Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kiedy potrzebujesz porozmawiać... [NZ, 16/?, Crossover]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:33, 24 Cze 2010    Temat postu:

Czas najwyższy.
Przydałoby się też kończyć tego fika, żeby nie zrobił się z niego nudny tasiemiec, ale coś czuję że mój własny tekst wymknął mi się spod kontroli... A to jest niebezpieczne...

Tak na marginesie, ktoś to jeszcze czyta?
Enjoy!


Kiedy prawie wszyscy spieszą się po pracy do domu w piątkowe popołudnie, ona postarała się robić wszystko aby wyjść ze szpitala jak najpóźniej. Cameron w myślach naśmiewała się sama z siebie. W końcu nie wiedziała jak traktować rzucone niby mimochodem słowa House'a o tym, że jest “zobowiązana” do pomocy mu w przeprowadzce. Dlatego chowała się w gabinecie żeby nie mieć szansy na spotkanie go, chociażby przy drzwiach wyjściowych.
Pomoc byłaby niczym, ale nie chciała spędzać z nim czasu. Nie chciała z nim rozmawiać, wracać do spraw które zostawiła już ponad pół roku temu w Princeton.
Cameron z Princeton na pewno chciałaby kontynuować tę grę, ale Cameron z Waszyngtonu wolałaby w piątkowy wieczór wrócić do domu i usiąść w wygodnym fotelu z ciekawą książką.

- Dzień dobry!
Emily nie mogła pozbyć się swojego promiennego uśmiechu. Gillian otworzyła szerzej drzwi. Było kilka minut po ósmej.
- Emily? - zaczęła cicho kuląc się od zimna.
Cal Lightman i jego córka stojący na progu jej domu o tak wczesnej porze w sobotę?
- Mamy ładny dzień, prawda? - zaczęła Em wchodząc do środka – Tata uświadomił mnie jakie to jest niewłaściwe napadać rano swoich przyjaciół i zabierać im połowę dnia, ale...
Cameron wyszła ze swojego pokoju.
- Myślałam, że się przesłyszałam, ale szczebiot Emily chyba wszędzie bym poznała.
Cal spojrzał na Foster, która jeszcze szczelniej zachyliła się szlafrokiem.
- Jestem pod wrażeniem... - wykrztusiła w końcu Gillian – Wyciągnęłaś tatę z domu?
- Tak.. i zaraz wyciągnę też was.

- Wczesne sobotnie śniadanie w drobnej knajpce na świeżym powietrzu w parku... Dawno tak nie zaczynałam dnia.
Allison poprawiła ciemne okulary. Majowe słońce dawało po sobie ostatnio znać.
- Trzeba w końcu zrobić coś razem, prawda? - Emily siedziała na przeciwko niej. Foster uśmiechnęła się i dopiła swoją kawę.
- Przyznam, że... nie miałem szans z Emily... Wygrała. - Lightman objął ramieniem swoją córkę.
- Szczerze? Emily, dobrze że wygrałaś... - Cameron nachyliła się lekko w ich stronę.
- Nie wiem czy szczerze – wtrącił Lightman – te ogromne okulary...
Foster roześmiała się i nałożyła swoje okulary przeciwsłoneczne.
Emily zachichotała.
- I tak będę widział, kochana – pokazał palcem na Gill.
- Napiłabym się jeszcze kawy... - zaczęła Cameron wstając.
Emily poderwała się z miejsca.
- Pójdę z tobą.
Cal odprowadził je wzrokiem. Foster nie przestała mu się przypatrywać.
- Wyprasowana koszula... - zaczęła uśmiechając się lekko
- Co?
- Masz wyprasowaną koszulę...
Kiwnął lekko głową.
- Emily... - dodał – Poza swoimi nastoletnimi, szalonymi pomysłami ostatnio ma jakieś napady nadopiekuńczości. Zastanawiam się tylko po kim je odziedziczyła... A z tobą nie jest przecież spokrewniona.
- Dziękuję, Cal... Sugestię o nadopiekuńczości uznam za miły komplement.
Odchylił się na krześle. Cały czas uważnie się jej przypatrywał.
- Możesz przestać? - zapytała po chwili z uśmiechem i zdjęła okulary – Nie jesteś w pracy, a...
- Przecież ja...
- Cal – przerwała mu – znam cię, a ty ostatnio znowu masz tą swoją manię... zbyt uciążliwego obserwowania ludzkich reakcji.
Oboje teraz nie mogli powstrzymać śmiechu.
- To było strasznie powiedziane, kochana.
- Zaufanie... - zaczęła
- Bezgranicznie ci ufam.
- Mam nadzieję – dodała.

- Dobrze, że dałyście się wyciągnąć... - zaczęła Emily kiedy tylko oddalili się od stolika.
Allie spojrzała na nią karcąco.
- Em, znowu coś knujesz?
- Nie... - powiedziała powoli, ale widząc minę Cameron szybko dodała – Tylko trochę...
- Nie kombinuj nic z tatą i Gillian. Nie będziesz nikogo swatać na siłę.
- Allie... Myślałam, że będziesz to uważała za dobry pomysł...
- Oni są przyjaciółmi i może im dobrze z tym?
- Wiesz... - dziewczyna westchnęła lekko – Mama planuje ślub. Jeszcze trochę i będzie powtórka z czasów rozwodu rodziców.
- Śniadania w sobotę mogą być, ale żadnego umawiania ich na kolację i randki.
- To jednak to była randka?
Cameron pokręciła głową.
- Nie Em... nie była...
Milczały stojąc w kolejce.
- A jak sami się umówią?

- Twoja mama już dzwoniła i pytała kiedy cię przywiozę – Cal spojrzał w stronę swojej córki kiedy spacerowali po parku.
- Sama trafię – Emily włożyła ręce do kieszeni.
Foster szturchnęła lekko Lightmana. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Cameron mogłaby przysiąc, że mieli swój jakiś system rozmowy.
- Na pewno – Cal uśmiechnął się w stronę nastolatki i objął ją ramieniem.
Allie zatrzymała się szukając w torebce komórki, która nagle zaczęła dzwonić. Na wyświetlaczu pojawił się nieznajomy numer.
- Dogonię was – machnęła w ich stronę ręką odbierając połączenie
- Gdzie jesteś?
Mimowolnie uśmiechnęła się słysząc głos House'a.
- Gdzieś. Masz jakąś sprawę?
- Dlaczego wczoraj nie przyszłaś. Czyżby zatrzymał cię nagły przypadek, a ten chłoptaś co się do ciebie kleił nie mógł sobie dać rady...
- House, odpuść sobie...
- Co mam odpuścić?
- Psucie mi miłego sobotniego dnia, który spędzam z przyjaciółmi. Poza tym nie mam ochoty słuchać jak obrażasz ludzi z którymi pracuję.
- Nie obrażam, przecież...
- Mogłabym dodać – ciągnęła spokojnie Cameron – żebyś poprosił o pomoc w swojej przeprowadzce kogoś innego, ale niestety ty ani nie umiesz prosić, ani nie masz innych znajomych... Nikt nie jest taki naiwny jak, ja?
- Może nikt nie jest tak bliskim znajomym?
- Odpuść sobie, naprawdę...

Gregory House stał na środku prawie pustego pokoju. Odłożył telefon na jedno z wielkich pudeł jakie stało w kącie. Przydałby mu się Wilson...
Waszyngton to jednak nie to samo co Princeton.

Foster miała sprzeczne uczucia widząc Allie, która wieczorem nie mogła znaleźć sobie miejsca. Z telefonem komórkowym w garści spacerowała pomiędzy fotelem, a stołem i krzesłami. Nie była zdenerwowana tylko na swój sposób zniecierpliwiona. Mimo to Gillian nie zadawała pytań.

Cal odwiózł córkę pod drzwi domu, który jakieś dziesięć lat temu kupili razem z Zoe i jak zawsze poczekał aż Emily wejdzie do środka. Poczuł się staro patrząc na zapalone światła w pokojach domu.
Kiedyś wchodził razem z nią do środka, zamieniał kilka słów z Zoe, czasem nawet zostawał na kolacji. Teraz jego miejsce zajął inny facet, który chyba już wystarczająco dobrze rozgościł się w tym domu.
Siedział jeszcze chwilę w bezruchu zanim wyjął komórkę i wybrał znajomy numer.
- Cal? - usłyszał głos Foster – Coś się stało?
- Nie, nic... - odpowiedział powoli obserwując jak w pokoju Emily zapala się światło.
Milczeli przez chwilę.
- Nie zadręczaj się.
Wystarczyło jedno zdanie.
- Nie zadręczam się.
Zdawał się słyszeć jej śmiech po drugiej stronie.
- To dobrze...
- Gill... zastanawiałem się...
Słyszał jak stuknęła kubkiem o blat.
- Zastanawiałem się czy nie możemy się jutro spotkać... - skończył wreszcie. Nadal nie odrywał wzroku od okna pokoju córki.
- Znowu Emily?
- Nie, tym razem ja.
- Cal...
- Nie zadręczaj się Foster. - dodał widząc jak nastolatka podchodzi do okna i dotyka szyby – Przyjadę jutro po ciebie.
Po tym jak rozłączył się, rzucił telefon na siedzenie pasażera i uruchomił silnik swojego samochodu nadal czuł się staro.

I nie będzie vida, bo jutub urządził obławę na fvidy (dokładnie to FOX urządził obławę). Dostało się między innymi i moim drobniuśkim fvidom... Taka lajfa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:16, 25 Cze 2010    Temat postu:

Och Eith!

Ja, ja!! Ja to jeszcze czytam!!
Jak widzę akcja się zaczyna zacieśniać - i dobrze.
Tylko jeszcze jakoś Ca nie może się udobruchać. Marudzi i marudzi.

Spotkałaby się z nim, palnęła gdzie trzeba i byłby spokój


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:45, 26 Cze 2010    Temat postu:

Ja też czytam
House się nie poddaje tak łatwo


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:10, 08 Lip 2010    Temat postu:

Ta daaam

- Doktor Cameron.
Allie westchnęła lekko. Jeszcze trochę to zacznie chodzić schodami zamiast jeździć windą, bo przynajmniej w ten sposób uniknie House'a.
- Doktorze House...
- Przegrywasz – dodał zatrzymując się obok niej.
- W czym?
- W naszej grze. Zresztą zagrałaś nie fair.
- A ty niby jesteś taki nieskazitelnie uczciwy?
Przycisnęła jeszcze raz prostokątny, srebrny przycisk. Winda nadal się nie otworzyła.
- Niektórych rzeczy nie przyspieszysz... - zaczął patrząc rozbawionym wzrokiem na jej zniecierpliwienie.
- Jeszcze chcesz coś powiedzieć? - zapytała głośniej nie ukrywając swojej irytacji.
- Nic – wzruszył ramionami.

Kiedy zaparkowała przed budynkiem w którym mieściło się Lightman Group, Zoe Landau właśnie wychodziła przez przeszklone drzwi i skierowała swoje kroki do samochodu.
Foster przyjrzała się jej przez dłuższą chwilę zanim w końcu zdecydowała się wysiąść i dowiedzieć się ile szkód tym razem narobiła.

- Nie dasz za wygraną, prawda? - zaczęła kiedy przysiadł się do jej ulubionego stolika.
Obrzucił ją chłodnym spojrzeniem i otworzył przyniesioną ze sobą paczkę ciastek. Odwróciła głowę w stronę okna, żeby nie dać mu satysfakcji, że przyciągnął jej uwagę.
- Sam musiałem zapłacić – mruknął wyjmując ciastko – Doceń to.
- Czemu czuję się jak matka wychowująca nieznośne dziecko?
- To sugestia, że niby ja jestem nieznośny?
Allie przewróciła oczami.
- Jesteś.
Rzucił jej swoją wizytówkę na tackę.
- Mam już taką – podsumowała
- Ale masz z innym adresem... - wziął kolejne ciastko. Spojrzała na niego lekko zaskoczona. - Ciasteczko?
Wyciągnął w jej stronę paczkę.
- Z innym adresem?
Jego pager dał po sobie znać krótkim sygnałem.
- Doktor House i pager... Takie rzeczy byłyby nie do pomyślenia w Princeton... - stwierdziła, kiedy ciężko wstawał z krzesła.
- Doktor Cameron, ale my nie jesteśmy w Princeton.
Kiedy wreszcie zniknął z zasięgu jej wzroku wzięła do ręki wizytówkę. Kolejna do kolekcji w szufladzie szafki nocnej...

Nie poruszyła tematu Zoe. Tłumaczyła sobie, że jej wizyta w firmie nie była związana z kolejnym szalonym procesem w którym Lightman Group miałoby być powoływane na biegłego. Nie znosiła takiej pracy.
Foster zaczęła odczuwać, coś z czym dawno nie miała nic wspólnego.
W końcu wczoraj spędzili miły wieczór. Było wszystko w porządku, byli sobą, nie rozmawiali o pracy, ani o pogodzie. Oboje zjedli kolację w przytulnej restauracji, a później rozeszli się do swoich domów. Zawsze tak było.
Tylko tym razem, następnego dnia rano widząc jego byłą żonę wychodzącą z budynku Foster poczuła się zazdrosna.
A ta zazdrość ją przeraziła.

- Jak w pracy? - Allie wychyliła się zza blatu oddzielającego ich kuchnię od jadalni.
Foster uśmiechnęła się lekko.
- W porządku – dodała kładąc torbę na krześle – A jak u ciebie?
- Bez szaleństw – Cameron oparła się łokciami o blat – Zrobiłam zapiekankę, chcesz?
- Może odrobinę później...
Allison pokiwała głową. Zastanawiała się jak ma zacząć to zdanie, skoro tak bardzo boi się jego konsekwencji.
- Gill... mogę pożyczyć twój samochód?

Wizytówkę z adresem miała w kieszeni, ale już nie musiała sprawdzać. Zaparkowała przed niewielką kamienicą.. Przypomniała jej trochę ten budynek w którym mieszkał w Princeton.
Przez kilka minut siedziała w samochodzie zastanawiając się czy wchodzić, czy dać sobie spokój i wrócić do domu.
Gdyby ktoś zapytał ją dlaczego umyślnie się w to pcha, nie potrafiłaby odpowiedzieć.

Otworzył drzwi. Uśmiechnął się nieznacznie na jej widok.
- Doktor Cameron... - zaczął powoli. W jego głosie dało się wyczuć satysfakcję.
- Zostawiłeś coś – wyjęła z kieszeni wizytówkę – Pomyślałam, że ci to oddam.
Spojrzał na jej dłoń i kawałek papieru.
- Jasne... - mruknął otwierając szerzej drzwi – Wejdziesz?
Kiwnęła lekko głową przechodząc przez próg mieszkania.
Pomieszczenie było duże, ale zagracone mnóstwem, do połowy rozpakowanych kartonów. Pod ścianą stały puste regały, a przy drzwiach do kuchni jeden który wymagał jeszcze złożenia.
- Powiedziałbym, ze głupio mi z powodu bałaganu, ale..
- To byłoby kłamstwo – wpadła mu w słowo.
House postukał laską w podłogę.
- Znasz mnie – zakończył mijając kawałki desek i przechodząc do kuchni.
Podeszła bliżej do jednego z pudeł. Było pełne książek. Czyżby naprawdę przeprowadził się do Waszyngtonu?
- Rewizja? - zapytał. Odwróciła wzrok od książek.
- Tak tylko...
Wyjął jedną z pudełka i postawił na pustą półkę.
- Jeżeli chcesz je przejrzeć, to możesz od razu je tu ustawiać.
Uśmiechnęła się i odwróciła zdejmując kurtkę.
- Jesteś bezczelny – powiedziała wyjmując kolejne tytuły z kartonu. Niechcący dotknęła jego ręki.
- Wiem – wzruszył ramionami – Zawsze taki byłem.

Emily nie mogła znaleźć sobie miejsca. Z ulgą zamykała się w pokoju z dala od mamy, Rogera i ich przygotowań do ślubu. Zamieszkał z nimi, to już wystarczająco wywróciło jej życie do góry nogami, a teraz chce już oficjalnie zająć miejsce, które kiedyś zajmował jej tata. Chce być mężem jej matki, chce być głową rodziny.
Przerażało ją to z dnia na dzień, to jak codziennie będzie mijała obcego człowieka we własnym domu.
Powinna zamieszkać z tatą. Tam żadna obca kobieta, nie będzie się mieszała do jego życia.
Gillian i Allie przynajmniej nie były jej obce.

Leniwym ruchem sięgnęła po dzwoniącą komórkę. Było już grubo po dziesiątej.
- Foster? - usłyszała przez telefon.
Znajomy głos wyrwał ją z zamyślenia.
- Słucham cię, Cal... - odpowiedziała.
- Dzwonię nie w porę?
- Jestem zmęczona.
Mruknął coś niezrozumiałego.
- Chciałem zapytać... zapytać... o której jutro jesteśmy umówieni z tym bankiem...
Przetarła lewą ręką powieki.
- Nie wiedziałam, że interesują cię sprawy finansowe Lightman Group, Cal.
Milczał.
- Jesteśmy umówieni na jedenastą – poprawiła się.
- Dobrze, kochana...
Miał dziwny głos.
- Wszystko w porządku, Cal?
- Jasne – mruknął – Do jutra, kochana.
- Do jutra.

Lightman odrzucił komórkę na stół. Sam nie wiedział co ostatnio było nie w porządku.

- Zastanawiałem się, kiedy wreszcie przestaniesz na mnie warczeć... - powiedział kiedy już wychodziła.
Zbliżała się północ.
- Pomogłam złożyć ci regał i rozpakowałam połowę pudeł... - Allie odwróciła się – Mało ci?
House zrobił krok w jej stronę.
- I co dalej?
Uśmiechnęła się lekko.
- Nie przeginaj.
- Jestem kaleką – podniósł laskę – Nie możesz mnie tak zostawić...
Zauważył, że uśmiechnęła się po raz kolejny tego wieczoru.
- Do widzenia.

Foster spojrzała na zegarek. Było kilka minut po trzynastej.
Od jakiegoś czasu zastanawiała się gdzie podziały się wspólne lunche z Allie, podczas których miały okazję do ponarzekania na pracę i pogodę.
Dzisiaj pogoda była bez zarzutu, a Gillian z kilkoma goframi i sałatką owocową w papierowej torbie wysiadła z samochodu przed szpitalem.
Powinna zadzwonić, ale zamiast tego szybkim krokiem przeszła przez budynek żeby zapukać do drzwi gabinetu doktor Cameron.
Ciche “Proszę” utwierdziło ją w przekonaniu, że podjęła dobrą decyzję przyjeżdżając tutaj.

- Gillian?
Cameron nie kryła zaskoczenia. Wstała zza biurka.
- Co ty tu robisz? - dodała
- Pamiętasz jak kiedyś ty przychodziłaś żeby oderwać mnie od pracy? - Foster uśmiechnęła się lekko – Teraz role się odwróciły.
Allie westchnęła lekko.
- Cóż... - zaczęła – Jestem naprawdę zajęta, ale... skoro taka pracoholiczka jak ty wyrwała się z Lightman Group...

Zajął stolik przy oknie, ale jedyną osobą która wyraźnie chciała tam usiąść był ten facet który przystawia się do Cameron.
House postawił na stole, przed miejscem które zazwyczaj zajmuje pojemnik z sałatką ze świeżych warzyw. Ostatnio bez przerwy taką zamawiała.
Zapłacił za lunch, powinna to docenić.
Mimo to czuł się głupio siedząc przy jej stoliku i czekając aż się zjawi. Chciał zadzwonić, ale sam wyśmiał siebie w duchu. W końcu zgarnął pudełeczko z sałatką oraz swoją kanapkę i wyszedł ze stołówki.

- Wczoraj zadzwonił i zapytał na którą jesteśmy umówieni do banku...
- Żartujesz!
Foster spojrzała na Allie, która z minuty na minutę zdawała się rozluźniać. Wspólny lunch zawsze pomagał.
- Ale oczywiście dzisiaj skutecznie wykręcił się...
- Cały Cal – Cameron uśmiechnęła się – Chyba tylko Emily potrafi wymusić na nim dotrzymanie słowa, nie sądzisz?
- Tylko... - Foster pokiwała głową – Cóż, on jest nieznośny, ale... - urwała słysząc pukanie do drzwi – Chyba przeszkadzam – dodała.
- Nie... - Allison machnęła ręką – Jesteś na konsultacji lekarskiej...
Nie zdążyła nawet powiedzieć “proszę” kiedy drzwi otworzyły się szeroko.
- Doktor Cameron... – House powiedział powoli mierząc wzrokiem obie kobiety – Nie wiedziałem, że ma pani pacjentkę... I gofry... - dodał po chwili.
Allie automatycznie wstała.
- Potrzebujesz czegoś?
Rzucił w jej stronę pudełeczko z sałatką. Zręcznie je złapała.
- Ten... koleś, który cię ciągle podrywa... on długo czekał przy stoliku.
- Mówisz o sobie? - dogryzła się.
House zdawał się nie słyszeć jej uwagi. Spojrzał na Foster, która również wstała z fotela.
- Gillian, to jest człowiek który nawiedza ludzi w najmniej oczekiwanym momencie. House, to moja kuzynka...
Foster wyciągnęła w jego stronę dłoń.
- Przy naszym pierwszym spotkaniu zauważyłam, że ma takie... skłonności. Miło mi pana poznać w... innych okolicznościach. – dodała mrużąc oczy.
- Taak... - uścisnął jej dłoń – Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem, że Cameron ma rodzinę w Waszyngtonie.
- Widocznie nie musi pan wiedzieć o niej wszystkiego.
- Byłem jej szefem, proszę mi wierzyć, że wiem o niej wszystko.
Allison nie mogła uwierzyć, że jest świadkiem tej sceny.
- House!
- Cameron? - odwrócił się w jej stronę – Smacznego... – powiedział pokazując na sałatkę.
- Wiem... pan jest też z Princeton... A teraz pracuje pan w Waszyngtonie...
- Naprawdę, detektyw z pani – pokiwał głową – Staram się odnowić dawne znajomości, ale pani kuzynka jak zwykle podchodzi do wszystkiego bardzo sceptycznie – zwrócił się znowu w stronę Foster.
- Odnowić znajomości?
- Wspólny lunch, to dobra okazja... prawda? - spojrzał na Allie.
- House, myślę... że twój diagnostyczny geniusz jest teraz potrzebny gdzieś indziej. Idź i...
- Niebywałe... - westchnął teatralnie przerywając jej szybko – Widziała pani jak mnie zbywa?
Gillian uśmiechnęła się lekko. Przyszedł jej do głowy dziwny pomysł.
- Może kolacja w piątek wieczorem pomoże odnowić stare znajomości?
- Widzisz? - zwrócił się w stronę Allison – Powinnaś się uczyć takich rzeczy. Nie robisz notatek?
- Gill!
Foster udawała, że nie zauważyła oburzenia Cameron.
- Zapraszamy w takim razie do nas.
- Gillian! - Cameron prawie krzyknęła.
- Cóż... będzie...
- Panu bardzo miło? - Foster wpadła mu w słowo – Domyślam się.

- Co ty zrobiłaś?!
Allie odczekała chwilę zanim drzwi za Housem zamknęły się. Miała nadzieję, że nie podsłuchuje, chociaż...
- Przecież on zna tylko ciebie i przyjechał do Waszyngtonu...
- Słuchałaś mnie kiedy mówiłam ci, że to między innymi przez niego wyjechałam z Princeton? Gill, ten człowiek potrafi być naprawdę nieznośny.
Foster wzruszyła ramionami.
- Kupił ci sałatkę.
- I kilka razy obraził podczas – wykonała nieokreślony ruch ręką – tej dziwnej wymiany zdań.
- Lubi cię.
Allie miała nadzieję, że to się nie dzieje naprawdę.
- Ale ja jego nie lubię!
Cameron w końcu usiadła na krześle.
- Mam nadzieję, że nie przyjdzie.
Milczały przez chwilę.
- Mówię ci, że on ciebie lubi... - Gillian dodała po chwili.
Allie miała ochotę udusić ją wzrokiem. Foster nie miała pojęcia o tylu rzeczach. Nie wiedziała o wizytówce, wspólnych lunchach, jego docinkach i pomocy w rozpakowywaniu pudeł... O tym, że małe kroki znacznie bardziej odpowiadały Cameron, niż wymuszony, taki jak ten, ogromny krok. To nawet nie był krok, to był skok na głęboką wodę.
Foster nie miała o niczym pojęcia.

Emily stała przed drzwiami swojego prawdziwego domu. Zawsze go tak nazywała, w odróżnieniu od domu w którym mieszkała z matką.
Otworzyła je swoim kluczem przyczepionym do ogromnego breloczka, który kiedyś dostała od taty.
W przedpokoju było ciemno. Przeszła cicho przez korytarz. Na końcu, w salonie paliło się światło.
Ojciec siedział w fotelu z książką na kolanach.
- Hej tato... - zaczęła zatrzymując się w progu.
Podniósł głowę. Śmiesznie wyglądał w okularach
- Em? Co ty tu robisz?
Wzruszyła lekko ramionami.
- Nic, chciałam cię zobaczyć.
- Trzeba było zadzwonić to przyjechałbym po ciebie...
Zrobiła krok do przodu.
- Nie chciałam żeby mama wiedziała gdzie idę. Znasz ją...
Milczeli przez moment.
- Nie stój tak Em... Chodź...
Teraz dopiero poczuła ulgę. Zdjęła bluzę i usiadła obok taty.
- Tęsknię za nami, tato.
Przewrócił kartkę.
- Jakimi nami, Em?
- Za naszą rodziną...
- Em... Ale...
- Wiem, że nigdy się nie zejdziecie. To dobrze, bo oboje bylibyście nieznośni, ale... Jestem dzieckiem i mimo wszystko zawsze będę tęsknić za naszą rodziną.

Zadzwonił do Zoe i powiedział o wszystkim. Krzyczała przez telefon. Chciała tu przyjechać i natychmiast ją zabrać. Obiecał że jutro zadba żeby nie spóźniła się do szkoły i zajadą jeszcze po jej torbę do domu. Nie wspominał o tym, że Emily tak naprawdę planowała nocowanie u niego i miała ze sobą wszystko co było potrzebne do szkoły następnego dnia. O niektórych rzeczach lepiej było nie mówić.
W końcu na moment przyznała mu rację, że w jej domu jest teraz wielkie zamieszanie związane z ślubem i przyjęciem weselnym. Później jednak i tak wysłuchał kazania gdzie między wierszami dała do zrozumienia, że on i jego “znajome” nastawiły Emily przeciwko jej osobie.
Teraz znowu wziął telefon do ręki.
- Cal? - usłyszał po kilku sygnałach – Coś się stało?
Foster zawsze uważała, że jeśli do niej dzwonił to musiało stać się coś strasznego.
- Nie nic... Dzwonię, żeby...
Urwał na moment. Nie wiedział po co dzwoni.
- Właśnie rozmawiałem z Zoe i wiesz... Zrobiła mi pranie mózgu.
- Tak, to ty jesteś winny wszystkim kataklizmom świata. Zoe zawsze to wiedziała.
- Szczególnie kiedy Emily robi mi niezapowiedzianą wizytę i twierdzi, że musi zostać u mnie na noc... Coś się złego dzieje, Gill...
Miał wrażenie, że słyszał jak się śmieje.
- Coś złego wisi w powietrzu?
- Taak...
- Może i masz rację. Allie chce mnie udusić, bo dzisiaj trochę namieszałam i...
- Gillian Foster jako ta, która “namieszała”? - przeszedł przez pokój i usiadł wygodnie na fotelu – Nie wierzę.
- To długa historia... - powiedziała wymijająco.
- Siedzę wygodnie.

Vid nadal nie mój. Ale podoba mi się zgranie z muzyką. Szalenie mi się podoba!
<object width="425" height="344"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/TGhLWArkH-E&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/TGhLWArkH-E&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="425" height="344"></embed></object>


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Eithne dnia Czw 16:12, 08 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:03, 08 Lip 2010    Temat postu:

Nadrobiłam wszystko. I jestem zmuszona powiedzieć, że piekielnie mi się podoba, ale to chyba nie żadna nowość.

To połączenie jest świetne. Jak już ktoś tam napisał (eigle, bodajże) świetnie budujesz relacje pomiędzy postaciami. Szczególnie relację hameronkową (ach, te dialogi).
Co do postaci. House tutaj jest 'słodki'. Cameron też niczego sobie. Odrobinę inna, a jednocześnie taka sama.
Z L2M, oprócz Cala i Gillian (to przecież naturalne), bardzo podoba mi się Emily. Chciałabym mieć taką koleżankę.
Reasumując: chyba zacznę oglądać L2M. To musi być fajny serial.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Sonea dnia Pon 20:32, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:11, 10 Lip 2010    Temat postu:

Ciekawe, co jeszcze Cameron ułożyła House'owi
Kolacja? No to będzie akcja!

(piosenka z vida - jedna z moich ulubionych )


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kin dnia Sob 17:14, 10 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:46, 27 Lip 2010    Temat postu:

Czekam na kolację u Gillian i konfrontację. Bo nie wyobrażam sobie, by Cam "dla otuchy" nie zaprosiła na kolację piątkową Cala.

I przyjdzie czas konfrontacji dwóch kogutów, którzy nie radzą sobie ze startem do dwóch kwoczek. Czas zwlekania z wypowiedzenie najważniejszych słów umilą sobie utarczkami słownymi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:44, 05 Sie 2010    Temat postu:

*Chowa się*
Ten kawałek nie jest idealny. Ajjj... Jest... średni. Niższa półka średniości.
Mam nadzieję, że nie odzwyczajam się od pisania...

Miłego czytania.


- Allie?
Carol szturchnęła ją lekko kiedy ta wypełniała karty pacjentów. Dzięki temu ostatnia litera w jej nazwisku właśnie zyskała niemały zawijas.
- House cię szukał – jej koleżanka spojrzała na jej podpis z pokaźnym zawijasem.
- Na szczęście nie znalazł – Cameron mruknęła cicho zamykając teczkę.
- Allie... - Carol uśmiechnęła się lekko – Czyżbyś nie lubiła swojego byłego szefa?
- Odkąd wszyscy wiedzą że był on moim szefem to nie lubię go dwa razy bardziej.
- Nie martw się, nie wszyscy jeszcze wiedzą że byłaś z nim kiedyś na randce.
Cameron przymknęła oczy. Przecież we wszystkich szpitalach tego typu plotki roznoszą się z prędkością światła... a skoro House lubi się chwalić takimi rzeczami...
- Carol... Ale on chyba nie chwalił się tym, że sam, pierwszy zaprosił mnie na “randkę bez randki”?

- Co robisz dzisiaj wieczorem?
Przytrzymał jej ciężkie, niebieskie drzwi kiedy wychodzili ze swojego “laboratorium”.
- Niańczę córkę – uśmiechnął się – A co?
Foster przeszła obok i odwróciła się w jego stronę.
- Potrzebuję wsparcia na kolacji ze znajomym Allie.
- Znajomym? Takim znajomym który bardzo ją lubi, a ty nie chcesz żeby okazał się seryjnym mordercą, czy takim zwykłym znajomym?
- Sama nie wiem. Dlatego potrzebuję wsparcia.
Kiwnął głową.
- Może być, ale zrób do jedzenia coś, co naprawdę będzie można zjeść.
- Bardzo zabawne. Czekamy o osiemnastej.
- Wezmę zabawki dla Emily żeby nam nie przeszkadzała.
- Cal... Nie wiem czy sobie zdajesz sprawę, ale ona ma prawie siedemnaście lat...
- Nie zauważyłem.

- To był głupi pomysł.
Cameron powtarzała to zdanie średnio co pięć minut. Gillian rozstawiała talerze na stole.
- Wiem – powiedziała uśmiechając się.
- Powiem więcej... to JEST głupi pomysł – dodała Allie – Czemu się śmiejesz?
- Nie śmieję się tylko się uśmiecham...
- Nie wierzę... Albo to wina tych kolacyjek z Lightmanem, albo ty jesteś złem wcielonym który lubi mnie maltretować swoimi głupimi pomysłami.
Foster za wszelką cenę chciała powstrzymać swój wybuch śmiechu.
- Jesteś złem wcielonym – Cameron rzuciła jeszcze w jej stronę zanim nie zniknęła za drzwiami swojego pokoju.

Dzwonek do drzwi zdawał się wybawić ją od krępującej sytuacji. Na progu stała Emily wraz ze swoim ojcem. Cameron szczerze uśmiechnęła się na ich widok.
- Hej Allie – nastolatka uściskała ją serdecznie
- Witaj, kochana – Lightman mruknął całując ją w policzek i wręczając butelkę czerwonego wina.
- Cieszę się, że przyszliście – odpowiedziała próbując za wszelką cenę ukryć zdenerwowanie.
Foster wyszła zza blatu oddzielającego aneks kuchenny od reszty pokoju niosąc miskę z sałatką. House wstał z fotela.
- Mam nadzieję, że nie przypłacimy życiem jedząc przygotowaną przez was kolację.
Gillian spojrzała na niego z rozbawieniem.
- Nie zaczynaj – dodała mijając go. Cal odwzajemnił uśmiech.
- Nigdy nie przestanie cię to bawić? - zapytała Cameron.
Emily zachichotała. Obie wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
Grzechot pomarańczowej fiolki z Vicodinem nie umknął uwadze Lightmana. House ze spokojem wyjął jedną tabletkę i połknął ją przechylając do tyłu głowę.
- Tak... - Allson zaczęła niepewnie szukając wzrokiem pomocy ze strony kuzynki. Foster jednak znowu się ulotniła – Może przedstawię... Cal Lightman i jego córka Emily... Gregory House – wykonała nieporadny ruch ręką.
- Miło mi – Cal podszedł do House'a by podać mu dłoń.
Diagnosta skinął chłodno głową.
- Emily? - Allie przerwała ciszę – Może powinnyśmy pomóc Gill w kuchni?

- Gillian! - Allison wyszeptała z oburzeniem – Dzięki tobie właśnie będziemy mieli początek końca świata.
Emily popatrzyła na nie z zaskoczeniem i usiadła na blacie kuchennym pod oknem. Foster odwróciła się powoli.
- Ta kolacja miała być miłym spotkaniem towarzyskim. Bardzo odprężającym po całym pracowitym tygodniu, mogłabym dodać. Tymczasem, to... To będzie katastrofa.
- Nie chcę się wtrącać – Emily również ściszyła głos – Ale dlaczego to ma być katastrofą?
Cameron odgarnęła nerwowo jasne włosy z czoła. Miała nadzieję, że muzyka standardów jazzowych z ulubionej płyty Gill zagłusza ich szepty.
- Nie powinnaś siedzieć na szafce. - dodała i biorąc kolejny półmisek wyszła z kuchni.
Nastolatka odprowadziła wzrokiem Allie.
- Gill? - Emily odwróciła się w drugą stronę – O co chodzi?
- Ten człowiek... - zaczęła Foster szeptem – On jest z Princeton. Kiedyś pracował z Allie i...
- To jest jej były mąż? - Emily wpadła jej w słowo mówiąc odrobinę zbyt głośno i zakrywając sobie usta.
Czuła na sobie karcące spojrzenie Allie, zza ogromnego wazonu jaki ją zasłaniał.
- On? Nie... Em... Ale to jest dość skomplikowane, więc...
Dziewczyna nadal patrzyła na Foster czekając na dalszą odpowiedź. Gillian pokręciła przecząco głową, na co nastolatka zeskoczyła z kuchennego blatu.
- Chodźmy jeść – rzuciła przez ramię lekko obrażonym głosem.

Pierwszych dziesięć minut kolacji było pełnych milczenia, czasami przerywanego uwagami o pogodzie. Cameron starała się nadrabiać uśmiechem. Nie czuła się dobrze, nie chciała później pytań Cala i spojrzenia Emily, bo “przecież mówimy sobie wszystko, prawda Allie?”.
Oczywiście, że Gillian chciała dobrze. Chciała ją lekko popchnąć do przodu i udowodnić, że ma dookoła siebie innych ludzi oprócz własnej kuzynki, eksperta od wykrywania kłamstw i jego nastoletniej córki.
- Allie mówiła, że pan też jest lekarzem, prawda? - Emily wyprostowała się na swoim krześle i ze spokojem zwróciła się do House'a.
- Tak – odpowiedział jej chłodno.
Cameron utkwiła wzrok w talerzu.
- Pracowaliście razem?
- Tak. Byłem jej szefem.
- I teraz też pracujecie?
- Emily... - Allison przerwała jej cicho.
Nastolatka wzruszyła lekko ramionami. Przecież nie robiła nic złego.
- To niewygodna sytuacja w Princeton, czy lepiej płatna posada w Waszyngtonie zmusiła pana do zmiany miejsca pracy? - Lightman nachylił się lekko do przodu.
Chwila milczenia. Cameron miała ochotę schować się pod fotelem.
- Przepraszam, ale chyba niedosłyszałem.. czym się pan zajmuje? - House wyprostował się na swoim krześle.
Unik.
- Mam własną firmę. Zajmujemy się kłamstwami.
- Doprawdy? - diagnosta nie mógł powstrzymać kpiącego tonu.
- Wszyscy kłamią, więc zawsze znajdziemy zatrudnienie.
House uśmiechnął się nieznacznie. Allie też ledwo powstrzymała się od parsknięcia śmiechem.
- Tak... - House kiwnął głową – Nie ma to jak zawód, który służy społeczeństwu.
- A żeby pan wiedział. – dodał Lightman nie ukrywając ironii w swoim głosie – Zresztą... zawód lekarza też służy społeczeństwu.
- Doktor House... – zaczęła Cameron niezbyt pewna własnego głosu – On nie leczy ludzi, on tylko rozwiązuje zagadki...
- Cóż.... - Cal mruknął i wykonał nieokreślony ruch ręką – Wygląda na to, że leczenie ludzi jest tylko efektem ubocznym, tak? Aż taki z pana odludek odmawiający kontaktów z innymi?
- Cal? - Foster wpadła mu w słowo i wstała od stołu – Czy mógłbyś pomóc mi... - wzięła pusty półmisek na którym niedawno leżały jeszcze kawałki pieczeni.
Lightman nie odpowiedział, ale lekko się uśmiechnął. Gillian zrobiła krok w jego stronę.
- Cal? - powtórzyła spoglądając na niego wyczekująco.

- Przestań – mruknęła kiedy odstawiła do zlewu pusty półmisek. Odeszła kilka kroków w stronę wąskiego korytarza i stanęła obok drzwi do swojego pokoju.
Zbliżył się do niej lekko kołysząc się.
- Co? - zapytał wzruszając ramionami
- Dobrze wiesz co – wyszeptała stanowczo – Zachowujesz się dupek.
- Ja?
- Cal!
Uśmiechnął się widząc jaj złość.
- Uważałbym na twoim miejscu – gestem wskazał jej twarz – Nadal jestem twoim szefem.
Gdyby Foster miała tyle lat co Emily z pewnością tupnęłaby nogą.
- Nie zmieniaj tematu – również nachyliła się w stronę Lightmana – Już widzę jaką dziką radość sprawia ci odkrycie pierwszego kłamstwa tego człowieka. Powiedziałam, że potrzebuję wsparcia, ale są pewne granice.
- Wiem, zawsze rozmawiamy o granicach – wtrącił
- Nie udawaj złego gliny, nie prowokuj... Allie jest wystarczająco przerażona jego obecnością. Nie pogarszaj sprawy.
- Allie się boi. Boi się jego?
Przechylił głowę zaglądając jej w oczy. Gillian westchnęła lekko.
- Nie... - zaczęła chcąc wszystko wytłumaczyć, ale urwała widząc kolejny uśmiech na jego twarzy. Postanowiła dać sobie spokój i mijając go ruszyła w kierunku stołu.

- Dobrze – powiedział Lightman siadając znowu na swoim miejscu – Rozumiem, że to nowe otoczenie, ale proszę się nie krępować w wyrażaniu swojej bezpodstawnej krytyki i wygadywania tych niby chamskich i inteligentnych uwag, które skrzętnie stara się pan ukryć pod tą kamienną twarzą.
Emily głośno odłożyła widelec.
- Tato... - zaczęła cicho – Czy...
House nachylił się lekko do przodu.
- Nie widzę potrzeby popisywania się swoim zawodem, tak jak... - wziął oddech - I nawet jeśli ukrywałbym jakąkolwiek, uwagę... choć nie widzę sensu dlaczego miałbym coś takiego ukrywać... Nie dbam o to, co myślą inni...
Cameron wymieniła spojrzenie z Foster.
Cal podniósł kieliszek z winem.
- Myślę, że się świetnie dogadaliśmy.
Allie myślała, że zemdleje widząc jak House również podnosi kieliszek.
- Powinniśmy za to wypić.

- Czeka pan... - zaczął House podchodząc do opartego o samochód Lightmana
- Na córkę – Cal kiwnął głową – Rozmawia jeszcze z Allie...
- Z Allie? - House znowu nie mógł pozbyć się kpiącego tonu. Nigdy nie wpadłoby mu do głowy tak ją nazywać. Cameron to Cameron, a nie “Allie”.
- Przyjaźnią się... - Lightman zdawał się nie zarejestrować sarkastycznego tonu rozmówcy.
- Myślę, że powinniśmy zacząć mówić sobie po imieniu. - House wtrącił po chwili – Greg.
- Cal.
Uścisnęli sobie dłonie po raz drugi tego wieczora.
- Naprawdę porzuciłeś posadę ordynatora oddziału i przyjechałeś w ciemno do Waszyngtonu?
Diagnosta spojrzał na niego badawczym wzrokiem.
- Naprawdę jesteście ekspertami od kłamstw?
- Jesteśmy.
- Więc, ile...
- Wiele razy... Ale jesteś dość dobrym kłamcą.
Greg postukał laską o krawężnik. Patrzył prosto na swojego rozmówcę.
- Podejrzewam, że będzie jeszcze kilka okazji... - zaczął House.
- Na pewno...
Drzwi od mieszkania otworzyły się.
- Allie jest bliską osobą dla nas wszystkich... Ostatnio mogła się wydawać bezbronna i odrobinę zagubiona, ale... - Lightman patrzył jak Emily rozmawia jeszcze z Allison stojąc w progu.
- Na pewno taka nie jest.
- Jeżeli wykręcisz jakiś głupi numer to będę o tym wiedział zanim wypowiesz pierwsze słowo swojego marnego tłumaczenia.
Miał wrażenie, ze diagnosta parsknął śmiechem.
- Owszem... - ciągnął Lightman nie oczekując na odpowiedź House'a – to, że dostałeś od życia kilka razy w tyłek nie jest zbyt wesołe.... ale pomimo tych wszystkich doświadczeń jakie cię spotkały to nie powinieneś aż tak krzywdzić innych.
Emily zbliżyła się do swojego ojca.
- Jedziemy? - zapytała chowając dłonie do kieszeni bluzy.
- Oczywiście, kochana.
Otworzył jej drzwi od samochodu. House stał na chodniku i obserwował ich.
- Ty też, Cal – odpowiedział kiedy ten miał wsiadać po drugiej strony.
Lightman zastygł przez chwilę w bezruchu zanim usiadł za kierownicą.


Tuż po tym kiedy powiedział “dobranoc” Emily na ekranie jego telefonu wyświetlił się bardzo znajomy numer i nazwisko.
Foster.
- Bałeś się, że się na ciebie wścieknę?
- Co?
- Zwiałeś tak szybko. Myślałam, że porozmawiamy przez moment.
- Przecież rozmawialiśmy – przeszedł cicho przez korytarz i skręcił do salonu.
- Cal... - usłyszał irytację w jej głosie – dobrze wiesz o czym mówię.
- Nie wiem.
Milczeli przez moment.
- Ale co uważasz...?
- O tym człowieku? Nie wiem.
- Cal!
- Może nie jest seryjnym mordercą ani satanistą odprawiającym co tydzień czarne msze... Ale nie jest to ktoś łatwy.
- Spotkałeś drugiego siebie?
Słyszał śmiech w jej głosie.
- Gillian! Obrażasz mnie?
- Drażnię się z tobą.
- Niemożliwe. Chyba pomieszały ci się role...
- Role?
- To zawsze ty jesteś tą rozważną i ostrożną, a ja drażnię się z ludźmi.
- I podejmujesz bezsensowne ryzyko... wiem.
Znowu słyszał jak się śmieje.
- Dobranoc doktorze Lightman.
- Dobranoc kochana.


Fox chyba czytał mi w myślach
<object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/Pr2BgSDg_rA&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Pr2BgSDg_rA&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
eigle
Nefrologia i choroby zakaźne
Nefrologia i choroby zakaźne


Dołączył: 01 Lis 2008
Posty: 13421
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:12, 06 Sie 2010    Temat postu:

No tak! Panowie bardzo szybko się zrozumieli. Kolejna męska przyjaźń się rodzi.

Mam jednak nadzieję, że znajdą się jeszcze okazje, by Cal podręczył, i to bardzo, House'a. A Greg Lightmana.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DiamondB*tch
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 1017
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:11, 12 Sie 2010    Temat postu:

Uwielbiam ten fic. Jest genialny pod każdym względem.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:59, 28 Lis 2010    Temat postu:

Nie znoszę niedokończonych spraw. Tak samo jak niedokończonych vidów, filmów i ficków
Tym razem mam nadzieję, że nic nie namiesza w moim pisaniu i nie postawi kolejnego znaku "stop". W każdym razie, odświeżam pokryty kurzem tekst i ciągnę go dalej. Choć i tak jest już bliżej końca niż początku...
Ale każde opowiadanie zasługuje na zakończenie i zamknięcie. Mam nadzieję, że moje pisanie dalej jest strawne, zrozumiałe i nie pogorszyło się aż tak bardzo.

Miłego czytania, jeśli ktokolwiek jeszcze pamięta o tej historyjce


Kiedy tak ją poznała? Kiedy spotkały się po raz pierwszy? W jaki sposób, gdzie i w jakich okolicznościach?
- Emily!
Rudowłosa dziewczyna szturchnęła ją w bok. Em wyprostowała się opierając łokcie o blat stolika i spojrzała na nauczyciela historii, który utkwił w niej wzrok.
- Nie śpij – usłyszała szept koleżanki.
- Nie śpię – wymamrotała bezradnie.
Dzisiaj rano to tata odwoził ją do szkoły. Później mieli spędzić popołudnie, a Emily miała nocować w swoim “starym domu”. Przyjechał po nią i czekał w kuchni. Myślała, że będą w stanie spokojnie wymienić kilka słów.
Nie chciała się skradać i słyszeć tej rozmowy, która jeszcze chwilę i przerodziłaby się w jedną z tradycyjnych kłótni.
W samochodzie milczeli. Nie wiedziała co może mu powiedzieć po tym co usłyszała. Nie potrafiła wyrzucić z głowy słów mamy.

Allie spojrzała nerwowo na zegarek. Była już spóźniona na spotkanie z Gillian w Lightman Group. Miały razem zjeść lunch i pozwolić sobie na chwilowy odpoczynek od pracy. Kiedy wreszcie weszła do windy uśmiechnęła się na myśl, że po raz pierwszy od dawna nie spotyka w niej House'a.
Na drugim piętrze drzwi otworzyły się i zobaczyła znajomą postać.
- Doktor Cameron.
- Doktorze House... - zrobiła krok w prawą stronę. Zmierzył ją spojrzeniem.
- Lunch w szpitalnej kafeterii?
Poprawiła torebkę na ramieniu.
- Nie, tym razem. A co, szukasz sponsora?
- Mam własne drobne.
Oboje milczeli póki nie wysiedli na parterze.
- Co do piątkowego wieczoru... – zaczęła Allison
- Słyszałaś jak on cię nazywa? - wpadł jej w słowo - Allie.
Uśmiechnęła się. Nie spodziewała się, że House zwróci na to uwagę.
- Niektórzy zauważają, że to bardzo miłe zdrobnienie mojego imienia.
- Cóż... - zawahał się przez chwilę - Cam, to dość ładne zdrobnienie twojego nazwiska.
- Do widzenia doktorze House.
- Cam. - mruknął pod nosem.
Miała wrażenie, że on też się uśmiechał.

Przeszła przez jasny korytarz Lightman Group, ale gabinet kuzynki był pusty. Komórka nie odpowiadała, a sekretarka powiedziała, że Foster jest na spotkaniu.
Allie rozejrzała się dookoła nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Nie bywała już tu zbyt często... Nadal jednak pamiętała swoją pierwszą wizytę w tym miejscu i pierwsze spotkanie z Calem i Emily. Nigdy nie podejrzewała, że oboje będą jej teraz tak bliscy.
Ciężko było nazwać znajomość z Lightmanem przyjaźnią. Rozmawiali dość często, śmiali się, spędzali wspólnie czas, ale i tak na pełne zaufanie i określenie “przyjaźń” zasługiwała tylko znajomość jego i Gill.
- Allie...
Odwróciła się na dźwięk swojego imienia. Locker w swojej charakterystycznej koszuli w kratkę przechodził obok niosąc naręcze książek.
- Szukasz kogoś? - zaczął.
Uśmiechnęła się. Zawsze uważał, że ma ładny uśmiech ale pomimo swojego bezpośredniego stosunku do innych to bał się jej to powiedzieć.
- Umówiłam się z Gillian, ale...
- Jest na spotkaniu.
- Wiem.... - kiwnęła głową – Nie wiem czy mam czekać i...
- Zadzwoń do niej – palnął bezmyślnie patrząc jak znowu reaguje na to uśmiechem.
- Dzwoniłam, ale ma chyba wyłączoną komórkę.
- Locker!
Tym razem oboje, jednocześnie odwrócili się w stronę Cala, który szedł w ich stronę.
- Płacę ci za pogaduszki? - Lightman podszedł bliżej kołysząc się w charakterystyczny sposób.
Locker spojrzał na nią i mruknął “na razie”. Podniosła dłoń w geście pożegnania.
- Czekasz na... - zaczął Cal
- Gillian – wpadła mu w słowo – Miała już być.
Wzruszył ramionami.
- Chcesz usiąść... - machnął ręką w stronę swojego gabinetu.

“Ona zniszczyła już nasze małżeństwo, a teraz niszczy moje kontakty z córką.”
Naprawdę to tak było?
Emily skuliła się na krześle w bibliotece. Wpatrywała się w tą samą stronę książki od 10 minut. Nie czytała, słuchała jak w jej myślach po raz kolejny odtwarza się to samo zdanie.
“Jesteś ślepy, Cal. Jesteś ślepy na wiele rzeczy.... na wszystko co dotyczy właśnie jej.”
Stłumiony dźwięk dzwonka na przerwę ściągnął ją myślami do szkolnej rzeczywistości.
Była małą głupią dziewczynką. Była córeczką tatusia, od zawsze...
O jak wielu rzeczach nigdy jej nie powiedziano?

- Ten twój znajomy, który był w piątek na kolacji... - zaczął Cal, kiedy oboje siedzieli wygodnie w fotelach robiąc sobie małą ucztę na stoliku.
Cameron pokręciła głową.
- Żadnych detektywistycznych podchodów.
Znowu wzruszył ramionami.
- Nic takiego nie mówię – machnął ręką – Długo go znasz?
- Mówiłam... - dodała odstawiając papierowy talerzyk.
- Tylko się pytam – zmrużył oczy.
Cameron westchnęła i usiadła wygodniej w fotelu.
- Znaczy długo – dodał Cal – Tak myślałem. To ktoś....
- Ktoś z Princeton – powiedziała – Nie dasz mi spokoju, prawda?
- Nie póki nie zdobędę jego odcisków palców i...
- Cal – przerwała mu – Ani mi się waż, żeby...
Urwała nie kończąc zdania. Milczeli przez chwilę.
- Allie... - zaczął ciszej – Pamiętam jeszcze jak kilka miesięcy temu próbowałaś za wszelką cenę pozbierać się do kupy. Widziałem, jak przeżywałaś coś, o czym nikomu nie chciałaś powiedzieć. Nie jestem wścibski...
- Wcale – burknęła.
- Jesteś kuzynką Foster. Foster jest dla mnie... cholernie bliska. Moja córka nie wyobraża sobie tygodnia bez spotkania się z tobą... Jesteś dobrą osobą, która niekoniecznie podjęła kilka dobrych decyzji w życiu, ale...
Nie patrzyła na niego. Gdyby tylko podniosła głowę zobaczyłby wszystko...
- Chyba niedokończone sprawy cię znalazły, co? - dodał – Co to za człowiek...?
Nie mówili nic przez kilka minut.
- Cal... - powiedziała równie cicho – Każdy ma jakąś “niedokończoną sprawę”, albo ten... słaby punkt. Ja myślałam, że pozbyłam się swojego, ale on ostatnio zrobił się jeszcze słabszy...- przymknęła oczy – Myślałam, że jeśli tylko przemilczy się to wszystko to.... to ucichnie. Ale jak na złość mam obok siebie ekspertów od kłamstw... Mieszkam pod jednym dachem z psychologiem...
Teraz on odstawił swój talerzyk.
- Każdy ma jakiś słaby punkt – dodała – Myślę, że ty to rozumiesz najlepiej.
Pukanie przerwało jej kolejne zdanie. Foster uchyliła lekko drzwi.
- Przepraszam za spóźnienie – zaczęła – Ale widzę, że dobrze się bawiliście.
- Jak zawsze – Allie uśmiechnęła się w jej stronę. Lightman milczał kiedy Gillian usiadła obok niego. Położyła między nimi torebkę.
- Przepraszam Allie, ale padła mi komórka – powiedziała patrząc w stronę kuzynki - Załatwiłam ciekawą sprawę. - dodała.
- Zależy dla kogo ciekawą – odburknął wreszcie. Foster zmierzyła go wzrokiem.
- Nie ma za co – prychnęła – Duże zlecenie ratuje firmę.
- Macie kłopoty finansowe? - Cameron zdziwiła się lekko. Nigdy nie pytała jak utrzymują się na rynku. Zrobiło jej się trochę głupio, bo jeśli okazałoby się, że naprawdę nie jest zbyt dobrze...
- Odrobinę – Cal wzruszył ramionami – Foster sobie radzi.
Gill odwróciła się w jego stronę.
- Co ty nie powiesz... - powiedziała powoli – Zresztą... - zwróciła się do Allison – to jest strasznie drażliwy temat.
- Dla Foster – skwitował Lightman.
- Przymknij się wreszcie – wpadła mu w słowo.
Cameron nie mogła powstrzymać chichotu. Cal również nie ukrywał swojego zadowolenia z reakcji Gillian.
- Foster... Pamiętam jak cię zatrudniałem, ale nie przypominam sobie żebym się z tobą żenił*... A zachowujesz się jak moja była żona.
Allison zakrztusiła się. Na twarzy Gill przebiegł cień uśmiechu.
- Wspólna firma jest jeszcze gorsza niż małżeństwo – zakończyła wstając – Koniec przerwy, zaraz masz spotkanie z...
- Słyszałaś ją? - Lightman spojrzał w stronę Cameron – To chodzący terminarz.

- Em, co ci jest?
Allison spojrzała na jej nieruchomą postać. Miała wrażenie, że do Emily dzisiaj nic nie dociera.
- Nic – wzruszyła ramionami. Znowu siedziała na kuchennej szafce.
- Źle się czujesz?
- Nie, nic mi nie jest...
Kilka godzin wcześniej Cal zadzwonił czy Em może zostać na noc w mieszkaniu Foster. Oczywiście, że może. Niecały kwadrans później pełnym niepokoju głosem Gillian wyjaśniała jej, że muszą rozwiązać pewien “incydent” w chińskiej ambasadzie i tak naprawdę nie wie kiedy wróci do domu... No i Em... lepiej żeby tego wieczora trzymały się razem. Po skończonej rozmowie, kiedy Cameron nadal stała na środku pokoju z komórką w ręku nie wiedziała co jest w niej teraz silniejsze: zaskoczenie czy pojawiający się strach.
“Nie pierwszy i nie ostatni raz” skwitowała spokojnie Emily kiedy Allie opowiedziała jej o rozmowie z Foster “Tata ma świra na punkcie bezpieczeństwa, a Gill... ”
Tak więc kolejny piątkowy wieczór odbywał się bez szaleństw. Ugotowały obiad, stwierdzając że lepiej im zrobią warzywa na parze niż kaloryczna pizza, a teraz obie zbierały się żeby obejrzeć jakiś stary film.
Milczały przez moment. Emily sięgnęła po surową marchewkę samotnie leżącą na desce do krojenia.
Allison nie mogła się powstrzymać od spoglądania na zamyśloną nastolatkę.
- Na pewno nic się nie stało?
Emily czuła rosnące poirytowanie.
- Po co chcesz wiedzieć?!
Cameron spokojnie odwróciła się w jej stronę starając się zignorować ostrą reakcję.
- Myślę, że... Em... możemy rozmawiać o wszystkim.
- Jasne – burknęła nastolatka zeskakując z szafki kuchennej. Przeszła przez mieszkanie żeby usiąść w jednym z foteli.
Allie westchnęła lekko. Rzuciła okiem na swój telefon upewniając się, że nie ma żadnego niechcianego, nieodebranego połączenia, skończyła wycieranie ulubionego kubka i ruszyła żeby usiąść obok dziewczyny. Nie chciała się narzucać, nie miała tego zamiaru... ale Emily zwierzała się jej już tyle razy. Mówiła o koleżankach, szkole, nauce, chłopakach... Co stało się teraz?

House nie zauważyłby nowego numeru Medical Journal gdyby nie to, że użył go jako podkładki pod butelkę piwa i talerz z kawałkiem zimnej pizzy. Tam na okładce, czarnymi literami było napisane nazwisko człowieka, którego nadal uważał za najlepszego przyjaciela.
Długo wpatrywał się w te litery zanim odważył się otworzyć na spisie treści żeby sprawdzić na której dokładnie stronie znajduje się artykuł Jamesa Wilsona.
“Onkologiczne smuty” przeszło mu przez myśl.
Minął miesiąc od jego wyjazdu. Od jego zmiany pracy, mieszkania, otoczenia. Od jego zniknięcia. Zatrzasnął czasopismo i znowu spojrzał na nazwisko na okładce. Zawsze twierdził, że nie jest zdolny do tęsknoty i przywiązania. Dlaczego w takim razie przyjechał do Waszyngtonu zostawiając za sobą wszystko i wszystkich?
W końcu on był jego najlepszym przyjacielem. Jednym z niewielu jakich miał.
Kim była ona, ta za którą tu przyjechał?
- Pierdol się Wilson – powiedział głośno biorąc piwo do ręki.
Jeszcze jedno spojrzenie na litery. Wziął czasopismo i rzucił nim za siebie. Słyszał jak uderza o szafkę i spada na podłogę.
Żadnych odpowiedzi.

Na pewno miała wtedy 9 lat. Rodzice byli po rozwodzie od 4 lat, tata założył firmę 6 lat temu. W jej głowie wszystko to brzmiało jak skomplikowana matematyka.
Czy wtedy spotkała ją po raz pierwszy?
Emily przewróciła się na bok. Spała na kanapie w mieszkaniu Cameron i Foster. Było już grubo po pierwszej w nocy, a ona nadal nie mogła zasnąć.
Od czasu jak pojawiła się Allie jej kontakty z Gillian stały się coraz częstsze. Foster zawsze była “przyjaciółką taty”. Zawsze była głosem rozsądku, pojawiała się kiedy była potrzebna, od święta jedli razem jakiś obiad. Oczywiście, myślała że między ojcem a Foster było trochę więcej niż przyjaźń. Chciała ich w pewien sposób wyswatać, bo pod skórą czuła, że ona jest jedyną osobą, którą tata potrafi znieść na dłużej. Nie chciała, żeby żadne z nich było samotne. Nigdy wcześniej nie słyszała jednak oskarżenia, że jedna z najbardziej nieskazitelnych osób jakie znała, była odpowiedzialna za rozpad małżeństwa rodziców.

- Która godzina? - zapytała, kiedy mijała go w drzwiach ambasady. Czekał tam na nią przewracając kluczyki od samochodu w dłoni.
- Zaraz będzie druga.
Foster kiwnęła lekko głową.
- Zawiozę cię do domu – mruknął.
Gillian przymknęła ze zmęczenia oczy. Po przekazaniu sprawy odpowiednim władzom, czuła że kończy na dzisiaj pracę. Pomyślała, że jutro nie będzie miała skrupułów aby wysłać rachunek. W między czasie wypełni kilka papierów, przygotuje dokumentację dla klienta i zgra dane dla Lightman Group. Jutro zamknie sprawę... Ale to dopiero jutro.
- Mój samochód jest... - zaczęła przypominając sobie o tym, że gdzieś go tu zaparkowała. “Wczoraj” - przeszło jej przez myśl “Technicznie rzecz biorąc to było wczoraj”.
- Torres musiała pojechać do firmy, więc...
- Więc nie pytając mnie, zwędziłeś kluczyki z mojej torebki i...?
Cofnął się o krok rozkładając ramiona
- Chcesz się kłócić?
- Nie – prychnęła. Zmęczenie zwalało ją z nóg.
Był krok tuż za nią kiedy szła przez parking.
- Odwiozę cię przecież – słyszała.

- Powiesz w końcu gdzie jedziemy? - spytała wykręcając się na tylnym siedzeniu, żeby zobaczyć twarz taty.
- Na spotkanie.
- Z kim?
- Z moją znajomą.
- Będzie nudno – burknęła opadając na siedzenie.
- Em, niestety skoro mama wyjechała na kilka dni to musisz być pod moją opieką przez cały czas.
- Mogłeś zadzwonić do Katie.
- Katie jest nieodpowiedzialną nastolatką. Nie będzie się tobą zajmowała.
- Ale kiedy mama jest zajęta to z nią zostaję i nic złego się nie dzieje.
- Skończ z tym obrażonym tonem – odpowiedział skręcając do podziemnego parkingu – Powiem mamie, co sądzę na temat tej dziewczyny i ona nie będzie...
- Wystraszyłeś ją tato. Katie była przerażona jak... – Emily spojrzała za okno. Nie znosiła podziemnych parkingów. Miała wrażenie, że za każdym filarem kryje się szczur.
Odwrócił się w jej stronę dopiero wtedy kiedy zaparkował i zgasił silnik.
- Ja też byłem przerażony – wpadł jej w słowo – Wysiadka Em.
Milczeli kiedy Cal przechodził przez parking, a Emily prawie biegła dotrzymując mu kroku. Była przekonana, że widziała szczura.
- To spotkanie... to będzie długo trwało? - zapytała kiedy skręcali w kolejny korytarz w tym przerażająco pustym i martwym budynku. Wyglądał jak szpital, choć nie miał tego okropnego zapachu. Był jak wymarły szpital.
- Tak długo jak będzie trzeba, Em...
Nie pytała już o nic, tylko wpatrywała się we własne stopy które próbowały nadążyć za zbyt szybkim krokiem taty.
Kiedy w końcu zatrzymali się przed drzwiami z metalową tabliczką Cal zapukał i nie słysząc żadnego odzewu, otworzył je wchodząc do środka.
Pokój, który był za drzwiami nie wyglądał jak szpital. Było ładne biurko, skórzana sofa i fotel, lampka na stoliku i nawet dywan. Przypominał bardziej pokój w zwykłym domu. Słychać było muzykę, taką samą którą jej tata słuchał wieczorami pisząc książkę.**
- Cal? - kobieta siedząca za biurkiem podniosła gwałtownie głowę.
- Doktor Foster... - odpowiedział przepuszczając Emily do środka. Zamknął drzwi i tradycyjnie schował dłonie do kieszeni.
Kobieta wstała.
- Nie spodziewałam się dzisiaj ciebie i...
- To jest Emily – poczuła jak kładzie jej rękę na ramieniu – moja córka. Zoe wyjechała i nie miałem ją z kim zostawić.
Kobieta pokiwała głową.
- Hej – podeszła bliżej – Jestem Gillian – wyciągnęła rękę uśmiechając się.
- Doktor Foster – Lightman poprawił ją.
Emily również wyciągnęła dłoń.
- Miło mi cię poznać – kobieta znowu się uśmiechnęła. Podniosła wzrok w kierunku Lightmana – Zoe wyjechała?
- Na kilka dni – wzruszył ramionami.
- Czesałeś ją?
- A nie widać?
Lightman spojrzał mimowolnie na głowę córki. Chciała mieć dzisiaj dwa warkoczyki. Nikt nie uczył go jak się robi warkoczyki, to było zawsze zadanie mam, nie ojców. Starał się, a co z tego że udało mu się raczej splątać jej włosy związując na końcach kolorowymi gumkami, niż zapleść prawdziwe warkocze...
- Tata powiedział, że nie ma do tego talentu.
Cal przewrócił oczami i usiadł w fotelu.
- Tak podejrzewałam – Foster przytaknęła – Poprawimy ci fryzurę, Emily?
- A pani umie robić dwa warkoczyki?
- Myślę, że powinnam sobie poradzić.
- To dobrze, bo chyba wyglądam trochę obciachowo, prawda? - dziewczynka przeszła przez pokój i usiadła na brzegu sofy..
- Wyglądasz cudownie, Em... Zawsze... – Lightman przerwał jej. Spojrzał na Gillian.
- Nie podlizuj się – Foster rzuciła w jego stronę. Emily zachichotała.
Cal uśmiechnął się. usiadł wygodniej w fotelu zakładając ramię na tylne oparcie. Zawsze tak siadał, kiedy zamierzał coś obserwować.

- Ciszej – wyszeptała kiedy wchodzili do mieszkania.
Wyciągnął rękę żeby zapalić światło, ale powstrzymała go.
- Emily tu śpi. Jeszcze ją zbudzisz. – powiedziała cicho.
Burknął coś niezrozumiałego.
Foster starała się wyczuć w ciemnościach kawałek ściany.
- Zabiję się w ciemnościach – Cal dotknął jej przedramienia.
Powoli przeszli w stronę aneksu kuchennego. Światło z ulicznych latarni lekko przedostawało się przez okno zostawiając jaśniejsze plamy na podłodze.
Foster zdjęła buty, żeby stukotem obcasów nie obudzić dziewczyny. Widziała jej postać, która poruszyła się na sofie.
- Nic jej nie będzie – odpowiedział, ale Gillian uciszyła go gestem i przeszła do sypialni.
Zapaliła światło, a kiedy wszedł za nią przymknęła drzwi.
- Jest środek nocy, bądź człowiekiem.
- Obudzę ją i pojedziemy do domu – machnął ręką.
- Ani mi się waż.
- Foster...
- Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale denerwujesz mnie takim zachowaniem...
- Jak bardzo? - uśmiechnął się szeroko.
- Tak bardzo, że czasami mam ochotę ci przywalić.
Milczeli przypatrując się sobie nawzajem.
- To brzmi jak gra wstępna – powiedział po chwili, kiedy przeszła przez pokój zdejmując sweter.
- Jeżeli uważasz to za grę wstępną Lightman, to nie dziwię się że twoje małżeństwo było katastrofą..
Znowu się uśmiechnął. Obraziła go, a on miał ochotę roześmiać się jej w twarz. Rzucił swoją czarną, sztruksową marynarkę na podłogę i bez skrępowania opadł na jej łóżko.
- Wynocha – powiedziała ostro odwracając się w jego stronę.
Zamknął oczy ignorując jej oburzenie.
- Złaź, Cal – powtórzyła. Popchnęła go za ramię.
- Ani mi się waż – odpowiedział nadal mając zamknięte oczy – Denerwujesz mnie takim zachowaniem, zdajesz sobie z tego sprawę?
Tym razem ona się uśmiechnęła. Był nieznośny, a doprowadzał ją do śmiechu.
Cisnęło się jej na usta “Jak bardzo”.

Obudził ją szczęk zamka drzwi wejściowych. Zanim dotarło do niej gdzie jest i zanim wybudziła się z tego snu, który... Który był taki realistyczny.
- Ciszej – usłyszała.
Foster. Kolejne hałasy.
- Emily tu śpi. Jeszcze ją zbudzisz.
Foster, tata.... Ten sen.
Teraz już pamiętała jak się poznały. Pamiętała jak Gillian uczesała ją i jak później poszli do kawiarni i jedli czekoladowe ciasto.
To było bardzo dawno temu.
Obróciła się na bok kiedy jej ojciec i Gill przeszli przez mieszkanie do sypialni.
Co jeśli jej mama powiedziała prawdę? Że gdyby nie Foster to nadal byliby rodziną. Może nie idealną, ale... rodziną. Mama nie brałaby teraz ślubu z Rogerem i...Gdyby nie Gillian Foster...
A co jeśli kłamała?

* Ten tekst (albo jego parafrazę... ) usłyszałam po raz pierwszy w jakimś promo trzeciego sezonu. Został powiedziany przez Lightmana w 3x01.
** Na początku fika Cameron pyta Foster czy dalej pracuje jako psycholog dziecięcy. Jednak po odcinku 2x12 wiemy, że Lightman i Foster poznali się kiedy ona pracowała jako psycholog w Pentagonie i miała przeprowadzić psychologiczną ocenę Lightmana. Godząc serial z moją wyobraźnią - Foster mogła pracować jako psycholog dziecięcy przed Pentagonem (Pomijam, że praca psychologa dziecięcego szalenie mi pasuje do Foster, szczególnie po wszystkich odcinkach w których były prowadzone sprawy związane z dziećmi i po tym jak było powiedziane o tym, że Gillian nigdy nie będzie mogła mieć dzieci). Opis pokoju jest opisem gabinetu Foster w Pentagonie.


I vid na deser (tradycyjnie). Zrobiony przez genialną sweetevangeline, której Lajtumitowe vidy zawsze mnie zachwycają.
<object width="640" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/p7UNURLlRas?fs=1&amp;hl=pl_PL"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/p7UNURLlRas?fs=1&amp;hl=pl_PL" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="640" height="385"></embed></object>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sonea
The Dark Lady of Medicine


Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 2103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szmaragdowa Wyspa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:31, 29 Lis 2010    Temat postu:

Wreszcie się doczekałam!
Pisałam już, że bardzo lubię ten crossover? Od czasu, gdy obejrzałam wszystkie odcinki L2M jeszcze bardziej.

Skomentuję dwie części.
House i Lightman. Największy krętacz świata i ekspert od kłamstw. Och, to będzie specyficzna przyjaźń. Patrząc na początek, jestem strasznie ciekawa co będzie działo się z nią dalej.
Jak dla mnie mało shipu głównego. W tych częściach skupiłaś się bardziej na Callianie, niż na Hameronie. Mam jednak nadzieję, że w następnych częściach będzie go więcej.
Zainteresował mnie bardzo wątek Emily. Jestem ciekawa, czy córka Cala poda się tym ponurym przypuszczeniom, a jeśli tak kto je jej wyperswaduje.

Cóż, kończąc, zaznaczam, że czekam na następną część. Z niecierpliwością, oczywiście.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin