Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

House i Cameron [+16, NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:33, 12 Sie 2009    Temat postu:

Łoho ostro chyba już mówiłam że ten fik jest świetny, powiem więcej jest zaje***ty bardzo fajna część chyba najlepsza, oby tak dalej

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:27, 13 Sie 2009    Temat postu:

Cameron ma zwidy Wszędzie widzi House'a xD
Wcale jej się nie dziwię.

Czekam na C.D.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarnadalia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:50, 13 Sie 2009    Temat postu:

Kurczę,żeby się tylko nie skończyło tym,że to Cameron wyladuje w psychitryku,chociaż jeśli House miałby ja odwiedzać to proszę bardzo

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:04, 14 Sie 2009    Temat postu:

ach, czemu to Jerry ?
widziałam trochę błędów, ale ogółem ta część jest... znakomita !
czekam na następną


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
White
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:55, 14 Sie 2009    Temat postu:

Dziękuje za miłe słowa. Wiedziałam że 6 odcinek wam się spodoba ( miałam dobre przeczucie i zaszalałam trochę ) Dość tej erotyki (a, tam, jaka to była erotyka ). Teraz prezentuje kolejny odcinek, przeciętny, nic takiego ciekawego się nie dzieje ale odcinek jest na miejscu


7. Wszystko co najlepsze dla Cameron


Wczesnym rankiem Cameron szybko wyszła z mieszkania Jerrego, nie chciała się tłumaczyć z tego co wczoraj zaszło, bo zaszło wiele. Nigdy wcześniej nie zachowywała się tak drapieżnie w łóżku. Nadal miała przed oczami House’a, z którym kochała się minionej nocy, ale to była jej bujna wyobraźnia, ale jaka miła. Pokręciła głową, musi o nim zapomnieć, mniej o nim myśleć ale jak, skoro razem pracują. To nie lada wyzwanie. Bywały chwile kiedy patrzała na jego smutne oczy, chciała wtedy podejść do niego, uściskać go i powiedzieć – Będę z tobą, możesz zawsze na mnie liczyć. Bywały także chwile kiedy chciała go udusić gołymi rękami bo zachowywał się niestosownie wobec pacjenta albo wykorzystywał jej łatwowierność by osiągnąć swój cel. Wiedziała jednak że droga do jego serca nie jest prosta, musiała przejść przez spalony most jego ironicznych uwag, zachowania i uprzedzenia do wszystkich i wszystkiego.
Ugryzła rogalika popijając kawę, otwarła gazetę na stronie 6, oburzyła się kiedy przeczytała artykuł o ludziach, którzy adoptowali dziecko, a potem się nad nim znęcali. Dziś dla niektórych tylko pieniądze się liczą – pomyślała z obrzydzeniem. Ona też chciała mieć dzieci, może nie teraz choć jak mówi jej matka, już czas najwyższy. Młodość nie będzie trwała wieczność, znajdź jakiegoś mężczyznę – mówiła jej rodzicielka. Tak, chciała mieć męża, dzieci, chciała mieszkać w niedużym domku z białym płotkiem gdzie na tyłach domu mogła by uprawiać ogródek, wieczorem czytała by dzieciom książki o śpiącej królowanie, a potem mówiła im Dobranoc marząc by zaznały dużo szczęścia. Grubo po północy wypiła by dwa jak nie więcej kieliszków szampana z mężem kochając się z nim później na dywanie, który nie pasował do pokoju, a na który on wciąż narzekał. Wczesnym rankiem wstałaby przygotowując smaczne śniadanie dla rodziny, następnie razem przy stole śmialiby się z żartów, odprowadzali by dzieci do przedszkola, szkoły. W pracy pilnie zajmowałaby się pacjentami nie zapominając o dzieciach, a czasem martwiąc się o nie, kiedy skończyła by prace wraz z dziećmi i mężem wybraliby się do teatru.
Westchnęła, marzyła o tym wszystkim ale czas upływa, a ona musi jechać do pracy ! Spojrzała na zegarek, była już grubo spóźniona. Wybiegła z kawiarni wsiadając do samochodu, docisnęła gazu, jechała o wiele za szybko. Miała niecałe dwa kilometry do szpitala kiedy usłyszała sygnał radiowozu policji, przewróciła oczami, myśląc – Tylko nie to. Policjant podszedł, a ona spuściła okno
- Dowód rejestracyjny i prawo jazdy proszę – powiedział policjant
- Proszę
- Czy wie pani że jechała pani 100, choć znak wcześniej pokazywał 50 ?
- Wiem panie władzo, czy nie moglibyśmy o tym zapomnieć ? – zrobiła maślane oczy
- Nie, gdybym tak o wszystkim zapominał było by dużo wypadków
- Jestem lekarzem – odparła z nutką nadziei że jej się upiecze
- A, ja policjantem ale nie lubię się tym chwalić
Policjant wystawił mandat w wysokości 30 dolarów i 4 punkty karne. Podał kobiecie kwitek uśmiechając się na koniec, ale jej nie były do śmiechu. Mało miała teraz problemów ? Odebrała mandat odkładając je na siedzenie, spostrzegła jednak że do świstka jest przyczepiona mała karteczka. Tom Barton, dalej był napisany jego numer. Prychnęła pod nosem, To chociaż mandatu mógł nie dawać – pomyślała jadąc w stronę szpitala ale tym razem już wolniej i ostrożniej.

.

Zaparkowała samochód, a potem udała się szybkim krokiem w stronę budynku szpitala. Weszła do windy, a do niej dołączył Wilson. Zmierzył kobietę wzrokiem
- Jeśli chcesz mnie o coś zapytać to zapytaj – zaśmiała się spoglądając na Wilsona
- Ale ja nie…a, kobieta chyba wszystko dostrzeże
- Cameron czy myślisz że piękna szatynka odezwie się do mnie choć nie miałem przy sobie portfela i to ona musiała płacić ?
- House – odparła bez namysłu
- Tak, on jest jak duży dzieciak. Wziął mi portfel i po kolacji zadzwonił do mnie by zapytać się czy kolacja na jej koszt była smaczniejsza
- Powinieneś jej to wyjaśnić, a przede wszystkim powiedzieć prawdę. Choć najpierw wypadałoby poinformować ją co jej grozi jeśli spotka House, a sytuacje takie jak ta mogą się powtórzyć
- Mówiłem jej ale mi nie uwierzyła, powiedziała że uwierzy jak go pozna
- Chyba nie wie w co się pakuje, was troje na kolacji
Wilsonowi wtedy zapaliła się żarówka nad głową, spojrzał na Cameron z radosnych uśmiechem i nadzieją w oczach. Allison zrobiła delikatny uśmiech, mówiąc
- Aż boje się zapytać co wymyśliłeś
- Jak powiedziałaś złym pomysłem byłoby spotkanie we trójkę, wiec zrobię podwójną randkę
- Czy ja wiem
- Zaproszę Melinde na kolacje, a House przyjdzie z tobą
- Co ?! O, nie, nie ma mowy. Po pierwsze on się nie zgodzi, po drugie z pewnością znajdziesz kogoś innego niż mnie, a po trzecie – w tym czasie winda się otwarła, a Cameron zauważyła House -..muszę iść do pracy – wydukała.

.

Cameron weszła do sali Annie z uśmiechem na twarzy, spojrzała na wyniki, które miała w rękach. Zanim podeszła do łóżka pacjentki, piętnastolatka się odezwała
- Znów nie widzę, wczoraj widziałam, a dziś nie, znów…
- To minie gdy dowiemy się co ci jest
- Tak bardzo się boje
Cameron złapała nastolatkę za dłoń dodając jej otuchy. Zaczęła opowiadać jej kawały, a pacjentce poprawił się humor. Znów zaczęły rozmawiać w najlepsze. Cameron patrzała na Annie z troską, chciała by wyzdrowiała, by znów widziała, by pozowała do zdjęć, cieszyła się życiem
- Chciałam ci podziękować za to że mnie wczoraj uratowałaś, reanimowałaś mnie dość długo, tak mówiły pielęgniarki
- Nie ma za co, nie pozwolę ci odejść, nie póki nie opowiem ci o mojej studniowce, która okazała się klapą za sprawą mojej babci - zaśmiały się obie
W tej samej chwili do sali wszedł House przyglądając się Cameron i Annie
- Znów straciłam wzrok – odparła piętnastolatka
- Może czas najwyższy kupić psa przewodnika – odparł
- House ! – uniosła się Cameron
- Przepraszam, ty już masz swojego pieska, którym jest Cameron. Prawda jest taka że nie wiemy co ci jest, a z każdą godziną pogarsza się twój stan
- House, daj spokój !
- Cameron, mówię jej prawdę, z którą ty nie umiesz się pogodzić
- Nie zawsze masz racje, nie jesteś Bogiem
- Masz racje, jestem kimś znacznie lepszym i dlatego tak cię pociągam– powiedział wychodząc
Szatynka usiadła ponownie na krześle kolo pacjentki. Jaki ty potrafisz być nieuprzejmy, podły House – przemknęło jej przez myśl. Leczyli Annie i wykluczali choroby, które może mieć, a mimo to musi wejść tu ze swoim sarkazmem, i tym ślicznym uśmieszkiem, dość, dość – odezwał się głosik w jej głowie. Blondynka zaśmiała się
- Co cię tak rozśmieszyło ?
- Lubisz go, lubisz go mimo tego jaki jest, lubisz go z tymi jego wadami
- Bzdura
- Może mam te pieniście lat ale nie jestem ślepa, oj..chyba źle to ujęłam – zaśmiała się – Wiem że on się tobie podoba
- Może troszeczkę – zaśmiała się Cameron, a zaraz za nią Annie

.

Onkolog ustawił się do kolejki w stołówce, rozglądał się na boku kiedy to przed nim z niewiadomo skąd wyrósł House. Uśmiechnął się cwano, mówiąc
- Jak tam wczorajsza kolacja z tą szatynką ?
- Na pewno nie tak jak myślisz
- Trzeba było zabrać ze sobą karte kredytową, poza tym mało nosisz w portfelu, ledwo co mi starczyło na chińszczyznę i wino – podał pusty portfel przyjacielowi
- To wszystko przez ciebie – odparł Wilson
- Że tak mało zarabiasz ? To tylko i wyłącznie twoja wina, z większości pacjentkami sypiasz niż leczysz – odpowiedział diagnosta nabierając stek, sałatkę, ziemniaczki
- Nie prawda
- Amanda, Roberta, Sonja, Monice…
- To były pojedyncze przypadki
- Tak, i kolejne się nadarza – chwycił talerz przyjaciela, na którym znajdowała się jedynie sałatka, a potem zwrócił się do kucharki – Dziś tylko to
Pokierował się wraz z Wilsonem w stronę stolika gdzie zwinnym ruchem zabrał wcześniejszy talerz. Bawiła go ta sytuacja, Wilson zaraz zacznie mówić że się rozczarował, że nowa poznana dziewczyna nie chcę go znać, a on jako dobry przyjaciel pocieszy go, na swój sposób oczywiście.
- Melinde zwątpiła że może istnieć taki człowiek jak ty
- Te kobiety, sądzą że każdy mężczyzna jest dżentelmenem i porządnym człowiek jak ty – wtrącił Greg
- Chciała cie poznać by się upewnić o prawdziwości moich słów, i dlatego umówiłem nas
- Co to znaczy nas ? Chcesz się bawić w trójkącik, wiesz ja bardzo chętnie ale wolałbym zamiast ciebie chociażby Cuddy
- Nie, chciałem żebyśmy się spotkali, i wymyśliłem że z tobą mogłaby jakaś kobieta przyjść by Melinde czuła się raźniej, i zaproponowałem to Cameron
- Chcesz się bawić w podwójną randkę jak za czasów szkolnych ? – zaśmiał się diagnosta
- To twoja wina i teraz musisz mi pomóc ją odzyskać
- Nie mam czasu
- Zapomniałeś kto ma nowe odcinki twojego ulubionego serialu ?
House spojrzał na niego. Cios poniżej pasa – pomyślał. Mruknął ciche – Niech ci będzie, i odszedł.

Przemierzał szpitalne korytarze byle tylko nie znaleźć się w przychodni, w której tak niechętnie wysłuchiwał tych wszystkich ludzi. Podwójna randka, zaśmiał się wyobrażając sobie Wilsona, jego nową dziewczynę jego i Cameron. Czy to się uda ? – pomyślał – Jeśli się o to postaram to nie. Skręcił w kolejny korytarz widząc jak Allison wychodzi z sali pacjentki, pokuśtykał do niej
- Czyli randka
- Słucham ?
- O, przepraszam, ująłbym to tak – Desperacja akcja odzyskania nowej dziewczyny przez Wilsona
- Chyba wiem o co ci chodzi. Nie zgodziłam się, zaproponowałam żeby Wilson znalazł kogoś innego zamiast mnie, no ale ty też oczywiście się nie zgodziłeś więc problem z głowy
- A, kto powiedział że się nie zgodziłem ?
- No bo.. żartujesz, nie ?
- Nie, pomyśl sobie..raz w życiu można zjeść tak obfity posiłek na koszt Wilsona, a raczej jego wypchanego portfela
- Jeśli chcesz zepsuć między nimi relacje, to po co idziesz ?
- Nie chcę nic zniszczyć
- Oczywiście
- Och Cameron, możesz szczerze wierzyć w moją nieszczerość

House odszedł, a Cameron stała jak zaczarowana, czyli będzie randa. Zaraz, przecież to nie będzie randka – pomyślała za chwilę. Choć nie ukrywała że chciałaby by ta kolacja okazała się czymś miłym. Nie koniecznie musiałby z nią flirtować ale sama rozmowa, wspólnie spędzony czas poza pracą była by dla niej przyjemnością. Pogrążyła się w marzeniach ale przestała dumać bo komórka się odezwała. Dzwonił Jerry, poinformował że po pracy zabierze Cameron na zakupy, chciał jej kupić sukienkę na bankiet. Kiedy odłożyła aparat od ucha mina jej zrzedła. Choć wybór między Jerrym, Housem, a Chasem był oczywisty wciąż się wahała.

Powinnaś iść z Jerrym, z Jerrym, Jerrym
Z Housem
Co proszę ?
Po co iść na nudny bankiet kiedy można miło spędzić czas z Housem
A, ty nadal swoje. On i miło spędzony czas, pff..
Niech go wybierze, a się przekona

Przestańcie – krzyknęła Cameron w myślach. Spojrzała na zegarek, który pokazywał godzinę 16, poszła się przebrać by po chwili wsiąść do samochodu i dojechać do mieszkania Jerrego, spod którego oboje wybrali się do sklepu.
Jerry oszalał – tak właśnie myślała Cameron biegając z mężczyzną z jednego sklepu do drugiego, i to najdroższych. Cena nie grała roli, jedyne co było najważniejsze to, to czy sukienka dobrze leży, jak wygląda w niej Allison, i oczywiście czy dobrze się ona w niej czuła. W prawdzie to Jerry był bardziej pochłonięty i szczęśliwy z powodu tych zakupów, zaśmiała się mówiąc że nigdy nie spotkała mężczyzny, który lubi robić zakupy. Długa sukienka, krótka, błękitna, biała, szara, różne kolory, rozmiary, wzory, fasony, czuła się jak w raju dla księżniczek.
- Allison wyjdź
- Chwileczkę
Allison wyszła z przymierzalni, a Jerry stanął w miejscu jak zaczarowany, nie mógł napatrzeć się na nią, była taka piękna, nie była śliczna. Ta błękitna sukienka otula jej ciało niczym łagodna fala, tak łagodna że prawie i on czuł obecność oceanu. Wszystko było dopasowane, jej atuty można dostrzec na dłużą odległość, można by ją zauważyć z drugiego końca sali, dodatkowo ten uśmiech, który ma w sobie tyle ciepła.
- Powiesz coś wreszcie
- Nie wiem co bo słowami nie wyrażę jak pięknie wyglądasz
- Przestań bo się zaczerwienie – zaśmiala się– jest bardo ładna, to fakt. Podoba mi się.
- Bierzemy ją
- Dobrze – spojrzala na cenę, po czym zrobiła duże oczy – Ale Jerry, ona, ona kosztuje aż trzy tysiące dolarów
- Tylko tyle ?
- Tylko tyle ? Chyba zwariowałeś żeby tyle dać za sukienkę – widząc że Jerry chcę się wtrącić, mówi szybko – Wiesz jak ja będę się czuła wiedząc że mam na sobie trzy tysiące dolarów ? Nawet moje kolczyki nie kosztują połowę tej ceny. Nie wiem czego się bardziej boje, tego że mając na sobie tyle pieniędzy mogę ją zniszczyć czy to, że jeśli ktoś się o tym dowie to ją ze mnie zerwie, a ja nie mam zamiaru paradować goła i wesoła – zakończyła
- Och, Cameron, ja kupuję i tyle, mam pieniądze. Powiedźmy że to jest urodzinowy prezent
- Ale ja mam urodziny dopiero za pięć miesięcy
- No właśnie, będę miał okazje kupić ci coś innego – śmieje się – A jeśli ktoś ma zerwać z ciebie tą sukienkę to tylko ja
Podszedł do kobiety całując ją namiętnie, chciał by czuła jego obecność by czuła jak bardzo ją kocha. Wszystko w niej było piękne, wspaniałe, doskonałe. Tylko głupiec albo szaleniec nie zakochałby się w takiej niesamowitej kobiecie – pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez White dnia Pią 19:03, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:41, 14 Sie 2009    Temat postu:

Kolejna część śliczna. Muszę powiedziec że ten Jerry strasznie mnie denerwuje bo jest zbyt idealny. No ale wkoncu zostanie wymieniony na lepszy model

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:48, 15 Sie 2009    Temat postu:

Oo Bożee Jaki ten Jerry zakochany hahaha xD niestety Cam i tak weźmie Housa
świetna część dalej dalej


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez M.eD.ical dnia Sob 10:48, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:32, 15 Sie 2009    Temat postu:

mi ten Jerry działa już na nerwy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:04, 15 Sie 2009    Temat postu:

Biedny Jerry... nie wie czo się stanie xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
White
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:50, 16 Sie 2009    Temat postu:

Odcinek napisany dziś już o godzinie 5.30, zerwałam się dość wcześnie uderzając w klawiaturę raz po raz. Napisałam odcinek, a potem poszłam się położyć. Odcinek taki sobie ( w końcu został pisan z samego rana. Jeny, ja się tak wcześnie nie zrywam ). Mam już pomysł na kolejny odcinek, będzie trochę śmiechu.

8. Kocham Cię

Z uśmiechem na ustach powiesiła sukienkę, którą kupił jej Jerry. Z początku odradzała mu to ale uparł się, jak sam powiedział – Ta sukienka jest dla ciebie stworzona, a raczej ty dla niej. Poza tym ona cię woła, nie słyszysz jak mówi Allison weź mnie, szybko, jestem twoja – zaśmiała się. Lubila jego dowcipy, jego uśmiech, lubiła kiedy ją przytulał i szeptał Jesteś piękna. Lubie ? Czemu nie kocham ? Kiedy poznała Browna, była nim oczarowana, z tygodnia na tydzień poznawała go lepiej i co raz bardziej jej się podobał. Była z nim na poważnie już cztery miesiące, on z dnia nadzień kochał Allison jeszcze bardziej, a on z dnia na dzień wątpiła czy go tak naprawdę pragnie. I zaraz, niewiadomo czemu do jej głowy wkrada się jedno nazwisko, tak dobrze znane przez nią ukochane, House. Ogarnął ją strach, czyżby posłużyła się Jerrym by zapomnieć o szefie, czy chciała być z nim jedynie dlatego by odkochać się, a może wzbudzić zazdrość z Hous’ie ? Szybko oddaliła te myśli, tłumacząc sobie że ona taka nie jest, że nie skrzywdziła by drugiego człowieka. Im bardziej nad tym wszystkim myślała tym bardziej bolała ją głowa. Udała się w stronę kuchni, a za chwilę usłyszała dzwonek do drzwi, była przekonana że to Jerry, nie było więc zaskoczeniem kiedy ze zdumioną miną otworzyła Chase’owi
- Chase, ty tutaj ?
- Widzę że się mnie nie spodziewałaś
- No, nie
- Mogę wejść ?
- Tak, proszę
Dopiero teraz zauważyła że blondyn ma ze sobą butelkę czerwonego wina i bukiet kwiatów. Uśmiechnęła się delikatnie ubierając na gołe ramiona szlafrok, usiadła na sofie, na której wcześniej usadowił się kolega. Zapalił świece, co proszę ? Robi się dziwnie – pomyślała obserwując Chase’a.
- Jak się czuję Annie ?
- Dobrze choć nadal nie wiemy na jaką chorobę cierpi
- Mam nadzieję że znajdziemy rozwiązanie
- Znajdziemy, jesteś bardzo dzielna
Chase otworzył butelkę nalewając wina do kieliszków, jeden z nich podał Cameron.
- Dziękuje. House jednak ciągle ją straszy
- Jakbyś nie wiedziała jaki jest House
- Tak ale..
- Ale co ? Nie musisz się martwić, masz moje wsparcie – powiedział kładąc dłoń, na jej dłoni. Pochylił się w jej stronę chcąc ją pocałować, odsunęła się gwałtownie mówiąc – Co ty robisz ? Dodatkowo wylewając wino na jego spodnie a swoją bluzkę.
- Niech to szlag, daj spodnie zaraz je wyczyszczę, nie jest to taka wielka plama. Chase zdjął spodnie, a sama Cameron poszła przebrać się do sypialni gdzie szukała jakiejkolwiek bluzki. Nagle do drzwi rozległ się dzwonek, kiedy nikt nie odpowiedział a dobiegająca muzyka z wnętrza mieszkania dała do zrozumienia że ktoś tam jest mężczyzna nacisnął klamkę.
- Chase
Allison wyszła w samym staniku i spodenkach do przedpokoju gdzie oprócz Chase’a, zastała Jerrego z wyraźnie zaskoczoną miną. Stał tak przez chwilę, a potem wyszedł bez słowa. Brunetka spojrzała na kolegę narzucając na siebie jedynie szlafrok i biegnąc po schodach za Brownem. Kiedy wyszła na zewnątrz był już dość daleko, podbiegła do niego łapiąc go za ramie
- Jerry, co ty…
- Co sobie pomyślałem ?
- Tak, chyba nie to że z nim spałam
Nic nie mówił, milczał wpatrując się w jej oczy
- To kolega z pracy, przyszedł do mnie z winem i kwiatami, poinformował mnie jak miewa się moja pacjentka. A, potem chciał mnie pocałować więc się przestraszyłam i oblałam i jego i siebie. Chciałam mu sprać tą plamę, a sama poszłam do sypialni by zmienić bluzkę
- Jerry, ja nie kłamie jestem wobec ciebie szczera i..
- …i kocham cię
Te dwa ostanie słowa wypłynęły z jej ust błyskawicznie, na tyle szybko by nie zastanowić się nad ich znaczeniem i prawdziwością. Chciała ratować własną skórę choć to co mówiła o niej i Chasie było prawdą. W jednej chwili wypowiedziała te dwa magiczne słowa, do których zawszę przywiązywała wagę, i które mówiła wtedy kiedy była ich pewna. Lecz ona nie chciała go stracić, był dla niej w pewien sposób ważny, był jej potrzebny. Czy go kochała ? On w to uwierzył, bo kto by wątpił w takie słowa z ust tak pięknej kobiety, z którą wiąże się plany na przyszłość ?

.

Przez nie do końca zasłonięte żaluzje wpadały pojedyncze promyki słońca łaskocząc jego twarz. Podpierając się na łokciach spoglądała na jego powieki, na usta, włosy. Choć obudził się nowy dzień ona wciąż nie mogła zrozumieć dlaczego powiedziała Kocham cię, ale jak to mówią filozofowie, miłości nie da się zrozumieć. Z uśmiechem na ustach wstała przygotowując w kuchni śniadanie, kiedy na zegarku dochodziła godzina 8.00 Cameron ubrała się zostawiając w kuchni śniadanie i kawę dla Jerrego, a do tego karteczkę na lodówce – Przykro mi że zjesz śniadanie sam ale muszę iść do pracy, wiesz że gdybym mogła, zostałabym. Pa.
Wyszła z domu zauważając Chase’a, stojącego koło jej samochodu, zrobiła zniesmaczoną minę podchodząc bliżej.
- Cameron, chciałem cię przeprosić – odezwał się niepewnie
- Mam nadzieję że to się już nigdy nie powtórzy
Mężczyzna miał jeszcze coś powiedzieć ale Allison szybko odpaliła auto udając się w stronę szpitala. Co on sobie myślał, że spędzę z nim noc ? Faceci, tylko jedno im w głowie – pomyślała. Miała Jerrego, i była z tego powodu szczęśliwa, chciała być blisko niego, chciała by byli razem. Czy jednak Miłość, Cameron. Zaparkowała, a potem skierowała swoje kroki do szpitala gdzie zaczepił ją Wilson
- House się zgodził co do kolacji – odparł
- Jestem ciekawa jak go do tego przekonałeś
- Mam swoje sposoby
Zaśmiali się oboje
- Wilson bardzo chciałabym ci pomóc ale ja tam nie jestem potrzebna, zapewne znajdziesz kogoś innego
- Cameron, jestem miła, sympatyczna, wyrozumiała, łagodzisz spory, twoje cechy mogą choć trochę zasłonić wady House.
- Ale…
- O nic cię nie proszę tylko o to, zależy mi na Melindzie
Wilson zrobiła maślane oczy w stronę Allison, która ostatecznie się zgodziła. Będę tego żałowała – pomyślała jeszcze na koniec.
- Kolacja jest jutro w restauracji Sometimes, o 20.30 – dodał
- Dobrze, będę,
Cameron wyszła z windy i poszła w stronę gabinetu gdzie czekał na nią już House i Foreman.
- Jak się czuję Annie ?
- Masz chyba na myśli młodą pacjentkę, Moore – powiedział House
- O co ci chodzi ?
- O to żebyś się nie przywiązywała do każdego pacjenta
- A niby czemu ? Zabronisz mi ?
- Nie ale powinnaś mieć dość rozumu by..
- By co ? By zrozumieć że może umrzeć choć tak może się nie stać ? – uniosła się
- Dobrze wiesz że zawszę mam racje
- Nie zawszę, jeśli ciągle będziesz taki pewny swego kiedyś zaboli cię to, że się pomyliłeś, a teraz wybacz ale idę do Annie – powiedziała kładąc nacisk na ostanie słowo i wychodząc z gabinetu.

.

Siedziała przy łóżku pacjentki, która właśnie zasnęła. Teraz kiedy miała chwilę spokoju mogła się nad wszystkim zastanowić, choć tak naprawdę tego nie chciała. Ale problemy trzeba rozwiązywać – pomyślała. Ostatnio wiele działo się w jej życiu i z większości rzeczami nie potrafiła się uporać, a może tak tylko jej się wydawało. Po pierwsze Jerry, była szczęśliwa że go ma, była szczęśliwa że może na nim polegać, lubiła z nim spędzać czas, bawiły ją jego żarty, miło spędzała czas w jego towarzystwie. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie jakieś głupie przeczucie mówiące że coś jest nie tak, Może jestem przewrażliwiona – tłumaczyła to sobie, ale miała co raz więcej wątpliwości. Nie mogła z nim zerwać bo czuła silną więź między nimi, więź, która nie chciała stracić. Czuła że go potrzebuje, miał w sobie coś czego ona potrzebowała po śmierci męża. Nagle przypomniała sobie wczorajszą sytuacje kiedy powiedziała mu Kocham Cię, widziała w jego oczach że jej uwierzył, że ją równie mocno kocha i się zaangażował. Po prostu jestem zmęczona, kiedy rozpoznamy jaką chorobę ma Annie wszystko wróci do normy, może nawet poproszę o urlop, który odkładałam już dwa razy. Uśmiechnęła się, jeden problem rozwiązany. Kolejnym był House, oczywiście u każdego w życiu wywołasz burze – pomyślała. Kiedy zaczęła z nim pracować zakochała się jak nastolatka ale widać było że on nie zwraca na nią większej uwagi, nie traktował ją nawet jak koleżankę ! Czasem odbierała sygnały że może się zbliżyć, być mu bliższa ale za chwilę ją odrzucał, i to ją denerwowało. Lubiła jasne sytuacje, a nie łamigłówki w stylu House’a, które teraz ją męczyły. Pomimo tylu wad i minusów, które zaliczyła do szefa miała do niego słabość, czuła się przy nim silniejsza, a to jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło, oprócz ojca, którego tak szanuję i kocha. Następnym zaś problemem był Chase, lubiła tego chłopaka, mogła z nim porozmawiać na większości tematy, śmiałą się z jego żartów ale on chciał czegoś więcej, przekonała się o tym wczorajszego wieczoru. Wróciła pamięcią wstecz zdając sobie sprawę że dawał jej wyraźne sygnały że chce czegoś więcej niż koleżeńskie układy ale ona tego nie widziała, albo nie chciała widzieć. Hmm..pięknie, moje problemy składają się z samych mężczyzn – zastanowiła się spoglądając na blondynkę – Wyleczymy cię, House na pewno na coś wpadnie.

.

Na kanapie siedziało dwóch mężczyzn, jeden z nich był wyraźnie spokojny, opanowany, spoglądał na męcz mając nadzieję że przeciwnicy polegną. Drugi zaś siedział niespokojnie przypominając sobie dzisiejszy dzień.

Czemu tak się zachowała ?
Bo ja zdenerwowałeś kretynie !
A, ile ja razy ją denerwowałem
Wiele razy ale teraz uderzyłeś w czuły punkt
Było warto, widziałeś tą jej złość i stanowczość w oczach ?

- O czym tak rozmyślasz ?
- O niczym – odparł House
- Słyszałem że Cameron nagadała ci odrobinkę – zaśmiał się Wilson
- Kobiety to kobiety, nie wiesz co się zaraz stanie. Są jak wulkan, który wybucha w najmniej oczekiwanym momencie
- Może i tak ale Cameron to raczej oaza spokoju. House, rozumiem że możesz nie lubić niektórych pacjentów i nie masz do nich dobrego podejścia ale nie możesz oczekiwać że Cameron będzie się zachowywała podobnie, ona jest inna.
- Wiem że jest inna, i dlatego to mnie w niej drażni
- Drażni cię to, i podoba
- Daj spokój ! Cameron jest kobietą, z którą nie mógłbym być
- Niby czemu ? Albo nie, lepiej nie odpowiadaj. W sumie masz racje, to nie kobieta dla ciebie.
- Mogę mieć inne
- To gdzie je masz ? W szafie, czy w szufladzie ?
W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi, diagnosta z nieukrywaną niechęcią wstał z sofy kierując się do drzwi, w których stała Jennifer. Zmierzył ją wzrokiem, miała na sobie krótką, nie ona miała za krótką spódniczkę w kratę, biała bluzkę, która była zapięta jedynie na trzy guziczki, przez które przedzierały się jej duże piersi w różowym staniku. Szpilki, włosy miała upięte w niedbały kok, usta miała pomalowane na czerwono.
- Mogę wejść ? – zapytała się pochylając się w stronę House’a
- Jest u mnie kolega
- Nic nie szkodzi
- Jest wypity, nie wiem za którą partię ciała może cię złapać
- Och, to nic. To mogę wejść ?
House uchylił drzwi wpuszczając ją do środka. Weszła wolnym krokiem do mieszkania rozglądając się dookoła, dostrzegła innego mężczyznę, podeszła by się przywitać. – Jennifer Speer – pochyliła się nad Wilsonem, ukazując swoje piersi. Zaśmiała się obracając się w stronę diagnosty, powiedziała
- A mi nie zaproponujesz piwa ?
- W zakonie na to pozwalają ?
- Jeszcze się nie zdecydowałam że tam pójdę
- Masz racje, ktoś z twoim ciałem. Popełniałabyś duży grzech gdybyś je nie wykorzystała w słusznym celu
- Mam na swoim koncie już parę grzeszków – zaśmiała się
House poszedł do kuchni, gdzie z lodówki wyjął piwo, a potem podał je Jennifer. Usiadł na sofę, mówiąc do Wilsona – Widzisz, nawet przyszłe zakonnice rezygnują ze służby u Boga bo nie mogą mi się oprzeć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez White dnia Nie 10:17, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:24, 16 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- To gdzie je masz ? W szafie, czy w szufladzie ?


Dobrę

Już miałam nadzieję, że Cam pozbyła się Chase'a i Jerry'ego. A jednak nie. Nadzieja, matką głupich.

Czekam na C.D. Mam ochotę się pośmiać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sonea dnia Pon 15:59, 17 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 14:46, 16 Sie 2009    Temat postu:

mącisz, ale jest fajnie
czekam na kolejną część


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:00, 16 Sie 2009    Temat postu:

mmm bogato xD Dalej wstań dziś o...albo nie nie idź spać i pisz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
White
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:50, 16 Sie 2009    Temat postu:

allison23 – Jerrego tak szybko się nie pozbędę, będzie jeszcze długo w opowiadaniu. Prawie do końca.

Następny odcinek właśnie skończyłam przed paroma minutami ale zamieszczę go dopiero jutro. ( Swoją drogą jest długi, poniosło mnie )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez White dnia Nie 20:31, 16 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarnadalia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:26, 16 Sie 2009    Temat postu:

To dobrze,że Cię poniosło,będzie co czytać

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
White
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:29, 17 Sie 2009    Temat postu:

Wczoraj napisałam ten odcinek, pisałam i pisałam, trochę dłuższy odcinek niż zazwyczaj. Akcja się rozwija z każdą chwilą, mam nadzieję że wam się spodoba. Taki długi odcinek powinien wam starczyć na tydzień. Zobaczymy czy będę nadal miała taką wenę.

9. ( Podwójna ) randka

Leżała na łóżku obok niego, czuła jak oplata ją swoimi silnymi ramionami, jak śmieje się w jej obecności. Upiła łyk białego wina słuchając jego żartów, potrafił ją rozśmieszyć jak nikt inny. Za każdym razem gdy kończył dowcip pytał się czy nie jest zmęczona, lubiła w nim tą troskliwość. Pojedyncza łez spłynęła po jej policzku, on jedynie się zaśmiał, mówiąc – To dopiero początek filmu, na końcu będę na pewno razem. Uśmiechnęła się, nie był jak inni mężczyźni, inny przewrócił by oczami widząc jak jego kobieta płaczę na jakieś głupiej komedii romantycznej i jedyne co by mógł powiedzieć to – To jedynie film. Cameron od małego była romantyczką, marzyła o swoim księciu na białym rumaku ! Marzył jej się książe, najlepiej blondyn, o błękitnych oczach, dobrze zbudowany, no i musiał mieć duży pokój by zmieścić tam zabawki i słodycze dla przyszłej księżniczki, zaśmiała się, to były jej dziecięce marzenia o pierwszej miłości. Jej prawdziwym obiektem westchnień w młodości był chłopak z sąsiedztwa i choć nie był blondynem o błękitnych oczach, nie miał też rumaka czy dużego domu zakochała się w nim. Spędzali razem czas, a nawet zaprzyjaźnili się ze sobą ale on musiał wyjechać. Mogła się tego spodziewać, przeprowadzał się wiele razy, jego rodzina podróżowała wręcz po całym świecie. Kiedy się żegnali powiedział jej – Nie przywiązuj się tak mocno do nowych rzeczy czy ludzi bo ich strata może cię zaboleć o wiele bardziej. Po jego wyjeździe przepłakała całe pięć dni, nie miała apetytu, pisała smutne wiersze. Jedyną osobą, która wtedy mogła wejść do jej złamanego serduszka był ojciec. Nie naciskał na nią, a cierpliwie czekał aż będzie ona gotowa by wyrzucić to wszystko z siebie. I pewnego wieczoru powiedziała chichę – Potrzebuję Cię, ruszył w stronę jej pokoju gdzie panowała ciemność, siedziała na łóżku nadal płacząc, była jednak już spokojniejsza. Powiedziała mu wszystko, począwszy na swoich marzeniach o księciu, a skoczywszy na bólu jaki odczuwała ze straty swojego przyjaciela, a może ukochanego. Słuchał ją cierpliwie nie mówiąc ani słowa, dopiero kiedy zamilkła spojrzała w jego oczy jakby szukała w nich ukojenia
- Kiedy kogoś tracimy cierpimy bo wierzymy że to co nas spotkało było jedyne w swoim rodzaju, i tak jest ale nie raz można poczuć te emocje, radość i miłość wobec innej osoby. Życie jest wystarczająco długie by znaleźć kogoś innego albo jeśli starczy nam odwagi odnaleźć swoją pierwszą miłość ale wszystko z czasem się zmienia, w szczególności my, nasze uczucia, poglądy i sytuacje. Jeśli kogoś kochamy powinniśmy o tą osobę walczyć, i nawet jeśli nie będzie Happy Endu możemy się cieszyć chwilami spędzonymi z tą osobą.
Choć były to proste słowa w jego ustach brzmiały jak złoty środek na jej ból. Poczuła się silniejsza, potrafił jej dodać odwagi, siły, w którą tak wiele razy wątpiła. Dziękowała mu za tą rozmowę i wiele innych, za to że był, jest i z pewnością będzie. Wtedy kochała się w nim skrycie, kochała go jak kobieta mężczyznę, a nie ojca.
Uśmiechnęła się na to wspomnienie, powtarzając słowa ojca - Jeśli kogoś kochamy powinniśmy o tą osobę walczyć. Obróciła się w jego stronę chcąc zaznać jego pocałunków, chciała poczuć jak bardzo ją kocha. W świetle zawstydzonego księżyca kochało się dwoje ludzi nie znając odpowiedzi na tak wiele pytań.

.

Uśmiechnięta i radosna jechała w stronę szpitala, w sumie pracę dziś zaczynała o 9 ale chciała odwiedzić Annie. Nic nie mogło zepsuć jej tego dobrego nastroju, śmiała się dosłownie ze wszystkiego, szczęście przepełniało ją całą. Z tej radości, a może swojej wrodzonej dobroci i współczucia dała biednemu bezdomnemu 20 dolarów, pomogła sąsiadce wnieść pudła z rzeczami. Wstała dziś wcześniej by zrobić sobie makijaż, do którego zwykle nie przywiązuję zbytniej uwagi. Chciała wyglądać ładnie, choć jak to zawszę mówi Jerry – Jesteś piękna i bez makijażu, jesteś piękna bez żądnych dodatków. Lubila jak to mówił, wydawał się z nią taki szczery. Ubrała dziś spódnice, krótszą niż zwykle, w kolorze białym, bluzkę z dekoltem, szpilki, i marynarkę ostatniego hitu.
Wysiadła z samochodu, zgrabnie i pewnością siebie kierując swoje kroki do szpitala, kiedy weszła do środka nie można byłą ją nie zauważyć, oprócz wyglądu, można było dostrzec jej uśmiech, radość, coś co ją uszczęśliwiało. Dziś postanowiła nie jechać windo, a wejść na góre schodami. Zauważyła na nich House’a.
- Trenujesz coś ?
- Nie, a niby czemu ?
- Bo zawszę jedziesz windą, i w każdej sytuacji wybierasz prostą drogę – powiedziała złośliwie
- Chyba zapomniałaś że mam laskę
- Do prawdy ? A, ja myślałam że to parasolka
Pozwoliła sobie na odrobinę złośliwości wobec House, odeszła śmiejąc się pod nosem. Po chwili zrozumiała co powiedziała do szefa, jak się zachowała. Przecież ona nigdy by się tak nie zwróciła się do niego w taki psób, nie miała by wystarczająco odwagi czy śmiałości. Jedno wiedziała na pewno, to było miłe uczucie dogadać House’owi. Ruszyła w stronę gabinetu gdzie znajdował się Foreman i Chase’a, zapewne czekali zniecierpliwieni na diagnostę. Spojrzała na tablice gdzie nie znajdowało się rozwiązanie choroby Annie, była z tego powodu nieco rozczarowana, miała nadzieję że coś wymyślą. Święta trójca – pomyślała kiedy do gabinetu wszedł House. Usiadła koło Chase’a, który poczuł słodki zapach wanilii, wyglądała dodatkowo dziś pięknie.
- Chase jeśli myślisz że wpadniesz na cokolwiek wpatrując się w Cameron to jesteś w błędzie. Halo, budzimy się ! To nie pokój zakochanych i odrzuconych
- A, ty przestań tak się ubierać i zachowywać bo dekoncentrujesz mój zespół – powiedział House, kierując te słowa do Cameron
- Chyba zapomniałeś że ja też jestem w tym zespole
- Och, no tak. Jakbym mógłbym zapomnieć o Cameron zbawicielce świata, milutkiej i słodkiej
Cameron podniosła się z miejsca, diagnosta już myślał że zaraz wybuchnie i trzaśnie drzwiami ale ona podeszła do niego mówiąc spokojnie
- Uważaj bo mogę się zmienić, a wtedy nie będę już taka słodka – uśmiechnęła się pod nosem wychodząc

.

Brała długą, relaksuj kąpiel śmiejąc się z dzisiejszej miny szefa. Nie spodziewał się takiej postawy, zachowania po niej, a kiedy koło niego stała czuła jego wzrok, który mówił To na pewno ty Cameron? Nie mogła zapomnieć głębi tego błękitu, jego oczy zawszę ją hipnotyzowały, tylko on takie miał, tylko on mógł tak na nią patrzeć. Nikt inny. Wyszła z wanny narzucając na siebie szlafrok, zaczęła suszyć włosy, nic nie mogło zagłuszyć jej myśli o dzisiejszym dniu, który się jeszcze nie skończył. Udała się następnie do sypialni, otworzyła szafę i zaczęła się zastanawiać w co ma się ubrać. Wyjęła krótką, czarną – Nie, nie, zbyt wyzywająca – pomyślała. Długa sukienka w słoneczniki – Przecież nie idę do przedszkola na przedstawienie. Czarna spódniczka i biała bluzka – Szkołę już dawno skończyłam, to nie zakończenie roku. W ostateczności postanowiła ubrać białe, długie spodnie, które podkreślały jej pupę i nogi, na góre ubrała białą bluzkę na ramiączkach, a na to cienką kamizelkę bez rękawów, założyła też czarę szpilki, dodatkami okazały się długie, srebrne kolczyki w kształcie księżyca, srebrna bransoletka na lewą rękę. Oczy pomalowała na granatowy, rzęsy pociągnęła tuszem, a usta truskawkowym błyszczykiem. Pozwoliła by włosy opadły na jej ramiona. Na koniec spryskała się słodkim zapachem wanilii. Zabrała jeszcze torebkę i wyszła.

.

Jechała spokojnie samochodem widząc jak część ludzi wracało do domu, a ona z nieukrywaną radością jechała przed siebie. Rozglądała się na boki w poszukiwaniu restauracji, z tego co powiedziała jej Wilson był to nowy lokal gdzieś w centrum, skręciła po raz kolejny widząc jak przed nią gna motor, dodała gazu chcąc dogonić maszynę. Może się zorientował – pomyślała widząc jak motocyklista nie pozwala jej przejechać, dodała raz jeszcze gazu, tym razem wyprzedzając maszynę. Zaśmiała się spoglądając w lusterko, zbliżał się, a ona musiała stanąć bo właśnie w tym momencie zapaliło się czerwone światło. Motor stanął obok auta, a motocyklista zdjął kask, Cameron zaczęło bić co raz szybciej serce
- Niezła jesteś mała, może się razem gdzieś wybierzemy ? – mężczyzna był przystojnym szatynem, o zielonych oczach i ciemne karnacji ale on nie był..no, właśnie kim musiałby być aby pozwoliła sobie na chwilę zapomnienia w jego towarzystwie ? Tak, był ładniutki, miał śliczny uśmiech, i miał motor, ale nie jego pragnęła. Nie tego motoru, nie tych oczu.
- Wybacz ale jestem umówiona, możę innym razem
Ruszyła przed siebie z piskiem opon kiedy zapaliło się zielone światło. Czuła się świetnie, z jakiego powodu ? To było chyba oczywiste, co raz więcej mężczyzn ją podrywało, co raz więcej mężczyzn się nią interesowało. Nie lubiła być w centrum uwagi ale teraz kiedy mężczyźni zabiegali o nią zaczęło jej się to podobać. Dlaczego mężczyzna może wykorzystać kobietę, a nie na odwrót ? – pomyślała śmiejąc się z siebie samej. W końcu dojechała na miejsce, na parkingu rozpoznała motor, ten motor.
- Jesteś przed czasem – odezwał się mężczyzna za nią, to był House
- A, ty wyglądasz…okropnie
- No dziękuje bardzo, ty nie wyglądasz lepiej. Co ty udajesz Lindsay Lohan ? Bez rezultatu, ona ma większe piersi
- Moje piersi są w porządku to raz, po drugie jestem ubrana jak mi się podoba, a po trzecie..
-..po trzecie musimy już iść – dokończył wpychając ją do restauracji.
Weszli oboje do pomieszczenia, wszystko było ładnie ozdobione, kolor ścian był oliwkowy, nieduże stoliki, sala, na której śpiewał jakiś zespół, fortepian, mały barek. Wszyscy byli ubrani tak elegancko, od razu spojrzeli na siebie myśląc sobie – To kto tu jest dziwakiem, oni czy my ? Z końca sali ktoś do nich pomachał, to był Wilson.

.

Przy jednym ze stolików w restauracji Sometimes panowała kompletna cisza. Czworo ludzi nie odezwało się do siebie ani słowem przez ostatnie pięć minut. Jedna z tych osób, Melinie spoglądała tak często jak to było możliwe w stronę diagnosty, który miał się okazać wrednym zarozumiałym, narzekającym człowiekiem, a póki co siedział cicho i nie sprawiał wrażenia takiego dupka, jakim miał się okazać. Druga z tych osób, Wilson spoglądał to na House’a, a to na Melinde i Cameron, nie wiedział co ma powiedzieć, jak się zachować, po prostu jakby zastygł. Cameron natomiast udawała zainteresowanie własnymi paznokciami, które nie mówiły jej nic. No, i ostania z osób, House był już zmęczony tą grą, ona chciał w końcu coś zjeść !
- Ładna pogoda – odezwał się Wilson, na którego wszyscy spojrzeli jak na głupiego
- Wilson jest godzina 20.50, za oknem jest ciemno, i nic nie widać – powiedziała Melinde
- A, możę jesteś ślepa, nie zdziwiłbym się w końcu masz takie grube szkła w okularach
Odrzekł House ze złośliwości, po chwili poczuł że pod stołem dostał kopniaka od Cameron. Spojrzał na nią niewinnie jakby chciał powiedzieć - No co ? Trzeba tą rozmowę ożywić.
- Przepraszam bardzo ale to że noszę okulary nie czyni mnie gorszą, ani kaleke. Poza tym to ty masz laskę
- Oczywiście że mam – objął Cameron ramieniem
- Miałam na myśli..
- Przecież wiem co miałaś na myśli. Głupi to ja nie jestem, nie wiem czy Wilson ci mówił ale jestem jednym z najlepszych lekarzy
- Nie musisz być taki skromny House – odezwał się Wilson przez zęby
- Och, daj spokój, powinna wiedzieć z kim ma do czynienia. A, teraz przejdźmy do konkretów. Czego chcesz od Wilsona ?
Poczuł że dostał kolejnego kopniaka
- Słucham ?
- Jesteś z nim tylko dlatego że podoba ci się sex z nim, a może masz zniżkę na badaniu u Wilsona.
Cameron złapała się za głowę. No, pięknie to się zaczęło- pomyślała.
- Jesteś okropny ! Ja nie sypiam z Wilsonem !
- O, proszę, udajemy dziewice orleańską
- Nie sypiam z pierwszym lepszym
- Co ? Czyli jestem pierwszym lepszym ? – wtrącił się Wilson
- A, widzisz !
- Wilson, nie to chciałam powiedzieć
- Więc sypiasz z innymi ? Przyznaj się że masz kogoś – ciągnął House
- Co ?! Nie, co ty wygadujesz ?
- Masz kogoś ?– powiedział Wilson
- Czy ty głuchy jesteś oczywiście że nie ! Wierzysz jemu, przecież to kretyn
- Kretyn, który zawszę ma racje – dodał diagnosta
- Ja wychodzę, to jest jakiś wariat
Melinde wypowiedziała ostanie słowa udając się w stronę wyjścia, onkolog ruszył za nią
- Melinde dokąd ty się wybierasz ?
- Gdzie ? Do domu bo twój przyjaciel to jakiś idiota, oskarża mnie nie znając mnie
- Ale…
- Z nami koniec
- Ale mówiłaś że jeśli ci go przedstawię i przekonasz się jaki jest to będziemy razem
- Ale nie wiedziałam że on jest taki, taki..- nie dokończyła bo wyszła, za nią pobiegł Wilson

.

- No i co ty najlepszego zrobiłeś ? – odezwała się Cameron
- Uwolniłem go od tej kobiety
- Nawet ją nie znasz
- Nie, nie znam ale po wszystkim Wilson przyjdzie mi dziękować że z nią się nie wiązał
- Jesteś…
-.. głodny –dokończył
W tej chwili do stolika podszedł kelner z deserem, House od razu zabrał się do jedzenia. Choć początek wieczoru nie rozpoczął się dobrze, teraz patrzała na zajadającego się mężczyznę, który umilał ten czas samą obecnością. Na sali rozbrzmiały krzyki, a mężczyzna trzymający mikrofon w ręce zaczął mówić
- Z okazji otwarcia naszej restauracji zaśpiewała przed chwilą grupa muzyczna, teraz wy możecie się wykazać i sami zaprezentować nam swoje umiejętności wokalne, więc kto zaczyna ?
Diagnosta uśmiechnął się pod nosem wymachując laską – Tutaj, tutaj, ta pani chcę zaśpiewać
Cameron zrobiła wielkie oczy kiwając przecząco głową, ale było już za późno wszyscy zaczęli klaskać, a mężczyzna ze sceny podszedł do niej zapraszając ją do zabawy. Jedyne co zdążyła powiedzieć do diagnosty to – Zabiję cię House. Potem wolnym krokiem skierowała się na scenę gdzie z drżącymi rękami trzymała mikrofon. Przecież ja chyba z cztery lata nie występowałam publicznie – pomyślała losując piosenkę, która miała zaśpiewać. Kylie Mineque – On a night like this. Melodia wydobyła się z głośników, a ona czując nadchodzącą fale śmiałości zaczęła poruszać w takt piosenki.

(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
(You kiss me, you touch me)
(On a, on a, on, on a, on a, on

Don't say it's like a fantasy
When you know this is how it should be
You kiss me
I'm falling can you hear me calling
You touch me, I want you
Feels like I've always known you


On a night like this
I wanna stay forever (stay forever)
On a night like this
Just wanna be together
On a night like this

(On a, on a, on, on a, on a, on)
(On a, on a, on, on a, on a, on)
Now I'm getting closer to you
Hold me, I just can't be without you
You kiss me, I'm falling
It's your name I'm calling
You touch me, I want you
Feels like I've always known you


Odczuwał wrażenie jakby ten głos należał do anioła, śpiewała z taką lekkością. Każdy dźwięk jej głosu trafiał do jego uszu chcąc się przedrzeć przez jego niedostępność, jej usta tylko czekały aby móc je całować, oczy wpatrywały się w niego intensywnie, miał wrażenie jakby mówiła – Śpiewam dla ciebie i tylko ciebie. Przeszedł go dreszcz, a ona nie przestawała się w niego wpatrywać, chciała się nasycić jego obecnością, tym że czuję to co do niego śpiewa. Dotykała swojego ciała, które było takie delikatne i młode.
Kiedy skończyła śpiewać zabrzmiały oklaski, a nawet gwiazdy, zaczerwieniła się, ale ją nie obchodziły opinia innych, zaczęła go poszukiwać ale nigdzie go nie dostrzegła. Zeszła ze sceny
- Gdybym wiedział że tak śpiewasz to zaprosiłbym cię do mnie pod prysznic
Zaśmiała się
- Możemy już iść
Wyszli z restauracji, Cameron poszła w stronę samochodu, które miało przebite opony, wszystkie !
- To chyba jakiś żart
- Ktoś cię chyba naprawdę nie lubi
- Jeśli to ty…
- Ja ? A, niby po co miałbym ci przebijać opony ? Pomyśl trochę
- Po tobie można się wszystkiego spodziewać
Przewrócił oczami, mówiąc
- Ja bym już prędzej zwinął ci koła, a nie przebijał
- No widzisz, widzisz ? Ale ty jesteś..
- Przystojny, nie musisz mi mówić. Słyszę to tak często że robi się to już nudne. No, a teraz wskakuj na motor, no chyba że chcesz wracać do domu na pieszo
- Ale obiecaj że będziesz jechał wolno
- Mam ci coś obiecać ? Chyba coś ci dosypali do tej sałatki
Nic już nie powiedziała, a usadowiła się na motorze zaraz za nim. Boże bądź dla mnie łaskawy – pomyślała w duchu. Zabrzmiał dziki głos silnika motoru, i ruszyli. Wtuliła się w niego, teraz nie chciała go wypuszczać, mogłaby tak trwać wiecznie. Mając go tak blisko siebie czuła że wszystko jest możliwe. W jednej chwili motor zaczął przyśpieszać, a wraz z nią nadeszła adrenalina, strach ale i ciekawość. Światła mijających samochodów pojawiały się i znikały w szybkim tempie, wtuliła się w niego jeszcze bardziej. W tym momencie rozbrzmiał kogut policji, ale on zamiast zwolnić, zatrzymać się, gnał tak dalej, jakby chciał prześcignąć wiatr, który rozwiewał jej włosy. To był szaleńczy pościg. Motor nabrał jeszcze większej prędkości, jechali tak szybko że nie mogła na niczym zatrzymać wzroku, zamknęła oczy mówiąc – Niech dzieje się co chcę. Po upływie dziesięciu, a może więcej minut zatrzymał się
- Wysiądź, policja nadal mnie goni. Zrobię rundkę i ich zgubie, zaraz po ciebie przyjadę
- Chcesz mnie tu zostawić, oszalałeś ?
- Myślałem że niczego się nie boisz
- Ale tu jest ciemno i będę tu sama
- Nie narzekaj, mogłem się zatrzymać obok slumsów
- A, a może pozwolimy się złapać
- Tobie chyba naprawdę coś zaszkodziło w tej restauracji. Mamy dać się złapać, czy ty wiesz ile ja przepisów złamałem w ciągu tych paru minut ?
- Dwa ? – powiedziało nieśmiało
- Chyba dwadzieścia. Zaraz po ciebie przyjadę
Złapała go za kurtę, mówiąc – Dobrze, ale House…wróć szybko
Kiwnął głową, a potem ruszył z piskiem opon, a ona została sama, sama tutaj. Musiała się gdzieś schować bo za chwilę mogła przejeżdżać tu policja i ją ze sobą zabrać. Rozejrzała się dookoła. Gdzie tu jest jakaś kryjówka ? Zauważyła że za nią są działki, wspięła się na płot, a potem wskoczyła na podwórko jednej z posesji. Zaczęła chodzić w tą i powrotem. Jeszcze nigdy chwila nie wydawała się tak długa. Nagle poczuła że coś warczy, obróciła się za siebie widząc dwa rodwajlery
- Dobre pieski, chyba nic nie zrobicie Cameron. Ja sobie już idę..- nie dokończyła bo psy rzuciły się na nią, zaczęła uciekać, wprawdzie nie wiedziała gdzie ma biec bo było to obce miejsce, a w dodatku w ciemnościach trudno cokolwiek zobaczyć. Przeskoczyła przez nieduży płot ale psy nadal za nią biegły, zebrała w sobię wszystkie siły, wdrapała się na niedużą bramę, a potem z hukiem upadła na coś co złagodziło upadek, złagodziło upadek ale strasznie śmierdziało. Odeszła na bok stojąc pod latarnią. Ja wpadłam w łajno – powiedziała z niedowierzaniem. Usłyszała głośny dźwięk silnika i z przerażenia schowała się za drzewem
- Cameron, Cameron, Cameron gdzie jesteś ? – to był House
- Tutaj – powiedziała nie wychodząc zza drzewa
- Gdzie tutaj ? Nie widzę cię
- Jestem za drzewem
- A, co ty tam robisz ?
- Ukrywam się ? – to bardziej zabrzmiało jak pytanie
- Wychodź stamtąd
- Nie mogę
- Dlaczego ?
- Obiecaj że nie będziesz się śmiał
- Zwariowałaś ? Chodź tu
- Obiecaj !
- Jeju, niech ci będzie, obiecuję
- Powiedź obiecuję że nie będę się z ciebie śmiał
- Cameron !
- Powiedź to !
- Obiecuję że nie będę się z ciebie śmiał, zadowolona ? A, teraz wychodź już
Cameron wyszła zza drzewa omijając lampę obok niej, była zawstydzona i Bóg jeden wie co jeszcze.
- Czym się tak ubrudziłaś…
-…o matko i co tak śmierdzi ? – powiedział zatykając nos
- Wpadłam w łajno
- Że co, w łajno ? Ha ha ha, nie mogę – zaniósł się głośnym śmiechem
- Obiecałeś że nie będziesz się śmiał !
- Gdybyś była na moim miejscu też byś się śmiała
- Wątpię, no dobrze mogę już wsiadać
Diagnosta ruszył motorem, a zaraz stanął
- Chyba nie myślisz że wsiądziesz ufajdana w łajnie na mój motor
- Oj daj spokój, możesz później jechać na myjnie
- Nie ma mowy. Mój motor to mój skarb, nie mogę go skazywać na tak traumatyczne przeżycia jak to
- To co mam zrobić, biegnąć za motorem ?
- Tak byłoby chyba najlepiej
- House !
- Rozbierz się
- Co ?!
- Rozbierz się, no dobrze będę tak łaskawy i dam ci moją kurtykę
Już miała coś powiedzieć, kiedy diagnosta się wtrącił
- Inaczej ze mną nie pojedziesz
Nic już się nie odezwała, a odebrała od niego kurtkę, zaczęła rozpinać spodnie
- Tylko się nie obracaj – nakazała
- Dobrze, dobrze nie obrócę się
Rozpięła spodnie, spod których uwolniły się jej zgrabne nogi, a na którym momentalnie pojawiła się gęsia skórka, ustawił lusterko tak by ją wyraźnie widzieć. Jej skóra była taka blada, łagodna, młoda. Ściągnęła bluzkę, rzuciła ją niedbałe gdzieś na bok, miała pięknie wyrzeźbiony brzuch, piękne, nieduże piersi, które zakrywał błękitny stanik, odrzuciła włosy do tyłu ubierając na siebie kurtkę. Spojrzała na plecy mężczyzny, a potem w lusterko, w którym się jej przyglądał
- House ! – krzyknęła
- Przecież się nie obróciłem
- Kretyn – powiedziała wsiadając na motor. Wtuliła się w niego mając nadzieję trwać już tak zawszę. Poczuła jak jego dłonie błądzą po jej gołych nogach, zamruczała jak kocica. Teraz mógłby z nią zrobić wszystko, nie sprzeciwiłaby się temu. Ruszyli, znów gnając przed siebie. Silny wiatr rozwiewał jej włosy na boki, a część z nich łaskotały jego twarz, poczuł jej pocałunek na szyi, a możę mu się wydawało ? Czuł jej dłonie, jej oddech, jej obecność. Zaśmiał się pod nosem, mówiąc
- Czujesz jak coś śmierdzi ?
- Świnia !
- Przepraszam bardzo ale kto się przed chwilą taplał w łajnie ?
- Przecież nie zrobiłam tego specjalnie, psy mnie goniły gdy weszłam na czyjąś posesję
- To trzeba było tam nie wchodzić
- Wtedy złapałaby mnie policja
- Ale nie śmierdziałabyś tak
- Zapomnisz kiedyś o tym ?
- Czy zapomnę ? Nie, takiego widoku nie da się zapomnieć
Zamilkł śmiejąc się. Kto by pomyślał że dzisiejszy wieczór zakończy się tak zaskakująco. Dodatkowo nie chciał się zgodzić gdy Wilson go przekonywał aby przyszedł. A, gdyby raz jeszcze miał dokonać wyboru, znów podjąłby taką samą decyzje ? Na chwilę obecną, odpowiedź brzmiała – Tak.
Po dwudziestu minutach dotarli pod dom Allison, zeszła ona z motoru spoglądając na House’a. Mimowolnie się uśmiechnęła
- Chciałabyś mi coś powiedzieć ?
- Tak, to była moja najgorsza randa w życiu
Zaśmiał się, a ona weszła do klatki
- Cameron – krzyknął
- Tak ?- zatrzymała się, a jej oczy zaczęły błyszczeć pełnią szczęścia
- Tylko weź porządną kąpiel, bym jutro nie czuł tego smrodu
- Idiota – rzuciła odchodząc


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:26, 17 Sie 2009    Temat postu:

Piękna część bardzo mi się podoba. Kawałek opisujący jak Cam śpiewa- cudowny i podglądnie House'a przez lusterko:lol: czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:43, 17 Sie 2009    Temat postu:

hah najlepiej jak ją podglądał w lusterku dobree czekam na dalszy ciąg.. i mam nadzieje że żartowałaś z tym że mamy czekać jakiś tydzień nie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:21, 17 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
Marzył jej się książe, najlepiej blondyn

<buczy>

Cytat:
No co ? Trzeba tą rozmowę ożywić.

Ta trzeba...

Fajnie. Również mam nadzieje, że długo nie będziemy czekać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
SzatuunZiioom_
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 16 Sty 2009
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gorzów (W sercu Poznań)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:45, 17 Sie 2009    Temat postu:

*leży ze śmiechu*
Nie mogę dobra część . ;d . Kawałek z łajnem wygrywa . ;p . Poprostu miazga! ;d;d .
Czekam na CD ;d .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czarnadalia
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Olsztyn
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:59, 17 Sie 2009    Temat postu:

Cameron się uczy,Foreman jest mistrzem włamywania się do samochodów,ale jej nikt nie przebije we włamywaniu się do domów

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
White
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 27 Lip 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:59, 19 Sie 2009    Temat postu:

Eh, wstawiam odcinek bo wczoraj go napisałam ale proszę wiele się nie spodziewać. Czemu ? Bo nie wyszedł mi najlepiej.

10. Uwięzieni pomiędzy 8 a 9 piętrem. Cz. I.

Brała kąpiel, drugą dzisiejszego ranka, choć już wczorajszego wieczoru pozbyła się smrodu nie chciała by ktokolwiek poczuł że pachnie nieprzyjemnie. Zaśmiała się pod nosem przymilając sobie wczorajszą sytuację, choć na początku nie było jej do śmiechu teraz to wszystko wydawało się zabawne. Zawszę przydarzały jej się śmieszne, zaskakujące, nieprzewidywalne wydarzenia, które często wspominała. Lubiła wspominać, a miała co. Niegdyś zakochana w koledze z klasy zamknęła ich w schowku na miotły, miała nadzieję na romantyczny pocałunek ale zamiast tego pojawiła się woźna, która powiedziała żeby Allison wreszcie oddała klucze, które wcześniej jej podkradła. Zamiast pocałunku poczuła niewyobrażalny wstyd. Innego razu wybrała się na randkę z przystojnym chłopakiem, wszystko było dobrze póki nie wtrąciła się matka tego szatyna i powiedziała że jej syn nie będzie się zadawał z tak ułożoną dziewczyną. Jako czternastolatka była po uszy zakochana w nauczycielu, który został porządnie po głowie za to że pomaga swojej pilnej uczennicy w lekcjach. W wieku szesnastu lat po raz kolejny zakochała się, wszystko wydawało się być na dobrej drodze do czasu kiedy zaczęła robić mu krzywdę, oczywiście nieumyślnie. Raz spadło mu wiadro na głowę, innym razem dostał od innych dziewczyn w twarz z nieznanych mu powodów, i ratował tonącą dziewczynę, która jedynie nurkowała. Wystawiała chłopaka wtedy na upokorzenia.
Usłyszała dźwięk telefonu dobiegający z salonu, pobiegła i przystawiła aparat do ucha
- Słucham ?
- Cameron jesteś nam potrzebna, z pacjentką jest coraz gorzej
- Dobrze, będę za moment

Ubrała w pośpiechu jeansy, bluzkę na ramiączkach, sweterek, a potem zrzuciła z głowy ręcznik, z mokrymi włosami pognała do szpitala. W czasie drogi przyśpieszyła, nie liczyło się dla niej to że może dostać kolejny mandat. A, właśnie, jeszcze za ten ostatni nie zapłaciła, ale teraz nie miała do tego głowy. Gnała przed siebie analizując wszystkie choroby pasujące do objawów Annie. Zaparkowała gdzieś na boku, a potem pobiegła do sali pacjentki. Wpadła tam jak burza patrząc na spokojnie siedzącego szefa
- Jesteś po czasie - odezwał się
- Ccco ? - wydyszała
- Spóźniałaś się, dziewczyna już zasnęła
- To po co mnie wzywałeś ?
- Myślałem że będziecie chciały sobie pogadać
- House, zerwałeś mnie z domu tak wcześnie pod fałszywym alarmem ?!
- Hmmm..nie taki fałszywy, pacjentka dużo gadała
- Ty na prawdę chcesz by ludzie cię nie lubili
- Wystarczy mi że ty mnie lubisz, i to bardzo
- Wcale nie !
- Cameron wiem że o uczuciach nie powinno się mówić tak wprost, ale ja znam całą prawdę. Pociągam cię psychiczne i fizycznie - mrugnął
- Nienawidzę cię, jesteś okropny ! Duże, rozwrzeszczane, pewne siebie, upierdliwe dziecko !
- Tak, tak, ja też lubię klocki lego - rzucił House, do odchodzącej asystentki

.

- Ani słowa. Wszyscy jesteście tacy sami, faceci !
Cameron nie mogła się uspokoić, House wezwał ją do pacjentki, która jak na razie miewa się dobrze. Myśląc że Annie może nie przeżyć kolejnych godzin on spokojnie siedzi na krześle i mówi że się spóźniła, to szczyt bezczelności. No, zabić go to za mało - pomyślała. Siedziała właśnie w gabinecie szefa z Chasem i Foremanem, którzy nie rozumieli z jakiego powodu jest wściekła. Allison spojrzała na Chase'a zwracając się do niego
- Byliście już w mieszkaniu Annie ?
- Jeszcze nie
- Jeszcze nie ? To czemu tak spokojnie siedzicie ?
- House powiedział...
- Chase rozumiem że ciągle słuchasz House'a, ale raz mógłbyś postawić na swoim - uniosła się
Przewróciła oczami widząc zdziwioną minę kolegi. Wyszła w pośpiechu, dotarła do sali Annie, właśnie się obudziła. Zaczęła ją wypytywać czy ostatnio coś dziwnego się wydarzyło, czy w domu był remont i podobne rzeczy. W końcu zrozumiała że nie ma żadnych wskazówek. Postanowiła że wybierze się do mieszkania piętnastolatki. Kiedy wyszła ze szpitala spotkała House'a stojącego obok jej samochodu. Chciała otworzyć drzwi ale
ten zatarasował jej wejście
- O co ci chodzi ?
- Nie możesz iść do domu pacjentki
- Bo ?
- Sama nie dasz rady
- Och, już nie rób ze mnie zagubioną owieczkę
- Owieczka musi mieć swojego pasterza
- I ty masz nim właśnie być ? Ha ha, chyba się nie nadajesz
- Dlaczego ? - zdziwił się
- Bo pasterze są młodsi - pokazała mu język, wchodząc do samochodu
- Wsiadasz czy nie ? - odezwała się
Wsiadł do samochodu nie mówiąc już nic. Cameron włączyła radio, z którego popłynęła piosenka Madonny - Material Girl, zaczęła śpiewać zapominając o obecności szefa, a może tylko udawała. Wystukiwała palcami rytm piosenki, a jej włosy opadały i unosiły się przy każdym gwałtowniejszym ruchu. Stanęła na czerwonym świetle opuszczając okienko
- Masz piękny głos skowronku - odezwał się kierowca zaraz po lewej
- Dziękuje bardzo
- Wybacz ale ten skowronek jest już zajęty - odezwał się House
Cameron spojrzała na niego zaskoczona, zanim zdążyła otworzyć usta mężczyzna odparł
- Zajęta pracą, a co myślałaś ?
- Nic
Zagryzła wargi ze złości, dała się tak zaskoczyć. Na co ty liczyłaś ? - pomyślała. Zerknęła w jego
stronę, Czyżby był odrobinkę zazdrosny ? Nie, zdawało mi się. Ruszyła dalej. Dotarli na miejsce w 20 minut. Pacjentka mieszkała razem z rodzicami na 10 piętrze. Przed budynkiem zaczepiła ich pewna staruszka
- Na całym świecie panuję nędza i głód, a wy chodzicie jakby nic się nie stało, zrzucie z siebie te brudne łachmany.
House spojrzał najpierw na siebie, a potem na swoją towarzyszkę, przewrócił oczami zwracając się do staruszki - Jeśli już ktoś ma łachmany to ty, i w dodatku nie wiesz co to pralnia. Odeszli, z oddali słysząc jej ostanie zdanie - Jeszcze zobaczycie, Bóg ześle na was karę. Utkniecie w martwym punkcie. Weszli do windy, w której znajdował się młody ksiądz, Bóg chyba naprawdę chcę mnie ukarać - pomyślał House. Nacisnął na 10, winda ruszyła. I zaraz poczuli głośny huk, trzask, winda gwałtownie się zatrzymała, Cameron wylądowała wprost w ramiona szefa.
- Co to było ? - zapytała się z przerażeniem w oczach
- Winda chyba stanęła
- Windy na ogół nie stają od tak
- No co ty nie powiesz, ta chciała nam najwyraźniej zrobić na złość
Mężczyzna raz jeszcze przycisnął 10, ale to nie przyniosło większego rezultatu. Obrócił się do Allison i księdza mówiąc krótkie i wszystko mówiące - Utknęliśmy.

.

W hotelu Power, pomiędzy 8 a 9 piętrze było uwięzionych troje ludzi. Ksiądz zaczął odmawiać różaniec, House
stał i spoglądał na tą modlitwę w nadziei że nie będzie on powtarzał tej czynności raz jeszcze. Cameron krzyczała
- Hallo, jest tam ktoś ? Utknęliśmy
- Nie wysilaj się
- To co mam robić, zrobić piknik ?
- Nie tak głośno, będzie więcej wina dla nas - powiedział pokazując na księdza
- House, utknęliśmy, a ty sobie żartujesz. Kto wie, może ta winda zaraz się urwie, a my zginiemy
- Więc to najlepszy moment by wyznać sobie uczucia, no powiedz co do mnie czujesz, przecież wiem że chcesz to powiedzieć
- Nienawidzę cię
- No, nie na takie wyznanie liczyłem - odparł siadając
- Masz komórkę chociaż ? - zapytała się szefa
- Nie
- Świetnie, nie dość że utknęliśmy to nikt jeszcze o tym nie wie
- A, kto by się przejmował młodym księżulkiem, rozwrzeszczaną babą i najlepszym lekarzem ?
- Ta staruszka miała racje, utknęliśmy w martwym punkcie - powiedziała Cameron
- Mówiłem żebyś jej wrzuciła dolara do kapelusza

Zegarek Allison pokazywał godzinę 14, siedzieli tu już trzy godziny i chyba nikt nie zorientował się że winda jest zepsuta przez ten czas. Co za pracownicy - pomyślała. Spojrzała na księdza, który odmawiał kolejny różaniec,a House siedział spokojnie stukając swoją laską, złapał za nią mówiąc już poirytowana

- Przestań !
- A co wymyśliłaś już coś ?
- Wejdę na górę przez klapę, może ktoś mnie usłyszy
- To nie Szklana Pułapka
- Ani Kubuś Puchatek
- Daj spokój, wystarczy mi że udajesz bohaterkę w szpitalu
- To co mam zrobić...
Nie dokończyła bo winda gwałtownie ruszyła, nastała ciemność, a wraz z nią strach i stłumiony krzyk. Czy to koniec ? - zadał sobie pytanie młody ksiądz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez White dnia Śro 15:05, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:46, 19 Sie 2009    Temat postu:

Cytat:
- Bo pasterze są młodsi



Cytat:
- Wybacz ale ten skowronek jest już zajęty - odezwał się House
Cameron spojrzała na niego zaskoczona, zanim zdążyła otworzyć usta mężczyzna odparł
- Zajęta pracą, a co myślałaś ?
- Nic


Robisz mi tylko nadzieję

Fajnie, ale jest parę błędów.
Czekam na C.D.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
M.eD.ical
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 14 Mar 2009
Posty: 221
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:20, 19 Sie 2009    Temat postu:

allison23 napisał:

Cytat:
- Wybacz ale ten skowronek jest już zajęty - odezwał się House
Cameron spojrzała na niego zaskoczona, zanim zdążyła otworzyć usta mężczyzna odparł
- Zajęta pracą, a co myślałaś ?
- Nic

Robisz mi tylko nadzieję


No mnie tak samo Ejj jakie dyrastyczne zakończenie tej części Krzyk


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 10:01, 20 Sie 2009    Temat postu:

najlepsza musiałaby być mina Cam, gdy House mówił do tego motocyklisty xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin