Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Karma [3/? NZ]
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:00, 10 Maj 2009    Temat postu: Karma [3/? NZ]





Napisane pod wpływem chandry. Bardzo zły House i przyjazny Wilson. Zostaliście ostrzeżeni.



Karma.




Był już późny wieczór i Wilson zaczynał powoli myśleć o pójściu do łóżka. Miał kilka ważnych spotkań następnego dnia i to z samego rana. Podniósł się i podszedł do okna. Popatrzył na swoje zniekształcone oblicze i popadł w zamyślenie. Oczywiście, jego myśli okupował nie kto inny jak jego przyjaciel. Od tygodnia zachowywał się dziwnie, nawet jak na swoje standardy. Unikał Wilsona, wydzierał się bez powodu na każdego, kto wszedł mu w drogę i znikał na całe godziny, ukrywając się nie wiadomo gdzie. Nie odbierał telefonów. Wilson westchnął. Podejrzewał, co się dzieje i cholernie mu się to nie podobało. Miał ochotę wsiąść do auta, pojechać do przyjaciela i skopać mu ten jego żałosny tyłek.
Z zamyślenia wyrwał go dzwonek telefonu. Spojrzał na wyświetlacz.
Cameron.
Serce zabiło mu szybko z niepokoju.
- Tak?
- James... czy mogłabym zatrzymać się u ciebie na jedną noc? Nie mam siły szukać o tej porze hotelu... – Głos Cameron zabrzmiał nieco desperacko.
- Oczywiście. Przyjeżdżaj, czekam na ciebie – rozłączył się przeklinając pod nosem. Ta prośba Cam mogła być spowodowana tylko jedną rzeczą i Wilson poczuł, że jego złość narasta.
Cameron pojawiła się po niespełna dwudziestu minutach z niewielką torba przewieszona przez ramię. Wyglądała na spokojną ale coś w jej oczach i sposobie w jakim trzymała ramiona, powiedziało Wilsonowi, że ona trzyma się ostatkiem sił. Wprowadził ją do salonu i posadził na kanapie. Bez słowa zaparzył herbatę i przyniósł po chwili. Cameron objęła gorący kubek dłońmi i wbiła wzrok w stolik.
- Co on znowu zrobił? – W głosie Wilsona słychać było narastającą wściekłość.
- A jak myślisz? Rozstaliśmy się. To znaczy... nie powiedział mi tego. Nie chciałam usłyszeć... Przez cały dzień był milczący, siedział przy fortepianie, ale nie grał. A potem zaczął chodzić po mieszkaniu jak opętany. Wiedziałam, że nie wie, jak mi powiedzieć, że to koniec. Nie chciałam czekać, aż zrani mnie więcej więc spakowałam się i wyszłam. Nie zatrzymał mnie... – głos Cam gwałtownie załamał się, ale nie rozpłakała się.
- Cameron... może trzeba było poczekać...
- Proszę Wilson, nie zmuszaj mnie do tego żebym się jeszcze bardziej upokorzyła! Masz mnie za idiotkę?? Nie widzisz, że sie zmienił? Nie znasz powodu? Mam prosić i błagać?? – Cam odstawiła kubek na stolik, bo bała się, że wyleje na siebie gorącą herbatę, tak bardzo drżały jej rece.
Wilson skinął głową myśląc intensywnie.
- Co masz zamiar robić dalej?
- Nie wiem. To znaczy wiem... Sprawa jest bardziej skomplikowana niż myślisz.
Wilson popatrzył na nią pytająco, nie mając pojęcia o czym ona mówi. Cameron westchnęła i wpatrzyła się w okno. Nie wiedziała, czy może być jeszcze gorzej. Miała nadzieje, że nie.
- Jestem w ciąży.
Wilsona zatkało.
- Jak to?? Jakim... no dobra cofam pytanie. House wie? Nie, oczywiście, że nie wie. Powiesz mu? Jak długo? – Kompletnie nie był przygotowany na taką nowinę.
- Cztery, pięć tygodni. Złapałam paskudną grypę, gorączka, leki i zapomniałam o pigułkach. Wystarczyło. Zaczęłam się źle czuć i zrobiłam test. Pozytywny. I wczoraj badanie krwi potwierdziło ciążę. Nie, nie powiem mu. – Podniosła dłoń do góry uciszając Wilsona. – Przemyślałam to. Znasz go i wiesz jak zareaguje w tej sytuacji. Nawet jeśli przyjąłby to pozytywnie, to na krótką metę. Nie chcę, żeby mnie zranił jeszcze bardziej. Jestem w ciąży, moje hormony zaczynają szaleć, nie stać mnie na to, żeby jeszcze House używał sobie na mnie. A tak by było. A jeśli nie... to obojętność zabija jeszcze bardziej. Nie stać mnie na to... – powtórzyła bardzo cicho.
Wilson nie wiedział co powiedzieć. O, tak znał House’a aż za dobrze. Jego reakcja mogła być nieprzewidywalna od zaprzeczenia ojcostwa do wyrzucenia tego faktu ze świadomości. Cameron miała rację. W tej sytuacji jaka się wytworzyła, lepiej było nic nie mówić. Wilson westchnął. Kiedy House związał się z Cameron, miał nadzieję, że przyjaciel wreszcie zyska odrobinę szczęścia. I tak było. Przez całkiem spory okres czasu. Dopóki... zacisnął zęby ze złości.
- Nie możesz ukrywać ciąży wiecznie. jak to wytłumaczysz?
- Poszukam pracy poza Princeton i wyjadę. Nie będzie potrzeby niczego ukrywać. A ja nie będę musiała patrzeć na to co się dzieje.
- Allison... nie mam prawa namawiać cię do niczego. Zwłaszcza w tej sytuacji. Zostań u mnie, mam druga sypialnię. Pomogę ci poszukać dobrej pracy i napiszę rekomendację. I pomogę jak tylko będę mógł. – Na przykład zabijając House’a długo i boleśnie.
- Dzięki James – Cam usmiechnęła się nikle. Była wyczerpana emocjonalnie i fizycznie. A najgorsze miało dopiero nastąpić.
Pracę znalazła nadspodziewanie szybko w Mercy w Nowym Jorku, na immunologii. Wilson, tak jak obiecał napisał rekomendację i pomógł wyszukać niewielkie mieszkanie blisko szpitala. Pomógł także przewieźć jej rzeczy i urządzić się. Zajęło im to jeden weekend. Nadal pracowała w PPTH, czekając na koniec wymówienia i mieszkając w tym czasie dalej u Wilsona. Swoje rzeczy zabrała z mieszkania House’a podczas jego nieobecności, starannie umieszczając klucz na samym środku stolika. Nie widziała się z nim, unikając go jak zarazy i biorąc nocne dyżury. Zresztą, House jej nie szukał. Jednego nie mogla zapomnieć.
Wyrazu niebotycznej ulgi, kiedy zobaczył ją spakowaną. Rozwiązała za niego problem nazywający się Allison Cameron.
Sama sobie się dziwiła, że znosi to jakoś. Nie zdawała sobie sprawy, że wygląda jak zombie. Ale nawet jakby o tym wiedziała, nie obchodziło jej to. Jeszcze trzy dni i zamknie te drzwi za sobą. na zawsze. Nigdy nie zapytała Wilsona, czy rozmawiał z przyjacielem. Ale podejrzewała, że nie. Wilson był w stosunku do niej jak zawsze miły i serdeczny, ale ona słyszała plotki o tym, że House i Wilson pokłócili się i nie odzywają się do siebie. Miała nadzieję, że po jej wyjeździe wszystko się unormuje. Jeszcze dwa dni i dwanaście godzin, i będzie wolna. Da sobie rade. Miała odłożone pieniądze, ma pracę, ani jej, ani dziecku niczego nie zabraknie.
Oprócz ojca.

House jak zwykle wpadł jak burza do gabinetu Wilsona i bezceremonialnie rozwalił się na fotelu. Wilson zacisnął zęby i zaczął liczyć w duchu do dziesięciu.
- Przestań obrażać się jak pensjonarka! Naprawdę nie wiem o co ci chodzi! – House wyskoczył jak Filip z konopi.
- House, jestem zajęty i nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. na żaden temat. – Wilson nawet nie podniósł wzroku znad papierów.
- Och, daj spokój Wilson. Chodź na lunch, jestem głodny. – Diagnosta zachowywał się jakby nic się nie stało. I do tego wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. Prawie widać było jak sam siebie poklepuje po plecach.
Wilson podniósł wreszcie głowę i spojrzał na przyjaciela. Zabrakło mu słów. Zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno zna człowieka siedzącego po drugiej stronie jego biurka. House bywał chamski, złośliwy, ale nigdy nie był okrutny. Nie pokazywał po sobie, że dba o kogoś, ale to robił na swój zakręcony sposób. A teraz wyglądało jakby ta cała sytuacja z Cameron i... bawiła go i sprawiała satysfakcję.
- Czy ty się dobrze czujesz? – Spytał cicho Wilson. – Tak wrednego to jeszcze cię nie widziałem.
- Wilson, o co ci chodzi? Rozstałem się z Cameron i koniec pieśni. Nie wyszło. Nie masz się czym przejmować, ona da sobie świetnie radę i szybko znajdzie sobie pocieszyciela. Przy odrobinie szczęścia będzie to facet równie uszkodzony jak ja!
Tego już było za wiele dla onkologa. Podniósł się i jego lewa pięść wylądowała na twarzy Housa, który pod wpływem ciosu wylądował na podłodze. Wilson przekroczył ciało diagnosty i otworzył drzwi.
- Wynos sie z mojego gabinetu. Jak wrócę ma cię tu nie być. I więcej do mnie nie przychodź. masz nowa zabawkę to się nią baw. Ale mnie w te gierki nie wciągaj. Potrafisz tylko ranić ludzi i brać. Nie dajesz nic od siebie. Cieszę się, że Cameron zrezygnowała z pracy tutaj i nie będzie patrzeć na to co robisz. – Odwrócił sie i zatrzasnął drzwi za sobą nie zwracając uwagi na okrzyk:
- Wilson!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez nefrytowakotka dnia Czw 18:25, 04 Cze 2009, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:14, 10 Maj 2009    Temat postu:

OMG! Nefrytowa, z której strony zaczęłaś? Bardzo orginalne. House jest z Cameron i odchodzą od siebie. No i smutne. A Wilson poraz kolejny okazał się świetnym człowiekiem i przyjacielem.

Będzie kolejna część?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:24, 10 Maj 2009    Temat postu:

Matko Boska!

To nie o tobie Nefrytowa, nie wyobrażaj sobie za dużo.

Jest tyle pasji w tym kawałku, tyle emocji.

Jest też tajemnica zmiany w zachowaniu House'a. Niestety, może z powodu ogólnego serialowego nastroju, mam fatalne podejrzenia odnośnie jego przyczyny.

Pocierpią wszyscy, nawet House, oj pocierpią.

Wilson - pierwsza klasa!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 10 Maj 2009    Temat postu:

Zła karma, oj zła...

nefrytowa! Piszesz co najmniej 3 fiki jednocześnie i wszystko w kawałkach... Wiesz, co Cię za to czeka...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:42, 10 Maj 2009    Temat postu:

Kolejna, która będzie musiała z czekoladkami meldować się w BHKB!

Tu cię mamy, my smakoszki.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:27, 10 Maj 2009    Temat postu:

No to jestesmy dwie
czekoladkowo-ciasteczkowe potwory, które nie wypłaca sie słodyczami na BHKB.

OMG!
Wiesz, że zwracasz nam Wilsona?
Takiego jakiego chcę i oczekuję od serialu.

Cameron ma twarz zombie, a House duszę. Mam nadzieje, że dziecko z tego bedzie normalne.

House ma sie wytłumaczyć ze swego postepowania!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tysiaaa
Troll Horumowy
Troll Horumowy


Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 1398
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 3/5
Skąd: Dukla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:29, 10 Maj 2009    Temat postu:

Świetny fik !!
Wreszcie coś co jest dla mnie 'bardziej prawdziwe'

House nie jest grzeczny, miły itp. Jest po prostu soba ;]

A Wilson taki troskliwy itp. Uwielbiamm go


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cocorito
Internista
Internista


Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:59, 10 Maj 2009    Temat postu:

Brawo Wilson!

Oj House'a to ja nie lubię! Zwłaszcza, że do złudzenia przypomina mi tego obecnego, 5-sezonowego...

Ale oryginalnie, bo inaczej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 15:22, 11 Maj 2009    Temat postu:

Łał. Nefrytowa... Kawałek był krótki i powalający. No i coś nowego, o rozstaniu House'a i Cameron jeszcze nie czytałam... (a może i czytałam... )

Będzie jeszcze jakiś kawałek do tego? Będzie, będzie?
Muszę wiedzieć czy do tytułu dopisać [NZ] czy [Z]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Pon 15:28, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Olalla
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:35, 11 Maj 2009    Temat postu:

Nefrytowa, jak ja teraz usnę, zafascynowana tą pierwszą częścią.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:52, 12 Maj 2009    Temat postu:

- Jestem w ciąży.
Jak ja uwielbiam to zdanie w ff o Hameronku

Zastanawia mnie to, że jak ktoś mówi, że coś nie jest prostę (oczywiście w fiku) to chodzi o ciążę. Tak zawsze jest

Świetnie (jak zwykle)

PS Jak możesz pisac 3 ff naraz! Ja nad jednym się męczę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 12:19, 16 Maj 2009    Temat postu:

House to ZUO ! w tym ficku oczywiście
musisz wytłumaczyć jego zachowanie i sprawić by dowiedział się o ciąży Cameron !
Ma się zmienić i już !


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:07, 17 Maj 2009    Temat postu:

Następny part złego House'a



Po tej awanturze House zniknął na tydzień. Wilson był bardzo ciekaw gdzie podział się przyjaciel, ale nie chciał dzwonić do niego, a pytać Cuddy tym bardziej, zwłaszcza, że chodziła wściekła i wybuchała z byle powodu. Dzwonił do Cameron prawie codziennie, nie chcąc zostawiać jej samej w nowej pracy i w nowym miejscu zamieszkania. Czuł się zobowiązany do zaopiekowania się dziewczyną. Ponieważ było wstyd za przyjaciela.
Chyba byłego przyjaciela... pomyślał smutno siedząc w swoim gabinecie i czując się strasznie samotnie. Zawsze było mówione, że House ma tylko jednego przyjaciela, ale tak naprawdę Wilson miał dużo znajomych, ale przyjacielem nazywał tylko House’a. Ponieważ taka prawdziwa przyjaźń może być tylko jedna. Wspólnota dusz, obojętne jak to nazwać. A teraz House po raz kolejny nadszarpnął tę dziwną i trudną przyjaźń. Wszystko się tak bardzo skomplikowało i to przez głupotę House’a, bo jak inaczej to nazwać?

House powrócił do pracy wyglądając jak swój własny duch. I zmienił się. Zamknął się w sobie jeszcze bardziej niż zawsze. Zrobił się milczący. Zniknęły zgryźliwe uwagi, metafory, dowcipy. Wysłuchiwał cierpliwie i w milczeniu diagnoz stawianych przez zespół, kwitując czasami krótko: „nie, idioto", nie troszcząc się o wytłumaczenie dlaczego nie. Nie zwalał na nikogo swoich godzin w klinice, tylko sumiennie je odrabiał, cierpiąc wyraźnie z tego powodu. I nie obrażał pacjentów. W szpitalu huczało od plotek. Podejrzewano wszystko, łącznie z chorobą psychiczną. Wilson zauważył jeszcze jedną rzecz: House unikał Cuddy a ona jego. Przestała przychodzić na oddział diagnostyki, a House wysyłał kogoś ze swojego zespołu, żeby zdobył jej podpis i zgodę na badania.
Po dwóch tygodniach takiego zachowania, Foreman nie wytrzymał i przyszedł do Wilsona, usiłując się dowiedzieć, co się dzieje. Wilson okazał się niezbyt pomocny bo sam nic nie wiedział, a jak na razie nie mógł się zdobyć na rozmowę z przyjacielem. Foreman wyszedł niezadowolony, mrucząc pod nosem, że tak nie da się pracować.
A jednak dało. Upływały miesiące a House zamykał się jeszcze bardziej, schudł strasznie, ubranie wręcz wisiało na nim, co wpędzało Wilsona w poczucie winy, ale sprawy pomiędzy nimi zabrnęły już tak daleko, że Wilson nie wiedział, jak to odkręcić. Nawet nie wiedział czy chce. W głębi duszy przyznawał jednak, że bardzo tęskni za House’m. Tym dawnym House’m. Podczas rozmów z Cameron nigdy nie poruszali tematu House’a. Ona nie pytała, a on bał się zacząć rozmowę. House stał się tematem tabu.
Cameron była już w ósmym miesiącu ciąży i czuła się bardzo dobrze. Wraz z Wilsonem urządzili pokój dla dziecka i kupili wszystko co było potrzebne. Miała zamiar pójść na kilka tygodni na urlop, a potem dziecko byłoby w szpitalnym żłobku. Wilson nie mógł się doczekać narodzin. To przecież było dziecko jego przyjaciela. House’a. Zastanawiał się, czy Cameron kiedykolwiek zdecyduje się powiadomić House’a o tym, że został ojcem. Miał spore wątpliwości. Allison została zraniona zbyt głęboko a rany nadal się nie zagoiły. Wilson był bardzo zadowolony, że Cam mieszka z dala od House’a.
Zapomniał, że karma to złośliwa dziwka jest.

House został wezwany w trybie pilnym do gabinetu Cuddy, co zdziwiło go niepomiernie. Nie rozmawiał z nią od kliku miesięcy, wypełniając swoje obowiązki, nie dając jej powodu, żeby się go czepiała. Wszedł do środka jak zwykle bez pukania, za co zganił się w myślach. Cuddy nie podniosła głowy znad papierów, tylko powiedziała:
- Ty i twój zespół pojedziecie zaraz do Mercy w Nowym Jorku. Mają tam pacjenta w stanie krytycznym a nie potrafią ustalić co mu jest. Pacjent nie nadaje się do przewozu, a jego rodzina poprosiła właśnie o ciebie. Macie załatwiony hotel obok szpitala, samochód będzie czekał za dwie godziny na szpitalnym parkingu. To wszystko. – Nadal nie patrzyła na House’a.
House odwrócił się i bez słowa wyszedł z biura, wyjmując komórkę z kieszeni. Cuddy popatrzyła za nim ze zdumieniem. Żadnego ale, żadnego sprzeciwu, nic. Oczekiwała awantury, negocjacji... To nie jest House...
Podróż do Nowego Jorku przebiegła w całkowitym milczeniu. House siedział ze słuchawkami na uszach i zamkniętymi oczami, a reszta nie miała ochoty rozmawiać. Na miejscu przywitał ich sam dyrektor Will Rigsby. Poinformował ich, ze przygotował dużą salę dla nich i wyposażył w białą tablicę. Czekały na nich także akta pacjenta. Dyrektor był wyraźnie zdenerwowany, a milczenie House’a nie ułatwiało mu sprawy. Foreman pospieszył mu na odsiecz.
- Kim jest nasz pacjent? – spytał.
Dyrektor zaczął się kręcić nerwowo i pocierać dłonią podbródek, jakby nie wiedział co powiedzieć.
- To... burmistrz. Prasa jeszcze nic nie wie. Trzymamy to w tajemnicy. Całe piętro zostało zamknięte, dostaniecie specjalne przepustki. Otrzymacie wszelka pomoc od naszych lekarz, jeśli będziecie jej potrzebować. – Dyrektor nie był szczęśliwy z powodu całej tej sytuacji.
- W porządku – powiedział jedynie House podążając za dyrektorem.
Przypadek był dziwny, symptomy nie pasowały do żadnej choroby, testy po kolei przychodziły bez rezultatu. Na szczęście udało się im ustabilizować pacjenta, czym zyskali trochę czasu. House wysłał zespół, na kolejne badania, i żeby jeszcze raz porozmawiali z rodziną. Czegoś mu brakowało, coś przegapił. Pokuśtykał w kierunku ekspresu, ale dzbanek był pusty. Przeklinając pod nosem postanowił znaleźć kafeterię i zdobyć kawę, a może nawet coś zjeść. Był zmęczony, noga dawała się we znaki. Zaczepiona pielęgniarka powiedziała mu gdzie szukać stołówki, więc wolno pokuśtykał we wskazanym kierunku. Szedł boczny korytarzem, kiedy zobaczył osobę, której nie spodziewał się spotkać.
Cameron.
To była Cameron, a do tego w zaawansowanej ciąży. Jego serce zaczęło bić gwałtownie, a gniew wybuchnął z nieoczekiwaną siłą. Podszedł do niej i złapał za ramię. Cameron obróciła się i na jego widok zrobiła się biała. Poczuł odrobinę satysfakcji.
- Doktor Cameron co za niespodzianka! – House zmierzył ją taksującym wzrokiem. – Widzę, że pocieszyłaś się szybko po rozstaniu ze mną. To jednonocna przygoda, zakończona wpadką czy coś poważniejszego? – Jego głos ociekał jadem.
Cameron otrząsnęła się z zaskoczenia czując jak łzy podchodzą jej do gardła. Zawsze potrafił ją zranić. zawsze. Przeklęte hormony... pomyślała, a potem poczuła, jak tłumiona przez ubiegłe miesiące furia wybucha z całą siłą. Jej ręka podskoczyła i uderzyła House’a z całej siły w twarz.
- Jak śmiesz mówić coś takiego do mnie! Za kogo się masz? To co ja robię nie powinno cię obchodzić, bo to nie ja zdradziłam! To ty zabawiałeś się z Cuddy, o czym wiedział cały szpital oprócz mnie! Nawet nie potrafiłeś być dyskretny! Jeszcze jedna zdobycz do kolekcji, powód do dumy! Nie potrafiłeś zerwać ze mną, zrobiłam to za ciebie! Jesteś tchórzem i hipokrytą, House! – Cameron poczuła jak krew uderza jej do głowy, a widok zaczyna się zamazywać. Nawet nie poczuła, że leci na ziemię.
House wykazał się refleksem i zdążył ją złapać, ale jego prawa noga nie wytrzymała podwójnego ciężaru i osunął się na podłogę. Na szczęście zauważyła to zajście przechodząca pielęgniarka i wezwała pomoc. Cameron położono błyskawicznie na łóżku i odwieziono na ER. A House poczuł wyrzuty sumienia. To przez niego straciła przytomność, bo ją zdenerwował. I po co?
Bo chciałeś jej dokuczyć...
Wrócił do sali konferencyjnej i zajął się diagnozowaniem. Oczyścił umysł z wszystkich pobocznych myśli i skoncentrował się na jednym: na znalezieniu rozwiązania zagadki. Późnym wieczorem, a raczej późna nocą wysłał zespól do hotelu. Sam został w szpitalu chcąc pomyśleć. Jednak sam nie wiedząc jak, zawędrował do recepcji gdzie dowiedział się o numer pokoju Cameron. A potem nagle stał na zewnątrz sali na której leżała, obserwując jak śpi. Po chwili podeszła do niego pielęgniarka. Wyglądała na skrępowaną.
- Doktor House? Przepraszam, ale nie może pan wejść do środka. Doktor Cameron sobie to zastrzegła...
- Jaki jest jej stan? – House nie wysilił się na komentarz.
- W porządku. Jutro będzie wypisana. To tylko dwa tygodnie do porodu... – pielęgniarka urwała widząc wyraz twarzy House’a. Lekarz odwrócił się bez słowa i pokuśtykał w głąb korytarza, w kierunku windy.
Dwa tygodnie do porodu?? W takim razie to jest moje dziecko. Jak wyjeżdżała musiała być w ciąży i musiała o tym wiedzieć. Moje dziecko.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:19, 17 Maj 2009    Temat postu:

O, kurczę!

Przewidywałam jaka była przyczyna (i kto za nią stał) odejścia Cam, ale i tak mnie to grzmotnęło. Może dlatego, że do House' a i Cuddy takie to podobne.

Co mi się najbardziej podoba? Bo, że fabuła (hameronkowa) to oczywiste. Pasja, którą czuję, kiedy czytam twój tekst. Postaci aż kipią od emocji.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
cocorito
Internista
Internista


Dołączył: 01 Kwi 2009
Posty: 668
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:40, 17 Maj 2009    Temat postu:

Czytając stwierdziłam, że House już nie jest zły.
Ale dotarłam do punktu kulminacyjnego i stwierdziłam, że to House Bardzozły!

Ale brawa dla Cameron.
I dla Ciebe za ficka.
Że wzbudziłaś w tym złym Housie wyrzuty sumienia,
tęsknotę. Jak widać uczucie w nim; emocje targające nim gdzieś w środku, cały ich wachlarz.
Czego brakowało mi w piątym sezonie...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez cocorito dnia Nie 23:40, 17 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dark Angel
Nocny Marek
Nocny Marek


Dołączył: 10 Paź 2008
Posty: 5291
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 69 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 2:16, 18 Maj 2009    Temat postu:

nefrytowakotka napisał:
Zapomniał, że karma to złośliwa dziwka jest.

No ba!!!

I House musi być bardzozły, w końcu to jego dziecko jest.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:02, 19 Maj 2009    Temat postu:

Uuuuu...
Ale dostał i dobrze mu tak, za to co powiedział i co zrobił z Cuddy!

Kotko jak zwykle super

PS Czekam na C.D.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ciacho
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 968
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Princeton :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:05, 19 Maj 2009    Temat postu:

Jej, jestem ciakwaja jak House i Cameron wyplączą się z tej sytuacji.

Czekam na ciąg dalszy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mashe
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sty 2009
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:40, 19 Maj 2009    Temat postu:

To nie fair!
Wchodzę na któryś już z kolei Twój fick. Wszystkie są fenomenalne, ten nie stanowi wyjątku. Jest jednak pewna rzecz, która w mojej świadomości drąży taki mały tunelik i nie pozwala mi się na niczym innym skupić sprawiając, że wchodzę na forum po kilkanaście razy i sprawdzając, czy aby na pewno nie została dodana nowa część. A muszę przyznać, że jest to bardzo frustrujące, zwłaszcza, że jutro mam poważny test z matmy Ale jak tu myśleć o nauce, kiedy ciągle myślę o Twoich fickach i piszę własne scenariusze "co by było gdyby?" Cóż, dla mnie jest to dowód Twojego genialnego talentu H-ickowego...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:50, 22 Maj 2009    Temat postu:

wspaniała część ! czekam na cd

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:25, 04 Cze 2009    Temat postu:

Oto następna część dla wszystkich zainteresowanych jak House wyplącze się z tego co narozrabiał
Enjoy.



Gwałtowne walenie w drzwi wyrwało Wilsona z głębokiego snu. Przeklinając pod nosem i potykając się o swoje własne ubranie, rzucone beztrosko na podłogę, powlókł się do drzwi. Doskonale wiedział, kto się dobija do niego w środku nocy.
House.
Otworzył i stanął w progu blokując wejście. Zanim zdążył coś powiedzieć, House odepchnął go bezceremonialnie i wparował do środka. Obrócił się do Wilsona ze wściekłą miną i wypalił:
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że Cameron jest w ciąży ze mną?
O nie, jeszcze tylko tego brakowało...
- Skąd wiesz? – Wilson usiłował odwlec odpowiedź.
- Cuddy wysłała mnie i zespól do Mercy. Ważny pacjent, którego nie można było przetransportować. I zgadnij kogo tam spotkałem? Co za niespodzianka... doktor Cameron we własnej osobie! W ciąży! A potem okazało się... domyśliłem się, że to moje dziecko! Dlaczego nikt nie pofatygował się poinformować mnie o tym drobnym i nieistotnym fakcie? Czy w ogóle mieliście zamiar mi kiedykolwiek powiedzieć, czy też po dwudziestu latach dowiedziałbym się, że mam dziecko? – House wymachiwał laską jak szpadą.
- Dlaczego nie zapytałeś się o to Cameron?
- Ja... – diagnosta nagle zająkną się. – My... pokłóciliśmy się i ona... uderzyła mnie. – Obrócił głowę, żeby Wilson nie zobaczył poczucia winy na jego twarzy.
Ale Wilson za dobrze znał przyjaciela i wiedział, że House narozrabiał.
- Co jej zrobiłeś? – Wysyczał Wilson przez zaciśnięte zęby.
- Dlaczego miałem jej coś zrobić?
- Bo cię znam!
- A jak myślisz, co pomyślałem jak ją zobaczyłem w ciąży? Byłem przekonany, że kogoś ma! I tak, powiedziałem jej to! A ona mnie uderzyła! Byłem wściekły, skąd miałem wiedzieć, że to moje dziecko? – Urwał na chwilę. Postanowił kontynuować, bo nigdy nie był tchórzem. – Ona... poczuła się źle i zemdlała.
Wilson wpadł w furię. Złapał House’a za poły kurtki i potrząsnął z całej siły, a potem pchnął go na ścianę nie wypuszczając z dłoni jego okrycia.
- Ty idioto! Zabiję cię, jak Allison się coś stanie! I nie waż się powiedzieć tego co teraz pomyślałeś – ostrzegł.- Allison nie będzie czwartą panią Wilson. Dbam o nią, bo ktoś musiał. Ty byłeś zajęty ściąganiem majtek z Cuddy i dawaniem powodu do plotek. Została sama z tym całym gównem. Bo tobie zachciało się zdrady! Przekonałeś ją ,żeby zostawiła Chase’a i była z tobą a potem spieprzyłeś to dokumentnie. Gdzie się podziały twoje zasady i przekonania na temat zdrady? No gdzie? I ty śmiałeś mi wypominać, że nie potrafię utrzymać fiuta w spodniach! A ty potrafiłeś? Co miała Allison zrobić w tej sytuacji? Może przyjść do ciebie i poinformować o ciąży? I co byś zrobił? Uciekł z krzykiem? A może byś był zainteresowany... przez ile? Miesiąc, dwa? By potem stwierdzić, że to jednak nie działa i wycofać sie? Ona nie miała siły, żeby sie przekonać, co zrobisz. Tyle razy ją raniłeś, aż zraniłeś ostatecznie. Pretensje możesz mieć tylko i wyłącznie do siebie. A teraz wynoś się z mojego mieszkania i odczep się od Cameron. Jest jej dużo lepiej bez twojego zainteresowania. – Wilson puścił kurtkę House’a i otworzył drzwi.
House bez słowa pochylił się i podniósł upuszczoną laskę i wykuśtykał wolno na korytarz. Przez chwilę serce w piersi Wilsona drgnęło na widok ciężkiego i bolesnego kroku przyjaciela, jego opuszczonych ramion i wyglądu przegranego człowieka. Miał ochotę zawołać do niego, zawrócić, ale zrezygnował. Sprawy zabrnęły tak daleko... Był bezradny, rozdarty pomiędzy przyjacielem a Cameron. Najgorsze w tym wszystkim było to, że tym razem była to wina tylko i wyłącznie samego House’a.
I co ja do cholery mam teraz zrobić... pomyślał bezradnie. Nic nie mogę zrobić. House musi to rozwiązać sam. Nikt za niego nie posprząta tego bałaganu.

Jeszcze tej samej nocy House wrócił do Mercy i usiadł przed tablicą z symptomami. Jego umysł rozpatrywał wszelkie możliwe aspekty, możliwości i prawdopodobieństwa. Noga bolała go koszmarnie, fale bólu przetaczały się przez jego ciało z nużącą regularnością. Płacił za podróż do Wilsona i brak odpoczynku. Gdzieś, w głębi duszy, zdawał sobie sprawę, że traktuje ból jak rodzaj kary, co oczywiście było kompletnie głupie, ale potrzebował czegoś, co oderwie go od myśli o Cam i dziecku. Sam pacjent i jego przypadek nie wystarczał. Zaczął chodzić po sali, nadal pogrążony w myślach, układając kawałki puzzle na właściwym miejscu.
Kaczuszki zastały House’a drzemiącego na krześle w niewygodnej pozycji. Foreman potrząsnął diagnostę za ramię.
- Byłeś tu przez całą noc? – Spytał z niedowierzaniem.
- Tak. Taub, przynieś mi kawy. Foreman, zrób testy na chorobę Guilliama-Barre.
- Ale House... – zaczął Foreman, jednak diagnosta przerwał mu natychmiast.
- Po prostu zrób to! Trzynasta, sprawdź stan pacjenta. Jak będziesz miał wyniki, to mnie powiadom, będzie można zacząć leczenie i zabrać się stąd w diabły. – House był zmęczony, wściekły i pełen poczucia winy.
Lekarze popatrzyli po sobie i w milczeniu oddalili się wykonać polecenia. Po kilku godzinach spędzonych w laboratorium, Foreman z westchnieniem stwierdził, że po raz kolejny House miał rację. Gdyby tylko nie był takim dupkiem na co dzień...

Dwa tygodnie później House siedział w barze piastując szklaneczkę z bourbonem w rękach. Było wczesna popołudnie i nie miał ochoty wracać do domu i siedzieć samotnie przed telewizorem. Barowy gwar opływał go łagodnie, dając złudzenie spokoju. Mimo, że siedział tu już dwadzieścia minut, nie tknął swojego drinka. Jego myśli błądziły bezładnie po bezdrożach jego umysłu. Był mistrzem w pieprzeniu sobie życia, a co gorsza, innym też. Wypychał ze świadomości tę prawdę tak długo, że prawie zaczął wierzyć, że to nie jego wina. Niestety, to była jego wina i teraz siedział samotny w barze bez przyjaciela i bez...
Potrząsnął głową. To był niebezpieczny kierunek jego rozmyślań. Jeśli nie przestanie, uchleje się tutaj i znając siebie, narobi jeszcze większego bałaganu w swoim życiu. Jego komórka zaczęła dzwonić, więc spojrzał na ID, ale nie znał tego numeru. Mimo to odebrał telefon.
- House.
- ....
- Kiedy???
- .....
- Już jadę.
Poderwał się z krzesła i pokuśtykał w stronę wyjścia zostawiając na stoliku nietkniętego drinka. Barman popatrzył na niego ze zdumieniem, zastanawiając się co też takiego się stało, że jego stały klient tak dziwnie się zachował.
Po dwóch godzinach szalonej jazdy dotarł do szpitala. Przy wejściu na oddział kręciła się znajoma pielęgniarka. House popatrzył na nią pytająco.
- Wszystko jest w porządku, doktor Cameron jest pod dobrą opieką. Rozwarcie jest na 3,5 centymetra a skurcze są co sześć minut. Jak tak dalej potrwa najpóźniej za dwie godziny będzie po wszystkim. – Poinformowała go siostra.
Jak ona ma do diabla na imię? A, tak. Pamiętam.
- Dziękuję, Pat. Gdzie mógłbym poczekać, żeby nikt mnie nie zauważył? – Wiedział, że Cam utrzymała zakaz informowania go oraz odwiedzania jej w szpitalu.
- Chodźmy. Tu jest niewielka sala w której teoretycznie powinni czekać ojcowie, ale oni albo są na sali z żoną, albo siedzą na korytarzu. Nikt tu nie zagląda. Będę przychodzić i informować co się dzieje. Automat z kawą jest w środku i trzeba przyznać, że kawa jest całkiem znośna. – Uśmiechnęła się do niego i zniknęła.
House kupił kawę i usiadł przy oknie manewrując tak krzesłem, że ogromna palma prawie go zasłoniła. Wpatrzył się w mrok za oknem, pragnąc być teraz przy Cameron. Sprawdzić, czy ci idioci czegoś nie schrzanią. Potrzymać ją za rękę i dodać otuchy.
Jesteś beznadziejnie sentymentalny i głupi... zganił się w myślach.
Prawda była jednak taka, że House potrafił być czuły i dbający. Tylko okazywał to po swojemu i jeśli ktoś przyłapał go na tym, drwił niemiłosiernie, zaprzeczając wszystkiemu.
Kiedyś, dawno temu rozmyślał o dzieciach. Ale bał się. Bał się, że będzie taki, jak jego ojciec. A przynajmniej taki, że nie będzie w stanie okazać uczucia. Na własnej skórze przekonał się, jak to jest żyć bez uczucia rodzica. Tak więc, porzucił myśli o dzieciach, zwłaszcza, że Stacy nie chciała dzieci. Była zbyt wielką egoistką, żeby mieć dziecko. On też nim był, więc dobrali się jak w korcu maku. A teraz, jedyna kobieta, która mogła z nim wytrzymać, która go kochała pomimo wszystko, rodziła jego dziecko, a on się ukrywał jak przestępca. Na własne życzenie.
- Doktorze House?? – Do sali wpadła Pat.
- Tak? – House poderwał się na równe nogi krzywiąc się równocześnie z bólu.
- Ma pan syna! Pięćdziesiąt osiem centymetrów i cztery kilo wagi, duży zdrowy chłopiec. 10/10 w skali Apgar. Może być pan dumny z syna – Pat śmiala sie do niego, taktownie nie wspominając o Cameron.
- A... jak się czuje doktor Cameron? – spytał, pragnąc usłyszeć coś o niej.
- Zmęczona strasznie ale szczęśliwa, aż promienieje. Ma pan aparat? Zrobię kilka zdjęć, za chwilę zabiorą małego na oddział, to będzie pan mógł zobaczyć syna.
House podał Pat polaroida i spytał:
- Jak go nazwała?
- James Gregory Cameron. – Pat popatrzyła z ciekawością na lekarza.
Dała mu na drugie imię Gregory... pomyślał oszołomiony. Mimo wszystko...
- Idę zrobić zdjęcia, i za chwilę przyjdę po pana.
House nawet nie zauważył kiedy Pat wyszła, pogrążony w myślach. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział, co ma zrobić. Zawsze miał jakiś zapasowy plan a tym razem nic nie przychodziło mu na myśl. Musi porozmawiać z Wilsonem.

Pat weszła do pokoju Cameron przyglądając się młodej mamie tulącej do siebie synka owiniętego w niebieski kocyk i śpiącego smacznie. Uśmiech szczęścia nie schodził z twarzy Cameron. Nie ważne było co będzie dalej, jak potoczy się przyszłość. W jej ramionach spoczywał syn jej i House’a. Zastanawiała się, jak House zareagowałby na wieść o tym, że jest ojcem.
Pewnie kazałby zrobić test na ojcostwo, a potem zaprzeczył by istnieniu dziecka... pomyślała gorzko.
- Doktor Cameron? Mam polaroida, zrobię kilka zdjęć pani i synkowi, dobrze? – Spytała Pat.
- Och, oczywiście! Nie pomyślalam o tym... nie mam aparatu..
- Miała pani co innego na głowie – zbyła ją Pat i zaczęła robić zdjęcia odkładając odbitki na stolik obok łóżka. Dyskretnie schowała trzy zdjęcia do kieszeni fartucha. Kończyła robić zdjęcia, gdy do pokoju weszła pielęgniarka z oddziału dziecięcego wraz z wózkiem.
- Musi pani odpocząć, więc zabieram małego na oddział. Rano przywieziemy go na karmienie – pielęgniarka delikatnie zabrała chłopca z ramion matki i ułożyła go w kołysce. Pat wymknęła się dyskretnie i pobiegła do sali, gdzie czekał House. Podała mu zdjęcia i obserwowała jego reakcję. Przez chwilę zwykła, obojętna maska spadła z twarzy House’a i pojawiły się na niej uczucia dumy, zachwytu i czegoś jeszcze, czego Pat nie potrafiła zidentyfikować. Po sekundzie obojętność powróciła na swoje miejsce i House podniósł te swoje, nieprawdopodobnie błękitne i przenikliwe oczy na Pat. Uśmiechnęła się lekko.
- Chodźmy. Pielęgniarka na oddziale jest moją przyjaciółką i nic nie powie. Jednak nie możemy być długo, lekarz dyżurny lubi włóczyć się po oddziale w nocy.
- Dobrze, chodźmy – powiedział niecierpliwie House i pokuśtykał w kierunku windy.
Oddział niemowlęcy był wyjątkowo cichy, noworodki spały w swoich kołyskach w oświetlonej sali. House przypatrywał się prawie identycznym noworodkom usiłując zgadnąć, który z nich jest jego synem.
- Trzecia kołyska od lewej w pierwszym rzędzie – podpowiedziała Pat.
House wpatrzył się w maleńką postać śpiąca spokojnie w kołysce. Jego dziecko. Jego syn. Przełknął z trudem ślinę, czując jak coś ściska go za gardło. Nie podejrzewał siebie o taką reakcję. Chłopczyk był pomarszczony, jak wszystkie noworodki z ciemnymi włoskami stercząymi na wszystkie strony. Pat pociągnęła go za rękaw.
- Chodźmy do środka, przywita się pan z synem.
House tylko sapnął i pokuśtykał za Pat. Powiesił laskę na oparciu kołyski i bardzo ostrożnie, żeby nie obudzić syna, wziął go na ręce. Chłopczyk był śliczny. Poruszył się niespodziewanie w ramionach House’a i nagle otworzył oczy. Oczy nieprawdopodobnie niebieskie jak para turkusów. James Gregory Cameron miał oczy swojego ojca.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:48, 04 Cze 2009    Temat postu:

Pięknie nefrytowa.

House ma wyrzuty sumienia, no i dobrze.

Pozdrawiam i czekam na C.D.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:31, 04 Cze 2009    Temat postu:

To pierwszy fik Nefrytowej, przy którym łzy mi poleciały. Może to reakcja na intensywność zachowania Wilsona, może na wiarygodność przeżywania u House'a.

Ale:
Cytat:
Poruszył się niespodziewanie w ramionach House’a i nagle otworzył oczy. Oczy nieprawdopodobnie niebieskie jak para turkusów. James Gregory Cameron miał oczy swojego ojca.


Po tym stwierdzeniu muszę przyjąc, że ojcem wszystkich niemowlaków jest dr House. Może nie wszystkie one mają intensywny odcień błekitu w oczach, ale jednak.

I jeszcze jedno w głowie mi się nie mieści. Jakim cudem House będąc z młodą i śliczną Cameron, chciałby się zabawiać z Cuddy? Celowo chciał sknocić swoje życie, czy zew perwersji go dopadł. Każdy zdrowy facet w jego wieku, by uciekał ...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BuTtErfly...?.!
Gastroenterolog
Gastroenterolog


Dołączył: 29 Wrz 2008
Posty: 1718
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:16, 04 Cze 2009    Temat postu:

Nefrytowa ojej...
super część...
Podobał mi się Wilson, taki bezpośredni. I House z wyrzutami sumienia, który po raz kolejny wie, że spieprzył wszystko, i choć chce, nie ma pomysłu jak to naprawić.

Szybko następna część... proszę!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:11, 04 Cze 2009    Temat postu:

Wreszcie kolejna część! Super:)
A co do tych oczu, to House'owe są naj naj naj, więc dzieci House'a muszą je dziedziczyć


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin