Forum House M.D Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ab Aeterno [Z]
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:14, 02 Sie 2008    Temat postu: Ab Aeterno [Z]

Kategoria: friendship


Zweryfikowane przez Autorkę

A/N
Witam serdecznie! Wszystko, co uda Wam się rozpoznać, nie jest moje. Wszystko, czego nie uda Wam się rozpoznać, prawdopodobnie też nie jest moje. Dżołk. Ta cała reszta jest moja, stety lub niestety. Postanowiłam zrobić z niej użytek. Prezentuję Wam reklamowaną superprodukcję. Nie wiem, jak będzie mi szło pisanie, bo narzuciłam sobie warunek - każdy rozdział ma albo po 1000 słów, albo nie jest publikowany. Więc uaktualnienia moga być rzadko. W razie jakichkolwiek pytań... Cóż, proszę pytać. Od razu zapowiadam, że dorzucam trochę inspiracji, trochę nawiązań do innych dzieł, nie tylko fanfikowych. Wirtualne piwo dla każdego, kto coś znajdzie. Ja stawiam, zostało mi jeszcze trochę kasy z tego stuffu, co dostałam od producenta. XD

OSTRZEŻENIE: Post 4x16, MCD, trochę OC, House/Wilson f-ship, ogólne CSI: Princeton

Ab Aeterno

Where did I go wrong, I lost a friend
Somewhere along in the bitterness
And I would have stayed up with you all night
Had I known how to save a life
(The Fray - How to save a life)


PROLOG. Najgorszy miesiąc życia.

Nie od razu zrobił to, co radziła Cameron. Najpierw poszedł jeszcze do swojego gabinetu, gdzie zdjął z półki ramkę, wyciągnął z niej zdjęcie i ze złością podarł je na drobniutkie kawałki. Dopiero gdy te skrawki znalazły się w koszu zdecydował, że może już iść do domu. Na intensywną terapię już więcej nie zajrzał. I nie było mu żal.

Tak samo nie było mu żal zniszczenia jedynej wspólnej fotografii, którą zrobiono mu z House’m w czasie trwania ich właśnie zerwanej wieloletniej przyjaźni.

***

Nie zamierzał otwierać drzwi. W zasadzie nie wiedział, co go do tego nakłoniło – przecież w ciągu ostatniego tygodnia parokrotnie odprawił z kwitkiem zarówno Cuddy, jak i Cameron – ale ostatkiem sił zwlekł się z łóżka i poszedł do przedpokoju. W wizjerze ukazała mu się nieznana twarz i może właśnie to sprawiło, ze zaryzykował otwarcie drzwi.
- Tak? – spytał najuprzejmiej, jak w danym momencie potrafił, wysokiego blondyna stojącego po drugiej stronie progu.
- James Wilson? – Wilson potwierdził skinieniem. – Jestem George Volakis. Mogę wejść?
George Volakis. Mózg Wilsona dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, kto stoi w drzwiach. George Volakis. Ukochany młodszy braciszek Amber.
- Oczywiście. – Wilson wpuścił gościa do środka. – Zresztą, to i tak nie moje mieszkanie.
George usiadł na kanapie i zaczął z ciekawością przyglądać się wystrojowi. Wilson – od tygodnia nie wychodzący z domu – dysponował jedynie kranówką, którą podał gościowi w gustownej szklance.
- Dzwonili ze szpitala – powiedział George cicho. – Przyjechałem najszybciej, jak mogłem. Ja… Wciąż nie mogę w to uwierzyć.
- Ani ja.
- Co właściwie się stało?
Nim Wilson zdążył się zorientować, co robi, opowiadał George’owi całą historię, ze wszelkimi szczegółami na temat tego, jak właściwie jego siostra znalazła się w tym przeklętym autobusie. W miarę postępu opowieści, George coraz mocniej zaciskał pięści, a gdy Wilson skończył, spomiędzy palców ciekła mu krew.
- Interesujących masz przyjaciół, James – wycedził. Wilson pokręcił głową.
- Wydawało mi się, że mam interesujących przyjaciół. Teraz zaczęły ogarniać mnie wątpliwości.
- Jedno jest pocieszające: tacy, jak twój przyjaciel długo nie żyją.
- Wręcz przeciwnie – odparł Wilson – oni są zbyt wredni, by umrzeć.
- Zobaczymy. – George wstał i ścisnął dłoń Wilsona. – Zostanę jeszcze kilka dni, muszę pozałatwiać parę rzeczy. Chcę, żeby Amber nie miała żadnych niedokończonych spraw. - Wilson pokiwał głową. - Skontaktuję się z tobą w sprawie mieszkania.
George ponownie ścisnął dłoń onkologa, po czym wyszedł, zostawiając Wilsona samego. Mężczyzna przycisnął dłonie do skroni i wycofał się do sypialni. Znowu zaczynała go boleć głowa.

***

Cameron nie dawała za wygraną i następne trzy dni później Wilson po raz kolejny otwierał drzwi. Blondynka spojrzała na niego ze smutkiem.
- Mogę wejść?
Wilson nie odpowiedział, jedynie otworzył szerzej drzwi i przepuścił kobietę. Cameron poszła do kuchni, gdzie zaczęła wypakowywać zakupy. Kiedy schowała ostatnią butelkę mleka do lodówki, przeszła do salonu, gdzie Wilson siedział na kanapie.
- Źle wyglądasz – powiedziała, siadając w fotelu. – Jesteś pewien, że nie masz grypy?
- Nie wiem – odparł słabo. – Nie obchodzi mnie to. Amber nie żyje.
- Argument stulecia. – Dziewczyna podeszła do onkologa i spróbowała położyć dłoń na jego czole. Odepchnął jej rękę i spojrzał na nią ze złością. – Możesz mieć gorączkę, chcę tylko pomóc!
- Nie obchodzi mnie to – powtórzył. Cameron pokręciła głową, ale posłusznie wróciła na fotel.
- Jak w szpitalu? – spytał Wilson po chwili milczenia.
- Dobrze – odparła. – Foreman tymczasowo został szefem diagnostyki, Taub, Kutner i Trzynastka starają się, jak mogą, by dostosować się do jego wymagań… Cuddy praktycznie zamieszkała w szpitalu, a Chase ma kaca moralnego wielkości Grenlandii.
- Aha – powiedział jedynie Wilson. Cameron spojrzała na niego podejrzliwie.
- Naprawdę nie zamierzasz się zapytać, jak on się czuje?
- Nie.
Cameron prychnęła.
- To świetnie – mruknęła sarkastycznie – bo on się o ciebie pyta. Codziennie. Każdego, kto go odwiedza. Pyta się, jak się masz. Czy cię widzieliśmy? Czy dobrze się trzymasz? On się pyta. On się interesuje. Jemu zależy.
- To niech mu zacznie zależeć na kimś innym – powiedział ze złością Wilson. – Bo ja mam dość.
Cameron wstała.
- I co, zamierzasz tak po prostu zrezygnować? Po tym, co dla ciebie zrobił? Po tym, co ty mu zrobiłeś?
Wilson podniósł wzrok i spojrzał na nią ciężko.
- Wyjdź – powiedział cicho. – Wyjdź, Cameron, zanim powiem coś, czego obydwoje będziemy żałować.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- A miałam cię za dobrego przyjaciela.
To zdanie jeszcze bardziej rozeźliło Wilsona. Podniósł się gwałtownie, złapał dziewczynę za ramię i zaczął ciągnąć w stronę drzwi.
- Przez mojego dobrego przyjaciela straciłem Amber! – ryknął, przepychając ją przez próg.
- On to znosi jeszcze gorzej od ciebie! Straciłeś Amber, a jeśli szybko czegoś nie zrobisz, stracisz też jego! – zdążyła krzyknąć, nim zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
Wzburzony wrócił do salonu, gdzie położył się na kanapie. Nie miał siły iść do sypialni. Nie miał siły myśleć. Chciał po prostu zasnąć i o niczym nie wiedzieć.

W końcu, sen nadszedł.

***

George więcej go nie odwiedził. Zostawił natomiast pojedynczą wiadomość na sekretarce.
- James? Mówi George Volakis. Wracam już do Miami. Wszystkiego dopilnowałem. Teraz moja siostra może spoczywać w pokoju. – Pauza. – Myślę, że możesz zatrzymać mieszkanie. Amber mówiła o nim jako o waszym miejscu. Teraz jest ono twoje.
James nie zwlókł się nawet z kanapy, by oddzwonić. Po prostu leżał licząc na to, że w końcu uda mu się zasnąć. Znowu. Marzyło mu się, by tym razem się nie obudzić.

***

Miesiąc. Minął miesiąc, podczas którego Wilson praktycznie nie ruszał się z kanapy. Kilka dni po ostatniej wizycie Cameron zaczęły się telefony. Od Foremana, od Chase’a, od całej trójki nowych pracowników House’a, od Cameron i od Cuddy. Te ostatnie były najbardziej wytrwałe. Cameron na przemian dzwoniła i dobijała się do drzwi mieszkania, Cuddy natomiast zaśmiecała jego pocztę głosową coraz bardziej płaczliwymi wiadomościami. Podczas nagrywania ostatniej musiała mieć napad prawdziwej histerii, bo połowy jej wypowiedzi nie dało się zrozumieć. Drugiej połowy Wilsonowi z kolei nie chciało się słuchać, więc po prostu skasował wiadomość i żeby nie otrzymywać podobnych w przyszłości, odłączył telefon od prądu. Po czym wrócił do okupowania kanapy.

Nie odbierał telefonów. Nie sprawdzał poczty. Spędził w błogosławionej alienacji miesiąc. Aż któregoś dnia stwierdził, że nadszedł czas, by wrócić do życia.

CDN


Teaser:
- House odszedł – potwierdziła Cuddy, wciąż stojąc plecami do onkologa. Wilson zdążył zauważyć, jak gruba teczka z napisem „House, skargi, 2004” ląduje w pudle.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Wto 21:29, 03 Lut 2009, w całości zmieniany 21 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brandy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:25, 02 Sie 2008    Temat postu:

No nareszcie ten głośno promowany fick ze zbrodnią w tle :smt003

Where did I go wrong, I lost a friend
Somewhere along in the bitterness
And I would have stayed up with you all night
Had I known how to save a life

Uwielbiam tę piosenkę *_*

Sam fick śiwetny tylko ten brat Amber mnie martwi... Jakoś złe przeczucia mam co do niego i boję się o House'a

Teaser:
- House odszedł – potwierdziła Cuddy, wciąż stojąc plecami do onkologa. Wilson zdążył zauważyć, jak gruba teczka z napisem „House, skargi, 2004” ląduje w pudle.

Aż się boję myśleć jak mam to rozumieć...

A poza tym mam nadzieję, że szybko będą następne części i czasem możesz nas oszukać o kilka słów :smt003 Myślę, że nikt nie będzie się czepiaj jeśli nie będzie równo 1000 wyrazów :smt002


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:47, 02 Sie 2008    Temat postu:

OMG! :smt107
I więcej nie powiem.

W końcu superprodukcja rozpoczęta. I jak przystało na porządny odcinek pilotażowy, jest bosko. Ale mam nadzieję, że to będzie jak u Hitchcocka - najpierw wybuch, a potem napięcie tylko rośnie :smt002

podczas czytania obowiązkowo zapuściłam The Fray. I się trochę... zasmuciłam...

I dlaczego Wilson znów jest dupkiem!? To mnie zaczyna prześladować...
Ten George, dziwny typ. Mam tylko nadzieję że nie naśle zabójców na House'a... Chociaż House tak łatwo się nie dałby zabić :smt003 Ale gdyby nasłał to może House prosiłby o pomoc Wilsona, albo by go inaczej wmanewrował i by razem uciekali i może Wilson by zrozumiał, że... Mam nadzieję że nie domyśliłam się fabuły?!

I jeszcze takie pytanko- czy ten fik ma przewidziany Happy End? Albo przynajmniej czy nie będzie Sad Endu? Bo ten teaser mnie przeraża.

Nie muszę chyba dodawać, jak strasznie ładnie wszystko opisujesz, czytając wczuwam się prawie tak, jakbym oglądała kolejny odcinek. Bardzo wszystko jest realistyczne i oczywiście świetnie ubrane w słowa.
Pisz dalej, będziemy cierpliwie czekać na kolejne ponad-1000-słowne odcinki :smt001


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
dzio
Moderator


Dołączył: 13 Cze 2008
Posty: 628
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 22:05, 02 Sie 2008    Temat postu:

Ja bym się osobiście nie zmartwiła, gdyby odcinki miały po 5000 słów każdy. Albo 10000.

Zaczęło się fenomenalnie, Wilsona mam ochotę uszkodzić (ale delikatnie, tak tylko, żeby się opamiętał nieco), Cameron za próbę interwencji uściskać mocno, a George mnie martwi. Mam brzydkie podejrzenia co do jego niecnych planów. No i House, dopytujący się bez przerwy o Wilsona...

Ja chcę więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
martuusia
Dermatolog
Dermatolog


Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 1581
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:43, 02 Sie 2008    Temat postu:

kolejna genialna produkcja ^^
zapowiada się niezmiernie ciekawie

zbrodnia w tle?
- Jedno jest pocieszające: tacy, jak twój przyjaciel długo nie żyją.
- Wręcz przeciwnie – odparł Wilson – oni są zbyt wredni, by umrzeć.
- Zobaczymy.

od razu mi się skojarzyło, że George chce zabić House'a ;p

- Przez mojego dobrego przyjaciela straciłem Amber! – ryknął, przepychając ją przez próg.
otrząśnij się w końcu Wilson! ;p

super początek, zapewne reszta też taka będzie
ah co ja tam mówię - będzie lepsza :smt003
powodzenia w dalszym pisaniu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:20, 03 Sie 2008    Temat postu:

Nie spałam do trzeciej, a mimo wszystko wtedy nie przeczytałam tego fica. Ślepka zmęczone, a jednak odpocząć nie chcą. Teraz, po *liczy na palcach* pięciu godzinach snu i jakiejś brei na śniadanie jestem w stanie (chyba..) napisać konstruktywny komentarz.

Nie powiem, trochę mnie wkurza, że ciągle robisz z Wilson takiego... jerka :> Ale strasznie podobała mi się scena z wykopywaniem Cameron z apartamentu ^^ Chciałabym coś takiego zobaczyć w serialu, naprawdę Zobaczymy jak ci pójdzie dalej z pisaniem... Znowu będziesz siedzieć do nocy? *pytanie retoryczne*

I zastanawia mnie jedno - czy postać brata Amber znalazłaś wśród morza informacji o bohaterach House'a, czy po prostu go sobie 'dopowiedziałaś'?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 7:22, 03 Sie 2008    Temat postu:

Świetny początek, zobaczymy, co będzie dalej.

Tylko te słowa - House odszedł - sprawiły,że zaczęłam się zastanawiać, w jakim sensie odszedł...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:30, 03 Sie 2008    Temat postu:

OH MY GOD!!!!!

... z całą pewnością drastycznie mi przypomniałaś dlaczego aż tak lubię Twoje ficzki ^^

Z rosnącą ciekawością i niecierpliwością czekam na c.d. ^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Nie 16:15, 03 Sie 2008    Temat postu:

Bardzo mi się podoba. Podejrzewam, że brat Amber zabił w jakiś sposób House'a i koniecznie chcę wiedzieć, w jaki. Wilson... no cóż, mogę tego nie komentować? Robiłam to już tyle razy... Ale chyba w jakiś sposób zgadzam się z tym, co robi. Nie można tak po prostu wybaczyć najlepszemu przyjacielowi zabicia ukochanej. A przynajmniej w ten sposób Wilson to odbiera.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
unblessed
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:44, 03 Sie 2008    Temat postu:

Przeczytałam i cholernie żałuję! Dlaczego to zrobiłam? Teraz będę siedzieć i sie zastanawiać co ten młodszy braciszek zrobił. Wrrr...

Nie wiem, jak ty to robisz, że przeczytałam parę słów i już tak mnie wciągnęło, że jak doszłam do końca z trudem zwalczyłam rozczarowanie. Zostawiłaś mnie na głodzie w emocjonalnej rozsypce. Nie będę pisała znowu, że styl rewelacja i błędów brak, bo wpadniesz w samozachwyt i zapomnisz, że musisz ćwiczyć! Jazda do pisania!
u.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:24, 04 Sie 2008    Temat postu:

<czeka>

boję się zapowiedzi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madziax
Fasolka


Dołączył: 03 Kwi 2008
Posty: 3188
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: puszka Pandory
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:47, 04 Sie 2008    Temat postu:

Świetnie piszesz. Końcówka:
House odszedł (...) mnie dobiła.
To tak poważnie brzmi... ech. Czekam na kolejną część!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:50, 04 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Buba. Liczyłam na jakieś pytania ze strony publiki, o znaczenie tytułu czy cuś... A tu nic. Trudno. XD Prezentuje niniejszym nowy rozdział. Jeśli kogoś razi, że Wilsona znowu traktują jak zło konieczne, prosze wybaczyć. Musiałam nakreślić fakt, że wszyscy są trochę źli. Ale kiedy Kaczątka pojawią się znowu, będzie już dobrze. Obiecuję.

Informacje dodatkowe:
- w "Boskiej Komedii" Dantego w IX kręgu Piekła cierpieli zdrajcy przyjaciół i rodziny.

ROZDZIAŁ I. W dziewiątym kręgu Piekła

Rzeczy były dokładnie takie, jakimi je zostawił. Szklane drzwi i natłok pacjentów w holu. Winda, która miała czelność raz w tygodniu się zacinać. Długie korytarze, ściany w ciepłych, optymistycznych kolorach. Potężne drzwi jego gabinetu, metalowy napis mówiący głośno czyj gabinet to jest. Sterta nieuzupełnionych i zaniedbanych papierów na biurku. Resztki fotografii w koszu. Jego kitel, powieszony na stojaku na płaszcze. Wszystko było jak zawsze. Wilson westchnął i zamknął drzwi gabinetu. Powolnym krokiem ruszył w stronę diagnostyki. Mógł założyć się o całą swoją miesięczną pensję, że tam też wszystko będzie, jak zawsze. Po drodze minął kilka pielęgniarek, które parę miesięcy wcześniej się do niego wdzięczyły. Wilson uśmiechnął się i podniósł rękę w geście powitania. Kobiety zaczęły między sobą nerwowo szeptać i nie zaszczyciły go nawet spojrzeniem. Onkolog zmarszczył brwi. Dziwne. W miarę przechodzenia obok kolejnych ludzi Wilson utwierdził się w przekonaniu, że coś jest inaczej. Pracownicy szpitala – z którymi zazwyczaj był w dobrych stosunkach – mijali go teraz szerokim łukiem, jak trędowatego, i nawet osoby z Klubu Nienawidzących House’a przestały go pozdrawiać na korytarzu. Największy szok James przeżył jednak, gdy stojący przy automacie z kawą Cameron i Chase udali, że go nie znają. Australijczyk wyglądał wprawdzie, jakby się chciał na niego rzucić, ale dłoń narzeczonej na ramieniu musiała przywrócić mu rozum. James Wilson dotarł na diagnostykę z przeświadczeniem, że świat stanął na głowie. Mężczyzna pchnął szklane drzwi i wszedł do środka, gdzie otrzymał ostateczny dowód na potwierdzenie swojej teorii: ściany były ozdobione dyplomami, a na wszystkich dostępnych półkach stały zdjęcia z cyklu „ja i ważni ludzie”. Gdyby Wilson miał problemy z domyśleniem się, do kogo to wszystko należy, widok osoby siedzącej za biurkiem House’a rozwiałby wszelkie wątpliwości.
- Gdzie House? – spytał onkolog. Foreman nie podniósł głowy znad papierów.
- House odszedł – powiedział lodowatym tonem. Wilson prychnął z niedowierzaniem.
- Niemożliwe.
Starszy mężczyzna wyszedł z gabinetu i spojrzał na szklane drzwi, raz po raz otwierając usta w wyrazie kompletnego zdumienia. Świeżo przytwierdzony napis „Eric Foreman, M.D.” pysznił się srebrnym kolorem literek. Wilson przeczesał palcami włosy i rozejrzał się bezradnie po korytarzu. Musiał dowiedzieć się, co się stało. Bo albo to był jeden wielki, paskudny żart, albo jego życie powoli przestawało mieć sens.

***

- Foreman mówi, że House odszedł – powiedział Wilson, gdy Cameron rozsunęła zasłony. Dziewczyna spojrzała na niego ze złością, po czym zasunęła zasłony z powrotem. Wilson zszedł z łóżka i poszedł za nią. – A gdybym był umierającym pacjentem?
- To bym ci pomogła – powiedziała chłodno. Wilson zmarszczył brwi. Cameron nie była osobą, która miała się o co na niego złościć. – A ponieważ nie jesteś, odejdź. Przestań marnować mój czas.
- Foreman mówi, że House odszedł – powtórzył uparcie onkolog. Cameron ze złością popchnęła go na najbliższą kozetkę, po czym sprawnym ruchem zasłoniła kotary. Wilson uśmiechnął się w duchu. Rok pracy na izbie przyjęć zrobił z Allison zupełnie innego człowieka.
- Co cię to obchodzi? – spytała dziewczyna, a w jej głosie Wilson wyczuł jakąś niewypowiedzianą groźbę. Cameron świetnie próbowała ukryć targające nią emocje, ale lata praktyki przy Housie nauczyły onkologa wychwytywać każdą najdrobniejszą nutę. Tym razem wychwycił kilka pokaźnych tonów – dziewczyna wyraźnie była wściekła. – Dwa tygodnie temu powiedziałeś, że masz dość. Że już ci nie zależy.
- Gadałem od rzeczy – westchnął onkolog. Jego pojednawczy ton jeszcze bardziej rozsierdził panią immunolog.
- Gadałeś od rzeczy, świetnie! Ale wyobraź sobie, że ja mówiłam całkiem serio. – Dziewczyna wzięła kilka wdechów, próbując się uspokoić. – Pytam jeszcze raz. Co cię to obchodzi?
- Chciałem z nim porozmawiać. – Wilson spojrzał ze zmęczeniem na dziewczynę. Wyglądała, jakby toczyła wewnętrzną walkę – co chwilę zginała i rozprostowywała palce, marszczyła czoło, przygryzała wargę.
- Idź do Cuddy – powiedziała w końcu, nawet na niego nie patrząc. Kolejna rzecz, która wydała się onkologowi dziwna. Cameron, osoba zawsze dążąca do okazywania emocji, nagle zaczęła unikać kontaktu wzrokowego. Wilson niemal słyszał, jak House mówi przeciągłe „interesujące” i musiał się bardzo postarać, by nie parsknąć śmiechem. – Idź do Cuddy, bo ja nie jestem w stanie ci pomóc.
Wilson kiwnął głową i zszedł z łóżka. Zdecydował, że tym razem posłucha Cameron od razu. Nierobienie tego najwyraźniej nikomu nie służyło.

***

Jak żywo, James Wilson nie pamiętał, by gabinet Dziekana Medycyny kiedykolwiek wcześniej był tak zagracony. Nie, cofnij, zagracony to nie było dobre słowo. Gabinet Lisy Cuddy wyglądał, jakby przeszło przez niego niezwykle wybiórcze tornado, demolujące jedynie szafy z dokumentami i ignorujące wszelkie inne interesujące części pokoju. Nawet, gdy Cuddy robiła porządki w materiałach zostawionych przez jej poprzednika, gabinet wyglądał porządniej. Bo teraz wyglądał, jakby szafy zostały opróżnione z połowy zawartości; na podłodze stały pudła pełne starych kart i nawet starszych akt, a sterta jeszcze nieprzejrzanych dokumentów na biurku Lisy robiła się z każdą minutą wyższa.
- Cześć – przywitał się Wilson, wchodząc bez pukania. Wśród szumu wyrzucanych, odrzucanych i przerzucanych kartek i tak by go nie usłyszała.
- Cześć – odparła nieco zduszonym głosem. To przez kurz, stwierdził onkolog, choć przez myśl przeszła mu zupełnie inna ewentualność. Mężczyzna szybko się zganił. Był środek tygodnia, w szpitalu nic się nie działo, Cuddy nie miała żadnych powodów, by płakać. To na pewno przez kurz.
- Foreman mówi, że House odszedł – powiedział, darując sobie gierki. Administratorka i tak by się domyśliła, że tylko po to tu przyszedł.
- House odszedł – potwierdziła Cuddy, wciąż stojąc plecami do onkologa. Wilson zdążył zauważyć, jak gruba teczka z napisem „House, skargi, 2004” ląduje w pudle. Tylko po to, by zostać przykryta przez plik kartek, wyglądających jak sprawozdanie z postępowania sądowego. Onkolog pokręcił głową. Jego szefowa najwyraźniej postanowiła zrobić porządek w dokumentach diagnostyka. Co – w obliczu szerzących się wszędzie plotek – nie było aż tak dziwaczne.
- House nie mógł odejść! – Onkolog założył ręce na biodra i pokręcił głową. – Gdzie on niby miał odejść, Cuddy? W promieniu tysiąca mil nie ma szpitala, który chciałby go zatrudnić. Co najwyżej mógłby wyemigrować na Islandię, ale wątpię, by mu się chciało.
Cuddy odwróciła się na pięcie i James wciągnął ze świstem powietrze na widok jej czerwonej i opuchniętej od płaczu twarzy.
- House odszedł, James, nie rozumiesz tego? Odszedł. Odszedł tam, skąd się nie wraca. – Przymknęła oczy i pociągnęła nosem. - I na wieki wieków.

CDN


Teaser:
Dopiero po chwili zorientował się, co jest nie tak. W salonie ktoś był i grał na fortepianie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 20:18, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 13:03, 04 Sie 2008    Temat postu:

Już się domyślam co będzie w następnym rozdziale
Uwielbiam twoje opisy. Zawsze narzekam że moje fici są krótkie - a to właśnie dlatego, że nie umiem pisać takich opisów. Jakbym umiała byłyby na każdym kroku ;>
Część jest supcio chrupcio. Ale wiem że następna jest ciekawsza


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:16, 04 Sie 2008    Temat postu:

Super! Kolejna część jak zwykle powalająca swoimi opisami, dialogami, fabułą, no po prostu wszystkim!
Jak przeczytałam ostatnie zdanie to myślałam że mnie coś trafi! Ale tym razem teaser podniósł mnie na duchu, bo przecież nie może być aż tak źle- nie da się grać Hamleta bez Hamleta, nie?
"Boska Komedia" - kiedyś to czytałam, a raczej próbowałam przeczytać, bo doszłam chyba do połowy Czyśćca i skapitulowałam. :smt002

Co do tytułu, to nie muszę się pytać, bo wiem :smt003 Z łaciny, dosłownie od wieczności, od zawsze, z dawien dawna.

Gryzę paznokcie z niecierpliwości, co będzie w kolejnej części.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
unblessed
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 03 Lip 2008
Posty: 167
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:02, 04 Sie 2008    Temat postu:

Ja ci dam "na wieki wieków"! A te twoje teasery są dobijające
Widzę, że na razie rozwijasz akcję. Opis wracającego do życia Wilsona bardzo plastyczny. Cieszę się, że Formann dostał oddział, zasługuje. Ciekawa jestem jak to dalej rozwiniesz. A o tytuł nie pytam bo wiem co znaczy i sądzę, że dalsza treść go wytłumaczy(rym niezamierzony:)).
Weny!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Em.
The Dead Terrorist
The Dead Terrorist


Dołączył: 06 Gru 2007
Posty: 5112
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Trójmiasto

PostWysłany: Pon 16:26, 04 Sie 2008    Temat postu:

Kocham tego fika! Teraz jeszcze jest potrzebna zagadka kryminalna z morderstwem w tle . A Wilson? W pewnym sensie dokładnie na to sobie zasłużył. A może to po prostu ja wyzbyłam się wszelkiego współczucia. Naprawdę nie wiem, ale samo wyrzucanie akt House'a [czyli połowy zawartości szaf z dokumentami] musiało być przygnębiające...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ceone
Tygrysek Bengalski
Tygrysek Bengalski


Dołączył: 12 Cze 2008
Posty: 1766
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:19, 05 Sie 2008    Temat postu:

njeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee.
prawda, że to się jakoś wyjaśni ;p ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brandy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:55, 06 Sie 2008    Temat postu:

Świetne, ale gdzie jest House? :smt085 On chyba nie umarł, przynajmniej mam taką nadzieję, bo kto inny w następnej części będzie grał na pianinie? Chociaż House ma w salonie fortepian, a nie pianino... Nie wiem czy to błąd czy to będzie salon kogoś innego... Głowa mi paruję, więc czekam na następną część :smt003

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Katty B.
Chodzący Deathfik


Dołączył: 16 Cze 2008
Posty: 1819
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Bunkier Wrocław
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:04, 06 Sie 2008    Temat postu:

A/N
Oczywiście, Brandy, masz rację, mój błąd. W salonie stoi fortepian, już poprawione. Dziękuję za zwrócenie uwagi.

Informacje dodatkowe:
- biblioteka miejska w Princeton faktycznie znajduje się przy Witherspoon Street, a [link widoczny dla zalogowanych] jest jej zdjęcie
- nazwy gazet, które występują w tym rozdziale, są autentycznymi nazwami; Town Topics i Princeton Packet to gazety lokalne w Princeton, pozostałe to gazety rozprowadzane na cały kraj
- moja wyobraźnia kazała Wilsonowi kojarzyć kolor niebieski z House'm
- guest starring w dzisiejszym rozdziale: doktor Weber od migren, znany powszechnie jako von Lieberman

Chciałam jeszcze powiedzieć jedną rzecz dotycząca tytułu. Jak już zostało powiedziane, "ab aeterno" znaczy "od wieczności". James Wilson to taki idealista, wierzy, że dobre rzeczy powinny być na wieki i że istnieje długo i szczęśliwie. W tym fiku postanowiłam postawić go naprzeciw jego poglądów oraz rzeczy, które ceni. Tu okaże się, że "na wieki" to dopiero początek drogi. Bo wszystko zaczyna się "od wieczności".

Zapraszam do lektury i miłych przemyśleń!

ROZDZIAŁ II. Gdyby jutra nie było.

Całą sytuację dałoby się wyjaśnić faktem, że wszyscy kłamią. Z Cuddy na czele. W końcu była administratorką szpitala, to od jej decyzji zależało, którą kartkę się wyrzuca, kiedy nazwisko na drzwiach ma zostać zmienione, jak dokopać samolubnemu onkologowi. Miała władzę nad niemal każdą decyzją i wykonanie tak okrutnego dowcipu nie było całkiem nieprawdopodobne. Więc o ile to, co działo się w szpitalu można było wyjaśnić prostym „wszyscy kłamią, z Cuddy na czele”, cała reszta musiała być prawdziwa. Chyba, że administratorka miała również wpływ na prasę, od lokalnych brukowców, poprzez poważne dzienniki, na periodykach medycznych kończąc. A James Wilson – z całym szacunkiem, jaki żywił do umiejętności Lisy Cuddy – jakoś w to nie wierzył. Zaraz po rozmowie z administratorką Wilson poszedł na parking, wziął swój samochód i pojechał do biblioteki miejskiej. Gdy zaparkował na miejscu dla inwalidów na Witherspoon Street (w tej chwili naprawdę nie interesował go fakt, że dostanie mandat) i wszedł do futurystycznie wyglądającego budynku, natychmiast skierował się do działu z prasą i zaczął wyciągać archiwalne numery gazet. W Town Topics był artykuł o wypadku autobusu, który ominął bez czytania, potem długo, długo nic. Aż w końcu, kiedy doszedł do egzemplarza z datą 2 czerwca, czas stanął w miejscu.

Wstrząsająca śmierć w śródmieściu, „Town Topics”

Podobny nagłówek znalazł w „Princeton Packet”. Nie miał siły czytać artykułu, jedynie przejrzał go pobieżnie. Później sięgnął po dzienniki o zasięgu ogólnokrajowym. Te nagłówki brzmiały jeszcze gorzej.

Światowej sławy diagnosta popełnia samobójstwo, „The Washington Post”

Absurd. Czysty absurd. „The Washington Post” poszedł na bok, a „Boston Globe” do ręki. Wilson szybko jednak zamienił go na “The New York Times”, bo czarna wstążeczka wydrukowana przy tytule go przeraziła. Kiedy i „Times” – któremu wychowanek Columbii wierzył bardziej niż własnym rodzicom – nie przyniósł nic optymistycznego, James sięgnął po ostatnią z przyniesionych gazet. Otwierając na artykule numeru zdał sobie sprawę, że bezwzględnie nie powinien był zostawiać jej na koniec.

Czarny dzień medycyny, Dziennik Medyczny Nowej Anglii

Artykuł miał ponad cztery strony. Kolejne tyle zajmowały wypowiedzi osób, które House znał i z którymi w którymś miejscu tej pogiętej czasoprzestrzeni pracował. Wzrok onkologa ślizgał się po opiniach („Gregory House był naprawdę wyjątkowym lekarzem, odważnym i pełnym oddania dla swojej pracy”), po tytułach (wykładowca na Uniwersytecie Hopkinsa), po nazwiskach (Philip Weber, M.D.). I dopiero jedno zdanie kończące cały artykuł sprawiło, że Wilson zamknął gazetę, trzepnął nią o stół i szybkim krokiem wyszedł z biblioteki. Jedno zdanie, trzy wyrazy i jedna liczba, dwie sekundy mówienia.

Zmarł mając 49 lat.

***

Niebieski wciąż był częścią kompletu, który Wilson nosił w kieszeni. Mimo iż minęły niemal trzy lata, odkąd przestał mieszkać z przyjacielem, onkolog wciąż czuł się pewniej, gdy klucz do mieszkania House’a miał przy sobie. Nie musiał stać pod drzwiami, walić w nie i czekać, aż podchmielony mężczyzna łaskawie mu otworzy; nie musiał się martwić, że House’owi coś się stało, a on nie ma jak mu pomóc; mógł spokojnie wejść do domu diagnostyka i wszystko sprawdzić. Osobiście.

Wilson podszedł do drzwi, wepchnął klucz do zamka i przekręcił, mentalnie ignorując kawałek policyjnej taśmy, wciąż leżący na podłodze w holu. Do mieszkania wszedł z nazwiskiem diagnostyka cisnącym się na usta – miał wielka ochotę zacząć go szukać, wołać, prosić, by wreszcie przestał, że to nie jest śmieszne. Ale nie zawołał. Zamiast tego zaczął przechadzać się po pokojach, po raz pierwszy w życiu czując się tam jak intruz. Wszystko wydawało się być takie urwane, takie niedokończone. Jakby czekało na czyjś powrót do domu. Na kuchennym blacie stał zapleśniały jogurt. Zakładka wystająca z książki pokazywała, że czytelnik nie zdążył się nawet dowiedzieć, kto zginął. Okres wypożyczenia filmu upłynął ponad osiem dni temu. Niedopita brandy straszyła swoim widokiem. Na fortepianie leżało kilkanaście kartek papieru nutowego. Wilson podszedł do instrumentu i spojrzał na nie z zaciekawieniem. Wyciągnął rękę, by podnieść jedną z pokrytych nutami kartek, gdy nagle odskoczył jak oparzony. Szybko wycofał się na drugi koniec salonu, niemal strącając przy tym niefortunną szklaneczkę. Przycisnął plecy do ściany i zamknął oczy, czując pieczenie pod powiekami. Serce biło mu jak szalone. Nie wiedział, czemu tak zareagował. To był tylko tytuł roboczy jakiejś kompozycji. Tytuł, jak tytuł. Wilson potrząsnął głową, jakby oczekując, że widok dwunastu liter zapisanych pochyłym pismem House’a w cudowny sposób zniknie z jego pamięci.

Motyw Wilsona

Tylko tytuł.

***

Wilson mógł policzyć na palcach jednej ręki, ile razy postawił nogę w sypialni House’a. I prawie za każdym razem ten pokój wyglądał tak samo: na poczesnym miejscu na stoliku nocnym leżała aktualnie ulubiona książka i fiolka Vicodinu. Prawie. Bo tym razem sypialnia musiała wyglądać inaczej. Tym razem wszystko było inaczej.

Kiedyś James Wilson powiedziałby, że to przypadek. Dzisiaj z czystym sercem stwierdzał, że to była karma. Onkolog wiedział oczywiście, że House dostał swój egzemplarz, ale nie sądził, że wciąż go ma. Pomylił się. Widać było, że fotografia była trzymana w miejscu, w którym fotografie nie powinny być trzymane, ale ktoś ją stamtąd wyciągnął. Ktoś wygładził nierówności, popodklejał postrzępione brzegi. Ktoś wyciągnął ją z ukrycia, oprawił w drewnianą ramkę i postawił obok łóżka, tak, że gdy leżało się na twardym materacu, wystarczyło obrócić głowę, by ją zobaczyć. Karma. Miesiąc po zniszczeniu swojego zdjęcia Wilson znowu wpatrywał się w tę jedyna wspólną fotografię, którą Cuddy zrobiła im z zaskoczenia na jakiejś szpitalnej imprezie sylwestrowej. Dwóch podpitych przyjaciół, kieliszki szampana w dłoniach. Wyższy z mężczyzn obejmował drugiego ramieniem, jak niesfornego młodszego brata. Obydwaj szczerzyli się jak idioci z ponad dziesięcioletniego kawałka papieru. Cóż. Karma.

Wilson położył się na łóżku diagnostyka, wyciągnął zdjęcie z ramki i przycisnął do niego policzek. Powoli zamknął oczy.

***

Obudziła go muzyka. Wilson otworzył oczy. Ku jego zdziwieniu, irytująca melodia nie ustała, wręcz przeciwnie – pojawiało się coraz więcej dźwięków. Nie były one wytworem jego wyobraźni. Mężczyzna zmarszczył brwi. Dopiero po chwili zorientował się, co jest nie tak. W salonie ktoś był i grał na fortepianie. Wilson zszedł z łóżka i ruszył do drzwi sypialni, a później wzdłuż korytarza, do salonu. Podłoga zaskrzypiała pod stopami onkologa i melodia ucichła. Siedzący przy instrumencie mężczyzna odwrócił się i spojrzał na Wilsona swoimi niemożliwie błękitnymi oczyma.
- Zastanawiałem się, kiedy się obudzisz – powiedział Gregory House z uśmiechem.

CDN


Teaser:
- To jest niemożliwe – powiedział Wilson, machając ręką. Nie bardzo wiedział, co dokładnie ma na myśli. Pewnie wszystko na raz, całą tę popieprzoną sytuację.
- Mógłbym przytaknąć – odparł House z szerokim uśmiechem – ale wtedy przestałoby być zabawnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Katty B. dnia Pią 20:31, 17 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Brandy
Student Medycyny
Student Medycyny


Dołączył: 17 Lip 2008
Posty: 121
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Houseland
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:11, 06 Sie 2008    Temat postu:

Miesiąc po zniszczeniu swojego zdjęcia, Wilson znowu wpatrywał się w tę jedyna wspólną fotografię, którą Cuddy zrobiła im z zaskoczenia na jakiejś szpitalnej imprezie sylwestrowej. Dwóch podpitych przyjaciół, kieliszki szampana w dłoniach. Wyższy z mężczyzn obejmował drugiego ramieniem, jak niesfornego młodszego brata. Obydwaj szczerzyli się jak idioci z ponad dziesięcioletniego kawałka papieru.
Ja chcę te zdjęcie :smt003

Smutna część :smt010 Jak House mógł popełnić samobójstwo? :smt010

Katty B. po prostu wielbię Cię za twoje ficki, za Twój styl pisania i za to, że przywiązujesz tak wielką uwagę do szczegółów (w tym przypadku do nazw gazet i do ulicy przy jakiej znajduje się biblioteka :smt003 ) :smt007 Cudowna jesteś kobieto! :smt007


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kallien
Ratownik Medyczny
Ratownik Medyczny


Dołączył: 29 Lip 2008
Posty: 164
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:37, 06 Sie 2008    Temat postu:

'Gdyby jutra nie było' - no nie mogę! Po wieki wieków za to będziesz ode mnie gigantyczny rotflem obrywała! I ty już wiesz czemu.
Poza tym - przypominam sobie ten fragment. A mówiłam że zamiast Motywu Wilsona ma być 'Fur Wilson' XD Bądź jak mistrz kobieto!

[Chyba jako jedyna nie przejmuję się tym wszechobecnym angstem.]
Jestem wesoły Kallien! Wesoły wesoły Kallien! xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
yourico
Richie Supporter
Richie Supporter


Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 104
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:16, 06 Sie 2008    Temat postu:

<b>Katty B.</b>... poeeeeezja ^^ gosh! No jak można kończyć w takim momencie?! Heheh ^^ genialne! Nieeecierpliwie czycham na dalszy ciąg! :smt003

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kasinka
Endokrynolog
Endokrynolog


Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: a kto to wie?
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:16, 07 Sie 2008    Temat postu:

Kallien, mnie też lata koło nosa angst... niech się dzieje co chce, a oni i tak będą tacy sami i wszystko przetrwają i nic nie ma prawa tego zmienić - nawet wyobraźnia autorki :smt002

Nie mam siły dziś na komentarze, króciutko - ja wiedziałam, że tak będzie! Ja wiedziałam! Oł Je! :smt003

I się nie mogę doczekać tej zbrodniii.... już się boję, co oni wykombinują...

A jednak fortepian :smt003 :smt003

Czekam na dalsze części... i choćby się waliło i paliło, to będę czekać, bo ten fik jest wspaniały :smt058


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Any
Czekoladowy Miś


Dołączył: 28 Cze 2008
Posty: 6990
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: zza zakrętu ;)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:32, 08 Sie 2008    Temat postu:

wow
To jest genialne!!
Chcę więcej!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum House M.D Strona Główna -> Hilson Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 1 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin