Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Twierdza [12/NZ]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:51, 30 Paź 2009    Temat postu:

oo... jak się cieszę, że mogę to jako pierwsza skomentować...

jestem taka szczęśliwa, że w końcu w jednym w Twoim fików to Wilson zajął miejsce Cameron. Nie zrozum mnie źle, po prostu mam na myśli to, że... nić porozumienia między House'm i Wilson'em jest taka niezwykła i to, co tutaj opisałaś jest... piękne. zwyczajnie piękne:)

to, co napisałaś jest tak... prawdziwe, tak niepodobne do House'a a jednak najbardziej prawdopodobne ze wszystkiego o czym tutaj czytałam.

dziękuję, że podzieliłaś się z nami swoim talentem.;* ;]


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez anna lee. dnia Pią 11:52, 30 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pią 17:48, 30 Paź 2009    Temat postu:

zebrałam się wreszcie i przeczytałam całość (a nie tylko 8 rozdział, jak w pierwszej próbie ) i jestem pełna podziwu (co mnie nie dziwi tak w ogóle, jeśli dotyczy to opowiadań pisanych przez kropkę . Jak zwykle masz pomysł na ciekawą fabułę i świetny styl, czyli najlepszy "przepis" na dobrego fika. Wydaje mi się, że to chyba Twój fik, w którym najwięcej uwagi poświęcasz budowaniu psychologii postaci i jest to zdecydowanie wiarygodny i spójny obraz. "Ciągniesz" w równym tempie, aż trzy postaci - House, Cameron i Wilsona (nie wiem, czy postać Wilsona nie jest w ogóle tu tą najlpiej napisaną. ;-)
Wyobrażam sobie, jak niełatwym dla autora jest pisanie fików, w których trzeba się nieustannie zmagać z trudnymi i skomplikowanymi stanami bohaterów, a happy end nie majaczy na horyzoncie.
Powrót do góry
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:24, 30 Paź 2009    Temat postu:

anna lee. napisał:

jestem taka szczęśliwa, że w końcu w jednym w Twoim fików to Wilson zajął miejsce Cameron. Nie zrozum mnie źle, po prostu mam na myśli to, że... nić porozumienia między House'm i Wilson'em jest taka niezwykła i to, co tutaj opisałaś jest... piękne. zwyczajnie piękne:)

to, co napisałaś jest tak... prawdziwe, tak niepodobne do House'a a jednak najbardziej prawdopodobne ze wszystkiego o czym tutaj czytałam.



Dziękuję za ciepłe słowo. Wilson to tu i tam gdzieś się przeplata. W "Kolorach życia" był jedną z głównych postaci właśnie pod kątem relacji z House'm.

We wstępie tego fika napisałam, że tu nie chodzi o hameronka samego w sobie, tylko o postacie, które się zmagają. 5 i 6 sezon pokazuje mi obu panów bardzo dalekich od siebie. Wilson nie radzi sobie jeszcze, House próbuje być kimś innym niż jest.
To wszystko sprawiło, że postanowiłam pobawić się "piórem" i spojrzeć na nich inaczej.

ninka_m napisał:
Wyobrażam sobie, jak niełatwym dla autora jest pisanie fików, w których trzeba się nieustannie zmagać z trudnymi i skomplikowanymi stanami bohaterów, a happy end nie majaczy na horyzoncie.


Zmagam się ninka z psychologią albo ona ze mną

Na House'a dopiero nadchodzi czas. Wilson jest w połowie drogi, a Cam zaledwie subtelnie zarysowuje swój problem. Znów o tym napiszę - jeśli lubisz psychologię w moim wykonaniu zerknij na KOLORY ŻYCIA. Rozprawiam się z bohaterami pomiędzy 4 a 5 sezonem. Psychologicznego rysu postaci - znajdziesz sporo. Zresztą... to był mój pierwszy w życiu fik i w ogóle pisadło i mam do tego fika wiele ciepłych uczuć i oczywistą słabość



Miałam go skończyć wcześniej, ale wpadł mi do głowy pomysł więc pociągnę Twierdzę nieco dłużej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:35, 31 Paź 2009    Temat postu:

Dzięki ci Panie za wpadające pomysły do głowy Kropki!!! Bo ze wszystkich twoich fików to właśnie Twierdza wydaje mi się owiana największą tajemnicą.
Co do zmagań z psychologią to mam wrażenie, że ona sama pozwala sobie byś ją wykorzystała i opisała nam jak najlepiej to, co chcesz nam przedstawić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:02, 31 Paź 2009    Temat postu:

Cytat:
Wilson to tu i tam gdzieś się przeplata. W "Kolorach życia" był jedną z głównych postaci właśnie pod kątem relacji z House'm.


tak, wiem;] czytałam wszystkie Twoje fiki (taka mini fanka;]).

jestem pod ogromnym wrażeniem Twojej umiejętności ujęcia stanu emocjonalnego człowieka. masz naprawdę niesamowite wyczucie. jeszcze raz dziękuję;*

czekam z utęsknieniem na kolejną część;]

p.s. analizy psychologiczne to moja ulubiona zabawa tak więc witam koleżankę po fachu;]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:36, 03 Lis 2009    Temat postu:

Ach...
Właściwie wszystko zostało już napisane na temat tej części. Wilsona wreszcie coś ruszyło... może zrozumie co robił. Zastanawiam się tylko co takiego bierze House...
Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Wena Kropko!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:28, 04 Lis 2009    Temat postu:

ech, oczywiście przeczytałam, jak tylko mi powiedziałaś, że jest nowa część, ale dopiero teraz się zebrałam na wystukanie kilku słów...

na początek dziękuję bardzo za dedykację trudno byłoby mi tu nie zajrzeć, skoro tak skutecznie mnie kusiłaś


ach ten angst... trudno z nim żyć, a bez niego nie sposób Bosh, proszę, powiedz, że nie będziesz za bardzo i zbyt długo męczyć chłopaków *prosi* Bo ja jeszcze jestem pod wpływem przeczytanego niedawno angsta i potrzebuję fluffu, duuużo fluffu!!!

weny życzę


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:48, 15 Lis 2009    Temat postu:

Oddaję wam w ręce kolejną część TWIERDZY.
Jak się okazuje - w każdej konstrukcji są słabe punkty...

Pozdrawiam wszystkich czytających
Miejcie się dobrze

11. Przebłysk

To było takie naturalne.
Wilson nagle to zrozumiał. Jakby nagle w mózgu znalazł pasującą kombinację cyfr do sejfu z napisem House.

A House znów się zdystansował. Jakby chciał wyprzeć z pamięci tamto wydarzenie z kuchni, kiedy nie odtrącił przygarniających ramion Wilsona. Właściwie nie rozmawiali potem. Wystarczył kwadrans, żeby House znów zamknął na klucz drzwi do siebie. Wilson widział, że czuje się niezręcznie, jakby chciał wymazać z pamięci niedawny epizod. Owszem. Próbował rozmawiać, ale on milczał jak zaklęty. I Wilson zrozumiał, że musi być cierpliwy i nie narzucający niczego. Żadnego rozwiązania. Żadnego komentarza. Żadnego słowa na wiatr. Jeśli nie istnieje słowo – niech milczenie będzie najprawdziwsze.
Kiedy House powiedział magiczne słowo „odwyk”, Wilson mało nie upadł pod wpływem nadmiaru krwi, którą zbyt szybko bijące serce chciało upchać w żyłach.
Patrzył jak jego najbliższy przyjaciel pakuje walizkę. Jakieś spodnie, głupie koszule, t-shirty, nigdy nie widzianą bluzę, bieliznę…

Tego chciał? Kiedyś mu się wydawało, że tak. To miało być jak spełnienie osobistego pragnienia.

Ale kiedy stał obok przyjaciela upychającego do walizki osobistą bezradność i dobrze zakamuflowany lęk czuł że to nie tak. Że to nie o to chodzi.

Stop. Stop. NIE!

Wyszedł do łazienki, wyciągnął telefon i machinalnie wykręcił numer telefonu.

– Hej Jeff… Tak, to ja… Nie… sam wiesz jak jest… Uhm.. – Próbował nadać barwie swego głosu naturalne brzmienie. – Mam prośbę i… tak naprawdę potrzebuję pomocy. Co? Nie. Nie ja. Mogę ci kogoś przywieźć?… Każde badanie. Najmniejsze… Tak… Tak naprawdę dziś lub jutro... ale aby szybko… Tak. Chodzi o… wszystko Jeff… Mogę? Dobrze… Mogę ci opowiedzieć na miejscu? Dziękuję... Do zobaczenia zatem. Do jutra.

Potem wykonał drugi telefon.

– Cześć! Nawet nie masz pojęcia jak cieszę się że cię słyszę… – Powiedział wzdychając głęboko z ulgą. – Mam prośbę. Pamiętasz to nieszczęsne badanie House’a?... Tak tak… Właśnie to… Wiem, że jako szefowa ER-ki masz do niego i do całej reszty dostęp… I tak i nie… Nie… Potrzebuję każdego badania, które przeszedł… Tak… Wszystkie… Możesz je przywieźć? Natychmiast. Teraz. Zaraz. Gdzie? Do Grega… Stało się, Allie… Obiecuję, że wszystko ci opowiem… Tylko… Ok. Będę czekał.


Wyszedł z łazienki i poszedł do kuchni. Nagle zachciało mu się najzwyczajniej w świecie pić. Nastawił wodę i wyjął dwa kubki. Przyglądał im się mieląc w myślach jakieś słowa, które chciał powiedzieć House’owi. Było ich dużo i mało. Zbyt mało żeby wypowiedzieć co myśli i zbyt dużo, żeby ująć je w jakiś sens. Nagle poczuł się mały i nijaki. Przez ostatnie wypadki ich wzajemna relacja uległa tak naprawdę zniszczeniu.
Ekspres do kawy zabulgotał. Wilson machinalnie wyciągnął rękę i nalał napój do kubków. Nagle uprzytomnił sobie, że zapomniał, czy jego przyjaciel słodzi…
Przyjaciel zabrzmiało tak prostolinijnie, że Wilson westchnął i uśmiechnął się pod nosem.
– Jestem gotowy. – Usłyszał za swoimi plecami. – Możemy jechać.



– Nie jedziemy tam. Rozpakuj to. – Powiedział spokojnie.
Odwrócił się.
– Kiepski ze mnie przyjaciel. Nawet zapomniałem czy słodzisz.
Wyciągnął rękę w stronę Grega czerwony kubek.
House zawahał się i zdziwił.
– Nie Greg. – Głos Wilsona nabrał nagle stanowczych tonów. – Dopóki nie zrobię ci dodatkowych badań i nie spojrzę na wszystkie możliwe skany twojego mózgu nie pojedziemy tam.
– Nagłe wyrzuty sumienia?
– Nagle przypomniałem sobie, że jestem idiotą. – Wilson nabrał powietrza. – I nie pozwolę ci zrobić sobie krzywdy.
Odebrał kawę z rąk przyjaciela.
– To nie jest neurologiczne. – Głos House’a był równie stanowczy. – Robiłem niedawno wszystkie badania.
– Robiłeś je niecały miesiąc po ostatnim zabiegu.
– To jest INNE.
Wilson podszedł bliżej.
– Zanim pojedziemy TAM – Wilson jak zarazy próbował ominąć słowo „szpital psychiatryczny”. – Chcę wiedzieć. Chcę poznać każdy kawałek twojego mózgu i zapytać specjalistów czy nie ma tam nic, co mogłoby sprowadzić halucynacje.
– Ale Cuddy…
– Nagle zacząłeś bać się Cuddy? Nie jesteś ciekaw? – Wilson próbował przyjąć inną taktykę.
– Dlaczego tak nagle…
– Greg… – House znał na pamięć gest, jaki robił Wilson, gdy był zakłopotany. – Zrobiłem wszystko, żeby wymazać nazwę „przyjaciel” z naszego wspólnego słownika. Mam dość siebie samego i swoich gierek z tobą. Koniec z tym. Koniec z udawaniem. Koniec z omijaniem siebie szerokim łukiem i kombinowaniem.
Wilson zamilkł, ale nie odwrócił wzroku. Był zdeterminowany.
– I jeszcze jedno. Zaraz wpadnie tu Cameron z twoimi badaniami. I rób co chcesz, ale zamierzam je przejrzeć i o n ich porozmawiać.
House żachnął się.
– Możesz na mnie psioczyć i mnie obrażać. Mam to gdzieś. Ale nie mam gdzieś ciebie.

House zamilkł.
Nagle poczuł jakby tona kamieni spadła mu z pleców, a nazwisko Wilson, stało się znów takim jakim było dawniej.
Kiedy przyszła Cameron i usiedli nad kliszami odkrył nagle, że słowo Wilson w ich wzajemnej relacji oznacza nową jakość.




Uciekać! Uciekać! Biegnij! Biegnij!
Nogi małego chłopca nie potrafią tak szybko biegać, są zbyt krótkie. Łatwo się potykają. A duży mężczyzna z łatwością może dogonić siedmiolatka. Mimo wszystko biegnie, tak szybko jak tylko może. Jakby chodziło o uratowanie komuś życia. Ignoruje głos, który rzuca za nim kilka przekleństw.
Biegnij! Biegnij!
Pogania sam siebie czując oddech mężczyzny na plecach.
Biegnij!
Nagle plączą się nogi. Okazuje się, że są jak z ołowiu. Nie może ich ruszyć. Nie może wykonać żadnego ruchu. Pada boleśnie rozcinając sobie wargę. Ale to nie boli. Bardziej boli sposób w jaki mężczyzna unosi go w górę i…



Siedzi na łóżku. Serce bije jak szalone, a z przygryzionej wargi płynie krew. Zanim dochodzi do niego co się dzieje mija mnóstwo czasu. Zdezorientowanie zaczyna przybierać realny kształt. Głos krzyczącego mu w twarz mężczyzny zmienia się. Jaka dziwna cisza. Nikt nie klnie. Nikt nim nie potrząsa. Nie musi chować twarzy. Pozwala przyłożyć sobie lód do rozciętej wargi.

Nie. Nie rozumiem co do mnie mówisz. Kim jesteś? Cudowna ulga ustępującego bólu.
Nie. Już przestało. Możesz zabrać.

Co się dzieje? Przecież wie, że jest dorosły. Co to było?

Czuje się najbardziej bezradny na świecie.

Nagle wpada w czyjeś ramiona. Jakiś głos szeptał nad nim słowo, które trudno było mu zrozumieć.

Sztywnieje i prawie przestaje oddychać. Mało rozumie co się dzieje. Ale te ramiona są dobre. To nie są ramiona matki, które go oszukują. To są inne ramiona. Cudze. I jest w nich zdecydowanie lepiej niż w ramionach matki.

Poddał się. Po raz drugi w ciągu ostatnich 60-ciu godzin pozwolił się ogarnąć cudzymi ramionami. Beszta się za swoją słabość, ale nie robi nic żeby ją odepchnąć.

Zamknął oczy i spuścił głowę. Powoli uspokajał się i dochodził do siebie.

Allison. To ona. Tak, przypomniał sobie. Przyniosła im wszystkie badania jakie kiedykolwiek robił szpitalu. Nie miał pojęcia jak do nich dotarła. Robił je pod fałszywymi nazwiskami. Potem je oglądali. Omawiali je przy jakimś jedzeniu, które zamówił Wilson. Mieli mnóstwo teorii i spostrzeżeń. On sam mało się odzywał. Czasami patrzył na Allison i myślał o tym, że zmizerniała ostatnio. Przypomniał sobie jej blizny na plecach i pomyślał, o tym, że być może nigdy nie dowie się kto był ich autorem. Po raz pierwszy w życiu nie chciał zrobić nic, żeby odkryć puzzle czyjegoś życia. Wątpił, żeby kiedykolwiek mu je ułożyła sama. Zresztą… Sam nie chciał wracać do swojego rozsypanego życia i przestał się dziwić, że inni zamykają swoje sekrety na kłódkę i nie pozwalają nikomu na jej otwarcie.
Potem Wilson dostał ważny telefon i musiał jechać do szpitala. Cuddy się wściekła, bo miał od wczoraj być w Mayfield, ale Wilson przekonał go, że powinni pojechać do Jeffa, aby zrobić kompleksowe badania mózgu. Mają to zrobić z samego rana.
Co go podkusiło, żeby się na to zgodzić?
Wilson nie chciał zostawiać go samego, więc poprosił Cameron, żeby została. Oczywiście odstawił swój teatrzyk „jestemdużymchłopcem” i „nianiami niepotrzebna”, ale Wilson był niewzruszony, a ona po prostu się zgodziła.

Poczuł jej dłonie. Jej kciuki delikatnie obejmowały jego skronie. Uniosła jego głowę. Otworzył oczy i zobaczył, że wpatruje się w jego twarz. Próbował spojrzeć w jej oczy, ale ona przesuwała dłoń po jego twarzy odkrywając pod palcami jej zakamarki. Milimetr po milimetrze. Jej wzrok wędrował za jej dłońmi. Zatrzepotał rzęsami, gdy delikatnie przesunęła palcami w okolicach jego powiek.

Chciał coś powiedzieć. Cokolwiek. Że pragnie? A może ją wyśmiać? Chciałby, żeby nigdy nie skończyła go dotykać… Odepchnąć czy poddać się? Tak. Nie odchodź. Albo idź sobie. Nie zniosę okazania słabości. Nie chcę poczuć się wykorzystanym i porzuconym.

Nie wiedział. To było trudniejsze niż sądził.

Kiedy widział ją przed sobą nie wiedział czy chce, żeby sobie poszła, czy chce żeby dalej to robiła. Żeby wędrowała dłońmi po jego twarzy.

Twarz…

Jeszcze nikt nigdy nie dotykał tak jego twarzy jak ona. Nawet Stacy w najbardziej intymnych chwilach.
Prostytutkom nigdy nie pozwalał.
Twarz była jego osobistą twierdzą. Wyrażała co chciał i jak chciał. Usta wypowiadały zdania maskując jej realny obraz. Rzadko pozwalał jej na oddech ulgi w postaci prawdy. Nawet sam przed sobą zakładał maskę, żeby nie pozwolić sobie na słabość w postaci uczuć, które wyszłyby wtedy na wierzch, a on nie umiałby sobie z nimi poradzić i byłby bezradny jak trzylatek, którego znał z pierwszego, najgorszego wspomnienia.

Poczuł ciepło rozchodzące się po całym ciele. Jakby nagle ktoś wydobył go z otchłani. Z potrzasku. Z nicości. Z kryjówki. Z niego samego.

Poczuł że staje się nagi. Nie było maski, którą miałby przygotowaną na tę chwilę, kiedy ona wędrowała dłońmi po jego twarzy i przyglądała się każdemu milimetrowi z czułością, której nigdy nie widział i nie umiał jej nazwać po imieniu.

Czy tak wygląda miłość?

Nagle zatrzymała się. Spojrzał w jej oczy. Było w nich coś co sprawiło, że zapragnął by go pocałowała. Zapragnął poczuć to wszystko. Namacalne gesty. Prawdziwe. Jej ciało.
Zatrzymała kciuk na jego wargach.
Jej dotyk był cudownie czuły i delikatny. Zdusił w sobie westchnienie, które pojawiło się nie wiadomo skąd.

Wtedy się zawahała, a on zrozumiał, że musi coś zrobić, żeby jego nagle rozbudzone pragnienie nie odeszło. Żeby było. Żeby trwało, żeby zobaczyć jak wygląda… miłość?

Kiedy chciała zabrać dłoń z jego warg poczuła na niej delikatny pocałunek. Był prawie niezauważalny, ale ruch jego warg i oczy powiedziały jej więcej niż jego ciało. Zabrała dłoń i przysunęła twarz w jego stronę. Dzieliły ich milimetry. Widziała jego delikatnie rozchylone wargi.

Nagle poczuła się jak zdrajczyni samej siebie. Po co obiecywała sobie kiedyś, że już nigdy z nim… nigdy go… że zapomni… że nie da się nabrać… że przestanie grać w jego grę…

Całowała człowieka od którego chciała uciec i zapomnieć o nim. Kiedy oddawał jej pocałunki rozumiała, że to koniec gry i że wszystko co miała do stracenia – już straciła.

Odpowiadał na nią. A może to ona odpowiadała na niego?

I teraz to nie była gra. W jego bezbronnej twarzy zobaczyła tęsknotę i pragnienia innego rodzaju. To jak ją dotykał. Jak przesuwał swoje dłonie. Jak pozbawiał ją ubrania…

Jeśli tak to wygląda, to już wiedziała, że dostaje całą masą czułości, która ją wzruszała i sprawiała, że większa fala uczuć wypływała z niej.

Czuła to każdą komórką swojego ciała. Tak. Odda mu to wszystko, co pochowała w zakamarkach siebie. Zwróci mu to. Razem z jego imieniem, które nosiła głęboko w sercu. Jeszcze nie teraz. Jeszcze go nie wypowie. Będzie oddawać nagromadzone skarby z myślą o nim…

Poddała się. Samej sobie i jemu. Nagle zapomniała o wszystkich za i przeciw. O tym, że rzeczywistość może okazać się potem jeszcze trudniejsza niż przed, że za chwilę on może zrobić coś co ją zrani na całe wieki, a ona zaśnie i nie będzie chciała się obudzić. Czuła jego dłonie, które próbowały wyswobodzić ją z t-shirtu i jego usta, które zajęły się odkrywaniem innych części jej ciała.

Nie spodziewał się tego. Nie tak. Dostawał ogrom czułości i szacunku. Wiedział, że nie chce go wykorzystać czy zaliczyć. Jej dotyk sprawiał, że nie umiał poradzić sobie z najprostszymi uczuciami, które otwierały pozamykane drzwi do jego świata i wyzwalały drżenie rąk, niekontrolowane zaciskanie gardła czy szklistość oczu.

Jakie to cudowne uczucie czuć ją całą i zatapiać się w niej. Jakby była częścią jego części. Jakby była pasującą częścią układanki, której szukał przez lata chcąc ułożyć w kupę swój własny obraz. Jakby w niej odnajdywał siebie i umiał oddać to o czym nie miał pojęcia że istnieje. Jakby prawdziwy Greg House miał tylko znaczenie w relacji z prawdziwą Allison Cameron.

Nigdy nie czuł TAK. Nigdy nie czuł TEGO. Nie wiedział, że świat namiętności może tak współgrać ze światem uczuć.

Kiedy szeptała mu w twarz jego imię poczuł się nagle na swoim miejscu. Miejscu, w którym odkrył smak najzwyczajniejszego w świecie spokoju. Jakby ból przeszłości przestał mieć znaczenie. Jakby „kiedyś” nie istniało. Jakby czekać miało go tylko samo dobro.

Dobro, które nosiło jej imię.

Imię, które wyszeptał w jej ucho wraz z głębokim westchnieniem, które wydobyło się z jego serca.

- Nigdy nie przestałam cię kochać. – Usłyszał, gdy próbował uspokoić oddech i otulał ją swoimi ramionami nie chcąc jeszcze pozwolić, by odeszła.

Choćby na milimetr.
------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Nie 23:56, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:32, 15 Lis 2009    Temat postu:

Piękne... We wspaniały sposób oddałaś tę scenę.
Myślę, że to tak powinien zkończyć się piąty sezon.
Mrrr... Wzruszyłam się.

Bardzo 'namacalna' część i jakże pasująca do klimatu 'starego' House'a. Trochę przypomina mi klimatem 'odwyk' z 3s. Tyle, że u Ciebie Cameron jest dojrzalsza.

Świetne, dziękuję za solidną porcję pozytywnych wzruszeń i czekam na część 12.

(O warsztacie literackim nie będę się rozpisywała, bo wielokrotnie był komplementowany przez innym horumowiczów. Mnie pozostaje się jedynie podpisać, pod ich uwagami)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ninka_m
Gość





PostWysłany: Pon 20:35, 16 Lis 2009    Temat postu:

Bardzo ładne... jak zawsze u kropki. Ach i ta czuła-hot scena... Mam kiepski nastrój przed 6x08, ale "Twierdza" mi go trochę poprawia...
Powrót do góry
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:52, 17 Lis 2009    Temat postu:

Nagle poczuł jakby tona kamieni spadła mu z pleców, a nazwisko Wilson, stało się znów takim jakim było dawniej.
Kiedy przyszła Cameron i usiedli nad kliszami odkrył nagle, że słowo Wilson w ich wzajemnej relacji oznacza nową jakość.


awwwwwwwwwwwww nic dodać, nic ująć

i zgadzam się z Kejti, że tak powinno wyglądać zakończenie 5. sezonu (jeszcze lepiej, żeby to Cam wyszła, a Wilson został... Albo żeby Wilson wrócił - chyba że jesteś bardzo przeciwna idei trójkątów )

...a może jest szansa, że ten superważny telefon do Wilsona był z policji, żeby przyjechał zidentyfikować zwłoki Cuddy?

życzę weny, kropeczko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pavulon
MegaMind


Dołączył: 19 Maj 2008
Posty: 6219
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod dygestorium w umieralni
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:05, 17 Lis 2009    Temat postu:

zwykle nie czytam fików ale tym razem mnie podkusiło i łyknąłem sobie kawałek Twierdzy. świetna relacja hilsonowa[cenię sobie ten f-ship] i..wątek romansowy, wcale a wcale nie kiepski.romantycznie i z duszą opisane zbliżenie hameronkowe. nie ma tu żadnego popatrzył na jej cycki a potem zdarli z siebie ciuchy i ostre bara bara dla małolat. dojrzale
kropce 100 lat fikowania,o


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:06, 17 Lis 2009    Temat postu:

Nareszcie Wilson taki jaki był kiedyś a nie bezduszna, urażona marionetka. Potrafiący podjąć decyzję i szukać innego rozwiązania niz durny odwyk. Takiego Wilsona kocham.
House... zagubiony, nieszczęśliwy i przerażony. Dobrze ukrywający to wszystko pod swoją zwykłą fasadą, zatrzaśnięty i uwięziony w swojej twierdzy, bo świat go rani. Wspaniale to opisałaś Kropeczko. Prawdziwie. House jest tutaj taki jakim powinien być w serialu.
House i Cam... czułość i pożądanie. Delikatność i namiętność. Coś więcej, dużo więcej niz dziki seks. Bardziej wartościowe i cenne. Dwoje zagubionych ludzi, którzy wreszcie znaleźli drogę do siebie.
Niecierpliwie czekam na cd.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:56, 17 Lis 2009    Temat postu:

Cytat:
Bardzo 'namacalna' część i jakże pasująca do klimatu 'starego' House'a. Trochę przypomina mi klimatem 'odwyk' z 3s. Tyle, że u Ciebie Cameron jest dojrzalsza.


Próbuje - na tyle ile umiem - przywrócić starego House'a, choć to niełatwe.
Kejti - możesz sobie wyobrazić, że 11 część Twierdzy, to koniec 5 sezonu
A teraz rozpocznie się 6-ty....


Cytat:
Mam kiepski nastrój przed 6x08, ale "Twierdza" mi go trochę poprawia...



Mam nadzieję i usilnie próbuję podeprzeć opadające nastroje.

Richie! - Wilson... to dopiero początek! Mam dla niego sporo roboty do zrobienia i czeka ich bardzo ważna rozmowa.
Wilson zaczyna sporo rozumieć... Ale to dotyczyć będzie także uporządkowania jego przeszłości.
Chłopaki będą mieli co robić....


Cytat:
romantycznie i z duszą opisane zbliżenie hameronkowe. nie ma tu żadnego popatrzył na jej cycki a potem zdarli z siebie ciuchy i ostre bara bara dla małolat. dojrzale


Dzięki pavulon, że zajrzałeś. Męski punkt widzenia w TAKICH scenach - to niezwykle cenna rzecz.
To jest owo całe "coś" co dzieje się w hameronku. Tu nie da się napisać "cycki" i potem prostacką scenę z "bara bara" w tle.

House dla mnie właśnie taki jest. Potrzebuje kobiety, która go wyzwoli z niego coś co jest pochowane w jego przepaściach, ale istnieje.
Widzieliśmy to w relacjach ze Stacy i z Lydią.
Czułość i delikatość.


Cytat:
Nareszcie Wilson taki jaki był kiedyś a nie bezduszna, urażona marionetka. Potrafiący podjąć decyzję i szukać innego rozwiązania niz durny odwyk. Takiego Wilsona kocham.
House... zagubiony, nieszczęśliwy i przerażony. Dobrze ukrywający to wszystko pod swoją zwykłą fasadą, zatrzaśnięty i uwięziony w swojej twierdzy, bo świat go rani.


Wilson... ano właśnie.... Nie rozumiem dlaczego teraz jest jak udzielna księżniczka. Kiedyś tak nie było...
I ja ich relację widzę w zupełnie innym świetle. Właśnie tak jak piszę.
Właśnie tak jest. On jest przerażony. Nie do końca wie co się z nim dzieje. Przestał siebie kontrolować. Koszmary zaskakują i zamykają go coraz bardziej. Poddaje się miłości, bo ona staje się jego deską ratunkową i odkrywa w niej poszukiwaną część siebie samego... Kawałek puzzla, który sprawił, że poczuł się w pełni sobą: chciany, kochany i akceptowany.

To początek. Jeszcze nic nie oznacza, ale jest kluczem do tego, żeby House stanął na nogi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 3:39, 18 Lis 2009    Temat postu:

kropka napisał:
Chłopaki będą mieli co robić....

brzmi niecnie gdybyś potrzebowała pomysłu albo rady, to wiesz, gdzie mnie szukać

a poza tym ponawiam prośbę - pewnie nadaremno, ale spróbować zawsze warto - żebyś ich nie męczyła za bardzo *prosi*


kropka napisał:
Wilson... ano właśnie.... Nie rozumiem dlaczego teraz jest jak udzielna księżniczka. Kiedyś tak nie było...
I ja ich relację widzę w zupełnie innym świetle. Właśnie tak jak piszę.

on jest taki, bo tak go piszą ci cholerni scenarzyści a oni z kolei robią to po to, żeby zmieść z powierzchni ziemi wszystko, co mogłoby przesłonić Huddy - Cam pozbyli się w 4. sezonie, a kiedy to nie wystarczyło, stwierdzili, że kolej na Wilsona. Bo Hilsonową przyjaźń widzieli wszyscy, niezależnie od wyznawanego shipu i pewnie scenarzyści w swej bezkresnej mądrości stwierdzili, że to właśnie Hilson przysłania niewiernym jedyne OTP ever w "HouseMD".
[spoiler 6x08]To sarkastyczne "I just need a good friend" House'a uświadomiło mi, że nie zauważyłam/nie chciałam zauważyć/miałam nadzieję, że tylko mi się wydaje, iż już jakiś czas temu faktem stało się to, o czym było głośno po 4. sezonie: że nie ma House'a bez Wilsona. Ta podróbka House'a, którą teraz widzimy, to właśnie efekt utraty jedynego stałego punktu odniesienia i jedynego stałego wsparcia, na które dawny House mógł liczyć bez względu na wszystko. I marne są szanse, żeby House swojego przyjaciela odzyskał [/spoiler]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:39, 18 Lis 2009    Temat postu:

Kropko, cóż mam napisać?
Kiedy zaczynałam czytać tą część, miałam w planie skomentować słowem "boskie" kilka pierwszych akapitów. Ale po kilku minutach musiałabym kopiować wszystko napisałaś, i umieszczać to słowo po każdym zdaniu, po każdej kropce:)
Ale jest takie zdanie, które dokładnie wszystko oddaje: "Jakby prawdziwy Greg House miał tylko znaczenie w relacji z prawdziwą Allison Cameron. "
Obyśmy się tego doczekali w realu:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kropka
Litel Wrajter


Dołączył: 11 Maj 2008
Posty: 3765
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 31 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:19, 09 Gru 2009    Temat postu:

Dobry wieczór
Pozdrawiam zaglądających i czytających. Podrzucam część następną. Wydłuża mi się Twierdza.
Moi bohaterowie dochodzą do swoich punktów "krytycznych" w których będą się działy zasadnicze zmiany.
Ta część jest niejako ich "zwiastunem".


12. Nieponazywane

Wilson był zły i zmęczony. Przed godziną stoczył z Cuddy wojnę o House’a. Domagała się nie tylko odwyku, ale i pełnej terapii. Wilson widział oczyma wyobraźni katastrofę z terapeutami w tle. Prędzej House dałby się pokroić na najdrobniejsze kawałki niż poddać się parcelacji cząstek życia, które złożyły się na jego sukinsynowatość.
Najgorsze było to, że właściwie końcówkę rozmowy, gdzie wciąż przewijały się słowa House, odwyk, terapia, koniec zabawy, słyszało pół personelu pielęgniarskiego.
– Jesteśmy tylko ludźmi. – Powiedziała nagle Cameron, która zjawiła się obok nich nie wiadomo skąd. Spokój i pewność w jej głosie sprawiła, że oboje zamilkli.
Wilson zamrugał powiekami. To ta sama Cam?
– Potrzebuję podpisu.
Cuddy rzuciła Allison zniecierpliwione spojrzenie, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, młoda lekarka spojrzała jej prosto w oczy.
– Zniszczysz go i już nigdy nie odzyskasz.
Tak. To ta sama Cameron. Wilson uśmiechnął się pod nosem. Ta, która z uporem maniaka toczyła wojnę o najmniejsze skrawki dobroci gubione gdzieś po drodze przez ludzi i nie przeszła obojętnie wobec rozrzucanych niedbale pod nogi wartości. Zawsze do końca walczyła o coś co uważała za słuszne. Nawet lata pracy z House’m nie zdołały tego zniszczyć.

– A ona co? Myśli, że się na nim zna? – Powiedziała wyraźnie poirytowana. – Ty sam jeszcze niedawno miałeś go gdzieś, a teraz chcesz być jego zbawcą!
– Miałem. Ale teraz trochę się zmieniło. – Odpowiedział Wilson.
– Bawisz się w siostrę miłosierdzia?
– Po prostu pozwól nam to zrobić zanim zrobisz cokolwiek. Jeśli nie znajdziemy nic, co odzwierciedlałoby jego stan, jest gotów pojechać do Mayfield, który sama dla niego wybrałaś.

Spojrzała na Wilsona. Nie miała już tak zaciętego wzroku i złości. Tylko jakiś smutek.
– Upokorzył mnie. – Powiedziała cicho.
– Znasz go. Nie od dziś prowadzi swoje wojny i gry. Nie od dziś jest sukinsynem. Mogłaś go wyrzucić już dawno. Trzymałaś go tu dla jakiegoś powodu i dobrze wiesz, że jednym z nich jest to, że kocha robić to co robi.
– Tak. Mogłam go wyrzucić. – Odpowiedziała. – Ale…
– Masz do niego słabość. – Wilson postanowił być szczery. – Zachowywałaś się ostatnio wobec niego jak zakochana nastolatka. Nie dziw się, że cię upokorzył. Zrobił to ze wszystkimi kobietami po odejściu Stacy. On musi sam chcieć, ale nie jest gotowy.
Nie odpowiedziała. Wpatrywała się w Wilsona jakby dopiero teraz dotarł do niej sens słów, które wypowiedział.
Dopiero kiedy wróciła do gabinetu ukryła twarz w dłoniach próbując powstrzymać całą gromadę łez, które nagle napłynęły jej do oczu.


Zanim wyszedł ze szpitala postanowił na chwilę zajrzeć na ER-kę.
– Cam… – Patrzył w jej spokojną twarz próbując zebrać myśli.
Od momentu, kiedy „obudziła się” – jak zwykli wszyscy mawiać określając jej stan – jej twarz praktycznie nie wyrażała emocji. Nie uśmiechała się jak dawniej. Dopiero teraz zauważył, że przygasła i tylko ogromne oczy w jej twarzy ukazywały szczątki jakiegoś nieokreślonego smutku.
– Cześć James. Stało się coś? – zapytała widząc jego spojrzenie.
– Nie wiem. – Odparł. – Może ty mi powiesz?
– Pytasz o…? – Spojrzała zdziwiona.
– Stało się coś między wami, prawda? Między tobą i Gregiem?
– James… – Zawahała się. – Rozmawialiśmy. W szczególny sposób.
– I? Pokłóciliście się? – Wilson nie dawał za wygraną.
– Nie. – Ucięła krótko.
Wilson westchnął.
– Ok. Nie będę więcej pytał. Widzę, że i tak się nie dowiem.
– Po prostu… rozmawialiśmy. – Powtórzyła. – To wszystko.




– Stało się coś. Prawda? I to coś jest związane z Cameron. – Wilson nie mógł nie zapytać o to samo House’a, gdyż wciąż zastanawiało go to dlaczego stanęła w obronie House’a przed Cuddy. Dawno tego nie robiła. Przez całe miesiące mijali się szerokim łukiem i milczeli, a teraz stało się coś, co spowodowało zmianę.
– Tak. Noga mnie boli. - House na moment podniósł głowę znad lektury ostatnich wyników badań, które Wilson przemycił na oddział, żeby spojrzał na nie sam zainteresowany.
– Uciekasz przed odpowiedzią na pytanie. – Wilson dwoił się i troił chcąc rozwiązać zagadkę.
– Uciekam przed halucynacjami. Zadaję sobie zagadki i je rozwiązuję.
– Coś się stało. Pomiędzy tobą a Cameron. – Powtórzył.
– Powiedziała ci?
– Powiedziała tylko, że się „stało” i że „rozmawialiście”.
House uśmiechnął się pod nosem.
– Ty też mi nie powiesz?
Wilson delikatnie naciskał na jeszcze nie do końca osiadłe wspomnienie sprzed dwóch nocy.
– Kochaliśmy się. – House spojrzał na niego znad okularów.
Zaskoczenie.
– Żartujesz?
Już otwierał usta, żeby zacząć kaskadę pouczeń w swoim stylu, że to nie jest czas na romanse, że powinien pomyśleć o niej, że… ale jak tylko zdążył nabrać powietrza zamknął swoje usta z powrotem.
„Idiota” – pomyślał.
– Powiedz to. – House odłożył plik kartek i spojrzał na Wilsona przeszywającym wzrokiem.
– Nie chcę. – Odpowiedział Wilson.
– Ale pomyślałeś o tym.
– Pomyślałem. Ale nie chcę mówić.
– Czym się różni pomyślenie od nie powiedzenia? – W głosie House’a słychać było rosnącą ironię.
Wilson westchnął.
– Ok. – Odpowiedział wzruszając ramionami. – Pomyślałem, czego już zdążyłeś się domyśleć, że to nie jest dobra pora na romansowanie. Zarówno dla ciebie jak i dla niej. Ale ugryzłem się z język.
– Nie romansujemy. – House założył okulary i powrócił do przeglądania badań. – Pokaż mi te skany.
Po raz drugi w ciągu kwadransa Wilson zaniemówił.
– To jak to nazwiesz?
– Lekcją anatomii? – House stawał się znów sobą i trzeba było wykazać się ogromem cierpliwości. – Pokaż mi je w końcu.
– Jak Jeff się dowie, że ci je przyniosłem nie pozwoli mi już nigdy przekroczyć progu jego oddziału. – Wilson w końcu porzucił zamysł dalszego wypytywania House’a widząc, że jego przyjaciel i tak nic więcej nie powie.
Rozmawiali o wynikach. To był medyczny język, w który Wilson próbował włożyć mnóstwo ciepłych stwierdzeń.
Zależało mu. Bardzo mu zależało, żeby jego przyjaciel znów był sobą. Nawet jeśli znów zacznie nieproszony wchodzić do jego gabinetu i obrażać pacjentów.
Nieważne.
Ważne, że zobaczył w oczach House’a mały błysk zwiastujący zmiany w relacjach między nimi. Znów zapragnął dzielić się przyjaźnią, której znaczenia nie rozumiał i nie doceniał kiedyś tak, jak teraz.



Pierwszej nocy w szpitalu nie mógł zasnąć. Z jednej strony rozbudzone emocje nie pozwalały tak szybko się wyciszyć i mimo zmęczenia ostatnimi wydarzeniami wciąż miał otwarte oczy. Z drugiej strony próbował uciec od koszmarów, które skutecznie zdominowały cały jego świat.

Przez mózg zaczęły mu się przewijać ostatnie wydarzenia. Próbował usystematyzować i poskładać w kupę wszystko co mu się ostatnio przydarzyło. Kiedy pojawił się pierwszy koszmar i dlaczego go zignorował?
Kilka miesięcy temu.
Nie brał większych niż normalnie dawek vicodinu. Eksperymentować zaczął, gdy pojawiły się kłopoty ze snem, więc halucynacje nie są wynikiem leków, które na sobie przetestował. Z drugiej strony… już sam nie wiedział. Gdyby ktoś mu powiedział, że zachowuje się dziwnie, albo, że stracił kontrolę. Nie mógł liczyć na nikogo, oprócz tego zdarzenia w barze, kiedy przyłożył jakiemuś gościowi myśląc, że to ojciec.
A wcześniej?
Ilu miał pacjentów tak naprawdę? Ilu sobie sam wymyślił?

Spojrzał na migające światełko komórki leżącej nieopodal, wyciągnął rękę i po chwili wahania wybrał numer.

Odezwała się po kilku sygnałach.
– Witaj Greg… – Usłyszał jej ciepły głos. Znów powiedziała do niego po imieniu.
– Zrobisz coś dla mnie?
Cholera, dlaczego tak się spina?
Przytaknęła.
– Możesz sprawdzić nazwiska i przypadki moich wszystkich pacjentów?
– Od kiedy? – Zapytała rzeczowo.

Zamyślił się. Od kiedy mógł powiedzieć, że coś było z nim nie tak? Może od tamtego pierwszego snu, kiedy zbudził się przerażony?

– Ostatnie pięć miesięcy.
– Dobrze. – Odpowiedziała.
Przez chwilę wisieli na słuchawkach w kompletnej ciszy. Nie wiedział jak ma rozmawiać o tym co zaszło między nimi. Poczuł się bezradny i samotny.
– Powiesz mi jak poszły pierwsze badania? – Zapytała przerywając ciszę.
Odetchnął.
– Na tomografie są szare plamy, ale nie sądzę żeby to był guz.
– A co sądzą inni?
– Nie ufasz mojemu geniuszowi?
– Znasz takie przysłowie… – słyszał w jej głosie lekki uśmiech. - … lekarzu ulecz samego siebie?
– Chcą mi znów grzebać w mózgu.
– Pozwolisz im na to?
– Nie wiem. – Powiedział szczerze. – Myślę. Podrzucisz mi te przypadki?
– Podrzucę. – Odpowiedziała. – Dobranoc Greg.
– Dobranoc.
Na końcu miał ochotę – jak to w jego stylu – rzucić jakiś na w pół seksistowskie stwierdzenie, ale w porę ugryzł się w język.
To co zaszło między nimi zaledwie trzy noce temu, było zbyt świeże i niedopowiedziane. Nie chciał jeszcze mówić o czymś, co przejęło go tak głębokim doświadczeniem wewnętrznym, że banalna rozmowa z nią sprawiła mu na początku kłopot. Mógł jedynie myśleć, a to o czym myślał z jednej strony bolało i przerażało, a z drugiej pozwoliło doświadczyć wachlarza tak bogatych uczuć, że nie umiał ich w ogóle sklasyfikować i ponazywać.


Kiedy odłożył słuchawkę proces myślowy uruchomił się sam. Sam nie wiedział dlaczego pozwolił Wilsonowi na te badania. Jego logicznie skonstruowany umysł pchał go w stronę szpitala psychiatrycznego. Halucynacje były zbyt wyraźne i zbyt dominujące, żeby założyć tylko uszkodzenie mózgu spowodowane stymulacją jaką przeprowadzili w związku z Amber. Setki razy analizował, porównywał, robił badania. Nic.

Dosłownie nic. A halucynacje robiły swoje. Zawładnęły jego głową, jego ciałem, jego życiem. Był bezradny, a tego nienawidził najbardziej na świecie.

Poczuł dreszcz przechodzący gdzieś wzdłuż kręgosłupa. Poruszył się chowając twarz w poduszce. Wspomnienie Cameron w jego sypialni. Wspomnienie dłoni wędrujących po zakamarkach jego twarzy… Tego co się później stało…

Zamknął oczy. Widział przed sobą jej zasypiającą twarz i włosy, które odgarnął tuż potem jak zasnęła. Przesunął dłonią po skrawku poduszki. Jeszcze niedawno tu była. Tak realna.

Nigdy nie przyzna się przed nikim, że właśnie wtedy potrzebował zwyczajnego, ludzkiego ciepła. Tak jak teraz, kiedy czuje się tak potwornie samotny, że znów zaczyna go fizycznie boleć jakaś część, której nie umie nazwać po imieniu.

Dwa dni temu odeszła wraz z pierwszym brzaskiem. Zbudził się czując podskórnie, że coś się wokół niego dzieje. Siedziała z podciągniętymi pod brodą kolanami, gdzieś w nogach łóżka opierając się plecami o oparcie.

Przez chwilę myślał, że halucynuje, ale wspomnienia z minionej nocy sprawiły, że serce zabiło szybciej.

Przysunęła się do niego. Znów była blisko. Wystarczyło podnieść rękę i przesunąć za ucho opadające na jej twarz włosy. Bardzo chciał to zrobić, ale niewidzialna siła trzymała jego ręce w ryzach.

Milczał. Co mógł powiedzieć. Jeszcze czuł oszołomienie i ten spokój, który rozlał się w nim kiedy dotykała jego twarzy i pomagała zasnąć.
To był specyficzny rodzaj zaufania. Pozwalał się trzymać jej w ramionach, splatać i rozplatać palce, leżeć blisko siebie, czuć jej delikatne bicie serca, fantastyczną miękkość skóry i wchłaniać zapach.

Wciąż chciał, żeby dotykała jego twarzy.

O nic nie pytała, niczego nie chciała, nie próbowała prowadzić jakichkolwiek rozmów. Po prostu była. Dotykała.
Pozwolił jej dotykać swojego bólu i poznawał jej ból. Wyczuła moment, w którym chciał ją zapytać o blizny na plecach i położyła mu palec na ustach.
Nie padło żadne słowo, żadna deklaracja, żadne tłumaczenia, obiecywania…
Spowijała ich cisza, w której mówiły tylko dłonie.


– Muszę już iść. Nie chciałam odchodzić bez pożegnania – Powiedziała.
Pożegnania?
Przez chwilę czuł jak serce zwalniało obroty.

Wyciągnęła rękę i przesunęła po szorstkim policzku. Mimowolnie zadrżał pod wpływem delikatnej pieszczoty.
Wyciągnął ręce próbując przyciągnąć ją do siebie. Jak dobrze, że w sypialni jest jeszcze dość ciemno. Zaledwie szarzeje za oknem. Czuje jej dłonie na swojej twarzy i czoło na swoim czole. Spina się, bo chciałby coś powiedzieć, ale słowa przychodzą tak trudno.

– Dobrze. Wszystko dobrze Greg. – Słyszy jej szept. – Wszystko dobrze...

Tej nocy, kiedy przyglądał się jej twarzy, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów przyśniło mu się coś innego.

------------------------


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kropka dnia Czw 7:33, 10 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kejti
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 18 Paź 2009
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Neverland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:24, 10 Gru 2009    Temat postu:

ach! ach! ach!

potrzebny mop i jakieś wiaderko, bo się rozpłynęłam...

primo:
Cytat:

– Masz do niego słabość. – Wilson postanowił być szczery. Zachowywałaś się ostatnio wobec niego jak zakochana nastolatka. Nie dziw się, że cię upokorzył. Zrobił to ze wszystkimi kobietami po odejściu Stacy. On musi sam chcieć, ale nie jest gotowy.


Ha! myślę dokładnie tak samo... House pragnął pewnych siebie kobiet, a nie rozhisteryzowanych nastolatek... cudo

secundo:
Cytat:

Nigdy nie przyzna się przed nikim, że właśnie wtedy potrzebował zwyczajnego, ludzkiego ciepła. Tak jak teraz, kiedy czuje się tak potwornie samotny, że znów zaczyna go fizycznie boleć jakaś część, której nie umie nazwać po imieniu.


piękne... może dlatego, że ukazujące Hose'a jakiego znamy. Chłopca, który ucieka przed uczuciami pod swój pancerz cynizmu. Tego naszego, który nie pragnie obwieszczać światu swoich uczuć.


kropeczko, bardzo dziękuję za tę część. Oczywiście 'warsztatowo' jest świetna, ale nie tylko. Piszesz bardzo obrazowo, dzięki czemu łatwo jest wejść w realia opowiadanej historii.
Na dodatek jestem fetyszystką zapachów i dotyku, więc gdy czytam chociażby 'Twierdzę', to aż przechodzą mnie ciary...

Masz talent i niesamowitą wyobraźnię. Poza tym analizy, których dokonujesz na bohaterach są... niezwykłe. Z jednej strony wspaniale potrafisz uchwycić ich charaktery oraz 'stan ducha', a z drugiej nie ma u Ciebie irytujących, pseudopsychologicznych wynurzeń... ( i nie jest to 'wycieczka' do kogokolwiek, ale zdarza się to nawet osobom zawodowo parającym się pisarstwem)

one more time 'senk ju' i weny

P.S może powinnam napisać te lekko przydługie wynurzenia na priv'ie, ale co tam... niech się Horum dowie o mym niepojętym zachwycie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nefrytowakotka
Lara Croft


Dołączył: 02 Sie 2008
Posty: 3196
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 76 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Śląsk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:48, 10 Gru 2009    Temat postu:

Jak już wiesz, zakochałam się w tym tekście. Jest po prostu wspaniały.

Cytat:

Cytat:
Już otwierał usta, żeby zacząć kaskadę pouczeń w swoim stylu, że to nie jest czas na romanse, że powinien pomyśleć o niej, że… ale jak tylko zdążył nabrać powietrza zamknął swoje usta z powrotem.
„Idiota” – pomyślał.


No nareszcie Wilson zmądrzał! House'owi naprawdę nie sa w tym momencie potrzebne połajanki i umoralniające gadki. I dobrze że Wilson nareszcie to zrozumiał.
A Cuddy jest sobą, obojętne co się dzieje, chce przeprowadzić swoja wolę. Bez względu na koszta. Ale jak zaczną się prawdziwe kłopoty zwali je na kogoś innego.

Cytat:
Ważne, że zobaczył w oczach House’a mały błysk zwiastujący zmiany w relacjach między nimi. Znów zapragnął dzielić się przyjaźnią, której znaczenia nie rozumiał i nie doceniał kiedyś tak, jak teraz.


O właśnie. Wilson tak bardzo był zawsze przekonany, że jest osobą poszkodowana w tej przyjaxni, że nic do niego nie docierało.

House przyznał sam przed sobą, że potrzebuje drugiej osoby. Kobiety. Ciepła, delikatności i czułości. Przyznał, że jest człowiekiem, który coś czuje. I próbuje się z tym zmierzyć po swojemu.

Naprawdę świetna część. Mam nadzieję, że następny part będzie szybko


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kin
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 21 Maj 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my wild island
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:39, 11 Gru 2009    Temat postu:

Dżiz, Kropko. Ujmę to tak: All I want for Christmas is HAMERON!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
anna lee.
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 08 Sie 2009
Posty: 180
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza ekranu.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:00, 12 Gru 2009    Temat postu:

ja tak tylko chodzę, czytam i żebram...

żebram o więcej.

perełka i oczywiście znowu Twoja. ehh... pojawi się coś na gwiazdkę, czy to zbyt wygórowane oczekiwania..?<prosi>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
xXJustynaXx
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 31 Sie 2009
Posty: 28
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:53, 18 Gru 2009    Temat postu:

Chciałabym dużo powiedziec ale nie potrafię znaleźc słów opisujących jak cudowne to jest. Przepiękne.
Kolejny fanfic do druknięcia

Czekam ma kolejny rozdział i mam nadzięję, że takowy nastąpi ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez xXJustynaXx dnia Pią 15:54, 18 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bajeczka
The Wild Rose
The Wild Rose


Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 2472
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódzkie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:29, 03 Sty 2010    Temat postu:

Pieknie, pięknie.... Banalne dwa słowa. Mozna by mówic duzow iecej,a le sie nie da. jestem zakochananw części 11. O tym donzanwniu, poznawaniu miłość. Mimowolnie, czytajac to akurat słuchałam piosenki ,,What is love" Oczywiscie czekam na ciag dalszy

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Bajeczka dnia Nie 15:30, 03 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin