Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Myśli [Thoughts, T, +18, 17/18]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
freestyle
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:54, 06 Lip 2011    Temat postu:

jak dla mnie drobne błędy nie mają znaczenia i nie zmieniają faktu, że fik jest świetnie przetłumaczony. czekam na kolejne części

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 11 Lip 2011    Temat postu:

Rzeczywiście dałam czadu z tymi błędami

Aż samej chce mi się śmiać

Dziękuję za miłe słowa Cieszę się, że nie zlinczowaliście mnie

Teraz jestem na pielgrzymce (!) do Częstochowy i na chwilę dorwałam się tylko do neta. Pielgrzymka piesza, z Poznania


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freestyle
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 22 Maj 2010
Posty: 58
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:31, 11 Lip 2011    Temat postu:

ojojoj. sama bym się w coś takiego nie wpakowała czekamy aż wrócisz i oczywiście na kolejną część

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_mm
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 18 Gru 2010
Posty: 51
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:16, 23 Lip 2011    Temat postu:

Justykacz, fajnie, że tłumaczysz dalej.
No i fakt, ten fik nie nadaje się na pewno do tłumaczenia w trakcie pielgrzymki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:08, 24 Lip 2011    Temat postu:

Mimo, że straszna ze mnie Huddzina, jestem pod ogromnym wrażeniem tego fika. Ma swój styl, klimat, duszę... Bardzo mi się podoba! Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się kolejne części pozdrawiam wszystkie dotychczasowe tłumaczki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:30, 25 Lip 2011    Temat postu:

Tłumaczę kolejną część, mam trochę mało czasu w najbliższych dniach, ale zapewniam, że się staram.

Dzięki Wam za wszystko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rory Gilmore
Jazda Próbna
Jazda Próbna


Dołączył: 11 Lip 2011
Posty: 6312
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 12 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Westeros
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:46, 31 Lip 2011    Temat postu:

Podoba mi się ten fik. Jest taki jakiś inny. Ja jak widać jestem Chaseronką, ale powoli nawracam się na Hamerona Kiedy kolejna część?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:30, 15 Sie 2011    Temat postu:

Dziękuję za wszystkie miłe słowa

Z dedykacją dla Justykacz, która odstąpiła mi rozdział tego cudownego fika

Wytykanie błędów jak najbardziej wskazane.

Miłego czytania.



Rozdział 14. Koniec z niedoinformowaniem.




If I could through myself

Set your spirit free

I'd lead your heart away

And see you break away

-U2





W końcu to zrobiła.

Ciążyło jej to od kilku miesięcy i wreszcie się zmobilizowała.

Porozmawiała z Cuddy.

Poznajcie nową szefową działu badań immunologicznych.

Cieszy ją fakt, że może trzymać się z dala od zakatarzonych nosów i zadrapanych kolan, ale góra papierkowej roboty oraz ciasne biuro, które odziedziczyła po poprzednim kierowniku, nie wydają jej się krokiem naprzód.

Jeszcze nie.

Czuje się źle.

Odkąd objęła nowe stanowisko, House siłą rzeczy został odstawiony na boczny tor. Z drugiej strony, on też nie ukrywał swoich uczuć względem tego zaniedbania.

Nie uprawiali seksu od dwóch tygodni.

Jak na nich, to bardzo długo.

Więc chociaż jest piekielnie zajęta, gdyż właśnie próbuje rozszyfrować jakieś tabele i wykresy, kiedy House pojawia się w drzwiach jej nowego biura, nie może odprawić go z kwitkiem.

Mężczyzna siada na kanapie, ona patrzy na niego w milczeniu.

Na jej twarzy wypisane jest „Tak?”, ale gdy on zdaje się nie rozumieć tego spojrzenia, ona pyta wprost:

- Po co przyszedłeś?

Przygotowuje się na kąśliwą uwagę na temat ich życia erotycznego, jego nogi albo jakiejś rudowłosej niewinnej piękności.

- Musimy porozmawiać.

Spodziewała się, że on nie zdoła już wydusić z siebie żadnego słowa.

Wygląda poważnie i smutno.

A ona myśli, że nie zamierza słuchać po raz kolejny narzekań na jej bezsensowną - według niego - etykę zawodową oraz na to, że codziennie budzi go, gdy wczesnym rankiem wkrada się do jego mieszkania.

- Potrzebuję twojej pomocy.

Przypadek? I to wszystko?

I właśnie wtedy dzwoni jej pager. Idealny moment.

Próbuje przybrać przepraszający wyraz twarzy, który ma ukryć jej irytację.

- Możemy pogadać o tym później? Naprawdę jestem zawalona robotą.

Kiedy on kiwa głową, ona wstaje zza biurka i wychodzi, zostawiając go samego w swoim nowym gabinecie.


____________________________________________


Po południu ma nieco wolnego czasu.

Siedzi w gabinecie House'a, otoczona jego rzeczami.

Myszkuje po biurku, przegląda pocztę, instynktownie wracając do starej roli.

Moment później przychodzi on.

Wita go słowami:

- Jakiś zespół naukowców z Nowego Jorku musi być tobą poważnie zainteresowany.

W ręku trzyma pięć identycznych kopert, wszystkie z tym samym adresem zwrotnym.

On wzrusza ramionami.

- Wszyscy chcą mnie mieć dla siebie.

Ona uśmiecha się.

- O czym chciałeś porozmawiać?

On milczy dłuższą chwilę, po czym mówi:

- Mam dzisiaj tomografię.

Och.

- I chcę, żebyś zerknęła na to.

Wręcza jej akta.

- Poszukaj Wegenera, Chagasa, Hashimoto i cokolwiek jeszcze przyjdzie ci do głowy.

Z pewną niechęcią zgadza się spełnić jego prośbę.

- Gdzie się podziały twoje kaczuszki?

- Ich umiejętności w przeprowadzaniu badań laboratoryjnych są znacznie poniżej przeciętnej.

Ona przewraca oczami.

Ach tak.

- Myślę, że dajesz mi proste zadania przeznaczone dla twoich sługusów, żebym była czymś zajęta i nie mogła iść z tobą na tomografię.

Cień uśmiechu przebiega przez jego twarz.

Jest pod wrażeniem.

- Dlaczego nie chcesz, żebym przyszła?

Mija ją i podchodzi do biurka.

- To nic wielkiego.

Ona nie odrywa od niego wzroku. W końcu on się poddaje.

- To moja noga.

Nie bądź nadopiekuńcza.

- Okay.

Z aktami w ręku odwraca się, by wyjść.

- „Okay”? I już? – pyta House, niedowierzając.

- To twoja noga.

I moje serce.


________________________________________


- Denerwujesz się?

Trzynastka najwyraźniej próbuje zagaić grzecznościową wymianę zdań.

Cameron patrzy na preparat pod mikroskopem.

- Czym mam się denerwować?

Zerka zdziwiona na Trzynastkę, która przybiera podobny wyraz twarzy.

- No wiesz, Housem, jego operacją.

Cameron odwraca twarz od mikroskopu.

Jaką operacją?!

- O czym ty mówisz?

Oczy i usta Trzynastki otwierają się szerzej.

- Nie powiedział ci?

- Nie powiedział o czym?

Zapomina o badaniu.

Trzynastka jąka się i mruczy coś pod nosem, wychodząc chyłkiem z laboratorium.

Co. Do. Cholery.


________________________________________


- Ten zabieg był wykonywany z powodzeniem ponad sto razy, ale, jak w przypadku każdej operacji, istnieje ryzyko. Biorąc pod uwagę historię nadużywania leków i alkoholu, niebezpieczeństwo dla jego wątroby jest dużo wyższe niż w przypadku przeciętnego pacjenta. Z powodu uszkodzenia mięśnia naczynia w udzie uległy znacznemu zwężeniu. Operacja ma na celu poszerzenie starych i utworzenie nowych arterii, by poprawić ukrwienie uszkodzonego obszaru, co – miejmy nadzieję - zredukuje odczuwany przez pacjenta ból. Jednakże trzeba zaznaczyć, że istnieje prawdopodobieństwo, iż w ścianach naczyń ukryte są martwe komórki, które podczas operacji przedostaną się do krwiobiegu, a z którymi jego wątroba może sobie nie poradzić.


Skłamała.

I zaplanowała intrygę.

Przeszukała jego pocztę i znalazła nazwisko lekarza.

Podrobiła dokument mówiący, że jest jego pełnomocnikiem medycznym.

Zadzwoniła do lekarza z Nowego Jorku.

House ma zostać poddany eksperymentalnemu zabiegowi.

W Nowym Jorku.

Nie pisnął nawet słowem.

Teraz wszystko zaczyna układać się w logiczną całość.

Listy z Nowego Jorku.

Minimalizowanie okien w komputerze, kiedy wchodziła do pokoju.

Naleganie, by nie brała udziału w tomografii.

Wszystkie niezbędne kroki, by utrzymać spisek w tajemnicy.

Wyrafinowany, zwodniczy, potajemny spisek.

To wszystko miało miejsce przez ostatnie tygodnie.

Zamierzał po cichu zrealizować swój plan.

Czy sądził, że ona nie zorientuje się, że umarł?

Albo że został wyleczony?

Jest wściekła.

Jak on śmiał?

Wpada jak burza do pracowni tomograficznej. House jednak zamiast leżeć w szpitalnej koszuli wewnątrz urządzenia, siedzi na krześle, kompletnie ubrany, z gazetą w ręku.

Kłamał nawet w sprawie tomografii.

- Ty sukinsynu.

Gdy tylko ją spostrzega, już wie, że ona wie.

- Cameron.

Wstaje, by wszystko jej wytłumaczyć, jednak jej złość przekłada się na energię, z jaką odpycha go od siebie. House opada z powrotem na krzesło, które z piskiem przesuwa się po podłodze. Ona kontynuuje:

- Jak mogłeś?

On patrzy w bok.

- Jak mogłeś mi o tym nie powiedzieć?

Otwiera usta, ale ona nie pozwala mu udzielić odpowiedzi.

- To był twój plan? Zniknąć na kilka tygodni, nic nikomu nie mówiąc?

- Chciałem ci powiedzieć.

Dziś w jej biurze.

Dlaczego nie wcześniej?

- Powiedziałeś o tym Trzynastce, ale nie kobiecie, z którą sypiasz? Nie powiedziałeś nawet Wilsonowi?

Cameron przerywa na moment, oddychając ciężko.

- Sama powiedziałaś, to moja noga.

Wstaje, wyciągając rękę, by oprzeć się na jej ramieniu.

- Nie dotykaj mnie.

Cofa rękę, jakby się oparzył.

Teraz, kiedy początkowy przypływ złości mija, jego miejsce zajmuje obezwładniające poczucie zranienia.

W jej oczach pojawiają się łzy.

- Nie rozumiesz? Odsuwasz mnie od siebie. I to nie dzieje się pierwszy raz.

Stacy, kłamstwa, ryzykowne operacje.

House nawet nie próbuje zaprzeczać.

Ciężar jego zdrady zdaje się kumulować w jej kończynach tak, że Cameron musi oprzeć się o stół, by nie upaść.

Jego głos staje się cichy.

- Ból… nie mogę go już znieść. Coś się musi zmienić.

Ona drwi:

- I twoim pomysłem na poradzenie sobie z nim było okłamanie mnie w sprawie zagrażającej życiu, eksperymentalnej operacji?!

On zwiesza głowę, ale nie mówi nic.

Cisza pomiędzy nimi narasta.

Ona staje przed nim i kładzie głowę na jego klatce piersiowej, dokładnie nad sercem. Pozbawiony radości uśmiech przemyka przez jej twarz.

- Nigdy nie uda mi się tam dostać, prawda?

Nie padają żadne słowa pocieszenia, nie pojawiają się żadne uspokajające gesty. Tylko bezlitosny smutek.*

Ona kiwa głową, rozumiejąc.

- Mam tego dość. Mam dość ciebie. To koniec.

Zostawia go samego w sali do tomografii.





* W oryginale "calloused blue" – „blue” można tłumaczyć dwojako: jako „błękit”, ale i jako „smutek”. Jest to więc nieprzetłumaczalna gra słów, nawiązująca do koloru oczu House’a.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Wto 11:32, 16 Sie 2011, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:15, 20 Sie 2011    Temat postu:

Cytat:
Ach, tłumaczenie to jednak ciężki chleb
Bardzo upierdliwe zadanie
Starałam się przetłumaczyć te część najlepiej jak umiem, mam nadzieję, że przyjmiecie ją z miłością xD

Z dedykacją dla Czerwono-Zielonej Za całokształt

Dziękuję również Piranii za pomocne linki odnośnie tłumaczenia


<center>If I could stay

Then the night would give you up

Then the day would keep its trust

With the demons you drown

With the spirit I found

And the night would be enough

-U2</center>





<center>Forward It Is</center>



Ta zdrada nie przypomina niczego, z czym kiedykolwiek musiała się zmierzyć.

To ból, którego nigdy przedtem nie czuła.

Z jej mężem miała czas, aby przygotować się na cierpienie.

Wiedziała, że czeka go śmierć.

Zaakceptowała to i zaczęła przygotowania do żałoby, gdy przyjęła jego oświadczyny.

Ale to, to rozpacz nieporównywalna z niczym.

Nie ma niczego w jej życiu, z czym mogłaby to porównać.

Wszystko układało się tak dobrze.

I to właśnie ją boli.

To pokazuje jak dobrym był kłamcą.

Jest

Rzecz o kłamstwie...

To ono rzuca na ich związek wszechogarniający cień, wrzucając wszystko co mieli w otchłań wątpliwości.

Nie zadzwonił.

Nie pojawił się w jej drzwiach.

Bolą ją plecy, musiała spać na kanapie.

W sypialni zostały jego rzeczy, jej pościel zachowała jego zapach.


<center>***</center>


Rzuca się w wir pracy.

Im więcej pracuje, tym szybciej mija czas, tym mniej o nim myśli.

Martwi się

Zbliża sie 17:00, godzina zamknięcia przychodni, a ona widzi Wilsona zmierzającego w jej kierunku.

Wie, co oznacza jego obecność i ani trochę jej się to nie podoba.

Zatrzymuje się obok niej.

- Wczoraj w nocy wyjechał do Nowego Yorku.

Milczy.

- Operacje zaplanowano na 14:00.

Bazgroli w karcie pacjenta.

- Cameron. - kładzie dłoń na karcie, więc musi poświęcić mu swoją uwagę. - Spieprzył sprawę, nikt temu nie zaprzecza.

Podśmiechuje się słysząc te oświadczenie.

- Wiem, że nie masz powodu, by mu wybaczyć.

- Masz rację, rzeczywiście nie mam. - zaczyna się oddalać.

Czekają na nią pacjenci, a emocje same nie opadną.

- Nie otrząśnie się z tego.

Jej krok się załamuje.

Przystaje.

Nie odwraca się, lecz Wilson wie, że go słyszy.

- Sądzę, że ty również nie.

Podchodzi do niej i kładzie rękę na jej ramieniu.

Łzy napływają jej do oczu, czuje jak złość ogarnia jej ciało. Mur oburzenia, który szybko wokół siebie zbudowała runął w mgnieniu oka.

- Jedź do niego.

Spogląda na Wilsona.

On podnosi ręce w obronnym geście.

- Nie twierdzę, że powinnaś go odzyskać, ale ty i ja dokładnie wiemy, że jego umysł będzie negował te terapię. Jeśli to nie wypali... jest skończony.

- Operacja czy ja i on?

- To bez znaczenia. - wzrusza ramionami.

Zostawia ją pośrodku przychodni, świat wokół rozmywa się, łzy mogą popłynąć w każdej chwili.

<center>***</center>

Ta miłość zostawiła ją zdruzgotaną.

Nie wie, czy ma w sobie siłę.

Jego miłość, jeżeli tym właśnie jest, zawsze będzie odrobinę pasożytnicza.

Będzie z nią wraz z minimum wzajemności, będzie naciskał na nią tak długo, dopóki się nie podda i nie ulegnie jego kaprysom i zawsze zawsze będzie miał nad nią kontrolę.

Nie może myśleć o czymś, co go nie dotyczy,

Przyjęła go, zaakceptowała w pełni. Nieważne czy tego chciała czy nie, stał się częścią jej samej.

Bardzo istotną częścią.

Bez tego człowieka nie ma dla niej przyszłości.

Ta miłość zniszczyła pewną cząstkę jej życia.

Cząstkę, którą można odzyskać, wyleczyć, naprawić...

Jeśli byłaby w stanie agonalnym, nie do uratowania, nie byłoby sensu zaczynać od nowa.

Jest już na autostradzie.


<center>***</center>


Podczas jazdy przygotowuje się na to co zobaczy.

Wie, że pacjenci na chirurgii nie wyglądają najlepiej.

To coś do czego nigdy nie przywykła.

Niezdrowy, blady odcień skóry, nieobecny, przypominający śpiączkę sen, zupełnie jakby wysłannik śmierci zbiegł w ostatniej chwili.

Dochodzi siódma, gdy dociera do szpitala.

Powinien być już po operacji.

Godziny odwiedzin dobiegają końca. Na wszelki wypadek zabrała swój identyfikator z Princton.

Nie ma konkretnego planu, lecz to jej nie obchodzi.

Jeżeli choć jednej rzeczy nauczyła się od House'a, to tego, że jeśli zachowujesz się jakbyś wiedział dokąd zmierzasz, nikt cię nie powstrzyma.

Właśnie go widzi.

Jest podłączony do wielu rurek i przewodów.

Dowód jego życia wyświetla się na kilku monitorach.

Nie była na to gotowa.

Kiedy fizycznie widzi, ile musi przejść, aby pokonać swój ból, wie, że nie będzie - nie może - dokładać mu cierpień.

Wybaczy mu, ponieważ nie zna innej drogi.

Wchodzi do jego sali.

Śpi lub wciąż jest pod działaniem narkozy.

Podchodzi do jednego z krzeseł stojących koło jego łóżka, ale w tym stanie jej kończyny są ciężkie i nieporadne.

Niezgrabnie zderzyła ze sobą krzesła, robiąc o wiele więcej
hałasu, niż to było konieczne.

Zamarła; Nie zdążyła nawet usiąść, gdy on wolno otworzył oczy.

Patrzy, jak niepewnie błądzi wzrokiem po pokoju, dopóki nie spojrzy na nią.

W tym momencie jest zła na siebie, gdyż nie ma pojęcia co powiedzieć.

Jego oczy, pozornie niezmienione przez leki w jego żyłach, błyszczą tak jasno i tak błękitnie jak zawsze.

Widzi w nich ból, udrękę, zmęczenie.

Załamuje się, kawałeczek po kawałeczku.

Podchodzi do jego łózka, patrzy na niego, łzy spływają swobodnie po jej policzkach.

Jest zaskoczona, gdy czuje, jak obejmuje jej dłoń.

Jego wzrok jest bolesny, przeszywa ją całą.

Powoli podnosi jej rękę i kładzie na swojej klatce piersiowej, pod ubraniem, tuż nad sercem.

Przyciska ją do siebie chcąc by zrozumiała.

O Boże

Nie wytrzymała.

Wszelka samokontrola, cokolwiek, co trzymało jej emocje na wodzy zniknęło.

Rozpłakała się tuż przed nim.

Ta miłość jest druzgocząca, ale w tej chwili wszystkie jej części są na miejscu, aczkolwiek mogą być usunięte.


<center>***</center>


Nie przybywała tak długo w jego pokoju od czasu ich pierwszej nocy.

Nie jest gotowa na decyzje; nie jest gotowa na określenie ich przyszłości.

Leży wsparty na poduszkach, niemal w pozycji siedzącej.

Ma zamknięte oczy, wygląda jakby spał.

Przeciąga się w progu jego sali.

Opiera się o futrynę, zarzuca płaszcz na ramiona. Próbuje zdecydować czy powinna wyjść, czy jednak zostać.

- Unikałaś mnie.

Spojrzała na niego. Nawet nie otworzył oczu.

- Jak ty to robisz?

Jakby potrafił wyczuć jej obecność.

- Szczerze mówiąc nie byłaś pierwszą osobą, której to zrobiłem.

Mimo wszystko uśmiecha się.

- Powinnam już wracać. Nie mówiłam nikomu gdzie jadę; nikt nie weźmie mojej zmiany.

Skinął głową.

Nie wyszła.

Zamiast tego, wraca i robi sobie miejsce na skraju łóżka.

Wpatruje się w jego udo.

- Dopiero po kilku tygodniach fizjoterapii będzie wiadomo czy się udało.

Czeka.

Dalej, powiedz coś

Widzi jak trudno mu sformułować odpowiedź.

- Nie będzie łatwo.

Nie wie, czy mówi o niej czy o leczeniu, ale Wilson miał rację, to naprawdę bez znaczenia.

Odpowiedź jest taka sama.

- Wiem.

- Nie... - każde słowo to walka - Nie wiem, czy dam radę.

Wreszcie spojrzał jej w oczy.

- Nie mogę się cofnąć.

Rozumie przekaz kryjący za tym wyznaniem.

Ofiaruje jej siebie takiego, jakim jest obecnie.

W nadziei, że to wystarczy.

- Ja również nie mogę się cofnąć.

Jej odpowiedź jest spokojna, ale waga tego wyznania nie umknęła żadnemu z nich.

Dotyka jego policzka.

- Więc jak sądzę, jedynym rozwiązaniem jest pójście naprzód?

Odetchnął z ulgą, uśmiechnął się i lekko przytaknął.

A więc naprzód


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:35, 20 Sie 2011    Temat postu:

Ja zdecydowanie przyjmuję tę część z miłością, zresztą poprzednią również muszę powiedzieć, że obie bardzo mi się podobają. Urzekł mnie styl, w jakim pisany jest ten fik bardzo się cieszę, że House i Cameron jednak się nie rozstaną, uff! No i mam nadzieję, że ta operacja pomoże Gregowi i choć trochę uśmierzy jego ból i usprawni nogę. Z całego serca życzę House'owi, żeby otworzył się na Cameron i wpuścił ją do swojego serca (ale tak naprawdę!), bo ona z pewnością na to zasługuje (przynajmniej w tym fiku ). Czekam na więcej!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Czerwono-Zielona
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 736
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from unbroken virgin realities
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:09, 21 Sie 2011    Temat postu:

Justykacz, dziękuję za dedykację, i to w kolorze! Ta część też for you of course I dla wszystkich, którzy wytrwale śledzą tego fika

Alcusia, cieszymy się, że się podobało

Enjoy




<center>16. Porównania i wyznania



The songs are real in your eyes

I see them when you smile

I've had enough of romantic love

I'd give it up for a miracle drug

-U2</center>




Ona ma mantrę.

Musi powtarzać ją sobie każdego dnia.

Przejdę przez to.

Cokolwiek się wydarzy, da sobie radę.

On jest oschły, rozdrażniony, uparty i zamknięty w sobie – jeszcze bardziej niż zwykle.

Nie odzywa się do niej, dopóki ona go wprost nie zapyta.

Ale nawet wtedy jego reakcja ogranicza się do bycia kłótliwym dupkiem.

Odrzuca jej pomoc, nawet jeśli boleśnie oczywiste jest to, że jej potrzebuje, i nie okazał dotąd nawet najdrobniejszego przejawu uczucia, jakim się wcześniej darzyli.

Ona zastanawia się, czy to jest właśnie to, przez co przechodziła Stacy.

Od operacji minęły trzy tygodnie.

Codziennie wraca z fizjoterapii obolały i sfrustrowany.

Po pewnym wyjątkowo fatalnym dniu ona otwiera drzwi do sypialni i widzi, jak on połyka garść tabletek, popijając je whisky.

Po operacji nie powinien już potrzebować tylu lekarstw.

Jego ból, nawet podczas rehabilitacji, powinien być mniejszy.

Ona wie, że lepiej odłożyć tę rozmowę na później.

Wciąż nie jest pewna, na czym stoją.

Formalnie rzecz biorąc, zakończyła ich związek, jednak wciąż tu jest, przygotowuje dla niego posiłki, wozi go na spotkania, mieszka u niego w domu.


*


Bawi się papierową serwetką leżącą na kuchennym stole.

On siedzi obok.

- Znów bierzesz – Jej głos jest pozbawiony emocji.

On wzrusza ramionami.

- Boli mnie.

Ona mówi dalej, jakby nie usłyszała jego słów.

- I pijesz.

Wie, że ta rozmowa go irytuje.

- Domyślam się, że do czegoś zmierzasz – Jego ton jest ostry.

Musi być ostrożna. Jeden fałszywy ruch i będzie po sprawie.

- Musisz dać sobie szansę. Wiesz, jak niebezpieczne jest mieszanie leków z alkoholem.

On przerywa:

- Dlaczego wciąż tu jesteś? Dlaczego robisz to wszystko?

Pytanie zawisa między nimi ponad blatem stołu.

Ona jest zdumiona.

- Ponieważ… - urywa.

Ponieważ cię kocham.

- Ponieważ przejmuję się.

On ripostuje:

- Nie, ty po prostu nie umiesz robić nic innego jak tylko przejmować się.

Jest sfrustrowana.

Każda normalna kobieta uciekłaby i zaszyła się w jakimś bezpiecznym miejscu, liżąc rany.

Ona nie ucieka.

Nienawidzi tego, że nawet wtedy, kiedy on patrzy na nią po burknięciu kolejnego raniącego ją komentarza, ona nadal myśli, jak łatwo byłoby wślizgnąć się na jego kolana, przytulić się i powrócić do miłości, jaką czuła, zanim zaczęło się to całe piekło.

Ale nie robi tego.

Nie potrafi, ponieważ wciąż jest wściekła; na niego, ale głównie na siebie.

Powinna była wiedzieć, że to się tak skończy.

On kłamie, robi uniki, to było do przewidzenia.

Czuje, że wymyka jej się z rąk.

Pragnie znów być blisko niego, czuć go obok siebie.

Przesiada się na krzesło bliżej niego, ich kolana się stykają.

Widzi, że jej ruch go zdenerwował, ale nie poddaje się.

- Jeśli chcesz, żebym sobie poszła, już mnie tu nie ma – Wskazuje ręką na drzwi.

Jeżeli potrzebuje przestrzeni, dostanie ją.

Wszystko będzie lepsze niż ta patowa sytuacja.

On nie odzywa się.

Patrzy tylko na nią tymi swoimi smutnymi oczami.

Kiedy nie odpowiada, ona wstaje, by wyjść.

Wtedy czuje, że jego ręka dotyka jej nogi.

Zaskoczona, zastyga w bezruchu.

On kładzie drugą rękę na jej drugim udzie, po czym przesuwa dłonie w górę, dopóki nie spoczną na jej biodrach.

Dotyka ją w taki sposób, jakby chciał się upewnić, że ona wciąż jest kompletna, nietknięta.

Lecz nadal tak bardzo zraniona.

Jego przekaz jest jasny i głośny.

Proszę zostań.

Mówi:

- Nie zasłużyłaś sobie na to.

W odpowiedzi ona unosi głowę.

On wie, że teraz oczekuje od niego, by powiedział coś jeszcze.

Jego twarz wyraża czysty ból.

- Chcę… – Znalezienie właściwych słów przychodzi mu z trudem. – Chcę spróbować jeszcze raz - Wypowiedziane słowa nie wydają mu się jednak odpowiednie. - Nie wiem czego chcę.

Delikatnie opiera czoło o jej brzuch.

- Właśnie, że wiesz – Ona przykuca u jego stóp. – Ty zawsze znasz odpowiedź.

Teraz jej oczy znajdują się poniżej jego, jej ciało – pomiędzy jego nogami.

On jest najbardziej błyskotliwym człowiekiem, jakiego zna.

Każda diagnoza, każde kłamstwo, każda historia – on obserwuje i rozszyfrowuje.

Jeśli jest pytanie, na które on nie zna odpowiedzi, to znaczy, że odpowiedź nie istnieje.

Każdą tajemnicę, którą ktoś chce ukryć, on wydobywa.

Przypomina sobie wszystkich pacjentów, których wyleczył, wszystkie rozgrywki, które wygrał – to dla niej oczywiste.

Kiedy on nie ma racji, wszystko traci sens i wtedy ona nie potrafi odnaleźć wewnętrznej równowagi.

- Ty zawsze wiesz – powtarza łagodnie.

Jego pytanie jest nagłe, nieoczekiwane:

- Kochasz mnie?

Chyba jednak nie wie wszystkiego.

Jest zdumiona, że na to pytanie on jeszcze nie zna odpowiedzi.

- Naprawdę nie zorientowałeś się?

Jak ktoś tak mądry może być jednocześnie tak ślepy?

- Nigdy mi nie powiedziałaś.

Och.

Patrzy w bok.

Te słowa tkwią jej w ustach.

On ją ponagla:

- Powiedz.

Spogląda na niego.

Jest poważny.

Bez wahania mówi:

- Kocham cię.

Jego dłoń wędruje ku okaleczonemu mięśniowi.

Ona mówi:

- Muszę wiedzieć.

Naprawdę muszę.

Nie zdaje sobie sprawy z tego, że ta chwila jest kluczową w jej życiu, a dla niego jest ostatnią szansą na szczęście.

Gdyby jednak jej nie odpowiedział, ona i tak prawdopodobnie nie zostawiłaby go.

Zresztą to już nie ma znaczenia.

To, co on jej daje, nieważne jak bardzo wybrakowane i uszkodzone by było, nadal będzie nieskończenie bardziej wartościowe od czegokolwiek, co mógłby jej zaproponować jakikolwiek inny mężczyzna.

Ona wie, że po operacji on próbował powiedzieć jej to na swój własny sposób, ale zbladłoby to w porównaniu w tymi słowami naprawdę przez niego wypowiedzianymi.

Teraz jest dosłownie u jego stóp, oczekując następnego rozkazu.

Kładzie rękę na jego nodze, jakby chciała powiedzieć:

Kocham cię całego, razem ze wszystkimi brakującymi częściami.

On pochyla się w jej stronę, wolno kiwa głową, jego głos jest niski:

- Kocham cię.

Nie, nie ma na świecie niczego, co mogłoby się z tym równać.




_________________


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Czerwono-Zielona dnia Pon 16:47, 22 Sie 2011, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:13, 23 Sie 2011    Temat postu:

Czerwono-Zielona napisał:

On pochyla się w jej stronę, wolno kiwa głową, jego głos jest niski:

- Kocham cię.

Nie, nie ma na świecie niczego, co mogłoby się z tym równać.


Jejku, jakie to piękne ich rozmowa jest niesamowita, czyste emocje. A te wyznania... Naprawdę cudna, prawdziwa, Hameronkowa miłość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:55, 24 Sie 2011    Temat postu:

Cytat:
Tę część jakoś trudno było mi przetłumaczyć Chyba mój Wen od tłumaczeń wziął urlop

Z dedykacją dla wszystkich czytających




<center>I will stick with you
Because there are no others
You are all I need
-Radiohead
</center>

<center>


Suppositions and Baby Steps

</center>


Nie ma głupich wyobrażeń.

Ani ckliwych wizji.

Wie, że w żadnym królestwie wszechświata nie byli sobie przeznaczeni.

Nigdy nie powinna podziwiać takiego mężczyzny.

A już na pewno nigdy nie powinna się w nim zakochać.

Ona powinna być mężatką, a on powinien móc chodzić.

Teraz zdała sobie sprawę, że niestety nic nie jest takie, jak być powinno.

Wszyscy mamy tak idealny początek - rozmyśla stojąc przed wielką szybą oddzielającą noworodki na oddziale położniczym; wiją się i kręcą, mają świeżą skórę i niezranioną duszę.

Czasami tu przychodzi, gdy chce się poczuć lepiej.

Nic na to nie poradzi, ale uśmiecha się, gdy jedno dziecko nieświadomie pokazało jej palec.

- Nawet o tym nie myśl - w oddali słychać jego gburowaty ton.

Podniosła wzrok i widzi w szybie jego odbicie. Odwraca się i potrząsa głową uśmiechając się ten żarcik

Nawet nie chce myśleć o tym, jakie dzieci miałaby z tym mężczyzną, gdyż wie, że najprawdopodobniej nigdy ich nie będzie miała.

Prawdopodobnie ten związek zmarnuje jej najlepsze lata, jeśli chodzi o zostanie matką.

- Tylko tędy przechodziłam – tłumaczy się, on jej nie wierzy.

Patrząc dokąd zmierza jej życie, nie jest do końca pewna, czy chce mieć dzieci.

To czego chce, cóż, ta wizja staje się z każdym dniem coraz bardziej zagmatwana.

- Idziesz na to coś u Cuddy?

Cuddy nareszcie adoptowała dziecko. Dziś wieczorem uroczystość nadania mu imienia.

Westchnęła.

- Mam zamiar, a ty?

Patrzy na nią tak, jakby kwestionował jej intelekt.

- Nie przyjdę.

Ona kiwa głową utrzymując powagę.

W ostatnich dniach jest mu coraz trudniej radzić sobie z jej smutkiem.

- Hej – zwraca się do niej – patrz na to.

Rzuca jej laskę, po czym ostrożnie przenosi ciężar ciała na prawą nogę.

Jej oczy rozszerzają się, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, co on ma zamiar robić.

Wolno stawia pierwszy krok. Widzi niewielki ślad jego kuśtykania.

Stawia kolejny krok i kolejny, dopóki nie stoi tuż przy niej.

Ona stoi z otwartymi ustami, szukając odpowiednich słów.

- Operacja się udała – mówi lekko pytającym tonem.

Odbiera od niej laskę.

- Za wcześnie by to stwierdzić.

Małymi kroczkami

<center> *** </center>

Ogląda swe odbicie w łazienkowym lustrze.

Tego dnia czuje się dziwnie „odłączona” od samej siebie.

Zakłada swoje proste, diamentowe kolczyki.

Ubrała czarne szpilki i prostą, czarną sukienkę; nie jest całkiem pewna, czy idzie na luźne przyjęcie czy na coś bardziej oficjalnego.

Oczywiście on nie przyjdzie.

Będzie próbowała ukryć swoje rozczarowanie.

Wraca do sypialni po kurtkę i torebkę.

On leży w łóżku i czyta jakąś powieść.

Spogląda na nią przez czubek książki i swych okularów, krótką ją analizuje, po czym wraca do czytania.

Czego się spodziewałaś?

- Zdaję się, że wychodzę.

Nic nie odpowiada.

- W zależności od czasu, mogę wrócić do siebie na noc.

Na chwilę przestaje śledzić tekst.

Zauważa to.

- Okay – to wszystko, co od niego usłyszała.

<center>***</center>

Na przyjęciu są ci, których się spodziewała, ale też wiele osób, których nie poznaje.

Cuddy promienieje, a każdy wydaje się tak cholernie szczęśliwy.

Przywitała się szybkim „Cześć” z Wilsonem, Foremanem i Chasem.

Wilson jest nowym „zdziecinniałym wujkiem”, Foreman jest całkowicie zajęty Trzynastką, a Chase gdzieś zniknął.

Nie zna zbyt wielu gości. Pielęgniarki i ludzie z administracji mieszają się ze sobą.

Ostatnimi czasy jej własny romans angażował ją całkowicie.

Postaraj się teraz o nim nie myśleć

Wypija troszkę wina.

Zauważa, że Foreman i Trzynastka trzymają się za ręce.

Wypija troszeczkę więcej wina.

Dziecko uśmiecha się do Cuddy.

Nie czuje się zbyt dobrze.

Dziecko ma na imię Rachel.

Bierze głęboki wdech.

Uśmiecha się wokół, próbując desperacko znaleźć swoje ja.

I nagle olśnienie!

Wszystko to, czego prawdopodobnie nigdy nie będzie miała znajduje się w tym pokoju. Oprócz tego, czego pragnie.

Jego.

Dlaczego tak trudno jej złapać oddech?

Trzęsącą się ręką odkłada kieliszek, rozlewa trochę wina.

Później przeprosi za plamę.

W tej chwili potrzebuje trochę świeżego powietrza.

Przedarła się przez tłum w salonie i dotarła do drzwi wyjściowych, gdy ktoś położył rękę na jej ramieniu.

Znalazła się w ciemnym, pustym korytarzu.

Gdy uzmysławia sobie, że czuje jego zapach oraz że, stoi tuż przy jego klatce piersiowej, momentalnie wpada jego objęcia.

Przyszedł

Znów nie może oddychać.

Przytrzymuje ją, przytula do siebie.

Po dłuższej chwili odsunęła się i spojrzała na niego. Słyszą odgłosy przyjęcia; radosne dźwięki;

Światło szczęścia bijące od innych jakby odbijało się od nich. On wydaje się wiedzieć, co ją dręczyło, dlaczego biegła.

Prawdopodobnie ją obserwował.

Zawsze był w stanie czytać w niej jak w otwartej książce.

- Jak Ramona? - pyta bez prawdziwego zainteresowania, jego glos jest cichy.

- Rachel. – poprawia – Jest piękna.

- Nieważne.

- Chcesz się pokazać? – pyta wskazując na bawiących się gości.

On spogląda w kierunku salonu. Wilson zabawia Rachel robiąc głupie miny, Cuddy krąży wokół zadowolona, Foreman i Trzynastka są raczej zajęci sobą.

Ona też postanawia spojrzeć na gości, po czym marszczy brwi.

To nie są szczęśliwi ludzie, przynajmniej nie w ten sposób.

On kiwa przecząco głową - Chodźmy do domu.

Cieszy się, że nie będzie musiała psuć nastroju.

<center>***</center>

Ogląda swe odbicie w łazienkowym lustrze.

Prosta, czarna sukienka ustąpiła miejsca jego koszulce, czarne szpilki leżą przy jego łóżku, diamentowe kolczyki wróciły do swojego pudełeczka.

Czuje się dobrze.

Wturlała się do łóżka, tuż obok niego.

- Dziękuję.

- Za co? - ma zamknięte oczy, niedługo zaśnie.

- Za przyjście na przyjęcie.

Obydwoje wiedzą, że to kod określający uratowanie jej przed nią samą.

Wzrusza ramionami.

- Znasz mnie, nie mogę przejść obojętnie obok darmowych drinków.

Uśmiecha się.

Nie pił na przyjęciu, nie dbał o to, czy Cuddy go zobaczy czy nie, nie dbał o to, czy będzie miał okazje wyśmiewać się ze swoich znajomych – przyszedł dla niej.

Ponieważ go potrzebowała.

Ponieważ ją kocha.

Co jest jedyną rzeczą, której naprawdę pragnęła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez justykacz dnia Śro 17:01, 24 Sie 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:34, 24 Sie 2011    Temat postu:

justykacz napisał:
Tę część jakoś trudno było mi przetłumaczyć Chyba mój Wen od tłumaczeń wziął urlop

Wcale nie wygląda, jakbyś miała jakieś problemy z przetłumaczeniem tej części Twój wen chyba powrócił w odpowiednim momencie bo rozdział jest wspaniały. Taki delikatny, uroczy... Mam nadzieję, że operacja się udała i House będzie chodził! On się bardzo zmienia w tym fiku i byle tak dalej.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Alcusia dnia Śro 19:12, 24 Sie 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:02, 24 Sie 2011    Temat postu:

Cieszę się, że Ci się podoba

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Alcusia
Alice in Downeyland


Dołączył: 18 Kwi 2011
Posty: 2838
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 30 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:56, 20 Wrz 2011    Temat postu:

Justykacz, będzie coś nowego, czy porzuciłaś to tłumaczenie? bo ja czekam cały czas, jakby co

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
justykacz
Groke's smile
Groke's smile


Dołączył: 16 Mar 2008
Posty: 1856
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 47 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:32, 21 Wrz 2011    Temat postu:



Nie martw się, będzie na pewno Moje lub nie moje tłumaczenie, ale będzie na pewno Ja aktualnie cierpię na lekki brak czasu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin