Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Dowód przyjaźni [Z]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:31, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
Nie przychodź, wyślę twoją drużynę do kliniki. Będą wyrabiać twoją normę.
O, a to coś nowego xD.

Cytat:
House z obrzydzeniem obserwował, jak dwie kopiaste łyżki lądują w kubku.
A ja słodzę jedną kopiastą. Jeszcze jedna i będę jak Wilson xD. (Kawa z sosem czekoladowym też nie jest zła xD) .

Cytat:
House odetchnął – mimo wszystkiego, co się między nimi ostatnio działo, Wilson wciąż uważał swój komplet kluczy za coś wartościowego.
Bo gdyby kiedyś Wilson chciał się odegrać na Housie (za pomocą jego mieszkania xD), przynajmniej nie będzie miał problemu z dostaniem się do środka.

Cytat:
- Dzięki – powtórzył onkolog i zaczął nieco rozsądniej układać rzeczy. Tym razem według kolorów.
Podziwiam takie osoby. Ja wkładam, gdzie popadnie ;D.

Cytat:
- Ranisz mnie. Wbrew powszechnie panującej opinii ja umiem gotować – oświadczył, siadając na łóżku obok Wilsona. – Całkiem dobrze gotować, dziękuję.
Na miejscu Wilsona też bym się baardzo zdziwiła...

Cytat:
Wilson szybkim ruchem porwał poduszkę i rzucił nią w diagnostyka; czyn ten wiele mówił o tym, co onkolog myśli na temat House’owych zapewnień o jadalności.
Cóż to jest poduszka. Gdyby rzucił w niego jakąś książką, to byłoby bardziej przekonujące xD.

I kulka! Kulka jest świetna. Jesteś małą zieloną kulką... xD Kocham kulki. Czasoprzestrzeń też - jeśli nie zagłębiać się zbytnio w fizykę ;D.

O. I jak krawat House'a znalazł się u Wilsona? O. House też ma krawaty xD.

Bardzo mi się podobało. No i... biedny Wilson. Cały czas spadają na niego jakieś nieszczęścia .


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:52, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
House też ma krawaty xD.

Dziwne, nie? ^^

Cytat:
Ostatecznie zdecydowałam się na tę, jest mało uczuciowa, a wiele mówi. Jak House.

tak. Żadnego przerostu treści nad formą. Ani formy nad treścią. Brawo.

Cytat:
Wilson za wszelką cenę chce zająć jak najmniej miejsca, jak najmniej być, jakby się bał, że w sumie nie jest mile widziany. Albo przestanie być.

W tym momencie naprawdę zaczęłam podziwiać House'a, że mimo wszystko przygarnął Wilsona.
Chociaż, te jego słowa na wieść, że Jimmy nigdzie nie wyjeżdża, nie były zbyt miłe, ale jednak co House to House.

Cytat:
I był. Jak również Cuddy. XD (Wybacz, ale zdjęcia Stacy wylądowały w piwnicy.)

Wiedziałam!
Ale zdjęcia Cuddy to tylko jako przyjaciółki, tak?
Wybaczam ^^ To już zamknięty rozdział. Teraz liczy się tylko Wilson

Cytat:
A gdzie pisk "House miał krawat?!"? XD

Rzeczywiście, powinien mieć miejsce ^^
ŁO MAMUNIU!! TO HOUSE KIEDYŚ UŻYWAŁ KRAWATÓW?!

Cytat:
A nie uważasz, że może mieć powody do nie pozwalania Wilsonowi na spanie na kanapie? XD

Moim zdaniem tym powodem na pewno nie była nowa kanapa. Pojawia się nawet przypuszczenie, że House po prostu troszczy się o Wilsona, tylko, jak zwykle nie ma zamiaru go o tym informować.

Cytat:
Pojechał dla ciebie na zakupy i SAM zapłacił!

On musi go kochać!! (Wybacz, że wszędzie widzę love-Hilsona, ale to takie zawodowe zboczenie)

Cytat:
Rozmowy o zwyczajach, tradycjach itp. Francuzów zazwyczaj kończą się głupawką.

Może dałoby się w tego fika wpleść jeszcze chociaż jedną "francuską" rozmowę? Może być wesoło, gdyby chłopcy zaczęli rozprawiać o francuskich pocałunkach...

Cytat:
Ale jaka fascynująca!

No skoro grała, to wierzę na słowo ^^

Cytat:
doszłam do wniosku, że HP brzmi gorzej.

jeszcze gorsze od HP mogłoby być chyba tylko Mario ^^
Albo i nie. HP nic nie przebije.

Cytat:
Ludzie przestali chorować, House skądś sobie musi wytrzasnąć pacjenta.

Ty ZUY człowieku!!!! Ale on wyzdrowieje, prawda?! Jimmy musi być zdrowy!!!

pozdrawiam (mimo wszystko ),
any.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Any dnia Pią 16:04, 19 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:04, 19 Wrz 2008    Temat postu:

anyway napisał:
Cytat:
House też ma krawaty xD.

Dziwne, nie? ^^

Przepraszam. House miał krawat. Już go nie ma. Teraz należy do Wilsona. I proszę się nie dopytywać czemu, bo to długa historia, którą należałoby ocenzurować... ^^ (Nie mam tu na myśli NIC zboczonego i NC-17.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:05, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
I proszę się nie dopytywać czemu, bo to długa historia, którą należałoby ocenzurować... ^^

Ale kiedyś dane nam będzie ją poznać?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:09, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Lubię długie historie xD. A skoro nic zboczonego, to chyba nie trzeba cenzurować... xD Przeklinają?

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez marengo dnia Pią 16:09, 19 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:24, 19 Wrz 2008    Temat postu:

...
Raczej nie.
(Ale mogę w tajemnicy zdradzić coś, czego House nie pamięta - Wilson zresztą też nie: w przemieszczenie się krawatu zaangażowane były duża dawka alkoholu, kilku znajomych, karty do pokera i jeden welon.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:51, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Ten welon bardzo mnie zaintrygował...
Czyżby któryś z licznych ślubów Wilsona...? *myśli*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:22, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Kat, żeby nie było że nie czytam. Czytam i się zachwycam (jak zwykle przy Twej twórczości) tylko jakoś tak mi się komentować nie chce.
a fik jest świetny. Troszkę się boję o Wilsona, ale skoro House go leczy, to musi być dobrze Prawda?

Wredna jestem i chyba błąd znalazłam:
Cytat:
- Właściwie to mam – odparł House, jednocześnie robiąc mentalne notatki na temat drżących rąk i przyspieszonego oddechu onkolog.


chyba zjadło onkologowi 'a' na końcu.

i co ty chcesz od Need For Speed? Ta gra jest świetna, zwłaszcza część Porsche i Road Challenge (wiem, dziwna jestem, ale bardzo je lubię )

Kat, proponuję napisać fika (albo chociaż miniaturkę ) "Jak Krawat House'a Stał Się Własnością Wilsona"

Oczywiście części wszystkie mi się podobają, Twoje poczucie humoru, i opisy, i dialogi, i ogólnie wszystko jest w sam raz. takie fiki są śliczne. Tylko że mam nadzieję, że nie będzie (zbyt dużo) angstu? nie będzie? nie będzie?

Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:40, 19 Wrz 2008    Temat postu:

Kasinka, obiecuję, angstu tu nie będzie! To taki półcrack lekki jest. I nie jesteś wredna, bardzo się cieszę, jak ktoś błędy wytyka - wiem przynajmniej, co poprawić. Taka polityka - widzisz, wypisuj!

A od "Need for Speed" nic nie chcę. Świetne gierki. I właśnie dlatego zrezygnowałam z pomysłu wrzucenia ich do fabuły. Pomyślałam, że "Harry Potter" bardziej infantylny i nawet, gdyby House NfS miał, dałby Wilsonowi HP, choćby po to, by popatrzeć, jak ten męczy się z wyzwaniami. XD

Cytat:
Kat, proponuję napisać fika (albo chociaż miniaturkę ) "Jak Krawat House'a Stał Się Własnością Wilsona"

Pomyślę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:48, 21 Wrz 2008    Temat postu:

A/N
Nadal nie moje. Kutner oczywiście mówi o rodzicach zastępczych (dziani ludzie).

Dedykowane Oldze, która wierzy w powrót Starych Kaczątek, a której zawrotna kariera tancerki z wachlarzami zainspirowała mnie do pisania.

ROZDZIAŁ III. Powrót do korzeni.

House z rozmachem otworzył drzwi gabinetu i wszedł do środka. Rzucił plecak na fotel, wziął z biurka kubek i wszedł do pokoju diagnostycznego. Kaczątka spojrzały na niego zaskoczone.
- Jesteś wcześnie – zauważyła Trzynastka, spoglądając na zegarek. House podszedł do ekspresu i nalał kawy.
- Spóźniam się, wy się wkurzacie. Przychodzę wcześniej, wy odbieracie to jako zwiastun zbliżającej się Apokalipsy. – Wzruszył ramionami. – Zdecydujcie się na coś.
- Czy fakt, że jesteś tu wcześniej oznacza, że mamy pacjenta? – spytał z nadzieją Kutner, obserwując, jak House – z kubkiem w jednej ręce – bierze gąbkę i ściera tablicę. Diagnostyk posłał mu groźne spojrzenie, które momentalnie ostudziło zapał Hindusa.
- Mam pacjenta. – Na twarzy Kutnera pojawił się szeroki uśmiech. – Ja mam pacjenta. – Uśmiech przygasł. – Wy nie. Co doprowadza nas do meritum: idźcie sobie.
- Co? – spytał Taub, patrząc po pozostałych lekarzach.
- Idźcie sobie. Do domu. – House wyprosił ich z gabinetu gestem dłoni. - Sio.
- Możemy wrócić do domu? – upewniał się dalej Taub. House westchnął.
- Tak. Ponieważ jestem niezwykle dobrym pracodawcą, wysyłam swoich najulubieńszych podwładnych do domu. Nie wiem, jedźcie na grób rodziców, idźcie poskakać ze spadochronem, zabierzcie rodzinę do Disneylandu, choć raz prześpijcie się z własną żoną – Tabu zaczerwienił się po uszy – zróbcie cokolwiek, na co macie ochotę. Nie obchodzi mnie, gdzie będziecie. Obchodzi mnie tylko to, czy będziecie mieli ze sobą pagery. – Najulubieńszy pracownicy wydali z siebie pełen zawodu zbiorowy pomruk. - Macie się stawić na każde moje wezwanie – powiedział House, kładąc nacisk na trzy ostatnie wyrazy. Kaczątka niechętnie kiwnęły głowami na fakt, że przyswoiły warunki umowy. – Świetnie. W takim razie, do widzenia.
Lekarze zaczęli zbierać swoje rzeczy. Kutner pomógł Trzynastce założyć płaszcz; dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i pierwsza opuściła gabinet. Tuż za nią wyszedł Taub.
- A nie mógłbym tu zostać? – spytał Kutner, stając przy drzwiach. – Bardzo ładnie proszę?
- Daję ci wolne, a ty chcesz zostać w szpitalu? Dobrowolnie? – spytał zszokowany House. Kutner wzruszył ramionami.
- Nie mam co robić, a moi rodzice pożeglowali na Bermudy – wyjaśnił. – Mógłbym zostać i pomagać w klinice. Albo w laboratorium. Albo…
- Idź do Cuddy – przerwał mu House. – Ona znajdzie ci coś do roboty, gwarantuję.
- Dobra – ucieszył się Kutner i wyszedł. Foreman, przyglądający się całej wymianie zdań z uśmiechem, pokręcił głową nad głupotą młodszego kolegi i wziął marynarkę do ręki, gotując się do wyjścia. Drogę zagrodziła mu jednak laska House’a.
- Ty zostajesz – oświadczył House. Foreman jęknął.
- Przecież odprawiłeś wszystkich do domu.
- Moich pracowników. Technicznie rzecz biorąc, ty pracujesz dla Cuddy. – House uśmiechnął się pokrętnie. – Zostajesz.
Foreman odwiesił marynarkę z powrotem i opadł na swoje zwyczajowe miejsce. Złożył dłonie i spojrzał na House’a wyczekująco.
- Podaj mi jeden powód, dla którego mam zostać.
House postukał laską w podłogę.
- Potrzebuję cię – odparł.

***

Znalazł ją dokładnie w tam, gdzie się jej spodziewał – przy łóżku jakiegoś nieszczęśliwego idioty, który jak zwykle wciskał kit na temat swojego wypadku. House przystanął przy filarze i zaczął obserwować pracę młodej lekarki. Cameron zszywała nogę bladej brunetce, która nerwowym głosem tłumaczyła lekarce, że pocięła się przez przypadek.
- N-naprawdę nie wiem, jak to się stało…
- Spokojnie – uspokajała ją sucho Cameron, zakładając szwy. – Masz szczęście, rany nie są głębokie… Czym się pocięłaś?
- Ja naprawdę…
- Nóż kuchenny?
- Nie, ja…
- Żyletka chłopaka? Miałaś dość świata? – House uśmiechnął się pod nosem. Cameron musiała mieć tego dnia wielu potencjalnych samobójców na ostrym dyżurze.
- Nie! Ja…
House, będąc niezwykle empatycznym człowiekiem, postanowił uratować dziewczynę od mordęgi dalszego przebywania z wyraźnie zdenerwowaną Cameron.
- Doktor Cameron! – zawołał, podchodząc do łóżka pacjentki. – Czy mógłbym prosić panią na konsultację?
- Doktorze House. – Cameron spojrzała na niego podejrzliwie. – Jak długa będzie ta konsultacja?
- Pomyślmy… Do odwołania?
Cameron westchnęła i wróciła do zszywania nogi dziewczyny.
- Jestem zajęta.
House przechylił głowę i spojrzał krytycznym wzrokiem na pacjentkę. Dziewczyna skuliła się pod wzrokiem diagnostyka.
- Nią? – spytał House bez entuzjazmu. – Och, daj spokój. Stać cię na wiele więcej niż łatanie jakiejś adeptki tańca z wachlarzami. - Cameron uniosła ze zdziwieniem brwi. Jej pacjentka zrobiła to samo. House wskazał ręką na cienkie blizny, pokrywające znaczną część łydek dziewczyny. – Sądząc po ilości blizn uczysz się od jakichś… dwóch lat i jesteś w tym beznadziejna. – Dziewczyna zarumieniła się paskudnie. – Przepisz się na jogę. Zabawę metalowymi przedmiotami powinnaś zostawić profesjonalistom. Lub psychopatom.
Cameron pokręciła głową. Skończyła zakładać dziewczynie szwy i owinęła nogę bandażem.
- Żadnego tańca w najbliższym czasie – poleciła, po czym dodała, ciszej i zdecydowanie milszym głosem: - I nie przejmuj się tym, co on mówi. To palant.
Uśmiechnęła się i mrugnęła wesoło do brunetki. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. House przewrócił oczami.
- Doktor Cameron! – przypomniał o swojej obecności. Cameron odeszła od łóżka, zdjęła rękawiczki, wyrzuciła je do kosza i zwróciła do starszego lekarza.
- Czego chcesz, House?
- Konsultacji.
Cameron położyła ręce na biodrach.
- Już dla ciebie nie pracuję, a ty masz trójkę świetnych lekarzy do dręczenia – odparła, odwracając się na pięcie za zamiarem oddelegowania się do innego biednego pacjenta. Słowa House’a zatrzymały ją wpół kroku:
- Potrzebuję cię.

***

- Potrzebuję cię!
House wszedł na salę operacyjną i stanął przy stole. Stażyści popatrzyli po sobie, nie wiedząc, kim ten gość bez maski jest i czy już wzywać ochronę. Chase sapnął zirytowany.
- Jestem teraz zajęty, House – syknął. – Wyjdź. - House pokręcił przecząco głową. – Jestem w połowie operacji.
- Nie obchodzi mnie to. Potrzebuję cię. Teraz.
Chase spuścił na chwilę głowę w zamyśleniu, po czym zwrócił się do drugiego chirurga.
- Poradzisz sobie?
- Jasne – odparł pewnie mężczyzna. House rozpoznał ten głos niemal natychmiast – ciepły bas należał do Gabriela Olana, absolutnego nowicjusza na onkologii. Nowy protegowany Wilsona o złotych rękach chirurga. Oznaczało to, że House wyciąga Chase’a z środka operacji na którymś z cennych pacjentów szefa onkologii. Niedobrze. Diagnostyk zanotował w pamięci, by nigdy przyjacielowi o tym nie wspominać.
- O co chodzi? – spytał Chase, gdy już opuścili salę operacyjną.
- Chodź – polecił House i powiódł Australijczyka do windy. Razem pojechali na górę, gdzie Chase – coraz bardziej marszczący brwi – poszedł za diagnostykiem do jego biura.
- House, co do… - zaczął młodszy mężczyzna, po czym urwał. – Foreman? Allie? – spytał ze zdziwieniem, zobaczywszy swoją narzeczoną i kumpla, usadowionych wygodnie wokół szklanego stołu. Szok na twarzach lekarzy mówił wyraźnie, że i oni nie mieli pojęcia, co jest grane.
- House, o co chodzi? – spytał w końcu Foreman, gdy Chase opadł na krzesło obok Cameron. House podszedł do tablicy, wziął mazak do ręki i zaczął pisać.
- Mamy sprawę – oświadczył. – Trzydziestodziewięcioletni mężczyzna rasy białej, przyjęty z…
- Nie pracujemy już dla ciebie – powiedziała w końcu Cameron. House obrócił się i spojrzał na nią. – Gdzie twoja drużyna?
- W domu. – House postukał się mazakiem po nosie. – Potrzebowałem… Mniej świeżego spojrzenia.
- Potrzebowałeś ludzi, którzy znają na wylot twój styl pracy – wytłumaczył sobie i pozostałej dwójce Foreman. – Ten pacjent musi być naprawdę ważną personą, skoro wolisz go nie narażać na ewentualne niedogranie między tobą a nową drużyną.
House pokiwał energicznie głową.
- Tak, tak, jasne – mruknął, wracając do pisania. – Więc. Pacjent, lat trzydzieści dziewięć. Pierwsze zaobserwowane objawy to bladość, ogólne osłabienie i kilka niegroźnych objawów neurologicznych…
- … co Trzynastka zdiagnozowała jako anemię niedoborową – wtrącił Foreman. – Myślałem, że ta wyimaginowana sprawa jest już zamknięta.
- Nie jest. – House potarł ręką czoło. – Niedobór witaminy B12 został uzupełniony, ale objawy nie ustąpiły.
- Może to Addison-Biermer? – zaproponowała Cameron.
- Addison-Biermer nie wyjaśnia pozostałych zaobserwowanych objawów. – House dopisał kilka pozycji do listy. – Objaw Raynauda, lekka gorączka, wysypka. – House postukał markerem w tablicę. – Diagnozy, start.
- Choroba Kahlera – powiedział Chase. - Wyjaśniłaby objawy związane z niedokrwistością, objawy neurologiczne i Reynauda.
- Ale nie wysypkę i gorączkę.
- To mogłaby spowodować podana witamina B12 – odparował Australijczyk. – Jeśli początkowe objawy spowodował Kahler, to wpompowanie w pacjenta kilku dawek witaminy B12 doprowadziło do nadmiaru, a to jest toksyczne.
House zapisał propozycję Chase’a na tablicy, po czym zwrócił się do pozostałych lekarzy.
- Wasze propozycje są świetne, ale chyba niewystarczająco dobre – zakpił. Foreman potoczył ręką nad stołem.
- Nie mamy historii pacjenta.
- Pacjent miał romans z antydepresantami. Żadnych poważniejszych chorób w rodzinie, pomijając wujka, który…
- Nie, House – przerwał Murzyn. – My dosłownie nie mamy historii pacjenta.
House zmarszczył brwi.
- Zamówiłem ją, powinna już być.
Jak na zawołanie w drzwiach gabinetu pojawiła się Lisa Cuddy, niosąca trzy grube skoroszyty. Weszła do środka i położyła teczki na stole. Trójka lekarzy natychmiast wzięła po jednej.
- Wszystko, co udało mi się zdobyć – powiedziała Cuddy.
- Dzięki, Cuddles.
Administratorka rzuciła okiem na tablicę.
- Czy jest coś, co mogłabym… - zaczęła, ale House przerwał jej w połowie zdania:
- Nie. Ale jeśli będziemy potrzebować endokrynologa lub upierdliwego administratora to damy ci znać.
- Więc… Powodzenia.
Cuddy uśmiechnęła się niemrawo i wyszła. Ku zaskoczeniu młodych lekarzy. House chrząknął; trzy pary oczu natychmiast na nim spoczęły.
- Macie swoją historię, kontynuujcie. Co jeszcze?
Szelest przewracanych kartek. Cameron odezwała się pierwsza.
- Wuj zmarł na raka. To może być nowotwór – zawyrokowała. Foreman natychmiast podchwycił pomysł.
- Tak – powiedział. – Białaczka wyjaśniałaby wszystko: Raynauda, anemię, nawet gorączkę i wysypkę. – Murzyn uśmiechnął się tryumfalnie. – Białaczka przewlekła limfatyczna.
- Nie – powiedział kategorycznie House, opierając się o tablicę. Kaczątka spojrzały na niego zdziwione.
- Cameron i Foreman mają rację – stwierdził Chase. – Objawy pasują idealnie. To musi być białaczka.
- Nie – powtórzył uparcie House. – To nie jest białaczka.
- House, białaczka nie przestanie być białaczką tylko dlatego, że bardzo tego chcesz – mruknął Foreman, składając ręce. – A poza tym, od kiedy nie podoba ci się diagnoza?
- To nie jest białaczka – wycedził House. – To nie jest też żaden inny nowotwór.
- Czemu nie? – spytała powoli Cameron. House uderzył pięścią w tablicę tak gwałtownie, że trójka lekarzy aż podskoczyła na swoich miejscach.
- Ponieważ Cudowny Chłopiec Onkologii nie może mieć raka! – ryknął na swoich nieco przerażonych współpracowników. Cameron zakryła sobie usta dłonią, a Chase zaczął mrugać zdziwiony. Foreman jedynie wypuścił ze świstem powietrze.
- No, to wiele wyjaśnia – mruknął. – Powinieneś nam był powiedzieć, że chodzi o Wilsona.
- To by coś zmieniło? – wyzwał go House.
- Tak – odparł pewnie neurolog. – Przynajmniej wiedzielibyśmy, że należy brać poprawkę na twoje działanie.
Murzyn wstał.
- Gdzie idziesz? – spytał podejrzliwie House. Foreman westchnął.
- Zrobić zwyczajowe badania dotyczące zwyczajowych podejrzanych.
Neurolog wyszedł z gabinetu. Chase również wstał i wkrótce powędrował za Murzynem. Cameron nieco się ociągała.
- Nie idziesz bawić się z pozostałymi Muszkieterami? – spytał ironicznie House. Blondynka zawahała się, po czym podeszła do diagnostyka.
- Wiesz… Jest powód, dla którego nie powinno się leczyć bliskich – powiedziała cicho, po czym i ona opuściła pokój. Zostawiając House’a zupełnie samego.

CDN


Trailer:
- Wombat mówi, że jest czysto – poinformował go Lucas.
- Cholera – zaklął House. – Czy kiedy twoim zadaniem było śledzenie Wilsona, jeździł on do jakichś podejrzanych miejsc?
- Nie – zaprzeczył detektyw.
- Dzięki.
House zakończył połączenie i schował komórkę, po czym zwrócił się do Cameron:
- Twój chłopak i mój bardzo kiepski prywatny detektyw niczego nie znaleźli. Co oznacza, że to nic środowiskowego.
- Cholera – mruknęła Cameron.
- Dokładnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 18:48, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:10, 21 Wrz 2008    Temat postu:

- Ponieważ Cudowny Chłopiec Onkologii nie może mieć raka!- on za wszelką cenę go broni i chce wyleczyć.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 0:20, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Bardzo ładny rozdział. I miło jest od czasu do czasu zobaczyć starą ekipę razem.
Chyba tylko House potrafi wparować do sali podczas operacji i wyciągnąć stamtąd chirurga xD. (Przypomina mi się "Ugly", kiedy to House zorganizował naradę właśnie na sali operacyjnej. Podczas operacji. Uwielbiam tę scenę).

Kutner pomógł Trzynastce założyć płaszcz; dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i pierwsza opuściła gabinet.
Ha! Już widzę, co się kroi xD. (No proszę, wystarczy, że jest w pobliżu, a już dziewczynie się poprawia humor).

- A nie mógłbym tu zostać? – spytał Kutner, stając przy drzwiach. – Bardzo ładnie proszę?
Kutner, co ty mówisz? Leć za Trzynastką! xD

Foreman, przyglądający się całej wymianie zdań z uśmiechem, pokręcił głową nad głupotą młodszego kolegi
Och, on po prostu chce się wyżyć na polu zawodowym, a mu nie pozwalają

- Żyletka chłopaka? Miałaś dość świata?
Ta Cameron. Potencjalni samobójcy zazwyczaj wybierają nadgarstki xD.

- Nie – powtórzył uparcie House. – To nie jest białaczka.
House też praktykuje myślenie życzeniowe .

Tabu zaczerwienił się po uszy
Mamy nowego bohatera! xD

Ale w następnym rozdziale będzie już Wilson, prawda?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:02, 22 Wrz 2008    Temat postu:

marengo napisał:
- A nie mógłbym tu zostać? – spytał Kutner, stając przy drzwiach. – Bardzo ładnie proszę?
Kutner, co ty mówisz? Leć za Trzynastką! xD

Wiesz, Kutner będzie jeszcze potrzebny. A jeśli ładnie przejrzysz trailer do "Dowodu", zamieszczony przy "Ab Aeterno", to może nawet dojdziesz do czego... ^^

Cytat:
Ta Cameron. Potencjalni samobójcy zazwyczaj wybierają nadgarstki xD.

Samarytański światopogląd Cam nie pozwala jej zrozumieć, czemu ludzie w ogóle mogliby się ciąć. Gdzie to juz sprawa drugorzędna. XD

Cytat:
House też praktykuje myślenie życzeniowe.

Intrygujące, nieprawdaż?

Co do Wilsona... Yyy... Taak, można by powiedzieć, że będzie. Raczej biernie, ale będzie. XD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pon 7:03, 22 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:55, 22 Wrz 2008    Temat postu:

uh... miałam zamiar komentować na bierząco, a zanim zabrałam się za część 3., już jest 4...

ROZDZIAŁ II. Dane a teorie.

Nie mam pacjenta – racjonalizował mężczyzna – a poza tym, zwykle i tak nie siedzę w klinice, jak jaśnie pani przykazała, co sprawia, że musisz szukać mnie po całym szpitalu, co sprawia, że zaniedbujesz swoje obowiązki, co sprawia, że jeszcze więcej chorych ludzi umiera z powodu braku lekarzy w klinice. Ergo, nie chcesz mnie tam.
racjonalizm House'a jest powalający Nie można się z nim nie zgodzić

Jestem po prostu zmęczony, House. Wszystkim.
najlepsza metoda na House'a - nie stawiać oporu, tylko przyczaić się i czekać, aż House'owi się znudzi

mimo wszystkiego, co się między nimi ostatnio działo, Wilson wciąż uważał swój komplet kluczy za coś wartościowego
ciekawe, jaką cenę osiągnąłby komplet kluczy do mieszkania House'a na ebay'u

- Może i nie było to odwzajemnione, ale dla mnie zawsze byłeś przyjacielem.
buuu... Niech już się w końcu wyjaśni ta sprawa z przyjaźnią...

House mógłby przysiąc, że w którymś miejscu czasoprzestrzeni należał on do niego, ale jakimś cudem zawędrował do garderoby Wilsona
mam na myśli, jak mógłby wyglądać ów cud, ale pewnie Autorka nie jest zainteresowana...

To jest nowa kanapa. Nie pozwolę ci na niej spać. Bierzesz łóżko.
jaka szkoda... Miałam nadzieję, że House będzie chciał mieć stałą kontrolę nad swoim pacjentem Przynajmniej kupił nową kanapę, bo jego noga nie byłaby zadowolona ze starej

Bo tylko idiota by sobie gotował, mieszkając z tobą. – House wzruszył ramionami. – Twoje naleśniki to już obiekt kultowy.
House prawdopodobnie nie robił niczego, kiedy mieszkał z Wilsonem Poza leżeniem na kanapie i wymyślaniem głupich dowcipów
Kultowe naleśniki O ile dobrze pamiętam, pojawiły się w serialu raz, a fanikciarze dorobili do tego całą ideologię

Wilson szybkim ruchem porwał poduszkę i rzucił nią w diagnostyka; czyn ten wiele mówił o tym, co onkolog myśli na temat House’owych zapewnień o jadalności.
rzucanie poduszką to nie to, co rzucanie budyniem, ale zawsze coś
na miejscu Wilsona kazałabym najpierw spróbować House'owi, czy jego wytwór rzeczywiście jest jadalny

Przy tym można się tylko nabijać z ich medycyny.
- Nie wyobrażam sobie oglądać tego z jakiegokolwiek innego powodu.

a w innym wszechświecie Meredith mówi to samo do Kristiny, tyle że na temat House MD

- House?
- Mhm…?
- Nie wiem, co dalej.
House westchnął i pokręcił głową z rezygnacją. Wyciągnął rękę i zabrał Wilsonowi konsolkę.
- Co trudnego jest w sterowaniu przerośniętą kulką?

a już miałam nadzieję, na jakąś głęboką, egzystencjalną rozmowę

- Nie – odparł diagnostyk, zezując to na przestraszonego przyjaciela, to na jego zsiniałe palce. – Nie mogła.
Katty, no w coś Ty go wpakowała??? żałuję, że nie poszłam na medycynę...

***
anyway napisał:
Jimmy lubi mocno słodzoną kawę. Może ja też powinnam zacząć taką pić? Jak na razie starcza mi pół łyżeczki, ale czego nie robi się z miłości

Ja nie lubię kawy w ogóle, ale kiedy już muszę ją wypić, to jest w niej więcej słodzika i śmietanki, niż samej kawy

Katty B. napisał:
(A gdzie pisk "House miał krawat?!"? XD)

pewnie nie kupił go w celu, do jakiego krawaty zwykle są przeznaczone

marengo napisał:
Podziwiam takie osoby. Ja wkładam, gdzie popadnie ;D.

Ja też układam według kolorów Ale mam łatwo, bo wszystkie ciuchy są czarne

anyway napisał:
On musi go kochać!! (Wybacz, że wszędzie widzę love-Hilsona, ale to takie zawodowe zboczenie)

Kocham Twoje zboczenie
A może ta kanapa miała tylko osłabić czujność Wilsona? A kiedy zapomni podeprzeć krzesłem drzwi sypialni...

Katty B. napisał:
Przepraszam. House miał krawat. Już go nie ma. Teraz należy do Wilsona. I proszę się nie dopytywać czemu, bo to długa historia, którą należałoby ocenzurować... ^^ (Nie mam tu na myśli NIC zboczonego i NC-17.)

no i mój pomysł na "cud" się posypał
ale skoro to nie było nic NC-17, to po co cenzura???
*czeka na miniaturkę* (ten welon był intrygujący )

***

ROZDZIAŁ III. Powrót do korzeni.

Spóźniam się, wy się wkurzacie. Przychodzę wcześniej, wy odbieracie to jako zwiastun zbliżającej się Apokalipsy. – Wzruszył ramionami. – Zdecydujcie się na coś.
a gdyby przyszedł punktualnie, wezwaliby psychiatrę... Przykład sytuacji bez wyjścia

- Podaj mi jeden powód, dla którego mam zostać.
House postukał laską w podłogę.
- Potrzebuję cię – odparł.

i tu, i przy pozostałych dwóch Kaczątkach... O_o Kanapa w porównaniu z tym to małe miki... House naprawdę musi kochać Wilsona

[diagnoza z Kaczątkami]
Kat... *bije pokłony do ziemi*
Mnie by się po prostu nie chciało tego szukać Dla laika brzmi to sensownie i prawdopodobnie - zupełnie jak serial
Brawo!!!

Ponieważ Cudowny Chłopiec Onkologii nie może mieć raka!
ekhem...
“I’m sorry, House...it’s just too ironic. The wonder-boy oncologist has cancer.”
ale mam nadzieję, że w tym przypadku House ma rację

- Wiesz… Jest powód, dla którego nie powinno się leczyć bliskich
uh... oby House nie dał się ponieść emocjom i nie zrobił nic głupiego...

***

Katty B. napisał:
Co do Wilsona... Yyy... Taak, można by powiedzieć, że będzie. Raczej biernie, ale będzie. XD

Zawsze to coś... No to czekam, czekam, czekam...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:19, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Cytat:
A jeśli ładnie przejrzysz trailer do "Dowodu", zamieszczony przy "Ab Aeterno", to może nawet dojdziesz do czego...
O, wiem! (czy raczej: o, zgaduję xD): [Kutner będzie reanimował umierającego na zawał Jimmy'ego...? xD]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:39, 22 Wrz 2008    Temat postu:

mari, słońce, właśnie wygrałaś toster. XD

***

Cytat:
uh... oby House nie dał się ponieść emocjom i nie zrobił nic głupiego...

Wiesz, Richie, tu raczej chodzi o to, że House właśnie nie będzie NIC robił. Będzie się zbyt bał o Jimmy'ego, by cokolwiek zrobić. XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:37, 22 Wrz 2008    Temat postu:

omg... Katuś, przerażasz mnie

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:55, 22 Wrz 2008    Temat postu:

Czym ja Cię tak przerażam, Richie, złoto Ty moje? XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Richie117
Onkolog
Onkolog


Dołączył: 24 Sty 2008
Posty: 5994
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 39 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: w niektórych tyle hipokryzji?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:11, 22 Wrz 2008    Temat postu:

jak to czym??? Z Wilsonem musi być bardzobardzo źle, skoro House będzie się tak obawiał... No a jak na dodatek nie będzie robił NIC... Jeszcze będę zmuszona zacząć wierzyć w skuteczność Kaczątek, a to nadszarpnie mój wszechświat

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:14, 24 Wrz 2008    Temat postu:

A/N
Mili państwo, jesteśmy bliżej końca niż dalej! ^^ Z tej okazji - nowy rozdział. Mam nadzieję, że spodoba się Wam choć w połowie tak bardzo, jak mnie.

*wdech* Również, jest to okazja specjalna - mój pięćsetny post na tym forum. Z tego powodu wirtualne piwo dla wszystkich! *wydech*

Dedykowane Kallie (hint Hameronu), Oldze (hint Huddy, bo obiecany Ci fik jakoś nie chce się napisać) oraz Fanklubowi Lawrence'a "Mistrza Defibrylacji" Kutnera.

ROZDZIAŁ IV. Prawie śmierć zmienia wszystko.

Obudziła go ręka na ramieniu. Poderwał gwałtownie głowę i zaczął rozglądać się półprzytomnie wokół.
- Spałeś tu? – spytała Cuddy. Diagnostyk potarł oczy i ziewnął, co administratorka uznała za wystarczającą odpowiedź.
- Hmpf – zdołał wyartykułować House, po czym wziął do ręki swój czerwony kubek, zajrzał do środka i jęknął z zawodem, gdy naczynie okazało się być puste. Ostatnie krople kawy musiał wypić w okolicach 3:30 rano i czternastej alternatywnej i całkowicie nieprawdopodobnej diagnozy. Nagle przed oczami lekarza pojawił się inny kubek – pełen gorącej, pachnącej kawy. – Dzięki, Cuddy.
- Nie powinieneś był tu siedzieć – powiedziała cicho administratorka, masując delikatnie kark mężczyzny.
- Pracowałem – odparł diagnostyk, przymykając oczy i opierając podbródek na ręce. Owoce tej pracy widać było wszędzie wokół niego – dziesiątki zapisanych i pokreślonych kartek, notatki i diagramy na białej tablicy, jakiś ikeowski wazonik (Zabiję Kutnera, postanowił House), zredukowany do kupki szkła na podłodze przez siłę uderzeniową ciśniętej w napadzie furii piłki.
- Wszyscy się martwimy, House. – Kobieta musnęła opuszkami palców policzek diagnosty i zrobiła krok w tył. House westchnął.
- Wiem o tym.

***

- Wyniki – zakomenderował House, biorąc marker do ręki i stając przy drugiej, przytarganej tu przez woźnego tablicy. Kaczątka spojrzały po sobie; w końcu Cameron zdecydowała się zabrać głos.
- Rezonans wykazał znaczne powiększenie śledziony i węzłów chłonnych.
House kiwnął głową.
- Dobra, co nam to mówi?
- To może być jakaś infekcja – zaproponował Chase, spoglądając w papiery. – Gorączka również by na to wskazywała.
Propozycja Australijczyka wylądowała na tablicy.
- Co jeszcze?
- Może coś środowiskowego? – rzuciła Cameron. – Wilson mieszkał w hotelu, kto wie czego używają sprzątaczki lub co zalęgło się w przewodach wentylacyjnych.
- Wiecie, ja też mam pomysł, co by to mogło być – odezwał się nagle Foreman, do tej pory pozostający wyjątkowo cicho. – Białaczka.
- Nie – uciął krótko House. Foreman sapnął, wyraźnie zirytowany.
- House, masz całą tablicę pasujących objawów. Teraz doszły ci jeszcze powiększone węzły i śledziona. To wręcz podręcznikowy przypadek białaczki i nic na to nie poradzisz!
House przymknął oczy i policzył do dziesięciu, walcząc z przemożną chęcią zdzielenia neurologa laską po głowie tak, że by mu się te wszystkie neurobraki wypełniły.
- Nie – powtórzył tak spokojnie, jak w danej chwili umiał. – To nie będzie białaczka dopóki nie wykluczymy wszystkiego innego. – Zwrócił się do Chase’a i Cameron. – Idźcie z Foremanem do laboratorium, wyrzućcie stamtąd wszystkich studentów, jakich znajdziecie. Zbadajcie krew jeszcze raz. I zróbcie toksykologię, posiew, wszystko, co wymyślicie. Kutner tam jest, pomoże wam – dodał. Chase kiwnął głową i wstał. Klepnął Foremana w ramię; Murzyn wstał z naburmuszoną miną i wyszedł za blondynem z gabinetu. Cameron zwróciła się do House’a:
- A ty?
House odłożył marker na stół i podszedł do drzwi.
- Ja pójdę odwiedzić naszego czarującego pacjenta.

***

House otworzył drzwi i po cichu wślizgnął się do środka. Wilson spał. Z jedną ręką położoną na brzuchu, a drugą przerzuconą za głową i perfekcyjnie spokojnym wyrazem twarzy wyglądał tak uroczo, że House nie mógł się powstrzymać. Podszedł do łóżka przyjaciela, pochylił się i wyszeptał na ucho młodszemu koledze:
- Wilson, mówi Szatan. Jestem bardzo zawiedziony twoją postawą, ale mam dla ciebie lukratywną propozycję. Rzuć bycie Cudownym Chłopcem i przejdź na Ciemną Stronę Mocy, mamy ciasteczka.
Wilson otworzył jedno oko.
- House – jęknął. Diagnostyk wyszczerzył zęby.
- Boker tov, Wilson – powiedział, po czym mało przekonywująco oberwał w nos. – No, to było dojrzałe.
Wilson również się uśmiechnął i usiadł. Natomiast House’owe instynkty lekarskie wzięły górę nad tymi przyjacielskimi.
- Jak się czujesz?
- Zaskakująco dobrze – odparł Wilson. – Palce już mnie nie bolą. – Zastanowił się przez chwilę. – Właściwie, mógłbym pouzupełniać trochę zaległych papierów.
- Och proszę. – House podszedł do Wilsona i zaczął oglądać dłonie onkologa – Nie zamieniaj się w Cuddy. – Wilson przewrócił oczami. House przysunął krzesło blisko łóżka i usiadł, po czym laską przyciągnął stoliczek. – Połóż się – polecił.
- Teraz zacznę się bać – powiedział Wilson, ale zrobił, co mu kazano. – To jest ten moment, w którym ty wypróbowujesz na pacjencie kolejną szaloną terapię, a sam pacjent pozostaje nieuświadomiony?
- Nie – zaprzeczył House. – To jest ten moment, w którym jedno z moich popychadeł nader skutecznie wykonuje punkcję. Zwiń się.
Wilson podkurczył nogi i objął kolana ramionami. House kątem oka dostrzegł, jak onkolog chwyta jedną ręką poduszkę i przyciska ją do klatki piersiowej.
- Twoje umiejętności w radzeniu sobie z pacjentami są godne pozazdroszczenia – zakpił Wilson. – „Zwiń się”, to brzmiało jak komenda dla psa.
- To by było „zdechł” – odparł House, znieczulając przyjaciela. – Poza tym, zwykle nie muszę sobie radzić z pacjentami. Od tego mam Kaczątka.
- A ja?
- Ty zawsze byłeś wyjątkiem. - House wziął igłę. – To będzie bolało.
- Wyobraź sobie, że ja też kończyłem szkołę medyczną – mruknął cicho Wilson, ale zacisnął ręce na poduszce nieco mocniej. House zrobił wkłucie; Wilson gwałtownie wciągnął powietrze i jęknął boleśnie.
- Jeszcze chwila – zapewnił House.
- Co wyszło na rezonansie? – spytał nagle Wilson zduszonym głosem.
- Co?
- Rezonans – powtórzył Wilson. – Foreman chciał szukać powiększonych węzłów chłonnych. Wydaje mi się, że podejrzewa chłoniaka – wyjaśnił onkolog. – Pytam więc, co wyszło na rezonansie.
House się zawahał.
- Nic – odparł w końcu. – Rezonans był czysty.
- Czysty? – Wilson brzmiał sceptycznie.
- Tak, czysty. No, może poza wielkim napisem „jestem idiotą” w miejscu, gdzie przeciętni ludzie mają mózg. – Wilson zaśmiał się krótko. – Cholera – mruknął House.
- Co?
- Punkcja jest czysta.
- To źle? – zdziwił się onkolog.
- Źle – odparł House, zdejmując rękawiczki – bo oznacza to, że nadal nie wiemy, co ci jest i na dodatek jesteśmy o jedną opcję do tyłu.
Wilson przełknął ślinę.
- To… faktycznie źle.

***

- Infekcji serdecznie dziękujemy za udział w grze. – House wykreślił z listy propozycję Chase’a. – Następne na liście są czynniki środowiskowe.
- Toksykologia była czysta – powiedziała szybko Cameron.
- Ale to nie wyklucza środowiska – dodał Chase. – Wilson mógł się zatruć czymkolwiek i kiedykolwiek, reakcja organizmu może być opóźniona.
- Albo to może być białaczka – upierał się przy swoim Foreman. House postukał laską w tablicę, próbując zwrócić na siebie uwagę. Poskutkowało.
- Chase, ty i Douglas pojedziecie do hotelu, w którym Wilson się zatrzymał. Sprawdzicie wszystko, pokój, restaurację, czytelnię, basen. – Chase przytaknął. – Cameron, ty pojedziesz ze mną do domu Amber.
Dziewczyna natychmiast wyraziła zgodę.
- Co ze mną? – spytał Foreman. House udał, że się zastanawia.
- Ty będziesz dobrą administratorską wtyką, zostaniesz w szpitalu i będziesz pilnował naszego bezcennego pacjenta, jak ci w zeszłym roku Cuddy przykazała.
Foreman zaczął demonstracyjnie bębnić palcami w blat stołu. House wzruszył ramionami w geście „sam tego chciałeś” i wyszedł z gabinetu. Cameron i Chase wkrótce podążyli za nim.
- Skontaktujcie się ze mną jak tylko coś znajdziecie – polecił chirurgowi.
- Jasne.
Chase cmoknął Cameron w policzek i odszedł w drugą stronę.
- Gotowa? – spytał House.
- Gotowa – potwierdziła. Razem wyszli ze szpitala.

***

- Masz coś? – zawołał House z sypialni.
- Na razie nic! – odkrzyknęła Cameron. House westchnął i zaczął szukać dalej. Po raz kolejny tego dnia myślał, jak wielkie szczęście mają, że mieszkania nikt jeszcze od pośrednika nie odkupił. Mogli spokojnie i bezkarnie po nim buszować, nie obawiając się przedwczesnego powrotu nowych właścicieli.
- Sypialnia jest czysta! – poinformował panią immunolog. – Idę do kuchni.
W kuchni znalazł trochę podejrzanie wyglądającego czarnego osadu za lodówką (podejrzewał, że Amber po prostu nie chciało się sprzątać) i zanotował fakt, że piecyk gazowy był nieco nieszczelny. Jednak żadna z tych rzeczy nie wywołałaby takich objawów.
- Znalazłam zagubione opakowanie antydepresantów – oznajmiła Cameron, wchodząc do kuchni i potrząsając plastikowym pudełeczkiem.
- To może być któregokolwiek z nich – westchnął House.
Cameron pochwyciła pudełeczko i wsadziła do kieszeni.
- Czyli nic?
- Nic.
W pomieszczeniu zabrzmiał dzwonek telefonu. House wyciągnął z kieszeni komórkę i przeprosił Cameron na chwilę. Informacja na wyświetlaczu mówiła, że dzwoni Lucas Douglas. Odebrał.
- I co? – spytał, nie bawiąc się w powitania. Jego rozmówca westchnął.
- Wombat mówi, że jest czysto – poinformował go Lucas.
- Cholera – zaklął House. – Czy kiedy twoim zadaniem było śledzenie Wilsona, jeździł on do jakichś podejrzanych miejsc?
- Nie – zaprzeczył detektyw.
- Dzięki.
House zakończył połączenie i schował komórkę, po czym zwrócił się do Cameron:
- Twój chłopak i mój bardzo kiepski prywatny detektyw niczego nie znaleźli. Co oznacza, że to nic środowiskowego.
- Cholera – mruknęła Cameron.
- Dokładnie. – House rozejrzał się wokół, jakby szukając jakiegoś miejsca zaczepienia, czegoś odstającego od normy. Kiedy nic takowego nie znalazł, podjął decyzję: - Zbieramy się.
Wraz z Cameron skierowali się w stronę drzwi. Przy wejściu wpadli na nieco zdziwionego ich obecnością agenta nieruchomości, oprowadzającego przestraszoną młodą parę po potencjalnie nowym lokum.
- My tylko oglądaliśmy – wyjaśnił House zaskoczonej trójce, w przypływie kreatywności łapiąc Cameron za rękę. – Żona i ja szukamy jakiegoś urokliwego miejsca na założenie rodzinnego gniazdka, a to mieszkanie… Jest… Naprawdę urokliwe. Kupcie je – poradził zakochanym, mijając ich pospiesznie. – I żyjcie długo i szczęśliwie.
Cała trójka wpatrywała się w drzwi jeszcze długo po tym, jak zwariowany kaleka ze śliczną żoną je za sobą zatrzasnął.

***

House wszedł do szpitala. Tuż za nim, choć w bezpiecznej odległości, wlekli się Cameron z miłością swojego życia i Lucas, najprawdopodobniej liczący na podwójną premię.
- Nic, zupełnie nic – powtórzył ponownie detektyw, jakby bojąc się, ze mu jeszcze nie uwierzono. – W tym hotelu jest czyściej niż u mojej matki-pedantki.
- Świetnie – mruknął House, idąc przez lobby. Nagle zatrzymał się gwałtownie i obrócił. Przy stanowisku pielęgniarek stał Foreman i flirtował z Brendą. House dokuśtykał do mężczyzny i złapał go za ramię.
- Co tu robisz? – spytał. – Miałeś pilnować Wilsona.
- Wszystko jest pod kontrolą – odparł neurologa. – Podałem mu leki, teraz jest z nim Kutner.
House zmarszczył brwi.
- Jakie leki? – drążył podejrzliwie. Foreman westchnął.
- Prednizon – wyjaśnił diagnostykowi. – Na białaczkę, której nie chciałeś przyjąć do wiadomości.
To wystarczyło, by przeważyć szalę.
- On nie ma białaczki! – krzyknął House. Był naprawdę wkurzony. Co ten bałwan sobie wyobrażał, Wilson nawet nie był jego pacjentem. Źle dobrana dawka, reakcja alergiczna, cokolwiek… House się wzdrygnął. Wolał nie zagłębiać się w pesymistyczne możliwości rozwoju sytuacji.
- Tego nie wiesz! – odparował Foreman, wytrwale broniąc swoich racji.
- Ty też tego nie wiesz!
Obok nich zadzwonił telefon. Brenda odebrała, po czym zwróciła się do kłócących się lekarzy:
- Doktorze House…
- Nie teraz! – fuknął House, po czym ponownie spojrzał na neurologa.
- Leczenie jest szybsze od testów. – Foreman założył ręce na piersiach. – To twoja zasada, House. Przestała być funkcjonalna?
A żebyś wiedział, pomyślał House, gotując się ze złości. Obok Brenda odchrząknęła znacząco, zirytowana faktem, że nikt jej nie słucha.
- Doktorze House?
- Co? - Wciąż wściekły House przeniósł wzrok z Foremana na wołającą go Brendę.
- Pana pacjent właśnie umiera na zawał serca - poinformowała go szefowa pielęgniarek spokojnym głosem. House zbladł. Rzucił okiem na Foremana, który wyglądał, jakby cała pewność siebie nagle z niego uciekła. Razem, ramię w ramię, obydwaj mężczyźni rzucili się w stronę windy.
- Mówiłeś, że kto z nim jest? – spytał House, gdy wpychali się do środka.
- Kutner – odparł neurolog, wciskając odpowiedni przycisk.
- Zostawiłeś Mistrza Defibrylacji sam na sam z Wilsonem?!
- Mieli tylko pograć w karty – wyjaśnił Murzyn, gdy wysiedli z windy i pognali – w miarę możliwości – do pokoju Wilsona. House dopadł drzwi pierwszy; szybko je rozsunął i wszedł do środka, jednocześnie obejmując wzrokiem zastałą sytuację: dwie młode pielęgniarki (Interesująca była ta wasza gra w karty, będzie się później nabijał), zestaw do reanimacji oraz Kutner, trzymający w rękach łyżki i oddychający ciężko przez nos. Dopiero później diagnostyk zmusił się do spojrzenia na Wilsona; onkolog był jeszcze bledszy, miał założoną maskę tlenową i był wyraźnie nieprzytomny, ale jednocześnie niezaprzeczalnie żywy – zapewniało o tym miarowe pipczenie aparatury. House wypuścił ze świstem wstrzymywane powietrze i oparł się o ścianę pokoju. Dopiero wtedy Kutner zdał sobie sprawę z faktu, że ma widownię.
- Nic mu nie zrobiłem! – zapewnił cienko, odkładając szybko łyżki. House spróbował prychnąć, ale wyszło to słabo i żałośnie; wypowiedź Kutnera pozostawił więc bez dalszego komentarza, zwrócił się za to do stojącego obok Foremana:
- Ściągnij resztę drużyny – polecił. – Mamy robotę. - Foreman kiwnął niemrawo głową. House dodał, po chwili namysłu: - Wiesz, to nam wyklucza białaczkę.

CDN


Trailer:
- Jeśli kiedykolwiek podejrzewałem, że w końcu wyląduję tu jako pacjent – zwierzył się Wilson – to
nigdy nie myślałem, że ze wszystkich ludzi to ty będziesz mnie leczył.
- Ja nigdy nie myślałem, że nie będę potrafił cię wyleczyć – odparł cicho House. Onkolog ścisnął pocieszająco dłoń przyjaciela i spróbował się uśmiechnąć.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 19:43, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:28, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Na dłuższy komentarz nie mam czasu, z racji tego, że powinnam być już w drodze do szkoły.
Powiem krótko - dobrze, że to nie białaczka, gorzej, że nie wiadomo nadal, na co Wilson choruje.
Scena z "małżeństwem" - genialna
Współczuję Jimmy'emu punkcji...i tak dobrze, że był przy nim House.
A co do Mistrza Defibrylacji - i tak dziwne, że gdy House wpadł do sali Wilsona, nie zobaczył ognia płonącego w miejscu, gdzie powinien leżeć chory ;D

Jest naprawdę, naprawdę ciekawie. Trailer intrygujący. Czekam na c.d, który pojawi się...(kiedy?)
Pozdrawiam, any.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
motylek
Immunolog
Immunolog


Dołączył: 30 Mar 2008
Posty: 1053
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Capri
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 7:37, 24 Wrz 2008    Temat postu:

opiekunka dla dziecka , tak opisze House po przeczytaniu tego fragmentu

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:09, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Dziękuję bardzo. Starałam się wprowadzić trochę elementu komediowego do opowiadania, przecież nie mogę wiecznie na depresji ludzi żerować. House & Co. może nie wiedzą, ale ja TAK - doskonale wiem, co Wilsonowi jest, whoa, to będzie mocne. XD Statystycznie nieuleczalne. XD

Cytat:
opiekunka dla dziecka

... Uznam to za komplement.

Kat.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marengo
Pediatra
Pediatra


Dołączył: 28 Lip 2008
Posty: 777
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 15:13, 24 Wrz 2008    Temat postu:

Uroczy był ten hint Hameronu!

Cytat:
- Pana pacjent właśnie umiera na zawał serca - poinformowała go szefowa pielęgniarek spokojnym głosem.
Ooo, myślałam, że pielęgniarka będzie się bardziej przejmować tym, że pacjent może stać się byłym pacjentem, i to bynajmniej nie dlatego, że wyzdrowieje.
Pasują do siebie z Foremanem xD.

Cytat:
- Nic mu nie zrobiłem! – zapewnił cienko, odkładając szybko łyżki.
Kocham Kutnera!

Cytat:
- Ściągnij resztę drużyny – polecił. – Mamy robotę. - Foreman kiwnął niemrawo głową. House dodał, po chwili namysłu: - Wiesz, to nam wyklucza białaczkę.
Widzisz, Foreman, trzeba było słuchać House'a.

I Cameron wlekąca się z miłością swojego życia - jak mi się podoba ten fragment xD.
Rozdział świetny

Cytat:
Statystycznie nieuleczalne. XD
Statystyki kłamią. O.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:42, 24 Wrz 2008    Temat postu:

^^ Dzięki. Skoro any zaprzepaściła Foremanowi szanse na szczęście w OT3 z Cam i Chase'm, musiał sobie biedny nowy obiekt uczuć znaleźć. A sceny Foreman/Brenda w pierwszym sezonie były kapitalne, więc ten wybór był oczywisty. XD

Cytat:
Kocham Kutnera!

Ja też! XD Na początku zastanawiałam się, czy nie powinien tu nastąpić jakiś wypadek przy pracy, ale doszłam do wniosku, że House by Larry'ego zabił za zrobienie czegokolwiek Wilsonowi, więc sobie ten motyw darowałam. Kutner uratował Wilsona bez problemów, ale czuł wewnętrzną potrzebę zapewnienia świata (czyt. House'a), że nie poraził onkologa prądem/nie spalił go/wstaw inną ewentualność. XD

Cytat:
Widzisz, Foreman, trzeba było słuchać House'a.

Jedną z widocznych w serialu cech Foremana jest upór - kiedy myśli, że ma rację, niczego mu nie wyperswadujesz. Wykorzystałam to w tym rozdziale - z prawie śmiertelnymi skutkami.

Cam/Chase to OTP i nic tego nie zmieni. (Lucas tam był przez przypadek, niczego nie sugeruję.)

Cytat:
Statystyki kłamią. O.

Moja statystyka nie kłamie. Howgh.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin