Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

It must have been love [+13, 5/?, NZ]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:41, 27 Lip 2011    Temat postu: It must have been love [+13, 5/?, NZ]

No to mój pierwszy Hameronkowy fanfik. Nie mam pojęcia co z tego wyjdzie, jak potoczy się akcja. Nie wiem czy dalej będzie zastosowane to co w pierwszym rozdziale. Mam nadzieję, że się spodoba, wszelkie uwagi, poprawki mile widziane Proszę o komentarze. Wiem, że krótko, postaram się dawać dłuższe fragmenty, ale to w kolejnych rozdziałach.
Nad tytułem głowiłam się z godzinę i zdecydowałam się na ten. To moja ulubiona piosenka duetu Roxette i może pomoże mi w dalszej akcji Miłego czytania w każdym razie.


Zweryfikowano przez Rory Gilmore


ROZDZIAŁ I


Stała przed lustrem i oglądała swoją sukienkę. Coś tu jej nie pasowało i uznała, że chyba za bardzo się wystroiła. Spojrzała na swoje odbicie. Długie, brązowe włosy opadały jej falami na ramiona. Delikatny makijaż podkreślał jej dziewczęcą urodę a skromna, czarna sukienka podkreślała jej kobiece atuty. Uśmiechnęła się do siebie lekko i zdecydowała się spiąć włosy w kok.
Czy się denerwowała? Oczywiście, że tak. W życiu by nie pomyślała, że ten dzień nadejdzie i pójdzie na oficjalną randkę ze swoim szefem. Już od dawna nie ukrywała swoich uczuć do niego. Najpierw były lekkie, dyskretne spojrzenia, potem niby przypadkowe kontakty fizyczne. Te muśnięcia dłoni, dotyk ramienia kiedy musiał ją ominąć by wyjść z pokoju. Wszystko wychodziło z jej strony, ale w pewnym momencie okazało się, że chyba to działa w obie strony. Musiała chyba oszaleć, ale była pewna, że on również coś czuje. Sam starał się być blisko niej. Niby przypadkiem dotykał jej dłonie kiedy zabierał jej z ręki kartę, stawał za jej plecami w bardzo bliskiej odległości. Może jej się tylko wydawało, gdyż może zbyt mocno chciała by zaczął odwzajemniać jej uczucia. Pragnęła chociaż raz znaleźć się w jego ramionach, dotknąć jego skóry i wdychać ten zapach, który wydzielały jego perfumy i który tak na nią działał.
Pracowała dla niego ponad rok i w sumie od samego początku jej się podobał. Gburowaty, czasem chamski, starszy od niej o wiele. Imponował jej swoją wiedzą, umiejętnością do przeciwstawiania się władzy wyższej i tym, że potrafił zaciekle bronić swoich racji. Oczywiście, nie przeszkadzało mu to, że większość go nienawidzi. Robił co chciał i tylko to miało dla niego znaczenie. Spodobał jej się jego wygląd. Niby niechlujny, ale jednak bardzo dobrze dobrany. Koszula lub zwyczajny t-shirt, zazwyczaj z jakimś wrednym napisem, marynarka, jeansy i adidasy.
Pamiętała jak podczas rozmowy kwalifikacyjnej pomyślała, że w jego oczach z łatwością można się utopić i przetrwać. Było w nich coś magnetyzującego. Był od niej starszy, ale to co? W zasadzie to dużo, ale pierwszy raz poczuła to do osoby, która była w jego wieku.
Otrząsnęła się w końcu z tych wszystkich myśli i upięła w końcu włosy, które od kilku chwil tak usilnie skubała. Zerknęła na zegarek i poszła do sypialni by dokończyć dobieranie dodatków. Miała nadzieję, że jej randka się nie spóźni.

**

Nie wiedział dlaczego w ogóle się na to zgodził. To była wredna manipulacyjna sztuczka, którą sprytnie zastosowała. Ale dlaczego na miłość boską powiedział, że to zrobi? Randka? Z podwładną? No dobra, z seksowną podwładną, ale jednak sporo od niego młodszą. Zaszantażowała go, bo wiedziała, że chce by wróciła. Wykorzystała go perfidnie a on dał się jej podejść jak małe dziecko. Teraz przeklinał się w duchu. Chciał się wykręcić, ale ona nie mogła trzymać języka za zębami i rozgadała to wszystkim, więc nie miał wyjścia. Chociaż z drugiej strony to nie byłoby zbyt dziwne jakby ją wystawił.
Koniec końców postanowił, że oleje to wszystko. W sensie, że odbębni kolację, skorzysta z rad przyjaciela pogada z nią o pogodzie a następnie nigdy więcej się nie spotkają. To znaczy poza pracą.
Jak na kogoś kto miał zamiar tylko odbębnić kolację to się przygotował starannie. Niebieska koszula, krawat, garnitur. Kiedy on ostatnio miał pełny garnitur na sobie? Chyba na drugim ślubie Wilsona. Patrzył teraz w lustro i nie mógł uwierzyć w to co robi. Poza tym w lodówce trzymał kwiatki do przypięcia swojej randce. Bardzo żałosne, ale według Wilsona było to strasznie słodkie. Tak, dokładnie tak powiedział – słodkie.
Czy wiedział, że go podrywa? A może raczej flirtuje z nim. Domyślał się tego. W zasadzie to nawet nie zorientował się kiedy sam zaczął prowadzić tą jej gierkę. Nagle znalazł się w położeniu tego odwzajemniającego jej zaloty. Sam nie wiedział po co to robi. Starał się ją odpychać, ale ona wciąż wracała. Aż w końcu przestała. Odeszła z pracy a on się zorientował, że czegoś mu brakuje. No też prawda, że potrzebował kobiety w swoim zespole, który i tak wyglądał dość gejowsko z Australijczykiem, który prawie wlazł mu w tyłek oraz gangsta-raperem, który udawał, że nic go nie obchodzi. Potrzebował kobiety, ale nie jakiejś kobiety. Potrzebował JEJ. Nikogo innego. Dlatego znalazł się pod jej drzwiami, dlatego właśnie prawie błagał ją by wróciła i dlatego właśnie stał przed lustrem poprawiając krawat i wyklinając się w duchu za to wszystko.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rory Gilmore dnia Pon 15:14, 15 Sie 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freestyle
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:07, 29 Lip 2011    Temat postu:

poza drobnymi błędami językowymi wszystko gra jestem strasznie ciekawa co dalej, czekam na więcej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:54, 30 Lip 2011    Temat postu:

Nie mam absolutnie żadnego pojęcia jak się potoczy to wszystko. Zazwyczaj nie planuję niczego naprzód tylko idę na żywioł. Także wszystko może się zdarzyć, ale końca na razie nie planuję. Proszę o komentarze czy się wam podoba, czy coś dodać, odjąć itp. Miłej lektury.


ROZDZIAŁ II


Czekała na niego z narastającym zniecierpliwieniem. Sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Była zawsze spokojną i opanowaną osobą a teraz? Drgnęła słysząc pukanie do drzwi. Poczuła jak serce jej wali i usiłowała się uspokoić, biorąc kilka głębokich oddechów. Podeszła do drzwi i otworzyła je.
Stał tam i spoglądał na nią, elegancki i przystojny jak zawsze. Nie wiedziała co powinna powiedzieć by nie zepsuć tego momentu.
- Hej. - powiedziała w końcu i obdarzyła go promiennym uśmiechem. Od czegoś trzeba w końcu zacząć.
Kiedy otworzyła drzwi w tej swojej sukience, wyglądając zupełnie inaczej niż zwykle, zaniemówił. Wyglądała po prostu pięknie, ale wciąż usiłował jakoś się trzymać, powtarzając sobie, że to jego podwładna i z pewnością nic z tego nie wyjdzie.
- Widzę, że jesteś gotowa. - odpowiedział ignorując powitanie. Taka taktyka, którą sobie obrał. Skinęła głową.
- Tak, jestem gotowa. - wzięła torebkę i zamknęła mieszkanie. - Dokąd idziemy?
- Zobaczysz. - zaprowadził ją do samochodu. Ta randka zaczęła się jakoś dziwnie, ale nie chciała komentować jego zachowania. Widać było, że jest równie zestresowany jak i ona.
Zaparkował samochód pod jedną z eleganckich restauracji. Zaskoczył ją wybór miejsca, który tak bardzo nie pasował do jego charakteru. Spodziewała się czegoś zupełnie innego. Czego? Nie bardzo potrafiła tego określić. W każdym bądź razie weszli do środka i zajęli zarezerwowany wcześniej stolik.
- To dla ciebie. - podsunął jej pudełeczko z bukiecikiem w środku. Uśmiechnęła się widząc ten niespodziewany podarunek.
- Dziękuję, jest śliczny. - powiedziała i przypięła sobie kwiatki do sukienki. - Jesteś bardzo przystojny. - dodała.
- Dzięki. - mruknął. Wydawał się lekko zakłopotany tym nagłym i niespodziewanym komplementem z jej strony. To on powinien coś mówić, jakoś ją skomplementować czy coś. - Ładne kolczyki. - powiedział.
- Dziękuję. Dostałam je w prezencie. - otworzyła menu i zaczęła przeglądać listę dań.
- Ładne buty. - tylko na tyle było go stać w tym momencie. Spojrzała na niego i odłożyła kartę na bok.
- House, przestań. - powiedziała. - Nie chcę byś udawał kogoś kim nie jesteś.
- Czego oczekujesz? Jesteśmy w restauracji, jemy, pijemy. Co tu można jeszcze robić jak nie rozmawiać? - wiedział, że się pogrąża, ale w zasadzie miała trochę racji. Ta restauracja, randka w ogóle to nie było w jego stylu. Sam nie wiedział czego po sobie oczekiwał zabierając ją w takie miejsce.
Po jego słowach nastała kompletna cisza. Ta randka nie zmierzała w dobrym kierunku i chyba oboje to wiedzieli. Dopiero po chwili dotarło do niego, że Cameron coś mówi. Usłyszał tylko Freud i coś o ósmoklasistach popychających dziewczyny by im zaimponować.
- Czyli, że jeśli traktuję cię źle to coś do ciebie czuję i jeśli traktuję cię dobrze to też coś do ciebie czuję? - był na tyle inteligentny, że załapał jej puentę.
- Dokładnie tak. - uśmiechnęła się.
- Więc nie ma absolutnie żadnego sposobu by ci dać do zrozumienia, że cię nie lubię?
- Przykro mi, ale nie. - powiedziała. Wiedziała, że kiepsko to wyszło, że zaczyna go tracić. - Mam tylko jeden wieczór i jedną szansę na to by być z tobą tu i teraz. Nie chcę tracić tej chwili by słuchać o twoich ulubionych filmach, zespołach czy potrawach. Chcę poznać prawdziwego ciebie. Chcę byś poznał swoje uczucia do mnie i chcę byś się w nich upewnił. - spojrzała mu prosto w oczy. House odetchnął głęboko.
- Żyjesz w przekonaniu, że możesz naprawić wszystko to, co jest uszkodzone. Ja jestem kimś takim i chcesz mnie naprawić. W końcu poślubiłaś faceta, który umierał na raka. Ty nie chcesz kochać ty chcesz potrzebować. Nie ma twojego męża, jestem ja. I teraz zainteresowałaś się właśnie mną. - powiedział szczerze. Chciała poznać jego prawdziwe uczucia? No to je poznała. Zamurowało ją na dobre. Sytuację uratował kelner, który podszedł wziąć od nich zamówienie.
Cameron zastanawiała się czy powinna dalej kontynuować tą kolację. Było tragicznie, miała ochotę rzucić w niego czymś ciężkim i wyjść. Jednak zdecydowała się na kontynuację wieczoru. Mało się odzywali do siebie. Głównie komentowali jedzenie i chwilę poświęcili na nabijanie się z Chase'a i Foremana. W zasadzie to House się nabijał z nich a ona kwitowała to uśmiechem lub krótkim „masz rację”. Koniec końców kolacja okazała się średnio udana.
House zatrzymał się pod apartamentowcem, w którym mieszkała. Wysiedli z samochodu oboje. House uznał, że powinien odprowadzić ją pod same drzwi.
- Nie musisz mnie odprowadzać. - powiedziała do niego.
- Chyba powinienem się upewnić, że za rogiem nie czai się morderca z siekierą. - wysilił się na kiepski dowcip. Cameron uśmiechnęła się lekko, chyba tylko po to by zrobić mu przyjemność po spalonym dowcipie. Powoli podeszli do drzwi jej mieszkania.
- Dziękuję za dzisiejszy wieczór. - powiedziała. - Świetnie się bawiłam.
- Kłamiesz. - spojrzał na nią. Nie próbowała nawet zaprzeczać za co był jej wdzięczny. Chyba nie zniósł by jej gorączkowych i nieprawdziwych zaprzeczeń, że się świetnie bawiła. W zamian pokręciła głową i otworzyła drzwi.
- Może jednak masz ochotę na drinka? - zaproponowała. House wiedział, że zrobiła to z grzeczności a gdyby przyjął jej propozycję to najpewniej by się skończyło kolejną krępującą ciszą.
- Jest dość późno a ty wstajesz do pracy. - powiedział. Dostrzegł ulgę w jej oczach, chociaż usiłowała zrobić minę, która miała na celu wyrażenie rozczarowania. Chyba nie liczyła na coś więcej niż kolacja?
- No to może innym razem. - podeszła do niego i pocałowała go w policzek. Nie był to jakiś szybki buziak, którym obdarza się krewnego. Dłuższą chwilę czuł jej usta na swoim policzku a jej ręce delikatnie leżały na jego ramionach. Wtedy do głowy przyszła mu zupełnie szalona myśl by złapać ją w ramiona i pocałować namiętnie, ale odrzucił ten pomysł z chwilą kiedy oderwała się od niego. Nie mógł jej tego zrobić. Wiedział, że jest w nim zakochana i całowanie się z nią, które prawdopodobnie skończyłoby się w łóżku dałoby jej tylko fałszywe przeświadczenie, że on też coś do niej czuje.
- To dobranoc. - powiedział i po chwili zniknął za rogiem. Cameron weszła do swojego mieszkania, zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freestyle
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:49, 30 Lip 2011    Temat postu:

mam wrażenie, że chcesz wyrazić zbyt wiele myśli i pomysłów na raz no i może trochę za bardzo się śpieszysz. Może właśnie powinnaś przemyśleć cały pomysł i wszystko zaplanować, jeśli tak zrobisz, jestem pewna, że wszystko będzie się o wiele milej czytało. Choć nie mówię, że czyta się źle, jest dobrze Życzę weny

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez freestyle dnia Sob 18:50, 30 Lip 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:45, 01 Sie 2011    Temat postu:

Hej, dzięki za komentarz. Wiem, że ten opis randki nie poszedł jakoś zbyt dobrze, ale teraz się będę starała jakoś powoli to rozkręcać.
Od tego odcinka też następuje zmiana kategorii wiekowej.


ROZDZIAŁ III


Randka poszła tragicznie. Nie spała pół nocy bo zastanawiała się gdzie popełniła błąd i jak powinna się zachowywać w pracy. Wiedziała, że Chase i Foreman będą się pytać o randkę, więc musiała jakoś przygotować linię obrony i tak dobrać słowa by dali jej spokój i nie wnikali w szczegóły. Domyślała się, że to marzenie ściętej głowy. W końcu jej randka z House'em stanowiła obiekt kpin od kiedy się tylko dowiedzieli o tym fakcie. W zasadzie to żałowała, iż nie posłuchała House'a, który prosił ją by zachowała ten fakt dla siebie. Cóż, czasu nie cofnie, chociaż z chęcią by powróciła do wczorajszego wieczora i pokierowała rozmowę innym torem.
Spóźniła się trochę do pracy. Wiedziała, że House nie zjawi się wcześniej jak około dziesiątej lub później, więc weszła do sali konferencyjnej ze spokojem. W zasadzie spokój był tylko pozorny, gdyż serce zabiło jej mocniej kiedy dostrzegła, że Chase i Foreman studiowali jakieś karty, ale kiedy tylko położyła torebkę na krześle i zdjęła płaszczyk obaj na nią spojrzeli.
- Spóźniłaś się. - Foreman pierwszy przerwał milczenie. Można było z łatwością wyczytać tą ciekawość z jego oczu.
- House'a nie ma, więc o co chodzi? - wzruszyła ramionami i nalała sobie kawy. Stała odwrócona do nich plecami i marzyła by się odczepili.
- Spodziewałem się, że razem przyjdziecie. - uśmiechnął się Foreman. Cameron obrzuciła go morderczym spojrzeniem a Chase się zaśmiał.
- Jak było? - Chase odłożył akta na stolik i obaj z Foremanem zaczęli wpatrywać się w nią jak w jakiś eksponat muzealny.
- Widzę, że moja randka z House'em jest bardziej interesująca niż pacjent.
- No, ba! - Foreman nie odrywał z niej spojrzenia. Pewnie, że była ciekawsza od jakiegoś kolejnego pacjenta, którego będą oglądać przez najbliższe kilka dni. Randka Cameron i House'a była chyba najlepszym tematem na poranną dyskusję. Poza tym House był i tak nieobecny a oni zapoznali się z kartą.
- Było ok. - Cameron usiadła przy stole i wzięła do ręki porzucone przez Chase'a akta. Mężczyźni nie mieli zamiaru zostawić jej w spokoju.
- No daj spokój, Cameron. Jakiś szczegół. Jaki był House? Miły, gburowaty, złośliwy? O czym rozmawialiście? - dopytywał się Foreman. Nie to, że obchodziło go życie miłosne Cameron czy House'a, ale oni oboje razem byli czymś niezwykle innym. Cameron poddała się w końcu. Odłożyła akta na stolik i spojrzała na swoich kolegów.
- Nie to, że powinno cię to obchodzić, ale poszliśmy do restauracji. Było miło, odbyliśmy głęboką rozmowę. Potem odwiózł mnie do domu i się pożegnaliśmy. Możemy wracać do pracy?
- Więc nie było seksu? - Foreman wydawał się dość zawiedziony. Chyba liczył na pikantniejsze szczegóły. W końcu Cameron leciała na House'a od bardzo dawna. Cameron nie skomentowała tego pytania.
- Spotkasz się z nim jeszcze? - zapytał Chase.
- Nie wiem. - odpowiedziała po dłuższej chwili. Sama zadawała sobie to pytanie przez pół nocy. I nie znalazła na nie odpowiedzi. Nie wiedziała czy House by chciał i sama nie była pewna tego czy ona będzie chciała to powtórzyć. Chase i Foreman wymienili spojrzenia. - Dajcie spokój. To i tak była wymuszona randka, więc co mam wam powiedzieć? House to House. A teraz proszę, wróćmy do sprawy. - Cameron uznała rozmowę za zakończoną i była wdzięczna, że przestali komentować jej randkę z ich szefem. Było to o tyle dobre posunięcie, że w drzwiach pojawił się właśnie House, który wkroczył do środka z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry dzieci. - powiedział wesołym tonem ze swojego gabinetu. Wydawał się być w o wiele lepszym humorze niż była Cameron.
- Jesteś pewna, że nie spaliście ze sobą? - Foreman spojrzał na Cameron zaskoczony humorem szefa. Już dawno nie widzieli go w takim stanie.
- Nie wypiłam na tyle dużo wina by nie pamiętać czegoś takiego. - Cameron udała, że jej to nie obeszło.
- Może skoro ty mu nie dałaś to znalazł po drodze prostytutkę. - stwierdził Chase. Cameron poczuła niemiłe ukłucie w środku. Nie to, że liczyła na coś podczas randki, ale jeśli Chase ma rację to najwyraźniej randka była tak tragiczna, że musiał odreagować.
- Cuddy mówiła, że mamy jakiś przypadek. - House rzucił na stół paczkę z bajglami. - Częstujcie się. - powiedział.
- Dwudziestopięcioletni mężczyzna, drgawki, brak czucia w prawej nodze. Pójdę zebrać dokładny wywiad. - Cameron wstała z miejsca i skierowała się do wyjścia.
- Dziwne, że jeszcze tego nie zrobiliście. - House spojrzał na nich surowo, ale Cameron zdążyła się już ulotnić z pomieszczenia.


Dotarł po randce do domu i od razu położył się do łóżka. Oczywiście najpierw zdjął garnitur, w którym czuł się jak małpa w cyrku. Wymyślił sobie randkę z Cameron. Teraz leżał w łóżku i myślał o niej. Usiłował myśleć o czymś innym, ale nie potrafił. Coś mu nie pasowało bo to nie podobne do niego. W końcu usiadł oświecony na łóżku. Myśli o niej bo czuje jej perfumy. Jego garnitur przesiąknął nimi i teraz słodki zapach kwiatów unosił się w sypialni. Wyniósł ubranie do salonu, lecz zapach nie zniknął. Otwarcie okna nic nie dało, więc chcąc nie chcąc dowlókł się do łazienki i wziął prysznic. W sypialni już panował normalny, zwyczajny zapach. Zadowolony położył się do łóżka.
Nie wiedział co mu się śniło. Jakieś głupoty. W każdym razie przeciągłe i natarczywe dzwonienie do drzwi wyciągnęło go z łóżka. Zaklął i poszedł otworzyć. Za drzwiami stał nie kto inny tylko Wilson we własnej osobie.
- Czego? - warknął niemile House.
- Uch, przeszkadzam? - Wilson obrzucił spojrzeniem bokserki i nagi tors przyjaciela. - Jesteś z Cameron? - zakłopotał się wyraźnie.
- Zdurniałeś? - House wpuścił go do środka i poszedł coś na siebie założyć. Wilson poszedł do kuchni i zrobił kawę dla siebie i przyjaciela. Po chwili House pojawił się w kuchni. Minę miał raczej niezbyt zadowoloną.
- Więc? Jak randka?
- Normalnie. Jedliśmy, rozmawialiśmy. - House napił się kawy parząc sobie przy okazji język. Zaklął siarczyście.
- No, ale zrobiliście to?
- Czy ty myślisz tylko o seksie? Musisz znaleźć sobie jakąś dziewczynę. Znam kilka takich co...
- Nie chcę się spotykać z prostytutką. - przerwał mu Wilson. - Jak było?
- Kiepsko raczej. Nie spodobaliśmy się sobie.
- Daj spokój, House. Cameron jest jedyną kobietą, która się tobą zainteresowała od czasów Stacy. Powinieneś wziąć to pod uwagę.
- Mam seks jak chcę, nikt mnie nie pyta gdzie byłem.
- Dziwki to nie jest związek dla dorosłego faceta. Masz zamiar powtórzyć randkę? - Wilson zadał pytanie, które chciał zadać od początku.
- Nie sądzę. - powiedział po prostu House. - Mówiłem ci, że nie było fajnie. Poza tym jestem dla niej za stary. - dodał widząc zaskoczone spojrzenie Wilsona.
- Ech, House. - powiedział tylko Wilson. Nie miał już słów na zachowanie House'a. - Zawieziesz mnie do pracy?Tylko błagam cię, nie motorem. - dodał błagalnie. House uśmiechnął się tylko i wyszli. Wsiedli do samochodu House'a, który został wysprzątany specjalnie na okazję randki. W środku, ku zgrozie House'a, unosił się kwiatowy zapach perfum Cameron. Wilson też to wyczuł, ale nie skomentował tego. Całą drogę do szpitala towarzyszył mu głupi uśmieszek, ale nie odezwał się słowem. Wysiedli przed szpitalem i każdy poszedł w swoją stronę. Wilson na jakieś spotkanie a on kupił paczkę bajgli i ruszył do swojego gabinetu. Jego pracownicy już siedzieli na stanowiskach i zaczął zastanawiać się czy Cameron zdążyła zdać im relację. W zasadzie nie sądził, że będzie chciała się chwalić tym niewypałem, więc pewnie ich nabuja. Przybrał radosną minę i wszedł do gabinetu. Chwilowo miał zamiar udawać dobry humor. Cameron widząc go wymigała się zebraniem wywiadu medycznego i uciekła. On dał chłopakom zajęcie a potem poszedł do kliniki by w spokoju pomyśleć.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freestyle
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:56, 02 Sie 2011    Temat postu:

jest lepiej, o wiele milej się czyta.Z dialogami nadal trochę się śpieszysz,są troszeczkę zbyt krótkie i za bardzo szablonowe, wydaje mi się, że powinnaś wczuć się w postaci żeby dobrze je pisać. Poczytaj charakterystyki i poczuj klimat jeśli wiesz co mam na myśli. Powodzenia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:29, 03 Sie 2011    Temat postu:

Ok, więc w tym rozdziale jest trochę Chaseronka. Ale odrobinę. To jest również ostatni rozdział, w którym idę zgodnie z odcinkami. Od kolejnego rozdziału rozpoczyna się zupełnie inna historia, lecz czasem rzecz jasna pojawią się jakieś wspomnienia z któregoś odcinka. Miłej lektury


ROZDZIAŁ IV


Kolejne dni mijały spokojnie. Zero rozmów o randce, zero jakichkolwiek prób nawiązania kontaktu nie związanego z pracą. Cameron była tym faktem dość załamana, ale trzymała się jakoś. Chase i Foreman w końcu dali spokój dowcipom i wrednym uwagom. Najwyraźniej przejęli się losem koleżanki, chociaż wiedzieli, że tak to się skończy. Chase nawet zaproponował jej wyjście na drinka, ale grzecznie odmówiła. Uznała, że nie będzie się umawiała więcej z kolegami z pracy. A już zwłaszcza z szefami. Poza tym House był zajęty jakąś tam Stacy i poświęcał jej całą swoją uwagę. Wilson wyjaśnił Cameron, że to jest była dziewczyna House'a, z którą ten mieszkał kilka lat. Nie było to zbyt pocieszające, ale co miała zrobić? Podejść do niego i krzyknąć, że ma zostawić tą Stacy, która w dodatku była zamężna i pokochać ją, Cameron, która nie mogła bez niego żyć. Tak jej się wydawało przynajmniej.
Kiedy wydawało jej się, że uczucie do House'a zaczyna blednąć to zawsze znalazło się coś co je wzniecało na nowo. A to zapach jego perfum a to Stacy, która opowiedziała jej, że pierwsza randka jej i Grega była kompletnym niewypałem a potem zamieszkali ze sobą. Cameron była rozbita wewnętrznie i nie wiedziała co począć. Nie miała nawet możliwości porozmawiać z House'em w cztery oczy, gdyż zawsze się mijali a jakoś krępowała się iść do jego mieszkania. Więc czekała i czekała i czuła, że z każdym dniem go traci na dobre. Nie miała wyjścia i musiała tam iść. Musiała teraz porozmawiać z House'em i wyjaśnić wszystko póki go nie straciła na dobre.
Ruszyła korytarzem do jego gabinetu, ale nie było tam nikogo. Jakieś przeczucie pokierowało ją w stronę wyjścia i zobaczyła go. Nie był sam, tylko ze Stacy. Rozmawiali jak starzy znajomi. A potem... Wyszli razem, po cichu by nikt ich nie zobaczył. Cameron poczuła jak jej serce pęka. To nie pierwszy raz kiedy ich razem widziała. To bolało i nie mogła nic z tym zrobić.
Udała się do pokoju pacjenta. Był to młody chłopak, którego rano przywiózł House. Calvin miał AIDS i trzeba było się z nim obchodzić jak z jajkiem. Cameron musiała pobrać od niego próbkę krwi i wtedy to się stało. Calvin zaczął kaszleć jakby miał napad gruźlicy. Zanim zdążyła coś zrobić, Calvin odkaszlnął krwią, która dostała się do jej oczu i ust. Oboje byli przerażeni. Cameron wyszła z jego sali i w zasadzie niewiele pamięta z tego co działo się później. Rozmowa z lekarzem, umawianie wizyt, kruczki prawne, leki i inne sprawy. Nawet nie wiedziała jak dostała się do domu. Musiała wziąć wolne popołudnie bo każdy się nad nią litował. Foreman co chwila pytał jak się czuje, Chase proponował jej drinka a House ją ignorował. Sama nie wiedziała co myśleć o tym. Czy lepsza była ignorancja czy nadmierne współczucie. Mogła być zakażona i to mogło spowodować koniec jej kariery medycznej i w zasadzie całego życia. Całe życie była porządną dziewczynką, która stosowała się do zasad a teraz przez takie coś mogła stracić to na co tyle lat pracowała.
Teraz siedziała w sypialni i usiłowała myśleć o czymś innym. Wzięła torebkę, w której miała leki i wyjęła je. Wypadła również torebeczka z prochami, które ona i Chase zabrali Calvinowi. Przyszło jej do głowy by je wziąć, ale stwierdziła, że Calvin się mylił i nie jest w stanie żyć na krawędzi. Jest zbyt rozsądna. Wzięła prochy i poszła do łazienki by je spuścić w toalecie, ale zawahała się. Calvin miał rację. Była zbyt rozsądna, niczym się nie wyróżniała i nie potrafiła ryzykować. Zbyt się tego bała, ale teraz? Teraz czuła, że ma wszystko w nosie. Może ma HIV, może będzie kimś takim jak Calvin. A właśnie miała przed sobą czystą amfetaminę. Nie mogła się nad tym zastanawiać, gdyż wiedziała, że stchórzy. Zanim jej umysł kazał jej wywalić dragi ona już je połykała. Przestraszyła się tego co zrobiła. Poszła do sypialni i chwyciła za telefon. Wybrała numer do Hause'a, ale odrzucił połączenie. Pewnie był ze Stacy. Poczuła, że zaczyna się coś z nią dziać. Wybrała kolejnego na liście Chase'a. Nie miał oporów by do niej przyjść. Uznał, że wyciągnie ją na drinka a ona nie wyprowadziła go z błędu. Nie wiedziała gdzie mieszkał, więc nie miała pojęcia ile czasu mu zajmie dotarcie do niej a prochy zaczęły działać. Nie chciała z tym walczyć. Chciała iść na żywioł. Poczuła jak robi jej się gorąco. Zdjęła golf, który miała na sobie i włożyła koszulkę na ramiączkach. Włączyła muzykę i dała głośniej. Czuła jak świat wiruje, jak wszystkie jej problemy znikają. Kiedy już zaczęła się prawdziwa faza zjawił się Chase. Otworzyła drzwi i wpuściła go do środka. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć zaczęła go całować a potem powoli rozbierać. Zauważył, że jest naćpana. Protestował, ale tylko przez chwilę. Czuła, że tak bardzo go pragnie, że musi z nim to zrobić, że to właśnie on powinien być z nią tu i teraz. Zanim doszli do sypialni byli już kompletnie nadzy. Wtedy urwał jej się film.
Obudziła się w łóżku nago obok równie nagiego co i ona Chase'a. Nie było dobrze. Narkotyki zaczynały z niej wyparowywać i zaczynała wpadać w panikę. Nie wiedziała jak mogła do tego dopuścić. Poczuła, że Chase się obudził, więc udała, że wciąż śpi. Obserwowała go spod przymkniętych powiek. Chcąc zaoszczędzić im niemiłego przebudzenia, Chase się ubrał, zerknął na nią a potem wyszedł z jej mieszkania. Była mu za to wdzięczna. Czekałoby ich krępujące powitanie i niewiedza o tym jak się zachować.


Kiedy tylko zobaczył Stacy to Cameron i jej kwiatowe perfumy wyparowały mu z głowy. Nie spodziewał się jej tu i nie spodziewał się, że przyjmie pracę w Princetone Plainsboro. Ale jednak tu była. W dodatku z mężem. Och, widział jak Cameron zerkała po kątach na nich, ale nic nie komentowała. Dziwiło go to, gdyż uważał, że powinna coś zrobić. Nie to, że chciał, ale skoro posunęła się do szantażu by iść z nim na randkę to spodziewał się, że skomentuje obecność Stacy w miejscu pracy. Wilson oczywiście jej powiedział kim była dla niego Stacy. Widział je obie jak rozmawiały w laboratorium i ciekawiło go o czym.
Najwyraźniej Stacy coś do niego czuła, gdyż siadała z nim podczas lunchu, zapraszała go do siebie. Tym razem odbywało się polowanie na mysz i nie wiedział czy to aluzja typu „chcę cię przelecieć” czy może raczej tam naprawdę była mysz. Umówili się na popołudnie, ale kiedy miał wymknąć się z pracy został wezwany. Normalnie by to zignorował, ale nowy pacjent, który nachodził go od kilku tygodni był dość ciekawą personą. Poszedł więc na górę do pokoju Calvina a potem do swojego biura. Zastał tam siedzących jak na skazaniu Chase'a i Foremana. Miny mieli takie jakby ktoś umarł. House wiedział o co chodzi. Słyszał już o sprawie z Cameron, ale przecież nie mógł pobiec do niej i powiedzieć jak bardzo się o nią martwi.
- Lepiej żeby ktoś umarł. - powiedział wchodząc do pokoju. - Gdzie najmłodsze dziecko? Nie rozpacza z wami?
- Calvin opluł Cameron zakażoną krwią. Bada się. - wyjaśnił Foreman.
- I dlatego musieliście mnie wezwać? Przecież nie umarła jeszcze. - House wydawał się wkurzony. Oczywiście, że coś mu się przewróciło w żołądku, ale nie mógł dać po sobie poznać, że troszczy się o Cameron.
- Czy to niewystarczający powód? Jesteś jej szefem i chyba powinieneś wiedzieć, że twój pracownik mógł zarazić się HIV! - Foreman podniósł głos.
- Nic mi nie jest. - odezwała się Cameron, która właśnie weszła do biura. Chase podszedł do niej.
- Jak się czujesz? - zapytał delikatnie dotykając jej ramienia.
- Dobrze. Biorę resztę dnia wolnego. - powiedziała. House zerknął na tą dwójkę. Cameron nie odsunęła się od niego. Wyglądało to tak jakby sprawiało jej to pewną radość. Stali oboje tacy młodzi i niewinni a w oczach Chase'a była wyraźna troska o koleżankę z pracy.
- Och, grasz bohaterkę? - zapytał. Gest Chase'a spowodował, że w jego głowie zapaliła się czerwona lampka. Czyżby ich coś łączyło? „Weź się w garść” zganił sam siebie w myślach. Nie mógł teraz o tym myśleć. Ale świadomość, że coś łączy tych dwoje mocno osadziła mu się w mózgu.
- Nie. Idę do domu. - Cameron zabrała swoje rzeczy i po chwili wyszła. Foreman miał zamiar coś powiedzieć, ale został wezwany i wyszedł z pokoju. Chase otworzył usta, ale jednak nie starczyło mu ikry by wdać się w pyskówkę z szefem, więc wyszedł za Foremanem. House udał się do domu Stacy. Właśnie znajdował się na jej strychu kiedy zadzwonił jego telefon. To była Cameron. Chciał odebrać, ale jednak właśnie weszła Stacy, która wyglądała oszałamiająco, więc odrzucił połączenie. Najwyraźniej nie było to nic ważnego bo nie zadzwoniła ponownie. On miał swoją robotę i jakoś nie myślał o Cameron.
Następnego dnia dostrzegł ją jak przemykała się cichaczem przez parking. Tym razem nie przyjechała samochodem i była spóźniona. Postanowił ją dogonić, ale jako kulejący facet nie miał szans przy młodej i sprawnej dziewczynie. Na szczęście czekała przy windzie, nerwowo naciskając guzik. Drzwi się prawie zamykały, kiedy zdążył wcisnąć w szczelinę laskę i otworzyły się. Jedno spojrzenie na nią wystarczyło by domyślił się, że musiała ostro zabalować w nocy. Chociaż z drugiej strony blada twarz, uciekające w bok spojrzenie, słowotok utwierdziły go w przekonaniu, że to nie alkohol był odpowiedzialny za jej obecny stan. Tłumaczyła coś nerwowo chodząc po sali konferencyjnej. Cała trójka wpatrywała się w nią jak zahipnotyzowana. Ciężko było zrozumieć o co jej chodzi. W każdym razie mówiła o Calvinie i jego niemożności zostania dawcą dla matki, która zmarła i ojciec go obecnie winił. Kiedy doszła do odpytywania ich o zabezpieczenia w łóżku zaczęło robić się zabawniej. Na pierwszy ogień poszedł Foreman a potem on. Chwila, zapomniała o kimś.
- Nie odpytasz Chase'a? - zapytał House. Oboje rzucili na siebie przelotne spojrzenie i milczeli.
- Nie jestem idiotą. - powiedział Chase po dłuższej chwili. Cameron stanęła na środku pokoju i zaczęła obciągać rękawy od swojego swetra.
- Jasne, że nie jesteś. Tylko idiota nie przespałby się z odurzoną koleżanką. - House domyślił się tego faktu, ale w głębi serca chciał by zaprzeczyli. Nastała kompletna cisza, którą jedynie przerwało parsknięcie Foremana, który nie mógł uwierzyć w to co się stało. House przymknął oczy i wyszedł z pokoju. Foreman pokręcił głową i wyszedł za nim. Chase spoglądał na Cameron, która wciąż wydawała się być roztrzęsiona. Poszedł do apteki i wybrał dla niej leki, które jej dał.
- Wiesz, nie powinniśmy już tego robić. - powiedział. - Było świetnie, ale wiesz...
- Wiem. - spojrzała na niego z wdzięcznością. Chase uśmiechnął się lekko i wyszedł.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 11:11, 15 Sie 2011    Temat postu:

Ponieważ dość dawno nikt nie pisał załączam nowy rozdział. Miłęgo czytania.

ROZDZIAŁ V


Coś się zmieniło. House traktował ją jakoś tak z góry. W zasadzie to traktował ją jak pozostałych z zespołu co naprawdę było dla niej ciosem. Jego związek ze Stacy najwyraźniej kwitł, gdyż zachowywał się inaczej kiedy był z nią. Cameron nie wiedziała co ma zrobić. Z jednej strony chciała by w końcu ją zauważył a z drugiej jednak coś ją powstrzymywało. W zasadzie to domyślała się co jego powstrzymywało. Jej seks z Chase'em, który odbył się podczas jej narkotykowego odlotu. W każdym bądź razie stosunki jej i reszty kolegów były bardzo napięte. Foreman potępiał jej skakanie od House'a do Chase'a, Chase z kolei unikał jej jak diabeł święconej wody a jeśli już mieli razem pracować to oboje obrzucali się kpiącymi uwagami. Po ostatniej uwadze, którą rzuciła w jego stronę było bardzo niezręcznie. Z kolei House unikał wszystkich i zajmował się swoim romansem ze Stacy. Tak przynajmniej jej się wydawało. Spędzał z nią wiele czasu no i jako dorośli ludzie musieli robić pewne rzeczy.
Cameron wiele razy chciała podejść do House'a i powiedzieć, że to on powinien być na miejscu Chase'a bo to do niego dzwoniła tamtej nocy. Jakby jej nie olał dla Stacy i szczura to teraz by wspominała noc z nim a nie z Chase'em, który House'owi nie dorastał do pięt. Fakt, że był nieziemsko przystojny a jego akcent powodował u niej drżenie kolan, ale miał jedną jedyną wadę – nie był House'em. Poza tym przespała się z nim tylko dlatego, że odebrał telefon. Dla niej to nic nie znaczyło i nie miała zamiaru tego powtarzać.
Postanowiła odpocząć od tego wszystkiego. Udała się do Cuddy by zmienić dział na jakiś czas. Stwierdziła, że weźmie cokolwiek byle odpocząć od diagnostyki. Cuddy nie stawiała zbytniego oporu. Kazała jej uzgodnić to z House'em a jeśli on się zgodzi to izba przyjęć jest do jej dyspozycji choćby od zaraz. No tak, musiała zapytać House'a o zgodę bo to wciąż jej szef. Wróciła do sali konferencyjnej i napisała długie podanie. House najwyraźniej o czymś głęboko myślał i nawet nie zauważył jak weszła.
- House? - spojrzała na niego. Nie zareagował tylko wciąż rzucał piłeczką z jednej ręki do drugiej. Cameron nachyliła się i chwyciła piłeczkę by zwrócić na siebie jego uwagę. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Co jest? - zapytał zerkając na nią zły, że przerwała mu marzenia na jawie.
- Chcę żebyś to podpisał. - podsunęła mu swoje podanie. Specjalnie napisała długie by nie chciało mu się czytać.
- List miłosny? - House wziął kartkę do ręki. - Streść mi ten elaborat.
- To prośba o pozwolenie na chwilową zmianę działu. - wyjaśniła. Zaskoczyła go. - Muszę odpocząć sobie od tego wszystkiego. Poza tym nawet nie masz żadnej nowej sprawy a nawet jeśli to jestem pewna, że Chase z Foremanem sobie poradzą.
- Dlaczego chcesz odejść? - zapytał rzeczowo. - Za mało kasy dostajesz?
- Chodzi o sprawy prywatne.
- Czyli coś typu seks z Chase'em na haju? Wiem, że na trzeźwo by się tego nie dało z nim zrobić.
- House, przestań. Oboje wiemy co się dzieje. Obecnie moje postępowanie jest nieprofesjonalne. Randka z szefem, seks z kolegą z działu to coś co nie jest w moim stylu. Muszę odpocząć od was bo czuję, że jeszcze chwila i zwariuję. Po prostu podpisz to bo będę musiała podrobić twój podpis.
- A tego byśmy nie chcieli bo Cuddy pomyśli, że piszę jak dziewczynka z podstawówki. - dokończył za nią, wspominając jej dziwne zawijasy w jego podpisie. - Daję ci dwa tygodnie odpoczynku. Po tym okresie masz wrócić tutaj albo się zwolnić. Skoro chcesz profesjonalizmu. - House napisał notatkę pod jej podaniem i podpisał się w końcu.
- Dzięki. - Cameron uśmiechnęła się do niego. Podał jej kartkę a ich palce przez chwilę się zetknęły. Trwało to chwilę, ale dla obojga było to jak cała wieczność. Wiedzieli, że tak szybko to się nie powtórzy i nie byli zbyt szczęśliwi z tego powodu.


Był wściekły. Po prostu musiał wyjść z sali bo nie mógł pokazać co teraz czuje. Chciał żeby zaprzeczyli. Miał nadzieję, że Cameron powie, że w życiu by się nie przespała z wypacykowanym wombatem z Australii. Ale ona nie powiedziała nic. Za to jej spojrzenie mówiło wiele. Dlatego właśnie wyszedł. Przecież to śmieszne! Nie mógł być zazdrosny o Cameron. Przecież teraz była Stacy i powinien o niej myśleć. W końcu zmarnował na nią pięć cholernych lat swojego życia a ona zmarnowała jego życie, które tak usilnie usiłowała ratować. No dobra, sypiał z nią. Ale przecież nie było to nic poważnego bo ona miała męża a on miał... No właśnie, co? Miał szczura, który miał problemy neurologiczne.
Teraz schował się w gabinecie w klinice i leżał na kozetce oglądając swoją ulubioną operę mydlaną. Nagle przeżył olśnienie. Telefon! Cameron dzwoniła do niego wczoraj a on nie odebrał. Czy gdyby odebrał i pojawił się tam to on by był w położeniu Chase'a? Raczej na pewno. Naćpana Cameron musiała być z pewnością bardzo chętna na seks skoro poleciała na bogatego chłopczyka. I to mógłby być on. Zaczął zastanawiać się jakby to było z nią. Przecież marzył o niej zawsze kiedy była obok niego. Te przypadkowe kontakty, uśmiechy, spojrzenia i te przeklęte perfumy, które wzbudzały w nim prawdziwe pożądanie.
Nie, no przecież to jest śmieszne. Ona nie może zawładnąć jego myślami, emocjami i całym życiem. To nie w jego stylu i w żadnym wypadku tego nie chciał. Musiał się czymś zająć bo czuł, że głowa mu pęknie od nadmiaru myśli.
A teraz coś poszło nie tak. Przyszła do niego i złożyła podanie o przeniesienie do innego działu. Nie wiedział o co jej w ogóle chodzi, ale starała się to wyjaśnić jak najlepiej potrafiła. Wspomniała randkę a chwilę po niej seks z Chase'em co wzbudziło w nim złość. Miał ochotę powiedzieć jej by szła i nie wracała, ale coś było nie tak z jego oceną sytuacji. Nie chciał jej stracić, ale wiedział, że to zrobi jeśli nie wyrazi zgody na jej pobyt w innym miejscu. Poza tym sama się przyznała, że i tak by podrobiła jego podpis, więc zaoszczędził jej trudu i podpisał podanie.
- Fiołki!
- Co, proszę? - Wilson oderwał się od papierów i spojrzał na House'a, który wyglądał jakby doznał objawienia.
- Fiołki. Takie kwiaty. - wyjaśnił House.
- Tak, wiem, że to są kwiaty. Ale musisz to wykrzykiwać na cały głos? Straszysz pacjentów. - Wilson wrócił do przeglądania akt. Obaj stali obok kliniki i przeglądali akta pacjentów. No, Wilson przeglądał akta a House stał jak sparaliżowany do momentu aż przyszło olśnienie. Właśnie zobaczył małą dziewczynkę, która miała ze sobą zeszyt ze zdjęciem fiołków.
- Przesadzasz. W każdym razie... Muszę iść. - zanim Wilson cokolwiek powiedział to House odkuśtykał w drugi koniec sali. Głównym powodem tej ucieczki był widok Cuddy, która właśnie wyszła ze swojego gabinetu. House udał się na izbę przyjęć by zerknąć co robi Cameron. Robił to często, ale ona tego nie widziała lub udawała, że nie widzi. W każdym razie teraz jej nie było i House poczuł nutkę zawodu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin