Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Czymże jest miłość...? [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:10, 25 Lip 2008    Temat postu: Czymże jest miłość...? [Z]


zweryfikowane przez Nisię




Podziękowania dla:
- Żuczka (za inspirację )
- Eithne oraz Couvert de neige za... one wiedzą za co
- i wszystkich innych, za uwagi, komentarze i opinie


Rozdział 1

Każdy cywilizowany mieszkaniec New Jersey powinien już spać. W końcu zegary wskazywały już drugą w nocy. Nie wszystkim jednak było dane leżeć w spokoju w ciepłym, wygodnym łóżku.
- Niech cię sczyści za te cholerne podchody w sprawach taksówki – burknął House. Był w wybitnie złym nastroju, którego nawet alkohol nie dał rady zagłuszyć.
- Na świeżym powietrzu szybciej wytrzeźwiejesz – zaśmiała się młoda dziewczyna, idąca obok niego. Nic sobie nie robiła z jego humorów.
- Ale moja noga! - jęknął, chwytając się kolejnej deski ratunku.
- Połknij jeszcze ze dwa vicodiny, to ci się pewnie poprawi – odpowiedziała lakonicznie towarzyszka. – Mam nadzieję, że masz gdzieś zapisany adres Wilsona, bo muszę wysłać mu kwiaty. Jak on z tobą wytrzymywał po pijaku?
- Kwestia wprawy.
- Upokarzasz go nieustannie, każdy normalny człowiek już dawno by się z tobą załamał i wpadł w kompleksy..
- Więc co tu jeszcze robisz?
- To się nazywa miłość.
- Miłość-sriłość. Czymże jest miłość…?! – zaczął głośno krzyczeć, głosem pełnym pietyzmu i teatralnej wprawy, jednak nie dane mu było skończyć.
- Zamknij się idioto! – doleciał ich głos jakiegoś niezadowolonego mieszkańca, płynący z jednego z pobliskich domów. – Ludzie chcą spać!
- Ignorant.. – mruknął House.
- Znalazł się wielki fan Szekspira.. – zaśmiała się dziewczyna. – Już niedaleko, wytrzymasz.
- Jest późno! Zanim wrócimy do domu będzie jeszcze później! Spóźnisz się jutro do… no, gdziekolwiek jutro idziesz. Spóźnisz się.. – powtórzył.
- O ile tej nocy też nie będę musiała ślęczeć przy twoim łóżku, pilnując cię, to się nie spóźnię.
- Nie dałaś mi się wstawić, jestem już trzeźwy..
- Wierzę. Na twoje szczęście, o ile nie zalejesz się w trupa, trzeźwiejesz błyskawicznie.
- Gloria! Czy już teraz mogę zadzwonić po taksówkę?! – wykrzyknął.
- Zamilknij wreszcie! – w ich twarze uderzył ryk, na pewno nie zwykłego, zmęczonego mieszkańca. Przyzwyczajeni do swoich wzajemnych odchyłów, nie przejęli się specjalnie tym krzykiem.
Nagle powietrze przed nimi przecięły trzy ciche świsty, a House z głuchym łoskotem upadł na ziemię. Laska wyślizgnęła mu się z dłoni i potoczyła po chodniku poza zasięg światła.
- Zamilknij wreszcie… - powtórzył.

Dziewczyna kucnęła nad Housem, zastanawiając się co mu się stało. Spod marynarki zaczęły wyciekać strużki krwi, dość intensywne.
Dziewczyna zaczęła nerwowo przeszukiwać kieszenie, kiedy wreszcie znalazła komórkę.
Szybko wykręciła 911 i z narastającym strachem czekała na sygnał. Włączyła tryb głośnomówiący i rzuciła telefon na ziemię – nie mogła pozwolić, żeby w czasie kiedy oni będą czekać na karetkę, House się wykrwawił.
- Tu numer 911, gdzie zdarzył się wypadek?
Wtedy uderzyło ją coś innego – nie miała pojęcia, gdzie się znajdowali. Nie znała nazw okolicznych ulic, bo rzadko zapuszczała się w te strony.
- Mam tu rannego, ofiara strzelaniny, trzy rany wlotowe w klatce piersiowej, żadnej wylotowej. Nie mam pojęcia gdzie jestem, namierzcie mnie przez GPS! Ten pieprzony telefon jest zsynchronizowany tak, żebyście zrobili to bez problemu! – w jej głosie dało się słyszeć panikę, strach, determinację i wściekłość.
- Wysyłam karetkę – to jedyne co usłyszała. Proste i lakoniczne „wysyłam karetkę”.
- Lepiej niech się pospieszą… - szepnęła błagalnie, widząc jak czerwone plamy na błękitnej koszuli się powiększają. Wciąż uciskała rany na klatce piersiowej. – Miłość… - zaczęła odpowiadać na pytanie, które zadał w przypływie głupawki. – Miłość to nie tylko seks. To wzniosłe uczucie, które od zakochania dzieli ogromna przepaść, jaką jest dzień powszedni…

Walk in the sunlight tonight,
Pretend that it’s all right tonight
Walk in the sunlight
yeah!

It feels like the shot of a gun
You got knocked down but you
You walk away from it
It feels like the shot of a gun


Zabieg wciąż trwał. Przed salą operacyjną zgromadził się niewielki tłumek. Cuddy gorączkowo szukała pocieszenia u Wilsona, który robił co mógł, starając się przekonać ją, że House wyjdzie z tego.
- Za duży z niego skurczybyk, żeby się nie wylizał. Zresztą.. pamiętasz kiedy ostatni raz się o niego martwiłaś? Wtedy też przeżył.. – dodał, załamującym się głosem. Wciąż nie mógł pogodzić się ze śmiercią Amber i mimo, że minęło już wiele miesięcy, wciąż z nikim się nie związał. Nie puszczał już nawet oczek do pielęgniarek.
Nowe i stare kaczuszki na zmianę przynosiły jedzenie z bufetu, starając się by nikt nie zasłabł podczas wielogodzinnego zabiegu. Siedzieli w grupie. Paczka przyjaciół, która czuje się naprawdę zżyta, dopiero wtedy gdy życie jednego z nich – najczęściej Housa – zawisa na włosku.
Nieopodal, na samotnej kanapie siedziała samotna dziewczyna. Ta, która wracała z Housem do domu. Ta, która zadzwoniła po karetkę. Ta, która teraz siedziała z oczami pełnymi łez, suchymi policzkami i dłońmi, ubrudzonymi jego krwią.
Nikt z personelu nie zwrócił na nią uwagi, wszyscy byli zbyt pochłonięci martwieniem się. Bo mimo iż House był dupkiem, wielkim dupkiem… Życie bez niego byłoby o wiele inne. Cameron i Cuddy cicho łkały, pocieszane przez Jimmiego i Roberta.

Remember long ago
All the things we didn’t know
You were feeling so alive
It seems like all those days
Young and vanished in the haze
But I’m still here tonight

Walk in the sunlight tonight,
Pretend that it’s all right tonight
Walk in the sunlight


- Ja.. ja zaraz wrócę – zająknęła się Cuddy i ruszyła w stronę ubikacji. Makijaż, nad którym tak bardzo napracowała się rano, był tylko wspomnieniem w postaci długich, czarnych kresek na policzkach.
Wilson skorzystał z chwili wolności, wstał i przeszedł się tam i z powrotem po korytarzu, chcąc rozprostować kości. Skinął na Cameron, chciał z nią porozmawiać.
Gdy tak na nią patrzył, serce ścisnęło mu się jeszcze bardziej. Cuddy sobie poradzi, jest twarda. Poza tym ma.. no nie wiedział kogo ma, ale Cuddy była z kimś związana. A Cameron… Odkąd House ją zatrudnił minęło już sześć lat. Zmieniła się od tamtej pory, a jednak nadal go kochała. Ukrywała to uczucie, próbowała związków z różnymi mężczyznami, jednak w żadnym nie odnajdywała nawet cząstki Housa, co dyskwalifikowało ich na dłuższą metę…
Wilson zawsze zastanawiał się co ona w nim widzi.. Ale wiedział również, że była chyba jedyną kobietą, która go znosi.
- Co to za dziewczyna? – zapytała Cameron, ocierając łzy.
Onkolog zauważył ją już wcześniej, teraz jednak zwrócił na nią uwagę.
- Nie mam pojęcia - odparł Wilson . – Jednak jest w niej coś..
- Jej oczy… – szepnęła.
- O cholera…


W rozdziale wykorzystałam fragmenty piosenki:
Kane - Shot of a gun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez freelance dnia Pią 18:30, 25 Lip 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soren jael
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Paź 2007
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:41, 25 Lip 2008    Temat postu: Re: Czymże jest miłość...?

Cytat:
Niech cię szczyści

zdaje się, że powinno być "sczyści".

freelance napisał:
Rozdział 1
- Miłość-sriłość. Czymże jest miłość…?! – zaczął głośno krzyczeć, głosem pełnym pietyzmu i teatralnej wprawy, jednak nie dane mu było skończyć.

bardzo "Housowe" i bardzo do niego podobne.

Cytat:
z kumulującym się strachem

to brzmi dziwnie. chyba lepiej brzmiałoby "z narastającym", ale to tylko moja sugestia.

podoba mi się pomysł i wykorzystane cytaty z piosenki. można by jeszcze gdzieś na końcu to zaznaczyć, pisząc jaka to piosenka i kto jest jej wykonawcą. całość ciekawa i intrygująca na tyle, że z chęcią przeczytam kolejny odcinek. kilka zagadek, dużo niedopowiedzeń. słowem: czekam na więcej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuczek
Lucky& Lovely
Lucky& Lovely


Dołączył: 09 Maj 2008
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:36, 25 Lip 2008    Temat postu:

Freelance to jest świetne
Niezła zagadka, kim może być ta dziewczyna... hmmm jego córką, jakąś dalszą rodziną. Te oczy... hmmm. muszę jeszcze nad tym pomyśleć
Strasznie mi się podobało i czekam na więcej :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:44, 25 Lip 2008    Temat postu:

Świetne. Trzyma w napięciu. Córka, rodzina...? Pojawia się tyle pytań, włącznie z tym "kiedy będzie następna część"
Znalazłam kilka literówek, ale to nic... Każdemu się zdarzają
I dziękuję za podziękowania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:44, 25 Lip 2008    Temat postu:

Dzieki za podziękowania...
To jest bardzo, bardzo, bardzo interesujace. Fick inny nisz wszytkie hamerony.
jestem zaitrygowana i to bardzo mnie cieszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m90
Łyżka Lifepaka
Łyżka Lifepaka


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakamarki opolszczyzny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:28, 25 Lip 2008    Temat postu:

Lubię ten styl, taki że trzeba wysilać wyobraźnie. Nie mówisz nic o sytuacji, miejscu w którym Cameron i House są, skupiasz się tylko na tym co dzieje się z nimi, zmuszasz czytelnika do wymyślenia jak wygląda wszystko wokół. Jednak nie zawsze to jest dobre, ale w tej sytuacji, idealne. Nie wyobrażam sobie tutaj długie opisu "czarnej, bezgwiezdnej nocy", itd.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:47, 25 Lip 2008    Temat postu:

dziewczyna o tych oczach... moje myśli skupiają się, że ta dziewczyna jest jego rodziną... a może córeczką ?

całość dobrze napisana, choć zdarzają się małe błędy. Tu wszystko jest takie intrygujące, że wprost chce się czytać dalej.

no to kiedy następna część ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:55, 25 Lip 2008    Temat postu:

Cytat:
Couvert de Neige podzieliła się ze mną zapałem do pisania.
Eithne doradziła, żebym pisała to, co chciałabym przeczytać.
Tak więc ten rozdział będzie inny niż wszystkie. To opowiadanie będzie inne. Lubię Grega Housa, zgorzkniałego diagnostę jakiego serwują nam scenarzyści House M.D. Ale zastanawiało mnie, jakby wyglądał House-rodzinny. Miły House.
I takiego go pewnie wykreuję. Więc jeżeli ktoś oczekiwał kolejnego obrzucania błotem, to raczej zły adres.
Miłego czytania!


Rozdział 2 - specjalny


It's a beautiful day I heard everybody say
The sun shines down for all of us
Just the same you know I like the rain
That ain't so obvious


- Nienawidzę poniedziałków – burczał House pod nosem. Chodził w tę i nazad po pokoju, czasem się zatrzymywał, by wystukać butem jakąś melodię, którą sobie przypomniał.
- Taaato! – do jego uszu doleciał cieniutki pisk podekscytowania. Ruszył do pokoju córki na tyle szybkim krokiem, na ile pozwalały mu ręce schowane w kieszeniach.
- Co się stało? – zapytał ciepło, zaglądając do jej pokoju.
- To mój pierwszy dzień… Myślisz, że pani nauczycielka będzie fajna? – zatańczyła przed lustrem, sprawdzając czy dobrze wygląda w tej słonecznej sukience, kupionej specjalnie na tą okazję.
- Ja to wiem – zaśmiał się. Od kilku ostatnich dni jego córka nie mówiła o niczym innym, tylko o szkole. Kucnął obok, by móc jej się lepiej przyjrzeć.
- A jak myślisz.. Spodobasz się pani nauczycielce? – wypaliła, spoglądając na niego tymi radosnymi, niebieskimi oczkami.
Na początku nie wiedział co powiedzieć, więc tylko parsknął. Chciał się zaśmiać, albo westchnąć. Potem przyszła refleksja – małej rzeczywiście przydałaby się mama…
- Tego nie wiem – odparł, po chwili ciszy.
Twarz dziewczynki wykrzywił przelotny grymas, ale zaraz potem rzuciła mu się na szyję.
- Nie martw się tato. I tak cię kocham – wyszeptała mu do ucha i cmoknęła go w policzek. Zupełnie jakby umiała mu czytać w myślach. Miała już sześć lat. Wielokrotnie pytała, co się stało z jej mamą. Na początku zbywał ją milczeniem, teraz to nie wystarczało. Wrodziła się w niego – stawała się jak bolący ząb, kiedy nie otrzymywała odpowiedzi.
Chwycił ją na ręce. Uwielbiała to. On też. Uśmiechnął się do jej wyznania.
- Moja mała córeczka.. – powiedział ciepło.

Mała Alex jak najlepiej zaaklimatyzowała się w szkole. Była wścibska, ale nadrabiała poczuciem humoru i pomocnością. Kiedy nadszedł dzień pierwszego zebrania, była cała w nerwach. Zresztą nie tylko ona. House też. To miał być jego pierwszy raz. Jako, że był samotnym rodzicem, zabrał ją ze sobą, a w szkole zostawił na świetlicy z zamiarem zabrania jej po spotkaniu na lody.
Pękał z dumy, gdy wysłuchiwał tych wszystkich komplementów, jakie prawiła mu wychowawczyni. Jemu oraz Alex. Czuł, że i tym razem stanął na wysokości zadania. Że jego córka wyjdzie na ludzi.

Wrócił zmęczony z pracy. A ona czekała na niego z uśmiechem i uściskiem. Z miłością. Wiedział po co żyje, dla kogo. Kiedy wszedł do pokoju, akurat tańczyła do mało znanej, ale skocznej melodii, płynącej z głośników.

She spins and she sways
To whatever song plays
Without a care in the world
And I'm sitting here wearing
The weight of the world on my shoulders

It's been a long day
And there's still work to do
She's pulling at me
Saying "Dad, I need you

There's a ball at the castle
And I've been invited
And I need to practice my
Oh, please, Daddy, please?"

So I will dance with Cinderella
While she is here in my arms
'Cause I know something the prince never knew
Oh, I will dance with Cinderella
I don't want to miss even one song
'Cause all too soon the clock will strike midnight
And she'll be gone...


Gdy tak tańczyli, House zastanawiał się ile ta sielanka potrwa. Kiedy miną te cudowne czasy, kiedy przestanie być jego małą dziewczynką, a wyrośnie na prawdziwą kobietę..
Podczas tych wszystkich ruchów, spojrzał na jej twarz – tak rozjaśnioną i tak cudowną. Odgonił te wszystkie myśli, zaczął cieszyć się chwilą, jak ona.
Żył z dnia na dzień, nie robiąc żadnych planów oprócz tych wspólnych – takich jak wypad do wesołego miasteczka, czy upragniona wycieczka do Disneylandu.

I tak byli sobie we dwójkę. Szczęśliwi, bezproblemowi, ojciec z córką, córka z ojcem.
Kiedy oglądali razem telewizję i Alex zasypiała, obserwował jej twarz – spokojną, wyrazistą. Odziedziczyła ją po matce. Tak jak ona była ładna, miała gładkie rysy. No ba, przecież z byle kim nie sypiał. Ta „wpadka” jak to nazywał na początku, okazała się najwspanialszą rzeczą jaka kiedykolwiek go spotkała.
Tak przynajmniej myślał, dopóki nie spotkał Stacy. Zastąpiła mu żonę, której nie miał. Po raz pierwszy zobaczył ją, kiedy odprowadzał swoją, chyba, jedyną córkę po do domu po zajęciach. Stacy uśmiechnęła się do niego, lecz bez słowa poszła dalej.
Kiedy ponownie spotkał ją kilka dni później, postanowił zagaić. Miło im się rozmawiało, umówili się na niezobowiązującą kawę… Ich związek przetrwał kilka lat. Nie było happy endu. Zawał mięśnia w udzie sprawił, że stał się dupkiem. Stał się niemiły, teraz nie tylko dla ludzi, którzy irytowali go w pracy, ale także dla bliskich. Odtrącił wszystkich przyjaciół, których miał. Zaczął wręcz nienawidzić wszystko i wszystkich.

Ponieważ ludzie lubią proste rozwiązania, odsunęli się od niego. Sprawiał kłopoty. Nie był już tym samym Gregorym Housem, którego znali – miłym i zabawnym, skorym do częstych spotkań i żartów. Stał się teraz zgorzkniałym samotnym ojcem. Jedynymi osobami, które przy nim zostały był przyjaciel z pracy, masochista, a zarazem onkolog – James Wilson. Oraz jego nieślubna córka, Alex House.
House zaczął chodzić o lasce, wyżywać się na otoczeniu za swojego pecha. Nawet na Alex, która powoli stawała się taka jak on – cyniczna, złośliwa, ale zarazem bystra, wręcz genialna. Po ojcu odziedziczyła oczy, kręcone włosy i umysł, po matce – urodę. Gdyby nie wredny charakter, byłaby uczennicą idealną. A tak, zajęcia w szkole ją nudziły, poprzez wścibskość i cyniczność nie miała dobrej sławy wśród znajomych.

W tym miejscu urywały się wszystkie wspomnienia Housa. Jego umysł nie wiedział, co dalej robić – chciał gdzieś się „schować”, podczas gdy ciało walczyło o życie, a potem wracało do siebie o operacji i śpiączce farmakologicznej. Pod wpływem leków, mózg przeniósł Housa, rzekomo, do świata realnego. Tak mu się przynajmniej wydawało..

Alex kończyła już szkołę. Panowała nad złymi cechami charakteru – nadrabiała je pomocnością i poczuciem humoru, tak jak za dziecięcych lat. Cynizm zostawiła sobie tylko na dyskusje.
Jemu też nic nie dolegało – obie jego nogi były zdrowe, Stacy nie istniała, ale byli szczęśliwi. Jak wtedy, kiedy miała te sześć lat…

She says he's a nice guy and I'd be impressed
She wants to know if I approve of the dress
She says, "Dad, the prom is just one week away
And I need to practice my
Oh, please, Daddy, please?"

So I will dance with Cinderella
While she is here in my arms
'Cause I know something the prince never knew
Oh, I will dance with Cinderella
I don't want to miss even one song
'Cause all too soon the clock will strike midnight
And she'll be gone


She will be gone

Tańczyli jak wtedy, kiedy poprosiła go o to, przed balem na samym początku szkoły. Teraz tę szkołę kończyła. A oni tańczyli. Jak za starych lat – ojciec i córka, córka i ojciec. Znowu tylko we dwójkę.
Kilka dni wcześniej przyprowadziła do domu chłopaka, który zaprosił ją na bal. Robił dobre pierwsze wrażenie – nienagannie ubrany, bez głupawej, wyżelowanej fryzurki, bez irytującego uśmiechu przyklejonego do twarzy, z własnym zdaniem. Gdy zaatakował go jakimś dziwnym pytaniem, jak poprzedników, nie przestraszył się. Objął stanowisko w dyskusji, która rozgorzała i bronił go do końca. Po dokładnym przeczołganiu kandydata, dał mu spokój. Uśmiechnął się do córki, dając znak, że go lubi. Alex odetchnęła z ulgą i poszli do jej pokoju, żeby obgadać szczegóły. A on rozłożył się z piwem przed telewizorem, zadowolony, że córka nie przyprowadza byle jakiego materiału genetycznego do domu.

Minął college. Alex poszła w ślady ojca – jak on, chciała zostać lekarzem. Ale nie diagnostykiem. Wolała pomagać dzieciom, wybrała pediatrię. Już na studiach wyprowadziła się do swojego mieszkania. House jednak nigdy nie tknął jej pokoju. Wchodził tam tylko czasem, siadał na tym samym fotelu przed komputerem, jak zawsze wtedy, kiedy miał wygłaszać rodzicielskie tyrady, albo po prostu pogadać z córką.

Well, she came home today with a ring on her hand
Just glowing and telling us all they had planned
She says, "Dad, the wedding's still six months away
But I need to practice my
Oh, please, Daddy, please?"

So I will dance with Cinderella
While she is here in my arms
'Cause I know something the prince never knew
Oh, I will dance with Cinderella
I don't want to miss even one song
'Cause all too soon the clock will strike midnight
And she'll be gone


Ta północ wybiła wraz z dniem jej ślubu. Ojcowski autorytet jednak nie wygasł. Widywali się często, Alex nie wyprowadziła się z miasta. Jej mężem został ten sam chłopak, który zaprosił ją na studniówkę. House go lubił. Znajomi rodziny też. Często byli zapraszani we trójkę na różne spotkania i bale, nie tylko charytatywne.
Pewnego dnia przyszła do niego sama, niezapowiedziana. Jak za dawnych lat, rozsiadła się obok ojca na kanapie przed telewizorem.
- Tato… - zaczęła. Ale on był zbyt zapatrzony w ekran. – Tato – powtórzyła. Znowu nie było reakcji. Wreszcie chwyciła jego dłoń i powiedziała głośniej, dobitniej. A zarazem z jakąś dziecinną miękkością. – Tatuś…

- Budzi się! – krzyknął ktoś. Uśmiechnął się. Przecież on nie spał. Po prostu się zapatrzył w ekran.
- House! – westchnęła Cameron. Stała pochylona nad jego łóżkiem. Patrzyła na niego, a w jej oczach mieszała się troska, wieloletnia miłość i współczucie. Nadal nie za bardzo docierało do niego, co się stało.
Dopiero gdy odwrócił głowę i zobaczył swoją córkę, zaczęło mu świtać. Czuł, że trzyma go za dłoń. Jej zesztywniałe palce świadczyły o tym, że dosyć długo.
- To był tylko sen… - wychrypiał.

Cytat:
Respect dla każdego, kto przeczytał cały rozdział. Wybaczcie mi przynudzanie. Pisane pod wpływem impulsu
Ponieważ zafundowałam dwa rozdziały w jeden dzień, następny będzie pewnie w okolicach poniedziałku.
Dobranoc!


Piosenki:
Goo Goo Dolls - We are the normal
Steven Curtis Chapman - Cinderella


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez freelance dnia Pią 21:56, 25 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:02, 25 Lip 2008    Temat postu:

Jestem w szoku. Cudowna odmiana, cudowna... O takim Housie jeszcze nie czytałam
I wcale rozdział nie był nudny, był spójny, nie znajdowało się tam ani jedno niepotrzebne słowo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:27, 26 Lip 2008    Temat postu:

to jest po prostu... piękne.
Takiego Grega nie ma w żadnym z ficków.
Już nie mogę doczekać się poniedziałku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m90
Łyżka Lifepaka
Łyżka Lifepaka


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakamarki opolszczyzny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:43, 26 Lip 2008    Temat postu:

Przyrzekam tu i teraz, będę czytać do samego końca i czekać na każdą część z niecierpliwością.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:09, 26 Lip 2008    Temat postu:

Freelance Jak sie cieszę ze ty piszesz! Czytałam to z takim usmiechem i wewnętzrną radością, ze az miło... FCzekam z upragnieniem na następną czesć...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:05, 27 Lip 2008    Temat postu:

Cytat:
Macie mnie... Nie wytrzymałam do poniedziałku :X
Rozdział jest co najmniej dziwny, ale reklamacje nie do mnie - środek nocy + caałe opowiadanie Couvert de Neige (wydrukowane czyta się jeszcze lepiej w wygodnym łóżeczku ) = kilka najbliższych części. Pomysły, które mnie naszły.. oh, Gosz. Lepiej o nich nie mówić xD

Przepraszam za błędy i zapraszam do czytania!


Rozdział 3

- Poprosiłam o wznowienie kuracji ketaminą… - szepnęła Alex. Rozluźniła uścisk, czekając na wybuch ze strony ojca. On jednak tylko uśmiechnął się blado.
- Nie powiesz nic? Nie rykniesz na mnie, że to twoja noga, twoja decyzja i twoje życie? – zapytała niepewnie.
Taak. House na początku chciał się zerwać z łóżka i wykrzyczeć całemu światu, jak bardzo jest zły. Ale potem uderzyło go wspomnienie – te uśmiechy Alex, kiedy ostatnia kuracja przywróciła mu normalność na trzy miesiące. Te kurwiki w oczach, kiedy ścigali się na joggingach, te złośliwe komentarze podczas korzystania ze zwykłych schodów w centrach handlowych, te spokojne poranki bez bólu uda i bez zgryźliwości tym wywołanej..
Nie, już nie miał ochoty na krzyki. Była jego córką, miała prawo do chociażby odrobiny normalności.
- Dzięki – wydusił po chwili. Nie miał siły ani ochoty na cokolwiek innego. To i tak było dużo.
- Trzymali cię w śpiączce przez dwa dni. Nie obrazisz się, jeżeli pójdę do domu wziąć prysznic i przespać się?
House nie zdążył odpowiedzieć. Do sali z głośnym sykiem rozsuwanych drzwi wpadła Cuddy.
- Wilson, Cameron! Dlaczego siedzicie tutaj, zamiast pracować? – zagrzmiała. – Pogadacie z nim jak skończy się wasza zmiana! I kim jest ta dziewczyna?
Byli zszokowani. Pierwszy raz widzieli ją w takim stanie. Cały strach, który opanował ją na czas operacji wyparował, ustępując miejsca dzikiej furii.
- Mam na imię Alex – powiedziała. – I mam większe prawo być tutaj, niż ty – dodała, miażdżąc ją spojrzeniem swoich niebieskich oczu.
Wilson chcąc zapobiec burzy, która zaraz mogła się tutaj rozpętać, położył rękę na ramieniu Alex i delikatnie popchnął ją w stronę wyjścia. Ta, zmęczona i zła nawet się nie opierała. Wyszli w milczeniu, odprowadzani spojrzeniem Housa.
- Temperament to ty bez wątpienia odziedziczyłaś po ojcu… - westchnął onkolog, kiedy już szli przez korytarz.

House leżał w szpitalu jeszcze przez kilka dni. W tym czasie Alex odwiedziła go tylko raz, wieczorem tego dnia kiedy się obudził. Rozmawiali chwilę o wszystkim i o niczym. Najwięcej o tym, ile wyjaśnić Wilsonowi i Cameron. House czuł się zobowiązany sam i o tym wszystkim opowiedzieć, a Alex nie planowała go w tym wyręczać.
- Co w szkole?
- Wilson zadzwonił dzisiaj do dyrektora, żeby mu wszystko wyjaśnić. Ten stary pierdziel był całą tą sytuacją mocno wzburzony i oburzony, że nikt się mną nie opiekuje… Ale sam doskonale wiesz, że Jamesa nie przegadasz.
- Oo, mój mi więcej.
- O co chodziło rano Cuddy? – zapytała Alex,
- Jest zazdrosna. O Cameron – dodał, jakby to była największa oczywistość.
- Ma podstawy?
- Najwyraźniej – stwierdził. – Nie kocham Cameron, ale czuję do niej pewnego rodzaju sympatię. I wdzięczność.
- Mój żołądek ją lubi – zaśmiała się Alex. – Cam wpadła dzisiaj do nas do domu i przygotowała obiad.. Zrobiła wcześniej zakupy, bo w lodówce oczywiście tylko światło.. – wyjaśniła.
- Trzeba było poprosić, żeby zostawiła rachunek, ureguluję wszystkie długi jak wrócę – House próbował powstrzymywać opadające powieki, ale nie było łatwo.
- Dobra, widzę, że zasypiasz. Wpadnę jutro zaraz po szkole, obiecuję. Śpij dobrze, dobranoc – uśmiechnęła się Alex i wyszła.

Niestety, nie przyszła następnego dnia. I przez kilka kolejnych.. Cameron i Wilson nic nie wiedzieli, zaglądali do niej wieczorami na zmianę, ale nikogo nie zastawali. Stwierdzili więc zgodnie, że po prostu spędza wieczory u koleżanek. Komórka nie odpowiadała – „wybrany abonent poza zasięgiem”.
Kiedy diagnostyk został wreszcie wypisany ze szpitala, stwierdził, że chrzanić formalności. Załatwi je później. Pieprzyć też zakupy. To tez można zrobić później. Teraz chce tylko porozmawiać z Alex, zapytać dlaczego do niego nie przychodziła. Obraziła się o coś? Przecież nie krzyczał na nią o tą kurację, w ogóle nie podnosił na nią głosu. Nawet się uśmiechał, co ostatnio rzadko mu się zdarzało.

Kiedy Wilson dojechał pod dom, House poszedł do mieszkania na tyle szybko, na ile pozwalało mu bolące udo.
Wysupłał klucze z kieszeni marynarki i otworzył drzwi. Jego oczom ukazał się krajobraz jak po tornadzie.
- Znowu Tritter? – warknął. Wszedł do środka, rozglądając się dookoła.
Szuflady były powyrzucane na środek, papiery walały się wszędzie gdzie się dało, książki były zrzucone z regałów, telefon był wyrwany z kontaktu, lampa była stłuczona, większość co cenniejszych rzeczy zginęła. Gitara też.. Kiedy Wilson wszedł za nim, jego oczy przybrały rozmiar pięciozłotówek.
- Co się tu stało? – zapytał osłupiały.
- Nie mam pojęcia – burknął House. Już bez laski dokuśtykał do ławy i rzucił na nią klucze. Przeglądnął papiery, które na niej leżały. W oczy rzuciła mu się kartka, pisana szkaradnym stylem, w pośpiechu, pewnie na kolanie.

„Mam Alex. Nawet nie próbuj nas znaleźć. Jesteś nieodpowiedzialnym skurwysynem, gdzie ja miałam głowę, kiedy Ci ją oddawałam? Wzięłam co cenniejsze rzeczy jako pierwszą ratę alimentów, które BĘDZIESZ mi płacił. Wystąpię również do sądu o prawo opieki nad Alex oraz o przyznanie alimentów.
Nie pozdrawiam, nie całuję. Samantha”

- Niech ją szlag!! – ryknął House. Wściekły, cisnął kartką w powietrze, zupełnie jakby to mogło pomóc.
Wilson złapał ją, zanim znowu zdążyła upaść na ławę. Przeczytał w milczeniu.
- Co masz zamiar zrobić? – zapytał.
- Jak to co? Znaleźć ją!
- Ale Samantha napisała…
- Pieprzyć ją! Co byś zrobił na moim miejscu?
- Szukałbym jej… Zadzwonię do Cameron. I Foremana. I wszystkich innych, którzy przyjdą mi na myśl. A policja?
- To nic nie da. Nie jest zagubiona, ani porwana. Nie przyjmą zgłoszenia kiedy powiesz, że biologiczna matka ją zabrała.
- Jest porwana..
- Wiesz o co mi chodzi!
House opadł cicho na kanapę, wpatrując się tępo w butelkę koniaku, która stała na półce.
- Nie możesz. Jesteś na lekach – ostrzegł Wilson.
- Kwestia przyzwyczajenia. Nie będę pił. Alex mnie teraz potrzebuje. Trzeźwego.

Wilson powielił najaktualniejsze zdjęcie Alex jakie House posiadał. Rozdał je wszystkim znajomym. Kiedy pytali, dlaczego mają jej szukać, odpowiadał, że to córka Housa i dlatego to takie ważne. Większości z nich oczy wtedy wypadały orbit i na Wilsona spadał grad pytań, ale wywijał się obietnicą późniejszego wyjaśnienia sprawy.
Onkolog jeszcze nigdy nie widział swojego przyjaciela w takim stanie – na odwyku był w milion razy lepszym.
Po kilku tygodniach, House przeczesał już chyba wszystkie możliwe uliczki w całym New Jersey. Nikt nie widział ani Alex, ani Samanthy.

Nie pracował, był na rehabilitacji. Kuracja ketaminą nie dawała takich efektów jak poprzednim razem – może dlatego, że House zupełnie się w nią nie angażował. Chodzi osowiały i podminowany, jedynymi osobami, które tolerował, był Wilson i Cameron.
Mówi się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie – zawsze był pewien Wilsona, teraz docenił również i Cameron. Spędzała z nim każdy wieczór, chyba, że akurat wypadł jej nocny dyżur, wtedy przychodziła wcześniej.
Przyzwyczaił się do jej obecności. Łagodziła w niewielkim stopniu jego ból. Przedstawiała mu punkt widzenia Alex, ilekroć chciał sięgnąć po alkohol albo inne używki. Razem z Wilsonem dzieliła się etatem anioła stróża.
Dla obojga było to szczęście w nieszczęściu, przywiązali się do siebie nawzajem. W końcu udało jej się namówić Housa na powrót do pracy.

Wyglądał jak śmierć, nieogolony bardziej niż zwykle, przygaszony. Nie był już złośliwy.
Kiedy wszedł do szpitala, nie powitały go spojrzenia pełne wściekłości i nienawiści. Były współczujące, sprawiały, że jeszcze bardziej się dołował.
Przy rejestracji czekała na niego Cameron – radosny promyk słońca w pochmurny dzień. Pocałował ją w policzek na powitanie i ruszył dalej, nie zwracając uwagi na zaskoczone spojrzenia ludzi.
Cameron uśmiechnęła się na widok ich reakcji. Przyzwyczaiła się do tych powitań, jednak każdy taki pocałunek ją cieszył. Ruszyła za nim do windy.
- Nie boisz się, że posądzą cię o romans ze mną? – zapytał, opierając się o ścianę windy.
- Nie będzie to pierwszy raz – odparła. – Jak zawsze niesłusznie – dodała, a w jej głosie zabrzmiał lekki żal.
- A nasze powitanie, wspólna jazda windą..
- Od kiedy interesuje cię to, co mówią inni?
- Nigdy mnie to nie interesowało. Ciekawi mnie natomiast co, ty myślisz.
- Że masz miękkie usta… - uśmiechnęła się lekko i wysiadła z windy piętro wcześniej niż on.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 11:19, 27 Lip 2008    Temat postu:

piękne te zbliżenia House'a i Allison... tylko niech się jego córka znajdzie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
soren jael
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 15 Paź 2007
Posty: 119
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:46, 27 Lip 2008    Temat postu:

ha! i kiedy już wydawałoby się, że teraz będą żyli długo i szczęśliwie, zawsze pojawia się ktoś, kto musi wszystko zepsuć podoba mi się to.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
m90
Łyżka Lifepaka
Łyżka Lifepaka


Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 1855
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zakamarki opolszczyzny
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:53, 27 Lip 2008    Temat postu:

Ta metamorfoza w twoim fiku jest prawie jak II wojna światowa!
Postanowiłam nie czytać tego przez pryzmat serialu, tylko jako opowiadanie o jakimś doktorze Housie, który wygląda jak Hugh . Tak jest baaaardzo przyjemnie!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:51, 27 Lip 2008    Temat postu:

boski fik. wspaniały.
no nie moge !!!! przeczytalam jednym tchem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MartaOSB
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia/Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:08, 27 Lip 2008    Temat postu:

Cytat:
- Że masz miękkie usta… - uśmiechnęła się lekko i wysiadła z windy piętro wcześniej niż on.


Boskie !!!

Ciekawe gdzie Samantha ukryła Alex i dlaczego dopiero teraz się nią zainteresowała.......
Czekam na kolejne części


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:30, 28 Lip 2008    Temat postu:

super

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Calissa
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:46, 28 Lip 2008    Temat postu:

Najlepsze w tym fiku jest to, że jest inny od wszystkich. I bardzo dobrze, bo powtarzanie schematów robi się naprawdę nudne.
I szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że Alex może być córką House'a. Z początku myślałam, że dziewczyna z pierwszego rozdziału to Cameron. A po zmiance o kolorze oczu wiedziałam, co to znaczy.
Bardzo, bardzo ciekawy i wciągający fik.
Co do błędów, pojawiają się, jednak na szczęście nie ma ich tutaj za dużo.
Pozostaje mi tylko życzyć dużo weny i chęci do pisania :smt003


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:07, 28 Lip 2008    Temat postu:

Rozdział 4

Czarę goryczy przelała śmierć pacjenta.
Pierwszy dzień po przymusowym urlopie, pierwszy dzień bez laski, ale wciąż z pieprzonym bólem w udzie. Bólem, który znów nasilił się po zawalonej sprawie.
Nie zdążyli z diagnozą. Rodzina wspaniałomyślnie wyraziła zgodę na sekcję zwłok. Dopiero wtedy odkryli, co dolegało pacjentowi. Wiedział, że gdyby miał chociaż parę godzin więcej…
Nawet diagnozowanie już mu nie wychodziło. Jedyna rzecz, która naprawdę trzymała go przy zdrowych zmysłach, teraz została spisana na straty.

Kiwnął smutno głową w stronę Cuddy, gdy wieczorem wychodził ze szpitala. Dziś miał zamiar się upić. A jutro zacząć leczyć kaca, wznawiając poszukiwania.
Nie szukał Cameron – wiedział, że natychmiast zaczęłaby odwodzić go od pomysłu picia. Nie chciał tego – potrzebował jakiegoś ujścia dla negatywnych emocji. Granie już mu nie wystarczyło.

Wybrał bar niedaleko domu, żeby potem mógł do niego spokojnie wrócić na piechotę.
W środku panował niewielki tłok i zamieszanie związane z mini-turniejem gry w darta, ale zignorował zbiegowisko i przepchnął się do kontuaru. Rzucił barmanowi czek na 500$ i kazał nalewać sobie drinki, dopóki ich łączna suma nie przekroczy tej na świstku papieru.

Nie udało mu się jednak dobić nawet do 300$, a już stracił częściowo kontakt ze światem, stał się bezwładną kukiełką.
Resztkami świadomości odebrał, że ktoś wyprowadza go z baru. Nie wiedział kto to był, ale ładnie pachniał. I jego włosy tak śmiesznie łaskotały go po szyi i uchu.
Znał skądś zapach tych perfum, wyjątkowo kobiecych.

Kiedy już opadł na łóżko w swoim mieszkaniu, wszystko było mu dziwnie obojętne. Tylko płaszcz zwinął się trochę z tyłu i uwierał go w tyłek.
Nagle poczuł, że ktoś ściąga z niego płaszcz i marynarkę. Ta sama kobieta, która go tu przyprowadziła, którą znał, ale nie mógł sobie przypomnieć.

Kiedy podniósł lekko dłonie go góry, pod palcami wyczuł guziki od bluzki. Powoli zaczął je rozpinać i błądzić dłońmi po jej brzuchu. Poczuł, że on też zaraz pozbawiony koszuli.
Wysilił mięśnie karku by poderwać głowę do góry. Całował chwilę twarz tej kobiety, potem znalazł jej usta – tak ciepłe i napalone, z posmakiem ginu. A zarazem tak inne od ust Cameron… Opadł na chwilę bezładnie na łóżko, zastanawiając się przypadkiem, czy nie będzie to nieuczciwe wobec niej..
Jednak alkohol i chętna kochanka wzięły górę. Chwilę później półprzytomny House znalazł kolejne ujście dla swoich emocji.


Obudził się w jeszcze gorszym stanie niż dzień wcześniej. Głowa mu pękała, żyła na skroni niemiłosiernie pulsowała. Gdyby miał kota, wywaliłby go teraz. Jako powód przymusowej przeprowadzki podałby pewnie fakt, że za głośno tupał przy chodzeniu. A udo rwało jak dawno kiedy.
Czerwony podkoszulek, który ubrał do pracy idealnie współgrał z przekrwionymi oczami.
Na idealnie wysprzątanej ławie zauważył kolejną kartkę. Cameron jednak odwaliła kawał dobrej roboty przy sprzątaniu.
Sięgnął po nią drżącą ręką, jednak szybko rozpoznał pismo Cuddy.
„House…! Było dokładnie jak wtedy... Czyli cudownie!
Co ty na to, żeby to powtórzyć? Tylko może wcześniej, niż za dwadzieścia lat?
Tulę i całuję gorąco, Lisa

Opadł w ubraniu na pościelone łóżko. Dopiero teraz poczuł się jak idiota… Tą kobietą, była Cuddy.
- Idiota! – powtórzył, tym razem na głos.
Żeby zagłuszyć narastające w nim poczucie winy, sięgnął po komórkę. Niestety, kiedy zobaczył wyświetlacz, poczucie winy wróciło ze zdwojoną siłą.
Dwie wiadomości od Cameron i trzy nieodebrane połączenia, również od niej. Pytała, czy nie poszedłby na spacer.
Rzucił telefonem o ścianę i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Nie spotkał Allison przy wejściu. Może to i dobrze, nie byłby w stanie spojrzeć jej w oczy, a co dopiero pocałować w policzek na powitanie..
Nie poszedł do windy, od razu skręcił do gabinetu Cuddy.
- Jak mnie znalazłaś? – zapytał bez wstępów.
- Pojechałam za tobą. Chciałam porozmawiać…
- Porozmawiać?! Skończyliśmy w łóżku, Cuddy! – krzyknął. Podwójne drzwi były jednak na tyle szczelne, że nie usłyszała tego reszta szpitala.
- Mów co chcesz, dla mnie była to jedna z najlepszych nocy w życiu – odparła z uśmiechem.
House już coś chciał odpowiedzieć, krzyknąć, rzucić jakimś obraźliwym komentarzem, ale nie był w stanie, machnął tylko ręką. Po raz pierwszy rozmawiali szczerze, na szczęście bez akompaniamentu ze strony reszty szpitalnego personelu.
Na swoje nieszczęście, Cameron ruszyła w stronę gabinetu szefowej PPTH. Chciała się dzisiaj urwać wcześniej z pracy.
- Do diabła z tą nocą! Kocham Allison! – wydusił z siebie po chwili.
Gdy immunolog usłyszała swoje nazwisko, przylgnęła do ściany. Podsłuchiwanie budziło w niej odrazę do samej siebie, jednak ciekawość była silniejsza.
- Nic między nami nie ma! – kontynuował House, mając na myśli siebie i Cuddy. – Jesteś piękna i mądra… - Cameron nie wytrzymała. Oderwała się od ściany i pobiegła przed siebie, próbując nie rozpłakać się na oczach pacjentów.
Gdyby House wcześniej ją zauważył, pewnie rzuciłby się, żeby ją zatrzymać, wyjaśnić, że nie słyszała od początku.. A tak, po prostu kontynuował.
- … na pewno sobie kogoś znajdziesz. Kogoś, z kim będziesz szczęśliwa. Bo ja, Lisa.. Nie mogę dać ci tego, czego oczekujesz. Kocham Allison – powtórzył. – I jestem skończonym idiotą, bo zrozumiałem to dopiero wtedy, kiedy się z tobą przespałem – z każdym kolejnym słowem House mówił coraz ciszej, w końcu zamilknął.
Cuddy odpowiedziała mu tylko smutno-niemrawym uśmiechem.
- Idź do niej House – powiedziała w końcu. – Idź i nie spieprz tego.
Kiwnął głową i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

Prosto od szefowej udał się na ostry dyżur, żeby porozmawiać z Cameron. Kiedy jednak mijał damską toaletę, usłyszał dochodzący z niej płacz.
Płacz Cameron… Ta myśl uderzyła go jak silny policzek, mokrą dłonią. Pchnął drzwi i zobaczył ją stojącą zapłakaną przy umywalce. W jej uszach wciąż brzmiały słowa Housa, które skierował do Cuddy.
Zauważyła go w lustrze – spojrzała na niego i natychmiast przestała płakać. Patrzyli tak na siebie – ona z oczami pełnymi rozwianych planów, zniszczonych marzeń i żalu. On… Jego oczu nigdy nie mogła odgadnąć.
House, pchnięty jakąś niewidzialną ręką, podszedł do Cameron i objął ją. Ta na powrót zaczęła płakać, wyrywała mu się. W odpowiedzi tylko przytulił ją mocniej i przytulił się policzkiem do jej głowy, chciwie chłonąc jej bliskość.
- Nienawidzę cię House, nienawidzę! – powtarzała jak mantrę, uderzając go nieskrępowaną ręką w tors.
A on wpatrywał się tylko w ich odbicie w lustrze, zastanawiając się dlaczego los odbiera mu wszystkie kobiety, które pokocha…?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MartaOSB
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia/Gdańsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:08, 28 Lip 2008    Temat postu:

Mam nadzieje ,że House wyjaśni to wszystko Cam. Poszukiwania Alex ucichły, z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej nie. To co napiszesz zawsze zaspokoi moje oczekiwania. Z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:59, 28 Lip 2008    Temat postu:

jakie ładne :smt001

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:28, 28 Lip 2008    Temat postu:

czemu ona musiała usłyszeć właśnie ten kawałek rozmowy ? mam nadzieję, że on jej to wytłumaczy i napiszesz coś o poszukiwaniach Alex

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:43, 29 Lip 2008    Temat postu:

. nieee..jak możesz to robić mojemu wrażliwemu serduszku !!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin