygłupiłem. Damon musiał się zorientować, co myślę, bo jak wróciłem oświadczył, że jestem żałosny. Brakowało mi ciebie, ale jak bardzo zrozumiałem dopiero po twoim powrocie. Zrozumiałem coś jeszcze. Zazdrość o Pablo uświadomiła mi, że już nie chce jedynie powrotu przyjaciółki. Chce czegoś znacznie więcej.
Caroline milczała próbując przyswoić sobie to, czego się dowiedziała. To, że mówił to, co trzeba nie rozwiązywało jej wątpliwości, nie znaczyło, że będą żyli długo i szczęśliwie. Szczególnie, że zdawała sobie sprawę z tego, że zawsze świetnie radził sobie ze słowami. Nie mogła wiedzieć, że Stefan również poukładał sobie parę rzeczy podczas jej nieobecności,.
- Pojawiłeś się tu i od razu wpadłeś mi w oko - przyznała otwarcie Caroline, kiedy przyszła jej kolej. Choć było to dla niej trudne mówiła bez owijania w bawełnę. Doszła do wniosku, że najlepiej będzie odpłacić szczerością za szczerość - Więc zrobiłam to, co zawsze, kiedy ktoś mi się podoba: rzuciłam się na ciebie, jak ostatnia desperatka. Miałeś do wyboru mnie, albo Elenę i wybrałeś ją – widząc, że chce coś wtrącić podniosła rękę by go uciszyć i mówiła dalej - Teraz, kiedy znam twoją historię, nawet to rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że wolałeś ją. Ona to twój pierwszy wybór.
- Caroline...
- Nie -
przerwała mu stanowczo - Zostaliśmy przyjaciółmi i przez pewien czas mi to wystarczyło. Było lepiej niż mogłam przypuszczać. Nasza przyjaźń to jedna z najlepszych rzeczy, jaką zyskałam przez ten cały wampirzy bajzel. Więc kiedy poczułam coś do ciebie wpadłam w panikę, bo nie chciałam tego zepsuć. Byłeś z Eleną i wiedziałam, że nie mam szans.
Byłam jedynie kumpelą i musiałam sobie z tym poradzić, więc poradziłam.

Stefan słuchał jej pełen mieszanych uczuć, z jednej strony czuł, że po tym co przeszła nie ma prawa prosić o więcej, z drugiej coś w środku nie pozwalało mu odpuścić.
- Czyli to niemożliwe, żebyś mi dała drugą szanse? Ponownie coś do mnie poczuła?
W odpowiedzi na pytanie blondynka pokręciła przecząco głową, pewna, że nie zdoła wykrztusić z siebie słowa. Na szczęście dla niej Stefan nie wiedziała, że nie można było poczuć ponownie, czegoś, co nigdy się nie skończyło. Dla własnego bezpieczeństwa skierowała rozmowę na inne tory.
- Co jeśli Elena zostanie wampirem?
- Nie moja sprawa
- odparł bez zastanowienie Stefan - To decyzja Eleny i Damona.
- Teraz tak mówisz –
powiedziała decydując się podzielić jedną ze swoich największych obaw - Nie myślałeś o tym? Damon ją zamienia, a wy wracacie do siebie. Zero poczucia winy, a żyjecie długo i szczęśliwie.
Stefan nie mógł uwierzyć w to, co sugerowała. Caroline nie miała pojęcia, jakim cudem udało się nie przerwać kontaktu wzrokowego. Ostatnio podobny wyraz twarzy widziała u niego, gdy z rozprutym brzuchem i głową na jej kolanach leżał na tylnym siedzeniu szewroleta. Wtedy powodem był nieznośny ból fizyczny, tym razem ona. Brat do tej pory wypomina mu krew na tapicerce swojego ukochanego auta, ale prawda jest taka, że do tej pory jest mu wdzięczny za ówczesny ratunek. Oboje z Caroline poczuli olbrzymią ulgę, gdy udało im się dowieźć Stefana do krwi na czas. Mało wtedy brakowało.
- Jeśli tak mnie widzisz, to nie mam pojęcia co ci się w ogóle we mnie spodobało – podsumował z goryczą, ewidentnie dotknięty jej teorią. Pewnie, że nie wierzyła, że byłby do tego zdolny, nie z premedytacją, ale nie zamierzała mu tego teraz mówić.
- Nie możesz wykluczyć możliwości, że jeśli w przyszłości, Elena zostanie wampirem to kiedyś do siebie wrócicie.
- Dla jasności: nie chce być z tobą, bo jesteś wampirem i tak jest mi wygodniej –
wyjaśnił, bo pewne rzeczy chyba do niej nie docierały - Wybrałem Elenę, ale to było wtedy. Poznałem ciebie i nie mogę przestać o tobie myśleć. Zawsze będę się przyjaźnił z Eleną, ale nie chce z nią być. Chce być z tobą.
- Przejdzie ci
– rzuciła od niechcenia doprowadzając go tym do szaleństwa. Zaczynał być sfrustrowany jej podejściem. Zachowywała się jakby tak łatwo było o niej zapomnieć. Intensywność jego uczuć przypominała mu, co kiedyś powiedziała mu Lexi, o sile uczuć wampira. Dopiero teraz, w pełni zdawał się je rozumieć.
- Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? – zapytał wprost - Czekać? Ile? 100? 200? 500 lat?
- Mam czas. Poczekam -
zagwarantował śmiertelnie poważnie i naprawdę był gotów to zrobić. Jeśli ostatecznie miało to znaczyć, że w końcu będą razem. Jego spokój, pewność, z jaką to mówił działały Caroline na nerwy. Zupełnie jakby wiedział coś, o czym ona nie miała pojęcia. Z drugiej strony miała ochotę się zgodzić wyłącznie po to, żeby mu udowodnić, że tyle nie wytrzyma. Podczas całej tej rozmowy Stefan zauważył jedno: nastolatka nie mówiła o swoich uczuciach, a o powodach, dla których nie powinni się wiązać. W jakiś pokrętny sposób dawało mu to nadzieje.
- To się nazywa prześladowanie, Stefan – rzuciła zmęczona całą tą powagą. Wampir nie ustępował.
- Trudno, chcesz się mnie pozbyć, będziesz musiała to zrobić siłą.
- Przypominam, że moja matka nadal jest szeryfem.
- Przypominam, że uratowałem jej życie i jest mi coś winna
- odgryzł się bezczelnie. Normalnie uznałaby jego brawurę za uroczą, teraz miała ochotę go walnąć.
- Tak nie dojdziemy do porozumienia - westchnęła zrezygnowana.
- Co proponujesz?
- Na jakiś czas powinniśmy przestać się widywać -
oświadczyła nie widząc innego rozwiązania.
- Nie słyszałaś niczego, co przed chwilą powiedziałem, prawda?
- Marnujesz czas.
- Przegapiłem cię raz, drugi na to nie pozwolę
– zarzekał się Stefan, tyle, że Caroline nie potrafiła mu uwierzyć.
- Zrobisz jak zechcesz, pamiętaj, że cię uprzedzałam. Muszę już iść, jestem umówiona na lunch z mamą. Na razie – po tych słowach odeszła zostawiając go na korytarzu. Nie szedł za nią stwierdziwszy, że oboje potrzebują czasu, żeby to przemyśleć. Poza tym musiał załatwić coś jeszcze. Ostatecznie wszystko dobrze się ułożyło, ale Damon musiał wiedzieć, że nie zamierzał popsuć jego przyjaźni z Caroline. Mogąc wreszcie zająć się swoim kacem Stefan zszedł na dół, przygotował dwa kubki krwi, a gdy ucichł prysznic skierował się do pokoju brata.
Zapukał, lecz wszedł nie czekając na odpowiedź.
- Przepraszam – powiedział oferując mu jeden z kubków. Miał wyrzuty sumienia, że postawił go w takiej sytuacji. Po pierwszych łykach krwi obaj czuli jakby wrócili do świata żywych. W tego typu przypadkach bycie wampirem miało swoje plusy.
- Miała prawo się na mnie wściec - oznajmił Damon niezwykle wyrozumiale – Mniejsza o motywy zdradziłem jej tajemnicę.
- Dzięki –
odparł wdzięczny, że mimo wszystko zdecydował się ją zdradzić - Nie zamierzałem się wygadać.
- Tylko się tu nie rozklejaj.

Jeśli chodzi o niego temat był zamknięty. Biorąc prysznic Damon podsłuchiwał całą rozmowę z korytarza. Przemyślał swoją sytuacje raz jeszcze i doszedł do wniosku, że nie chce się mijać z Eleną, jak ci dwoje. Uznał, że cokolwiek ma się stać warto było zaryzykować.
- Nie zamierzam pytać o twoje pozwolenie – oświadczył zmieniając temat, był to jego sposób poinformowania brata o swoich zamiarach.
- Dobrze, gdybyś się spytał mógłbym umrzeć ze zdziwienia - odparł Stefan, po czym obaj się uśmiechnęli. Przeżyli razem już tyle, że spotykanie się z byłą wydawało się przy całej reszcie drobiazgiem.
- Jak myślisz, czemu nie mogliśmy się dogadać w sprawie Kathrine?- spytał Stefan, to jedno wciąż nie dawało mu spokoju.
- Nie wiem - przyznał szczerze brat, po krótkim zastanowieniu przyszły mu do głowy trzy opcje - Nie próbowaliśmy, może byliśmy za młodzi, a może wcale nie kochaliśmy jej tak bardzo, jak nam się wydawało.
Przez te wszystkie lata Damon był zły na Kathrine, że przemieniła Stefana, ale odgrywał się na młodszym bracie. Rozumiał, że to nie jego wina, ale odpowiedzialnej nie było, a ktoś musiał mu za to zapłacić. W gruncie rzeczy jeszcze bardziej skomplikowało to ich relacje, wszystko zaczęło się zmieniać po powrocie do Mistic i poznaniu Eleny.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Wto 20:23, 19 Kwi 2011, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:54, 18 Kwi 2011    Temat postu:

Mijał trzeci tydzień od jej powrotu. Przez który Caroline i Stefan w ogóle się nie widywali. Jak dotąd jakoś nie pomagało mu to o niej zapomnieć, wręcz przeciwnie z każdym dniem tylko bardziej za nią tęsknił. Ich przyjaciele mieli wrażenie jakby zamienili się osobowościami, przynajmniej odnośnie swoich relacji. Caroline milczała, nie poruszając tematu Stefana, podczas gdy Stefan wypytywał o nią każdego i przy każdej możliwej okazji. Z pozostałych wiadomości: podejrzewana czarownica faktycznie okazała się czarownicą, tyle, że dobrą. Jak na razie nie było z nią żadnych problemów. Pracę Rica, po rozmowie z dyrektorką ostatecznie uratowała Jenna. A Damon zaprosił Elenę na randkę. Niespodziewanie w piątkowy wieczór Stefan pojawił się w progu jej domu. Była nieco zdziwiona do tej pory zgodnie z jej prośbą trzymał dystans. Otworzyła szeroko drzwi, ale zamiast się odsunąć, stanęła w przejściu.
- Hej.
Nie odwzajemniła przywitania, tylko uśmiechnęła się lekko, po czym zapadła dłuższa, nietypowa dla nich chwila ciszy.
- Co cię tu sprowadza?
- Wiem, że mamy odmienne zdanie odnośnie drobiazgu, jakim jest nasza przyszłość…
- To nazywasz drobiazgiem?
- ale przyszedłem spytać, czy możemy zawiesić to całe unikanie się na jeden wieczór?
– zaproponował dość niepewnie.
- Ich pierwsza randka – domyśliła się Caroline bez większego trudu.
- Tak.
Blondynka od razu odsunęła się i wpuściła go do środka.
- Nie chciałem siedzieć sam w domu – wyjaśniał, gdy zamykała za nimi drzwi - Poza tym będę mieli trochę prywatności, jak wrócą, o ile wrócą.
- Nie musisz się tłumaczyć, rozumiem. Potrzebowałeś przyjaciela –
zapewniła wyrozumiale, ale automatycznie posmutniała. Jej słowa dowodziły, że nic nie rozumiała. Stefan nie miał pojęcia skąd się to u niej brało.
- Nie – zaprzeczył dosadnie patrząc jej prosto w oczy - Potrzebuje ciebie.
Nie dodał nic więcej tylko ją pocałował. Nie dała mu innego wyjścia. Cokolwiek powiedział i tak mu nie wierzyła. Postanowił działać. Miał tylko nadzieje, że okaże się to bardziej efektywne niż słowa. Caroline od tak dawana chciała go pocałować, że przez moment zapomniała o wszystkim i pozwoliła sobie rozkoszować się chwilą. Według niej mógł być to ich jedyny pocałunek, więc musiała dopilnować by wspomnienia starczyły jej na wieczność. Niemal instynktownie jej ręce same znalazły się w jego włosach. Tak długo śniła o tym, żeby to zrobić, że nie miała nad tym żadnej kontroli. Ich pocałunek był długi, powolny i czuły. Caroline przysunęła się bliżej, gdy tylko poczuła jego ręce na swojej twarzy. Gładził jej policzek z taką delikatnością, że miała wrażenie, że zaraz się rozpłynie. Nie miała pojęcia, jakim cudem znalazła w sobie siłę by odsunąć się od Stefana, ale się odsunęła.
- To nie jest dobry pomysł – wyszeptała automatycznie robiąc krok ku drzwiom.
- Caroline, zostań - poprosił chwytając ją z nadgarstek – Porozmawiaj ze mną.
Odwróciła się na dźwięk desperacji w jego głosie, spojrzała mu w oczy i kiedy myślał, że ją przekonał powiedziała:
- Jeśli naprawdę zależy ci na mnie tak bardzo, jak twierdzisz nie idź za mną.
I uciekała zostawiając go samego w jej domu. Musiał jej przyznać, że wiedziała jak go podejść. Teraz nie mógł za nią iść. Przynajmniej nie od razu. Pocałunek utwierdził go w przekonaniu, że nie będzie potrafił już z niej zrezygnować. To, co czuł przy Caroline było intensywniejsze niż wszystkie dotychczasowe przeżycia razem wzięte i zamierzał ją o tym przekonać. Najpierw jednak postanowił dać jej trochę czasu, wrócić i spokojnie porozmawiać. Wyjął ze skrytki zapasowy klucz, zamknął ich dom i poszedł się przejść. Wrócił po trzech godzinach, by odkryć, że nadal jej nie ma. Obiektywnie rzecz biorąc musiała kiedyś wrócić, więc czekał aż się pojawi.
Zbliżała się północ, kiedy Caroline zdecydowała się wrócić. Wciąż była lekko roztrzęsiona i żałowała, że dała się ponieść. Cholerny Stefan i jego niesamowite usta. Kogo zobaczyła pod swoim domem? Cudownie. Nie miała na to teraz siły. Upór w ich rodzinie był zdecydowanie cechą dziedziczną. Na szczęście dla niej jeszcze jej nie zauważył.
Szybko rozważyła swoje opcje i skierowała się do Bonnie. Tam od progu oznajmiła przyjaciółce, że nic jej nie jest i nie chce o niczym rozmawiać, a następnie położyła się spać, jak stała w ubraniu, zdejmując jedynie kurtkę i buty. Ulotniła się z samego rana zostawiając krótką notatkę, ale żadnego sensownego wyjaśnienia. Podchodząc do domu zorientowała, że Stefan nadal tam był. Naczyta się taki Szekspira i innych melodramatów i potem koczuje pod jej domem, jak bezdomny. Zamiast czekać aż się znudzi, lub porozmawiać z nim, jak osoba dojrzała postanowiła udać się do jedynego miejsca, w którym była pewna, że go nie zastanie; do jego domu. Poranek Liz Forbes był dość typowy, do czasu. Jak zwykle przygotowywała się do wyjścia na posterunek, gdy za oknem ponownie dostrzegła znajomą postać. Wiedziała, że stał nieopodal już dobre pół godziny. Zauważyła go podczas śniadania. Zachowywał się dziwnie, nawet nie zapukał by sprawdzić, czy są w środku. Zaczęła się zastanawiać, czy coś im grozi. W końcu wyszła zorientować się, o co chodzi.
- Stefan, jest jakiś powód, dla którego czaisz się pod moim oknem?
- Przepraszam. Po prostu ...
- urwał nie bardzo wiedząc, czy powiedzieć prawdę. Wątpiłby chciała, żeby jej córka spotykała się z wampirem.
- Po prostu?
- Czekam na Caroline, muszę z nią pilnie porozmawiać –
było to niezbyt oryginalne wyjaśnienie, ale nie przynajmniej nie skłamał.
- Spała u Bonnie, dzwoniła, że zaraz będzie – poinformowała litując się nad nim, powinna się była tego domyślić - Najpierw Caroline ucieka z urodzin po tańcu z tobą, potem ty znikasz z umówionej kolacji, a teraz nie rozmawiacie już tydzień. Co się wami dzieje?
- Niestety nic …
- Aha. Czyli wyjazd Pablo to też twoja sprawka?
- Nie, ale nie mogę powiedzieć, że bym był z tego powodu specjalnie zrozpaczony.
- Wierzę. Mogę cię o coś prosić? –
spytała skoro byli sami.
- Słucham.
- Bez względu na to, jak potoczy się ta wasza rozmowa mógłbyś mieć na nią oko?
– poprosiła Liz, jednak dopiero jej następne słowa zupełnie go zaskoczyły - Za sto, trzysta lat, będę spokojniejsza wiedząc, że nie jest sama.
- Wiesz?
- Nie trudno się domyślić –
powiedziała, choć jej samej trochę to zajęło - Od jej powrotu zaczęłam zauważać pewne rzeczy.
- Nie przeszkadza ci to?
- Oczywiście nie o tym marzyłam dla córki -
przyznała szczerze - Ale rozumiemy się, jak nigdy przedtem, rozmawiamy szczerze o wszystkim, prawie wszystkim. Najważniejsze by była szczęśliwa i bezpieczna.
Stefan poczuł ulgę widząc, jak zareagowała. Cieszył się, że jej matka okazała więcej wyrozumiałości i wszystko między nimi na pewno się ułoży.
- Nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić - obiecał. Liz uśmiechnęła się spokojniejsza o przyszłość córki. Wszystko wskazywało na to, że będzie miała wampira za zięcia.
- Dziękuje.
- W tej kwestii mogę też ręczyć za Damona. Nie będzie sama, nie, jeśli będę miał coś w tej kwestii do powiedzenia.
- Czy któryś z was ją zmienił?
- spytała nie mogąc nie skorzystać z nadarzającej się okazji.
- Nie, to trochę bardziej skomplikowane.
- Zaczynam się do tego przyzwyczajać.
- Sama powinna ci opowiedzieć. Przyznaj się jej, że wiesz –
przekonywał, chcąc skrócić męki Caroline i ułatwić ich relacje - Nie cierpi się ukrywać i kłamać, ale boi się, że ją znienawidzisz.
- Nie potrafiłabym. To moja mała dziewczynka
– zapewniła zgodnie z jego oczekiwaniami, po czym zaproponowała - Może wejdziesz? Takie sterczenie pod czyimś oknem zakrawa na prześladowanie.
Stefan zaśmiał się, kiedy to usłyszał, co nieco zdziwiło panią szeryf. Musiał to zauważyć, bo pośpiesznie wyjaśnił.
- Macie z Caroline podobny sposób postrzegania świata.
- Uznam to za komplement -
powiedziała Liz z serdecznym uśmiechem.
- Słusznie - poparł zauważając, że jej córka odziedziczyła taki sam ciepły uśmiech - Dziękuje, ale wolałbym zaczekać tutaj.
Potrzebował trochę czasu by poukładać sobie, co jej powie, jak ją wreszcie zobaczy.
- Jak uważasz. Zaraz wychodzę, ale w razie, czego wiesz, gdzie jest klucz – zaoferowała i wróciła do porannej kawy, pewna, że nic nie jest jej już w stanie zadziwić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Pon 10:57, 18 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:57, 21 Kwi 2011    Temat postu:

Poranek naszych randkowiczów wyglądał zupełnie inaczej. Zaryzykuje hipotezę, że jeżeli po wzejściu słońca para nadal jest razem wieczór można zaliczyć do udanych. Tak właśnie było w tym przypadku. Ranek zastał ich w łóżku, Damon leżał na samym środku oparty o wezgłowie z Eleną, w jednym z jego czarnych t-shirtów, opartą o jego klatkę piersiową. Od przebudzenia wylegiwali się w swoich objęciach, ze splecionymi dłońmi rozmawiali o czymś szeptem. Ich sielankę przerwało niespodziewane pojawienie się Caroline. Zdenerwowana wtargnęła do pokoju, jak do siebie.
- Hej Elena – przywitała, nie przywiązując zbytnio uwagi do jej obecności, zupełnie jakby nie było to nic nowego, po czym bez słowa zaczęła nerwowo chodzić wzdłuż przeciwległej do nich ściany. Zdezorientowana para wymieniła spojrzenia, po czym przeniosła wzrok na intruza w oczekiwaniu na jakieś wyjaśnienie. Jednak nic nie wskazywało na to by mieli jakiekolwiek otrzymać, ponieważ blondynka wyłącznie spacerowała w tą i z powrotem. Widać było, że zbiera odwagę, na to, co ma do powiedzenia.
- Wpadłaś się przyłączyć, czy sobie tu pospacerować? – spytał wampir znudzony czekaniem aż będzie gotowa wydusić z siebie o co jej tak właściwie chodzi. Za swój komentarz dostał łokciem w brzuch.
- Auć. Widzę, że jesteś urocza o poranku - skomentował z uśmiechem. Brunetka spojrzała na niego średnio rozbawiona. Coś, co miało być, krótką oznaką dezaprobaty przeistoczyło się w pułapkę. Działo się to za każdym razem, gdy patrzyli sobie w oczy. Jakimś cudem nie mogli ich od siebie oderwać. ‘Uwielbiała błękit jego oczu do szaleństwa.’ zdała sobie z tego sprawę Elena zagryzając dolną wargę. Kierunek jej rozmyślań przerwała Caroline. Dopiero ten komentarz zdawał się robić na niej wrażenie, zatrzymała się, odwróciła w ich kierunku i wtedy, jakby coś do niej dotarło.
- Poszłaś z nim do łóżka na pierwszej randce? – spytała ignorując fakt, ile czasu minęło do tej pierwszej randki i jak skończyło się jej pierwsze spotkanie z wampirem.
- Caroline - powiedział Damon tonem sugerującym, żeby lepiej przeszła do sedna.
- Pocałował mnie, Stefan mnie pocałował. Po co? – pytała zdesperowana, jakby naprawdę oczekiwała od nich wyjaśnień - Nie powinien tego robić. Co on sobie w ogóle wyobraża? Czy ktoś go o to prosił? Co mu w ogóle strzeliło do głowy?
Słysząc to przyjaciele spojrzeli na siebie, a następnie kompletnie zmieszani na nią,. Damon wywrócił oczyma. Większość normalnych dziewczyn ucieszyłaby się gdyby wampir, w którym są zakochane je pocałował.
Jak się okazało Caroline nie należała do najnormalniejszych. Znali już ją tyle, że nie powinni być tym faktem specjalnie zaskoczeni.
- Mam uwierzyć, że nagle świata poza mną nie widzi? I co teraz? Spędzimy razem wieczność?!
- Wieczność ze Stefanem, faktycznie dramat.
- Wiesz, co? Ugryź mnie
– rzuciła do Damona widocznie poirytowana.
- Już to przerabialiśmy.
- Aghhh -
wybuchła chwytając się za głowę - Jeden gorszy od drugiego.
Brunetka przysłuchiwała się tylko zastanawiając, jak najlepiej podejść do sytuacji. To, że Caroline przechodziła jakiegoś rodzaju załamanie, było aż nadto oczywiste.
- Nie pomagasz - zwróciła uwagę ukochanemu Elena.
- Nie jestem od rozwiązywania problemów, tylko od ich tworzenia – usłyszała w odpowiedzi.
Nie wykłócała się z nim. Spojrzała tylko na niego tym swoim spojrzeniem, któremu zwykle ulegał i wampir po raz kolejny uświadomił sobie, jak bardzo się wpakował. Wiedział, że powinni jakoś jej pomóc, choćby wyłącznie po to, żeby pozbyć się jej z pokoju, ale ta świadomość wcale nie ułatwiała zadania.
- Ty, czy ja? – zagadnął brunetkę. Ta zastanowiła się chwile, jej wcześniejsza próba rozmowy na ten temat wypadła marnie. Może teraz powinna dać wykazać się jemu.
- Poddaje się, ty próbuj - zaproponowała. Był starszy, wygadany, od pewnego czasu zdawał się być z Caroline w jakiejś tajemniczej komitywie, może lepiej mu pójdzie.
- Caroline. Wyjaśnij mi coś – zaczął zdezorientowany Damon - Wyjechałaś, bo uważałaś, że nie masz u niego szans, teraz wiesz, że je masz i zamiast się cieszyć panikujesz.
- Wyjechałaś przez Stefana?
– nie udało się powstrzymać zdziwionej Elenie, teraz całe dotychczasowe zachowanie przyjaciółki miało sens, zwróciła się do Damona – Wiedziałeś o tym?
- Nie teraz, proponuje jeden kryzys na raz -
poprosił wampir, kiedy próbowała to przetrawić.
- To wiele wyjaśnia.
- Skup się
– polecił wskazując gestem kłębek nerwów zwany ich przyjaciółką. Elena zastanowiła się chwile biorąc pod uwagę nowe wiadomości.
- Caroline, jaki jest twój główny problem ze Stefanem? – spytała przejmując rozmowę, chciała zacząć od jakiegoś konkretu. Blondynka odparła bez zastanowienia, tyle, że jej odpowiedź nie była specjalnie pomocna.
- Jest wspaniały.
- I dlatego nie chcesz się z nim umówić? -
upewnił się Damon przyglądając się jej sceptycznie. Dostrzegał ewidentne luki w jej sposobie rozumowania. Doszedł do błyskawicznego wniosku, że ze współczesnymi ludźmi było coś zdecydowanie nie tak.
- Wcale nie chodzi mu o mnie - upierała się sfrustrowana Caroline, ewidentnie niczego nie rozumieli – Stefan potrzebuje kogoś po zerwaniu, chwilowego pocieszenia.
- Jakbyś go nie znała, nie będzie sypiał, z kim popadnie –
zauważył z miejsca odrzucając jej idiotyczną teorię - Wierzy w uczucia, miłość i tego typu farmazony.
- Nie chce o tym gadać
- oznajmiła definitywnie.
- To, co tu właściwie robisz? - zainteresował się Damon, miał kilka lepszych pomysłów na spędzenie poranka. We wszystkich brała udział Elena, ale żadne nie przewidywało ubrań.
- Bo Stefan od wczoraj sterczy pod moim domem.
- Oczywiście. Gdzie spałaś?
- U Bonnie
– odpowiedziała blondynka, spytała przy okazji – Myślisz, że długo może tam tak spędzić?
- Wieczność.
- Nie jestem w nastroju
– spojrzała na niego z wyrzutem komentując, coś, co miała nadzieje było jedynie żartem - Jest grubo po dziesiątej, a ja jeszcze nie byłam w domu.
- Już? -
zerwała się z łóżka spanikowana Elena - Cholera, jestem spóźniona. Mam coś załatwić na uczelni, muszę lecieć – oznajmiła ubierając majtki i spodnie z podłogi – Pożyczam twój t-shirt.
Wampir uśmiechnął się tylko słysząc tą informacje.
- W porządku, ale będziesz mi się musiała jakoś odwdzięczyć. - droczył się z uwodzicielskim uśmieszkiem.
- Nie mogę się doczekać. Zobaczymy się później? – spytała klękając na pościeli i czule całując Damona na pożegnanie.
- Twoje łóżko, czy moje?
- Masz szczęście, że jesteś przystojny –
poinformowała Elena całując go raz jeszcze. Przed wyjściem z pokoju zwróciła się jeszcze do Caroline.
- Przykro mi, że tak znikam. Pogadamy, jak wrócę – zapewniła ściskając ją mocno – Zostawiam cię w dobrych rękach, które najwyraźniej są lepiej poinformowane ode mnie, na razie.
Gdy przyjaciółka wyszła, Caroline oparła się o ścianę i powoli zsunęła na podłogę. Damon nie spuszczał z niej oczu. Wyglądało na to, że kryzys został w jego rękach. Widząc, że szybko się jej nie poprawi, poszedł do łazienki wykąpał się i ubrał, gdy wrócił do pokoju blondynka nadal siedziała pod ścianą.
- Jadłaś coś?
- Nie, mogę skorzystać z twojego prysznica?
– spytała nieśmiało, żałując, że tak uciekła od Bonnie. Obecnie w całej rezydencji jedynie dwie łazienki były czynne, a o Stefana nie było mowy.
- Jasne. Tylko przyniosę ci czysty ręcznik.
Wyjmując ręczniki na dole Damon zauważył na stole w salonie komórkę Stefan, błyskawicznie głowie zaświtała mu szatańska wręcz idea. Jeśli jego braciszek pojawi się w najbliższym czasie może się udać.
Chwycił telefon, zabrał dwa ręczniki i zaniósł je na górę. Bezbłędnie odgrywając rolę życzliwego gospodarza położył komórkę koło zlewu, po czym nie wzbudzając podejrzeń zszedł na dół. Niecałe pięć minut później pojawił się Stefan. Słysząc otwierające się drzwi Damon nie wierzył własnemu szczęściu. Wszystko układało się idealnie.
- Jak czatowanie pod domem, Blondie? – zagadnął widocznie zmęczonego brata. Jego pytanie samo podsuwało wniosek.
- Była tutaj?
- Tracisz wyczucie.
- Nie teraz –
prosił Stefan rozglądając się po domu - Widziałeś mój telefon? Chyba zostawiłem go tutaj z tego wszystkiego.
- Jest u mnie w łazience.
- Co robi u ciebie w łazience?
– zainteresował się młodszy z braci.
- Robiliśmy sobie zdjęcia z Eleną – oświadczył nonszalancko Damon puszczając mu oczko, sprawdzał jak daleko może się posunąć.
- Nie śmieszne – usłyszał w odpowiedzi. Wychodziło na to, że dość daleko. Nie tracąc więcej czasu Stefan udał się na górę, tymczasem jego brat rozłożył się na kanapie czekając na rozwój sytuacji. Już na schodach wampira zdziwił odgłos lecącej w łazience wody.
Mimo zdziwienia nie przykładał do tego większej wagi. Wiedział, że nie mogła to być Elena, bo mijała go samochodem po drodze. Doszedł do błędnego, lecz logicznego wniosku, że brat nie zakręcił kranu. A, że i tak musiał tam wejść po telefon nie widział problemu. Szybko okazało się, że się pomylił. Pod prysznicem stała zupełnie naga i mokra Caroline. Gdy słysząc kroki odwróciła się w jego kierunku zapomniał po co przyszedł. Stał w przejściu nie odrywając od niej wzroku.
- Stefan?
Nie uzyskała pożądanej reakcji, nie uzyskała żadnej reakcji. Za to zobaczyła w jego oczach coś, co automatycznie podniosło jej samoocenę o sto procent.
- Wychodzisz, albo się przyłączasz? – zasugerowała żartobliwie, by sprowadzić go na ziemię.
To poskutkowało. Zmieszał się, błyskawicznie odwrócił wzrok, po czym poinformował ze śmiertelną powagą:
- Wybacz, pójdę zabić Damona.
Odwrócił się i w mgnieniu oka był na dole, gdzie starszy Salvatore leżał sobie na kanapie z ręką pod głową i uśmiechem od ucha do ucha. Jego zadowolenie z siebie było widoczne pewnie z księżyca.
- Caroline jest zabawna – skomentował ich wymianę zdań z łazienki.
- Mam radę: uciekaj.
Ułamek sekundy po tych słowach ruszył w jego kierunku, jednak z biegiem lat Damon wypracował sobie zabójczy wręcz refleks. Drzwi trzasnęły i wampir z nadludzką szybkością uciekł bratu, drzwi trzasnęły ponownie dowodząc, że Stefan ruszył za nim. Caroline nie miała pojęcia, jak to rozwiązali, bo skorzystała z okazji ubrała się szybko i wymknęła do siebie. Musiała częściej korzystać ze swojego super wrażliwego słuchu.

Po łazienkowym incydencie Caroline zamierzała unikać Stefana jeszcze dłużej niż początkowo postanowiła. Miała teraz dwie sprawy, o których nie chciała z nim rozmawiać. Niestety nie mogła liczyć na jego współpracę. Co gorsze nie mogła wybić sobie z głowy, ani pocałunku, ani pożądania w jego oczach. Jakby tego było mało Stefan wydzwaniał cały dzień próbując się z nią skontaktować. Ignorowała wszystkie połączenia, dopiero po rozmowie z Elenę zdecydowała się pozwolić mu się wygadać. W tym celu o umówionej godzinie przyjechała do rezydencji.
Na szczęście był sam. Nie wiedziała, czy dlatego, że zabił brata i w tym momencie nawet jej to nie obchodziło, była zbyt zdenerwowana, żeby się tym przejmować. Po przekroczeniu progu i chwilowej niezręczności wampir powiedział po prostu.
- Przepraszam.
- Wiem, sprawka Damona -
dokończyła blondynka wnioskując z jego reakcji - Nie wiem, jakim cudem jeszcze go nie zabiłeś.
- Sam się nad tym poważnie zastanawiam –
zapewnił sięgając do stolika - Mam coś dla ciebie.
Przyjeżdżając tutaj nie tego się spodziewała. Była jednak zbyt zaintrygowana by rezygnować z prezentu. Ciekawa zerknęła do torebki, którą jej zaoferował. Odbierając ją zrobiła wszystko by nie ich palce się nie zetknęły. Ku oczywistemu rozczarowaniu Stefana. Za to jej twarz rozświetliła się wyraźnie na widok jej zawartości.
- Wow - zachwyciła się wyjmując cudowną bransoletkę - Jest przepiękna.
Była z kilkunastu cienkich nici srebra, zdobionych mnóstwem drobnych jasnozielonych kamieni. Kiedy Stefan ponownie ją zobaczył od razu pomyślał o niej, w jednej chwili wiedział, że musi ją mieć.
- Widzisz dziewczynę nago i kupujesz jej drogą biżuterię, pochwalam podejście – zażartowała Caroline nie wiedząc, co powiedzieć na tego rodzaju prezent. Był stanowczo za drogi. Jednak nie wiedziała jeszcze wszystkiego.
- Należała do naszej matki – powiedział Stefan, a Caroline zamarła. Speszyła się jeszcze bardziej i szybko odsunęła od siebie biżuterie. Wampir posmutniał, nie takiej reakcji się spodziewał. Myślał, że sprawi jej przyjemność. Może był to dziwny moment na takie rozmyślania, ale blondynka zauważyła, że żaden z braci nigdy nie mówił ‘mojej matki’, obaj zawsze mówili 'naszej'.
- Nie mogę tego przyjąć. Powinieneś dać ją...
- Tylko nie mów Elenie –
błagał przewidując jej następne słowa. Były jak mantra.
- To prawda. To za dużo. Wahałam się już, kiedy myślałam, że ją kupiłeś, ale to…- mówiła próbując wcisnąć mu bransoletkę z powrotem.
- Chce ją dać tobie – oznajmił spokojnie Stefan nie robiąc żadnego ruchu by ją odebrać - Nie próbuje cię do siebie przekonać, tylko po prostu chce żebyś ją miała. Przypomina mi ciebie – zaskoczył ją oferując wyjaśnienie - Jest delikatna i mocna jednocześnie, promienna i piękna, jak ty. Moja mama ją uwielbiała. Zawsze ją nosiła, pamiętam ją od najmłodszych lat, gdy jeszcze nosiła mnie na rękach – wspominał z uśmiechem – Umarła, kiedy miałem dziesięć lat.
Caroline zaniemówiła, wszyscy, którzy ją znali wiedzieli, że jest to nie częsta okoliczność.Kiedy to mówił zaparło jej dech, nie mogła uwierzyć; chciał, żeby miała bransoletkę jego matki.
- A w sejfie jest jeszcze sporo biżuterii mamy, jeżeli Damon będzie chciał to wybierze coś dla Eleny – dodał na koniec by ją przekonać - Możesz to uznać za przyjacielski prezent, byle byś ją zatrzymała.
- Jesteś pewny?
- Tak
– odpowiedział bez wahania.
- Pewny, pewny? Stuprocentowo, nie -zmienię - zdania - mimo - iż - będę - żył - wieki - pewny?
- Tak
- potwierdził śmiejąc się z jej sformułowania.
- Bo uprzedzam, że nie mam w zwyczaju oddawać pięknej biżuterii.
- Przyjąłem do wiadomości.
- Dobra.

Ulżyło mu, gdy się zgodziła.
- Mógłbyś? - spytała wyciągając rękę i podając mu bransoletkę. Uśmiechnął się widząc, że wyciągnęła prawą rękę, zupełnie, jak jego matka. Założył ją jej z przyjemnością. Nie puścił jej ręki nawet, gdy ją zapiął. Stali tak chwilę, po czym wyciągnął ręką i odgarnął jej za ucho zabłąkany kosmyk włosów z twarzy. Było to dla niego niezwykle wyzwalające uczucie, chciał to zrobić od jakiegoś czasu. Dotyk jego skóry, jego bliskość i zapach ją rozpraszały, osłabiały jej postanowienie nie ulegania, dlatego zrobiła krok do tyłu zwiększając między nimi dystans.
- Dziękuje. Będę o nią dbała – zapewniła z góry, choć nigdy nie miał, co do tego żadnych wątpliwości.
- Jestem umówiona. Muszę już iść. Możemy pogadać później?
Celowo umówiła się ze Stefanem o tej godzinie by mieć pretekst do wyjścia.
- Jasne. To randka? – spytał z trudem kryjąc zazdrość.
- Tak – powiedziała, a on posmutniał - Z tata, jego facetem i córką tego faceta.
Jej wytłumaczenie zdecydowanie poprawiło mu humor.
- Dziękuje. Jest piękna – dodała raz jeszcze przed wyjściem. Chociaż nie udało im się porozmawiać Stefan zyskał nową nadzieję. Caroline przyglądała się bransoletce na swoim nadgarstku cały wieczór i następny tydzień. Postanowiła nosić ją tylko na specjalne okazje, ale na początku chciała się nią nacieszyć. Niestety przypominała jej to, czego próbował unikać, myślenia o związku z Stefanem. Rozważania o nim nie dawały jej spokoju. Miał wspaniały wygląd i charakter; był jej idealną kombinacją. Był słodki, szlachetny, wrażliwy i poważny. Najdziwniejsze w tym wszystkim było jednak to, że to, co nigdy ją nie interesowało, a nawet uznawała za nudne u innych facetów pociągało ją w Stefanie. Nie miała pojęcia jak się z tego wyplącze i czy naprawdę powinna się wyplątywać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Czw 18:01, 21 Kwi 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:39, 23 Kwi 2011    Temat postu:

Następnego wieczora Caroline umówiła się na bilard z Damonem. Zajął stół, a ona poszła do łazienki. Gdy wracała jakiś chamski typek klepnął ją w tyłek. Obserwujący całą sytuacje z boku wampir miał właśnie wkroczyć z odsieczą, ale blondynka w ułamku sekundy wykręciła facetowi rękę i przykuła go do stołu bilardowego. To, co poczuł Damon patrząc na minę zaskoczonego i przerażonego kolesia spokojnie można było nazwać dumą. Nie dziwił się specjalnie, kiedy podchodząc do niego nie kryła swojej irytacji.
- Faceci z tego stulecia są tacy…
- Nie podobni do Stefana –
zakończył za nią myśl Damon. Jego komentarz został wynagrodzony morderczym spojrzeniem. Mimo iż od ponad roku wiedzieli swoich uczuciach, przeważnie nie wykorzystywali tej wiedzy przeciwko sobie. Zdarzały się oczywiście przypadki, w którym jedno z chciało dopiec drugiemu, ale były one sporadyczne. Nawet teraz Damon nie namawiał jej na zmianę zdania odnośnie swojego brata, co nie znaczyło, że odmówił sobie rzucania mało subtelnych aluzji, co jakiś czas.
- Nie to chciałam powiedzieć.
- Jasne.
- Milcz
- poleciła stanowczo, oboje zdawali sobie sprawę, że jeśli przyszło, co, do czego potrafiła się zrewanżować.
- Bo co? Pobijesz mnie?
- Nie, bo mogłoby ci się to spodobać –
zauważyła żartobliwe Caroline, uśmiechnął się słysząc jej odpowiedź. Właśnie, dlatego uważał, że pasowała do Stefana, potrzebował kogoś, kto wyciągałby go z tych jego melancholijnych humorków. Damon znieruchomiał nagle urywając swoje rozmyślania, gdy blondynka sięgnęła do stojaka po kij dla siebie, a on zobaczył na jej prawej ręce dawno niewidzianą bransoletkę.
- Dał ci ją? – zagadnął zaintrygowany wskazując głową biżuterię. Zaniepokojona spojrzała w dół na swoją rękę. Od razu poczuła się głupio. Nie powinna była jej ubierać, bez rozmowy z Damonem, w końcu była to również jego rodzinna pamiątka. Tyle, że ciężko się jej było z nią rozstać. Po jej wyrazie twarzy zrozumiał, że zupełnie opacznie odebrała jego ciekawość.
- Mówiłam, że nie powinien – usprawiedliwiała się gorączkowo - Ale się uparł, oddam…
- Caroline, spokojnie
- przerwał zanim rozkręciła się na dobre - Chciałem tylko powiedzieć, że ci pasuje.
- Naprawdę?
– upewniła się nieśmiało.
- Naprawdę.
Słysząc jego zapewnienie wyraźnie odetchnęła, a jej twarz rozpromieniła się w mgnieniu oka. W tej chwili Damon nie dziwił się, że jego brat zakochał się w tym uśmiechu.
- Dziękuje.
Caroline spojrzała na starszego z braci Salvatore z uczuciem zadowolenia. Biorąc pod uwagę ich początki nigdy by nie pomyślał, że zostaną prawdziwymi przyjaciółmi.
Wychodziło na to, że nawet nieszczęśliwa miłość miała swoje korzyści.
- Gramy, czy rozczulamy się nad sobą? – spytał przerywając ciszę Damon.
- Gramy.
Już kilka dni po jej przemianie zrozumiał, że Stefan ma do niej słabość, tyle, że na początku nie przyszłoby mu do głowy, że rozwinie się ona do tego stopnia. Od ich tańca na urodzinach Liz wiedział już, że żadne nie będzie szczęśliwe bez drugiego. Ten prezent powinien ostatecznie rozwieść wszelkie wątpliwości, co do jego uczuć do Caroline, to jest, jeżeli ktokolwiek jeszcze jakieś posiadał.

- Bransoletka mamy, poszedłeś na całość – zagwizdał z aprobatą Damon, gdy po powrocie z baru natknął się na brata. Tym razem również został źle zrozumiany.
- Jesteś zły?
- Że dałeś ją Caroline?
- Że dałem ją bez pytania cię o zdanie –
uściślił Stefan nie chcąc by były między nimi jakieś nieporozumienia.
- O ile mnie pamięć nie myli ustaliliśmy, kiedy miałeś dziesięć lat, że bransoletka należy do ciebie – przypomniał mu brat.
- Wiem, i o to chodzi. Miałem dziesięć lat, wpadłem w histerię po śmierci mamy, więc dałeś mi jedyną rzecz, która najbardziej nam ją przypominała.
- Tylko ty przejmujesz się rzeczami z przed ponad stu siedemdziesięciu lat –
zauważył starszy z braci zamiast odpowiedzieć na pytanie.
- Więc jesteś? – nalegał młodszy, koniecznie chcąc znać odpowiedź. Za każdym razem, gdy Stefan czuł się winny Damon przypominał sobie, że mimo mijających lat jego brat wyglądał tak nieporadnie, jak wtedy, gdy jako sześciolatek zgubił jego prezent od ojca. Damon westchnął ciężko, kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Nie jestem zły, nie mam nic przeciwko, nawet nie byłem tak bardzo zaskoczony, kiedy ją zobaczyłem.
Stefan odetchnął z ulgą, lecz wciąż nie był przekonany. Chciał, żeby Caroline miała bransoletkę, ale żałował, że nie pomyślał o tym, by uprzedzić brata.
- Spytaj, czy jestem pewny raz jeszcze, a cię uszkodzę – zagroził Damon widząc, że chce coś dodać.
- Nie zamierz…
- Kłamczuch –
skomentował z uśmiechem idąc do siebie - Dobranoc, braciszku.
- Chwila, byłeś z Caroline? – spytał orientując się skąd wie o bransoletce. Nie uzyskał potwierdzenia swoich przypuszczeń, przynajmniej nie dosłownego.
- Mówiłem już, że zazdrość do ciebie pasuje?
- To nie zazdrość
– wypierał się młodszy wampir - I nie możesz po prostu odpowiedzieć?
- Obaj wiemy, że nie mogę.
- Niech będzie po twojemu –
westchnął dramatycznie Stefan, na co Damon cofnął się o dwa schody.
- Nie pytała o ciebie, nie kazał nic przekazać. Obsesyjnie o tobie myśli, nie mówi.
Stefan skinął głową ze zrozumieniem.
- Dobranoc – powiedział w końcu lekko podniesiony na duchu słowami brata.

Stefan długo nie miał pomysłu, jak przekonać Caroline do szczerości swoich uczuć. Tego dnia zauważył jej Cosmo leżące na stoliku nocnym. Prawdę powiedziawszy nie miał pojęcia, jakim cudem się tu znalazło. Zerknął na okładkę, jego uwagę przykuł jeden z tytułów 'Miejsca, które definiują wasz związek.' patrząc na nie doznał nagłego olśnienia. Było to rozwiązanie godne samego Casanovy. Nie chcąc tracić więcej czasu Stefan jeszcze tego samego wieczora pojawił się przed drzwiami domu Caroline.
- Myślałam o wystawieniu ci tu kanapy – zażartowała, gdy otworzyła drzwi i po raz kolejny zobaczyła w progu Stefana.
- Jeśli mam mieć gdzieś swoje miejsce wolałbym takie w twoim pokoju.
- Robisz się bezczelny
– skomentowała blondynka, nie do końca pewna, czy bardziej jej to przeszkadza, czy imponuje.
- Po prostu wiem, czego chcę – oświadczył patrząc jej w oczy - Mam sposób na wyjście z naszego impasu.
Caroline próbowała opanować odruch rzucenia mu się na szyję, który odczuwała za każdym razem, gdy słyszała słowo ‘nasze’ z jego ust.
- Jedna randka – zaproponował bezpośrednio najprostsze wyjście z sytuacji, dodając obietnicę- Jeśli po niej nadal nie zmienisz, co do nas zdania nigdy więcej nie poruszę tego tematu.
- Nigdy?-
upewniła się nieco zaskoczona zmianą jego postawy.
- Nigdy.
- Zgoda –
powiedziała odrywając wzrok od jego ust i wyciągając rękę w jego kierunku.
- Przyjdę po ciebie w sobotę, o dwudziestej pierwszej – oświadczył, odwrócił się i wyszedł.
Idąc ścieżką do swojego auta spojrzał na nią przez ramię, odkrywając, ku własnej satysfakcji, że nie blondynka ruszył się z miejsca. Caroline uznała propozycje Stefana za idealne rozwiązanie. Uznała, że potrafił mu się oprzeć przez jedną randkę. Mystic mimo ciągłego rozwoju, wciąż nie miało wielu atrakcji. Kilka kawiarni, kino, parę ładniejszych restauracji. Sama Caroline była na tylu randkach, że w jej mniemaniu nic nie było ją już w stanie zaskoczyć. Spotkają się raz, randka im nie wyjdzie, a Stefan przekona się, że do siebie nie pasują i będą mieli z głowy całe to jego szaleństwo. Zrozumie wreszcie, że nic ich nie łączy i wrócą do przyjaźni. Jednocześnie ona po nieudanym wieczorze z nim pozbędzie się romantycznych oczekiwań, co pomoże jej się z niego wyleczyć. Ten pomysł miał same korzyści. Jednak, mimo iż od samego początku o to właśnie jej chodziło, teraz na samą myśl ogarniał ją jakiś smutek.


Wspominałam wcześniej, że mam ochotę to porzucić w najciekawszym momencie fika. Ten właśnie za taki uważam. Z mojej strony to by było na tyle. Chodzą mi po głowie różne pomysły, więc pewnie kiedyś coś jeszcze napiszę w tym dziale, tylko może krótsze.
Pozdrawiam i życzę spokojnych świąt, Aga.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 10:42, 23 Kwi 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Margareth
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 06 Cze 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:52, 10 Cze 2011    Temat postu:

Witaj,

To mój pierwszy post na tym forum, nie udzielałam się wcześniej, jakoś nie mogłam się zebrać.
widząc jednak niemal onieśmielające i "liczne" odpowiedzi w tym temacie, nie mogłam tu nie napisać.

Bardzo dziwi mnie, że nikt nie komentował Twojego ficka, może mało jest tutaj fanów VD? Jesli jednak jacyś są to jestem naprawdę zszokowana.

Opowiadanie jest świetnie. Podoba mi się Twój styl pisania, aczkolwiek na początku raziły mnie pogrubione dialogi, prędko jednak przywykłam. Pochłonęłam wszystkie odcinki w ciągu dwóch godzinek i oczywiście - odczuwam niedosyt. Wielka szkoda, że nikt tutaj nie zaglądał, bo być może dzisiaj po wejściu do tego tematu, znalaazłabym tutaj więcej odcinków.

Podoba mi się Twoja wizja na postaci. Połączenie Stefana z Caroline i Eleny z Damonem. Właściwie zaakcentowanie takich shipów w tytule działu zachęciło mnie do zajrzenia tutaj i to absolutnie nie dlatego, że jestem zwolenniczką takiego rozwiązania. Może Cię to zdziwi, ale oglądając serial zawsze kibicowałam Stefanowi i Elenie i uwazam, że pasują do siebie. Jednak Twoje opowiadanie podoba mi się i sprawiło, iż widzę Damona z Eleną. Możesz być z siebie dumna, ponieważ wiele osób próbowało mnie do tego przekonać - bezskutecznie.

Co mnie razi w tym ficku? To, że skupiasz się głównie na postaciach i relacji Stefana i Caroline, bardzo dużo szczegółów, opisy ich myśli, ubioru... Odnoszę wrażenie, że poruszasz tylko wątek główny, brak mi tutaj tła, czy losów innych bohaterów. Także poprzez opis tematu, a raczej jego fragment "D/E" liczyłam, że jednak bedziesz przeplatać ich wątki. Zatem jeśli mogłabym coś zasugerować - nawet nie równoważyć ale nieco urozmaicić relację Eleny i Damona, bo to także intrygujący wątek i trochę mi go brakowało. Tak samo jak brak mi tutaj reszty paczki, który są tutaj poruszani tylko okazyjnie by wypełnić tło, ale nie czuć ich czaru, czy energii, której w serialu nie brakuje. Pomijam już wszelkie dramatyczne akcje, ale tutaj w tym przypadkju rozumiem - że to miłosny wątek jest tym przewodnim, po co zatem skupiac się na walce z siłami zła

W każdym jednak razie opowiadanie mi się podoba i z chęcią śledziłabym je dalej, gdybyś tylko je pisała. Nie wiem, czy nadal masz na nie zamysł, lub czy uznasz pisanie dla jednej osoby za opłacalne - niemniej wiedz, że co jakiś czas zajrzę do tego watku z nadzieją, iż zobaczę nowy odcinek.


Pozdrawiam i gratuluję świetnego pomysłu i doskonałego pióra


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Saph
McAczkolwiek


Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 16229
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 71 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:58, 20 Cze 2011    Temat postu:

Długo się zbierałam do czytania, ale gdy już się za to zabrałam, to przeczytałam wszystkie części jedna za drugą. Może i jest to dobry system, bo zaoszczędził mi masę czasu i nerwów. Inaczej co trochę bym tu zaglądała w oczekiwaniu na kolejną część a tak weszłam, przeczytałam i mogę jedynie marudzić, że tak dobry fik MUSI mieć zakończenie.

Podobają mi się tutaj relacje Stefan-Damon. Jak dla mnie idealnie wpasowałaś się w klimat serialu. Twojego Damona również kocham.

Jedyne do czego bym się przyczepiła to para, która tutaj stanowiła tło a jak dla mnie zasługiwała na pierwszy plan. Mowa oczywiście o D/E, choć to tylko moje osobiste preferencje.

Poznamy kiedyś zakończenie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
agnieszka2372
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 15 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Władysławowo
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:10, 02 Mar 2013    Temat postu:

Nie wiem, czemu to robię, bo Saph i Margareth już dawno dostały ciąg dalszy.
Może dlatego, że tak rzadko coś kończę, że jak już to zrobię źle się czuję, gdy nie jest w całości, więc łamię swoje słowo i wysyłam resztę.


Rewelacja o ich randce dotarła do uszu Damona pocztą pantoflową; Caroline zwierzyła się Bonnie i Elenie prosząc o dyskrecje, nie chciałaby wiadomość rozeszła się po ich małej grupie. Oczywiście Bonnie wypaplała Jerememu, a Elena Jennie, ta z kolei powiedziała to w sekrecie Rickowi, a ten przekazał to jemu. Po zastanowieniu musiał przyznać bratu, że czasem potrafił go jeszcze zaskoczyć. Jego posunięcie wydało mu się nieco zadziwiające. Z pewnością był to śmiały ruch, tyle, że Damon nie był stuprocentowo przekonany, że słuszny. Jego skromnym zdaniem Stefan nie powinien jej obiecywać, że zrezygnuje, a nalegać póki jej nie przekona. Wiedział jednak, że skoro dał jej słowo po randce więcej do tematu nie wróci. Co mogło znaczyć jedną z dwóch rzeczy; albo był tak pewny skuteczności swojego planu, albo była to jego ostatnia próba przed ostatecznym wycofaniem się. Żeby przekonać się, z która opcją ma do czynienia musiał tylko zamienić z nim dwa słowa. Stefana znalazł w jego pokoju.
- Uuuu, poważne wampirze spojrzenie – oświadczył patrząc na minę brata, po czym zdając sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział z niedowierzaniem dodał - Spędzam za dużo czasu z Caroline.
- Słyszałem, co wymyśliłeś. Jesteś tego pewny? –
zagadnął dalej widocznie sceptyczny.
- Wątpisz w mój urok osobisty?
Damon uśmiechnął się lekko. Nie spodziewał się zaczepności, którą usłyszał w jego głosie. Zdecydowanie podobał mu się wpływ obecności Caroline na jego zachowanie.
- Skądże, tyle, że to musi być naprawdę niezła randka.
- Wiem, co robię -
zapewnił Stefan nadspodziewanie spokojnie. No to miał jasność. Jego braciszek wymyślił coś, czemu w jego mniemaniu Caroline nie mogła się oprzeć. Do rozstrzygnięcia pozostawała jeszcze tylko kwestia, czy aby na pewno się nie mylił.
- Obyś miał racje.
W przeciwnym razie czekały ich milenia żalu i rozpaczy. Nie jego pomysł na spędzenie wieczności.
- Potrzebuje twojej pomocy.
- Pożałuje tego, prawda? -
przewidywał Damon, ale się zgodził. Nawet gdyby nie zależało mu na szczęściu brata pomógłby mu z czystej ciekawości.

Na spełnieniu prośby ingerencja starszego z Salvatorów się nie skończyła. Postanowił zwiększyć nieco szanse młodszego brata. W tym celu miał do załatwienia jeszcze jeden drobiazg.
Była sobota, późne popołudnie, Caroline zaczęła swoje przygotowania do randki. Przewidując, że będzie to ich jedyna randka zamierzała wyglądać idealnie i nacieszyć się chwilą.
Wyszła właśnie z łazienki, ociekająca wodą i owinięta w błękitny ręcznik.
- Nie chce się wtrącać, ale powinnaś iść tak - poradził z znienacka znajomy głos.
- Damon!- krzyknęła łapiąc się za serce jednocześnie starając nie upuścić ręcznika.
- Stefan będzie zachwycony - zapewnił biorąc pod uwagę jego ulubiony kolor.
- Wystraszyłeś mnie – oznajmiła poirytowana. Nie zrobiło to na Damonie specjalnego wrażenia. Nie ruszył się z jej biurka, siedział sobie beztrosko, zupełnie jakby to było jego stałe miejsce.
W ramach wytłumaczenia swojej obecności otworzył skórzany notatnik i przeczytał pierwszy losowo wybrany fragment.
- ‘Nie mogę przestać myśleć o Caroline.’
- Co ty wyprawiasz? –
przerwała mu spanikowana bez trudu rozpoznając czyj to dziennik.
- Wyrównuje rachunki, zdradziłem jemu twój sekret, pora na rewanż – wyjaśnił spokojnie po czym wstał i zbliżył się przerzucając kilka kolejnych kartek - ‘Jak mogłem jej nie zauważyć? Jestem kompletnym idiotą?’ Na to pytanie znam odpowiedź – zapewnił błyskawicznie z typowym dla siebie uśmieszkiem.
- ‘Znowu śniła mi się Caroline’, to zapowiada się obiecująco – skomentował Damon poruszając sugestywnie brwiami. Blondynka spojrzała w podłogę, była równie zawstydzona, co ciekawa dalszego ciągu.
- Nie kończ – przerwała nerwowo zanim doszedł do czegoś, czego nie umiałaby wymazać z pamięci. Nie mogła tego słuchać i tak była kłębkiem nerwów. Nie mogła sobie pozwolić na perspektywę Stefana i więcej wątpliwości. Postanowiła, że będzie silna i cały ten nonsens zakończy się wraz z tą niedorzeczną randką.
- To jego prywatne myśli.
- To niech się nie walają na wierzchu.
- Na wierzchu? –
powątpiewała nastolatka.
- Dobra, pod jego łóżkiem jest skrytka w podłodze. Wystarczy wyjąć trzecią deskę od ściany – podzielił się swoją wiedzą Damon dodając mimochodem - Nie chowałby tego w tak oczywiste miejsce, gdyby nie chciał, żebym to przeczytał.
- Bycie twoim bratem to musi być piekło.
- Bycie jego to też nie piknik -
zapewnił z uśmiechem, następnie z wyczuwalną dumą zagadnął
- Naprawdę ma coś z Emersona, nie uważasz? – po krótkim zastanowieniu spytał jeszcze - Czy wasze pokolenie, chociaż kojarzy Emersona?
- Ralph Waldo Emerson, żył w latach 1803-1882, napisał, ‘Nature’, ‘Amerykański uczony’ i ‘Przedstawiciele ludzkości’.
- No proszę, przebywanie ze Stefanem jednak czegoś cię nauczyło –
pochwalił lekko zaskoczony jej wiedzą. Co więcej był pewny, że nie dowiedziała się tego w szkole.
Dowodziło to jedynie jego teorii, że oboje skorzystaliby na tym związku.
- Wracając do sedna; większość tego dziennika – powiedział podnosząc go i demonstracyjnie kartkując - Jest o tobie, a od twojego powrotu mija dopiero miesiąc. Nawet sobie nie wyobrażasz ile tu tego nasmażył. Caroline to, Caroline tamto, jakby płyta mu się zacięła. Że nie wspomnę o zapiskach zrobionych pod twoją nieobecność. Nadal mu nie wierzysz?
- Wierzę, że tak mu się wydaje. To chwilowe. Przejdzie mu
– stwierdziła uparcie bagatelizując jego zapewnienia. Naprawdę rozumiał jej postawę, był to typowy system obronny, który doskonale znał z autopsji. Problem polegał na tym, że w jej wypadku nie był w ogóle potrzebny. Musiała to tylko dostrzec, co uznał za swoje zadanie. Nie spodziewał się tylko, że sprawi mu to tyle kłopotu. Szczerze mówiąc jej upór zaczynał mu już działać na nerwy.
- A jesteś tego taka pewna, bo...?
- Bo na dłuższą metę faceci, jak Stefan nie wybierają takich dziewczyn jak ja
- wyjaśniła blondynka, wiedział, że w to wierzy bo, gdy to mówiła na jej twarzy zagościł nieprzenikniony smutek. Przyjaciele stali naprzeciwko siebie i parzyli sobie w oczy. Szczerość jej wyznania diametralnie zmieniła atmosferę. W ułamku sekundy zrobiło się niewiarygodnie poważnie,
to jest dopóki Damon głośno nie parsknął.
- Faceci jak Stefan? – powtórzył kpiąco - A ilu znasz wampirów-męczenników z tendencją do użalania się nad sobą i kompleksem bohatera?
W ułamku sekundy powaga chwili prysła. Tego rodzaju charakterystyka nieco zbiła ją z tropu. Może rzeczywiście nie było facetów, jak Stefan. Nie zamierzała się jednak teraz nad tym zastanawiać, więc szybko zmieniła podejście.
- Rozumiem, o co ci chodzi – oznajmiła nie chcąc kontynuować tematu - Ale to, że jesteś z Eleną, nie znaczy, że ja muszę być ze Stefanem.
- Wyjaśnijmy coś sobie. Nie pozbędziesz się mnie próbując skierować rozmowę na mnie
- przejrzał jej desperacką próbę uniku - Jestem na to za stary i o wiele za mądry.
- Twój plan jest świetny –
pochwalił sucho Damon nie dopuszczając jej do słowa - Zniechęcić do siebie Stefana. Oboje wrócicie do swojej smętnej egzystencji próbując utrzymać choćby namiastkę waszej przyjaźni. Rozwiązanie niesatysfakcjonujące, ale bezpiecznie.
Nie wzięłaś pod uwagę tylko jednego drobiazgu.

Zaintrygowana Caroline spojrzała prosto na niego, ciekawa o czym zapomniała.
- Co zrobisz, jeśli mu nie przejdzie? – zapytał, po jej reakcji widział, że ją tym zaskoczył. Że przez cały ten czas tej jednej opcji nie wzięła pod uwagę.
- Tobie nie przeszło.
Powiedział to, po co tu przyszedł, oddał jej dziennik i po prostu ja zostawił. Musiała przyznać, że nie wiedziała, co było gorsze, czasy, kiedy Damonowi na niej nie zależało, czy teraz, kiedy się przyjaźnili. Przez dłuższą chwile Caroline nerwowo przyglądała się notesowi. Ostatecznie nie chcąc ulec pokusie schowała go do szuflady. Następnie poddając się dziecięcemu impulsowi zastawiła ją krzesłem.

Caroline kończyła makijaż przeglądając się sobie w dużym lustrze. Musiała przyznać, że była zadowolona z końcowego efektu. Wybrała czarne dżinsy i jasnozieloną tunikę z odsłoniętym ramieniem i długimi, zwiewnymi rękawami. Postawiła na kobiecość i elegancje bez przesadnego strojenia się.
- Wyglądasz ślicznie – skomplementowała Elena zaglądając do pokoju.
- Dzięki.
Wraz z pojawieniem się przyjaciółki stało się jasne, że nie ucieknie od kolejnej rozmowy na temat swoich uczuć. Postanowiła, więc przyznać się do czegoś od razu.
- Martwię się.
- Że randka się nie uda? –
domyślała się brunetka siadając na łóżku. Doskonale rozumiała jej obawy. Nie tak dawno doświadczyła czegoś podobnego przed swoją pierwszą randką z Damonem. Po tak długim oczekiwaniu i uczuciowych podchodach wszystko wydaje się bardziej skomplikowane niż powinno.
- Że się uda.
No proszę, jednak wcale jej nie rozumiała.
- Nie przyszło ci do głowy, żeby nie myśleć o tym, co będzie potem, tylko dobrze się bawić? – zasugerowała próbując dodać jej otuchy zanim się rozmyśli i odwoła spotkanie.
- Czemu nie masz do mnie pretensji? – zadała własne pytanie Caroline. Odkąd usłyszała, że mają jej błogosławieństwo nie dawało jej to spokoju. Gdyby byli tą wielką miłością, za którą zawsze ich uważała pogodzenie się z tym nie przychodziłoby jej tak łatwo.
- Wasz związek, to nie najgorsze, co mnie w życiu spotkało. Nie oszukujmy się, to nawet nie pierwsza setka - zaczęła żartobliwie Elena, po czym nieco poważniej dodał - Jako była dziewczyna zdaje sobie sprawę, że Stefan kiedyś sobie kogoś znajdzie, a tak przynajmniej wiem, że trafi mu się ktoś wspaniały.
- Nie wyszło nam, ale zasługuje na szczęście i tego mu życzę, tobie też, a jeśli możecie odnaleźć je razem to czemu miałabym wam stać na drodze?

Do tej pory Caroline nie patrzyła na to w ten sposób. Powoli zaczynało do niej docierać, że ich związek jest definitywnie zakończony. Niestety wcale nie podnosiło ją to na duchu, wręcz przeciwnie zdawało się paraliżować. Otwierało, bowiem przed nimi prawdziwą szanse. Stawiało w sytuacji, gdzie wszystko zależało tylko i wyłącznie od nich samych. Bała się tego. Nie chciała kolejnego nieudanego związku, nie z nim
- Poza tym ja widziałam nago Stefana, ty Damona. Przyjmijmy, że jesteśmy kwita.
Dopiero ten komentarz wywołał pożądaną reakcje; pierwszy szczery uśmiech. Po tych słowach Elena ponownie spoważniała, musiała jeszcze coś wiedzieć. Ostatnie dni spędziła na analizowaniu prawdziwego powodu wyjazdu przyjaciółki. Próbowała przypomnieć sobie wszystkie sytuacje, które dowodziłyby, że czuła coś do Stefana, a na które wcześniej nie zwróciła uwagi.
- Jak długo? – spytała, nie musiała nic więcej dodawać.
- To bez znaczenia.
- Nie dla mnie –
zapewniła. Zastanawiała się nad uczuciowymi torturami, jakie musiała wtedy przeżywać i nad tym jak musiało być jej ciężko. Źle się czuła z tym, że ją zraniła, nieświadomie, ale zraniła. Dzięki temu, że znały się od dzieciństwa Caroline doskonale wiedziała, co jej chodzi po głowie. Miały okazje teraz to sobie wyjaśnić.
- Po co miałabym ci to mówić? I tak nic byś na to nie poradziła.
- Jak mogłam niczego nie zauważyć?
- Po raz pierwszy od dawna nic ci nie groziło. Byłaś szczęśliwa. Zasłużyłaś sobie.
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką.
- Wiem –
zaśmiała się blondynka chcąc rozluźnić atmosferę. Podziałało na chwile.
- Przykro mi, że nie mogłaś na mnie liczyć. Że musiałaś przejść przez to sama.
- Nie byłam sama.
- Damon.

Oczywiście. To były właśnie niespodzianki w jego stylu. Z perspektywy czasu ich ówczesna bliskość nabrała sensu.
- Damon – potwierdziła wdzięczna za jego spostrzegawczość i kompletny brak taktu. Elena poczuła się nieco lepiej wiedząc, że przyjaciółka miała wsparcie, kogoś po swojej stronie.
Przywykła już do tego, że nie afiszował się z dobrymi uczynkami. Obecnie jednak zastanawiała się ile jeszcze dobrych rzeczy zrobił za jej plecami.
- Myślisz o nim serio? - upewniła się wampirzyca, chciała go chronić, tak jak on ją.
- Bardzo.
Momentami trudno jej było uwierzyć, że aż tak bardzo. Tyle wystarczyło by Caroline wiedziała, że Elena traktuje go poważnie. Przekonana o tym postanowiła coś jej poradzić. W końcu również zależało jej na szczęściu obojga.
- To powtarzaj mu to i to, że zasługuje na szczęście tak długo aż uwierzy – powiedziała rozumiejąc kompleksy Damona lepiej niż większość.
- Obiecuje.
Oczyściwszy atmosferę, Caroline zdecydowała wrócić do swoich aktualnych problemów. Zabrała się do przeglądania kolorowej kolekcji torebek rozłożonych na łóżku.
- Miałam nic ze sobą nie brać – oświadczyła dzieląc się swoim dylematem - Ale torebka chyba się nie liczy?
- A gdzie idziecie?
- Pojęcia nie mam. Stefan zrobił się strasznie tajemniczy.
- Obawiam się, że nic, znaczy bez torebki –
wyraziła swoje zdanie Elena. Jednak nie to zaprzątało jej teraz głowę, a negatywne nastawienie przyjaciółki. Spodziewała się po niej większego entuzjazmu. Była zaskoczona, Caroline zachowywała się zupełnie jak nie ona.
- Powinnaś być chyba bardzie podekscytowana - podzieliła się swoim spostrzeżeniem głośno, z lekkim uśmiechem dodała - Masz szanse na swój czerwcowy ślub.
- Zabije Bonnie –
zagroziła przerażona Caroline, z zawstydzeniem myśląc o dniu, w którym to powiedziała - Byłam wtedy taką idiotką.
- Co jeśli nie? Co jeśli tak właśnie ma być?
- Nie możesz na poważnie w to wierzyć.
- Zakochałam się w Damonie, uwierzę we wszystko.
- Pamiętaj, cokolwiek się stanie my dwie zawsze będziemy przyjaciółkami –
oznajmiła ściskając blondynkę na pożegnanie – I nie myśl za dużo. Po prostu baw się dobrze.

Elena również miała plany na wieczór. Obejmowały kolacje przy świecach w rezydencji. Z Damonem celowo zaplanowali randkę tego samego wieczora, by jak najszybciej dowiedzieć się, czy Stefanowi uda się przekonać Caroline. Nie był to jednak jedyny powód. Prawdą było również to, że teraz, kiedy wreszcie byli razem ciężko było im się rozstać. Po wejściu do środka pierwsze, na co zwróciła uwagę Elena to aromatyczny zapach rozchodzący się po całym domu, drugie, to brak kanapy w salonie.
- Damon?
- W kuchni -
usłyszała instrukcje i udała się w jej kierunku. Gospodarz stał przy kuchence mieszając w garnku, z którego unosił się cały ten niebiański aromat. Oderwał się od gotowania, gdy podeszła bliżej.
- Hej.
Pocałunek na przywitanie był u nich dość ryzykownym przedsięwzięciem. Mieli niewielki problem z oderwaniem się od siebie. Doprowadziło to już do paru spóźnień i kilku niezręcznych sytuacji w gronie ich znajomych.
- Darujmy sobie kolacje i przejdźmy do deseru – zaproponował w taki sposób, że ciężko jej było odmówić. Postanowiła skupić uwagę na czymś innym zanim znowu stracą nad sobą kontrolę.
- Gdzie wasza kanapa?
- Gdzieś w lesie
– odparł jakby była to najnormalniejsza rzecz w świecie – Wina?
Ta odpowiedź zdecydowanie ją zaintrygowała
- Poproszę. W lesie?
- W lesie
- potwierdził nalewając i podając jej kieliszek czerwonego wina, następnie dolał kilka kropel z butelki prosto do garnka.
- Stefan? - domyśliła się, choć nie miała pojęcia jak to się miało do romantycznej randki.
- Kto inny.
- Oszalał?
- Całkiem prawdopodobne
– wzruszył ramieniem i wrócił do przyprawiania specjalności własnego przepisu; risotto a'la Salvatore.
- Potrzebujesz pomocy? - zaproponowała Elena rozglądając się za czymś co mogłaby zrobić.
- Pokrój pieczarki w cienkie paseczki – poprosił podając jej umyte warzywa.
- Wspaniale pachnie – pochwaliła i zabrała się za krojenie.
- Dziękuje. To moja sekretna receptura. Przygotuj się, czeka cię prawdziwa kulinarna rozkosz.
- Tylko kulinarna? -
spytała uwodzicielsko. Z niekłamaną satysfakcją patrzyła jak Damon z wrażenia wypuszcza z rąk drewnianą łyżkę. W pierwszej chwili wydawało mu się, że się przesłyszał. Jednak widząc jej uśmieszek na twarzy zrozumiał, że jest zwyczajnie okrutna.
- Nie zaczynaj ze mną – poradził rzucając jej ostrzegawcze spojrzenie - Usiłuje gotować.
- Gotuj.

Roześmiana sięgnęła po nóż, deskę i zabrała się za krojenie. W kuchni zapanowała chwilowa cisza, stali obok siebie, każdy pochłonięty tym, co robił. Byli zgranym duetem, nie musieli rozmawiać, nie wchodzili sobie w drogę. Od samego początku znajomości dobrze im się współpracowało: czy to przy walce z nadprzyrodzonym wrogiem, czy przy robieniu zakupów.
- Wiesz, co planuje Stefan?
- Mniej więcej –
potwierdził nie wdając się w szczegóły - Poddaj śmietanę.
Dała mu to, o co prosił nie rezygnując z dalszego wywiadu.
- Myślisz, że ją przekona?
- Trudno powiedzieć –
przyznał rozważając dokładnie sytuacje - Normalnie obstawiałbym tak. Wiesz najlepiej, że jak mu zależy potrafi być piekielnie przekonujący, ale Caroline się zawzięła.
- Sporo o nich myślałam. Kiedyś uznałabym to za szaleństwo, ale teraz wydaje mi się, że mogę być ze sobą naprawdę szczęśliwi.
- Wiem.
- Mam nadzieje, że mu się uda.
- Ja też –
zapewnił szczerze Damon, zdając sobie sprawę, że zrobiło się nieco zbyt poważnie, jak na jego gust błyskawicznie dodał - Nie będzie mi wtedy próbował cię odbić.
- Nie bądź dupkiem.
- Jakby to było możliwe –
oświadczył z tym uśmieszkiem, który tak u niego uwielbiała. Brunetka przerwała krojenie i obserwowała go jak smakował i doprawiał swoje dzieło. Dla odmiany miło było popatrzeć jak normalna czynność jak gotowanie sprawia mu tyle przyjemności. Dowiadywać się o nim rzeczy, o których wcześniej nie miała pojęcia.
Zbierała odwagę by o coś zapytać. Czuła się przy tym cholernie głupio, ale musiała wiedzieć.
- Mam pytanie – zaczęła z większą niż zwykle nieśmiałością - Wywaliłeś misia ode mnie? Nigdzie go nie widzę.
Słysząc to Damon przerwał swoje zajęcie, odwrócił się do niej i ewidentnie rozbawiony jej dyskomfortem spytał - Chyba nie liczyłaś, że będę z nim spał?
Oczywiście, unik, powinna się była tego spodziewać. Nigdy niczego jej nie ułatwiał.
- Pytam serio – nalegała nie dając się zbyć, nie dawało jej to spokoju, więc mimo zażenowania postanowiła spytać - Stefan trzyma swoją pandę na biurku.
- Wiem, powtarzam mu, że jest zakałą naszego gatunku.

Widząc, że ukochana nie jest szczególnie zachwycona jego dowcipem dodał całkiem serio
- Uważasz, że wyrzuciłbym coś od ciebie?
- Nie -
przyznała zgodnie z prawdą - Ale parę razy już mnie zaskoczyłeś.
- Rozumiem, że moja uroda jest rozpraszająca, ale powinnaś zwracać większą uwagę na otoczenie.
- W ten skromny sposób próbujesz mi powiedzieć, że jest u ciebie w pokoju? –
dopytywała w lepszym humorze teraz pewna, że jest gdzieś w domu.
- W ten skromny sposób próbuje ci powiedzieć, żebyś czasem oderwał wzrok od mojego niesamowitego ciała.
- Jest niesamowite –
przyznała robiąc kolejny krok do niego.
- Teraz to się ze mną zwyczajnie drażnisz.
- Jesteś tego pewny? –
nie przerywała flirtowania. Położyła obie dłonie na jego przedramionach i powoli przysunęła je w górę, powoli pochyliła się do przodu inicjując pocałunek. Zareagował automatycznie obejmując ją w pasie i przyciągając jeszcze bliżej. Był to jeden z jej ulubionych impulsów. W chwili, w której znalazła się w jego ramionach straciła wszelkie zainteresowanie jedzeniem.
- Co z kolacją? – przypomniał Damon na moment odrywając się od jej ust. Może nie był obiektywny, ale swoim skromnym zdaniem powinien dostać medal za opanowanie.
- Później.
Nie potrzebował większej zachęty. Uwielbiał ją taką: nieprzewidywalną, beztroską, spontaniczną. Szybko wyłączył kuchenkę i z lekkością przerzucił ją sobie przez plecy. Pisnęła zaskoczona, automatycznie zamknęła oczy, gdy je otworzyła byli w jego sypialni. W podobnych sytuacjach jako pierwsza skłonna była przyznać, że wampirza prędkość miała swoje zalety. Chwile później zabrała się za rozpinanie guzików jego koszuli. Zsunęła ją i rzuciła na podłogę. Nie mogła tego widzieć, ale niedaleko szarego materiału, na ziemi pod jego łóżkiem leżał wspomniany wcześniej pluszowy miś polarny.

Punktualnie o 21:00 Caroline wyjrzała przez okno. Zobaczyła Stefana zbliżającego się ścieżką do jej domu. Korzystając z tego, że jej nie widział obejrzała go sobie dokładnie. Miał grafitowe dżinsy, błękitną koszulę i czarną skórzaną kurtkę. ‘A co jeśli randka będzie wspaniała?’ przemknęło jej przez głowę na jego widok. Nie, akurat teraz nie mogła sobie pozwolić na ‘co by było gdyby’. Musiała być nieugięta. Wiedziała jak zakończy się ten wieczór i tego zamierzała się trzymać. Pójdą na randkę, która nie wypali, bo nie mogła wypalić. Bez znaczenia, co mówili jej przyjaciele. Nie pasowali do siebie i tyle. Im szybciej zda sobie z tego sprawę tym lepiej. Byli zbyt różni, a mrzonki o wspólnej przyszłości mogły jej tylko zaszkodzić. Jednak słowa Damona i Eleny wywarły na nią swój wpływ. Może powinna dać im szanse. Od dziecka była odważna, czemu w jego wypadku było inaczej? Czemu po prostu nie zaryzykować i zobaczyć, co z tego będzie. Szybko podeszła do drzwi zanim po raz kolejny zmieni zdanie i ucieknie. Zaskoczyła Stefana otwierając je nim ten zdążył zapukać. Uśmiechnął się lekko, bo znaczyło to, że na niego czekała.
- Ładna koszula - pochwaliła Caroline z diabelskim błyskiem w oku. Niesprawiedliwe było to, że nie przypominała sobie by w czymkolwiek źle wyglądał.
- Wiedziałem, że ci się spodoba – odparł z uśmiechem - A ty wyglądasz…
- Zjawiskowo, wiem -
oznajmiła z przesadnym dramatyzmem. Nie zamierzała dać mu okazji by ją oczarował.
- Zdecydowanie zjawiskowo - potwierdził patrząc jej prosto w oczy. Tworzenie między nimi dystansu chyba nie bardzo jej wychodziło. Szybko odwróciła wzrok, bo kiedy tak na nią patrzył była skłonna uwierzyć we wszystko, co mówił.
- Dziękuje – rzuciła pośpiesznie zamykając za sobą drzwi - Gdzie jedziemy?
- Idziemy. Zobaczysz.
- Niespodzianka? W Mystic? –
dopytywała z powątpiewaniem - Wysoko ustawiłeś sobie poprzeczkę.
- Lubię wyzwania.

Kiedy się odwróciła Stefan nie przykładając większej wagi do subtelności obejrzał ją sobie od góry do dołu. Na co dzień była piękna, ale obecnie wyglądała wyjątkowo. Choć może był stronniczy, bo wiedział, że tym razem postarała się specjalnie dla niego. Delikatny makijaż, włosy częściowo spięte skupiały wzrok na jej twarzy, reszta opadała luźno na ramiona. W połączeniu ze stroje była zachwycająca.
- Jestem, chociaż odpowiednio ubrana? – upewniła się nie wiedząc co zaplanował
- Uprzedzam, że nie zamierzam włóczyć się po górach w tych butach.
- Wiesz o tym?
- Potencjalnie ostatni dzień życia uznałeś za odpowiedni na pieszczę wycieczki, poważnie Stefan? Wiedz, że ze mną to nie przejdzie.

Słysząc tylko szerzej się uśmiechnął. Zastanawiał się tylko, czy to, dlatego, żeby zrobić na nim wrażenie, czy traktowała ich randkę jako jednorazowe wydarzenie. Miłe wspomnienie, do którego czasem będzie wracać pamięcią. Odgonił od siebie wątpliwości dopiero, kiedy dostrzegł na jej ręku bransoletkę ich matki. Sprawiło mu to ogromną satysfakcję. Miał racje, pasowała do niej. Widząc ją poczuł, że wszystko ma szanse się udać. A jeśli wieczór potoczy się po jego myśli czekała ich jeszcze wspanialsza przyszłość. Caroline widziała to chyba nieco inaczej.
- Mógłbyś tak na mnie nie patrzeć – poprosiła lekko zirytowana. Nie była przyzwyczajona do tak otwarcie pożądliwego spojrzenia z jego strony.
- Jak?
- Jakbyś chciał zedrzeć ze mnie ubranie.
- Co jeśli chce?
- Nie lubię zarozumiałego Stefana.
- Wolę myśleć o sobie: zdeterminowany. To źle, że wiem, czego chce?
- Zaczynam dostrzegać, że bycie trudnym to wasza cecha rodzinna.
- Porównywaniem mnie do Damona nie przekonasz mnie do mówienia. Niespodzianka to niespodzianka.
- Naprawdę nic mi nie powiesz? –
nie poddawała się łatwo - Zero wskazówek? Prawdziwy dżentelmen coś by mi podpowiedział.
Ostatecznie wszelkie próby nakłonienia go do mówienia nie pomogły, milczał jak zaklęty. Zaczęła podejrzewać, że robi to jej na złość. Wieczór był pogodny, a spacer przyjemny. Stefan zaprowadził ją do lasu, lecz nie tam gdzie kiedyś polowali, a w inne znaczące dla nich miejsce. Od razu je rozpoznała i ciężko jej było uwierzyć, że właśnie tu ją przyprowadził.
To tu odbywały się tradycyjne szkolne ogniska. Nie tego się po nim spodziewała. W mgnieniu oka wróciły nieprzyjemne wspomnienia i uczucie odrzucenia, jakie im towarzyszyło. Poczuła się jakby dopiero, co usłyszała jego odmowę.
- Zabierasz mnie na pierwszą randkę w miejsce gdzie spławiłeś mnie dla Eleny? – spytała otrząsając się z pierwszego szoku. Stefan nie miał pojęcia jak to osiągnęła, ale w jej głosie słychać było jednocześnie zaskoczenie i pretensje.
- Naprawdę wiesz jak sprawić, żeby dziewczyna czuła się wyjątkowo.
Zanosiło się na to, że łatwiej będzie mu się oprzeć niż myślała. Młodszy Salvatore nie wziął jej komentarza do siebie, jedynie znowu się uśmiechnął. To była właśnie cała Caroline.
- Przyprowadziłem cię tu, żebyś miała z stąd lepsze wspomnienia. Chce naprawić pierwsze wrażenie. Choć – wyjaśnił swoje intencje i wyciągnął do niej rękę. Choć z góry wiedziała, że zbliżanie się do niego to zły pomysł poddała mu dłoń. Jakby kiedykolwiek potrafiła mu czegoś odmówić. Poszli kawałek dalej i dopiero wtedy zobaczyła, co dla nich przygotował. Odebrało jej mowę. Rozejrzała się dookoła chłonąc najdrobniejsze detale. Śnieżnobiałe prześcieradło rozwieszone między dwoma drzewami, stary projektor, kanapa z ich salonu, mały stolik, a dookoła dziesiątki palących się małych świeczek. Wszystko wyglądało niesamowicie, wręcz magicznie. W co ona się najlepszego wpakowała? Może jednak nie będzie tak łatwo jak przypuszczała.
- Jak? – tylko tyle udało się jej z siebie wykrztusić. Była szczerze zaskoczona. Nie mogła uwierzyć, że zrobił to wszystko dla niej.
- Damon pomógł z kanapą.
- Damon?
- Nie był zachwycony, ale pomógł.

Wskazał jej miejsce i zabrał się za uruchomienie projektora. Jego brat mógł się z niego śmiać, ale przetrzymywanie różnych pamiątek z przeszłości czasem się opłacało. Kiedy dosiadł się do niej na kanapie pojawiły się pierwsze napisy filmu, który znała na pamięć ‘Pamiętnik’. Stefan z przyjemnością obserwował jej reakcje.
- Skąd wiedziałeś? - spytała coraz bardziej zdumiona.
- Powiedziałaś mi – zaczął Stefan wspominając jeden z ich wspólnych wieczorów
- Oglądaliśmy wtedy ‘Zakochaną złośnicę.’ Też twój wybór. Spytałaś o 5 filmów, które wziąłbym na bezludną wyspę. Wymieniłaś swoje.
- Pamiętam, obiecałam, że kiedyś zobaczymy go razem.
- Nie zobaczyliśmy –
przypomniał, niedługo potem wyjechała - Pomyślałem, że to idealna okazja, żeby to naprawić.
Przeklęty Stefan. Czemu dała się na to namówić? Co ona sobie wyobrażała, że uda się jej mu oprzeć?
- Ciągle pamiętam twoje oburzenie, kiedy dowiedziałaś się, że nigdy go nie widziałem. Myślałem, że dojdzie do rękoczynów.
Niestety, nie był to koniec atrakcji. Wykorzystywanie wiedzy, którą zdobył jako jej przyjaciel uważała za przebiegłe i nieuczciwe. Wiedział, jaką krew lubi najbardziej, znał jej ulubiony film i przekąski. Czas mijał, a ona zapominała, że miała trzymać się na baczności. Rozmawiali ze sobą jak zwykle, na przemian żartując i poruszając poważniejsze tematy. W połowy filmu wiedział już, czemu tak go lubi. Choć teraz patrzyła na niego nieco inaczej niż kiedyś.
- Dziwnie to oglądać wiedząc, że nie będę mieć dzieci, nie zestarzeje się z kimś – powiedziała w pewnym momencie - Z drugiej strony mam więcej czasu, a jako człowiek nie zobaczyłabym połowy tego, co widziałam.
- To jedyne zdrowe podejście. Jeżeli nie chcesz oszaleć lepiej skupiaj się na zaletach, zamiast rozpamiętywać cenę, jaką przyszło ci za to życie zapłacić.
- O ironio, i akurat ty mi to mówisz?
– przekomarzała się słysząc jego radę.
- Nie powiedziałem, że jestem w tym dobry tylko, że to właściwe nastawienie.
- Cały ty.

Wahała się, czy zadać następne pytanie, ale była ciekawa jego opinii.
- Wierzysz, że można spędzić wieki z jedną osobą?
- Jeśli to ta właściwa osoba.

Po skończonym seansie Stefan sięgnął zza kanapę i wyjął jej ulubiony deser; panna cottę z truskawkami i polewą. To też pamiętał. Tematem przewodnim wieczoru zdawały się być wszystkie jej ulubione rzeczy. Nie chciała tego przyznać na głos, ale dobrze się bawiła.
- Masz dobrą pamięć – zauważyła, tego typu drobiazgi podkopywały jej pewność, że to chwilowy pociąg fizyczny.
- Do rzeczy ważnych.
Dość długo siedzieli twarzą do siebie, jedli deser i rozmawiali.
- Nie przeszkadza Ci, że spałam z Damonem? - spytała bezpośrednio. Był to typowy dla siebie sposób. Jeśli jakiś temat był dal niej niezręczny, zamiast go omijać, jak większość zaczynała rozmowę właśnie od niego. Wmawiała sobie, że jego odpowiedź nie ma znaczenia, bo i tak nie zamierza dać im szansy, ale prawda było taka, że chciała wiedzieć, na czym stoją.
- Gdy twój brat sypia z twoją pierwszą dziewczyną budzą się w tobie wątpliwości i kompleksy, po trzeciej zaczynasz na to patrzeć jak na pewnego rodzaju tradycje.
- Uwielbiam, kiedy żartujesz –
pochwaliła roześmiana - Kathrine, Rebeka, Elena.
- Ty.
- Ja –
potwierdziła niepewnie, nie wiedząc jak na to zareagować - Naprawdę macie identyczny gust.
- Lubimy sobie utrudniać życie.

Kiedy poruszali temat przeszłości coś jeszcze przyszło jej do głowy.
- Pamiętasz dzień, w którym się poznaliśmy?
- Oczywiście, byłaś pierwszą osobą w szkole, która próbowała mnie zagadnąć. Reszta tylko się przyglądała.
- Jesteś spod znaku bliźniąt. A twój ulubiony kolor to na prawdę niebieski?
- Naprawdę.
- Czemu mi to wszystko wtedy powiedziałeś? Mogłeś mnie spławić.
- Bo spytałaś. Nie wiem –
przyznał nie mając logicznego wytłumaczenia - Uśmiechnęłaś się i zaczęłaś wypytywać, więc zacząłem mówić.
Koniec końców musiała przyznać, że była to wspaniała pierwsza randka. Najlepsza, na jakiej kiedykolwiek była. Stefan zadał sobie dla niej tyle trudu. Znalazł idealny sposób na spędzenie wieczoru. Coś pozornie oklepanego w niezwykle romantycznej oprawie.
- Ciężko ci będzie przebić taką randkę – zauważyła zanim pomyślała o tym, co właściwie mówi.
- Więc mogę liczyć na następną?
Wstała z zamiarem odsunięcia się jak najdalej od niego. Ewidentnie, gdy był tak blisko nie obumierały jej szare komórki. Co jej strzeliło do głowy? Nie zdążyła, Stefan złapał ją za nadgarstek. Wstał za nią i nie pozwolił odejść ani o krok dalej. Jakiś czas temu zrozumiał, że nadmierne myślenie przeważnie do niczego dobrego nie prowadzi.
- Chciałam powie...
Przerwał jej pocałunkiem i całował dopóki nie zapomniała swojego imienia. Każde kolejne muśnięcie jego warg topiło trochę jej żelazne postanowienie by byli jedynie przyjaciółmi. Przez głowę przemknęło jej tylko, że to, że tak całował było niesprawiedliwe. Mógł dłużej ćwiczyć.
- Grasz nie fair – wyszeptała powoli robiąc krok do tyłu i otwierając oczy.
- Mój braciszek twierdzi, że w miłości nie ma czegoś takiego jak ‘fair.’
Sięgnął po luźne pasemko jej jasnych włosów i czule odgarnął je za ucho. Caroline westchnęła próbując dojść do siebie. Zbliżali się do bardzo niebezpiecznego terytorium.
- Zakochałem się w tobie – oświadczył szeptem, lecz z niezachwianą pewnością
- Prawda, nie od pierwszego wejrzenia, ale się zakochałem. Do szaleństwa, więc nie proś, żebym to tak zostawił. Nie mogę.
- Stefan...
- Znam cię
– kontynuował nie dając jej dojść do słowa. Musiała to w końcu zrozumieć - Wiem, że mi nie wierzysz, ale jesteś niesamowita. Masz bezpodstawne kompleksy, zdecydowanie za dużo mówisz, jesteś nieprzewidywalna, szczera do bólu i zwykle, jak jesteśmy razem kończy się na tym, że robią coś, na co zupełnie nie mam ochoty – powiedział pamiętając ile raz w coś go wpakowała - Ale właśnie za to wszystko cię kocham.
- Nigdy, przy nikim nie uśmiechałem się tyle, co przy tobie. Kiedy jesteśmy razem nie muszę zapominać, kim jestem, bo po raz pierwszy mi to nie przeszkadza
– z czasem zrozumiał, że dzięki jej nastawieniu do życia na wiele spraw spojrzał inaczej - Gdybym by człowiekiem już dawno bym umarł i nigdy bym cię nie poznał.
- Kocham cię, Caroline.

Mówił powoli i z uczuciem, żeby wreszcie to do niej dotarło
- Możemy być razem i wiem, że będzie wspaniale. Musisz nam tylko pozwolić - skończył i czekał na jej reakcje, milczała. W jej przypadku cisza nigdy nie wróżyła niczego dobrego.
- Caroline.
Z każdą mijającą sekundą czuł się coraz bardziej niepewnie. Kto by pomyślał, że mając tyle lat potrafi się jeszcze denerwować. Myślał o tym, co będzie, jeśli się przeliczył, może pokazanie, że naprawdę ją zna i pokazanie jak mogło być im dobrze nie wystarczyło by ją przekonać. Powoli zaczynał obawiać się najgorszego.
- Nie powinnam była się na to zgodzić. Zawsze mnie przegadasz – poskarżyła się i tym razem to ona przyciągnęła go do siebie. Nie miał czasu odetchnąć z ulgą, bo w mgnieniu oka miał jej usta na swoich. Dla takich właśnie momentów warto było żyć.
- Więc ty i ja?
- Ty i ja
- potwierdziła z uśmiechem i nie było już odwrotu.
- Możemy tu zostać? Popatrzeć na gwiazdy? – poprosiła, chcąc, żeby ich wieczór trwał jak najdłużej.
- Możemy.
Zgodziłby się na wszystko, o co by go teraz poprosiła. Zapowiadała się piękna noc. Caroline rozejrzała się podejrzliwie dookoła. Dopiero teraz zdała sobie z czegoś sprawę. Mimo światła księżyca w lesie było nieco za jasno jak na tą godzinę.
- Czemu te świeczki nie gasną? – spytała, mijała trzecia godzina, a one nadal paliły się jak na początku.
- Bonnie.
- Zatrudniłeś do tej randki wszystkich naszych znajomych?

W końcu od tego zależało, czy ją zdobędzie. Wieczór musiał być idealny i nie zamierzał niczego zostawiać przypadkowi.
- Mam takiego sprytnego faceta - pochwaliła klepiąc go po policzku.
- Masz.
Zrozumiał, że powiedzenie tego głośno urzeczywistniało dla niej to, że są parą. Resztę wieczoru spędzili leżąc w objęciach na kanapie i patrząc w rozgwieżdżone niebo. Stefan uwielbiał uczucie, które towarzyszyło mu, gdy była tak blisko niego.
- Stefan?
- Mhm?
- Nie złam mi serca –
nieśmiało wyszeptała mu w ramię.
- Nie złamie - obiecał przyciągając ją do siebie jeszcze bliżej. Pocałował ją w głowę. Wolałby zginąć niż złamać tą obietnicę.
- Stefan?
- Mhm –
tym razem otworzył oczy. Podniosła głowę z jego ramienia i spojrzała mu w oczy.
- Ja też cię kocham. Do szaleństwa.
- Dobrze wiedzieć –
oznajmił z uśmiechem. Nie spodziewał się, że tak szybko usłyszy te słowa.
Nie potrafił opisać szczęścia, jakie wraz z nimi poczuł. Caroline nie marnowała czasu ponownie zbliżyła swoje usta do jego. Całowanie go szybko stawało się jej ulubionym zajęciem.
Parę godzin później spali na kanapie w samym środku lasu. Następnego ranka Caroline obudziła się w ramionach Stefana i wiedziała, że podjęła słuszną decyzję. Mogłaby tak leżeć w nieskończoność. Dla obojga była to jedna z tych nocy, której bez względu na to ile będą żyli nigdy nie zapomną.

Ostatecznie Elena i Damon zjedli bardzo późną kolacje, obejrzeli film na dvd, ale nie doczekali się powrotu Stefana. Koło godziny drugiej zrezygnowali z całonocnego czuwania i położyli się spać. Damon miał dwie teorię; albo wszystko się udało i para zaszyła się szukając prywatności, albo randka skończyła się tak źle, że jego braciszek z rozpaczy powiesił się na najbliższej gałęzi gdzieś w lesie. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane następnego dnia, jakieś dwie godziny po wschodzie słońca.
- Elena, popatrz na to – zawołał Damon wskazując jej przez okno idącą do drzwi parę. Szli za rękę, blondynka miała na sobie jego skórzaną kurtkę. Tego ranka zjedli w czwórkę wspólne śniadanie, pierwsze z wielu. Nie było wcale tak niezręczne jak można by przypuszczać. Po tym wszystkim, co razem przeżyli śniadanie z byłym i obecnym obiektem twoich uczuć to była pestka. Poza tym nikt tak nie potrafił rozładowywać napięcia jak Damon i Caroline.
Tak, więc dni mijały i oba związki kwitły. Stefan był przy Caroline, kiedy ta zdecydowała się wyznać matce, że jest wampirem. Reakcja Liz zupełnie ją zaskoczyła. Ostatecznie tego wieczora obie śmiały się przez łzy, przytulały i obiecywały nie mieć przed sobą więcej tajemnic.
Zakochani mieli góra jakieś pięć lat na życie w rodzinnym miasteczku, potem mogli liczyć jedynie na ukradkowe spotkania z bliskimi. Jednak nie to pochłaniało myśli młodszego z Salvatorów. Zastanawiał się nad podróżowaniem z Caroline po świecie, chciał podzielić się z nią swoimi ulubionymi miejscami, poznać jej, spędzić trochę czasu tylko we dwójkę.
- Co ty na to, żebyśmy zwiedzili razem pozostałe kontynenty? – zaproponował Stefam przyciągając ukochaną do siebie na kolana.
- Od czego zaczniemy? – zainteresowała się zachwycona pomysłem.
- Jakieś życzenia? – spytał, ciekawy jej propozycji.
- Argentyna.
- Świetny wybór
– przyznał z pełną aprobatą.
- Umiesz tańczyć tango?
- Nie
– odparł z znacznie mniejszym entuzjazmem. Wiedział już, co się szykuje.
- To się nauczymy - oświadczyła podekscytowana.
- Tego się właśnie obawiałem.
Nawet nie próbował się wykręcać, bo oboje wiedzieli, że ostatecznie i tak mogą go namówić na wszystko.
- A potem Tokio – mówiła przypominając sobie jego wcześniejszą propozycję. Tymczasem Stefan delikatnie odgarniał jej kosmyki włosów za uszy.
- Tokio – zgodził się myśląc o miejscach, które jej pokaże - Coś jeszcze?
- Nowa Zelandia.
- Świetnie. Co powiesz na Wenecję?
- Chcesz się tylko ze mną całować pod mostem westchnień –
stwierdziła roześmiana.
- Przejrzałaś mnie.
- Wydaje mi się, że powinniśmy trochę poćwiczyć –
zasugerowała zbliżając swoje usta do jego.
- Jakbyś czytała w moich myślach - szepnął przesuwając ręce po jej plecach i przyciągając ją nieco bliżej. Był już w życiu zakochany, ale tym razem po raz pierwszy miał pewność, że to na zawsze.

Mijały dwa tygodnie od pamiętnej pierwszej randki, a obaj bracia Salvatore nadal byli szczęśliwi. Wyglądało na to, że musieli znaleźć nową teorię odnośnie swojej koegzystencji. Dotychczasowa, w której szczęście jednego odbywało się kosztem drugiego ewidentnie przestała funkcjonować.
- Będziesz za mną tęsknił, braciszku, daje ci pół roku - oznajmił zarozumiale Damon obejmując na pożegnanie Stefana. Spotkali się w Wenecji po czterech miesiącach.
Oficjalna wersja brzmiała, że dziewczyny nie mogły bez siebie wytrzymać, ale cała czwórka wiedziała, że nie był to jedyny powód ich spotkania. Po tygodniu zwiedzania i imprez wspólnie wrócili do Mystic i korzystali z czasu, który im tam pozostał.

Koniec.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez agnieszka2372 dnia Sob 23:06, 02 Mar 2013, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> The Vampire Diaries - Pamiętniki Wampirów / VD Fan Fiction Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin