Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Wanna go for a drink? [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Przywrócony_id:(3000)
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 01 Lip 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:51, 03 Lip 2008    Temat postu:

Świetny fik, czekam na następną część...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
IME
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:24, 03 Lip 2008    Temat postu:

Nie mogę się doczekać kolejnej części Fik jest świetny!!!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:38, 03 Lip 2008    Temat postu:

Wasze pozytywne komentarze napawają mnie dumą i nakręcają do dalszego pisania

Rozdział 3


To beznadziejne, myślał House. Postawiłem sobie za punkt honoru, żeby ją zdobyć. A raczej jej pocałunek – mimo, że jestem dupkiem, zabawa ludzkimi uczuciami nie przynosi mi radości. Kiedy w końcu ją pocałowałem, nie poczułem nic oprócz nieprzemożnej chęci zatopienia się głębiej. Bo pocałunek to za duże słowo. Musnąłem jej lekko ustami, chcąc obudzić w niej wspomnienia. Powinienem przestać, bo sam wpadnę w tą swoją grę… Która już chyba grą być przestała… Do diabła z tym! Jadę na drinka…
Jak pomyślał, tak zrobił. Skręcił z autostrady na drogę do dobrze sobie znanego pubu. Wiedział, że nie ważne jak się upije, barman nie zabierze mu kluczyków, bo wie, że on i tak nie spowoduje żadnego wypadku.
- Koniak z lodem – rzucił już po chwili. W oczekiwaniu na zamówiony trunek, obserwował drinki innych ludzi. Kiedy zobaczył jakiś kolorowy, na oko bardzo słodki, przypomniał sobie te procentowe soczki, które zawsze piła Cameron.
- Znowu to samo, tym razem podwójny – ponowił zamówienie, po wychyleniu na raz całego kieliszka.
- Panie, zwolnij pan! – powiedział barman, nalewając następny. – To nie wódka, żeby to jednym haustem pić…
- Nie ucz ojca dzieci robić… Może i jesteś barmanem, ale na piciu to ja się znam… - mruknął, jak zwykle oschłym tonem. Wiedział jednak, że nie ma racji, koniak należało sączyć drobnymi łykami. Ale on był w złym humorze, a fanem wódki nie był.
- Jeszcze coś? – zapytał barman, wycierając kufel.
- Dwa podwójne – zamówił House.
Pracownik baru zmierzył go wzrokiem, ale ponieważ go znał i wiedział, że House do biednych nie należy, nie martwił się o rachunek.
- Będzie pan wracał samochodem?
- Jakimś na pewno tak… - zbył go House. Medytował chwilę nad kieliszkami, po czym zaczął delektować się trzecim. Siedział i patrzył jak lód powoli rozpuszcza się w alkoholu przez jakiś czas. Kiedy wypił już wszystko, co zamówił, rzucił na ladę 200$ i chybotliwym krokiem wyszedł z baru.
Wiedział, że nie powinien prowadzić w tym stanie, ale miał wszystko gdzieś, każda rzecz była teraz dla niego jeszcze bardziej obojętna niż zwykle.
Próbując dostać się do samochodu zarysował karoserię wokół zamka. Kiedy już udało mu się otworzyć drzwi i próbował wsiąść do środka, spotkała go niespodziewana przeszkoda. Zamiast zwalić się bezwładnie na fotel, spadł na coś jeszcze bardziej miękkiego.
- Co do diabła… - warknął, próbując wstać.
- House, ty pieprzony pijaku! – krzyknęła Cameron, zrzucając go na fotel obok. – Jesteś pijany jak świnia, a chciałeś jechać?
- Jak widać na załączonym obrazku… Jak do cholery wsiadłaś do mojego samochodu?
- Nie zamknąłeś go nawet. Ja natomiast zrobiłam to jak wsiadłam.
- Jak twoja randka z Wilsonem?
- Nie miało być żadnej randki. Mieliśmy iść do kina na maraton czarno-białych filmów, bo jutro oboje mamy wolne. Zadzwoniłam do niego zaraz po twoim wyjściu i powiedziałam jak wygląda sytuacja – powiedział, gdzie pojedziesz, obiecałam mu też, że upewnię się, że dojedziesz do mieszkania w jednym kawałku i nie zrobisz nikomu krzywdy.
- Taa, lepiej od razu zawieź mnie do izby wytrzeźwień…
- Przestań House. I daj mi kluczyki.
Diagnostyk mruknął coś pod nosem, ale posłusznie oddał kluczyki. Czuł się głupio, że znalazł się w takiej sytuacji – to nie był pierwszy raz, kiedy Cameron odwoziła go pijanego do domu, ale pierwsza sytuacja od kiedy… poczuł coś do niej? Nie umiał tego nazwać i na razie nie chciał.

*przeskok w czasie*

Cameron rzuciła półprzytomnego Housa na kanapę. Jego laskę położyła na ławie i powoli zaczynała go rozbierać, House nawet nie był tego zbyt świadomy, alkoholowe otępienie działało aż za dobrze. Kiedy został już w samych bokserkach i podkoszulku, wyjęła koc z szafy i go przykryła. Szybko zasnął, odurzony koniakiem i zapachem jej perfum.
Cameron zastanawiała się chwile czy ustawić swój numer na szybkim wybieraniu i pojechać do domu czy może zostać tu i poczekać aż się obudzi. Kierowana starym sentymentem, usiadła na fotelu i obserwowała swojego byłego szefa. Patrzyła na jego klatkę piersiową – kiedyś marzyła, żeby zasypiać z głową złożoną na niej, w złych chwilach opierać się na jego ramieniu, na dzień dobry, na dobranoc i jeszcze trzydzieści razy w ciągu dnia całować jego gorzkie od Vicodinu usta, spacerować z nim powoli po parkach… To były myśli i marzenia, które wtedy owładnęły całym jej życiem. Ale nic nie trwa wiecznie – śnieg zawsze stopnieje, kwiat kiedyś uschnie, a dziecko musi dorosnąć. Teraz z delikatnym uśmiechem na twarzy myślała o tych wszystkich fantazjach. Odrętwienie po pocałunku nie było spowodowane odrodzeniem uczucia, raczej zaskoczeniem, ciekawością.
Kiedy patrzyła ostatni raz na zegarek, była północ.
Obudziły ją ciche i delikatne dźwięki fortepianu. Leżała przykryta jego marynarką, akurat tą, którą najbardziej lubiła. Zbieg okoliczności…? Przetarła oczy i zobaczyła Housa, który siedział przy fortepianie i grał tylko sobie znane melodie.
- House… - zaczęła, jednak on kiwnął głową, prosząc by nic nie mówiła.
Pograł jeszcze z dziesięć minut, po czym zamknął klawiaturę.
- Co się wydarzyło wczoraj wieczorem? Obudziłem się w samej bieliźnie, ty natomiast spałaś na fotelu…
- A co pamiętasz ostatnie?
- Hmm… Chyba jak zamawiam czwarty kieliszek koniaku.
- Jak tylko to wypiłeś, chciałeś jechać własnym samochodem do domu. Na twoje nieszczęście, siedziałam w środku, odwiozłam cię do mieszkania, ściągnęłam z ciebie ubrania wierzchnie i przykryłam kocem.
- Byłem kompletnie pijany. Wydarzyło się oprócz tego, coś … istotnego? – zapytał, spoglądając na nią znacząco.
Cameron oblała się płomiennym rumieńcem i spuściła wzrok…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monique1
Stażysta
Stażysta


Dołączył: 24 Mar 2008
Posty: 375
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Czechy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:46, 03 Lip 2008    Temat postu:

Super! Jak zawsze!
Ja wykorzystałabym sytuacje i połozyła sie obok Housea, ale podoba mi sie, ze Cam tego nie zrobiła :smt001


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MlecznaCzekolada
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Czw 17:18, 03 Lip 2008    Temat postu:

Och jakież to cudne. Kocham cię za ten fic jest nieprawdopodobnie, nieprawdopodobny. Ogólnie świetny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 18:13, 03 Lip 2008    Temat postu:

to jest świetne i wspaniałe ! ciekawe, co odpowie mu potem Cameron

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:30, 03 Lip 2008    Temat postu:

Cześć – rzucił z uśmiechem.
- Ooo, ktoś tu ma dobry humor! Czyżby jakaś pielęgniarka zgodziła się iść z tobą wieczorem na randkę?
- Nie..
- To świetnie. Bądź gotowy o dwudziestej, przyjadę po ciebie.
- Niestety, jestem zajęty…
- O! Jak nie pielęgniarka to znowu jakaś laska z pediatrii?
- Nie, House! Przestań!
- Trzynastka?
- House! – Wilson krzyknął po raz kolejny.

ten dialog jest cudowny jak i reszta ficka. jestem pod ogroomnym wrażeniem. I dziekuje za Taką Cameron. Och cała w skowronkach i hamilson w pakiecie xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:35, 03 Lip 2008    Temat postu:

miło się czyta w tak gorący dzień

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
corazón
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 163
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:26, 03 Lip 2008    Temat postu:

Świetnie piszesz, świetnie się czyta
Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Cameron w Twoim wydaniu jest rewelacyjna!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
szekla
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 14 Cze 2008
Posty: 67
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 21:10, 03 Lip 2008    Temat postu:

:smt007 ja chcę więcej..
i to romantyczne przebudzenie fortepianową muzyką..ach.. *rozpływa się*
nie miałabym nic przeciwko by budzić się w ten sposób..marzenie..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:34, 03 Lip 2008    Temat postu:

freelance napisał:

- House, ty pieprzony pijaku! – krzyknęła Cameron, zrzucając go na fotel obok. – Jesteś pijany jak świnia, a chciałeś jechać?


Uwielbiam to.
:smt003
Cudowne, cudowne, cudowne... Czekam na więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:32, 04 Lip 2008    Temat postu:

Rozdział 4

- Aha! Tu cię mam! – krzyknął pewny siebie House. Nie wiedział jednak co dalej powiedzieć, więc zamilknął.
Cameron dalej siedziała ze spuszczoną głową, jednak jej ramiona zaczęły drżeć. House pomyślał, że płacze i nagle pożałował swojego wybuchu. Potem jednak usłyszał jej cichy śmiech i stracił orientację.
- Co cię tak rozbawiło?
- Twoja pewność, że wykorzystałam twoje upojenie alkoholowe. Nie byłabym w stanie kochać się z tobą, bez twojego udziału, a tym bardziej wiedzy House… - odparła Cameron i podniosła głowę – w jej oczach nie było radości, ani ironii – była w 100% poważna.
- A byłabyś w stanie w ogóle się ze mną kochać? – zapytał, mierząc ją badawczo wzrokiem.
- Teraz nie umiem ci na to pytanie odpowiedzieć… - westchnęła Cameron. Odłożyła na bok jego marynarkę i wyszła, cicho zamykając za sobą drzwi.
House był na siebie wściekły, że spłoszył ją tym pytaniem. Jednak taka już jego natura – albo walił prosto z mostu, albo dwuznacznie. Zabawa w podchody nie była czymś, co lubił. Diagnostyk wstał od fortepianu i poszedł do kuchni, zrobić sobie już drugą tego dnia kawę.

*
Cameron postanowiła iść do domu na piechotę. Od House była to jakaś godzina – czasu miała mnóstwo, miała dzisiaj dzień wolny. Nie miała ochotę na jazdę autobusem, teraz chciała być sama. No, prawie sama… Zegary wskazywały siódmą rano, a na ulicach było pusto. Mówiąc szczerze, odpowiadało jej to. Było jednak dosyć chłodno, a Cameron nie miała ze sobą żadnej kurtki – tylko jeasny i podkoszulek. Otuliła się ramionami, żałując, że nie ma do kogo zadzwonić… Oprócz Housa, przyszedł jej na myśl tylko Wilson, ale on pewnie jeszcze spał, więc nie chciała go budzić. Kiedy człowiek ma dzień wolny, lubi pospać do południa. Przynajmniej ona tak miała.
- Głupio zrobiłaś, nie zabierając ze sobą żadnej bluzy – usłyszała za sobą głos Housa. Nie zdążyła jednak odwrócić głowy, a poczuła jak nakłada jej na ramiona swoją skórzaną kurtkę. Sam szedł w marynarce, nałożonej na jego ukochany, czerwony t-shirt.
- Dzięki. Było mi zimno, a nie mam ochoty na bieganie… - westchnęła.
- Czemu nie pojechałaś autobusem?
- Sama nie wiem. House, ja nic nie wiem… Od ostatnich dwóch dni całe moje życie stanęło do góry nogami, przez rok byłam wolna od ciebie, a teraz… - Cameron powoli załamywał się głos, a House wolał nie widzieć jej w takim stanie.
- Ok., zostawmy już ten temat. Nie wracajmy do tego.. – szepnął i odchylił rękę do tyłu. Na początku miał zamiar ją objąć, potem jednak spojrzał z ukosa w jej oczy. Była bliska załamaniu się. A on nie chciał wykorzystywać sytuacji.
Szli więc dalej w milczeniu, starając się unikać drażliwych tematów. House zastanawiał się jak beznadziejnie musi ten świat być skonstruowany. Czuł, że Cameron go kocha, ona też nie była mu obojętna. Osobno byli bardziej nieszczęśliwi niż zwykle, razem… tego nie wiedział.
Postanowił podjąć to ryzyko w przyszłości. Nienawidził zmian, ale też nie mógł znieść już tej sytuacji.
Kiedy byli już blisko mieszkania Cameron, rozpętała się potężna ulewa. Cameron odruchowo drgnęła, żeby zacząć biec, ale zobaczyła zmieszanie na twarzy Housa. Postanowiła iść z nim dalej – lubiła spacer w deszczu, ale to już była ulewa. Doszła jednak do wniosku, że wspólna kawa osłodzi jej wcześniejsze wyrzeczenia.
Chwilę później oboje siedzieli na fotelach, w suchych ubraniach, powoli sącząc kawę. House wyglądał komicznie w przydużych spodniach i podkoszulku starszego brata Cameron, ale lepsze to, niż przemoczona marynarka.
- Aaapsik! – kichnęła Cameron, sięgając po chusteczkę.
- Na szczęście – zaśmiał się, ale kiedy zobaczył pytające spojrzenie Allison, zorientował się, że nie zna tego dowcipu.
- To z kawału. Niezbyt zabawny, z długą brodą… - machnął ręką.
- Opowiedz – poprosiła, podciągając kolana pod brodę.
- Pani na lekcji głośno kichnęła. Wszystkie dzieci mówią: na zdrowie, tylko Jasio mówi: na szczęście. Zdziwiona pani pyta: - Jasiu, dlaczego powiedziałeś na szczęście, przecież mówi się na zdrowie! Na szczęście, że pani ryja nie rozerwało! – odpowiada rezolutnie Jasio.
- Oszsz ty…! Ja mam ryja!? – zaśmiała się Cameron, ciskając w niego największą poduszką, jaką miała pod ręką.
- Nie, ty masz Dziubek – odgryzł się House, unikając lecącej poduszki. Oboje po raz pierwszy od dłuższego czasu byli uśmiechnięci. Diagnostyk czuł się jeszcze bardziej nieswojo, niż wtedy, kiedy obudził się w samej bieliźnie. Szybkimi łykami dopił kawę i wstał z fotela.
- Pora na mnie – obwieścił, zbierając mokre jeszcze ubrania.
Wraz z jego słowami zniknęła gdzieś radość, którą przed chwilą widział u Cameron. House miał teraz ochotę zwiać na dach, jednak do szpitala mu się nie spieszyło. Po wyjściu zadzwonił do Cuddy, że się zmoczył go deszcz i, że się spóźni, bo musi jeszcze zahaczyć o aptekę. Rozłączył się, zanim szefowa krzyknęła, że przecież w szpitalu jest apteka.
Taksówka zawiozła go w mgnieniu oka do domu. Przebrał się w swoje ciuchy i zaczął rozważać, czy w taką pogodę warto jechać do pracy na motocyklu. Postanowił jednak nie ryzykować i pojechał samochodem.

*dwa dni później*

House chodził jak duch. Jedynie Wilson miał blade pojęcie, dlaczego jego przyjaciel zachowuje się jak postrzelone zwierze. Wolał to jednak usłyszeć od niego. Musiał tylko odczekać do lunchu, kiedy to House pójdzie na polowanie do stołówki, chociaż i na to ostatnio miał średnią ochotę.
- Chodź, kupię ci lunch, nie będziesz musiał się bawić w te podchody.
- Jak chcesz o coś zapytać, to wal. Nie jestem w nastroju.
- Zadzwoń do niej. Albo jeszcze lepiej, odwiedź ją.
- Nie odbiera, zostawiłem jej dwie wiadomości. Nie odpowiedziała na żadną.
- Jesteś pewien, że nic się nie stało?
Wilson zasiał w przyjacielu ziarno niepewności i obawy, jednak diagnostyk nie dał po sobie nic poznać. Zaryzykował gniew Cuddy i zaraz po lunchu postanowił pojechać do Cameron.
Wilson zauważył przez okno w gabinecie jak przyjaciel szybkim krokiem idzie do samochodu.
House miał gdzieś ograniczenia prędkości i oznakowania – chciał jak najszybciej być u Cameron i mieć pewność, że nic jej nie jest. Pieprzona gadanina onkologa, pomyślał.
Postanowił zapukać, jednak po pięciu minutach delikatnego dobijania się, nikt nie otworzył. Spróbował zadzwonić na komórkę, również bez efektu. House przeszukał okoliczne doniczki w poszukiwaniu klucza. Znalazł go dopiero w Georginii*. Kiedy wszedł do mieszkania, rozglądnął się pobieżnie po pomieszczeniach, ale nigdzie nie zauważył Cameron…


* inaczej dalia ogrodowa. nie ma szans, żeby rosła w doniczce, ale podobała mi się zbieżność z imieniem. i kwiaty ładnie wyglądają


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 12:08, 04 Lip 2008    Temat postu:

AAaa....
Zakochany House.
Jakiż to cudowny widok!

Teraz przez kolejną godzinę nie będę mogła przestać się uśmiechać xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MlecznaCzekolada
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Pią 15:25, 04 Lip 2008    Temat postu:

O jeju cudownie, bosko. Deszczyk i tajemnicze zaginięcie Cameron. Boosko

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:31, 04 Lip 2008    Temat postu:

Co do tego fragmentu, kiedy House pyta Cameron czy by się z nim kochała, to przypomniał mi się dialog byłych kaczuch

- Do you think House doesn’t have sex?
- He’s not having sex! He’s making love!

albo coś w tym stylu xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 17:35, 04 Lip 2008    Temat postu:

Śliczna ta scena z deszczykiem, ja chcę to zobaczyć w serialu ! Czekam na dalszą część tego ficka, bo ja go kocham/loffciam i co tylko zechcesz ;*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:48, 04 Lip 2008    Temat postu:

freelance racja Pamiętam. to Chase mówił że House uprawia miłość.
ja chce więcej. świetnie mi sie czyta. jest taki krzepiący ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:16, 05 Lip 2008    Temat postu:

Rozdział 5

Komórka leżała na ławie w salonie, klucze i portfel również. Wniosek nasuwał się sam, Cameron musiała być w pobliżu. Postanowił dokładniej przeszukać mieszkanie. Zaczął od łazienki – może nie zauważył, że wpadła za szafkę, kiedy zemdlała? Jedyne, czego w tej chwili chciał, to żeby znaleźć Cameron całą i zdrową… Łazienka, kuchnia i salon były puste. Został pokój dla gości i sypialnia Cameron. W tym pierwszym nie było nikogo.

House sprawdził pod łóżkiem i pod kołdrą, nic nie znalazł. Kiedy jednak zrobił to samo w sypialni Allison, znalazł ją. Leżała półprzytomna, pod dwoma kocami i kołdrą, trzęsącą się z zimna i gorączki.
- Cameron! – krzyknął i podszedł do niej. Ona jednak zareagowała cichym jęknięciem, próbując bardziej otulić się kołdrą.

Dotknął jej czoła – było gorące, ale po skroniach spływał jej zimny pot. Drżała. Wszystkie objawy wskazywały na grypę, więc nie było sensu jechać do szpitala. Ściągnął z siebie kurtkę i marynarkę, laskę i buty rzucił na fotel obok. Położył się obok Cameron i przytulił ją mocno. Starał się ogrzać ją swoim własnym ciepłem. Kołysał ją delikatnie i uspokajał, szepcząc do ucha obietnice, że wszystko było w porządku. Naprawdę chciał w to wierzyć.

Cieszył się, że wyłączył wcześniej komórkę. Gdy Cuddy zechce go szukać, najpierw pójdzie pogadać z Wilsonem, a on już jej wszystko wyjaśni. Do najbliższej zmiany mógł w spokoju opiekować się Cameron, potem ich po prostu oleje, jak to miał w zwyczaju.

Zastanawiał się skąd wzięła się w nim siła, by jej pomóc. Pracy, odpowiedzialności i ludzi unikał jak ognia. Najchętniej zamknął by się w swojej skorupie jak ślimak i wychodził tylko na posiłki z Wilsonem. Na początku zastanawiał się jak unikać Cameron, kilkanaście miesięcy później jak ją uwieźć, a teraz… jak sprawić, żeby ich przyszłość była tak świetlista, jak sobie to wyobrażała Allison.

Leżał obok niej przez kilka godzin. Z ulgą zauważył, że po pewnym czasie przestała drżeć, a w do jego uszu dolatywał jej cichy, miarowy oddech. Chciał rozprostować bolące nogi i próbował się odsunąć. Kiedy jednak ściągał rękę z jej brzucha, poczuł dłoń Cam.
- Nie zostawiaj mnie… - szepnęła wycieńczona dreszczami.
- Zawsze będę przy tobie… - odpowiedział jej również szeptem. Wzdrygnął się lekko w duszy, zastanawiając się, gdzie polazł House, bo na jego miejscu jest jakiś ckliwy romantyk. Jednak jeżeli taki miał być odpowiedni dla Cameron, mogli zamienić się miejscami.

Kiedy upewnił się, że śpi, wyczołgał się z łóżka. Stracił kilka minut na masowanie obolałego uda. Dawało o sobie znać bardziej niż zwykle, nie brał Vicodinu odkąd wszedł do mieszkania Cameron.
Pokuśtykał do kuchni i popił wodą od razu dwa. Sięgnął po komórkę i sprawdził godzinę – dochodziła 22. Stwierdził, że Wilson na pewno jeszcze nie śpi. A jak tak, to ma pecha. Wybrał jego numer i czekał aż przyjaciel odbierze.
- House! – usłyszał w słuchawce już po trzech sygnałach. – Gdzie jesteś?
- U Cameron, a gdzie mądziole? – mruknął diagnostyk. – Znasz adres, przyjedź tutaj. Ale pierwsze co, to zrób jakieś duże zakupy – w lodówce Cameron nie ma nawet światła.
- Co?
- Żarówka padła, a jedzenia nie ma. Tzn. jakieś jest, ale niezdatne do spożycia – mruknął House po raz kolejny i się rozłączył. Włączył czajnik elektryczny i powyrzucał wszystko, co zdążyło się zepsuć.

Gdy woda się zagotowała, zalał sobie kawy i z powrotem pokuśtykał do sypialni Cameron. Usiadł na fotelu tak, by bez przeszkód móc obserwować jej twarz. Niewielkie rumieńce, które pojawiły się na jej twarzy, gdy obok niej leżał, bledły, powoli znów zaczynała drżeć. House odstawił kawę. Napisał wiadomość Wilsonowi jak dyskretnie dostać się do domu i z powrotem położył się obok niej. Tym razem przytulił ją mocniej, jednak nie tak bardzo, żeby zmniejszyć i tak już płytki oddech.

Po godzinie drgawki całkowicie zniknęły, rumieńce powróciły, a House stwierdził, że jak tylko Cameron wyzdrowieje, muszą to powtórzyć. Mógłby się nawet do tego przyzwyczaić.
Gdy minęła następna godzina, Wilson wszedł cicho do mieszkania. Najpierw zostawił zakupy w kuchni, potem zajrzał do sypialni. Gdy zobaczył Housa i Cameron w tej sytuacji, na jego twarzy wykwitł szeroki, bezczelny uśmiech a la „a nie mówiłem?”. House wyciągnął dłoń i wystawionym palcem wskazującym dał mu do zrozumienia: „dziób w kubeł i nie bulgotaj”, chcąc tym samym zmusić przyjaciela do dyskrecji.

Delikatnie wyślizgnął się z łóżka i poszedł do kuchni, żeby tam swobodnie porozmawiać. Nie zamykał drzwi do sypialni, chciał mieć oko na Cameron – w każdej chwili mogło jej się coś stać.
- Whoho! – gwizdnął Wilson, gdy usiedli przy stole. – Stałeś się teraz jej rycerzem w lśniącej zbroi!
- A ty co byś zrobił na moim miejscu? – wycedził House przez zęby, niezbyt skłonny by dzielić się uczuciami z przyjacielem. Przynajmniej dopóki nie był ich pewien.
- Dałbym jej pewnie gorącą herbatę i aspirynę, a potem przykrył dwoma dodatkowymi kołdrami, na pewno nie pakowałbym się jej do łóżka.
- Pogadamy jak będziesz w podobnej sytuacji. Kupiłeś kurczaka?
- Tak, gdzieś tam leży.
- Surowy?
- Mhm. A po co ci on? W tym stanie i tak nie będzie go jadła.
- Zrobisz jej rosół! Niestety, wykracza to poza moje możliwości kulinarne – westchnął House, ale zaraz potem spojrzał na Wilsona – przyjaciel wiedział, że ten wzrok nie zostawia mu pola do dyskusji.

*kilka dni później*

House tymczasowo wprowadził się do pokoju gościnnego. Chciał mieć Cam na oku do czasu, kiedy wróci do pracy. Po dwóch tygodniach młoda pani immunolog zaczęła się upierać, że chce iść do pracy.
- Jestem już zdrowa, nic mi się nie dzieje! – mówiła ze śmiechem, bo bawił ją upór, z jakim House się o nią troszczył.
- Nie, nie i jeszcze raz nie! Praca na ostrym dyżurze wymaga siły, a tobie jej jeszcze brakuje!
Cameron wstała z miejsca i podeszła do Housa. Usiadła mu ostrożnie na kolanach, tak, żeby nie zabolało go udo. Oplotła rękami jego szyję i zbliżyła twarz. Zrobiła maślane oczka.
- Prooooszę? – dodała równie słodkim głosem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez freelance dnia Sob 14:18, 05 Lip 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 14:27, 05 Lip 2008    Temat postu:

mmm... słodko, ślicznie i przyjemnie.
chyba wiesz, czego chcę ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Couvert de Neige
Stomatolog
Stomatolog


Dołączył: 27 Mar 2008
Posty: 956
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:49, 05 Lip 2008    Temat postu:

Ale Landryna *_* uwielbiam cię. Uśmiecham sie teraz na samą mysl House'a -Misia przytulaka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:09, 05 Lip 2008    Temat postu:

Prześliczne i przesłodkie.
Jak miło jest czytać o takim troskliwym Housie
Czy ktoś ci już mówił jaki masz genialny styl pisania?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z pokoju :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:19, 05 Lip 2008    Temat postu:

a co w nim jest takiego niezwykłego? składam literki do kupy, próbuję ułożyć logiczne zdania i podzielić się z wami moją wizją zastanawiam się czy pisać dalej tą landrynę, czy zrobić przerwę w tej sielance ]:->

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jen
Lekarz Rodzinny
Lekarz Rodzinny


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 854
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:26, 05 Lip 2008    Temat postu:

Ja proponuję landrynę

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
Szalony Filmowiec


Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4040
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z planu filmowego :)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:27, 05 Lip 2008    Temat postu:

O jaka skromna

Ja tam lubię te landrynę. Daj im trochę pożyć w spokoju ;>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MlecznaCzekolada
Pacjent
Pacjent


Dołączył: 30 Maj 2008
Posty: 87
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/5

PostWysłany: Sob 18:38, 05 Lip 2008    Temat postu:

Sweet, sweet and sweet

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hameron Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin